Szczyt Muru
Re: Szczyt Muru
- Powiedziałem, jeśli Yuusha nie ma nic przeciwko możesz iść dalej z nami- Powiedział chłopak stoją naprzeciwko niebieskiego, coś w tym chłopaku sprawiało że młody Hikari zaczynał się denerwować jak nigdy, Widzisz , też masz ochotę kogoś skrzywdzić po mimo iż nic ci nie zrobił- Dante- Nie wiem co się zemną dzieje, to nie moja wina że on wzbudza we mnie niechęć- Hikaru . - O widzę że jesteś żonaty ale w tak młodym wieku? to nie przesada? poza tym co ty tu robisz skoro jesteś żonaty? zostawiłeś ją tak samą? mówił Hik , kpiąc pod koniec z młodzieńca. Niechęć po chwili zamieniła się w akceptację i przestał się "do niego cisnąć" a wręcz uśmiechnął się do niego, mimo tego że uśmiech wyglądał tak jak by chciał mu coś zrobić w głębi duszy był już spokojny. Może z tego wyrośnie wielka przyjaźń ? kto wie? .
0 x
Re: Szczyt Muru
-Czyżby Bohater był kimś więcej niż zwykłym rekrutem ?- myśl ta zawitała w głowie Okami'ego, czyli to on "dowodził", no cóż atmosfera była dotąd w miarę przyjemna, -Hmmm... żonaty, nigdy nie zrobiłeś błędu, nie dość, że muszę uciekać to jeszcze przed centaurem który mi to założył, wiedziałem, że nie wolno głaskać smoka bo odgryzie rękę, albo i coś więcej - powiedział podniesionym głosem patrząc w oczy Hikaru, jakoś błysk nie zdążył go jeszcze oślepić -ehh... chyba niepotrzebnie się unoszę--Gomene... trochę drażni mnie ten temat...może to głupio zabrzmi, ale czy Yuusha jest jakimś dowódcą, czy coś w ten deseń ? - zapytał licząc na niezbyt prześmiewczą odpowiedź. - Wiedziałem założyć rękawiczki, oby nie liczył na dalsze wyjaśnienia - pomyślał, popatrzył za mur po raz kolejny, przyjemny widok działał kojąco na skołatane ostatnimi czasy nerwy młodego shinobi.
0 x
Re: Szczyt Muru
[Trochę kupa będzie, bo sam jak ten luźny stolec się czuje.
Drugi edit posta - teraz to tak bankowo kupa będzie, bo nie mam sił na kolejną poprawę]
Yuusha chciał przytaknąć na słowa młodszego 'kolegi', ale ten zaczął coś gadać o pożarciu, albo spadaniu z muru. Nie żeby miał coś przeciwko, jeśli takie sporty go interesowały, ale coś miał wrażenie, że chłopak trochę przesadza. No dobra, dobra, miał gorszy dzień, ale żeby od razu, na dzień dobry takie rzeczy? No panie no. 'Hipokryta', skarcił go wewnętrzny głos. Miał rację. Sam lepszy nie był, gdy miał gorszy dzień, więc dziób na kłódkę. Błądził jeszcze tak wzrokiem to tu, to tam, gdy nagle padły magiczne słowa: 'Jeśli Yuusha się zgodzi', haaaaa?!
- Ale że jak ja? - wskazał papierosem na swoją pierś. I rzecz jasna szczelił zdziwioną minę numer sześć. A co on miał do tego? Hej, hola. Wytłumaczy mu to ktoś? Jest na sali taki ktoś? Albo coś? Nie...? No trudno. - Pytaj Szczura o pozwolenie, życzę szczęścia w życiu. - burknął cicho pod nosem, no i rzecz jasna do siebie. Ale za nim zdążył odpowiedzieć, zrobiło się dosyć niemiło. Hikaru zastąpił drogę niebieskowłosemu i przypomniał mu, że może iść jeśli tylko Otori pozwoli. Ugh, ej, to serio zaczęło się robić dziwne. Najchętniej ulotniłby się z tego miejsca, pomrukując pod nosem 'Ja ich nie znam', ale to tak raczej nie działało. I czemu do diabła to musiało dotyczyć właśnie jego!?
- Eee. Róbta co chceta. - wzruszył ramionami, zrobił zwrot na pięcie i ruszył w dalszy 'patrol'. Nie ma co, pierwszy dzień i tyle dziwnych rzeczy mu się przytrafiło. I co najlepsze - kolejny nie skomentował jego IMIENIA! ŚWIĘTO LASU NORMALNIE! Albo tak jakby wyczuwali, że poruszanie tej kwestii to temat tabu i niech lepiej tak zostanie. No i dobrze w sumie. Po co się mieli nerwować i niepotrzebnie pyski obijać. Tak jak jest teraz jest dobrze, przyjemnie i w ogóle fiołki z różami. Do tego jeszcze ten Nara. Był... dziwny. Tak, dziwny. Nie da się tego lepiej określić. Cholera, że też trafił mu się jakiś gość z psychiką yandere, czy czym tam. A wracając jeszcze na chwilę do kwestii 'Yuusha tu szefem' - swoją drogą co to za pomysł? - to ogólnie stworzenie takiej drużyny nie byłoby głupim pomysłem. Nie byłoby. Niby. Problem w tym, że z Bohatera był słaby lider, nie miał tego czegoś. I przede wszystkim rzadko kiedy trzymał nerwy na wodzy. Co to za przywódca, który wkurwia się za to, że ktoś nie wytarł butów o wycieraczkę przed wejściem do domostwa? Albo że ktoś krzywo na niego spojrzał? No właśnie. Gdy Okami napomknął o tym, czy Yuusha faktycznie jest 'szefem', ten niemalże się zakrztusił dymem z papierosa. Potrzebował kilku chwil by dojść do siebie.
- Co? Nie-nie... ekh, ekh. - matko bosko kochano, co ta dziesiejsza młodzież wymyśla.
Drugi edit posta - teraz to tak bankowo kupa będzie, bo nie mam sił na kolejną poprawę]
Yuusha chciał przytaknąć na słowa młodszego 'kolegi', ale ten zaczął coś gadać o pożarciu, albo spadaniu z muru. Nie żeby miał coś przeciwko, jeśli takie sporty go interesowały, ale coś miał wrażenie, że chłopak trochę przesadza. No dobra, dobra, miał gorszy dzień, ale żeby od razu, na dzień dobry takie rzeczy? No panie no. 'Hipokryta', skarcił go wewnętrzny głos. Miał rację. Sam lepszy nie był, gdy miał gorszy dzień, więc dziób na kłódkę. Błądził jeszcze tak wzrokiem to tu, to tam, gdy nagle padły magiczne słowa: 'Jeśli Yuusha się zgodzi', haaaaa?!
- Ale że jak ja? - wskazał papierosem na swoją pierś. I rzecz jasna szczelił zdziwioną minę numer sześć. A co on miał do tego? Hej, hola. Wytłumaczy mu to ktoś? Jest na sali taki ktoś? Albo coś? Nie...? No trudno. - Pytaj Szczura o pozwolenie, życzę szczęścia w życiu. - burknął cicho pod nosem, no i rzecz jasna do siebie. Ale za nim zdążył odpowiedzieć, zrobiło się dosyć niemiło. Hikaru zastąpił drogę niebieskowłosemu i przypomniał mu, że może iść jeśli tylko Otori pozwoli. Ugh, ej, to serio zaczęło się robić dziwne. Najchętniej ulotniłby się z tego miejsca, pomrukując pod nosem 'Ja ich nie znam', ale to tak raczej nie działało. I czemu do diabła to musiało dotyczyć właśnie jego!?
- Eee. Róbta co chceta. - wzruszył ramionami, zrobił zwrot na pięcie i ruszył w dalszy 'patrol'. Nie ma co, pierwszy dzień i tyle dziwnych rzeczy mu się przytrafiło. I co najlepsze - kolejny nie skomentował jego IMIENIA! ŚWIĘTO LASU NORMALNIE! Albo tak jakby wyczuwali, że poruszanie tej kwestii to temat tabu i niech lepiej tak zostanie. No i dobrze w sumie. Po co się mieli nerwować i niepotrzebnie pyski obijać. Tak jak jest teraz jest dobrze, przyjemnie i w ogóle fiołki z różami. Do tego jeszcze ten Nara. Był... dziwny. Tak, dziwny. Nie da się tego lepiej określić. Cholera, że też trafił mu się jakiś gość z psychiką yandere, czy czym tam. A wracając jeszcze na chwilę do kwestii 'Yuusha tu szefem' - swoją drogą co to za pomysł? - to ogólnie stworzenie takiej drużyny nie byłoby głupim pomysłem. Nie byłoby. Niby. Problem w tym, że z Bohatera był słaby lider, nie miał tego czegoś. I przede wszystkim rzadko kiedy trzymał nerwy na wodzy. Co to za przywódca, który wkurwia się za to, że ktoś nie wytarł butów o wycieraczkę przed wejściem do domostwa? Albo że ktoś krzywo na niego spojrzał? No właśnie. Gdy Okami napomknął o tym, czy Yuusha faktycznie jest 'szefem', ten niemalże się zakrztusił dymem z papierosa. Potrzebował kilku chwil by dojść do siebie.
- Co? Nie-nie... ekh, ekh. - matko bosko kochano, co ta dziesiejsza młodzież wymyśla.
0 x
Re: Szczyt Muru
- Czyli jednak nie ma dowódcy, no cóż ja bym się nie nadawał, ale stworzyć drużynę to byłoby coś... na pewno odmiennego i na swój sposób miłego- Okami nie wiedział czy jego myśli są na właściwym torze w końcu w tym świecie zaufanie komuś mogło skończyć się nożem w plecach, lub gorzej. Ale mieć kogoś komu można zaufać, kogoś kto osłoni twoje plecy podczas walki, tak ktoś zaufany potrzebny jest nie tylko w walce, ale i w życiu, człowiek to ponoć istota społeczna, przynajmniej ktoś tak kiedyś powiedział... chyba. -Nie wiem jak zareagują, ale postaram się wyjść z propozycją, może coś z tego będzie-czas , aby ktoś to powiedział - Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale zawsze warto mieć kogoś kto pomorze ci w razie zagrożenia, czy "obstawi" plecy podczas walki, może to głupie, ale moglibyśmy zostać na jakiś czas czymś w rodzaju drużyny ? - powiedział patrząc na nich z uśmiechem na twarzy. - Wiem, że nie znamy się zbyt dobrze, a może nawet wcale, ale nie wiem jak wy, ja nie znam nikogo na murze i móc komuś zaufać w kryzysowej sytuacji byłoby moim zdaniem dobrą alternatywą, co wy na to ?- dodał po cichu licząc, iż przyjmą jego propozycję, jeśli nie to cóż mówi się trudno i żyje się dalej.
0 x
Re: Szczyt Muru
Przepraszam- Powiedział młodziak po czym stanął na krawędzi muru i zaczął iść balansując na krawędzi. Wiedział co tamci o nim myślą, to co wszyscy inni , "Chory psychicznie, Psychol, szaleniec" tak to epitety którymi młody jest określany stale od kiedy jego matka zginęła, coś się w nim wtedy pękło i do dziś nie nikt tego nie naprawił. Szedł tak milcząc, gdyby ktoś stał na dole mógłby pomyśleć że młody chce skoczyć ale niestety nie , młody cenił swoje życie, wiedział że musi jeszcze kilka spraw załatwić zanim znów spotka rodziców. Stworzyć z nimi drużynę? jak to ma wyglądać? Jeden chory psychicznie dzieciak, jeden żonaty dzieciak i chłopak który wydaje się mocno zamknięty w sobie ? ale może z "Blasku Wilczego Bohatera czy Bohatera Wilka Blasku " mogłoby coś wypalić? , eh kto wie, jedno jest pewne, Hik musi zacząć się starać zachowywać jak normalny człowiek. Oni mogą nam ufać jeśli się dowiedzą, przecież wezmą nas za wariata , Hik.-Podpowiadał mu Dante . To nie jest zły pomysł, ale ... właśnie jest jakieś ale, nie chciał dzielić nowej grupy na "Przywódcę oraz służących " , wiedział jak to się kończy, wiedział że w tych przypadkach przyjaźń i zaufanie przestają istnień. Nie będziemy mieć "Przywódcy" czy lidera, jakkolwiek chcecie to nazywać. Nie przez to że to moje widzi mi się , po pierwsze nie chcę nas dzielić. Po drugie , tak będzie lepiej dla budowy naszego wspólnego zaufania , które jest chyba kluczowe w budowie grupy prawda? .
0 x
Re: Szczyt Muru
W dalszym ciągu szedł. Nie miał zamiaru się zatrzymywać - tylko to mu pozostało w tej sytuacji. A jakby który chciał się z nim zrównać, to przyśpieszał kroku i natychmiast zwalniał, gdy na nowo stawał się liderem peletonu. LIDEREM. To słowo źle mu brzmiało w obecnej chwili. Wręcz wywoływało gęsią skórkę, a im dłużej słuchał tych dwóch, tym bardziej czuł się gorzej. Drużyna, drużyna, co oni się tak na to uwzięli? Przecież już nią byli. Byli strażnikami muru, byli Shinsen-coś-tam-coś-tam, na jedno wychodzi. Co, chcieli się zaprzyjaźnić? To źle trafili. Yuusha nie szukał psiapsiółek. Hikaru powinien już to zrozumieć, ale Okami? No dobra, fakt, dopiero co przyszedł. Więc chyba pora, by ich dosadnie uświadomić i wyklarować sytuację, by nie było żadnych niedomówień ani późniejszych niesnasek.
Stanął niemal jak wryty i w tej samej chwili zrobił zwrot na pięcie, by obrócić się do nich twarzą. Jego lico mówiło wszystko - był poirytowany.
- Nie będzie żadnego lidera, bo nie ma i nie będzie żadnej drużyny, dotarło? - rzucił oschle. - Dzielcie, bądź nie dzielcie się jak chcecie, ale mnie do tego nie mieszajcie. Niech każdy robi to co do niego należy. Jakbyście zapomnieli, od dziś jesteśmy strażnikami muru. - zmierzył jednego, jak i drugiego swoimi czerwonymi ślepiami, po czym zwiesił głowę wzdychając.
- Po prostu nie chce mieć z tym nic wspólnego. - dodał już ciszej, po czym zaczesał czuprynę dłonią do tyło i zaczął nią targać na wszystkie strony. Meeeeh, jakie to wszystko było irytujące. A przecież mogło być tak przyjemnie, siedzieli sobie i oglądali widoczki, ale nie. Aż dziw bierze, że po prostu nie rzucił klasyczną, polską kurwą i stąd nie poszedł. Ale nie. Był tu pierwszy. Jak już to niech oni spadają.
Już mu się ode chciało łazić dalej. Ponownie siadł przy krawędzi, tym razem po turecku, kładąc dłonie na kolanach. Nawet papieros przestał mu już smakować, więc po prostu go wypierdzielił przez mur i tyle go było widać. Następnie wyprostował się i wziął głęboki wdech. Uspokój się, pozwól, by zen wrócił. Przecież nic takiego się nie stało, musisz tylko się uspokoić. Wypuścił powietrze z płuc i na nowo je pobrał swoimi nozdrzami. Znów wypuścił. Już lepiej. Zdecydowanie lepiej. Rozluźnił się. Yuusha był jaki był. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo się z nim 'zakumplować'. Miał ciężki charakter i nic się z tym nie zrobi, a przynajmniej on nie miał zamiaru nic robić. Jak ci nie pasuje to spadaj. Na koniec jeszcze ponownie poklepał się po czubku łba, by przywrócić swój fryz do poprzedniego stanu.
Stanął niemal jak wryty i w tej samej chwili zrobił zwrot na pięcie, by obrócić się do nich twarzą. Jego lico mówiło wszystko - był poirytowany.
- Nie będzie żadnego lidera, bo nie ma i nie będzie żadnej drużyny, dotarło? - rzucił oschle. - Dzielcie, bądź nie dzielcie się jak chcecie, ale mnie do tego nie mieszajcie. Niech każdy robi to co do niego należy. Jakbyście zapomnieli, od dziś jesteśmy strażnikami muru. - zmierzył jednego, jak i drugiego swoimi czerwonymi ślepiami, po czym zwiesił głowę wzdychając.
- Po prostu nie chce mieć z tym nic wspólnego. - dodał już ciszej, po czym zaczesał czuprynę dłonią do tyło i zaczął nią targać na wszystkie strony. Meeeeh, jakie to wszystko było irytujące. A przecież mogło być tak przyjemnie, siedzieli sobie i oglądali widoczki, ale nie. Aż dziw bierze, że po prostu nie rzucił klasyczną, polską kurwą i stąd nie poszedł. Ale nie. Był tu pierwszy. Jak już to niech oni spadają.
Już mu się ode chciało łazić dalej. Ponownie siadł przy krawędzi, tym razem po turecku, kładąc dłonie na kolanach. Nawet papieros przestał mu już smakować, więc po prostu go wypierdzielił przez mur i tyle go było widać. Następnie wyprostował się i wziął głęboki wdech. Uspokój się, pozwól, by zen wrócił. Przecież nic takiego się nie stało, musisz tylko się uspokoić. Wypuścił powietrze z płuc i na nowo je pobrał swoimi nozdrzami. Znów wypuścił. Już lepiej. Zdecydowanie lepiej. Rozluźnił się. Yuusha był jaki był. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo się z nim 'zakumplować'. Miał ciężki charakter i nic się z tym nie zrobi, a przynajmniej on nie miał zamiaru nic robić. Jak ci nie pasuje to spadaj. Na koniec jeszcze ponownie poklepał się po czubku łba, by przywrócić swój fryz do poprzedniego stanu.
0 x
Re: Szczyt Muru
Skoro tak nie chcesz z nami współpracować , nikt cię zmuszać nie będzie . Powiedział lekko, zmieniając kompletnie nastawienie do całej tej sytuacji. A ty, nie masz nic przeciwko że będzie nas tylko dwóch ? Powiedział powoli do Okamiego, spokojnie stojąc rękoma w kieszeni i gibając się raz w stronę Okamiego a raz w stronę przepaści, on chyba naprawdę nie bał się śmierci skoro był wstanie tak igrać z nią, a może po prostu jest chory psychicznie. Jeżeli ci przeszkadzamy, powiedz a pójdziemy sobie znów skierował się w stronę Bohatera. Wiesz co? - - Co ? - - Po co nam oni? powinniśmy sobie poradzić bez nich - - Tak będzie łatwiej - - No wiem, wiem ale patrz na to z szerszej perspektywy , jeśli się przywiążemy do któregoś to później będzie ciężko w razie czego dobrze zareagować- - To się nie przywiążemy a jak już to zerwiemy te więzy własnoręcznie - - Ehh Dante , co ja bym bez ciebie zrobił...- - Nic, niestety nic- . - Nie oszukujmy się , żaden z nas nie chce zginąć i lepiej będzie jeśli poza treningami ogólnymi ze wszystkimi będziemy trenować jeszcze na własną rękę. Wolę walczyć u boku kogoś kogo chociaż szczątkowo znam niż bronić kogoś kto w każdej chwili może mi wbić nóż w plecy. Dla tego Okami, zgadzam się z tobą i jak najchętniej będę z tobą współpracował mówił patrząc prosto w oczy "Wilka". Wiedział że jego pierwsze wrażenie w oczach rówieśnika wypadło nie najlepiej ale wierzył że ten nie przejmuje się tym co robił.
0 x
Re: Szczyt Muru
- Więc nasz Bohater nie należy do zbyt towarzyskich, mówi się trudno, ponoć trzech to już tłum, ale zawsze lepiej mieć więcej przyjaciół którzy cię wesprą, na pewno więcej niż wrogów, no cóż, nie warto w tej chwili próbować ponownie, chyba nie jest w nastroju na takie rzeczy- pomyślał chłopak, widok Hikaru zdziwił go lekko, ale nie na tyle, aby wywołać szok, jednak słowa płynące z jego ust zwiastowały raczej pozytywny przebieg wydarzeń, dwóch to wciąż kompania, może nie duża, ale zawsze lepiej mieć wsparcie. -No cóż liczyłem na to, iż również Yuusha zgodzi się z nami współpracować, ale skoro nie jest możliwe, to zawsze warto spróbować... Dwóch shinobi to zawsze lepiej niż jeden, no może nie zawsze, ale zazwyczaj... liczę, że będziemy się wzajemnie wspierać Hikaru, jednak Yuusha gdybyś zmienił zdanie miło było by mieć również w tobie oparcie, jednak nikt nie będzie na to nalegał.- Ech... czy ten chłopak nie boi się spaść, rozumiem, że jest shinobi, ale ryzyko jest zawsze- Spojrzał w oczy Hikaru jak gdyby miało dać mu to pełną wiedzę na jego temat, ponoć oczy są odbiciem duszy, ale czy to prawda ?- Hikaru, wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale wiem, że ciężko o zaufanie, gdybyś chciał się czegoś ode mnie dowiedzieć pytaj śmiało, a Yuusha jeśli tylko chcesz możemy udać się gdzie indziej - powiedział obserwując okoliczny las, widok koił nerwy, przynajmniej jego.
0 x
Re: Szczyt Muru
- Nie ma potrzeby, na mnie i tak już pora. - stwierdził w końcu. Od tego siedzenia dupsko boli, a nawet można wilka złapać. Wilka. Hehe, dobre. Nie ważne. W każdym razie Yuusha miał już dość i pora chyba było zainteresować się tym, co powinien robić faktycznie jako strażnik. Choć wcześniej winien również zakręcić się wokół swojej kwatery, a przede wszystkim dowiedzieć, gdzie ona się znajduje. Jednak nie czuł się jeszcze zmęczony, więc mógł to spokojnie przełożyć na później. Tak więc zebrał się w sobie i z trzaskiem stawów wstał na równe nogi. Otrzepał zadek z ewentualnego brudu, kurzu, czy czego tam, po czym zwrócił się do Okamiego i Hikaru. - To na razie. - machnął im ręką na pożegnanie, no i ruszył w stronę zejścia. Gdy już był niemal na samym dole muru, tknęło go by jednak zajrzeć do swojego nowego lokum. 'Co masz zrobić, zrób natychmiast', powtórzył sobie w myślach i tak też zdecydował. Przynajmniej będzie wiedział, gdzie od razu iść, jak będzie padał na pysk po ewentualnej pracy. Nie ma nic gorszego niż szukanie łóżka, podczas gry ryj sam chce się już kłaść na bitej ziemi. Brrr.
[zt]
[zt]
0 x
Re: Szczyt Muru
- Chcę wiedzieć wszystko, dosłownie wszystko , jeżeli ty chcesz coś o mnie wiedzieć też możesz pytać, w naszej znajomości nie ma miejsca na tajemnice - Mówił ostro,władczo i zdecydowanie, wiedział ze gdyby chciał mógłby pokierować grupą , nawet sporą bo jego maximum to było 8 osób , ale nie chciał nikim manipulować czy władać , wiedział że to nie zdrowe dla zaufania. Szkoda że nie został z nami, polubiłem go , ale nie możemy pozwolić by nikt nam wchodził w drogę, nawet bliscy. Nie wiem jakie stosunki cię łączyły z twoją żoną ale jeśli weszła by nam kiedykolwiek w drogę bez skrupułów masz się jej pozbyć i to tyczy wszystkich, rodzinę,znajomych czy przyjaciół . Od dziś dzień liczy się tylko nas dwóch rozumiesz? jeśli nie jesteś wstanie temu podołać po prostu zapomnij o tym i odejdź. mówił śmiertelnie poważnie jednocześnie symulując utratę równowagi, gdy Okami zerwałby się by złapać Hika ten szybko stanął równo.
0 x
Re: Szczyt Muru
- Ehh... mogłem przewidzieć, że będzie chciał wiedzieć wszystko, no cóż zdarza się.- pomyślał,- co się uparł tak tej żony ? Może chce się zamienić? Miło by było, ale zapewne jak się dowie o co chodzi, to prędzej zrezygnuje.-- widząc jak Hikaru się zachwiał chciał rzucić się, aby go złapać, lecz ten zauważywszy to momentalnie odzyskał równowagę, - Chciał mnie sprawdzić ?- no cóż coś powiedzieć było trzeba, a, że Okami mistrzowskim kłamcą nie był postanowił powiedzieć prawdę, może nieco okrojoną.- Ehh... sporo do opowiadania nie ma, pochodzę z ryuzaku no taki, lecz nie tam się urodziłem, nie należę do zbyt silnych shinobi, wręcz jestem początkujący. Co do żony to...pfff... nie mam, dostałem zadanie, aby uwieść kobietę i odwieść ją od ślubu, wszedłem na panieński w roli striptizera, było tam wiele pięknych kobiet, do czasu... do czasu, aż nie zorientowałem się, że to henge i wtedy się zaczęło, była potworna, ale zadanie to zadanie, nim ogarnąłem co ja robię miałem już obrączkę na palcu więc uciekłem na mur, jeśli tu przyjdzie wezmą ją za smoka i zabiją, albo ona na nas... to prawdziwy potwór, ale gdybym mógł się jej pozbyć no to o ile nie przeszkodził by mi obecny poziom mocy zrobiłbym to. - spojrzał na Hikaru.- A jaka jest twoja historia ?
0 x
Re: Szczyt Muru
- Moja historia? , Ojciec zmarł nim się urodziłem , Matka zmarła nie dawno i to wszystko przez moją pierdoloną wioskę , ja byłem wioskowym dziwadłem, wszyscy albo się mnie bali albo mnie szykanowali. Standard -Powiedział z narastającą porcją mroku dawkowaną na każde słowo odpowiednio by słuchach był wstanie to wyczuć. Uśmiech na twarzy i chłopak stał już spokojnie na krawędzi, co mógł teraz myśleć? Jego uśmiech wyglądał jak uśmiech psychopaty po wybiciu całej rodziny , brakuje mu tylko krwi na ciele i broni w dłonie, wróć Shinobi sami w sobie są bronią - Jestem Nara , do tego w miarę zdolnym -dodał po czym nagle poleciał w tył znikając z oczu niebieskiemu. Mogło go to przerazić ale gdy tylko ten się wychylił za mur by zobaczyć miejsce upadku młodego zauważył że ten jakby nigdy nic stoi na murze przyczepiony do niego nogami. Z powrotem wszedł na mur i tym razem już usiadł wskazując gestem rówieśnikowi aby i ten zasiadł.
0 x
Re: Szczyt Muru
- No cóż każdy coś ze sobą niesie, nie raz całe życie nie mogąc się uwolnić -chłopak widząc skaczącego Hikaru podbiegł do muru, lecz Błysk utrzymał się na murze, -Chakra jest przydatna nie powiem- widząc gest chłopaka proponujący mu, aby zasiadł obok postanowił z tego skorzystać.-Wiem, że to nie wiele znaczy, ale współczuje... no, ale cóż, chciałem cię zapytać jeszcze o jedno, nie musisz odpowiadać, dlaczego postanowiłeś dołączyć do strażników ? - Chciał znaleźć cel, wyrwać się z wioski, no ale może to nie wszystko ?- Chłopak patrzył przed siebie, las powoli kołysał się na tle nieba, cichy szum wiatru przyjemnie pieścił uszy, a dotyk jego na zmęczonej skórze dawał ukojenie, tak zmęczenie... długa podróż dała się we znaki, no cóż przynajmniej znalazł swoje miejsce. Siedzieli rozmawiając już dłuższą chwilę- Pewnie nie wiesz czy jest tu jakieś miejsce gdzie można się czegoś napić ?- wypalił ni z tego ni z owego Wilk.
0 x
Re: Szczyt Muru
Wydaje mi się iż nieopodal jest karczma odparł Młody Hik kierując się do tegoż miejsca , nie szedł szybko lecz powoli a wręcz zawrotnie powoli tak aby nie zgubić Okamiego, co to był by za człek bez swego Wilka. Mimo tego iż się starał opanować częściowo uciekała mu część emocji przez co jego mina jak i gesty wskazywały na to że zaraz coś wyparuje, czy jednak był w pełni sprawny? no cóż wszystko wskazywało na to że nie. Ale po chwili kompletnie się wyciszył przez co szedł już normalnie.
Nie przejmuj się tymi moimi ruchami , po prostu tak mam od czasu do czasu - powiedział powoli lecz z uśmiechem na twarzy.
Nie przejmuj się tymi moimi ruchami , po prostu tak mam od czasu do czasu - powiedział powoli lecz z uśmiechem na twarzy.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości