Herbaciarnia
Re: Herbaciarnia
Wiadomo jak długie przechadzki przechadzki działają na organizm. Młoda Nanami jak i jej suczka Miyo od razu udały się do pobliskiej herbaciarni. Majestatycznym krokiem przemierzały ulicę wioski w poszukiwaniu czegoś co mogło sprostać ich niewygórowanym podniebieniom. Można by powiedzieć, że tylko Nanami brnęła zatłoczonymi uliczkami, Miyo natomiast podróżowała wygodnie ułożona na gęstej fryzurze swojej właścicielki. Kunoichi nigdy to nie przeszkadzało, chyba że psinka okropnie się wierciła. Wybór w końcu padł na pierwszą lepszą herbaciarnie która wizualnie spodobała się Inuzuce. Weszła do środka prawą ręką odsuwając wiszące w progu zasłony. Musiała trochę się schylić by nie zahaczyć psinką o górną belkę framugi. Dopiero w środku dumnie wyprostowała się i rozejrzała po przytulnie urządzonym lokalu. Gości nie było może za wielu, ale wyglądali na zadowolonych z spędzania czasu w tym miejscu. Wypatrzyła więc miejsce w kącie knajpy. Nadawało się idealnie, z jednej strony miała okno z widokiem na główną ulicę wioskę, a z drugiej wgląd na pozostałą część lokalu. Kiedy już rozsiadła się wygodnie, do stolika podeszła urocza, młoda kelnerka która przyjęła zamówienie na zieloną herbatę i miskę wody dla Miyo. Mama powtarzała by zdjąć psa z głowy przed jedzeniem - przypomniała sobie, wyciągając dłonie ku głowie, by ściągnąć niepocieszoną psinę z swojej łepetyny. Posadziła ją na kanapie obok siebie i pogłaskała po główce. Kiedy przyniesiono zamówienie zeskoczyła na ziemię by posilić się wodą, a Nanami objęła gorący kubek i przystawiła go do ust i cicho siorbnęła jednego małego łyka, przyglądając się pozostałym osobnikom zebranych w lokalu.
0 x
Re: Herbaciarnia
W pierwszych chwilach młody samuraj nawet nie zastanawiał się kim jest Shiroe. Jego słowa zbytnio pochłonęły myśli Iseia, aby ten w ogóle wpadł na pomysł, że stojący przed nim młodzieniec mógł być shinobim, bandytą albo zwykłym mieszkańcem. Zewnętrzna otoczka w żaden sposób nie uzasadniała wnętrza, a idealnym przykładem był sam siedemnastolatek. Kulturalny, spokojny, życzliwy, ale rdzeniem tego wszystkiego była agresja oraz furia. Gotowość do rozdawania śmierci na lewo i prawo. Niekiedy chłopak zastanawiał się ile razy dziennie mija na ulicy mordercę, gwałciciela, złodzieja, a może innego zwyrodnialca. Tutaj budził się w nim dylemat - czy zło może być uzasadnione? Niektórzy zostali zmuszeni do zabicia - jak Isei, niektórzy zostali zmuszeni do kradzieży - jak Isei, a więc czy rzeczywiście było to z ich strony złem? Samuraj twierdził, że oczywiście tak. Wolał uważać, że nie ma uzasadnienia na zło, a on mordując nawet najgorszych plugawców nie czyni dobra, a zło, lecz w imię dobra. Nieco odbiegł ponownie myślami od najważniejszej części przemyślenia.
Szybkie spojrzenie na szarookiego informowało o tym, że ten z pewnością wykonuje zawód polegający na umiejętnościach fizycznych. Siedemnastolatek doskonale wiedział jak wygląda ciało, które poddawane jest treningowi, którym mogła być również praca. Nie każdy szczupły chłopak, to rzeczywiście słabeusz, gdyż wielkość mięśni niekiedy mówiła bardzo niewiele. On sam zdawał się być dosyć drobny, a jednak drzemało w nim odpowiednio wiele siły, by sobie poradzić z przeciwnikami. Brak ekwipunku przy Shiroe mógł wskazywać, że ten raczej nie jest shinobim, ale kto wie? Isei wolał z góry nie zakładać niczego, a jednak czuł pewne przekonanie, że jednak wysiłek fizyczny musi być podejmowany przez nowo poznanego mężczyznę.
Dyskusja z młodzieńcem jednak nie zakończyła się na pytaniu i odpowiedzi, gdyż ten postanowił nieco rozszerzyć temat, dodać własny pomysł. Widać było, że jego umysł albo jest znudzony, albo głodny dyskusji na tematy oddalone od aktualnej pogody i spraw przyziemnych. Tak się składało, że być samurajem, to nie do końca mieć przeszkolenie odpowiednie, a żyć według pewnej filozofii, nauka pewnych zasad, harmonii i czynności związanych z nią. Oprócz samych ćwiczeń z bronią, a także ciała, Isei musiał nauczyć się układać kompozycje kwiatowe. Wojownik, który układa kwiaty? Niektórzy zapewne wyśmialiby takie zachowanie, ale być samurajem, to znaczy być wzorem, osobą dążącą do wykrzesania z siebie maksymalnych zdolności. Zmysł estetyki również był niezbędny, tak samo jak odpowiednia kaligrafia - ileż to godzin chłopak spędził na kreśleniu znaków grubym pędzlem maczanym w atramencie. W tej czynności było również ukryte ćwiczenie płynności ruchu ramienia, nadgarstka, ogólnie całej ręki, a to istotna rzecz przy walce kataną. Tak też Isei poprzez ogrom nauk, które pobrał był przygotowany do rozmów na tematy ciężkie. Sam niekiedy potrzebował towarzysza do dyskusji, gdyż rozmowa z własnym echem w głowie była niekiedy dosyć dołująca.
- Mógłbym założyć, że nie istnieje ani dobro, ani zło, lecz mój punkt widzenia nie wyeliminuje tych dwóch wartości. To prawda, że nasza ocena nie decyduje o tym czy ktoś lub coś jest dobry albo zły, lecz pewne czynności z góry są bardziej złe niż dobre. To tak jak z cechami osobowości - nie ma całkowicie złych i nie istnieją całkowicie dobre. Nawet wulgarność zachowania ma swoje plusy. - wytłumaczył swój punkt widzenia, a jego wzrok sam skierował się na kolejnego klienta herbaciarni. Szybko jednak wrócił wzrokiem do Shiroe, gdyż widok nieco go speszył. Widział wiele półnagich kobiet już w Ryuzaku no Taki, a jednak nadal nie był przyzwyczajony. Młoda, skąpo odziana dama wkroczyła do środka, zaś na jej głowie spoczywał pies. Dla młodego samuraja z neutralnych, odciętych od świata wysp był to widok niesamowicie osobliwy. Niby niegdyś mieszkał w Daishi, lecz tamci mieszkańcy oprócz nieprawdopodobnych zdolności nie cechowali się wyjątkowym, różnym zachowaniem lub cechami wyglądu.
- Z przyjemnością Ci potowarzyszę, o ile moja obecność nie jest dla Ciebie udręką. - powiedział, jednak nawet w tym momencie nie wymusił na swojej twarzy uśmiechu. Rzadko to się zdarzało, a jak już, to nielicznym osobom. - Prowadź. - powiedział, by młodzieniec skierował się do miejsca jakie mu odpowiadało najbardziej. Nie chciał wybierać za niego, gdyż ten mógł mieć jakieś preferencję, a Isei nie miał żadnych, więc wziął swój kubek w ręce, a herbatę w proszku schował do kieszeni i czekał, by ruszyć za Shiroe.
Szybkie spojrzenie na szarookiego informowało o tym, że ten z pewnością wykonuje zawód polegający na umiejętnościach fizycznych. Siedemnastolatek doskonale wiedział jak wygląda ciało, które poddawane jest treningowi, którym mogła być również praca. Nie każdy szczupły chłopak, to rzeczywiście słabeusz, gdyż wielkość mięśni niekiedy mówiła bardzo niewiele. On sam zdawał się być dosyć drobny, a jednak drzemało w nim odpowiednio wiele siły, by sobie poradzić z przeciwnikami. Brak ekwipunku przy Shiroe mógł wskazywać, że ten raczej nie jest shinobim, ale kto wie? Isei wolał z góry nie zakładać niczego, a jednak czuł pewne przekonanie, że jednak wysiłek fizyczny musi być podejmowany przez nowo poznanego mężczyznę.
Dyskusja z młodzieńcem jednak nie zakończyła się na pytaniu i odpowiedzi, gdyż ten postanowił nieco rozszerzyć temat, dodać własny pomysł. Widać było, że jego umysł albo jest znudzony, albo głodny dyskusji na tematy oddalone od aktualnej pogody i spraw przyziemnych. Tak się składało, że być samurajem, to nie do końca mieć przeszkolenie odpowiednie, a żyć według pewnej filozofii, nauka pewnych zasad, harmonii i czynności związanych z nią. Oprócz samych ćwiczeń z bronią, a także ciała, Isei musiał nauczyć się układać kompozycje kwiatowe. Wojownik, który układa kwiaty? Niektórzy zapewne wyśmialiby takie zachowanie, ale być samurajem, to znaczy być wzorem, osobą dążącą do wykrzesania z siebie maksymalnych zdolności. Zmysł estetyki również był niezbędny, tak samo jak odpowiednia kaligrafia - ileż to godzin chłopak spędził na kreśleniu znaków grubym pędzlem maczanym w atramencie. W tej czynności było również ukryte ćwiczenie płynności ruchu ramienia, nadgarstka, ogólnie całej ręki, a to istotna rzecz przy walce kataną. Tak też Isei poprzez ogrom nauk, które pobrał był przygotowany do rozmów na tematy ciężkie. Sam niekiedy potrzebował towarzysza do dyskusji, gdyż rozmowa z własnym echem w głowie była niekiedy dosyć dołująca.
- Mógłbym założyć, że nie istnieje ani dobro, ani zło, lecz mój punkt widzenia nie wyeliminuje tych dwóch wartości. To prawda, że nasza ocena nie decyduje o tym czy ktoś lub coś jest dobry albo zły, lecz pewne czynności z góry są bardziej złe niż dobre. To tak jak z cechami osobowości - nie ma całkowicie złych i nie istnieją całkowicie dobre. Nawet wulgarność zachowania ma swoje plusy. - wytłumaczył swój punkt widzenia, a jego wzrok sam skierował się na kolejnego klienta herbaciarni. Szybko jednak wrócił wzrokiem do Shiroe, gdyż widok nieco go speszył. Widział wiele półnagich kobiet już w Ryuzaku no Taki, a jednak nadal nie był przyzwyczajony. Młoda, skąpo odziana dama wkroczyła do środka, zaś na jej głowie spoczywał pies. Dla młodego samuraja z neutralnych, odciętych od świata wysp był to widok niesamowicie osobliwy. Niby niegdyś mieszkał w Daishi, lecz tamci mieszkańcy oprócz nieprawdopodobnych zdolności nie cechowali się wyjątkowym, różnym zachowaniem lub cechami wyglądu.
- Z przyjemnością Ci potowarzyszę, o ile moja obecność nie jest dla Ciebie udręką. - powiedział, jednak nawet w tym momencie nie wymusił na swojej twarzy uśmiechu. Rzadko to się zdarzało, a jak już, to nielicznym osobom. - Prowadź. - powiedział, by młodzieniec skierował się do miejsca jakie mu odpowiadało najbardziej. Nie chciał wybierać za niego, gdyż ten mógł mieć jakieś preferencję, a Isei nie miał żadnych, więc wziął swój kubek w ręce, a herbatę w proszku schował do kieszeni i czekał, by ruszyć za Shiroe.
0 x
Re: Herbaciarnia
Próba nawiązani rozmowy okazała się słuszną decyzją. Nie spodziewałem się, że znajdę kogoś chętnego na krótką, lub dłuższą konwersację. I to na takie tematy. Czyny każdego człowieka rzeczywiście mogły skłaniać się bardziej ku jednej z dwóch opcji, być dobre lub złe... Prawda przemawiała ustami młodzieńca. Nie była ona jednak kompletna. Nadal wszystko zależało od tego, kto w jaki sposób definiował czyny warte pochwały i te, za które czekała kara. Hm... Yin-yang, równowagi. Czerń i biel... Dość zabawne. Czarne znaki na białych zwojach trwają lata, a nawet wieki. Trzeba jednak wiedzieć, w jaki sposób i ilości je stawiać, by nie zniszczyć przekazu. Kolejna próba udowodnienia mi konieczności utrzymywania balansu pomiędz... Ktoś wszedł do środka, bez trudu dało się to usłyszeć stojąc przy ladzie. Instynktownie odwróciłem głowę, jak na shinobiego przystało. Trzeba być czujnym, czyż nie? Nabyta ciekawość też zrobiła swoje. Szkoda tylko, że tym razem ostrożność okazała się moją zgubą.
Nowym klientem lokalu była dziewczyna. To dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Na drugi było tego znacznie więcej i wcale nie chodziło o to, że nieznajoma nosiła psa na głowie. To akurat był mało istotny szczegół w porównaniu do wszystkiego, co było niżej. Kolor włosów, karnacja, kształty... Ubieranie się w ten sposób było gorsze od paradowania nago. Za dużo, by pojąć to wszystko jednocześnie. Stanowczo za dużo. Obyło się bez krwotoku, cechującego jedynie najsłabszych wolą zboczeńców. Niemniej, krew nie woda. Rumieńce na twarzy zwalczyłem już dawno, podobnie jak większość odruchów ciała. Z pewnym... Cóż, ciężko sobie poradzić. Resztką woli odwróciłem głowę, walcząc z resztą siebie o każdy ruch szyi. Sądząc po minie rozmówcy, on też nie spodziewał się kogoś takiego właśnie teraz. Tyle, że raczej nie podzielał moich zainteresowań w tego typu rzeczach. Kątem oka odprowadziłem nieznajomą do jej miejsca w kącie, powstrzymując się przed ponownym odwróceniem głowy. Dopiero po chwili zrozumiałem informację wyłapaną przez resztki nie zajętego mózgu. Szermierz postanowił mi potowarzyszyć, przynajmniej przez jakiś czas. - E-eto... Chodźmy więc. - powiedziałem trochę rozkojarzonym głosem. Natknąć się na swoją słabość w takim miejscu? Herbata była symbolem kultury i szacunku, proces tworzenia naparu i delektowania się nim towarzyszył wielu rozmowom wśród liderów, a nieznajoma tak po prostu tu weszła, niemal profanując herbaciarnię. Inna sprawa, że profanowała ją w bardzo miły dla oka sposób...
W końcu zmusiłem nogi do ruchu, reszta ciała mechanicznie podążyła za nimi, nie mając innego wyjścia. Jednym z wolnych miejsc był stolik pod ścianą, idealny dla dwóch, może nawet trzech osób. W sam raz na randkę, huh. Usiadłem pierwszy, nie kłopocząc Iseia kolejnym wyborem. Tak się szczęśliwie i zupełnie przypadkowo złożyło, że usiadłem naprzeciw nieznajomej z psem. Reakcja szermierza na półnagą wręcz dziewczynę była aż nadto widoczna. A skoro peszył go jej widok, postanowiłem wspaniałomyślnie mu go oszczędzić. Jeśli usiądzie po mojej prawej lub lewej, nadal będę miał szansę podziwiania piękna matki natury. Choć bardziej odpowiadałby mi warunki z gorących źródeł w Sabishi, bo gapienie się na kogoś w herbaciarni nie uchodzi za taktowne, niestety. Może warto by powalczyć o prawa zboczeńców jak mniejszości... Jakiejś tam. Mniejsza. Jeśli młodzieniec w kimonie postanowił usiąść twarzą w twarz, wtedy też nie będę narzekał, widoki poczekają, za to ramen wystygnie, a Isei może zniknie, przypominając sobie o własnych obowiązkach. Liczyłem się z ryzykiem, że nieznajoma zje, wypije herbatę albo spotka się z kimś, a potem wyjdzie i zniknie bezpowrotnie. No ale od czego jest byakugan? A nawet jeśli nie udałoby mi się jej odnaleźć to dziewcząt w Ryuzaku było wiele, a prawdziwy kompan do rozmowy to rzadkość. W szczególności do takiej konwersacji! Choć raz nie musiałem toczyć dyskusji sam ze sobą, ewentualnie z podchmielonymi ludźmi spotykanymi gdzieś przypadkiem. Zresztą, czy uganianie się za dziewczyną z psem na głowie to rozsądny pomysł? Lubiłem zwierzęta, ale żeby nosić je sobie na głowie? Przecież te udomowione, prawie-wilki powinny zażywać ruchu, huh? Każdy ma jakieś fetysze i na tym skończę temat, musiałem skupić się na odpowiedzi, ochłonąć.
- Trzeba jednak zauważyć, że zło i dobro, nawet jako wartości, są cały czas względne. Jeśli wpaja się człowiekowi od dziecka, że zabijanie jest dobre, będzie w to wierzył. Można też przekazać mu te wartości, które w znanym nam świecie są uważane za dobre. Znanym nam, a pewnie i tak znajdą się prowincje bądź osady z odmiennie pojmowanym kodeksem dobrych i złych uczynków. Więc nie da się stwierdzić, że dobro i zło jest stałe, choć przybiera różne formy... Chciałbym się jednak mylić w tej kwestii. - skończyłem wywód spokojnym głosem, zapominając nawet na jakiś czas o dziewczynie z psem. Zamiast tego zająłem się ramenem, dając Iseiowi sporo czasu na przemyślenie moich słów. Poprze? Obali? A może wysunie inną teorię? Ciężko zgadnąć, co ukształtowało jego przekonania na ten temat. Nie musiałem za to wcale starać się przy konsumpcji. Posiłek był tak pyszny, że w praktyce sam pchał się do moich ust. Pierwsze gwałtowne ruchy pałeczek zostały zastąpione wolniejszym i rytmicznym wyławianiem kolejnych smakołyków z miski. Na wywar przyjdzie czas później, nie chciałbym nie dosłyszeć czegoś przez siorbanie, którego ciężko jest uniknąć.
Nowym klientem lokalu była dziewczyna. To dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. Na drugi było tego znacznie więcej i wcale nie chodziło o to, że nieznajoma nosiła psa na głowie. To akurat był mało istotny szczegół w porównaniu do wszystkiego, co było niżej. Kolor włosów, karnacja, kształty... Ubieranie się w ten sposób było gorsze od paradowania nago. Za dużo, by pojąć to wszystko jednocześnie. Stanowczo za dużo. Obyło się bez krwotoku, cechującego jedynie najsłabszych wolą zboczeńców. Niemniej, krew nie woda. Rumieńce na twarzy zwalczyłem już dawno, podobnie jak większość odruchów ciała. Z pewnym... Cóż, ciężko sobie poradzić. Resztką woli odwróciłem głowę, walcząc z resztą siebie o każdy ruch szyi. Sądząc po minie rozmówcy, on też nie spodziewał się kogoś takiego właśnie teraz. Tyle, że raczej nie podzielał moich zainteresowań w tego typu rzeczach. Kątem oka odprowadziłem nieznajomą do jej miejsca w kącie, powstrzymując się przed ponownym odwróceniem głowy. Dopiero po chwili zrozumiałem informację wyłapaną przez resztki nie zajętego mózgu. Szermierz postanowił mi potowarzyszyć, przynajmniej przez jakiś czas. - E-eto... Chodźmy więc. - powiedziałem trochę rozkojarzonym głosem. Natknąć się na swoją słabość w takim miejscu? Herbata była symbolem kultury i szacunku, proces tworzenia naparu i delektowania się nim towarzyszył wielu rozmowom wśród liderów, a nieznajoma tak po prostu tu weszła, niemal profanując herbaciarnię. Inna sprawa, że profanowała ją w bardzo miły dla oka sposób...
W końcu zmusiłem nogi do ruchu, reszta ciała mechanicznie podążyła za nimi, nie mając innego wyjścia. Jednym z wolnych miejsc był stolik pod ścianą, idealny dla dwóch, może nawet trzech osób. W sam raz na randkę, huh. Usiadłem pierwszy, nie kłopocząc Iseia kolejnym wyborem. Tak się szczęśliwie i zupełnie przypadkowo złożyło, że usiadłem naprzeciw nieznajomej z psem. Reakcja szermierza na półnagą wręcz dziewczynę była aż nadto widoczna. A skoro peszył go jej widok, postanowiłem wspaniałomyślnie mu go oszczędzić. Jeśli usiądzie po mojej prawej lub lewej, nadal będę miał szansę podziwiania piękna matki natury. Choć bardziej odpowiadałby mi warunki z gorących źródeł w Sabishi, bo gapienie się na kogoś w herbaciarni nie uchodzi za taktowne, niestety. Może warto by powalczyć o prawa zboczeńców jak mniejszości... Jakiejś tam. Mniejsza. Jeśli młodzieniec w kimonie postanowił usiąść twarzą w twarz, wtedy też nie będę narzekał, widoki poczekają, za to ramen wystygnie, a Isei może zniknie, przypominając sobie o własnych obowiązkach. Liczyłem się z ryzykiem, że nieznajoma zje, wypije herbatę albo spotka się z kimś, a potem wyjdzie i zniknie bezpowrotnie. No ale od czego jest byakugan? A nawet jeśli nie udałoby mi się jej odnaleźć to dziewcząt w Ryuzaku było wiele, a prawdziwy kompan do rozmowy to rzadkość. W szczególności do takiej konwersacji! Choć raz nie musiałem toczyć dyskusji sam ze sobą, ewentualnie z podchmielonymi ludźmi spotykanymi gdzieś przypadkiem. Zresztą, czy uganianie się za dziewczyną z psem na głowie to rozsądny pomysł? Lubiłem zwierzęta, ale żeby nosić je sobie na głowie? Przecież te udomowione, prawie-wilki powinny zażywać ruchu, huh? Każdy ma jakieś fetysze i na tym skończę temat, musiałem skupić się na odpowiedzi, ochłonąć.
- Trzeba jednak zauważyć, że zło i dobro, nawet jako wartości, są cały czas względne. Jeśli wpaja się człowiekowi od dziecka, że zabijanie jest dobre, będzie w to wierzył. Można też przekazać mu te wartości, które w znanym nam świecie są uważane za dobre. Znanym nam, a pewnie i tak znajdą się prowincje bądź osady z odmiennie pojmowanym kodeksem dobrych i złych uczynków. Więc nie da się stwierdzić, że dobro i zło jest stałe, choć przybiera różne formy... Chciałbym się jednak mylić w tej kwestii. - skończyłem wywód spokojnym głosem, zapominając nawet na jakiś czas o dziewczynie z psem. Zamiast tego zająłem się ramenem, dając Iseiowi sporo czasu na przemyślenie moich słów. Poprze? Obali? A może wysunie inną teorię? Ciężko zgadnąć, co ukształtowało jego przekonania na ten temat. Nie musiałem za to wcale starać się przy konsumpcji. Posiłek był tak pyszny, że w praktyce sam pchał się do moich ust. Pierwsze gwałtowne ruchy pałeczek zostały zastąpione wolniejszym i rytmicznym wyławianiem kolejnych smakołyków z miski. Na wywar przyjdzie czas później, nie chciałbym nie dosłyszeć czegoś przez siorbanie, którego ciężko jest uniknąć.
0 x
Re: Herbaciarnia
Mężczyźni to zaskakująco proste mechanizmy. Isei właśnie doświadczał tego na sobie i na własnych oczach. On został natychmiast speszony, a jego rozmówca wręcz pochłonięty przez roznegliżowaną dziewczynę. Niestety szarooki w tym momencie przegapił sytuację, w której samuraj lekko uśmiechnął się obserwując jak ten odprowadza wzrokiem nową klientkę herbaciarni. Czy było czego żałować? Z pewnością nie, bo sam siedemnastolatek chętniej popatrzyłby na kuszące kształty jakiejś niewiasty bez tego krępującego uczucia niż na ledwo widoczny uśmiech niemalże nieznajomego mężczyzny. Normalna sprawa. Kiwnął głową, gdy rozkojarzony Shiroe powiadomił, że wrócił duchem do swojego ciała i to odpowiedni moment, aby ruszyć i usiąść. Wbrew obawom chłopaka, Isei wcale nie usiadł zasłaniając nieznajomą, a zajął miejsce po jego prawicy tak, że samemu mógł kątem oka zerkać niekiedy na nią, chociaż wcale nie miał takiego zamiaru - nieco obawiał się kontaktów z kobietami, gdyż nigdy takowych nie miał na normalnym poziomie. Ichikę na samym początku chciał zabić, a później traktował jak swojego kata kawałek czasu zanim uznał, że jest człowiekiem. Dopiero po sporym upływie czasu ujrzał w niej płeć piękną.
Samuraj w spokoju wysłuchał wywodu Shiroe popijając przy tym herbatę. Dwie przyjemności jednocześnie, gdyż rozmówca miał rację, kierował się ciekawą myślą, miał otwarty umysł pozwalający mu na szersze postrzeganie, a zielony wywar zwyczajnie był wyśmienity. Nawet Ichika nie parzyła tak wspaniałej matchy jak właściciel tej herbaciarni, a taki komplement w myślach Iseia, to najwyższy możliwy, gdyż ta kobieta była wyznacznikiem ideału dla siedemnastolatka. Szarooki może spodziewał się, że jego nowy znajomy zaprzeczy, wyprowadzi inną myśl, ale młodzieniec nie miał żadnego problemu z przyznawaniem innym racji szczególnie, że z pewnością Shiroe ją miał, a on podzielał jego zdanie. Upił jeszcze łyk, a później chwilkę milczał z lekko przymrużonymi oczyma jakby spokojnie analizując od nowa każde słowo jakie usłyszał, by udzielić odpowiedniej odpowiedzi, czyli takiej jak chciał.
- W pełni się zgadzam. Wszystkie wartości są względne, ale nie tylko one. Wątpliwości da się poddać wszystko, a punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Piękno jest również wartością i również jest względne - nacechowane gustem. Jednak można też dodać do tego zwykłą "rację". Czyjś pomysł dla jednych będzie idealnym przejawem zmysłu taktycznego, a dla drugich istnym bełkotem. Podobnie z cierpieniem i problemami - dla kupca utrata palca jest problemem pomijalnym, lecz utrata palca dla shinobiego wiążącego pieczęci, to spora tragedia. Mógłbym Ci opisywać swoje życie, swoje problemy, ale i tak postrzegałbyś je przez pryzmat swego dzisiaj. - zakończył swoją myśl i tym razem lekko uśmiechnął się, ponownie ciężko było nazwać to uśmiechem, ale jego twarz przez chwilę zdawała się nieco pogodniejsza. Wziął swój kubek i ponownie napił się łyk herbaty. Z czego się cieszył? Taki już był, że wszelki przejaw zainteresowania jego osobą, to dla niego wyjątkowo ważna sprawa. To jak bardzo ludzie zwracali na niego uwagę wcześniej polegało na jego użyteczności. Dosłownie był narzędziem, ale teraz reprezentował siebie, swoją duszę i charakter, a ktoś go słuchał, rozmawiał z nim na tematy, w których Isei mógł rzeczywiście przedstawić własne "ja" wewnętrzne. Dla jednych to błahostka, ale samuraj już czuł pewną wieź z Shiroe, który zapewne nie miał o niczym pojęcia. Takie przywiązywanie się do innych było następstwami dawnych strachów, przeżyć i traum, które po sobie zostawiły właśnie to. Nieco krępujące, ale młodzieniec nawet nie był tego świadomym.
- Nie uważasz jednak, że podchodząc do wartości zła i dobra względnie obiektywnie da się ustalić pewien rdzeń moralny, który rozdziela je w pewien sposób? Chodzi mi o świadomość, że zabójstwo jest zawsze złe, gdyż wpływa negatywnie na naszą moralność. Jest czynem niemoralnym, degradującym. Podobnie z kłamstwem, które swą istotą wprowadza innych w błąd. W ten sposób, który jest, jak już mówiłem, względnie obiektywny, jesteśmy w stanie dokonać oceny co jest złem, a co dobrem. - dodał luźne przemyślenie na sam koniec, które jeszcze było niedopracowane. Tych myśli nie zdążył doszlifować, ale idealną okazją było właśnie zasięgnięcie innego spojrzenia na sprawę, to dodawało prawdziwego obiektywizmu, którego każdemu brakowało we własnych rozważaniach.
Samuraj w spokoju wysłuchał wywodu Shiroe popijając przy tym herbatę. Dwie przyjemności jednocześnie, gdyż rozmówca miał rację, kierował się ciekawą myślą, miał otwarty umysł pozwalający mu na szersze postrzeganie, a zielony wywar zwyczajnie był wyśmienity. Nawet Ichika nie parzyła tak wspaniałej matchy jak właściciel tej herbaciarni, a taki komplement w myślach Iseia, to najwyższy możliwy, gdyż ta kobieta była wyznacznikiem ideału dla siedemnastolatka. Szarooki może spodziewał się, że jego nowy znajomy zaprzeczy, wyprowadzi inną myśl, ale młodzieniec nie miał żadnego problemu z przyznawaniem innym racji szczególnie, że z pewnością Shiroe ją miał, a on podzielał jego zdanie. Upił jeszcze łyk, a później chwilkę milczał z lekko przymrużonymi oczyma jakby spokojnie analizując od nowa każde słowo jakie usłyszał, by udzielić odpowiedniej odpowiedzi, czyli takiej jak chciał.
- W pełni się zgadzam. Wszystkie wartości są względne, ale nie tylko one. Wątpliwości da się poddać wszystko, a punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Piękno jest również wartością i również jest względne - nacechowane gustem. Jednak można też dodać do tego zwykłą "rację". Czyjś pomysł dla jednych będzie idealnym przejawem zmysłu taktycznego, a dla drugich istnym bełkotem. Podobnie z cierpieniem i problemami - dla kupca utrata palca jest problemem pomijalnym, lecz utrata palca dla shinobiego wiążącego pieczęci, to spora tragedia. Mógłbym Ci opisywać swoje życie, swoje problemy, ale i tak postrzegałbyś je przez pryzmat swego dzisiaj. - zakończył swoją myśl i tym razem lekko uśmiechnął się, ponownie ciężko było nazwać to uśmiechem, ale jego twarz przez chwilę zdawała się nieco pogodniejsza. Wziął swój kubek i ponownie napił się łyk herbaty. Z czego się cieszył? Taki już był, że wszelki przejaw zainteresowania jego osobą, to dla niego wyjątkowo ważna sprawa. To jak bardzo ludzie zwracali na niego uwagę wcześniej polegało na jego użyteczności. Dosłownie był narzędziem, ale teraz reprezentował siebie, swoją duszę i charakter, a ktoś go słuchał, rozmawiał z nim na tematy, w których Isei mógł rzeczywiście przedstawić własne "ja" wewnętrzne. Dla jednych to błahostka, ale samuraj już czuł pewną wieź z Shiroe, który zapewne nie miał o niczym pojęcia. Takie przywiązywanie się do innych było następstwami dawnych strachów, przeżyć i traum, które po sobie zostawiły właśnie to. Nieco krępujące, ale młodzieniec nawet nie był tego świadomym.
- Nie uważasz jednak, że podchodząc do wartości zła i dobra względnie obiektywnie da się ustalić pewien rdzeń moralny, który rozdziela je w pewien sposób? Chodzi mi o świadomość, że zabójstwo jest zawsze złe, gdyż wpływa negatywnie na naszą moralność. Jest czynem niemoralnym, degradującym. Podobnie z kłamstwem, które swą istotą wprowadza innych w błąd. W ten sposób, który jest, jak już mówiłem, względnie obiektywny, jesteśmy w stanie dokonać oceny co jest złem, a co dobrem. - dodał luźne przemyślenie na sam koniec, które jeszcze było niedopracowane. Tych myśli nie zdążył doszlifować, ale idealną okazją było właśnie zasięgnięcie innego spojrzenia na sprawę, to dodawało prawdziwego obiektywizmu, którego każdemu brakowało we własnych rozważaniach.
0 x
Re: Herbaciarnia
wbrew moim oczekiwaniom Isei zajął miejsce po mojej prawicy, siedział więc przy ścianie, bezpiecznie o nią oparty. Całkiem dobra pozycja jeśli idzie o obserwowanie sali. Znacznie gorsza, gdyby nagle spróbował zwalczać swoje reakcje na widok roznegliżowanych, bo inaczej tego nazwać nie mogę, dziewcząt. Sam zerkałem na nią, jak i innych klientów lokalu od czasu do czasu. Brak ostrożności zabija, jej nadmiar nie pozwala żyć, ale podana w umiarze pozwala przedłużyć życie, a co ważniejsze, nadal się z niego cieszyć. Bo co mi z osiemdziesięciu przeżytych jesieni, jeśli będzie to pusta egzystencja? Byłbym wtedy dla innych nic nie znaczącym epizodem, a tego wolałbym uniknąć. Może warto jednak spisać swoje przemyślenia, zwłaszcza gdy mogę je udoskonalić przez rozmowę z szermierzem? Niemniej, ciekawość i ostrożność jednocześnie pozwalały mi cieszyć się ciekawymi widokami. Piękna nieznajoma, słodka suczka. Albo pies, nie potrafię rozróżnić płci z takiej odległości. W każdym razie, miejsce przypadło mi do gustu, nawet bardzo. Pyszne jedzenie, z którego pozostał już sam rosół, kompan do prawdziwej rozmowy, w zasięgu wzroku (i to nie byakugana!) piękne kształty natury, oraz pies, czyli prawie wilk. Tylko krajobrazu i klimatu Kyuzo brakowało, huh. Nie spodziewałem się, że mogę choć trochę tęsknić za wysokimi drzewami, burzami i dziką przyrodą, która nie ma zamiaru cię pożreć za wejście na jej terytorium. Jedynie za rodziną moje serce nie wołało z braku kontaktu, miałem go aż nadto w dzieciństwie. Nie, nie w tym złym słowa znaczeniu, prawie nie. Zabawne, znowu zło. Czy musi pojawiać się w każdej mojej myśli?
Odłożyłem pałeczki obok miski, symetrycznie względem siebie. Nawet tego nie planowałem, same się tak ułożyły. Choć nie ma nic złego w harmonii, jedynie element równoważący dobro jest... Zły. To może warto zostawić na potem, skoro Isei zdołał przebrnąć przez moją wypowiedź i raczył mnie kolejnymi spostrzeżeniami. Słuchałem więc uważnie, unosząc lekko brwi ze zdziwienia, że przyznał mi rację. Nie spodziewałem się, że pójdzie tak łatwo. Jednak z drugiej strony, skoro mówiłem słusznie, dlaczego miałby się sprzeczać? Uśmiechnąłem się więc lekko, słysząc resztę wywodu. Teraz to ja musiałem przyznać mu rację. Ot, rozmowa pochlebców.
- Ha! Mądre, mądre słowa powiedziałeś. Widać, miałeś czas na rozmyślania, choć obaj młodzi jesteśmy. Prawdą jest, że każdy z nas inaczej ocenia siebie, wszystko i wszystkich wokół. A oni robią to samo. Tyle, że musimy istnieć razem, akce... Tolerować się, zachowania, których nie możemy sami zrozumieć bądź źle ocenić. Jedynie do pewnych granic. A je niestety ciężko jest ustalić. Gome... - powiedziałem, korzystając z tego, że młodzieniec sięgnął po herbatę, w ostatniej chwili przerywając przeproszeniem. A co jeśli zrobił przerwę dla pozbierania myśli a ja mu przerwałem, co nie było wszak moim celem. Po prostu skupiłem się na rozmowie, odstawiłem resztki ramenu na wolną chwilę i tak wyszło. Tylko czy w ogóle przemyślałem swoją odpowiedź? Tak mi się zdawało. Spróbowałem zrobić minę typu "Przepraszam, nie planowałem tego, samo wyszło". I gdzie tu wiara w potęgę słowa, huh? Dalej milczałem, czekając na szermierza, któremu być może popsułem cały wywód. Eh. Skorzystałem z chwili i dopiłem stygnący już rosół, który zachował pyszny smak poszczególnych składników, tworzących z nim prawdziwe arcydzieło. Pusta miska stuknęła głucho o blat stołu. Pozostało czekać na herbatę, która niebawem powinna się zjawić.
Isei odezwał się raz jeszcze, niezrażony moim wtrąceniem. Może nawet nie zauważył mojego zachowania? Ne, potrafił obserwować i wyciągać wnioski, jedynie gdy celem były kobiece kształty szło mu trochę słabiej. W sumie... Może pomogę mu w tej kwestii? Wystarczyłoby sprytnie rozegrać rozmowę z nieznajomą, coś zaoferować, żądając czego innego w zamian. Albo wprost przeciwnie, podejść do problemu jak na samca alfa przystało, brutalnie, po trupach do celu. Część mnie zajęła się rozważaniem tej kwestii, reszta, najedzona, patrząca sobie na psiaka pijącego wodę i domagająca się jeszcze więcej rozmowy... Czym jeszcze mógł mnie zaskoczyć chłopak w kimonie? I rzeczywiście, zaskoczył. Szkoda, że odłożyłem pałeczki znacznie wcześniej, teraz mógłbym je dramatycznie upuścić. Niemniej, zdziwiłem się i to bardzo. Powiedział to, co ja powiedziałem. I nie było to czcze naśladownictwo, bo nad słowami musiał już myśleć jakiś czas temu. Dziwne. Intrygujące. Nieco przerażające, skoro wywołało na mojej skórze dreszcz. A może to ekscytacja?
- Słusznie, kłamstwo, a tym bardziej zabójstwo, samo w sobie nie jest dobre. Nie bez powodu, który mógłby nas usprawiedliwiać. W końcu czasem życie zmusza nas do wyboru, czyż nie? Kłamstwo ratujące nasze życie, czy poświęcenie siebie dla innych? Ciężko jest podjąć decyzję. Można przecież czynić zło w imię większego dobra, heh... Przekonałem się jednak, że łatwej jest żyć podejmując wybory według dobra swojego i swoich bliskich, nawet jeśli oznacza to ból niesiony innym. Jeśli nie będzie innej drogi, hm... Dobry świat, niewłaściwi ludzie? - powiedziałem, obserwując reakcję Iseia na moje słowa. Nie wiem nawet, skąd wziąłem takie pytanie. Po prostu przyszło do głowy. I wtedy pojawiła się kelnerka, podająca moje zamówienie. Czarna jak pochmurna noc herbata pojawiła się na stoliku. Może nie była tak zdrowa, jak zielona, ale potrafiłem pić ją czajnikami. Nie dosłownie. Nie miałem jednak ochoty na poparzenie języka lub ust, bardzo utrudniłoby to najbliższe dni. Napar czekał więc nieruchomo, wypuszczając z siebie smugi pary.
Odłożyłem pałeczki obok miski, symetrycznie względem siebie. Nawet tego nie planowałem, same się tak ułożyły. Choć nie ma nic złego w harmonii, jedynie element równoważący dobro jest... Zły. To może warto zostawić na potem, skoro Isei zdołał przebrnąć przez moją wypowiedź i raczył mnie kolejnymi spostrzeżeniami. Słuchałem więc uważnie, unosząc lekko brwi ze zdziwienia, że przyznał mi rację. Nie spodziewałem się, że pójdzie tak łatwo. Jednak z drugiej strony, skoro mówiłem słusznie, dlaczego miałby się sprzeczać? Uśmiechnąłem się więc lekko, słysząc resztę wywodu. Teraz to ja musiałem przyznać mu rację. Ot, rozmowa pochlebców.
- Ha! Mądre, mądre słowa powiedziałeś. Widać, miałeś czas na rozmyślania, choć obaj młodzi jesteśmy. Prawdą jest, że każdy z nas inaczej ocenia siebie, wszystko i wszystkich wokół. A oni robią to samo. Tyle, że musimy istnieć razem, akce... Tolerować się, zachowania, których nie możemy sami zrozumieć bądź źle ocenić. Jedynie do pewnych granic. A je niestety ciężko jest ustalić. Gome... - powiedziałem, korzystając z tego, że młodzieniec sięgnął po herbatę, w ostatniej chwili przerywając przeproszeniem. A co jeśli zrobił przerwę dla pozbierania myśli a ja mu przerwałem, co nie było wszak moim celem. Po prostu skupiłem się na rozmowie, odstawiłem resztki ramenu na wolną chwilę i tak wyszło. Tylko czy w ogóle przemyślałem swoją odpowiedź? Tak mi się zdawało. Spróbowałem zrobić minę typu "Przepraszam, nie planowałem tego, samo wyszło". I gdzie tu wiara w potęgę słowa, huh? Dalej milczałem, czekając na szermierza, któremu być może popsułem cały wywód. Eh. Skorzystałem z chwili i dopiłem stygnący już rosół, który zachował pyszny smak poszczególnych składników, tworzących z nim prawdziwe arcydzieło. Pusta miska stuknęła głucho o blat stołu. Pozostało czekać na herbatę, która niebawem powinna się zjawić.
Isei odezwał się raz jeszcze, niezrażony moim wtrąceniem. Może nawet nie zauważył mojego zachowania? Ne, potrafił obserwować i wyciągać wnioski, jedynie gdy celem były kobiece kształty szło mu trochę słabiej. W sumie... Może pomogę mu w tej kwestii? Wystarczyłoby sprytnie rozegrać rozmowę z nieznajomą, coś zaoferować, żądając czego innego w zamian. Albo wprost przeciwnie, podejść do problemu jak na samca alfa przystało, brutalnie, po trupach do celu. Część mnie zajęła się rozważaniem tej kwestii, reszta, najedzona, patrząca sobie na psiaka pijącego wodę i domagająca się jeszcze więcej rozmowy... Czym jeszcze mógł mnie zaskoczyć chłopak w kimonie? I rzeczywiście, zaskoczył. Szkoda, że odłożyłem pałeczki znacznie wcześniej, teraz mógłbym je dramatycznie upuścić. Niemniej, zdziwiłem się i to bardzo. Powiedział to, co ja powiedziałem. I nie było to czcze naśladownictwo, bo nad słowami musiał już myśleć jakiś czas temu. Dziwne. Intrygujące. Nieco przerażające, skoro wywołało na mojej skórze dreszcz. A może to ekscytacja?
- Słusznie, kłamstwo, a tym bardziej zabójstwo, samo w sobie nie jest dobre. Nie bez powodu, który mógłby nas usprawiedliwiać. W końcu czasem życie zmusza nas do wyboru, czyż nie? Kłamstwo ratujące nasze życie, czy poświęcenie siebie dla innych? Ciężko jest podjąć decyzję. Można przecież czynić zło w imię większego dobra, heh... Przekonałem się jednak, że łatwej jest żyć podejmując wybory według dobra swojego i swoich bliskich, nawet jeśli oznacza to ból niesiony innym. Jeśli nie będzie innej drogi, hm... Dobry świat, niewłaściwi ludzie? - powiedziałem, obserwując reakcję Iseia na moje słowa. Nie wiem nawet, skąd wziąłem takie pytanie. Po prostu przyszło do głowy. I wtedy pojawiła się kelnerka, podająca moje zamówienie. Czarna jak pochmurna noc herbata pojawiła się na stoliku. Może nie była tak zdrowa, jak zielona, ale potrafiłem pić ją czajnikami. Nie dosłownie. Nie miałem jednak ochoty na poparzenie języka lub ust, bardzo utrudniłoby to najbliższe dni. Napar czekał więc nieruchomo, wypuszczając z siebie smugi pary.
0 x
Re: Herbaciarnia
Herbata powoli kończyła się, lecz myśli wręcz przeciwnie - wciąż przybywały. Rozmowa z Shiroe była na tyle stymulująca umysł, że Isei zupełnie stracił poczucie czasu oraz swoich dzisiejszych obowiązków. Oddał się dyskusji, która wciąż go zachwycała, gdyż okazywało się, że nie tylko samurajowie są uświadomieni w filozofii i wszelkich problemach natury duchowej. To nieco zmniejszało wyjątkowość tej klasy, ale jednocześnie sprawiało, że świat stawał się lepszym miejscem. Im więcej osób robiących użytek ze swojego intelektu tym lepiej. Słuchał uważnie wypowiedzi kompana i zupełnie nie uznał jej za wtrącenie mu się w słowo czy przerwanie strumienia myśli, bowiem przerwa była umyślna, aby pozwolić towarzyszowi na wypowiedzenie się zanim przejdzie do nieco innej sprawy oraz by zwyczajnie napić się wywaru. Podniósł tylko lewą dłoń i pomachał nią jakby odganiał się od czegoś - taki znak, który miał powiedzieć Shiroe, by się nie przejmował, bo nic się nie stało.
- Niestety, nawet dokładając wszelkich starań nigdy nie spojrzymy na świat oczami innych ludzi. Nie będziemy potrafili wyobrazić sobie dlaczego myślą w ten sposób, ani nawet jakie uczucia się w nich kłębią. To sprawia, że grzecznościowe "współczuję" lub "wiem co czujesz", to jedynie bzdura mająca kogoś podnieść na duchu. Czy kłamstwo z grzeczności, to dobry sposób pocieszania? Szczerze wątpię. - powiedział już nieco kończąc cały ten wywód, gdyż doszli do jednych wniosków, a teraz jedynie dodawali do tego pominięte elementy. Tak jakby oprawiali w ramy namalowany obraz. Najważniejsza część była gotowa, należało jedynie ją odpowiednio ubrać, by wyglądała jak należy.
Ostatnie łyki herbaty i zaskakująca wypowiedź szarookiego, który swymi słowami uderzył niemalże w sedno dzisiejszego Iseia oraz jego problemu, rozterki wewnętrznej. Chodziło o kwestię czynienia zła w imię dobra. Otóż wciąż nie znalazł odpowiedzi na pytanie czy coś takiego ma prawo istnieć. Czy zło nie rodzi zawsze zła? Czy to nie jest pętla nienawiści, w której dobro jest jedynie iluzoryczne? Jednak gdyby nie zabójstwo, które jest czynem złym, to on wciąż mordowałby i sprowadzał cierpienie. Gdyby nie ta seria zabójstw, to wielu mieszkańców Daishi i okolic wciąż zmagałaby się z szajką przynoszącą jedynie ból. To sprawiało, że samuraj miał ogromne problemy z uznaniem czy rzeczywiście można dokonywać czynów złych w imię większego dobra.
- Nie wydaję mi się, by zło mogło być kiedykolwiek usprawiedliwione. Możesz kogoś zabić, by obronić niewinną rodzinę, ale sam fakt zabójstwa pozostaje ten sam. Zabiłeś i to niepodważalne, ale jednocześnie dochodzi inna sprawa - uratowałeś. Gdybyś zignorował taką sytuację można byłoby stwierdzić, że swoim brakiem reakcji przyczyniłeś się do morderstwa. Pierwszy przypadek zakłada zło i dobro, a drugi jedynie zło. Równowaga, ale nie usprawiedliwienie. - powiedział spoglądając przelotnie na rękojeść swojej broni, która wygodnie spoczywała nie utrudniając mu siedzenia przy stoliku. W końcu zgodnie ze swoim postanowieniem postanowił zakończyć piekło tamtych dzieciaków, a to zmuszało go do mordowania w imię większego, lepszego celu. Był przekonany, że to zrobi, lecz dusza pozostawała niespokojna. Ichika z pewnością szybko wyjaśniłaby mu ten problem, gdyż sama przed nim stanęła, lecz ona znajdowała się... w sumie gdziekolwiek na świecie. Mogła nawet pić teraz herbatę w tym samym lokalu, a oboje byli zupełnie nieświadomi swojej obecności. - Oczywiście wydaje mi się, że czynienie zła w imię dobra może istnieć, jednak czy zło nie rodzi zawsze zła? Podchodząc do tego problemu logicznie - z dobrego uczynku nigdy nie wyniknie zły, ale ze złego może wyniknąć dobry. To znów przeczy teorii pętli nienawiści, która zakłada, że jedynie dobro przeciwstawi się złu, a nie zło. Zgadzam się, że najłatwiej kierować się własnym dobrem, lecz jakim jest się wtedy człowiekiem? Świat potrzebuje osób, które pomagają innym, gdyż istnieje zbyt wiele takich, które czynią zło innym. Im bardziej skupiamy się na sobie, tym bardziej pogrążamy świat w mroku. - dodał po chwili widocznie niedopracowaną myśl, gdyż zmagał się z nią dopiero od wczoraj i nie zdążył jeszcze wyciągnąć odpowiednich wniosków. To go nieco dręczyło, sprawiało, że się irytował, ale powstrzymywał się w pewien sposób. - Dobry świat? Rzekłbym, że brutalny, gdyż rządzony prawami natury, a ta zakłada eliminację słabych jednostek oraz egoizm. Samce potrafią zagryzać młode innych samców, by samica mogła kopulować z nimi, a to właśnie ich potomstwo przedłużyło gatunek. Niektóre ptaki wyrzucają z gniazda nadmiar piskląt, gdyż wiedzą, że umrą próbując je wykarmić. Wszędzie wkoło jest antagonizm, nawet wśród roślin. Są takie, które dają pokarm, ale tłamszą je chwasty, które są praktycznie bezużyteczne. Istnieją też pasożyty. Czy świat jest dobry? Jest równie brutalny jak ludzie w mojej opinii. - korzystanie z wiedzy biologicznej w rozmowie o głębszych sprawach mogło wydawać się bzdurą, lecz Isei uznał za słuszny taki właśnie przykład, gdyż był on prawdziwy. Zdarzało mu się obserwować przyrodę, a książki które czytał poszerzyły zbiór informacji o faunie i florze, bowiem głównie takie znajdowały się na półkach w domu Ichiki. W samym Yinzin ciężko było znaleźć jakieś inne niż te oraz kroniki mieszkańców. Zdarzały się opowieści o wspaniałych samurajach albo zwyczajnych rybakach, którzy dokonali czegoś niesamowitego. Nawet niekiedy nie robili niczego szczególnego, bo opowieść skupiała się na harmonii i rutynie ich życia, by móc wysunąć jakieś wnioski. To sprawiło, że nawet jeżeli Isei chciał przeczytać jakąś historię zupełnie oderwaną od rzeczywistości, to na Yinzin było to niemal niemożliwe. Stąd miał sporą wiedzę na temat botaniki i świata zwierząt. Co prawda nie znał szczegółów, gdyż wiedza o różnych istotach i gatunkach była często jedynie założeniami i spekulacjami, jednak często się sprawdzała.
- Niestety, nawet dokładając wszelkich starań nigdy nie spojrzymy na świat oczami innych ludzi. Nie będziemy potrafili wyobrazić sobie dlaczego myślą w ten sposób, ani nawet jakie uczucia się w nich kłębią. To sprawia, że grzecznościowe "współczuję" lub "wiem co czujesz", to jedynie bzdura mająca kogoś podnieść na duchu. Czy kłamstwo z grzeczności, to dobry sposób pocieszania? Szczerze wątpię. - powiedział już nieco kończąc cały ten wywód, gdyż doszli do jednych wniosków, a teraz jedynie dodawali do tego pominięte elementy. Tak jakby oprawiali w ramy namalowany obraz. Najważniejsza część była gotowa, należało jedynie ją odpowiednio ubrać, by wyglądała jak należy.
Ostatnie łyki herbaty i zaskakująca wypowiedź szarookiego, który swymi słowami uderzył niemalże w sedno dzisiejszego Iseia oraz jego problemu, rozterki wewnętrznej. Chodziło o kwestię czynienia zła w imię dobra. Otóż wciąż nie znalazł odpowiedzi na pytanie czy coś takiego ma prawo istnieć. Czy zło nie rodzi zawsze zła? Czy to nie jest pętla nienawiści, w której dobro jest jedynie iluzoryczne? Jednak gdyby nie zabójstwo, które jest czynem złym, to on wciąż mordowałby i sprowadzał cierpienie. Gdyby nie ta seria zabójstw, to wielu mieszkańców Daishi i okolic wciąż zmagałaby się z szajką przynoszącą jedynie ból. To sprawiało, że samuraj miał ogromne problemy z uznaniem czy rzeczywiście można dokonywać czynów złych w imię większego dobra.
- Nie wydaję mi się, by zło mogło być kiedykolwiek usprawiedliwione. Możesz kogoś zabić, by obronić niewinną rodzinę, ale sam fakt zabójstwa pozostaje ten sam. Zabiłeś i to niepodważalne, ale jednocześnie dochodzi inna sprawa - uratowałeś. Gdybyś zignorował taką sytuację można byłoby stwierdzić, że swoim brakiem reakcji przyczyniłeś się do morderstwa. Pierwszy przypadek zakłada zło i dobro, a drugi jedynie zło. Równowaga, ale nie usprawiedliwienie. - powiedział spoglądając przelotnie na rękojeść swojej broni, która wygodnie spoczywała nie utrudniając mu siedzenia przy stoliku. W końcu zgodnie ze swoim postanowieniem postanowił zakończyć piekło tamtych dzieciaków, a to zmuszało go do mordowania w imię większego, lepszego celu. Był przekonany, że to zrobi, lecz dusza pozostawała niespokojna. Ichika z pewnością szybko wyjaśniłaby mu ten problem, gdyż sama przed nim stanęła, lecz ona znajdowała się... w sumie gdziekolwiek na świecie. Mogła nawet pić teraz herbatę w tym samym lokalu, a oboje byli zupełnie nieświadomi swojej obecności. - Oczywiście wydaje mi się, że czynienie zła w imię dobra może istnieć, jednak czy zło nie rodzi zawsze zła? Podchodząc do tego problemu logicznie - z dobrego uczynku nigdy nie wyniknie zły, ale ze złego może wyniknąć dobry. To znów przeczy teorii pętli nienawiści, która zakłada, że jedynie dobro przeciwstawi się złu, a nie zło. Zgadzam się, że najłatwiej kierować się własnym dobrem, lecz jakim jest się wtedy człowiekiem? Świat potrzebuje osób, które pomagają innym, gdyż istnieje zbyt wiele takich, które czynią zło innym. Im bardziej skupiamy się na sobie, tym bardziej pogrążamy świat w mroku. - dodał po chwili widocznie niedopracowaną myśl, gdyż zmagał się z nią dopiero od wczoraj i nie zdążył jeszcze wyciągnąć odpowiednich wniosków. To go nieco dręczyło, sprawiało, że się irytował, ale powstrzymywał się w pewien sposób. - Dobry świat? Rzekłbym, że brutalny, gdyż rządzony prawami natury, a ta zakłada eliminację słabych jednostek oraz egoizm. Samce potrafią zagryzać młode innych samców, by samica mogła kopulować z nimi, a to właśnie ich potomstwo przedłużyło gatunek. Niektóre ptaki wyrzucają z gniazda nadmiar piskląt, gdyż wiedzą, że umrą próbując je wykarmić. Wszędzie wkoło jest antagonizm, nawet wśród roślin. Są takie, które dają pokarm, ale tłamszą je chwasty, które są praktycznie bezużyteczne. Istnieją też pasożyty. Czy świat jest dobry? Jest równie brutalny jak ludzie w mojej opinii. - korzystanie z wiedzy biologicznej w rozmowie o głębszych sprawach mogło wydawać się bzdurą, lecz Isei uznał za słuszny taki właśnie przykład, gdyż był on prawdziwy. Zdarzało mu się obserwować przyrodę, a książki które czytał poszerzyły zbiór informacji o faunie i florze, bowiem głównie takie znajdowały się na półkach w domu Ichiki. W samym Yinzin ciężko było znaleźć jakieś inne niż te oraz kroniki mieszkańców. Zdarzały się opowieści o wspaniałych samurajach albo zwyczajnych rybakach, którzy dokonali czegoś niesamowitego. Nawet niekiedy nie robili niczego szczególnego, bo opowieść skupiała się na harmonii i rutynie ich życia, by móc wysunąć jakieś wnioski. To sprawiło, że nawet jeżeli Isei chciał przeczytać jakąś historię zupełnie oderwaną od rzeczywistości, to na Yinzin było to niemal niemożliwe. Stąd miał sporą wiedzę na temat botaniki i świata zwierząt. Co prawda nie znał szczegółów, gdyż wiedza o różnych istotach i gatunkach była często jedynie założeniami i spekulacjami, jednak często się sprawdzała.
0 x
Re: Herbaciarnia
Czyli jednak nie przerwałem Iseiowi, mogłem więc odetchnąć z ulgą. Naprawdę nie chciałbym go urazić, ale niedbałe machnięcie głową zdołało mnie uspokoić. I po raz sam nie wiem który musiałem przyznać mojemu rozmówcy rację, przemyślenia na temat nieskończenie wielu, odmiennych punktów widzenia łączyły się z używaniem grzecznościowych, oklepanych formuł. Chyba obaj zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że niektóre z nich są konieczne, świadczą o wysokiej kulturze danej osoby, jej szacunku do innych, wykształceniu, elokwencji i innych takich pierdołach, które pozwalają funkcjonować wśród innych cywilizowanych jednostek. Gorzej, gdy intelektualista spotka się z elementem posiadającym sto punktów IQ rozdanego po równo na sześciu chłopa. Uściślając, gdy intelektualista nie będący shinobi spotka takich osobników... Cóż, dyskusja o sile argumenty szybko przerodzi się w pokaz argumentu siły. Jeśli duch przetrwa w ciele, będzie miał wiele czasu do kolejnych rozważań w spokojnym szpitalu. Choć ciężko o szpital na środku traktu, gdzieś w głębi lasu. No, starczy tych dygresji, bo jeszcze przegapię inne ciekawe stwierdzenia ze strony szermierza. Skinąłem jedynie głową, popierając tym samym jego dotychczasowe słowa i wsłuchiwałem się w kolejny wywód, znacznie dłuższy od poprzedniego. Jedynie zapach naparu przede mną nieco mnie rozpraszał. No i obecność tej nieznajomej, ale co poradzić, muszę dzielnie znieść próbę, a być może otrzymam jakąś nagrodę. Kto wie.
- Nasze czyny nie szukają usprawiedliwienia, sami chcemy rozgrzeszenia, czując, że zrobiliśmy coś złego. Widać, że mamy duszę. Pogrążamy świat w mroku kierując się dobrem wąskiej grupy, huh? Całej ziemi i tak nie uda się zmienić jednostce, chyba, że osiągnie ona gigantyczną siłę. Ale wtedy nie będzie to dobro, a terror, ład związany strachem. Można spróbować być dobrym człowiekim, ale życie i tak kiedyś zmusi nas do walki, do zabicia by ratować siebie lub innych. Poświęcenie siebie jako symbol jest szlachetne i patetyczne, ale nie poświęca się życia dla symboli. Gdyby tak zebrać ludzi myślących podobnie do nas, ale nie bojących się działać... Może coś udałoby się zmienić... E-eto... Chyba odszedłem od tematu. - zamilkłem, oddając tym samym pole Iseiowi. Sam skupiłem się na herbacie, która z pewnością zdołała już ostygnąć na tyle, by nie ryzykować poparzeń. Nie uporządkowałem swoich myśli, duży błąd. O co mi tak w ogóle chodziło? O stworzenie grupy moralizatorów? A może obrońców słabych i uciśnionych? Eh. Ująłem delikatnie czarkę w dłonie i upiłem mały łyk, rozkoszując się smakiem, który rozlał się po moim gardle. Choć smakowała całkiem inaczej od tej, którą piłem w Kyuzo, to kunszt jej twórcy przewyższał wszystko, co piłem do tej pory. No, prawie wszystko, ale z pewnością każdą herbatę. Ile lat pracy, ile eksperymentów zakończonych niepowodzeniem doprowadziło właściciela lokalu do takiego poziomu? Nie potrafię ocenić, ale jak najbardziej umiem docenić prawdziwy talent. Może to rodzinna tradycja, receptury przekazywane z ojca na syna, a potem dalej? Nie siedziałem tu jednak by rozmawiać o artystycznej duszy mężczyzny za ladą. Może potem.
Źle wyraziłem swoje myśli. Owszem, walka o przetrwanie ma miejsce wśród ludzi, zwierząt i roślin. W każdym przypadku przybiera jednak inną formę. Rośliny walczą o przeżycie, rywalizując z chwastami, których nie da się wypędzić. Ale nawet bez nich będą konkurować o światło, wodę... O życie. Zwierzęta działają tak samo, mięso jak i roślinożercy. Jedni pożerają drugich, przy życiu utrzymują się jedynie najsilniejsi, najsprytniejsi. Funkcjonują w ten sposób, bo nie znalazły innego rozwiązania. Takie mają instynkty, taka jest ich natura... Nikt nie krytykuje tego, że zabijają. Nie są dobre, ani złe, po prostu funkcjonują. Koty to przecież bezwzględni mordercy, bawiący się swoimi ofiarami przed pożarciem. A ludzie i tak patrzą na nie tylko przez pryzmat tego, że są piękne i mruczą. - przerwałem na chwilę, upijając kolejny łyk herbaty. Delektowałem się jej smakiem przez kilka sekund, a potem podjąłem wątek z powrotem. - Człowiek pojawił się w takim środowisku i stworzył cywilizację, która odróżnia nas od zwierząt. Tyle, że te umowne reguły, podstawowy kręgosłup moralny nie sprawdza się tak, jak oczekują praworządni członkowie społeczeństwa. Gwałty, kradzieże, rozboje, morderstwa, wojny o ziemię, której i tak wystarczy nam wszystkim. Ambicja? Choroba? Kryjące się w duszy zło? Nie wiem, co kieruje takimi ludźmi, ale ich działania na upartego można nazwać złymi, bo nie uzasadnia ich walka o przeżycie. Zamiast kraść, można pracować. A przynajmniej spróbować. Ludzie są więc bardziej brutalni od natury. Albo obecny schemat społeczeństwa się nie sprawdził... - zamilkłem finalnie, kończąc resztki letniego już naparu. I znowu, jak po większości głębszych rozmów, czy to ze sobą, czy z kimś innym, ogarnął mnie smutek. Pesymizm ponownie zagościł wewnątrz mnie, każąc wynosić się wszystkiemu innemu. Czy jest jakiś sens w mojej rozmowie z tym młodzieńcem w herbaciarni? W końcu umrzemy, prędzej lub później. A biorąc pod uwagę moją profesję, raczej prędzej. Zostaną po mnie kości, a ludzie i tak się będą wyżynać, jakby nigdy nic. Chęć do spisania przemyśleń, podarowania ludzkości prawdziwych, zdolnych do zaakceptowania dla większości społeczeństwa, praw mówiących, jak mają żyć... Nie, rozkazywanie ludziom uzależni ich od reguł, zaczną ich ślepo przestrzegać. Więc co innego? Drogowskazy? Nauki oświeconego mistrza Shiroe? I kto w nie uwierzy, heh...
Rozejrzałem się po lokalu poszukując ratunku na nadciągające uderzenie tsunami beznadziei. Gigantyczna fala mrocznej, spiętrzonej energii znajdowała się coraz bliżej mnie, gdy w ostatniej chwili czujne, szare oko wbiło przeszywające spojrzenie w jedyny punkt mogący przynieść mi ukojenie. Biust nieznajomej, roznegliżowanej dziewczyny. Mogłem odetchnąć z ulgą, ryzyko depresji zostało zażegnane.
- Nasze czyny nie szukają usprawiedliwienia, sami chcemy rozgrzeszenia, czując, że zrobiliśmy coś złego. Widać, że mamy duszę. Pogrążamy świat w mroku kierując się dobrem wąskiej grupy, huh? Całej ziemi i tak nie uda się zmienić jednostce, chyba, że osiągnie ona gigantyczną siłę. Ale wtedy nie będzie to dobro, a terror, ład związany strachem. Można spróbować być dobrym człowiekim, ale życie i tak kiedyś zmusi nas do walki, do zabicia by ratować siebie lub innych. Poświęcenie siebie jako symbol jest szlachetne i patetyczne, ale nie poświęca się życia dla symboli. Gdyby tak zebrać ludzi myślących podobnie do nas, ale nie bojących się działać... Może coś udałoby się zmienić... E-eto... Chyba odszedłem od tematu. - zamilkłem, oddając tym samym pole Iseiowi. Sam skupiłem się na herbacie, która z pewnością zdołała już ostygnąć na tyle, by nie ryzykować poparzeń. Nie uporządkowałem swoich myśli, duży błąd. O co mi tak w ogóle chodziło? O stworzenie grupy moralizatorów? A może obrońców słabych i uciśnionych? Eh. Ująłem delikatnie czarkę w dłonie i upiłem mały łyk, rozkoszując się smakiem, który rozlał się po moim gardle. Choć smakowała całkiem inaczej od tej, którą piłem w Kyuzo, to kunszt jej twórcy przewyższał wszystko, co piłem do tej pory. No, prawie wszystko, ale z pewnością każdą herbatę. Ile lat pracy, ile eksperymentów zakończonych niepowodzeniem doprowadziło właściciela lokalu do takiego poziomu? Nie potrafię ocenić, ale jak najbardziej umiem docenić prawdziwy talent. Może to rodzinna tradycja, receptury przekazywane z ojca na syna, a potem dalej? Nie siedziałem tu jednak by rozmawiać o artystycznej duszy mężczyzny za ladą. Może potem.
Źle wyraziłem swoje myśli. Owszem, walka o przetrwanie ma miejsce wśród ludzi, zwierząt i roślin. W każdym przypadku przybiera jednak inną formę. Rośliny walczą o przeżycie, rywalizując z chwastami, których nie da się wypędzić. Ale nawet bez nich będą konkurować o światło, wodę... O życie. Zwierzęta działają tak samo, mięso jak i roślinożercy. Jedni pożerają drugich, przy życiu utrzymują się jedynie najsilniejsi, najsprytniejsi. Funkcjonują w ten sposób, bo nie znalazły innego rozwiązania. Takie mają instynkty, taka jest ich natura... Nikt nie krytykuje tego, że zabijają. Nie są dobre, ani złe, po prostu funkcjonują. Koty to przecież bezwzględni mordercy, bawiący się swoimi ofiarami przed pożarciem. A ludzie i tak patrzą na nie tylko przez pryzmat tego, że są piękne i mruczą. - przerwałem na chwilę, upijając kolejny łyk herbaty. Delektowałem się jej smakiem przez kilka sekund, a potem podjąłem wątek z powrotem. - Człowiek pojawił się w takim środowisku i stworzył cywilizację, która odróżnia nas od zwierząt. Tyle, że te umowne reguły, podstawowy kręgosłup moralny nie sprawdza się tak, jak oczekują praworządni członkowie społeczeństwa. Gwałty, kradzieże, rozboje, morderstwa, wojny o ziemię, której i tak wystarczy nam wszystkim. Ambicja? Choroba? Kryjące się w duszy zło? Nie wiem, co kieruje takimi ludźmi, ale ich działania na upartego można nazwać złymi, bo nie uzasadnia ich walka o przeżycie. Zamiast kraść, można pracować. A przynajmniej spróbować. Ludzie są więc bardziej brutalni od natury. Albo obecny schemat społeczeństwa się nie sprawdził... - zamilkłem finalnie, kończąc resztki letniego już naparu. I znowu, jak po większości głębszych rozmów, czy to ze sobą, czy z kimś innym, ogarnął mnie smutek. Pesymizm ponownie zagościł wewnątrz mnie, każąc wynosić się wszystkiemu innemu. Czy jest jakiś sens w mojej rozmowie z tym młodzieńcem w herbaciarni? W końcu umrzemy, prędzej lub później. A biorąc pod uwagę moją profesję, raczej prędzej. Zostaną po mnie kości, a ludzie i tak się będą wyżynać, jakby nigdy nic. Chęć do spisania przemyśleń, podarowania ludzkości prawdziwych, zdolnych do zaakceptowania dla większości społeczeństwa, praw mówiących, jak mają żyć... Nie, rozkazywanie ludziom uzależni ich od reguł, zaczną ich ślepo przestrzegać. Więc co innego? Drogowskazy? Nauki oświeconego mistrza Shiroe? I kto w nie uwierzy, heh...
Rozejrzałem się po lokalu poszukując ratunku na nadciągające uderzenie tsunami beznadziei. Gigantyczna fala mrocznej, spiętrzonej energii znajdowała się coraz bliżej mnie, gdy w ostatniej chwili czujne, szare oko wbiło przeszywające spojrzenie w jedyny punkt mogący przynieść mi ukojenie. Biust nieznajomej, roznegliżowanej dziewczyny. Mogłem odetchnąć z ulgą, ryzyko depresji zostało zażegnane.
0 x
Re: Herbaciarnia
Samuraj wsłuchiwał się w słowa Shiroe, był na nich całkowicie skupiony, lecz jednocześnie sam je przetwarzał. Starał się usilnie przetwarzać każdą informację, każdą opinię, aby wyciągnąć z niej własne wnioski. To miało go oderwać od dawnego charakteru, który przyjmował wszystko jako swoją myśl. Jak dziecko, którym w rzeczywistości był - chłonął wiedzę, kolekcjonował światopogląd, który nawet do niego nie należał. Teraz odcinał się od tego z różnym skutkiem. Był nieco paranoiczny w tym myśleniu, gdyż wszystko starał się przewałkować, nawet najdrobniejsze szczegóły, które nie miały żadnego znaczenia. Jednocześnie starał się mieć możliwość przyznawania innym racji. Jak dało się wcześniej zauważyć - opanował to w pewnym stopniu. Zatem słuchał, a oczy utkwiły chwilowo na twarzy siedzącej obok dziewczyny. Wbrew pozorom wcale na nią nie patrzył, gdyż jego szkarłatne tęczówki miały przed sobą projekcję myśli, a nie obraz właściwy. Szybko wrócił jednak wzrokiem do Shiroe, by ten nie poczuł się ignorowany przez niego. Ponownie musiał się z nim zgodzić, gdyż podzielił się trafną uwagą, na którą Isei nie wpadł dotychczas. Natychmiast zapisało się to w jego pamięci.
- Wspaniałe słowa. Zgadzam się z Tobą - nasze czyny nie szukają usprawiedliwienia, a my sami sobie. To co zrobiliśmy zawsze jest początkowo neutralne, a dopiero później barwione na bardziej dobre lub złe poprzez pryzmat sytuacji. Jednak nie czyn jest winny, a my sami kiedy go popełniamy. Wyjątkowo trafne spostrzeżenie, Shiroe. - zabrzmiał nieco jakby był profesorem, mędrcem, a szarooki uczniem, lecz zupełnie nie o to chodziło. Samuraj zwyczajnie był zachwycony jak celną uwagę wysunął jego rozmówca. Tak dobrą, tak prostą, a jednak nieoczywistą. Był zaskoczony przez jak wiele czasu nie wpadł na to sam, chociaż często dywagował rozpoczynając od tematów podobnych. - Oczywistym wydaje się rozwiązanie zakładające ogromną siłę jednostki, która kontroluje świat, jednak jak zauważyłeś - byłby to terror. Ludzie nie czyniliby dobra z własnej intencji, a przymuszeni, zastraszeni. Nie rozumieliby tego, a chodzi właśnie o zrozumienie. Nikt wtedy nie byłby dobry tak naprawdę. - przerwał sobie na chwilę, aby zebrać ponownie myśli do kupy. Nie wiedział dokładnie jak sformułować to, co chciał wyrazić. Lekko westchnął, spojrzał na sufit herbaciarni tak, jakby ta miała mu podpowiedzieć jak wyrazić własne słowa. Ponownie jednak wrócił wzrokiem do Shiroe z pomysłem, który był nieco gwałtowny, zbyt pośpieszny, ale postanowił i tak go wyrazić. - Gdyby zebrać grupę ludzi myślących podobnie do nas oraz zdolnych walczyć i dosyć śmiało założyć, że nasze przekonania są słuszne, to moglibyśmy zyskać siłę niemożliwą do uzyskania w pojedynkę. Mam na myśli moc idei. Drużyna dążąca do wspólnych celów ma większy wpływ niż jednostka. Zdolni walczyć, zdolni zmienić i zdolni wpływać. Nie chciałbym być postrzegany jako wzór, ale wzorem byłby nasz cel. Szlachetny, ale jednak mający jakąś siłę sprawczą w przeciwieństwie do poświęcenia. Nie nauczalibyśmy, nie przekazywali własnej myśli, a sami bylibyśmy jej świadectwem - dowodem, że istnieją ludzie zdolni oprzeć się naciskowi społeczeństwa. - mówił wciąż spokojne, wręcz bez emocji, ale oczy wyrażały zupełnie coś innego. Isei był podekscytowany tą myślą. Wreszcie mógłby oddać dług światu, zmienić cokolwiek więcej. Wciąż mógłby ratować życie, a jednocześnie wpływać pozytywnie na światopogląd mniej bezpośrednio. Powoli też na twarz samuraja wypłynął delikatny uśmiech. Było mu nieco głupio, że wierzy w takie rzeczy, że jest tak naiwnie idealistyczny w tym poglądzie, chociaż do całego świata podchodzi sceptycznie, a jednak wciąż była w nim jakaś nutka marzeń o zmianach, która go cieszyła. Nadzieja, że jednak może być lepiej, a wystarczy włożyć w to odpowiednio dużo wysiłku i zgromadzić ludzi o podobnych przekonaniach.
Siedemnastolatek ponownie wysłuchał w ciszy i skupieniu myśli Shiroe, a ten podał argument, z którym ciężko było się nie zgodzić. Ludzie rzeczywiście byli bardziej okrutni od natury, chociaż ta wiele od nich nie odstawała. Niektóre zwierzęta zdawały się być nawet bardziej ludzkie niż sami ludzie. Ławice ryb - cała społeczność pracująca w grupie, aby przetrwać. Niby egoistycznie każdy chciał żyć, a jednak współpracowali, by osiągnąć wspólny cel. Społeczeństwo ludzkie pokazywało dosadnie, że nie potrafi tego. Samo się wyniszcza, jest swoim własnym wrogiem, gdyż z umysłem podarowano człowiekowi jeszcze pragnienia inne niż podstawowe instynkty.
- To ludzie nie pasują do własnego społeczeństwa, które stworzyli. Każdy kreuje się na nieskazitelną osobę, której sumienie jest czyste. Kłamią, by wyglądać na bielszych niż są w rzeczywistości. Udają dobrych i na tej podstawie stworzono prawa. Szlachetny świat, piękny, w którym da się żyć w zgodzie, ale sami się nie zgadzali z ustalonymi regułami. Są one bardziej marzeniami, czymś co chce się osiągnąć, by to funkcjonowało. Wykreowany świat jest ponad człowiekiem, jest lepszy niż ludzie, którzy nie stworzyli zasad na swoje możliwości, na swoją wiarę, a na wyrost. To jednak nie było złym posunięciem, gdyż gdybyśmy utworzyli okrutne prawa, ale działające idealnie w ludzkim społeczeństwie, to szanse, że zrozumielibyśmy jak brutalni jesteśmy byłyby przerażająco niskie. W ten sposób chociaż wiemy jak dalecy jesteśmy od przestrzegania własnych norm, a to tworzy takie jednostki jak ja i Ty. - śmiało założył, że chociaż w pewnym stopniu zna Shiroe, ale o ile ten go nie kłamał, a Isei wierzył w jego szczerość, to szarooki był naprawdę pod aspektami światopoglądowymi podobny do samuraja. Siedemnastolatek nie potrafiłby teraz zarzucić swojego rozmówcy kłamstwo, założenie maski i udawanie innej osoby, gdyż przemyślenia jakimi się dzielił, to nie jest wytwór chwili, potrzeby jaką było towarzystwo Iseia, a coś dopracowywanego przez lata, coś co rzeczywiście dotykało Shiroe i dręczyło go. Takie rozmowy w młodzieńcu z Yinzin nie budziły smutku, załamania beznadziejnością, własną niemocą, a determinację. Ichika była osobą działającą wbrew rzeczywistym regułom świata, które różniły się od tych założonych. Szła pod prąd, spoglądała w twarze ludziom, którzy posuwali się do mordów i kradzieży, by przeżyć. Idąc pod prąd mogła spojrzeć tym ludziom w oczy, zapamiętać ich duszę, a później zacząć działać. Przepaść między normami założonymi, a właściwymi nie załamała jej, wciąż kroczyła prawidłową ścieżką i Isei chciał być chociaż podobny. Zdawał sobie sprawę, że teraz jest za słaby, ale rozumiał też, że jako grupa będzie miał siłę znacznie większą niż pojedyncza jednostka, nawet większą niż sama Ichika. Zależało mu na tym, nawet bardzo.
- Wspaniałe słowa. Zgadzam się z Tobą - nasze czyny nie szukają usprawiedliwienia, a my sami sobie. To co zrobiliśmy zawsze jest początkowo neutralne, a dopiero później barwione na bardziej dobre lub złe poprzez pryzmat sytuacji. Jednak nie czyn jest winny, a my sami kiedy go popełniamy. Wyjątkowo trafne spostrzeżenie, Shiroe. - zabrzmiał nieco jakby był profesorem, mędrcem, a szarooki uczniem, lecz zupełnie nie o to chodziło. Samuraj zwyczajnie był zachwycony jak celną uwagę wysunął jego rozmówca. Tak dobrą, tak prostą, a jednak nieoczywistą. Był zaskoczony przez jak wiele czasu nie wpadł na to sam, chociaż często dywagował rozpoczynając od tematów podobnych. - Oczywistym wydaje się rozwiązanie zakładające ogromną siłę jednostki, która kontroluje świat, jednak jak zauważyłeś - byłby to terror. Ludzie nie czyniliby dobra z własnej intencji, a przymuszeni, zastraszeni. Nie rozumieliby tego, a chodzi właśnie o zrozumienie. Nikt wtedy nie byłby dobry tak naprawdę. - przerwał sobie na chwilę, aby zebrać ponownie myśli do kupy. Nie wiedział dokładnie jak sformułować to, co chciał wyrazić. Lekko westchnął, spojrzał na sufit herbaciarni tak, jakby ta miała mu podpowiedzieć jak wyrazić własne słowa. Ponownie jednak wrócił wzrokiem do Shiroe z pomysłem, który był nieco gwałtowny, zbyt pośpieszny, ale postanowił i tak go wyrazić. - Gdyby zebrać grupę ludzi myślących podobnie do nas oraz zdolnych walczyć i dosyć śmiało założyć, że nasze przekonania są słuszne, to moglibyśmy zyskać siłę niemożliwą do uzyskania w pojedynkę. Mam na myśli moc idei. Drużyna dążąca do wspólnych celów ma większy wpływ niż jednostka. Zdolni walczyć, zdolni zmienić i zdolni wpływać. Nie chciałbym być postrzegany jako wzór, ale wzorem byłby nasz cel. Szlachetny, ale jednak mający jakąś siłę sprawczą w przeciwieństwie do poświęcenia. Nie nauczalibyśmy, nie przekazywali własnej myśli, a sami bylibyśmy jej świadectwem - dowodem, że istnieją ludzie zdolni oprzeć się naciskowi społeczeństwa. - mówił wciąż spokojne, wręcz bez emocji, ale oczy wyrażały zupełnie coś innego. Isei był podekscytowany tą myślą. Wreszcie mógłby oddać dług światu, zmienić cokolwiek więcej. Wciąż mógłby ratować życie, a jednocześnie wpływać pozytywnie na światopogląd mniej bezpośrednio. Powoli też na twarz samuraja wypłynął delikatny uśmiech. Było mu nieco głupio, że wierzy w takie rzeczy, że jest tak naiwnie idealistyczny w tym poglądzie, chociaż do całego świata podchodzi sceptycznie, a jednak wciąż była w nim jakaś nutka marzeń o zmianach, która go cieszyła. Nadzieja, że jednak może być lepiej, a wystarczy włożyć w to odpowiednio dużo wysiłku i zgromadzić ludzi o podobnych przekonaniach.
Siedemnastolatek ponownie wysłuchał w ciszy i skupieniu myśli Shiroe, a ten podał argument, z którym ciężko było się nie zgodzić. Ludzie rzeczywiście byli bardziej okrutni od natury, chociaż ta wiele od nich nie odstawała. Niektóre zwierzęta zdawały się być nawet bardziej ludzkie niż sami ludzie. Ławice ryb - cała społeczność pracująca w grupie, aby przetrwać. Niby egoistycznie każdy chciał żyć, a jednak współpracowali, by osiągnąć wspólny cel. Społeczeństwo ludzkie pokazywało dosadnie, że nie potrafi tego. Samo się wyniszcza, jest swoim własnym wrogiem, gdyż z umysłem podarowano człowiekowi jeszcze pragnienia inne niż podstawowe instynkty.
- To ludzie nie pasują do własnego społeczeństwa, które stworzyli. Każdy kreuje się na nieskazitelną osobę, której sumienie jest czyste. Kłamią, by wyglądać na bielszych niż są w rzeczywistości. Udają dobrych i na tej podstawie stworzono prawa. Szlachetny świat, piękny, w którym da się żyć w zgodzie, ale sami się nie zgadzali z ustalonymi regułami. Są one bardziej marzeniami, czymś co chce się osiągnąć, by to funkcjonowało. Wykreowany świat jest ponad człowiekiem, jest lepszy niż ludzie, którzy nie stworzyli zasad na swoje możliwości, na swoją wiarę, a na wyrost. To jednak nie było złym posunięciem, gdyż gdybyśmy utworzyli okrutne prawa, ale działające idealnie w ludzkim społeczeństwie, to szanse, że zrozumielibyśmy jak brutalni jesteśmy byłyby przerażająco niskie. W ten sposób chociaż wiemy jak dalecy jesteśmy od przestrzegania własnych norm, a to tworzy takie jednostki jak ja i Ty. - śmiało założył, że chociaż w pewnym stopniu zna Shiroe, ale o ile ten go nie kłamał, a Isei wierzył w jego szczerość, to szarooki był naprawdę pod aspektami światopoglądowymi podobny do samuraja. Siedemnastolatek nie potrafiłby teraz zarzucić swojego rozmówcy kłamstwo, założenie maski i udawanie innej osoby, gdyż przemyślenia jakimi się dzielił, to nie jest wytwór chwili, potrzeby jaką było towarzystwo Iseia, a coś dopracowywanego przez lata, coś co rzeczywiście dotykało Shiroe i dręczyło go. Takie rozmowy w młodzieńcu z Yinzin nie budziły smutku, załamania beznadziejnością, własną niemocą, a determinację. Ichika była osobą działającą wbrew rzeczywistym regułom świata, które różniły się od tych założonych. Szła pod prąd, spoglądała w twarze ludziom, którzy posuwali się do mordów i kradzieży, by przeżyć. Idąc pod prąd mogła spojrzeć tym ludziom w oczy, zapamiętać ich duszę, a później zacząć działać. Przepaść między normami założonymi, a właściwymi nie załamała jej, wciąż kroczyła prawidłową ścieżką i Isei chciał być chociaż podobny. Zdawał sobie sprawę, że teraz jest za słaby, ale rozumiał też, że jako grupa będzie miał siłę znacznie większą niż pojedyncza jednostka, nawet większą niż sama Ichika. Zależało mu na tym, nawet bardzo.
0 x
Re: Herbaciarnia
Nie spodziewałem się, że z jednego pytania przerodzi się tak interesująca rozmowa. Nawet jeśli samo zagadnienie było bardzo poważne i posiadało tak wiele rozgałęzień, że nie wystarczyłoby mi życia na zbadanie chociażby połowy z nich. Już fakt, że Isei postanowił ze mną porozmawiać był naprawdę miłym zaskoczeniem, które urosło jeszcze bardziej, gdy konwersacja nie skończyła się po kilku oklepanych stwierdzeniach... A zamiast tego przerodziła się w prawdziwą wymianę poglądów między dwójką inteligentnych osób. Może niedobrze jest oceniać ludzi po pozorach, ale każdy to robi, tak samo jak ja w tej chwili. A młodzieniec siedzący obok nie udawał. Nawet jeśli, czynił to bardzo, ale to bardzo dobrze. Nie, nie mógł udawać, a mój osą nie mógł być fałszywy. Przynajmniej z mojego punktu widzenia, który był równie trwały, co stare drzewo targane huraganem. Pochylone koroną do ziemi, z powyrywanymi najsłabszymi gałęziami, ale nadal mocno wczepione w ziemie, głęboko w niej zakorzenione. Tak samo ja mogę ugiąć się w pewnych kwestiach, stracić wiarę w słuszność niektórych wniosków, ale nic ani nikt nie zdoła złamać moich głównych zasad. Pewnie życie spróbuje udowodnić mi, że się mylę, zsyłając na moje barki trudności, by odkryć granice mojej wytrzymałości. A potem je złamać. Z chęcią potraktowałbym szermierza za takie wyzwanie rzucone mi przez Los, ale było to nie możliwe. Przyznawaliśmy jeden drugiemu rację w zbyt wielu punktach naszej rozmowy. Chociażby przytaknięcie Iseia na moje stwierdzenie o działaniach bez duszy, ale ludziach z duszą, którzy oceniali sami siebie. Czy jakoś tak. Chyba spróbowałem unieść w jednej rozmowie zbyt wiele wątków, bo poszczególne słowa zlewały się w jedność, nie tworząc jednak spójnej całości. Pokój i dobrobyt narzucony siłą byłby terrorem, tak, zgadzam się ze sobą... Ze sobą? Chwilę zajęło, zanim poukładałem sobie wszystko w logiczną całość, mogąc kontynuować rozmowę. Zrozumienie? Tak, bez wątpienia jest to najważniejszy aspekt, prowadzący po jakimś czasie do akceptacji, lub całkowitej negacji zrozumianej tezy, istoty, bądź zjawiska. Huh, skomplikowane. Nie miałem siły by zdobyć cały świat, podobnie pewnie było z moim rozmówcą. Nie wyglądaliśmy na kogoś majętnego, ani silnego w innym sensie... A nawet gdyby któremuś z nas udało się pokierować losem świata, co by to dało? Dzień, miesiąc, rok, pół wieku, śmierć w końcu zakończy naszą wędrówkę po tym świecie. A potem wszystko wróciłoby do punktu wyjścia. Wizja zebrania całej grupy osób o zbliżonych poglądach, oraz posiadających wiarę i siłę... To mogłoby się udać. Mogłoby, gdyby świat był inny. Czyż to nie paradoks? Chcemy zmienić świat, ale brakuje nam w to wiary właśnie dlatego, że taki jest. Błędne koło? Raczej prosta, na której zapalają się i gasną dusze take same jak ja czy młodzieniec o rubinowych oczach.
- Załóżmy, że udałoby się nam zebrać ludzi podobnych do nas, a nawet stać się żywym świadectwem, pokazując tym samym nasze ideały... Pozostaje pytanie, czy ktoś zdołałby to zrozumieć, a nie uznać nas za kolejnych dziwnych fanatyków. Byłby potrzebny prosty symbol uświadamiający innych. Zawołanie, znak, czy nawet krótki zbiór zasad... Oczywiście, to tylko gdybanie bez większych szans na realizację. - zaśmiałem się krótko, kończąc wywód. Tylko tyle przyszło mi do głowy, pomyślałem, ze smutkiem krążąc palcem po pustej czarce. A może jednak? Co jeśli wśród tych wszystkich moich poprzedników żadnemu nie przyszło nawet do głowy by naprawdę spróbować, a co więcej, by złączyć swoje siły? Ponoć idea jest nieśmiertelna, więc może... Może. Ale na to przyjdzie jeszcze pora i tak zabrałem Iseiowi sporo czasu z życia. Czas najwyższy zwrócić mu wolność, a samemu poszukać noclegu w tym wielkim, tętniącym życiem, kupieckim mieście. Pozostała jeszcze tylko jedna kwestia. Społeczeństwo, natura i szerzące się w tym wszystkim zło, któremu nieliczne dobro stawiało opór. O ile nie była to bierna próba trwania w kłamstwie, huh.
- Masz rację, wiele osób nosi maski. Niektórzy tylko na chwilę, inni zastępują nimi prawdziwą twarz na zawsze. Jedynie najlepsi i najgorsi mogą sobie pozwolić na bycie sobą prawie zawsze. Prawie, bo nawet im przychodzi czasem udawać wśród swoich. Tylko czy chcemy zobaczyć świat bez fałszu? Obecnie obaj dostrzegamy jedynie zarys tego, co jest wśród nas złe. Gdybyśmy mogli zobaczyć wszystko, być może nie odważylibyśmy się próbować czegokolwiek zmienić. Ale na szczęście dla nas, widzimy jedynie cienie. Cienie, dobre słowo. Każdy rzuca swój, ale nie każdy cień może przerazić, choć jest zaledwie fikcją. Eto... Znowu się zapędziłem. Gomene. - umilkłem, drapiąc się po głowie. Nic nie może wiecznie trwać, nawet snucie utopijnych planów. A nawet ich na dobrą sprawę nie zaczęliśmy. Eh... Skoro poruszyliśmy w rozmowie tak ważne i podniosłe kwestie, to dlaczego by nie zejść na sprawy nieco bardziej przyziemne?
- Nie wiesz może, gdzie znajdę tani i w miarę komfortowy pokój na kilka dni? Nie znam zbyt dobrze tego miasta. - Mogłem zbadać miasto na własną rękę, a właściwie oczy, niemniej, dlaczego by nie skorzystać z okazji i zakończyć rozmowę znacznie lżejszym akcentem? Gorzej, jeśli Isei także jest tu tylko na chwilę. Choć w takim wypadku poleciłby mi pewnie karczmę w której sam się zatrzymał. O ile będzie mnie stać, bo sądząc po ubiorze szermierza, nie miał problemów z płynnością finansową. Huh, pieniądz, kolejny wymysł człowieka, skutek umowy społecznej, pozbawiony rzeczywistej wartości kawałek kruszcu. Dość. O tym będzie można porozmyślać, albo jeszcze lepiej, porozmawiać, kiedy indziej. Roznegliżowana nieznajoma także przestała mieć znaczenie, nie okazała się osobą wartą większej uwagi. Miło popatrzeć, pocieszyć duszę pięknem natury, ale zbliżać się i odkrywać jej psychikę? Nie, nie teraz. Może nigdy więcej jej nie zobaczę, huh.
- Załóżmy, że udałoby się nam zebrać ludzi podobnych do nas, a nawet stać się żywym świadectwem, pokazując tym samym nasze ideały... Pozostaje pytanie, czy ktoś zdołałby to zrozumieć, a nie uznać nas za kolejnych dziwnych fanatyków. Byłby potrzebny prosty symbol uświadamiający innych. Zawołanie, znak, czy nawet krótki zbiór zasad... Oczywiście, to tylko gdybanie bez większych szans na realizację. - zaśmiałem się krótko, kończąc wywód. Tylko tyle przyszło mi do głowy, pomyślałem, ze smutkiem krążąc palcem po pustej czarce. A może jednak? Co jeśli wśród tych wszystkich moich poprzedników żadnemu nie przyszło nawet do głowy by naprawdę spróbować, a co więcej, by złączyć swoje siły? Ponoć idea jest nieśmiertelna, więc może... Może. Ale na to przyjdzie jeszcze pora i tak zabrałem Iseiowi sporo czasu z życia. Czas najwyższy zwrócić mu wolność, a samemu poszukać noclegu w tym wielkim, tętniącym życiem, kupieckim mieście. Pozostała jeszcze tylko jedna kwestia. Społeczeństwo, natura i szerzące się w tym wszystkim zło, któremu nieliczne dobro stawiało opór. O ile nie była to bierna próba trwania w kłamstwie, huh.
- Masz rację, wiele osób nosi maski. Niektórzy tylko na chwilę, inni zastępują nimi prawdziwą twarz na zawsze. Jedynie najlepsi i najgorsi mogą sobie pozwolić na bycie sobą prawie zawsze. Prawie, bo nawet im przychodzi czasem udawać wśród swoich. Tylko czy chcemy zobaczyć świat bez fałszu? Obecnie obaj dostrzegamy jedynie zarys tego, co jest wśród nas złe. Gdybyśmy mogli zobaczyć wszystko, być może nie odważylibyśmy się próbować czegokolwiek zmienić. Ale na szczęście dla nas, widzimy jedynie cienie. Cienie, dobre słowo. Każdy rzuca swój, ale nie każdy cień może przerazić, choć jest zaledwie fikcją. Eto... Znowu się zapędziłem. Gomene. - umilkłem, drapiąc się po głowie. Nic nie może wiecznie trwać, nawet snucie utopijnych planów. A nawet ich na dobrą sprawę nie zaczęliśmy. Eh... Skoro poruszyliśmy w rozmowie tak ważne i podniosłe kwestie, to dlaczego by nie zejść na sprawy nieco bardziej przyziemne?
- Nie wiesz może, gdzie znajdę tani i w miarę komfortowy pokój na kilka dni? Nie znam zbyt dobrze tego miasta. - Mogłem zbadać miasto na własną rękę, a właściwie oczy, niemniej, dlaczego by nie skorzystać z okazji i zakończyć rozmowę znacznie lżejszym akcentem? Gorzej, jeśli Isei także jest tu tylko na chwilę. Choć w takim wypadku poleciłby mi pewnie karczmę w której sam się zatrzymał. O ile będzie mnie stać, bo sądząc po ubiorze szermierza, nie miał problemów z płynnością finansową. Huh, pieniądz, kolejny wymysł człowieka, skutek umowy społecznej, pozbawiony rzeczywistej wartości kawałek kruszcu. Dość. O tym będzie można porozmyślać, albo jeszcze lepiej, porozmawiać, kiedy indziej. Roznegliżowana nieznajoma także przestała mieć znaczenie, nie okazała się osobą wartą większej uwagi. Miło popatrzeć, pocieszyć duszę pięknem natury, ale zbliżać się i odkrywać jej psychikę? Nie, nie teraz. Może nigdy więcej jej nie zobaczę, huh.
0 x
Re: Herbaciarnia
Rozmowa z Shiroe zahaczyła już o tak wiele tematów, że Isei musiałby zapisywać je na kartce, aby wymienić wszystkie i o żadnym nie zapomnieć, powtarzając go, jeszcze raz. Tyle już ich było, a oni i tak znajdowali kolejny. Mogliby zacząć gubić się w nich, mylić, lecz jeden widocznie skupił uwagę samuraja, a może nawet i szarookiego szczególnie. W końcu to on go zaczął. Grupa, zmiana świata - to tkwiło w głowie siedemnastolatka. Chciał spróbować, chciał w to wierzyć. Jeżeli im się nie uda, to znajdą następców, a oni kolejnych. Ktoś wreszcie osiągnie cel. W ten sposób nawet jeżeli zmiana przyjdzie za dziesięć, dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto, pięćset albo nawet tysiąc lat, to i tak oni będą mieli w tym ogromny udział. Uda im się poprzez własną ideę w obcych rękach. Wizja była piękna, idealna, aż dziwne, że młodzieniec zdołał w nią uwierzyć. Zazwyczaj pałał dosyć małym optymizmem, nie wierzył w otaczający go świat. Uważał, ze nie da się go zmienić całkowicie. Jednak kto mówił o całkowitej naprawie? Wystarczyła jedna osoba, a ich cały trud będzie opłacalny.
- Czyny, czyny mówią znacznie więcej niż słowa. Rozumie je każdy - bez względu na wykształcenie. Oczywiście zawołanie, znak i kodeks mógłby istnieć. Znak, by nas rozpoznawali, zawołanie, aby nas kojarzyli, zaś kodeks byłby dla nas. Kodeks... na Lazurowych Wybrzeżach, a dokładniej w Yinzin wpojono mi jeden wyjątkowo szlachetny. - zatrzymał się w tym momencie, poprawił swoje ułożenie jakby słowa, które miał za chwilę skierować wymagały odpowiedniego przygotowania. Robił to zwyczajnie z szacunku do zasad, którymi pragnął się kierować i starał się podążać za nimi. Przynajmniej dopóki jego "wolny" charakter miał nad nim kontrolę. - Prawo i sprawiedliwość - pewność w czynach, brak wahania w obraniu drogi, więc gdy trzeba umrzeć - umieramy, gdy trzeba uderzyć - uderzamy. Odwaga i wytrwałość, dobroć i współczucie, uprzejmość, prawda i prawdomówność, samokontrola i samodoskonalenie, wierność, honor, cześć dla przodków i tradycji. Dwie ostatnie - śmierć i pieniądze. Punkt o śmierci każe nią gardzić, nie bać się jej, być przygotowanym, aby umrzeć w każdej chwili za godną sprawę. Piękna śmierć jest w boju albo by zmazać własny dyshonor. Ostatnia zasada o pieniądzach każe również gardzić pieniędzmi. To nie one są zapłatą za nasze czyny. Możemy ich wymagać jedynie tyle, aby przeżyć. - niektóre postanowił wytłumaczyć, a inne rozumiane były i bez tego. Dlaczego wymienił cały kodeks? Chciał tylko ukazać, ze został już stworzony idealny zbiór praw, który zapewniłby światu naprawę, jednak mało istniało jednostek godnych go przyjąć. Nie każdy miał w sobie tyle siły, aby kierować się tak surowymi, a jednocześnie wspaniałymi zasadami. Wysłuchał jego kolejnych słów, lecz nie zdążył ich skomentować. Sam zamilkł, myśląc nad nimi, lecz nim sformułował wypowiedź, wtem Shiroe zadał pytanie. Powrót na ziemię z tak górnolotnych myśli. Im dłużej się rozmawiało o takich sprawach, tym mniej wspólnego one miały z rzeczywistością, więc warto było wracać do przyziemności. Isei pogładził się po karku, zastanawiając się, czy zna jakieś karczmy, w których można się zatrzymać. Niewiele mu przychodziło do głowy, gdyż nie nocował w nich - zapewniono mu mieszkanie zanim zdążył trafić do Ryuzaku no Taki, więc nie musiał nocować w takich miejscach. Naturalnie najpierw chciał zaprosić szarookiego, aby ten odpoczął u niego w skromnym domostwie, lecz lekkomyślnym byłoby zaprosić go teraz do miejsca, które może zostać zaatakowane, a pewnie jest obserwowane. Nie mógł zrobić tego.
- Użyczyłbym Ci pokoju w moim domu, lecz przez kilka dni niestety nie będę miał możliwości do goszczenia kogokolwiek, musisz mi wybaczyć. Znam karczmę, w której podobno oferują nocleg. Nie jestem jednak przekonany. Nazywa się Karczmą "Pod uwędzonym dzikiem". Znajduje się niemalże w centrum osady, od strony wschodniej. Szyld jest wystarczająco duży, abyś nie przegapił. - powiedział i podniósł się powoli. - Najwyższy czas ruszyć w swoją stronę. Dziękuję za rozmowę, Shiroe. Mam nadzieję, że nasze drogi się skrzyżują i spotkamy się jeszcze. Z nadzieją patrzę również na wizję grupy, która mogłaby zdziałać coś w tym świecie. - dodał po chwili i wyszedł stanął obok stolika poprawiając przytroczoną do boku katanę Mugen. - Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i rozmowę karmiącą duszę. Do rychłego zobaczenia, Shiroe. - pożegnał się, a następnie ukłonił, by na koniec spokojnie odwrócić się i ruszyć do wyjścia. Pokłonił się głową jeszcze właścicielowi herbaciarni zanim opuścił lokal i trafił na ulicę Ryuzaku no Taki. Nawet tutaj dało się czuć charakterystyczny zapach herbaty z wewnątrz. Czas wrócić do rzeczywistości.
Z/t
- Czyny, czyny mówią znacznie więcej niż słowa. Rozumie je każdy - bez względu na wykształcenie. Oczywiście zawołanie, znak i kodeks mógłby istnieć. Znak, by nas rozpoznawali, zawołanie, aby nas kojarzyli, zaś kodeks byłby dla nas. Kodeks... na Lazurowych Wybrzeżach, a dokładniej w Yinzin wpojono mi jeden wyjątkowo szlachetny. - zatrzymał się w tym momencie, poprawił swoje ułożenie jakby słowa, które miał za chwilę skierować wymagały odpowiedniego przygotowania. Robił to zwyczajnie z szacunku do zasad, którymi pragnął się kierować i starał się podążać za nimi. Przynajmniej dopóki jego "wolny" charakter miał nad nim kontrolę. - Prawo i sprawiedliwość - pewność w czynach, brak wahania w obraniu drogi, więc gdy trzeba umrzeć - umieramy, gdy trzeba uderzyć - uderzamy. Odwaga i wytrwałość, dobroć i współczucie, uprzejmość, prawda i prawdomówność, samokontrola i samodoskonalenie, wierność, honor, cześć dla przodków i tradycji. Dwie ostatnie - śmierć i pieniądze. Punkt o śmierci każe nią gardzić, nie bać się jej, być przygotowanym, aby umrzeć w każdej chwili za godną sprawę. Piękna śmierć jest w boju albo by zmazać własny dyshonor. Ostatnia zasada o pieniądzach każe również gardzić pieniędzmi. To nie one są zapłatą za nasze czyny. Możemy ich wymagać jedynie tyle, aby przeżyć. - niektóre postanowił wytłumaczyć, a inne rozumiane były i bez tego. Dlaczego wymienił cały kodeks? Chciał tylko ukazać, ze został już stworzony idealny zbiór praw, który zapewniłby światu naprawę, jednak mało istniało jednostek godnych go przyjąć. Nie każdy miał w sobie tyle siły, aby kierować się tak surowymi, a jednocześnie wspaniałymi zasadami. Wysłuchał jego kolejnych słów, lecz nie zdążył ich skomentować. Sam zamilkł, myśląc nad nimi, lecz nim sformułował wypowiedź, wtem Shiroe zadał pytanie. Powrót na ziemię z tak górnolotnych myśli. Im dłużej się rozmawiało o takich sprawach, tym mniej wspólnego one miały z rzeczywistością, więc warto było wracać do przyziemności. Isei pogładził się po karku, zastanawiając się, czy zna jakieś karczmy, w których można się zatrzymać. Niewiele mu przychodziło do głowy, gdyż nie nocował w nich - zapewniono mu mieszkanie zanim zdążył trafić do Ryuzaku no Taki, więc nie musiał nocować w takich miejscach. Naturalnie najpierw chciał zaprosić szarookiego, aby ten odpoczął u niego w skromnym domostwie, lecz lekkomyślnym byłoby zaprosić go teraz do miejsca, które może zostać zaatakowane, a pewnie jest obserwowane. Nie mógł zrobić tego.
- Użyczyłbym Ci pokoju w moim domu, lecz przez kilka dni niestety nie będę miał możliwości do goszczenia kogokolwiek, musisz mi wybaczyć. Znam karczmę, w której podobno oferują nocleg. Nie jestem jednak przekonany. Nazywa się Karczmą "Pod uwędzonym dzikiem". Znajduje się niemalże w centrum osady, od strony wschodniej. Szyld jest wystarczająco duży, abyś nie przegapił. - powiedział i podniósł się powoli. - Najwyższy czas ruszyć w swoją stronę. Dziękuję za rozmowę, Shiroe. Mam nadzieję, że nasze drogi się skrzyżują i spotkamy się jeszcze. Z nadzieją patrzę również na wizję grupy, która mogłaby zdziałać coś w tym świecie. - dodał po chwili i wyszedł stanął obok stolika poprawiając przytroczoną do boku katanę Mugen. - Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i rozmowę karmiącą duszę. Do rychłego zobaczenia, Shiroe. - pożegnał się, a następnie ukłonił, by na koniec spokojnie odwrócić się i ruszyć do wyjścia. Pokłonił się głową jeszcze właścicielowi herbaciarni zanim opuścił lokal i trafił na ulicę Ryuzaku no Taki. Nawet tutaj dało się czuć charakterystyczny zapach herbaty z wewnątrz. Czas wrócić do rzeczywistości.
Z/t
0 x
Re: Herbaciarnia
To, o czym aktualnie rozmawiałem z Iseiem ciężko było nazwać planem, ale z całą pewnością był to co najmniej zalążek, idea zaledwie, którą czekał nagły wzrost, bądź błyskawiczna śmierć. Istniała też opcja powolnego tworzenia wspólnego dzieła zdolnego nie tylko przetrwać, ale też rozwijać się przez całe pokolenia. Kształtować rzeczywistość, ale jednocześnie ciągle udoskonalającym swoją formułę. Choć czy można poprawić ideał? Jeśli na świecie pojawi się coś nowego, będzie trzeba to zbadać, spróbować zrozumieć, a potem stwierdzić, czy czynnik ten jest wystarczająco ważny, by zdołał coś zmienić. Zbyt wcześnie do tak dalekiego wybiegania myślami w przyszłość, tym bardziej, że jedna rozmowa z szermierzem była zaledwie początkiem znajomości. A ta niekoniecznie mogła wytrzymać próbę czasu i pełnego trudów życia ninja.
Tymczasem młodzieniec po raz kolejny zgadzał się ze mną, objaśniając znaczenie każdej cząstki naszej, teoretycznie powstającej w zakamarkach umysłów dwóch idealistów. Jednak najciekawszą informacją z tych słów była nazwa miejsca, z którego najpewniej pochodził Isei. Lazurowe wybrzeża, Yinzin. Dość daleko od prowincji mojego klanu, nawet bardzo daleko. Co sprowadziło go tutaj, goniąc przez morze na większy ląd? Rozporządzenie możnowładców? Skoro mogli ot tak zarządzić o stworzeniu turnieju stanowiącego popis siły poszczególnych jednostek ku uciesze nieuświadomionego tłumu to całkiem możliwe, że chłopak o rubinowych oczach nie miał wyjścia i musiał się tu zjawić. Co prawda nazwa Yinzin nie mówiła mi nic więcej, nie przypominałem sobie, by rządził tam któryś ród... Może warto będzie popytać o cały tamten obszar? Ewentualnie nadstawić ucha w karczmie, na targu lub zawitać do sklepu i poszukać map, albo dzienników z podróży. Bezpośrednie zapytanie rozmówcy o to, skąd pochodzi i z czego słynie okolica nie było zbyt taktowne, nawet jeśli szermierz odpowiedziałby wyczerpująco i z grzecznością. Tak się po prostu nie robiło.
Kodeks, który ktoś wpoił chłopakowi był bardzo rygorystyczny, ale nie tylko przez jego surowość, a raczej przez sposób przedstawienia problemów. Coś mogło przynieść honor, albo go odebrać, nie było nic trzeciego. A ludzie zawsze lubią mieć jedno wyjście więcej, te, które niczego im nie da, ale też niczego nie zabierze. Szkoda, że zapominają o tym, że nie podjęcie wyboru to także wybór. Niemniej, zasady padające z ust Iseia zdawały się być bardzo przemyślane, czuć w nich było mądrość kogoś obserwującego świat z kompletnie innej perspektywy, niż robiła to większość, może nawet wszyscy ludzie na świecie. Nie banie się śmierci i gardzenie pieniędzmi? Trudna to rzecz dla tych, którzy opływają w luksusie nie martwiąc się życiem po śmierci ciała. Duszę miał przecież każdy, nie ważne, jak bardzo ją zniszczył.
- Huh... Wysłuchałem twoich słów, część z nich zrozumiałem i przyznałem im słuszność, pozostałym poświęcę więcej czasu dla pełnego zrozumienia, być może i one zdołają do mnie dotrzeć. Surowe reguły, które spodobają się jedynie nielicznym. - zamilkłem szybko, nie chcąc przeciągać rozmowy jeszcze bardziej. Samo szczegółowe omówienie kodeksu zajęłoby kilka dni, jak nie więcej, bo najpewniej dane mi było usłyszeć skróconą jego wersję. Czas zbliżyć się do bardziej przyziemnych spraw, własnego łóżka, pokoju z wytrzymałymi drzwiami, dachu nad głową nie grążącego runięciem i perspektywy posiłku po której nie obudzę się już nigdy na tym świecie. Opis miejsca, w którym mógłbym się zatrzymać bez ów niemiłych niespodzianek był na tyle szczegółowy, że nie będę miał kłopotów z trafieniem tam. Ewentualnie zapytam jakiegoś przechodnia, skoro przypadkowo spotkany człowiek okazał się taką skarbnicą własnych przemyśleń i wzorem manier, reszta mieszkańców też powinna reprezentować jakiś poziom. Chyba, że Isei zawyżał im statystyki, huh. Pod uwędzonym dzikiem? Dobrze, że nie pod rozbrykanym kucykiem.
- Rozumiem i nawet nie liczyłem na tak hojną propozycję. Trafię do tej karczmy, dziękuję za dokładny opis. - widząc, jak świeżo poznany... Hum, znajomy. Widząc, że wstaje, również podniosłem swoje cztery litery, a wraz z nimi resztę ciała. - Także mam taką nadzieję. Bardzo ci dziękuję za naszą konwersację, Isei-kun. Niech Los ci sprzyja. - zamknąłem wypowiedź ukłonem, definitywnie żegnając tym młodego szermierza. Poczekałem chwilę aż odejdzie, zajmując się układaniem w głowie kolejnych kawałków kodeksu powstałego w odległym Yinzin. A czas mijał... W końcu pozostało mi tylko zabrać miskę po ramenie i pustą czarkę do lady, podziękować właścicielowi za dwa cuda w tak przystępnej cenie, a potem opuszczenie lokalu. Co prawda kusiło mnie, by zacząć naprawiać świat już teraz, zaczynając od nieznajomej, roznegliżowanej dziewczyny i jej psiaka. Z drugiej strony, spędziłem ostatnie chwile na naprawdę przyjemniej rozmowie, po co miałbym psuć sobie humor właśnie teraz? Dziewczę jest jak zając, wystarczy połamać nogi i nie ucieknie. Ot, mądrości prostych myśliwych.
[z/t] o ile nie zostanę zatrzymany ~
Tymczasem młodzieniec po raz kolejny zgadzał się ze mną, objaśniając znaczenie każdej cząstki naszej, teoretycznie powstającej w zakamarkach umysłów dwóch idealistów. Jednak najciekawszą informacją z tych słów była nazwa miejsca, z którego najpewniej pochodził Isei. Lazurowe wybrzeża, Yinzin. Dość daleko od prowincji mojego klanu, nawet bardzo daleko. Co sprowadziło go tutaj, goniąc przez morze na większy ląd? Rozporządzenie możnowładców? Skoro mogli ot tak zarządzić o stworzeniu turnieju stanowiącego popis siły poszczególnych jednostek ku uciesze nieuświadomionego tłumu to całkiem możliwe, że chłopak o rubinowych oczach nie miał wyjścia i musiał się tu zjawić. Co prawda nazwa Yinzin nie mówiła mi nic więcej, nie przypominałem sobie, by rządził tam któryś ród... Może warto będzie popytać o cały tamten obszar? Ewentualnie nadstawić ucha w karczmie, na targu lub zawitać do sklepu i poszukać map, albo dzienników z podróży. Bezpośrednie zapytanie rozmówcy o to, skąd pochodzi i z czego słynie okolica nie było zbyt taktowne, nawet jeśli szermierz odpowiedziałby wyczerpująco i z grzecznością. Tak się po prostu nie robiło.
Kodeks, który ktoś wpoił chłopakowi był bardzo rygorystyczny, ale nie tylko przez jego surowość, a raczej przez sposób przedstawienia problemów. Coś mogło przynieść honor, albo go odebrać, nie było nic trzeciego. A ludzie zawsze lubią mieć jedno wyjście więcej, te, które niczego im nie da, ale też niczego nie zabierze. Szkoda, że zapominają o tym, że nie podjęcie wyboru to także wybór. Niemniej, zasady padające z ust Iseia zdawały się być bardzo przemyślane, czuć w nich było mądrość kogoś obserwującego świat z kompletnie innej perspektywy, niż robiła to większość, może nawet wszyscy ludzie na świecie. Nie banie się śmierci i gardzenie pieniędzmi? Trudna to rzecz dla tych, którzy opływają w luksusie nie martwiąc się życiem po śmierci ciała. Duszę miał przecież każdy, nie ważne, jak bardzo ją zniszczył.
- Huh... Wysłuchałem twoich słów, część z nich zrozumiałem i przyznałem im słuszność, pozostałym poświęcę więcej czasu dla pełnego zrozumienia, być może i one zdołają do mnie dotrzeć. Surowe reguły, które spodobają się jedynie nielicznym. - zamilkłem szybko, nie chcąc przeciągać rozmowy jeszcze bardziej. Samo szczegółowe omówienie kodeksu zajęłoby kilka dni, jak nie więcej, bo najpewniej dane mi było usłyszeć skróconą jego wersję. Czas zbliżyć się do bardziej przyziemnych spraw, własnego łóżka, pokoju z wytrzymałymi drzwiami, dachu nad głową nie grążącego runięciem i perspektywy posiłku po której nie obudzę się już nigdy na tym świecie. Opis miejsca, w którym mógłbym się zatrzymać bez ów niemiłych niespodzianek był na tyle szczegółowy, że nie będę miał kłopotów z trafieniem tam. Ewentualnie zapytam jakiegoś przechodnia, skoro przypadkowo spotkany człowiek okazał się taką skarbnicą własnych przemyśleń i wzorem manier, reszta mieszkańców też powinna reprezentować jakiś poziom. Chyba, że Isei zawyżał im statystyki, huh. Pod uwędzonym dzikiem? Dobrze, że nie pod rozbrykanym kucykiem.
- Rozumiem i nawet nie liczyłem na tak hojną propozycję. Trafię do tej karczmy, dziękuję za dokładny opis. - widząc, jak świeżo poznany... Hum, znajomy. Widząc, że wstaje, również podniosłem swoje cztery litery, a wraz z nimi resztę ciała. - Także mam taką nadzieję. Bardzo ci dziękuję za naszą konwersację, Isei-kun. Niech Los ci sprzyja. - zamknąłem wypowiedź ukłonem, definitywnie żegnając tym młodego szermierza. Poczekałem chwilę aż odejdzie, zajmując się układaniem w głowie kolejnych kawałków kodeksu powstałego w odległym Yinzin. A czas mijał... W końcu pozostało mi tylko zabrać miskę po ramenie i pustą czarkę do lady, podziękować właścicielowi za dwa cuda w tak przystępnej cenie, a potem opuszczenie lokalu. Co prawda kusiło mnie, by zacząć naprawiać świat już teraz, zaczynając od nieznajomej, roznegliżowanej dziewczyny i jej psiaka. Z drugiej strony, spędziłem ostatnie chwile na naprawdę przyjemniej rozmowie, po co miałbym psuć sobie humor właśnie teraz? Dziewczę jest jak zając, wystarczy połamać nogi i nie ucieknie. Ot, mądrości prostych myśliwych.
[z/t] o ile nie zostanę zatrzymany ~
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Herbaciarnia
~ Bo ja strzelać z łuku chcę ~
Misja rangi D
[1/15]
Misja rangi D
[1/15]
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Herbaciarnia
Hum... Nie dane mi było tak po prostu opuścić tego miejsca, co nie do końca zgadzało się z moimi planami. Owszem, Isei wyszedł bez problemu, tak samo mnie nikt nie zatrzymywał, dotarłem do lady, oddając naczynia... I zaczęło się. Los po raz kolejny musiał o sobie dać znać, plącząc ścieżkę po której stąpałem. Oczywiście, mogłem odwrócić się i jakby nigdy nic odejść z tego miejsca w poszukiwaniu karczmy pod uwędzonym dzikiem. Czy tam ustrzelonym. I tak ją znajdę. Ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłem, pozostałem w lokalu, rozglądając się za wskazanym stolikiem. Zanim się do niego udałem, skłoniłem się sprzedawcy, będącemu jednocześnie właścicielem tego zacnego przybytku. A co, lub też kto czekał na mnie przy ów stoliku? Przygoda, to jedno było pewne. Oraz jakiś dziadek, którego laska, zwykła, drewniana podpórka, opierała się o krawędź stołu. Nadal żadnych szczegółów, ale każdy kolejny krok, spojrzenie szarych oczu w pomarszczoną, posiekaną czasem i życiem twarz pozwalało znaleźć we mnie prawdziwe pokłady ciekawości.
-Ohayou, jestem Shiroe. - przedstawiłem się, jak wymagały pewne zasady, a potem usiadłem naprzeciwko. Względne zasady, tak, jak wszystko inne było względne. Nawet pewność odnośnie tego, że można rozmawiać w herbaciarni bez ryzyka o zostanie podsłuchanym. Smutne, że starszy mężczyzna, a właściwie dziadek, zamiast przysiąść się i porozmawiać z nami, wolał zająć się biernym podsłuchiwaniem. Mógł przecież podejść, wyjawić przynajmniej swoje imię a potem jedynie słuchać i układać sobie wizje snute przeze mnie i Iseia. Byłem rozczarowany, tylko na tyle było mnie w obecnej chwili stać. Oczywiście, mógłbym się oburzyć, ale dokąd by to doprowadziło? Zrobiłbym jedynie przykrość mojemu nowemu rozmówcy, który postanowił nie dość, że zapłacić za mój posiłek to jeszcze zaoferować okazję do zdobycia nieco większej sumki na własny użytek. Eh... Historia zatacza koło, Los traci inwencję. Znowu staruszek, znowu interes i pieniądze do zdobycia. Tyle, że tym razem cel był jasno określony. No, był widoczny w niemal nie-mętnym świetle, a to już coś.
Łuk? A co ja niby potrafiłem taką bronią? Chyba nic. Szczerze mówiąc, nie miałem nawet okazji by zapoznać się dobrze z używaniem tego zabójczego narzędzia. Wolałem nie okłamywać mężczyzny, nawet jeśli miałoby się to wiązać z utratą szansy na zarobek. Przed chwilą przecież byłem gotów przyznać, że pieniądz nie jest ważny, a potrzeba go mi tylko tyle, by przeżyć. Pokój i posiłek w karczmie też jednak kosztuje, a wolałem nie uciekać przed świtem (i śniadaniem) z tego całego wędzonego dzika. Nie wiedziałem nawet, ile dni zabawię jeszcze w Ryuzaku.
- Eto... Wcale. Co prawda wiem jak działa, ale nigdy nie używałem go naprawdę. A o co dokładnie chodzi? - odpowiedziałem na pytanie najkrócej i najzgodniej z prawdą, jak potrafiłem. Shurikenami i innymi takimi też niby potrafiłem rzucać, ale widziałem ludzi znacznie lepiej radzących sobie ze zwykłym kawałkiem metalu ode mnie.
#odpis bieda ale co poradzę
-Ohayou, jestem Shiroe. - przedstawiłem się, jak wymagały pewne zasady, a potem usiadłem naprzeciwko. Względne zasady, tak, jak wszystko inne było względne. Nawet pewność odnośnie tego, że można rozmawiać w herbaciarni bez ryzyka o zostanie podsłuchanym. Smutne, że starszy mężczyzna, a właściwie dziadek, zamiast przysiąść się i porozmawiać z nami, wolał zająć się biernym podsłuchiwaniem. Mógł przecież podejść, wyjawić przynajmniej swoje imię a potem jedynie słuchać i układać sobie wizje snute przeze mnie i Iseia. Byłem rozczarowany, tylko na tyle było mnie w obecnej chwili stać. Oczywiście, mógłbym się oburzyć, ale dokąd by to doprowadziło? Zrobiłbym jedynie przykrość mojemu nowemu rozmówcy, który postanowił nie dość, że zapłacić za mój posiłek to jeszcze zaoferować okazję do zdobycia nieco większej sumki na własny użytek. Eh... Historia zatacza koło, Los traci inwencję. Znowu staruszek, znowu interes i pieniądze do zdobycia. Tyle, że tym razem cel był jasno określony. No, był widoczny w niemal nie-mętnym świetle, a to już coś.
Łuk? A co ja niby potrafiłem taką bronią? Chyba nic. Szczerze mówiąc, nie miałem nawet okazji by zapoznać się dobrze z używaniem tego zabójczego narzędzia. Wolałem nie okłamywać mężczyzny, nawet jeśli miałoby się to wiązać z utratą szansy na zarobek. Przed chwilą przecież byłem gotów przyznać, że pieniądz nie jest ważny, a potrzeba go mi tylko tyle, by przeżyć. Pokój i posiłek w karczmie też jednak kosztuje, a wolałem nie uciekać przed świtem (i śniadaniem) z tego całego wędzonego dzika. Nie wiedziałem nawet, ile dni zabawię jeszcze w Ryuzaku.
- Eto... Wcale. Co prawda wiem jak działa, ale nigdy nie używałem go naprawdę. A o co dokładnie chodzi? - odpowiedziałem na pytanie najkrócej i najzgodniej z prawdą, jak potrafiłem. Shurikenami i innymi takimi też niby potrafiłem rzucać, ale widziałem ludzi znacznie lepiej radzących sobie ze zwykłym kawałkiem metalu ode mnie.
#odpis bieda ale co poradzę
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Herbaciarnia
~ Bo ja strzelać z łuku chcę ~
Misja rangi D
[3/15] P.S. Odpisz tutaj, a ja stworzę kolejne miejsce misji.
P.S.S. Mój też bida, ale obecnie jeszcze ćwiczę. Coraz lepiej mi idzie.
Misja rangi D
[3/15] P.S. Odpisz tutaj, a ja stworzę kolejne miejsce misji.
P.S.S. Mój też bida, ale obecnie jeszcze ćwiczę. Coraz lepiej mi idzie.

0 x
Cause i'm the real fire.
Re: Herbaciarnia
Łuk... Giętkie drewno, cięciwa i strzały. Całkiem prosta w budowie, użytkowaniu jak i utrzymaniu. Tylko po co ktoś miałby tego używać w obecnych czasach? Techniki były znacznie potężniejszą, a przy tym pewniejszą opcją, a w ostateczności zawsze zostawała broń miotana i różne dodatki. Chyba, że nie ma się chakry, lub chce się ją oszczędzać. Dziwne, że dopiero teraz zacząłem myśleć o tym przedmiocie jak o prawdziwej, zabójczej broni, a nie tylko narzędziu używanym przez myśliwych czy dziecięce zabawki. Celnie wypuszczona strzałą może pewnie pokonać znacznie większy dystans, niż większość technik. A Hyuuga dobrze potrafili wykorzystać potęgę swoich oczu. W sumie... Dobrze będzie poznać pełne osiągi tego rodzaju broni, a potem być może zwrócić uwagę wujka na stworzenie grupy białookich władających łukami. Nie mogłem jednak wybiegać myślami tak daleko w przyszłość, tym bardziej, że sam nie miałem nawet podstaw, by władać ów bronią. Wracając do herbaciarni i staruszka, nie miałem mu za złe, a nawet postanowiłem pomóc mu wstać. Tak w końcu trzeba, wypada i w ogóle, huh. Trzeba zrozumieć ludzi, przynajmniej się postarać, a jeśli się to nie powiedzie, to tolerować. W ostateczności dążyć do konfliktu. O ile druga osoba nie stara się zabić pierwszej, próbującej zrozumieć motywy drugiej. Wtedy trzeba znokautować ów osobę i na spokojnie zgłębić jej psychikę, rozkładając duszę na czynniki pierwsze.
W końcu udało mi się opuścić lokal, tyle, że w towarzystwie dziadka, który nadal mi się nie przedstawił. Może zapomniał, ciało nie takie co kiedyś to i umysł podupada. Zresztą, jego imię w tej chwili byłoby tylko formalnością, skoro już wprowadzał mnie w szczegóły zlecenia, które miałem wykonać. Misja, cel, zadanie... Wszystko sprowadzało się do zrobienia czegoś za coś. Żadnej bliźniej pomocy, zwykły biznes. Ja oferuję zdolności, ktoś oferuje zapłatę za nie. A gdyby tak to zmienić? Dać coś od siebie nie żądając niczego w zamian? Może warto będzie wcielić to w życie. Teraz jednak musiałem skupić swoje myśli wokół czekającego mnie zadania. Potencjał? We mnie? Na upartego każdy zdoła dostrzec wszystko w każdym. Huh... Tylko nie wypada zawieść oczekiwań staruszka, ne? Tym bardziej, że chodzi o jego rodzinę, ukochaną wnuczkę rozpieszczoną do potęgi, czy coś takiego. Podróżowanie z laską było całkiem ciekawym pomysłem. Można się podeprzeć, uderzyć kogoś albo zawiesić na niej cały swój dobytek. Tylko po co kij dla kogoś takiego jak ja.
- Eto... Chyba wszystko zrozumiałem. Zrobię co w mojej mocy, by pomóc pańskiej wnuczce. - stwierdziłem cicho, ale pewnie. Pytanie tylko, czy naprawdę tego chciałem? Zdolności, czas... Za pieniądze. Może kodeks Iseia nie mylił się aż tak w tym aspekcie?
#post znowu w pośpiechu pisany, potem będę miał więcej czasu ~
W końcu udało mi się opuścić lokal, tyle, że w towarzystwie dziadka, który nadal mi się nie przedstawił. Może zapomniał, ciało nie takie co kiedyś to i umysł podupada. Zresztą, jego imię w tej chwili byłoby tylko formalnością, skoro już wprowadzał mnie w szczegóły zlecenia, które miałem wykonać. Misja, cel, zadanie... Wszystko sprowadzało się do zrobienia czegoś za coś. Żadnej bliźniej pomocy, zwykły biznes. Ja oferuję zdolności, ktoś oferuje zapłatę za nie. A gdyby tak to zmienić? Dać coś od siebie nie żądając niczego w zamian? Może warto będzie wcielić to w życie. Teraz jednak musiałem skupić swoje myśli wokół czekającego mnie zadania. Potencjał? We mnie? Na upartego każdy zdoła dostrzec wszystko w każdym. Huh... Tylko nie wypada zawieść oczekiwań staruszka, ne? Tym bardziej, że chodzi o jego rodzinę, ukochaną wnuczkę rozpieszczoną do potęgi, czy coś takiego. Podróżowanie z laską było całkiem ciekawym pomysłem. Można się podeprzeć, uderzyć kogoś albo zawiesić na niej cały swój dobytek. Tylko po co kij dla kogoś takiego jak ja.
- Eto... Chyba wszystko zrozumiałem. Zrobię co w mojej mocy, by pomóc pańskiej wnuczce. - stwierdziłem cicho, ale pewnie. Pytanie tylko, czy naprawdę tego chciałem? Zdolności, czas... Za pieniądze. Może kodeks Iseia nie mylił się aż tak w tym aspekcie?
#post znowu w pośpiechu pisany, potem będę miał więcej czasu ~
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości