Szlak transportowy
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Szlak transportowy
To zadziwiające, jak szybko beztroska podróż może zamienić się w walkę o życie. Zaczęło się niepozornie, tym mniej pewnym końskim krokiem, na co kunoichi z dumnego rodu Sabaku początkowo nie zwróciła nawet uwagi. W trasie wszystko może się wydarzyć, drobne przeszkody, poważne problemy, ale też i absolutny brak jakichkolwiek komplikacji. Wówczas wzdycha się jedynie, że słońce pali jakoś bardziej niż normalnie albo wierzchowce ruszają się wolniej niż zwykle. Bo ludzie lubią narzekać, gdy nie mają nic lepszego do roboty. Zupełnie jakby istniał stan "zbytniego spokoju", który niepokoi gdzieś na poziomie podświadomości i wymusza sztuczne generowanie problemów.
Ich to jednak nie dotyczyło. Ich problemy były zupełnie realne i aż zanadto namacalne. A przecież Suzu już i tak z wielkim wysiłkiem utrzymywała swój piaskowy chodnik w stanie powiedzmy-że-stabilnym. Stała pochylona, odsłaniając zaciśnięte zęby, ale wóz parł do przodu, konie powoli wytuptywały sobie drogę ku pewniejszym gruntom. Co mogło pójść źle? Ano, wszystko. I chwała niech będzie wszystkim pustynnym bogom za to, że dziewczyna miała ze sobą wsparcie, bo sytuacja w tym momencie przerosłaby samą jedną Suzkę. Nie było nawet czasu, by westchnąć ciężko. Ale właśnie takie momenty najlepiej pokazują, z czego zostałeś ulepiony. Z jakiej gliny, czy może raczej, z jakiego piasku... A piach to przecież wspaniały materiał.
I och, czyż nie jest rozwiązaniem na każdy problem?
Korek gurdy odstrzelił, gdy z wnętrza zaczął wydobywać się piasek, i było go znacznie więcej niż wskazywały rozmiary naczynia. Koncentrując się, dziewczyna poderwała w górę również ten, który spoczywał za plecami stwora. Nie był wcale wolniejszy od tego nadlatującego z jej gurdy, bo spuściła nieco z jego prędkości na rzecz lepszego skupienia - poza tym nadal miała problem z celnością na pełnym pędzie swojego piachu. Najbardziej zależało jej na złapaniu w piasek zdecydowanie zbyt uzbrojonego pyska, co nie powinno być bardzo trudne jeśli kukła Arashiego zdołała skupić jego uwagę. Pozostały piasek poszedł na tułów i nogi, okrywając wielkiego pająka możliwie najszczelniej. Pająk zapewne nie czuł, jak ciepłe Suzu przygotowała mu objęcia, ale też i dziewczyna nie dała na to czasu. Wyciągnęła przed siebie rękę, jak człowiek, który schwyci się czegoś lub spadnie w bezdenną przepaść. Nie był to jednak gest desperacji. Szczupłe palce zacisnęły się aż do zbielenia na kostkach i można powiedzieć, że dziewczyna wreszcie dokończyła ten gest, który poprzednio został jej przerwany - powoli uniosła to ramię ku słońcu, prostując w łokciu. Jeżeli wszystko poszło dobrze, atakujący ich stwór powinien właśnie zostać zmiażdżony przez kompresujący się piasek. To była technika, której młodym Sabaku absolutnie zakazywano używać na celach, których nie chcieli zabić. To był jedyny znany Suzu sposób, by pomalować swój piach barwą szkarłatu.
Dodajmy, Sabaku nie czuła strachu, wielka bestia nie jawiła się nawet jak coś, co mogło zagrozić jej życiu. Po wszystkich rozmowach z Arashim wydawało jej się, że oto spełniają się ich marzenia i tylko o krok są od wielkich skorpionów! Zresztą, "wydawało" to złe słowo. Wszystko szło zgodnie z planem a świat nareszcie był taki, jakiego pragnęła. W całej swojej naiwności po prostu nie widziała opcji na to, by mogli tutaj przegrać. A może nie była to naiwność...? Może po prostu ufała sobie i kuzynowi? Ta niezachwiana pewność siebie, która pozwala mierzyć się z przeciwnościami losu bez obaw o porażkę, dzięki czemu naprawdę można dać z siebie wszystko. Takie było w końcu nindo tej zielonowłosej dziewczyny, proste jak w mordę strzelił, tak samo też skuteczne.
I bardzo krótkie. [ m o g ę ] Lecz czy trzeba dodawać cokolwiek więcej...?
Ich to jednak nie dotyczyło. Ich problemy były zupełnie realne i aż zanadto namacalne. A przecież Suzu już i tak z wielkim wysiłkiem utrzymywała swój piaskowy chodnik w stanie powiedzmy-że-stabilnym. Stała pochylona, odsłaniając zaciśnięte zęby, ale wóz parł do przodu, konie powoli wytuptywały sobie drogę ku pewniejszym gruntom. Co mogło pójść źle? Ano, wszystko. I chwała niech będzie wszystkim pustynnym bogom za to, że dziewczyna miała ze sobą wsparcie, bo sytuacja w tym momencie przerosłaby samą jedną Suzkę. Nie było nawet czasu, by westchnąć ciężko. Ale właśnie takie momenty najlepiej pokazują, z czego zostałeś ulepiony. Z jakiej gliny, czy może raczej, z jakiego piasku... A piach to przecież wspaniały materiał.
I och, czyż nie jest rozwiązaniem na każdy problem?
Korek gurdy odstrzelił, gdy z wnętrza zaczął wydobywać się piasek, i było go znacznie więcej niż wskazywały rozmiary naczynia. Koncentrując się, dziewczyna poderwała w górę również ten, który spoczywał za plecami stwora. Nie był wcale wolniejszy od tego nadlatującego z jej gurdy, bo spuściła nieco z jego prędkości na rzecz lepszego skupienia - poza tym nadal miała problem z celnością na pełnym pędzie swojego piachu. Najbardziej zależało jej na złapaniu w piasek zdecydowanie zbyt uzbrojonego pyska, co nie powinno być bardzo trudne jeśli kukła Arashiego zdołała skupić jego uwagę. Pozostały piasek poszedł na tułów i nogi, okrywając wielkiego pająka możliwie najszczelniej. Pająk zapewne nie czuł, jak ciepłe Suzu przygotowała mu objęcia, ale też i dziewczyna nie dała na to czasu. Wyciągnęła przed siebie rękę, jak człowiek, który schwyci się czegoś lub spadnie w bezdenną przepaść. Nie był to jednak gest desperacji. Szczupłe palce zacisnęły się aż do zbielenia na kostkach i można powiedzieć, że dziewczyna wreszcie dokończyła ten gest, który poprzednio został jej przerwany - powoli uniosła to ramię ku słońcu, prostując w łokciu. Jeżeli wszystko poszło dobrze, atakujący ich stwór powinien właśnie zostać zmiażdżony przez kompresujący się piasek. To była technika, której młodym Sabaku absolutnie zakazywano używać na celach, których nie chcieli zabić. To był jedyny znany Suzu sposób, by pomalować swój piach barwą szkarłatu.
Dodajmy, Sabaku nie czuła strachu, wielka bestia nie jawiła się nawet jak coś, co mogło zagrozić jej życiu. Po wszystkich rozmowach z Arashim wydawało jej się, że oto spełniają się ich marzenia i tylko o krok są od wielkich skorpionów! Zresztą, "wydawało" to złe słowo. Wszystko szło zgodnie z planem a świat nareszcie był taki, jakiego pragnęła. W całej swojej naiwności po prostu nie widziała opcji na to, by mogli tutaj przegrać. A może nie była to naiwność...? Może po prostu ufała sobie i kuzynowi? Ta niezachwiana pewność siebie, która pozwala mierzyć się z przeciwnościami losu bez obaw o porażkę, dzięki czemu naprawdę można dać z siebie wszystko. Takie było w końcu nindo tej zielonowłosej dziewczyny, proste jak w mordę strzelił, tak samo też skuteczne.
I bardzo krótkie. [ m o g ę ] Lecz czy trzeba dodawać cokolwiek więcej...?
Ukryty tekst
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Szlak transportowy
TAK!
I nagle zgrzyt, huk, kwik koni, krzyk zleceniodawcy. Suzu pobladła wręcz, zrozumiała, co zobaczy obok jeszcze na ułamek sekundy przed faktycznym obróceniem głowy.
Nie, nie, nie, nie, nie, nie!
Wszystko działo się szybko. Niespodziewany atak, walka, która bardziej przypominała egzekucję. Nie było czasu na strach, na wątpliwości, ale na słodką radość po zwycięstwie też nie. Za szybko oblała się kwaśną goryczą.
- NIEEE! - Suzu nie była nawet świadoma, że krzyczy.
Co sobie myślała, pozostawiając zwierzęta bez podparcia własną chakrą? No niewiele. Że zapadną się w dół, może trochę zakopią. Nic strasznego, nic ostatecznego. W końcu realniejszym zagrożeniem wydawał się pająk. Bo był wielki, szybki i agresywny. Bo robił 'traaach' i już. Tyle tylko, że oboje z Arashim byli ludźmi pustyni i powinni byli wiedzieć. To nie była dwustronna walka. Na piaskach nigdy nie masz tylko jednego przeciwnika. Zawsze jest jeszcze sama pustynia, która czeka na najmniejszy błąd którejkolwiek ze stron. I doczekała się.

Suzu nie była doświadczoną kunoichi. Wciąż reagowała impulsywnie i bardzo emocjonalnie. Łzy goryczy napłynęły jej do oczu, lecz czy rzeczywiście mogła podjąć lepszą decyzję? Czy poprzez skupienie się na podtrzymaniu wozu i pozostawienie walki Arashiemu mogliby odnieść zwycięstwo bez ofiar? Niepotrzebne wątpliwości, które dziewczyna odepchnęła od siebie, nim jeszcze na dobre wybrzmiały w jej głowie. Była emocjonalna, tak. Ale wahanie było jej obce.
- Usagi, trzymaj wóz! - zawołała, przy kukiełkach często szło zapomnieć, że nie są to żywe istoty.
Szybko, szybciej, nie było czasu do stracenia. Zbierała piasek, odkopując przysypane konie, ale w taki sposób, by wóz nie stracił przy tym oparcia. Wsparła po prostu tę "ścianę" dołu. Ścierając łzy zalegające na krańcach powiek podeszła do dziury, ostrożnie stawiając kroki, nie chcąc polecieć w dół przez niestabilność piasku. Ominęła też truchło pająka, chwilowo nie chciała o nim myśleć. Popatrzyła w dół, bo zanim cokolwiek dalej postanowią trzeba było zorientować się, czy w ogóle jest jeszcze o co walczyć. Biedne zwierzęta. W tej chwili nie zastanawiała się nawet co poczną dalej, jeżeli zostaną w samym sercu pustyni bez koni do ciągnięcia wozu. Było jej po prostu ich żal, ot co. Mogła mieć tylko nadzieję, że faktycznie zsunęły się tylko po piachu i zostały przysypane, a nie spotkał ich żaden straszniejszy los.
Ukryty tekst
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Szlak transportowy
Ich sytuacja nie była zbyt kolorowa, choć zawsze mogło być gorzej. Dużo gorzej. Zleceniodawca żył, wóz przetrwał, nie stracili towarów. Prawdopodobnie uda się wydostać jednego z koni. Zdaniem dziewczyny jednak zawalili na całej linii, bo... no bo nie wyszło idealnie. Ona zaś patrzyła na sprawę całkowicie zerojedynkowo, z braku doświadczenia nie rozumiejąc jeszcze, że podczas niebezpiecznych podróży pewne ofiary są normalne.
- Kurka, piasku mi nasypało do oczu... - wymamrotała cicho, ocierając je już tak ostatecznie.
Mazanie się nie było w jej stylu. W jej stylu było kopanie tyłków, wyśmiewanie wszystkiego i odważne sięganie po to, czego pragnęła. Chwilowe niepowodzenie nie mogło tego zmienić. Z głośnym plaśnięciem uderzyła się dłońmi w oba policzki, przywołując własne myśli i uczucia do porządku.
Powoli zaczęło do niej docierać, że dziwny ciężar w piersi wcale nie jest spowodowany przykrym losem koni. Ta ogólna słabość to nie omdlewanie z przejęcia, a zwyczajne wyczerpanie przez zużycie dużej ilości chakry. Przez to zmęczenie też ciężej było utrzymać emocje w ryzach. Odkrycie to, choć powinno być niepokojące, przewrotnie poprawiło nieco jej humor. Pozwalało uwierzyć, że po zażyciu głupiej pigułki poczuje się lepiej. Że sztuczne tchnięcie w ciało nowych sił pozbędzie się również tego żalu. Wciąż trzymając swą chakrą piasek rozwinęła zwój przyczepiony do przepasającej pas szarfy i odpieczętowała z niego drobny mieszek, w którym skryta była pigułka żywnościowa. Matka dałaby jej po uszach wiedząc, że Suzka zakupiła sobie takie wspomagacze, Zielonowłosa niewiele jednak robiła sobie z towarzyszącego im ryzyka. Podniosła ciemną kulkę do ust.
Co złego jest w spoglądaniu w twarz Amaterasu? Suzu zawsze patrzyła wszystkim prosto w oczy.
Przekształciła piach, by uformować z jego pomocą łagodne podejście prowadzące aż na dół, do koni. Nadal jednak pozostawiła wyższy próg blokujący wóz. Jeśli dobrze rozumiała sytuację, trzeba było uwolnić ocalałego konia od elementu uprzęży trzymającej go przy martwym kompanie. Powstrzymała pierwszą myśl, by się za to zabrać. Jedno spanikowane, celne kopnięcia wystarczy, by cały ten z wysiłkiem podtrzymywany piach spadł im na karki. Zresztą przekonała się już jak bardzo źle może się zrobić, gdy próbuje schwytać zbyt wiele skorpionów za ogon.
- Wyprowadźcie konia - sapnęła, towary były chyba bezpieczne, a ona nie może przecież trzymać piasku cały dzień - I zabierzcie wszystko, co ważne. Zaraz zasypię dziurę.
Tak więc ograniczyła się tylko do kontroli nad piaskiem, przez co osobie z boku mogło wydawać się, że stoi i nie robi zupełnie nic... no ale najważniejsze w tej chwili było to, żeby odzyskać po tym pogromie ile się da. W końcu ich podróż wcale nie zakończyła się w tym miejscu, a kto wie, co dalej czyha na nich w piaskach. O ile oczywiście zdołają w ogóle ruszyć z miejsca. Suzu z zażenowaniem wyobraziła sobie siebie ciągnącą wóz. Do tego w żadnym razie nie można było doprowadzić!
- Kurka, piasku mi nasypało do oczu... - wymamrotała cicho, ocierając je już tak ostatecznie.
Mazanie się nie było w jej stylu. W jej stylu było kopanie tyłków, wyśmiewanie wszystkiego i odważne sięganie po to, czego pragnęła. Chwilowe niepowodzenie nie mogło tego zmienić. Z głośnym plaśnięciem uderzyła się dłońmi w oba policzki, przywołując własne myśli i uczucia do porządku.
Powoli zaczęło do niej docierać, że dziwny ciężar w piersi wcale nie jest spowodowany przykrym losem koni. Ta ogólna słabość to nie omdlewanie z przejęcia, a zwyczajne wyczerpanie przez zużycie dużej ilości chakry. Przez to zmęczenie też ciężej było utrzymać emocje w ryzach. Odkrycie to, choć powinno być niepokojące, przewrotnie poprawiło nieco jej humor. Pozwalało uwierzyć, że po zażyciu głupiej pigułki poczuje się lepiej. Że sztuczne tchnięcie w ciało nowych sił pozbędzie się również tego żalu. Wciąż trzymając swą chakrą piasek rozwinęła zwój przyczepiony do przepasającej pas szarfy i odpieczętowała z niego drobny mieszek, w którym skryta była pigułka żywnościowa. Matka dałaby jej po uszach wiedząc, że Suzka zakupiła sobie takie wspomagacze, Zielonowłosa niewiele jednak robiła sobie z towarzyszącego im ryzyka. Podniosła ciemną kulkę do ust.
Co złego jest w spoglądaniu w twarz Amaterasu? Suzu zawsze patrzyła wszystkim prosto w oczy.
Przekształciła piach, by uformować z jego pomocą łagodne podejście prowadzące aż na dół, do koni. Nadal jednak pozostawiła wyższy próg blokujący wóz. Jeśli dobrze rozumiała sytuację, trzeba było uwolnić ocalałego konia od elementu uprzęży trzymającej go przy martwym kompanie. Powstrzymała pierwszą myśl, by się za to zabrać. Jedno spanikowane, celne kopnięcia wystarczy, by cały ten z wysiłkiem podtrzymywany piach spadł im na karki. Zresztą przekonała się już jak bardzo źle może się zrobić, gdy próbuje schwytać zbyt wiele skorpionów za ogon.
- Wyprowadźcie konia - sapnęła, towary były chyba bezpieczne, a ona nie może przecież trzymać piasku cały dzień - I zabierzcie wszystko, co ważne. Zaraz zasypię dziurę.
Tak więc ograniczyła się tylko do kontroli nad piaskiem, przez co osobie z boku mogło wydawać się, że stoi i nie robi zupełnie nic... no ale najważniejsze w tej chwili było to, żeby odzyskać po tym pogromie ile się da. W końcu ich podróż wcale nie zakończyła się w tym miejscu, a kto wie, co dalej czyha na nich w piaskach. O ile oczywiście zdołają w ogóle ruszyć z miejsca. Suzu z zażenowaniem wyobraziła sobie siebie ciągnącą wóz. Do tego w żadnym razie nie można było doprowadzić!
Ukryty tekst
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Szlak transportowy
Pajęczak okazał się znacznie większym problemem niż mogło się wydać na pierwszy rzut oka. Własnymi szczękami nie zrobił im zbyt wielkiego kuku, ale uporanie się ze skutkami jego napaści wciąż sprawiało im poważne problemy. To była pierwsza prawdziwa lekcja, jaką Suzu wyciągnęła z tej wyprawy. Nie ma znaczenia jak sprawnie radzisz sobie w walce, jeżeli brakuje ci umiejętności by zadbać o bezpieczeństwo towarzyszących ci ludzi. Pierwsza lekcja, ale czy na pewno ostatnia? I czy dziewczyna będzie w stanie później wyciągnąć z tego właściwe wnioski...?
Na razie nie czuła się najlepiej. Tak po prostu. Zregenerowanie energii przez zażycie pigułki dało jej wprawdzie przyjemnego kopa, to uczucie jednak bardzo szybko minęło, pozostawiając ją raczej w stanie psychicznego skopania. Poprawiła wysoki kołnierz swego pustynnego płaszcza, by choć częściowo osłonić twarz przed wiatrem. Miała wrażenie, jakby w jej głowie powstał labirynt, i nie ważne którą alejką pobiegną jej myśli, i tak trafią na ślepy zaułek wypełniony przykrymi wrażeniami. Nie uratowali konia. Nie odkryli zagrożenia w porę. Źle zareagowała na ostrzeżenie. Zawiodła kogoś, kogo bardzo polubiła i z całych sił chciała wywiązać się ze zlecenia jak najlepiej. Nie wywiązała się... Ta galopada samoudręczenia w ogóle nie pasowała do zawsze beztroskiej i wesołej Suzu, ale też i było to dla niej pierwsze doświadczenie osobistej porażki. Ta zielonowłosa pannica musiała dopiero nauczyć się przegrywać. Choć ona sama wciąż była przekonana, że musi po prostu umieć jeszcze więcej, tak, by nie poczuć znowu tej goryczy. Nie chciała się tak czuć nigdy więcej.
Nikt nie mógł wiedzieć, że dziewczyna zawahała się na chwilę przed przykryciem martwego konia pościelą z piasku. Niby przywykła do śmierci, dorastając w ciężkich dla klanu czasach, ale tak zakopać i pójść dalej, jakby nigdy nic? Podeszła odrobinkę i spojrzała na ciało zwierzaka, po czym uśmiechnęła się smutno.
- Byłeś dzielnym i dobrym zwierzakiem. Dziękuję - powiedziała zdecydowanym głosem i dopiero wówczas wypuściła piasek spod władzy swej chakry.
Pozornie solidne ściany dołu runęły w dół, rozsypując się w towarzystwie obłoku pyłu. Dziewczyna przytrzymała kołnierz na twarzy, nie chcąc mieć tego wszystkiego na języku. Wzrok zwróciła w stronę pozostałego przy życiu zwierzaka, wydawało jej się, czy jakoś dziwnie stał? Specjalistą nie była, ale trochę z wielbłądami miała do czynienia. Konie nie różniły się od nich w pewnych sprawach za bardzo.
Wdech, wydech. Skupienie na realnych problemach pomagało w walce z echem tych, których już nie mogła rozwiązać inaczej. Taki egzorcyzm myśli. Podeszła, przyjmując od Arashiego podane dango i spojrzała na niego ze zdziwieniem, ustami zdejmując jedną kulkę z patyczka.
- No właśnie, ha! Masz nauczkę, by więcej się z osady beze mnie nie ruszać! - zawołała z mocą, zupełnie jakby nic jej nie ruszyło.
Pochłonęła swoje dango do końca, ciesząc się przyjemnym smakiem. Następnie wciągnęła mocno powietrze do płuc i wypuściła je nosem z głośnym świtem, robiąc groźną minę. Wszyscy się tu teraz trochę pocieszali, jakby nie chcieli przyznać głośno, że nadal są w czarnym dole kręgosłupa.
- Panie Kazuo, czy on da radę iść? - zapytała, spoglądając najpierw na konia, potem zaś przenosząc wzrok na załadowany towarem wóz.
Nawet ona rozumiała, że ze skrzywdzoną nogą biedne zwierzę nie da rady tego ciągnąć. Musieli wymyślić coś innego i to szybko. Oh, gdyby miała technikę tworzenia piaskowych wierzchowców... choć nie, przy ciągłym podtrzymywaniu chakrą pewnie wyprułaby się z energii jeszcze przed obiadem.
- Arashi, a jakby tak... - zaczęła, podchodząc do wozu i pochylając się nad jednym z jego kół - no wiesz, podczepić tutaj jakoś linki. Dałoby radę zmusić wóz do jazdy bez wierzchowców gdyby ruszyć linkami koła?
Pomysł trochę fantastyczny, ale tonący podobno i brzydkiej się chwyta. A wóz, cały ten system kół, to w końcu jeden duży, dość nieskomplikowany mechanizm. Tak przynajmniej widziała to Suzka. Arashi powinien być w stanie ruszyć coś takiego, jeśli nawet nie w tej chwili, to chociaż w przyszłości.
Odpieczętowała manierkę z wodą i napiła się zdrowo, po czym zaproponowała ją obu towarzyszom. Nie mogli zapomnieć o własnych siłach.
Na razie nie czuła się najlepiej. Tak po prostu. Zregenerowanie energii przez zażycie pigułki dało jej wprawdzie przyjemnego kopa, to uczucie jednak bardzo szybko minęło, pozostawiając ją raczej w stanie psychicznego skopania. Poprawiła wysoki kołnierz swego pustynnego płaszcza, by choć częściowo osłonić twarz przed wiatrem. Miała wrażenie, jakby w jej głowie powstał labirynt, i nie ważne którą alejką pobiegną jej myśli, i tak trafią na ślepy zaułek wypełniony przykrymi wrażeniami. Nie uratowali konia. Nie odkryli zagrożenia w porę. Źle zareagowała na ostrzeżenie. Zawiodła kogoś, kogo bardzo polubiła i z całych sił chciała wywiązać się ze zlecenia jak najlepiej. Nie wywiązała się... Ta galopada samoudręczenia w ogóle nie pasowała do zawsze beztroskiej i wesołej Suzu, ale też i było to dla niej pierwsze doświadczenie osobistej porażki. Ta zielonowłosa pannica musiała dopiero nauczyć się przegrywać. Choć ona sama wciąż była przekonana, że musi po prostu umieć jeszcze więcej, tak, by nie poczuć znowu tej goryczy. Nie chciała się tak czuć nigdy więcej.
Nikt nie mógł wiedzieć, że dziewczyna zawahała się na chwilę przed przykryciem martwego konia pościelą z piasku. Niby przywykła do śmierci, dorastając w ciężkich dla klanu czasach, ale tak zakopać i pójść dalej, jakby nigdy nic? Podeszła odrobinkę i spojrzała na ciało zwierzaka, po czym uśmiechnęła się smutno.
- Byłeś dzielnym i dobrym zwierzakiem. Dziękuję - powiedziała zdecydowanym głosem i dopiero wówczas wypuściła piasek spod władzy swej chakry.
Pozornie solidne ściany dołu runęły w dół, rozsypując się w towarzystwie obłoku pyłu. Dziewczyna przytrzymała kołnierz na twarzy, nie chcąc mieć tego wszystkiego na języku. Wzrok zwróciła w stronę pozostałego przy życiu zwierzaka, wydawało jej się, czy jakoś dziwnie stał? Specjalistą nie była, ale trochę z wielbłądami miała do czynienia. Konie nie różniły się od nich w pewnych sprawach za bardzo.
Wdech, wydech. Skupienie na realnych problemach pomagało w walce z echem tych, których już nie mogła rozwiązać inaczej. Taki egzorcyzm myśli. Podeszła, przyjmując od Arashiego podane dango i spojrzała na niego ze zdziwieniem, ustami zdejmując jedną kulkę z patyczka.
- No właśnie, ha! Masz nauczkę, by więcej się z osady beze mnie nie ruszać! - zawołała z mocą, zupełnie jakby nic jej nie ruszyło.
Pochłonęła swoje dango do końca, ciesząc się przyjemnym smakiem. Następnie wciągnęła mocno powietrze do płuc i wypuściła je nosem z głośnym świtem, robiąc groźną minę. Wszyscy się tu teraz trochę pocieszali, jakby nie chcieli przyznać głośno, że nadal są w czarnym dole kręgosłupa.
- Panie Kazuo, czy on da radę iść? - zapytała, spoglądając najpierw na konia, potem zaś przenosząc wzrok na załadowany towarem wóz.
Nawet ona rozumiała, że ze skrzywdzoną nogą biedne zwierzę nie da rady tego ciągnąć. Musieli wymyślić coś innego i to szybko. Oh, gdyby miała technikę tworzenia piaskowych wierzchowców... choć nie, przy ciągłym podtrzymywaniu chakrą pewnie wyprułaby się z energii jeszcze przed obiadem.
- Arashi, a jakby tak... - zaczęła, podchodząc do wozu i pochylając się nad jednym z jego kół - no wiesz, podczepić tutaj jakoś linki. Dałoby radę zmusić wóz do jazdy bez wierzchowców gdyby ruszyć linkami koła?
Pomysł trochę fantastyczny, ale tonący podobno i brzydkiej się chwyta. A wóz, cały ten system kół, to w końcu jeden duży, dość nieskomplikowany mechanizm. Tak przynajmniej widziała to Suzka. Arashi powinien być w stanie ruszyć coś takiego, jeśli nawet nie w tej chwili, to chociaż w przyszłości.
Odpieczętowała manierkę z wodą i napiła się zdrowo, po czym zaproponowała ją obu towarzyszom. Nie mogli zapomnieć o własnych siłach.
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Szlak transportowy
- Huuuuh? - dziewczyna wyraziła głośno swoje zdumienie pomysłem chłopaka - Arashiii, konie to nie maszyny, które wystarczy trochę podkręcić i będą jak nowe. Musisz częściej wychodzić z warsztatu - pokręciła głową z dezaprobatą, próbując obrócić sytuację w żart.
Często dowcipkowała właśnie wtedy, gdy się denerwowała. Albo gadała bez sensu. Jakby miało jej to pomóc w uporaniu się z chaosem panującym w środku. Zresztą, czy ważne jest to, czego się nie pokaże? Co się zdusi i zapomni? Geniuszem nie była, o psychologii nie miała pojęcia. Fakt był taki, że dalsze mazanie się byłoby zbyt męczące, podczas gdy przywołanie na twarz uśmiechu pozwalało jej się poczuć nieco... silniejszą.
- Oczywiście, że pomogę! - zawołała dziewczyna z nową energią, gdy pan Kazuo zawołał ją do pracy - I wie pan, ja też przepraszam, bo chyba trochę wykrakałam. Chciałam dużego potwora i sruuu, wylazł! Ale jaki byczy w ogóle! - dodała, dopiero teraz pozwalając sobie na uświadomienie, czego tak naprawdę dokonali razem z Arashim - mówił pan, że ze skorpionów robią pancerze. Może z tego wielonoga też idzie coś zabrać?
W końcu konie tanie nie były, Suzia zaś posiadała w swych kieszeniach tylko jakieś drobniaczki. Byłoby dobrze, gdyby przebrzydły pajęczak na coś się jeszcze przydał. W tym wszystkim nie przyszło jej jednak do głowy, że mogła sama coś na tym zarobić. Majątkowe kwestie interesowały ją w tak małym stopniu, że gdyby odpowiednio ją podejść, gotowa byłaby pewnie i zapłacić za możliwość wzięcia udziału w emocjonującej misji. Nawet i ta w końcu zamieni się we wspomnienie, podparte dodatkowo lekcją. Albo paroma lekcjami.
Praca nad wozem nie była wcale taka zła. Dziewczyna wybrała sobie kilka narzędzi i klapnęła z nimi przy swoim stanowisku, jej oczom zaś obce było typowe dla płci niewieściej spłoszenie koniecznością przeprowadzenia remontu. Po pierwsze, w jej domu nigdy nie było mężczyzny, więc z matką same zajmowały się drobnymi naprawami. Po drugie zaś - i to ważniejsze - sama przecież też miała w sobie krew marionetkarzy, nawet jeśli nie objawiła talentu do ich technik. Nie raz pomagała Arashiemu przy jakichś nieskomplikowanych czynnościach w warsztacie i bardzo jej się to podobało. Teraz też poprawiła tylko kaptur i zabrała się do działania, nucąc przy tym pod nosem prostą melodię pustyni.
- Dobra bajka? To mam nadzieję, że dobrze się też zakończy – dodała, próbując wyobrazić sobie siebie i Arashiego w przyszłości.
Jak mogłyby potoczyć się ich losy? Na pewno powinni zostać na pustyni, nie wyobrażała sobie życia poza nią. Arashi pewnie będzie genialnym konstruktorem, już teraz wuj chwalił jego talent. A ona? Na pewno chciałaby zostać bohaterką swego ludu, jak Ichirou na przykład. Tylko on miał ku temu okazję, a ona? Może gdyby upolowała każdego pozostałego przy życiu Kaguyę… nie, bzdura, bo skąd miałaby wiedzieć, że ktoś jeszcze pozostał? Albo gdzie ich szukać? Musiała znaleźć jakiś własny sposób na przysłużenie klanowi.
Dzięki tym myślom zdała sobie sprawę, że zaniedbała coś bardzo istotnego. Fundamentalnego wręcz. Mniejsza o docenienie przez klan, przodkowie się pewnie teraz w swoich sarkofagach przewracają. Zapomniała o ponownym napełnieniu gurdy piachem! Odczekała więc, aż prace nad wozem zostaną zakończone, po czym od razu ruszyła do swojego garnka. Piach zdjęła z pająka, może faktycznie miał coś wartościowego na sobie? Dla niej było to niemożliwe do stwierdzenia, jeśli jednak zleceniodawca zauważył coś interesującego, dziewczyna gotowa była udzielić mu pomocy przy odcinaniu od stygnącego cielska.
Potem zaś, już z piaseczkiem, wróciła do wozu i zajęła miejsce na ławeczce z tyłu. Sama była pod wrażeniem, że tak dobrze im to poszło. Arashi naprawdę pokazał klasę. Suzu zdawała sobie jednak sprawę, że jeśli on powoził, ich ochrona spoczęła teraz wyłącznie w jej rękach. Zacisnęła dłonie w pięści, wciągnęła i wypuściła powietrze z płuc. Da sobie radę. Byle nie stracić czujności ani gotowości bojowej. Obserwowała przestrzeń dookoła jeszcze bardziej uważnie niż wcześniej, pamiętając też, by zerkać na nogi Usagiego. Lalka nie potrafiła poinformować o zagrożeniu jak koń. Musieli być bardziej ostrożni.
Często dowcipkowała właśnie wtedy, gdy się denerwowała. Albo gadała bez sensu. Jakby miało jej to pomóc w uporaniu się z chaosem panującym w środku. Zresztą, czy ważne jest to, czego się nie pokaże? Co się zdusi i zapomni? Geniuszem nie była, o psychologii nie miała pojęcia. Fakt był taki, że dalsze mazanie się byłoby zbyt męczące, podczas gdy przywołanie na twarz uśmiechu pozwalało jej się poczuć nieco... silniejszą.
- Oczywiście, że pomogę! - zawołała dziewczyna z nową energią, gdy pan Kazuo zawołał ją do pracy - I wie pan, ja też przepraszam, bo chyba trochę wykrakałam. Chciałam dużego potwora i sruuu, wylazł! Ale jaki byczy w ogóle! - dodała, dopiero teraz pozwalając sobie na uświadomienie, czego tak naprawdę dokonali razem z Arashim - mówił pan, że ze skorpionów robią pancerze. Może z tego wielonoga też idzie coś zabrać?
W końcu konie tanie nie były, Suzia zaś posiadała w swych kieszeniach tylko jakieś drobniaczki. Byłoby dobrze, gdyby przebrzydły pajęczak na coś się jeszcze przydał. W tym wszystkim nie przyszło jej jednak do głowy, że mogła sama coś na tym zarobić. Majątkowe kwestie interesowały ją w tak małym stopniu, że gdyby odpowiednio ją podejść, gotowa byłaby pewnie i zapłacić za możliwość wzięcia udziału w emocjonującej misji. Nawet i ta w końcu zamieni się we wspomnienie, podparte dodatkowo lekcją. Albo paroma lekcjami.
Praca nad wozem nie była wcale taka zła. Dziewczyna wybrała sobie kilka narzędzi i klapnęła z nimi przy swoim stanowisku, jej oczom zaś obce było typowe dla płci niewieściej spłoszenie koniecznością przeprowadzenia remontu. Po pierwsze, w jej domu nigdy nie było mężczyzny, więc z matką same zajmowały się drobnymi naprawami. Po drugie zaś - i to ważniejsze - sama przecież też miała w sobie krew marionetkarzy, nawet jeśli nie objawiła talentu do ich technik. Nie raz pomagała Arashiemu przy jakichś nieskomplikowanych czynnościach w warsztacie i bardzo jej się to podobało. Teraz też poprawiła tylko kaptur i zabrała się do działania, nucąc przy tym pod nosem prostą melodię pustyni.
- Dobra bajka? To mam nadzieję, że dobrze się też zakończy – dodała, próbując wyobrazić sobie siebie i Arashiego w przyszłości.
Jak mogłyby potoczyć się ich losy? Na pewno powinni zostać na pustyni, nie wyobrażała sobie życia poza nią. Arashi pewnie będzie genialnym konstruktorem, już teraz wuj chwalił jego talent. A ona? Na pewno chciałaby zostać bohaterką swego ludu, jak Ichirou na przykład. Tylko on miał ku temu okazję, a ona? Może gdyby upolowała każdego pozostałego przy życiu Kaguyę… nie, bzdura, bo skąd miałaby wiedzieć, że ktoś jeszcze pozostał? Albo gdzie ich szukać? Musiała znaleźć jakiś własny sposób na przysłużenie klanowi.
Dzięki tym myślom zdała sobie sprawę, że zaniedbała coś bardzo istotnego. Fundamentalnego wręcz. Mniejsza o docenienie przez klan, przodkowie się pewnie teraz w swoich sarkofagach przewracają. Zapomniała o ponownym napełnieniu gurdy piachem! Odczekała więc, aż prace nad wozem zostaną zakończone, po czym od razu ruszyła do swojego garnka. Piach zdjęła z pająka, może faktycznie miał coś wartościowego na sobie? Dla niej było to niemożliwe do stwierdzenia, jeśli jednak zleceniodawca zauważył coś interesującego, dziewczyna gotowa była udzielić mu pomocy przy odcinaniu od stygnącego cielska.
Potem zaś, już z piaseczkiem, wróciła do wozu i zajęła miejsce na ławeczce z tyłu. Sama była pod wrażeniem, że tak dobrze im to poszło. Arashi naprawdę pokazał klasę. Suzu zdawała sobie jednak sprawę, że jeśli on powoził, ich ochrona spoczęła teraz wyłącznie w jej rękach. Zacisnęła dłonie w pięści, wciągnęła i wypuściła powietrze z płuc. Da sobie radę. Byle nie stracić czujności ani gotowości bojowej. Obserwowała przestrzeń dookoła jeszcze bardziej uważnie niż wcześniej, pamiętając też, by zerkać na nogi Usagiego. Lalka nie potrafiła poinformować o zagrożeniu jak koń. Musieli być bardziej ostrożni.
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość