Szlak transportowy
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Pobojowisko jakie można było zobaczyć na zewnątrz, nieco przerosło oczekiwania młodego Akimichi. Nie spodziewał się, że ktoś bezkarnie może dokonać takich zniszczeń w miejscu takim jak to. Bądź co bądź stajnia była bardzo często uczęszczanym, publicznym miejscem. Co jakiś czas mijali się tutaj ludzie, którzy zarówno przybywali do miasta na pustyni, jak i je opuszczali. No i co najdziwniejsze, zielonowłosy spodziewał się, że będzie ono dobrze strzeżone, a jedyną odpowiedzialną osobą jaką spotkał do tej pory, był młody chłopak zajmujący się końmi. Dosyć nudne zajęcie, jak na wyszkolonego shinobi, jeśli można tak o nim powiedzieć.
Na pozór dosyć łatwo poradził sobie ze sprawcami całego zamieszania. Grzecznie siedzieli, wysłuchując wykładu stajennego. Wyglądali trochę jakby się znali, a przynajmniej tak można było wnioskować z tonu młodzieńca. Zabawnym był fakt, że jednym z chuliganów był siwy staruszek, o dosyć nietypowym wyglądzie. Łatwo było z niego wnioskować, że miał spore doświadczenie, jeśli chodzi o proste potyczki. Za młodu musiał przejść ich sporo. Trzeba przyznać, wzbudzał zainteresowanie młodego Akimichi, dużo bardziej, niż drugi chłopak. Cały poobijany, a większość z jego ran wyglądała na świeżą. Oparty o framugę stajennych drzwi, Ayato zaśmiał się pod nosem. Czy on naprawdę został pobity przez staruszka. Stajenny nie wyglądał na tak agresywnego, nie na tyle, by doprowadzić go do takiego stanu.
Nagły zwrot akcji, jeszcze bardziej przyciągnął uwagę zielonowłosego. Dla wielu nieprzyjemna, mroczna aura, działała jak magnes na Ayato. Delikatnie przechylił głowę na boku, lustrując z góry na dół każdego z uczestników małego przedstawienia. Zerkając na staruszka, oczy chłopaka iskrzyły się z zaciekawienia, a sam czuł ciepły dreszczyk podniecenia. Interesująca osoba, w której głębi serca tlił się mrok. Niestety Ayato nie był w stanie wyciągnąć go na zewnątrz. Nie z niego. Staruszek panował nad swoją żądzą krwi. Może gdyby był nieco młodszy, miałby na to odrobinę większe szanse. Z pewnością, kiedyś był niezłym zabijaką. Przynajmniej na to wskazywały jego rysy twarzy i silnie zbudowane ciało. Z trudem powstrzymał się od klaśnięcia, podskoku czy innego pisknięcia.
-Fascynujące… - wyszeptał cicho pod nosem i rozejrzał się na boki. Sięgnął po pierwszą lepszą belkę, długą na nieco ponad pół metra. Wiele takich leżało dookoła. Zarzucił ją sobie na ramię i zacisnął na niej mocno jedną rękę. Delikatny uśmieszek niewróżący nic dobrego zagościł na twarzy chłopaka.
-Uroczy przydomek. – mruknął z ironią w głosie tak silną, ze nawet dziecko by zrozumiało. Stanął dokładnie pomiędzy grupką mężczyzn i zakręcił się raz dookoła na pięcie, tak by każdy z nich mógł dostrzec jego twarz i uśmiech, który nie wskazywał na nic dobrego, a wręcz przeciwnie, był zwiastunem kłopotów. Kawałek deski, który trzymał na barku, wyciągnął przed siebie i złapał mocno w obie ręce. Uważał jednak, by nikogo nim przypadkiem nie trafił. Zmrużył lekko jedno oko i przyjrzał się wszystkim nierównością na kiju.
-Przypadkiem usłyszałem nieco waszej rozmowy. – zaczął bez spoglądania na żadnego z mężczyzn. Dalej wyglądał na zafascynowanego kawałkiem swojego drewienka. Kątem oka spojrzał na jednego, później na drugiego mężczyznę, a na koniec pobitego chłopaka, do którego dalej podchodził w nieco lekceważący sposób.
-Wiec… - zaczął biorąc delikatny zamach, kij uniósł odrobinę do góry, a ręce ugiął w łokciach. Nie chciał robić pełnego ruchu zza głowy, a raczej zależało mu nieco na szybkości. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się odrobinę i uderzył. Z całej siły wycelował prosto w twarz stajennego, jakby nigdy nic. -Czym są te całe bramy i dlaczego, wywołało to aż takie poruszenie u niego? – spytał odwracając się plecami w stronę siwego staruszka. Z bliska, jego irokez wyglądał jeszcze zabawniej, ale pasował mu. Zdecydowanie miał jakiś swój urok. Spojrzał prosto na chłopaka ze stajni, jakby trochę zatroskany. Przeżył, czy może umarł? Głupio by było, gdyby tak po prostu złapał deskę i ją zablokował.
Na pozór dosyć łatwo poradził sobie ze sprawcami całego zamieszania. Grzecznie siedzieli, wysłuchując wykładu stajennego. Wyglądali trochę jakby się znali, a przynajmniej tak można było wnioskować z tonu młodzieńca. Zabawnym był fakt, że jednym z chuliganów był siwy staruszek, o dosyć nietypowym wyglądzie. Łatwo było z niego wnioskować, że miał spore doświadczenie, jeśli chodzi o proste potyczki. Za młodu musiał przejść ich sporo. Trzeba przyznać, wzbudzał zainteresowanie młodego Akimichi, dużo bardziej, niż drugi chłopak. Cały poobijany, a większość z jego ran wyglądała na świeżą. Oparty o framugę stajennych drzwi, Ayato zaśmiał się pod nosem. Czy on naprawdę został pobity przez staruszka. Stajenny nie wyglądał na tak agresywnego, nie na tyle, by doprowadzić go do takiego stanu.
Nagły zwrot akcji, jeszcze bardziej przyciągnął uwagę zielonowłosego. Dla wielu nieprzyjemna, mroczna aura, działała jak magnes na Ayato. Delikatnie przechylił głowę na boku, lustrując z góry na dół każdego z uczestników małego przedstawienia. Zerkając na staruszka, oczy chłopaka iskrzyły się z zaciekawienia, a sam czuł ciepły dreszczyk podniecenia. Interesująca osoba, w której głębi serca tlił się mrok. Niestety Ayato nie był w stanie wyciągnąć go na zewnątrz. Nie z niego. Staruszek panował nad swoją żądzą krwi. Może gdyby był nieco młodszy, miałby na to odrobinę większe szanse. Z pewnością, kiedyś był niezłym zabijaką. Przynajmniej na to wskazywały jego rysy twarzy i silnie zbudowane ciało. Z trudem powstrzymał się od klaśnięcia, podskoku czy innego pisknięcia.
-Fascynujące… - wyszeptał cicho pod nosem i rozejrzał się na boki. Sięgnął po pierwszą lepszą belkę, długą na nieco ponad pół metra. Wiele takich leżało dookoła. Zarzucił ją sobie na ramię i zacisnął na niej mocno jedną rękę. Delikatny uśmieszek niewróżący nic dobrego zagościł na twarzy chłopaka.
-Uroczy przydomek. – mruknął z ironią w głosie tak silną, ze nawet dziecko by zrozumiało. Stanął dokładnie pomiędzy grupką mężczyzn i zakręcił się raz dookoła na pięcie, tak by każdy z nich mógł dostrzec jego twarz i uśmiech, który nie wskazywał na nic dobrego, a wręcz przeciwnie, był zwiastunem kłopotów. Kawałek deski, który trzymał na barku, wyciągnął przed siebie i złapał mocno w obie ręce. Uważał jednak, by nikogo nim przypadkiem nie trafił. Zmrużył lekko jedno oko i przyjrzał się wszystkim nierównością na kiju.
-Przypadkiem usłyszałem nieco waszej rozmowy. – zaczął bez spoglądania na żadnego z mężczyzn. Dalej wyglądał na zafascynowanego kawałkiem swojego drewienka. Kątem oka spojrzał na jednego, później na drugiego mężczyznę, a na koniec pobitego chłopaka, do którego dalej podchodził w nieco lekceważący sposób.
-Wiec… - zaczął biorąc delikatny zamach, kij uniósł odrobinę do góry, a ręce ugiął w łokciach. Nie chciał robić pełnego ruchu zza głowy, a raczej zależało mu nieco na szybkości. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się odrobinę i uderzył. Z całej siły wycelował prosto w twarz stajennego, jakby nigdy nic. -Czym są te całe bramy i dlaczego, wywołało to aż takie poruszenie u niego? – spytał odwracając się plecami w stronę siwego staruszka. Z bliska, jego irokez wyglądał jeszcze zabawniej, ale pasował mu. Zdecydowanie miał jakiś swój urok. Spojrzał prosto na chłopaka ze stajni, jakby trochę zatroskany. Przeżył, czy może umarł? Głupio by było, gdyby tak po prostu złapał deskę i ją zablokował.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Znajdowanie kłopotów było jedną z tych nieprzyjemnych cech chłopaka. Jego lekkomyślne działania, dosyć często przyciągały uwagę niewłaściwych osób. Tak było i tym razem. Oczy strażników wyraźnie spoczęły na nim. Czuł jak są gotowi do interwencji w każdym momencie, a mimo to nie wahał się robić kolejnych głupstw. Nie miał siły, by przeciwstawić się dużo lepiej wyszkolonym shinobi. Chyba właśnie dlatego był taki odważny. Miał świadomość, że obezwładnienie go nie zajmie im dużo czasu i właśnie dlatego nic złego mu się nie stanie. Nie w mieście, gdzie rozlew krwi nie był zbyt mile widzianą rzeczą dla cywili, pragnących spokojnego życia.
-Czy to ważne? – zaintrygowanie staruszkiem zdecydowanie nie było błędne. Intuicja nie zawiodła chłopaka, widząc w nim interesującą osobę. Właściwie to czuł względem niego pewne podobieństwo. Równie wybuchowy charakter, ale nieco bardziej opanowany poprzez wpływ wielu lat życia czy coś w tym rodzaju. Doskonale wiedział czego może się spodziewać po Ayato, jakby sam był w stanie postąpić w podobny sposób. Nawet na moment nie spuszczał uwagi z zielonowłosego. Było to nieco męczące. Nietypowe, niekiedy nieprzewidywalne działania, chłopaka, tutaj były odkrywane, jak kolejne kartki w książce.
Szybko odpowiedział na atak w stronę stajennego, blokując, a właściwie to niszcząc jego kij i uderzając młodego Akimichi prosto w twarz. Nie miał mu tego za złe, nawet się nie gniewał. Wręcz przeciwnie, wyszczerzył szeroko zęby, sykając cicho z bólu. Przyłożył jedną dłoń do łuku brwiowego. Chciał się upewnić czy nie krwawi. W tym miejscu zdarzało się to dosyć często, a ilość krwi skutecznie utrudniała widoczność.
-Wiedziałem! – krzyknął dosyć głośno, ale ciężko było stwierdzić kto był odbiorcą tej wiadomości. Możliwe, że była ona nawet skierowana w stronę jego samego, jakby sam siebie przekonywał do swojej racji. Mogło być w tym sporo prawdy. Zielonowłosemu zdarzało się rozmawiać z samym sobą dużo częściej niż z innymi. Czasem dochodziło do zażartych dyskusji z własnym obłąkaniem.
-Fakt, nie obchodzą mnie wasze erotyczne igraszki. – odparł zmieniając ton głosu, na nieco bardziej łagodny, mniej drażniący uszy, ale równie mocno lekceważący. Spojrzał na pobitego chłopaka. Na pięcie obrócił się w jego stronę. Ręce wsunął prosto do kieszeni i nachylił się w jego kierunku, przyglądając mu się w bardzo irytujący i niegrzeczny sposób. Prowokował chłopaka. Krzywił się i mrużył oczy, przyglądając się każdej z jego ran. Masa siniaków. Żadna z ran nie wyglądała na zadaną poprzez broń, a przynajmniej takiej jeszcze nie dostrzegł.
-Pięknie go urządziłeś… Okładałeś go pięściami, prawda? – spytał bazując tylko i wyłącznie na własnych przypuszczeniach. Prawdopodobnie ich walka wyglądała podobnie, jak to co przed moment zrobił Ayato. Młodzieniec próbował swoich sił, okładając staruszka sztachetami i jak widać nie wyszło mu to.
-Więc założyliście się o to, że opanuje te całe bramy i mu się udało, hę? – westchnął cicho pod nosem bo wciąż nie wiedział najważniejszego. Czym były te całe bramy i co w ich nauczeniu było takiego niesamowitego.
-On też je zna? – spytał zerkając na stajennego. Wszystko wskazywało na to że tak. Sądząc po podobnym wieku obu chłopaków, zapewne byli czymś w stylu rywali. Chłopiec od koni wyglądał na tego lepszego, bardziej utalentowanego. Nie bez powodu, staruszek trochę w drwiący sposób zwrócił się w jego stronę korzystając z przydomku chłopaka. Jak on brzmiał? Stalowo ręki? Faktycznie coś mogło w tym być. Nie bez powodu był tak umięśniony.
-Jakiego wyzwania? – spytał delikatnie zdezorientowany. Wziął głęboki oddech i zmierzwił jedną dłonią włosy, a później przetarł sobie kark. Chyba ostatnio był strasznie spięty, a jakiś masaż albo odrobina ruchu, świetnie by mu zrobiła. Zacisnął delikatnie pięści w kieszeniach. Nie przepadał za sekretami. Sam nie miał zbyt wielu. Gdy ktoś o coś pytał, był jak otwarta księga, mówił szczerze o wszystkim.
-To jest twój uczeń? – spytał z wyraźnym akcentem na „to”. Wyraźnie drwił z chłopaka i jego umiejętności. Może wynikało to trochę z zazdrości. Staruszek był naprawdę interesującą osobą, a sam chłopak nie wyglądał na zbyt ambitnego, wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie słabego. Może i był nieco lepiej zbudowany od Ayato, ale to nie wygląd jest wyznacznikiem siły. Najlepszym tego przykładem jest staruszek.
-Fascynujące. Tajemnica dla tych, którzy się tym posługują… Wiesz, że w ten sposób ta tajemnica umrze. Po co się uczyć czegoś, o czym nie ma się pojęcia? – to trochę jak dostać kota w worku. Jeśli ktoś lubi, to na pierwszy rzut oka nawet fajnie, ale co jeśli okaże się on martwy. Tak samo było tutaj. Interesująca umiejętność, tylko co jeśli jest bezużyteczna.
-No więc, na czym to polega?
-Czy to ważne? – zaintrygowanie staruszkiem zdecydowanie nie było błędne. Intuicja nie zawiodła chłopaka, widząc w nim interesującą osobę. Właściwie to czuł względem niego pewne podobieństwo. Równie wybuchowy charakter, ale nieco bardziej opanowany poprzez wpływ wielu lat życia czy coś w tym rodzaju. Doskonale wiedział czego może się spodziewać po Ayato, jakby sam był w stanie postąpić w podobny sposób. Nawet na moment nie spuszczał uwagi z zielonowłosego. Było to nieco męczące. Nietypowe, niekiedy nieprzewidywalne działania, chłopaka, tutaj były odkrywane, jak kolejne kartki w książce.
Szybko odpowiedział na atak w stronę stajennego, blokując, a właściwie to niszcząc jego kij i uderzając młodego Akimichi prosto w twarz. Nie miał mu tego za złe, nawet się nie gniewał. Wręcz przeciwnie, wyszczerzył szeroko zęby, sykając cicho z bólu. Przyłożył jedną dłoń do łuku brwiowego. Chciał się upewnić czy nie krwawi. W tym miejscu zdarzało się to dosyć często, a ilość krwi skutecznie utrudniała widoczność.
-Wiedziałem! – krzyknął dosyć głośno, ale ciężko było stwierdzić kto był odbiorcą tej wiadomości. Możliwe, że była ona nawet skierowana w stronę jego samego, jakby sam siebie przekonywał do swojej racji. Mogło być w tym sporo prawdy. Zielonowłosemu zdarzało się rozmawiać z samym sobą dużo częściej niż z innymi. Czasem dochodziło do zażartych dyskusji z własnym obłąkaniem.
-Fakt, nie obchodzą mnie wasze erotyczne igraszki. – odparł zmieniając ton głosu, na nieco bardziej łagodny, mniej drażniący uszy, ale równie mocno lekceważący. Spojrzał na pobitego chłopaka. Na pięcie obrócił się w jego stronę. Ręce wsunął prosto do kieszeni i nachylił się w jego kierunku, przyglądając mu się w bardzo irytujący i niegrzeczny sposób. Prowokował chłopaka. Krzywił się i mrużył oczy, przyglądając się każdej z jego ran. Masa siniaków. Żadna z ran nie wyglądała na zadaną poprzez broń, a przynajmniej takiej jeszcze nie dostrzegł.
-Pięknie go urządziłeś… Okładałeś go pięściami, prawda? – spytał bazując tylko i wyłącznie na własnych przypuszczeniach. Prawdopodobnie ich walka wyglądała podobnie, jak to co przed moment zrobił Ayato. Młodzieniec próbował swoich sił, okładając staruszka sztachetami i jak widać nie wyszło mu to.
-Więc założyliście się o to, że opanuje te całe bramy i mu się udało, hę? – westchnął cicho pod nosem bo wciąż nie wiedział najważniejszego. Czym były te całe bramy i co w ich nauczeniu było takiego niesamowitego.
-On też je zna? – spytał zerkając na stajennego. Wszystko wskazywało na to że tak. Sądząc po podobnym wieku obu chłopaków, zapewne byli czymś w stylu rywali. Chłopiec od koni wyglądał na tego lepszego, bardziej utalentowanego. Nie bez powodu, staruszek trochę w drwiący sposób zwrócił się w jego stronę korzystając z przydomku chłopaka. Jak on brzmiał? Stalowo ręki? Faktycznie coś mogło w tym być. Nie bez powodu był tak umięśniony.
-Jakiego wyzwania? – spytał delikatnie zdezorientowany. Wziął głęboki oddech i zmierzwił jedną dłonią włosy, a później przetarł sobie kark. Chyba ostatnio był strasznie spięty, a jakiś masaż albo odrobina ruchu, świetnie by mu zrobiła. Zacisnął delikatnie pięści w kieszeniach. Nie przepadał za sekretami. Sam nie miał zbyt wielu. Gdy ktoś o coś pytał, był jak otwarta księga, mówił szczerze o wszystkim.
-To jest twój uczeń? – spytał z wyraźnym akcentem na „to”. Wyraźnie drwił z chłopaka i jego umiejętności. Może wynikało to trochę z zazdrości. Staruszek był naprawdę interesującą osobą, a sam chłopak nie wyglądał na zbyt ambitnego, wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie słabego. Może i był nieco lepiej zbudowany od Ayato, ale to nie wygląd jest wyznacznikiem siły. Najlepszym tego przykładem jest staruszek.
-Fascynujące. Tajemnica dla tych, którzy się tym posługują… Wiesz, że w ten sposób ta tajemnica umrze. Po co się uczyć czegoś, o czym nie ma się pojęcia? – to trochę jak dostać kota w worku. Jeśli ktoś lubi, to na pierwszy rzut oka nawet fajnie, ale co jeśli okaże się on martwy. Tak samo było tutaj. Interesująca umiejętność, tylko co jeśli jest bezużyteczna.
-No więc, na czym to polega?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Prowokowanie ludzi, podpuszczanie ich i zmuszanie do pewnych czynów, było czymś co Ayato uwielbiał. W pewnym sensie była to forma manipulacji, która intrygowała chłopaka. Poprzez swoje nieprzyjemne czyny, zachęcał innych do jeszcze gorszych rzeczy. Wpływał na ich decyzje niekiedy nieodpowiednie dla społeczeństwa, przez co spotykali się z poważnymi konsekwencjami. Zdarzało się, że czasem musiał ponieść za to solidną karę, ale nie przeszkadzało mu to. Nigdy sobie nie żałował, w końcu dla niego to wszystko było tylko zabawą. Nie przeszkadzało mu stanąć z kimś do walki i przegrać. Jak mocno by nie ucierpiał, to tylko kwestią czasu był powrót do zdrowia. Miało to swoje plusy. Zawsze wracał silniejszy, w lepszej formie i z większym doświadczeniem.
-Wykorzystać tak, by było ciekawie. – odparł dosyć krótko. Bądź co bądź udało mu się spełnić swoje oczekiwania. Wciągnął się w sam środek całej awantury i właściwie to stał się jej epicentrum. Gdyby nie on, wszyscy pewnie już dawno by się rozeszli w swoje strony. W pewnym sensie został jej przedłużeniem o kilka, a może nawet kilkanaście minut, biorąc pod uwagę wybuchowy charakter młodzieńca o brąz włosach.
-Nie ładnie tak ignorować czyjeś pytania. – mruknął czując na swojej koszuli silny uścisk chłopaka. Kątem oka zerknął na jego dłonie. Mina chłopaka wyraźnie uległa zmianie. Biła od niego wyraźna niechęć, a oczy były przepełnione pogardą jego stronę. Był może nieco szybszy, ale nie wywoływało to ani odrobiny strachu u Ayato. Wręcz przeciwnie, tuż pod warstwą odrazy cały się ekscytował. Można powiedzieć, że dosłownie płonął od środka z podniecenia. Westchnął wyraźnie zirytowany i rozluźnił nieco ramiona. Nie szykował się do niczego. Nie śpieszyło mu się by walczyć, chociaż nie miał zamiaru odmawiać. Rywal był zbyt czujny.
-Wielkie słowa jak na kogoś takiego. – uśmiechnął się delikatnie. W jego głosie było słychać jak drwił z chłopaka. Szczerze, to chyba chciał przyjąć nawet jeden cios na twarz. Przekonać się o jego sile i poznać możliwości, które jakieś tam były. W końcu do najwolniejszych nie należał. Powolne zmysły zielonowłosego miały problemy by nadążyć za chłopakiem. Może szybkość była jego jedynym atutem. Nie wyglądał jednak na jakieś straszne chucherko. To ciało mogło być dużo bardziej zaskakujące niż mogło się to wydawać. Z drugiej strony podobnie było z Ayato. Był chyba najchudszy ze wszystkich tutaj zebranych, przez co mógł się okazać największym zaskoczeniem.
-Twój kolega myśli, że nie dasz rady zrobić takiego rozpierdolu jak staruszek. - zamrugał kilka razy i przechylił głowę w jego stronę, tak jakby dosłownie prosił się o cios, jakby chciał, by brązowowłosy go zaatakował. Jednocześnie powoli uniósł jedną rękę do góry, tak by móc spróbować złapać ewentualny atak w twarz.
-Wykorzystać tak, by było ciekawie. – odparł dosyć krótko. Bądź co bądź udało mu się spełnić swoje oczekiwania. Wciągnął się w sam środek całej awantury i właściwie to stał się jej epicentrum. Gdyby nie on, wszyscy pewnie już dawno by się rozeszli w swoje strony. W pewnym sensie został jej przedłużeniem o kilka, a może nawet kilkanaście minut, biorąc pod uwagę wybuchowy charakter młodzieńca o brąz włosach.
-Nie ładnie tak ignorować czyjeś pytania. – mruknął czując na swojej koszuli silny uścisk chłopaka. Kątem oka zerknął na jego dłonie. Mina chłopaka wyraźnie uległa zmianie. Biła od niego wyraźna niechęć, a oczy były przepełnione pogardą jego stronę. Był może nieco szybszy, ale nie wywoływało to ani odrobiny strachu u Ayato. Wręcz przeciwnie, tuż pod warstwą odrazy cały się ekscytował. Można powiedzieć, że dosłownie płonął od środka z podniecenia. Westchnął wyraźnie zirytowany i rozluźnił nieco ramiona. Nie szykował się do niczego. Nie śpieszyło mu się by walczyć, chociaż nie miał zamiaru odmawiać. Rywal był zbyt czujny.
-Wielkie słowa jak na kogoś takiego. – uśmiechnął się delikatnie. W jego głosie było słychać jak drwił z chłopaka. Szczerze, to chyba chciał przyjąć nawet jeden cios na twarz. Przekonać się o jego sile i poznać możliwości, które jakieś tam były. W końcu do najwolniejszych nie należał. Powolne zmysły zielonowłosego miały problemy by nadążyć za chłopakiem. Może szybkość była jego jedynym atutem. Nie wyglądał jednak na jakieś straszne chucherko. To ciało mogło być dużo bardziej zaskakujące niż mogło się to wydawać. Z drugiej strony podobnie było z Ayato. Był chyba najchudszy ze wszystkich tutaj zebranych, przez co mógł się okazać największym zaskoczeniem.
-Twój kolega myśli, że nie dasz rady zrobić takiego rozpierdolu jak staruszek. - zamrugał kilka razy i przechylił głowę w jego stronę, tak jakby dosłownie prosił się o cios, jakby chciał, by brązowowłosy go zaatakował. Jednocześnie powoli uniósł jedną rękę do góry, tak by móc spróbować złapać ewentualny atak w twarz.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Technika:
- Nazwa
- Konoha Reppū
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Proste uderzenie, zwalające przeciwnika z nóg. Gdy ktoś się zbliży na odległość nogi, użytkownik obraca się, uginając jedną nogę, zaś drugą wyprowadzając low kick na stopy przeciwnika. Poprawnie wykonana sprawia, że oponent ląduje na ziemi, wystawiony na dalsze uderzenia. Technika jest prosta do opanowania, wymaga ona jednak trochę doświadczenia, by móc wybrać idealny moment na jej wyprowadzenie.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Szlak transportowy
Może nie wyszło tak jak tego oczekiwał, ale też nie było źle. Jeśli można powiedzieć, że pozwalanie się bić może nie być czymś zły. W każdy razie, chłopak dał się podpuścić i postanowił zaatakować. Był szybki i na tyle silny by powalić zielonowłosego. Dosyć dziwnym było uczucie, tracić kontrolę nad własnym ciałem, gdy nogi powoli szybowały do góry, a reszta ciała opadała na ziemię. Z lekkim hukiem upadł na chłodny grunt. Spojrzał w niebo i zaśmiał się pod nosem. Nic nie mówił, uśmiech na twarzy chłopaka wyrażał więcej niż tysiąc słów. Był podekscytowany. Chciał by ta walka, jeśli tak to można nazwać trwała jeszcze dłużej. Wziął głęboki oddech i zerknął na stojących nad nim mężczyzn. Oczy mu zabłyszczały. Wyglądały jak szkarłatne lustro, w którym można było dostrzec podobiznę szatyna.
-O czym mówisz? – uniósł delikatnie jedną brew do góry. Nie do końca rozumiał o czym mówi chłopak. Chyba myśleli o czymś zupełnie innym, skąd wynikało ich nieporozumienie. Kątem oka zerknął na staruszka, może ten był w stanie wyjaśnić o co mu chodzi. Wyraz twarzy Ayato wskazywał na wyraźnie zakłopotanie. Miał charakter pytający, nie rozumiał tej całej sytuacji. Westchnął tylko cicho i pokręcił głowa na boki. Nie było sensu, by próbować się z nim dogadać. Chłopak nie wyglądał na takiego, który byłby w stanie zrozumieć poglądy zielonowłosego.
-W Twoich słowach nie ma żadnego sensu. – odparł wbijając palce w piach. Niewielkie gródku zbierały się pod paznokciami chłopaka, barwiąc je na czarno. W garści zebrał odrobinę ziemi. Swoimi ruchami starał się nie prowokować za bardzo chłopaka, do kolejnego ataku. W końcu jak to się mawia, leżącego się nie kopie.
-No tak. Moc powinna być wykorzystywana do dobrych czynów… Cokolwiek to jest. Bo przecież, nie powinna być ona dla nas. – wcale nie stajemy się silni dla siebie. Przecież to logiczne, że każdy kto pragnie potęgi, przede wszystkimi myśli o innych. O biedny, chorych, bliskich. Wiec kurwa dlaczego wciąż jest ich tak wiele? Ludzie oszukują się, gdy w rzeczywistości są strasznymi egoistami. Hipokryci oczekują dobroci od innych, gdy sami nie potrafią jej dać. Mało kto wykorzystuje swoją siłę dla dobra innych. Czym w ogóle jest dobro? Kto powiedział, że musi to być bezwarunkowa pomoc? Dlaczego mamy dbać o innych, gdy nie czerpiemy z tego radości? Żyjemy tylko i wyłącznie dla siebie. Warto byśmy byli szczęśliwi. W końcu to nie nasza wina, że ktoś miał pecha w przeszłości. Dlaczego musimy mu współczuć? Bo społeczeństwo tak nakazuje? Narzuca na ludzi normy i zachowania które są akceptowalne albo wręcz karalne. W ludziach nie ma nic złego, mają prawo być tacy jacy tego pragną.
-To tylko pieniądze… - mruknął obojętnym głosem. Nie zależało mu na takich błahostkach jak kilka monet. Ważne, by miał tylko za co się przespać w karczmie, czasem coś zjeść i napić się do upadłego. Zawsze mógł się posunąć do „złego” czynu jakim była kradzież, czy rabunek. Dla zielonowłosego to wszystko jedno.
Uniósł szybko jedną nogę i wycelował w wewnętrzne zgięcie kolana brązowowłosego chłopaka. Wziął delikatny zamach i spróbował kopnąć go z całej siły. Chciał by upadł, a jeśli nie to chociaż przykucnął pod wpływem mocnego uderzenia. Zawsze to spowolni nieco jego ruchy i daj chociaż cień szansy na dalszą walkę. Machnął ręką i rzucił wcześniej zebranym piaskiem, błotem czy czymkolwiek tam miał prosto w twarz chłopaka. Może był to nieco nieczysty ruch, ale kogo to obchodzi. Mówimy tutaj o Ayato. Ten dzieciak nie miał żadnego honoru, szacunku i zdecydowanie nie wiedział kiedy opuścić. Jeśli miał czas, możliwości to po prostu wstał.
-O czym mówisz? – uniósł delikatnie jedną brew do góry. Nie do końca rozumiał o czym mówi chłopak. Chyba myśleli o czymś zupełnie innym, skąd wynikało ich nieporozumienie. Kątem oka zerknął na staruszka, może ten był w stanie wyjaśnić o co mu chodzi. Wyraz twarzy Ayato wskazywał na wyraźnie zakłopotanie. Miał charakter pytający, nie rozumiał tej całej sytuacji. Westchnął tylko cicho i pokręcił głowa na boki. Nie było sensu, by próbować się z nim dogadać. Chłopak nie wyglądał na takiego, który byłby w stanie zrozumieć poglądy zielonowłosego.
-W Twoich słowach nie ma żadnego sensu. – odparł wbijając palce w piach. Niewielkie gródku zbierały się pod paznokciami chłopaka, barwiąc je na czarno. W garści zebrał odrobinę ziemi. Swoimi ruchami starał się nie prowokować za bardzo chłopaka, do kolejnego ataku. W końcu jak to się mawia, leżącego się nie kopie.
-No tak. Moc powinna być wykorzystywana do dobrych czynów… Cokolwiek to jest. Bo przecież, nie powinna być ona dla nas. – wcale nie stajemy się silni dla siebie. Przecież to logiczne, że każdy kto pragnie potęgi, przede wszystkimi myśli o innych. O biedny, chorych, bliskich. Wiec kurwa dlaczego wciąż jest ich tak wiele? Ludzie oszukują się, gdy w rzeczywistości są strasznymi egoistami. Hipokryci oczekują dobroci od innych, gdy sami nie potrafią jej dać. Mało kto wykorzystuje swoją siłę dla dobra innych. Czym w ogóle jest dobro? Kto powiedział, że musi to być bezwarunkowa pomoc? Dlaczego mamy dbać o innych, gdy nie czerpiemy z tego radości? Żyjemy tylko i wyłącznie dla siebie. Warto byśmy byli szczęśliwi. W końcu to nie nasza wina, że ktoś miał pecha w przeszłości. Dlaczego musimy mu współczuć? Bo społeczeństwo tak nakazuje? Narzuca na ludzi normy i zachowania które są akceptowalne albo wręcz karalne. W ludziach nie ma nic złego, mają prawo być tacy jacy tego pragną.
-To tylko pieniądze… - mruknął obojętnym głosem. Nie zależało mu na takich błahostkach jak kilka monet. Ważne, by miał tylko za co się przespać w karczmie, czasem coś zjeść i napić się do upadłego. Zawsze mógł się posunąć do „złego” czynu jakim była kradzież, czy rabunek. Dla zielonowłosego to wszystko jedno.
Uniósł szybko jedną nogę i wycelował w wewnętrzne zgięcie kolana brązowowłosego chłopaka. Wziął delikatny zamach i spróbował kopnąć go z całej siły. Chciał by upadł, a jeśli nie to chociaż przykucnął pod wpływem mocnego uderzenia. Zawsze to spowolni nieco jego ruchy i daj chociaż cień szansy na dalszą walkę. Machnął ręką i rzucił wcześniej zebranym piaskiem, błotem czy czymkolwiek tam miał prosto w twarz chłopaka. Może był to nieco nieczysty ruch, ale kogo to obchodzi. Mówimy tutaj o Ayato. Ten dzieciak nie miał żadnego honoru, szacunku i zdecydowanie nie wiedział kiedy opuścić. Jeśli miał czas, możliwości to po prostu wstał.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
P.S. Proszę o staty i jutsu jak używasz w uhide jeżeli podejmujesz działania ofensywne. W przypadku braku techniki nie uznaję jej w przyszłości.
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Szlak transportowy
Ludzie dosyć szybko ulegali emocją, które często zaburzały światopogląd. Pozbawiony jakiegokolwiek sumienia Ayato, wbrew pozorom dosyć często kierował się logicznym myśleniem, nawet gdy dla innych ludzi to absurd. Faktycznie, sporo rzeczy było dla niego bez wartości czy pozbawione sensu. Takie jest jednak życie. Wszystko czego nie da się wytłumaczyć, jest głupie. Życie samo w sobie cenił. Niestety ma się je tylko jedno i warto przeżyć najlepiej jak się da. Chciał je przeżyć najlepiej jak się da. Do śmierci podchodził w nieco bardziej błahy sposób. Nie bał się go odbierać, nie wahał się, w końcu zabawnie jest patrzeć na czyjeś cierpienie, a tak czy siak czeka to każdego. Czy to ważne, czy przyjdzie ona z rąk chłopaka czy za kilka dni w jakimś głupim wypadku. Faktycznie morderstwo to coś złego, ale taki jest świat. Przecież nikt nie powiedział, że będzie kolorowo. Nie można przewidzieć swojej śmierci. Ludzie twierdzą, że da się jej uniknąć, ale w rzeczywistości to głupi błąd. Po prostu to nie była jeszcze pora tego potwora. Bawi się ludźmi, którzy nie potrafią jej zaakceptować gdy w końcu przychodzi.
-Zabawne. – westchnął cicho pod nosem, ale czy warto było wdawać się w tą bezsensowną dyskusję. Jaka jest szansa, że ten chłopak zrozumie spojrzenie na świat z perspektywy zielonowłosego. Czy ktokolwiek był w stanie zrozumieć? Już raz miał okazję by o tym porozmawiać. Pierdolony rycerzyk, obrońca sprawiedliwości, ślepo wierzący w swoje ideały. Dobroć, która nie ma żadnej siły, a ma zmienić świat. Pozbyć się wszystkiego co złe. Tak, dobry żart. Nic idealnego nie istnieje – no może poza liczbą osiem – ale czy tak trudno to zaakceptować?
-Czy zabijając by obronić własne życie, jesteś niewinny? Uważasz się za mordercę, prawda? – odparł tak samo głupim pytaniem, jak to któro zadał chłopak. Na twarzy zielonowłosego pojawił się delikatny uśmieszek. Sposób myślenia szatyna miał nawet jakiś sens. Sprawiał wrażenie, że chce znaleźć się gdzieś pomiędzy tymi dwoma stronami – dobra i złą – ale nie potrafił zaakceptować tej złej.
-Jesteś głupi. Twierdzisz, że jedno nie istnieje, a drugiego nie umiesz zaakceptować. Faktycznie nie istnieje nic takiego jak dobro i zło. Istnieją tylko normy, którzy ludzie przyjęli dla własnej wygody, a i tak ciągle je łamią. Nie ma nic złego, by żyć dla własnej przyjemności, właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Jaki jest inny sens życia, jeśli nie dla siebie? Przecież nie żyjesz dla nikogo innego. Co Cię obchodzi czy Twój sąsiad umrze dziś, czy za tydzień. Prędzej czy później i tak go to czeka. Nikt nie jest nieśmiertelny i nikt nie panuje nad tą wyjątkową datą. Nikt nie ma prawa zabronić jej przyjść. W końcu przyjdzie, gdy los tak będzie chciał. Właśnie dlatego, nie ma nic złego w zabijaniu. Ludzie, tak zwani mordercy, to zwykłe narzędzia w dłoniach niewidzialnego ducha, którego wszyscy nazywają śmiercią. – odetchnął nieco z ulgą, gdy zakończył swój nieco dłuższy wywód. Wszystko wyszło z niego tak po prostu. Chyba nawet do końca nie wiedział co dokładnie powiedział. Otrzepał dłonie z piachu, który na nich pozostał, podobnie zrobił ze spodniami i nieco potrząsnął koszulką. Sięgnął do torby i wyjął z niej jednego z kilku papierosów. Odwrócił się w stronę stajni, opalając przy tym wystający z jednej strony tytoń. Zaciągnął się popielaty dymem, wypełniając nim całe płuca. Oj brakowało mu tego. Jak tak teraz pomyśleć, to był chyba jego pierwszy szlug, odkąd wyszedł z więzienia. Mniejsza o to.
-Pi… - „pierdol się”. Dokładnie tak miał zakończyć tą rozmowę, ale jakoś nie widział w tym sensu. Brązowowłosy nie był na tyle głupi na jakiego wyglądał, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Wsadził jedną rękę do kieszeni i poszedł do stajni, by załatwić resztę spraw związanych z podróżą do… właśnie dokąd?
-Zabawne. – westchnął cicho pod nosem, ale czy warto było wdawać się w tą bezsensowną dyskusję. Jaka jest szansa, że ten chłopak zrozumie spojrzenie na świat z perspektywy zielonowłosego. Czy ktokolwiek był w stanie zrozumieć? Już raz miał okazję by o tym porozmawiać. Pierdolony rycerzyk, obrońca sprawiedliwości, ślepo wierzący w swoje ideały. Dobroć, która nie ma żadnej siły, a ma zmienić świat. Pozbyć się wszystkiego co złe. Tak, dobry żart. Nic idealnego nie istnieje – no może poza liczbą osiem – ale czy tak trudno to zaakceptować?
-Czy zabijając by obronić własne życie, jesteś niewinny? Uważasz się za mordercę, prawda? – odparł tak samo głupim pytaniem, jak to któro zadał chłopak. Na twarzy zielonowłosego pojawił się delikatny uśmieszek. Sposób myślenia szatyna miał nawet jakiś sens. Sprawiał wrażenie, że chce znaleźć się gdzieś pomiędzy tymi dwoma stronami – dobra i złą – ale nie potrafił zaakceptować tej złej.
-Jesteś głupi. Twierdzisz, że jedno nie istnieje, a drugiego nie umiesz zaakceptować. Faktycznie nie istnieje nic takiego jak dobro i zło. Istnieją tylko normy, którzy ludzie przyjęli dla własnej wygody, a i tak ciągle je łamią. Nie ma nic złego, by żyć dla własnej przyjemności, właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Jaki jest inny sens życia, jeśli nie dla siebie? Przecież nie żyjesz dla nikogo innego. Co Cię obchodzi czy Twój sąsiad umrze dziś, czy za tydzień. Prędzej czy później i tak go to czeka. Nikt nie jest nieśmiertelny i nikt nie panuje nad tą wyjątkową datą. Nikt nie ma prawa zabronić jej przyjść. W końcu przyjdzie, gdy los tak będzie chciał. Właśnie dlatego, nie ma nic złego w zabijaniu. Ludzie, tak zwani mordercy, to zwykłe narzędzia w dłoniach niewidzialnego ducha, którego wszyscy nazywają śmiercią. – odetchnął nieco z ulgą, gdy zakończył swój nieco dłuższy wywód. Wszystko wyszło z niego tak po prostu. Chyba nawet do końca nie wiedział co dokładnie powiedział. Otrzepał dłonie z piachu, który na nich pozostał, podobnie zrobił ze spodniami i nieco potrząsnął koszulką. Sięgnął do torby i wyjął z niej jednego z kilku papierosów. Odwrócił się w stronę stajni, opalając przy tym wystający z jednej strony tytoń. Zaciągnął się popielaty dymem, wypełniając nim całe płuca. Oj brakowało mu tego. Jak tak teraz pomyśleć, to był chyba jego pierwszy szlug, odkąd wyszedł z więzienia. Mniejsza o to.
-Pi… - „pierdol się”. Dokładnie tak miał zakończyć tą rozmowę, ale jakoś nie widział w tym sensu. Brązowowłosy nie był na tyle głupi na jakiego wyglądał, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Wsadził jedną rękę do kieszeni i poszedł do stajni, by załatwić resztę spraw związanych z podróżą do… właśnie dokąd?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Przyklasnął dłońmi dwa razy w niewielkich odstępach czasu. Głową pokręcił na boki, a na twarzy malował mu się wyraz lekkiego niezadowolenia. Poglądy brązowowłosego chłopaka nieco bawiły młodego Akimichi. Dopóki jesteśmy ofiarą zdarzenia to możemy zabijać? Prawda jest taka, że gdyby był silniejszy, to potrafiłby się pohamować. Nie zabiłby człowieka, nie dałby rady. Morderstwo to straszny czyn, który można popełnić na dwa sposoby. Bezwzględnie dla własnej przyjemności, spełnienia swoich celów, albo ulec emocjom. W przypadku tego pierwszego jesteśmy świadomi swoich czynów, co czyni nas silnymi, prawdziwymi. Morderstwo pod wpływem chwili to kłamstwo. Ci ludzie są jeszcze gorsi. Oszuści, którzy uważają, że nic złego się nie stało, pomimo tego, że na ich dłoniach spoczęła krew innego człowieka. Nawet jeśli złego, to co z tego? Wmawiają sobie, że każdy ma prawo do życia, a jednocześnie łamią tą zasadę. Hipokryci.
-Brawo, gratuluję! Jesteś mordercą, właśnie się do tego przyznałeś. – oznajmił ze spokojem. Nie chciał do tego w żaden sposób przekonywać chłopaka. Jeśli potrafił to sam zrozumieć to dobrze, fajnie, a jeśli nie to tylko świadczyło o jego zaślepieniu i głupocie. Zaciągnął się delikatnie dymem papierosowym. Ostry zapach tytoniu utknął w gardle chłopaka. Zebrał ślinę z ust i splunął na ziemię, jakby chciał się pozbyć tego smaku. Strzepał odrobinę popiołu na ziemię. Jednym uchem wysłuchał dalszych wywodów chłopaka.
Na twarzy zielonowłosego pojawił się nieco szerszy uśmiech, arogancki. Przymknął na moment oczy i zerknął w niebo. Przez krótką chwilę się przyglądał błękitnej tafli nad głowa. Widział coś w niej? Możliwe, gdyby nawet rozmawiał z urojonymi głosami ludzkiej głupoty, które męczyły go po nocach, gdy nie mógł spać.
-Społeczeństwo jest głupie. Wybitne jednostki są wykorzystywane przez głupie grupy zwane wioskami. Czy to sprawiedliwe? – nie oczekiwał odpowiedzi. Nie chciał też ciągnąć tego tematu. Tematu zdrady, gdy przyjaciele odwracają się do ciebie plecami. Czy tak powinno wyglądać to społeczeństwo? Czy w tym społeczeństwie powinna panować bieda? Czy nie powinno ono istnieć, by wszyscy byli równi, by sobie pomagali? Dlaczego jedni bogacą się kosztem innych? Świat jest okrutny. Jest jak mężczyzna w burdelu, a ludzie to jego nieużywane kurwy. Na kogo przyjdzie kolej dziś? Kto się zatraci w tym szaleństwie.
Uniósł ręce do góry i zakręcił się dookoła. Modlił się? Nie, śmiał. Głośno i w szaleńczy sposób. Czasem jego zachowanie było naprawdę dziwne. Chłopak zadał jednak zbyt piękne pytanie, by tak po prostu mógł sobie pójść.
-Bo umrze dziś. – odparł z szaleńczym uśmiechem na twarzy. Błysk w jego oczach mówił tylko jedno. To ludzie decydują kiedy kto umrze. Każdy człowiek ma władzę nad losem drugiego. Po prostu inni tego nie dostrzegają. To od nas zależy, czy ktoś zechce go zabić, czy może będzie mu dane dożyć spokojnej starości. Nikt nie wie kiedy ma wybić jego ostatnia minuta. Nie można obwiniać kogoś za „przedwczesną” śmierć. Jej data jest tylko jedna i nie obchodzi jej powód. -Dlatego to takie cudowne! – dodał cały podekscytowany. Bycie panem czyjegoś losu podniecało chłopaka. Miał moc by spotkać się z samą śmiercią, by poczuć jej chłodny dotyk popychający go do przodu, na swoim ramieniu. Niesamowity dar, a zarazem straszny. Dla wielu zwykły potwór nienadający się do życia w społeczeństwie, ale po co komu zakłamany świat.
Szybka zmiana zdań nieco zaskoczyła Ayato. Nie rozumiał skąd to wynikało, ale chyba nie miał za bardzo zamiaru w to wnikać głębiej. Może jednak miał jakiś swój niesamowity urok osobisty, który przyciągał innych ludzi. Spojrzał w kierunku strażników, którzy kręcili się gdzieś tu w okolicy. Uniósł rękę lekko do góry i pomachał w ich stronę, a chwilę później wystawił środkowy palec. Prowokował ich? Zdecydowanie tak, gdyby stał bliżej może nawet i zwróciłby się w ich stronę z czymś w stylu „cześć chuje”.
Miasta kupieckie nie interesowały chłopaka. Zdecydowanie bardziej był za zwiedzaniem nieznanych mu jeszcze terenów. Świat był wielki, poza kilkoma wioskami samotnych wydm, do odwiedzenia miał jeszcze całą północ oraz wschód kontynentu. Nic interesującego, więc zawrócił do wioski w poszukiwaniu karczmy. Zdecydowanie zależało mu na biedniejszej okolicy, gdzie wiele czynów uchodzi płazem, a beztroskie bójki nie są niczym szczególnym. Tani alkohol był czymś czego potrzebował na ten zbliżający się powoli wieczór. No i musiał jakoś zająć swój czas do piątej rano…
-Brawo, gratuluję! Jesteś mordercą, właśnie się do tego przyznałeś. – oznajmił ze spokojem. Nie chciał do tego w żaden sposób przekonywać chłopaka. Jeśli potrafił to sam zrozumieć to dobrze, fajnie, a jeśli nie to tylko świadczyło o jego zaślepieniu i głupocie. Zaciągnął się delikatnie dymem papierosowym. Ostry zapach tytoniu utknął w gardle chłopaka. Zebrał ślinę z ust i splunął na ziemię, jakby chciał się pozbyć tego smaku. Strzepał odrobinę popiołu na ziemię. Jednym uchem wysłuchał dalszych wywodów chłopaka.
Na twarzy zielonowłosego pojawił się nieco szerszy uśmiech, arogancki. Przymknął na moment oczy i zerknął w niebo. Przez krótką chwilę się przyglądał błękitnej tafli nad głowa. Widział coś w niej? Możliwe, gdyby nawet rozmawiał z urojonymi głosami ludzkiej głupoty, które męczyły go po nocach, gdy nie mógł spać.
-Społeczeństwo jest głupie. Wybitne jednostki są wykorzystywane przez głupie grupy zwane wioskami. Czy to sprawiedliwe? – nie oczekiwał odpowiedzi. Nie chciał też ciągnąć tego tematu. Tematu zdrady, gdy przyjaciele odwracają się do ciebie plecami. Czy tak powinno wyglądać to społeczeństwo? Czy w tym społeczeństwie powinna panować bieda? Czy nie powinno ono istnieć, by wszyscy byli równi, by sobie pomagali? Dlaczego jedni bogacą się kosztem innych? Świat jest okrutny. Jest jak mężczyzna w burdelu, a ludzie to jego nieużywane kurwy. Na kogo przyjdzie kolej dziś? Kto się zatraci w tym szaleństwie.
Uniósł ręce do góry i zakręcił się dookoła. Modlił się? Nie, śmiał. Głośno i w szaleńczy sposób. Czasem jego zachowanie było naprawdę dziwne. Chłopak zadał jednak zbyt piękne pytanie, by tak po prostu mógł sobie pójść.
-Bo umrze dziś. – odparł z szaleńczym uśmiechem na twarzy. Błysk w jego oczach mówił tylko jedno. To ludzie decydują kiedy kto umrze. Każdy człowiek ma władzę nad losem drugiego. Po prostu inni tego nie dostrzegają. To od nas zależy, czy ktoś zechce go zabić, czy może będzie mu dane dożyć spokojnej starości. Nikt nie wie kiedy ma wybić jego ostatnia minuta. Nie można obwiniać kogoś za „przedwczesną” śmierć. Jej data jest tylko jedna i nie obchodzi jej powód. -Dlatego to takie cudowne! – dodał cały podekscytowany. Bycie panem czyjegoś losu podniecało chłopaka. Miał moc by spotkać się z samą śmiercią, by poczuć jej chłodny dotyk popychający go do przodu, na swoim ramieniu. Niesamowity dar, a zarazem straszny. Dla wielu zwykły potwór nienadający się do życia w społeczeństwie, ale po co komu zakłamany świat.
Szybka zmiana zdań nieco zaskoczyła Ayato. Nie rozumiał skąd to wynikało, ale chyba nie miał za bardzo zamiaru w to wnikać głębiej. Może jednak miał jakiś swój niesamowity urok osobisty, który przyciągał innych ludzi. Spojrzał w kierunku strażników, którzy kręcili się gdzieś tu w okolicy. Uniósł rękę lekko do góry i pomachał w ich stronę, a chwilę później wystawił środkowy palec. Prowokował ich? Zdecydowanie tak, gdyby stał bliżej może nawet i zwróciłby się w ich stronę z czymś w stylu „cześć chuje”.
Miasta kupieckie nie interesowały chłopaka. Zdecydowanie bardziej był za zwiedzaniem nieznanych mu jeszcze terenów. Świat był wielki, poza kilkoma wioskami samotnych wydm, do odwiedzenia miał jeszcze całą północ oraz wschód kontynentu. Nic interesującego, więc zawrócił do wioski w poszukiwaniu karczmy. Zdecydowanie zależało mu na biedniejszej okolicy, gdzie wiele czynów uchodzi płazem, a beztroskie bójki nie są niczym szczególnym. Tani alkohol był czymś czego potrzebował na ten zbliżający się powoli wieczór. No i musiał jakoś zająć swój czas do piątej rano…
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Szlak transportowy
Długa droga czekała młodego władce pisaku, pełna niebezpieczeństw tylko po to by stanąć w regionie który będzie jeszcze bardziej niebezpieczny. Ostatnia wizyta członka kruków zwiastowała okazje ale i ryzyko, które w najlepszym wypadku może się zakończyć kalectwem lub śmiercią, ale cóż takie życie shinobi. Odpowiednio wyposażony i przygotowany zmierzał na Huyo poprzez Atsui, Tajemniczy las oraz Kantai by tam znaleźć łódź bądź statek który przetransportuje go na morskie klify. Sama droga mogła wiele go nauczyć, dlatego też chciał z niej wyciągnąć jak najwięcej i postanowił zrezygnować z jakiegokolwiek środku transportu i odbyć ja tradycyjnie pieszo. Najbardziej cieszył się na przemierzenie tajemniczego lasu, słyszał o nim wiele niebezpiecznych historii ale także nie mógł się doczekać "morza" bujnych i wysokich na kilkadziesiąt metrów drzew.
Skąd: Sabishi
Dokąd: Hyuo
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 13:47
Środek transportu: brak
Skąd: Sabishi
Dokąd: Hyuo
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 13:47
Środek transportu: brak
0 x
Re: Szlak transportowy
Szybko upłynęła podróż Kyoto w regiony Sabashi, jednak zajeło mu trochę znalezienie portu skąd miał odpływać rzekomy transport z rzekomymi najemnikami. Jakież było zdziwienie chłopaka kiedy na miejscu dowiedział się o ilośći transportu w kierunku wyspy Hyuo. Coś co wydawało się chłopakowi przypadkową łapanką tutaj na miejscu przypominało pospolite ruszenie. W tym momencie Kyoto zaczął podchodzić do sprawy całkiem poważnie. W pierwszej kolejności dowiedział się kiedy i gdzie odpływa pierwszy transport na wyspę przy czym doradzono mu odpowiednie zaopatrzenie w postaci ciepłych ubrań. Tak tez zrobił i udał się do pobliskich punktów zaopatrzeniowych po zapas ciepłych ubrań i suche jedzenie, które nie zamarznie.
Skąd: Sabishi
Dokąd: Hyuo
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 14:57
Środek transportu: brak
Skąd: Sabishi
Dokąd: Hyuo
Czas podróży: 2h
Czas przybycia: 14:57
Środek transportu: brak
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości