Wyraźna irytacja wzięła nade mną górę w chwili gdy okazało się, że mój plan spalił na panewce. Potęzna eksplozja, która wstrząsnęła zarówno polaną jak i podłożem spowodowała, że wyraźnie poczułem własne uzębienie, czujac jeszcze nieprzyjemne dzwonienie w uszach. To jednak było nic w porównaniu do zagrożenia jakiego byłem świadkiem, a nawet i uczestnikiem. Pożoga jaka rozprzestrzeniała się po lesie była olbrzymia i straszliwa. Najgorsze jednak było to, że nic nie mogłem zrobić, aby temu przeciwdziałać. Ilość chakry jaka mi pozostała, powodowała, że musiałem jak najszybciej opuścić swoje - jakby się wtedy jeszcze wydawało - bezpieczne schronienie, aby ocalić resztki tego co mi pozostało, zwłaszcza, że pojedynek jeszcze nie był zakończony. Dlatego też obrałem najbliższą mi wolną drogę, która pozwalała mi na jak najszybsze wydostanie się spod podłoża, oczywiście przy zachowaniu ostrożności - nie chciałem, aby oponent widział jak się wydostaję z podłoża, bo wtedy najpewniej przepuściłby skuteczny na moją osobę atak. Stąd też dopiero po opuszczeniu obszaru objętego ogniem, pod bezpieczną osłoną drzew, opuściłem swoją kryjówkę.
Wszechobecny dym, który nie tylko ukrył przed moim wzrokiem położenie wroga, ale także uniemożliwiał jakiekolwiek działania, spowodował, że postanowiłem przyjąć inną koncepcję działania, rezygnujac z pościgu za użytkownikiem Katonu. Teraz i tak nie miało to sensu, bo nie dość, że mogłem udać się w niewłaściwym kierunku, to ryzykowałem też o wiele znacznie wiecej będąc w takim stanie. Postanowiłem w pewien wiec sposób zaryzykować... i udać się na polanę wcześniejszego pojedynku. Kopuła, którą stworzyłem, była nieco oddalona od lasu, pozwalało to przypuścić, że nawet jeżeli pożar przesunie się w tamtą stronę, to wypalajac trawę ostatecznie nie wyzwoli to takiej temperatury jak i wielkości pożogi, która byłaby w stanie pochłonąć to co się kryło pod kopułą. A to co tam było zamierzałem sprawdzić po tym jak sytuacja nie co bardziej się wyklaruje.
Udając się z powrotem w to miejsce, liczyłem jeszcze na jedno - że przeciwnik uzna, iż wtedy pozbył się mnie na dobre i tym samym postanowi upewnić się, czy aby na pewno pozbyłem się jego towarzysza. Oczywiście nie miałem pewności co do takich działań z jego strony, ale wierzyć zawsze można, a i tak nie sądziłem abym w obecnej swojej syuacji znalazł lepsze rozwiązanie. Dlatego też gdy dotarłem na miejsce, najpierw znalazłem się w gęstwinie, którą sam stworzyłem, tak by natychmiast ukryć się przed jakimkolwiek wścibskim spojrzeniem, a gdy mi się to udało, zamierzałem przesunac się tuż na obrzeża pnączy, by ostatecznie znaleźć się przy kopule na jej tyłach i stamtąd obserwować zarówno rozprzestrzenianie się pożogi jak i najbliższej okolicy, tak by się nagle nie okazało, że oponent po prostu zatoczył kółko zamierzająć zaatakować mnie zupełnie zaskoczonego z tyłu.
• A jednak coś naskrobałem, bez dokładniejszych iformacji (wysłałem Ci PW, ale może już nie będziesz musiał odpisywać, jeżeli akcja się powiedzie - trochę się spieszyłem no i w końcu się wpisałem dlatego postanowiłem to dokończyć bo nie wiem kiedy bym znów odpisał [jutro nie dam rady i w niedziele też nie wiem czy bym dał]).
• Odjąłem dwie notki wybuchowe z ekwipunku
KEKKEI GENKAI: Mokuton
NATURA CHAKRY: Doton
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 70
SZYBKOŚĆ 110 | 120
PERCEPCJA 50 | 60
PSYCHIKA 40
KONSEKWENCJA 50
KONTROLA CHAKRY A
POKŁADY CHAKRY: 28%
MNOŻNIKI: Gōken (+10 Szybkości, +10 Percepcji)]