PORT
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: PORT
Najbardziej oczywistym miejscem gdzie można było znaleźć statek i jego załogę był port. Właściwie było to jedyne takie miejsce w okolicy. Oczywiście było jeszcze kilka innych opcji, jak zacumowanie statku gdzieś poza miastem. Ale faktem było że została tylko godzina, w związku z tym miejsce zbiórki powinno być w miejscu oczywistym. Muraiowi inne opcje nie pasowały ani trochę, w związku z tym port był pierwszym celem. Port jak zawsze był imponujący. Co prawda nie dla Muraia i nie do tego stopnia, by zachwycić się nim choć na chwilę. Miasto kupieckie powinno mieć odpowiedni port i tutaj akurat było to widać doskonale. Ogromne połacie terenu zagospodarowane na doki, magazyny, przybrzeżne knajpy, jakieś rynki, domy publiczne. Ogromna różnorodność możliwości kusiła kupców i innych przybyłych. Murai nigdy nie był w porcie, ale słyszał niejednokrotnie o jego wspaniałości od przypadkowo mijanych przechodniów. Teraz widział to na własne oczy i mógł dojść do wniosku, że faktycznie był to port bardzo okazały i odpowiedni dla miasta opierającego swoją ekonomię praktycznie w całości na handlu.
Pierwszą rzeczą którą zrobił Murai po przybyciu do portu było znalezienie statku. Jakby nie patrzeć po to tutaj przyszedł, by znaleźć kapitana statku i wybrać się z nim na poszukiwania skarbu. A przynajmniej miał taki zamiar, podejmie decyzję dopiero kiedy zobaczy statek i kapitana. Osądzanie po pozorach nie było najmądrzejszą rzeczą jaką można uczynić kiedy planuje się wyruszyć w nieznane. Za marne grosze. I z możliwą śmiercią. Mimo wszystko w porcie było dużo statków najróżniejszych rodzajów i rozmiarów. Murai musiał więc wysilić słuch i usłyszeć głos kobiety, która darła się niedaleko jego domostwa. Szybki marsz wzdłuż doków wystarczył, jej głos był wyjątkowo charakterystyczny i donośny. Spojrzał na sprawczynię, kobietę która te dźwięki wydawała. Nie wyglądała na żeglarza. Bardziej na jakiegoś przerośniętego bachora który podkradł się na kupiecki statek swojego ojca i zaczęła bawić w piratów. Ale po dłuższej obserwacji Murai dostrzegł, że jej strój odbiega od typowej amatorszczyzny. Wyglądał na dość drogi, co musiało wiązać się z majętnością osoby noszącej. Mimo wszystko pozostawała jeszcze kwestia załogi. Ta, z tego co Murai zdołał zobaczyć, załoga ruszała się w miarę żwawo. Dziewczyna o nieokreślonym wieku gadała niczym najprawdziwszy milk morski. A przynajmniej tak Murai słyszał, podobno kapitanowie lubią od czasu do czasu ponaglić załogę jakąś dziwną groźbą. Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały, to musiała być ona. Pani Kapitan. Murai wysunął spod swoich stóp nici i tym widowiskowym sposobem dostał się na statek. A dokładniej stanął na górnym końcu burty, by mieć doskonały widok na cały pokład i każdą osobę. W szczególności na kapitana.
- Jak rozumiem rozmawiam z kapitanem tego okrętu. Słyszałem coś o poszukiwaniach skarbu i obietnicy sowitego wynagrodzenia za pomoc w tym. Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę użyczyć ci swoich umiejętności. - była mniej więcej jego wzrostu, ale ponieważ stał na elemencie statku, to znajdował się wyżej niż ona. Po chwili zeskoczył na pokład, lekko i bez problemu, by być na tym samym poziomie. Murai miał nadzieję, że sam jego wygląd będzie dobrą rekomendacją. Ogromna ilość szwów świadczyć musiała o sporym doświadczeniu w boju, przynajmniej tak to mogła zinterpretować. Mimo wszystko Muari nie trafił czujności, znajdował się na pokładzie obcej jednostki, gdzie wszystko może się zdarzyć. Uskok w bok przed potencjalnym machnięciem szablą jak najbardziej wchodził w grę.
Pierwszą rzeczą którą zrobił Murai po przybyciu do portu było znalezienie statku. Jakby nie patrzeć po to tutaj przyszedł, by znaleźć kapitana statku i wybrać się z nim na poszukiwania skarbu. A przynajmniej miał taki zamiar, podejmie decyzję dopiero kiedy zobaczy statek i kapitana. Osądzanie po pozorach nie było najmądrzejszą rzeczą jaką można uczynić kiedy planuje się wyruszyć w nieznane. Za marne grosze. I z możliwą śmiercią. Mimo wszystko w porcie było dużo statków najróżniejszych rodzajów i rozmiarów. Murai musiał więc wysilić słuch i usłyszeć głos kobiety, która darła się niedaleko jego domostwa. Szybki marsz wzdłuż doków wystarczył, jej głos był wyjątkowo charakterystyczny i donośny. Spojrzał na sprawczynię, kobietę która te dźwięki wydawała. Nie wyglądała na żeglarza. Bardziej na jakiegoś przerośniętego bachora który podkradł się na kupiecki statek swojego ojca i zaczęła bawić w piratów. Ale po dłuższej obserwacji Murai dostrzegł, że jej strój odbiega od typowej amatorszczyzny. Wyglądał na dość drogi, co musiało wiązać się z majętnością osoby noszącej. Mimo wszystko pozostawała jeszcze kwestia załogi. Ta, z tego co Murai zdołał zobaczyć, załoga ruszała się w miarę żwawo. Dziewczyna o nieokreślonym wieku gadała niczym najprawdziwszy milk morski. A przynajmniej tak Murai słyszał, podobno kapitanowie lubią od czasu do czasu ponaglić załogę jakąś dziwną groźbą. Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały, to musiała być ona. Pani Kapitan. Murai wysunął spod swoich stóp nici i tym widowiskowym sposobem dostał się na statek. A dokładniej stanął na górnym końcu burty, by mieć doskonały widok na cały pokład i każdą osobę. W szczególności na kapitana.
- Jak rozumiem rozmawiam z kapitanem tego okrętu. Słyszałem coś o poszukiwaniach skarbu i obietnicy sowitego wynagrodzenia za pomoc w tym. Jeśli nie masz nic przeciwko, mogę użyczyć ci swoich umiejętności. - była mniej więcej jego wzrostu, ale ponieważ stał na elemencie statku, to znajdował się wyżej niż ona. Po chwili zeskoczył na pokład, lekko i bez problemu, by być na tym samym poziomie. Murai miał nadzieję, że sam jego wygląd będzie dobrą rekomendacją. Ogromna ilość szwów świadczyć musiała o sporym doświadczeniu w boju, przynajmniej tak to mogła zinterpretować. Mimo wszystko Muari nie trafił czujności, znajdował się na pokładzie obcej jednostki, gdzie wszystko może się zdarzyć. Uskok w bok przed potencjalnym machnięciem szablą jak najbardziej wchodził w grę.
100% - 3% = 97%
- Nazwa
- Jiongu: Reberu Shi
- Drugi poziom Jiongu. Dochodzi do kolejnych przemian w organizmie. Zostają zniszczone narządy, poza sercem, mózgiem, płucami, żołądkiem i nerkami. Inne po prostu przestają istnieć, przez co dochodzi do kolejnego wypełnienia ciała nićmi. Są one coraz większe i szersze, co umożliwia wykorzystywanie ich w walce na coraz lepsze sposoby. Zwiększają się również możliwości ciała, które powoli przystosowuje się do "nowych" wewnętrznych części ciała.
- Wytrzymałość
- 0,5 x wytrzymałość shinobi
- Zasięg
- 10 metrów
- Szybkość
- 0,5 x szybkość shinobi
- Koszt Chakry KC E - 10%, KC D - 8%, KC C - 4%, KC B - 3%, KC A - 2%, KC S - 1%, KC S+ - 1% (na turę)
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: PORT
Muraia ciekawiła reakcja Kapitan i jej załogi na pojawienie się na statku w taki niekonwencjonalny sposób. Miało to co prawda pokazać Muraia jako interesującego i intrygującego osobnika. Normalny człek nie dokonałby czegoś takiego. A skoro był taki nietypowy, to nie mógł być słaby czy nawet przeciętny pod względem możliwości w walce. Nietypowe wejście miało więc bardzo konkretną funkcję. Pani Kapitan była całkowicie skupiona na niespodziewanym gościu, co było jedynym logicznym zachowaniem w tej sytuacji. Tak samo załoga, która całkowicie skupiała się na Muraiu. Najpewniej na jedno skinienie swojej przywódczyni byliby gotowi skoczyć Kakuzu do gardła. Na szczęście tak się nie stało i dziewczyna radośnie zgodziła się na dołączenie Muraia do tej eskapady. Dokładnie tak jak przewidywał, a właściwie się spodziewał. Przy okazji Pani Kapitan zadała pytanie bardzo na miejscu. Pytanie o to, czy Murai miał jakieś wcześniejsze doświadczenia z morskimi podróżami.
- To drugie. Nie mam doświadczenia w morskich podróżach, ale szybko się dostosowuję. Ale z walką radzę sobie jak nikt, jeszcze się taki nie znalazł co by dał mi radę. - powiedział Murai nieco modyfikując swój typowy, monotonny sposób i styl mówienia. Teraz brzmiał nieco bardziej dziarsko i pewnie, bez wiecznego znudzenia w głosie. Miało to dodać pewności i wagi swoim słowom, które zresztą były całkowicie prawdziwe. No, prawie. Jedna osoba mocno dała Muraiowi popalić, co można było ostatecznie zrzucić na mgłę. Ale Murai tego nie zrobił, przekonany o tym że wina leżała po jego stronie.
Atmosfera na statku natychmiastowo się zmieniła. Stała się bardziej swobodna i przyjacielska, kilkoro marynarzy nawet pomachało mu ręką. Podobno na statkach rządziła twarda ręka i dyscyplina, żelazne zasady i trzymanie każdego za przysłowiowy ryj. To wydawało się przeczyć całej jego minimalnej wiedzy odnośnie morskiego życia. Kobieta wydała załodze polecenie, by zrobić wielką ucztę na cześć dołączenia, tymczasowego, Muraia do załogi. I pojawiło się kolejne pytanie. Murai miał opowiedzieć trochę o swojej osobie. Zadanie banalne, trzeba było tylko omijać najważniejsze fakty których nikomu innemu by nie przekazał.
- Jestem shinobi, a moje sztuczki polegają na o takim czymś. - po słowach z tych z jego rękawa wysunęła się pojedyncza nitka i zrobiła kilka zawijasów w powietrzu. Potem wyciągnął z kabury jeden kunai. - Szybkie i zabójcze. I użyteczne na wiele sposobów. A jeśli chodzi o mnie, to zgłosiłem się głównie z ciekawości świata. Nigdy nie byłem na pełnym morzu, chciałem trochę go poznać. No i poszukać wyzwań, może znajdę wystarczająco silnego oponenta. - po słowach tych uśmiechnął się zadziornie. Kolejna sprytna zagrywka mająca na celu potwierdzenie swoich słów i uczynienia z siebie persony ciekawej i interesującej bez wspominania o wyrywaniu serc i brakiem jakichkolwiek organów wewnętrznych z kilkoma wyjątkami.
- To drugie. Nie mam doświadczenia w morskich podróżach, ale szybko się dostosowuję. Ale z walką radzę sobie jak nikt, jeszcze się taki nie znalazł co by dał mi radę. - powiedział Murai nieco modyfikując swój typowy, monotonny sposób i styl mówienia. Teraz brzmiał nieco bardziej dziarsko i pewnie, bez wiecznego znudzenia w głosie. Miało to dodać pewności i wagi swoim słowom, które zresztą były całkowicie prawdziwe. No, prawie. Jedna osoba mocno dała Muraiowi popalić, co można było ostatecznie zrzucić na mgłę. Ale Murai tego nie zrobił, przekonany o tym że wina leżała po jego stronie.
Atmosfera na statku natychmiastowo się zmieniła. Stała się bardziej swobodna i przyjacielska, kilkoro marynarzy nawet pomachało mu ręką. Podobno na statkach rządziła twarda ręka i dyscyplina, żelazne zasady i trzymanie każdego za przysłowiowy ryj. To wydawało się przeczyć całej jego minimalnej wiedzy odnośnie morskiego życia. Kobieta wydała załodze polecenie, by zrobić wielką ucztę na cześć dołączenia, tymczasowego, Muraia do załogi. I pojawiło się kolejne pytanie. Murai miał opowiedzieć trochę o swojej osobie. Zadanie banalne, trzeba było tylko omijać najważniejsze fakty których nikomu innemu by nie przekazał.
- Jestem shinobi, a moje sztuczki polegają na o takim czymś. - po słowach z tych z jego rękawa wysunęła się pojedyncza nitka i zrobiła kilka zawijasów w powietrzu. Potem wyciągnął z kabury jeden kunai. - Szybkie i zabójcze. I użyteczne na wiele sposobów. A jeśli chodzi o mnie, to zgłosiłem się głównie z ciekawości świata. Nigdy nie byłem na pełnym morzu, chciałem trochę go poznać. No i poszukać wyzwań, może znajdę wystarczająco silnego oponenta. - po słowach tych uśmiechnął się zadziornie. Kolejna sprytna zagrywka mająca na celu potwierdzenie swoich słów i uczynienia z siebie persony ciekawej i interesującej bez wspominania o wyrywaniu serc i brakiem jakichkolwiek organów wewnętrznych z kilkoma wyjątkami.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: PORT
Bardzo pozytywne przyjęcie przez Kapitan i załogę było krokiem w dobrym kierunku. Ba, Murai mógł praktycznie uważać się za pełnoprawnego przydupasa głównej szefowej tego okrętu. Cel udało się zrealizować. Nawet nie musiał prezentować swoich nietypowych umiejętności. Ale z pewnością znajdzie swoje miejsce na tym statku. Zgodnie z tym co wiedział, to na statkach zawsze dużo się piło. A on, nie mając żołądka który mógłby służyć do przyswajania alkoholu do organizmu, mógł pić bez ograniczeń. Tak samo mógł wcinać ile wlezie. Ta pierwsza umiejętność była niezastąpiona, mógł bowiem zarówno zyskiwać punkty u załogi jako potencjalny osobnik z twardą głową, a z drugiej strony w razie jakiegoś incydentu jego wieczna trzeźwość gwarantowała mu przewagę w walce. Jego ciało praktycznie nie miało wad, co było jednym z największych atutów Muraia. Poza wysoką inteligencją i możliwościami analitycznymi. Mimo tego niewielkie doświadczenie na morzu nie było przeszkodą. Całkiem wyrozumiała ta Kapitan, ale może był to akt desperacji w związku z niewielką ilością chętnych na wyprawę? Murai nawet się nie zdziwił tym stanem rzeczy, kto głupi chciałby za marne 500 Ryo narażać życie dla czyjejś korzyści? Na pewno nie Murai, który zdecydował się z uwagi na własne pobudki. I przy okazji mógł zająć czymś swoją uwagę, odciągając ją od niedawnych wydarzeń.
Pokazanie pojedynczej macki miało być tylko próbką możliwości. W jego ciele znajdowało się takich tysiące, dłuższych bądź krótszych. Murai nie był ograniczany, mógł wysyłać ich całe strumienie, tworzyć konkretne kształty. Czym była taka mała nić? Kapitan okazała żywe zainteresowanie niciopodobnym obiektem wystającym z rękawa i chwyciła go w dłoń. Porównanie do ośmiornicy pod pewnymi kryteriami faktycznie było poprawne. Niciowa macka lekko się ruszała. Inicjatywa Muraia, by Kapitan mogła lepiej zaznajomić się z macką. Dalsze odkrywanie nieznanych jej wcześniej zjawisk przerwało przybycie kufla piwa. Muai schował więc swoją mackę do swojego ciała, co z perspektywy innych było po prostu ukryciem tego czegoś do rękawa. Chwycił pewnie kufel piwa i stuknął się z nim z Panią Kapitan. Ta dała wyraźny znak by tak uczynić, w związku z tym tak też zrobił. Muraiowi nie umknęło to, że piwo przyniosła dziewczyna. Pomocnica kucharza? Z tego co czytał Murai to na pokład zabierano kobiety głównie ku przyjemności męskiej części załogi, by utrzymać wysokie morale podczas długich rejsów. Po stuknięciu się kuflami Murai wziął kilka łyków. Alkoholowy napój wszedł w jego ciało. Zaczął powoli spływać w dół jego ciała. Oczywiście nawet nie miał prawa się wylać.
- Chyba jestem jedyny. Najwidoczniej nikt inny nie skorzystał z twojej oferty, Kapitanie. A tak swoją drogą to jaki jest nasz cel? I jak dokładnie miałbym pomagać podczas tej wyprawy? - pytanie oczywiście nie było o sam skarb, a o jego lokalizację. Mógł nawet być na dnie morza, nie jego sprawą było jego wydobycie. Jego zadaniem było... nieokreślone coś. Ale bez względu na to co go czeka, Murai powinien dać sobie radę ze wszystkimi niebezpieczeństwami. Chociaż nigdy nie był na pełnym morzu i nie wiedział, co może go czekać, był niesamowicie pewny swoich umiejętności.
Pokazanie pojedynczej macki miało być tylko próbką możliwości. W jego ciele znajdowało się takich tysiące, dłuższych bądź krótszych. Murai nie był ograniczany, mógł wysyłać ich całe strumienie, tworzyć konkretne kształty. Czym była taka mała nić? Kapitan okazała żywe zainteresowanie niciopodobnym obiektem wystającym z rękawa i chwyciła go w dłoń. Porównanie do ośmiornicy pod pewnymi kryteriami faktycznie było poprawne. Niciowa macka lekko się ruszała. Inicjatywa Muraia, by Kapitan mogła lepiej zaznajomić się z macką. Dalsze odkrywanie nieznanych jej wcześniej zjawisk przerwało przybycie kufla piwa. Muai schował więc swoją mackę do swojego ciała, co z perspektywy innych było po prostu ukryciem tego czegoś do rękawa. Chwycił pewnie kufel piwa i stuknął się z nim z Panią Kapitan. Ta dała wyraźny znak by tak uczynić, w związku z tym tak też zrobił. Muraiowi nie umknęło to, że piwo przyniosła dziewczyna. Pomocnica kucharza? Z tego co czytał Murai to na pokład zabierano kobiety głównie ku przyjemności męskiej części załogi, by utrzymać wysokie morale podczas długich rejsów. Po stuknięciu się kuflami Murai wziął kilka łyków. Alkoholowy napój wszedł w jego ciało. Zaczął powoli spływać w dół jego ciała. Oczywiście nawet nie miał prawa się wylać.
- Chyba jestem jedyny. Najwidoczniej nikt inny nie skorzystał z twojej oferty, Kapitanie. A tak swoją drogą to jaki jest nasz cel? I jak dokładnie miałbym pomagać podczas tej wyprawy? - pytanie oczywiście nie było o sam skarb, a o jego lokalizację. Mógł nawet być na dnie morza, nie jego sprawą było jego wydobycie. Jego zadaniem było... nieokreślone coś. Ale bez względu na to co go czeka, Murai powinien dać sobie radę ze wszystkimi niebezpieczeństwami. Chociaż nigdy nie był na pełnym morzu i nie wiedział, co może go czekać, był niesamowicie pewny swoich umiejętności.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: PORT
Odpowiedzi musiały poczekać aż do wypłynięcia w morze. Wyjaśnieniem było, że Kapitan nie lubi rozmawiać bez wszechobecnego morza. Już w tym momencie Murai zaczął odczuwać niepokój związany z całą sytuacją. Pojenie go piwem już po przybyciu na statek. Strasznie wesołe podejście do jego osoby przez resztę załogi. Nawet zbyt entuzjastyczne jakby się nad tym zastanowić. No i brak odpowiedzi na pytania, dopóki nie zjadą się na otwartym morzu. Unikanie odpowiedzi na zadane pytania zawsze powinny budzić pewne podejrzenia odnośnie intencji rozmówcy. Murai nie oczekiwał całkowitej szczerości ze strony rozmówców, był świadom że ludzie mogą przed min ukrywać wiele rzeczy. Tak samo zresztą robił Murai, nie dzielił się szczodrze tajemnicami o swoich możliwościach. Mógłby powiedzieć Kapitan o umiejętności plucia potężnym ogniem, niewrażliwości na ból czy braku jakichkolwiek organów. Ale po co? Murai miał już w głowie kilka różnych scenariuszy które mniej lub bardziej pokrywały się z jego podejrzeniami i faktycznym stanem rzeczy. Zakładając nawet możliwość fałszywego zachowania załogi, która naprawdę była statkiem handlarzy niewolników pod przykrywką. Co jak co, ale wyobraźnia i umiejętność teoretyzowania na podstawie jego spostrzeżeń dawała mu ogromne pole do popisu. Murai jedynie kiwnął potakująco głową, dając znać że zrozumiał wytłumaczenie Pani Kapitan.
Nagła zmiana jej zachowania nie była przesadnie zaskakująca. Kapitan poganiający załogę do pracy czy wypłynięcia w morze nie było niczym niezwykłym, a Murai słyszał już jej donośny głos i wiedział co potrafi. Kakuzu poszedł za nią, na stanowisko sternika. Stanął obok tego dziwnego koła służącego do nadawania kierunku statkowi, pozwalając Pani Kapitan czynić jej obowiązki przywódcy swojej załogi. Każdy z osobna zaczął wykonywać swoje zadania. Trochę tego było, widać było dużo zgrania w ruchach załogi. Doświadczenie wynikłe z długoletniej pracy, a przynajmniej tak Murai to widział. Nie był ekspertem, ledwo się znał na żeglarskim rzemiośle. Ale umiał zobaczyć pewne uporządkowanie w ich czynnościach. W krótkim czasie opuścili dok i unikając uszkodzenia przez inny okręt wypłynęli z portu. Miasto robiło się coraz to mniejsze i mniejsze. Horyzont z każdą kolejną minutą się oddalał. Pani Kapitan ponownie zwróciła się do Muraia poruszając kilka kwestii. Wiek i doświadczenie, obiad a także imię. Yoko. Trzeba teraz było odpowiednio odpowiedzieć.
- Nic takiego nie zakładałem, nie jestem tego typu osobą. Zresztą widać twoje doświadczenie jak na dłoni. I faktycznie nie przedstawiłem się kiedy wszedłem na statek, mój błąd. Jestem Murai. Przyznaję, twoje imię jest bardzo trafne. Więc prowadź do jadalni, Pani Kapitan. - wypił jeszcze łyk z kufla pełnego piwa. Trunek nie robił na nim praktycznie żadnego wrażenia, ale nie chciał robić sobie negatywnej opinii na statku. Dopuszczał myśl, że piwo mogło być naszprycowane jakimiś narkotykami czy środkami nasennymi. Ale z braku żołądka żadne szkodliwe substancje nie miałyby jak się wchłonąć do organizmu. Organizmu stanowiącego mikroskopijny procent jego ciała. Po słowach tych udał się wraz z Yoko w kierunku przez nią wytyczonym.
z/t
Nagła zmiana jej zachowania nie była przesadnie zaskakująca. Kapitan poganiający załogę do pracy czy wypłynięcia w morze nie było niczym niezwykłym, a Murai słyszał już jej donośny głos i wiedział co potrafi. Kakuzu poszedł za nią, na stanowisko sternika. Stanął obok tego dziwnego koła służącego do nadawania kierunku statkowi, pozwalając Pani Kapitan czynić jej obowiązki przywódcy swojej załogi. Każdy z osobna zaczął wykonywać swoje zadania. Trochę tego było, widać było dużo zgrania w ruchach załogi. Doświadczenie wynikłe z długoletniej pracy, a przynajmniej tak Murai to widział. Nie był ekspertem, ledwo się znał na żeglarskim rzemiośle. Ale umiał zobaczyć pewne uporządkowanie w ich czynnościach. W krótkim czasie opuścili dok i unikając uszkodzenia przez inny okręt wypłynęli z portu. Miasto robiło się coraz to mniejsze i mniejsze. Horyzont z każdą kolejną minutą się oddalał. Pani Kapitan ponownie zwróciła się do Muraia poruszając kilka kwestii. Wiek i doświadczenie, obiad a także imię. Yoko. Trzeba teraz było odpowiednio odpowiedzieć.
- Nic takiego nie zakładałem, nie jestem tego typu osobą. Zresztą widać twoje doświadczenie jak na dłoni. I faktycznie nie przedstawiłem się kiedy wszedłem na statek, mój błąd. Jestem Murai. Przyznaję, twoje imię jest bardzo trafne. Więc prowadź do jadalni, Pani Kapitan. - wypił jeszcze łyk z kufla pełnego piwa. Trunek nie robił na nim praktycznie żadnego wrażenia, ale nie chciał robić sobie negatywnej opinii na statku. Dopuszczał myśl, że piwo mogło być naszprycowane jakimiś narkotykami czy środkami nasennymi. Ale z braku żołądka żadne szkodliwe substancje nie miałyby jak się wchłonąć do organizmu. Organizmu stanowiącego mikroskopijny procent jego ciała. Po słowach tych udał się wraz z Yoko w kierunku przez nią wytyczonym.
z/t
0 x
Re: PORT
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
12/15 Kaito wyruszył u boku czternastolatka patrząc na niego kątem oka. Widział jego smutek i ból przez to, że nie potrafił pokonać swojego rywala, ale jedyne co teraz mógł zrobić to postarać się pomóc mu w zrewanżowaniu się. Kiedy Kenshin skończył swoją wypowiedź szesnastolatek od razu wiedział, że musi mu coś uświadomić.
- Nie polecałbym niedoceniania bunshin'ów, jak i iluzji. Pewnie cie tym urażę, ale musisz wiedzieć jak bardzo uważam to za ironiczne. Genjutsu i twój charakter nie są bardzo... kompatybilne. Nie ma to być obrazą, ale moment w którym wyzwałeś mnie, wiedziałem o tym, że jesteś osobą bardziej polegającą na sile niż umyśle. Czasami jest to zaleta, a czasami wada. Moja rada dla ciebie to żebyś spróbował odkryć jakąś inną specjalizacje lub zmienił swoje zachowanie. Ostatniego nie polecam. Zmienianie tym kim jesteś może zranić twoich bliskich. Jest też najtrudniejsza 3 opcja, czyli dostosowanie tej techniki, żeby była tobie przydatna. Takie coś jest w stanie tylko załatwić długi trening. Ale wracając do aktualnej sprawy... - wyjaśnił dając sobie chwilę na złapanie oddechu. Chciał w jakiś sposób podnieść Kenshina na duchu, kiedy jego specjalność okazała się niefortunnym przeciwieństwem jego charakteru. No ale takie jest życie można jedynie starać się to zmienić.
- Wybacz, jeżeli moje założenie będzie błędne, ale przypuszczam co może być nie tak z twoją techniką chodzenia po wodzie - powiedział mając nadzieję na podniesienie ducha Kenshinowi - Z tego co wywnioskowałem nikt nie wyjaśnił ci na czym ta technika polega. Przypuszczam, że próbowałeś odwzorować ją naśladując swojego rywala i wiedzę jaką posiadasz na temat Kinobori no Waza. - tłumaczył ciągle Kaicioch
- To był prawdopodobnie punkt w którym popełniłeś błąd. Chodzenie po drzewach i ścianach jest podobne do chodzenia po wodzie, ale zarazem całkowicie różne. Przy Kinobori no Waza, używasz swojej chakry jako czegoś w rodzaju kleju. Suimen Hokō no Waza polega natomiast na odpychaniu się. Nie możesz przykleić się do czegoś co jest w ciągłym ruchu. Dlatego tworzysz na podeszwach coś na rodzaj platformy z chakry. W skrócie zamiast przyczepiania się do powierzchni, odpychasz się od niej. - skończył swój wywód kruczowłosy shinobi
- Oczywiście możliwe, że moje założenie jest błędne i to nie w tym problem. Jednak w innym przypadku musiałbym zobaczyć twoje wykonanie techniki. - dodał z uśmiechem, który mówił 'dasz radę'.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
12/15 Kaito wyruszył u boku czternastolatka patrząc na niego kątem oka. Widział jego smutek i ból przez to, że nie potrafił pokonać swojego rywala, ale jedyne co teraz mógł zrobić to postarać się pomóc mu w zrewanżowaniu się. Kiedy Kenshin skończył swoją wypowiedź szesnastolatek od razu wiedział, że musi mu coś uświadomić.
- Nie polecałbym niedoceniania bunshin'ów, jak i iluzji. Pewnie cie tym urażę, ale musisz wiedzieć jak bardzo uważam to za ironiczne. Genjutsu i twój charakter nie są bardzo... kompatybilne. Nie ma to być obrazą, ale moment w którym wyzwałeś mnie, wiedziałem o tym, że jesteś osobą bardziej polegającą na sile niż umyśle. Czasami jest to zaleta, a czasami wada. Moja rada dla ciebie to żebyś spróbował odkryć jakąś inną specjalizacje lub zmienił swoje zachowanie. Ostatniego nie polecam. Zmienianie tym kim jesteś może zranić twoich bliskich. Jest też najtrudniejsza 3 opcja, czyli dostosowanie tej techniki, żeby była tobie przydatna. Takie coś jest w stanie tylko załatwić długi trening. Ale wracając do aktualnej sprawy... - wyjaśnił dając sobie chwilę na złapanie oddechu. Chciał w jakiś sposób podnieść Kenshina na duchu, kiedy jego specjalność okazała się niefortunnym przeciwieństwem jego charakteru. No ale takie jest życie można jedynie starać się to zmienić.
- Wybacz, jeżeli moje założenie będzie błędne, ale przypuszczam co może być nie tak z twoją techniką chodzenia po wodzie - powiedział mając nadzieję na podniesienie ducha Kenshinowi - Z tego co wywnioskowałem nikt nie wyjaśnił ci na czym ta technika polega. Przypuszczam, że próbowałeś odwzorować ją naśladując swojego rywala i wiedzę jaką posiadasz na temat Kinobori no Waza. - tłumaczył ciągle Kaicioch
- To był prawdopodobnie punkt w którym popełniłeś błąd. Chodzenie po drzewach i ścianach jest podobne do chodzenia po wodzie, ale zarazem całkowicie różne. Przy Kinobori no Waza, używasz swojej chakry jako czegoś w rodzaju kleju. Suimen Hokō no Waza polega natomiast na odpychaniu się. Nie możesz przykleić się do czegoś co jest w ciągłym ruchu. Dlatego tworzysz na podeszwach coś na rodzaj platformy z chakry. W skrócie zamiast przyczepiania się do powierzchni, odpychasz się od niej. - skończył swój wywód kruczowłosy shinobi
- Oczywiście możliwe, że moje założenie jest błędne i to nie w tym problem. Jednak w innym przypadku musiałbym zobaczyć twoje wykonanie techniki. - dodał z uśmiechem, który mówił 'dasz radę'.
0 x
Re: PORT
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
13/15 Niemożność w doścignięciu Raiona była na pewno dla Kenshina bardzo rozczarowującym i smutnym przeżyciem. Na szczęście jednak chłopak nie należał do tego typu ludzi, który załamując się, przestaje w ogóle próbować. Wręcz przeciwnie, wnuk Okinawy nigdy się nie poddawał i starał się uczyć na swoich błędach, nawet jeżeli te wiele miałyby go kosztować. Zresztą... jeśli chodzi o naukę chodzenia po wodzie, Kenshin nie potrafił nawet zliczyć ile to razy wylądował pod jej powierzchnią. Codziennie wracał do domu przemoczony do suchej nitki, ale za każdym razem walczył o swoje marzenia
- Dobra, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem o co Ci chodzi i nie będę się o to obrażał. Nigdy nie miałem umysłu stratega. Nawet jak grałem z dziadkiem w Shogi, nigdy nie potrafiłem go rozgryźć. - Odpowiedział na słowa Kokatsu, pozostając opanowanym. Nie był wcale szczęśliwy z tego, że brakowało mu czasami kreatywności i planu, ale wiedział, że po prostu musi ciężej pracować albo skoncentrować się na innych swoich atutach. Dlatego doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mówił Kaito. Wiedział, że chłopak ma rację.
- Skąd wiedziałeś, który jest prawdziwym? - Zapytał nagle, nie bez powodu. Chciał się dowiedzieć w jaki sposób jego nauczyciel rozgryzł tę zagadkę, żeby w przyszłości wiedzieć, co powinien poprawić.
Kenshin skoncentrował się również mocno na wysłuchaniu instrukcji Kokatsu i musiał przyznać, że w tym momencie poczuł się jak debil. Faktycznie, czasami chyba za bardzo chciał, a zapomniał pomyśleć. Przecież Kaito dał mu tak proste instrukcje, a jednocześnie wnuk Hajime zrozumiał, że do tej pory sam do tego nie doszedł.
- Dobra, zaczynamy. Chyba to pojąłem! - Krzyknął więc radośnie, kiedy dotarli już do portu. Chłopak zbliżył się do tafli wody, a następnie zamknął oczy, żeby skupić się na skoncentrowaniu chakry w stopach. Niezbyt odważnie zrobił pierwszy krok, niczym Jezus, kiedy ze zdziwieniem na twarzy spojrzał na Kokatsu. Udało mu się utrzymać na wodzie! Za pierwszym razem! Ba, nawet zrobił jeszcze kilka kroków, by wreszcie wpaść do wody. I tak było jednak dziwne, że tak szybko mu poszło. Najwyraźniej trening, który on sam wcześniej odbywał pozwolił mu zapanować nad kontrolą chakry, a chłopak po prostu wykorzystywał ją w nazbyt podobny sposób do chodzenia po drzewach. Teraz wszystko stało się jasne. Kenshin ćwiczył więc dzielnie, żeby wreszcie nawet i biegać po wodnej pokrywie. Co prawda czasami jeszcze zdarzało mu się zmoczyć, ale był już bliski perfekcyjnemu opanowaniu techniki.
- Już wiem o co chodzi. Z tym ćwiczeniem poradzę sobie sam. Ale mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę... mógłbyś mnie nauczyć jakiejś innej łatwej techniki? Obojętne jakiej. Chciałbym w końcu nie tylko dogonić Raiona, ale pokazać mu, że nie próżnowałem i opanowałem coś nowego. - Poprosił Kokatsu, mając nadzieję, że ten mu nie odmówi. Wyglądał jednak na porządnego gościa, więc chłopak starał się nie martwić na zapas.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
13/15 Niemożność w doścignięciu Raiona była na pewno dla Kenshina bardzo rozczarowującym i smutnym przeżyciem. Na szczęście jednak chłopak nie należał do tego typu ludzi, który załamując się, przestaje w ogóle próbować. Wręcz przeciwnie, wnuk Okinawy nigdy się nie poddawał i starał się uczyć na swoich błędach, nawet jeżeli te wiele miałyby go kosztować. Zresztą... jeśli chodzi o naukę chodzenia po wodzie, Kenshin nie potrafił nawet zliczyć ile to razy wylądował pod jej powierzchnią. Codziennie wracał do domu przemoczony do suchej nitki, ale za każdym razem walczył o swoje marzenia
- Dobra, nie musisz się tłumaczyć. Rozumiem o co Ci chodzi i nie będę się o to obrażał. Nigdy nie miałem umysłu stratega. Nawet jak grałem z dziadkiem w Shogi, nigdy nie potrafiłem go rozgryźć. - Odpowiedział na słowa Kokatsu, pozostając opanowanym. Nie był wcale szczęśliwy z tego, że brakowało mu czasami kreatywności i planu, ale wiedział, że po prostu musi ciężej pracować albo skoncentrować się na innych swoich atutach. Dlatego doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mówił Kaito. Wiedział, że chłopak ma rację.
- Skąd wiedziałeś, który jest prawdziwym? - Zapytał nagle, nie bez powodu. Chciał się dowiedzieć w jaki sposób jego nauczyciel rozgryzł tę zagadkę, żeby w przyszłości wiedzieć, co powinien poprawić.
Kenshin skoncentrował się również mocno na wysłuchaniu instrukcji Kokatsu i musiał przyznać, że w tym momencie poczuł się jak debil. Faktycznie, czasami chyba za bardzo chciał, a zapomniał pomyśleć. Przecież Kaito dał mu tak proste instrukcje, a jednocześnie wnuk Hajime zrozumiał, że do tej pory sam do tego nie doszedł.
- Dobra, zaczynamy. Chyba to pojąłem! - Krzyknął więc radośnie, kiedy dotarli już do portu. Chłopak zbliżył się do tafli wody, a następnie zamknął oczy, żeby skupić się na skoncentrowaniu chakry w stopach. Niezbyt odważnie zrobił pierwszy krok, niczym Jezus, kiedy ze zdziwieniem na twarzy spojrzał na Kokatsu. Udało mu się utrzymać na wodzie! Za pierwszym razem! Ba, nawet zrobił jeszcze kilka kroków, by wreszcie wpaść do wody. I tak było jednak dziwne, że tak szybko mu poszło. Najwyraźniej trening, który on sam wcześniej odbywał pozwolił mu zapanować nad kontrolą chakry, a chłopak po prostu wykorzystywał ją w nazbyt podobny sposób do chodzenia po drzewach. Teraz wszystko stało się jasne. Kenshin ćwiczył więc dzielnie, żeby wreszcie nawet i biegać po wodnej pokrywie. Co prawda czasami jeszcze zdarzało mu się zmoczyć, ale był już bliski perfekcyjnemu opanowaniu techniki.
- Już wiem o co chodzi. Z tym ćwiczeniem poradzę sobie sam. Ale mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę... mógłbyś mnie nauczyć jakiejś innej łatwej techniki? Obojętne jakiej. Chciałbym w końcu nie tylko dogonić Raiona, ale pokazać mu, że nie próżnowałem i opanowałem coś nowego. - Poprosił Kokatsu, mając nadzieję, że ten mu nie odmówi. Wyglądał jednak na porządnego gościa, więc chłopak starał się nie martwić na zapas.
0 x
Re: PORT
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
14/15 - Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, używając bunshin no jutsu twoje klony nie posiadają cienia. Wtedy łatwo odróżnić fałszywki od prawdziwego. Zalecałbym używanie go w ciemnych miejscach, ale to już inna sprawa. - wyjaśnił kruczowłosy
Kaito ucieszył się z udanej próby Kenshina. Oznaczało to, że mniej więcej miał racje w czym znajdował się problem. Stanął przed nim jednak następny problem. Szesnastolatek w większości sytuacji polegał na chytrości i sprycie. Zdekoncentrowaniu przeciwnika i zaatakowaniu znienacka. Czternastolatek natomiast preferował bezpośrednie starcie jak już pokazał. Spowodowało to, że nie znając elementu Kenshina nie był on w stanie nauczyć go technik, które by mu się przydały. Nie chciał on też zawieść młodzieńca, więc spróbował wymyślić jakąś alternatywę. Wzdychając pod nosem Kaito zaoferował swoją ostatnią możliwość na pomoc chłopcu.
- Nie obraź się Kenshin, ale ty i ja polegamy na zbyt innych sposobach walki. Nie posiadam technik, która przydałyby ci się w najmniejszym stopniu bez pewnego testu, którego nie jesteśmy w stanie przeprowadzić. - wyjaśnił smutno - Ale istnieje inna opcja. Pamiętaj, że shinobi nie polega tylko na technikach. Trenowanie swojego ciała i duszy jest równie ważne. W normalnych warunkach ulepszenie tych atrybutów u ciebie byłoby niemożliwe w krótkim czasie. Różnica jest taka, że w twoim przypadku jest to możliwe. Zauważyłem szybkość z jaką pojąłeś o co chodzi w chodzeniu po wodzie i poprawiłeś równie szybko swoje błędy. Zawalcz ze mną. Wierze, że w walce z kimś silniejszym będziesz wstanie szybciej uzupełnić swoje luki w obronie i ataku, ale pamiętaj. To i tak będzie trudne. Ten trening jest stricte taijutsu, chociaż kunai też jest dozwolony. Co wybierasz? Kończymy tu, czy chcesz faktycznie stać się silniejszy?
Jeśli czternastolatek zgodzi się:
- Więc zaczynajmy, Kenshinie. Pokaż na co cię stać. - powiedział trener wnuka Hajime
Wedle jego planu walka miała prosto wyglądać. Czternastolatek miał na niego nacierać, a Kaito miał unikać i blokować jego ataki na przemian. W momencie kiedy zauważył lukę w obronie młodego Okinawy starał się wyprowadzić tam coś, żeby mięśnie Kenshina pamiętały tą walkę i działały w przyszłości na instynkcie. Ten trening miał trwać póki chwilowy uczeń Kokatsu nie padnie ze zmęczenia. Zobaczmy jak to wyjdzie...
Jeśli czternastolatek odmówi:
- Rozumiem. Do niczego cię nie zmuszam. - odpowiedział Kaito smucąc się na wieść, że motywacja chłopca nie jest wystarczająca.
- Przepraszam, że nie mogłem nauczyć cię tego co chciałeś, ale taki los. W tym wypadku chyba jedyne co nam pozostało to pożegnanie, czyż nie?
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
14/15 - Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, używając bunshin no jutsu twoje klony nie posiadają cienia. Wtedy łatwo odróżnić fałszywki od prawdziwego. Zalecałbym używanie go w ciemnych miejscach, ale to już inna sprawa. - wyjaśnił kruczowłosy
Kaito ucieszył się z udanej próby Kenshina. Oznaczało to, że mniej więcej miał racje w czym znajdował się problem. Stanął przed nim jednak następny problem. Szesnastolatek w większości sytuacji polegał na chytrości i sprycie. Zdekoncentrowaniu przeciwnika i zaatakowaniu znienacka. Czternastolatek natomiast preferował bezpośrednie starcie jak już pokazał. Spowodowało to, że nie znając elementu Kenshina nie był on w stanie nauczyć go technik, które by mu się przydały. Nie chciał on też zawieść młodzieńca, więc spróbował wymyślić jakąś alternatywę. Wzdychając pod nosem Kaito zaoferował swoją ostatnią możliwość na pomoc chłopcu.
- Nie obraź się Kenshin, ale ty i ja polegamy na zbyt innych sposobach walki. Nie posiadam technik, która przydałyby ci się w najmniejszym stopniu bez pewnego testu, którego nie jesteśmy w stanie przeprowadzić. - wyjaśnił smutno - Ale istnieje inna opcja. Pamiętaj, że shinobi nie polega tylko na technikach. Trenowanie swojego ciała i duszy jest równie ważne. W normalnych warunkach ulepszenie tych atrybutów u ciebie byłoby niemożliwe w krótkim czasie. Różnica jest taka, że w twoim przypadku jest to możliwe. Zauważyłem szybkość z jaką pojąłeś o co chodzi w chodzeniu po wodzie i poprawiłeś równie szybko swoje błędy. Zawalcz ze mną. Wierze, że w walce z kimś silniejszym będziesz wstanie szybciej uzupełnić swoje luki w obronie i ataku, ale pamiętaj. To i tak będzie trudne. Ten trening jest stricte taijutsu, chociaż kunai też jest dozwolony. Co wybierasz? Kończymy tu, czy chcesz faktycznie stać się silniejszy?
Jeśli czternastolatek zgodzi się:
- Więc zaczynajmy, Kenshinie. Pokaż na co cię stać. - powiedział trener wnuka Hajime
Wedle jego planu walka miała prosto wyglądać. Czternastolatek miał na niego nacierać, a Kaito miał unikać i blokować jego ataki na przemian. W momencie kiedy zauważył lukę w obronie młodego Okinawy starał się wyprowadzić tam coś, żeby mięśnie Kenshina pamiętały tą walkę i działały w przyszłości na instynkcie. Ten trening miał trwać póki chwilowy uczeń Kokatsu nie padnie ze zmęczenia. Zobaczmy jak to wyjdzie...
Jeśli czternastolatek odmówi:
- Rozumiem. Do niczego cię nie zmuszam. - odpowiedział Kaito smucąc się na wieść, że motywacja chłopca nie jest wystarczająca.
- Przepraszam, że nie mogłem nauczyć cię tego co chciałeś, ale taki los. W tym wypadku chyba jedyne co nam pozostało to pożegnanie, czyż nie?
0 x
Re: PORT
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
15/15 Kenshin uderzył pięścią w drugą, otwartą dłoń, wyraźnie zezłoszczony. Nie zauważył tak podstawowej różnicy jak brak cienia? Cholera, jego nauczyciel był o wiele bardziej spostrzegawczy. Teraz widział jak długa droga go czeka...
- Rozumiem. Dzięki za radę. Teraz będę lepiej wykorzystywał tę technikę. - Dało się słyszeć głos czternastolatka, choć końcówka jego wypowiedzi została urwana, kiedy chłopak znowu wpadł do wody. Był już cały mokry, ale to nie przeszkadzało mu w dalszym treningu. Ponadto kolejne trzy razy przebiegł już całą wyznaczoną przez siebie wodną trasę bez żadnego potknięcia. Trzeba było przyznać, że był całkiem zdolnym młokosem i miał duże szanse wyrosnąć kiedyś na potężnego shinobi.
- W porządku. Taijutsu też mi się przyda, szczególnie, że Raion nie radzi sobie tak dobrze w walce w zwarciu. - Dodał po chwili, kiedy wysłuchał wypowiedzi Kokatsu. Nie miał pojęcia, co to za test i czy chłopak rzeczywiście mówił prawdę, czy może nie chciało mu się uczyć go już żadnej techniki. Nawet jeśli jednak była to ta druga opcja, Kenshin zdawał sobie sprawę z tego, że już sporo czasu zmarnowali na ćwiczenia chodzenia po wodzie, a Kaito na pewno miał jeszcze wiele innych obowiązków jako wykwalifikowany shinobi. Dlatego nie zamierzał się boczyć i postanowił skorzystać z propozycji swojego nauczyciela.
Stanął więc do walki, używając tylko swoich pięści. Wiedział, że Kokatsu pozwolił mu również na wykorzystanie kunaiów, ale stwierdził, że bronią miotaną posługuje się już dość dobrze, a to szczególnie braki w taijutsu powinien poprawić. Dlatego wyprowadzał kolejne ciosy i chociaż dość często obrywał od bardziej doświadczonego partnera, nie poddawał się. Wstawał z ziemi i starał się poprawiać swoje błędy, a z czasem nawet coraz lepiej parował ciosy Kaito. Wreszcie jednak czternastolatek padł bez sił na ziemię.
- Wybacz, chyba przesadziłem dzisiaj z ćwiczeniami. Trenowałem jeszcze przed wyjściem na targowisko z dziadkiem. Ale dziękuję za pomoc. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się ponownie i będziemy mogli walczyć jak równy z równym. - Wydyszał do niego wyraźnie zmęczony, ale nadal się uśmiechał. Cieszył się, że dał sobie dzisiaj taki wycisk. W końcu nie miał sobie przynajmniej nic do zarzucenia, a w dodatku cały czas wzrastał w siłę.
W tym samym momencie Hajime Okinawa, który do tej pory z zainteresowaniem obserwował proces nauki, wstał z pobliskiej ławki i podszedł do Kokatsu, wręczając mu niewielki mieszek.
- Dziękujemy za pomoc. Oto Twoje wynagrodzenie. Powodzenia w dalszej podróży. Ja muszę zająć się teraz Kenshinem. - Pożegnał się, po czym pomógł wstać swojemu podrapanemu i poobijanemu wnukowi. Wyglądało na to, że misja zakończyła się sukcesem, a staruszek Okinawa i jego wnuczek zadowoleni byli z efektów treningu.
/Misja zakończona sukcesem.
Wynagrodzenie dla Kaito: 20 PH, 100 ryo
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
15/15 Kenshin uderzył pięścią w drugą, otwartą dłoń, wyraźnie zezłoszczony. Nie zauważył tak podstawowej różnicy jak brak cienia? Cholera, jego nauczyciel był o wiele bardziej spostrzegawczy. Teraz widział jak długa droga go czeka...
- Rozumiem. Dzięki za radę. Teraz będę lepiej wykorzystywał tę technikę. - Dało się słyszeć głos czternastolatka, choć końcówka jego wypowiedzi została urwana, kiedy chłopak znowu wpadł do wody. Był już cały mokry, ale to nie przeszkadzało mu w dalszym treningu. Ponadto kolejne trzy razy przebiegł już całą wyznaczoną przez siebie wodną trasę bez żadnego potknięcia. Trzeba było przyznać, że był całkiem zdolnym młokosem i miał duże szanse wyrosnąć kiedyś na potężnego shinobi.
- W porządku. Taijutsu też mi się przyda, szczególnie, że Raion nie radzi sobie tak dobrze w walce w zwarciu. - Dodał po chwili, kiedy wysłuchał wypowiedzi Kokatsu. Nie miał pojęcia, co to za test i czy chłopak rzeczywiście mówił prawdę, czy może nie chciało mu się uczyć go już żadnej techniki. Nawet jeśli jednak była to ta druga opcja, Kenshin zdawał sobie sprawę z tego, że już sporo czasu zmarnowali na ćwiczenia chodzenia po wodzie, a Kaito na pewno miał jeszcze wiele innych obowiązków jako wykwalifikowany shinobi. Dlatego nie zamierzał się boczyć i postanowił skorzystać z propozycji swojego nauczyciela.
Stanął więc do walki, używając tylko swoich pięści. Wiedział, że Kokatsu pozwolił mu również na wykorzystanie kunaiów, ale stwierdził, że bronią miotaną posługuje się już dość dobrze, a to szczególnie braki w taijutsu powinien poprawić. Dlatego wyprowadzał kolejne ciosy i chociaż dość często obrywał od bardziej doświadczonego partnera, nie poddawał się. Wstawał z ziemi i starał się poprawiać swoje błędy, a z czasem nawet coraz lepiej parował ciosy Kaito. Wreszcie jednak czternastolatek padł bez sił na ziemię.
- Wybacz, chyba przesadziłem dzisiaj z ćwiczeniami. Trenowałem jeszcze przed wyjściem na targowisko z dziadkiem. Ale dziękuję za pomoc. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się ponownie i będziemy mogli walczyć jak równy z równym. - Wydyszał do niego wyraźnie zmęczony, ale nadal się uśmiechał. Cieszył się, że dał sobie dzisiaj taki wycisk. W końcu nie miał sobie przynajmniej nic do zarzucenia, a w dodatku cały czas wzrastał w siłę.
W tym samym momencie Hajime Okinawa, który do tej pory z zainteresowaniem obserwował proces nauki, wstał z pobliskiej ławki i podszedł do Kokatsu, wręczając mu niewielki mieszek.
- Dziękujemy za pomoc. Oto Twoje wynagrodzenie. Powodzenia w dalszej podróży. Ja muszę zająć się teraz Kenshinem. - Pożegnał się, po czym pomógł wstać swojemu podrapanemu i poobijanemu wnukowi. Wyglądało na to, że misja zakończyła się sukcesem, a staruszek Okinawa i jego wnuczek zadowoleni byli z efektów treningu.
/Misja zakończona sukcesem.
Wynagrodzenie dla Kaito: 20 PH, 100 ryo
0 x
Re: PORT

Od dostarczenia listu do Senshizu minął niemal tydzień. Mężczyzna z głośnym biciem serca stał przed głównym portem, gdzie za kilka chwil miał się wyjaśnić powód jego przywołania, dokładnie o godzinie dziewiętnastej. Nie mając w planach żadnego lepszego pomysłu, ruszył powoli prosto w tłum przeciskając się. Jego droga zakończyła się dopiero w chwili gdy tuż przed nosem, tak jakby z podłoża wyrosła postać przyodziana w czerwony płaszcz, a także nosząca ze sobą srebrny miecz, przewieszony na plecach. Mężczyzna raczej nie mógł poznać ów gościa, a jedynie skądś go kojarzyć. Ciało protagonisty mógł przelecieć sztych zimna, gdy przygarbiony jegomość przemówił ponurym głosem, z deka morderczym.
- Nasz bracie Senshizu... Ciekawe, że akurat ciebie wyznaczono jako głównego sprawcę tego potwornego czynu... Ciekawe... - mruknął po chwili od pojawienia, śmiejąc się przy wypowiadaniu ostatniego słowa.
0 x
Re: PORT
Cholerna pustynia... Wyszedłem ze sklepu z butelką wody by podczas spaceru przez ulice usupełnić stracone płyny. Nigdy więcej samotnych wydm. Z pewnością po tej całej wyprawie wracam do pięknych zielonych łąk sogen... Nawet nie spotkałem nikogo ze swojego szczepu. Po co ja tu zmierzałem? I jeszcze ta cała dziwna sprawa wezwania.. Może ktoś z sogen dał znać ludziom na wydmach, że tu się wybieram? Nie to nie możliwe... Nikomu tego nie mówiłem. Trudno jest mi rozwiązać te łamigłówkę. Nic się nie łączy. Jestem przecież zwykłym chłopakiem z sogen który nie zyskał większego rozgłosu niż w małej sogenowskiej wiosce jako pomocny byczek. Ehh. Dlaczego jakiś lider zna moje imię i woła mnie do siebie? Chyba jestem bardzo blisko rozwiązania tej zagatki. Delikatnie przechodziłem przez tłum ludzi kierując się w wyznaczone miejsce. Mimo mojego doskonałego wzroku pojawiła się przedemną postać tak jakby z nikąd. Zwróciłem zaskoczony swój wzrok na nią. Nie było to przypadkiem. Już po chwili zwróciła się do mnie po imieniu. Tak. To chyba musi być mój cel podróży. Przemówiłem prostując się i zakręcając butelkę wody.
- Nie mam pojęcia skąd znasz moje imię ani dlaczego chcesz poświęcić mi swój czas ale przybyłem z powodu listu. Jak mniemam do ciebie. Słucham.
- Nie mam pojęcia skąd znasz moje imię ani dlaczego chcesz poświęcić mi swój czas ale przybyłem z powodu listu. Jak mniemam do ciebie. Słucham.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości