[Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
- Saburō Hokusai
- Postać porzucona
- Posty: 292
- Rejestracja: 26 gru 2017, o 14:44
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Wędrowiec
- Widoczny ekwipunek: Metalowa kosa na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4596
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Po tym jak podjęła decyzję co do miejsca, w które chciała się udać, zgłaszali się kolejni. Hiroshi z Keionem wybrali drogę do schorowanej Toyoko, która być może przyda się w opracowaniu serum na zarazę. Dwaj samurajowie, Sumairu i Yasuo udali się zaś samotnie kolejno na bramę i do portu. Rikę ucieszyło, że do pary z nią zgłosił się Oshi. Wydawało jej się, że choć zapewne kiepsko jest mieć go za swojego przeciwnika, to póki stoi po jej stronie, może okazać się dużym wsparciem. W końcu nie wiadomo co ich czeka.
Pewne było jednak, że to co jest w siedzibie możnych, nie czeka tylko na ich dwóch. Zgłosił się bowiem jeszcze Yami, który zadeklarował nawet, że chętnie „będzie mówił”. Nie było żadnych głosów sprzeciwu, więc i tak zostało postanowione. Rika pamiętając scenę z piórkami i Yamim między ludźmi nie byłą zbyt zadowolona, że tę ważną rolę pełnić będzie ktoś tak nieodpowiedzialny, ale z drugiej strony sama nie zamierzała tego robić. Zresztą kto by jej pozwolił.
Yasuo w swojej wypowiedzi wymyślił chyba wszystkie scenariusze świata i było to trochę komiczne, bo niestety na polu bitwy nikt nie będzie myślał za niego. Dobrze się stało, że zauważył iż jego „opieka” nie wydaje się Rice potrzebna. Ona uważała to za zbędny ciężar dla obojga, poza tym jego sposób bycia był… no cóż. Po tym jak zobaczyła jego porywczość potrzebowałaby więcej czasu, żeby obdarzyć go zaufaniem. Samuraj swym specyficznym językiem jął roztaczać pieśni chwalebne pod adresem jej i Hiroshiego. Lubiła pochwały, ale teraz wyraźnie się zawstydziła. Była w tym jakaś – jej zdaniem – trudna do nie zauważenia przesada. Sytuacja robiła się coraz bardziej awkward, gdy poprosił ich, aby… postarali się nie zginąć, ale nazwanie jej sekretną bronią całkiem przypadło jej do gustu i dobrze się z tym czuła. Wtedy jednak Hiroshi oddał większość honorów Rice i wydawało się, że wymiana uprzejmości, komplementów i nie wiadomo czego jeszcze trwać będzie w nieskończoność do porzygu albo – co gorsza – do strawienia przez zarazę. Dygnęła więc z gracją i uśmiechem na buzi, nie dodając nic więcej od siebie. Trochę maskotka, ale co tam.
Dla jej grupy najważniejsze było to, by „zrobić co się da”. Mieli zarys sytuacji i wiedzieli mniej więcej co jest potrzebne, aby zwalczyć zarazę. Na miejscu pewnie dostaną dodatkowe informacje, więc… Na ten moment jasne było tylko to, by załatwić jakoś wejściówkę do portu dla Yasuo. W innym razie będzie musiał poradzić sobie sam. Może jednak rikowej grupie będzie trochę łatwiej, bowiem dołączono do niej jeszcze Chiakiego i Satoriego, którzy zdawali się być jacyś... zdechli? Zupełnie jakby nie służyło im przebywanie tutaj. Grupka z Yukarim na czele opuściła szpital, a zaraz za nimi Rika z Oshim, Yamim, Satorim i Chiakim. Dziwna to była paczka.
Przed wyjściem wyjęła jeszcze lusterko z torebki i przyjrzała się w nim, poprawiając fryzurę. Gdy wszystko było już na swoim miejscu, schowała je z powrotem do torby i wyjęła z niej płaszcz, który miał ochronić ją przed wymoknięciem w deszczu.
-Pokażę wam którędy tam iść. – zadeklarowała się, gdy wychodząc ze szpitala mijali śpiących ludzi.
W drodze zależało jej, aby zagłuszyć ciszę. Mieli być teraz drużyną i na pewno niedobrze się stanie, gdy wszyscy będą zamknięci w sobie.
-Skąd jesteście, co was tu sprowadza? Nie przypominam sobie, żebym kiedyś widziała was w Ryuzaku. – stwierdziła, licząc że każdy powie coś o sobie. Każda wymiana zdań, która ich nie poróżni z pewnością zadziała na ich korzyść.
Po spacerze, który dla jednych mógł się okazać tylko przebieżką, a dla innych niemałym wysiłkiem udało im się dotrzeć do schodków prowadzących na wyżynę, na której położona była siedziba możnych. Spojrzała w górę z szacunkiem dla tego, co znajdowało się u góry.
-Prawie jesteśmy na miejscu. – powiedziała z pewną nutką entuzjazmu i podziwu do okolicy. – o tej porze brama powinna być otwarta. – dodała. Jeszcze tylko kilka, kilkanaście… a może kilkaset schodów i rozpocznie się część Yamiego. Naturalnie i tak wszyscy wtrącą się w rozmowę, ale to on jako pierwszy miał zabrać głos.
Pewne było jednak, że to co jest w siedzibie możnych, nie czeka tylko na ich dwóch. Zgłosił się bowiem jeszcze Yami, który zadeklarował nawet, że chętnie „będzie mówił”. Nie było żadnych głosów sprzeciwu, więc i tak zostało postanowione. Rika pamiętając scenę z piórkami i Yamim między ludźmi nie byłą zbyt zadowolona, że tę ważną rolę pełnić będzie ktoś tak nieodpowiedzialny, ale z drugiej strony sama nie zamierzała tego robić. Zresztą kto by jej pozwolił.
Yasuo w swojej wypowiedzi wymyślił chyba wszystkie scenariusze świata i było to trochę komiczne, bo niestety na polu bitwy nikt nie będzie myślał za niego. Dobrze się stało, że zauważył iż jego „opieka” nie wydaje się Rice potrzebna. Ona uważała to za zbędny ciężar dla obojga, poza tym jego sposób bycia był… no cóż. Po tym jak zobaczyła jego porywczość potrzebowałaby więcej czasu, żeby obdarzyć go zaufaniem. Samuraj swym specyficznym językiem jął roztaczać pieśni chwalebne pod adresem jej i Hiroshiego. Lubiła pochwały, ale teraz wyraźnie się zawstydziła. Była w tym jakaś – jej zdaniem – trudna do nie zauważenia przesada. Sytuacja robiła się coraz bardziej awkward, gdy poprosił ich, aby… postarali się nie zginąć, ale nazwanie jej sekretną bronią całkiem przypadło jej do gustu i dobrze się z tym czuła. Wtedy jednak Hiroshi oddał większość honorów Rice i wydawało się, że wymiana uprzejmości, komplementów i nie wiadomo czego jeszcze trwać będzie w nieskończoność do porzygu albo – co gorsza – do strawienia przez zarazę. Dygnęła więc z gracją i uśmiechem na buzi, nie dodając nic więcej od siebie. Trochę maskotka, ale co tam.
Dla jej grupy najważniejsze było to, by „zrobić co się da”. Mieli zarys sytuacji i wiedzieli mniej więcej co jest potrzebne, aby zwalczyć zarazę. Na miejscu pewnie dostaną dodatkowe informacje, więc… Na ten moment jasne było tylko to, by załatwić jakoś wejściówkę do portu dla Yasuo. W innym razie będzie musiał poradzić sobie sam. Może jednak rikowej grupie będzie trochę łatwiej, bowiem dołączono do niej jeszcze Chiakiego i Satoriego, którzy zdawali się być jacyś... zdechli? Zupełnie jakby nie służyło im przebywanie tutaj. Grupka z Yukarim na czele opuściła szpital, a zaraz za nimi Rika z Oshim, Yamim, Satorim i Chiakim. Dziwna to była paczka.
Przed wyjściem wyjęła jeszcze lusterko z torebki i przyjrzała się w nim, poprawiając fryzurę. Gdy wszystko było już na swoim miejscu, schowała je z powrotem do torby i wyjęła z niej płaszcz, który miał ochronić ją przed wymoknięciem w deszczu.
-Pokażę wam którędy tam iść. – zadeklarowała się, gdy wychodząc ze szpitala mijali śpiących ludzi.
W drodze zależało jej, aby zagłuszyć ciszę. Mieli być teraz drużyną i na pewno niedobrze się stanie, gdy wszyscy będą zamknięci w sobie.
-Skąd jesteście, co was tu sprowadza? Nie przypominam sobie, żebym kiedyś widziała was w Ryuzaku. – stwierdziła, licząc że każdy powie coś o sobie. Każda wymiana zdań, która ich nie poróżni z pewnością zadziała na ich korzyść.
Po spacerze, który dla jednych mógł się okazać tylko przebieżką, a dla innych niemałym wysiłkiem udało im się dotrzeć do schodków prowadzących na wyżynę, na której położona była siedziba możnych. Spojrzała w górę z szacunkiem dla tego, co znajdowało się u góry.
-Prawie jesteśmy na miejscu. – powiedziała z pewną nutką entuzjazmu i podziwu do okolicy. – o tej porze brama powinna być otwarta. – dodała. Jeszcze tylko kilka, kilkanaście… a może kilkaset schodów i rozpocznie się część Yamiego. Naturalnie i tak wszyscy wtrącą się w rozmowę, ale to on jako pierwszy miał zabrać głos.
0 x
- Yami
- Posty: 2969
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
- Oshi
- Martwa postać
- Posty: 664
- Rejestracja: 27 sie 2017, o 23:46
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: -Niebieskie włosy.
-Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu.
-Zlote oczy.
-Wakizashi na plecach, przy pasie.
-Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami.
-Typowe sandały do połowy łydek.
-Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci. - Widoczny ekwipunek: -Plecak(Eventy/misje/wyprawy).
-Torba biodrowa. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... shi#p59104
- Multikonta: O.O
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Oshi dostał się do dziwnej kompanii, mającej chyba jakiś związek z całym zamieszaniem. Szemrane typy i smród rozkładu... Chłopak niemal słaniał się na nogach, kiedy ten przykry całun otaczał jego ciało. Skąd brać siłę do życia, gdy życia tutaj brakowało... Zanim jednak wpadł na kolejne genialne pytania do własnej egzystencji, poczuł na swoim barku wbijające się kły małego węża... Burū szybko wrócił go do życia, by w porę zorientować o informacji że nie idą sami. Chłopak nieco zmartwił się faktem tego pomysłu, jednak ostatecznie warto było mieć u swego boku kogoś do poświęcenia. Blady chudzielec uśmiechnął się do siebie, mierząc wzrokiem resztę drużyny.
Będąc szczerym, nie był w nawet najmniejszym stopniu zainteresowany braniem udziału w masowym zadaniu... Wiązało się to z ryzykiem odkrycia własnej tożsamości, a wioska ostatnio prosperuje całkowicie przeciwnie do słowa świetnie... Mała Rika była jednak zbyt ciekawym odkryciem, jej zdolności do manipulacji były fantastyczne. Prawdziwe znalezisko, dla kogoś, kto poszukuje odpowiedzi na zbyt wiele pytań... Jeśli Ona odpowie na kilka, to raczej warto uchylić rąbka tajemnicy. Chłopak całkowicie pozbawił się szans na wydostanie z tej sytuacji... I szczerze mówiąc nawet mu to odpowiadało.
Gdy wyszli już z miejsca które zalatywało śmiercią, chłopak ruszył przed wysokiego blondyna, i przywódcę o aparycji człowieka z nikąd. Był bardzo zadowolony że reszta też prezentowała się znakomicie... Kiedy zrównał się już z małą wiedźmą, poprawił tylko płaszcz okrywający ciało, odpowiadając na jej pytanie...
- Nazywam się Oshi Hebi, pochodzę z niewielkiej wioski położonej w północnych lasach... Przybyłem tu w drodze do Kami no Hikagi.
...Oczywiście nie do końca zgodnie z prawdą, jednak nie wszyscy w państwie wiśni kochali leśnych ludzi. Oshi musiał wybadać teren, zanim oczywiście nie przyjdzie chwila w której trzeba będzie wiać... Senju poprawił kosmyki włosów, ociekające wilgocią którą było czuć dookoła. Żałował że nie może wysłać tam klona, siedząc bezpiecznie w ciepłym schronieniu. Wężowy dzieciak mimo że nie okazywał zainteresowania, na samym wstępie ocenił resztę brygady. Yamigo można było śmiało porównać do statysty, mającego wpływ na jakość produkcji, jednak bez szans na zapamiętanie twarzy. Blondyn stał wtedy na dachu, gdy chłopak wyłonił się z ziemi. Z pewnością to co znajdowało się wtedy przy nim, nie było niczym zwykłym. Starszy samuraj nie okazywał się specjalnie życzliwy, rozsądek podpowiadał odwrotnie od tego by próbować nawiązywać rozmowę. Senju obserwował ich przez krótką chwilę, skupiając się jednak całkowicie na tym gdzie właśnie zmierzali... Dzielnica którą chcieli odwiedzić mogła być już dawno zajęta przez ocalałych, jak ta banda chciała sobie poradzić z potencjalnym zagrożeniem cywilnej prowokacji. Kiedy jeden przez drugiego, nie mieli zbyt głębokich uczuć co do kosztów powodzenia. Oshi idąc krok w krok przy dziewczynce, zapamiętywał wszystkie boczne uliczki w których mógł później odszukać potencjalne zbawienie. Jeśli oni mieli zamiar tutaj ginąć, to była ich sprawa... Nic nie było wartego ryzykowania życiem. No chyba że prowokujący grubas, który nie umie zrozumieć słowa "sparing".
Na nowo znalazł się w paszy lwa, tym razem jednak miał przy sobie sporo więcej ognia artylerii... Uśmiechając się do siebie, ostatni raz spojrzał na małą Rike.
- To będzie długi dzień
Będąc szczerym, nie był w nawet najmniejszym stopniu zainteresowany braniem udziału w masowym zadaniu... Wiązało się to z ryzykiem odkrycia własnej tożsamości, a wioska ostatnio prosperuje całkowicie przeciwnie do słowa świetnie... Mała Rika była jednak zbyt ciekawym odkryciem, jej zdolności do manipulacji były fantastyczne. Prawdziwe znalezisko, dla kogoś, kto poszukuje odpowiedzi na zbyt wiele pytań... Jeśli Ona odpowie na kilka, to raczej warto uchylić rąbka tajemnicy. Chłopak całkowicie pozbawił się szans na wydostanie z tej sytuacji... I szczerze mówiąc nawet mu to odpowiadało.
Gdy wyszli już z miejsca które zalatywało śmiercią, chłopak ruszył przed wysokiego blondyna, i przywódcę o aparycji człowieka z nikąd. Był bardzo zadowolony że reszta też prezentowała się znakomicie... Kiedy zrównał się już z małą wiedźmą, poprawił tylko płaszcz okrywający ciało, odpowiadając na jej pytanie...
- Nazywam się Oshi Hebi, pochodzę z niewielkiej wioski położonej w północnych lasach... Przybyłem tu w drodze do Kami no Hikagi.
...Oczywiście nie do końca zgodnie z prawdą, jednak nie wszyscy w państwie wiśni kochali leśnych ludzi. Oshi musiał wybadać teren, zanim oczywiście nie przyjdzie chwila w której trzeba będzie wiać... Senju poprawił kosmyki włosów, ociekające wilgocią którą było czuć dookoła. Żałował że nie może wysłać tam klona, siedząc bezpiecznie w ciepłym schronieniu. Wężowy dzieciak mimo że nie okazywał zainteresowania, na samym wstępie ocenił resztę brygady. Yamigo można było śmiało porównać do statysty, mającego wpływ na jakość produkcji, jednak bez szans na zapamiętanie twarzy. Blondyn stał wtedy na dachu, gdy chłopak wyłonił się z ziemi. Z pewnością to co znajdowało się wtedy przy nim, nie było niczym zwykłym. Starszy samuraj nie okazywał się specjalnie życzliwy, rozsądek podpowiadał odwrotnie od tego by próbować nawiązywać rozmowę. Senju obserwował ich przez krótką chwilę, skupiając się jednak całkowicie na tym gdzie właśnie zmierzali... Dzielnica którą chcieli odwiedzić mogła być już dawno zajęta przez ocalałych, jak ta banda chciała sobie poradzić z potencjalnym zagrożeniem cywilnej prowokacji. Kiedy jeden przez drugiego, nie mieli zbyt głębokich uczuć co do kosztów powodzenia. Oshi idąc krok w krok przy dziewczynce, zapamiętywał wszystkie boczne uliczki w których mógł później odszukać potencjalne zbawienie. Jeśli oni mieli zamiar tutaj ginąć, to była ich sprawa... Nic nie było wartego ryzykowania życiem. No chyba że prowokujący grubas, który nie umie zrozumieć słowa "sparing".
Na nowo znalazł się w paszy lwa, tym razem jednak miał przy sobie sporo więcej ognia artylerii... Uśmiechając się do siebie, ostatni raz spojrzał na małą Rike.
- To będzie długi dzień
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Zaraza rozprzestrzeniała się szybciej, niż im się zdawało. A na pewno szybciej niż Rice. To ona miała zaprowadzić trzyosobową grupkę do Nihya Tsu. Ona znała drogę i miała klarowną wizję, jak tam dotrzeć. Przez dobrze znane uliczki, mijając przyjazne witryny sklepowe i wdychając zapach świeżego pieczywa. Tak wyglądałoby to w zwykły dzień, ale nie teraz.
Od samego początku, a więc od opuszczenia miejskiego szpitala nie sposób było nie odnieść wrażenia, że coś jest nie tak. Tłum zachowywał się inaczej, niż zwykle i już z daleka było to widać. Mając wiedzę o panującej w Ryuzaku zarazie nietrudno było dodać dwa do dwóch.
Z początku było nawet obiecująco. Rika znajdowała inne, mniej oblegane ścieżki, które prowadziły ich mniej lub bardziej do celu. Omijali w ten sposób największe skupiska ludzi, zwłaszcza tych opętanych przez zarazę, która nie tylko się rozprzestrzeniała, ale również postępowała w organizmach chorych. Plamy zajmowały coraz większe obszary ciała, a agresja stawała się coraz większa, przejmując kontrolę nad poczynaniami zarażonych. Nie dodawało optymizmu również zachowanie strażników. O ile zachowanie już-wcale-nie-wesołej-brygady można było zrozumieć, wszak nie walczyć z zarażonymi, a z samą zarazą było ich celem, to bierna postawa strażników mogła szokować. Zdrowi, którzy mieli nieszczęście znaleźć się po środku zdominowanych przez zarazę alejkach nie mieli zbyt dużych szans, szczególnie że zostali pozostawieni na pastwę losu. Co kierowało strażnikami? Obawa przed zarażeniem czy niemoc spowodowana przewagą liczebną „wroga”? Cokolwiek to było, na mapie Ryuzaku aż roiło się od czerwonych ognisk zwiastujących niebezpieczeństwo.
Niestety w pewnym momencie skończyła się dobra passa i przed grupą shinobich stanął kolejny tłum. Jedno uderzenie, kolejne kopnięcie i następne osoby przyłączały się do regularnej bitki. Przed tym tłumem nie było już ucieczki. Co gorsza, był coraz bliżej i bliżej. Nim się nie obejrzeli, byli właściwie pośrodku tej bezsensownej bijatyki. Ludzie dobijający się do szpitala to przy nich urocze stworzonka z komiksów dla dzieci. Jeden z ludzi wypadł z ludzkiej masy i runął na ziemię przed nogami Riki. To było straszne. Najchętniej krzyknęłaby co sił, ale nim zdążyła to zrobić inny człowiek niemal w tym samym momencie chwycił Chiakiego i wciąłgnął go w tłum, który szybko skupił na nim swoją uwagę.
-Chiaki! – wydarła się, ale Chiakiemu już nie było jak pomóc. Została po nim tylko torba, która spadła niemal w tym samym miejscu, w którym stał. Rika zamierzała ją odzyskać, wciąż nie tracąc nadziei, że Chiaki jakimś cudem się uratuje i kiedyś go jeszcze spotkają. Złożyła w pośpiechu kilka pieczęci i gdy tylko poczuła przyjemny dotyk na tylnych częściach ciała, opatuliła się grubym, kolczastym szalem o mahoniowej barwie i ruszyła po sprzęt Chiakiego. Gdy dzierżyła go już w dłoni, pozostawała kwestia wydostania się z tego miejsca. Rika nawet nie spostrzegła zniknięcia Satoriego, z którym wcześniej nie miała właściwie żadnego kontaktu. Miała cichą nadzieję, że jeden z kompanów wymyśli sposób wydostania się z tego piekła. Ona mogła pomóc tylko sobie, a i tego nie była pewna. Kurczę. Byli już przecież tak niedaleko…
Od samego początku, a więc od opuszczenia miejskiego szpitala nie sposób było nie odnieść wrażenia, że coś jest nie tak. Tłum zachowywał się inaczej, niż zwykle i już z daleka było to widać. Mając wiedzę o panującej w Ryuzaku zarazie nietrudno było dodać dwa do dwóch.
Z początku było nawet obiecująco. Rika znajdowała inne, mniej oblegane ścieżki, które prowadziły ich mniej lub bardziej do celu. Omijali w ten sposób największe skupiska ludzi, zwłaszcza tych opętanych przez zarazę, która nie tylko się rozprzestrzeniała, ale również postępowała w organizmach chorych. Plamy zajmowały coraz większe obszary ciała, a agresja stawała się coraz większa, przejmując kontrolę nad poczynaniami zarażonych. Nie dodawało optymizmu również zachowanie strażników. O ile zachowanie już-wcale-nie-wesołej-brygady można było zrozumieć, wszak nie walczyć z zarażonymi, a z samą zarazą było ich celem, to bierna postawa strażników mogła szokować. Zdrowi, którzy mieli nieszczęście znaleźć się po środku zdominowanych przez zarazę alejkach nie mieli zbyt dużych szans, szczególnie że zostali pozostawieni na pastwę losu. Co kierowało strażnikami? Obawa przed zarażeniem czy niemoc spowodowana przewagą liczebną „wroga”? Cokolwiek to było, na mapie Ryuzaku aż roiło się od czerwonych ognisk zwiastujących niebezpieczeństwo.
Niestety w pewnym momencie skończyła się dobra passa i przed grupą shinobich stanął kolejny tłum. Jedno uderzenie, kolejne kopnięcie i następne osoby przyłączały się do regularnej bitki. Przed tym tłumem nie było już ucieczki. Co gorsza, był coraz bliżej i bliżej. Nim się nie obejrzeli, byli właściwie pośrodku tej bezsensownej bijatyki. Ludzie dobijający się do szpitala to przy nich urocze stworzonka z komiksów dla dzieci. Jeden z ludzi wypadł z ludzkiej masy i runął na ziemię przed nogami Riki. To było straszne. Najchętniej krzyknęłaby co sił, ale nim zdążyła to zrobić inny człowiek niemal w tym samym momencie chwycił Chiakiego i wciąłgnął go w tłum, który szybko skupił na nim swoją uwagę.
-Chiaki! – wydarła się, ale Chiakiemu już nie było jak pomóc. Została po nim tylko torba, która spadła niemal w tym samym miejscu, w którym stał. Rika zamierzała ją odzyskać, wciąż nie tracąc nadziei, że Chiaki jakimś cudem się uratuje i kiedyś go jeszcze spotkają. Złożyła w pośpiechu kilka pieczęci i gdy tylko poczuła przyjemny dotyk na tylnych częściach ciała, opatuliła się grubym, kolczastym szalem o mahoniowej barwie i ruszyła po sprzęt Chiakiego. Gdy dzierżyła go już w dłoni, pozostawała kwestia wydostania się z tego miejsca. Rika nawet nie spostrzegła zniknięcia Satoriego, z którym wcześniej nie miała właściwie żadnego kontaktu. Miała cichą nadzieję, że jeden z kompanów wymyśli sposób wydostania się z tego piekła. Ona mogła pomóc tylko sobie, a i tego nie była pewna. Kurczę. Byli już przecież tak niedaleko…
Ukryty tekst
0 x
- Yami
- Posty: 2969
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
- Oshi
- Martwa postać
- Posty: 664
- Rejestracja: 27 sie 2017, o 23:46
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: -Niebieskie włosy.
-Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu.
-Zlote oczy.
-Wakizashi na plecach, przy pasie.
-Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami.
-Typowe sandały do połowy łydek.
-Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci. - Widoczny ekwipunek: -Plecak(Eventy/misje/wyprawy).
-Torba biodrowa. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... shi#p59104
- Multikonta: O.O
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
No więc cała ich przygoda zaczęła się zaraz po wyjściu ze szpitala. Można oczywiście powrócić do wątków w których każde z osobna dostało się do tego miejsca, jednak ostatnio w modzie było igranie z nieznanymi bohaterami, by dopiero na koniec opowiedzieć ich historię. Oshi obserwował z tylnego miejsca całe otoczenie, zerkając z zainteresowaniem na ciała zainfekowanego tłumu. Mimo że w dalszym ciągu nie popierał metod truciciela, to w jakimś stopniu skala i rozłożenie miasta na łopatki, pokazało tupet napastnika... Nie każdy miałby tyle odwagi.
Burū skrył się pod okryciem wierzchnim, zaraz po tym jak przekroczyli granicę dzielnicy bogaczy. W normalnych okolicznościach pewnie cieszył by oczy podobnym widokiem, wspaniałych nowoczesnych zabudowań. Teraz jednak pragnął tylko wydostać się z tego przeklętego siedliska zarazy.
Mimo że młoda Rika, zręcznie omijała wszystkie skupiska agresywnego tłumu. To wreszcie wpadli niemal w samo serce, jednego z nich... Trudno było stwierdzić czy pierwszy cios zadali tamci, czy któreś z grupy specjalnej. Wszystko jednak poprzedzała ciekawość, chęć ujrzenia bitki na ulicy. Oshi kątem oka widział, jak zbijający się tłum porywa wysokiego blondyna... A chwilę później coraz mniej dało się dostrzec zza rozpalonych plam, zdobiących dziesiątki ciał mieszkańców...
Senju wiedział że bez problemu może poradzić sobie nawet w pojedynkę, jednak co by było gdyby tamci odkryli za wcześnie jego pochodzenie... Przecież nie do końca mógł być pewnym, czyje gały obserwują poczynania w Ryuzaki no Taki. Zanim jednak wprowadził w życie pomysł z pewną techniką ninjutsu, Yami jak na zbawienie przyszedł z pomocą. Latający wachlarz pojawiający się z obłoku, był prawie tak samo majestatyczny jak chmura Goku... Prawie.
Oshi z racji braku innych perspektyw, przedarł się przez pierwszą linię "wroga", by spotkać się z wybawieniem latającego wachlarza. Jeśli młoda Rika była tak samo sprawna jak przy szpitalnym wejściu, to bez problemu również znajdzie drogę. Chłopak chciał tylko znaleźć się na bezpiecznej odległości, w pełni oceniając sytuacje w której się znaleźli... Jeśli jego przeczucie dobrze podpowiadało, to w jakiś sposób ta choroba ewoluowała... Zmieniając ludzi w coś czym nie byli.
Musiał zaryzykować... Bombki świetlne Yamigo mogły zmylić ich oprawców, jednak zagrożenie pozostawało. Gdzieś w tym mieście był marionetkarz... Istota pociągająca za sznurki spektaklu, oglądanego oczami młodych wojowników. Oshi wrócił do wspomnień z przed roku... Tam pod murami nieznanych ziem, również nie rozumiał całego procesu cierpienia.
- Co z nimi robimy?... Jeśli całe miasto tak wygląda, to lepiej nie zbliżać się do dróg.
Przemówił bez konkretnego odbiorcy, wpatrując się w to co widział przed sobą. O ile oczywiście miał do tego okazję, jeśli sytuacja rozwinęła się źle... No cóż, improwizacja to drugie imię Oshiego.
Burū skrył się pod okryciem wierzchnim, zaraz po tym jak przekroczyli granicę dzielnicy bogaczy. W normalnych okolicznościach pewnie cieszył by oczy podobnym widokiem, wspaniałych nowoczesnych zabudowań. Teraz jednak pragnął tylko wydostać się z tego przeklętego siedliska zarazy.
Mimo że młoda Rika, zręcznie omijała wszystkie skupiska agresywnego tłumu. To wreszcie wpadli niemal w samo serce, jednego z nich... Trudno było stwierdzić czy pierwszy cios zadali tamci, czy któreś z grupy specjalnej. Wszystko jednak poprzedzała ciekawość, chęć ujrzenia bitki na ulicy. Oshi kątem oka widział, jak zbijający się tłum porywa wysokiego blondyna... A chwilę później coraz mniej dało się dostrzec zza rozpalonych plam, zdobiących dziesiątki ciał mieszkańców...
Senju wiedział że bez problemu może poradzić sobie nawet w pojedynkę, jednak co by było gdyby tamci odkryli za wcześnie jego pochodzenie... Przecież nie do końca mógł być pewnym, czyje gały obserwują poczynania w Ryuzaki no Taki. Zanim jednak wprowadził w życie pomysł z pewną techniką ninjutsu, Yami jak na zbawienie przyszedł z pomocą. Latający wachlarz pojawiający się z obłoku, był prawie tak samo majestatyczny jak chmura Goku... Prawie.
Oshi z racji braku innych perspektyw, przedarł się przez pierwszą linię "wroga", by spotkać się z wybawieniem latającego wachlarza. Jeśli młoda Rika była tak samo sprawna jak przy szpitalnym wejściu, to bez problemu również znajdzie drogę. Chłopak chciał tylko znaleźć się na bezpiecznej odległości, w pełni oceniając sytuacje w której się znaleźli... Jeśli jego przeczucie dobrze podpowiadało, to w jakiś sposób ta choroba ewoluowała... Zmieniając ludzi w coś czym nie byli.
Musiał zaryzykować... Bombki świetlne Yamigo mogły zmylić ich oprawców, jednak zagrożenie pozostawało. Gdzieś w tym mieście był marionetkarz... Istota pociągająca za sznurki spektaklu, oglądanego oczami młodych wojowników. Oshi wrócił do wspomnień z przed roku... Tam pod murami nieznanych ziem, również nie rozumiał całego procesu cierpienia.
- Co z nimi robimy?... Jeśli całe miasto tak wygląda, to lepiej nie zbliżać się do dróg.
Przemówił bez konkretnego odbiorcy, wpatrując się w to co widział przed sobą. O ile oczywiście miał do tego okazję, jeśli sytuacja rozwinęła się źle... No cóż, improwizacja to drugie imię Oshiego.
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Wszystko byłoby wspaniale, gdyby tylko rozpoczęła nieco wcześniej. Teraz tłum był już właściwie przy nich, czego najlepszym dowodem był mężczyzna leżący pod stopami Riki. Trudno by mała zaczęła składać pieczęcie szybciej, skoro technika była bezpośrednią reakcją na utratę Chiakiego, niemniej zdecydowanie za późno zareagowali na zagrożenie jakim był zbliżający tłum. Tylko kurczę, skąd dziewczynka miała wiedzieć, że zaraz zostanie złapana za kostkę i sprowadzona na ziemię? No skąd? Ona jest przecież od przytulania i aż dziw bierze, że oni tego nie wiedzą. No ale skoro tak, to nie pozostaje jej nic innego jak obrona.
Upadek był nie lada szokiem i zwiastunem nadciągającego końca. Szczęśliwie już chwilę po zapoznaniu się z ziemią technika poskutkowała i pierwsze igiełki dały sygnał mężczyźnie, by cofnął rękę. Jak to jednak w życiu bywa jeden pstryczek w nos to za mało, by wydostać się z pola zainteresowania natręta i teraz nie miało być inaczej. Mężczyzna podejmował kolejne próby złapania dziewczynki, która tym razem była już przykryta kolczastymi włosami i jego ręce za każdym razem odbijały się z bólem.
Zamknęła oczy na znak Yamiego, i tak będąc już zasłonięta w gęstej kopule ze swych włosów. Światło jakie spowodował jej sojusznik poluzowało nieco szyki wśród wrogiego tłumu i Rika dostrzegła w tym swoją szansę. Przeturlała się raz czy dwa w kierunku torby, wciąż wyglądając przez szczelinę między włosami. Wtedy zauważyła poprawę sytuacji i odkrywając przód swojego ciała – kolce chroniły ją tylko z tyłu i po bokach – ruszyła biegiem po ekwipunek Chiakiego. W razie ewentualnych ataków zamykała się szczelnie w swej osłonie, tak jak zrobiła to stojąc nad torbą, nie chcąc uświadczyć niespodziewanego ataku. Sięgnęła po sprzęt dopiero gdy ten znalazł się wewnątrz kopuły, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
-Podejdźcie do mnie bliżej! – krzyknęła, aby skrócić czas, w jakim będą się grupować.
Wiedziała, że oślepienie nie będzie trwało wieczność i nie każdy oberwie równie mocno. Dlatego drogę powrotną pokonała już opatulona włoskami od stop do głów, ze wszystkich czterech stron świata. Rika była niczym niepozorny jeżozwierz, który każdego dnia boryka się ze słynnymi drapieżnikami w postaci lwów i jadowitych węży. Dość powiedzieć, że jest w stanie wyjść zwycięsko nawet otoczony przez stado królów zwierząt.
Gdy była już blisko Oshiego i Yamiego ze swoim wachlarzem, włosy Riki zaczęły wracać do normy. Robiło się ich coraz mniej, a one same skracały się z każdą chwilą. Kiedy wskakiwała na wachlarz były już zbyt krótkie, aby go uszkodzić i nieco zbyt słabe, aby stanowić pełną ochronę. Miała nadzieję, że Yami szybko odpali sprzęt i oddalą się z zagrożenia, które pochłonęło dwójkę ich sojuszników. Było to przecież 40% ich grupy, oni nie żartują! W tym momencie była już bliska złapania oddechu. Manewr przejęcia torby okazał się znacznie trudniejszy i bardziej wymagający, niż początkowo sądziła. Teraz miała jednak dwie torby, a odkrycie zawartości drugiej z nich było nie lada gratką. Rika lubi niespodzianki.
Gdy tylko uda im się wzbić na odpowiednią wysokość i wylądować w bezpiecznym miejscu, powinni mieć wspaniały punkt widokowy na najbliższe okolice.
-To jest Nihya-Tsu - Rika wskaże wzniesioną na wyżynie dzielnicę, do której prowadzą setki schodków.
Nie pozostanie nic innego jak zebrać myśli i wybrać najbezpieczniejszą drogę. Być może w drodze do dzielnicy możnych poskaczą trochę po dachach?
Upadek był nie lada szokiem i zwiastunem nadciągającego końca. Szczęśliwie już chwilę po zapoznaniu się z ziemią technika poskutkowała i pierwsze igiełki dały sygnał mężczyźnie, by cofnął rękę. Jak to jednak w życiu bywa jeden pstryczek w nos to za mało, by wydostać się z pola zainteresowania natręta i teraz nie miało być inaczej. Mężczyzna podejmował kolejne próby złapania dziewczynki, która tym razem była już przykryta kolczastymi włosami i jego ręce za każdym razem odbijały się z bólem.
Zamknęła oczy na znak Yamiego, i tak będąc już zasłonięta w gęstej kopule ze swych włosów. Światło jakie spowodował jej sojusznik poluzowało nieco szyki wśród wrogiego tłumu i Rika dostrzegła w tym swoją szansę. Przeturlała się raz czy dwa w kierunku torby, wciąż wyglądając przez szczelinę między włosami. Wtedy zauważyła poprawę sytuacji i odkrywając przód swojego ciała – kolce chroniły ją tylko z tyłu i po bokach – ruszyła biegiem po ekwipunek Chiakiego. W razie ewentualnych ataków zamykała się szczelnie w swej osłonie, tak jak zrobiła to stojąc nad torbą, nie chcąc uświadczyć niespodziewanego ataku. Sięgnęła po sprzęt dopiero gdy ten znalazł się wewnątrz kopuły, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
-Podejdźcie do mnie bliżej! – krzyknęła, aby skrócić czas, w jakim będą się grupować.
Wiedziała, że oślepienie nie będzie trwało wieczność i nie każdy oberwie równie mocno. Dlatego drogę powrotną pokonała już opatulona włoskami od stop do głów, ze wszystkich czterech stron świata. Rika była niczym niepozorny jeżozwierz, który każdego dnia boryka się ze słynnymi drapieżnikami w postaci lwów i jadowitych węży. Dość powiedzieć, że jest w stanie wyjść zwycięsko nawet otoczony przez stado królów zwierząt.
Gdy była już blisko Oshiego i Yamiego ze swoim wachlarzem, włosy Riki zaczęły wracać do normy. Robiło się ich coraz mniej, a one same skracały się z każdą chwilą. Kiedy wskakiwała na wachlarz były już zbyt krótkie, aby go uszkodzić i nieco zbyt słabe, aby stanowić pełną ochronę. Miała nadzieję, że Yami szybko odpali sprzęt i oddalą się z zagrożenia, które pochłonęło dwójkę ich sojuszników. Było to przecież 40% ich grupy, oni nie żartują! W tym momencie była już bliska złapania oddechu. Manewr przejęcia torby okazał się znacznie trudniejszy i bardziej wymagający, niż początkowo sądziła. Teraz miała jednak dwie torby, a odkrycie zawartości drugiej z nich było nie lada gratką. Rika lubi niespodzianki.
Gdy tylko uda im się wzbić na odpowiednią wysokość i wylądować w bezpiecznym miejscu, powinni mieć wspaniały punkt widokowy na najbliższe okolice.
-To jest Nihya-Tsu - Rika wskaże wzniesioną na wyżynie dzielnicę, do której prowadzą setki schodków.
Nie pozostanie nic innego jak zebrać myśli i wybrać najbezpieczniejszą drogę. Być może w drodze do dzielnicy możnych poskaczą trochę po dachach?
0 x
- Oshi
- Martwa postać
- Posty: 664
- Rejestracja: 27 sie 2017, o 23:46
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: -Niebieskie włosy.
-Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu.
-Zlote oczy.
-Wakizashi na plecach, przy pasie.
-Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami.
-Typowe sandały do połowy łydek.
-Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci. - Widoczny ekwipunek: -Plecak(Eventy/misje/wyprawy).
-Torba biodrowa. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... shi#p59104
- Multikonta: O.O
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Oshi z każdą chwilą rozumiał coraz mniej z dzisiejszego dnia. Wpierw dostał się na własne życzenie do miasta otoczonego kwarantanną. A później, oglądał jak morderczy tłum porywa dwójkę z czwórki jego towarzyszy. Zdolności którymi władał wystarczyły by odgonić od siebie zarażonych, jednak w pewnej chwili młody wojownik miał tego dość. Zbyt wiele rąk próbowało go sięgnąć, zbyt wiele par oczu ziało nienawiścią. Oshi oddalił się od pozycji Yamiego, podejmując w tamtej chwili szybką decyzję... Kumulując w swym ciele wszystkie pokłady chakry, Senju uśmiechnął się do siebie, w jednej chwili uwalniając nabyte zdolności... Dał sobie radę pod wielkim murem, dawał sobie radę w lesie śmierci i wiele razy później... Banda obdartych cywilów, nie miała prawa dybać na jego życie.
Jedna pieczęć wystarczyła do tego co zamierzał zrobić, jedna szybka myśl w której przelał swe pragnienie... Zdolność pnączy, która miała unieruchomić wszystkich w zasięgu jego wzroku. Każdego cywila który starał się go pochwycić... Senju miał zamiar dostać się na latający wachlarz bez kolejnych niespodzianek... Gdyby mu się to tylko udało, być może jego towarzysze nie będą na tyle zainteresowani dziwnymi umiejętnościami chłopca, by zadawać zbędne pytania... Liczył tylko na to, że Burū nie skomentuje tego krwawym pocałunkiem.
-Ruszajcie na najbliższy dach... Zajmę ich przez chwilę.
W pewnym momencie zrezygnował z prostej drogi na wachlarz, starając się pomóc swym żywym towarzyszą... Jeśli młoda Rika miała opowiedzieć na jego pytania, to wcześniej należało utrzymać Ją przy życiu. Co prawda liczył się z tym że sama doskonale daje sobie radę, jednak szczęścia nigdy zbyt wiele... Był tutaj z prostego polecenia swego przełożonego, jednak dodatkowych profitów nikt mu nie odmówi.
Jedna pieczęć wystarczyła do tego co zamierzał zrobić, jedna szybka myśl w której przelał swe pragnienie... Zdolność pnączy, która miała unieruchomić wszystkich w zasięgu jego wzroku. Każdego cywila który starał się go pochwycić... Senju miał zamiar dostać się na latający wachlarz bez kolejnych niespodzianek... Gdyby mu się to tylko udało, być może jego towarzysze nie będą na tyle zainteresowani dziwnymi umiejętnościami chłopca, by zadawać zbędne pytania... Liczył tylko na to, że Burū nie skomentuje tego krwawym pocałunkiem.
-Ruszajcie na najbliższy dach... Zajmę ich przez chwilę.
W pewnym momencie zrezygnował z prostej drogi na wachlarz, starając się pomóc swym żywym towarzyszą... Jeśli młoda Rika miała opowiedzieć na jego pytania, to wcześniej należało utrzymać Ją przy życiu. Co prawda liczył się z tym że sama doskonale daje sobie radę, jednak szczęścia nigdy zbyt wiele... Był tutaj z prostego polecenia swego przełożonego, jednak dodatkowych profitów nikt mu nie odmówi.
Ukryty tekst
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm
...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
- Yami
- Posty: 2969
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: [Zwodniczy Karmazyn] Dzielnica Nihya~tsu 地区二百
Fakt faktem, Satori dostał jakiegoś zaćmienia umysłu. Owszem, zdarzało mu się wcześniej dużo rozmyślać, tak, że aż odlatywał duchem do innej galaktyki, ale bez przesady żeby zdarzało mu się to podczas akcji. Tuż po tym jak odrzucono jego pomysł dostania się so szpitala wstąpiła w niego jakaś dziwna apatia. Ciężkie było to wszystko do wytłumaczenia, ale jego dalsze działania nie były podyktowane jego własnym działaniem, lecz poleceniami innych osób. Innymi słowy był jak bezwolny golem wykonujący cudze polecenia bez cienia sprzeciwu. Nie reagował nawet na czyjeś słowa kierowane do niego. Niestety nie było to dla Satoriego dobre - obudził się, gdy zaczęło się niezłe piekiełko i to akurat w kiepskim dlań momencie. Blondyn i jakiś czterdziestolatek zostali porwani przez tłum zarażonych i wywleczeni w nieznanym kierunku. Gdy został szarpnięty po raz pierwszy, wreszcie się ogarnął z tej stagnacji i wtedy też podjął szybką akcję - impulsem chakry przywołał do siebie wcześniej stworzonego orła. Coś czuł, że twór może bardzo się przydać i jakiś bardzo się nie pomylił. W tym czasie kątem oka widział jak zarażeni rozszarpują Chiakiego. Niedobrze, bardzo niedobrze. Zaklął w myślach i jedną ręką dyskretnie, ale szybko sięgnął po żyłkę. Orzeł leciał z pełną prędkością, toteż powinien dotrzeć nim Satori odniesie jakieś obrażenia w kontakcie z pół-trupami. Żyłkę miał zamiar posłać ku nodze orła, by ją opleść, a następnie się wyrwać z łap niemal pewnej śmierci. Pewnej, bo fizycznie to on nie mógł się im opierać, musiał postawić na spryt i techniki ninjutsu.
Szybkość tworów: 140
moje atrybuty: SIŁA 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 51
SZYBKOŚĆ 81
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA1
Ekwipunek: 20m stalowej żyłki
chakra: 104 -10% = 94%
moje atrybuty: SIŁA 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 51
SZYBKOŚĆ 81
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA1
Ekwipunek: 20m stalowej żyłki
chakra: 104 -10% = 94%
- Nazwa
- Suienzou no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Zależy od długości żyłki
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Należy mieć minimum 2 metry żyłki/łańcucha
- Opis Prosta, a dosyć skuteczna technika używana przez shinobi znających się na ninjutsu. Polega ona na napełnieniu swoją chakrą liny, łańcucha lub żyłki, a następnie wskazanie celu za pomocą dwóch palców. Żyłka po chwili sama rusza w kierunku wskazanego celu, mocno go oplatając. Taki osobnik zostaje wtedy związany, i w większości sytuacji skazany na pomoc sojuszników. No, chyba że jest ninja - wtedy można znaleźć prosty sposób.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość