Nie znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć w jak poważny sposób traktował swoją higienę. Dla niej była to jedynie woda, do tego z bąbelkami. Dla niego coś niesamowicie brudnego i obrzydliwego. Oczywiście mogła się po części domyślić, przecież przykrywanie swojego ciała bandażami na pewno miało jakiś cel. Nie zastanawiała się nad tym wcześniej. Widząc jego rosnące zdenerwowanie przekrzywiła lekko głowę. Cała sytuacja wydawała jej się zabawna, jemu wręcz przeciwnie. Kiedy wyszedł i zamknął za sobą drzwi westchnęła z triumfem. Była zbyt nietrzeźwa, żeby przejmować się czy go przypadkiem nie uraziła. Wytarła się i ubrała w jego koszulę. Była gotowa na nyny. Czysta i zmęczona. Z wielką starannością przelała raiton do wody, aby przypadkiem żaden z robaków nie uszedł z życiem. Co za małe, wredne... Coś zaczynało jej nie pasować. Skąd brało się tutaj tyle robali? Albo miał problem ze szkodnikami na chacie, albo przetrzymywał gdzieś trupy, skoro tyle ich się zbierało. Czerwona lampka zapaliła się gdzieś z tyłu głowy naszej Kunoichi. Nigdy nie spotkała nikogo, kto posiadał władzę nad jakimikolwiek żyjątkami, ale coraz bardziej była przekonana, że to sprawka Mujina. Kiedy jeden robak usiadł jej na ręce od razu go strzepnęła. Nie minęła sekunda, a pojawił się następny. Zaczęła się szamotać i drapać do krwi, jak gdyby brzydziła się własnej skóry. Czuła jak robaki chodzą pod jej ubraniem małymi kończynami drażniąc jej nagie ciało. Isa pokryła się natychmiast raitonem, tworząc wokół siebie elektryczną tarczę. Piszczała, no tak nic dziwnego. Od razu pobiegła do drzwi, od których odbiła się z hukiem. Nie było mowy, aby się przez nie przedarła. Raiton szybko zniknął, a poprzednie robaki zastępowały następne.
- Nie - jęknęła cicho. Zabrakło jej już tchu na krzyk.
Nagle poczuła się niczym zwierzę w potrzasku. Była uwięziona od razu wpadła w panikę. Zaczęła się trząść na całym ciele, chociaż nie płakała. Uczucie bezradności wzięło w górę. Przestała nad sobą panować. Pewnie wystarczyłoby zwyczajne przepraszam i proszę w stronę Mujina, ale było już za późno. Nie myślała logicznie, działała instynktownie. Pierwotnym odruchem w takim momencie była ucieczka. Odwróciła się i z całą swoją szybkością ruszyła w stronę okna przez które z trzaskiem przeleciała barkiem. Uderzyła mocno kruchym ciałkiem o ziemię na dworze. Gdzieniegdzie miała powbijane szkło, dosyć mocno krwawiła. Od razu ruszyła przed siebie nie odwracając się ani na sekundę. Wciąż miała nogi jak z waty, więc nie szło jej zbyt szybko. Miała mokrą głowę, bose stopy, poharatane ciało i przydługą koszulę. Zostawiła w chatce wszystkie swoje rzeczy. Wiedziała, że będzie musiała tam jeszcze wrócić.
zt