Trybuna południowa
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Młodzieniec był już gotowy na powrót na trybuny, wielce szczęśliwy tym co uczynił w koszarach. Nie spodziewał się gościnności w takim miejscu, a tutaj proszę. Nawet strażnicy byli mili, a raczej zwyczajnie nie robili problemów. Każdy czasem potrzebował odosobnienia, miejsca gdzie będzie mógł się wyciszyć i w spokoju potrenować, a bardziej idealnego miejsca niż tamto nie było do tego. W samym mieście rozpoczęła się już zabawa, butki z jedzeniem i mnóstwo alkoholu. Chłopak nie planował sobie odmawiać przyjemności i zbierał tyle trunku ile tylko mógł, robiąc z górnej części kimono i kija coś w rodzaju kosza na butelki. Może nie była to najlepsza metoda transportu, ale lepsza niż żadna. Zawsze mógł zrobić sobie zapas na trybuny, a swojego ciała nie miał co się wstydzić, dobrze zbudowany i wysoki chłopak o pięknych fioletowych włosach. Jedynie jednego oka mu brakowało, ale ten brak był dobrze schowany pod bandażem. Po paru minutach chodzenia i zbierania jeszcze pełnych butelek chłopak dotarł na trybuny, na których był już wcześniej. Jednak będąc już na samej górze, stojąc przy drzwiach zdał sobie sprawę, że niezbyt grzecznie jest spożywać napoje samemu, z jednej strony posmutniał, ale z drugiej miał tyle butelek, że nie miał na co narzekać na ich mała liczbę. Z początku trochę niepewnie zaczął się rozglądać po trybunach szukając jakiejś znajomej twarzy, ale niestety brakowało tutaj takich, ale chociaż zobaczył już mniej więcej znajome mu kobiety w towarzystwie zamaskowanego człowieka. Tak jak w takich chwilach, decyzje są bardzo trudne, jednak po minucie zdecydował się podejść dość pokracznym krokiem by nie stracić zawartości swojego kimono, obecnie te butelki były o wiele ważniejsze niż on sam. Stojąc tuż obok chłopak grzecznie się ukłonił. W miarę swoich możliwości. - Witam, może napijecie się ze mną? - zapytał, grzecznie z pięknym uśmiechem na ustach i lekko obniżając kimono, pokazując jego promilową zawartość. - Jestem Akashi. - dodał po chwili, dalej się uśmiechając, a na jego twarzy gościła dziecięca radość mimo tego, że ciągle był półnagi i świeci swoją klatą na całe trybuny. Chyba nie miał się czego wstydzić, zwłaszcza mają teoretycznie ze sobą miesięczny zapas sake.
0 x

Re: Trybuna południowa
Miła rozmowa trójki uczestników turnieju trwała w najlepsze. Chociaż ze strony Tensy więcej w tym było gry, aktorskiej, rozpoznania i prób wyciągnięcia ich na sake... no cycatke chciała zaciągnąć gdzie indziej, właściwie ta druga też chciała... tylko, żadna najwyraźniej nie wiedziała, z której strony ugryźć temat. No, ale miłą rozmowę postanowił przerwać kolejny przybysz, dość przystojny, przedstawiający się jako Akashi. Co więcej, miał przy sobie ogromne zapasy sake i jak to na dobrego człowieka przystało, zamierzał się nim podzielić.
-Siadaj, gdzie znajdziesz miejsce. Jestem Tensa. - powiedziała z miłym uśmiechem do przybyłego. Niestety miejsca obok siebie wskazać mu nie mogła, gdyż te zajęte było przez leśnego i Megumi, jednak obok nich siedziska wciąż pozostawały wolne.
-Spadasz mi z nieba, co prawda miałam czekać i iść po walce, ale tak uroczemu mężczyźnie nie wypada odmówić. - no cóż, nie ukrywała, że z chęcią się napije. Jednak musiała uważać, sake to podstępny napój. W końcu pamiętała, jak skończył się pierwszy raz, kiedy próbowała tego trunku, właściwie jakiegokolwiek. Było to niedługo po pozbyciu się tamtej grupy porywającej dzieci, razem z Matsu poszli do karczmy, spotkali jednego ze strażników, który uczestniczył w tamtej akcji. No i od słowa do słowa zaczęli pić... strażnik musiał iść na służbę, a oni zostali sami... plaskacz od kelnerki, kiedyróbowała namówić ją na małe co nieco, dotąd czasem palił jej twarz. Ostatecznie wylądowali z kuzynem na piętrze, no i gdyby nie "Mo" ze swoim sierpowym i listem od Kazuo pewnie bardzo by tego żałowała...
-Szkoda, że muszę się oszczędzać. - rzuciła pod nosem.
-Siadaj, gdzie znajdziesz miejsce. Jestem Tensa. - powiedziała z miłym uśmiechem do przybyłego. Niestety miejsca obok siebie wskazać mu nie mogła, gdyż te zajęte było przez leśnego i Megumi, jednak obok nich siedziska wciąż pozostawały wolne.
-Spadasz mi z nieba, co prawda miałam czekać i iść po walce, ale tak uroczemu mężczyźnie nie wypada odmówić. - no cóż, nie ukrywała, że z chęcią się napije. Jednak musiała uważać, sake to podstępny napój. W końcu pamiętała, jak skończył się pierwszy raz, kiedy próbowała tego trunku, właściwie jakiegokolwiek. Było to niedługo po pozbyciu się tamtej grupy porywającej dzieci, razem z Matsu poszli do karczmy, spotkali jednego ze strażników, który uczestniczył w tamtej akcji. No i od słowa do słowa zaczęli pić... strażnik musiał iść na służbę, a oni zostali sami... plaskacz od kelnerki, kiedyróbowała namówić ją na małe co nieco, dotąd czasem palił jej twarz. Ostatecznie wylądowali z kuzynem na piętrze, no i gdyby nie "Mo" ze swoim sierpowym i listem od Kazuo pewnie bardzo by tego żałowała...
-Szkoda, że muszę się oszczędzać. - rzuciła pod nosem.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Wszystko poszło całkiem dobrze, chłopak nie miał na co narzekać, a jego przywitanie zostało dobrze odebrane. Przez co młodzieniec móc odetchnąć z ulgą, a do tego został zaproszony do znalezienia miejsca gdzieś obok. Na szczęście miejsce przy zamaskowanej osobie było wolne, więc młodzieniec miał gdzie usiąść spokojnie jednak najpierw potrzebował jakoś pozbyć się całego balastu. Akashi ze spokojem obniżył swoją pozycje najpierw się pochylając, a następnie padając na jedno kolano, a po chwili drugie. Może nie wyglądało to nazbyt normalnie, zwłaszcza że robił to przed nowo poznaną dziewczyną, a to z perspektywy trzeciej osoby mogłoby wyglądać dość dziwnie, ale przecież młodzieniec był dobrze uzbrojony w butelki sake, które powoli i spokojnie wysypał pod nogi osób tutaj siedzących. - Miło mi Cię poznać Tensa. - odparł wyraźnie się uśmiechając i spokojnie podnosząc się z ziemi, po czym poprawił swoje kimono i wziął jedną butelkę, która zaraz opróżnił jednym tchem, po czym sięgnął po drugą, odstawiając pustą butelkę. - Jestem uroczy? Cóż, nigdy czegoś takiego nie słyszałem. Zbyt dużo podróżuje i nie potrafię zagrzać miejsca w jednym miejscu. A co do walki, na pewno nic się nie stanie. Wygrasz ją samym pięknem. - powiedział, przechodząc nieco na bok i siadając obok zamaskowanej osoby. - Nie musisz się niczym martwić, po prostu pij i ciesz się tą chwilą. Życie nie trwa wieczność przynajmniej dla większości. - dodał, pociągając łyka z drugiej butelki. Niezbyt czekał z piciem na innych, zwłaszcza że alkohol niezbyt działał na jego organizm. Wszystko ma swoje atuty także regeneracja. - Nie jesteście stąd prawda? Ja wychowałem się w Ryuzaku no Taki, jednej z tamtejszych świątyń. Prawie 9 lat za zamkniętymi bramami. - powiedział, znowu popijając sake, które traktował bardziej jak wodę, a nie wyskokowy alkohol. Jednak jego uwagę przykuły nieco walki, które powoli rozpoczynały się na dole, może jeszcze nie było jakiegoś mordobicia, ale możliwe że wszystko zaraz się zacznie, a teraz ma przynajmniej czas na delektowanie się alkoholem. Razem z nowymi znajomymi, na razie mógł ich tak nazywać, póki nie powie kim jest na prawdę. Raczej nikt przychylnie nie zareaguje na to, że obok niego siedzi wyznawca złego Boga Jashina. Chociaż cesarz nie był taki zacofany i pozwolił mu tutaj pozostać o ile nikomu nic nie zrobi, przez co chłopak mógł spokojnie się bawić i niczym się nie przejmować. - Też miałem zamiar wziąć udział w turnieju, ale zapomniałem się zapisać. Spędziłem zbyt wiele czasu z Natsume na nadbrzeżu, ale on zdążył na swoją koronacje? - zapytał się, wygodnie rozsiadając na trybunach i popijając trunek.
0 x

Re: Trybuna południowa
Chłopak uklęknął przed nią, w innych okolicznościach pewnie wywołałoby to jej zdziwienie, ale w obecnej sytuacji radość przeważyła. No cóż, alkohol mógł pomóc się jej wyciszyć, odurzyć, sprawić, że jej myślenie stanie się klarowne. Z drugiej strony, jeśli przesadzi, jej ciało przestanie jej słuchać, a i głupie pomysły zdominują jej umysł... musiała uważać. Chociaż jeśli dobrze myślała, jedna butelczyna pita bez zbytniego pośpiechu nie powinna jej zaszkodzić. Co do Akashiego, jedno było pewne, miał spust, butelka, którą ona postawiła sobie za limit, on pochłonął jednym haustem. Zawodowiec jak Hachi, chociaż o ile staruszek zasłużył sobie na jej szacunek, ten młodszy mimo o wiele ładniejszego opakowania wydawał się po prostu wygadanym chłoptasiem bez oka. Dziewczyna podniosła butelkę i wzięła dość zachowawczy łyk.
-Z tym pięknem nie przesadzajmy, gdyby nie piersi można by pomylić mnie z facetem, ale dziękuję. Więc podróżniku, jeśli kiedyś zabłądzisz do Sogen, zapraszam do karczmy, odwdzięczę się. - powiedziała, udając miłą... a może była miła? Sama już nie wiedziała. Jaka była? Kim? Tensa przecież umarła na statku, jej już nie było, z resztą dawna białowłosa raczej nie piłaby z nieznajomym sake, na niedługo przed swoim wystąpieniem w turnieju.
-No tak, życie kiedyś się kończy, uwierz, że gdyby nie moja walka z zamaskowanym koleżką. - przeniosła wzrok na Mori'ego. -To pewnie za niedługo zbierałbyś mnie z podłogi. - zaśmiała się cicho. Ciekawe czy dałby radę zawlec ją gdzieś, gdzie będzie mogła spokojnie zasnąć snem pijanego? Nie trzeba było wiele, aby Akashi zaczął opowiadać o sobie, o tym, skąd jest... gdyby to Mori uraczył ją taką otwartością, byłaby o wiele szczęśliwsza, jednak w tej sytuacji... ona dała im sporo informacji, jednak takich, które nie grały większej roli. No może poza młodym Akodo. Podniosła jedną butelkę i podała "leśnemu". Może jeśli nieco wypije, będzie bardziej otwarty? Chociaż skoro był sporo od niej mniejszy, więc może alkohol zadziała mocniej, niż powinien? Pijany przeciwnik mógł być niebezpieczniejszy, jak Hachi, lub potulny jak baranek, jak byłoby w tej sytuacji? Założyła, że Mori, należy do tej drugiej grupy, w końcu tylko raz w życiu spotkała kogoś, kto po alkoholu zachowywał w walce pełną sprawność.
-9 lat w świątyni? Szkolili Cię na jakiegoś kapłana? - zapytała zaciekawiona. W świątyniach bywała tylko z racji uroczystości, nie była zbyt pobożną osobą, treningi zajmowały jej zbyt wiele czasu, by przejmowała się tym, co po śmierci.
-Tak był na koronacji... - odpowiedziała, niemal odruchowo. Dopiero po kilku sekundach dotarła do niej waga jego słów. -Znasz cesarza? - zapytała z nieukrywanym podziwem... chociaż czy było to dziwne? W końcu koronacja była dość "pobożna" więc znajomość z kapłanem nie była niczym dziwnym.
-Z tym pięknem nie przesadzajmy, gdyby nie piersi można by pomylić mnie z facetem, ale dziękuję. Więc podróżniku, jeśli kiedyś zabłądzisz do Sogen, zapraszam do karczmy, odwdzięczę się. - powiedziała, udając miłą... a może była miła? Sama już nie wiedziała. Jaka była? Kim? Tensa przecież umarła na statku, jej już nie było, z resztą dawna białowłosa raczej nie piłaby z nieznajomym sake, na niedługo przed swoim wystąpieniem w turnieju.
-No tak, życie kiedyś się kończy, uwierz, że gdyby nie moja walka z zamaskowanym koleżką. - przeniosła wzrok na Mori'ego. -To pewnie za niedługo zbierałbyś mnie z podłogi. - zaśmiała się cicho. Ciekawe czy dałby radę zawlec ją gdzieś, gdzie będzie mogła spokojnie zasnąć snem pijanego? Nie trzeba było wiele, aby Akashi zaczął opowiadać o sobie, o tym, skąd jest... gdyby to Mori uraczył ją taką otwartością, byłaby o wiele szczęśliwsza, jednak w tej sytuacji... ona dała im sporo informacji, jednak takich, które nie grały większej roli. No może poza młodym Akodo. Podniosła jedną butelkę i podała "leśnemu". Może jeśli nieco wypije, będzie bardziej otwarty? Chociaż skoro był sporo od niej mniejszy, więc może alkohol zadziała mocniej, niż powinien? Pijany przeciwnik mógł być niebezpieczniejszy, jak Hachi, lub potulny jak baranek, jak byłoby w tej sytuacji? Założyła, że Mori, należy do tej drugiej grupy, w końcu tylko raz w życiu spotkała kogoś, kto po alkoholu zachowywał w walce pełną sprawność.
-9 lat w świątyni? Szkolili Cię na jakiegoś kapłana? - zapytała zaciekawiona. W świątyniach bywała tylko z racji uroczystości, nie była zbyt pobożną osobą, treningi zajmowały jej zbyt wiele czasu, by przejmowała się tym, co po śmierci.
-Tak był na koronacji... - odpowiedziała, niemal odruchowo. Dopiero po kilku sekundach dotarła do niej waga jego słów. -Znasz cesarza? - zapytała z nieukrywanym podziwem... chociaż czy było to dziwne? W końcu koronacja była dość "pobożna" więc znajomość z kapłanem nie była niczym dziwnym.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Rozmowa, alkohol i kobiety. Czego od życia chcieć więcej? Młodzieniec miał wszystko czego potrzebował, a w jakimś stopniu mógł odpocząć od tego wszystkiego. Jednak teraz mógł cieszyć się tylko rozmową z jedną osobą, pozostałe dwie milczały. Co tutaj poradzić, to co działo się na dole było na prawdę ciekawe. Jakaś mgła i te sprawy. Jednak musiał także skupić się na piciu swojej wody. Przecież nie był wielbłądem by żyć bez cieczy niezbędnych do przetrwania. Słowa dziewczyny przyprawiły chłopaka o lekkie wspomnienia związane z tamtą prowincją, oraz hotelem, który tam się znajdował. - Oczy i usta, czynią kobietę piękną. - odparł, sam nie wiedząc czemu akurat tak. Po spotkaniu w hotelu zapamiętał jedynie oczy dziewczyny i jej głos, a teraz nie wie gdzie się podziewa, ale jakoś nie potrafił się o nią martwić. W końcu przebiła go mieczami parę razy. - Sogen.. piękne miejsce. Spędziłem nieco czasu w tamtejszym hotelu. Jednak niezbyt widzi mi się tam powrót, nie znalazłem tam tego czego szukam. - dodał, dokończając drugą butelkę sake i sięgając po trzecią. - W takim razie pijcie ramie w ramię. Będziecie mieli takie same szanse. - powiedział, wyraźnie się śmiejąc, chcąc nakłonić jakoś ich do picia. Jak na razie on sam opróżnia wszystkie butelki. - Co do zebrania z podłogi raczej nie byłoby problemu. Dostałabyś najlepszy pokój w okolicznym hotelu. Na mój koszt oczywiście. - powiedział, uśmiechając się i popijając sake. była to już jego trzecia butelka, ale ciągle się czuł jakby brał łyka z pierwszej. Nieco słaby tutaj mają ten alkohol, chociaż także może to być wina jego regeneracji. A co do najlepszego pokoju w hotelu, było to prawdą, chłopaka raczej bez problemu byłoby stać na wynajęcie go dłużej niż noc. Jednak samemu nawet nie wiedział ile to mogłoby go kosztować. - Nie, daleko mi do kapłana. Jeden z zakonników znalazł mnie na skraju lasu, umierającego. Było to w dzień, w którym straciłem oko i rodzinę. Zostałem tam, a oni wychowali mnie jak swojego syna i nauczyli radzić sobie z życiem. - odparł, nieco streszczając swoją historię. Może nie było tego zbyt wiele, ale powiedział najważniejsze informacje jakie mogły w tym momencie przytrzymać rozmowę przez dość długi okres czasu. W końcu niecodziennie ktoś traci swoją rodzinę i oko. Po czym wychowują go w świątyni. Teraz jednak temat powędrował w nieco inną stronę, a mianowicie cesarza. Akashi nie uważał tego za wyjątkowe, że poznał go wcześniej, w sumie był to zwykły przypadek.
-Dobrze, że zdążył. Poznałem go przypadkiem, dość niedawno na jednym z okolicznych plaż. Jednak nie miałem pojęcia, że to on, a on samemu się tym nie chwalił. Dobry z niego człowiek i wojownik. - powiedział, popijając sake i ponownie przyglądając się swojemu towarzystwu. - Można powiedzieć, że spadłem mu wtedy z nieba, a raczej z klifu. Lądując w wodzie, a później nieco pogadaliśmy i przystąpiliśmy do małego sparingowego treningu, w którym nawet nie miałem najmniejszych szans. - dodał, ciągle się uśmiechając jak małe dziecko, starał się mówić prawdę. Gdyby walczył z Natsume na poważnie nie miałby żadnych szans, ale raczej i tak imponującym było, że zdołał spaść z klifu, a następnie przystąpić do walki nawet z tak silnym przeciwnikiem. Wiele osób zapewne przypłaciłoby życiem taki skok, zwłaszcza z podobnym lądowaniem jakiego dokonał chłopak. - Wracając do Sogen, pochodzisz z tamtej prowincji? - zapytał się Tensy, wypijając połowę trzeciej butelki sake. Chciał też nieco dowiedzieć się o swojej rozmówczyni i o tym skąd pochodzi. - Raczej nam nie uda się zawalczyć na turnieju, ale może później zechcesz spróbować swoich sił ze mną? W bardziej ustronnym miejscu? - zapytał się, samemu zbytnio nie zdając sobie sprawy z dwuznaczności wypowiedzianych przez siebie słów, chociaż trudno mu się dziwić. Młodzieniec nie posiadał żadnego doświadczenia, ale obycia z kobietami, a co dopiero w innych sztukach z tym związanych.
-Dobrze, że zdążył. Poznałem go przypadkiem, dość niedawno na jednym z okolicznych plaż. Jednak nie miałem pojęcia, że to on, a on samemu się tym nie chwalił. Dobry z niego człowiek i wojownik. - powiedział, popijając sake i ponownie przyglądając się swojemu towarzystwu. - Można powiedzieć, że spadłem mu wtedy z nieba, a raczej z klifu. Lądując w wodzie, a później nieco pogadaliśmy i przystąpiliśmy do małego sparingowego treningu, w którym nawet nie miałem najmniejszych szans. - dodał, ciągle się uśmiechając jak małe dziecko, starał się mówić prawdę. Gdyby walczył z Natsume na poważnie nie miałby żadnych szans, ale raczej i tak imponującym było, że zdołał spaść z klifu, a następnie przystąpić do walki nawet z tak silnym przeciwnikiem. Wiele osób zapewne przypłaciłoby życiem taki skok, zwłaszcza z podobnym lądowaniem jakiego dokonał chłopak. - Wracając do Sogen, pochodzisz z tamtej prowincji? - zapytał się Tensy, wypijając połowę trzeciej butelki sake. Chciał też nieco dowiedzieć się o swojej rozmówczyni i o tym skąd pochodzi. - Raczej nam nie uda się zawalczyć na turnieju, ale może później zechcesz spróbować swoich sił ze mną? W bardziej ustronnym miejscu? - zapytał się, samemu zbytnio nie zdając sobie sprawy z dwuznaczności wypowiedzianych przez siebie słów, chociaż trudno mu się dziwić. Młodzieniec nie posiadał żadnego doświadczenia, ale obycia z kobietami, a co dopiero w innych sztukach z tym związanych.
0 x

Re: Trybuna południowa
Z radością zauważyła, że alkohol nie pali jej tak jak na początku, zakładała, że sprawił to fakt folgowania sobie już kolejny dzień. Była jak zwierzę, które zerwało się z łańcucha, szukała przyjemności, których tak długo sobie odmawiała, do których nie miała... nie powinna... nie chciała mieć dostępu. Do tej pory alkohol był odskocznią, a z przyjemnościami fizycznymi zamierzała czekać na siostrę. Na to, aż dojdzie do siebie i znów będą mogły... pociągnęła solidny łyk... zbyt solidny, zakrztusiła się, a w oczach stanęły jej łzy.
-Oczy i usta? - zapytała zaciekawiona. -Oczy są zwierciadłem duszy, a usta przekazują myśli, czyżbyś był romantykiem? - chłopak był dość ciekawy. No przynajmniej to, co mówił, o ile nie były to typowe teksty na podryw, właściwie to rzadko ją podrywano... nie przypominało jej się, aby ktoś poza Kazuo próbował, ale wiadomo, jak to się skończyło... złamała mu serce, a potem zmuszona była odciąć głowę. No cóż, nie każdy dobrze znosił odrzucenie. Chociaż sama odrzuciła wszystko, co mogła stracić, więc czy był sens się tym przejmować? Jeśli ktoś zdołałby zrobić jej krzywdę, to nie uciekłby przed zemstą, o ile w ogóle by mu się udało.
-Czyli zatrzymałeś się w hotelu? Nie dziwię się, że dopiero teraz na siebie wpadamy. Raczej nie błąkałam się po hotelach. Mogę spytać, czego szukałeś? - skoro reszta milczała, to zabawiać musiała się rozmową z nim, nie żeby jej to przeszkadzało. No i czego można szukać w Sogen? Zwykła osada, zwykli ludzie, jedni dobrzy, drudzy źli... jedyne co ich wyróżniało to sharingan, ale nie wydawało jej się, że chłopak mógł chcieć posiąść jego sekret, w końcu to byłoby, aż nazbyt lekkomyślne. Oczywiście przyznanie się do tego, a nie sama próba.
-Nie lubię drogich hoteli, te tańsze nie są w niczym gorsze... ehh... teraz kusi mnie upić się i czekać, aż mnie tam zaniesiesz. - rzuciła, z szelmowskim uśmieszkiem. Czy chciała tego? Nie wiedziała, w sumie to, czemu nie? Była wolna, mogła spróbować wszystkiego, nie przejmować się uczuciami czy innymi rzeczami. Chłopak był przystojny, ona chciała się wyszaleć, co w tym dziwnego? W jej głowie pojawiła się pewna myśl... przecież pokochała kobietę, bliskość z nią była dla niej przyjemnością, a teraz facet? Kim ona była? Których wolała. Pociągnęła kolejny łyk, czas na pytania o orientację przyjdzie po fakcie. Po chwili przedstawił jej swoją historię w wielkim skrócie... w jej sercu pojawiła się ochota, aby zrobić to samo, wyrzucić z siebie przynajmniej część tego wszystkiego, może to alkohol? A może uczucie? Nie była pewna.
-Niezbyt przyjemna historia, oko, rodzina... tobie ją odebrali, a ja zdecydowałam się porzucić. Właściwie to gdyby nie turniej festiwal do tego by nie doszło. Ehh... uczucia to strasznie kłopotliwa sprawa, nie uważasz? - podniosła butelkę w stronę Akasia. -Za tych którzy zostali z tyłu. - wzięła solidniejszy łyk. Minęło nie wiele czasu, a ona opróżniła już pół butelki. Na całe szczęście w głowie jej jeszcze nie szumiało... Chłopak przeszedł do kwestii spotkania z cesarzem.
-Dobry człowiek i wojownik, może w końcu nadejdą czasy pokoju, przynajmniej dla wysp. Dość nieprawdopodobne, ale w sumie skoro umarli mogą chodzić po ziemi to, czemu mam nie uwierzyć, że jednooki przystojniak nie spadł na głowę cesarzowi, a potem walczył z nim w sparingu? - w jej głosie nie było słychać kpiny. Po prostu uważała, że wszystko może się zdarzyć.
-Jeśli Mori nie pośle mnie do szpitala, to możemy się spróbować, zawsze nabiorę nieco doświadczenia. - odpowiedziała, szczerze zgadzając się na propozycję. -Ale co do ustronnego miejsca, tam można robić ciekawsze rzeczy. - w fiołkowym oku pojawił się błysk.
-Oczy i usta? - zapytała zaciekawiona. -Oczy są zwierciadłem duszy, a usta przekazują myśli, czyżbyś był romantykiem? - chłopak był dość ciekawy. No przynajmniej to, co mówił, o ile nie były to typowe teksty na podryw, właściwie to rzadko ją podrywano... nie przypominało jej się, aby ktoś poza Kazuo próbował, ale wiadomo, jak to się skończyło... złamała mu serce, a potem zmuszona była odciąć głowę. No cóż, nie każdy dobrze znosił odrzucenie. Chociaż sama odrzuciła wszystko, co mogła stracić, więc czy był sens się tym przejmować? Jeśli ktoś zdołałby zrobić jej krzywdę, to nie uciekłby przed zemstą, o ile w ogóle by mu się udało.
-Czyli zatrzymałeś się w hotelu? Nie dziwię się, że dopiero teraz na siebie wpadamy. Raczej nie błąkałam się po hotelach. Mogę spytać, czego szukałeś? - skoro reszta milczała, to zabawiać musiała się rozmową z nim, nie żeby jej to przeszkadzało. No i czego można szukać w Sogen? Zwykła osada, zwykli ludzie, jedni dobrzy, drudzy źli... jedyne co ich wyróżniało to sharingan, ale nie wydawało jej się, że chłopak mógł chcieć posiąść jego sekret, w końcu to byłoby, aż nazbyt lekkomyślne. Oczywiście przyznanie się do tego, a nie sama próba.
-Nie lubię drogich hoteli, te tańsze nie są w niczym gorsze... ehh... teraz kusi mnie upić się i czekać, aż mnie tam zaniesiesz. - rzuciła, z szelmowskim uśmieszkiem. Czy chciała tego? Nie wiedziała, w sumie to, czemu nie? Była wolna, mogła spróbować wszystkiego, nie przejmować się uczuciami czy innymi rzeczami. Chłopak był przystojny, ona chciała się wyszaleć, co w tym dziwnego? W jej głowie pojawiła się pewna myśl... przecież pokochała kobietę, bliskość z nią była dla niej przyjemnością, a teraz facet? Kim ona była? Których wolała. Pociągnęła kolejny łyk, czas na pytania o orientację przyjdzie po fakcie. Po chwili przedstawił jej swoją historię w wielkim skrócie... w jej sercu pojawiła się ochota, aby zrobić to samo, wyrzucić z siebie przynajmniej część tego wszystkiego, może to alkohol? A może uczucie? Nie była pewna.
-Niezbyt przyjemna historia, oko, rodzina... tobie ją odebrali, a ja zdecydowałam się porzucić. Właściwie to gdyby nie turniej festiwal do tego by nie doszło. Ehh... uczucia to strasznie kłopotliwa sprawa, nie uważasz? - podniosła butelkę w stronę Akasia. -Za tych którzy zostali z tyłu. - wzięła solidniejszy łyk. Minęło nie wiele czasu, a ona opróżniła już pół butelki. Na całe szczęście w głowie jej jeszcze nie szumiało... Chłopak przeszedł do kwestii spotkania z cesarzem.
-Dobry człowiek i wojownik, może w końcu nadejdą czasy pokoju, przynajmniej dla wysp. Dość nieprawdopodobne, ale w sumie skoro umarli mogą chodzić po ziemi to, czemu mam nie uwierzyć, że jednooki przystojniak nie spadł na głowę cesarzowi, a potem walczył z nim w sparingu? - w jej głosie nie było słychać kpiny. Po prostu uważała, że wszystko może się zdarzyć.
-Jeśli Mori nie pośle mnie do szpitala, to możemy się spróbować, zawsze nabiorę nieco doświadczenia. - odpowiedziała, szczerze zgadzając się na propozycję. -Ale co do ustronnego miejsca, tam można robić ciekawsze rzeczy. - w fiołkowym oku pojawił się błysk.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Akashi czuł się nieco luźno, nie odczuwał żadnego spięcia związanego z tą rozmową. A nawet nie była to sprawa alkoholu. W końcu żadnego efektu nie odczuwał związanego z jego piciem, co było nieco smutne. Jednak dla tego młodzieńca bardzo prawdziwe, przez co obracał prawie już pustą butelką sake. Chcąc wymyślić coś co zagwarantuje mu lepsze efekty i pozwoli oderwać się nieco od myśli, przez co także uważnie przyglądał się białowłosej dziewczynie, może właśnie to ona jest kluczem do zapomnienia, a może jest siostrą chłopaka. Niestety nie potrafił tego określić, może odnalezienie dalszej rodziny by w czymś pomogło i pozwoliłoby naprowadzić go na jakiś trop. Jednak teraz musi się skupić na tej rozmowie i jakoś ją poprowadzić, chociaż na ten moment trzyma się sama. - Romantykiem? Mówię zwyczajnie to co przyjdzie mi na myśli. Nie uważam tego za nic specjalnego. - odparł, ciepło się uśmiechając, a w jego oczach nie było nawet odrobiony kłamstwa. Nie potrafił, a raczej udawał już zbyt długo kogoś kim nie jest. Jego wnętrze było w tym momencie więzieniem dla jego duszy, która próbowała się wydostać po tych wszystkich latach. - Tak w Hotelu, w sumie przypadkiem. Odnalazłem lisa właścicielki tamtego przypadku i jej go zaniosłem, a potem przypadkiem spędziłem noc z jedną z dziewczyn, która akurat wtedy przebywała w tamtym hotelu. Po czym zająłem się wykonaniem zlecenia zabójstwa. - powiedział, na koniec szyderczo się uśmiechając i śmiejąc, tak jakby żartował. Jednak niestety była to prawda, niedługą chwilę później zamordował jednego człowieka, z którego pozostał tylko skwarek, a potem w brutalny sposób potraktował grupę kupców na swojej drodze. Tylko dla własnej przyjemności. Wtedy mu się przypomniało co ma jeszcze do zrobienia. - A co do szukania... staram się odnaleźć moją młodszą siostrę. Uciekła, gdy ojciec zaatakował mnie nożem. I teraz mam tylko ją. Ojczulek gryzie od dawna piach, zabiłem go tym samym nożem, którym mnie skaleczył, wbijając go w jego gardło. - powiedział, jednak tym razem bez uśmiechu, a na twarzy pojawiła się groza i chęć mordu, która w tym momencie nie może być zaspokojona w żaden sposób. Musiał się uspokoić, przez co dokończył trzecią butelkę sake i od razu wypił czwartą. - Zawsze dotrzymuje swojego słowa i jeżeli chcesz. Mogę zanieść Cię tam od razu. - odparł, znowu się uśmiechając, tak jakby wcześniejsza kwestia nie miała tutaj miejsca. Tak jakby fakt, że zamordował własnego ojca, było czymś normalnym dla niego. Jednak przez to wszystko stał się osobą, która jest teraz. Nic tego nie zmieni, ale nie cofnie czasu. - Bez uczuć człowiek byłby niewiele więcej wart niż marny owad. To uczucia mnie tutaj przygnały i chęć zdobycia informacji o swojej siostrze. - powiedział, podnosząc także butelkę w stronę tensy, w sumie już jego piątą. - Ich zdrowie. - wypił, od razu pół butelki, chcąc jak najszybciej przejść do następnej, nawet nie wiedząc, która to już jest. - Czas pokoju? Wątpliwe, że nastanie. Póki są ludzie zawsze będą wojny, tacy już jesteśmy. Coś tworzymy, by móc to później zniszczyć i odbudować. Na tym polega sens życia wielu ludzi, na destrukcji i odbudowie. - odparł, wiedział, że pokój nigdy nie nastąpi, póki jego pobratymcy będą stąpać po ziemi, każdy z nich był jak jednoosobowa armia, istnieją tylko po to by nieść spustoszenie i zniszczenie. - Szpital?.. - zapytał się z lekkim zdziwieniem, w końcu samemu nigdy do żadnego nie trafił, jego regeneracja zapewniała mu wszystko co potrzebował do przeżycia. - Ach tak, rozumiem. Zapewne nie będzie tak źle. Zawsze macie równe szansę, że oboje tam traficie. -powiedział, chcąc jakoś pocieszyć swoją rozmówczynie, a jednocześnie określić jej realne szanse na trafienie do takiego przybytku, którego samemu raczej nigdy nie odwiedzi. - Możesz rozwinąć swoją myśl co do czynności w tym ustronnym miejscu? - zapytał się, lekko pochylając się w stronę dziewczyny, tak by nie musiała mówić zbyt głośno, on samemu nawet nie miał złych zamiarów względem jej osoby, a co dopiero zbereźnych. Brak mu było doświadczenia i wiedzy w tych tematach, oraz nie uważał się za osobę przystojną i nadającą się do takich czynności.
0 x

Re: Trybuna południowa
Sytuacja rozluźniła się, może, aż za bardzo. Tensa powoli zaczynała, przestawać, uważać co mówi, sake i partner do rozmowy, tyle wystarczyło, by zaczęła się otwierać. Może przy Akashim nie musiała, aż tak zważać na słowa, lecz musiała pamiętać, że oprócz niego znajduje się także dwóch uczestników turnieju... Cycatke spotkać mogła dopiero w finale, ale Mori... on miał być jej przeciwnikiem już w pierwszej rundzie. Wiedza o przeszłości mogła być równie zabójcza co ta o jej umiejętnościach. Pociągnęła delikatny łyk. Pieprzyć to, turniej, turniejem i tak jej celem miało być przetrwanie pierwszej rundy, musiała wygrać z chłopcem, potem Senju, albo Aburame, tam mogła już polec, byle nie przynieść wstydu, byle nie odpaść na początku, pokazać, że klan Uchiha się odrodził. Reszta w dłoniach Shinjiego widziała go tylko przez kilka minut, nie zamienili nawet zdania... ale te opowieści o wydarzeniach pod murem. Właściwie to nie zdziwiłaby się, gdyby to sama Katsumi wysłała go tutaj, by reprezentował ich ród. Ona była tylko dodatkiem... coraz bardziej żałowała, że nie występuje pod pseudonimem...
-Wświecie kłamstw i manipulacji ciężko o szczerość. - skomentowała dość krótko, pociągając delikatny łyk. Trzy czwarte płynu opuściło już butelkę, a ona wciąż nie odczuwała skutków, kątem oka zerknęła na butelki opróżnione przez kompana. Pokaźna ilość, a on nawet się nie zająknął, czy to w ogóle możliwe? Gdyby ktoś jej o tym powiedział, zapewne sądziłaby, że są to zwykłe przechwałki, ale w takiej sytuacji... no cóż, w pewnym sensie imponowało to jej, jednak nie zamierzała dopisywać go do listy osób, które musi przerosnąć. Siła, umysł, chakra, trzy rzeczy, nad którymi chciała posiąść perfekcyjne panowanie, alkohol do nich nie pasował. Mogła pić, ale nie przeginać, w końcu kobietom nie wypada... Musiała panować nad sobą, przynajmniej w tej kwestii, rodzice przestrzegali ją przed demonem czyhającym na dnie butelki, nazywał się "następna".
-Poszukiwanie liska, upojna noc z kobietą i morderstwo? Ciekawy zestaw, w sumie to chętnie bym go zawłaszczyła. - skomentowała. No cóż, do tej pory nie była zbyt doświadczona, nigdy nie obcowała z mężczyzną, a z kobietą... przypomniała sobie odpowiedź na to niewygodne pytanie "tak jakby" idealnie oddawała wspomnienie tamtej nocy, gdyby nie rodzice pewnie skończyłaby się inaczej. Odrzuciła wspomnienie, było nieosiągalne, musiała przestać. Trzymać się tego, co powiedziała, zostawić to za sobą, dawną siebie, dawne życie, dawn... dawną ukochaną! To musiało stracić znaczenie! Mimo to po cichu liczyła, że ujrzy ich na trybunach i... i to by było na tyle, krótkie spojrzenie, pewność, że bezpiecznie dobili do brzegu, że Hayami się nią opiekuje. Pociągnęła ostatni łyk i odłożyła butelkę.
-Zabawne, ty poszukujesz siostry, a ja moją porzuciłam. Rodzina to... ehh... miłość potrafi zniszczyć nawet najlepszą rodzinę. Dziecko nie powinno musieć zabijać ojca... to... - położyła rękę na jego ramieniu.
-Właściwie też kogoś szukam, wiem tyle, że ma czarne włosy i mówią na nią "Mo"... no i ma mocny sierpowy. Przysięgłam sobie, że zginie, za to czego się dopuściła. - jej głos był pełen nienawiści z jakimś dziwnym odcieniem smutku. Tak... gdyby nie ona wszystko mogłoby być inaczej! Nie wyskoczyłaby z tego cholernego statku... W fiołkowych oczach pojawiły się łzy, które szybko przełknęła.
-Akashi, nie spieszmy się tak, w tej chwili najważniejszym jest przejść przez pierwszą rundę. - znów rzuciła okiem na Mori'ego.
-Uczucia nawet najpiękniejsze nie przyniosły mi do tej pory nic dobrego. Po powrocie do Sogen zamierzam w pełni oddać się pracy. - odpowiedziała z przekąsem.
-Trzeba mieć nadzieje, że ktoś wypleni zło, przerwie ten cholerny krąg. Nie każdy jest zły... gdyby zginęli wszyscy źli, dobro by zatryumfowało... z drugiej strony czy dobro bez zła nie jest jedynie pustym słowem. - zebrało się jej nieco na filozofie, ale czemu nie miało, temat był w końcu wręcz idealny.
-Heh, może równe może nie, nigdy nie wiadomo co potrafi przeciwnik, jakiś czas temu nauczyłam się doceniać nawet zwykłego opryszka, pycha, duma, to źli doradcy. - zamilkli na chwilę, a Akaś zbliżył się i zapytał szeptem... Tensa zaczerwieniła się, nie potrafiła mu odpowiedzieć, nie tak wprost... prościej było robić niż mówić... chyba.
-Coś, czego długo nie zapomnisz. - odpowiedziała, starając się ukryć zawstydzenie.
-Wświecie kłamstw i manipulacji ciężko o szczerość. - skomentowała dość krótko, pociągając delikatny łyk. Trzy czwarte płynu opuściło już butelkę, a ona wciąż nie odczuwała skutków, kątem oka zerknęła na butelki opróżnione przez kompana. Pokaźna ilość, a on nawet się nie zająknął, czy to w ogóle możliwe? Gdyby ktoś jej o tym powiedział, zapewne sądziłaby, że są to zwykłe przechwałki, ale w takiej sytuacji... no cóż, w pewnym sensie imponowało to jej, jednak nie zamierzała dopisywać go do listy osób, które musi przerosnąć. Siła, umysł, chakra, trzy rzeczy, nad którymi chciała posiąść perfekcyjne panowanie, alkohol do nich nie pasował. Mogła pić, ale nie przeginać, w końcu kobietom nie wypada... Musiała panować nad sobą, przynajmniej w tej kwestii, rodzice przestrzegali ją przed demonem czyhającym na dnie butelki, nazywał się "następna".
-Poszukiwanie liska, upojna noc z kobietą i morderstwo? Ciekawy zestaw, w sumie to chętnie bym go zawłaszczyła. - skomentowała. No cóż, do tej pory nie była zbyt doświadczona, nigdy nie obcowała z mężczyzną, a z kobietą... przypomniała sobie odpowiedź na to niewygodne pytanie "tak jakby" idealnie oddawała wspomnienie tamtej nocy, gdyby nie rodzice pewnie skończyłaby się inaczej. Odrzuciła wspomnienie, było nieosiągalne, musiała przestać. Trzymać się tego, co powiedziała, zostawić to za sobą, dawną siebie, dawne życie, dawn... dawną ukochaną! To musiało stracić znaczenie! Mimo to po cichu liczyła, że ujrzy ich na trybunach i... i to by było na tyle, krótkie spojrzenie, pewność, że bezpiecznie dobili do brzegu, że Hayami się nią opiekuje. Pociągnęła ostatni łyk i odłożyła butelkę.
-Zabawne, ty poszukujesz siostry, a ja moją porzuciłam. Rodzina to... ehh... miłość potrafi zniszczyć nawet najlepszą rodzinę. Dziecko nie powinno musieć zabijać ojca... to... - położyła rękę na jego ramieniu.
-Właściwie też kogoś szukam, wiem tyle, że ma czarne włosy i mówią na nią "Mo"... no i ma mocny sierpowy. Przysięgłam sobie, że zginie, za to czego się dopuściła. - jej głos był pełen nienawiści z jakimś dziwnym odcieniem smutku. Tak... gdyby nie ona wszystko mogłoby być inaczej! Nie wyskoczyłaby z tego cholernego statku... W fiołkowych oczach pojawiły się łzy, które szybko przełknęła.
-Akashi, nie spieszmy się tak, w tej chwili najważniejszym jest przejść przez pierwszą rundę. - znów rzuciła okiem na Mori'ego.
-Uczucia nawet najpiękniejsze nie przyniosły mi do tej pory nic dobrego. Po powrocie do Sogen zamierzam w pełni oddać się pracy. - odpowiedziała z przekąsem.
-Trzeba mieć nadzieje, że ktoś wypleni zło, przerwie ten cholerny krąg. Nie każdy jest zły... gdyby zginęli wszyscy źli, dobro by zatryumfowało... z drugiej strony czy dobro bez zła nie jest jedynie pustym słowem. - zebrało się jej nieco na filozofie, ale czemu nie miało, temat był w końcu wręcz idealny.
-Heh, może równe może nie, nigdy nie wiadomo co potrafi przeciwnik, jakiś czas temu nauczyłam się doceniać nawet zwykłego opryszka, pycha, duma, to źli doradcy. - zamilkli na chwilę, a Akaś zbliżył się i zapytał szeptem... Tensa zaczerwieniła się, nie potrafiła mu odpowiedzieć, nie tak wprost... prościej było robić niż mówić... chyba.
-Coś, czego długo nie zapomnisz. - odpowiedziała, starając się ukryć zawstydzenie.
0 x
Re: Trybuna południowa
Morino Shonen - uczestnik turnieju
Poza faktem, że niewielu odważyło by obcować się z rywalem tuż przed walką, to Toshio miał pozytywne podejście. Takie, jak zawsze - można rzec. Nie starał się wyjść na nieudolnego aktora, dlatego tajemnica wyglądu załatwiała za niego większość roboty. Nikt w tym gronie go nie znał, więc ciężko byłoby im powiązać go z konkretną postacią. O ile unikał wymiany powszechnie znanych informacji o wydarzeniach ze świata, to już dawno zdołałby popełnić niewybaczalny błąd. Nie mógł utożsamiać się z uczestnictwem w sytuacji na Murze. Ani znać dokładnych faktów dotyczących klanu Uchiha czy Senju, które miał w pamięci. Po sposobie reakcji Tensy nie zamierzał niczego rozważać. Nie miał na tyle sprawnego oka i inteligencji, żeby wzbudzała podejrzenia. Równie dobrze mogła taka być na co dzień. Nie dowie się, jak wiele sobie o nim myśli. Nie zwracał też uwagi na zbieżność jej pytań. Być może oboje w pewnym sensie pojedynkowali się, żeby dociec o sobie prawdy. Kluczowe było to, że chłopak skrył się za przydomkiem. Przybrał twarz Morino. Wychowanego w dziczy. Jego styl nie miał zbytnio uchodzić za wiejski, bo i trudno byłoby z naśladowaniem. Po prostu wychował się w nieznanym miejscu o nieznanym czasie. Gdzieś pośrodku świata.
Nie rozmawiali na mądre tematy. Luźno dyskutowali o teraźniejszych zmaganiach. Mimo to zapytanie o region Midori potraktował, jako pierwszą, wyraźną obawę. Jakby podświadomość alarmowała o bliskim pożarze. Przez okrycie głowy mógł w niewielkim stopniu ukryć własne zaskoczenie. W gruncie rzeczy wystawił się najlepiej, jak tylko mógł, pozostawiając widoczne jedynie oczy. To w spojrzeniu kryła się cała prawda. Zaskoczenie mogło w zasadzie oznaczać także zdziwienie. Wolał, żeby panna Uchiha wybrała drugą opcję. W tym samym momencie zgrał się czynnik zewnętrzny, którym był męski głos. Skorzystał z okazji i rozwiał wszelkie wątpliwości. Na ryzyk fizyk.
- I zatopiony. Mieszkałem w Midori przez całe dzieciństwo. Bardzo spokojne i niczym nie wyróżniające się miejsce. - starał się wypaść naturalnie, kiwając spokojnie głową w tak wygłoszonego zapewnienia. Liczył, że fakt przybycia Akashiego objuczonego w butelki z sake sprawi, że wyda się to zwyczajną odpowiedzią. W duchu pokrzepiał się, jakoby był słabszym towarzyszem rozmowy od oryginalnego Toshio. W końcu, co mógł ze sobą reprezentować taki Leśny Chłopiec? Tylko tajemniczy charakter przebrania sprawiał, że chciał się wyróżnić. Gdyby nie to, że oblegali z Megumi Tensę z dwóch stron, to nowo przybyły jegomość mógłby zostać skazany na stanie. Zwrócenie się bezpośrednio do upatrzonego Anioła pozwoliło dość sprawnie i bezdźwięcznie ustąpić Akashiemu swoje miejsce. Nie chciałby wodzić wzrokiem z lewej na prawą. Tak właśnie miałaby wyglądać wymiana zdań pomiędzy tą dwójką z jego perspektywy. Nie wyrobiłby z odbijaniem pałeczki, po ruchu poprzedniego. Wszak doświadczenie tej rozmowy wydawało się interesujące. Wskoczyli na wyższy poziom, a to za sprawą napoju alkoholowego. Tensa już wcześniej wspominała o wspólnym drinku. Z racji tego, że Toshio zajął się bardziej naziemnymi sprawami, to całkiem zignorował ten temat. Wyglądał młodo i tak też się czuł. Nie trzeba by długo dedukować, iż nie wolno mu było spożywać tychże trunków.
Wręczona mu bezpardonowo buteleczka wzbudziła pewien dreszcz emocji. Zamierzał ją tak trzymać, dopóki innym się nie znudzi i pozostanie zepchnięty na drugi plan. Warunki mu sprzyjały. I niby dość skryty strój wcale w tym nie pomógł. Jasne, że powinien być teraz prawie przeźroczysty dla postronnych. Na szczęście panował dzień i to całkiem długi i pełen wrażeń. Przed nimi walki turniejowe, a Tensa wpadła w swój żywioł. Nie podejrzewał jej o to do samego końca. Jakby zdążył zapałać do kunoichi pewną dozą sympatii. Potrafił oddzielić takowe emocje z racji jej przynależności do Uchiha. Czasami zawiść przodków mogła być pomocna w niektórych sytuacjach. Za to bacznie dostrzegł niezłomność przybyłego imieniem Akashi. Szczególnie jego sposób czerpania sake z buteleczek. Picie z oszałamiającym tempie nic mu nie mówiło. Nigdy nie liznął nawet alkoholu, więc kompletnie nie miał pojęcia, jakie to uczucie. Za to rozpoczął liczenie sekund od początku ich picia z Tensą. Mógł posiłkować się efektami, do jakich doprowadzali się wioskowi pijacy, gdy zataczali się późną porą do domów. Pozwolił sobie na poważną uwagę, będąc z boku. Z upływem czasu nic się nie działo. Posiadał wystarczająco cierpliwości, ale bardziej zwątpił w sens tego nietypowego natchnienia. W dalszej kolejności skupił się na buteleczce sake, którą został obdarowany. Dialog dwójki towarzyszy rozmowy zszedł na drugi plan. Niegdyś pomyślałby, że to ojciec zainicjuje dla niego pierwszy, wypity łyk sake. Przysiądą do stołu i zostanie w kulturalny sposób zmuszony. Wyobraźnia potrafiła na niego oddziaływać równie zgubnie, co ekscytująco. Rozważał zbyt przyziemną sprawę. Raczej to do niego nie podobne. Widok Tensy i Akashiego działał kusząco.
Za działał pod wpływem impulsu. Nachylił buteleczkę ku ustom, jednocześnie wąchając opary wydobywające się z wnętrza. Jego wargi przywarły do ceramicznego naczynia i po raz pierwszy w swoim życiu łyknął sake. Oczywistym było, że się skrzywi. Z zaciśniętymi powiekami przełknął płyn, który dostał się do ust. Nie chciał wyjść na słabego, więc przezwyciężył wszelkie odruchy i połknął substancję czym prędzej. W jego przełyku, a potem w żołądku, zrobiło się ciepło. Przez pewien czas odczuwał dyskomfort, lecz w gruncie rzeczy alkohol niósł za sobą pewien smak. Samo założenie picia sprawiło, że nie zdecydował się na więcej. Nie, kiedy stał przed bardziej prześwitującym mu celu. Uczestnictwo w turnieju. Chętnie zganił by Tensę za taką pobłażliwość. Chciał traktować ją z szacunkiem i pokazać, że nie zamierzał osądzać ją ze względu na płeć. Jako chłopak z trudem przychodziło mu pogodzenie się, że będzie musiał uderzyć dziewczynę. Innego wyjścia nie ma. Obie płcie były na równi w roli shinobi. Większą satysfakcję odczuwał jednak w walce z facetem. Jakkolwiek to brzmi.
- Strasznie ryzykownie poczynasz Tensa-san. Mam nadzieję, że nie czynisz tego nieroztropnie. W innym wypadku w naszej walce nie będzie żadnej rywalizacji. - ogłosił po ówczesnym podniesieniu się na równe nogi. Przyjął aktorsko-waleczną pozycję i brakowałoby mu tylko peleryny, żeby stać się niczym bohater komiksu. Wytknął także Tensę palcem na pożegnanie.
- Teraz was opuszczę, aby skupić myśli na pojedynku. Do zobaczenia później. - zakomunikował zwięźle i wyminął całą trójkę, starannie nadeptując każdy skrawek podłoża pod stopami. Czuł się zdecydowanie lżejszy niż powinien. Za lekki, jak na jego wagę. Ten zdradziecki płyn, który spożył. Musiał się go pozbyć z organizmu zanim zacznie się jego zmaganie na arenie. Zamierzał przejść w ustronne miejsce, choćby tutaj, żeby oglądać walki, ale traf chciał, że skierował się do wyjścia. Po krótkim lawirowaniu po labiryncie schodów przyjdzie mu wyjść na inną część trybun.
zt.

Nie rozmawiali na mądre tematy. Luźno dyskutowali o teraźniejszych zmaganiach. Mimo to zapytanie o region Midori potraktował, jako pierwszą, wyraźną obawę. Jakby podświadomość alarmowała o bliskim pożarze. Przez okrycie głowy mógł w niewielkim stopniu ukryć własne zaskoczenie. W gruncie rzeczy wystawił się najlepiej, jak tylko mógł, pozostawiając widoczne jedynie oczy. To w spojrzeniu kryła się cała prawda. Zaskoczenie mogło w zasadzie oznaczać także zdziwienie. Wolał, żeby panna Uchiha wybrała drugą opcję. W tym samym momencie zgrał się czynnik zewnętrzny, którym był męski głos. Skorzystał z okazji i rozwiał wszelkie wątpliwości. Na ryzyk fizyk.
- I zatopiony. Mieszkałem w Midori przez całe dzieciństwo. Bardzo spokojne i niczym nie wyróżniające się miejsce. - starał się wypaść naturalnie, kiwając spokojnie głową w tak wygłoszonego zapewnienia. Liczył, że fakt przybycia Akashiego objuczonego w butelki z sake sprawi, że wyda się to zwyczajną odpowiedzią. W duchu pokrzepiał się, jakoby był słabszym towarzyszem rozmowy od oryginalnego Toshio. W końcu, co mógł ze sobą reprezentować taki Leśny Chłopiec? Tylko tajemniczy charakter przebrania sprawiał, że chciał się wyróżnić. Gdyby nie to, że oblegali z Megumi Tensę z dwóch stron, to nowo przybyły jegomość mógłby zostać skazany na stanie. Zwrócenie się bezpośrednio do upatrzonego Anioła pozwoliło dość sprawnie i bezdźwięcznie ustąpić Akashiemu swoje miejsce. Nie chciałby wodzić wzrokiem z lewej na prawą. Tak właśnie miałaby wyglądać wymiana zdań pomiędzy tą dwójką z jego perspektywy. Nie wyrobiłby z odbijaniem pałeczki, po ruchu poprzedniego. Wszak doświadczenie tej rozmowy wydawało się interesujące. Wskoczyli na wyższy poziom, a to za sprawą napoju alkoholowego. Tensa już wcześniej wspominała o wspólnym drinku. Z racji tego, że Toshio zajął się bardziej naziemnymi sprawami, to całkiem zignorował ten temat. Wyglądał młodo i tak też się czuł. Nie trzeba by długo dedukować, iż nie wolno mu było spożywać tychże trunków.
Wręczona mu bezpardonowo buteleczka wzbudziła pewien dreszcz emocji. Zamierzał ją tak trzymać, dopóki innym się nie znudzi i pozostanie zepchnięty na drugi plan. Warunki mu sprzyjały. I niby dość skryty strój wcale w tym nie pomógł. Jasne, że powinien być teraz prawie przeźroczysty dla postronnych. Na szczęście panował dzień i to całkiem długi i pełen wrażeń. Przed nimi walki turniejowe, a Tensa wpadła w swój żywioł. Nie podejrzewał jej o to do samego końca. Jakby zdążył zapałać do kunoichi pewną dozą sympatii. Potrafił oddzielić takowe emocje z racji jej przynależności do Uchiha. Czasami zawiść przodków mogła być pomocna w niektórych sytuacjach. Za to bacznie dostrzegł niezłomność przybyłego imieniem Akashi. Szczególnie jego sposób czerpania sake z buteleczek. Picie z oszałamiającym tempie nic mu nie mówiło. Nigdy nie liznął nawet alkoholu, więc kompletnie nie miał pojęcia, jakie to uczucie. Za to rozpoczął liczenie sekund od początku ich picia z Tensą. Mógł posiłkować się efektami, do jakich doprowadzali się wioskowi pijacy, gdy zataczali się późną porą do domów. Pozwolił sobie na poważną uwagę, będąc z boku. Z upływem czasu nic się nie działo. Posiadał wystarczająco cierpliwości, ale bardziej zwątpił w sens tego nietypowego natchnienia. W dalszej kolejności skupił się na buteleczce sake, którą został obdarowany. Dialog dwójki towarzyszy rozmowy zszedł na drugi plan. Niegdyś pomyślałby, że to ojciec zainicjuje dla niego pierwszy, wypity łyk sake. Przysiądą do stołu i zostanie w kulturalny sposób zmuszony. Wyobraźnia potrafiła na niego oddziaływać równie zgubnie, co ekscytująco. Rozważał zbyt przyziemną sprawę. Raczej to do niego nie podobne. Widok Tensy i Akashiego działał kusząco.
Za działał pod wpływem impulsu. Nachylił buteleczkę ku ustom, jednocześnie wąchając opary wydobywające się z wnętrza. Jego wargi przywarły do ceramicznego naczynia i po raz pierwszy w swoim życiu łyknął sake. Oczywistym było, że się skrzywi. Z zaciśniętymi powiekami przełknął płyn, który dostał się do ust. Nie chciał wyjść na słabego, więc przezwyciężył wszelkie odruchy i połknął substancję czym prędzej. W jego przełyku, a potem w żołądku, zrobiło się ciepło. Przez pewien czas odczuwał dyskomfort, lecz w gruncie rzeczy alkohol niósł za sobą pewien smak. Samo założenie picia sprawiło, że nie zdecydował się na więcej. Nie, kiedy stał przed bardziej prześwitującym mu celu. Uczestnictwo w turnieju. Chętnie zganił by Tensę za taką pobłażliwość. Chciał traktować ją z szacunkiem i pokazać, że nie zamierzał osądzać ją ze względu na płeć. Jako chłopak z trudem przychodziło mu pogodzenie się, że będzie musiał uderzyć dziewczynę. Innego wyjścia nie ma. Obie płcie były na równi w roli shinobi. Większą satysfakcję odczuwał jednak w walce z facetem. Jakkolwiek to brzmi.
- Strasznie ryzykownie poczynasz Tensa-san. Mam nadzieję, że nie czynisz tego nieroztropnie. W innym wypadku w naszej walce nie będzie żadnej rywalizacji. - ogłosił po ówczesnym podniesieniu się na równe nogi. Przyjął aktorsko-waleczną pozycję i brakowałoby mu tylko peleryny, żeby stać się niczym bohater komiksu. Wytknął także Tensę palcem na pożegnanie.
- Teraz was opuszczę, aby skupić myśli na pojedynku. Do zobaczenia później. - zakomunikował zwięźle i wyminął całą trójkę, starannie nadeptując każdy skrawek podłoża pod stopami. Czuł się zdecydowanie lżejszy niż powinien. Za lekki, jak na jego wagę. Ten zdradziecki płyn, który spożył. Musiał się go pozbyć z organizmu zanim zacznie się jego zmaganie na arenie. Zamierzał przejść w ustronne miejsce, choćby tutaj, żeby oglądać walki, ale traf chciał, że skierował się do wyjścia. Po krótkim lawirowaniu po labiryncie schodów przyjdzie mu wyjść na inną część trybun.
zt.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Wszystko było dobrze, rozmowa trwała w najlepsze. Nawet udzielił się nieco zamaskowany nie znajomek, który do tej pory siedział cicho. Jednak on raczej nie planował zwracać większej uwagi na chłopaka. Cóż nie każdemu można dopasować, może samemu posiadał jakieś plany związane z dziewczyną, a tutaj podpił kolejny, a on zwyczajnie tego nie chciał, ani żadnej rywalizacji. Tylko czy Akashi odbierał to tak jak Tensa czy ten młodzieniec? Ciężko to stwierdzić, zwłaszcza że on nie posiadał względem nich żadnych zamiarów. - Sama szczerość jest najlepszym kłamstwem, mało kto potrafi uwierzyć w prawdę, póki nie stanie przed jego oczami. - odparł, rozglądając się nieco i spoglądając na walkę na dole. Nie miał nic lepszego do roboty, a pić jakoś już więcej mu się nie chciało. Robił to cały czas samemu, nikt nie chciał dotrzymać mu tutaj większego towarzystwa, nie zawsze można mieć tego co się chce, chociaż sama rozmowa nie należała do najgorszych, potrafiła zaciekawi i wciągnąć, jednak jednooki robił tutaj za główną jednostkę prowadzącą całą rozmowę. - Czy przeżyła byś taki zestaw, niestety wątpię. Nie wyglądasz na jakaś wytrzymałą, zwłaszcza że skrywasz się za zbroją. - powiedział, chcąc dać jakiś znak, że tamto spotkanie w hotelu nie należało do najprzyjemniejszych i gdyby nie to kim jest. Zapewne skończyłby jako trup. Teraz niestety nie był w stanie zrozumieć kwestii chłopaka, nie znał ich wcześniejszych tematów rozmowy, ale niestety jakoś nie chciał się wtrącać, przez co zignorował wszystko i zajął się swoją butelką. Jednak po krótkiej chwili mógł wrócić do rozmowy z białowłosą. - Miłość niszczy? Prędzej powiedziałbym, że ludzie niszczą, Ci którzy jej nie rozumieją. Zabiłem go by przeżyć. - odparł, ucinając temat jego przeszłości. Nie był dumny z tego co zrobił, ale zrobił to co musiał by ochronić siebie i siostrę, tylko czy na pewno postąpił dobrze? Ciężko to wszystko wyjaśnić. - Mo..Motoko? Możliwe, że ją znam. Tą noc w hotelu spędziłem z dziewczyną o podobnym wyglądzie. - powiedział, nieco niepewnie. Nie wiedział czy to ta sama osoba, o której mówiła Tensa. Jednak obie sprawy działy się w Sogen, więc wszystko było możliwe. Chociaż ten świat nie jest taki mały, a osób o tym samym imieniu może być więcej. Rozumiał Tense i chęć jej pracy na rzecz wioski, on robił to samo, tylko nie musiał przebywać w tym samym miejscu, wystarczy że zabijał i składał ofiary. Nie wymagano od niego niczego więcej, jednak on samemu wymagał od siebie czegoś więcej. Teraz nadszedł czas na temat zła, kto by się spodziewał, że chłopak będzie uczestniczyć w takiej rozmowie. - Zło...zło nie zawsze jest złe, a to co złe dla jednego jest dobrem dla drugiego. A samo dobra bez zła nie potrafi istnieć. - odparł, cóż chłopak zapewne po części miał rację, zwłaszcza że samo dobro ani zło nie potrafiło istnieć. Tylko, która stronę on reprezentował? Ciężko było to określić nawet jemu, nie znał samego siebie i to zapewne było jego największym błędem. Chłopak popił nieco ze swojej butelki by móc zebrać na nowo słowa i myśli. - Niestety nie posiadam żadnego doświadczenia z rzeczami na tym gruncie. - odparł, uśmiechając się, postanowił być nadal szczery i nie okłamywać rozmówczyni, że nie wiadomo jaki z niego podrywacz i nie wiadomo co.
0 x

Re: Trybuna południowa
Akashi, który przybył nagle i niespodziewanie przyjął jej uwagę, niestety... nie dostrzegła ona reakcji chłopaka na zadane przez nią pytanie. Gdyby tylko na chwilę podchwyciła jego spanikowany, a może raczej zaskoczony wzrok wszystko mogło stać się o wiele prostsze, albo skomplikować jeszcze bardziej.
-A więc Midori? W normalnych warunkach uznałabym to za o wiele ważniejsze. - odpowiedziała, wciąż się uśmiechając. Jeśli chłopak powiedział prawdę, musiał należeć do klanu Nara, rzeczywiście byłby zatopiony, mogłaby zacząć planować. Jednak to kiwanie głową na potwierdzenie... do tej pory chłopak nie gestykulował zbyt żywiołowo, ba! Mogła nawet powiedzieć, że zdarzyło mu się to zaledwie raz, gdy zasłaniał się, próbując chronić maskę przed zerwaniem. Co mogło skłonić go tym razem do takiego potwierdzenia faktu? Albo po raz pierwszy nie kłamał, albo zrobił to właśnie pierwszy raz. Wcześniej to emocje wywołały taką reakcję, więc teraz zapewne było tak samo. Emocje, czy gdyby mówił prawdę, a nie próbował czegoś ukryć, to mogłyby się ujawnić? Zapewne jedynie przy szczególnie dotykającym go temacie. Wnioski były proste. Niepotrzebny gest wywołany emocjami, nachalna, chociaż dość stonowana próba przekonania do słuszności własnych słów. Kłamał, może nie była wariografem, ale potrafiła się tego domyślić. Jej towarzysz nie pochodził z Midori, chociaż mógł je odwiedzić... Nara zostali wykreśleni z listy, Aburame również, jednak nieco wcześniej, jedynym klanem pochodzącym z rejonu pradawnego lasu pozostawali Senju... zgadzałoby się to z pytaniem o tego całego Yorukaze, chciał wiedzieć co o nim myśli. Co młoda Uchiha sądzi o wrogu rodu. Leśny chłopiec należał do klanu władającego drewnem, co prawda nie miała co do tego stuprocentowej pewności, jednak ta opcja była najprawdopodobniejsza. Preferujący walkę z dystansu, kontrolujący drewno i umiejący obronić się w zwarciu. Wszechstronny przeciwnik, jak miała mierzyć się z kimś takim? Co prawda miała w zanadrzu spory arsenał technik... pewien plan rysował się w jej głowie, zmodyfikowana wersja tego, który zapisała wieczorem w notatniku, był ryzykowny, ale mógł się udać, w razie czego miała też drugi, zapasowy, odmienny od pierwszego, decyzje tą pozostawiła już na arenę. To tam się zmierzą, tam padnie najważniejsza decyzja, mogąca zaważyć o wyniku pojedynku. Chłopak skomentował fakt osuszania przez nią butelczyny i obwieścić swoje odejście.
-Spokojnie Mori, jedna pomoże mi oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Zamierzam dać z siebie wszystko, trzymaj się i powodzenia na arenie. - odpowiedziała. Nie chciała zdradzać mu tego, że domyślała się, kim jest, z resztą obiecał wyznać to na arenie, jej wnioski miały zostać szybko zweryfikowane. O ile nie będą zbyt zajęci walką, by pamiętać o takich rzeczach. Z pełnym zadowolenia wyrazem twarzy wróciła do rozmowy z jednookim kompanem i ich rozmowach o rzeczach realnych, czy kwestiach bardziej filozoficznych. To fascynujące jak działał alkohol, mimo że wpłynął zaledwie na lekkie rozluźnienie mięśni, sam napędzał do dalszej rozmowy i wprowadzał wątki, których normalnie pozostałyby nieporuszone.
-Niestety masz rację, na świecie wciąż jest wiele rzeczy, w które ciężko uwierzyć, a mimo wiedzy o tym, dziwimy się, gdy na nie natrafimy. To zabawne jak ludzie zapatrzeni są we własną wiedzę, wiarę, myślą, że nic się przed nimi nie ukryło. Akashi... umarli chodzą po tej ziemi. - mówiła z pełną powagą. Nie wiedziała, czy chłopak się tym przejmie, czy weźmie ją za wariatkę. Sama widziała, jak nieumarłe legiony powstają, pomagała mistrzowi ich pokonać, lecz w tej chwili czuła, że coś było nie tak, jak jeden wers z księgi mógł zatrzymać tak ogromną moc? Nie rozumiała tego, ale może nie było jej to dane, może to ją przerastało? Chwilę wcześniej powiedziała o zapatrzeniu w swoją wiedzę... w swoją siłę... pamiętała, jak skończyła się jej zbytnia pewność siebie. To już nie był jej problem, niech tamta organizacja zajmie się tym, do czego została stworzona.
-Heh, to zabawne, zbroję kupiłam zaraz przed wyruszeniem na turniej, ledwo nauczyłam się w niej poruszać, a już czeka mnie walka. Sztukę przeżycia opanowałam o wiele lepiej niż walki, taki szczęśliwy traf kunoichi, mają o nieco więcej atutów w tym brutalnym świecie. - sake zdążyło wypłukać smak ziemi z ust. Czy rzeczywiście kryła się za zbroją? Fizycznie, tak. Wiedziała, że jej defensywa nie stoi na najwyższym poziomie, a metalowe płyty zdolne odbić broń miotaną były dobrą rekompensatą.
-Ludzie, miłość, jeden pies. Miłość nie przyniosła mi nic więcej niż żal. - odpowiedziała krótko, chcąc uciąć temat. Po chwili jednak Akashi odpowiedział na najważniejszą kwestię.
-Motoko? - powtórzyła. Jej oczy zapłonęły, ciekawość, szczęście, nienawiść i determinacja. Emocje tak sprzeczne, lecz wynikające z siebie. Czyżby przypadkiem trafiła na kogoś, kto osobiście znał tamtą brunetkę? Kogoś, kto doprowadzi ją do obiektu zemsty? Pozwoli zakończyć krucjatę, która dopiero co się zaczęła?
-Kiedy to było? Okolicą lata? Miała czerwone oczy? - dwa pytania mające upewnić ją w tym, czy to ta sama osoba. -Jaka jest? Kim jest? Co potrafi? Dokąd potem poszła? Skąd pochodzi? - zarzucała go pytaniami. Chciała, nie, musiała wiedzieć wszytko o tej kobiecie. Obiekcie zemsty, nienawiści, ostatniej winnej, która unikała odpowiedzialności.
-A więc Midori? W normalnych warunkach uznałabym to za o wiele ważniejsze. - odpowiedziała, wciąż się uśmiechając. Jeśli chłopak powiedział prawdę, musiał należeć do klanu Nara, rzeczywiście byłby zatopiony, mogłaby zacząć planować. Jednak to kiwanie głową na potwierdzenie... do tej pory chłopak nie gestykulował zbyt żywiołowo, ba! Mogła nawet powiedzieć, że zdarzyło mu się to zaledwie raz, gdy zasłaniał się, próbując chronić maskę przed zerwaniem. Co mogło skłonić go tym razem do takiego potwierdzenia faktu? Albo po raz pierwszy nie kłamał, albo zrobił to właśnie pierwszy raz. Wcześniej to emocje wywołały taką reakcję, więc teraz zapewne było tak samo. Emocje, czy gdyby mówił prawdę, a nie próbował czegoś ukryć, to mogłyby się ujawnić? Zapewne jedynie przy szczególnie dotykającym go temacie. Wnioski były proste. Niepotrzebny gest wywołany emocjami, nachalna, chociaż dość stonowana próba przekonania do słuszności własnych słów. Kłamał, może nie była wariografem, ale potrafiła się tego domyślić. Jej towarzysz nie pochodził z Midori, chociaż mógł je odwiedzić... Nara zostali wykreśleni z listy, Aburame również, jednak nieco wcześniej, jedynym klanem pochodzącym z rejonu pradawnego lasu pozostawali Senju... zgadzałoby się to z pytaniem o tego całego Yorukaze, chciał wiedzieć co o nim myśli. Co młoda Uchiha sądzi o wrogu rodu. Leśny chłopiec należał do klanu władającego drewnem, co prawda nie miała co do tego stuprocentowej pewności, jednak ta opcja była najprawdopodobniejsza. Preferujący walkę z dystansu, kontrolujący drewno i umiejący obronić się w zwarciu. Wszechstronny przeciwnik, jak miała mierzyć się z kimś takim? Co prawda miała w zanadrzu spory arsenał technik... pewien plan rysował się w jej głowie, zmodyfikowana wersja tego, który zapisała wieczorem w notatniku, był ryzykowny, ale mógł się udać, w razie czego miała też drugi, zapasowy, odmienny od pierwszego, decyzje tą pozostawiła już na arenę. To tam się zmierzą, tam padnie najważniejsza decyzja, mogąca zaważyć o wyniku pojedynku. Chłopak skomentował fakt osuszania przez nią butelczyny i obwieścić swoje odejście.
-Spokojnie Mori, jedna pomoże mi oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Zamierzam dać z siebie wszystko, trzymaj się i powodzenia na arenie. - odpowiedziała. Nie chciała zdradzać mu tego, że domyślała się, kim jest, z resztą obiecał wyznać to na arenie, jej wnioski miały zostać szybko zweryfikowane. O ile nie będą zbyt zajęci walką, by pamiętać o takich rzeczach. Z pełnym zadowolenia wyrazem twarzy wróciła do rozmowy z jednookim kompanem i ich rozmowach o rzeczach realnych, czy kwestiach bardziej filozoficznych. To fascynujące jak działał alkohol, mimo że wpłynął zaledwie na lekkie rozluźnienie mięśni, sam napędzał do dalszej rozmowy i wprowadzał wątki, których normalnie pozostałyby nieporuszone.
-Niestety masz rację, na świecie wciąż jest wiele rzeczy, w które ciężko uwierzyć, a mimo wiedzy o tym, dziwimy się, gdy na nie natrafimy. To zabawne jak ludzie zapatrzeni są we własną wiedzę, wiarę, myślą, że nic się przed nimi nie ukryło. Akashi... umarli chodzą po tej ziemi. - mówiła z pełną powagą. Nie wiedziała, czy chłopak się tym przejmie, czy weźmie ją za wariatkę. Sama widziała, jak nieumarłe legiony powstają, pomagała mistrzowi ich pokonać, lecz w tej chwili czuła, że coś było nie tak, jak jeden wers z księgi mógł zatrzymać tak ogromną moc? Nie rozumiała tego, ale może nie było jej to dane, może to ją przerastało? Chwilę wcześniej powiedziała o zapatrzeniu w swoją wiedzę... w swoją siłę... pamiętała, jak skończyła się jej zbytnia pewność siebie. To już nie był jej problem, niech tamta organizacja zajmie się tym, do czego została stworzona.
-Heh, to zabawne, zbroję kupiłam zaraz przed wyruszeniem na turniej, ledwo nauczyłam się w niej poruszać, a już czeka mnie walka. Sztukę przeżycia opanowałam o wiele lepiej niż walki, taki szczęśliwy traf kunoichi, mają o nieco więcej atutów w tym brutalnym świecie. - sake zdążyło wypłukać smak ziemi z ust. Czy rzeczywiście kryła się za zbroją? Fizycznie, tak. Wiedziała, że jej defensywa nie stoi na najwyższym poziomie, a metalowe płyty zdolne odbić broń miotaną były dobrą rekompensatą.
-Ludzie, miłość, jeden pies. Miłość nie przyniosła mi nic więcej niż żal. - odpowiedziała krótko, chcąc uciąć temat. Po chwili jednak Akashi odpowiedział na najważniejszą kwestię.
-Motoko? - powtórzyła. Jej oczy zapłonęły, ciekawość, szczęście, nienawiść i determinacja. Emocje tak sprzeczne, lecz wynikające z siebie. Czyżby przypadkiem trafiła na kogoś, kto osobiście znał tamtą brunetkę? Kogoś, kto doprowadzi ją do obiektu zemsty? Pozwoli zakończyć krucjatę, która dopiero co się zaczęła?
-Kiedy to było? Okolicą lata? Miała czerwone oczy? - dwa pytania mające upewnić ją w tym, czy to ta sama osoba. -Jaka jest? Kim jest? Co potrafi? Dokąd potem poszła? Skąd pochodzi? - zarzucała go pytaniami. Chciała, nie, musiała wiedzieć wszytko o tej kobiecie. Obiekcie zemsty, nienawiści, ostatniej winnej, która unikała odpowiedzialności.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Na pewno nie było to czego oczekiwał, ale cóż. Jednego do picia mniej. Niestety, ale on nie mógł nic na to poradzić. Więcej alkoholu dla niego i pań, szkoda tylko, że jedna nawet jeszcze nic nie wypiła, a drugą bawi się tylko jedną butelką. jak tu przekonać kobiety do picia, to było trudne, wręcz niewykonalne. Przynajmniej walka na dole była ciekawa, niby na początku tylko zwykła mgła, a następnie wybuch kuli ognia. - Chciałbym z nią zawalczyć...- powiedział, przyglądając się sytuacji na arenie, mając na twarzy inny typ uśmiechu niż zazwyczaj, ten przypominał bardziej psychopatę, który dostrzegł swoją nową zabawkę. Co tutaj poradzić, chłopak nie należał do najnormalniejszych pod tym względem. - To byłaby dobra zabawa, a jej krew zapewne cudnie smakuje. - dodał, oblizując się. Jednak po chwili wrócił do siebie i uroczego uśmiechu. Niestety każdy miał taki moment, w którym zapominał o bożym świecie i pogrążał się w myślach i naukach jakie mu wpajano przez lata. Przez co mógł wyglądać nieco dziwnie i posiadać dziwny fetysz krwi. - Wybacz, nieco się zamyśliłem. - powiedział, pocierając jedną ręką tył swojej głowy, czuł się lekko zakłopotany tym co palną chwilę wcześniej, zwłaszcza że obiecał być grzecznym na całym turnieju i nikogo nie poświęcić w ofierze. Jednak teraz był gotowy powrócić do rozmowy z białowłosą. - Umarli? Bardziej nieumarli. Znam ich bardzo dobrze. Ludzie, których nie da się zabić, a ich ciało regeneruję się w chwilę, nawet z najcięższych ran. A każdy z nich ma tylko jeden cel, sianie śmierci i zniszczenia. - powiedział, nieco się śmiejąc, chcąc sprawdzić jak na to zareaguje dziewczyna. Teraz miał dobry czas by znowu napić się nieco ze swojej butelki, kolejna była już prawie na wykończeniu. Co młodzieniec mógł na to poradzić? Proste dokończyć ją i wziąć następną. Właśnie tak uczynił, dalej wysłuchując swojej rozmówczyni i jej słów. - Atutów? Rozumiem, ja nie potrafiłbym nosić zbroi, noszę jedynie kimono i nic więcej. Każda dodatkowa odzień ogranicza moje ruchy. - powiedział, z dziwnym uśmiechem i błyskiem w oku. Ciekawiło go jak dziewczyna to zrozumie. Przecież to wszystko było prawdą, chłopak miał na sobie jedynie kimono, nie posiadał nawet bielizny. Co przy małych wypadkach z odzieniem mogłoby dziwnie wyglądać. Teraz niestety musiał się zmagać z natłokiem pytań, jednak niestety nie mógł zbyt wiele jej powiedzieć z oczywistych dla siebie przyczyn, tylko czy ona to zrozumie. To już zupełnie inna kwestia, ale na pewno ma przed sobą grad pytań. - Tak, w okolicach lata, niedługo po tym jak znalazłem jego. - powiedział, wkładając rękę do torby na swoim biodrze i wyciągając z niej ludzką czaszkę. Kolejny dziwny fakt, który dotyczył młodzieńca, nikt normalny przecież nie nosi w torbie ludzkiej czaszki. - Wiem tylko tyle, że nienawidzi mężczyzn i dobrze całuje. Więcej nie mogę Ci powiedzieć. - dodał, podnosząc się ze swojego miejsca i chowając znowu Mietka do torby. Liczył na to, że dziewczyna odpuści i da mu spokój. Powiedział i tak zbyt dużo, o wiele za dużo. - Jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałbym odnaleźć Natsume i może nieco się przespacerować po mieście. - powiedział, zabierając ze sobą, jedną dodatkową butelkę i odwrócił się od niewiasty kierując się w stronę przejścia.
0 x

Re: Trybuna południowa
Drewniak postanowił ich opuścić, no cóż, jego sprawa. Czy przy okazji przegapił uderzenie ogromnej kuli ognia? Tego nie wiedziała. Jednak panowanie nad Katonem w takim stopniu, nie ukrywając, wprawiało ją w podziw.
-Ciekawe czy Hibiki, jest w stanie mu dorównać? - zadała sobie pytanie. Chociaż, nie wątpiła, iż jej przyjaciel wciąż przodował w dziedzinie palenia wszystkiego, co spalić się da, albo nie. Sama uważała go w pewnym sensie za swojego mentora w tej dziedzinie, w końcu bez niego nie nauczyłaby się panować nad tym żywiołem... no może nie robiłaby, aż tak szybkich postępów. Motywacja i dobry nauczyciel, tyle wystarczało, aby w mgnieniu oka jej arsenał został poważnie rozbudowany. Czy katon jej się przyda? Sama się zastanawiała, w końcu walczyć miała z posiadaczem elementu drewna, a to jak wiadomo, należało do łatwopalnych, chociaż nie wątpiła, że przez tyle lat wojen z Uchiha drewniaki w jakiś sposób nauczyły się uodparniać swoje roślinki na ich wrodzony żywioł. W końcu wojna znacząco przyspiesza rozwój badań i technologi, zawsze tak było. Naukowcy i badacze prześcigali się w coraz to wymyślniejszych sposobach zabijania, jak i wykorzystywaniu słabych i tłumieniu mocnych stron tych po drugiej strony barykady. Mogła zakładać, że ogień mimo oczywistości postawienia na niego może okazać się nieskuteczny, jednak przekona się o tym, dopiero gdy nadejdzie jej kolej. Właściwie to nie tylko to było problemem, walki następować miały zapewne niedługo po sobie, co oznaczało, że oszczędzanie niebieskiej energii na dłuższą metę było kluczem... chociaż w jej przypadku, przy założeniu, że zwycięsko wyjdzie tylko z pierwszej rundy, mogła pozwolić sobie na większą dowolność. Chociaż... tutaj również pojawiła się pewna niepewność, w końcu w pierwszej rundzie wszyscy dysponować będą największą siłą, nawet pomimo świadomości, iż powinni oszczędzać, będą też wiedzieć, że ich następni przeciwnicy mogą być równie, albo nawet bardziej wyczerpani. Jej dłoń odruchowo spoczęła na torbie. Cieszyła się, że zabrała ze sobą pewne maleństwo, które jeśli jakimś cudem utrzyma się w turnieju, wystarczająco długo może przechylić szalę zwycięstwa na jej stronę. To sprawiało, że niby mogła pozwolić sobie na wiele, ale jak zawsze to wszystko nie mogło być takie proste. W walce równie ważną sprawą był element zaskoczenia, jak uzyskać taki na arenie, gdy każdy z uczestników może obserwować twoją walkę? Proste, nie odsłaniać wszystkich kart, ale to też mocno sytuacyjne. Ten w gorszej sytuacji może, desperacko rzucić wszystko, co ma, iść na całość, bez ogromnej przewagi w takich warunkach zachowawczość była zbyt ryzykowna.
-Pierwsza runda, będzie najważniejsza. - podsumowała krótko swoje przemyślenia. Nie było tego wiele, jednak było na tyle treściwe, że pozwoliło podjąć decyzję, o taktyce, sposobie działania, była pewna tego, jak musi walczyć, jak powinna pokonać przeciwnika. Dobrze zacząć, to okazało się najważniejsze w takim turnieju, nie efektowność, a efektywność. W dupie miała zabawę tłumu, nie reprezentowała swojej osoby, a siłę rodu, musiała pokazać, że Uchiha są w stanie odnieść zwycięstwo niezależnie od kosztów.
-Nie tylko ty, chętnie sprawdziłabym się z nią, ale na mnie czeka Mori. - odpowiedziała krótko, właściwie to chętnie sprawdziłaby się z kimkolwiek. Po to tu przybyła, no nie tylko, ale musiała udowodnić sobie, że zasłużyła na miano Akolity.
-Słodka krew? Ciekawe rzeczy dają ci przyjemność. - skomentowała, niewzruszona na wzmiankę o zamyśleniu. Skoro był szczery, to nie miała za bardzo, do czego się przyczepić. On lubił pić krew, ona małoletnie spokrewnione z nią dziewczyny... no cóż, jego zboczenie wydało się przez chwilę normalniejsze... chociaż opuściła ową dziewczynę i nie zamierzała wracać. Odłożyła butelkę na ziemię, osiągnęła wyznaczoną granice, każdy kolejny łyk można było przyrównać do tańca z diabłem, ani to przyjemne, ani tańczyć nie potrafiła, słowem absolutny zakaz. Gdyby trzeba było wnosić ją na arenę, przyniosłaby sobie wstyd.
-Ciekawe, takich nie spotkałam, co prawda były to zwłoki i same się poruszały, ale dało się je zniszczyć. A co do niszczenia, prawdopodobnie po to powstali. Chwila... mógłbyś rozwinąć myśl? Co znaczy, że znasz ich dobrze? - może owym kapłanem, który wychował jej rozmówcę, był ktoś z organizacji, z którą na krótko musiała zawiązać współpracę? Zresztą chłopak prawdopodobnie rozwieje jej wszelkie wątpliwości.
-Sama tak myślałam, ale człowiek to sprytna bestia, do wszystkiego się przyzwyczai, jeśli dasz mu czas. Wolę zainwestować czas i pieniądze niż skończyć z kunaiem między łopatkami. To byłaby wątpliwa i krótka przyjemność. - skomentowała z szelmowskim uśmiechem. Taka sytuacja nie była niewykluczona i raczej nie chciała, aby się wydarzyła. Spokojnie starała się wysłuchać słów chłopaka, chociaż kolejne pytania cisnęły jej się na usta... jednak na widok czaszki osłupiała.
-Emm... czy ma jakieś imię? - zapytała o czaszkę, zbita z tropu. Po chwili wzięła się w garść, skoro znał brunetkę, musiała zdobyć o niej wszelkie możliwe dane.
-Wybacz, ale wolę na razie pozostać na trybunach. I niestety, nie chcę Cię stąd puścić. Znałeś kobietę, która skrzywdziła moją siostrę, sam szukasz swojej. Muszę wiedzieć wszystko, może nienawidzi mężczyzn, ale ten, z którym pracowała, dopuścił się wielu czynów, za które zginął. Nie wiem kim dla Ciebie była, ale jestem w stanie z nawiązką wynagrodzić wszelkie informacje o niej. - mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, dokładnie tak jak Rin. Nie mogła wypuścić z rąk kogoś, kto mógł stać się informatorem... liczyła, że wzmianka o siostrze sprawi, że ten w jakiś sposób utożsami ze sobą ich poszukiwania.
-Ciekawe czy Hibiki, jest w stanie mu dorównać? - zadała sobie pytanie. Chociaż, nie wątpiła, iż jej przyjaciel wciąż przodował w dziedzinie palenia wszystkiego, co spalić się da, albo nie. Sama uważała go w pewnym sensie za swojego mentora w tej dziedzinie, w końcu bez niego nie nauczyłaby się panować nad tym żywiołem... no może nie robiłaby, aż tak szybkich postępów. Motywacja i dobry nauczyciel, tyle wystarczało, aby w mgnieniu oka jej arsenał został poważnie rozbudowany. Czy katon jej się przyda? Sama się zastanawiała, w końcu walczyć miała z posiadaczem elementu drewna, a to jak wiadomo, należało do łatwopalnych, chociaż nie wątpiła, że przez tyle lat wojen z Uchiha drewniaki w jakiś sposób nauczyły się uodparniać swoje roślinki na ich wrodzony żywioł. W końcu wojna znacząco przyspiesza rozwój badań i technologi, zawsze tak było. Naukowcy i badacze prześcigali się w coraz to wymyślniejszych sposobach zabijania, jak i wykorzystywaniu słabych i tłumieniu mocnych stron tych po drugiej strony barykady. Mogła zakładać, że ogień mimo oczywistości postawienia na niego może okazać się nieskuteczny, jednak przekona się o tym, dopiero gdy nadejdzie jej kolej. Właściwie to nie tylko to było problemem, walki następować miały zapewne niedługo po sobie, co oznaczało, że oszczędzanie niebieskiej energii na dłuższą metę było kluczem... chociaż w jej przypadku, przy założeniu, że zwycięsko wyjdzie tylko z pierwszej rundy, mogła pozwolić sobie na większą dowolność. Chociaż... tutaj również pojawiła się pewna niepewność, w końcu w pierwszej rundzie wszyscy dysponować będą największą siłą, nawet pomimo świadomości, iż powinni oszczędzać, będą też wiedzieć, że ich następni przeciwnicy mogą być równie, albo nawet bardziej wyczerpani. Jej dłoń odruchowo spoczęła na torbie. Cieszyła się, że zabrała ze sobą pewne maleństwo, które jeśli jakimś cudem utrzyma się w turnieju, wystarczająco długo może przechylić szalę zwycięstwa na jej stronę. To sprawiało, że niby mogła pozwolić sobie na wiele, ale jak zawsze to wszystko nie mogło być takie proste. W walce równie ważną sprawą był element zaskoczenia, jak uzyskać taki na arenie, gdy każdy z uczestników może obserwować twoją walkę? Proste, nie odsłaniać wszystkich kart, ale to też mocno sytuacyjne. Ten w gorszej sytuacji może, desperacko rzucić wszystko, co ma, iść na całość, bez ogromnej przewagi w takich warunkach zachowawczość była zbyt ryzykowna.
-Pierwsza runda, będzie najważniejsza. - podsumowała krótko swoje przemyślenia. Nie było tego wiele, jednak było na tyle treściwe, że pozwoliło podjąć decyzję, o taktyce, sposobie działania, była pewna tego, jak musi walczyć, jak powinna pokonać przeciwnika. Dobrze zacząć, to okazało się najważniejsze w takim turnieju, nie efektowność, a efektywność. W dupie miała zabawę tłumu, nie reprezentowała swojej osoby, a siłę rodu, musiała pokazać, że Uchiha są w stanie odnieść zwycięstwo niezależnie od kosztów.
-Nie tylko ty, chętnie sprawdziłabym się z nią, ale na mnie czeka Mori. - odpowiedziała krótko, właściwie to chętnie sprawdziłaby się z kimkolwiek. Po to tu przybyła, no nie tylko, ale musiała udowodnić sobie, że zasłużyła na miano Akolity.
-Słodka krew? Ciekawe rzeczy dają ci przyjemność. - skomentowała, niewzruszona na wzmiankę o zamyśleniu. Skoro był szczery, to nie miała za bardzo, do czego się przyczepić. On lubił pić krew, ona małoletnie spokrewnione z nią dziewczyny... no cóż, jego zboczenie wydało się przez chwilę normalniejsze... chociaż opuściła ową dziewczynę i nie zamierzała wracać. Odłożyła butelkę na ziemię, osiągnęła wyznaczoną granice, każdy kolejny łyk można było przyrównać do tańca z diabłem, ani to przyjemne, ani tańczyć nie potrafiła, słowem absolutny zakaz. Gdyby trzeba było wnosić ją na arenę, przyniosłaby sobie wstyd.
-Ciekawe, takich nie spotkałam, co prawda były to zwłoki i same się poruszały, ale dało się je zniszczyć. A co do niszczenia, prawdopodobnie po to powstali. Chwila... mógłbyś rozwinąć myśl? Co znaczy, że znasz ich dobrze? - może owym kapłanem, który wychował jej rozmówcę, był ktoś z organizacji, z którą na krótko musiała zawiązać współpracę? Zresztą chłopak prawdopodobnie rozwieje jej wszelkie wątpliwości.
-Sama tak myślałam, ale człowiek to sprytna bestia, do wszystkiego się przyzwyczai, jeśli dasz mu czas. Wolę zainwestować czas i pieniądze niż skończyć z kunaiem między łopatkami. To byłaby wątpliwa i krótka przyjemność. - skomentowała z szelmowskim uśmiechem. Taka sytuacja nie była niewykluczona i raczej nie chciała, aby się wydarzyła. Spokojnie starała się wysłuchać słów chłopaka, chociaż kolejne pytania cisnęły jej się na usta... jednak na widok czaszki osłupiała.
-Emm... czy ma jakieś imię? - zapytała o czaszkę, zbita z tropu. Po chwili wzięła się w garść, skoro znał brunetkę, musiała zdobyć o niej wszelkie możliwe dane.
-Wybacz, ale wolę na razie pozostać na trybunach. I niestety, nie chcę Cię stąd puścić. Znałeś kobietę, która skrzywdziła moją siostrę, sam szukasz swojej. Muszę wiedzieć wszystko, może nienawidzi mężczyzn, ale ten, z którym pracowała, dopuścił się wielu czynów, za które zginął. Nie wiem kim dla Ciebie była, ale jestem w stanie z nawiązką wynagrodzić wszelkie informacje o niej. - mówiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, dokładnie tak jak Rin. Nie mogła wypuścić z rąk kogoś, kto mógł stać się informatorem... liczyła, że wzmianka o siostrze sprawi, że ten w jakiś sposób utożsami ze sobą ich poszukiwania.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Trybuna południowa
Walka na arenie była na prawdę ciekawa i potrafił przykuć uwagę, wystarczająco by młodzieniec zapomniał o wszystkich, widząc dość ciekawe umiejętności wojowników. Korzystanie z różnych żywiołów zapewne znacząco ułatwiało życie, a młodzieniec nie potrafił korzystać z żadnego. Nawet ze swojego wrodzonego, który przecież do najsłabszych nie należał. Władanie nad ziemią, wspaniałe umiejętności, silna ofensywa i defensywa. Chłopak kiedyś będzie potrzebować nabyć umiejętności w jego władaniu. Chociaż teraz musi się skupić na rozmowie. - Krew... mnie wzmacnia, czerpię z niej siłę. - odparł, nieco pokrętnie, chcąc zmieszać swoją rozmówczynie i tak już zbyt wiele powiedział na ten temat, a zdradzanie sekretu jego techniki zapewne nie pozwoliłoby mu przechytrzyć dziewczyny o ile stała się jego rywalem. Teraz jednak ona nim nie jest, przez co młodzieniec mógł powiedzieć o wiele więcej, ale także niezbyt dużo. - Dużo podróżowałem i wiele widziałem. - powiedział, chcąc krótko i zwięźle zakończyć myśl i ten temat. W końcu słabo wyglądałby przyznanie się, że samemu jest nieśmiertelnym. I nikt nie może zrobić mu krzywdy fizycznej, gorzej z jego psychiką. Tak samo jak nic nie odpowiedział, gdy dziewczyna zapytała o imię czaszki. Nie chciał się rozchodzić na ten temat, każde słowo mogłoby się źle dla niego skończyć, zwłaszcza takie, które dotyczą śmierci i zabijania. Jednak ostatnie słowa dziewczyny, zdenerwowały młodzieńca, nie chciał by ktoś mówił o jego siostrze i jego więzi z nią, gdyby okoliczności były inne zapewne w tym momencie polałaby się krew, a sama dziewczyna padałby umierająca na ziemię, powoli i boleśnie się wykrwawiając. - Rozumiem Cię, ale nie mogę Ci nic więcej powiedzieć. Niestety nie miałem czasu z nią dłużej porozmawiać. W sąsiednim pokoju doszło do morderstwa i poświęciliśmy ten czas na rozwikłanie tej sprawy, a nie na bliższe poznawanie siebie. Tak samo nie wiem gdzie ruszyła później i co zamierzała uczynić i nawet nie chce tego wiedzieć. - powiedział, stojąc tyłem do dziewczyny. Nawet nie odwracając swojego wzroku. Powiedział to co wiedział i nie miał zamiaru mówić nic więcej. Bo nawet nie wiedział co mógłby powiedzieć więcej. A czy dziewczyna w to uwierzy, nie było już jego sprawą. - Wiem tylko, że czymś bardzo się przejmowała, chyba. Teraz jak nie masz nic przeciwko, chce się udać do hotelu. Oczywiście jak wcześniej mówiłem, mogę zabrać też Ciebie i zanieść prosto do łóżka. - dodał, nieco się śmiejąc i czekając na decyzję młodej białowłosej.
0 x

Re: Trybuna południowa
Walki trwały, Tensa obserwowała to, co działo się na arenie, miała świadomość, że w najlepszym wypadku z którymś z walczących spotkać może się w finale, jednak poznanie ich umiejętności, technik, strategi, tak na wszelki wypadek były ważne. W końcu przez całą walkę uczestnicy odsłaniali kolejne karty. Zapewne nie była jedyną, która w tej chwili czekała na to, co się stanie, nie jedyna starała się analizować ruchy walczących, przewidzieć czym jeszcze zaskoczyć mogą swoich przeciwników, czym mogą zaskoczyć ją.
"Jeśli znasz siebie i swego wroga, przetrwasz pomyślnie sto bitew. Jeśli nie poznasz swego wroga, lecz poznasz siebie, jedną bitwę wygrasz, a drugą przegrasz. Jeśli nie znasz ni siebie, ni wroga, każda potyczka będzie dla Ciebie zagrożeniem." cytat z jednej z ksiąg dotyczących prowadzenia wojny odbił się w jej pamięci. Mimo że nazwisko autora, jak i jej tytuł zostały przez nią dawno zapomniane, wciąż z pamięci mogła przytoczyć sporo fragmentów. W tej chwili zawarta w niej wiedza wydawała się o wiele sensowniejsza, niż kiedy po raz pierwszy zagłębiła się w lekturę. Sucha teoria została poparta doświadczeniem, to było kluczem do zrozumienia, o czym tak naprawdę pisał tamten strateg. Jego wiedza przydawała się jednak nie tylko w wielkich bitwach, również w małych starciach, chociaż nieświadomie korzystała z niej. Przerobionej na własną modłę, dostosowaną pod jej specyficzne umiejętności, chociaż te słowa nigdy nie padły z jej ust w pierwotnej formie, nieraz napominała samą siebie, aby z nich korzystać. Wiedza mogła okazać się bronią o wiele niebezpieczniejszą niż ostrze.
Gdy zadarła z mafią, nie znała, ani siebie, ani ich. Każdy jej ruch był ryzykowny i niemal straciła życie.
Kiedy walczyła, z tamtym Uchihą zdołała go poznać, lecz nie znała swoich limitów, poległa w uczciwej walce.
Teraz znała siebie i posiadała nieco wiedzy o swoich rywalach, była pewna, że jeśli nie popełni głupich błędów, to nie przegra, lecz to wciąż nie oznaczało wygranej. Przetrwać bitwę to jedno, wygrać drugie, a sprawić by nie stała się pyrrusowym zwycięstwem to trzecie. Tak jak zdolności shinobi dzieliły się na te związane z umysłem, ciałem i energią, tak i zwycięstwo obarczone było tym trójpodziałem.
-Brzmisz jak jakiś wampir z baśni, chociaż tam raczej nie piją sake na trybunach, lecz żerują po nocach na dziewicach, czy jakoś tak. - skwitowała krótko. Nie interesowała się raczej bajdurzeniami pijanych, którzy twierdzili, że to objawy ich delirium były odpowiedzialne za całe zło. Chociaż ten chłopak, noszący w torbie ludzką czaszkę i w zamyśleniu mówiący o krwi zaczynał ją niepokoić. Chociaż wraz z niepokojem szła ta dziwna ciekawość, chęć zbadania nieznanego.
-Mi niestety pierwszy raz udało się opuścić Sogen, chociaż nie żałuje, to jednak wiem, że powinnam teraz tam być. Gdybym została... - urwała w pół zdania, odwróciła wzrok. Co właściwie chciała powiedzieć? Gdyby została, nie porzuciłaby siostry? Zrobiłaby to o wiele wcześniej i pewnie samotnie snuła się teraz po wiosce, szukając adrenaliny, albo brała zlecenie, za zleceniem, aby jej myśli cały czas były zajęte.
-Wybacz, że byłam nachalna i wspomniałam o siostrze. Niestety ta sprawa z Motoko ehh... no cóż, jeśli tego nie załatwię, nie mogę ruszyć dalej. Dziękuję za te informacje, to zawsze jakiś początek... przynajmniej znam imię i wiem, by pytać w hotelu. - odpowiedziała szczerze. Wiedziała, że nawet jeśli Akashi coś przed nią ukrywał, teraz tego z niego nie wyciśnie. Musiała spuścić z tonu, sama nie tak dawno powtarzała sobie, że emocje ją zgubią, chciała zostać narzędziem w rękach swojego rodu, swojej liderki. Nie czuć, nie myśleć, nie żyć, pracować... ale to było cholernie trudne, zwłaszcza kiedy nie potrafiła zapanować nad sobą. Słysząc śmiech Akashiego, sama się uśmiechnęła, skoro chciał ją nieść, to niech niesie. Rzuciła się na niego, objęła szyję i liczyła, że ten ją poniesie. Czemu nie?
-Więc chodźmy, skoro powiedziałeś, że mnie zaniesiesz. - złożyła delikatny pocałunek na jego policzku... w końcu raz się żyje?
[z/t]
"Jeśli znasz siebie i swego wroga, przetrwasz pomyślnie sto bitew. Jeśli nie poznasz swego wroga, lecz poznasz siebie, jedną bitwę wygrasz, a drugą przegrasz. Jeśli nie znasz ni siebie, ni wroga, każda potyczka będzie dla Ciebie zagrożeniem." cytat z jednej z ksiąg dotyczących prowadzenia wojny odbił się w jej pamięci. Mimo że nazwisko autora, jak i jej tytuł zostały przez nią dawno zapomniane, wciąż z pamięci mogła przytoczyć sporo fragmentów. W tej chwili zawarta w niej wiedza wydawała się o wiele sensowniejsza, niż kiedy po raz pierwszy zagłębiła się w lekturę. Sucha teoria została poparta doświadczeniem, to było kluczem do zrozumienia, o czym tak naprawdę pisał tamten strateg. Jego wiedza przydawała się jednak nie tylko w wielkich bitwach, również w małych starciach, chociaż nieświadomie korzystała z niej. Przerobionej na własną modłę, dostosowaną pod jej specyficzne umiejętności, chociaż te słowa nigdy nie padły z jej ust w pierwotnej formie, nieraz napominała samą siebie, aby z nich korzystać. Wiedza mogła okazać się bronią o wiele niebezpieczniejszą niż ostrze.
Gdy zadarła z mafią, nie znała, ani siebie, ani ich. Każdy jej ruch był ryzykowny i niemal straciła życie.
Kiedy walczyła, z tamtym Uchihą zdołała go poznać, lecz nie znała swoich limitów, poległa w uczciwej walce.
Teraz znała siebie i posiadała nieco wiedzy o swoich rywalach, była pewna, że jeśli nie popełni głupich błędów, to nie przegra, lecz to wciąż nie oznaczało wygranej. Przetrwać bitwę to jedno, wygrać drugie, a sprawić by nie stała się pyrrusowym zwycięstwem to trzecie. Tak jak zdolności shinobi dzieliły się na te związane z umysłem, ciałem i energią, tak i zwycięstwo obarczone było tym trójpodziałem.
-Brzmisz jak jakiś wampir z baśni, chociaż tam raczej nie piją sake na trybunach, lecz żerują po nocach na dziewicach, czy jakoś tak. - skwitowała krótko. Nie interesowała się raczej bajdurzeniami pijanych, którzy twierdzili, że to objawy ich delirium były odpowiedzialne za całe zło. Chociaż ten chłopak, noszący w torbie ludzką czaszkę i w zamyśleniu mówiący o krwi zaczynał ją niepokoić. Chociaż wraz z niepokojem szła ta dziwna ciekawość, chęć zbadania nieznanego.
-Mi niestety pierwszy raz udało się opuścić Sogen, chociaż nie żałuje, to jednak wiem, że powinnam teraz tam być. Gdybym została... - urwała w pół zdania, odwróciła wzrok. Co właściwie chciała powiedzieć? Gdyby została, nie porzuciłaby siostry? Zrobiłaby to o wiele wcześniej i pewnie samotnie snuła się teraz po wiosce, szukając adrenaliny, albo brała zlecenie, za zleceniem, aby jej myśli cały czas były zajęte.
-Wybacz, że byłam nachalna i wspomniałam o siostrze. Niestety ta sprawa z Motoko ehh... no cóż, jeśli tego nie załatwię, nie mogę ruszyć dalej. Dziękuję za te informacje, to zawsze jakiś początek... przynajmniej znam imię i wiem, by pytać w hotelu. - odpowiedziała szczerze. Wiedziała, że nawet jeśli Akashi coś przed nią ukrywał, teraz tego z niego nie wyciśnie. Musiała spuścić z tonu, sama nie tak dawno powtarzała sobie, że emocje ją zgubią, chciała zostać narzędziem w rękach swojego rodu, swojej liderki. Nie czuć, nie myśleć, nie żyć, pracować... ale to było cholernie trudne, zwłaszcza kiedy nie potrafiła zapanować nad sobą. Słysząc śmiech Akashiego, sama się uśmiechnęła, skoro chciał ją nieść, to niech niesie. Rzuciła się na niego, objęła szyję i liczyła, że ten ją poniesie. Czemu nie?
-Więc chodźmy, skoro powiedziałeś, że mnie zaniesiesz. - złożyła delikatny pocałunek na jego policzku... w końcu raz się żyje?
[z/t]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości