Dom Seinaru

Teiz jest małą wysepką połączoną długim mostem z Yinzin. W przeciwieństwie do innych prowincji ta nie jest zamieszkała przez żaden ród, ani lud. Teiz jest poddane Yinzin i współpracują razem otrzymując ochronę samurajów. Ludność tutaj głównie zajmuje się połowami ryb, polowaniami na wieloryby, humbaki i rekiny oraz hodowlą różnego rodzaju zwierzyny znoszącej chłodny klimat.
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Uwielbiam śnieg. Kojarzy mi się zawsze z tym, jak ganiało się młodszych braci po podwórku, lepiło się bałwany, wiesz, takie typowe zabawy z dzieciństwa. Masz szczęście, że możesz tam mieszkać, a przynajmniej tak sądzę-uśmiechnął się nieco melancholijnie, z nostalgią spoglądając przed siebie, w nieodgadnioną, a zarazem rysującą się w jasnych, pastelowych barwach przyszłość, tak oczywistą: zostaniesz samurajem, będziesz wiernie strzec powinności, które otrzymałeś w spadku obok swojej dobrej, wygodnej yari, wcielisz w życie siedem cnót samurajskich, no i oczywiście będziesz opiekował się matką i młodszym, roztrzepanym, krzykliwym rodzeństwem - Hajime i Takashim. Pamiętasz wciąż ich uśmiech, pożegnalne słowa, sayonara wyszeptane pożegnalnie przez łagodną matkę, której czerwone włosy odznaczały się tak silnie, były jak plama krwi na błękitnej tkaninie niebios. Och, do diabła, zrobiłeś się taki bezsensownie sentymentalny, wracasz do tak utrwalonych wspomnień - ale może właśnie musisz to robić? Żeby nie przysypał ich śnieg?
Oparł się niedbale o ławkę, wyciągnął się wygodnie. Dobrze mu się z nimi rozmawiało, naprawdę, no i wyglądał na zadowolonego z życia. Ładne widoki, ciekawi ludzie...Jak na razie podróż przebiegała tak, jak powinna.
-Żaden pan, wystarczy Hayami-zaśmiał się kasztanowowłosy, poprawiając z irytacją po raz kolejny psującą się fryzurę. Związał włosy najmocniej jak mógł w kitkę, tak, by kosmyki nie miały prawa się wymknąć spod ucisku. -Yinzin jest raczej szare, ciche...Ludzie żyją tam raczej aż zbyt spokojnie, nie ma zbyt wielu kolorów. Dlatego powiedziałem, że masz tam dobrze, bo przynajmniej masz ładną biel w Hyuo.
Gdy tylko pojawił się Seinaru z miskami zupy, skłonił lekko głowę w podziękowaniu, po czym przechwycił jedzenie. Brzuch domagał się posiłku i Hayami miał zamiar zaspokoić jego potrzeby, tyle że...
Że nie przewidział takiej ilości soli. Z początku zakrztusił się, jego kubki smakowe natychmiast zaczęły strajkować, a w oczach chłopaka pojawiły się niespodziewane łzy.
-Kur...by to zapiał, mocne-zauważył, po czym przełknął - nie bez trudu, ale jednak przełknął. -Itadakimasu, ekhem. Faktycznie, pyszne.
Dokończywszy swoją kwestię, zabrał się za opróżnianie swojej miski. Zupa naprawdę była, że tak powiem, zjadalna, dało się to przełknąć, więc nadmiar soli - czy to czasami nie brzmi jak ty w kuchni, Hayami? - dał się zjeść.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Właśnie dlatego powiedział to, co powiedział. Dla samuraja Hyuo było piękne, bo mieściło w sobie biel, której brakowało mu w Yinzin - tam było bardziej zielono, czyż nie? W tym białym Hyuo. Nie kwestionował tego, co mówił Hayami, nie był w Yinzin i może rzeczywiście wyspa ta była tak ponura, jak chłopak ją opisywał, pozbawiona ciepła i blasku, gdzie zamierał jakikolwiek śmiech i szukało się w kątach zagubionych marzeń - bo teraz tak prezentowała się w czarnych oczach, nawet jeśli Shijima nie przepadał za braniem czegoś na słowo - raczej, dość sceptycznie, wolał coś zobaczyć i poznać na własnej skórze niż zawierzać na słowo komuś, kogo zresztą nie znał. Tak czy siak - mógłby przytaknąć mężczyźnie. W końcu naprawdę lubił Hyuo... mógłby, ale jakoś jemu Hyuo wcale nie kojarzyło się z ganianiem braci po podwórku i robieniem bałwanów. Może dlatego wargi Shi wygięły się nieznacznie w enigmatycznym uśmieszku.
Odebrał od gospodarza miskę, nabierając już łychę z podziękowaniem rzecz jasna na ustach, bo jak to tak, nie podziękować za posiłek?
- Smacznego! - I jakoś tak samo wyszło, że zerknął najpierw na Seinaru, któremu niemal łzy w oczach stanęły, a potem na Hayamiego. C-co..? Zerknął na swoją zupę - chyba był aż tak odważny, żeby zdobyć się na jej spróbowanie chociaż, prawda..? Po prostu... nie żeby wątpił w kulinarne zdolności Seinaru..! Tylko, em... eeem... Spróbował. Spróbowal i prawie oczy wylazły mu na wierzch, zakrztusił się zawartością łyżki i musiał powstrzymać przed opluciem - samego siebie i swoich towarzyszy. - KEI! - Zawołał, unosząc na Seinaru oburzone spojrzenie. Święcie oburzone spojrzenie. - Zwariowałeś? - Chyba takim sposobem idealnie skomentował zdolności kucharskie Seinaru, podnosząc się z ławki, żeby zawędrować do kuchni i odstawić miskę na blat. - Keeei... czemu solniczka jest pusta, a w mojej misce pływa jej zakrętka? - Omójborzeczemuja. Podparłeś czoło na dłoni, uśmiechnięty od ucha do ucha. - Zrób przysługę dla świata i nie gotuj więcej. - Oparłeś się o framugę drzwi ramieniem, rozbawiony, stając na progu.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

- Dobra, dobra, wiem... - Zdemaskowany przez Shi siedział na ławce z miską swojej zupy. Wszedł do domu i swoją również odstawił.
- No wypsnęła mi się nooo... - Wyłowił chochelką wieczko solniczki z talerza Shijimy. Kurcze, gdyby tylko o tym nie zapomniał to nikt by nie zauważył! I co teraz? Matka go uczyła, że jak się zawiąże sznureczek na patyczku i zanurzy się ten sznureczek w słonym czymś, to po kilku dniach sól się na nim wytrąci. Czy to było rozwiązanie? Chyba nie, do tej pory pomrą z głodu. Na szczęście na blacie została ostatnia marchewka. Seinaru z czcią podszedł do niej i chwycił obieraczkę.
- Ta oto marchewka zapewni nam przeżycie. Zbierzmy się wszyscy i oddajmy jej co marchewkowe. - Obrał ją starannie i przekroił na trzy równe części. Każdemu rozdzielił według zasług, czyli sobie najwięcej, a reszta nieważna. Schrupał ją na dwa razy i to pozwoliło mu odświeżyć umysł.
- No, prawdziwy samuraj powinien przeżyć na tym tydzień, Akami. - Zwrócił się do chłopaka z włócznią.
- A shinobi to nawet i z rok. - Powiedział do Shijimy.
Wracając jednak do poważnych rzeczy, to znudziło mu się rozmawianie o pagórkach i gdzie jak jest świat pomalowany. Czcza dyskusja trwała już kilka minut i Kei świadomie nie brał udziału w tej paplaninie. Zdjął swój płaszcz i wyszedł przed dom, łapiąc za stojącą w wysokiej podwórkowej trawie kosę.
- Macie jakieś pomysły co dalej? - Jak gdyby nigdy nic zaczął kosić trawnik przed domem, a przynajmniej przeżynać się przez chwasty do kolan. Nie miał jeszcze czasu się tym zająć, a naładowany obiadem musiał spalić tą górę kalorii, którą przyswoił.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Dziękować świątobliwej, że to nie była strychnina ani inne złowieszcze zła-zachichotał Hayami, również rozbawiony. Zauważywszy, że czarnowłosy zabiera się za koszenie trawy...chwila, jak on go u licha nazwał? Akami? Nasz młodzieniec zrobił w pierwszej chwili wielkie oczy, po czym z tym samym oburzem na twarzy, który przed chwilą zdobił wdzięczne oblicze Shijimy, zareagował stwierdzeniem:
-Ja rozumiem, że ta czerwień tak się w oczy rzuca, ale kurna Hayami jestem, nie Akami! Podoba mi się moje imię i wolałbym, żebyś mi nie zmieniał jeszcze znaków w kartotekach.
"Prawdziwy samuraj powinien przeżyć na tym tydzień", taaak? Znaczy na czym? Na zupie, w której utonęła zakrętka od solniczki, a kami jedni wiedzą, co jeszcze mogło się tam znaleźć? Na twarzy młodego Akodo pojawiło się zrozumienie.
-Mnie w każdym razie dosyć smakowało-stwierdził. Po chwili zmarszczył brwi, zastanawiając się, co mogliby teraz zrobić.
-Mogę ci pomóc z trawą, Kei, albo zagram sobie z tobą, Shijima, w papier, kamień, nożyce. Jeżeli wygram, stawiasz mi wódkę, obojętnie gdzie, jeżeli zaś przegram, to ja stawiam i dodatkowo jeszcze zapewniam onigiri-oznajmił w końcu. Ciekaw był, czy Shijima zgodzi się na to.
Po krótkiej chwili wszedł do domku i odniósł miskę, jak było potrzeba, na miejsce (a trzeba było zabrać tą planszę do go, idioto), a następnie wrócił przed dom. Shinobi, co? Wymyślili tyle przydatnych rzeczy, tyle broni, ale żeby jutsu do ścinania trawy obmyślić, to oczywiście nie, hmpf.
-To jak, Shijima-kun? Idziesz na taki układ?
Było go stać, by zaproponować coś takiego, a poza tym zawsze można sobie dorobić na zleceniach branych po drodze, prawda?
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

- Wypsnęło. - Powtórzył za samurajem. Dobrze, że mu się tak kij z rąk nie wypsnywał(?)! Dobrze jednak wiedzieć, że to był czysty przypadek, a nie zamierzony zabieg! - Następnym razem ja gotuję obiad. - Tak, tak, szlaban na gotowanie. I to taki definitywny. Lepsza marchewka niż nic - jedyna ocalała, the last one standing - nic tylko wziąć i oddać jej... wszystko co marchewkowe. Tag. Będzie latający potwór spaghetti, więc teraz był wielki czas dla latającej marchewki.
Brunet usiadł sobie kulturalnie spowrotem na ławeczce, wyciągając z torby ołówek i zeszyt, a samuraj niech pracuje, hehe, jak się trochę zmęczy to nawet zacznie się rozbierać kappa Dlatego niech lepiej pracuje sam, zmęczy się bardziej. Shijima mógł kulturalnie nabazgrać w zeszycie to, co chodziło mu po głowie od dłuższej chwili.
- Strychnina? - Zainteresował się. - Przynajmniej masz jednego fana twojej kuchni. - Rzucił do Seinaru.
Huh, no proszę, Shijima nawet jakoś nie zwrócił uwagi na to przeinaczenie imienia, dopiero oburzenie Hayami mu to wepchnęło tuż przed ślepia. Tym nie mniej nie podniósł nawet swojego spojrzenia, zajęty chwilowo swoją robotą. Dopiero propozycja Hayamiego oderwała go od swojej czynności i zmusiła do spojrzenia na towarzysza rozmowy, otwierając szerzej oczy ze zdziwienia. Akodo miał chyba nietypowy talent do wiercenia dziury w twoich słabych punktach. Mówiąc inaczej: chyba prosił się o manto. Albo to ty się prosiłeś, ja nic nie wiem, zarobioną autorką jestem.
- Zgoda, ale ja ustalam zasady. - Odpowiedziałeś jakże spokojnie, zamykając zeszyt, chowając w nim ołówek, odkładając zeszyt na bok, uśmiechając z rozbawieniem. - Wybieramy kamień, papier albo nożyce za plecami, nim je pokażemy. Pasuje? - Heh. Heeeeh. Nigdy nie ufaj shinobim. Lekcja pierwsza dla Hayami. Nie to, że Shijima był jakimś wrednym człowieczkiem czy coś... to był po prostu, em... No jak inaczej zareagować na tak ambitną grę? - Kei, może chcesz dołączyć? - Zapytał jakże słodziutko i milusio. - Miałem ochotę zwiedzić kawałek świata, skoro już ruszyłem się z Hyuo, liczyłem na dobre towarzystwo. - Tak więc... co dalej? - Wiedzieliście, że Atsui i Tsurai są pełne krwiożerczych roślin? Kei, wiesz coś o tym? Widziałeś chyba więcej, niż ja. - Chyba. - Właściwie to dużo podróżowałeś? - Teraz go oświeciła ta myśl. Że w sumie nawet nie wiedział jak wiele Seinaru widział w swoim życiu. Zresztą było wiele rzeczy, o które mógłby zapytać... ale był zaborczym zgredem i nie lubił się dzielić.
Khe.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Seinaru przewrócił oczami. Nie dziwne chyba, że jeszcze myli mu się imię Akamiego z Hayamim, znali się przecież jeszcze zbyt krótko.
- Przepraszam... postaram się zapamiętać... - Powiedział nawet nie podnosząc głowy znad trawnika. Leciutko machał kosą nad trawnikiem, ścinając kolejne źdźbła trawy. Widać w tym było jego zaawansowanie w stylu Mokuzai? Chyba nie, w prostych czynnościach takie niuanse chyba nie muszą się ujawniać. Zajęcie to przychodziło jednak Keiowi bardzo łatwo, a nawet sprawiało mu nieco przyjemności.
- Ale mam tylko jedną kosę... chcesz kosić trawę swoją włócznią? - Zapytał go całkowicie normalnie bo sam nie wiedział czy jest to możliwe. Na pewno byłoby to kuriozalne przedstawienie, gdyby ktoś kosił trawnik przy pomocy yari. Dlatego też chyba zdecydują się na tą dziecinną grę.
- Chyba spasuję... zwłaszcza na takich zasadach... - Uśmiechnął się pod nosem. On akurat znał umiejętności Shijimy, dlatego mógł domyślać się co się kroi. Tylko po co oszukiwać w takiej dziecinnej grze? Widocznie shinobi tak mają, na każdym polu muszą być najlepsi... Zamiast tego o wiele bardziej zainteresowała go rozmowa o Atsui i Tsurai oraz podróżach.
- Nie słyszałem nic o tych roślinach w Atsui. Byłem tam krótko, gdy ochraniałem z trzema shinobi karawanę kupiecką zaatakował nas za to trzymetrowy pająk. Podobno tamtejsze lasy na granicy z Sakai są ich pełne... Nieprzyjemna sprawa, silne jak cholera, jednemu z tamtej trójki wyrwał całe ramię swoją paszczą... - Zatrzymał się na chwilę w koszeniu. Wyglądało na to, że poczucie winy za siedzenie wówczas na drzewie i jedzenie sobie kanapki będzie do niego wracać w nieskończoność. Cóż, it can't be helped. Potem usłyszał pytanie o swoje dotychczasowe podróże.
- Niewiele jak do tej pory. Po opuszczeniu Yinzin przeszedłem kontynent do Atsui, a potem do Hyuo, gdzie się spotkaliśmy. Można powiedzieć, że połowę kontynentu przemierzyłem jedynie przejazdem. Potem wróciłem tutaj i jak na razie odpoczywam. Nie sądzę, aby te marsze i podróże miały w ogóle jakiś sens... - Nie uważał też, aby widział cokolwiek więcej niż ktokolwiek.
- Jesteśmy za młodzi żeby powiedzieć, że widzieliśmy chociaż trochę... - Seinaru był świadomy tego, że nieważne jak by się kto chwalił, to i tak prawda jest taka, że nie ma czym. Ich życie do tej pory trwało jeszcze zbyt krótko żeby ktokolwiek z ich trójki mógł powiedzieć, że je zna. Wrócił do koszenia z gracją właściwą mistrzowi Mokuzai.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

-Nie takie rzeczy widzieli, ale skoro masz tylko jedną...-zaśmiał się Hayami. Wieść o trzymetrowych, straszliwych, wielkich pająkach, ani chybi biegających szybko i pożerających ofiary (w końcu przed chwilą sam Kei wspomniał o tym, że jedna z owych olbrzymich bestii wyrwała ramię jakiemuś nieszczęsnemu shinobi, i to całe, za pomocą paszczy!), trochę go zaniepokoiła - trochę, ale jednak, będzie musiał to sobie zapisać i zapamiętać.
Zapamiętać: nie zabierać matki, bojącej się panicznie pająków, w podróż w tamte tereny, no i samemu bardzo uważać na te straszne potwory!
-To musiała być ciężka walka. I również nie słyszałem o żadnych roślinach, jak mówiłem, dopiero co opuściłem Yinzin i jeszcze nie zdążyłem poznać świata tak na poważnie.-odpowiedział. Wiedza o tych niebezpiecznych roślinach, której dostarczył mu Shijima, również była godna zapamiętania i rozważenia w odpowiednich chwilach. Będzie musiał być bardzo ostrożny, przejeżdżając przez tereny kontynentu...
-No, jest jeszcze Sogen, gdzie spędzałem wakacje u przyjaciół ojca każdego lata, ale poza tym, że nawiązałem tam przyjaźnie z dziewczynami z klanu Uchiha, no i że zwiedziłem parę zakamarków ich osady, niewiele mogę powiedzieć. Na pewno to miejsce warte odwiedzenia...-dorzucił z lekkim uśmiechem.
Hehe, he, he...Więc Shijima chce się bawić w taki sposób? No w porządku, i tak będzie to lepsze niż mozolenie się nad planszą do go i długie, zżerające czas przestawianie tych cholernych pionków. Nie, żeby Hayami nie lubił rozwijających gier, skądże - ale jeżeli zależało mu na czasie lub miał ciekawsze rozrywki, wolał zdecydowanie prostsze i znane wszystkim gry. Przygotował się więc do rozgrywki, a same zasady zaaprobował szerokim uśmiechem i skinieniem głowy. Jeżeli shinobi chciał się tak bawić, w porządku - bursztynowookiemu to nie przeszkadzało w żaden sposób.
-Papier, nożyce, kamień-zaanonsował po chwili i pokazał dłoń z wybranym starannie papierem. Syknął cicho, widząc, że jego spokojny przeciwnik najspokojniej w świecie wystawił przeciwko niemu nożyce.
-Szlaaag...wygląda na to, że tak jak obiecałem, wiszę ci wódkę-poinformował z westchnieniem. O ile jednak sama przegrana ze shinobi niespecjalnie go martwiła (w końcu sam się wystawił na takie ryzyko i zaakceptował takie zasady, w każdej chwili mogąc zaprotestować - a nie oszukujmy się, mógł odmówić Shijimie), o tyle bardziej martwiła go kwestia cen alkoholu. Niemniej jednak znów się uśmiechnął, bo i nie było czym za specjalnie się przejmować. Przegrał, to przegrał, nie ma się nad czym zastanawiać. Jeżeli chodziło o wypowiedzi Keia, to do pewnego stopnia brunet miał rację - ostatecznie byli bardzo młodzi, nie widzieli jeszcze tyle, co ich rodzice czy sensei, a świat miał wiele do zaoferowania. Jednakże właśnie dlatego, zdaniem młodego Akodo, warto było podróżować i zwiedzać inne krainy, aby móc poszerzać swoje horyzonty i poznawać nowych ludzi.
-Masz rację i to twoje zdanie co do podróży, ale ja się z nim, na przykład, nie zgadzam-skwitował.-Według mnie podróże mogą być ciekawe. Gdybym siedział na rzyci w domu, nie dowiedziałbym się, na przykład, o tych pająkach i o roślinach, nie poznałbym was...no i nie ograłby mnie Shijima!
Puścił oko do swojego przeciwnika, wciąż przyglądając się koszącemu trawę Seinaru. Samurajowie zwykli dotrzymywać raz danego słowa, w ich mentalności nie mieściło się coś takiego jak jego złamanie - nawet, gdy chodziło o taki śmiesznie prosty, niemal dziecinny zakład, jak ten o alkohol i onigiri, winni byli uczynić wszystko, aby zrealizowanie układu było możliwe. Postąpienie inaczej byłoby, cóż, zwyczajnie idiotyczne i przy tym godne pogardy. Dlatego już postanowił sobie, że kiedy w końcu wybiorą się do osady, poszuka w miarę przyzwoitego zajazdu, w którym będzie można się wywiązać z umowy.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Bynajmniej żeby o wygraną tutaj chodziło! Dobra zabawa, moi drodzy, dobra zabawa przede wszystkim! Doprawdy, włączył się w nim na moment psotnik rozrabiaka. Chyba dlatego, że przez moment Hayami wydał mu się strasznie naiwny. I nie mam namyśli tutaj nawet tego złego wrażenia, wręcz przeciwnie, był to całkiem uroczy rodzaj naiwności, ten, który młodsi bracia okazują w stosunku do starszego. To chyba dlatego, że mimo wszystko nie spodziewał się, że ktoś mu zaproponuje grę w kamień, papier i nożyce.
Przy okazji rozbawiła go myśl, że ta kosa też mogłaby się Keiowi wypsnąć.
Odwrócił spojrzenie od Hayami by zwrócić je na Seinaru. Olbrzymi pająk, który wyrwał całą rękę..? Taak, jakoś się nie dziwił teraz, skąd było to przewrażliwienie u samuraja, kiedy szli na tamtą misję. Nie wspominał czasem..? Dwóch umarło. Jego słowa w jakiś sposób zamrażały. Sprawiały, że chłodny dreszcz spływał w dół karku i odsuwał od głupiego pomysłu oszukiwania w równie głupiej gierce. Potrafił sobie to wyobrazić, ach, z wyobraźnią nigdy nie miał najmniejszego problemu - czwórkę wojowników stających naprzeciwko wielkiego pająka, silniejszego od niejednego shinobi - świetne...
- Nigdy nie uważałem, żeby był to wyścig o to, kto może powiedzieć "dużo widziałem". - Chociaż całkowicie zgadzał się z Seinaru. Gówno widzieli i gówno wiedzieli - szkoda tylko, że Shijime i tak przesiąkało wrażenie, że to gówno to było już trochę za dużo. - Mój młodszy brat wyruszył w podróż, zastanawiam się jak sobie radzi. - Brunet przymknął oczy w ciepłym uśmiechu. Samotnym. - Nie to, żebym nagle zamienił się w wielce troszczącego się, starszego brata, nigdy nie mieliśmy za dobrego kontaktu. - Ano, taka prawda, co zrobisz. Na wieść o Uchiha nieco wykrzywił jeden kącik warg, ale tylko trochę - chyba dotykał go kompleks swojego klanu, heh... Hyuga, Uchiha - wielkie klany, posiadacze wspaniałych oczu... Właśnie, klany. Nie szczepy. Czerń oczu shinobiego zalała się czerwienią i ambitna gra się rozpoczęła. Gra przesądzona od samego początku. Nie oszukujmy się jednak, jakoś stracił trochę do niej zapał. To chyba było jednak coś nie tak z jego głową, skoro bardziej potrafiły go zamrażać czyjeś przeżycia niż własne wspomnienia.
- Nie, nie, nie przejmuj się. - Odpowiedziałeś zaraz. - I tak nie pijam wódki. - Sprostował i poklepał Hayami'ego po ramieniu, podnosząc się z ławki i zgarniając swój magiczny zeszycik do sakwy. Heh, całkiem pozytywne miał do tego wszystkiego podejście ten pan z wielką włócznią, pozazdrościć, naprawdę... Shijima kiedy tylko przekroczył chłodną granicę Hyuo już miał dość i przypomniał sobie, dlaczego w zasadzie tak nie znosił jakiegokolwiek podróżowania. - Róbcie co chcecie, panienki, ja muszę potrenować i załatwić sobie pokój w karczmie.
Jak powiedział - tak zrobił. Przystanek "osada" był na szczęście dość blisko i, jak śmiało zakładam, w towarzystwie dwóch panów wybrał się do tego jakże urokliwego miejsca. Bardzo urokliwego. Na szczęście zważywszy na fakt, że do Teiz zbyt wiele obcych nie przybywało nie było żadnych problemów z zajęciem pokoju. Dopiero wtedy dzielni poszukiwacze pokojów wrócili do równie dzielnej chatki Seinaru.
- Będziesz miał coś przeciwko przyśpieszeniu koszenia? - Zapytał z uśmiechem. Nie to, żeby miał aktualnie na myśli takie... koszenie absolutne, po którym będzie tylko śmierdź i zniszczenie. Czyli w sumie nic nie będzie. Nie żeby chciał spalić chatkę Seinaru, dlatego grzecznie poszedł sobie na teren, gdzie w razie czego najwyżej zjara się kilka kłosów trawek nie w obrębie ogródka Keia.
Brunet ściągnął z siebie kimono, złożył je i odłożył razem z wakizashi na bok, po czym stanął przed kawałkiem ziemi, na której niewiele rosło - spokojnie można było rozbijać katon na kamieniach - to tak żeby nie wędrować na wybrzeże - i złożył dłonie w pierwszą pieczęć. Powoli, bez większego pośpiechu - wąż. Smok.
Królik, tygrys.
Yyy na pewno tak to leciało? Jeszcze raz. Szybciej. Tak w razie "w" Shijima tylko związał swoje włosy, bo jakoś średnio widziało mu się potem zbieranie podfajczonych kosmyków. alce bardzo gładko złożyły pieczęć, po czym przyłożył je do warg, by skoncentrowaną chakrą posłać płomień przed siebie - płomień, który w sumie nie za wiele robił sobie z kierunku, w którym chciało się go posłać, ale podobno jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. W teorii potrzebował on jakieś przedłużenia, tak? Czegoś, co sprawi, że z zupełnie niegroźnej kuleczki, którą zwieje sobie wiatr, poleci tak daleko i dokładnie w to miejsce, gdzie się zapragnie? W końcu, po kilkukrotnej probie, płomienie rozbiły się na skale - zawsze tak samo przerażające - czysta moc niszczenia, która miała spopielić wszystko na swojej drodze. Oto jaki był katon. i Shijimie wydawał się, że los z niego naprawdę kpił, dając mu w dłonie coś takiego. A ten płomień robił naprawdę wrażenie swoimi rozmiarami - jak wściekła bestia, które pragnie złapać w paszczę swoją ofiarę. W tym momencie mogłeś powiedzieć to samo, co wakizashi. Piękne. Ryūka właściwie pożarła głazy naprzeciwko, nie naruszając ich właściwie. I nie było wątpliwości, że pożarłaby jeszcze łatwiej człowieka. Spopielając.
Trening katon C: Katon: Ryūka no Jutsu
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Czas bardzo szybko leciał przy dobrej zabawie. Najpierw Shijima wygrał w kamień - papier, co było zupełnie do przewidzenia z jego klanowymi zdolnościami, a następnie cała trójka udała się do portowego miasteczka na poszukiwanie noclegu dla Shi. Poszło sprawnie, cała ferajna nie spędziła w porcie dłużej niż dwie godziny, po czym wrócili do domku Seinaru na farmach. Nie zaskoczyło go o, że chłopak postanowił trenować. Bardziej intrygujące było to, w jaki sposób zamierza on wykorzystywać swoją chakrę.
- Nigdy nie mam nic przeciwko treningowi... - Powiedział samuraj, dzierżąc już teraz swój kij. Poza tym jak mógłby go ograniczać? Musiał liczyć się z tym, że przyjaźń z shinobi oznacza czasem bardzo... spektakularne i dziwne rzeczy. Tak jak na przykład wypluwanie ognia z paszczy...
Kei stał obok, gdy brunet starał się nauczyć nowej techniki. Potrzebne pieczęci złożył bezbłędnie, zapewne dlatego strumień płomieni był taki silny... Chłopakowi jednak wciąż czegoś brakowało... Seinaru zastanowił się przez chwilę, a następnie stanął za plecami Shi, nieco z boku, aby go nie zranić. Za wyplutym strumieniem ognia Ranmaru, samuraj posłał wiązkę powietrza ze swojego kijaszka. Nowa porcja tlenu nieco podsyciła ogień sprawiając, że ten naprawdę przybrał na sile i wielkości.
- Woah... - Wyniki naprawdę były zadowalające, a nawet bez jego pomocy, Shi był w stanie spalić swojego przeciwnika. Wygląda na to, że drzemie w nim całkiem spory potencjał, a nie tylko te tycie kuleczki ognia z jaskini w Hyuo.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Hej, kuleczki ognia były super!
Shijima zerknął na Seinaru, który stanął za jego plecami, łapiąc w dłonie swój kij. Po co, na co? Teraz będzie bicie kijem po głowie za stosowanie takich technik w pobliżu jego domku? Chyba nie, Seinaru nie wydawał się za bardzo zły za plucie ogniem - kamień z serca! Tak naprawdę to nie. Uniosłeś jedną brew pytająco, ale nie słysząc żadnego odzewu od strony ciemnowłosego po prostu kontynuowałeś trening. Swoją drogą opłacało się popracować ostatnio nad kontrolą swojej chakry, teraz użycie nawet takiej techniki nie było tak męczące. Złożenie pieczęci, odpowiednie ukierunkowanie chakry - błękitna energia krążyła po żyłach i przyjemnie ogrzewała, tak samo jak i ogrzewały płomienie. Och, kula ognia poleciała prosto na kamienie, wzmocniona i ukierunkowana przez podmuch wiatru. Brunet aż sam zamarł w bezruchu, wpatrując się, nieco zdziwiony, w to dzieło sztuki, którego razem dokonali.
- Genialne. - Odwrócił się w stronę samuraja, nieco zaskoczony, ale przede wszystkim - zadowolony. Kto by pomyślał, że trening technik, które miały zabijać, może być satysfakcjonujący? Ach, ach... rzeczywiście, bardzo genialne, a jakie proste! Przecież Seinaru posługiwał się techniką wiatru, jakoś do Ranmaru nie bardzo to dotarło. Nie od razu. - Że też wcześniej o tym nie pomyślałem... - Zwrócił się znów w kierunku kamieni - biedne... takie wykorzystywane.
Naprawdę ciężko było teraz o chłód, kiedy gorącą chakrę formowało się w jeszcze bardziej gorące płomienie, ale i tak od podmuchu wiatru Mokuren poczuł przyjemne ciarki na plecach - kompletne przeciwieństwo temperatury przez niego odczuwalnej. Mimo całego tego treningu, by lepiej dysponować chakrą, Shijima nie sądził, żeby wystarczyło mu pary na wszystkie techniki - ale kto powiedział, że nie można trenować z przerwami?
- W jakiej skali nienormalności mnie postawisz, gdy te płomienie również nazwę pięknymi? - Pół żartem, pół serio. Mimo wszystko wolałby władać żywiołem, który nie jest tak destruktywny, którym da się również chronić. Nie wyobrażał sobie, jakim bólem musi być spłonięcie żywcem. Teraz to były tylko kamienie. A jednak tam, w jaskini, wcale się nie zawahał złożyć techniki i posłać ogniki w przeciwników. Sam nie był pewny, czy się tego wstydził.
Złożył kolejne pieczęcie. Inne. Nowe. Zaledwie cztery - to dawało całkiem niezłe możliwości - techniki były dość szybkie, trochę do życzenia pozostawiała tylko szybkość samego pana Mokurena - oto właśnie przydatność shinob, ot co. Niby coś tam umie, a jak przychodzi co do czego to jakoś... ciężko. Zebrał charę i zaczął ją formować w płomień... Ognistą kulę, która zamiast posunąć się naprzód zaczęła się kręcić i tworzyć wir. Na razie niewielki, mały - nie robił wielkie wrażenia, kiedy poleciał naprzód. Źle. Jeszcze raz. Drugi. Trzeci? I za trzecim razem Ranmaru trochę spanikował. Żar bijący od przytrzymywanego i nabierającego na rozmiarach ognia przyjemnie opalał twarz, ale wewnętrznie Shijima chyba zwyczajnie... czuł do niego respekt. Stracił nad chakrą panowanie. Pchnął kulę na ostatkach, a ta poszerzyła się jeszcze sama z siebie i wybuchła, zalewając gorącem cały teren. Brunet cofnął się i zasłonił ramieniem, odwracając tyłem do wybuchu. Odwrócił dopiero po chwili. Trawa wokół została spopielona, głazy pokryły się czarnymi smugami. Oj. Oj? Pół biedy, że im się nic nie stało.
Tak, zdecydowanie Shijimę to przerażało. Zresztą nawet głupie genjutsu rangi D go przerażało. To... wydawało mu się naprawdę złe, że jedna osoba mogła zniszczyć tak drugiego człowieka.
- Przepraszam. - Uśmiechnąłeś się nieco niemrawo do Seinaru. Nie było niczego wstydliwego w porażce. Przecież nikt nie rodził się geniuszem od razu. Po prostu... po prostu... wcale nie był z siebie dumny. Przy ostatnim treningu był szczęśliwy, że będzie mógł kogoś obronić więcej zdziałać... teraz dopadało go smutne wrażenie, że uczyni tylko więcej szkody. Złożył jeszcze raz pieczęci i tym razem zadbał o to, żeby w pełni zapanować nad ognistym potworem. Zasię techniki nie był wielki, ale jego obrażenia sporo przerastały tą poprzednią.

Trening katon C: Katon: Kaen Senpū
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

- Wydaje mi się to całkiem naturalne, szczerze mówiąc... - Nie uważał, aby Shi był "nienormalny" z powodu zafascynowania efektem techniki. Płomienie były co prawda destruktywne, jednak miały w tym ogniu rzeczywiście było coś hipnotyzującego. Coś, czego nie chciało się przegapić. Dlatego Shi tak długa trzymał w płucach kolejną technikę? Przez równiny Teiz przetoczył się zniżony pomruk wybuchu płomieni z ust Shijimy. Chyba coś wymknęło się spod kontroli, bo samuraj również musiał odwrócić twarz od źródła ciepła. Przestraszył się, a następnie zobaczył wypaloną trawę.
- Hej, szanuj zieleń! - I zdzielił go kijem przez plecy w ramach wychowania.
- Sam mówiłeś, że ładne widoki, a chcesz mi spalić moją wysepkę? - Powiedział aktorsko oburzony, po czym przyglądał się dalszym próbom Itach... znaczy Shijimy. Wyglądało na to, że kolejne próby nieco przybliżą go do doskonałości w tej dziedzinie. Następny płomienny wir był o wiele bardziej foremny i lepiej ukierunkowany niż poprzednie. Wyglądało na to, że shinobi powoli zaczynał chwytać na czym to wszystko polega.
- Ile tam tego jeszcze masz, hm? - Zapytał go zastanawiając się na ile sposobów można jeszcze pluć ogniem. Kula, kwadrat, stożek, półkula, półkwadrat, półstożek i jeszcze wiele innych...
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

Ogień zawsze go przyciągał. Całkowicie mamił. Lecz chodziło raczej o ten ogień całkowicie niegroźny, ten w kominku, ten na ognisku - był jak kołysanka do snu, przyjemny dotyk matki na dobranoc, a trzask spalanego dnia był jak zastępstwo za niebijące już serce. Nienormalne? Hmph. Normalne czy nie - on naprawdę kochał ten żywioł... przynajmniej, no właśnie, dopóki nie pożerał ludzi żywcem.
- Ałć! - Nie był gotów na to pouczenie o szanowaniu zieleni, chociaż jeszcze kolejkę temu, przysięgam, całkiem się tego spodziewał! utomatycznie schował głowę w ramionach, lekko się kuląc i obejrzał zaraz na Seinaru, który w swoim nauczaniu był zaskakując szybki! Prędkość reakcji godna samuraja, phi! - Przecież szanuję! - Będzie go tu bił, menda jedna! - Jak na starość będę miał problemy z kręgami to będziesz mi płacił odszkodowanie! - Odgroził się, masując swoje biedne plecki. To pacnięcie miało jedną dobrą stronę - wybijało skutecznie głupie myśli z głowy... mimo tego, że wcale tym kijem w głowę nie celował.
- Uf... trzy techniki. Z czego, nie uwierzysz, dwie z nich to nadal kula. - Sarkazm? Nie, skądże. Shijima przecież nigdy nie brzmiał sarkastycznie.
Wcale nie miał w planach spalać wysepki Seinaru, ale, ale... no... ech, nie ważne. Byle już więcej nie panikować i nie dawać się zwariować. Skupienie. Przecież skupienie było najważniejszym czynnikiem w całej tej zabawie! Zabawie. Tag. Ech, no właśnie, przecież nie ma co szaleć, nikogo nie fajczyli, nikogo nie mordowali - tylko biedna trawka trochę ucierpiała - i to tyle. Po co więc martwić się na zapas? Bez sensu. Mkuren złożył następne pieczęci po osiągnięciu zadowalającego efektu tej poprzedniej. Tutaj już było łatwiej, załapał na czym polega przytrzymywanie ognia, żeby nabrał na mocy, przy czym ta technika była o wiele bardziej elastyczna. Pierwsza mała kula (mała, co? Zależy co kto rozumie przez słowo "mała" w tym wypadku) - poleciała do celu bezbłędnie... albo raczej powinna polecieć, bo se wzięła i se zgasła jakoś w połowie drogi. Do bani z taką robota. Jej zasięg nie był zbyt zadowalający. Wymoczek nie technika katonu, ts! Jeeszcze raz. Im dłużej przytrzymywał tym większa kula się robiła - nie wybuchała jednak, po prostu wpadała na swój cel - i im większa była tym większy miała zasięg. Szok. No zdumiewającej normalnie. Tak czy siak po tej technice Shijima miał naprawdę dość - zresztą godziny mijały i wypadałoby chyba zrobić sobie w końcu jakąś przerwę. Albo przynajmniej - Mokuren tą przerwę musiał zrobić, bo miał wrażenie, że zamiast plucia ogniem to wypluje własne płuca, jego poziom chakry wołał o pomstę do nieba. No więc, mówicie, że Mokuren miał pokój w karczmie? Ano miał. Tylko że zasnął półleżąc w kuchni Seinaru.
Wczesny ranek zbudził go leniwymi promieniami słońca wlewającego się do kuchni. Bezczelnie skorzystał ze studni Seinaru, żeby się umyć (nie, nie wskoczył do studni, wyciągnął sobie wodę wiadrem) i powędrował do miasta, żeby zostawić panom świeże bułki i kawałek sera - śniadanie bogów to to nie było, ale jakoś ciężko było mu się poruszać po Teiz, plus miał wrażenie, że mieszkańcy nie patrzą na niego zbyt przyjaźnie. Spali czy nie spali - Shijima wrócił do swoich treningów. Pozostało jeszcze dopracować Gōkakyū no Jutsu - ale na świeżo przyszło to z zadziwiającą łatwością - i był bardzo zadowolony z efektów.
Trening katon C Katon: Gōkakyū no Jutsu
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Dom Seinaru

Post autor: Seinaru »

Oooo matkoooo... ciągle to samo, kulka ognia, a po niej kulka ognia. Seinaru był pewny że od patrzenia na ogień w takiej ilości będzie sikał w nocy. Co miał jednak powiedzieć, przecież nie zabroni Shijimie trenować, to wolna wyspa. Miał jednak nadzieję, że jego kolega ma trochę więcej wyobraźni. Czas do wieczora przemknął nieubłaganie, a Kei znudzony jak i wykończony jak mops wrócił z resztą do jego domku. Szkoda, że na kolację była tylko zupa z obiadu. Shijima nie miał chyba jednak na nią ochoty, bo udawał że zasnął już w kuchni, gdy samuraj miał zamiar go poczęstować swoim specjałem. Phi, to niech śpi. Będzie więcej dla niego!
Następnego dnia Kei obudził się dopiero wtedy, gdy słoneczko przypiekło go w zadek przez okno. Myślał że ma sen jak zając, a tu okazało się, że Shi zdążył już wcześniej wstać i nawet zrobić zakupy! Chłopak chętnie spałaszował śniadanie, po czym udał się na miejsce treningowe Mokurena aby przypilnować, żeby ten nie niszczył zieleni. Uhhh... tylko że zapomniał skorzystać ze studni. Eh, nie szkodzi, na świeżym powietrzu wszystko wywietrzeje.
- Znowu kulka ognia? - Miał już serdecznie dość kulek ognia.
- Mam już serdecznie dość kulek ognia. - Powiedział zgodnie z prawdą, że ma serdecznie dość kulek ognia.
Jakby nie mógł zrobić z tego ognia jakiegoś ładnego pieska...
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Dom Seinaru

Post autor: Hayami Akodo »

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Tam gdzie Atos i Portos, tam był także Aramis, a gdzie byli Shijima i Seinaru, tam był też i Hayami. Udał się wraz ze swoimi towarzyszami - ach, ta pobłażliwość wobec naiwnej wiary w jutro, kiedy Shijima cię poklepał po ramieniu z uśmiechem, nie, nie, nie przejmuj się, i tak nie pijam wódki - i towarzyszył obu brunetom w poznawaniu osady, łatwieniu noclegu, a teraz obserwował teraz ich treningi z nabożną uwagą, podziwiając zdolności młodzieńców. O ile Seinaru nie robił niczego konkretnego, stanowił bezpieczny support, o tyle Shijima, którego nazwiska wciąż nie poznał i chyba wolał nie poznawać (samo imię wystarczająco go określało, dźwięcznie ostrzegało, kim jest), zawzięcie trenował z niebezpiecznymi technikami płomienistego żywiołu, zwanego Katonem. Kiedy wystrzelił pierwszą kulę ognia, Hayami mimowolnie odskoczył szybko w tył.
-Nieźle-zagwizdał z podziwu, przyglądając się temu, co tworzył Shijima - a tworzył niezwykłe dziwy. Kolejna technika dała kolejną kulę ognia, a Hayami tym razem się nie cofnął - chociaż uczciwie należy przyznać, że miał na to straszną ochotę.
-Przypominasz mi smoka z opowieści. Ale to był taki dobry smok, nie zjadający dziewic i w ogóle...-uśmiechnął się do Shijimy.
Sam nie za bardzo miał wenę i ochotę na treningi, więc poświęcił się raczej obserwacjom - a z jego obserwacji wynikało, że chłopak może mieć coś wspólnego z klanem Uchiha, o którym sam wcześniej wspominał. Używał ognistych jutsu, tak jak Sagisa czy Tensa, no i błysk czerwieni w jego mrocznych, ciemnych oczach...a może ci się tylko wydawało? Ostatecznie mogło ci się przywidzieć, Hayami, i nie zaprzeczysz, że tak bywa - ogniste kule mogą być przecież źródłem nieporozumienia.
Kiedy wrócili z treningów, grzecznie usnął w swoim łóżku, jak powinien. Spał tak nieprzebudzonym snem aż do rana - a rankiem, ocknąwszy się z nocnych wizji, w których nie wiadomo dlaczego królował biały orszak, udał się do kuchni. Zjadłeś ze smakiem to, co zostało i nadawało się do spożycia, doprowadziłeś się do stanu używalności, po czym wyszedłeś, Hayami, na zewnątrz - ze swoją yari na plecach, bo a nuż na twoim ramieniu siądzie ptak z nieba czy z piekła, zsyłający chęć do treningu, walki z własnymi ograniczeniami?
Usłyszałeś głos Seinaru - dwaj muszkieterowie już nie spali, zajęci byli ćwiczeniami, a Kei właśnie narzekał, że ciągle widzi tylko kule płomieni.
-Kula to symbol doskonałości, tak jak koło-zauważasz z uśmiechem, witając ich uprzejmie dziennym "ohayo". Ptak wciąż nie usiadł na twoim ramieniu, może odleciał i się ukrywa?
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Shijima

Re: Dom Seinaru

Post autor: Shijima »

- To wymyśl technikę, która stworzy ogniste motylki. - Mruknął, zaplatając ręce na klatce piersiowej, lekko marszcząc przy tym brwi. Też mi narzekanie. Bo kule i kule! Zupełnie jakby to on był odpowiedzialny za to, jaki kształt przyjmują... Ogień był wrednym żywiołem - potrafił być mieczem obosiecznym, wystarczyło, tak jak wczorajszego dnia, stracić nad nim panowanie. Niewiele brakowało do tragedii. Bardzo niewiele. - Smoki ziejące ogniem nie brzmią przekonująco. - Smok, wysłaniec niebios, królowie żywiołów według legend... przyrównanie do takowego nie brzmiało jednak źle. W żadnym wypadku. Tylko nie bardzo wiedział o co chodzi z tymi dziewicami, nie słyszał jeszcze, żeby któryś z boskich smoków pożerał dziewice... chociaż były takie, które z szału spalały całe królestwa, więc czemu niby miałoby nie być takiego, który pożerał niewiasty..? Huh, nie ważne. - W przyszłości chętnie posłucham opowieści o tych smokach. - Ale to w przyszłości, nie teraz.
Chyba wstałeś lewą nogą. Chyba. Zawsze pierwszy dzień po treningu byłeś jakiś nie w sosie. Powinno być niby na odwrót, takie zmęczenie było całkiem niezłe... a może to kwestia tego, że przespałeś w dość niekomfortowej pozycji całą noc. Nie ważne.
- Kulom ognia raczej daleko do doskonałości. - A nawet: bardzo daleko? Normalnie chyba nawet podjąłby jakąś konwersację, pewnie zainteresował się tematem... a teraz to chyba prędzej by zaczął sobie wyrywać włosy. Ale zamiast tego zaczął po prostu składać kolejne pieczęci. Tak! Tak, to była kolejna KULA! Jakoś słabo mu to szło, bez zapału, rozumiecie. Cały był jakiś ospały, głowa była jakaś za ciężka, prosiło się aż, żeby położyć się w cieniu jakiegoś drzewa i uciąć komara. A tak to tylko pozostało straszyć spojrzeniem ciemnych oczu. Techniki wydawały się takie same, ale każda miała inne, sytuacyjne wykorzystanie. Endan leciał płynnie i bezproblemowo, chociaż nie za pierwszym razem. Po tych technikach, które wymagały wymuskania i naładowania chakrą to nagle ta wydawała się być aż... za prosta? I jakoś tak kwaśno przychodziła wiadomość, że tu nie ma niczego skomplikowanego - robisz kulę ognia - i ona jest. Tak po prostu.
Brunet odetchnął i związał włosy, które znowu przeszkadzały w treningu. Czemu, do cholery, ten katon miał tyle pieczęci?! Składanie ich trwało jakoś pół wieku. I tydzień dłużej. Ogień płynął naprawdę szybko nad ziemią, jego wysokość spokojnie pochłonęłaby osobę przeciętnego wzrostu był też na tyle szeroki, żeby uniknięcie go nie było znowu aż takie banalne. Jeśli ktoś był wystarczająco blisko i nie znał pieczęci, żeby wiedział, czego unikać... Shijima oddalił się o kolejnych dziesięć metrów i dopiero wtedy spróbował Endan puścić. maksymalnie 30 metrów, co..? Och, katon wydawał mu się o wiele prostszy w kontrolowaniu niż gejjutsu.
Walnął się na trawę plecami, spoglądając w niebo.
- A wasza dwójka nie ma nic lepszego do roboty? - Wyciągnąłeś łagodnie kąciki ust ku górze. - Trawa do koszenia jest i zrobienie obiadu.
Trening katon C: Katon: Endan
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Teiz”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości