Szlak transportowy
Re: Szlak transportowy
Josaiji nigdy nie był człowiekiem, który postępuje zbyt pochopnie. Gdyby przyszło mu walczyć z kilkoma wrogami na raz, pewnie zrobiłby odwrót i zaczął ucieczkę. Chyba że, byłby skłonny myśleć, że jednak to niezbyt wymagający shinobi i sobie spokojnie z nimi poradzi, ale to chyba oczywiste. Kiedyś podchodził do tego mniej rozsądnie. Podczas napadu na osadę, w której był jedynym shinobi, musiał walczyć z kilkunastoma napastnikami. Co prawda nie byli shinobi, ale podstawy szermierki ogarniali. Mając zaledwie czternaście lat, Josaiji zabił ośmiu ludzi. Co do talentu chłopaka, Młody Senju z pewnością swoim arsenałem przewyższał większość Doko. Mentalnie raczej też był dobrze przygotowany, życie go nauczyło.
Chłopak co jakiś czas podskakiwał na siedzeniu, za co odpowiedzialne były wystające kamienie z gleby, na które najeżdżało koło wozu. Czarnowłosy rozglądał się po okolicy, spokojnie wodząc wzrokiem dookoła. W pewnym momencie usłyszał głos przewoźnika. Zwrócił twarz w jego stronę, delikatnie marszcząc przy tym brwi.
- Nie chciałbym ryzykować utraty życia pracując charytatywnie. Ciągle tylko narzekacie. Zatrudni jeden z drugim, shinobi jako ochronę, a potem marudzi, że za drogo. Zapłacisz więcej, dostaniesz porządniejszą ochronę. I dzięki za komplement. - wypowiedział się czarnowłosy. Czekał jeszcze na odpowiedź na temat walki z rabusiami.
- To dużo atrakcji podczas podróży nie doświadczyłeś. No nic, wychodzi na to, że i ta podróż będzie jedną z nudniejszych. Las się zmienia, wjeżdżamy w niezbyt wygodne tereny. Będzie coraz ciemniej. Powiedz mi jeszcze... Czy aby Twoje konie widzą w ciemności i nie przypierdolą w jakieś drzewo?
Chłopak co jakiś czas podskakiwał na siedzeniu, za co odpowiedzialne były wystające kamienie z gleby, na które najeżdżało koło wozu. Czarnowłosy rozglądał się po okolicy, spokojnie wodząc wzrokiem dookoła. W pewnym momencie usłyszał głos przewoźnika. Zwrócił twarz w jego stronę, delikatnie marszcząc przy tym brwi.
- Nie chciałbym ryzykować utraty życia pracując charytatywnie. Ciągle tylko narzekacie. Zatrudni jeden z drugim, shinobi jako ochronę, a potem marudzi, że za drogo. Zapłacisz więcej, dostaniesz porządniejszą ochronę. I dzięki za komplement. - wypowiedział się czarnowłosy. Czekał jeszcze na odpowiedź na temat walki z rabusiami.
- To dużo atrakcji podczas podróży nie doświadczyłeś. No nic, wychodzi na to, że i ta podróż będzie jedną z nudniejszych. Las się zmienia, wjeżdżamy w niezbyt wygodne tereny. Będzie coraz ciemniej. Powiedz mi jeszcze... Czy aby Twoje konie widzą w ciemności i nie przypierdolą w jakieś drzewo?
0 x
Re: Szlak transportowy
Uciekł z miejsca zdarzenia. Nie było jakiegokolwiek sensu zostać tam, gdzie jego czyny mogłyby być uznane za zbrodnię. Bardzo wiele razy uważał na to, by dostosowywać się swoimi czynami nie naruszać obowiązujących na danym terenie norm i zasad. Nie zawsze było to możliwe, z oczywistych powodów. Niekiedy musiał zabijać ludzi nienależących do zaścianka społeczeństwa, czyli zwykłych ludzi. W tym wypadku podpalił dom osoby, o której nic nie wiedział. Nie miał żadnej gwarancji że ten ktoś zasłużył na to, aczkolwiek nawet gdyby miał, to i tak podjąłby się tego zlecenia. Co go to obchodziło? Gra była warta świeczki i gdyby nie fakt, że mężczyzna zapomniał o obecności tego zwierzaka w domu, nie byłby wykryty przez nikogo i mógłby uciekać znacznie spokojniejszy o to, że ktoś go rozpozna.
Z każdym kolejnym skokiem oddalał się od tej wioski. Pomagając sobie nićmi w przypadku trudniejszych akrobacji, trzymają w jednej ręce zawiniątko z małym futrzakiem, które nie tak dawno praktycznie się spaliło. Wcześniej udusiłoby się od dymu powstałego wskutek ognia. Zwierzątko znacznie się uspokoiło, najwidoczniej pozbywając się już resztek dymu. Patrzyło się na człowieka, a przynajmniej pozornie, który go nosił. Murai miał kolejny orzech do zgryzienia. Co z tym fantem zrobić? Miał już kilka scenariuszy, włącznie z porzuceniem go w tym momencie. Jego słodkość nie robiła na nim żadnego wrażenia, o ile można to tak nazwać. Widział kilka teoretycznych zalet płynących z posiadania słodkiego zwierzęcego kamrata. W szczególności budzenie sympatii innych ludzi. Pamiętał to dobrze z turnieju w którym zmierzył się w finale z Natsume. Jeden z uczestników posiadał tresowanego psa, który przyciągnął uwagę niektórych na widowni. Tylko czy tego chce Murai? uwagi i atencji? A może miał użyć tego w celu polepszenia swojego wizerunku? Oczywistym było, że jeśli ktoś jest dobry w stosunku do zwierząt, to musi być ogólnie dobrą osobą. A przynajmniej taki uproszczony tok myślenia można było zauważyć u zdecydowanej większości ludzi. "Mimo że jest niemiły, ma zwierzaczka i o niego dba. Musi być dobrym człowiekiem mimo wszystko". A tak naprawdę będzie to sprytna manipulacja wszystkimi wokoło.
Zwierzątko nadal patrzyło się na nowego "właściciela", jak gdyby czegoś oczekiwało. Może badało sytuację? Na pewno zwierzęce instynkty widząc nową osobę która zabiera go od znajomych zapachów niedługo dadzą o sobie znać. Wytrenowanie czegoś takiego może być nieco problematyczne, ale są to kolejne doświadczenia dla Muraia. Nie mówiąc o przyszłych korzyściach. Kolejna potencjalna inwestycja w jego życiu, tylko zamiast małej dziewczynki z umiejętnościami sensorycznymi posiada małe zwierzątko z umiejętnością oczarowywania ludzi swoim słodkim zachowywaniem. Tylko co właściwie takie zwierzątko je? Owoce? Orzechy? Ziarna? Będzie musiał poszukać tej informacji, ewentualnie podsuwać cokolwiek, a ono samo wybierze co się spodoba. Murai zaczął skakać nieco wyżej, rozglądając się za czymś co mogłoby posłużyć za pokarm. Może faktycznie lepiej było poczekać i znaleźć odpowiednie informacje? Fretka nie wyglądała na głodną, ale żeby jakoś zareagować na nią, wpatrującą się w niego, pogłaskał ją po główce. Był ciekaw reakcji zwierzątka. O dziwo dało się głaskać, a nawet samo poruszało łebkiem w celu dalszych pieszczot. Przyjacielskie i ufne, łatwo będzie je nauczyć odpowiednich zachowań i komend. Z taką, dość pozytywną, prognozą na przyszłość, Murai dalej skakał po drzewach, próbując jak najszybciej dotrzeć do Ryuzaku.
Z każdym kolejnym skokiem oddalał się od tej wioski. Pomagając sobie nićmi w przypadku trudniejszych akrobacji, trzymają w jednej ręce zawiniątko z małym futrzakiem, które nie tak dawno praktycznie się spaliło. Wcześniej udusiłoby się od dymu powstałego wskutek ognia. Zwierzątko znacznie się uspokoiło, najwidoczniej pozbywając się już resztek dymu. Patrzyło się na człowieka, a przynajmniej pozornie, który go nosił. Murai miał kolejny orzech do zgryzienia. Co z tym fantem zrobić? Miał już kilka scenariuszy, włącznie z porzuceniem go w tym momencie. Jego słodkość nie robiła na nim żadnego wrażenia, o ile można to tak nazwać. Widział kilka teoretycznych zalet płynących z posiadania słodkiego zwierzęcego kamrata. W szczególności budzenie sympatii innych ludzi. Pamiętał to dobrze z turnieju w którym zmierzył się w finale z Natsume. Jeden z uczestników posiadał tresowanego psa, który przyciągnął uwagę niektórych na widowni. Tylko czy tego chce Murai? uwagi i atencji? A może miał użyć tego w celu polepszenia swojego wizerunku? Oczywistym było, że jeśli ktoś jest dobry w stosunku do zwierząt, to musi być ogólnie dobrą osobą. A przynajmniej taki uproszczony tok myślenia można było zauważyć u zdecydowanej większości ludzi. "Mimo że jest niemiły, ma zwierzaczka i o niego dba. Musi być dobrym człowiekiem mimo wszystko". A tak naprawdę będzie to sprytna manipulacja wszystkimi wokoło.
Zwierzątko nadal patrzyło się na nowego "właściciela", jak gdyby czegoś oczekiwało. Może badało sytuację? Na pewno zwierzęce instynkty widząc nową osobę która zabiera go od znajomych zapachów niedługo dadzą o sobie znać. Wytrenowanie czegoś takiego może być nieco problematyczne, ale są to kolejne doświadczenia dla Muraia. Nie mówiąc o przyszłych korzyściach. Kolejna potencjalna inwestycja w jego życiu, tylko zamiast małej dziewczynki z umiejętnościami sensorycznymi posiada małe zwierzątko z umiejętnością oczarowywania ludzi swoim słodkim zachowywaniem. Tylko co właściwie takie zwierzątko je? Owoce? Orzechy? Ziarna? Będzie musiał poszukać tej informacji, ewentualnie podsuwać cokolwiek, a ono samo wybierze co się spodoba. Murai zaczął skakać nieco wyżej, rozglądając się za czymś co mogłoby posłużyć za pokarm. Może faktycznie lepiej było poczekać i znaleźć odpowiednie informacje? Fretka nie wyglądała na głodną, ale żeby jakoś zareagować na nią, wpatrującą się w niego, pogłaskał ją po główce. Był ciekaw reakcji zwierzątka. O dziwo dało się głaskać, a nawet samo poruszało łebkiem w celu dalszych pieszczot. Przyjacielskie i ufne, łatwo będzie je nauczyć odpowiednich zachowań i komend. Z taką, dość pozytywną, prognozą na przyszłość, Murai dalej skakał po drzewach, próbując jak najszybciej dotrzeć do Ryuzaku.
0 x
Re: Szlak transportowy
Dotarł w końcu na szlak Midori. Leśna prowincja była dla niego naprawdę przyjemnym i komfortowym miejscem. Miedzy innymi dlatego, że wszystkie dobre wspomnienia z dzieciństwa kojarzyły mu się właśnie z tymi rozległymi lasami. Poprawił torbę na ramieniu i odważnie wszedł na trakt prowadzący do Yokugake. Czy jednak jego stopa stanie tam szybko, jak się spodziewał? Trudno było przewidzieć ludzkie losy, jednak czy początkujący shinobi mógł marzyć o czymś więcej, niż właśnie jakieś ciekawe, losowe zdarzenia i spotkania? W jego wieku jest się przecież żądnym przygód nastolatkiem, który ma światu mnóstwo do udowodnienia. Ukog miał w sobie tą żyłkę rywalizacji ze wszystkim, do czego mógł się porównać, dlatego był pewny, że powrót do tych lasów będzie obfitował w nowe bodźce.
zt.
zt.
0 x
- Shikatsu
- Postać porzucona
- Posty: 456
- Rejestracja: 11 maja 2018, o 17:47
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Shikatsu to tam takie tam, jakaś tam laska. Taka se o, ciemne włosy, niebieskie oczy, kurtka na grzbiecie, znudzona mina.
- Widoczny ekwipunek: Torba nad zadkiem. Dwie kabury na udach. Czarny płaszcz. Złożony Fūma Shuriken przytwierdzony nad torbą. Duży Shuriken przytroczony do pleców.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=85101#p85101
- GG/Discord: urb#6156
- Multikonta: -
Re: Szlak transportowy
Szczęśliwy, nad wyraz usatysfakcjonowany ostatnim sukcesem Ukog energicznie maszerował szlakiem transportowym z powrotem do swojego domku w Ryuzaku no Taki. Wizyta w Midori była udana. Nie zahaczył co prawda o samo Yokukage, jednak i tak był zadowolony z misji odbytej u Pana Takawazy, zapoznaniem z Yosuke i zarobkiem, który pozwoli mu przetrwać przez kolejne kilka tygodni. Młody wojownik wciąż był jednak głodny kolejnych osiągnięć, a przede wszystkim pragnął dokończyć trening, który przerwano mu na polance niedaleko osady rodu Nara. A gdzie będzie miał większy spokój, niż w swoich własnych czterech ścianach? Postanowił, że po swoim małym sukcesie i odbytym treningu pójdzie za ciosem i niedługo poszuka sobie jakiegoś nowego zajęcia.
Skąd: Midori
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 minut
Czas przybycia: 11:10
Środek transportu: Nogi obie
Skąd: Midori
Dokąd: Ryuzaku no Taki
Czas podróży: 30 minut
Czas przybycia: 11:10
Środek transportu: Nogi obie
0 x
- Uzumaki Hibana
- Gracz nieobecny
- Posty: 1068
- Rejestracja: 8 lip 2018, o 18:36
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Wysoka, czerwonowłosa, złotooka kobieta, z dużą blizną na twarzy.
Ubranie czarne z czerwonymi elementami. - Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie. Torba przy pasie. Dwa miecze przy biodrach.
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=3 ... 024#p92024
- GG/Discord: 66265515
Re: Szlak transportowy
To był dobry dzień na podróż. Po ostatnich wydarzeniach Hibana miała dosyć Yokukage. Nie polubiła rodu Nara, chyba z wzajemnością. I tak musiała zostać w mieście, dłużej niż planowała. Chciała się jedynie przespać w gospodzie i odpocząć przed dalszą podróżą. Tym czasem, wewnętrzne kłopoty Nara, w które została wmieszana. Sprawiły, że pierwszą noc spędziła pod gołym niebem, a drugą na łóżku człowieka, który chciał ją zabić. Zdecydowanie, miała dosyć tego miasta. Chciała odejść, ruszyć gdzieś... Choć może wydawać się to niemożliwe, przez gęste lasy Midori, dobiegł ją zapach morza. Jak dawno, nie czuła tej cudownej bryzy? Stęskniła się za tym. Za zapachem, słonej wody i smażonych ryb. Postanowione, kierunek południe. Nad może, na wybrzeże. Poczuć wiatr we włosach i napełnić żołądek świeżą rybą. Wzięła głęboki oddech, wciągając w płuca zapach lasu. To był naprawdę dobry dzień.
Skąd: Midori
Dokąd: Kaigan
Czas podróży: 30 minut
Czas przybycia: 7.00
Środek transportu: Pieszo
z/t -> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=8 ... 940#p99940
Skąd: Midori
Dokąd: Kaigan
Czas podróży: 30 minut
Czas przybycia: 7.00
Środek transportu: Pieszo
z/t -> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=8 ... 940#p99940
0 x

Prowadzone misje: "Złota Amaterasu" - D; "Wojna i pokój" - C Towarzysz: Onna

- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Szlak transportowy
Pierwsza i najważniejsza wiadomość: nic jej nie jest. Kolejna: z Fumo wszystko w porządku i odnalazła sowę. Wreszcie zawartość torebki wydawała się być niezmieniona od czasu jej „drzemki”. Może jednak nie było tak źle? Może wypada zapomnieć o tym, czego i tak nie pamiętała za dobrze? Fumo wspomniała coś o drobnych, ale w gruncie rzeczy nie było to już najważniejsze. Nie znała tego chłopaka ani jego zwierza. No tak, przecież niecodziennie przemierzała Midori od strony Ryuzaku no Taki.
Wtedy Rika zauważyła, że i jej nowa przyjaciółka jest już nieco zmęczona. Sowa nie była duża, a i tak zaczęła męczyć ramię Fumo. Właściwie dopiero wtedy do zielonookiej dotarło, że brązowy futrzak ponownie znalazł się na swoim miejscu po tym, jak uciekł przestraszony widokiem wilka.
-Znalazłaś go! – ucieszyła się, zastanawiając jak do tego doszło. Jak właściwie szuka się ptaka i namawia do powrotu na rąsię? Może najzwyczajniej wrócił sam.
W ogóle obecność blondynki mocno pomagała zapomnieć o przeszłości i ruszyć dalej. Wręcz domagała się tego ta mała istotka, która wciąż chciała podkręcać tempo. Szybciej i szybciej, idziemy do Midori… Tak. W kółko tylko Midori i czas, czas, czas. Nie zostało dużo czasu? Rika została w tyle i dopiero wstawała na nogi, gdy padły te słowa. Niby pośpiech towarzyszył im od samego początku, to jednak teraz wydawało się, że chodzi o coś więcej niż tylko chęć rychłego dotarcia na miejsce. Nie chciała pytać. A może raczej nie miała jak zapytać, mając blondynkę wiele kroków przed sobą. Niedługo pewnie i tak się dowie o co chodzi. Teraz jednak wybudziła się z letargu i zmobilizowała do dalszej wędrówki. Może i wciąż była nieco oszołomiona, niemniej nogi niosły ją do przodu. Przyspieszyła kroki, by po chwili zrównać się z Fumo i iść z nią ramię w ramię. Przypatrywała się naprzemiennie zdeterminowanej dziewczynce i trudnej do rozczytania sowie. Intrygowała ją. Na pewno wolałaby mieć takie cudeńko od tego paskudnego wilka!
Szły więc przed siebie.
-Pamiętasz którędy miałyśmy iść? – zapytała w pewnym momencie, orientując się że dotychczas to ona prowadziła. Jeśli odpowiedź będzie przecząca, wyjmie ponownie mapę i postara się odnaleźć w otoczeniu. Owszem, mapa nie sięga do Midori, ale może pozwoli się cokolwiek domyślić. Właśnie podjęła postanowienie, że musi kupić mapę tego regionu. Gdy będą niedaleko przyjdzie czas na kluczową kwestię.
-Fumo… dokąd dokładnie musimy dojść? Wiesz gdzie jest twój braciszek? – zapytała, koloryzując tylko niewielki entuzjazm, jaki jej towarzyszył. W gruncie rzeczy cieszyła się, że są już blisko.
Wtedy Rika zauważyła, że i jej nowa przyjaciółka jest już nieco zmęczona. Sowa nie była duża, a i tak zaczęła męczyć ramię Fumo. Właściwie dopiero wtedy do zielonookiej dotarło, że brązowy futrzak ponownie znalazł się na swoim miejscu po tym, jak uciekł przestraszony widokiem wilka.
-Znalazłaś go! – ucieszyła się, zastanawiając jak do tego doszło. Jak właściwie szuka się ptaka i namawia do powrotu na rąsię? Może najzwyczajniej wrócił sam.
W ogóle obecność blondynki mocno pomagała zapomnieć o przeszłości i ruszyć dalej. Wręcz domagała się tego ta mała istotka, która wciąż chciała podkręcać tempo. Szybciej i szybciej, idziemy do Midori… Tak. W kółko tylko Midori i czas, czas, czas. Nie zostało dużo czasu? Rika została w tyle i dopiero wstawała na nogi, gdy padły te słowa. Niby pośpiech towarzyszył im od samego początku, to jednak teraz wydawało się, że chodzi o coś więcej niż tylko chęć rychłego dotarcia na miejsce. Nie chciała pytać. A może raczej nie miała jak zapytać, mając blondynkę wiele kroków przed sobą. Niedługo pewnie i tak się dowie o co chodzi. Teraz jednak wybudziła się z letargu i zmobilizowała do dalszej wędrówki. Może i wciąż była nieco oszołomiona, niemniej nogi niosły ją do przodu. Przyspieszyła kroki, by po chwili zrównać się z Fumo i iść z nią ramię w ramię. Przypatrywała się naprzemiennie zdeterminowanej dziewczynce i trudnej do rozczytania sowie. Intrygowała ją. Na pewno wolałaby mieć takie cudeńko od tego paskudnego wilka!
Szły więc przed siebie.
-Pamiętasz którędy miałyśmy iść? – zapytała w pewnym momencie, orientując się że dotychczas to ona prowadziła. Jeśli odpowiedź będzie przecząca, wyjmie ponownie mapę i postara się odnaleźć w otoczeniu. Owszem, mapa nie sięga do Midori, ale może pozwoli się cokolwiek domyślić. Właśnie podjęła postanowienie, że musi kupić mapę tego regionu. Gdy będą niedaleko przyjdzie czas na kluczową kwestię.
-Fumo… dokąd dokładnie musimy dojść? Wiesz gdzie jest twój braciszek? – zapytała, koloryzując tylko niewielki entuzjazm, jaki jej towarzyszył. W gruncie rzeczy cieszyła się, że są już blisko.
0 x
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Szlak transportowy
Po gorszych chwilach tej absurdalnej wędrówki ponownie nadszedł czas na pozytywny akcent. Uśmiechnięta Fumo skrywała tajemnicę odnalezienie sowy i widać bardzo ją to cieszyło. Napawała się tymi chwilami, gdy nikt prócz niej i rzecz jasna samej sowy nie wiedział gdzie była. Miała wiedzę. Fajną wiedzę. Jednak taka już kobieca natura – i dotyczy to również małych, błąkających się po lesie blondyneczek – że nie potrafią utrzymać niczego długo w sekrecie. Fajnie jest mieć tajemną wiedzę, ale jeszcze lepiej jest ją wyjawić. Jezus wiedział co robi, objawiając się po zmartwychwstaniu Maryi, a nie żadnemu z apostołów. Wieść o jego powrocie rozeszła się w mig. To w ogóle był mądry gość, ale teraz nie o tym.
Siedziała i gapiła się na wydarzenia? Rika mogłaby zrozumieć, gdyby nie stało się nic takiego, ale że też usiedziała na gałęzi podczas gdy w inne drzewo z impetem przydzwonił tamten wilk! Stawało się jasne, że sowa zdążyła się już przywiązać. Ile minęło odkąd Fumo ją znalazła? Dwa dni? Jeśli dobrze pamiętała, to tak. W ogóle… naprawdę tak po prostu znalazła? Bezpośrednia Fumo skrywała o wiele więcej tajemnic, niż mogłoby się zdawać.
Rika dogoniła koleżankę i dalej ruszyły w drogę. Tym razem to Fumo skojarzyła miejsce w którym się znajdowały i nawigowała do celu. Brunetka zdecydowanie wolała kierować sama, była wewnątrzsterowna. Z prowadzenia blondzi wynikał jednak pewien bardzo optymistyczny wniosek. Skoro znała drogę, to znaczy że były już blisko. Można było odetchnąć z ulgą.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Dopóki nie zauważyła, jak jej towarzyszka słabnie z każdym krokiem. No tak. Jak drżą jej rączki i uginają się cieniutkie nogi. Wymowne było, że nawet sowa zamieniła bark Fumo na stabilniejsze ramię Riki. Czy chciał odciążyć bliską mu Fumo, czy może zadbać o własne bezpieczeństwo?
Jakkolwiek nie było, atmosfera robiła się nerwowa. Fumo zaczęło się coraz bardziej śmieszyć. Kolejne powtarzane jak mantra słowa o pośpiechu brzmiały jak istny koszmar. Pierw głośne i radosne, teraz cichutkie, bezsilne. I to te drugie były bardziej przerażające. Blondyneczka upadła na kolana, z trudem łapiąc oddech. Rika z przerażeniem złączyła dłonie, zakrywając usta. Już miała zapytać, czy wszystko w porządku, kiedy Fumo ostatkiem sił wskazała na znajdujący się niedaleko głaz. Czy miało to jakiś sens? Sielankowa wędrówka po raz drugi przyspieszyła, tym razem napełniając prawdziwą grozą. Bo czymże jest standardowa walka od niewiedzy, co tak naprawdę się dzieje?
Początkowo myślała, że kamień spadł na dom braciszka i wszystko na marne. To był absurd. Następnie zobaczyła migawkę zbiorowej mogiły. Dopiero na końcu pomyślała, że to mogło być mieszkanie. Ale czy było? Nie postawiłaby na to złamanego ryo.
Jest taki moment, kiedy ilość kotłujących myśli jest tak wielka, że robimy coś bezmyślnie. Bez zastanowienia. Tak po prostu, bo lepiej zrobić błąd, niż nie zrobić nic. Rika widziała wiele obrazów. Głaz był celem podróży, sama była zmęczona. Chciała do niego dotrzeć. Zostawić Fumo i popędzić do kamienia, zawołać, poprosić o pomoc. Zostawić przy Fumo sowę, żeby było jej raźniej. Albo nie, szkoda czasu! Naprawdę chciała to zrobić! Ale została.
Mając w pamięci niedawne wydarzenia, nie mogła jej tak po prostu zostawić. Nawet na sekundkę, nawet na momencik. To ona była tu starsza i musiała to udźwignąć. A dźwigała już i tak stanowczo zbyt wiele obrazów leżących po kątach zwłok, żniw zarazy. Niektóre z tych osób potrafiła rozpoznać i choć nigdy nie łączyła jej z nimi żadna zażyła więź, to w zasadzie byli częścią drużyny. Drużyna z Fumo była czymś znacznie więcej, a Rika nie wiedziała co jej jest. Od razu pomyślała o chorobie. To by miało sens.
-Hej, wszystko w porządku!? – zawołała, mimo że właśnie kucała kilka centymetrów od niej i potrząsała nią za barki. Nie będzie w stanie nic zrobić, jak czegokolwiek się nie dowie.
-JEST TU KTOŚ?! – wzniesie się kilka tonów wyżej, jeśli nie uzyska sensownej odpowiedzi. Sowa musi sobie poradzić z tym hałasem. To nie są żarty!
Siedziała i gapiła się na wydarzenia? Rika mogłaby zrozumieć, gdyby nie stało się nic takiego, ale że też usiedziała na gałęzi podczas gdy w inne drzewo z impetem przydzwonił tamten wilk! Stawało się jasne, że sowa zdążyła się już przywiązać. Ile minęło odkąd Fumo ją znalazła? Dwa dni? Jeśli dobrze pamiętała, to tak. W ogóle… naprawdę tak po prostu znalazła? Bezpośrednia Fumo skrywała o wiele więcej tajemnic, niż mogłoby się zdawać.
Rika dogoniła koleżankę i dalej ruszyły w drogę. Tym razem to Fumo skojarzyła miejsce w którym się znajdowały i nawigowała do celu. Brunetka zdecydowanie wolała kierować sama, była wewnątrzsterowna. Z prowadzenia blondzi wynikał jednak pewien bardzo optymistyczny wniosek. Skoro znała drogę, to znaczy że były już blisko. Można było odetchnąć z ulgą.
Przynajmniej tak jej się wydawało. Dopóki nie zauważyła, jak jej towarzyszka słabnie z każdym krokiem. No tak. Jak drżą jej rączki i uginają się cieniutkie nogi. Wymowne było, że nawet sowa zamieniła bark Fumo na stabilniejsze ramię Riki. Czy chciał odciążyć bliską mu Fumo, czy może zadbać o własne bezpieczeństwo?
Jakkolwiek nie było, atmosfera robiła się nerwowa. Fumo zaczęło się coraz bardziej śmieszyć. Kolejne powtarzane jak mantra słowa o pośpiechu brzmiały jak istny koszmar. Pierw głośne i radosne, teraz cichutkie, bezsilne. I to te drugie były bardziej przerażające. Blondyneczka upadła na kolana, z trudem łapiąc oddech. Rika z przerażeniem złączyła dłonie, zakrywając usta. Już miała zapytać, czy wszystko w porządku, kiedy Fumo ostatkiem sił wskazała na znajdujący się niedaleko głaz. Czy miało to jakiś sens? Sielankowa wędrówka po raz drugi przyspieszyła, tym razem napełniając prawdziwą grozą. Bo czymże jest standardowa walka od niewiedzy, co tak naprawdę się dzieje?
Początkowo myślała, że kamień spadł na dom braciszka i wszystko na marne. To był absurd. Następnie zobaczyła migawkę zbiorowej mogiły. Dopiero na końcu pomyślała, że to mogło być mieszkanie. Ale czy było? Nie postawiłaby na to złamanego ryo.
Jest taki moment, kiedy ilość kotłujących myśli jest tak wielka, że robimy coś bezmyślnie. Bez zastanowienia. Tak po prostu, bo lepiej zrobić błąd, niż nie zrobić nic. Rika widziała wiele obrazów. Głaz był celem podróży, sama była zmęczona. Chciała do niego dotrzeć. Zostawić Fumo i popędzić do kamienia, zawołać, poprosić o pomoc. Zostawić przy Fumo sowę, żeby było jej raźniej. Albo nie, szkoda czasu! Naprawdę chciała to zrobić! Ale została.
Mając w pamięci niedawne wydarzenia, nie mogła jej tak po prostu zostawić. Nawet na sekundkę, nawet na momencik. To ona była tu starsza i musiała to udźwignąć. A dźwigała już i tak stanowczo zbyt wiele obrazów leżących po kątach zwłok, żniw zarazy. Niektóre z tych osób potrafiła rozpoznać i choć nigdy nie łączyła jej z nimi żadna zażyła więź, to w zasadzie byli częścią drużyny. Drużyna z Fumo była czymś znacznie więcej, a Rika nie wiedziała co jej jest. Od razu pomyślała o chorobie. To by miało sens.
-Hej, wszystko w porządku!? – zawołała, mimo że właśnie kucała kilka centymetrów od niej i potrząsała nią za barki. Nie będzie w stanie nic zrobić, jak czegokolwiek się nie dowie.
-JEST TU KTOŚ?! – wzniesie się kilka tonów wyżej, jeśli nie uzyska sensownej odpowiedzi. Sowa musi sobie poradzić z tym hałasem. To nie są żarty!
0 x
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Szlak transportowy
Pewnie nie raz najzwyczajniej by się zaśmiała. Oto właśnie ktoś wywrócił się na jej oczach. Nie byłby to szyderczy śmiech, no ale powiedzmy sobie uczciwie, łamaga potknął się o własne nogi. Hehe.
Tym razem nie było śmiechu ani żartów. Coś kazało jej od początku potraktować sytuację poważnie. Coś z tyłu głowy, co gdzieś tam jest, ale my nie mamy do tego dostępu. Mała nieuchwytna rzecz, która różni jeden upadek od wszystkich innych. Naprawdę. Wielki kamień, do jakiego udało im się dotrzeć był teraz bez znaczenia. To nie ona chciała tu dojść. Chciała tego Fumo. Rice zaś zależało na pomocy małej koleżance, która jak nikt na tę pomoc zasługiwała. Choć nawet ciężko powiedzieć czym. To pewnie też leżało gdzieś głęboko schowane w podświadomości.
Od razu zniżyła się do leżącej blondynki, która próbowała bagatelizować problem. W jej głosie nie było już jednak tej samej energii i entuzjazmu, który charakteryzował ją przez całą ich krótką znajomość. Widać było, że z czymś walczy. Jeśli jakaś emocja jest adekwatna do takiego zdarzenia, to strach.
Prośba o pomoc tylko utwierdziła Rikę w przekonaniu, że jest źle. Nie dało się już tego dłużej ukrywać.
-Co się sta… - chciała powiedzieć, ale przecież było to zupełnie bez sensu. Nie tylko dzieci mówią czasem bez sensu. W takich chwilach raczej wszystkim nam się to zdarza. Gdyby miała teraz czas, gdyby jej dusza mogła odfrunąć na minutkę do góry, zatrzymując czas i analizując sytuację, pewnie poczułaby się oszukana. Dlaczego Fumo jej nie powiedziała o tym, że coś jej jest!? Bo chyba to nie tylko chwilowa zadyszka? Oh, cały czas się jej śpieszyło. Cały czas powtarzała, że nie ma dużo czasu. Nie wiadomo jeszcze, czym skończy się ten dzień. Pewnym było natomiast, że nie o czas braciszka martwiła się mała blondynka.
Przestała zadawać głupie pytania i zaczęła myśleć, do czego tak naprawdę ma jej pomóc podejść. Do kamienia? A może coś tam jest? Przecież szłyśmy do brata… - pomyślała, podczas gdy Fumo coraz dramatyczniej walczyła o jeszcze trochę sił. Wyciągnęła rękę w kierunku Riki, a jej słowa były prawdziwym ciosem. Jak to pożegnać!? – nie zadawała już więcej pytań, oszczędzając siły małej dziewczynki. Im dłużej by się zastanawiać nad genezą całej tej wędrówki, chciałoby się ją nazwać małą bohaterką. A najgorsze było to, że jej wcale nie było z tym źle.
Wysunęła też i swoją dłoń, podnosząc co sił koleżankę. Były raczej podobnego wzrostu, więc powinno jej się powieść. Gdy już uda się postawić Fumo na nogi, podeprze ją na swoich barkach i niczym dwaj żołnierze wracający z pola bitwy pójdą w kierunku głazu. Nie będzie zbędnych pytań. Tylko wypatrywanie czegoś w tajemniczej skale i wewnętrznym targowaniu się z siłami wyższymi. Błagam, zrobię wszystko, byle tylko…
Tym razem nie było śmiechu ani żartów. Coś kazało jej od początku potraktować sytuację poważnie. Coś z tyłu głowy, co gdzieś tam jest, ale my nie mamy do tego dostępu. Mała nieuchwytna rzecz, która różni jeden upadek od wszystkich innych. Naprawdę. Wielki kamień, do jakiego udało im się dotrzeć był teraz bez znaczenia. To nie ona chciała tu dojść. Chciała tego Fumo. Rice zaś zależało na pomocy małej koleżance, która jak nikt na tę pomoc zasługiwała. Choć nawet ciężko powiedzieć czym. To pewnie też leżało gdzieś głęboko schowane w podświadomości.
Od razu zniżyła się do leżącej blondynki, która próbowała bagatelizować problem. W jej głosie nie było już jednak tej samej energii i entuzjazmu, który charakteryzował ją przez całą ich krótką znajomość. Widać było, że z czymś walczy. Jeśli jakaś emocja jest adekwatna do takiego zdarzenia, to strach.
Prośba o pomoc tylko utwierdziła Rikę w przekonaniu, że jest źle. Nie dało się już tego dłużej ukrywać.
-Co się sta… - chciała powiedzieć, ale przecież było to zupełnie bez sensu. Nie tylko dzieci mówią czasem bez sensu. W takich chwilach raczej wszystkim nam się to zdarza. Gdyby miała teraz czas, gdyby jej dusza mogła odfrunąć na minutkę do góry, zatrzymując czas i analizując sytuację, pewnie poczułaby się oszukana. Dlaczego Fumo jej nie powiedziała o tym, że coś jej jest!? Bo chyba to nie tylko chwilowa zadyszka? Oh, cały czas się jej śpieszyło. Cały czas powtarzała, że nie ma dużo czasu. Nie wiadomo jeszcze, czym skończy się ten dzień. Pewnym było natomiast, że nie o czas braciszka martwiła się mała blondynka.
Przestała zadawać głupie pytania i zaczęła myśleć, do czego tak naprawdę ma jej pomóc podejść. Do kamienia? A może coś tam jest? Przecież szłyśmy do brata… - pomyślała, podczas gdy Fumo coraz dramatyczniej walczyła o jeszcze trochę sił. Wyciągnęła rękę w kierunku Riki, a jej słowa były prawdziwym ciosem. Jak to pożegnać!? – nie zadawała już więcej pytań, oszczędzając siły małej dziewczynki. Im dłużej by się zastanawiać nad genezą całej tej wędrówki, chciałoby się ją nazwać małą bohaterką. A najgorsze było to, że jej wcale nie było z tym źle.
Wysunęła też i swoją dłoń, podnosząc co sił koleżankę. Były raczej podobnego wzrostu, więc powinno jej się powieść. Gdy już uda się postawić Fumo na nogi, podeprze ją na swoich barkach i niczym dwaj żołnierze wracający z pola bitwy pójdą w kierunku głazu. Nie będzie zbędnych pytań. Tylko wypatrywanie czegoś w tajemniczej skale i wewnętrznym targowaniu się z siłami wyższymi. Błagam, zrobię wszystko, byle tylko…
0 x
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Szlak transportowy
Nudny dzień spędzony na niezbyt udanym zabijaniu czasu miał przerodzić się w coś ekscytującego. Pomoc nowej, fajnej koleżance w dotarciu do braciszka, z którym Fumo spędzi miło czas, a może i Rika zostanie zaproszona do dołączenia się. Musiało czekać je coś fantastycznego, bo jak inaczej wytłumaczyć pośpiech i determinację, z jaką blondynka parła przed siebie z uśmiechem na buzi? I nic to, że trochę zbłądziła. Najwyraźniej tak miało być, że one dwie, właśnie tego dnia miały się ze sobą poznać. Czyż to nie wspaniałe? Ona zabijała czas, gdy los szykował jej niespodziankę. Na drugim końcu tego kija kryła się jednak lekcja, bowiem kiedy ona zabijała czas, licząc na fajną przygodę, ten gonił wściekle wesołą Fumo obdzierając ją z ostatnich godzin życia.
Te kilka chwil, od pierwszych niemal jednoznacznych słów blondynki, aż po spacer do kamienia, który był ostatnim wspomnieniem jej nieżyjącego już brata były wystarczające aby oswoić się z tym, jak bardzo rzeczywistość różniła się od jej oczekiwań. Coś się zacięło, zaczęła działać jak na autopilocie reagując we względnie odpowiedni sposób. Razem, ostatkiem sił jej koleżanki dotarły pod mogiłę, na której wyryte było imię jej brata. Fumo ostatkiem sił przywitała się i zameldowała spełnienie obietnicy. Obietnicy, w której pomogła i Rika, gdyby kogoś to teraz interesowało. Mała Fumo nad grobem braciszka, a wokół niej młodziutka sowa i brązowowłosa koleżanka – dwie nowe osoby, które były z nią w ostatnich chwilach jej życia. Czy była smutna? Bała się? A może umierała szczęśliwa, wiedząc że zrobiła co do niej należy? Rika nigdy nie zrozumie jej zachowania przez całą tę podróż. Całymi tygodniami będzie rekonstruować ten dzień, przypominając sobie, jak malutka Fumo krzyczała, bojąc się ataku wilka. Zostało jej kilka godzin życia, o czym doskonale wiedziała. Mimo to bała się, bo wciąż nie odwiedziła brata. No i znowu – czy teraz wciąż się bała? Rika patrzyła, ale nie widziała. Ledwo zarejestrowała ostatnie chwile życia Fumo, kiedy muskała palcami wyżłobione na kamieniu imię jej braciszka. Potem padła i wszystkie jej pragnienia, troski i cała ona po prostu znikły. Fumo już nigdy nie zarazi nikogo swoim uśmiechem.
Rika wybudziła się z letargu, jak gdyby właśnie skończył się jakiś seans i przyszła pora na powrót do prawdziwego życia. Nie uroniła nawet jednej łzy. Nie była smutna a jej oczy nie szkliły się. Nic nie zwiastowało potężnego wybuchu płaczu, który przyszedł jak wyrwany z kontekstu. Słupki rozgoryczenia i poczucia bezsilności wyskoczyły ponad skalę, czyniąc te 5-10 minut jednymi z najgorszych, jakie przeżyła. To takie niesprawiedliwe, że odchodzą ci, którzy na to nie zasługują. To niesprawiedliwe, że 5 minut niekiedy trwa przez trzydzieści.
Stała. Ani razu nie nakłoniła się nad martwą blondynką. Nie dotknęła jej. Nie sprawdziła, czy można jeszcze coś zrobić. Dla niej to było jasne. Zastanawiała się nawet, czy to nie jej wina. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Pochować ją obok Toshio? Zawołać kogoś? Naprawdę nie wiedziała. To tak jak śmierć pierwszego pieska, którego nigdy nie miała. Nie mogła dłużej tego znieść. Odwróciła się i co sił pognała do przodu, uciekając od sprawy. Czym innym martwe twarze obcych ludzi, a niewinna buzia koleżanki, którą tak zdążyła polubić. Biegła zaryczana tak długo, aż miała pewność, że jest już wystarczająco daleko. Daleko, by być bezpieczna od tego wszystkiego. Zatrzymała się, rozglądając niepewnie po obcej ziemi i na powrotną myśl o Fumo ponownie wyrzuciła z siebie strumienie łez, zakrywając twarz rękoma. Chyba jednak nie udało jej się do końca uwolnić od tej historii, bowiem sowa wciąż gdzieś tu była i jeśli tylko taka będzie jej wola, Rika pozwoli jej usiąść na jej ramię, obecnie niemal równie słabe jak chwiejącej się na nogach Fumo. Nie miało to nic wspólnego z urokiem ptaszyska, które teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Wreszcie odważyła się obejrzeć za siebie, robiąc to powoli, jak gdyby obawiała się wilka, który zaraz się na nią rzuci. Całe szczęście po kamieniu nie było śladu, widziała tylko dziesiątki drzew.
Czas ochłonąć. Głęboki oddech i głośne pociągnięcie nosem. Gdzieś tutaj powinna być osada. Na pewno nie powie nikomu ani słowa. Musi jednak kupić mapę i wrócić do domu. Czy dobrze się stało, że w ogóle go dzisiaj opuściła?
z/t -> Sklep z wyposażeniem
Te kilka chwil, od pierwszych niemal jednoznacznych słów blondynki, aż po spacer do kamienia, który był ostatnim wspomnieniem jej nieżyjącego już brata były wystarczające aby oswoić się z tym, jak bardzo rzeczywistość różniła się od jej oczekiwań. Coś się zacięło, zaczęła działać jak na autopilocie reagując we względnie odpowiedni sposób. Razem, ostatkiem sił jej koleżanki dotarły pod mogiłę, na której wyryte było imię jej brata. Fumo ostatkiem sił przywitała się i zameldowała spełnienie obietnicy. Obietnicy, w której pomogła i Rika, gdyby kogoś to teraz interesowało. Mała Fumo nad grobem braciszka, a wokół niej młodziutka sowa i brązowowłosa koleżanka – dwie nowe osoby, które były z nią w ostatnich chwilach jej życia. Czy była smutna? Bała się? A może umierała szczęśliwa, wiedząc że zrobiła co do niej należy? Rika nigdy nie zrozumie jej zachowania przez całą tę podróż. Całymi tygodniami będzie rekonstruować ten dzień, przypominając sobie, jak malutka Fumo krzyczała, bojąc się ataku wilka. Zostało jej kilka godzin życia, o czym doskonale wiedziała. Mimo to bała się, bo wciąż nie odwiedziła brata. No i znowu – czy teraz wciąż się bała? Rika patrzyła, ale nie widziała. Ledwo zarejestrowała ostatnie chwile życia Fumo, kiedy muskała palcami wyżłobione na kamieniu imię jej braciszka. Potem padła i wszystkie jej pragnienia, troski i cała ona po prostu znikły. Fumo już nigdy nie zarazi nikogo swoim uśmiechem.
Rika wybudziła się z letargu, jak gdyby właśnie skończył się jakiś seans i przyszła pora na powrót do prawdziwego życia. Nie uroniła nawet jednej łzy. Nie była smutna a jej oczy nie szkliły się. Nic nie zwiastowało potężnego wybuchu płaczu, który przyszedł jak wyrwany z kontekstu. Słupki rozgoryczenia i poczucia bezsilności wyskoczyły ponad skalę, czyniąc te 5-10 minut jednymi z najgorszych, jakie przeżyła. To takie niesprawiedliwe, że odchodzą ci, którzy na to nie zasługują. To niesprawiedliwe, że 5 minut niekiedy trwa przez trzydzieści.
Stała. Ani razu nie nakłoniła się nad martwą blondynką. Nie dotknęła jej. Nie sprawdziła, czy można jeszcze coś zrobić. Dla niej to było jasne. Zastanawiała się nawet, czy to nie jej wina. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Pochować ją obok Toshio? Zawołać kogoś? Naprawdę nie wiedziała. To tak jak śmierć pierwszego pieska, którego nigdy nie miała. Nie mogła dłużej tego znieść. Odwróciła się i co sił pognała do przodu, uciekając od sprawy. Czym innym martwe twarze obcych ludzi, a niewinna buzia koleżanki, którą tak zdążyła polubić. Biegła zaryczana tak długo, aż miała pewność, że jest już wystarczająco daleko. Daleko, by być bezpieczna od tego wszystkiego. Zatrzymała się, rozglądając niepewnie po obcej ziemi i na powrotną myśl o Fumo ponownie wyrzuciła z siebie strumienie łez, zakrywając twarz rękoma. Chyba jednak nie udało jej się do końca uwolnić od tej historii, bowiem sowa wciąż gdzieś tu była i jeśli tylko taka będzie jej wola, Rika pozwoli jej usiąść na jej ramię, obecnie niemal równie słabe jak chwiejącej się na nogach Fumo. Nie miało to nic wspólnego z urokiem ptaszyska, które teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Wreszcie odważyła się obejrzeć za siebie, robiąc to powoli, jak gdyby obawiała się wilka, który zaraz się na nią rzuci. Całe szczęście po kamieniu nie było śladu, widziała tylko dziesiątki drzew.
Czas ochłonąć. Głęboki oddech i głośne pociągnięcie nosem. Gdzieś tutaj powinna być osada. Na pewno nie powie nikomu ani słowa. Musi jednak kupić mapę i wrócić do domu. Czy dobrze się stało, że w ogóle go dzisiaj opuściła?
z/t -> Sklep z wyposażeniem
0 x
- Misae
- Postać porzucona
- Posty: 1565
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość