Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Kiedy tylko otrzymał posiłek od karczmarza, kiwnął głową i podziękował, po czym podniósł lekko maskę, by umożliwić sobie normalne zjedzenie i napicie się tego, co otrzymał. Pod tak niewielkim kątem raczej nie powinien być w stanie zauważyć jego twarzy, a zresztą - fakt że jego twarz pokryła się lekkim zarostem pod wpływem czasu spędzonego na Hyogashimie powinien pomóc w zakrzywieniu tego jak tak naprawdę wyglądał. Więc srał pies - będzie mógł w miarę normalnie zjeść. Oczywiście, nie umknął jego uwadze fakt że szynkarz widocznie zmarkotniał, gdy usłyszał zarys opowieści Yukiego, wymyślony zupełnie na poczekaniu. No tak, w takich mieścinach jak ta, jacyś tajemniczy wędrowcy poszukujący sposobu na przelewanie cudzej krwi nie są niczym dobrym. Tylko tego im tutaj brakuje, żeby jeszcze ulice ich miasteczka stały się istnym polem walki shinobi - zwłaszcza teraz, kiedy zima była już za pasem i trzeba było skupić się na zbieraniu zapasów by przetrwać do następnej wiosny. Robota się paliła, a tutaj jeszcze jakieś własne wendetty planowali im wciskać na siłę. Kto normalny by przystał na coś takiego? Dlatego też Natsu podniósł tylko ręce w uspokajającym geście, pokazując że nie zamierza być zagrożeniem dla spokoju wioski. -Oczywiście, taki mam zamiar. Dorwanie tego bandyty stawiam sobie jako punkt honoru. Ale bez obaw, nie zamierzam wciągać w to wszystko kogokolwiek z okolicy. Tylko głupiec wciąga niewinnych w niebezpieczeństwo przez prywatne problemy. Zmrużył lekko brwi, gdy usłyszał nieco więcej szczegółów na temat sytuacji z zabójstwem Takeru. Czyli wychodziło na to, że takie sytuacje były tutaj raczej rzadkie, a odpowiedzialny za ten mord był ktoś z zewnątrz - tylko zdołał tego dokonać w sposób nawet nie tyle otwarty, co wręcz bezczelny, a mimo tego spokojnie był w stanie opuścić wioskę bez zdradzania swojej tożsamości. Skoro widzieli jak opuszcza wioskę, to będą potrafili tylko powiedzieć co nieco o tym jak wyglądał, a to trochę za mało żeby na tym bazować. Jednak... to nie był w takim przypadku żaden duch. Ktoś przybył, podał się za członka rodziny Takeru (być może za jego potwierdzeniem... może jakiś współpracownik?), zabił go, po czym niezatrzymywany przez nikogo opuścił osadę. Wychodziło na to, że mieli do czynienia z kimś, kogo nie obchodzi skrytość w swoich sposobach zabijania. Co by też pasowało do opisu Rzeźnika. Interesujące. Może warto rzucić na to okiem? -Ależ spokojnie, moje sprawy mogą poczekać, zwłaszcza przy czymś takim. Jeżeli chcecie, mogę spróbować wam pomóc ze znalezieniem odpowiedzialnego za tę... katastrofę, jak to Pan barwnie ujął. Spojrzał zza maski na karczmarza, wydając z siebie coś w rodzaju krótkiego, zamyślonego mruknięcia. -Kiedy jeszcze mieszkałem w Ryuzaku, pracowałem jako członek straży miejskiej. Widok zwłok oraz obserwacja miejsc zbrodni to nie jest dla mnie nic nowego.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Natsume kiwnął lekko głową, pozwalając sobie przy tym na lekki uśmiech pod maską. Wyglądało na to, że był w stanie przekonać karczmarza że nie zamierza być zagrożeniem dla osady. I dobrze - jakikolwiek poplecznik w takim miejscu może być przydatny dla nieznajomego dla mieszkańców wędrowca. Teraz pozostało tylko lepiej się przyjrzeć sytuacji, i być może będzie w stanie natrafić na jakieś ślady mające potencjał poprowadzenia go do tajemniczego Rzeźnika. Spojrzał więc na karczmarza, poprawiając przy tym rękaw założonego na siebie stroju, i wsparł się łokciem na blacie. -Dziękuję, dobry człowieku - powiedział wesołym tonem, kontynuując proces pochłaniania otrzymanego od mężczyzny posiłku, i zapijania go tym co w tych okolicach nazywali alkoholem. Cóż, nie było to wyszukane, ale przynajmniej dało się zjeść i wypić bez krzywienia twarzy. Zbytniego. - W takim razie jak skończę posiłek, udam się tam i zapytam o możliwość przyjrzenia się sprawie. Zwłaszcza, że mam swoje podejrzenia... Nachylił się lekko, jak gdyby chciał przekazać karczmarzowi jakiś poważny sekret. -Przypuszczam, że odpowiedzialnym za śmierć Takeru może być ten sam człowiek, który przerobił moją skórę na mielonkę. W takim przypadku będę miał tym bardziej powody by się zagłębić w sprawę. Dokończył spożywanie posiłku, i sięgnął dłonią po ukryty w formie kija Shiroi Shi. Podniósł się powoli, dalej udając że kuleje na tę samą nogę, i powoli zaczął zmierzać w kierunku wyjścia, uprzednio płacąc żądaną kwotę za posiłek i napój. W końcu przecież dokonał zamówienia, żeby nie było że jest jakimś darmozjadem czy innym złodziejem. Przeszedł kilkanaście kroków, po czym odwrócił się z powrotem w kierunku karczmarza i kiwnął głową. -Gdybym jeszcze był w osadzie, a dostałby Pan jakieś informacje, proszę się nie wahać i uderzać do mnie. Każdy strzępek wiedzy będzie na wagę złota. Wyszedł z karczmy, i zgodnie z zaleceniami karczmarza ruszył w prawo, w kierunku budynku w którym będzie mógł się spytać o dostęp do sprawy. Oczywiście, mógł od razu ruszyć dalej za tropem na zachód, ale był on na tyle niepewny, że najpierw będzie potrzebował większego wglądu. Polowanie na Rzeźnika może go zaprowadzić gdziekolwiek, a lepiej jakoś zawęzić obszar poszukiwań, niż błądzić na ślepo. Same słowa mieszkańców osady to za mało, by mieć pewność że zabójców nie ma już w okolicy. Gdy zbliżył się do budynku, za pozwoleniem (lub i bez, jeśli nikt nie pilnował) wszedł do środka, i prowadząc tą samą historię o okaleczonym strażniku miejskim z Ryuzaku, poprosił o możliwość udziału w śledztwie - zarówno z własnych pobudek, jak i "żądzy sprawiedliwości". ... ehe, ta pewnie.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Wychodziło na to, że strażnicy w osadzie mieli już pełną świadomość tego, że jakiś nieznajomy się pałęta po okolicy i próbuje węszyć na temat bliżej nieokreślonej sprawy. Cóż, w takim razie fakt że tenże nieznajomy przyjdzie po prostu do nich i sprostuje jakiekolwiek podejrzenia będzie dla nich uproszczeniem. Yuki jednak nie mógł się pozbyć wszechobecnego wrażenia, że coś tu jest nie halo. Pierwszym elementem, który wzbudził jego zaciekawienie, był ten mężczyzna rozmawiający ze strażnikiem. Ta wioska była typową osadą zamieszkaną przez bogom ducha winnych wieśniaków. W takich miejscach raczej nie było miejsca na przepych. Skąd więc w takim miejscu wziął się jakiś bogato odziany człowiek, bardziej pasujący do górnego miasta Ryuzaku lub pałacy kupieckich? Czyżby przybył z osady w celu poszukiwań czegoś... lub kogoś? Cóż. Nawet jeśli kogoś szukali, to Yuki nie powinien wychodzić z roli. Wciąż przecież udawał kulawego, okaleczonego byłego strażnika miejskiego. Dlatego też po prostu zignorował rozmówców i szedł dalej, udając że nic go to nie obchodzi. Cały czas jednak nasłuchiwał, starając się wyłapać czy ktoś nie próbuje go zaskoczyć. Kiedy dostał się do siedziby straży - a właściwie, został zaproszony przez przywódcę - rozejrzał się i wysłuchał słów oficera. A więc była to jakaś grubsza sytuacja, z którą nawet oni nie bardzo mogli sobie poradzić. Natsume przeczuwał że będą z tym problemy, ale żeby aż takie? Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie będzie mógł nawet się odpowiednio przyjrzeć miejscu zbrodni - zostało już zapewne uprzątnięte, a zwłoki zostały pochowane by odesłać nieszczęsnego Takeru w objęcia Yomi. Cóż, w takim razie będzie musiał bazować na notatkach. -Jasne, każda poszlaka się przyda - powiedział spokojnie, nachylając się nad notatkami. - Istnieje możliwość, że znajdę jakieś powiązanie. Szukając własnej zemsty zebrałem trochę kontaktów tu i tam, może będę w stanie połączyć strzępy informacji w większy obrazek. Następnie zaś skupił się na lekturze. Wychodziło na to, że jego przeczucie że skitranie się jego celu w tych okolicach było bardziej prawdopodobne niż się wydawało. Zwłoki zostały koszmarnie zmasakrowane i związane liną, dodatkowo - jak to barwnie ujęli "śledczy" - był przywiązany do sufitu w celu wykrwawienia. Bardzo brutalny mord, w którym ofiara zapewne cierpiała duże katusze. Potężny człowiek udający podróżującego, z dużym plecakiem... Jakieś powiązanie z jego celem w takim razie było. Zaciekawiło go zaś to wspomnienie o kawałkach skór węży. Skoro wszystkie zostały wybite, to jaki był cel przynoszenia ich z innego miejsca? Przecież to nie miało jakiegokolwiek sensu. Chyba, że... Zabójca chciał, żeby ktoś za nim podążył. Specjalnie zostawił poszlakę by ktoś mógł go znaleźć. I zapewne wciągnąć kogoś kto by go szukał w pułapkę. Może były to sidła na jego zleceniodawczynię? -Przyjacielu, powiedz mi. Te skóry węży. Notatki mówią, że zwierzęta te zostały dawno wybite, tak? Więc skąd mogłyby się wziąć? Macie jakieś miejsce gdzie węże się gnieździły? Albo jakiś budynek nazwany imieniem węża w okolicy?
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
A więc jednak. W okolicy mieszkańcy mieli już do czynienia z wężami, i był tutaj teren nazwany od tychże gadów. Wychodziło więc na to, że układanka zbierała się w całość. Mężczyzna który dokonał tego brutalnego mordu pozostawił te skóry przy zwłokach, aby były jednocześnie poszlaką i przestrogą. Wszyscy mieszkający w okolicach doskonale znali zagrożenie wynikające ze strony węży, i nie zapuścili by się w tamtą okolicę nawet pod groźbą - zwyczajnie z obawy o własne życie. A ci, którzy nie byli z tych terenów, mogli po prostu wziąć to jako poszlakę gdzie ukrywa się morderca - po to, by weszli prosto w pułapkę i stali się kolejnymi ofiarami zabójcy. Bardzo sprytne, musiał to przyznać. Sięgnął po książeczkę pozostawioną przed nim przez szefa milicji, i przejrzał ją na poły pobieżnie, na poły szczegółowo. Jeżeli planował iść w kierunku kanionu, będzie musiał być ostrożny i mieć chociaż świadomość, jakie zagrożenie będzie mu się kręciło w okolicy kostek. A więc było tutaj kilka rodzajów gadów, każdy o własnych właściwościach. Jednak zastanawiające było to, że Rzeźnik pozostawiłby przy celu skórę węża, który nie pochodził z tych okolic. Czemu tachałby ze sobą gadzi naskórek? W jakim celu? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi. -Zabójca zaszlachtował cel, a później zostawił obok niego skóry węży. Albo na przestrogę, albo jako prowokację by za nim podążać - powiedział w końcu na głos, by dać jakąś podpowiedź strażnikowi. - W takim razie, jeśli chcemy go dorwać, trzeba będzie pójść za nim. Aczkolwiek to na dziewięćdziesiąt procent będzie pułapka. Kiwnął głową i ruszył w kierunku wyjścia. -Dziękuję. Pozwolisz, że zachowam tę książkę? Może mi się przydać, skoro zamierzam iść do kanionu. Obrócił się na moment. -Nie musicie się obawiać ani za mną podążać. Znam swoje możliwości. I z tymi słowami opuścił budynek, i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia z osady. A gdzie zmierzał? Oczywiście - do Kanionu Węży. Oczywiście, idąc nieco bocznymi ścieżkami, unikając traktów głównych - to właśnie na takich Rzeźnik najprędzej będzie oczekiwał swojego celu.
Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
Całkowita pustka , nic co by mogło przyciągnąć wzrok i zaciekawić choćby na chwilę. Tak widział Kiseki to miejsce, no ale on przecież nie przybył tutaj na podziwianie widoków, a raczej ich brak. Miał proste zadanie, choć zawsze mogło się skomplikować.
Skoro tutaj zmienili bieg rzeki i narobili tyle szkód, że jedyne rozwiązanie to stryczek. To będzie trzeba coś poradzić, używanie siły w tym przypadku raczej nie przyniesie zbytnio dobrych efektów. Dodatkowo ściągnie na głowę wiele problemów i pewnie strażników.
Tak więc pozostaje proste zadawanie pytań, przynajmniej na tą chwilę. Gdy tylko zbierze się odpowiednią ilość informacji, wtedy obmyśli się plan działania.
W pierwszej kolejności, młodzik skierował się do ławki, która gościła kilka osób. Starając się złagodzić swój wyraz twarzy i wyglądać dość naturalnie i miło, chłopak zacisnął drewnianą rękojeść swojego miecza i spojrzał na obywateli tej zacnej wsi.
- Słyszałem, że będzie impreza o nazwie ,,Egzekucja publiczna'' Wiecie gdzie mogę dowiedzieć się więcej?
Spytał zaciekawiony, chociaż co prawda nie przemyślał wszystkich słów, które miał wyrzucić ze swoich ust. No ale co poradzić, trzeba zawsze improwizować, nawet jeżeli się nie myśli.
Na początek troszkę się zszokował, gdy pierwsze słowa jakie padły to ,,Spóźniłeś się panie'' Jednak szok nie trwał za długo, ponieważ informacja została naprostowana przez drugiego osobnika. Pijaczki były dość uciążliwe, ale jakieś informacje przekazywały. Co prawda gdy został zapytany wprost, czego się interesuje tutejszymi sprawami. Nie zamierzał zbytnio odpowiadać, a tylko z tego powodu iż pijaczki troszku się zerwały z miejsc. Czyżby planowali coś niemiłego?
Już sam fakt, że pijaki zaczęły otaczać, czy nawet próbować otoczyć Kisekiego. Strasznie mu się nie podobał, wręcz aż żyłka mu na czole wyskoczyła. Nie trawił takich ludzi, w końcu zadał tylko zwykłe pytanie.
- Nudzi mi się i to jak cholera, a zawsze chciałem zobaczyć egzekucję. Masz z tym jakiś problem menelu!?
Rzekł trochę bardziej agresywnie niż zwykle i bardziej głośniej, tym samym skierował ostrze drewnianego miecza w najbardziej gadatliwego pijaka.
- Ostrzegam, że skopie wam dupska i na tym nie przestanę. Będę je kopał cały dzień i całą noc, ja mam czas. Nie wiem jak wy.
Dodał zgrzytając zębami ze złości, był już ciut nabuzowany. Miał teraz okazję wyładować całą swoją złą energię, która tylko w nim drzemie. Skoro pijakom przeszkadza, że ktoś się interesuje ich zapyziałą wioską. To widać są dość aspołeczni? Chyba tak to można określić.
Jeżeli pijaczki odpuszczą, chłopak uda się wprost do ratuszu. Nie ma co zwlekać, jeszcze tego brakuje żeby powiesili kuzyna barmana.
Chociaż żyłka już mu wprawie pękła, postanowił olać meneli i udać się dalej. Nie chciał tracić czasu na coś, czego później będzie mógł żałować. Co prawda miał ochotę coś rozwalić, bo już go dość nosiło.
Docierając do ratuszu, chłopak wkroczył do niego jak do siebie. Niby nic ciekawego, jeden długi korytarz. Drzwi po jednej i drugiej stronie, na samym końcu kolejne tylko o wiele solidniejsze.
Zastanawiał się, jak to teraz załatwić. Przecież nie wpadnie do środka i nie zacznie szaleć, ani robić czegoś głupiego. Trzeba jakoś na spokojnie podejść do sprawy, chociaż nie jest to łatwe. Jeszcze chłopaka nosi po ostatnio spotkanych menelach, dlatego jego stan jest dość kruchy i wystarczy mała iskierka, żeby zapoczątkować troszkę chaosu.
Tutaj na przeciw wydobyła się z jakiejś nory postać, która zaczepiła chłopaka kilkoma słowami. Mianowicie było to bardzo na rękę, w końcu ktoś kto może normalnie odpowie.
- Jestem w sprawie więźnia, który został niesłusznie oskarżony o sprawę z jeziorkiem.
Czy aby to najlepszy sposób na początek pytań? No cóż nie miał innego pomysłu, a kłamać mu się nie chciało. On jest szczerym człowiekiem, więc dla niego łganie to coś nieprzyjemnego.
- Jakaś kaucja lub coś podobnego, żeby go wykupić?[/b]
Dodał po chwili, nie zastanawiając się w ogóle nad tym jak ta sprawa wygląda dogłębnie.