Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3892
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWO/KOŃCOWA EVENTU]

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Kisho »

Droga okazała się krótsza, niż się tego spodziewał, a sam mur, co zaskakujące, był znacznie większy, niźli początkowo zakładał. Zobaczył go mniej więcej w połowie drogi, czyli ze znacznej odległości, a już wtedy wzbudzał wrażenie kolosa. Z bliska i w pełnej okazałości musiał być i raczej jest największą budowlą, jaką widział ten świat. Pytanie, przed czym ma chronić. Wiadomo przecież, że wszelkie barykady buduje się tak by wytrzymały atak nieprzyjaciela, przynajmniej z założenia. Jaka więc siła musiała stać po drugiej stronie, że zmusiła ludzi do wzniesienia tak gigantycznego muru, by się obronić? To pytanie męczyło Kisho od dłuższego czasu, ale jak dotąd nie mógł odnaleźć odpowiedzi. Nie wiedział za wiele o historii Sogen, klanie Uchiha czy obszarach poza granicami, więc jeśli coś wydarzyło się w przeszłości, to jedynie tutejsi ludzie powinni coś wiedzieć. Podświadomie wyczuwał, że ma to związek z Juubim, potworem, który doprowadził do wyniszczenia terenów za murem, ale on został pokonany więc po cóż to wszystko? Z obawy, że jakimś cudem znowu się pojawi? Z czystej ostrożności? Nie dowierzał temu, co przeczytał na ogłoszeniu. Rzekome barbarzyńskie ludy, fala mordów i terroru brzmiała nieco komicznie. Muru nie broni byle kto i byle kto raczej nie zdoła zrównać go z ziemią, dlatego trudno było uznać te słowa za choćby półprawdę. Z drugiej jednak strony, lepiej, żeby to właśnie ludzie byli wrogami, niźli jakieś potwory pokroju Juubiego, nieprawdaż?
Zgodnie z poleceniem przybył na miejsce zbiórki, a przynajmniej taką miał nadzieję. Nie mógł się chyba za wiele pomylić. Miejsce wyglądało jakby idealnie przygotowane pod obóz. Wielkie pole, pełno namiotów, jak i ludzi. Co więcej, sądząc po dziurach w murze i gruzach na ziemi, usytuowany był w miejscu, gdzie spowodowany był atak. Rzecz jasna zakładając, że atak był jeden i odbył się w tej konkretnej części, a nie kilka na całej długości muru, gdyż w takim przypadku mógłby to być jeden obóz z wielu. Ze strategicznego punktu widzenia rozstawienie większej ilości przyczółków na całej szerokości budowli miałoby sens. Utrudniłoby to jednak życie ludziom takim jak młody shinobi, który nie do końca orientuje się, gdzie jest jego miejsce w tym całym zamieszaniu.
Kisho nie chcąc tracić czasu na gdybanie, po prostu ruszył w stronę najbliższej ścieżki prowadzącej ku namiotom. Chciał wybadać sytuację i rozeznać się w terenie. Pierwszy raz wciela się w rolę najemnika, więc nie bardzo wiedział, co ma robić, gdzie się zgłosić, gdzie coś podpisać lub kogo słuchać. Szedł więc nieco niepewnym krokiem i delikatnie spuszczoną głową, by też czasem nikt go nie zaczepił. Najlepiej będzie, jeśli na sam początek po prostu rozejrzy się po obozowisku i nadstawi uszu. Kto wie, może usłyszy, gdzie mają zgłaszać się najemnicy albo dowie się czegoś więcej o ataku który miał tutaj miejsce. Po cichu liczył, że wypatrzy gdzieś większe zbiorowisko ludzi albo chociaż garstkę, opcjonalnie małą drużynę, która przybyła tu z ogłoszenia, ale w przeciwieństwie do chłopaka wie, co trzeba robić. Mógłby się do takich podczepić, trzymać blisko by czasem nie przegapić jakiejś zbiórki czy pierwszego rozkazu.
0 x
Obrazek
Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Chyba nie trzeba zbyt wiele mówić na temat tego, co sprowadziło nastoletnią dziewczynę, aż pod główny namiot, wokół którego kręciło się wiele nieznajomych twarzy. Początkowo po wyjściu ze swojej kwatery nie wiedziała zbytnio gdzie się udać, dopiero po przypomnieniu sobie słów kobiety, również wrócił jej obraz ogromnego namiotu pośród innych, jakby ustawionych w formie obozu. Dziewczyna zbytnio nie wiedziała cóż to za zgromadzenie, ale wystarczyło tylko podejść do odpowiednich osób, co też postanowiła zrobić, naturalnie nie z zapytaniem, a delikatną misją wywiadowczą. Stojąc nieopodal dwóch rozmawiających shinobi zrozumiała jedynie tyle, że na razie nie można się dostać do organów wydających polecenia, co nawet dla uzbrojonej dziewczyny było jasnym znakiem, musiała poczekać.
Wędrując wzrokiem od jednej grupki shinobi, do drugich dziwacznie wyglądających i ubranych ninja, nie miała nawet ochoty się odzywać. Głównym zadaniem, które miała na celu były obserwacje, jednakże co to by były za obserwacje, bez możliwości spieprzenia całej akcji, mianowicie powstania i wpadnięcia na losowego jegomościa, bo oczywiście w tym wypadku, to również musiał być chłopak. Zakamuflowana Motoko odbiła się na krok do tyłu, pozwalając swojemu kapturowi spaść z głowy. Niemalże natychmiast spojrzała się na chłopaka, w którego niefortunnie, choć bardzo delikatnie wpadła, zatapiając sie swoimi czerwonymi tęczówkami w błękicie jego oczu. Zdawać by się mogło, że chłopak zabrał całą jasność nieba, chowając je właśnie w swoich soczewkach, których intensywność wręcz nie pozwalała się od nich oderwać. Przez chwilę dziewczyna zastygła w tej łapiącej równowagę postawie, żeby zaraz się wyprostować i stwierdzić, że pomimo wszystko, chłopak wciąż był od niej wyższy i starszy. Jego wiek nie był widoczny po urodzie, a twardszych rysach, które dawały dziwne wrażenie, jakby trochę wiosen już przeżył.
- Przepraszam, że na Pana wpadłam. - zwróciła się do niego oschle, tradycyjnie już na wstępie pokazując, że pomimo młodzieńczego wieku, nie można jej w dmuchać na głowę, co z tego, że nieznajomy był wyższy o dziesięć centymetrów! - Ale mógłby Pan też uważać, gdzie stawia nogi. - stwierdziła bez ogródek, ujawniając trochę ze swojej irytacji, bo dlaczegóż to ona zawsze musi przepraszać, nie żeby robiła to z przyzwyczajenia. Jej zmarszczone brwi zaraz ustawiły się w neutralnej linii, przywracając na jej twarz to delikatne odczucie jej typowej urody. Sam nieznajomy zdawał się być bardzo charakterystyczny z wyglądu, choć na razie jedyne co Motoko mogła zauważyć, to jego wręcz hipnotyzujące oczy. - Przepraszam. Ten wieczór chyba nie zapowiada zbyt spokojnej nocy, co raczej wszyscy czują. - po raz kolejny użyła tego przeklętego słowa, które wręcz nie chciało się od niej odczepić, ale co poradzisz, kiedy jest się wychowywanym w taki, a nie inny sposób? Przerwała kontakt wzrokowy, o ile tamten nie zrobił tego wcześniej, wędrując po reszcie nieznajomych shinobi i kunoichi, którzy byli obecni przy głównym namiocie. - Rozumiem, że też nie z byle powodu się tutaj wszyscy znaleźli, czyli to prawda... - mruknęła pod nosem na tyle, żeby nieznajomy mógł usłyszeć, ale co on z tym zrobi, to już jego kwestia.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Hayami Akodo »

Droga na Mur nie była znów tak daleka, żeby Shijima, Seinaru i Hayami mieli nie wiadomo jak się zmęczyć, więc dotarli tam dosyć szybko. Kiedy idący na przedzie Hayami rozglądał się uważnie na wszystkie strony, jego oczom ukazało się olbrzymie pole z rozmaitych namiotów, w tym olbrzymi namiot o kolorze rozkwitłego maku...lub w kolorze krwi.
Kto tym razem przeleje ją w obronie Muru...i zginie?-zadał sobie nieuchronnie to pytanie, patrząc na zgromadzonych shinobi, błękitne namioty (jeżeli założyć, że to jakieś szpitale, podobne jak te w obozie wojowników pod Atsui, to pewnie czerwony namiot w centrum był sztabem?) i rozmaitej wielkości dziury. Cokolwiek je zrobiło, musiało być naprawdę wielkie; Hayami aż gwizdnął, widząc to wszystko, tę plątaninę surowych kolorów, zbiorowisko ludzi gotowych nieustannie do walki. Uśmiechnął się do siebie delikatnie, przypominając sobie surowo: to nie zabawa. Mur nie był miejscem na śmieszki i udawanie bohatera. W każdej chwili mogła się tu rozegrać niebezpieczna walka, o wielokroć groźniejsza niż bitwa, którą widział jako niedorostek. Tam walczono z wrogimi shinobi, czyli mimo wszystko z czymś znanym, czymś, czego postępowanie dało się w miarę przewidzieć, a tutaj...Tu wojownikom przyjdzie się zderzyć z czymś obcym, wrogim, a na pewno groźnym i niebezpiecznym.
Niewiele zdziała samuraj, siedząc pod namiotem i pijąc wino, kiedy nieopodal toczy się walka.
-Chodźcie do tego czerwonego namiotu. Zgaduję, że skoro jest umieszczony w centrum i odróżnia się kolorem, to pewnie służy za...dowództwo. Zameldujemy się tam i zapytamy, co mamy robić, kto jest dowódcą, co i jak-zaproponował. Jeżeli jego towarzysze zgodzili się, to udał się jako pierwszy w kierunku tego namiotu, chcąc się tam zameldować. Po drodze zauważyli jakąś dziewczynę, pewnie shinobi, członkinię miejscowych wojsk lub jakąś samurajkę, no i jakiegoś chłopaka - a przynajmniej Hayami ich zauważył.
-Cokolwiek spowodowało te zniszczenia, musiało to być naprawdę niezłych rozmiarów...-mruknął.-Jakaś technika, maszyna oblężnicza albo coś równie diabelskiego. Będzie nam, panowie, gorąco. Niech nas bogowie mają w opiece...
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Shijima »

Rusza... co?
Ruszajmy tam dowiedzieć się, o co chodzi. Słowa wypłynęły z ust Hayamiego z taką dziecinną łatwością, jakby właśnie zapraszał ich na herbatkę. W sumie - czemu nie? Można założyć, że skoro ściągają shinobi z całego świata, to przecież nie może chodzić o coś poważnego, ten strach w oczach innych, to majaczenie latarenki morskiego potwora na horyzoncie - bardzo dobry wabik - skieruj się za ciekawością, a zobaczysz, dlaczego dobrymi chęciami Piekło było brukowane. Bardzo dosłownie.
Wytrą twoją twarzą posadzkę tego Piekła.
Nie wiem, czy to najlepszy pomysł... Właśnie - nie najlepszy. Shijima nie wdawał się z nimi w wymianę zdań, był już wystarczająco odsunięty duchowo, żeby chwilowo nie mieć co do tego żadnego zdania... heh, żadnego poza tym, żeby... żeby... Nie chciał tam iść. Nie potrafił nawet zdobyć się na uśmiech, nie potrafił Kei'owi odpowiedzieć - drgnął tylko lekko i powiódł wzrokiem za kijem, ale chociaż odbierał nowy nabytek Seinaru, chociaż normalnie cieszyłby się razem z nim, teraz nie potrafił się na nim skupić na tyle, by jakkolwiek go pochwalić. Powinien. Powinien? Świadomość szeptała do ucha, by na coś się zdobyć, na cokolwiek, by jakoś zareagować - jakkolwiek - nie zamykać się w swojej skorupce z wrażeniem, że duch zaraz całkowicie odczepi się od ciała, bo już wstąpiło w niego poczucie, że obserwuje samego siebie gdzieś z boku, gdzieś obok. Kiedy o murze usłyszał były to wieści tragiczne. Co innego usłyszeć, a co innego iść, zobaczyć... Poszli. Wolnym krokiem kierowali się w stronę tego potwora, który wabił światełkiem. Gdzie za kafelkami śmierdziało truchłem - i to bardzo dosłownie... chociaż Mur raczej z kafelek zrobiony nie był. Nawet na pewno. Nie ważne.
Sam nie wiedział, dlaczego postawił pierwszy krok. Widział oddalające się plecy tej dwójki i... nie mógł go nie zrobić. Oddalali się coraz bardziej... Zieleń uciekała z zasięgu dłoni. Sam nie wiedział, czym jest to powodowane - ta ciężkość w kroku pierwszym i drugim, to wrażenie, że Matka Chrzestna objęła ramionami jego barki i woalem nakryła świat, jakby chciała szepnąć już tylko ty i ja... - a nigdy nie chodziło o żadne "ja". Zawsze był to świat i jeden aktor poboczny, który nie jest niczego w stanie w tym świecie zmienić. Może niewystarczająco próbował. W końcu o wiele łatwiej było nic nie robić. I ta sytuacja wyglądała dokładnie tak samo! Usuń się na bok, niech inni zrobią to za ciebie. Nie martw się niczym, przecież zło nigdy nie dotyka bezpośrednio - to dzieje się tym ludziom w plotkach, na tablicach ogłoszeń, tym nieszczęśnikom mijanym na ulicy - nigdy tobie. Zbyt abstrakcyjne, żeby wziąć to na słowo.
Gwar obozu słychać było już kawałek dalej. Pierwsze wyłoniły się namioty, którymi usłany został plac, potem wyłaniały się szczegóły. Ogniska, gruzy, odpoczywający i ci, którzy w oddali pracowali - coś robili, ćwiczyli, usuwali zniszczone fragmenty muru - cokolwiek robili - było to ich sprawą.
Shijima robił bardzo wiele głupich rzeczy, kiedy czuł się przyparty do ściany, a w tym obozowisku lwów, węży i lisów... ah, teraz brakowało tylko, żeby i on dostał przebłysków z Wietnamu. Siedziało się z generałem w okopach, siły vietcongu nacierały, po wspar... a nie, to nie ta bajka.
Sorki.
- Jak będzie? Gorąco? - Jego głos wcale nie brzmiał tak przyjemnie spokojnie jak na Teiz. W dźwięku niby niewiele się nie zmienił, a jednak brzmiał... nieprzyjemnie. ZameldujeMY, zapytaMY? Fakt, że w ogóle tutaj był, było kompletnie abstrakcyjne, a Hayami tak po prostu decydował za nich, że tutaj zostaną i co? Będą wielkimi bohaterami broniącymi całego świata? Shijima naprawdę kochał wierzyć w swój spokojny azyl na Hyuo. Nienaruszalne miejsce, które nigdy się nie zmieni. I w tym wypadku wcale nie był lepszy od każdego innego człowieka myśląc, że przecież inni to miejsce obronią, ja będę tylko zawadzał.
0 x
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Kisho »

Spacerując między namiotami, Kisho nie znalazł niczego interesującego, a przynajmniej na tyle ciekawego, by się tym zainteresować na dłuższą chwilę. Zwykły obóz, od co. Zdołał jednak zarejestrować kilka przydatnych faktów. Po pierwsze spora ilość ludzi, jaka go mijała bądź, jakich po prostu widział, była odziana w dość specyficzne, bo niemal całkowicie czarne stroje. Wszystkie ciasno przylegające do ciała i pokryte w większej bądź mniejszej ilości żelaznymi płytkami mającymi zapewne chronić przed stalą nieprzyjaciela, a jakby tego było mało, każdy komplet posiadał dodatkowo maskę i kaptur, doskonale chroniące anonimowość użytkownika. Co jednak ważniejsze. Jednolite umundurowanie jasno wskazywało, że wszyscy ci lidzie należą do jednej organizacji. Jak się później dowiedział, a raczej dyskretnie podsłuchał, wszyscy ci ubrani na czarno ludzie byli strażnikami muru.
Drugą sprawą był jasny fakt, iż Kisho należy do jednych z pierwszych najemników, jacy się tutaj zebrali i ta świadomość niespecjalnie przypadła mu do gustu. Rozumiał, że wiadomość o ataku na mur dopiero dociera do ludzi i że przybycie tutaj także zabiera sporo czasu, więc taki stan rzeczy jakby nie patrzeć był na chwilę obecną naturalny, ale przez to chłopak został postawiony w dość nieprzyjemnej, bo całkowicie nieznanej sytuacji.

Po raz pierwszy zaczął żałować, że tutaj przyszedł. Nie miał jednak zamiaru rezygnować i uciec z podkulonym ogonem. Miał tutaj cel i postanowił go wypełnić. Szkoda tylko, że nie wiedział jak zacząć... Mógł przecież od razu zostać zagarnięty przez jakiś oddział, pokierowany gdzie trzeba i tyle. Taki początek swej drogi najemnika mógłby uznać za udany. A tymczasem co? Szwenda się w bliżej nieokreślonym celu, nie wiedząc co zrobić. Najwyraźniej pozostało mu tylko czekać i spacerować tak, jak to robił przez ostatnie minuty, licząc, że w końcu coś się wydarzy.
I tak właśnie, choć nie było to to, na co liczył, coś się zdarzyło. Nic wielkiego, wręcz mało istotnego, ale jednak. Próbując zabić nudę, Kisho od czasu do czasu kopał nogą w niewielkie kamyczki na ścieżce, starając się przenieść je po dróżce, jak najdalej zdoła. Przegrywał w momencie, gdy lita bryłka wpadała do trawy, w krzaki bądź lądowała między namioty. Innymi słowy, zaliczał przysłowiową wtopę w momencie, gdy tylko otoczak opuszczał ścieżkę. Zajęcie może i dość dziecinne, ale na swój sposób pomagało. Bijąc ostatni rekord, był tak skupiony na kamyczku, że całkowicie zapomniał o patrzeniu przed siebie, a jako że nie tylko on korzystał ze ścieżki to, najzwyczajniej kogoś potrącił. Niezdara.
- Prze... Przepraszam - wyrwał momentalnie, początkowo nieco się przycinając. Osoba, na którą wpadł, okazała się piękną, nieco mniejszą i z całą pewnością młodszą od niego dziewczyną. Nie widział zbyt wiele, gdyż nosiła czarny mundur przypadający jedynie strażnikom muru, więc nie mógł praktycznie nic o niej powiedzieć. Nic, prócz tego, że jej tęczówki zdawały się krwawić. Rzecz jasna chodziło tylko o ich czerwoną barwę, która swoją drogą była podobna do jego własnych, tych, które pozwalają mu widzieć więcej niż normalnie. - Przepraszam raz jeszcze - powtórzył gdy tylko usłyszał zarzuty postawione w jego stronę. Gdyby nie jego zabawa z kamykiem, coś takiego nie miałoby miejsca, więc ze skruchą przyznał się do winy. - Następnym razem będę bardziej uważał - spuścił wzrok, nie wiedząc co zrobić. Chłopakowi zrobiło się głupio. Nie bardzo wiedział, jak może załagodzić sytuację, a wyraźnie wyczuwał ton irytacji w głosie dziewczyny. Miał zamiar spytać, czy aby nic się jej nie stało i zaoferować ewentualną pomoc (choć tak naprawdę zderzenie było porównywalne z lekkim kuksańcem), ale wracając wzrokiem na jej twarz, dostrzegł nie złość, czy oburzenie a spokój, więc nieświadomie wypuścił powietrze z płuc, które nazbierał z całego tego napięcia. Krwisto oka brunetka całe szczęście szybko puściła w niepamięć błąd shinobiego i skupiła się na kimś innym - grupce ludzi przy głównym namiocie. Trudno powiedzieć dlaczego, choć bardziej tajemnicze były jej ciche, acz dosłyszalne słowa.
Czyli to prawda? - powtórzył niczym papuga, nieco zmieszany. Dziewczyna nosiła mundur straży, musiała być więc stąd i wiedzieć co się wydarzyło, a tymczasem mówi, tak jakby dopiero co usłyszała o ataku na mur. Choć możliwe, że wie coś więcej i stąd to wszystko.
- Tego muru byle co nie zdołałoby zniszczyć - rzekł spokojnym tonem, patrząc na dziury w budowli i zwalony u jej stup gruz. Liczył, że uda mu się przedłużyć rozmowę na tyle, by się czegoś dowiedzieć. Liczył na cokolwiek, choćby szczątkowe informacje. Może zdoła upewnić się co do kilku własnych teorii albo dostanie cały przebieg ataku w szczegółach jak na tacy? - Terror i rzeź barbarzyńskich ludów z nieznanych ziem - przywołał fragment ogłoszenia. - Brzmi jak początek wojny... - Choć w taki scenariusz nie miał zamiaru uwierzyć, to liczył się z tą ewentualnością - wybuch kolejnej wojny, tym razem między całkowicie nieznanymi sobie przeciwnikami, których odgradza jedynie mur.
0 x
Obrazek
Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Wiatr smagnął jej odkryte policzki, momentalnie każąc jej powrócić ze sfery myśli do tej rzeczywistej, bardziej brutalnej, choć czy zderzenie z chłopakiem nazwałaby, aż tak mocnym słowem? Trzeba przyznać, że pomimo nienawiści do tego braku perfekcjonizmu i opanowania ze swojej strony była nawet zadowolona, że jest w stanie odezwać się do kogoś, pomimo krótkiej przerwy jaką sobie zrobiła z niezobowiązującymi rozmowami. Pomimo wszystko wciąż gdzieś z tyłu głowy miała przeświadczenie, że nieznajomy zaraz pokaże swoją prawdziwą twarz i to nie w tak dosłowny sposób, a ten bardziej duchowy, obnażając zęby i agresywnie podchodząc do niej to z lewej, to z prawej, przyczajając się, jak tygrys. Zaraz, zaraz, a to przypadkiem nie była znów jej wyobraźnia? Zamknęła oczy i po raz kolejny spojrzała się powyżej własnego, horyzontalnego spojrzenia, na niebiańskie oczy nieznajomego. Bardzo niepokojącym było to, że po raz kolejny kogoś oczy zdawały się być ucieleśnieniem jego duszy, tylko dlaczego w takim razie były takie jasne? Nie znając chłopaka z dwoma kolorami na głowie, miała dziwne wrażenie, jakby sama jego aura uspokajała osobę, przy której ten stoi. Powiedzieć, że z miejsca go nie polubiła, to wręcz zbrodnia, szczególnie z tego względu, iż bardzo pozytywnie go odebrała, w końcu pokazał się od równie potulnej strony, co ona. Nie istotnym było samo zderzenie, a umiejętność odpowiedniego zwrócenia uwagi na tak małostkowy szczegół. Wydawać by się mogło, że brunetka wręcz za mocno wgłębiała się w maleńkie aspekty, które w społecznym życiu były po prostu błahe, jednakże na co innego miałaby zwracać uwagę?
- Ach, wybacz za te nieuprzejmości, jestem nowa. - wytłumaczyła swoje mruczenie pod nosem i wcześniejsze zachowanie, po raz kolejny kryjąc się za fasadą możliwie innych wytłumaczeń, niż tymi rzeczywistymi. - Widzę, że kogoś tutaj wiatry też z daleka przywiały... - rzuciła swoim tradycyjnym, oschłym tonem do charakterystycznego chłopaka, którego obecność w dziwny sposób wpływała wręcz kojąco, jakby swoim spokojem zaciskał jej niespełnione pragnienia żądzy krwi, a może to kwestia nowego otoczenia? Spojrzała raz jeszcze na jego jasną twarz, zanim po raz kolejny zwróciła swoją twarz w stronę rzekomej, wcześniej powstałej dziury. - Słyszałam, że to prawda. Dzicy mają zaatakować na dniach. - przytaknęła jego słowom, choć sama nie była pewna takiego obrotu sprawy, czy to przypadkiem nie był jakiś żart? Wróciła obrazem do postawy surowej kobiety sprzed kilku godzin i faktycznie, nie zdawało się to być mrzonką wyssaną z palca, a realnym zagrożeniem, o którego skali nawet nie miała pojęcia, chyba tak samo, jak wszyscy inni obecni.
- Gdzie moje maniery, Motoko. - przedstawiła swoje imię, tradycyjnie kłaniając się chłopakowi, choć wracając do wyprostowanej pozycji, po raz kolejny nie pozwoliła kapturowi opaść na głowę. Nie wiedziała, dlaczego po raz kolejny pozwoliła, żeby jej kurtuazja i dobre wychowanie wzięły górę nad całą resztą, jednakże to chyba nie było tak istotne, skoro w najbliższym czasie czekała na nich rzeź, bo jak inaczej można nazwać, to co zapowiadano? Perspektywa przyjęcia posady, a raczej jego braku jako Szczur przestawała być tak kolorowa, jak jej się zdawało, była wręcz czarna...Jakby wybrany kolor uniformu, który przyjęli nie był zwyczajnym zbiegiem okoliczności, chyba bardzo dobrze wiedzieli, co Mur robi z ludźmi, a Motoko nawet jeszcze nie weszła na jego szczyt.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Seinaru »

Gdy tak patrzył na ten cały grajdół... różnica między tym a malowniczym Teiz była naprawdę spora, żeby nie powiedzieć diametralna. Nasz samurajski pasterz nie był zachwycony tymi widokami, jednak nie miał wątpliwości, że wszyscy ci ludzie, co do jednego, są tutaj niezbędni. Wyłomy w Murze aż tak bardzo rzucały się w oczy, że nawet laik określiłby zniszczenia jako druzgocące. Dziwne, że było tutaj jeszcze tak cicho. Przecież za tą budowlą, za tą tamą znajdowało się całe zło tego świata, była swoistą Puszką Pandory, która pozwalała istnieć cywilizowanemu światu tutaj. O czym jednak świadczyło to, że nikt nie krzyczy, nie umiera, tylko panuje tutaj względny spokój? Czy dwie siły po obu stronach były na tyle silne, aby trzymać się wzajemnie w szachu?
- Chwileczkę... - Seinaru kijem przytrzymał nieco Hayamiego w miejscu.
- Nie jesteś tutaj sam. Jak chcesz działać w pojedynkę to idź się zamelduj, a my ruszamy do Hyuo. - Upomniał go surowo, bo jemu również nie podobało się to, że ktoś bez autorytetu przejął stery. Oczywiście nikt z nich nie był na tyle doświadczony, aby w tej trzyosobowej grupce zasłużyć sobie na posłuch, jednak przez to musieli się nawzajem szanować. Również swoje słabości. Widać było, że Shijima nie czuł się zbyt pewnie w tym miejscu. Może to ogrom zniszczeń, a może zwykła zmiana planów sprawiła, że jego przyjaciel nieco się wycofał. Trzeba było przyznać to wprost. Póki co Seinaru wciąż bliżej siebie stawiał Shijimę niż Akodo, jednak nie chciał aby komukolwiek działa się krzywda.
- Proponuję na razie rozejrzeć się w obozie, zanim zameldujemy się do czegokolwiek, nie wiedząc nawet w co się pakujemy. Nie uważacie, że taki przeciwnik nieco przerasta naszą trójkę? - Wskazał wzrokiem na ogromne, wypalone w Murze dziury.
- Plan był taki, żeby zobaczyć co się stało, a nie zaciągać się do tutejszych wojsk. - Dokończył nareszcie i uspokoił się nieco. Spojrzał na Shijimę i zachęcił go głową do towarzyszenia im.
- W razie czego schowaj się za mną... - Uśmiechnął się na koniec i ruszył niespiesznym krokiem starając się poznać obóz.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Hayami Akodo »

- Przepraszam, rzeczywiście przesadziłem... - przyznał ze skruchą w głosie Hayami. Ten jego zapał do walki, samurajski duch stawania w obronie uciemiężonych i biednych niekoniecznie musiał przenosić się na inne osoby, poza tym...Tamci mimo wszystko byli od niego starsi i mieli prawo sami o sobie decydować. A on im tak po prostu, samowolnie, narzucił z góry rekrutację do wojska...Nie każdy był idealistą, nie wszyscy widzieli świat przez łagodne okulary młodości, zresztą wojna w obronie Muru mogła nie odpowiadać planom Shijimy, który chciał wrócić do Hyuo, do rodzinnych, zaśnieżonych stron, i razić porządek, jaki sobą reprezentował Seinaru. Zmieszał się trochę pod ich surowymi spojrzeniami; jakby nie było, mieli trochę racji, mowa była przecież tylko o rozejrzeniu się w sytuacji. Znowu zapomniał o tym, że najważniejsza jest rozwaga, rozeznanie terenu przed podjęciem każdej decyzji; ostatnio zadziałał tak, jak idiota, kiedy w dzień jego gempukku ojciec polał mu od serca łyczek czegoś, co nazwał rodzinnym specyfikiem, a co okazało się być sokiem, do którego dodano za dużo miodu i innych słodkich ingrediencji. Rzygał po tym, jak kot, ale nie żałował. Teraz po prostu...przywołano go do porządku. I tyle. Westchnął - z jednej strony taka piękna sposobność do zrealizowania nindo, do bohaterskiej walki, ale z drugiej strony...Wspomnienia znów gwałtownie uderzyły, niemal słyszał krzyki, szczęk broni, czuł gwałtowne uderzenie...och, nie, to nie była nieprzyjacielska broń wydobyta z ukrycia. To tylko Kei zatrzymał go swoim kijem i jak świątobliwy pustelnik natchniony mądrością kami przypomniał mu stanowczo, gdzie jego miejsce.
- Przepraszam - powtórzył raz jeszcze, zawstydzony, po czym poszedł za Shijimą i Seinaru powoli, spokojnym krokiem, nie wyprzedzając ich zanadto. Uważnie rozglądał się dookoła, szukając jakichś przydatnych informacji, słuchając rozmów mijanych ludzi - bardziej gadatliwi w jego odczuciu byli shinobi, gdyż tubylcy nie wyglądali na chętnych do ploteczek. Oni byli po prostu wojskiem - subordynowaną, stanowczą grupą ludzi zgromadzoną pod czyimiś rozkazami, może pod kimś, kto przebywał w tym dużym namiocie lub gdzieś w innym miejscu, i mimo wszystko budzili respekt, taki prawdziwy respekt, szacunek shinobi i ludzi ulicy.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Kisho
Gracz nieobecny
Posty: 455
Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
Wiek postaci: 20
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Kisho »

Wizja wojny, o której wspomniał, nieco mu się udzieliła. W wyobraźni widział ten obraz. Doszczętnie zniszczone domy, płomienie łapczywie sięgające po coraz to dalsze jeszcze niespopielone tereny, dym tak czarny i gęsty, że przysłania niebo, tworząc tym samym jeszcze mroczniejszy krajobraz, w którym aż odechciewa się dalej żyć. A między tym wszystkim ludzie, nie ci walczący na froncie z przeciwnikiem tylko zwykli, bezbronni mieszkańcy, kupcy, rodziny z dziećmi, starcy, chorzy. Wszyscy ci, którzy stają się ofiarą tego wszystkiego i umierają zawaleni pod gruzami własnego domu, spaleni lub uduszeni przez otaczające płomienie odgradzające być może jedyną drogę ucieczki. Ci, co zostają zabici podczas snu albo przy ucieczce będącą ostatnią deską ratunku przed oprawcami. Zwykli ludzie, którzy giną na darmo, bez jakiejkolwiek uzasadnionej przyczyny. Dla Kisho wojna to nie walka o jakieś wzniosłe ideały, tereny pod nową prowincję czy chociażby słuszny akt honoru bądź wręcz przeciwnie dokonanie zemsty, a śmierć. Czysta, niepohamowana śmierć, która nie przestaje łaknąć ofiar. Co jest w tym najbardziej ironicznego? Że każdy liczy na wygraną, że to jego strona zawiesi własną flagę na zamku tego drugiego i wszystko będzie dobrze. Tymczasem, gdy jest już po wszystkim i wojna się kończy, do każdego dochodzi wiadomość, że stracił kogoś bliskiego, rodzinę, przyjaciela, zwykłego druha z drużyny. Kogoś, kogo znał, kogoś, komu poprzez walkę próbował pomóc i ochronić przed agresorem, ale nie zdołał. Wojna zawsze prowadzi do najcięższych strat... W tym momencie wyobraził sobie nie kogo innego jak własnych rodziców. To oni stali się ofiarą małej wojny, zwykłego nieporozumienia i wybuchu złości. Byli jego stratą, z którą nie mógł się pogodzić. Kisho wiedział już w dzieciństwie, jaki ból towarzyszy człowiekowi po śmierci najbliższych i nie miał zamiaru tego zapominać. Świadomość tego, co się stało w przeszłości, wpłynęła na jego przyszłość i chęć niesienia pomocy innym, by nikt nie czół tego, co on. Jasne, że nie zawsze się uda, że zdąży każdemu na czas, ale i tak będzie robił swoje - pomagał i ratował życie tym zwykłym, malućkim ludziom, o których inni woleli zapomnieć lub po prostu zostawili ich na pożarcie.
Z czarnych myśli o wojnie wyrwał go głos dziewczyny. Gdyby jeszcze trochę pozostał w swych wizjach, z całą pewnością spochmurniałby na dłuższy czas, a tego bądź co bądź nie chciał.

Choć wiadomość, że czerwono oka jest tak samo nieobeznana, jak on przyjął nad wyraz chłodno, to wewnętrznie się ucieszył. Jasne może i niczego nowego się nie dowie, ale przynajmniej natrafił na kogoś, kto znajduje się w tej samej sytuacji co on. Kisho nie mógł jednak ukryć lekkiego uśmieszku po drugiej wypowiedzi.
- Trudno powiedzieć czy z daleka, czy z bliska - odpowiedział spokojnie choć niepewnie. Nie miał stałego domu od dawna, więc nie mógł jednoznacznie odpowiedzieć, choć bardzo by chciał. - Jestem wędrowcem. - takie wytłumaczenie musiało wystarczyć. Przynajmniej na tę chwilę. Na przedstawienie się czerwonookiej, mhm... to jest Motoko, shinobi odpowiedział niskim ukłonem i pogodnym uśmiechem. Nie należy przecież witać nowo poznanych z naburmuszoną miną, prawda? - Kisho - wyrecytował swoje imię i wystawił dłoń zza popielatego płaszcza, by móc uścisnąć jej dłoń. Rzecz jasna, jeśli będzie chciała.
- Mówiłaś, że jesteś nowa, a wyglądasz na tutejszą - spróbował pociągnąć rozmowę dalej. - Przynajmniej po stroju. - Uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał jeszcze raz na uniform, bacznie lustrując go od dołu do góry, jakby starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Z czystej ciekawości na sekundę zabarwił swoje oczy z niebieskiego na krwistą czerwień i za pomocą Kekkei Genkai prześwietlił uniform. Nie miał zamiaru podglądać walorów dziewczyny, co to, to nie. Nie był łasy na tego typu rzeczy i bynajmniej nie planował przekwalifikować się z shinobiego na zboczeńca. Chciał jedynie sprawdzić, czy jej strój ma w sobie coś wyjątkowego prócz specyficznego wyglądu. Niestety, jak się spodziewał, były to zwykłe materiały bez jakichkolwiek właściwości. Szkoda, ale nie robił sobie żadnych nadziei, gdyż zaspokajał jedynie swoją ciekawość. - Wszyscy takie dostaniemy czy to tylko dla wybranych? Bo jak coś to wolałbym damską wersję. Ma zdecydowanie więcej pancerza niż ta męska.- pokusił się o wniesienie nieco żartu w rozmowę. Doskonale wiedział, że czerń przypisana jest jedynie straży muru, a trochę humoru jeszcze nikogo nie zabiło. Uśmiech najlepiej poprawia nastrój, a Motoko wyglądała na taką, która właśnie tego potrzebowała - jakiegoś powiewu radości.
0 x
Obrazek
Juuzou Yamanaka

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Juuzou Yamanaka »

Minęło trochę czasu odkąd Juuzou wyruszył z bezpiecznego Soso w miejsce, które było owiane tajemnicą lecz jednocześnie kipiało cierpieniem wielu dzielnych strażników, którzy poświęcili swe życie w stawianiu czoła temu co mogło lub jak w tym przypadku co chciało wyjść zza muru. Juuzou przemieszczał się teraz pomiędzy namiotami, które tworzyły swego rodzaju miasteczko. Każda przestrzeń byłą tu zagospodarowana przez kogoś innego lecz wszystkich tych można było podzielić na trzy grupy. Pierwszą z nich stanowili ranni, których jęki rozchodziły sie dokoła lub leżeli w bezruchu nieprzytomni czy też najzwyczajniej w świecie martwi. Kolejną grupe stanowili obecni tutaj od dłuższego czasu, stanowiący integralną częśc straży. Widac było po tych osobach znajomość tego miejsca oraz zdecydowanie w swych działaniach. Ze wsząd dało się słyszeć dochodzącego rozkazy lub też polecenia wydawane przez poszczególne jednostki. Czy panowała tutaj jakaś konkretna hierarchia? w tym momencie trudno powiedzieć.... Ostatnią grupę tworzyli przybysze, któzy rzucali się od razu w oczy. ICh ubrania jeszcze świeże a sam wygląd zdecydowanie odmienny od reszty. NIe było to uwarunkowane stricte pochodzeniem a pewną indywidualnością swojej osoby. To tylko potwierdzało fakt, ze Juuzou nie przybył tu sam żądny wiedzy. Cyz byli to wysłąnnicy z konkretnych regionów czy po prostu tak jak on zwykli najemnicy. Chłopak po prostu zdecydował się dalej przechadzac po obozie i poobserwować ludzi bo to oni odegrają teraz kluczowa rolę. W następnej kolejności rozglądął sie również za namiotem gdzie mógł znaleźc osoby decyzyjne co do dalszych działąń, to przeciez było dla niego teraz istotne.
0 x
Motoko

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Motoko »

Widać dwie, posągowe wręcz pozy zderzyły się w tym jednym miejscu, można wręcz powiedzieć, że na końcu świata, gdzie większość przechodniów przyciągały jedynie mity i pogłoski, ale czy w tym momencie którekolwiek z nich było tutaj przypadkiem? Owszem, zdarzały się jednostki, które zdawać by się mogły kompletnie wyciągnięte z innego świata, jednakże gdzie nie spoczęłoby spojrzenie któregokolwiek z tej dwójki, każdy był uzbrojony. Nadchodzący dzicy widocznie nie byli jakimś nieśmiesznym żartem, który miał na celu ściągnąć kilkaset, jeśli nie więcej osób właśnie pod Mur, zarówno Kisho, jak i Mo mogli zauważyć, że praktycznie każdy w ich pobliżu utrzymywał na twarzy takie same, stalowe maski. Zaraz jednak z tego muru jednakowych min pojawił się uśmiech ze strony wędrowca.
Motoko bardzo dobrze znała ten stan, kiedy po prostu się podróżowało, pomieszkując w każdym miejscu po trochu i szczerze powiedziawszy już zapomniała, jak to jest mieć własny kąt, który niefortunnie znalazła właśnie przy Murze. Do jej świadomości jeszcze nie dotarł fakt bycia jedną z części całej organizacji strzegącej tego miejsca, w którym się znajdowali. Wszystko jeszcze zdawało się mocno zacierać po ostatnich wydarzeniach, które miały na nią ogromny wpływ. Jednakże mimo to, wciąż była tą samą nastolatką, która wyruszyła z domu poszukując nie tylko uspokojenia duchowego, ale również i zrozumienia, które zdawało się istnieć w sferze nie do osiągnięcia.
- Rozumiem. - przytaknęła nawet lekko dając swoim kącikom ust unieść się ku górze, bo przecież bardzo dobrze wiedziała, o czym mówi chłopak, czy to może kolejna poza, bądź kłamstwo? Przyjęła jego dłoń, choć nie potrafiła wyczuć jej ciepła przez materiał rękawic, które łączyły się ze stalowym uzbrojeniem. Był to krótki, aczkolwiek bardzo stanowczy gest, który jedynie kwitował ich znajomość, ale czy to od razu oznaczało, że chłopak mógł zamienić barwę swoich oczu i przeskalować jej osobę? Z niesamowitą prędkością klinga wakizashi przecięła powietrze na wysokości gardła chłopaka, na tyle, by w jego kominie powstała długa i widoczna dziura. Celem nie była sama szyja chłopaka, a część ubioru, a wszystko oczywiście w ramach edukacji, jak nie postępować z kobietami, szczególnie tymi uzbrojonymi. Niezawodna technika Iaidō zadziałała niemalże perfekcyjnie, ale co tu się dziwić, przecież miała tyle czasu do nauki! - To że są czarne, nie znaczy, żeby podglądać co pod nimi jest. - wysyczała przez zęby, nie dając się zbić z pantałyku, wciąż stała w pewnej odległości od niego, a wyciągnięta broń już była po drugiej stronie wyższego chłopaka. Sama konkretnie nie wiedziała, co tamten zrobił, ale nagła zmiana barwy jego tęczówek w żaden sposób jej nie uspokoiła, dlatego zareagowała wręcz automatycznie, kiedy tylko to zauważyła. To chyba tyle jeśli chodzi o żarty...
- Tylko dlatego, że będziesz potrzebny w tej bitwie masz jeszcze głowę. - zwężone, czerwone ślepia spoglądały złowrogo z dołu i choć wielu by nie doceniało jej umiejętności, tak Kisho mógł odczuć na swojej skórze, że bawienie się w podglądaczy i to jeszcze na widoku nie jest najlepszym pomysłem.
Nazwa
Iaidō
Pieczęci
Brak
Zasięg
Zależy od długości ostrza
Koszt
Brak
Dodatkowe Wysoka szybkość (ok. 80), posiadanie obu rąk, na czas używania techniki otrzymujemy +15 do szybkości
Opis Technika stanowiąca "podstyl" walki w obrębie Battodo. Jest to umiejętność zadania błyskawicznego ataku z miecza znajdującego się w saya - cięcie może być zarówno horyzontalne, jaki i pionowe, skośne czy też w ogóle nie być cięciem lecz uderzeniem rękojeści, a nawet wykonanie bloku - wszystko to zależy od sytuacji oraz wyszkolenia wojownika.
Praktyk Iaido stawia na rozwiązanie walki w jednym, celnym uderzeniu, które dzięki zastosowaniu tzw. saya-biki (cofnięcia saya), zyskuje ogromną prędkość.
Warunki:
- Cięcia są zadawane z szybkością użytkownika zwiększoną o 15
- By ponownie użyć techniki Iaido należy schować miecz.
Suma atrybutów fizycznych: 306 +15 z techniki = 321
0 x
Awatar użytkownika
Akarui
Postać porzucona
Posty: 1567
Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Akarui »

Nie było na tym świecie budowli, która wzbudziłaby w młodym medyku tyle uczuć co majaczący w oddali Mur. Był jeszcze tak daleko, a już był tak dobrze widoczny... Krok za krokiem, Mur się nie zmieniał. Potem dopiero dało się zauważyć, że rósł... Ogrom pracy ludzkiej włożony w to miejsce był nie do opisania. A jednak coś się stało. Czarni pilnujący tej granicy potrzebowali pomocy, każdej dostępnej. A Akarui nigdy nie odmawiał. A przynajmniej się starał...

Patrole krążące wokół Muru skierowały młodego medyka do obozowiska, gdzie zbierali się wszyscy najemnicy i inni przysłani do działania. Mnóstwo ludzi różnego pochodzenia, wśród których co jakiś czas dało się dostrzec zbroje Shinsengumi. Ci byli najcichsi, poruszali się najszybciej, to były w końcu ich tereny. W pewnym momencie Akarui dostrzegł jedną z takich czarnych postaci, stojącą dość spokojnie. Już miał się zbliżyć i grzecznie przywitać, gdy nagle w dłoni młodej Shinobi w czarnym mundurze błysnęło ostrze miecza, przecinając część stroju blisko szyi jakiegoś młodzieńca. Medyk nie byłby sobą, gdyby nie zareagował!

Było już po cięciu. Taki sztych zwykle kończy walkę i życie jednego z biorących udział. Czyste uderzenie samym końcem ostrza mające na cielu stworzenie rany właśnie tam, gdzie wyrządzi najwięcej szkód. Tchawica i tętnica szyjna są bardzo narażone na przerwanie, takich ran można już nie wyleczyć. Dlatego też Akarui musi pilnować dwóch rzeczy. Pierwsza, to próba zablokowania ostrza. Dlatego też będąc za dziewczyną w Czerni przemieścił się na jej lewą stronę, łapiąc dość spokojnie lewą ręką za nadgarstek. Nie chodziło o pokaz siły, a o ocenę sytuacji, uspokojenie jej. Drugą rzeczą była obserwacja nie tylko ruchów członkini Shinsengumi, ale też gardła chłopca. Kto wie, czy dziewczyna tylko straszyła, czy zaatakowała z chęcią zabicia? W momencie pojawienia się plamy krwi na ubraniu, trzeba było szybko zmienić priorytety. Tymczasem jednak trzeba by coś powiedzieć: -Ohayo, zdaje się że dobrze trafiłem, a jednak żadne z Was nie wydaje się Dzikim zza Muru. Skąd więc ta wrogość? Oczywiście delikatny uśmiech nie schodził z warg Akarui'ego. Szczególnie, gdy przez te parę sekund koszulka chłopaka nie zabarwiła się na czerwono. Cięcie jednak miało jedynie charakter straszaka. Skoro tak, nie trzeba trzymać dziewczyny za rękę. Shinobi zrobił więc krok w tył i lekko pochylił głowę do obu osób w geście przywitania, mówiąc: -Jestem Tozawa Akarui, medyk. Proszę więc, nie każcie mi wypełniać swojej pracy już teraz. Podniósł głowę, usmiechnął się szerzej i przewrócił cienki patyczek z jednego kącika ust do drugiego.
  Ukryty tekst
0 x
MOWA
Shijima

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Shijima »

Zapędy Hayamiego na bycie hop siup do przodu pojawiały się już wcześniej, ale były zdecydowanie niegroźne - chłopak wyraźnie nie potrafił jeszcze wycenić, gdzie powinien czekać, aż ktoś inny podejmie jakąś decyzję, a gdzie wysuwanie się naprzód z własnymi pomysłami... ba, żeby tylko pomysłami! - decyzjami! - było dobrym pomysłem. Niegroźne - bo jakby na to nie patrzeć nie groziły nikomu uszczerbkiem na zdrowiu. Nie żeby oskarżał tutejszych o jakieś choróbska (bo wiecie, w vietcongu to...), żeby mówić, że przebywanie przy nich było "groźne" - przecież chodziło o Mur - o Mur i o to, przed czym już, zdaje się, wcale tak dobrze nie chronił. Tylko skoro była tutaj taka wielka wyrwa, to dlaczego nie widać było tego, kto tą wyrwę stworzył..? Tych? Wroga w każdym razie, któremu na zniszczeniu tego Muru zależeć musiało. Nie bez kozery zbierali tutaj shinobich z całego świata. Tutaj świat całkowicie się zmieniał. Z pięknych, zielonych łąk, zamienili widoki na zbrojnych i wyróżniających się na tle tutejszych strażników shinobich - cholera jedna wie, jak bardzo zdolnych shinobich, przy których cała ich trójka mogła wypaść naprawdę słabo. Tutaj spokój zamieniany był na niespokojne napięcie - ciszę przed burzą, której nie przerywały głośne śmiechy i rozmowy, a twarze zebranych tutaj osób nie przypominały znudzonych życiem farmerów czy kupców na targach.
Dobrze się stało, że Seinaru zatrzymał Hayamiego. W normalnych warunkach napisałabym, że Shijima był wręcz wdzięczny Seinaru, ale te warunki normalne nie były, chociaż niby jeszcze nic się nie stało, jeszcze tutejszy brud i tragizm nie wpełzły pod ich ubranie i nie przesiąknęły pod skórę - niby, bo stało się tu już zbyt wiele, widać to gołym okiem. Nie wiedział, co spowodowało takie zniszczenia, ale wiedział doskonale - wcale nie chciał się dowiadywać. Mimo to wcale nie chciał wracać. Dobrze się stało, że Seinaru przemówił młodemu do rozsądku, bo przez Shijimę zaczynała przemawiać ta jego strona, w której zaczynał gryźć i drapać wszystko naokoło siebie, nie ważne, czy wróg, czy przyjaciel. Ha! Jacy przyjaciele... Wszystko to przez to poczucie zagrożenia, które nacierało ze wszystkich stron, jakby byle pstryknięcie palca miało spowodować kolejny wybuch, który wysadzi w powietrze grube kawałki muru, obnażając ich na atak wroga.
Nie ważne, czy wróg, czy przyjaciel. Był tylko jeden wyjątek od tej reguły.
Patrząc na to całkowicie realnie nie mieli tutaj czego szukać. A już na pewno Shijima nie uważał, że miał tutaj czego szukać taki dzieciak jak Hayami - zbyt niewinny i naiwny, aby brudzić swoje dłonie tutejszą ziemią, która już przesiąknęła strachem i bólem. Nie miał okazji usłyszeć tragicznej historii chłopaka, być może wtedy by na to inaczej spojrzał - być może. Hayami nie był znowu aż o tyle młodszy - Shijima po prostu nie należał do zwolenników wojny. Chyba lepiej było żyć bez zapamiętywania tego, co może uczynić.
Odetchnął cicho, spoglądając po wszystkich namiotach, nieco uspokojony poskromieniem temperamentu Hayamiego. Nie potrafił klarownie myśleć, ale chyba trochę krwi odpłynęło mu z głowy - tej krwi, która zbyt mocno weń uderzyła. W tej wędrówce spojrzenia złapał kontakt wzrokowy z Seinaru na chwilę - dość niespodziewanie, jakoś się tego nie spodziewał - głupota, bo przecież i Hayami i Seinaru ciągle tutaj stali, nigdzie nie zniknęli - to raczej on sam zadekował się swoim bezpiecznym puzderku, nie wiedząc, z czym i z kim przyjdzie im się tutaj zetknąć.
Nikły uśmiech ocieplił twarz Shijimy. Uśmiech w stylu żartujesz sobie ze mnie? - niestety zgasł równie szybko, jak szybko się pojawił. A jednak mięśnie Shijimy rozluźniły się.
Brakowało jeszcze tylko tego, żeby jak mała dziewczynka złapał się krańca płaszczyka Seinaru i tuptał za nim, machając ogonkiem. Ogonkiem..? Zapomnijcie.
- Przepraszam. - Zatrzymał się przy jednym ze strażników licząc na jakiekolwiek informację. - Co się tutaj stało? - Zaspokojenie ciekawości? Shijime to naprawdę nie interesowało. Seinaru jednak najwyraźniej tak - i to wystarczyło. - Przeciwko komu mobilizowane jest wojsko? - Jakie jest zagrożenie? Kto jest wrogiem? Kto, lub co, potrafi zniszczyć coś tak solidnego? Najchętniej w ogóle by się nie odzywał - ba, najchętniej by tutaj nie przychodził, ale skoro już tutaj byli to wyjście stąd z pustymi rękoma byłoby bezproduktywne. Głosowi i spojrzeniu Shijimy nadal daleko było do przyjaznych.
- A ty skąd się urwałeś, że nie wiesz? - Mężczyzna lekko się skrzywił i pokazał kciukiem mur. - Dzikie ludy po drugiej stronie muru tylko czekają na okazję do zaatakowania muru i całej cywilizacji. A taka okazja właśnie się pojawiła.
Odpowiedź nie brzmiała... satysfakcjonująco, ale mężczyzna zawinął manatki i poszedł w swoją stronę - idealnie, by odsłonić widok na całkiem ciekawą scenkę, w której jedna ze strażniczek prawie ucinała (z całą pewnością NIE tutejszemu) komuś głowę.
Shijima rozłożył lekko ramiona w geście bezradności, która to jednak bezradność nie odbiła się na jego facjacie, po czym zaplótł ręce na klatce piersiowej.
- Bohaterowie i zmuszeni do służby dla swojej prowincji. - Skomentował krótko. - Jeśli szybko stąd nie znikniemy, możemy znaleźć się przypadkiem w samym sercu wojny. - Już trochę oswoił się z otoczeniem, pozwoliło mu to przynajmniej myśleć. Nie to, że chciał tutaj zostawać. Nie to, że chciał stąd uciekać.
0 x
Keita

Re: Obóz Najemników [LOKACJA STARTOWA EVENTU]

Post autor: Keita »

Pomimo tego, że miejsce w które właśnie szedł nie było daleko oddalonego od jego osady, lecz tak naprawdę nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się miejsce, w którym szukają ochotników. Informacje, które posiadał nie były za bardzo precyzyjne i chwilami się zastanawiał w sumie na co on się wybrał. Niestety już było za późno by o tym myśleć czy też zawrócić, gdy już był tak blisko. Jedynym punktem odniesienie póki co był wysoki mur, który z każdym krokiem stawał się coraz większy i wyższy. Okolica była całkowicie pusta, nie było widać żadnych ludzi czy też zwierząt, które powinny się tutaj znajdować. Gdy uczył się ninjutsu w dojo, opowiadano trochę na temat tych regionów jak i Uchiha. Keita był uważny mimo, że nie znajdował się na wrogim terytorium, gdyż słyszał wiele na temat mało przyjaznych shinobi.

Po paru dłużych chwilach w końcu zauważył coś co przypominało obóz. Rozejrzał się po okolicy i wynikało, że musi to być to miejsce, o którym słyszał. Po wejściu do środka bardzo szybko zdał sobie sprawę z powagi tego co tutaj się dzieje. Nie był doświadczonym shinobi, lecz nie potrzeba było tego wiedzieć, że panuje tutaj bardzo napięta atmosfera. Keita nie przepadał za rozmowami czy też niepotrzebnymi konfliktami, o które raczej tutaj nie było trudno. Rozglądał się za miejscem, gdzie ma się zgłosić jako najemnik. Zauważył, że jest wiele nie tutejszych podobnie jak on sam. Ubrania, które sam nosił na pewno wyróżniały się spoza shinsegumi, którzy tutaj stacjonowali.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości