Specyfika naszego bohatera raczej nie pozwalała mu na przygnębienie. Nie ważne jak bardzo traumatyczne mogły być to wydarzenia. Powinien to znacząco przeżywać, ale kiedy miało się sprawne dwie ręce i nogi, wtedy z niczym nie było problemu. Nadal kręcił się u początku wielkiej przygody shinobi. Wiedział o zagrożeniu, bo już nie raz się bał, lecz odpowiednia determinacja pchała go bardziej i bardziej. Nie poddawał się, aż nie wyszedł na prostą. Tym bardziej było z czego się cieszyć, słysząc o szkoleniu. Miał, jak dotąd małe pojęcie o czymkolwiek, żeby przeoczyć coś tak oczywistego. Niedawno sam był na tyle dzieckiem, że odprowadzano go na różne zajęcia. Jakby to nie wyglądało, każdego trzeba obeznać z czynnikami, z którymi mierzy się na co dzień każdy shinobi. Toshio poczuł się prawie, jak ktoś wyższy stopniem, bardziej doświadczony niczym nauczyciel. Musiał jednak znać własne miejsce i nie pysznić się z tego, iż odbył dwie podróże i widział potężne zniszczenia z daleka. Podejść na chłodno, jak to przystało na ninja. A skoro staruszka była zapewniona, co do swoich uczuć, mógł wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zawiedzie, skoro już wynikła nagląca sytuacja.
- Dobrze. Proszę odpoczywać i nie przemęczać się. Resztą ja się zajmę - skwitował ostatecznie, żeby już nie przedłużać w nieskończoność grzecznościowe przepychanki. Dla młodego chłopaka wizja takiej pracy to kwestia otwarcia puszki napoju. Już dawno byłby w trakcie łykania podgrzanej kawy w mroźnym otoczeniu ławki.
Przygotowania do wymarszu zaczął od pozy. Wprawdzie wyglądało to na zwykłe stanie w miejscu. Cechą charakterystyczną były jednak ręce, u których dłonie splecione były w podstawową pieczęć aktywacyjną. Tym samym uzbroił podeszwy obuwia w chakrę. Takim oto sposobem mógł bez obaw postawić pierwsze kroki na szorstkim śniegu czy tafli zamarzniętej wody. Jak na członka Senju przystało podjął się wpierw wyzwania odszukania młodego adepta sztuki ninja. Najpierw w domu, który wskazała staruszka, jako prawdopodobne położenie. Potem dosłownie nieopodal w gaju, co Toshiemu dobrze się kojarzyło. W zależności, gdzie miałby go znaleźć robi to raczej z wyczuciem. Trochę po kryjomu, jakby chodziło o coś poważnego. Teraz, gdy wystarczająco mu się to spodobało, nie domyśliłby się, że inni wzięliby go za podglądacza czy innego złodziejaszka. Zlokalizuje dom pod wskazanym adresem i bez przeszkód zajrzy do ogródka od drugiej strony. Tyły podwórka powinny w jakiś sposób wyróżniać się na tle w postaci ustawionego przez młodego chłopca pola treningowego. Jakkolwiek miało to wyglądać Toshio zaczyna od obserwacji zza jakiejś przeszkody, najlepiej krzaka. W chwili zastania pustego obszaru przyjdzie mu podejść i zapukać do drzwi, czy aby przypadkiem mieszkający w domu rodzice nie wiedzieli, gdzie jest ich pociecha. Tłumacząc treściwie sprawę od kogo jest przysłany i w jakim celu.
Zaś gdy zostanie skierowany do gaju na obrzeżach miasta, wtedy ma podobny plan do pierwszego. Skakanie z drzewa na drzewo, żeby odnaleźć chłopca i upewnić się, że to ten właściwy z ukrycia. Konkretnie z wysokości gałęzi. A wszystko to z luźnym podejściem, lecz z pasją, jaką tylko ninja mogli czuć wykorzystując do tego nabyte umiejętności.
Zastanawiałem się jedynie czy warto zmieniać miejsce dla takiej misji, więc zdecyduj czy warto lecieć gdzie indziej. Osobiście nie mam nic przeciwko, kiedy zdecydujesz wyjść w te tereny zielone. Mam nadzieję, że jakoś to sensownie opisałem przejścia między jednym a drugim punktem. W każdym razie zawsze mam dylemat jak to wszystko opisać, żeby nie przeszkadzać MG w jego wizji xd