Gorące źródła
Re: Gorące źródła
Strasznie przewrażliwieni tutaj są ci ludzie, bąknęła w myślach, widząc jak ten zrezygnowany poszedł sobie. No cóż, może Yisha go nie będzie zaczepiać kiedy będzie się przechadzał w swoją stronę. Wzięła głęboki oddech, ze świstem wypuszczając powietrze. No nic to, ona sobie odpocznie, skoro tamten nie skorzystał. Zanurzyła się nieco bardziej w wodzie, uśmiechnęła od ucha do ucha, a i oczy też nieco przymknęła. Ciepło, przyjemnie, może nieco zbyt mokro jak na nią. Ale właściwie tego sama chciała.
- Przedstawić się - Parsknęła śmiechem, wyszczerzając zęby. Oczywiście, że mówiła do siebie, bo przecież nikt już z nią nie rozmawiał.
Imię to było coś cennego, a, że tamten był tak rozrzutny, to już nie jej problem. Ona nie miała tego obowiązku. A może tamten ma taki cel życia, dowiedzieć się wszystkiego. Shira wzruszyła ramionami, po jakiejś godzinie wychodząc z wody. No nic, starczyło z niej jak na razie, a tymczasem wypadałoby coś przegryźć w jakiejś knajpce. Może nawet poznam ciekawszych ludzi, mruknęła myślami, znajdując się już w szatni. Przebrała się, powycierała, pożegnała miło obsługę serdecznym uśmiechem i ruszyła w siną dal, w głąb budynków.
A Yisha towarzyszyła jej nadal, nie odstępując na krok. Najwyżej po to by się załatwić.
zt.
- Przedstawić się - Parsknęła śmiechem, wyszczerzając zęby. Oczywiście, że mówiła do siebie, bo przecież nikt już z nią nie rozmawiał.
Imię to było coś cennego, a, że tamten był tak rozrzutny, to już nie jej problem. Ona nie miała tego obowiązku. A może tamten ma taki cel życia, dowiedzieć się wszystkiego. Shira wzruszyła ramionami, po jakiejś godzinie wychodząc z wody. No nic, starczyło z niej jak na razie, a tymczasem wypadałoby coś przegryźć w jakiejś knajpce. Może nawet poznam ciekawszych ludzi, mruknęła myślami, znajdując się już w szatni. Przebrała się, powycierała, pożegnała miło obsługę serdecznym uśmiechem i ruszyła w siną dal, w głąb budynków.
A Yisha towarzyszyła jej nadal, nie odstępując na krok. Najwyżej po to by się załatwić.
zt.
0 x
Re: Gorące źródła
Docierając do miejsca zdarzenia, które było opisane na kartce. Chłopak wręcz czołgał się do drzwi... Jedno go jednak obudziło, to były gorące źródła! Można było by się pomoczyć w cieplutkiej wodzie, jakaż to by była przyjemność. Wskoczyć nago do gorącej wody i się przespać, może nawet czegoś się napić i jeszcze coś zjeść. No marzenie, tylko czekaj... Po co tu jest? Spoglądając na kartkę :Gorące Źródła, pokój 331, pani Shirome: Pozostaje znaleźć tą Shirome, chłopak miał nadzieję iż nie jest to jakaś kolejna dziwna osoba. Która proponuję herbatę i kolację ze śniadaniem, a wychodzi na seks. No tamto przeżycie nie było jakieś tragiczne. Mało się dowiedział, dlatego też musi to nadrobić kiedyś.
Czekając spokojnie na Mulan, chłopak zapukał do drzwi numer trzysta trzydzieści jeden. Miał tylko nadzieję iż zostaną zaproszenie do gorącego źródła, będzie przynajmniej możliwy odpoczynek.
- Gorące źródła, jedzenie i relaks. Teraz tego potrzebuję moje ciało, nawet jeżeli będę miał siedzieć z nagimi dziewczynami. W sumie w grupie raźniej, jakby na to nie spojrzeć.
Mówiąc do siebie, zastanawiał się nad jednym. W końcu nagość nie jest powodem do wstydu, chłopaka mało to z resztą obchodzi. Ostatnio siedział z nagą Mia. Nie jest on z tych osób które się podniecają nagością, czymkolwiek w sumie. Spokój i opanowanie oraz pozytywność, nie można dać się wyprowadzić z równowagi.
Czekając spokojnie na Mulan, chłopak zapukał do drzwi numer trzysta trzydzieści jeden. Miał tylko nadzieję iż zostaną zaproszenie do gorącego źródła, będzie przynajmniej możliwy odpoczynek.
- Gorące źródła, jedzenie i relaks. Teraz tego potrzebuję moje ciało, nawet jeżeli będę miał siedzieć z nagimi dziewczynami. W sumie w grupie raźniej, jakby na to nie spojrzeć.
Mówiąc do siebie, zastanawiał się nad jednym. W końcu nagość nie jest powodem do wstydu, chłopaka mało to z resztą obchodzi. Ostatnio siedział z nagą Mia. Nie jest on z tych osób które się podniecają nagością, czymkolwiek w sumie. Spokój i opanowanie oraz pozytywność, nie można dać się wyprowadzić z równowagi.
0 x
Re: Gorące źródła
Jednak trochę się cieszyłam. Udało mi się kogoś uratować i jeszcze ujść z życiem. Tak jak się spodziewałam. Kobieta nawet mi nie podziękowała. W sumie to nie miała nawet za co. Ale musiałam to przyznać. To było ciekawe i pouczające przeżycie. Czego mnie nauczyło? Ano tego, że czasem nawet gówno może mieć właściwości lecznicze. Nie popadałam jednak w samozachwyt. Podążałam za Saito, który był już daleko, niemniej jednak udało mi się go dogonić. Gdyby nawet mi się to nie udało, to wiedziałam gdzie iść. Szłam tam po prostu z czystej ciekawości. Nie zamierzałam nic mówić, ale na szczęście miałam Saito. Chętnie bym mu powiedziała co o sobie myślę, ale po prostu nie potrafiłam wyrzucić z siebie żadnego słowa. I tak by pewnie mnie nie zrozumiał i powiedział jakaś brednię typu "głowa do góry". No, ale. Nawet jak mówił brednie to i tak było to dużo mądrzejsze niż to co ja mówiłam i robiłam. Postanowiłam więc by chwilowo to on był moim przewodnikiem. Chciałam robić to co on. Chyba, że byłoby to coś głupiego jak choćby dłubanie w nosie. Ale takie rzeczy jak ukłony zamierzałam wykonywać w ciemno. Tak więc gdy Saito wszedł do środka, ha weszłam za nim, itd. itp.
0 x
Re: Gorące źródła
No więc wpadli do środka, co prawda nie spodziewał się takiego zwrotu sytuacji. Otrzepując się z kurzu i innych brudów, chłopak zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Które widocznie było dopiero początkiem całej tej przygody, no niestety. To by było za łatwe, jeżeli by weszli od tak sobie i dowiedzieli się o co chodzi. No ale pozostają przy dobrej myśli, chłopak skierował swój wzrok na Mulan.
- Dalej nie znam twojego imienia.
Powiedział radośnie, następnie swe kroki skierował do siedzącego mężczyzny. Następnie sięgnął po karteczkę którą otrzymał od nieznajomego i położył ją na stoliku, pozostaje teraz kwestia pytania. Co prawda mógłby je zadać, tylko pewnie na jednym by się nie skończyło. No ale postanowił dać z siebie wszystko i skupić się na tym jednym, żeby tego zbytnio nie przeciągać. W końcu chodzi tu o zrobienie tego, co zrobił już dawno temu. Tylko wychodzi na to iż może to zrobić podwójnie, nie ma to jak dobra zabawa.
- Jakiś mały gostek nam zaproponował jakieś zajęcie, jedyne co nam dał to tą karteczkę. Zastanawiało mnie przez dłuższy czas dlaczego nie wytłumaczył niczego, ale jednak postanowiłem się w to nie mieszać. W końcu niegrzecznie byłoby wyciągać więcej informacji przed zbadaniem sprawy, no ale jednak też nie powinienem ufać obcym. W końcu nigdy nie wiadomo co może się tutaj przytrafić, może to pułapka? Chociaż Mulan jest ze mną, tak naprawdę chciałbym poznać jej imię. Dlatego też musisz nam powiedzieć po co zostaliśmy tu zaproszeni, jeżeli nie wiesz będę zmuszony przeszukać wszystkie pokoje i popytać się innych. Chociaż to będzie żmudna praca, z resztą chyba tego nie zrobię....
Powiedział krótko, następnie skierował wzrok do Mulan. Na którą był lekko oburzony, radośnie ale oburzony. Bowiem nie było po nim widać złości i niczego innego po za radością, no więc przechodząc do kolejnych pytań. Które tym razem będą skierowane do Mulun, jeżeli nie odpowie będzie źle. Mrocznie i dodatkowe pytania.
- Mając chwilę, muszę cię spytać ponownie o twoje imię. Wiesz, zawszę lepiej wiedzieć jak ktoś ma na imię. Dzięki temu znajomości się polepszają, powstaje odrobina tego zaufania. Chociaż nie trzeba sobie ufać, ale imię to ważna sprawa. Proszę zdradź mi je.... Bo nie dam ci spokoju, uwierz mi.
Tak, nie chcesz tego przeżyć. Być śledzoną dwadzieścia cztery godzinny na dobę, być obserwowaną i dręczoną. Nawet podczas snu i podczas kąpieli oraz podczas misji, podczas wykonywania obowiązków. Mrok
- Dalej nie znam twojego imienia.
Powiedział radośnie, następnie swe kroki skierował do siedzącego mężczyzny. Następnie sięgnął po karteczkę którą otrzymał od nieznajomego i położył ją na stoliku, pozostaje teraz kwestia pytania. Co prawda mógłby je zadać, tylko pewnie na jednym by się nie skończyło. No ale postanowił dać z siebie wszystko i skupić się na tym jednym, żeby tego zbytnio nie przeciągać. W końcu chodzi tu o zrobienie tego, co zrobił już dawno temu. Tylko wychodzi na to iż może to zrobić podwójnie, nie ma to jak dobra zabawa.
- Jakiś mały gostek nam zaproponował jakieś zajęcie, jedyne co nam dał to tą karteczkę. Zastanawiało mnie przez dłuższy czas dlaczego nie wytłumaczył niczego, ale jednak postanowiłem się w to nie mieszać. W końcu niegrzecznie byłoby wyciągać więcej informacji przed zbadaniem sprawy, no ale jednak też nie powinienem ufać obcym. W końcu nigdy nie wiadomo co może się tutaj przytrafić, może to pułapka? Chociaż Mulan jest ze mną, tak naprawdę chciałbym poznać jej imię. Dlatego też musisz nam powiedzieć po co zostaliśmy tu zaproszeni, jeżeli nie wiesz będę zmuszony przeszukać wszystkie pokoje i popytać się innych. Chociaż to będzie żmudna praca, z resztą chyba tego nie zrobię....
Powiedział krótko, następnie skierował wzrok do Mulan. Na którą był lekko oburzony, radośnie ale oburzony. Bowiem nie było po nim widać złości i niczego innego po za radością, no więc przechodząc do kolejnych pytań. Które tym razem będą skierowane do Mulun, jeżeli nie odpowie będzie źle. Mrocznie i dodatkowe pytania.
- Mając chwilę, muszę cię spytać ponownie o twoje imię. Wiesz, zawszę lepiej wiedzieć jak ktoś ma na imię. Dzięki temu znajomości się polepszają, powstaje odrobina tego zaufania. Chociaż nie trzeba sobie ufać, ale imię to ważna sprawa. Proszę zdradź mi je.... Bo nie dam ci spokoju, uwierz mi.
Tak, nie chcesz tego przeżyć. Być śledzoną dwadzieścia cztery godzinny na dobę, być obserwowaną i dręczoną. Nawet podczas snu i podczas kąpieli oraz podczas misji, podczas wykonywania obowiązków. Mrok
0 x
Re: Gorące źródła
- Jestem Narubi - powiedziałam po chwili zawahania. W sumie to, że nie chciał mi dać spokoju, gdybym mu go nie podała, to mnie przekonało. Miałam już tego dosyć. Z sekundy na sekundę. Z minuty na minutę. Z godziny na godzinę. Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Uśmiechnęłam się i dodałam - Ale Mulan też mi się podoba i możesz mnie tak nazywać.
Spuściłam wzrok. Byłam zawstydzona. Nie chciałam wysuwać tutaj żadnych roszczeń czy żądań. Nie miałam prawda. Byłam zwyczajnym śmieciem i nic nie znaczyłam. Chociaż z drugiej strony, to ten koleś wymyślił to całe "Mulan" i jeśli mu się podobało, to ja nie widziałam przeszkód. Miałam nadzieję, że nie zrozumie mnie źle, więc postanowiłam szybko wyjaśnić.
- Oczywiście, przepraszam ... możesz mnie nazywać jak chcesz ... nie mam prawa Ci zakazywać, ale chciałam Ci po prostu powiedzieć, że Mulan jest ładnym imieniem ... - nagle ugryzłam się w język i zamilkłam i spuściłam wzrok. Naprawdę wstydziłam się słów, które wypowiadam. To brzmiało bowiem tak jakbym ja dyktowała mu swój gust. Zaraz więc dodałam, próbując ukryć imię, które mi się naprawdę podobało między innymi, takimi, które nie podobały mi się w ogóle. No dobra ... nie licząc mojego własnego, prawdziwego imienia, które także było fajne i które także bardzo lubiłam- Ale ... ale ... ale Narubi, Gówno, Śmieć ... także są bardzo ładne! Nie kłamię! Na prawdę!
Podniosłam na niego błagalny wzrok. Błagałam go, by mnie nazywał wedle własnego uznania i zupełnie pominął moje nieodpowiednie słowa. Nie mogłam mu narzucać własnego gustu, nie mogłam go upoważniać ("możesz") do niczego, nie mogłam mu niczego zakazywać i nakazywać, a cała moja wypowiedź była przesiąknięta właśnie takimi słowami. Bardzo nieodpowiednimi i niegrzecznymi. No i zamilknęłam. Nie było potrzeby, by więcej mówić, chociaż do dodania miałam jeszcze bardzo wiele. Jednak za dużo jak na pierwszy raz. No i nagle stało się. Do pomieszczenia weszła ta gruba i wielka baba, która w ogóle mi się nie spodobała. Podobnie jak nie spodobali mi się ci jej "goryle". Spojrzałam kątem oka na dwa miecze (Tanto i Katanę), które wisiały u mojego pasa i przełknęłam ślinę. Szkoliłam się i trenowałam ostatnio bardzo ciężko, ale nie potrafiłam ciągle uwierzyć we własne zdolności. Ostatnio walczyłam ... tak, wiosną, wtedy kiedy poznałam Itori. Tą mroczną Itori. Nie byłam w stanie z nimi walczyć, a wyglądali bardzo groźnie i na pewno nie mieli pokojowych zamiarów. Zrobiłam to co mi ostatnio bardzo dobrze wychodziło czyli użyłam tajemnej sztuki użalania się nad sobą i obrażania się, tylko w trochę bardziej hardcorowej wersji. Wyszłam więc naprzód, zasłaniając Saito własną "piersią". Zacisnęłam pięści, jednak nie dobyłam broni.
- TO O MNIE WAM CHODZI, DO CHOLERY! - zaczęłam się na nich wydzierać, używając mocnych słów. Nie potrafiłam inaczej - TO JA JESTEM GÓWNEM! ŚMIECIEM! KURWĄ! SUKĄ! TO JA ŚMIERDZĘ!
Upadłam na kolana, tak jakby błagając o litość.
- On ... on ma kryształowe serce. Naprawdę ... pozwólcie mu się wykąpać czy coś ... puśćcie wolno. Mnie możecie obrażać, zgwałcić ... pobić do nieprzytomności i wyrzucić ...
Nie wiedziałam czemu, ale zwyczajnie chciałam się dla niego poświęcić. Nie chciałam dać się zabić i gdyby tylko spróbowali ... zamierzałam walczyć. Oczywiście w tych targających me serce i zaciemniających myślenie emocjach popełniłam błąd logiczny. Nie zamierzałam dać się zabić, jednak pozwoliłam, by pobili mnie do nieprzytomności, a gdyby to zrobili ... byłabym w stanie uniemożliwiającym skuteczną obronę. Byłam po prostu głupia.
Spuściłam wzrok. Byłam zawstydzona. Nie chciałam wysuwać tutaj żadnych roszczeń czy żądań. Nie miałam prawda. Byłam zwyczajnym śmieciem i nic nie znaczyłam. Chociaż z drugiej strony, to ten koleś wymyślił to całe "Mulan" i jeśli mu się podobało, to ja nie widziałam przeszkód. Miałam nadzieję, że nie zrozumie mnie źle, więc postanowiłam szybko wyjaśnić.
- Oczywiście, przepraszam ... możesz mnie nazywać jak chcesz ... nie mam prawa Ci zakazywać, ale chciałam Ci po prostu powiedzieć, że Mulan jest ładnym imieniem ... - nagle ugryzłam się w język i zamilkłam i spuściłam wzrok. Naprawdę wstydziłam się słów, które wypowiadam. To brzmiało bowiem tak jakbym ja dyktowała mu swój gust. Zaraz więc dodałam, próbując ukryć imię, które mi się naprawdę podobało między innymi, takimi, które nie podobały mi się w ogóle. No dobra ... nie licząc mojego własnego, prawdziwego imienia, które także było fajne i które także bardzo lubiłam- Ale ... ale ... ale Narubi, Gówno, Śmieć ... także są bardzo ładne! Nie kłamię! Na prawdę!
Podniosłam na niego błagalny wzrok. Błagałam go, by mnie nazywał wedle własnego uznania i zupełnie pominął moje nieodpowiednie słowa. Nie mogłam mu narzucać własnego gustu, nie mogłam go upoważniać ("możesz") do niczego, nie mogłam mu niczego zakazywać i nakazywać, a cała moja wypowiedź była przesiąknięta właśnie takimi słowami. Bardzo nieodpowiednimi i niegrzecznymi. No i zamilknęłam. Nie było potrzeby, by więcej mówić, chociaż do dodania miałam jeszcze bardzo wiele. Jednak za dużo jak na pierwszy raz. No i nagle stało się. Do pomieszczenia weszła ta gruba i wielka baba, która w ogóle mi się nie spodobała. Podobnie jak nie spodobali mi się ci jej "goryle". Spojrzałam kątem oka na dwa miecze (Tanto i Katanę), które wisiały u mojego pasa i przełknęłam ślinę. Szkoliłam się i trenowałam ostatnio bardzo ciężko, ale nie potrafiłam ciągle uwierzyć we własne zdolności. Ostatnio walczyłam ... tak, wiosną, wtedy kiedy poznałam Itori. Tą mroczną Itori. Nie byłam w stanie z nimi walczyć, a wyglądali bardzo groźnie i na pewno nie mieli pokojowych zamiarów. Zrobiłam to co mi ostatnio bardzo dobrze wychodziło czyli użyłam tajemnej sztuki użalania się nad sobą i obrażania się, tylko w trochę bardziej hardcorowej wersji. Wyszłam więc naprzód, zasłaniając Saito własną "piersią". Zacisnęłam pięści, jednak nie dobyłam broni.
- TO O MNIE WAM CHODZI, DO CHOLERY! - zaczęłam się na nich wydzierać, używając mocnych słów. Nie potrafiłam inaczej - TO JA JESTEM GÓWNEM! ŚMIECIEM! KURWĄ! SUKĄ! TO JA ŚMIERDZĘ!
Upadłam na kolana, tak jakby błagając o litość.
- On ... on ma kryształowe serce. Naprawdę ... pozwólcie mu się wykąpać czy coś ... puśćcie wolno. Mnie możecie obrażać, zgwałcić ... pobić do nieprzytomności i wyrzucić ...
Nie wiedziałam czemu, ale zwyczajnie chciałam się dla niego poświęcić. Nie chciałam dać się zabić i gdyby tylko spróbowali ... zamierzałam walczyć. Oczywiście w tych targających me serce i zaciemniających myślenie emocjach popełniłam błąd logiczny. Nie zamierzałam dać się zabić, jednak pozwoliłam, by pobili mnie do nieprzytomności, a gdyby to zrobili ... byłabym w stanie uniemożliwiającym skuteczną obronę. Byłam po prostu głupia.
0 x
Re: Gorące źródła
Czyżby stało się? Najgorszy scenariusz jaki ktokolwiek mógł sobie wyobrazić, nie tylko narrator?! Tak stało się, chłopakowi opadł uśmiech. Sytuacja z obcymi ludźmi była jeszcze do zniesienia, w sumie nie wiadomo o co chodziło grubej babie. No ale to nic, nic się nie stało. Strażnicy, sam fakt iż pojawili się dość szybko. Świadczyło o tym że, byli naprawdę dobrzy w swoim zawodzie. To też dało się jakoś przeżyć, wszystko dało się przeżyć. Uśmiech zniknął w momencie gdy Narubi znów wpadła w swoją krótką histerie imion, to akurat Saito trochę wkurzyło. Odrobinę, można powiedzieć wytrąciło go to z jego radosnego dnia. Moment w którym Narubi zasłoniła chłopaka swoim ciałem, był tym ostatnim najgłupszym błędem. Wszystko wymieszało się z błotem, cała ta sytuacja mogła pójść na spokojnie.
Zapadła cisza, po ostatniej wypowiedzi dziewczyny. Pobić do nieprzytomności, imiona. Co ona ma w głowie, tego nie można było się domyślić. Chłopak stracił z lekka nadzieję iż ona może się trochę zmienić, przynajmniej starał się ze swojej strony. No cóż, wracając do zamieszania. Jeżeli chodziło obcemu facetowi o zmianę swojego życia, to tak zmieni je. Trochę się ubrudzi i to jeszcze bardziej niż po tarzaniu się.
- Starałem się być miły...
Powolnym krokiem Saito wyszedł przed Narubi, spoglądając na grubą babę. W tym samym momencie z barków, łokci, dłoni oraz kolan, zaczęły wysuwać się kościane ostrza. Co prawda ubiór ucierpi jeszcze bardziej, no ale cóż. Chłopak stracił poczucie humoru, został go wręcz pozbawiony. Wszystko przez zaistniałą sytuację, która nie miała sensu. Po prostu nie lubił gdy coś zdaje się nie mieć sensu, nie posiada go i jest to tak głupie, aż nie śmieszne.
Żeby teraz sobie poprawić humor, musiał zrobić coś czego nie chciał robić. Oczywiście będzie miał przez to problemy i kłopoty, to było jasne jak słońce. Dlatego też postara się nie zaszaleć, na spokojnie tylko powalić. Wyżyć się i spokojnie opuścić miejsce, nabrać dużo powietrza i opierdzielić Narubi. Bo serio, rozumie się ludzi którzy mają problem w życiu. No ale żeby go okazywać na każdym kroku, to jest do nie wytrzymania i powoli staje się dręczące. Pozostaje jeden problem, ostrzane kości z dłoni uniemożliwiają składanie pieczęci. Trudno, przecież nie będzie spamił bunshin no jutsu. Skupiając czakrę w nogach, żeby mieć lepszą przyczepność. Chłopak ruszył do przodu, oczywiście omińmy grubą babkę i przeskoczmy ją. Trzeba zając się strażnikami, najlepiej będzie ich nie zabijać. Tak więc będąc na prostej drodze ku dwóm strażnikom, chłopak wyskoczył w stronę obydwu. Gdzieś tak na wysokość pół metra, tym samym skierował ostrza z dłoni ku barkom przeciwników. Co prawda była to zmyłka, gdyż nie wyskoczył aż tak mocno. Było to chwilowe, żeby strażnicy myśleli iż jego atak będzie taki przeciętny. Dotykając ziemi chłopak wybił się ponownie, tylko iż tym razem zrobił obrót 360 stopni przy wyskoku i zamachnął się ostrzami tak żeby ponacinać obydwu na wysokości nerek. Jeżeli dobrze pójdzie wyląduje za nimi i będzie mógł kontynuować atak, jeżeli wyjdzie inaczej. Będzie zmuszony do walki w zwarciu, co mu zbytnio nie przeszkadza. Pozostaje kwestia co powiedzieć później Narubi, coś się wymyśli.
Zapadła cisza, po ostatniej wypowiedzi dziewczyny. Pobić do nieprzytomności, imiona. Co ona ma w głowie, tego nie można było się domyślić. Chłopak stracił z lekka nadzieję iż ona może się trochę zmienić, przynajmniej starał się ze swojej strony. No cóż, wracając do zamieszania. Jeżeli chodziło obcemu facetowi o zmianę swojego życia, to tak zmieni je. Trochę się ubrudzi i to jeszcze bardziej niż po tarzaniu się.
- Starałem się być miły...
Powolnym krokiem Saito wyszedł przed Narubi, spoglądając na grubą babę. W tym samym momencie z barków, łokci, dłoni oraz kolan, zaczęły wysuwać się kościane ostrza. Co prawda ubiór ucierpi jeszcze bardziej, no ale cóż. Chłopak stracił poczucie humoru, został go wręcz pozbawiony. Wszystko przez zaistniałą sytuację, która nie miała sensu. Po prostu nie lubił gdy coś zdaje się nie mieć sensu, nie posiada go i jest to tak głupie, aż nie śmieszne.
Żeby teraz sobie poprawić humor, musiał zrobić coś czego nie chciał robić. Oczywiście będzie miał przez to problemy i kłopoty, to było jasne jak słońce. Dlatego też postara się nie zaszaleć, na spokojnie tylko powalić. Wyżyć się i spokojnie opuścić miejsce, nabrać dużo powietrza i opierdzielić Narubi. Bo serio, rozumie się ludzi którzy mają problem w życiu. No ale żeby go okazywać na każdym kroku, to jest do nie wytrzymania i powoli staje się dręczące. Pozostaje jeden problem, ostrzane kości z dłoni uniemożliwiają składanie pieczęci. Trudno, przecież nie będzie spamił bunshin no jutsu. Skupiając czakrę w nogach, żeby mieć lepszą przyczepność. Chłopak ruszył do przodu, oczywiście omińmy grubą babkę i przeskoczmy ją. Trzeba zając się strażnikami, najlepiej będzie ich nie zabijać. Tak więc będąc na prostej drodze ku dwóm strażnikom, chłopak wyskoczył w stronę obydwu. Gdzieś tak na wysokość pół metra, tym samym skierował ostrza z dłoni ku barkom przeciwników. Co prawda była to zmyłka, gdyż nie wyskoczył aż tak mocno. Było to chwilowe, żeby strażnicy myśleli iż jego atak będzie taki przeciętny. Dotykając ziemi chłopak wybił się ponownie, tylko iż tym razem zrobił obrót 360 stopni przy wyskoku i zamachnął się ostrzami tak żeby ponacinać obydwu na wysokości nerek. Jeżeli dobrze pójdzie wyląduje za nimi i będzie mógł kontynuować atak, jeżeli wyjdzie inaczej. Będzie zmuszony do walki w zwarciu, co mu zbytnio nie przeszkadza. Pozostaje kwestia co powiedzieć później Narubi, coś się wymyśli.
- Nazwa
- Yanagi no Mai
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Długość kości
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Pierwszy taniec Kaguya, która objawia się gwałtownym wysunięciem kościanych ostrzy z dłoni, łokci, kolan a także barku. W ten sposób zwiększa się zasięg rażenia członka klanu Kaguya. Technika doskonale nadaje się do obrony w chwili gdy jesteśmy otoczeni większą liczbą przeciwników.
0 x
Re: Gorące źródła
Patrzyłam z niemałym podziwem na to co wyczynia Saito. Bez chwili namysłu przeszedł przede mnie, tak, że nawet nie zdążyłam zareagować. Postanowił się samodzielnie rzucić, w pojedynkę, na tych groźnych i opancerzonych przeciwników. Stosował bardzo dziwną i niezmiernie groźnie wyglądającą technikę. Przełknęłam ślinę i cieszyłam się, że jeszcze nie udało mi się go zdenerwować. Byłam w błędzie, nie wiedząc, że już jest na mnie zły. Przerażająca technika, no i sam użytkownik też bardzo dobrze wyszkolony. Nie wyglądał na szybszego od Itori, niemniej jednak pewnie by mnie pokonał. No i proszę! Wbił ostrza w ciała przeciwników. Był niezmiernie potężny i w sumie cieszyłam się, że ktoś taki stanął w mojej obronie, chociaż to ja uprzednio próbowałam ochronić jego życie, które teraz, bez względu na siłę jaką dysponował, było zagrożone. Nie mogłam klęczeć i nic nie robić. Musiałam go wspomóc jakoś w walce, ale nie chciałam mu przeszkadzać. Moje techniki zwyczajnie mogłoby go trafić i zwyczajnie wystawić na łatwy cel dla tych strasznych ludzi. Musiałam mieć plan. Pierwsze do głowy przyszło mi zrobienie prostego testu, który pozwoli mi sprawdzić podatność wszystkich walczących na moje techniki. Swoją drogą ... ta walka była dziwna. To były po prostu gorące źródła, a nie jakaś kryjówka mafii czy coś w tym rodzaju. Karteczka prawdopodobnie zawierała tylko adres, bo gdyby było z nią coś nie tak, to Saito raczej by jej nie pokazał. Być może rozpoznali charakter pisma, ale przecież to o niczym nie świadczyło. Nie byliśmy żadnymi partnerami osoby, która napisała tą karteczkę. Moim skromnym zdaniem ci ludzie nie mają potrzeby, by nas zabijać. Czyżby to było coś w rodzaju testu? Coś takiego jak podczas pierwszego mojego "starcia" z Itori? A może walczyli dlatego, żeśmy zwyczajnie nie wyszli, wtedy kiedy nas o to poprosili? Może wystarczyłoby zwyczajnie przeprosić i wyjść? Czy był na to teraz czas? No nie ... nie było. Saito walczył. Tamci też walczyli i gdybym spróbowała im przemówić do rozsądku to pewnie by mnie olali. No i oczywiście nie uważałam się za wystarczająco inteligentną, by chociaż próbować z nimi rozmawiać. Skoro dużo mądrzejszy ode mnie kompan podjął taką, a nie inną decyzję, to ja nie mogłam zdecydować inaczej. Musiałam przyłączyć się do walki, chociaż zamierzałam ją po prostu przerwać. Miałam plan i ... jako, że to była walka słaba Narubi na chwilę przestała istnieć, a jej miejsce zajęła wojowniczka, potrafiąca o siebie zadbać. Zajęłam się realizacją własnego planu. Wstałam. Złożyłam dwa znaki (Pies → Tygrys) i nagle do pomieszczenia weszły dodatkowe cztery Narubi, a każda z nich w jednej ręce trzymała katanę, a w drugiej tanto. Były to klony oczywiście. Jeden klon stanął przy biurku, pod którym krył się recepcjonista (właściciel?).
- Gotów na śmierć? - zapytał tamten klon. Drugi natomiast skierował się w stronę grubej kobiety i zagrodził jej drogę ucieczki i skierował do niej podobne słowa - Gotowa na śmierć?
Pozostałe dwa klony doskoczyły do Saito i stanęły po jego prawicy i po jego lewicy i groźnie popatrzy się na tamtych strażników. Wyglądały jakby były gotowe do ataku. W rzeczywistości jednak nic nie mogły zrobić, bowiem były tylko iluzją, ale bardzo realistyczną. Wszystko co te klony powiedziały było słyszane w całym pomieszczeniu przez wszystkie osoby tutaj się znajdujące. Oczywiście nie zamierzałam nikogo zabijać. Nie byłam złym człowiekiem. Zamierzałam wprowadzić trochę zamieszania i obserwować. Chciałam tym samym sprawdzić, która z tych osób jest podatna na iluzję. Osoby, które były podatne na tą technikę powinni jakoś na nią zareagować. Strażnicy powinni rzucić się na pomoc swojej szefowej i kolesiowi pod biurkiem, ewentualnie stanąć w szranki z moim klonami. Pozostała dwójka natomiast powinna wpaść w panikę. Saito oczywiście pewnie się zdziwi, ale ... oby się zorientował, że to tylko iluzje i tak na prawdę w ogóle mu nie pomogą. Gdyby natomiast nie było żadnej reakcji, byłby to znak, że dana osoba podatna na technikę nie jest i trzeba po prostu wymyślić inny plan. W każdym bądź razie. To był zwyczajny test.
- Gotów na śmierć? - zapytał tamten klon. Drugi natomiast skierował się w stronę grubej kobiety i zagrodził jej drogę ucieczki i skierował do niej podobne słowa - Gotowa na śmierć?
Pozostałe dwa klony doskoczyły do Saito i stanęły po jego prawicy i po jego lewicy i groźnie popatrzy się na tamtych strażników. Wyglądały jakby były gotowe do ataku. W rzeczywistości jednak nic nie mogły zrobić, bowiem były tylko iluzją, ale bardzo realistyczną. Wszystko co te klony powiedziały było słyszane w całym pomieszczeniu przez wszystkie osoby tutaj się znajdujące. Oczywiście nie zamierzałam nikogo zabijać. Nie byłam złym człowiekiem. Zamierzałam wprowadzić trochę zamieszania i obserwować. Chciałam tym samym sprawdzić, która z tych osób jest podatna na iluzję. Osoby, które były podatne na tą technikę powinni jakoś na nią zareagować. Strażnicy powinni rzucić się na pomoc swojej szefowej i kolesiowi pod biurkiem, ewentualnie stanąć w szranki z moim klonami. Pozostała dwójka natomiast powinna wpaść w panikę. Saito oczywiście pewnie się zdziwi, ale ... oby się zorientował, że to tylko iluzje i tak na prawdę w ogóle mu nie pomogą. Gdyby natomiast nie było żadnej reakcji, byłby to znak, że dana osoba podatna na technikę nie jest i trzeba po prostu wymyślić inny plan. W każdym bądź razie. To był zwyczajny test.
Użyte Techniki:
- Nazwa
- Kasumi Jusha no Jutsu
- Pieczęci
- Pies → Tygrys
- Zasięg
- Klony nie mogą oddalić się o więcej niż 15m od użytkownika
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (od dwóch klonów)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jedna z prostszych technik genjutsu, która polega na wytworzeniu iluzji będących idealnym odzwierciedleniem naszego wyglądu. Ów iluzje wychodzą zza drzew oraz skał, a następnie przepuszczają atak na naszego przeciwnika. Dzięki idealnemu odwzorowaniu naszego wyglądu, przeciwnik nie ma pojęcia, za którą iluzją się chowamy przez co możemy zaskoczyć go prawdziwym atakiem.
Statystyki:
SIŁA 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 3
SZYBKOŚĆ 58
PERCEPCJA 36
PSYCHIKA 105
KONSEKWENCJA 5
Chakra: 68%
SIŁA 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 3
SZYBKOŚĆ 58
PERCEPCJA 36
PSYCHIKA 105
KONSEKWENCJA 5
Chakra: 68%
0 x
Re: Gorące źródła
Nie zwlekając dalej, tuż po dotknięciu ziemi. Chłopak obrócił się na jednej nodze i ponownie wyskoczył w stronę strażników, tym razem celował po nogach. Mianowicie udach obydwu, w końcu unieszkodliwienie ich to podstawa. Nawet jeżeli technika Narubi zadziała i się na niej skupią, będzie miał większe szanse na powodzenie. Z resztą, nawet jeżeli się uda i już natnie im te uda. To odskoczy do Narubi, tym samym dezaktywuję technikę. Nie ma sensu ich tak torturować, z resztą pora chyba się stąd zbierać. No lecz zanim to zrobią, trzeba spytać się osobnika po co im ofiarował kartę. No przechodząc do tego momentu, jeżeli chodzi o pytania. Wierząc iż Narubi sobie poradzi z rannymi strażnikami, chłopak skierował się do... W sumie nigdzie, bo tutaj raczej nie znajdzie tego osobnika.
- Zadam jeszcze raz pytanie. Dostaliśmy tą kartkę z adresem, po co mieliśmy tu przyjść?
Chyba humor powoli wracał do chłopaka, z resztą jeszcze nie do końca. Pozostaje wierzyć iż nie będzie musiał podjąć się większego okaleczenia strażników, w końcu mogą sobie pójść. Z resztą zobaczymy na ich reakcje, jak na razie Saito postanowił wejść na sufit. Będzie o wiele lepszy widok.
- Zadam jeszcze raz pytanie. Dostaliśmy tą kartkę z adresem, po co mieliśmy tu przyjść?
Chyba humor powoli wracał do chłopaka, z resztą jeszcze nie do końca. Pozostaje wierzyć iż nie będzie musiał podjąć się większego okaleczenia strażników, w końcu mogą sobie pójść. Z resztą zobaczymy na ich reakcje, jak na razie Saito postanowił wejść na sufit. Będzie o wiele lepszy widok.
0 x
Re: Gorące źródła
Niemalże zrobiłam wielkie oczy. Po prostu zdziwiłam się wielce. Myśleliśmy, że dadzą nam tutaj jakąś robotę czy zapewnią jakąś rozrywkę czy coś w tym stylu. Uważaliśmy ich za przyjaciół, sprzymierzeńców, a okazało się, że to my byliśmy tymi złymi. To my tutaj przyszliśmy, by przemocą odebrać dług. Oczywiście o żadnym długu nie było mowy i żadnego długu nie zamierzałam odbierać. Nie mogłam wypowiadać się jednak za Saito.
- Długi trzeba oddawać - powiedziałam, uśmiechając się. To były ostatnie sekundy egzystencji wojowniczej Narubi, która za jakąś chwilę znowu zostanie uśpiona - Ale odbieranie ich siłą jest niesamowicie parszywe ...
Powiedziawszy to, oznajmiłam także, że nie znam żadnej Shirome.
- Myślałam, że to Pani nazywa się Shirome - zwróciłam się do starszej kobiety, a klony zebrały się wokół mnie - Przepraszam, że Wam groziłam ... nie zamierzałam Wam robić krzywdy. Patrzcie ...
Wszystkie cztery klony zaczynały mnie ciąć mieczami po całym ciele, a widmowe ostrza po prostu przeze mnie przelatywały. Udowodniłam w ten sposób, że tak na prawdę klony te wcale nie były niebezpieczne. To był fajny pokaz, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak co dobre zazwyczaj szybko się kończy i nie ważne czy jest to pokaz takich technik czy może ludzkie życie. Zawsze tak było, jest i będzie. A gdzie właśnie był Saito? Gdzieś tam na suficie ... Tak czy siak. Moje klony zniknęły i zostałam sama.
- Widzicie? - zrobiłam pauzę, biorąc haust powietrza - Jeśli byście chcieli ... to mogę pogadać z tą Shirome ... przestanie Was nachodzić ...
Byłam śmiertelnie poważna i rzeczywiście byłam gotowa to zrobić. Zwłaszcza, że mogłabym wyjaśnić też tą sprawę z tym pokurczem, który nas nasłał na tych niewinnych ludzi. To było z jego strony strasznie głupie i wojownicza Narubi chciała zrobić z tym porządek. Chciała zrobić z tym porządek, jednocześnie pomagając tym ludziom. Jednakże czas wojowniczej Narubi właśnie się skończył. Znowu powróciłam "stara ja".
- Przepraszam ... - spuściłam wzrok - Nie chciałam, żeby Panom Strażnikom stała się krzywda. Naprawdę ... wybaczcie ... Byłam za słaba ... przepraszam ... nie byłam w stanie Was ocalić ...
To było dziwne. Mówiłam to tak jakbym była wrogiem Saito, a ci strażnicy moimi przyjaciółmi. Nie udało mi się pokonać wroga, dlatego cierpią. Tak to właśnie brzmiało. W rzeczywistości miałam na myśli coś zupełnie innego. Byłam za słaba, by powstrzymać tą bezsensowną walkę i strasznie mi było głupio.
- Przepraszam, że Wam groziłam śmiercią ...
Za to też trzeba było przeprosić. Westchnęłam i spojrzałam na towarzysza, czyli prawdopodobnie w górę.
- Wybacz, Saito-san ... za to, że Ci nie pomogłam w walce ...
No i znowu sprzeczne słowa. Poczekałam na niego i gdy tylko się zdecydował opuścić ten lokal, wyszłam razem z nim. Coś czułam, ze to początek jakiejś większej przygody. Być może coś większego się właśnie zaczynało. Chłopak ten imponował mi bardzo i wiedziałam, że mógłby mi pomóc odszukać Itori-sensei. Zamierzałam go o to poprosić w najbliższej przyszłości.
- Długi trzeba oddawać - powiedziałam, uśmiechając się. To były ostatnie sekundy egzystencji wojowniczej Narubi, która za jakąś chwilę znowu zostanie uśpiona - Ale odbieranie ich siłą jest niesamowicie parszywe ...
Powiedziawszy to, oznajmiłam także, że nie znam żadnej Shirome.
- Myślałam, że to Pani nazywa się Shirome - zwróciłam się do starszej kobiety, a klony zebrały się wokół mnie - Przepraszam, że Wam groziłam ... nie zamierzałam Wam robić krzywdy. Patrzcie ...
Wszystkie cztery klony zaczynały mnie ciąć mieczami po całym ciele, a widmowe ostrza po prostu przeze mnie przelatywały. Udowodniłam w ten sposób, że tak na prawdę klony te wcale nie były niebezpieczne. To był fajny pokaz, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak co dobre zazwyczaj szybko się kończy i nie ważne czy jest to pokaz takich technik czy może ludzkie życie. Zawsze tak było, jest i będzie. A gdzie właśnie był Saito? Gdzieś tam na suficie ... Tak czy siak. Moje klony zniknęły i zostałam sama.
- Widzicie? - zrobiłam pauzę, biorąc haust powietrza - Jeśli byście chcieli ... to mogę pogadać z tą Shirome ... przestanie Was nachodzić ...
Byłam śmiertelnie poważna i rzeczywiście byłam gotowa to zrobić. Zwłaszcza, że mogłabym wyjaśnić też tą sprawę z tym pokurczem, który nas nasłał na tych niewinnych ludzi. To było z jego strony strasznie głupie i wojownicza Narubi chciała zrobić z tym porządek. Chciała zrobić z tym porządek, jednocześnie pomagając tym ludziom. Jednakże czas wojowniczej Narubi właśnie się skończył. Znowu powróciłam "stara ja".
- Przepraszam ... - spuściłam wzrok - Nie chciałam, żeby Panom Strażnikom stała się krzywda. Naprawdę ... wybaczcie ... Byłam za słaba ... przepraszam ... nie byłam w stanie Was ocalić ...
To było dziwne. Mówiłam to tak jakbym była wrogiem Saito, a ci strażnicy moimi przyjaciółmi. Nie udało mi się pokonać wroga, dlatego cierpią. Tak to właśnie brzmiało. W rzeczywistości miałam na myśli coś zupełnie innego. Byłam za słaba, by powstrzymać tą bezsensowną walkę i strasznie mi było głupio.
- Przepraszam, że Wam groziłam śmiercią ...
Za to też trzeba było przeprosić. Westchnęłam i spojrzałam na towarzysza, czyli prawdopodobnie w górę.
- Wybacz, Saito-san ... za to, że Ci nie pomogłam w walce ...
No i znowu sprzeczne słowa. Poczekałam na niego i gdy tylko się zdecydował opuścić ten lokal, wyszłam razem z nim. Coś czułam, ze to początek jakiejś większej przygody. Być może coś większego się właśnie zaczynało. Chłopak ten imponował mi bardzo i wiedziałam, że mógłby mi pomóc odszukać Itori-sensei. Zamierzałam go o to poprosić w najbliższej przyszłości.
0 x
Re: Gorące źródła
Nie ma co, sytuacja była na tyle dziwna iż nie miała prawa bytu. Co prawda ktoś zrobił sobie żarty z dwójki, no jednak po chwili chłopakowi powrócił uśmiech na buźce. Może i to wszystko nie miało najmniejszego sensu, ogólnie całe to zamieszanie. No ale kto się spodziewał że wyjdzie taka sytuacja, no na pewno nie on. Cała sytuacja troszku się znów rozkręcała, gdy to wszyscy zaczęli mówić na przemian. Niestety chłopak nie miał zamiaru przepraszać, w końcu został w to wplątany i jest jakby tak najmniej winny. Nie dostał dobrych wyjaśnień na samym początku, więc tak to wszystko wyszło.
- No cóż, następnym razem lepiej będzie się spytać czy ktoś przychodzi po długi. Tylko straciłem czas, jejku. Myślałem że będzie coś ciekawego w tym miejscu, jak znajdę tego typa to mu skopie tyłek.
Rzekł na sam koniec, po chwili odwracając się od reszty i idąc do wyjścia. Zakładając ręce za głowę, zaczął myśleć o dalszym postępowaniu podróży. Jednak został na chwilę zatrzymany tuż przed wyjściem, tym co go zastopowało to słowa Narubi. W sumie lepiej że mu nie pomogła w walce, kto wie co by z tego wyszło. Może jeszcze gorsza sytuacja, albo nawet trupy w strażnikach. Z początku sam miał małą chęć ich zabić, ale jednak tak nie wolno. Cóż, ma jeszcze te chęć walki. Genów się nie wyprze, trudno.
- To nawet lepiej, przynajmniej nikt nie zginął. Z resztą, ruszajmy dalej.
Odpowiedział krótko, następnie skierował się do wyjścia. Co prawda nie był jeszcze w humorze, jego odpowiedzi były krótkie. Można powiedzieć iż nie miał ochoty za dużo mówić, przez co można stwierdzić iż coś go lekko gryzie.
- No cóż, następnym razem lepiej będzie się spytać czy ktoś przychodzi po długi. Tylko straciłem czas, jejku. Myślałem że będzie coś ciekawego w tym miejscu, jak znajdę tego typa to mu skopie tyłek.
Rzekł na sam koniec, po chwili odwracając się od reszty i idąc do wyjścia. Zakładając ręce za głowę, zaczął myśleć o dalszym postępowaniu podróży. Jednak został na chwilę zatrzymany tuż przed wyjściem, tym co go zastopowało to słowa Narubi. W sumie lepiej że mu nie pomogła w walce, kto wie co by z tego wyszło. Może jeszcze gorsza sytuacja, albo nawet trupy w strażnikach. Z początku sam miał małą chęć ich zabić, ale jednak tak nie wolno. Cóż, ma jeszcze te chęć walki. Genów się nie wyprze, trudno.
- To nawet lepiej, przynajmniej nikt nie zginął. Z resztą, ruszajmy dalej.
Odpowiedział krótko, następnie skierował się do wyjścia. Co prawda nie był jeszcze w humorze, jego odpowiedzi były krótkie. Można powiedzieć iż nie miał ochoty za dużo mówić, przez co można stwierdzić iż coś go lekko gryzie.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości