Lokal Muraia

Murai

Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Obrazek

Murai po swoim pojawieniu się tutaj otrzymał mieszkanie od władz. Nie było szczególnie imponujące, ale mało dwie niewątpliwe zalety - opłata za wynajem była wyjątkowo mała i mimo niewielkich rozmiarów było bardzo przytulne. Chociaż niezbyt zadbane. Lakier z desek zniknął, a one same powoli zaczęły poddawać się zgubnemu działaniu czasu. Mebli wewnątrz nie było zbyt dużo, jednak przez to mieszkanie wygląda na bardziej pojemne niż jest w rzeczywistości. Dachówki pokryte lekkim osadem, jednak pełnią swoją funkcję wzorowo i nie ma powodów do narzekań. Wokół domu właściciel postanowił zasiać trochę zieleni, są więc tutaj jakieś krzewy, drzewa i różne rośliny ozdobne, chociaż w biednych ilościach. Początkowo dom był zapuszczony, jednak właściciel trochę się tym zajął i teraz prezentuje się całkiem dobrze. Chociaż jeśli masz alergię na kurz, to nie jest to miejsce dla ciebie.

Układ pomieszczeń - na parterze znajdują się tylko 2 pomieszczenia gospodarcze o konkretnym przeznaczeniu - kuchnia i jadalnia. Wchodząc przez drzwi do mieszkania trafiamy do małego przedpokoju, z którego prowadzą dwa wyjścia - w lewo i prawo. Te w lewo zaprowadzą do kuchni. Jest czysta, sterylna i wyposażona na tyle kompletnie, że kwestia gotowania posiłków nie stanowi żadnego problemu. Jest dość mała, jednak idealna na jedną osobę. Z kuchni wychodzą jeszcze jedne drzwi, prowadzące do jadalni. A właściwie to jadalnio-salonu. Mały stół z kilkoma krzesłami, jakieś szafki i biblioteczki wraz z kanapą i kiloma innymi meblami. Jest to zdecydowanie najbardziej zaopatrzone miejsce w domu. Przejście na lewo w przedpokoju skutkuje dostaniem się do całkowicie pustego pomieszczenia, którego Murai zwykł używać w charakterze sali treningowej. W przedpokoju znajdują się również schody na górę. Tam z kolei są kolejne pomieszczenia - dwie sypialnie i łazienka. Jedna z sypialni stoi wyposażona w łóżko, komodę na ubrania i w półkę na książki i inne pierdoły. To samo druga, ale jedna z nich zawsze stoi pusta. Łazienka jak łazienka - urządzenia sanitarne w postaci bali z wodą podgrzewaną opałem, jakieś szafki z ziołami i detergenty..
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Przez dwa tygodnie chłopak zdążył przywyknąć i zapamiętać drogę z dowolnego punktu osady do swojej siedziby. Domu, jeśli tak mógłby go nazwać. Miejsca, którego władze nie żałowały, by móc oddać go w posiadanie nieznanego Ninja. Nie był okazały, nie był zadbany, ale był. Miał spokojne miejsce tylko dla siebie. Wszedł do środka i natychmiast poszedł do pokoju sypialnego. Zamknął oczy i analizował wszystko, co stało się raptem kilka minut temu. Gorące źródła. Kaz. Nieśmiertelność. Mimo, że rozmowa z nim nie była specjalnie długo czy owocna, była potrzebna. Od dawna chłopak nie miał z kim rozmawiać, na dodatek z kimś niosącym to samo brzemię. Już wcześniej nad tym myślał, ale teraz dopiero otrzymał dowód - jest ich więcej. Na pewno. Cała ta dziwaczna sekta, w której otrzymuje się ochronę przed śmiercią. Dziwne miejsca, gdzie dzieci otrzymują ten dar, szkolone i tresowane niczym zwierzęta. Jeśli odpowiednio dobrze poszuka, na pewno znajdzie kogoś takiego jak on. Tylko właściwie po co? Nie był w stanie tego pojąć. Może chłopak szukał powodu, by nie stać w miejscu? Robić cokolwiek, mieć jakiś cel? Tak, cel. Przecież nie miał żadnego celu, za wyjątkiem jednego - przeżyć. Teraz może wyznaczyć sobie nowy. Ale jaki? Wstał z łóżka. Na ten moment jego celem będzie kroczenie przed siebie i odkrywania świata. Ale najpierw musi coś przetestować.

Wspomnienie. Tej dziewczyny, którą zraniono w brzuch. I jej nici, które naprawiły tą ranę. Nigdy tego nie próbował, minęły raptem dwa tygodnie od tego wszystkiego. Ale chyba najwyższa pora. Chłopak przeszedł do pustego pokoju do treningów. Nie jest to na tyle destrukcyjne, by trzeba było się tego uczyć na zewnątrz. Wziął z kuchni jeden z ostrych noży i już chciał przejechać sobie nim po ciele, gdy nagle ręka zawisła w powietrzu. Zaraz, ale czy na pewno uda się to zszyć? Skierował się do najbardziej pękatej biblioteczki w domu. Szczęśliwie była tam książka o krawiectwie. Szybko trafił na dział poświęcony wszelkiego rodzaju szwom. Krawieckim. Jak to mogło podziałać? Dokładnie przeczytał cały dział, zapamiętując wszystkie rodzaje szwów i ostatecznie wybierając dwa najbardziej wytrzymałe. Wrócił do sali, nóż poszedł w ruch. Nacięcie wystarczająco głębokie, by przeciąć skórę na wylot. Jednak nie czuł, że jest to groźne dla jego życia. Jego ciało nie miało praktycznie niczego oprócz nici. Taka rana zadana podczas walki nie będzie w stanie zagrozić jego życiu w żaden sposób. Jedna z nici poszła w ruch, sterowana przez chłopaka. Przebijała skórę przy ranie i zaplatała się. Proces był powolny, ale bardzo dokładny. W końcu rana została obszyta całkiem dobrym szwem. Pytanie tylko, czy będzie w stanie robić to innym? Nie, wykluczone. Nie posiadając medycznej wiedzy o budowie ciała zwyczajnego człowieka może bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Może w przyszłości będzie usiłował poprawić ten stan. Proces był dość wolny i trzeba było go przyśpieszyć. Ale jednak duża ilość chakry poszła na tą jedną próbę. Nie, nie może się poddać. Rozluźnił szew i go usunął, szykując się do ponownej próby. Znając ogólne zasady działania wszystko poszło szybko, znacznie szybciej. Ale to tylko jedna rana, na dodatek mała. Co będzie z większymi? Nie miał już zamiaru się ciąć, podobno trzeba szanować swoje ciało. Raz jeszcze przeczytał książkę, by do końca przyswoić sobie całą teorię. Odłożył książkę na miejsce i położył się na podłodze by troch e zregenerować siły przed dalszymi próbami.

Nazwa techniki: Nuuhada no Jutsu
Czas: 8h
Koniec treningu: 22:11

0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Kilka godzin odpoczynku na twardej, lecz całkiem wygodnej podłodze, pozwoliło chłopakowi na zregenerowanie sił i chakry do dalszego treningu. Tylko co dalej? Opanował zszywanie ciała przez okruchy pamięci, ale żadnej innej sztuczki nie potrafił zapamiętać. Nie miał żadnego punktu zaczepienia. Ale miał kilka pomysłów, na tyle dziwacznych, że mogły się udać. Nie wiedział jak mu przyszły do głowy. Może ze stosu powieści i książek z bibliotek, w której spędzał dużo czasu? Możliwe. W jednej z nich główny bohater potrafił wydłużać swoje ciało niczym gumę i łapać rzeczy nawet z 25m. Interesujące, ale czy on by tak potrafił? Dokładnie obejrzał swoje ręce i szwy na niej. Odczepienie jednego z nich faktycznie mogło podzielić rękę na dwie części. Za cel obrał sobie kubek stojący w innym pomieszczeniu. Szew ustąpił, a ręka podzieliła się na dwie części - dłoń z nadgarstkiem i resztę ciała, połączone były natomiast kilkoma grubymi nićmi. To już jest coś, prawda? Teraz tylko odpowiednio to wystrzelić. Ręka zawiła się niczym wąż, po czym poleciała w kierunku kubka. Teraz tylko go złapać. Ręka odbiła się od szafki, na której stało naczynie. Chłopak nie miał jeszcze tyle wprawy. Wrócił rękę do siebie i ponowił próbę. Tym razem też uderzył w szafkę. To najwidoczniej była kwestia wprawy. Godzina-dwie minęły, a celność uległa zdecydowanej poprawie. Teraz pudłował nie poprzez uderzanie w szafkę, a niemożność złapania kubka przez chwycenie go. Ten mankament był naprawiony po kolejnych kilku godzinach. Teraz ostatni etap - wystrzelenie prosto z całej ręki, z szybkim wyciągnięciem szwów. Murai wystawił pięść za siebie i mocno się zamachnął do przodu, chcąc trafić ten sam kubek pięścią. Efekt był zaskakująco pozytywny - pięść wystrzeliła niczym z procy, szybko lecąc w kierunku kubka i ostatecznie rozbijając do na kawałeczki. Kawałeczki porcelany wbiły mu się w rękę. Całkiem nieźle, trzeba było przyznać. Ten pomysł Murai uznał za udany. Wciągnął swoją rękę na miejsce i w spokoju powyjmował kawałeczki. Następnie wyszedł, zbliżał się bowiem czas spotkania.
Nazwa techniki: Echin Shishi no Jutsu
Czas: 5h
Koniec treningu: 2:57
z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Szybko przyszedł na miejsce, wyposażony i gotowy do prób. Potrzebował pilnie wzmocnić swój styl walki, a skoro zostało jeszcze czasu trochę, to czemu by nie? Taka myśl, chęć rozwoju, stanie się silniejszym niż w trakcie walki z drewnianym, kierowała jego czynami, gdy zostawił sprzęt w domu i wyszedł na zewnątrz. Tutaj było zdecydowanie dużo miejsca, a roślinność będzie łagodzić ewentualne upadki. Postanowił zacząć od podstaw, czyli Konoha Reppū. Gdzieś widział ten ruch, bodajże w księgach jakże często przeglądanych swojego czasu. Dziwne, uczyć się sztuk walki przez czytanie tekstu. Oczywiście tak musiało być - teoria poprzedza praktykę. Tak było i wyłącznie z takim czymś się spotykał. Bezmyślność była surowo karana. Sam ruch był dość prosty, jednak mógł pozwolić na wyprowadzenie kolejnych, a w przypadku niezwykłych umiejętności czarnookiego nawet na zakończenie walki. Walka wręcz była jego błogosławieństwem, najpierw jednak trzeba podejść i oczywiście wzmocnić nici, by były jeszcze szybsze i wytrzymalsze. Ale do rzeczy. Chłopak szybko się schylił i wyprowadził silnego, niskiego kopniaka, tuż przy ziemi. Nie był jednak wystarczający oponent może ledwo co go poczuć. Trzeba było go wzmocnić energią obrotu. Pochylił się i szybko przekręcił stopę, by następnie wraz z nią poruszyć całym ciałem i w efekcie nogą. Lecąca przy ziemi noga powodowała powstawanie świstu przez zgarniane powietrze. Teraz to nabiera konkretów. Raz za razem powtarzał sekwencje, dopóki całkowicie jej nie opanował. Nie trwało to długo, jakby nie patrzeć było to wystarczająco proste. Szybko wrócił do domu i przyniósł ekwipunek, skupiając na nim całą swoją uwagę, dokładnie badając i raz jeszcze myśląc nad jego dokładniejszym zastosowaniem.
Nazwa techniki: Konoha Reppū
Czas: 3h
Koniec treningu: 7:08
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Po odpoczynku trzeba było dalej brać się do roboty. Innym ruchem bazującym na szybkości był Konoha Senpū. Wyskok, kop i jeszcze drugie kopnięcie, tym razem w odsłoniętą część ciała. Wydawało się proste i może faktycznie takie było, bez spróbowania tego czarnooki nie będzie miał pojęcia. Za cel obrał sobie jedno z kilku drzew stojących w niewielkiej odległości od jego domu. Wyskoczył, wykonując kopniak w pień. Ta część była oczywiście bardzo prosta, teraz tylko wykonać drugie kopnięcie. Ale że w powietrzu? Bez żadnego punktu podparcia? Pomysł narodził się bardzo szybko - obrót i napędzenie nim kopniaka w odsłonięte miejsce. Tak, to może zadziałać. Upadł na ziemię, nie zdążając wykonać drugiego kopnięcia. To jednak trudniejsze, niż się spodziewał. Kolejna próba - wyskok, kopniak prawą nogą i... obrót. Szybki, zdecydowany obrót. I kolejne kopnięcie, tym razem w inną część drzewa. Znacznie niżej, gdzie blok już nie sięgał. Chyba istota techniki została osiągnięta. Zresztą czarnooki preferował styl, w którym już po jednym ciosie oponent pozostanie bez szans, i to wcale nie przez siłę, a przez jego specyficzne nici. Największa zaleta i powód, by poświęcić się walce wręcz. Kolejne próby przynosiły coraz to lepsze rezultaty, nawet odkrył, że może dodatkowo się odbić nogą po pierwszym kopniaku i jeszcze trochę wzmocnić cios. Leżąc na ziemi po kilkugodzinnym treningu padł na ziemię zmachany. Nie było aż tak źle, trzeba będzie kiedyś jeszcze nad tym popracować. Po krótkim odpoczynku wstał i bez większego powodu przerwał trening. Najwidoczniej samotne siedzenie jakoś dziwnie na niego działało.

z/t
Nazwa techniki: Konoha Senpū
Czas: 3h
Koniec treningu: 16:31
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Po długim zataczaniu się po mieście nierównym krokiem w końcu wrócił. Do domu, swojego własnego kąta. W miarę bezpiecznego. Alkohol już wystarczająco zmącił mu w głowie, ledwo co udało mu się do tego domu wejść. Przeszedł przez próg i zamknął drzwi, wczłapując się powoli na górę. Zmęczenie dało się we znaki, za dużo się działo. Poznał mnóstwo ludzi i miejsc, dziwnych sytuacji i nowych tematów do refleksji. Zderzenie z prawdziwą rzeczywistością było dość dziwne. Nie uczono go o ludziach jako takich. Rzucił się na łóżko, ale po chwili wstał i zaczął się przebierać. Zazwyczaj czarnooki kładł się w jakiejś białej koszuli i krótkich spodenkach z lekkiego materiału, by nie grzały. Tak było i tym razem. Ponownie padł na łóżko. Trzeba było zebrać siły na następny dzień. Pełen treningów i lekkiej zmiany swojego sposobu postrzegania rzeczywistości. Zamknął oczy i przypomniał sobie, że gdyby pewna sytuacja z oczami faktycznie się powiodła, teraz nie mógłby tak spokojnie odpoczywać. Szybko zapomniał o wszystkim, gdy zasnął w przeciągu kilku chwil od położenia się. Teraz wszelkie troski przestały mieć znaczenie. Wszystko przestało mieć. Miał tylko nadzieję, że będzie to noc bez jakichkolwiek snów, tylko czysty odpoczynek. Nagle poczuł coś, czego nie czuł od bardzo, bardzo dawna.

~~~~~~

Poranek nadszedł szybko. Szybko dla czarnookiego, który regenerując siły absolutnie nie poczuł tych kilku godzin. On sam obudził się, dziwnym zbiegiem okoliczności, na podłodze, owinięty w jakąś tkaninę. Chyba to był koc, którym się przykrywał zazwyczaj. Nie miał zamiaru wstać. Ba, nawet nie był w stanie. Jedyne, co mógł, to się przewrócić na brzuch. W takiej pozycji został blisko godzinę. Nie miał sił, żeby myśleć czy działać w żaden konkretny sposób. Był niczym kwiat - bujał się, kiwał, ale w gruncie rzeczy nic specjalnego nie robił. Tak samo było z nim, tylko nie miał zamiaru zapuszczać korzeni bądź produkować powietrza. Usiadł z ledwością, łapiąc się za burczący brzuch. Procesy myślowe czarnookiego nie należały do najlepszych po alkoholu, sądząc po aktualnej sytuacji. Może gorąca kąpiel pomoże mu odzyskać świadomość własnej egzystencji? Taka myśl kierowała młodzieńcem, gdy wstał i polazł do łazienki, by podgrzać wodę. Podpalił palenisko i wlazł do bali. Żywy ogień szybko zwiększył temperaturę wody, kojąc mięś... zaraz, przecież czarnooki nie miał mięśni. W każdym razie poczuł on znaczącą ulgę w swoim organizmie. Zanim zrobiło mu się naprawdę dobrze, wstał i opuścił misę, gasząc palenisko i wycierając się starannie. Kolejnym etapem było przyrządzenie śniadania. Szczęśliwie chata wyposażona była w dużą ilość zapasów zapewnionych przez wioskę. Jednak potrafią się jakoś przydać. Posiłek był skromny, jednak sycący - ryż z warzywami i suszoną baraniną. Szybkie w zrobieniu i dobre. Po posiłku czarnooki urwał jeszcze dwa listki mięty z roślinki doniczkowej stojącej na parapecie. Podobno ich żucie jest zdrowe, więc czemu by nie spróbować? Świeżość wypełniła usta młodzieńca. W sumie to czy miał jakieś zajęcie? Raczej nie. A na trening zdecydowanie nie miał ani sił, ani zapału, ani ochoty. Więc może zażyje świeżego powietrza? Przy okazji może trochę pobiegać. Nie jest to aż tak wymagające, ale pozwoli odciążyć umysł. Wyszedł z domu, zamknął drzwi. Pora było ruszać. Prostym truchtem, gdzie go nogi poniosą.

z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Dom. Po kolejnej godzinie drogi w końcu udało mu się go znaleźć. Tamto miejsce, dobrze zakamuflowane wśród ogromnego lasu, było wyjątkowo interesujące. Miał jednak kilka pomysłów, których nie mógł tak po prostu zignorować i skazać na zapomnienie. Po biegu był zmęczony, ale podczas spotkania z tajemniczą Uchihą odzyskał mnóstwo sił. Nigdy nie przypuszczał, że tak dobrze można spędzić czas w towarzystwie innej osoby. Jednak bardzo mu brakowało towarzystwa. Teraz na szczęście miał okazję na pobycie samemu. Ledwo co wrócił do domu, a ściągnął swoje ubrania i wrzucił je do pustej już bali z wodą, by potem przy okazji je wyczyścić. Założył całkowicie nowe odzienie - czarna koszula bez rękawów i zielone, luźne spodnie. Jego typowy strój treningowy. Treningowy, dokładnie. Miał mnóstwo czasu na zrealizowanie chociaż dwóch czy trzech swoich koncepcji, które mógłby wykorzystać w przyszłości. A mogły mu uratować życie w jakiejś podbramkowej sytuacji.
Usiadł na środku pokoju po turecku, jak to miał w zwyczaju. Otworzył swoje prawe ramię, a z szpary zaczęły wylewać się duże ilości nici. Bardzo duże, odpowiadające jego całemu ramieniu. Leniwie opadły na podłogę, ukazując swoją całą, imponującą długość. Całkowite skupienie było widoczne na twarzy młodzieńca. Szybko nici zaczęły się zwijać i kurczyć, przyjmując w pełni materialną, namacalną formę. Formę ręki. Czarnej, poskręcanej z nici, ręki. Była sztywna, ale jednak była. Doskonały pierwszy krok. Co dalej? Poruszanie nią. Miał zamiar prosty, ale trudny w wykonaniu - ręka z nici wychodząca z dowolnej części ciała. Brzmiało niczym marzenie, ale z pewnością było osiągalne. To tylko kwestia odpowiedniego treningu. Powoli zaczął poluźniać niektóre wiązania i nici aż do momentu, gdy był w stanie otwierać i zaciskać pięści swojej czarnej ręki. Dziwaczne uczucie, jak gdyby wewnątrz żył jakiś inny byt, próbujący przejąć nad tobą kontrolę. Albo chcący się wydostać na wolność. Kolejne godziny przebiegły na dokładnym treningu czynności mechanicznych - poruszaniu nią, wykonywaniu prostych gestów i co bardziej skomplikowanych. Nabierał wprawy w korzystaniu z niej również w celach bojowych - zamachy i uderzenia. Teraz kolejna rzecz - tempo tworzenia. Szybko poluźnił rękę i zmienił ją w kłębowisko nici, które szybko wsunęły się ponownie do jego ciała. Teraz spróbował stworzyć rękę w okolicach żeber. I to nie jedną, a parę! Najszybciej jak się dało. Pierwsze efekty były dość dobre. Dziesięć sekund, które w ogniu walki trwają całe wieki. Musiał szybko skrócić ten stan. Długotrwałe próby doprowadziły go do kilku chwil, które z pewnością były lepsze od poprzednich wyników. I w ten sposób posiadł dodatkowe kończyny za zawołanie. Spróbował jeszcze z nogami, ale te nie miały większej funkcji bojowej. Następnie przystąpił do eksperymentów z rozmiarem. Kiedy i ten aspekt techniki nie był mu obcy, zakończył trening. W końcu jego cel został osiągnięty, a musiał jeszcze wiele się nauczyć.

Nazwa techniki: Jiongu Teashi
Czas: 5h
Koniec treningu: 6:53
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Trening zaowocował. Jego styl walki nadal miał bardzo duże luki, których załatanie będzie wymagało naprawdę ogromu pracy, jednak jak inaczej to zrobić? Samodoskonalenie się jest cechą każdego dobrego wojownika, a on właśnie takowym wojem był. Co prawda nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, jednakowoż w pewnym sensie tak. Odpoczął, cały trening mocno go wykończył. Poszedł i zagrzał sobie wody na napar z mięty. Lubił to pić, intensywny aromat mięty połączony z dużą ilością miodu. Słodki napar szybko przywrócił mu siły i chęci do dalszej nauki. Teraz niestety będzie o wiele bardziej niebezpiecznie, skupienie sięgnie zenitu. Wyjął z kabury kunai i przystąpił do działania.
Żeby techniki spróbować, musiał otworzyć swoje ramię bądź inną część ciała. Postanowił ponownie skorzystać z ramienia. Pojawiła się cienka szczelina, jednak tym razem nici nie wypełzły, a jakby się skurczyły. Utworzyły niezłych rozmiarów wolną przestrzeń. Dokładnie tak, jak planował. Włożył do niej kunai, powoli i ostrożnie. Następnie zamknął ranę i postanowił ostrożnie, acz szybko przemieścić kunai do jego dłoni. Od wewnątrz. Gdyby miał kości albo mięśnie jak normalny człowiek, skończyłoby się to katastrofą. Powoli kunai przesuwał się w jego niciach, które to modelowały się odpowiednio by przepchnąć obiekt. W końcu otworzył wewnętrzną część swojej dłoni, z której wychyliło się ostrze kunai, a następnie on cały. Eksperyment zakończony sukcesem. Teraz coś innego - z brzucha do uda. Tak, to było nieco niebezpieczniejsze. Jednak powiodło się i to szybciej, niż poprzednio. Jeśli będzie uważał na płuca i serce, wszystko będzie w porządku. Taka myśl zwiastowała zakończenie treningu z kolejnym asem z rękawa. Dosłownie i w przenośni.

Nazwa techniki: Ugoku
Czas: 3h
Koniec treningu: 15:14
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Zakończone. Przynajmniej na razie. Zrealizował część swoich pomysłów, jednak z chakrą się nie wyrobił. Koniecznie musiał zażyć trochę odpoczynku, oczywiście mentalnego. Jego ciało nadal pozostawało sprawne i gotowe do wysiłku, ale to też postanowił sobie darować. Natomiast kąpiel wydawała się idealnym pomysłem. Szybko nagrzał wodę w bali i wskoczył do niej, wcześniej pozbywając się ciuchów. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym jego ciele, zapewniając ukojenie i dozę relaksu. Całość trwała nie dłużej, niż kilka minut, po których to zaczęło mu się robić stanowczo za dobrze. Wyszedł, osuszył się i ponownie odział. Uzbrojony postanowił ponownie opuścić swoje domostwo, tym razem odziany nieco inaczej. Nie znał jeszcze swojego stylu. Tym razem padło na czarną, lekką koszulę z długimi rękawami, idealnie wręcz zakrywającymi jego szwy na ramionach i spodnie tego samego koloru. Cóż, to wydawało się znacznie bardziej... eleganckie. I nawet nie czuł się w tym jakoś szczególnie źle. Mimo wszystko jego kabury pozostały na wierzchu. Ale w tym mieście raczej nikomu to nie będzie przeszkadzać. Postanowił też zrobić jedną, bardzo ważną rzecz - korzystając ze swojej nowej zdolności ukrył jedną notkę wybuchową w swoim prawym przedramieniu. I kunai. W swojej lewej nodze. Też z notką. Na szczęście nie krępowały jego ruchów, były wystarczająco dobrze chronione przez nici. No cóż, trza ruszać! Tylko pytaniem pozostawało, "gdzie?"

z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Otworzył drzwi do swojego małego królestwa. Głośne skrzypienie, jak zawsze zresztą przy ich otwieraniu, rozległo się w przedpokoju. Wiele się nie zmienił od czasu, kiedy ostatni raz go widział. Ba, nie miał nawet prawa się zmienić. To by znaczyło w końcu, że ktoś do jego lokum wchodzi, I może nie miał żadnych kosztowności czy drogich przedmiotów. Jednak świadomość, że ktoś w nocy może niepostrzeżenie wejść do twego domu i zadać śmiertelny cios podczas odpoczynku... No nie, zdecydowanie nie. Na szczęście dom nie nosił jakichkolwiek śladów użytkowania przed jego wyjściem. Dla pewności posprawdzał jeszcze wszystkie okna i drzwi. Musiały być w pełni sprawne i szczelne. Na szczęście tak było. Natychmiast przygotował sobie balę z ciepłą wodą, by zmyć z siebie cały ten brud i syf powstały podczas wybuchu i tarzaniu się w ruinach. Co prawda medycy trochę go oczyścili, przeważnie miejsca cięcia, ale niezbyt dobrze. Może i był pół-człowiekiem, ale jednak higiena osobista to rzecz ważna do prawidłowego funkcjonowaniu w społeczeństwie. A że młodzieniec jako-tako chciał się do tego społeczeństwa dopasować, musiał poczynić stosowne kroki. Dokładne oczyszczenie jego skóry z wszelkiego brudu zajęło mu z pół godziny. Drugie pół zwyczajnie leżał w przyjemnie ciepłej wodzie i myślał, co zrobić i w jakiej kolejności. Pierw musiał się jakoś zająć swoimi ranami, zwłaszcza niesprawnymi płucami. Bez nich ciężko mu będzie w jakikolwiek sposób trenować, uczyć się technik, wykorzystywać pełnego potencjału jego niezwykłego ciała. Następnie popracuje nad czymś nowym? A może poszuka jakiegoś zajęcia, by zdobyć walutę? Miał pewien pomysł związany z jego stylem walki i przy okazji kończynami z nici. Ale wszystko po kolei. Najpierw musi przywrócić się do poprzedniego stanu. Nie ma sensu szukanie odpowiednio wykwalifikowanego medyka - nie chciał rozdawać innym informacji o swoim cudownym ciele każdemu, zwłaszcza tym biegłym w sztuce medycznej. Im mniej wiedzą, tym lepiej. Zresztą wpadł mu do głowy pewien pomysł, który koniecznie zechciał zrealizować. Jeśli mu by się to udało, zyskałby bardzo wiele. Wyszedł z bali, dokładnie się wytarł i ubrał nowe, luźne ciuchy. Przy okazji sprawdził, czy nadal trzyma rzeczy w niektórych swoich kończynach. Notka była, kunai tez. Wszystko dobrze. Ech, będzie musiał bardziej uważać z tą umiejętnością. Wyjął je i ponownie umieścił w torbie. Tak będzie bezpieczniej, przynajmniej na razie. Zszedł na dół, do pustego, ogromnego pomieszczenia.Wiedział kilka rzeczy. Tych, które pamiętał. Im potężniejszy się stajesz w korzystaniu ze swoich nici, tym bardziej cię pochłaniają. Zmieniają twoje ciało. Niegdyś miał prawie wszystkie narządy, teraz pozostały mu tylko trzy. Więc może jeśli odpowiednio popracuje nad resztkami swojego ciała, to uda mu się zmniejszyć tą ilość jeszcze bardziej? Życie bez płuc, bez żołądka, niczego. Tylko serce i mózg. Wtedy już całkowicie przestanie być człowiekiem. Ale przecież... do tego dążył od początku? Tak mu wpoili. Na dodatek ta chwila, wtedy po wybuchu, gdy na sekundę zaczął kierować się w miarę ludzkimi odczuciami. Gdyby nie przejmował się nim i jego wdzięcznością, którą zresztą całkowicie zaniedbał, byłby w znacznie lepszej sytuacji. Nigdy więcej. Usiadł na podłodze. Zaczął delikatnie poruszać swoimi nićmi wewnątrz swojego ciała. Zwłaszcza w okolicach płuc. Nie miał pojęcia, jak to się robi. Działał instynktownie. Zamknął oczy. Skupił się maksymalnie. Nici zaczęły poruszać się coraz to gwałtowniej. Oplatały jego płuca, powoli i starannie. Ostatecznie były pokryte niemalże całe. Nadal mógł oddychać, ale przecież nie o to chodziło. Miał się tego pozbyć. Ale nie wiedział, jak. Nie potrafił sobie przypomnieć tego, jak wcześniej znikały mu organy. Musiało być to instynktowne. Albo działo się samo, bez jego udziału. Wymuszenie tego mogło być zgubne. Powoli wypuszczał powietrze, a nitki cały czas napierały na płuca. Powoli, nieśpiesznie. Czas przestał upływać, jego oddech zrobił się znacznie bardziej płytki przez coraz to mniejszą pojemność. Można wręcz powiedzieć, że jego nitkowate ciało zgniatało je po troszku. Czemu? Nie miał bladego pojęcia. No ale jak, miałby wziąć i je wyrwać? Nadal tam były i nadal bolało jak diabli. Z czasem ból zaczął powoli zanikać, jak gdyby ktoś wstrzyknął mu tam sporą dawkę środka znieczulającego. Ale przestał dobrze widzieć. Miał mroczki przed oczami, zamazany obraz przyprawiał go o ból głowy. Położył się na twardej podłodze. Gdyby tylko miał żołądek, pewnie pozbyłby się jego zawartości. Ale trwał dalej. Nadal żył, ale proces trwał. Mniej więcej do połowy. Cała jego twarz zrobiła się prawie purpurowa. Wydusił resztkę powietrza i wstrzymał oddech. Nici poszły na całość. Wystarczyła chwila, by całkowicie je zgnieść. Dalej nitki zgniotły również gardło. I tchawicę. I całą resztę. Były niczym zgnieciony w kulkę pergamin. Wtedy to z gardła zaczęły wychodzić nici. Pierw pojedyncze sztuki, potem cały strumień. Napierały na jego ręce, którymi zakrył usta. Przedostały się. Spomiędzy jego warg wystrzeliły niezliczone nici. Nie kontrolował tego, zadziało się samo. Jakby same wlazły mu do przełyku. Albo przez przełyk. Nie mógł oddychać... ale jakimś dziwnym cudem nadal myślał, działał. Obraz się wyostrzył. Twarz wróciła do normalności. Znaczy... udało mu się? Na to wygląda. Nie musiał już oddychać, co za dziwne uczucie. Mimo wszystko z przyzwyczajenia nadal będzie to robić. Instynktownie, tak już przywykł. Odetchnął głęboko, ale jego zgniecione płuca już nie reagowały. Nie było ich. Ból też zniknął. Był znowu sprawny? A więc tak to zrobił. Ech, mógł to przypłacić życiem. Kolejny raz. Ostatnio mnóstwo rzeczy robi irracjonalnie. Popatrzył się na nici wychodzące z ust. Były znacznie grubsze. Chwycił jedną i spróbował rozerwać, nie udało mu się. Faktycznie znacznie bardziej wytrzymałe. Jego nici wróciły do środka. Nadal czuł serce, no i mózg na pewno był w środku. Teraz stał się człowiekiem w jeszcze mniejszym stopniu. Prawie jak jakiś potwór... Nadal leżał. Musiał się jeszcze z tym wszystkim pogodzić.
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Wstał z ziemi. Pogodził się już z faktem, że teraz nie był już człowiekiem. A jeśli już, to był w bardzo, bardzo niewielkiej część. Oczywiście fizycznie. Sposobem myślenia i odczuwaniem nadal był niczym człowiek, chociaż i nad tym można by się kłócić. Skoro to miał za sobą, to co teraz? Nie miał pojęcia. Nie musiał wydawać pieniędzy na jedzenie czy wodę, bo po co ona mu była? Alkohol tym bardziej. W sumie czynsz wypadałoby na zapas zapłacić, no ale do tego potrzebne są pieniądze. Miał też mnóstwo innych pomysłów - kupienie jakiejś przydatnej broni na przykład. Sieczna? Wykluczone, przecież nie znał się na katanach. Ale one mogły stanowić problem w konfrontacji z jego nićmi. Gdyby trafił na jakiegoś wyszkolonego samuraia, miałby poważny problem. Więc... kastety? O, to byłoby dobre. Przeliczył pieniądze i stać by go było tylko na jedną parę. Jednak przecież zawsze mógłby kupić więcej... o tak, czemu wcześniej o tym nie pomyślał? Ale najpierw jedna sprawa niecierpiąca zwłoki. A może kilka? W końcu im więcej potrafi, tym lepiej.
Wśród nielicznych wspomnień, jakie posiadał z tamtego okresu, jedno utrwaliło się mocno w jego pamięci. Człowiek w białym fartuchu stał nad nim, przypiętym do ściany metalowymi okowami. Mówił o wiązaniu ze mną sporych nadziei, założył się że to właśnie ja przeżyję cały ten terror i zostanę jedynym doskonałym bytem. Chwilę później został porażony potężnym ładunkiem elektrycznym. Ale dalej był przytomny. Mężczyzna nadal do niego mówił. O tym, że ten, kto pokona ograniczenia człowieczeństwa i ciała, będzie w stanie pochłaniać siłę innych przez zabieranie ich serc i wsadzaniu ich do swojego ciała. O tak, to wspomnienie wyryło się w nim bardzo głęboko. I teraz poczuł, że jest odpowiedni moment na sprawdzenie tego. Wcielenie w życie. Nie miał jak zabrać komuś serca bez zwracania na to uwagi społeczeństwa. Musiał nauczyć się tylko teorii, a potem przejść do praktyki. Pamiętał jeszcze, że ten człowiek mówił coś o jakiś maskach, ale szczegółów tego aspektu jego umiejętności nie zapamiętał. Pierw otworzył swoją klatkę piersiową. Oczywiście nie stanowiło to najmniejszego problemu. Następnie stanął przed lustrem i zaczął szukać swojego serca. Oczywiście nie rękoma, a delikatnym poruszaniem nićmi. W końcu je znalazł. Następnie zrobił miejsce w drugiej części klatki piersiowej. Było ono stworzone z ubitych nici i miało za zadanie stanowić zabezpieczenie przed przesunięciem go gdzieś indziej. Nie wiedział jeszcze, jak to działa, ale lepiej dmuchać na zimne. Następnie... i to chyba tyle. Nie znał dokładnej teorii, praktyka tez pozostawiała wiele do życzenia. Niestety serca do prób nie leżą sobie ot tak na ziemi przy drodze. Trzeba by poćwiczyć praktycznie. Jednak lepsze to niż nic. Grunt, że posiada takową wiedzę. A to jest najważniejsze. Kontynuował pracę nad nowa umiejętnością - sprawdzał ułożenie nici wokoło serca i umiejętnie to kopiował w innym miejscu. Brak płuc znacznie ułatwiał sprawę. Następnie skręcił i zwinął niektóre nici w coś na kształt serca i umieścił właśnie w tamtej komorze. Następnie zamknął swoją klatę i podziwiał efekt. Z zewnątrz różnicy nie było oczywiście. Nie czuł się jakoś specjalnie. W każdym razie ten aspekt też miał już za nim. Teraz kwestia tego, jak będzie w stanie wyciągnąć serce z ciała. Odpowiedź była w miarę prosta - użyje tym innej techniki. Wejdzie nićmi do ciała, zrobi tam całkowity chaos i wyciągnie serce. Manualnie brakuje mu siły, wiedzy o ludzkim organizmie. Dla pewności poćwiczył także i tą technikę. Tylko o jakiego rodzaju "moc" mogło mu chodzić? Analizując całą swoją wiedzę doszedł do wniosku, że nie mogą być to techniki, co byłoby jedyną logiczną opcją. Ani też nie wiedza, bo wtedy wyrwałby mózg. A może dodatkowe zapasy chakry? O, to byłoby bardzo przydatne. Albo możliwość nauki technik, których normalnie nie byłby w stanie. Kuszące opcje. Wszystkie one idealnie wpisują się w definicję "siły" pozszywanego chłopaka. Otworzył ciało ponownie, przywrócił wszystko do poprzedniego stanu i je zamknął. Przy okazji wpadł mu do głowy kolejny pomysł. A za nim następny. Więcej przydatnych technik? Czemu nie. Jeszcze nie zapomniał o zasadzie "Bądź gotów na wszystko". Mimo tego nie był gotowy na to, co stało się w Antai. Ech. Poszedł do kuchni zrobić sobie trochę herbaty. Może i nie musi, ale ciepły napój daje mu niewyjaśnione poczucie błogości i rozchodzącego się ciepła.

Nazwa techniki: Kyushu Hato
Czas: 12h
Koniec treningu: 11:27
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Przygotowanie herbaty zajęło mu kilka minut. Chwycił w dłoń kubek z gorącym napojem i w milczeniu usiadł na jednym z krzeseł w salonie, przy okazji biorąc jakąś książkę, pierwszą lepszą. Popijając gorący napój wczytał się w tekst. Jaki przekaz za sobą nosił? Był o robakach. Dziwna ta książka, cokolwiek robiła u niego w domu pozycja o robakach. No ale nie szkodzi, czytał dalej. Różne rodzaje i gatunki przelatywały mu przed oczami, a to jakaś szarańcza, a to żuk gnojak. W sumie to nawet interesującym było, jak różne gatunki wyrabiają sobie konkretne mechanizmy do przeżycia. Uwagę młodzieńca zwróciła jednak jedna, ważna rzecz - chitynowe pancerze. W sumie to i mu przydałaby się jakaś solidna obrona. Może i on i jego nici były wytrzymałe, ale chyba nie aż tak, by zatrzymać pędzącą kulę ognia na przykład. Tylko jak się do tego zabrać? Trochę ciężko będzie, ale czemu nie? Nigdzie mu się nie śpieszyło, czasu miał mnóstwo.
Wstał, dopił herbatę i odłożył kubek do kuchni. Wyciągnął z rąk mnóstwo nici i zaczął kombinować, jakby tutaj osiągnąć coś na wzór właśnie takiego pancerza. Pierw obwinął się cały swoimi nićmi. Dość niewygodnie, ruchy trochę ograniczone. I pewnie nie posiada zbyt dużego potencjału defensywnego. Więc może coś na wzór tarczy? splótł swoje nici w prostą, okrągłą tarczę o promieniu około jednego metra. I co, tyle? Trochę za mała powierzchnia. Wyciągnął kunai i zaczął rozcinać tarczę. Nici łatwo poddawały się ostrzu. Za mała wytrzymałość. Może po nasyceniu chakrą będzie lepiej? Przelał kontrolowaną ilość do nowej tarczy, po czym powtórzył test. Trochę lepiej, nici stawiały większy opór. Ale to nadal nie to, czego oczekiwał. Eksperymentował jeszcze długo z umiejętnym doborem ilości chakry, która to miała wzmocnić strukturę nici. Ale nadal to nie to. Więc może jakoś te nici splecie? Jak koszyki z wikliny, te też miały jakieś splątania, dzięki którym były sztywne. Na szczęście miał takowy koszyk u siebie w domu w charakterze kosza na brudne ubrania. Po dokładnym przebadaniu jego konstrukcji wrócił do "sali treningowej" i spróbował ponownie. Tym razem wydawała się znacznie bardziej gruba, ale trzeba było jeszcze zrobić ostateczny test. Chwycił kunai z całą siłą zaczął masakrować swój twór. Szło mu to opornie, jak nigdy. Pomijając jego niewielką siłę fizyczną. Faktycznie zrobiła się znacznie lepsza, ale czy zatrzyma wszystko? Nie miał warunków do sprawdzenia tego, musiał polegać na swoich umiejętnościach. Kolejnym etapem było powiększenie rozmiarów tarczy. Postanowił, że 5m będzie odpowiednie. Nie za duże, idealne na niego i swoje najbliższe otoczenie. Dzięki temu mógł np. osłonić osobę eskortowaną czy zleceniodawcę. A to się ceni. Ostatnim aspektem techniki była jej szybkość. Musiała być tworzona niemalże natychmiastowo, na zawołanie. Inaczej po co mu taka obrona? Początkowo proces trwał nawet kilkanaście sekund. Stanowczo za dużo jak na skudeczną obronę. Udało mu się zejść do kilku sekund, co uznał za wystarczające. Miał jeszcze kilka pomysłów, ale nimi zajmie się później. Trening wyczerpał go z chakry, teraz będzie musiał poczekać na jej regenerację. Norlanie ranny człowiek nie mógłby prowadzić tak morderczych treningów, ale on nie był ani człowiekiem, ani rannym. Jego cudowne ciało pozwalało mu na niemożliwe. Kiedy to się stało, zwyczajnie wyszedł z domu. Siedzenie tutaj i ciągłe trenowanie? Nawet on potrzebował chwili spokoju od tego...


Nazwa techniki: Jiongu Hyōshi (WT)
Czas: 8h
Koniec treningu: 22:46
z/t
0 x
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Ponownie wrócił, po tym dziwnym, niecodziennym zadaniu. Nauczył się mnóstwa nowych rzeczy. Przede wszystkim tego, by nigdy nie uśmiechać się do małych dzieci trzymając jednocześnie małego kota, uważać na starsze kobiety które nazywają cię "kociakiem" i to, że jak wyglądasz normalnie, jesteś bardziej akceptowalny przez społeczeństwo. Cenne lekcje, ale chyba tą ostatnią niezbyt weźmie sobie do serca. Pytanie tylko, co teraz? Wrócił do swojego mieszkania, chcąc trochę odpocząć, jednak nie miał specjalnie ochoty. Zresztą zmęczenia nie czuł jako takiego. Może by tak rozwinąć jeden z pomysłów, które wcześniej wpadły mu do głowy, ale nie miał czasu na ich realizację? Zrobił sobie trochę zielonej herbaty. Wolał to znacznie bardziej od sake czy innych napojów. Do pewnego stopnia go odprężała i relaksowała. O ile w jego przypadku można mówić o czymś takim. Usiadł na kanapie i ponownie chwycił do ręki książkę. Za każdym razem, gdy coś pił bądź miał chwilę wolnego, brał do ręki jakąkolwiek lekturę. Czytał, pochłaniał wiedzę w niespotykanym tempie. Nie mając nic do roboty albo szwędał się po mieście, albo czytał. Słowo pisane było mu bliższe od jakiekolwiek człowieka. Gdy tylko skończył, postanowił wcielić w życie jeszcze kilka rozwiązań, tym razem bardziej pod walkę wręcz.
Ruch Taijutsu, który w jakimś stopniu pomógłby mu w walce z użytkownikami broni? Brzmi dobrze. Mimo, że myślał nad tym trochę i znalazł parę sposobów na takowych osobników, to jednak znajomość ruchu pozwalającego odebrać broń oponenta byłaby bardzo przyjemna. Jak to się wykonywało? Wystarczyło kopnąć w nadgarstek? Cholera, mimo że brzmi proste to z pewnością musi kryć się za tym jakiś haczyk. W sumie warto zauważyć, iż jego percepcja, umiejętność postrzegania otoczenia, na pewno była znacznie słabsza od reszty. Będzie musiał nad tym popracować. Z nici stworzył coś na kształt manekina dzierżącego pałkę z nici. Ten pobiegł ku niemu z zamiarem uderzenia pałką. Pozszywany młodzieniec był jednak szybszy - cofnął się ciałem do tyłu, jednocześnie podnosząc nogę i wykonując potężnego kopniaka w nadgarstek oponenta. Nie miał nadgarstka, nie był potężny. Jego siła również była bardzo mała, musi nad nią popracować. Albo nad prędkością i percepcją, by móc sprawniej wykonywać uniki. Manekin z nici idealnie się do tego nadawał. Ćwicząc tak razem rozeznawał się w możliwościach swoich nici i jednocześnie szlifował technikę, kopiąc pod różnym kątem, wykonując coraz to lepsze akrobacje. Wiedział, że i tak nie ma szans w starciu z prawdziwym wojownikiem, specjalistą w walce wręcz. Ale na jakiś czas wystarczy. Poćwiczył jeszcze dłużej, trenując każdy manewr, każde kopnięcie. Kiedy uznał, że więcej nie osiągnie, usiał ponownie na sofie. Odpoczywał. Wziął do ręki jakąś książkę i z zapałem przeglądał zawartą na ich stronicach wiedzę.

Nazwa techniki: Konoha Shōfū
Czas: 5h
Koniec treningu: 1:10
0 x
Awatar użytkownika
Ichirou
Posty: 4094
Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
Wiek postaci: 35
Ranga: Seinin
Krótki wygląd: Chodzące piękno.
Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
Lokalizacja: Atsui

Re: Lokal Muraia

Post autor: Ichirou »

0 x
Obrazek
KP PH bank głos koty dziennik
Murai

Re: Lokal Muraia

Post autor: Murai »

Skończył. Miał teraz trochę czasu wolnego. Z braku innych, ciekawych opcji, postanowił wziąć jakąś książkę. Taką, które jeszcze nie miał przyjemności przeczytać. Z lekkim niepokojem odkrył, że tak właśnie wyglądała jego szara codzienność - treningi, czytanie, picie herbaty, jakiś posiłek, sen. Ten schemat co prawda mu odpowiadał, ale małe urozmaicenie od czasu do czasu też było całkiem miłe. Na przykład niedawne sprzedawanie kotów. Może i zajęcie nie było najniebezpieczniejsze na świecie, ale pozwoliło mu zdobyć nieco pieniędzy. Ale to było za mało, wciąż nie wystarczało. Przechodząc w drodze powrotnej obok sklepu widział kastety na witrynie. I może na jedną parę by mu starczyły. Ale ledwo co, chciał mieć jeszcze trochę na zapas. W Antai odkrył, że pieniądze bywają użyteczne, bo możesz kupić nimi również przychylność innych. A nie wiadomo kiedy będzie musiał takowej potrzebować. Z rozmyślań wyrwało go mocne pukanie do drzwi. Kto był na tyle szalony, by przyjść do jego mieszkania? Nie znał też zresztą nikogo, komu podałby swój adres. Więc musi być to czysty przypadek. Podszedł do drzwi akurat w momencie, gdy pukanie ustało. Zobaczył, że z drzwi wystają gwoździe. Nie no, teraz pogubił się całkowicie. Zabili dechami drzwi? Nie mieliby czasu. Otworzył je, ale dziwny człek który zapewne walił w jego drzwi, już odszedł. Spojrzał na zewnętrzną stronę wejścia do jego mieszkania. Była to jakaś kartka. Czyli przybijał ogłoszenia? Tylko po kiego na jego drzwiach? Z umiarkowanym zainteresowaniem wczytał się w treść tej kartki.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość