Spojrzałem na Sabaku. Na co on liczył? Lubiłem odludzia, lubiłem samotność i spędzenie czasu w sposób konstruktywny, czy też artystyczny. Lubiłem także zabawy z ludźmi, burdy i bójki, pijackie walki. W końcu można było spędzać czas różnorodnie, prawda? W każdym razie, miałem zawsze wiele zainteresować. A to, że czasami brało mnie na nostalgiczne wspomnienia, różne takie wydarzenia z przyszłości, opanywujące mój umysł... Cóż, zdarzało się nawet najlepszym. Poza tym, sentymentalizm był jak najbardziej okej.
- Czego się spodziewałeś? Willi? Dlatego właśnie zbieramy pieniądze. - mruknąłem. W moim głosie nie dało się słyszeć niczego, prócz ironii. Ciekawe, jak ten ją odbierze.
-Tak, miałem szczęście ciebie poznać. Ciężko mi mówić, kto komu był wtedy bardziej potrzebny. Jednak nie to jest teraz ważne, tylko to co planuję. W zasadzie planujemy. Bo z tego, co widzę, to jesteś zainteresowany członkostwem w Hakumei... I bez obaw. Nie jestem typem władczym. Po prostu lubię, gdy ludzie znają swoją hierarchię. Wspólnicy wspólnikami, ale ktoś musi podawać plany główne i cele, a także możliwe misje do wykonania. A także dowodzić resztą, w razie boju. - powiedziałem. Ciekawe jak ten to odebrał. Czy perspektywa walki na większą skalę go przerazi? Pewnie nie. Ale może chociaż zaciekawi. - Sprawa jest prosta. Przez pierwszy okres zbieramy fundusze. Nie idą one do mojego portfela, tylko do skarbca organizacji. Tam składujemy je, aż uzbieramy ogromną ilość. Potem przechodzimy do dalszego etapu, który jest niczym innym, jak wielkim konfliktem. Niestety, nie naszym. Mało to na tym świecie problemów? Wojny prowincji, klanów, ataki samurajów, wojny przy murze... Coś się dzieje cały czas, a nasza w tym głowa, aby tam wejść, z odpowiednią grupą ludzi, czy to wynajętych, czy własnych... i zaoferować pomoc. Oczywiście nie za darmo. Jednak kiedy przyjdzie co do czego, zgarniamy całą pulę. Mamonę. Kobiety. Ziemię. Ta trzecia jest tutaj najważniejsza, bowiem gdy nasza organizacja przejmie wpływy na danym terenie, uzyskamy stabilne źródło dochodów. A wtedy... Wtedy będziemy mogli rozpocząć rewolucję.