Oniniwa 鬼庭町

Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Seinaru »

Arogancja Seinaru w porównaniu do zachowania właściciela Głosu wypadała bardzo blado. Oznaczało to, że kryjący się w cieniu mężczyzna jest baaaardzo pewny siebie. Musiał wiedzieć z kim ma do czynienia, nie było tutaj mowy o przypadku ani pomyłce. Znalazł ich w takim właśnie miejscu tylko po to, aby rzucić kilkoma suchymi żartami. I może czymś jeszcze? Dalsza rozmowa nie trwała długo, lecz Kei i tak zdążył poczuć narastające napięcie. Ciemność pomieszczenia, wesoły choć udawany ton i poufne informacje tworzyły razem mieszankę, przez którą Seinaru poczuł troszkę pietra. Nie lubił być nagabywany w taki sposób, a szczyt braku komfortu został osiągnięty wtedy, gdy coś go dotknęło. To był ewidentnie zły dotyk. Zamachnął się włócznią i puścił ją młynkiem przed sobą, lecz usłyszał tylko świst powietrza, żadnego oporu.
- Chyba wszyscy wiemy kto... - Odpowiedział Ichirou gdy wszystko się skończyło. Rozejrzał się po twarzach swoich towarzyszy, jednocześnie dbając o to, aby jeszcze przez chwilę zostali z tyłu. Tym bardziej, że inni rwali się do przodu. Oczywiście Kei od razu spojrzał do swojej torebki, nie mógł przecież nie sprawdzić o co chodziło. Na początku zrobił krótki remanent czy nic nie zginęło. Nie nosił w niej niczego wartościowego, oprócz może... zwoju z zapieczętowaną przed chwilą skrzyneczką? Sprawdził czy wciąż go ma. Jeśli nic nie zginęło, ostrożnie przeszukał torbę w poszukiwaniu czegoś, co mogło zostać mu podrzucone. Jeśli coś znajdzie, pokazuje to tylko i wyłącznie stojącym przy nim towarzyszom z Klepsydry. Nikt inny miał nie mieć w to wglądu, a jak trzeba było to się zasłonił płaszczem i łokciem i wara od naszego bonusika.
Po ochłonięciu z emocji można było w końcu skierować się do pomocy drugiej grupie. Kei miał co do tego mieszane uczucia, ale skoro wszyscy szli, to nie chciał być drugim Junem i też poszedł.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy po krótkim marszu rzeczywiście go znaleźli - oryginalnego Juna i to w nie byle jakim towarzystwie. Był też ranny Hikari, Asaka i Shikarui. Nie chciał już nawet tego komentować, słowa Asahiego były wystarczające i nawet szkoda było dalej strzępić ryja.
To co zaczęło się potem, można było nazwać jednym słowem - chaos. Każdy każdemu wydawał polecenia, ci mieli się leczyć, ci mieli ruszać, ale ten stał a nie szedł, do tego Asagi formował oddział, Takashi się mądrzył, a Asaka płakała. Tutaj już nawet Han nie był potrzebny. Na szczęście Klepsydra dostała wolną rękę i pozwolenie na bycie Klepsydrą. Kei był niezmiernie wdzięczny, że pozwolono im dalej istnieć.
- Hej Kuroi, a weź zrób tak. - Pastuszek poklepał się po głowie i pogłaskał po brzuchu. Dodał swoje zadanie dla starego Sabaku do kolejki. Wszyscy mu coś kazali, więc i Kei postanowił skorzystać. Uśmiał się oczywiście zaraz i w ten sposób okazał mu swoje wsparcie w tym, aby nie dawał się wykorzystywać. Czyli żeby robił dokładnie to, co robi do tej pory.
Wymarsz grupy ratunkowej miał nastąpić niebawem, lecz Kei... nie miał zamiaru ruszać się z miejsca. Wszyscy przecież poczuli nagłą presję chakry, która dochodziła z zamku. Do tego nad ich głowami zaczęła rozpościerać się jakaś bariera. Nie było sensu ratować kogokolwiek oprócz siebie.
Wyglądało jednak na to, że Ichirou miał jeszcze jednego asa w rękawie. Wyszedł nieco do przodu, lecz niedaleko. Kei nie stracił go z oczu i patrzył, co ten zamierza. Klaśnięcie, pyk, pyk, pyk i znowu klaśnięcie. A potem wstrząs.
- O jaaaa cieeee... - Kei na chwilę zdębiał, gdy zobaczył jak fala piasku podnosi się z ziemi, a następnie zmierza prosto w stronę zamku. Tam gdzie był Yami - jinchuuriki. Jeśli udałoby się go zabić z takiej odległości to byłoby... to byłoby wspaniałe. Demon się uwolni i zajmie Hana, a w tym czasie oni cichaczem się wyniosą.
- Genialne, ty to umiesz rozstrzygać te etyczne zagwozdki jak nikt inny. - Nie ma co się pchać do Hana, skoro wszyscy będą martwi.
Oczywiście pozostała jeszcze kwestia reakcji tych, którzy byli tutaj przy nich. Być może nie spodoba im się to co zrobił Asahi i w tym celu Kei bardzo uważnie obserwował teraz każdego z osobna i wszystkich naraz, aby nikomu nie przyszły do głowy jakieś lekkomyślne akcje. Jednym słowem - ochraniał swojego kolegę, bo w pełni go popierał.
Streszczenie:
1. Sprawdzanko o co chodzi z tym wsuwaniem mu się do torby
2. Spotkanie z częścią gorszej grupy, szkoda że wszyscy żyją
3. Kuroi zrób fikołka
4. Ochrona Ichirou podczas tsunamiowania.
  Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Natsume Yuki »

Nawet wolny obserwator byłby w stanie teraz zobaczyć zasadniczą zmianę, która zaszła w postawie i sposobie poruszania się, jaki przyjął Akahoshi. W momencie, w którym pełną kontrolę nad jego ciałem przejęła druga połowa jego psychiki, jego aura straciła jakiekolwiek elementy ciepła, porzucając wszystkie cechy które sprawiały że Natsume był sobą. Od czasu gdy pogodził się ze swoim wewnętrznym diabłem po eksperymentach na Hyogashimie, kiedy Yuki przestawiał swój sposób myślenia na tryb misji, zwykle po prostu łączył część swojej psychiki z bezwzględną logiką Shiranui, tworząc wybuchową, lecz niezwykle skuteczną mieszankę. Teraz zaś? Jako że Natsume na chwilę pogrążył się w szoku, a ten palankin śmiechu musiał kroczyć dalej, to Shiranui stał się całością.
I dało się to wyczuć. Yuki stał się zupełnie... inny. Stał prosto i dumnie, lecz z jego postawy dało się wyczuć swoistą drapieżność - jak gdyby w tym momencie był gotów zabijać z pełną brutalnością i żadnymi wątpliwościami natury moralnej. Jeżeli cokolwiek stanie mu na drodze do wykonania zadania - zostanie ścięte, niezależnie czy będzie to ktoś próbujący mu pomóc, czy ktoś kto zechce mu przeszkodzić. Był zupełnie pusty. Zniknęły wszelkie strzępy emocji, jakie wnosił do niego Yuki Natsume - teraz pozostał tylko pusty pojemnik. Skuteczny w walce, bezlitosny dla wszystkich. Idealny oręż w ręku tego, kto zleci mu jakąś misję.
Ugrupowanie się nieco rozjechało - i oczywiście, to Klepsydra postanowiła walczyć własne walki. Natsume zapewne zareagowałby zniesmaczeniem - lecz w tym przypadku, Shiranui tylko wzruszył ramionami. Nie obchodziło go to, co zrobią pozostali; w jego mniemaniu równie dobrze mogliby sczeznąć w walce z Antykreatorem, a jemu nawet nie zadrżałaby powieka. Większym problemem był fakt, że musieli w jakiś sposób ukończyć tę szaloną wyprawę - a w tym przypadku, jeśli mieli naprzeciw siebie nieśmiertelnego wroga, jedynym dobrym rozwiązaniem była ucieczka. Trzeba będzie więc jakoś to zaproponować...
Dotarli w okolice ratusza, gdzie spotkali cztery osoby: znane mu już małżeństwo Sanada, zajmujące się rannym Hikarim (którego też miał okazję poznać jako Natsume), oraz ciężko ranny z jakiegoś powodu Jun. Ha. Tak to się kończy, gdy się sprzeciwia poleceniom i robi się samowolkę. Póki co rozkazy były proste - mają podążać grupą, i znaleźć sposób na pomoc. Chwilowo rozkazy miał wydawać Asagi, więc i Shiranui podążał za tą decyzją. Zupełnie ignorował słowa, które rzucał na lewo i prawo Hakusei: przekazał dowodzenie, więc teraz niech nie bawi się w łamanie własnych słów. Tylko w ten sposób wprowadza większy chaos i utrudnia ukończenie misji.
Ichirou zarekomendował żeby Hakusei przekazał informację ludziom pod zamkiem, a później ruszył naprzód, żeby wykorzystać jedną ze swoich pokazowych technik. Praktycznie cała Klepsydra ruszyła do przodu, wraz z nimi ci, którzy chcieli - z tyłu pozostali głównie ranni i ci, o których pomoc prosił teraz Kakita. Cóż, czyli grupa ponownie się oddzieliła. Szkoda słów. Teraz w stu procentach widział, że nie dogadałby się z którymkolwiek z członków Klepsydry - albo są zbytnimi indywidualistami, albo zbyt narwani. Nawet Kyoushi, z którym współpracę rozważali, przypuszczalnie do Kenseikai zupełnie by się nie nadawał: brak dyscypliny sprawiłby, że gdyby spotkał się twarzą w twarz z Shiranui, to druga połowa Yukiego najprawdopodobniej po prostu by białowłosego ścięła na miejscu.
W takim razie - nieco z tyłu pozostała więc niewielka grupa. Shiranui nie starał się nawet przyglądać wszystkim wokół - po prostu stał i patrzył w stronę zamku, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Piaskowa fala miała uderzyć w zamek, gdy tylko reszta się odsunie - no cóż, w takim razie powodzenia. Prowokowanie wroga, który mógłby ich wszystkich zmiażdżyć w ułamek sekundy. Co może pójść nie tak?
W pewnym momencie usłyszał jednak, że w jego stronę odezwał się Kakita. Zamaskowany wojownik powoli obrócił głowę w jego kierunku, patrząc na niego spojrzeniem bez absolutnie jakiegokolwiek wyrazu. Zobaczyl też wyciągniętą w jego stronę rękę - pamiętał ten gest i rozumiał jego znaczenie, więc powoli obrócił się i uścisnął rękę Asagiego; samuraj mógł poczuć bardzo mocny nacisk, pokazujący że zakapturzony jest w pełnej mocy bojowej... być może nawet silniejszy niż wcześniej. W końcu teraz nie będzie miał skrupułów, żeby używać wszystkiego co ma w zanadrzu - w rzyci miał, czy ktoś go rozpozna czy nie.
-Jestem do dyspozycji. Czekam na polecenia.
Nawet głos, którym posługiwał się Shiranui, był zupełnie inny niż ten który działał zazwyczaj. Był... zimny. Cichy. Brzmiał praktycznie niczym chrypliwy szept, którym zwykle posługiwałby się żyjący cień lub oni. Ale czuć było od niego również... siłę. Kakita mógł teraz wiedzieć - miał do swojej dyspozycji potężne narzędzie, które nie zawaha się zrobić niczego.

Używana broń:
Nazwa
Hakuhyō 白氷
Typ
Tachi
Rozmiary
Historia Niestety, faktyczna historia powstania tego miecza nie jest praktycznie nikomu znana. Pośród rodu Yuki krążą jednak liczne legendy na temat istnienia pewnego artefaktu, stworzonego z tzw. Prawdziwego Lodu - wytworu Hyōtonu, powstałego w trakcie walki Hagoromo i Hamury Otsutsukich z Dziesięcioogoniastym. Lód ten był znany z tego, że nie istniał żaden sposób na zniszczenie go, zaś on sam był pełen czystej energii. O ile Lód ten faktycznie istniał - grudka wielkości arbuza znajdowała się na honorowym miejscu w skarbcu rodu Yuki - o tyle istnienie Hakuhyō, ostrza z czarnej formy Prawdziwego Lodu, należało tylko do pogłosek.
Wedle jednej z legend, w czasach niedalekich wojnie z Demonem, w krainie obecnie znanej jako Ryuzaku no Taki żył pewien słynny kowal o imieniu Raijin. Większość doskonałych broni, dzierżonych wówczas przez liderów wszelakich rodów, wychodziła właśnie spod jego ręki, a jego fama niosła się wszędzie po świecie. To, co potrafił wykonać z odrobiny stali i ognia potrafiło nawet pomimo prostoty zachwycić nawet najbardziej wyrafinowane gusta. On sam zaś kochał to, czym się zajmował - kuźnia była jego drugim domem, zaś kochająca rodzina często pomagała mu zarówno na co dzień, jak i w pracy. Największą pociechę zaś miał on z syna - został on shinobi i wiele podróżował, nie gardząc jednak pomocą swemu będącemu w kwiecie wieku ojcu.
Pewnego dnia, młodzieniec powrócił z wędrówki, wioząc spory pakunek na grzbiecie swego młodego wierzchowca. Ku zaskoczeniu wszystkich, jeszcze tydzień wcześniej wierzchowiec ten wykazywał się znakomitym zdrowiem i doskonałą kondycją. Teraz zaś wyglądał raczej jak wrak zwierzęcia. Chłopak zdjął ze zwierzęcia tenże pakunek i położył go na stole, zwierzę zaś odprowadził do weterynarza.
W pakunku znajdowała się spora bryła Prawdziwego Lodu. Właściwości tego materiału były rozpoznawalne już na pierwszy rzut oka - zdawał się on pulsować lekkim błękitem, był doskonale gładki, a pomimo rozmiaru był on niezwykle lekki. Jednak jedna rzecz nie pasowała w tym wszystkim.
A dokładniej - czarny kolor.
Gdy rodzina położyła się spać, wszystkich zaskoczyło przejmujące zimno panujące wewnątrz domu. Był lipiec, więc nie było możliwości by miało to związek z temperaturą na zewnątrz. Nikt jednak nie potrafił określić, z czym było to związane. Każdego dnia w środku panował przyjemny chłodek, lecz w nocy temperatury te stawały się nie do zniesienia.
Kowal nie był głupcem. Dość szybko pokojarzył sobie fakty i zrozumiał, że zarówno choroba wierzchowca jego syna, jak i nagłe ochłodzenie w jego domu jest związane z tym samym. Lód wysysał temperaturę z wszystkiego, czego dotykał, osłabiając istoty żywe i oziębiając otoczenie. Przechowywanie go w domu było zbyt niebezpieczne, lecz z drugiej strony, zawsze chciał spróbować wykorzystać Prawdziwy Lód w kuźni. Przeniósł go więc ostrożnie do swej pracowni, i od razu rozpoczął obróbkę - dzięki specjalistycznym mechanizmom pozwalającym mu wykorzystywać lawę w ogrzewaniu materiałów, był on w stanie ogrzać Lód na tyle, by go roztopić. Zdołał go wlać do formy na tachi w idealnym momencie - gdy już zaczynał ponownie krzepnąć. Poprzez kilkukrotne ogrzewanie i formowanie w końcu udało mu się uzyskać odpowiedni kształt i poprawną strukturę. Ostrze miecza było gotowe, i Raijin postanowił nadać mu imię już teraz - Hakuhyō, czyli po prostu Czarny Lód. Stworzył też zdobioną rękojeść, tsubę w kształcie religijnego symbolu słońca, i schował tenże miecz do przygotowanej uprzednio pochwy z drewna wiśniowego. Powiesił go na ścianie i postanowił, że będzie jeszcze nad nim pracował, by jego syn był w stanie posługiwać się tą bronią bezpiecznie - podczas trzymania miecza za rękojeść, czuł potworny chłód w palcach, więc najpewniej wciąż miał swoje niebezpieczne właściwości. Chciał to jakoś zneutralizować, był bardzo dumny ze swojej broni.
Wszystko się zmieniło, gdy pewnej nocy wydarzyła się tragedia.
Kowal został obudzony przez jego piętnastoletnią córkę, widocznie zrozpaczoną i przerażoną. Poprowadziła go do kuźni, w której leżał jego syn shinobi. Przycisnął on ostrze Hakuhyō do swego ciała, i od razu został za to ukarany - ostrze zareagowało z jego organizmem, w zastraszającym tempie wysysając z jego ciała temperaturę. Zanim go znaleziono, był już martwy.
Zrozpaczony kowal oddał ostrze miejscowym kapłanom, by ci uniemożliwili wysunięcie tego ostrza z pochwy... lub po prostu całkowicie go zniszczyli. Nie chciał już nigdy więcej widzieć go na oczy. Pośród kapłanów znajdował się zaś pewien shinobi z klanu Yuki, specjalista w sztuce pieczętowania. Ku zaskoczeniu wszystkich, użytkownik Hyōtonu okazał się być w pełni odporny na wszystkie właściwości ostrza, nawet po rozcięciu skóry. Uznano wtedy, że to on powinien nosić ten miecz.
Shinobi ten, za zgodą Raijina, wziął Hakuhyō ze sobą, na wyspę Hyuo. I od tamtej pory słuch o nim zaginął...
Opis Z daleka broń ta wygląda jak najnormalniejsze tachi o czarnym ostrzu. Z bliska da się jednak zauważyć kilka cech wyróżniających tę broń - po pierwsze, ostrze jest nieco dłuższe niż normalnie, a dodatkowo stworzone jest w całości z materiału przypominającego czarny lód. Rękojęść zdobiona jest czarno-czerwoną plecionką i na końcu ma ona krótki łańcuszek. Tsuba broni została uformowana na kształt buddyjskiej swastyki - symbolu słońca. Sama broń zaś zamykana jest w zdobionej pochwie z kilkoma pieczęciami na krawędziach.
Właściwości Długie ostrze stworzone z materiału przypominającego matowy, czarny lód, ważące tyle co zwykłe tachi. Potrafi przewodzić chakrę Fuutonu i Hyōtonu. Ostrze można roztopić za pomocą lawy, lecz nie traci się wtedy samego materiału (krzepnie on na ziemi/powierzchni zastygniętej lawy) i miecz można znów przekuć.
  Ukryty tekst
Wymagania
Zdobycie
Wyprawa rangi B
Link do tematu postaci
KLIK!
Styl walki:
Nazwa
Sengiri no kokyū 千切りの呼吸
Zasięg
Bezpośredni
Specjalizacja
Uderzenia kończone schowaniem ostrza
Wymagania 150 szybkości. Wymaga fabularnego treningu z innym użytkownikiem tego stylu lub zaliczenie treningu z samurajem znającym Iaido (może być jako element misji).
Opis Powstanie i założenia: Styl szermierczy Sengiri no kokyū został stworzony i opanowany przez Natsumego Yuki na podstawie szkolenia, odbytego pod okiem samurajskiego mistrza sztuki Iaido, Zjawy. Założenia w obu są bardzo podobne – użytkownik przetrzymuje miecz w pochwie, wysuwa go tylko na czas uderzenia, po czym umieszcza go z powrotem w sayi. Różnice jednak znajdują się w szczegółach: Sengiri no kokyū jest znacznie mniej restrykcyjne co do sposobów zadawania ciosów. Dlatego użytkownik może – w przeciwieństwie do tradycyjnego Iaido – w walce posługiwać się pochwą miecza jako obuchem, lub wykonać kilka cięć na różne kierunki przed schowaniem ostrza.
Przymioty użytkownika: użytkownik jest przygotowany do walki w momencie, gdy odepnie od pasa miecz razem z pochwą i zacznie je trzymać w słabszej ręce. Moment wykonania cięcia jest sygnalizowany schyloną postawą ciała, niekiedy z przykucnięciem. Po ostatnim uderzeniu kombinacji, użytkownik umieszcza miecz z powrotem w pochwie, uprzednio strzepując z ostrza krew.
Sekwencja treningowa („kata”): Osoba staje w lekkim rozkroku, trzymając w słabszej dłoni miecz wsunięty do sayi. Wykonuje wykrok nogą i wyprowadza przy tym uderzenie pochwą miecza. Drugi wykrok, cofnięcie ręki wraz z drugim uderzeniem sayą. Przykucnięcie i skulenie, chwyt za rękojeść, natychmiastowe cięcie, po którym następują następne dwa krzyżowe uderzenia. Obrót, wymach i uderzenie mieczem po skosie od góry w dół. Schowanie miecza z powrotem do sayi. Ponowny ruch wysuwający, podwójne uderzenie na boki, wsunięcie. Powtórzyć kilka razy. Przykucnięcie, piruet w prawo, jednoczesne sięgnięcie po rękojeść i cięcie od dołu do góry. Obrót, wyskok, uderzenie od góry w dół. W przykucnięciu wsunięcie ostrza do sayi.
Sekwencji tej można też użyć w walce, tylko – rzecz jasna – znacznie szybciej.
Właściwości Użytkownik potrafi wykonywać zaskakujące, szybkie uderzenia, kończone umieszczeniem miecza z powrotem do sayi. Odpowiednio użyte cięcie jest w stanie przebić się przez blok wroga, jako że ten nie jest w stanie określić, w którym momencie uderzenie nastąpi. Od poziomu szybkości 200 cięcia są tak szybkie, że widzący je (a mający percepcję dwa i więcej poziomów mniej) mają wrażenie że użytkownik w ogóle nie wysunął miecza, a tylko trzymał dłoń na rękojeści - jedynym symbolem zadanego uderzenia jest trwający ułamek sekundy świetlisty łuk w powietrzu, odbijający się od ostrza. Mający więcej niż górna granica drugiego poziomu (80<) percepcji widzi moment cięcia i ruch miecza, lecz bez szybkości szanse na unik są niewielkie.
Bonusy
+10/20/30/40/50 szybkości na technikach, zależnie od rangi
Link do listy
http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=102&t=362
Staty:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Hikari »

Rany okazywały się gorsze niż podejrzewał. Dłoń oraz bok nie dokuczał mu zbytnio podczas podróży do ratusza, ale wystarczyło schować się na chwilkę aby miał problemy z ponownym wyruszeniem. Hikari poczuł się słabiej, więc została mu udzielona pomoc nawet w znalezieniu odpowiedniej pozycji. Shikarui upewnił się, aby mógł wygodnie siedzieć opierając się o zimną ścianę budynku plecami kiedy jego żona zaczynała go leczyć. Na jego twarzy zaczęła się rysować wdzięczność, a także lekkie zakłopotanie. Po raz pierwszy znajdował się w tak kiepskim stanie, ale przybywający z mgły Jun lekko poprawił to samopoczucie. Niemniej informacje o celu Hana były kompletnym szokiem. Chce zniszczyć chakrę znajdując świątynię? Odnalazł większość klucza? Czy chodzi może o jego dwa skarby wiszące na szyi, a może jeszcze inną tajemnicę tego świata? Teraz posiadał mętlik w głowie, ale musiał przyznać leczącej go białowłosej racje. Han musiał zostać powstrzymany.
- Kompletny pojebaniec.
Wymamrotał nie mając pojęcia jak mógłby skomentować tą sprawę pogrążając się w własnych myślach. Sytuacja sprawiła, że faktycznie zaczął się zastanawiać nad pochodzeniem jego artefaktów, a także przeznaczeniem. Czy nie mogą przypadkiem powstrzymać jego planu przeżywając ten napad grupy najemników? Ukryć się daleko, gdzie nie będzie mógł odnaleźć tych błyskotek? Zaczął się zastanawiać czy pokonanie go to jedyna droga na udaremnienie planów, do rzeczywistości powrócił słysząc o śmierci Keiry. Mógł obecnie tylko współczuć Asace, która musiała przełknąć strasznie gorzką pigułkę dostając wsparcie od męża. Postanowił swojego też udzielić kładąc zdrową dłoń na jej dłoni, najważniejsze jest wsparcie. Nie był odpowiednim kandydatem do udzielania takowego, brakowało w tym czułości, zrobił to bardziej instynktownie. Niemniej patrząc na minę można było dostrzec, że Terumi również odczuł z tego powodu ból, smutek.
- Przykro mi...
Szczere słowa prosto z serca, po których zabrał swoją dłoń i przeniósł spojrzenie na grupę mającą powstrzymywać od nich zagrożenia. Uznawał to za pozytywny znak, szczególnie kiedy do udzielenia pomocy medycznej została poproszona dodatkowa osoba, a dokładniej Kuroi. Mogła to być dobra okazja do naprawy pewnych relacji, ale klepsydra udowodniła po raz kolejny jak bardzo zgniłą jest organizacją. Interesowało ich własne dobro, nigdy nie zamierzali nikogo wspierać. Będzie się przeklinał do końca życia za bycie debilem, który zdradził swoje sekrety. Dotychczas nikomu nie opowiadał o spotkaniu, może gdzieś wewnętrznie liczył na jakieś pozytywne rozwiązanie tej niezgody... Co się oszukuje, widział niechęć wobec niego. Na szczęście nie wszyscy byli takimi klocami, znalazł się mężczyzna znający tajniki medyczne podbiegający do kapelusznika.
- Jeżeli potrzebujesz mogę przekazać chakrę na leczenie.
Trochę późno się obudził, ale zamaskowany osobnik teoretycznie wrócił z pola bitwy. Nie miał pojęcia ile jej zużył, a samemu posiadał dość spore pokłady. Gdy tylko uzyskał pozytywną odpowiedź zabrał się do działania, a także zażył pigułkę do uzupełnienia chakry do praktycznie pełna.
- Mogę, kilka zalepionych dziur mnie nie powstrzyma od zrobienia co trzeba.
Upewnił Sanadę równocześnie kiwając głową co do swojej gotowości kiedy już wszystkie rany zostały uleczone. W kwestie obrońców się nie mieszał, nie był pytany, a z sprawozdania udzielanego dowódcy uznał jakby wręcz chciano im zostawić wolną rękę.
  Ukryty tekst
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Toshiro »

Gdy wszyscy nagle się poderwali i byli gotowi na kolejne zagrożenie. Nagle wszystko ucichło. Głos zniknął jak gdyby nigdy nic. Jego sharingan niestety nie dostrzegł zupełnie niczego, nawet źródła głosu. Było to dziwne. Bardzo dziwne, bowiem nawet używając techniki kamuflażu jego oczy nie mogły przecież tego przegapić, a jednak. Ktoś zdołał się do nich podkraść i od tak zniknąć. Zdecydowanie mierzyli się z czymś czego chyba nie byli w stanie pokonać. Chociaż hej, może akurat im się poszczęści?
Dopiero teraz dotarło do niego, że są już praktycznie na ostatniej prostej. Najprawdopodobniej zobaczy na swoje oczy Antykreatora, osobę, która co prawda nie stoi za wszystkim co wydarzyło się w Oniniwie, ale posiadała siłę, na którą raczej nie byli gotowi, a już na pewno on sam nie był na nią gotowy. Na ten moment jednak nie to było dla niego najważniejsze. Do jego ciała zaczynały docierać bodźce strachu. Ta cholerna niepewność. Czy jedyne osoby bliskie jemu sercu dalej żyją? Chciał gnać na przód. Pędzić przed siebie. Rozwinąć skrzydła, aby jak najszybciej spotkać kolejną grupę i dowiedzieć się, że wszystko z Asaką jest w porządku. Po stracie Keiry sam już zwątpił w to czy dobrze zrobił nie udając się razem z nimi. Kolejne zostawienie białowłosej nie wchodziło już w ogóle w grę. Nie po tym wszystkim. Nie mógł sobie pozwolić na stratę kolejnych bliskich mu osób. Kiedyś był wobec tego zupełnie bezsilny. Teraz nie jest. Teraz miał z czym działać. Teraz jest ten moment, w którym trzeba wziąć los w swoje ręce, a nie pozostawić go samemu o ile... No właśnie. O ile jeszcze będzie mu dane spojrzeć na lico dziewczyny, którą zna tak na prawdę od swojego dzieciństwa.[/akap]
Padła komenda. Biegiem. Nawet jeśli nie wszyscy ruszyli i chcieli się zastanawiać nad tym co zrobić dalej to on ruszył. Wcześniej zupełnie oniemiały tym co się tutaj działo jedynie przyglądał się biernie pobojowisku czasem dodając od siebie dwa grosze. Teraz nie było miejsca na to, aby się ograniczać. Gnał na złamanie karku tuż przy Hakuseiu, jeśli ten biegł wolniej to zapewne Toshiro złamał formację i wyrwał się nieco do przodu, aby jak najszybciej znaleźć się przy boku Koseki. Zmiana jego zachowania na pewno mogła być widoczna przez innych, ale w tym momencie miał to gdzieś. Miał jeden cel i w tym momencie nie obchodziło go nic innego.
Nishiyama czuł jak wszystkie jego mięśnie są w tym momencie napięte. Biegł jakby jutra miało nie być. I gdy tak biegł, w końcu dostrzegli cztery sylwetki. Dwie chyba leżące, jedna przyklęknięta przy jednej z nich, a ostatnia przy tej przyklękniętej. Był to nie kto inny jak Shikarui, który w tym momencie tulił Asakę, która spoglądała z niedowierzaniem w oczach na ich grupę. Kurwa. Już wie. Czarnooki zatrzymał swój wzrok na chwilę na twarzy białowłosej, a później przeniósł go na porozumiewawcze spojrzenie Sanady. Zatrzymał się momentalnie jak wryty nie bardzo wiedząc co w tej sytuacji zrobić. Trwało to jednak dosłownie sekundę. Jeśli ktoś teraz cokolwiek do niego mówił to po prostu to do niego nie docierało, można by powiedzieć, że był w innym świecie. Mimo tej smutnej otoczki, Toshiro czuł się na prawdę szczęśliwy. Napięcie lekko spadło, ale nie do końca. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przecież to nie koniec. W każdym razie ruszył zdecydowanym i szybkim krokiem w kierunku Asaki gdy ta została już zostawiona przez Shikaruia i bez pardonu, po prostu przytulił ją od boku, czy tyłu, tak, żeby nie przerwać jej w leczeniu. Zupełnie bez słowa objął ją swoimi ramionami mniej więcej w pasie i mocno przytulił, a głowę położył lekko na jej ramieniu. Chłonął dotyk jej skóry, jej zapach jak antidotum na rozchodzącą się we krwi truciznę.
-Tak się cieszę, że żyjesz.- powiedział cicho, praktycznie na ucho dziewczyny lekko łamiącym się głosem. Co prawda do jego oczu nie naleciały łzy, ale i bez tego dało się powiedzieć, że był tym wszystkim bardzo przejęty. Co prawda mogli być pokłóceni, a nawet nienawidzić się przez jakiś czas, jednak dla Toshiro Asaka była dalej jedną z ważniejszych osób w jego życiu. Wziął głęboki oddech. -Ja... Przepraszam. Nie byłem w stanie nic zrobić.- dodał dalej utrzymując ten sam ton. Nie miał pojęcia czy musi tutaj cokolwiek dodawać, ale... W takiej sytuacji takie słowa po prostu same cisną się na usta. -Nie pozwolę żeby cokolwiek już nas poróżniło. Przepraszam. Nie rozdzielajmy się już tak nigdy więcej w takich sytuacjach. Nie mogę Cię stracić.-Szczęście w nieszczęściu jak to mówią. Choć przyniósł złe wieści, to znalazł te dobre, czyli fakt, że Mori żyje. Czasem ktoś musi odejść z tego świata, żeby ktoś zaczął doceniać coś co miał przecież na wyciągnięcie ręki. Uścisk co prawda nie trwał zbyt długo, ponieważ nie wiedział na ile też może sobie pozwolić. No chyba, że poczuł, że Asaka może w tej chwili potrzebować jego wsparcia i tego kontaktu to po prostu poprzytulał ją nieco dłużej. W każdym razie nie zważając na to, czy trwało to krótko czy nieco dłużej dopiero po chwili dotarło do niego, że coś jest nie halo. Przytyła? Nie, to na pewno nie to. Ta zbroja przecież normalnie tak się nie wygina, prawda? Szybkie spojrzenie na ręce, twarz, potem szyję. Nie, wszystko w porządku. O chuj. Nagły moment realizacji. Zdziwienie w jego oczach było nad wyraz widoczne. Przeniósł swój wzrok na czarnowłosego. Tutaj nie były potrzebne słowa. Wystarczyło jedynie spojrzenie. Coś Ty najlepszego odwalił? W takim stanie puścić żonę do pierdolonego Antykreatora? Shikarui chyba zwariował, że na to pozwolił. Nie negował tego, że Asaka normalnie dałaby sobie radę, ale przecież gdyby cokolwiek jej się stało... Nie było jednak czasu na wykłady, bo z drugiej strony znał też białowłosą i ta na pewno nie usiedziałaby w miejscu. Ciężka sytuacja. Mimo wszystko cieszył się, że widział też i Sanadę, który zapewne dbał o to, aby nic nie stało się jego żonie. Toshiro pokręcił głową i podszedł do Shikaruia.
-Dobrze Cię widzieć, Shikarui.- rzucił jedynie, bo większość czasu straciłpoświęcił Asace, choć tak na prawdę to mieli go dużo więcej, ponieważ Nishiyama jak powiedział tak zamierzał zrobić. Nie zamierzał rozstawać się z Asaką, więc jeśli grupa ruszała bez nich, to on został. To co w tym momencie czuł... Już sam taka na prawdę nie wiedział co do niej czuje. Zupełnie się pogubił, ale wiedział jedno - nie chciał jej stracić.


Chakra:
  Ukryty tekst
Techniki:
  Ukryty tekst
KP:
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Vulpie »

  Ukryty tekst
Deadline: 12:00, 30 października.
Jeśli o czymś zapomniałem wspomnieć, dajcie znać - najwyżej dodam to w drobnych editach. Przepraszam za lekki rozgardiasz, łączenie grup zazwyczaj tak wygląda <lul>

Mapka
Czerwony - grupa Kakity.
Żółty - grupa poszukiwawcza + Klepsydra.
Strzałka - zamek Suzumura.
0 x
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Oniniwa 鬼庭町

Post autor: Shikarui »

- Nic mi nie jest. - Uspokoił Asakę. Płakała. Płakała i mimo tego robiła to, co do niej należy. Za to ją cenił. Za to, że potrafiła pomimo wszystko nadal działać. Za to, że wola przetrwania i życia była w niej taka silna, że nie pozwalała się jej poddawać. - Ciebie również. - Zwrócił się po chwili do Toshiro, chociaż umknęło mu jego spojrzenie. Skupiał się na zamku.
Jak wyglądała sytuacja w zamku..? To zależy, czy w ogóle można było mówić o jakimkolwiek wyglądaniu. Nie wyglądała. Tak jak nie wyglądał Kuroi ze swoją irytacją. I jak nie wyglądała Klepsydra mająca wszystko i wszystkich za nic. Tym nie mniej Shikarui nie rozckliwiał się nad tym, jaka Klepsydra jest - robili sobie dobrą, czy złą reputację - bez znaczenia. Znaczenie miało to, żeby trzymać się jak najdalej od nich. Albo żeby trzymać odpowiednio łuk wycelowany w ich stronę. I to "ich" oznaczało tak naprawdę jedynie Ichirou i Seinaru. Kyoushi był dla niego przeźroczysty, Kuroia nawet nie widział jako ich człowieka. Był po prostu dla nich za dobry - ten stary, kochany dziadek. Ich wędrówka na frontline była jak miodzik posmarowany na świeżutką bułeczkę. Albo raczej byłaby, gdyby nie to, że Sanada miał teraz inne priorytety niż rozmyślanie nad tą bandą. Albo zastanawianie się, dlaczego Kuroi się irytuje, kiedy ktoś go prosi o pomoc rannym. Musiał być naprawdę bardzo przewrażliwiony, skoro każde propozycje odbierał jako próbę dyrygowania sobą. Niczego innego nie można się spodziewać ruszając na misję niż tego, że pracodawca będzie ci rozkazywał, ale ten staruszek od zawsze był nienormalny - za takiego go miał Shikarui. Nienormalny w tym bardzo pozytywnym znaczeniu, przynajmniej w jego umyśle.
- Masako nie żyje. Zamieniła się w ukochaną Hana Henge. Aka ciężko ranny. Wybiegają na dziedziniec przed zamek. Han jest wściekły. Prawdopodobnie tylko ja nadążam za jego ruchami wzrokiem... w miarę. - Sz kurwa, zajęło tyle starań i nerwów ugłaskanie tego człowieka, prób w miarę pokojowego rozejścia się - i wszystko na darmo. Tylko dlatego, że jakaś siksa postanowiła go wkurwić - no bo, hej, czemu nie?! Przecież co złego może się stać?! - Prowadzisz ich na pewną śmierć. - Klepsydra mogła nie mieć żadnych wyobrażeń o Hanie. Ichirou mógł nie mieć wyobrażeń o Hanie. Shikarui spojrzał na Władcę Piasku, przesuwając na moment swoje oczy na niego. Sam przecież też ruszył tutaj z Asaką z myślą, że to chyba już tylko spotkanie ze Śmiercią. Cholernica miała naprawdę złote oczy. Oni wszyscy, ta gromada szaleńców, była bardzo butna. Ale to w końcu była ta granica - cieniutka linia między odwagą a szaleństwem. Chyba tylko ci, którzy naprawdę gromadzili pudełka, byli na tyle inteligentni, żeby uciekać. Z drugiej strony - tamci nie posmakowali nigdy prawdziwej potęgi. Nie zdążyło im się wydawać, że cały świat mógłby do nich należeć. Za to Seinaru zdawał się zachować pełną przytomność umysłu. I gdyby to wypowiedział na głos, to Sanada całkowicie by się z nim zgadzał. Tutaj nie było sensu ratować nikogo prócz siebie i najbliższych. Ktoś musi umrzeć. Ale Ichirou i tak ruszył do przodu.
Czarnowłosy spojrzał na Asagiego. Cięciwę? Zapasową? No tak, to logiczne - przecież łuki potrafiły stracić cięciwę w najważniejszych momentach. Nie to, żeby sam nigdy nie miał z tym problemu. Broń to ważna rzecz w życiu każdego wojownika - tak uczyła go matka. Mają swoją własną duszę, nie są jedynie przedmiotem, który łatwo można wymienić. Niektóre lepiej, inne gorzej leżały w dłoniach, a te, które duszy były pozbawione - nie były tak dobre od pustych skorup, jakimi się posługiwano. Ściągnął z pleców własny łuk - a robił on wrażenie. Zdecydowanie odbiegał od schematu przeciętnych łuków sklepowych, gdyby skupić na nim wzrok specjalisty przez chwilę dłużej jasnym byłoby, że wymyka się swoją konstrukcją odrobinkę poza łuku refleksyjne.
- Korzystaj na czas walki. - Żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego, że chciał go z powrotem i użyczał go ledwo na tchnienie chwili. Nie czuł się nawet komfortowo rozstając się ze swoją główną bronią i nie wierzył w to, że ktokolwiek mógłby zrobić z tego łuku lepszy użytek od niego samego - był po prostu w tym za dobry. Tym nie mniej chwilowo nie był mu potrzebny. I w walce z Hanem też nie sądził, że będzie mu potrzebny. Zaczął się rozglądał po całej Oniniwie, a konkretnie po całej barierze, kiedy Kakita o tym wspomniał. Ha, uciekać... teraz już chyba naprawdę nie było dokąd. - Bariera nie ma słabych punktów. - Potwierdził słowa Hakuseia. To była jedna wielka klatka. I oni się w niej znajdowali. - Z całym szacunkiem, ale wykrywanie zostawcie mi. - Spojrzał na czarnowłosego chłopaka... Tak... Takashi? Takeshi? Słyszał o Takeshim - ale on był ponoć ryboludziem, rekinem nad rekinami, wielkim wojownikiem, który umarł szczęśliw, bo z dłonią w cyckach. Marzenie każdego mężczyzny. A ten chłopaczek nie wyglądał ani na ryboludzia, ani na wielkiego wojownika. Prezentował się licho. Jakby zmęczenie pożarło go, przytłoczyły wszystkie wydarzenia, które miały miejsce, a które przeszurały nim po ziemi.
- Hanowi nic nie jest. - Poinformował spokojniej, niż powinien, kiedy wielka fala piasku opadła już na zamek i Han, jakby nigdy nic, zaczął tam... grzebać. Za czymś. Albo może właśnie nie było co panikować? Nawet maleńki kotek, kiedy doprowadzisz go do kąta, zaczyna walczyć.
- Jutsu nie przechodzą przez filary? Nie wystarczy ich skrystalizować od zewnątrz, wbić w nie od zewnątrz smoka, stworzyć na zewnątrz klony? - Nie wiedział, co to jest za jutsu. Wyjaśnienie Hakuseia brzmiało tak, jakby trzeba było nie wiadomo jak kombinować i się napocić, żeby rzeczywiście filary uszkodzić. Ale czy to nie przepuszczało niczego w takim razie? Nie można było formować chakry po drugiej stronie? Przez tę bandę idiotów z ich grupy, którym zachciało się bawić z Hanem, skończyli w tragicznej sytuacji. - Klepsydra go zatrzyma. Skupmy się na tym, jak zniszczyć filary. Ja i Hikari możemy się tym zająć. Tylko jak? - Niewiedza, ach ta niewiedza. Dlatego właśnie Shikarui uważał, że wiedza była o wiele cenniejszą walutą od pieniądza. Pieniądz ci w takiej sytuacji nie pomoże.
Jego wzrok ciągle wbity był w zamek, żeby kontrolować, śledzić i informować o przebiegu sytuacji. Dłoń ułożył na głowie Asaki. Jeśli tylko mógłby jej jakoś pomóc... ale nie wiedział nawet jak. Tak, tam był Yami. W zamku był Yami, o którego tak białowłosa się martwiła.
- Yamiemu nic nie jest. - Uspokoił ją cichym głosem.

Łuk:
Obrazek
  Ukryty tekst
  Ukryty tekst
Ekwipunek:
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): odznaka Sentoki od Kosekich, Łuk retrorefleksyjny, kołczan - 20 strzał, torba na tyłku, jedno wakizashi przy lewym boku z dzwoneczkiem, drugie wakizashi na plecach, na poziomie pasa, kabura na broń na prawym udzie, czarny płaszcz, średni zwój, manierka, karwasz z metalu na lewej ręce
Zbroja: 3 kunai na prawym udzie, 3 kunai na lewym udzie
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.