"Ī tabemono" Ryokan

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Dalsza rozmowa sprawiała, że w miejsce jednej uzyskanej odpowiedzi, wskakiwały kolejne dwa pytania. Ból głowy w pewien sposób podziałał w końcu na jego korzyść. Tylko on przeganiał wszelkie fantazje i żądze, które normalnie zawładnęłyby nim całkowicie. Ta równowaga między bólem a pożądaniem wywołała w jego głowie pierwsze impulsy, wymuszające takie zachowanie, jakiego można się było spodziewać po shinobi.
- Nasze dzieło...? - spytał.
Rozglądając się po obcym pomieszczeniu, Kōseki dostrzegł z ubrań tylko błękitne kimono, które raczej nie było jego. Nigdzie nie widział swoich rzeczy, a będąc w takim stanie - i sytuacji - raczej nie patyczkowałby się z układaniem ich w jednej z szaf. Tak zachowałby się na trzeźwo, a on bynajmniej taki nie był.
Omal nie potykając się o pustą butelkę po sake, Tsuyochi wstał z niskiego futonu. Sam chciałby znać godzinę, lecz teraz miał większe zmartwienia. Zatoczył się pod wpływem wyjątkowo silnej grawitacji i potężnego, niewidzialnego wiatru. Zapewne to były te skutki uboczne przeholowania z alkoholem, stanowczo zbyt dużo wrażeń jak na pierwsze dni poza domem - pomyślał, kierując się w stronę najwyższej szafy.
- Wiecie może.. gdzie moje ubrania,... kunai'e... i w zasadzie cała reszta moich rzeczy? - spytał otwierając drewniane drzwi szafy.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Jakkolwiek wizja spędzenia reszty dnia z tymi uroczymi paniami nie była kusząca, Tsuyochi raz za razem dochodził do wniosku, że powinien skonfrontować się z tym Satoichim. Choć nie mógł się pochwalić obszernym dobytkiem, te parę broni ninja i kilkaset ryō stanowiły cały jego osobisty dobytek. Nie mógł sobie pozwolić na powrót do domu ogołocony ze wszystkiego, więc siłą rzeczy musiał odnaleźć tą rzecz, o której wspominała Kotomi.
- Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć to nasze dzieło... - odparł półżartem.
Pierwszym krokiem było doprowadzenie siebie do ładu. Chwiejnym krokiem podszedł do kotatsu. Fioletowe kimono byłoby podobne do jego stroju noszonego w domu - gdyby tylko kolor nie był tak agresywny. Później przy zakładaniu jaskrawej hakamy przypomniał sobie co nieco na jej temat. W niektórych szkołach walki miała za zadanie ukrycie ruchów nóg noszącego, by ułatwić zmylenie przeciwnika i utrudnić mu przewidywanie ruchów. Osobiście koncept noszenia spodni o abstrakcyjnie szerokich nogawkach nigdy nie przypadł Tsuyochiemu do gustu.
- Jeśli byłabyś tak miła... - uśmiechnął się do dziewczęcia z miną człowieka, który świadom ruiny jaką jest jego ciało pragnie przekonać wszystkich dookoła, że wszystko z nim w porządku. Jedzenie czegokolwiek nie wydawało się dobrym pomysłem, ale wolał w tej kwestii polegać na bardziej doświadczonych koleżankach. Jak głupie by to nie było, zważając na fakt, że dopiero co je poznał i znał imię tylko jednej z nich.
- Miałbym jeszcze jedną prośbę. - podjął po chwili i zrobił krótką pauzę - Mogę później liczyć na waszą pomoc w dostaniu się do tego parku? - dokończył nie dając żadnej z pań szans na wejście mu w słowo.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Tsuyochi odprowadził brunetkę wzrokiem. Jednocześnie motał się z ubraniem stroju o szalonych barwach. Zeszłoby mu na tym samemu z piętnaście minut, a pomimo prawdziwych starań wyglądałby jak siedem nieszczęść. Na szczęście z pomocą przyszła Kotomi, która w mgnieniu oka przeszkodziła mu w dość zręcznym robieniu z siebie pośmiewiska. Oczywiście nie odmówił pomocy zmysłowej blondynce, której bliskość była nieprzyzwoicie przyjemna.
- Dziękuję.
Wiedząc jak trudno było mu wstać, wolał póki co unikać siadania. Rozglądając się po pokoju zerkał co chwilę w stronę ubierającej się Kotomi. Obudził się już na tyle, by w dużej mierze odzyskać charakterystyczny dla swojej osoby spokój. Mimo to chciał się naoglądać nieco kobiecego piękna, bo sam nie wiedział, kiedy znowu będzie miał taką okazję. Piękną chwilę, poza kacem, zniszczył powracający ból chorego oka. Z grymasem zaczesał włosy na lewe oko pokryte bielmem. Zacisnął zęby i zanim zdążył odpowiedzieć na propozycję Kotomi, drugie dziewczę wróciło z posiłek. Zapach wypełnił pokój i nozdrza nastolatka, który zdał sobie właśnie sprawę z tego, jak bardzo chce mu się jeść.
- Poszedłbym tam jak najszybciej, ale zanim tam pójdziemy... Co się właściwie wczoraj działo? - spytał siadając przy kotetsu.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Tsuyochi zastanawiał się, czy w ogóle zostało coś z jego pieniędzy. Trochę grosza miał, ale jeżeli wszystko przepuścił na alkohol, to najbliższe kilka dni nie zapowiadało się najlepiej. Zawsze mógł zacząć sprzedawać stworzone swoim Kekkei Genkai kryształy bogatym ludziom, ale obnoszenie się z podobnymi zdolnościami to nie był najlepszy pomysł. Jeśli nie wyrzekłaby się go własny klan, to prędzej czy później zwróciłby uwagę zbyt wielu niebezpiecznych ludzi. Mógł też nauczyć się bardziej zaawansowanych technik Dotonu oraz Suitonu by pomagać za pieniądze na budowie, ale tutaj sytuacja była podobna. Wtedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie potrafi normalnie zarabiać...
Z zamyślenia wyrwała go bezimienna brunetka przypominająca mi o stygnącym jedzeniu. Ręce, które nie wiadomo kiedy splótł na klatce piersiowej najpierw sięgnęły po czerwony napój. Nie wiedział zbytnio co to takiego. Gardło miał suche, jakby pół nocy jadł piach. Zaraz po tym zaczął kosztować kolejnych przystawek. Robił to ostrożnie, by nie wyzbyć się zawartości żołądka prosto na stół i jedyne ubrania. Chciał też rozkoszować się smakiem porządnego jadła, którego w przeszłości nie miał za wiele.
Jeszcze bardziej zwolnił, gdy ta słodka, kochana kobieta zadała mu straszliwe pytanie. Pytanie, którego bał się od samego rana. Miał nadzieję, że wypłynie samo w toku rozmowy - jak to miało miejsce w przypadku Kotomi. Choć innych miał przeważnie w głębokim poważaniu, to nie mógł żadnej z nich do siebie zrazić, jeżeli oczywiście chciał odzyskać swoje rzeczy. W końcu nie znał technik pozwalających grzebać komuś w myślach. Z resztą i tak uległ podstawowym ludzkim mechanizmom i po prostu nie chciał zachować się źle wobec osoby, która tak mu pomogła w potrzebie.
- Pierwsze słyszę o tym Satoichim. Po długiej podróży wszedłem do... - zrobił kilkusekundową przerwę i jak to miał w zwyczaju, podrapał się po brodzie - ...baru "Izantaru" i... cóż, to wszystko co pamiętam. - dokończyłem, po czym skierowałem wzrok w stronę brunetki - Jeśli o to chodzi... Wyglądasz mi na dziewczynę, którą warto lepiej poznać. Przypomniałabyś swoje imię? Będę go potrzebował do kilku romantycznych wierszy o tobie, a do słowa brunetka jest niewiele rymów. - odparł z zadziornym uśmiechem, gdy tylko napełniający się brzuch przywrócił mu ochotę na amory.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Działanie posiłku na samopoczucie Tsuyochiego było lepsze, niż mógł to sobie wyobrazić. Czuł się jak młody bóg, a ból głowy i odruchy wymiotne stały się tylko wspomnieniem. Trudno powiedzieć czy lepiej zadziałał napój, zupa czy też kombinacja składników obu posiłków utworzyła w jego burzliwym żołądku mieszankę, która okazała się dla młodego mężczyzny zbawienna. Brunetka, która jak wkrótce miał się dowiedzieć, miała imię, uratowała go swoim rodzinnym sposobem na kaca. Jej ojciec musi być prawdziwym wirtuozem kuchni,... albo doświadczonym miłośnikiem napojów procentowych. - pomyślał.
Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, gdy usłyszał improwizację Kotomi. Wyszczerzył białe zęby, powściągliwie się zaśmiał i prawie wybuchł, gdy zobaczył wściekłą minę Minako. Przynajmniej poznał jej imię. Cieszył się z Kotomi jeszcze parę sekund, po czym pozwolił emocją częściowo opaść. Położył dłonie na biodrach, zmrużył oczy w zamyśleniu, a następnie podrapał się po brodzie. Musiał dokonać trudnego wyboru, a teraz gdy był już sprawny, musiał jak najszybciej odzyskać swoje rzeczy i skonfrontować się z tym Satoichim.
- Drogie Panie... - podjął parodią poważnego tonu - Mógłbym zamknąć oczy i udawać, że wszystko jest w porządku. Wiem jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami. Wielką niesprawiedliwością byłoby zostawienie którejś z was samej na pastwę chciwego gospodarza... Dlatego osiągnijmy konsensus! Załatwmy prędko sprawy finansowe i razem pójdźmy zobaczyć... tą rzecz. - dokończył, wypowiadając ostatnie dwa słowa z przesadnym patosem.
Wstał i spojrzał pytająco raz na jedną, raz na drugą. Ciągnięcie dwóch srok za ogon, walka na dwa fronty... To rzadko się dobrze kończyło, ale młody ninja spragniony wrażeń, postanowił zaryzykować.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tsuyochi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tsuyochi »

Tsuyochi wolał ugryźć się w język. Nie widział sensu w zrażaniu do siebie drugiego dziewczęcia, dlatego komentarz na temat wyjścia Minako zachował dla siebie. Spóźniony instynkt samozachowawczy dał mu jasno do zrozumienia, że pora skończyć z żartami. Kotomi nie sprawiała wrażenie urażonej, ale zrażenie do siebie jej koleżanki mogło być jedną z najgorszych rzeczy, jakie mógł zrobić w tej sytuacji. No cóż, kolejna nauczka na przyszłość - pomyślał po raz ostatni o Minako i skupił się na innej kwestii. Uniknięcia zapłaty lub... użycia substytutu pieniędzy.
Splótł ramiona na klatce piersiowej. Prawą dłoń wsunął za kimono i udając zaskoczenie próbował coś wymacać z użyciem chakry. Cały czas myślał nad dwiema opcjami. Ucieczka przez okno byłaby jak najbardziej w stylu ninja, ale nie znał techniki, która pomogłaby niepostrzeżenie pokonać tą drogę z niewyszkoloną dziewczyną. Mógł albo przebić się przez mur i czyjeś domostwo, albo nieść Kotomi na plecach.
- Cóż... Pieniędzy nie mam, ale... - wysunął dłoń z górnej części kimona. Trzymał w niej wyszlifowany szkarłatny kryształ o średnicy jednego cala. Promienie światła odbijały się od płaskich ścianek klejnotu, który tylko wyspecjalizowany ninja uznałby za twór czyjegoś Jutsu - a raczej Kekkei Genkai. Od wielu lat Tsuyochi zastanawiał się, dlaczego członkowie klanu nie wykorzystują swoich talentów do handlu. Odpowiednio dawkując podaż własnoręcznie tworzonych kryształów, Kōseki mogliby naginać rynek kamieni szlachetnych do własnego widzimisię. Zbić niewyobrażalną dla zwykłego shinobi fortunę lub zrobić na złość wszystkich bogatym ludziom i sprzedawać go w ogromnych ilościach za grosze, co poskutkowałoby drastycznym spadkiem ich wartości.
To jednak nie był czas i miejsce na takie rozważania. Uśmiechnął się w stronę Kotomi, która najprawdopodobniej nie miała zbyt często styczności z czymś podobnym. Tak przynajmniej przypuszczał. Zaczął bawić się kamyczkiem, przekładając go między smukłymi palcami dłoni.
- Myślisz, że będzie zadowolony z takiej zapłaty? - spytałem, zaciskając pięść z kamieniem praktycznie nieróżniącym się od prawdziwego rubinu.
0 x
Saeko

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Saeko »

Panna Oboro od jakiegoś czasu nie miała na siebie pomysłu. Ot zwyczajna, kobieca strona wreszcie musiała się odezwać. Po jej przeszłości pozostały już tylko mgielne spojrzenia od kiedy wyzdrowiała i nie musiała przyjmować leków. Polepszyło jej się na tyle, że zdołała zdobyć gotówkę poprzez przypadkowe zlecenie. A miało skończyć się zwyczajnym wyjściem do gorących źródeł. Warto się cieszyć, bo mogła teraz wydać drobne wedle własnego upodobania. W innych warunkach Saeko bez krzty wahania postanowiła by o zaoszczędzeniu. Nie wiedziała tylko, na co powinna odkładać. Ninja żył zazwyczaj od wschodu do zachodu słońca. Martwił się obecną chwilą i nie miał czasu na wybieganie w przyszłość. Tym bardziej tyczy się to czerwonowłosej, która nie posiadała rodziny i zaczynała życie na nowy rachunek. Trochę brakowało jej dawnych dni, gdzie mogła iść na przekór sołtysowi wioski czy stawać w obronie słabszych dzieciaków, którym dokuczali pewni swego nastolatkowie. Zazwyczaj wychodziła zwycięsko z każdego starcia. Jej geny dawały o sobie znać na wiele sposobów. Robiły z dziewczyny odmieńca, a jej zamiłowanie do sztuk walki można porównać do bycia typową chłopczycą.
Mimo pracy wykonanej przy powstawaniu malunku nadal czuła odprężające właściwości wodnego spa. Akurat zbliżała się pora kolejnego posiłku. Każdy mógł liczyć na inny czas, w którym to nastanie. Saeko była w tym wypadku ewenementem. A na pewno zalicza się do grona tych, którzy niestety potrzebowali jednego posiłku więcej. Jej kalorie szybko ulegały spaleniu. Zapotrzebowanie na wszelkie wartości odżywcze rósł, żeby zasilić energią cały organizm. Tak się to po prostu działo. Jakby miała w sobie dodatkowego potworka do wykarmienia i dzięki niemu mogła walczyć w dość brutalny sposób. Starała się zachowywać równowagę psychiczną i nie rozmyślać o swojej mocy. Mało kto powinien ją kojarzyć. We własnym zakresie dowie się, czy posiada rodzinę o podobnych umiejętnościach metamorfozy. Małymi kroczkami do celu, jak to mawiali zazwyczaj uczący ją mistrzowie.
Po pewnym czasie marszu przez Shigashi dotarła do części usianej lokalami. Wybrała jeden z brzegu, o dźwięcznie brzmiącej nazwie. Raczej tę ciężko było jej wymówić. Nie była najlepsza jeśli chodzi o słowo pisane. Talenty ulokowała w innych dziedzinach. Reszta stała na średnim pułapie, który gwarantował jej wykrycie oszustwa. Nadal jednak mogła być traktowana jak chłopka. W końcu pochodziła z górskiej wsi, gdzie tak rozbudowane miasto kupieckie było jedynie wymieniane przy okazji większego święta. Osada z chlewem i pasącymi się na uboczu krowami, to kwintesencja jej rodzimej wioski. Oczywiście pomijając fakt, że była osierocona i wychowana przez mieszkańców. W każdym razie zawitała do pomieszczenia i nie chcąc zwracać na siebie uwagi, swobodnie podeszła do lady. W krótkim namyśle wynegocjowała posiłek, jakim mógł ją uraczyć tutejszy kuchcik. Obfitujące w mięso danie było tu na rękę. Do tego dobrze sprawiłby się napar herbaciany. W takim rozrachunku rozejrzała się za wolnym stolikiem i przy nim usiadła. Oczekiwanie na swoje zamówienie zawsze wytrąca dziewczynę z równowagi, bo czuć wtedy nieopisaną pustkę. Czym by się tu zająć? Wodziła wzrokiem za kimś bardziej charakterystycznym niż pijane mordy lub zwyczajne osoby spędzające czas w gronie znajomych czy rodzin.
0 x
Uchiha Izanagi

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Uchiha Izanagi »

0 x
Tamaki Hyūga

Re: "Ī tabemono" Ryokan

Post autor: Tamaki Hyūga »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość