Zapomniana polana treningowa

Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Byłem cały mokry. Pot, chakra, woda, a także inne elementy robiły swoje. Zmęczony, jednak nie do własnych granic, udałem się nad brzeg. Wiedziałem jedno - teraz nadeszła pora na relaks. A co mogło być bardziej cieszące mój umysł, niż kąpiel w zimnej wodzie? Słodki boże, to zaprawdę piękne uczucie. Zanurzyć ciało w lodowatej cieczy, a następnie próbować złapać oddech. Wydać jęk bólu i strachu, a następnie rozkoszować się rozchodzącym ciepłem. Łapiąc przy tym każdy wdech tak łapczywie, jak gdyby miał być tym ostatnim. Już sama myśl o tym zdawała się być podniecająca.
Zrobiłem więc to, a następnie pogrążyłem się w rozmyślaniu. Minęły dwa dni. Jednak moja ochota na trening wciąż była żywa. Cholera, powinienem podziękować Yoshiemu. Czerwony wzbudził we mnie jakieś... Nie wiem co. Nie interesowało mnie to. Chciałem po prostu trenować. Ćwiczyć. Opanować kolejne jutsu. Własne, czy istniejące. Żywiołowe, klanowe, Ninjutsu, Taijutsu, Bukijutsu... Wszystko.
Trening Futton Bunshin no Jutsu

Nagle poczułem to. Olśnienie. Pewność. Pomysł na kolejne jutsu. Szybko zerwałem się na nogi. Wyskoczyłem z wody, zacząłem się suszyć. Robiłem to wszystko w ogromnym pośpiechu, jednak dokładnie. Musiałem wyuczyć ten nawyk, nie wiem kiedy. Od zawsze byłem czysty i zadbany. Schludny. Nikt mnie tego nie nauczył. Sam to zrobiłem, niestety, nie wiem czy była to cecha zła. Wróć, na pewno nie. Była to rzecz bardzo dobra. Jedyne, co było w niej złe, to to, że miało ją tak mało osób. Cóż. Może woleli być brudni. Wracając do tematu, czysty, opanowany, gotowy. Udałem się do miejsca, gdzie wcześniej trenowałem. Musiałem być sam. Gdy upewniłem się, że jestem bezpieczny, rozpocząłem trening. Miałem na celu stworzenie własnej techniki. Miała ona na celu stworzenie klona, ale nie zwykłego, tylko z kwasu. Futton oczywiście mógł tutaj ułatwić mi walkę. Przecież złapać kogoś w klona z kwasu było gwarantowaną metodą na pokonanie przeciwnika. A do tego repliki były bardzo przydatne. Mogły one wykonywać różne techniki, czy to Taijutsu, czy Bukijutsu, no i do tego techniki z materiału, z którego został wykonany. Zabrałem się do ćwiczeń. Złożyłem pieczęć, a następnie skupiłem Futton. Musiałem wytworzyć kwas, a następnie zrobić coś na wzór człowieka. Skupiłem więc chakrę najlepiej jak mogłem. Bylem niezły w jej kontrolowaniu, ale nie zmieniało to faktu, że trzeba było się trochę postarać. Paręnaście minut musiałem ćwiczyć samo kontrolowanie kształtu. Nie powiem, że było to łatwe zajęcie. Jednak po tych kilkunastu próbach wreszcie załapałem o co w tym chodzi. Kiedy wreszcie stworzyłem materialnego klona, sprawdziłem jego wytrzymałość. W sumie nie był jakimś mega twardym kimś, jednak o wiele mocniejszym niż Moku Bunshin. W takim wypadku mogłem spokojnie pozwolić sobie na dalsze badania mojego dzieła. Jak się poruszał? Dobrze. Musiałem jednak sprawdzić go we wszystkich dziedzinach. Jak bardzo był silny, jak reagował na bodźce, czy potrafił kontrolować chakrę. Wszystko to trwało bardzo długo. Jednak robiłem to wytrwale. W końcu wiedziałem, że to się opłaci. Po paru próbach w końcu stwierdziłem, że mój klon jest dobry. Musiałem jedynie kontrolować jego przebiegi w walce. Stoczyliśmy więc krótki sparing, po którym orzekłem, że nauczyłem się tego Jutsu.
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Minęło trochę czasu. Wystarczająco wiele, abym mógł się w pełni zregenerować. Co robiłem przez ten okres? Cóż, nic specjalnego. Postanowiłem się przespać. Sen zawsze był dobrym wyjściem, aby ciało zyskało siły i odpoczęło. Poza tym musiałem być w pełni zregenerowany, aby podjąć trening następnej techniki. Tak, chciałem dalej trenować. To dziwne, że przestaje dni skupiałem się wyłącznie na tym. Ale doskonale znałem siebie i wiedziałem, że później nie będzie ani czasu, ani chęci. Juz takim człowiekiem byłem, że motywowałem się do wielkich dzieł. Skoda, że na pewne okresy, a nie przez cały czas.
Podniosłem się z mojego siennika. Musiałem przecież jakoś rozpocząć ten dzień. Udałem się do najbliższego źródła. Obmyłem twarz, wypiłem trochę wody. Cóż, co tu dalej mówić? Wróciłem do tajnego miejsca. Gdzie byłem sam i mogłem ćwiczyć. O to mi przecież chodziło.
Trening Senkai

Co dzisiaj? Katon. Tak, lubiłem ten żywioł. Sam nie wiedziałem do końca dlaczego. Czy to przez fakt, że mój ojciec był jego mistrzem? A może po prostu uważałem go za piękny element? Chociaż w sumie jeden argument tez mógł mieć spory wpływ. Urodziłam się w trakcie pożaru. Stamtąd moje imię. Czy to przez to? A może wszystkie powody po trochu? Nie wiem, jednakże co z tego. Lubiłem bawić się ogniem. Piroman ninja. Ani to bezpieczne, ani przydatne. Ale przyjemne i zwyczajnie w świecie fajne. Poza tym, nie liczyłem się z opinią innych. Jednak ze względu na sam fakt, że chciałem dzisiaj ćwiczyć technikę żywiołu ognia, dobrane miejsce musiało być idealne. Mało zieleni, woda w pobliżu, zalecane skały i piach. Na moje szczęście udało mi się znaleźć w okolicy podobne tereny. Bylem więc gotowy do tworzenia Katonu. Tylko co? Miałem pomysł na własną technikę, ale... Zdawała się być niekompletna. Czegoś jej brakowało. No ale nic, przystąpiłem do treningu. Wykonałem podstawowe ćwiczenia skupiające chakrę. Chciałem poczuć się lepiej, gotowy do walki. Wtedy uświadomiłem sobie jakie jutsu będę tworzyć. Bo było własnym, oczywiście. Technika miała na celu stworzenie ogromnego tornada. Z ognia. Następnie mógłbym zwyczajnie w świecie wysłać je w stronę wroga. Rozpocząłem więc trening. Złożyłem odpowiednie pieczęcie i zacząłem kumulować chakrę. Dmuchnąłem. Nic. Małe tornadko. Uśmiechnąłem się. Czyli nie będzie tak łatwo. Postanowiłem dalej próbować. Sekwencję tą powtórzyłem kilkukrotnie. Nie mogła ona być słaba. Musiałem opanować ją perfekcyjnie. Po pewnym czasie udało mi wykonać ją poprawnie. Tornado z ognia, które wytworzyłem, mknęło w kierunku obranym przeze mnie. Doskonale. Mogłem więc przystąpić do dalszej części nauki. Bo to nie był koniec. Bylem dobry w przesyłaniu chakry do przedmiotów. Postanowiłem to wykorzystać. Wziąłem więc metalowy pręt, który znajdował się obok mnie. Wysłałem do niego energię Katonu. Musiałem zrobić to dokładnie. Następnie w kilkunastu próbach ćwiczyłem wytworzenie mniejszego, ale szybszego tornada machaniem. Udało mi się to zrobić, jednak po tym ćwiczeniu byłem bardzo zmęczony. Ale co z tego? Opanowałem, stworzyłem nowe jutsu. Czego chcieć więcej?
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Nie lubiłem tego uczucia po treningu. Sztuczne spełnienie. Pewność siebie, że umie się już wszystko. Jak tak można? Nigdy nie mogłem stwierdzić, że jestem idealny. Nie potrafiłem nawet powiedzieć takiego kłamstwa, a przecież łgałem jak najęty. Potrafiłem czasem przez cały dzień nie powiedzieć ani jednego prawdziwego zdania. Najczęściej zdarzało mi się to, gdy nie spotkałem żadnej osoby i cały dzień miałem zamkniętą buzię.
Czas płynął. A ja czułem się dobrze. Miałem wciąż sporo chakry. A pomysł, który wpadł obecnie do mojej głowy, był równie niecodzienny, co wcześniejsze. Tak. Trzeba było stworzyć kolejną technikę. Udać się do mojego miejsca. Zacząć trenować. Teraz. Już.
Trening Kawarimi

Zamysł był prosty. Jak w przypadku Mizu Kawarimi. Wykonać prostą podmianę ciała z czymś innym. Jednak nie z drewnem. Nie z wodą. Musiałem to zrobić z własnym kwasem. Sprawa była oczywiście piękna, ponieważ ta żrąca substancja mogła nieźle załatwić daną osobę. Jeżeli miał to być atak w Taijutsu, to nie było innej opcji, abym kogoś nie zranił. Lekko, czy ciężko, nieważne. Wystarczy zetknięcie z kwasem, a ja będę wiedział. Będę czuł zew krwi. Wołanie własnego ojca. Przystąpienie do treningu było banalne. Stworzyłem najpierw trochę ciekłego kwasu. Był mi on potrzebny do podmiany. Zacząłem więc ćwiczyć. Wyobraziłem sobie atak na moją osobę. Zamknąłem oczy i skupiłem chakrę. Nie zorientowałem się, kiedy dokonałem podmiany. W ciągu chwili. Sekund. Bylem z siebie dumny. Zadowolony uznałem, że na dziś to koniec. Nie, nie byłem idealny. Mogłem jednak w spokoju udać się do siennika i oddać się morfeuszowi. Trzeba było odpocząć...
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Obudziłem się. Wstałem, przyciągnąłem. Następnie zacząłem rozciągać. Była to chyba najlepsza pora, do tak prostych ćwiczeń. Dzięki temu mogłem oczywiście wprawić siebie w dobry nastrój. Raz, poczuć mięśnie. Dwa, pobudzić ciało do pracy. Trzy, zakończyć denne miłostki, wspomnienia i idee, które nawiedzały mnie w snach. Bylem zdecydowanie gotowy do rozpoczęcia dnia. Skończyłem się rozciągać, a następnie poszedłem nad wodę.
Umyłem twarz. Czynność ta była prosta, ale dawała ulgę. Zderzenie zimnej wody z ciepłą skórą zawsze powodowało u mnie dziwny komfort. Nie wiedziałem czemu. Szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Działało. I tyle.
Obserwowałem przez parę minut jezioro. Krople wody cieknące z drzew do zbiornika. Akwen, pełny cieczy dającej życie. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem już, co będę dzisiaj robił.
Trening Doroppu

Poszedłem do mojej tajemniczej polany. Miejscówki, o której wiedziałem tylko ja. Nawet Yoshi, z którym walczyłem, nie miał tyle szczęścia. Zresztą, to był teren prywatny. Ktokolwiek postawi stopę na tej ziemi, zostanie ukarany. A jeżeli będę trenował, to cóż. Wypróbuję na nim nowe jutsu. Tak założyłem i tego miałem się trzymać. Jeżeli zaś chodzi o powód, dla którego znalazłem się w ukrytym miejscu treningowym, to nie było wątpliwości. Chciałem trenować kolejne jutsu. Własne. Z jakiej dziedziny? Najlepszej, klanowej. Miałem zamiar stworzyć wspaniałą technikę, wzmacniającą Futton no Jutsu. Cóż, nie ukrywam, że zdolność klanowa była moim konokiem. Traktowałem ją jako najważniejszą. Tak przekazał mi ojciec. Pamiętałem jego łzy szczęścia, gdy okazało się być Sanjinem. Nie Youganem. Tata stwierdził, że to najpiękniejszy dzień w jego życiu. Bo latorośl stała się prawdziwym Terumi. Tym właściwym, a nie złym... Nieważne. Zostawmy to. Czułem się stworzony do celów wyższych niż techniki moich przodków. Tworzyłem więc własne. A teraz przyszedł pomysł na kolejne. Bo co jeżeli by skropić kwas do pocisku? Strzelić w przeciwnika. I tyle. I koniec zabawy, bo substancja bo zeżre zanim mnie przeklnie, jak to się robi przed śmiercią. Zacząłem od razu ćwiczyć. Treningi nie były łatwe. Musiałem to wykonać w formie Futton no jutsu. W takim obrocie sprawy postanowiłem skupiać chakrę w dolnej części płuc. Przechodząc przy oskrzelach miała mieć już stan skupienia cieczy, a nie gazu. Nie powiem, że to łatwe. Ale na pewno przydatne w przyszłości. Złożyłem pieczęć Konia. Tak kochaną przez mojego ojca. Tak wyidealizowaną przeze mnie. Nie byłem fanbojem własnej zdolności klanowej. Uważałem ją po prostu za najlepszą na świecie. Postanowiłem jednak ćwiczyć i robiłem to ciągle. Po kilkunastu próbach zacząłem łapać podstawy. Później było tylko lepiej. Wystarczyło skupiać chakrę później, niż w przypadku gazu. I tyle. Parę godzin treningu zleciało. Jutsu zostało opanowane. Ja mogłem oddać się relaksowi. Myciu, snu, albo słuchania przyrody. Zawsze to lepsze niż bytowanie samotne.
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Kolejny dzień mijał powoli. Mijała mi ochota na trenowanie. Musiałem zrobić sobie kilka dni pauzy. Wszystko z powodu osłabienia organizmu. Mogłem ćwiczyć dalej, ale po co? Wycieńczenie nie było fizyczne, lecz psychiczne. Miałem dosyć ciągłego opanowania technik. Dlatego sen i leniuchowanie było idealne. Dlaczego?
Bo po kilku dniach miałem dosyć nic nie robienia. Już wolałem powrócić do treningów. Podczas nich coś się przynajmniej działo. Natomiast podczas leżenia do góry brzuchem mogłem jedynie podziwiać piękno okolicy i zmiany, które wyrządziłem w krajobrazie podczas moich treningów. Te wszystkie dołki w ziemi, nowe akweny, wysadzone i spalone drzewa... Cóż, zdarza się. Nawet głazy nie wychodziły dobrze, po moich treningach.
O właśnie! Wpadłem na nowy pomysł.
Trening Hikensha

Wpadłem na kolejny genialny pomysł odnośnie treningu. Własna technika, która pojawiła się w moim umyśle, pochodziła z Youtonu. Nowego elementu, który udało mi się otworzyć. Element lawy, tak bardzo znienawidzony przez mojego ojca. Wreszcie pojawił się pod moją kontrolą. Zadziwiające. Jutsu, na które wpadłem, bardziej korzystało z gumy, niż samej magmy. Dzięki niej mogłem stworzyć oręż, oczywiście plastyczny. Nie nadawał się on do starcia z mieczem, czy ostrymi technikami, ale na pewno mógł blokować ciosy. Zacząłem więc skupiać chakrę z dwóch dziedzin, odpowiedzialnych za lawę. Ogień, ziemia. Musiałem bardzo dobrze je kontrolować. Dzięki skupieniu udało mi się stworzyć gumowe zabawki. Z czasem wykształciłem odpowiednią broń. Nauczyłem się tego jutsu. Nic dziwnego, było banalne...
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Nie czułem się specjalnie zmęczony. Technika, którą trenowałem, była banalnie prosta. Szczerze mówiąc, dzieciniada, dla osoby takiej jak ja. Czyżbym był zwyczajnym Uczniem? Nie, ponoć reprezentowałem Akolitów. A z poziomem? Cóż, kwestia sporna. Moją kastę przerastałem na pewno, a przynajmniej tak sobie wmawiałem. Jeżeli chodzi natomiast o aspiracje o specjalne tytuły, to kończyły się one wraz z momentem moich narodzin. Nie znaczyłem niczego w klanie. I cieszyłem się z tego.
Od momentu, w którym moi dziadkowie zostali zgładzeni za to, że pochodzili z dwóch zwaśnionych stronnictw, wiedziano, że z tej rodziny wyjdzie ktoś specjalny. Czy to mój ojciec, czy ja. Ciężko orzec. W każdym razie, o ile mój ojczulek starał się zająć wysoką pozycję w Szczepie, no i mu się to udało, to ja absolutnie nie. Broń boże. Wolałem już zostać Wyrzutkiem, niż pchać się w te polityczne pierdoły.
Uśmiechnięty i zafascynowany własnym rodowodem przystąpiłem do kolejnego, banalnego już treningu.
Trening Gomudama

Tym razem nie ćwiczyłem własnych technik. Wolałem zabrać się za te już istniejące. Z nowo poznanej dziedziny - elementu lawy. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że owa sztuka jest tajemnicza i trudna do poznania. Nie przeszkadzało mi to jednak władać nią, chociaż byłem z rodziny Sanjin. Gomudama polegała na stworzeniu gumowej bańki, w której dało się schować. Złożyłem więc odpowiednią pieczęć, po czym wyplułem z siebie lawę. Zadziwiające. Struktura ta nie do końca nadawała się do kontrolowania. Starałem się z całych sił opanować moją chakrę tak, aby przyjęła postać bańki. Po kilkunastu minutach żmudnego kształtowania, mogłem ostudzić lawę i stworzyć gumowe coś. Tak. Wreszcie opanowałem Gomudamę.
0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Kolejny dzień. Kolejny nudny, zwyczajny, szary dzień. Byłem już załamany tym, jak wygląda mój ostatni tydzień. Sen i trening. I nic poza tym. Musiałem przyznać, że wszystko to zaczynało być irytujące. Mimo tego postanowiłem nie złamać tej rutyny. Miałem jeszcze jedną technikę do nauki. A potem? Potem nie wiedziałem co zrobię. Może wreszcie pójdę ogarnąć własne mieszkanie? Przydałoby się. Raczej pobyt w Shigashi no Kibu nie powinien ograniczać się do jakiejś polanki.
Wstałem z prowizorycznego łoża. Udałem się do starego i sprawdzonego już miejsca. Miałem ochotę na lekkie rozruszanie. A co na prostą, ale skuteczną technikę do nauki? Cóż, brzmi znośnie. Uśmiechnąłem się, a następnie wykonałem podstawowe ćwiczenia rozgrzewające. Już czas.
Trening Gomunawa

Kolejna prosta technika do nauki. Kolejna z dziedzin mojego klanu. Kolejna z Youtonu, sztuką, którą powinienem gardzić, a tego nie robiłem. Czemu? Czyżby była lepsza niż Futton? Niemożliwe, mój kwas był najpiękniejszą ze sztuk na tym świecie. A może dlatego, że nie potrafiłem oprzeć się sztuce poznawania nowych dziedzin? Nie do końca to racja, raczej uważałem, że to co mam mi wystarczy, tylko lepiej rozwinięte. Powód nie był prosty do zrozumienia. Może zwyczajnie w świecie coś mnie zaciekawiło, w broni moich teoretycznych wrogów. Przystąpiłem więc do treningu. Skupiłem chakrę lawy tak, aby zaczęła być coraz bardziej gęsta. Nie trwało to specjalnie długo. Po upływie parunastu minut zacząłem skupiać energię, aby rozciągnąć twór z gumy. Magma zaczęła bowiem przypominać już kleistą konsystencję. Po pewnym czasie stworzyłem linę. Taką, która się rozciągała. I koniec nauki.
0 x
Kaien

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Kaien »

0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Tak to już było, że po treningu miałem w zwyczaju dać sobie chwilę na odpoczynek. Jakiś chill zawsze był mile widziany. Szczególnie po nauce jutsu. Czy to prostych, czy naprawdę skomplikowanych - nieważne. Priorytetową sprawą było to - aby pozwolić sobie na oderwanie się od tej durnej rzeczywistości. Prawdą było to, że miałem dwa nastroje, takie bazowe. Pierwszy z nich polegał na oddaniu się odpoczynkowi. Drugi zaś miał na celu rozwijanie mojego ciała. Cóż, tak się składało, że miałem oddać się pierwszemu. Miałem.
Bo oto przede mną pojawiły się trzy osoby. Dwóch chłopaczków i ich ojczulek. Ooo, jaki słodki widok. A gdzie wata cukrowa i inne pierdy? Nie interesowało mnie to, że przyszli na tą polanę. Bardziej zastanawiałem się, czy widzieli moje manewry. Bo ja dosłownie nienawidziłem, gdy ktoś obserwował moje poczynania. Przynajmniej w chwili, w której myślałem, że będę sam. Cóż to za śmieszni ludzie? Co oni tutaj robią? To co ja? Cholera, myślałem, że znalazłem oazę spokoju, dla mojej osoby.
- Nie widać? - zapytałem. Trening zakończyłem dawno, ale oddanie tego miejsca było mi nie do końca po myśli. Wolałem poudawać i wykonać parę śmiesznych manewrów. Może sobie pójdą, co?
0 x
Kaien

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Kaien »

0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Dziwna sytuacja. Niby mam dobre zmysły, postrzeganie nie stanowi dla mnie problemów. A tutaj taki zonk. Na polanę weszły trzy osóbki, dobrze, że ich wcześniej usłyszałem. Jeden duży, dwóch mniejszych. Ale nie jakieś piczki, tylko chłopaczki o jako takich gabarytach. Pytanie czy byli spasieni, czy jako tako umięśnieni, jak na ten wiek. W sumie nie wiedziałem. Nie interesowało mnie to też przesadnie, ale ich starszy dostałby u mnie kilka punktów, jeżeli dbał o ich rozwój fizyczny. Mogli w sumie być zbici, umięśnieni, ale wyglądający na chudych. Tacy byli najciekawsi.
Zabawne. Przez moment przed moimi oczyma pojawiły się obrazy z przeszłości. Ja, ojciec. Ogień, woda, pomost. Płonąca okolica. I te krzyki, mające motywować, albo opieprzać. Nieważne zresztą. Bardzo kochałem mojego tatę. Chciał być dobrym starym i wychodziło mu to świetnie. Mógł być lepszy. Mógł kochać mamę bardziej. Mógł nie pozwolić jej odejść. Ale w końcu to nie była jego wina. To matka okazała się zdradliwą szmatą, która zasługiwała na śmierć. Żałowałem tylko, że mogłem uczynić to tak późno. Cóż, w sumie nie straciłem nic wielkiego. Zrobiłem to w takim wieku, że odejście na wygnanie nie było niczym specjalnym. A po powrocie moimi czynami wzbudziłem taki szacunek wśród rady, że lider sam zaproponował mi powrót. Nie musiałem go nawet prosić. Łaskawca.
Nagle ta propozycja. Sparing? Walka z takim gościem? Czemu nie? Jeszcze pieniądze? Phew, pasuje mi. Mam nadzieję, że nie będzie zły za to, że wykorzystam część z moich umiejętności, nie do końca przyjemnych w starciu. Dla niego.
- Pewnie. Zaczynajmy. - powiedziałem i odskoczyłem do tyłu tak, aby dzieliło nas jakieś piętnaście metrów. Następnie sięgnąłem do torby po broń miotaną. Zawsze się przyda w zanadrzu.
0 x
Kaien

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Kaien »

0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Patrzyłem się na starego mężczyznę. Cóż, nie miał zamiaru ustąpić mi w tej sytuacji. Oddalił się. O kolejne parę metrów. Dobrze, dystans nas dzielący był jeszcze większy. Hm... Czyżby użytkownik dalekosiężny? Z pewnością. Cóż, najwidoczniej dostrzegł mój ruch do torby, która znajdowała się na pośladkach. A poza tym? Nie wiem. Cholera, gość wydawał się być pewny siebie. Prawie jak ja... Cóż, szykuje się niezły pojedynek. Już ja to przewiduję...
Nagle... Kryształowy shuriken, do tego sporych rozmiarów. Nieźle. Mężczyzna najwidoczniej nie miał zamiaru poddać się tak łatwo. Równie zadziwiające było to, że nie cisnąl swoją bronią, tylko czekał na mój ruch. Oczywiście był na lepszej pozycji. Moje małe shurikeny raczej nie mogły się równać z jego kryształowym dziadostwem... Ciekawe. To na pewno Kekkei Genkai. Niezły jest. Ale ja mam pomysł.
Rękę wyciągnąłem z torby, a następnie po chwili stworzyłem shuriken o podobnych rozmiarach do jego. Z czego? Dobre pytanie. Przeciwnik mógł dostać świra, kiedy dostrzegł, że znam podobne sztuczki co on. Mój seledynowy shuriken chwilkę później pomknął w jego stronę. Ciekawe co zrobi...
Shuriken powstał z techniki opisanej niżej, w momencie zetknięcia/zbliżenia się na odległość bliską broń zamienia się w kwas, który ma na celu dotknięcie przeciwnika i "pożarcie go". Ja sam jestem gotowy do uniku [wysoka percepcja], a do tego skaczę w bok i rzucam w niego pięcioma shurikenami, do których przymocowana jest żyłka o zasięgu 20m.
Nazwa
Futton: Keijō
Ranga
C
Pieczęci
N/D
Zasięg Max.
N/D
Koszt
C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% | Naprawa: C: 5% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: 1%
Dodatkowe
Futton C, Kontrola chakry C
Opis Technika umożliwiająca tworzenie różnorakich kształtów i form stałych z Futtonu. Wymagana jest oczywiście wysoka kontrola chakry i opanowanie Futtonu. Za pomocą jutsu można stworzyć broń, narzędzia, a nawet większe kształty. Powstałe narzędzia posiadają jednak kilka cech szczególnych. Przede wszystkim, mają charakterystyczną, szmaragdową barwę. Poza tym w każdym momencie można zamienić je w ciecz, przez co mogą w łatwy sposób zaskoczyć przeciwnika.
Tworzenie przedmiotów polega na wydmuchiwaniu klasycznego Futtonu, przy tym obniżając jego temperaturę. W całym tym zjawisku zachodzi sublimacja, która wytwarza stałą formę tego żywiołu. Przedmiot ten utwardza się na czas kilku tur [opisane poniżej]. Wykonanie techniki zajmuje około połowy tury, przez co użytkownik nie może wykonać podczas niej innych specjalnych manewrów.
Wytrzymałość broni jest porównywalna do lodu klanu Yuki [Wytrzymały na tyle, żeby ze zwykłą bronią walczyć, ale nie aż tak, żeby artefaktom dorównać]. Jeżeli siła władającego nie odbiega specjalnie od przeciwnika [25 różnicy na plus/minus] to starcie narzędzi nie będzie mieć destruktywnych warunków dla Futtonowej. Jeżeli różnica jest większa [na minus] to po paru zderzeniach broń niestety jest zniszczona, niezdolna do użytku.
Przy jednoczesnym korzystaniu z Futton no Jutsu i znajdowaniu się we mgle broń można odnowić za połowę kosztu techniki.
Technika ma jedną zasadniczą wadę. Twory istnieją jedynie na czas korzystania z Futton no Jutsu, a jeżeli użytkownik go nie podtrzymuje, to "topnieją" i ulatniają się w przeciągu 3 tur.
Siła 75, Szybkość 135, Percepcja 70, KC B
0 x
Kaien

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Kaien »

0 x
Satoshi

Re: Zapomniana polana treningowa

Post autor: Satoshi »

Zapowiadała się bitwa dystansowców. Kryształowy kolo, przeciwko mnie, Synowi Pożogi. Cóż, nie miałem wątpliwości, że przeciwnik zaskoczy mnie jeszcze niejednym posunięciem. Przede wszystkim, zadbał o dobry dystans, a następnie zaczął wykonywać posunięcia takie, żebym nie mógł zranić go bezpośrednio. Nie atakował. Wolał stać w miejscu i dokładnie obserwować sytuację. Cóż, jego sprawa. Prawda była taka, że nie do końca znaliśmy swoje umiejętności. I w zasadzie to nas najbardziej ograniczało.
Dlatego mój ostatni manewr postanowiłem wzbogacić rzutem shurikenami. Dzięki linkom, które były na nich zamontowane, mogłem zająć się teraz namieszaniem mojemu przeciwnikowi w głowie. Przede wszystkim, samym problemem dla niego powinien być shuriken, który został wytworzony z mojej chakry. A co dopiero te małe gwiazdki, które ciężko było zobaczyć, a jeszcze gorzej uniknąć? Cóż, dziad miał i na to swoje sposoby.
- Dopiero zaczynamy. - powiedziałem zadowolony z siebie. Najwidoczniej mężczyzna potrafił robić całkiem sporo tym swoim kryształem. Ale co powie na to?
Zasłona, którą stworzył, była dokładna. Nie było sensu bawić się w jej niszczenie. Ale inne tego typu manewry? Jak najbardziej. Zacząłem manipulować shurikenami tak, aby ponownie zaczęły latać. Miały na cel owinąć budkę, w której zamknął się kryształowiec. A co potem? A potem zwyczajne linki zapłonęły, otaczając ogniem barierę przeciwnika. Nawet jeżeli to nie wystarczy do jej zniszczenia, to do podgrzania temperatury na pewno. Ciekawe czy wytrzyma, siedząc tam i gotując się , jak szczur w pułapce...
Manipulowanie shurikenami - Seido i Sōshuriken no Jutsu.

Zapłon linek:
Nazwa
Kaisen
Dziedzina
Katon
Ranga
D
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
Linki
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 6% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (od linki)
Dodatkowe
Wymagana linka.
Opis Proste jutsu Katonu, polegające na przesłaniu chakry do przedmiotu, Użytkownik w tym przypadku wysyła ją do stalowych żyłek. Dzięki temu jest w stanie pokryć je ogniem, którego efektywność zależy od wielu warunków. Przede wszystkim, aby technika zadziałała w pełni, user winien jest przyczepić do czegoś żyłkę, a następnie cisnąć ją wraz z przedmiotem. Wtedy wysyłając chakrę może zapalić linkę ze stali. Obrażenia, które może zadać ta technika są zależne od sytuacji. Z pewnością centralne zetknięcie z płomieniem może wywołać poparzenia. Jednakże lekkie dotknięcie ognia nie powinno spowodować niczego więcej poza bólem przez kilka minut.
Link
Proszę bardzo.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości