Targowisko

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Ayako

Re: Targowisko

Post autor: Ayako »

Kiedy Ayako powiedziała o staruszce, że jest cudowna, ta się strasznie zarumieniła. Oczywiście starała się to ukryć, lecz mimo tego dziewczyna to i tak zauważyła. Była wtedy naprawdę ucieszona, że znowu widzi piękną, uśmiechniętą twarzyczkę tej starszej pani. Staruszka powiedziała, że rzadko ktoś nazywa ledwie ją poznaną cudowną. Mimo tego, że mogło wydawać się to głupie określić w ten sposób osobę, Ayako i tak uważała, że jest ona naprawdę kimś wyjątkowym. Następnie starsza pani wyciągnęła dwa sznureczki, ponieważ reszta schła na szmatce. Jeden dała dziewczynie a drugi zostawiła dla siebie.
Wszystko robiła strasznie wolno, żeby było perfekcyjnie. Raz poprawiała miseczkę, raz odsuwała odsuwała od siebie barwniki. Potem staruszka pokazała dziewczynie jak nawlekać koraliki na sznurki. Robiła przy tym przeróżne wzory: raz niebieski i przezroczysty, zielonozłoty i pomieszany. Kolory były czerwone z wplecionymi co drugi koralik małymi, złotymi kulkami, które nadawały pięknego wykończenia. Potem staruszka podała formułkę: złoto rozwesela, srebro uspokaja, czerń pokazuje smutek. Biel to czystość, tak fizyczna jak i duchowa, czerwień to energia, żółć to ciepło domowe, a błękit to niebo i cuda.
Ayako słuchając uważnie każdego słów, wykonywała swoje koraliki bardzo dokładnie. Staruszka powoli poszła po korkociągi i pokazywała jak się nimi obsługiwać. Położyła podstawkę na stole, dała pod korkociąg koralik bez dziurki i naciskając i kręcąc nim weszła w drewienko jak w coś naprawdę miękkiego takiego jak masło! Dziewczyna przy tym się bardzo zdziwiła. Następnie staruszka zrobiła to samo z kamykami. Ayako nie mogła uwierzyć własnym oczom! Jakim cudem ta maszyna mogła zrobić coś tak nieprawdopodobnego. Następnie obie kobiety zaczęły razem dziurawić kolejne koraliki i kamyczki.
-Nie mogę w to uwierzyć! Nie spodziewałam się, że robienie koralików może być takie ciekawe i trudne.
Jak byłam mała to je robiłam z koleżankami, tylko że one polegały na wiązaniu kamyków wokół sznurka. Natomiast to jest o wiele lepsze i bardziej profesjonalne od tamtego! Bardzo mi się to podoba.
-dodała podsumowując..
0 x
Kobuto

Re: Targowisko

Post autor: Kobuto »

Misja rangi D dla Ayako <3
[ 9 / 15+ ]

- Różnica, kochana, jest taka, że ja wszystko robię od zera, a z koleżankami robiłyście to zaczynając od połowy, z gotowych materiałów. Ale to też jest sztuka, dobrać wszystko tak, by nie raziło w oczy, a dodawało urody. - wyjaśniła po chwili staruszka, nadziewając kolejny z koralików na cieniutki, czerwony sznureczek. Wyglądało na to, że to była dla staruszki o drżących dłoniach najtrudniejsza z czynności, bo dziurki i sznurek miały niemalże ten sam rozmiar, co oznaczało, że trzeba było się bardzo postarać, żeby nadziać kolejne koraliki na kawałki farbowanej liny.
- Teraz bardzo ważna część. Zostaw rzeczy i skup się - powiedziała, wzdychając głośno - Dwa sploty: mały i duży. Mały używamy, gdy ma to być mała ozdoba. Robisz z jednego końca pętelkę, potem rozciągasz naokoło... - pokazywała jak się robi mniejszy węzeł - Tak. Widzisz? Zobacz, nie rusza się. Spróbuj - staruszka jeszcze raz pokazała dziewczynie w jaki sposób wykonać ten rodzaj węzła. - I jest jeszcze duży. Różni się tym, że jest regulowany, przesuwany. Zobacz. - pokazywała dużo dłużej, widać skupiając się na sznurku i tłumaczeniu co ma gdzie iść. W efekcie końcowym powstała bransoletka, której sznurek mógł się wydłużać i skracać o kilka centymetrów - Ten drugi węzeł jest częściej używany, jeśli nie wiadomo jaki klient ma rozmiar nadgarstka czy kostki. Wtedy po zakupie może sobie regulować wielkość. Zrobimy 40 takich bransoletek, raz z jednym, raz z drugim rodzajem węzła.
Staruszka tutaj nie siliła się na uprzejmości. Uśmiechała się łagodnie, ale widać było, że tłumaczenie i robienie biżuterii sprawia jej trudność, jakby szukała odpowiednich słów z masy zagubionych, zatartych w ludzkiej pamięci. Szybko okazało się, że robienie biżuterii było robotą powtarzalną, mechaniczną, a robienie tego przez kilkanaście lat z rzędu sprawiło, że staruszka powoli przestawała się zachwycać kolorowymi kamyczkami, nie gubiła wzroku w głębokich, przezroczystych koralikach błyszczących w niepewnym świetle świec ustawionych na stole i półblasku dnia.
Wybacz, że daję post po terminie. Naprawdę miałem wczoraj dość ciężki dzień.
Następnym razem postaraj się nie kopiować opisów poprzednich postów (chodzi mi tu o znaczenia kolorów), albo je zredaguj, albo wymyśl inny sposób na ich opisanie. Kopiowanie nie jest mile widziane, parę osób jest na to wyczulonych;
0 x
Ayako

Re: Targowisko

Post autor: Ayako »

Staruszka wyjaśniła dziewczynie na czym polega różnica między robieniem koralików od podstaw, od robienia ich z gotowymi materiałami. Powiedziała również, że wielką trudnością jest zrobienie ich przyjemnych dla oka. Mówiąc to, jednocześnie nadziewała koralik na czerwony bardzo cienki sznurek. Ayako zauważyła, że jej wiek nie pozwala jej na szybkie i przyjemne wykonywanie swojej pracy. Zwłaszcza, że kobiecie o drżących dłoniach sprawia kłopot robienia koralików z przeraźliwie małych dziurek w kamykach, o tym samym rozmiarze co kolorowy sznureczek.
Następnie staruszka pokazała bardzo ważną czynność w robieniu tejże biżuterii. Mianowicie robienie supełków. Na pierwszy ogień poleciał mały węzeł, którego się używa gdy koraliki mają być małą ozdobą. Starsza kobieta pokazała jak zrobić ten sposób, po czym powiedziała żeby dziewczyna również spróbowała. Zanim jednak ona przystąpiła do pracy, staruszka dla pewności jeszcze raz przystąpiła do zrobienia tego węzła.
Ayako posługując się jej poleceniami, powoli i ostrożnie zajęła się robotą tych supełków. Nie było to jednakże zbyt wielkie wyzwanie, ponieważ w młodości razem z koleżankami robiła to bardzo podobnym sposobem. Po skończonej pracy nad tymi węzłami, staruszka pokazała jej jeszcze duży. Był on zupełnie inny od poprzedniego. Różnił się tym, że można było go regulować w porównaniu do małego. Starsza kobieta robiąc go była bardzo skupiona, ponieważ był on znacznie trudniejszy do zrobienia. Kiedy go skończyła, można było zobaczyć długą bransoletkę, którą swobodnie się wydłużało i skracało. Następnie staruszka wytłumaczyła, że wykonuje się go kiedy nie zna się rozmiaru nadgarstka klienta.
Ayako wiedziała, że zrobienie go sprawi jej o wiele większą trudność, niż poprzedniego. Widząc zachowanie starszej kobiety, dziewczyna doszła do wniosku, że po długiej robocie biżuterii, nikt nie czuje tak wielkiej satysfakcji jak na początku. Zasmuciła się faktem, że wykonywanie swoich zajęć nie sprawia tej kobiecie żadnej przyjemności lecz niezadowolenie.
- Widzę, że pani ta robota sprawia nie lada kłopot. Proszę mi to zostawić! Dam sobie radę. - Mówiąc to miała nadzieje, że niczego nie zepsuje...
0 x
Kobuto

Re: Targowisko

Post autor: Kobuto »

Misja rangi D dla Ayako <3
[ 9 / 15+ ]

Kobieta siedziała, patrząc, jak ucząc się szybko, z wprawą i pewnością godną czeladnika sztuk biżuteryjnych Ayako radzi sobie z wykonywaniem zleconej jej pracy. To było niesamowite: sprawne ręce młódki nie trzęsły się i doskonale nadawały się do tak misternej roboty. Praca szła im szybko i dziewczyny nawet nie zauważyły upływu czasu. Na dworze zaczęło się ochładzać, gdy słońce powoli zachodziło, tworząc czerwonozłotą łunę nad miastem. Kobieta spojrzała z rozrzewnieniem na ten widok, przypominając sobie szczęśliwe chwile swojego życia.
- Pójdę sprawdzić co u nich - powiedziała i wyszła do drugiego pokoju. Wróciła po chwili i wzięła się za zrobienie herbaty, którą następnie zaniosła do pokoju. Na samym końcu nalała Ayako i sobie po kubku, mówiąc, żeby ta piła póki gorące, bo jeśli się przeziębi to nie będzie zbyt dobrze, a następnie zapaliła kilka lamp na ścianach i zasłoniła okno ciężkim dywanem - arrasem, by zimne powietrze nie wlatywało do pomieszczenia. Następnie zarzuciła dziewczynie na ramiona koc, by nie było jej zimno, a sama wzięła sobie drugi.
- Teraz popatrz na rysunek - staruszka sięgnęła pod stół, gdzie znajdowały się jakieś plany biżuterii - Tutaj masz plan... jedna kartka... trzeba zrobić paręnaście takich kompletów. Wybierz jakiś kolor, te komplety muszą być jednakowe. Będą używane w Festiwalu Radości, to świetne dodatki do strojów. Wiem, że to może nie fascynujące jak robieni dla siebie jakiejś wyszukanej biżuterii, ale to też trzeba zrobić - dodała, uśmiechając się nie co mniej promiennie. W świetle pochodni pogłębiły się jej zmarszczki, co nie pomagało zgrywać twardej jak na swój wiek staruszki.
0 x
Takechi

Re: Targowisko

Post autor: Takechi »

Misja Rangi D - 14/15

Takechi nie mógł wyprzedzić wody, nawet gdyby biegł na łeb na szyję. Ta dopadła go po kilku minutach i zwaliła go z nóg. Przez kilka sekund chłopak walczył o każdy oddech to wynurzając się z wody, to zaraz pod nią nurkując z powrotem. W pewnym momencie chyba uderzył w coś głową, gdyż stracił przytomność.
Ciemność go pochłonęła.
Obudził się jakieś trzy lub cztery godziny później, sądząc po pozycji słońca. Był przemarznięty i przemoczony, ale...żywy. Ostrożnie wstał, chociaż utrzymanie się na skostniałych nogach nie należało do najłatwiejszych zadań. Sprawdził czy wszystko miał i wtedy w oczy rzuciło mu się małe pudełko, które leżało nieopodal. Podszedł do niego, podniósł je, po czym otworzył. Ku jego najwyższemu zdumieniu, w środku znajdował się wisiorek, którego najprawdopodobniej poszukiwał. Zamknął więc pudełeczko, schował je do jednej z kieszeni, po czym popędził na targ licząc, iż znajdzie tam jeszcze kupca, który zlecił mu to zadanie.
Aoi jeszcze był, chociaż możliwe, iż powoli szykował się do zwinięcia straganu. Samuraj podszedł do niego, wygrzebał pudełeczko, otworzył je i pokazał. Nie wręczał go jednak, gdyż wiedział, że ludzie bywali różni. Najpierw zapłata, potem znalezisko. Takie miał zasady.
0 x
Masaru

Re: Targowisko

Post autor: Masaru »

0 x
Ayako

Re: Targowisko

Post autor: Ayako »

Ayako robiła biżuterię w niesamowitym tempie. Czuła, że sprawia jej to ogromną radość. Robienie koralików było dla niej czymś niezwykle ekscytującym i nie zważała na to, jak dużo może poświęcić swojego czasu. Dlatego nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło zachodzić słońce. Patrząc na ten piękny widok, staruszka się nad czymś zamyśliła.
Kiedy wreszcie się ocknęła, poszła sprawdzić jak się czuje jej córka i wnuczka. Po krótkiej chwili wróciła z dwoma kubkami gorącej herbaty. Jeden podała Ayako a drugi zostawiła dla siebie. Następnie zapaliła lampy i przykryła okno wielkim dywanem, żeby zimno nie wlatywało do środka. Dzięki temu uchroniła siebie i dziewczynę przed przeziębieniem. Na końcu wzięła dwa koce. Jednym z nich przykryła Ayako a drugi, tak jak w przypadku herbaty, zostawiła dla siebie, opatulając nim swoje ciało.
Następnie staruszka wzięła spod stoły jakieś kartki. Były to plany biżuterii. Podała je Ayako i powiedziała, że ma do zrobienia paręnaście tamtych kompletów. Staruszka zaleciła, żeby wybrała jakiś kolor do tej biżuterii. Dodała również, że będą one używane jako dodatki na Festiwalu Radości.
Ayako ucieszyła się, że może zrobić biżuterię na pewnego rodzaju święto. Choć wiedziała, że trzeba się stosować planu, a nie wymyślać sobie tego co się zechce. Dla dziewczyny duży problem stanowiło wybranie odpowiedniego koloru. W końcu gdyby wybrała zły kolor, mogłaby zepsuć stroje na festiwal. Zaczęła więc po cichu wymieniać kolory - Może zieleń? Nie to zły pomysł, a purpur? Nie to nie symbolizuje raczej radości... - Nagle przypomniała sobie wypowiedzianą regułkę o kolorach przez staruszkę - Złoto rozwesela... No jasne!! najlepszym kolorem jest złoty - dodała podsumowując...
0 x
Chuichi

Re: Targowisko

Post autor: Chuichi »

  • Tłok był akurat tym czymś, za czym Chuichi nigdy nie przepadał. I tu nawet nie chodziło o te wszystkie hałasy, harmider i chaos dookoła niego, bo to jeszcze mógł znieść. Nie odpowiadało mu za to to, że musiał się zawsze przeciskać przez tych wszystkich ludzi. Może innym ludziom to nie przeszkadzało, ale komuś o jego wzroście i posturze przychodziło to z trudnością. Był łagodnym olbrzymem, więc nigdy się nie przepychał. Może to dlatego. Gdyby chociaż przez moment zachowywał się inaczej, to mógłby przez wszystko przejść niczym taran przez bramę osady, ale życie obdarzyło go akurat innym charakterem. Jak na złość, postanowiło także, że akurat dzisiaj będzie miał pod górkę. Olbrzym przez chwilę łudził się, że z powodu trochę nieprzyjemnej pogody ludzi na targowisku będzie znacznie mniej, ale nie mógł się mylić. Wydawało się, że dzisiejszego dnia zebrali się tutaj akurat wszyscy - dzieci z rodzicami, grupy nastolatków, młode, zakochane pary, a także osoby z wieloletnim, małżeńskim stażem. Pośród nich znalazł się za to dwumetrowy Akimichi, który ważył tyle, co przeciętne małżeństwo z kilkuletnim dzieckiem. Odziany był w ciepłą skórę i dodatkowy płaszcz, żeby osłonić się przed zimnem. I to nie tak, że nie ufał swojej naturalnej, tłuszczykowatej zbroi, którą nosił od dobrych kilku lat i o którą dbał niezmiennie każdego dnia. Po prostu nie chciał jej zużywać na zwyczajną zimę. Kto wie czy kiedyś nie przyda mu się jako dodatkowe źródło chakry? A wtedy na pewno schudnie i bez skóry się nie obejdzie.
    Dzisiaj jednak Akimichi obiecał sobie, że będzie miał dzień bezmięsny. Wszelkie ryby, baraniny, drób i inne takie wypadały z jadłospisu, więc grubasek szukał czegoś innego. Jego wzrok padł na sprzedawcę handlującego marchewkami i kalarepami. Może i nie były one najlepszej jakości, ale Chuichi miał wrażenie, że jeśli on ich nie kupi, to zwyczajnie się zmarnują. Poszedł więc do stoiska, po drodze potrącając oraz przepraszając kilkoro ludzi, żeby następnie uwiesić swoje wprawne oko konesera na towarze znajdującym się przed nim. Po chwili wyciągnął przed siebie swoje lekko grube, parówkowate paluszki i ujął w nie jedną marchew. Podniósł go do góry, poobracał kilka razy w dłoni, żeby przyjrzeć mu się z każdej strony, a później go podrzucił. Na koniec pozostało tylko jego delikatnie ściśnięcie i już mógł dokonać wyboru.
    - Biorę pół worka tych marchewek! Tylko, żeby mi się nie poobijały. Niech Pan dorzuci też parę kalarep. - rzucił do sprzedawcy radośnie, żeby następnie patrzyć mu na ręce i w ciszy oczekiwać aż towar trafi do niego. Już niedługo będzie mógł w nim zatopić swoje zębiska, co z kolei zaowocuje uspokojeniem niesfornego brzucha. Była jednak jedna sprawa, która Chuichiego nurtowała, choć najpierw trzeba jedną rzecz wyjaśnić. Akimichi chytrym człowiekiem nie jest, ale uważa, że czasem obowiązują pewne zasady przy handlu, których przestrzeganie jest podstawą. Tutaj sprzedawca zapomniał o jednej z nich.
    - A jakiś bonusik, zniżka, cokolwiek? Wykupuję panu połowę towaru, a tymczasem otrzymuję zero reakcji z pana strony. - stwierdził niezadowolony i zaczął przebijać się ze sprzedawcą na argumenty. A to powoływał się na tradycje, a to na dobre wychowanie, a to jeszcze na to, że bonus nakazywałaby dorzucić zwykła natura sprzedawcy nakazująca dbać o klienta. Na razie jednak byli na etapie dyskusji. Ostateczne rozstrzygnięcie znajdowało się za to tuż za rogiem.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Targowisko

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Kazumi bez problemu dotarła do Ryuzaku. A mówią, że kobieta odnajduje się tylko w kuchni, głupcy. Nikt nie zwrócił na nią większej uwagi, żaden strażnik nie rzucił się na nią z bronią z okrzykiem "giń, religijny fanatyku". Co stało się w Shinko no Shinzo tam też pozostało, a czarnowłosa nie powinna obawiać się zdemaskowania. Co innego, gdy zacznie szukać sobie kolejnej ofiary, ne. Co prawda ze przestępcami mało kto będzie płakał, ale rzucenie się na kogoś w biały dzień na ulicy pełnej ludzi... Nie, takie działanie nie wchodziło w rachubę. Potrzeba czasu, opanowania, no i doświadczenia w zabieraniu życia. Na finezję jeszcze przyjdzie pora. Podobnie jak na zrozumienie, dlaczego wewnątrz kunoichi przebywa dwu ogoniasta bestia. Przynajmniej nie musiała się śpieszyć, starość jej nie groziła. Chwała Jashinowi i takie tam, całkiem przydatne przy zacięciu się jak i próbach przeżycia innych spadkobierców.
Panna Sarutobi najpierw powędrowała w kierunku zakładu Koharu, co by oddać jej piękną kreację i odzyskać własne ubranie. I buty. Szarooka naprawdę podziwiała siostrę w wierze, że potrafi chodzić, a nawet skakać w tych drewnianych łyżwach. W warsztacie spotkała tylko jej męża - krawcowa najpewniej polowała na kolejną piękność którą złożą w ofierze. Życie toczyło się nadal swoim rytmem, ale wiedza o pewnych sprawach nadawała światu lustrzanych krzywizn. Ostrych i bolesnych, bo pokazujących nas samych, ale czasem pozwalających wybić się ponad zwyczajność. I zrozumieć innych. Po przebraniu się w swój pozszywany i wyprany czerwono-czarny zestaw dziewczę wyruszyło w dalszą drogę. Płaszcz podbity futrem był miłym gratisem - przyjemnie grzał w zimowy poranek. Na podziękowania Koharu za pozszywanie dziur z podróży i płaszcz przyjdzie jeszcze czas.
Odkrycie siedziby jashinistów zasadniczo zakończyło jej poszukiwania noclegu. Wszak pokój w karczmie czy innej noclegowni wiązał się ze znacznym ryzykiem, nawet jeśli było się właścicielem, a nie tylko przypadkowym gościem. Dlaczego Kazumi powędrowała na targowisko? Cóż, wrodzony kobiecy instynkt do znajdowania promocji i wyrywania ich ze szponów rywalek? Niekoniecznie. Kiedy żyła jeszcze poprzednim, nudnym życiem nie miała wielu okazji by poczuć co znaczy życie w wielkim mieście. Trudno było jej przyzwyczaić się do smrodu. Zbyt wiele ciał, zbyt mało miejsca, za mała świadomość higieny - ale co poradzić, takie czasy. O kanalizacji nie ma nawet co marzyć, oj nie. Na szczęście nos przywykał po godzinie czy dwóch. Zabawne, krew nie robiła na niej już żadnego wrażenia, a tłum targujących się ludzi już tak. Tyle życia, zapachów (trafiały się nawet miłe) i w ogóle... Bum. Góra lodowa trafiła w Jashina ducha winną Kazumi i popłynęła przez ciżbę dalej, a dziewczę musiało walczyć o równowagę. Zwyciężyła, ale sprawca kolizji uciekł z miejsca zdarzenia. I to rzucając byle przepraszam. Phi, zero kultury. Ale czego mogła oczekiwać po mężczyźnie? I to najpewniej niewiernym, eh.
Poszła jego śladem - z racji wymiarów nie było to trudne - on górował nad tłumem, a szarookiej pozostało lawirowanie między ludźmi. Sądząc po wyglądzie, jak nic kierował się do rzeźnika po smalec na dolewki, a tu takie zaskoczenie! Marchewki i kalarepa. Stanęła obok niego, ale na dźgnięcie go palcem w bok by zwrócić uwagę nie miała odwagi - wolała mieć obie ręce.
- Potrąciłeś mnie! Spore zakupy, dla siebie czy całej rodziny? - powiedziała na tyle głośno, że powinien ją usłyszeć. A jeśli będzie zbyt zajęty targowaniem... Cóż, są inne sposoby na zwrócenie czyjeś uwagi. I jak zwykle jej ciekawość wzięła górę nad irytacją zdarzeniem będącym zderzeniem. Czasu się nie cofnie, ale na zemstę zawsze przyjdzie pora, ha!
0 x
Chuichi

Re: Targowisko

Post autor: Chuichi »

  • Trzeba przyznać, że ten sprzedawca był twardym orzechem do zgryzienia. Być może Chuichi nie wiedział ile pieniędzy potrzeba na to, żeby wykupić sobie miejsce na stragan na tutejszym rynku, ale niezależnie od tego należała mu się jakaś zniżka! Grubaskowi nie chodziło już nawet o same pieniądze, bo tych raz - trochę miał, a dwa - zawsze mógł zarobić więcej. Ostatni zmywał przecież naczynia i pomagał w kuchni, więc dlaczego teraz miałby tego nie robić? Nie było to ciężkie zajęcie, a okazywało się, że nawet całkiem dobrze płatne. W zasadzie można rzucić życie shinobi na rzecz życia zmywacza naczyń i wcale tak źle by się na tym nie wyszło.
    - Dwadzieścia... Piętnaście? Nie? To wracamy do dwadzieścia! Dobra. Niech będzie te piętnaście. - targował, targował i wytargował piętnaście dodatkowych kalarep, chociaż przeprawa przez upartego sprzedawcę była dość ciężka. Jednak było warto. Taka ilość dodatkowych warzyw posłuży mu akurat za podwieczorek, co jest całkiem miłe. Jednakże wychodziło na to, że nie tylko ze sprzedawcą Akimichi będzie musiał się zmierzyć. Okazało się, że jego waleczna przeprawa przez tłum i ścisk zrodziła niejedną ofiarę. Oczywiście był tego świadom i wszystkie od razu przepraszał, ale najwyraźniej dzisiejszego dnia trafił na kogoś, komu słowa nie wystarczą. Wszędzie zdarzał się taki przypadek, więc po kilkunastu latach Chuichi zwyczajnie się do tego przyzwyczaił. Spojrzał więc na nieznajomą i zmierzył ją delikatnie wzrokiem. Aż mu się zrobił kolejny podbródek, kiedy musiał przechylić głowę na dół. Była mała. Nic więc dziwnego, że nie pamiętał jak ją potrącił. On tylko odczuwał jak od jego brzucha odbijały się kolejne przedmioty, więc nie można mieć mu niczego za złe.
    - A to przepraszam panienkę raz jeszcze. Nie widziałem panienki pośród tłumu. Tyle tu ludzi chodzi, że ciężko kogoś nie zawadzić przypadkowo brzuszkiem. - zdawał się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją. Pozytywne podejście było czymś, co sobie niezwykle cenił. Zresztą było to widać na pierwszy rzut oka, bo chyba nikt, z kim do tej pory rozmawiał, nie wytknął mu tego jako wady.
    - Słucham? Tym by się nawet dwie osoby nie najadły. Oczywiście, że jest to mój dzisiejszy obiad i podwieczorek. Być może i kolacja, jeśli pójdę wcześniej spać. A panienka nic nie kupuje? Tyle tu dobrych warzywek, że aż szkoda przejść i nie wydać kilkudziesięciu ryo. - zagadnął całkowicie swobodnie, przy okazji przytulając do siebie worek z zapakowanymi warzywami. Chuichi słyszał, że w takich dużych miastach jest pełno kieszonkowców, a ci akurat mogą czyhać tylko na jego kochane jedzenie. On im nie pozwoli go ukraść, oj nie!
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Targowisko

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Targowanie się z handlarzami należało do części tradycji, różnie ocenianej przez kupujących i sprzedających, ale tradycją kultywowaną. Pięć ryo za kalarepę czy trzy kalarepy za ryo? Ne, w Ryuzaku targowano się szybko, skutecznie i najczęściej o niewielkie stawki. Powód był niewielkiego wzrostu, przemykał szybko w tłumie i pomagał strudzonym obywatelom z ciężarem ich mieszków. Co bardziej uzdolnieni w retoryce potrafili przystanąć, pomóc w targu i zniknąć z uśmiechem zostawiając pustą sakiewkę i myśl "co za młody, uczynny młodzieniec". Inni ratowali się odwracaniem uwagi, a to okrzyk "łapać złodzieja", czy też inne nieczyste zagranie prowadzące do kradzieży.
Żaden podejrzany (ani też nie podejrzany) osobnik nie kręcił się w pobliżu olbrzyma. Oczywiście, jeszcze trochę i co mniejsi przechodnie zaczęliby krążyć wokół nieznajego. A gdyby jeszcze przybyło mu trochę masy to nawet stragany musiałyby uświadomić sobie istnienie nowej siły przyciągania. Jednak samo zachowanie nie zostawiało wiele do życzenia. Miły, uprzejmy, równie ciepły co pięć dań, które spożywał na ostatnim drugim obiedzie. Był niczym ciepłe masełko na kanapce życia. Z garścią skwarek dla smaku. I trzeba przyznać, takie zachowanie było dla Kazumi miłą odmianą po ludziach wykorzystujących jej obecność do ukrycia bijuu, (prawie) oddania ofiary Jashinowi i takim tam...
- Przyjmuję przeprosiny. - powiedziała wspaniałomyślnie, uśmiechając się szeroko. Nawet nie zbyt szeroko, warto zauważyć. - Od gotowania wolę jedzenie, no i nie jestem stąd, a używanie cudzej kuchni... Zostanie więcej dla innych. - rzuciła jeszcze spojrzenie na towar z tego kramu. Dość śmieszna sprawa, zima, a towar pierwsza klasa. Transportowany z cieplejszych regionów? Dobrze przechowywany? A może gdzieś tam siedzi Yuki i trzyma to wszystko w lodzie? Kto wie, jakie sekrety skrywa mroczny świat warzywniaków. Gdzie dzisiaj będzie stołować się szarooka? Jedna z tych restauracji dla bogaczy, knajpa ze szczurami czy może zdrowy, duży ramen w rozsądnej cenie? Do wieczora pozostało jeszcze sporo czasu, ale skromne śniadanie w świątyni powinno jej póki co wystarczyć. - Jestem Sarutobi Kazumi, a Pan najpewniej pochodzi z rodu Akimichi, prawda? To by wyjaśniało... Strój. - zakończyła pośpiesznie, starając się nie wspominać o tuszy. Wydawał się być miłym człowiekiem, ale być może słowo to działało na niego jak kot na Inuzukę, ne? Choć z drugiej strony, po co próbować ignorować oczywista prawdę, ne? Każdy widzi, jaki jest, a nieznajomy zobaczył znacznie więcej siebie niż inni. Skoro Kazumi jakoś tolerowała, że robi za dom dla gigantycznego kota to członek klanu słynącego z tłuszczu na pewno kocha swoją masę. I chyba zaczynał padać śnieg, bo pojedyncze białe płatki bezszelestnie opadały na jej płaszcz. Biel i czerwień, ładne połączenie.
0 x
Chuichi

Re: Targowisko

Post autor: Chuichi »

  • Targowanie się z handlarzami było dla Chuichiego codziennością. Gdyby zawsze kupował jedzenie po takiej cenie, jaką za nie chciano, to by zbankrutował szybciej niż cały klan Uchiha na wojnie z Senju, a przecież na taki obrót rzeczy nie mógł sobie pozwolić. Dlatego też zażarcie walczył o każde ryo, które mógł gdziekolwiek uszczknąć. Nawet z ziemi podnosił każdy, najmniejszy pieniążek, bo później mógł być tym, którzy przeważy o być albo nie być jego obiadu. A jeśli chodzi o tych małych, pomocnych, którzy opróżniali sakiewkę, to w przypadku Akimichiego nie mieliby tak łatwego zadania. Wszystko z powodu jego tuszy. Jeśli ktokolwiek myśli, że łatwo znaleźć spodnie na takiego wielkoluda, a jeszcze prościej wyjąć z nich jakiekolwiek pieniądze, to musi się naprawdę mylić. Materiał na Chuichim nie był w końcu jednym z najluźniejszych, więc i miejsca dla obcej ręki w kieszeni było nie za wiele. Jeżeli jednak nadal ktoś chce próbować, to proszę bardzo! Być może fałdka tłuszczu nie wciągnie go na wieki.
    Przeprosiny zostały przyjęty, transakcja została zaakceptowana, więc dzień się udał. Oczywiście, o ile po drodze nie okaże się, że Akimichi nie zakupił jednak wystarczająco dużo jedzenia i jego brzuch nadal będzie domagał się o dokładkę. Wtedy grubasek troszkę się rozsierdzi, ale tak raczej ma każdy z nas. Sprawę komplikowało to, że nieznajoma, która stała teraz u jego boku również wspominała coś o jedzeniu. W głowie Chuichiego od razu zapaliła się wobec tego lampeczka, a tok rozumowania był całkiem prosty. Skoro jest głodna, to chce jedzenie. Jedyne jedzenie, które jest w zasięgu znajduje się natomiast w jego rękach. Wniosek? Będzie chciała jego jedzenie. Akimichi momentalnie przycisnął do siebie worek z marchewkami i kalarepami tak, jakby zaraz miano mu go zabrać.
    - Też wolę jedzenie, a jedzenie woli mnie. Tylko mnie. - zaakcentował ostatnie zdanie, spoglądając na Kazumi lekko spod byka. W końcu była potencjalnym podjadaczem jego jedzenia, a on nie dzieli się nim z byle kim. Najpierw musieliby się poznać, ale zanim do tego dojdzie, to będzie się miał na baczności. I tak jego mina trochę już zelżała, choć nadal dało się wyczuć, że o ile z początku był nastawiony do Kazumi bardzo przyjaźnie, o tyle teraz był podejrzliwy.
    - Strój? - powtórzył za nią, rzucając okiem na swój ubiór - Bardziej moją posturę, aniżeli strój. Jednak trafiłaś, panienko Kazumi. Nazywam się Akimichi Chuichi. Miło mi poznać. - odrzekł z szerokim uśmiechem, który na moment rozjaśnił jego twarz. Ta zazwyczaj wydawała się dość surowa, ale w momencie wpłynięcia na nią radosnego rządku zębów wszystko się zmieniało. Zresztą nawet gdyby Sarutobi wspomniała o tuszy czy nazwała go grubasem, to jego reakcja niczym by się nie różniła. Za to na pewno wyświadczyłaby przysługę przechodniom, którym lekko powiększony brzuszek shinobiego zdawał się już trochę przeszkadzać. W końcu blokował całkiem spory kawałek przejścia, z którego to korzystali.
    - Zaczyna padać, ludzi pełno. Jeszcze mi jedzenie ukradną. Zna panienka może jakieś spokojne miejsce na obrzeżach miasta? Jedzenie w tłumie jakoś gorzej smakuje. - zapytał się jeszcze Sarutobi z nadzieją, że ta mu jakoś dopomoże. Sam niezbyt orientował się w rozłożeniu budynków i atrakcji Ryuzaku no Taki. Był tu dopiero drugi albo trzeci raz, a to zdecydowanie za mało, żeby samemu odnaleźć się w tym labiryncie ulic, uliczek i alejek, który go otaczał z każdej strony.
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Targowisko

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Um... Chyba trochę źle odebrał jej słowa o przewadze spożywania, nad sporządzaniem posiłków. Jakby drobna Kazumi miała rzucić się na tego giganta i wyrwać mu jego warzywa. I tak nie przepadała za marchewką, choć czasem chrupała sobie taką prosto z ogródka. Albo z ryżem i smażonym mięsem. Ostatnimi czasy nie miała wielu okazji do zjedzenia normalnego posiłku w miłej atmosferze, ze względnie normalnymi ludźmi. Akimichi Chuichi pomimo swoich lekkich dziwactw na punkcie jedzenia wydawał się dość dobrym towarzyszem. Bardziej skupi się na jedzeniu niż na niej - ryzyko próby wykorzystania kunoichi było więc bardzo niewielkie. No i w miejscu publicznym ciężko jest dobrać się do wyznawzyni mrocznego bóstwa. Nie żeby szarooka posądzała grubaska o takie zachowanie, ale życie dało jej kilka lekcji z przerwami zbyt krótkimi, by powtórzyć materiał. Nie chciała kolejnych.
Co się zaś tyczy spokojnego miejsca do zjedzenia... Była w Ryuzaku pierwszy raz w życiu, skąd niby miała wiedzieć, gdzie można zjeść tanio i smacznie, a w dodatku bez ryzyka zatrucia pokarmowego tudzież utraty zębów w bójce? No właśnie. Arcykapłan nie podał jej żadnego zwoju ze spisem restauracji. Nie wyglądał zresztą na kogoś, kto potrzebuje zaspokoić głód czy inne równie ludzkie potrzeby. - To moja pierwsza wizyta w mieście, więc nie mam pojęcia co gdzie jest. Ale możemy poszukać! -powiedziała z zapałem. Pogoda nie była tak paskudna, by nie móc wędrować po zadaszonych ulicach. Nie dosłownie ukrytych pod dachami, ale niektóre uliczki były na tyle ciasne, że śnieg nie miał problemu się tam dostać. Tylko czy Chuichi przeciśnie się przez takie zaułki? Nah, nieśmieszne żart na bok. Przypadkowe wtargnięcie w niebezpieczne rewiry Ryuzaku nie uśmiechało się dziewczynie. Co prawda nie miała pewności, czy takie miejsce w ogóle istnieje, ale nie miała zamiaru sprawdzać tego na własnej skórze.
Sprzedawca oferował nie tylko warzywa! Wybór owoców ograniczał się do jabłek zielonych i czerwonych o różnych rozmiarach i okresie świeżości. Resumując, całkiem spory wybór. W przeciwieństwie do Chuichiego, Kazumi nie miała zamiaru się targować. Wybrała jedno, zapłaciła i grzecznie podziękowała handlarzowi. Zdrowa żywność magicznie utrzymana w dobrej jakości, choć od zbiorów minęło już sporo czasu, wszak wiosna powinna nadejść niedługo... Nah, po co zgłębiać się w sekrety sadowników i kupców skoro można po prostu rozkoszować się jabłkiem? Słodkie, mokre i pozwalające narobić sobie apetytu na prawdziwy posiłek. O ile znajdą miejsce. - To jak, idziemy? - zapytała Akimichiego między kolejnymi gryzami. I jakie danie można przyrządzić mając tylko kalarepę i marchew?
0 x
Chuichi

Re: Targowisko

Post autor: Chuichi »

  • Nigdy nie wiadomo co prawdziwy głód może zrobić z porządnym człowiekiem. W nagłej chęci zaspokojenia pierwotnej żądzy Kazumi mogła rzucić się na grubaska i wyrwać mu jego drogocenny worek, który trzymał niczym skrzat swój garniec złota. Chuichi nie był w życiu pewien dwóch rzeczy - ludzi i głodu. Nie był pewien też pogody, czyli jednak trzech. No... Jeśli brać pod uwagę również uczucie niepewności, które towarzyszyło mu przy odpowiednim przysmażaniu mięska to nawet czterech. Dobra, pewnie znalazłoby się jeszcze więcej, ale ludzie i głód byli głównym odzwierciedleniem jego wewnętrznej niepewności. Sprawę komplikował również fakt, że ta dwójka szła szła przeważnie oddzielnymi ścieżkami, ale raz na jakiś czas musieli się spotkać. Co jeśli ten czas nadszedł też dla dziewczyny? W każdym razie Kazumi mogła być pewna, że ten dziwny błysk w oku Akimichiego nie świadczy o tym, że chce posiąść jej ciało. Obrazuje on jedynie niezwykłą wyobraźnię grubaska, który w głowie układał sobie wszystkie scenariusze, na jakie mogła wpaść towarzyszka, aby tylko zabrać mu choć jedną marcheweczkę, którą ogrzewał już własnym ciałem. Do tego to on nie dopuści!
    Ależ Chuichi nie miał na myśli żadnej knajpki, tawerny czy czegoś w tym rodzaju! Daleko mu było do spożywania posiłku pod zadaszeniem, skoro niedawno jeden taki kosztował go niemało pracy. Na razie wolał zasiąść spokojnie pod drzewem lub też na nim (o ile znajdzie wystarczająco grubą gałąź i nie chodzi tu o dyskryminacje cieńszych, a po prostu o jego wagę), żeby rozkoszować się idealną pogodą. Grubasek bowiem ubóstwiał zimę. Było na tyle chłodno, żeby się nie pocił, a jednocześnie mróz nie był na tyle przejmujący, żeby zamieniał się w sopel lodu. Czy można prosić o coś więcej? Może jedynie o umiarkowane opady śniegu, które dodawały jeszcze uroku scenerii. Jakoś wśród tego białego puchu wszystko wygląda spokojniej i dostojniej. Nawet taki bezdomny, który prosił o jedzenie. Aż w Chuichim budziła się mniejsza niechęć do niepodzielenia się z nim swoim posiłkiem. Nadal była jednak za silna. Wolał mu dać pieniądze. Tych przynajmniej nie zje, a już na pewno nie bezpośrednio.
    - Meeeh. Ostatnimi czasy za dużo chodzę i czegoś szukam. Czemu jeszcze nikt nie wpadł na to, żeby zrobić przewodnik dla głodomorów po największych miastach prowincji? To by mi tak ułatwiło życie. Z takim autorem to bym się nawet posiłkiem podzielił. - westchnął zrezygnowany i pokręcił w niezadowoleniu swoją okrąglutką, pulchniutką głową. Życie było naprawdę ciężkie, ale jakoś trzeba było przez nie brnąć - Chodźmy. Oby nie za daleko. - dorzucił, robiąc im drogę pośród tłumu. W takich właśnie sytuacjach okazywało się, że warto mieć przy sobie ponad dwumetrowego, grubego olbrzyma, który swoim brzuchem niszczy ludzki lodowiec znajdujący się na targowiskach. A jeśli chodzi o stosunek puszka do towarzyszki, to na razie był on neutralny, z lekkim nastawieniem na ciepły. Nie przeszkadzała mu ona, wydawała się całkiem miła i dobrze wychowana. Na dodatek raczej nie czaiła się na jego worek z przekąskami, ale na wszelki wypadek trzeba było zachowywać ostrożność. Chuichi będzie mógł sobie pozwolić na lekkie opuszczenie gardy dopiero, gdy wszystkie marchewki i kalarepy zostaną zjedzone!

    z/t x2
0 x
Masaru

Re: Targowisko

Post autor: Masaru »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość