Kryształowe jeziorko

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Miyuki

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Miyuki »

  • Miyuki obdarzyła biednego Inuzukę spojrzeniem, jednak w jednej chwili z poważnego stało się nadzwyczaj łagodne. Całe napięcie uleciało z jej ciała, bo do głowy dotarła wiadomość, że skończyli właśnie misję. Jej właściwie pierwszą w tym nowym mieście. Uśmiechnęła się, a uśmiech ten był raczej nie z gatunku fałszywych. Nawet oddanie jej nowego przyjaciela nie wiązało się już z aż tak bardzo poharatanym serduszkiem. Gdy jednak usłyszała słowa mężczyzny rozpromieniła się jeszcze bardziej. Wtedy dopiero na jej twarz wypłynęła już totalna ulga i odprężenie. Nie spodziewała się, że ktoś może być taki miły wobec niej i aż sprezentować własnego futrzaka.
    - Dziękuję, na pewno będzie w dobrych rękach i nie stanie mu się żadna krzywda. - Dziewczyna mówiąc to dygnęła lekko. Mogła swobodnie obiecać, że włos z łepka temu kotu nie spadnie, a wręcz przeciwnie. Da mu najlepsze życie jakie zdoła. Znała dobrze wartość słowa, nie rzucała ich na wiatr. Podniosła lekko kota i spojrzała w jego niebieskie oczy. - No, od teraz jesteśmy przyjaciółmi, tak, kocie? - powiedziała i pomyślała, że warto byłoby wymyślić dla zwierzęcia imię, tylko żadne akurat nie wpadało jej do głowy. Nieważne. Kot zamiałczał cicho, a una usadowiła go na swoim ramieniu. Chyba mu się spodobało, bo już nie uciekał. - Mam nadzieję, że w przyszłości będą mniej uciekać - odezwała się jeszcze do właściciela gromadki, trochę ignorując chłopca. Po wszystkim złapała Yoichiego za rękę i pociągnęła w stronę opuszczenia polanki. Nie wiedziała czemu, ale skoro rudy już tu jest, to będzie dobrym towarzyszem podróży.
[z/t] x2
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Okej, czyli nasze zadanie odbębnione, czas na chwilę spokoju. A po rozmowie z ojcem na ten temat, z resztą bardzo zadowolonym, trochę więcej czasu miała. Odetchnęła z ulgą na samą myśl, iż może sobie pozwolić na jakiś dłuższy odpoczynek, po czym natychmiast pobiegła na jedno ze swoich ulubionych miejsc, choć nie jest ono na pierwszym miejscu tejże listy. Pierwszym był oczywiście strumień gdzieś za osadą, drugim była polana na wzgórzu, a trzecim właśnie jeziorko. Kryształowe, rzecz jasna. Aż się uśmiechnęła na myśl taką, że w może się odprężyć tak, jak zawsze po kilku godzinach biegania w tę i z powrotem. Co prawda nie była to dobra robota, ale każdy musi z czegoś żyć, prawda? Czy to z zabijania *aż zadrżała*, czy to z biegania po osadzie w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Ale czego by tu nie zrobić za drobinę pieniędzy.
Jak tylko dobiegła do "polany" usłanej zielonymi, złocistymi wręcz źdźbłami trawy, uśmiechnęła się ciepło, wzięła dwa głębokie wdechy i podeszła do tafli wody, wysoko unosząc raz jedną nogę w górę, raz drugą, aby zdjąć swe obuwie i położyć tuż przy brzegu, na którym zaraz również usiadła. Oczywiście bose stopy zanurzyła w wodzie, aż zadrżała z przyjemności. To było coś, co naprawdę ją odprężało. Do szczęścia jej teraz brakowało jakiegoś zwierzaka, czy to ptaszka, czy to kotka, a może też pieska. Każdy zwierzak był mile widziany. Przynajmniej dla Hanase. Ciężko byłoby stwierdzić, czy jednak jakiś przyleci, ostatnio nie miała do tego większego szczęścia.
Ale teraz przynajmniej mogła się obmyć, co też również zrobiła. Nieznacznie, jak zwykle z resztą rozpięła swoją kurtkę, zdejmując ją tak aby mieć odkryte ramiona, aby zaraz się pochylić i obmyć nabieraną w dłonie wodą twarz. Oczywiście musiała uważać na to, aby się nie pochlapać, choć komu zrobiła złego cokolwiek zwykła, krystalicznie czysta woda? No właśnie nic. Nawet trochę jej upiła, zmoczyła sobie nieznacznie grzywkę... I zachichotała. Ale zaraz znowu się uspokoiła i wróciła do tego stanu spokoju, patrząc się w niebo. Czyste, może zostało kilka chmurek. I tak ładna pogoda.
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Żyję. Żyję. Ja naprawdę żyję.
Pełen niespodziewanych wrażeń dostałem się do Shigashi no Kibu. Czułem wciąż adrenalinę, która buzowała w moich żyłach. O stwórco! Jakże kochałem ten stan. Podniecenie, wzbudzenie. I dziwne, spokojne opanowanie. Sztywny umysł, który zawsze wychodził ponad ramy, nagle stawał się idealny. Widział wszystko. Czuł dokładnie tyle samo. A potrafił zapanować nad każdym. I jak tu nie kochać tego hormonu? Cóż, chyba się nie dało. Byłem wielkim fanem odczuwania jego wpływu. Tak, kochałem robić wszystko, żeby tylko się pobudzić. Oderwać. Uwolnić.
Głównie dlatego jeszcze wczoraj toczyłem walkę. Z jakimś nieznajomym ninja, który myślał, że trafił na łatwy cel. Cóż, godziny płynęły, a starcie się toczyło. nie powiem, że był słaby. Ale nie powiem też, że był dobry. W końcu wygrałem. A pobudzenie pozostało. Nienaturalnie szybko dostałem się więc do Shigashi no Kibu, gdzie zmierzałem. W jakim celu? Nie miałem bladego pojęcia. Lubiłem zwiedzać świat. Chciałem więc zobaczyć też i ten kraj. W końcu jeszcze w nim nie byłem, a to ważne.
Wkraczając na polanę, podziwiałem piękno. Czułem, że ulatuje ze mnie hormon nabuzowania. Cóż, to dobrze. Kochałem w moim życiu tylko dwie czynności. Łamanie reguł, które wyzwalało u mnie opisany wcześniej stan, i podziwianie piękna. No cóż, a dostrzeżenie wspaniałej polany, z pięknym jeziorem... Cóż, wzbudzilo to we mnie pozytywny stan. Z uśmiechem na twarzy postanowiłem podejść do brzegu. Jednakże w drodze zauważyłem, że nie wpadłem na to sam. Uprzedziła mnie jakaś młoda siksa.
Na widok nastolatki zwyczajnie się uśmiechnąłem. Byłem otwarty na ludzi. Podszedłem, spokojnym krokiem oczywiście, przecież wspominałem, że adrenalina mijała. I kiedy znalazłem się wystarczająco blisko, odezwałem się. Czy mnie zauważyła? Czort wie. Okaże się za parę minut. Nie odezwałem się. Jedynie stałem za nią, patrząc na jezioro. Akuku.
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Delikatne ruchy stóp w wodzie wprowadzały zbiorniku zwanym jeziorkiem charakterystyczne fale. Delikatnie unoszące się, nie zbyt wysoko, raz chlapnęła, ale nie aż tak mocno. Uśmiech, wciąż niczym u aniołka widniał na jej twarzy kiedy jedna niepozorna kropelka wody wskoczyła na jej spodnie. Nie przeszkadzało jej to. Ważne, że to tylko jedna kropelka, a nie cały litr wody opadający na spodnie. A jak się niewygodnie chodzi - nawet dla tej oazy spokoju to było denerwujące uczucie. Ona jedynie na to zerknęła i zanurzyła ręce w wodzie, sama nawet nie wiedziała, czemu. Ah, teraz to przydałby jej się tutaj ten kot. Ten jej ulubiony kotek, którego przygarnęła parę lat temu. Niby już stara wredota, ale wciąż się nią zajmowała z odwzajemnieniem.
Ale zaraz coś zobaczyła w odbiciu na tafli wody. No i do tego usłyszała kroki czegoś kierujące się w jej stronę. Nie czegoś, a kogoś. Tym kimś był chłopak o ciemnych włosach, którego dawniej tutaj nigdy nie widziała, a już wielu znała. Dobra, niezbyt wielu. Ale przynajmniej zna chociaż z widzenia wiele osób z Shigashi, no nie? A jego widzi pierwszy raz na oczy, aż uniosła głowę do góry i spojrzała bez odwracania się na swego nowego towarzysza. Albo przynajmniej znajomego.
- Nie kojarzę pana - stwierdziła jedynie, wracając do zwykłej pozycji siedzącej, to znaczy opuściła głowę i usiadła po prostu bokiem do niego. Zamrugała. Na krótki moment, dwukrotnie schowała tuż pod powiekami swoje zielone tęczówki, takie o - kociej zieleni, choć ich źrenice były najzwyklejsze jak to możliwe. Zaraz troszeczkę wrednie się uśmiechnęła aby zachichotać.
- Naprawdę, nie kojarzę~ A jestem tu od dziecka - dodała po chwili, ale nawet nie myślała żeby poprawić swoje ubranie. Było tak, jak jest, rękawy oparte o ramiona, nieznacznie odkrywając zarówno je, jak i plecy. - Jaki jest cel pana pobytu tutaj? - zapytała, opierając się nieznacznie dłonią o ziemię, uginając przy tym dość sporo ździebeł trawy, zapewne jej nieznaczny ślad po tym zostanie, jak to zwykle, choć tak dużo siły do tego nie wkładała.
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Dziewczę nie przeszkadzało sobie moim towarzystwem. Dopiero po chwili mała zauważyła moje odbicie. Cóż, ciężko było tego nie zrobić. Znacznie młodsza, niższa i mniej doświadczona. Westchnąłem. Dawno nie miałem kontaktu z młodzieżą. Bo w końcu to nie był już dzieciak, ale dorosły też nie. Ile mogła mieć lat? Piętnaście? Nie, nie miała przecież wyraźnego ciała. Jeszcze dorastała. Z drugiej strony nie miała aż takich chudych członków. Nah, pewnie czternaście. Takie chude siksy zawsze mają coś koło tego. Pewnie jeszcze dojrzenie i będzie ładna. A co wtedy? Zostanie wydana za bogatego kupca? Albo zniszczy swoje życie pracując w polu jak jej rodzina? Większość mieszkańców tej prowincji było rolnikami. Wieśniacy, jak wszędzie. Cóż, miała też szanse na bycie córką handlarza. W końcu kraj kupiecki.
Przywitała mnie. Potem zadała kilka pytań. Cóż, co miałem zrobić? Patrzyć się jak idiota? Niewiele mi brakowało, w końcu byłem uśmiechnięty. Powoli postanowiłem się przywitać. W minimalny sposób.
- Witaj mała. Jestem... Podróżnikiem. Nic dziwnego, że mnie nie widziałaś, skoro wciąż wędruję. Czy taka odpowiedź ciebie zadowala? - mruknąłem spokojnie. Z mojej twarzy nie zszedł jeszcze uśmiech. Cóż, byłem gotowy na dalsze pytania. - Jak Cię zwą?
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Córka handlarza, kupca, rolnika... wiele różnych propozycji padało na jej temat, jednakże każda była strzałem dokładnie za... minus sto dwadzieścia osiem punktów. Czemu nie sto pięćdziesiąt? Bo daleko, daleko hen jej matka miała przodków rolników, którzy czasem tam musieli zaorać pole lub dwa, choć jej rodzice już nie byli nimi. A ona biedna sama miała złe dzieciństwo, które na szczęście ominęło naszą blondyneczkę. Pod ochroną ojca od dziecka żyła na tym świecie. Żyła pod dachem chyba jednego z najwybitniejszych ninja z jej szczepu, choć on chyba był jednym z niewielu, którzy postanowili założyć swą rodzinę. Ale kupcem ani nikim takim nie była.
A kształtów też brak jej było, chociaż niedługo pewnie będzie mogła nadrobić, bo wciąż jej geny młode i nie widzą powodu aby jeszcze jej pomagać w podboju męskich serc. Jakby teraz musiała czekać na swoją rolę w tej grze zwanej życie, choć wciąż jednak jej nie otrzymała. Wciąż nie była głównym aktorem, a po prostu jakimś pobocznym drugoplanowcem. Albo po prostu, łatwiej mówiąc: jedenastym drzewem po prawej. Tym, który oblegają koty w każdym spektaklu.
Chociaż ten monolog myślowy długi był, ona nawet nie odwróciła wzroku od jej rozmówcy. Głównie uśmiech tej postaci przykuł jej uwagę, choć również zaraz starała się przejrzeć przez jego oczy, kierując się tym, że "zwierciadłem duszy są". Niestety, nie potrafiła nic takiego tam odnaleźć, choć nie poddawała się. Nie lubiła się poddawać, chociaż czasem trzeba odpuszczać i zadowalać się tym, co się ma. Jak to się nie mówi... Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
- Taak, zadowala~ I dużo wyjaśnia. Też bym chciała podróżować i tak wędrować. Aż jestem ciekawa, skąd jesteś, ale nie będę Cię tym już zadręczała~ - powiedziała, po czym odwróciła wzrok na taflę wody, wciąż taplając w niej swoje delikatne stópki. Na chwilę dosłownie się uciszyła, nieznacznie unosząc kąciki ust w górę na kształt miłego uśmiechu. Cisza została przerwana dość nagle, kiedy to ona prędko się podniosła i chlusnęła przy tym wodą. Podciągnęła swoje mokre i bose stopy pod tyłek aby wstać na proste nogi, podejść do niego żwawym krokiem, zmierzyć go również i wzrokiem. Nie przestraszyła się tego, że był od niej znacznie wyższy, bo o całe trzydzieści centymetrów, nawet pomimo tego się uśmiechała. Jej ojciec chyba był trochę wyższy od Satoshiego, więc do ludzi o takiej posturze przyzwyczajona była.
- Hanase mnie nazywają. A Ciebie? Bo chyba to mam prawo wiedzieć, prawda? - zapytała, chichocząc pogodnie.
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Mała patrzyła na moją twarz. Nie wiem czemu. Czyży liczyła na coś wielkiego? Że zaraz podniosę ją, niczym małą dziewczynkę, a chwilkę później wyszepczę czułe słówka? Albo najlepiej klęknę i zaoferuję coś, przy czym praktycznie każda kobieta płacze, jednakże ze szczęścia? Nie miałem bladego pojęcia. Nie wiedziałem o niej nic, poza tym, że jest stąd. Tak samo jak ona nie wiedziała niczego oprócz krótkiej notki, że jestem wędrowcem. Cóż, w sumie to powinno nam wystarczyć. A może nie? Zresztą, kto do cholery wie?
Dalej się uśmiechałem, w ten mój dziwny sposób. Tajemniczy, zmysłowy, a jednakże pociągający. Czy dziewczynka mogła poczuć przyciąganie do mojej osoby? Szczerze mówiąc, to w to wątpiłem. Już dawno temu opuściłem wiek dziecięcy, czy też młodzieńczy. Zapomniałem więc o pierwszych miłościach i erekcjach, westchnieniach, a także wszystkim pokrewnym czynnościom. Nie zapomniałem tylko pierwszego seksu, ale może to z sentymentu. Gdybym mógł, z chęcią obejrzałbym tamte "zmagania". Z pewnością z chusteczkami. Jednak korzystałbym z nich jedynie do ocierania twarzy, wy zbereźniki!
Dziewczę miało duże oczy. Cóż, lubiłem to w dziewczynach. Chociaż wzrostem przypominała karła, to coś w jej twarzy mnie urzekło. Dlatego głównie mój uśmiech był niewymuszony. Wyglądała rozkosznie. Z pewnością kiedyś wyrośnie na ładną panienkę, która będzie sprzedawać ryby, albo inne towary w tej prowincji. W końcu Shigashi no Kibu to kraina kupiecka. A byliśmy przy jeziorze, niedaleko znajdowało się też morze. Mięso z wody to chyba najprostszy sposób zysku w tych terenach.
Milczałem. Powiedziała, że chciałaby prowadzić podobny tryb życia, co ja. Tylko czy była na to gotowa? Na niespodziewane ataki? Beznadziejne warunki pogodowe? Zderzenie z inną kulturą i tradycją? Głód, pragnienie, zmęczenie i tak dalej? Wędrowanie wcale nie było łatwe. Trzeba orientować się w terenie, ogarniać podstawy geografii, a do tego najlepiej znać trochę historii. Inaczej w prosty sposób dało się zyskać wrogów. A zważywszy na fakt, że obracałem się głównie w towarzystwie kolegów "po fachu", to tym bardziej powinno myśleć się o każdym wypowiadanym wersecie.
- Żadne zadręczanie. Yusetsu, jeżeli ci to do czegoś potrzebne. - powiedziałem i wzruszyłem ramionami. Nie wstydziłem się miejsca mojego pochodzenia. Nie wiedziała, że jestem ninja. Nie pochodzę ze znanego klanu. Mój Szczep jest rozproszony. A prawda jest taka, że jeżeli chce mnie poznać, to z łatwością to zrobi. Nosiłem przecież odpowiednie podpowiedzi, w postaci ubioru i przedmiotów. Cóż, mnie to już wystarczyło. Kunaie na pasku? Albo jest sadystką, albo to ninja. Początkująca. Jakie słodkie.
Ja w jej wieku miałem na swoich rękach krew własnej matki.
Uśmiech lekko zrzedł. Nieciekawe wspomnienia. Niech jej obraz odejdzie, przeklęta istota. Jak mogła mnie opuścić? Jak mogła tak zwyczajnie umrzeć?
Odetchnąłem głęboko, lecz lekko. Drugi przymiotnik określał głośność. Ciekawe czy to poczuła. Uniosłem brew do góry, gdy usłyszałem jej imię. Nie było... typowe.
- Nazywają cię tak, bo to na to zasłużyłaś... czy po prostu twoi rodzice mieli poczucie humoru? - zapytałem z uśmiechem. Następnie kiwnąłem głową. - Masz pełne prawo. Satoshi. Mów Sato, jeżeli zechcesz.
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Intencje Hanase były jednocześnie i łatwe, i trudne do sprecyzowania. Z jednej strony, jeśli chciała pogłaskać zwierzaka to od razu było to widać. Jednak kiedy tak patrzy się na Satoshiego, to... no własnie, on sam nie wiedział, co ma na myśli. Proste stwierdzenie, czyż nie? No, może niekoniecznie. Zależy od sytuacji, jak zostało wspomniane. A teraz? Po prostu była ciekawa, jaki on jest, czy coś kryje w swych oczach. Nie widziała w nich jednak nic, więc prędko zrezygnowała. Co było widać.
Nie, sama Hanase nie czuła pociągu do nikogo, a przynajmniej nie w tej chwili. Myślała o wielu różnych rzeczach, ale nie o tym, że mogłaby, jako trzynastolatka z kimś być, tym bardziej z kimś, kto jest o siedem lat, jeśli nie więcej - starszy. A przynajmniej taka prawdopodobnie była ich różnica wieku. Sama Hanase przynajmniej myślała, że tyle wynosi. Nie, nie, ona nawet myślała, że ma... czterdzieści lat? Cóż, ocena wieku według blondynki pozostawia sobie wiele do życzenia. Czyli według niej był rówieśnikiem jej rodziców, solidnie go postarzyła. Da się jednak ją znieść... o ile nie zna się jej myśli.
- Yusetsu? Kiedyś coś tata wspominał o tym miejscu, ale nic o tym nie wiem~ - powiedziała, po czym delikatnie się obkręciła, nie za szybko żeby nie dostać zawrotów głowy. - A ładnie jest tam chociaż? Bo jestem ciekawa, mogłabym tam kiedyś pojechać, wyruszyć w podróż~ A ile zwierzaków bym spotkała po drodze? - zapytała pogodnie, chichocząc przy tym. Po jednym "okrążeniu" swej osi przestała, patrząc się na niego, "uroczo" (jak kto uważa) trzymając ręce za sobą. Chociaż ten urok trochę psuły te kunaie przy jej udach. Naprawdę psuły.
Jej przyszłość? Miała swój cel, zostać szanowaną osobą, niekoniecznie jakimś wykwalifikowanym zabójcą, po prostu żeby zyskać uznanie. A jeśli się nie uda? Ma wiele alternatyw na życie, choć jeszcze nigdy nie zastanawiała się nad tym, aby sprzedawać ryby na straganie. Z resztą ona raczej by ryb nie tknęła, nie zabiła, a takimi martwymi, wprost do potrawy pewnie nigdy by nie chciała handlować. W końcu jakiś rodzaj zwierzęcia, ryba też zasługuje na życie. Dobra, nie przesadzajmy. Ona wcale ryb nie je, wcale... Aż tak jej miłość do zwierząt nie uderzyła do głowy, żeby zrezygnować z rybiego i zwierzęcego mięsa. Więc pewnie, gdyby coś takiego wpadło jej do głowy jak handel rybami na straganie, wzięłaby to pod uwagę jako alternatywę na życie. Jako jedną z wielu alternatyw na życie, tak konkretniej.
- Zasłużyć sobie? Niby czym? Jestem po prostu dzieckiem~ - zachichotała na zapytanie dotyczące jej imienia. - Można powiedzieć, że tak, poczucie humoru rodziny, mama mi kiedyś o tym opowiadała, ale nie zmieniłabym tego imienia~ Nie jest złe. Można skrócić do kwiatu, ewentualnie się pośmiać zamiast krzyczeć o puszczenie, powiedzieć swoje imię - powiedziała dość żartobliwie, miała dystans do siebie. Rzeczywiście, nigdy by nie zmieniła swojego imienia, za żadne skarby. - Satoshi? Sato? Hmm... Wioska! Też fajne imię. Dobre dla shinobi... nie uważasz? - zapytała, ciepło się uśmiechając do niego. Za chwilę zachichotała, po czym usiadła na piasku, zakładając powoli swoje buty. Nie osuszała swoich stóp, z resztą pomimo zabrudzenia od ziemi chyba prędko się pozbyła wilgoci, choć wciąż takowa pozostawała. Cóż... najwyżej będą brudne, no nie?
- Chyba muszę niedługo uciekać. Muszę wziąć kolejne zlecenie, to znaczy chcę... - szepnęła, zapinając je szybkimi ruchami, po czym wstała, podskoczyła kilka razy, aby zaraz takim podskokiem odwrócić się do niego przodem. Uśmiech znowu zawitał na jej twarzy. - Ciekawa tylko jestem, po co przybyłeś do Shigashi~ Chcesz coś kupić u lokalnych handlarzy, czy coś? - dodała po chwili.
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Dziwne. To dziecko było bardziej ciekawe niż sądziłem na początku. Nie była wieśniaczką, ani córką jakiegoś kupca. Reprezentowała mój fach. Cóż, nic nowego. Na swojej drodze spotkałem już mnóstwo takich samych osób, co ja. Ludzie lubili się pocieszać dziwnymi myślami, mówiącymi o czymś innym. Na przykład, że są wyjątkowi, że nigdy nie narodzi się osoba taka sama jak on. Bądź ona. Wybrana, elitarna jednostka, kochająca cały świat, bądź robiąca na odwrót. Po prostu każdy lubił sobie wmawiać, że osiągnie sukces. Że pokona samego boga, zasiądzie wśród jego świty, poda mu przyjacielską dłoń, a następnie sam zstąpi na ziemię, aby tylko odbierać chwałę od swoich poddanych. Wszyscy mieli wielkie marzenia i wielkie cele. Nikt nigdy nie mógł być prosty.
Żałowałem, że wychował mnie mój ojciec, a przynajmniej w takich momentach. Staruszek wpoił mi wiele zasad, część nawet nigdy nie powiedział, ale po prostu przyswoiłem jego styl bycia. Mężczyzna ten nie martwił się przeszłością. Zlewał na nią bardziej niż ja, a to faktycznie było potwierdzenie tezy. Tak samo z teraźniejszością. Nie martwił się, o to co dzieje się teraz. Przecież na razie żyję, czemu nie miałbym wytrwać do końca dnia? A jutro? Jakoś to będzie. Nie to, że tatuś był ignorantem i anarchistą. Potrafił o siebie zadbać, a o mnie to już szczególnie. Jednak nauczył mnie luźniejszego podchodzenia do świata. Ustanów sobie cel, wysoki, ale możliwy. Rób wszystko, aby go spełnić. Lej na innych.
Puszczalska chyba miała inne mniemanie na ten temat co ja. Wzruszyłem ramionami. Zawsze byłem wyrzutkiem. Odrzucałem wszystkie normy i dlatego czułem się szczęśliwy. Nieskrępowany, wolny i pełny. Jak gdybym mógł zrobić wszystko.
- Yusetsu to prowincja sporych rozmiarów. Kawałek stąd, szczerze mówiąc. Nie dziwię się, że o niej nie słyszałaś. Dominują tam równiny, klimat jest umiarkowany, bardzo przyjazny. Sama ziemia w tamtych rejonach jest trudna do sprecyzowania. Przede wszystkim, z jednej strony graniczy z pustyniami, a z drugiej z górami, natomiast posiada granice przy innych równinach, a nawet morzu. Mówiąc krótko, mamy sporo miejsca do zwiedzania. Zwierzaków jest cała masa. Szczególnie psów. - powiedziałem. - A ty skąd jesteś? Bo raczej nietutejsza.
Uśmiechnąłem się. Zmierzwiłem włosy tej małej zołzy. Hansae zdawała się być ciekawskim dzieciakiem. Tyle pytań, tak wiele słów. Tak mało odpowiedzi... Co miałem jej powiedzieć? Nie miałem pojęcia, nie byłem żadnym filozofem. Bazowałem na prostych zasadach życia. Uznawałem siebie za najbardziej "prostego" mężczyznę w okolicy. Do kobiet nie ma co się porównywać, one nawet przy Antykreatorze wypadają jak wiedźmy i szalone niewiasty.
- Cieszę się. Najstarszy zawód świata uprawiają zazwyczaj nieco starsze kobiety. - wycedziłem z uśmiechem. - Jeżeli chodzi o imię, to zgubiłaś trop. Szukaj go w pełni. Satoshi znaczy Popiół. Ciekawe imię, pasuje do mojego zawodu. Do twojego też.
Puściłem jej oczko. A potem kucnąłem przy brzegu. Szukając swojego odbicia.
- Mówiłem, jestem wędrowcem. Nie szukam tutaj ani dobrej stali, ani tanich dziewek. Chcę obejrzeć, co się da, a potem odejść... Taki mam zwyczaj. - powiedziałem. Podrapałem się po głowie. To dobry moment? - Jeśli masz ochotę, to zrób tak kiedyś. Szczególnie z towarzyszami. Przednia rozrywka, naprawdę, można uwolnić umysł.
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Reprezentowała ten sam fach, choć jej oczy zawsze szeroko otwarte były. A w nich pewne szczęście, którego nigdy chyba jeszcze nie straciła. Szczęście z tego, że życie dla niej łaskawe było, obdarowało ją szczęśliwą rodziną, która już niedługo się powiększy. Ile to jeszcze miesięcy? E tam, nie myślmy o tym, bardziej przejmujmy się sprawami bieżącymi. Bo co innego jest tak ciekawego jak jej obecny rozmówca pochodzący z Yusetsu? Tak ciekawego miejsca, które już na sam opis podany jej przez Satoshiego dziewczynie się bardzo spodobało. Idealne dla podróżnika, który bardzo lubi równiny. Bardzo lubi miejsca, w których może się odprężyć i odpocząć. Była jak jej ojciec. Powoli stawała się coraz to bardziej i bardziej podobna do osób ze swojego szczepu, ze szczepu Jūgo. Ciężko o spokojniejsze osoby. A co zrobiła, kiedy usłyszała o psach? A może raczej: co się stało? Oczywiście, zaświeciły jej się słodko oczka, szybko wstała już z ubranymi butkami i podbiegła do niego, patrząc w jego oczy. A zaraz po tym ją pogłaskał po głowie, co było dla niej dość miłym przeżyciem, przez które po raz kolejny porównała chłopaka do jej ojca. Poczuła się trochę uniżona, gdyż ten radosny blask w jej oczach zanikł na moment, pozwalając się zastąpić przez nutkę naburmuszenia i urażonej dumy. On właśnie jej zniszczył fryzurę!
- Robisz mi tak samo jak mój tata, eeeeej nooo! - zawołała i się odsunęła na krok, patrząc na niego z uniesionymi nieznacznie ramionami. Zaciskała piąstki, ale gniew za chwilę minął, dość prędko został zmieciony z powierzchni ziemi przez to, że odsunął się i poszedł do jeziorka. Obserwowała przez chwilę jego plecy jak odchodził, aby zaraz podejść na kilka kroków i pochylić się nieznacznie w przód. Starała się mu przyjrzeć, choć nie bardzo mogła.
- Najstarszy zawód świata? Hmm... Ale warto zaczynać w młodszym wieku, a przynajmniej tak mój tatko mówi. I tak mi nie pozwolił wcześniej, bo zaczęłam... może w tym roku? - zapytała. Wiele razy słyszała o potężnych shinobich i kunoichi, którzy zaczęli swoją drogę zabójcy czy mordercy w wieku sześciu lat. Sama wiele razy próbowała ubłagać swego ojczulka aby na takiej smyczy jej nie trzymał, jednak on wiedział, kiedy ją z niej spuścić. Właśnie teraz, kiedy zobaczył u niej cechy szczepu.
- Oj no, przepraszam, pomyliło mi się! Ale popiół? Popiołek~ Niech zgadnę, mówią tak na Ciebie, bo zmieniasz swoich przeciwników w popiół? - zapytała dość uroczo, kierując się tutaj swoją prostą niezwykle, oszałamiającą logiką. Prostota właśnie oszałamiała, ale tak to jest z dziećmi. Szkoda tylko, że z dorosłymi nie ma tak dobrze, bo oni właśnie czasem nie potrafią pojąć tej młodocianej, zakręconej logiki, choć czasem wydaje się ona zabawna, a także niezwykle trafna.
- A co do tego, czy jestem tutejsza... no, cóż... tata dużo podróżował, nie mówił mi nawet, skąd pochodził. Jednak ja urodziłam się tutaj - powiedziała dość pogodnie, nie wstydząc się tego nawet trochę. Nie należała do takich, którzy by się wstydzili, o nie! Była dumna! - A co do tej propozycji, to chętnie skorzystam, poszukam sobie kogoś do wędrówki i pewnie wybiorę się hen, hen daleko, hihi! Muszę odnaleźć sobie miejsce na ziemi, może gdzieś sobie założę rodzinę~ Mam dużo takich, no... no... kurcze, nie pamiętam tego słowa! Mam je na końcu języka... - powiedziała cicho, denerwując się. - No... że jeśli nie uda mi się coś to równie dobrze mogę co innego... no ale nie pamiętam tego słowa... wrrr! Ale z podróżami to przynajmniej można znaleźć sobie takie spokojne miejsce, jakieś zwierzęta... lubię zwierzęta - ...i się rozgadała. Ciężko było ją zamknąć jeśli chodziło o tę kwestię, ale bywa i tak. To jest Hanase, tego nie zamkniesz prędko.
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Patrzyłem w wodę. Szukałem własnego odbicia. Czyżbym stracił twarz? Nieraz miałem taki sen. Że budziłem się sam, bez mojej twarzy. Rękami poszukiwałem mojej głowy, buzi. Jednak nie było tam nic. A ja, nie wiedzieć czego, dalej żyłem, odczuwałem zmysłami otoczenie... Nie miałem zwyczajnych snów. Większość z nich mnie śmieszyła, jednakże dochodziło do różnych sytuacji. A czasem nawet do paradoksów, czy wspomnień z przeszłości, które były nie do końca przyjemne. Śniłem często. Kilka razu w ciągu tygodnia musiała nawiedzić mnie jakaś mara. Zjawa, wspomnienie z młodości, tak długiej i burzliwej. Dorastałem całe dwadzieścia lat. Wiek męski osiągnąłem już dwie wiosny temu, jednakże obecnie czułem się jakiś dojrzalszy. Spokojniejszy. Nie wiem, może po prostu silniejszy. Przecież trenowałem, gdy tylko naszła mnie ochota.
Ostatnich ćwiczeń nie pamiętałem, ciekawe dlaczego. No tak, nie miałem na nie ochoty, ani minimalnego parcia.
- W takim razie twój tata jest bardzo mądrym człowiekiem. - mruknąłem z uśmiechem. Lubiłem droczyć się z dziewczynami. Nie to, że uznawałem magiczną filozofię dziesięciolatków za prawdziwą. To nie tak, że podczas prowizorycznego podrywu kłułem panienki ostrzem noża, albo je wyzywałem. Nic z tych rzeczy. Czasami lubiłem zwyczajnie zaczepić niewiastę w taki sposób. Zresztą, komu ja się tłumaczę? Chyba nie tej smarkuli, która zdaje się być bardzo spokojna. - Masz bardzo ładny kolor włosów.
Piękny wręcz. Ale Mei miała inny. A włosów Mei nie zapomnę nigdy.
Brew sama podskoczyła do góry, gdy usłyszałem ten monolog. Najstarszy zawód świata zaczęty w młodszym wieku? W tym roku? Cholera jasna, miałem przed sobą... A nie, fałszywy alarm. Najwidoczniej Puszczalska uznała, że fach kunoichi, czy shinobi to ten najstarszy na świecie... Cóż, przed chakrą na pewno pojawiły się kurwy. Byłem więcej niż pewien. nie powiedziałem jednak nic. Niech żyje w nieświadomości, ktoś kiedyś jej wytłumaczy.
Skoro już oderwałem wzrok od mojego odbicia, postanowiłem powstać. Młoda stała za mną, jak gdyby pragnęła mnie obserwować, ale zwyczajnie nie mogła. Przecież jej przeszkadzałem. Pochyliłem się lekko ku Hanase. Nie widziałem powodu, aby nie poigrać z tą dziewczyną. Kto wie, może za parę lat podrośnie i podzieli zachowania zawarte we własnym imieniu. Tak jak ja.
- Ja? - zapytałem ze zdziwieniem. Nie wiedziałem co odrzec. Młoda miała trochę racji. Władałem Katonem, jednak czy zawsze używałem go do zabijania przeciwników? Raczej nie... - Hansae, niestety nie masz racji. Moje imię zawdzięczam dziwnym okolicznościom mojego porodu. Szczerze mówiąc, nie były one zbyt miłe i... sprzyjające. Po prostu urodziłem się podczas opżaru.
Dziecko pożogi, tak nazywali mnie kiedyś domownicy. Lubiłem to określenie, ale jakoś tak... Zanikło. Nie było go. Trudno, miałem od czegoś imię. Nie było sensu przywiązywać się do czegoś poza nim. W końcu zbitka głosek 'Satoshi' określała mnie najlepiej jak się dało. Ciemny, niezbyt lubiany, pozostający po cierpieniu. Tak, tatuś się postarał. Za to go kochałem. Naprawdę, potrafił wybiegać myślą w przyszłość.
- Czyli jesteś z Shigashi no Kibu. Ciesz się. Twoja okolica jest bardzo piękna. Szczególnie zimą, chociaż macie tutaj niesprzyjający klimat. - tak mówił mi ojciec. Byłem tu może trzeci raz w życiu. Nigdy w zimie. Może teraz odbiję passę? - Sprawy?
Młodej brakowało słowa. Nie miałem zamiaru rozwiązać problemu. Niech myśli. Powiedziałem jeden wyraz... po czym prędko zepsułem jej fryzurę po raz kolejny. Pokazałem przy tym moje białe uzębienie. Lekko wyszczerzony irytowałem Puszczalską. A co, raz się żyje.
0 x
Hanase

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Hanase »

Pomyłka Hanase dotycząca najstarszego zawodu świata była co najmniej zabawna. A może to dlatego, że większość przestaje mówić o pannach lekkich obyczajów za rogiem kiedy tylko jakieś dziecko przechodzić żeby tylko go nie zgorszyć. A ona grzeczna jest, ej! Tylko imię ma takie trochę... niegrzeczne... no bo co? Puszczajka? Trzynastoletnie już dziecko ma się puszczać? Pfft, wolne żarty. Jak ona nawet nie wie, co to słowo znaczy, nie wie, jaki jest najstarszy zawód świata? Nie, przepraszam. Ona wie, jaki jest najstarszy zawód świata, jednakże ona sama nie zdaje sobie sprawy z tego, że bycie shinobi czy kunoichi już nim nie jest. Jest dzieckiem, które niewiele jeszcze wie o tym świecie, a takie treści, normalnym prawem są zakazane do pewnego wieku, no nie? Więc czego tu oczekiwać? Że będzie potrafiła wymienić każdą dziewczynę, którą Geralt z Rivii przeleciał we wszystkich Wiedźminach, to znaczy grach?
- Wiem, że jest! Nauczył mnie wszystkiego, co wie, nauczył mnie walki, jakichś technik, jest mi jak nauczyciel! Ale i tak czasem mnie denerwuje, bo strasznie lubi mi czochrać fryzurę! - zawołała, udając urażoną przez to stwierdzenie, które to sama z siebie właśnie rzuciła. Albo raczej puściła mimowolnie. Założyła ręce, żeby po niedługiej chwili, czy może próbie utrzymania powagi się roześmiać dość pogodnie. Za chwilkę jednak spoważniała na myśl o tym, że chłopak... cóż, trochę przeżył. Przełknęła ślinę, patrząc się na niego.
- Jak to, podczas pożaru? Oj... przepraszam - szepnęła ciszej, po czym stanęła na palcach i go pogłaskała delikatnie po głowie. Jakby chciała go przeprosić za coś, co zrobiła. Znowu. Ale tym razem chyba zdała sobie sprawę z tego, że nieświadomie dokopała się do jego najmniej miłych wspomnień, zapewne jednak przekazanych mu przez rodziciela... bo niemożliwe, żeby dziecko zapamiętało moment własnych narodzin, prawda? Pamięć normalnie kształtuje się koło trzeciego roku życia, więc ciężko tutaj powiedzieć o tym, by zapamiętać swoje narodziny. - Ale są tego plusy! Na pewno w Twoim sercu jest ogień, prawda? - zapytała wesoło, jak zawsze starając się znaleźć jakieś pozytywy w drugiej osobie.
- A o tym słówku... zapomnij, całkiem mi wyleciało z głowy. Czasem go tata używał kiedy mu mówiłam o tym, że jeśli nie zyskam tego to zadowolę się czymś innym - stwierdziła. - Taaak, wiem~ Zimy są super, chociaż ja wolę te cieplejsze miesiące. Wiosnę, bo natura odżywa po swym uśpieniu, lato, gdyż są w swym kwiecie wieku... ups, chyba mi wyszło stwierdzenie, wybacz~ No i jesień, kiedy natura odchodzi i powoli się układa do snu. Zima mnie jakoś nie zadowala~ - powiedziała do niego za chwilę, choć zaraz napuszyła swe poliki w akcie niemałego zdenerwowania. Zaraz ręce w ruch, poprawiła swą fryzurę, po czym się rozejrzała wszędzie wokół.
Zrobiła jeden pełny obrót wokół siebie, trochę niepewna. Niepewna? Nie, obserwowała, choć skąd ta niepewność się wzięła to Bóg tylko wie. I tak się chwilę kręciła aby stanąć tyłem do niego, spojrzeć się zaś ku niebu. Patrzyła przez długą chwilę na poruszające się leniwie chmury, uśmiechając się przy tym bardzo delikatnie. Znowu się odprężyła. Już to zdenerwowanie z racji zniszczenia fryzury minęło. Szybko, prawda? Wystarczy tylko znać sposób!
0 x
Yoshimitsu

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Yoshimitsu »

Mijały kolejne chwile kiedy młody Uchiha wałęsał się bez celu po tutejszych okolicach, stawiał kolejne kroki po przeróżnych drogach prowadzących do jeszcze bardziej różnorakich celów. Dzisiaj miał zamiar przejść się między "Kryształowym Jeziorem", słyszał że tutaj zachodzą zakochani, a jego lubą w tym momencie gdzieś wywiało. Mieli się spotkać gdzieś... no właśnie, nie pamiętał nawet gdzie, jakoś wypadło mu to z łba. Z rękoma w kieszeni, tej na środku, mającej dwa wejścia od prawej i lewej, jego ulubionej, bowiem to z tego miejsca pochodziły przeróżne zasadzki jakimi częstował swych wrogów. Wiatr delikatnie kołysał jego chaotycznie uczesane włosy, toteż właśnie dlatego przyodział sobie kaput na łeb. Jednym ruchem łapiąc za końcówkę na końcu szyi, pociągnął na Czerwony łeb. To i tak nic nie dało, bowiem dwa charakterystyczne, odłączone od reszty stada kłaczki zwisały przed jego ślepiami, dzieląc obraz na pół. Dmuchnął zebranym w płucach powietrzem, te zakołysane mocniej po prostu po chwili wróciły na swoje miejsce. -Ehh... Jakież to irytujące. No ale, nie tak bardzo jak ta otaczająca mnie nuda! Gdzie ta Inoue? Powinna mnie już znaleźć...-rozmyślał między kolejnymi krokami. Kurz przemieszany z piachem unosił się w powietrzu po każdym zetknięciu.
Czerwony Król zamknął na chwilę ślepia, oceniając wcześniej rzutem oka czy w przeciągu kolejnych chwil na nic nie wpadnie. Nic nie stało na przeszkodzie by ten zamknął powieki na momencik i oddał się chwili ciszy. Przeleciał gdzieś na moment myślami, przechodząc kolejne myśli. Tutejsze drzewa szeptały cicho wraz z nimi dyskutował nie kto inny jak wiatr, a między tym dało się usłyszeć dopingujące te naturalne zjawiska ćwierkające ptaki. Usłyszał w pewnym momencie jak ktoś mówi... Nie zwracał na to specjalnej uwagi, bowiem był kawałek jeszcze oddalony. Jednak nagle kilka słów przemknęło między jednym, a drugim uchem, wyrzucając go z transu spokoju. Usłyszał coś znajomego albo mu się wydawało. Ponoć człowiek najpierw zapomina głosu czyjeś osoby, później jej zapachu, a na koniec jak dokładnie wyglądała. Yoshi natomiast zapominał nic niewarte żyjące stworzenia, natomiast te godne zainteresowania powtarzał sobie codziennie rano niczym paciorek przed snem. Tak to można nazwać. Wyłapując kolejne słowa, zorientował się, że jest to oponent z którym dawno stoczył bój. Jako dzieci, lecz skończyło się to ucieczką, bowiem ktoś im przeszkodził. Mimo luki w całym zajściu, dobrze wiedział do kogo należy głos. Otworzył ślepia, kierował się w daną stronę. Dostrzegł dwie postaci. Jedną męską, gdyż posiadał taką budowę. Druga natomiast kobieca... Nie wróć, dziewczęca. Nie posiadała jeszcze kształtów jak kobieta. Co prawda nie rozpoznał swojego oponenta od tyłu, jednak zbliżył się do momentu granicy 20 metrów. Obydwoje coś doglądali w lustrze wody, a więc pora sprawdzić czy pamięć Czerwonego Króla jest równie boska co on sam. -Hej, Ty... -delikatny uśmieszek pojawił się pod jego nosem, skrawek białych kłów ujrzał światło. -Satoshi jak mniemam?-oczywiście w przyodzianym kapturze może go nie poznać, tak więc kiedy się odwróci i spojrzy po prostu łapie za czubek odzienia i zsuwa do końca szyi. -Pamiętasz mnie?-jeszcze Sharingan nie pojawił się w jego ślepiach, bowiem chciał się upewnić...
0 x
Satoshi

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Satoshi »

Ciekawe. Bardzo ciekawe. Dziewczyna nie zdawała się być aż tak dziecinna. Zwyczajne wspomnienie ojca, albo też potarganie czupryny wystarczyło, aby pozbyć się jej maski. Czegoś, co jeszcze nadawało jej słodki wygląd. Jednak gdy się denerwowała, wyglądała zwyczajnie ładnie. Jak mała dziewczynka. Jak ktoś, kto nie do końca potrafi o siebie zadbać. Czy ja też się tak zachowywałem w jej wieku? Nie wiedziałem, kompletnie nie. Dorastałem w warunkach beznadziejnych. Wojna domowa. Ataki na członków własnych rodzin. Śmierć dziadków, jeszcze przed moim poczęciem. Dramat w domu. Ciągle nękanie przez otoczenie, odłam naszej rodziny. No i starcie między braćmi. Moim ojcem i wujem.
Nie dziwiłem się, że nosiłem zbroję cynika. Coś, co pozwalało mi przeżyć. Wiele osób z przeszłości wiedziało, że mój egoizm jest specjalny. Umiałem bowiem dbać o innych. Robiłem to często. Pomagałem nieraz z własnej woli. A teraz?
Tamci ludzie zniknęli. Nikt nie wiedział, czy Satoshi Sanjin w ogóle ma uczucia. Czy nie jest bezdusznym skurwysynem. Czy nie zechce pozostać w swojej zbroi, nie uchylając nawet przyłbicy. To smutne, pomyślałem. W rzeczywistości często poruszałem się bez mojego balastu cynizmu. Niestety, nikt tego nie dostrzegał, a ja coraz chętniej wolałem pozostawać w tej ciężkiej, ale dającej ulgę tarczy ciała.
- Nie przejmuj się tym. Pożar to rzecz straszna, lecz i piękna zarazem. Czasami mam nadzieję, że te cechy doskonale mnie określają. Wiesz, że geneza imienia jednak ma jakiś sens, a nie ogranicza się do słowa, które powinno określać innego człowieka. - powiedziałem. Zdziwiła mnie zmiana charakteru w tej dziewczynie. Hanase buła bardzo wrażliwa i taktowna. Potrafiła wycofać się z tematów, które według niej mogły być krępujące dla drugiej osoby. Poza tym doceniała ludzi i prawiła im niecodzienne komplementy. Jej słowa naprawdę mnie rozbawiły. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, a przynajmniej duży w porównaniu do poprzednich. Zaśmiałem się też melodyjnie, ujawniając białe kły. Blade prawie jak cera. - Jesteś bardzo miła, Hanase. Mam nadzieję, że spotkasz kiedyś mężczyznę, który pojmie ciebie bez durnych pytań o twoje imię. I choć zabrzmi to dziwnie, to pasuje ono do ciebie... Jesteś słodką dziewczyną.
Do czego to doszło. Jeszcze brakowało, żebym zaczął flirtować z panienką bez piersi. I chociaż Mei nie była jakaś wielka w tym punkcie, to Hanase zwyczajnie ich nie miała. Z pewnością urosną za jakiś czas...
Usłyszałem coś. A w zasadzie kogoś. Szedł tutaj. A potem mnie dostrzegł. No i się odezwał. Głos miał jak ten z przełości. Dostrzegłem też ryżą czuprynę. To ten no...
- Yoshi. - mruknąłem. Złapałem Hanase i odskoczyłem z nią paręnaście metrów w bok. Następnie wróciłem na taflę jeziora. Stałem do niego bokiem. Patrzyłem na dziewczynę. Znałem tego idiotę. Znając życie to ją zaatakuje, jak mnie przed wieloma laty. - Co cię tu sprowadza?
0 x
Yoshimitsu

Re: Kryształowe jeziorko

Post autor: Yoshimitsu »

Stało się, w momencie kiedy padły dane słowa, kiedy padło imię człeka, z którym to Czerwony miał do czynienia za młodu. Odwrócił się najwidoczniej niechętnie co było wymalowane w jego postawie ciała, zaraz padło również i imię z dnia na rodzin młodego Uchihy. W tym momencie na twarzy dosłownie rozciągał się uśmiech, bowiem wcześniej można było dostrzec jedynie jedynki czy dwójki w uzębieniu, teraz można dostrzec i zęby mądrości. Lustrował swymi ślepiami swą ofiarę, między myślami przemykały obrazy sprzed lat, lecz to teraz nie miało znaczenia, bowiem w tym momencie stoi naprzeciw Satoshiego dorosły, pewny i niezwykle dumny z siebie. Zaraz padło zapytanie cóż też tutaj robi... Na co między narastającym zniecierpliwieniem na jego twarzy odpowiedział. -A jak myślisz? Przechodziłem sobie tędy od tak... Nagle usłyszałem głos, dobrze go pamiętałem, należał do Ciebie. Nie mogłem zapomnieć kogoś kto kiedyś był mi równy czyż nie? Ty również to pamiętasz... Prawda? -przestał na chwilę by złapać powietrze w płuca, klatka piersiowa rozszerzyła się mocniej, do granic możliwości. Ręce rozciągnięte wzdłuż ciała unosiły się wraz z oddechem, serce zaczęło przyśpieszać w klatce piersiowej, dudniąc coraz mocniej i mocniej, w jego odczuciu zdawało się, iż między szumem drzew słyszy i własne życie. Zaciśnięty do zgrzytu uśmiech uniósł się znów.
-Dobrze wiesz co teraz powinno się stać czyż nie? Powtórka sprzed laty, tylko tym razem raczej nikt nam nie przeszkodzi... Co o tym myślisz? -stał czekając na... W sumie na co? Sam nie wiedział, być może liczył na to, że dziewczę obok niego sobie pójdzie? Stanie w bezpiecznej odległości? Nie miał specjalnie nic do niej, jednak kiedy tylko się rozkręci może być z tym różnie. W tym momencie bestia w jego psychice budziła się ze snu, bowiem ostatnimi czasu frajdy w walce dostarczała mi pewna osoba, którą podtopiona przez krew ofiar osoba się znudziła. Tym razem świeża szkarłatna ciecz, a zapachem przypominała napomnianą wcześniej przeszłość. I co teraz będzie? Satoshi zgodzi się na pojedynek? -Dlaczego uciekłeś ten kawałek dalej? Boisz się?-zapytał z namacalną pogardą do tego ruchu. A jednak stał i był gotowy na odskok do tyłu czy w bok, wszystko to dla własnego bezpieczeństwa, bowiem nie wie czym specjalizuje się jego nowa stara ofiara.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości