Zrobiłem więc to, a następnie pogrążyłem się w rozmyślaniu. Minęły dwa dni. Jednak moja ochota na trening wciąż była żywa. Cholera, powinienem podziękować Yoshiemu. Czerwony wzbudził we mnie jakieś... Nie wiem co. Nie interesowało mnie to. Chciałem po prostu trenować. Ćwiczyć. Opanować kolejne jutsu. Własne, czy istniejące. Żywiołowe, klanowe, Ninjutsu, Taijutsu, Bukijutsu... Wszystko.
Nagle poczułem to. Olśnienie. Pewność. Pomysł na kolejne jutsu. Szybko zerwałem się na nogi. Wyskoczyłem z wody, zacząłem się suszyć. Robiłem to wszystko w ogromnym pośpiechu, jednak dokładnie. Musiałem wyuczyć ten nawyk, nie wiem kiedy. Od zawsze byłem czysty i zadbany. Schludny. Nikt mnie tego nie nauczył. Sam to zrobiłem, niestety, nie wiem czy była to cecha zła. Wróć, na pewno nie. Była to rzecz bardzo dobra. Jedyne, co było w niej złe, to to, że miało ją tak mało osób. Cóż. Może woleli być brudni. Wracając do tematu, czysty, opanowany, gotowy. Udałem się do miejsca, gdzie wcześniej trenowałem. Musiałem być sam. Gdy upewniłem się, że jestem bezpieczny, rozpocząłem trening. Miałem na celu stworzenie własnej techniki. Miała ona na celu stworzenie klona, ale nie zwykłego, tylko z kwasu. Futton oczywiście mógł tutaj ułatwić mi walkę. Przecież złapać kogoś w klona z kwasu było gwarantowaną metodą na pokonanie przeciwnika. A do tego repliki były bardzo przydatne. Mogły one wykonywać różne techniki, czy to Taijutsu, czy Bukijutsu, no i do tego techniki z materiału, z którego został wykonany. Zabrałem się do ćwiczeń. Złożyłem pieczęć, a następnie skupiłem Futton. Musiałem wytworzyć kwas, a następnie zrobić coś na wzór człowieka. Skupiłem więc chakrę najlepiej jak mogłem. Bylem niezły w jej kontrolowaniu, ale nie zmieniało to faktu, że trzeba było się trochę postarać. Paręnaście minut musiałem ćwiczyć samo kontrolowanie kształtu. Nie powiem, że było to łatwe zajęcie. Jednak po tych kilkunastu próbach wreszcie załapałem o co w tym chodzi. Kiedy wreszcie stworzyłem materialnego klona, sprawdziłem jego wytrzymałość. W sumie nie był jakimś mega twardym kimś, jednak o wiele mocniejszym niż Moku Bunshin. W takim wypadku mogłem spokojnie pozwolić sobie na dalsze badania mojego dzieła. Jak się poruszał? Dobrze. Musiałem jednak sprawdzić go we wszystkich dziedzinach. Jak bardzo był silny, jak reagował na bodźce, czy potrafił kontrolować chakrę. Wszystko to trwało bardzo długo. Jednak robiłem to wytrwale. W końcu wiedziałem, że to się opłaci. Po paru próbach w końcu stwierdziłem, że mój klon jest dobry. Musiałem jedynie kontrolować jego przebiegi w walce. Stoczyliśmy więc krótki sparing, po którym orzekłem, że nauczyłem się tego Jutsu.