Rynek
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Rynek
Ulżyło mu, gdy zobaczył na jej twarzy entuzjazm. Ktoś inny za taki pomysł mógłby nazwać go dziecinnym albo aroganckim, jednak Azuma również ceniła sobie w życiu te proste przyjemności. Na jej radość, odpowiedział tylko Yup! i wspólnie udali się, a raczej ona zaprowadziła ich do pierwszego przystanku w zwiedzaniu, gdzie mieli zrobić zapasy na najbliższy spacer.
Oh, i rzeczywiście dobrze zrobiła, że poleciła mu tutejsze specjały, bo dla głodnego Seinaru słodycze wyglądały teraz podwójnie smakowicie. To znaczy, nie było tutaj pączków z płatkami złota i wypchanych kawiorem, ale porządne porcje kremu budyniowego (on był w średniowieczu?) i bitej śmietany otoczone mięciutkim ciastem. Ah, samuraj nie zamierzał nawet złamanego ryo zmarnować na suche drożdżówki, kiedy do wyboru było tyle lepszych rzeczy. Wybrał sobie kilka sztuk różności, kazał je sobie zapakować i dopiero po zapłaceniu za nie poczuł, że jest gotowy do eksploracji nowego miasta. Chociaż tak naprawdę, na ścieżce którą wybrali mało było miasta w mieście. Spędzili wspólnie czas w tych mniej zatłoczonych skrawkach zieleni Shigashi, zamiast oglądać dzielnicę rzemieślników czy rzeczone muzea. To może nawet lepiej, bo do bibliotek i obiektów kultury pewnie i tak by ich nie wpuścili z własnym jedzeniem. Seinaru starał się podtrzymywać rozmowę, już podczas pierwszych wymienionych z nią zdań czuł się bardzo szybko coraz swobodniej i teraz, gdy jej spodobał się jego pomysł i szli obok siebie opychając się ciastkami, było naprawdę miło. Stracił czujność, słuchał na zmianę jej, wody i drzew tutejszych parków i naprawdę pozwolił sobie na psychiczny odpoczynek i relaks po tym, co do tej pory przeszedł. Nie czuł potrzeby proponowania nikomu sparingu, szukania nowego wyzwania czy odbycia kolejnej niebezpiecznej misji. W tym momencie najbardziej chciał iść tylko po kolejną rurkę z kremem, nie przejmując się liczeniem kalorii.
Gdy jednak pokończyli już swoje zapasy, a spacerek wzmógł apetyt na obiad, Azuma zaproponowała zmianę menu, na co Seinaru tylko przyklasnął, bo po ostatniej eklerce trochę już go zemdliło od tego słodkiego.
*** - No ale co jest dobre? - Stanął przed kramem, gdzie wszystko pachniało i ociekało przyjemnym sosikiem, lecz jego pytanie trafiło już w próżnię. Azuma musiała iść na stronę, a on stanął przed wyzwaniem, któremu nigdy nie jest łatwo sprostać - wybrać jedzenie dla dziewczyny.
Wszyscy znamy kulinarne talenty Seinaru, trudno było mu odróżnić wieprzowinę od wołowiny, ale nie znaczyło to, że nie lubił jeść. Węch, słuch i wzrok miał dobry i korzystając ze swojej rozwiniętej percepcji mógł wybrać naprawdę soczysty w środku i chrupiący na zewnątrz kawałek mięsa. Gdy to dostrzegł nie zastanawiał się długo.
- To! - Wskazał palcem kucharzowi wypatrzoną porcję, a zaraz potem drugą, dla Azumy.
- Do tego jakieś warzywka? Takie grillowane byłyby pyszne! Ma Pan takie? - Musiał dobrać jakąś jarzynkę, a skoro na tych patelniach tyle się działo, to może uda mu się skompletować naprawdę dobry, wyrazisty i niezdrowy posiłek, który będzie smakował im obojgu?
- To takie dwie porcje proszę na wynos! - I to na razie tyle. Poczekał, odebrał, zapłacił i czekał dalej, aż jego nowa znajoma wróci. Niecierpliwił się nawet troszkę w sumie, bo trzymając w ręku jedzonko, a nie chcieć i przez to nie móc go tknąć bez drugiej osoby to chyba największa tortura na świecie.
Oh, i rzeczywiście dobrze zrobiła, że poleciła mu tutejsze specjały, bo dla głodnego Seinaru słodycze wyglądały teraz podwójnie smakowicie. To znaczy, nie było tutaj pączków z płatkami złota i wypchanych kawiorem, ale porządne porcje kremu budyniowego (on był w średniowieczu?) i bitej śmietany otoczone mięciutkim ciastem. Ah, samuraj nie zamierzał nawet złamanego ryo zmarnować na suche drożdżówki, kiedy do wyboru było tyle lepszych rzeczy. Wybrał sobie kilka sztuk różności, kazał je sobie zapakować i dopiero po zapłaceniu za nie poczuł, że jest gotowy do eksploracji nowego miasta. Chociaż tak naprawdę, na ścieżce którą wybrali mało było miasta w mieście. Spędzili wspólnie czas w tych mniej zatłoczonych skrawkach zieleni Shigashi, zamiast oglądać dzielnicę rzemieślników czy rzeczone muzea. To może nawet lepiej, bo do bibliotek i obiektów kultury pewnie i tak by ich nie wpuścili z własnym jedzeniem. Seinaru starał się podtrzymywać rozmowę, już podczas pierwszych wymienionych z nią zdań czuł się bardzo szybko coraz swobodniej i teraz, gdy jej spodobał się jego pomysł i szli obok siebie opychając się ciastkami, było naprawdę miło. Stracił czujność, słuchał na zmianę jej, wody i drzew tutejszych parków i naprawdę pozwolił sobie na psychiczny odpoczynek i relaks po tym, co do tej pory przeszedł. Nie czuł potrzeby proponowania nikomu sparingu, szukania nowego wyzwania czy odbycia kolejnej niebezpiecznej misji. W tym momencie najbardziej chciał iść tylko po kolejną rurkę z kremem, nie przejmując się liczeniem kalorii.
Gdy jednak pokończyli już swoje zapasy, a spacerek wzmógł apetyt na obiad, Azuma zaproponowała zmianę menu, na co Seinaru tylko przyklasnął, bo po ostatniej eklerce trochę już go zemdliło od tego słodkiego.
*** - No ale co jest dobre? - Stanął przed kramem, gdzie wszystko pachniało i ociekało przyjemnym sosikiem, lecz jego pytanie trafiło już w próżnię. Azuma musiała iść na stronę, a on stanął przed wyzwaniem, któremu nigdy nie jest łatwo sprostać - wybrać jedzenie dla dziewczyny.
Wszyscy znamy kulinarne talenty Seinaru, trudno było mu odróżnić wieprzowinę od wołowiny, ale nie znaczyło to, że nie lubił jeść. Węch, słuch i wzrok miał dobry i korzystając ze swojej rozwiniętej percepcji mógł wybrać naprawdę soczysty w środku i chrupiący na zewnątrz kawałek mięsa. Gdy to dostrzegł nie zastanawiał się długo.
- To! - Wskazał palcem kucharzowi wypatrzoną porcję, a zaraz potem drugą, dla Azumy.
- Do tego jakieś warzywka? Takie grillowane byłyby pyszne! Ma Pan takie? - Musiał dobrać jakąś jarzynkę, a skoro na tych patelniach tyle się działo, to może uda mu się skompletować naprawdę dobry, wyrazisty i niezdrowy posiłek, który będzie smakował im obojgu?
- To takie dwie porcje proszę na wynos! - I to na razie tyle. Poczekał, odebrał, zapłacił i czekał dalej, aż jego nowa znajoma wróci. Niecierpliwił się nawet troszkę w sumie, bo trzymając w ręku jedzonko, a nie chcieć i przez to nie móc go tknąć bez drugiej osoby to chyba największa tortura na świecie.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Chunchunmaru
- Postać porzucona
- Posty: 34
- Rejestracja: 14 lut 2019, o 21:09
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6988
- Multikonta: nie
Re: Rynek
Takie wielkie kupieckie miasta były idealne dla małego Chunchunmaru. Po pierwsze, chłopak nie wyróżniał się zbytnio z tłumu. Pośród tego morza ludzi mógł przemykać niemal niezauważalny, a jeśli ktoś już na niego spojrzał, to nie różnił się zbytnio od reszty dzieciaków przemierzających ulice tego wielotysięcznego miasta. Był tak samo nieduży, tak samo chudy, ale może za to trochę lepiej ubrany. W końcu pieniędzy jakoś szczególnie mu nie brakowało, bo nauczył się je zdobywać w inny sposób. Czy to za pomocą własnych dłoni czy też innych specjalnych umiejętności, ale w końcu mógł poczuć w swojej sakiewce trochę ryo. Dzisiejszego dnia również zarobił, bo miejsca zatłoczone tak, jak ten rynek, miały swój urok - czujność jednostki znajdującej się w tłumie drastycznie malała. Ile to razy zdarzyło się, że kupiec przechodzący przez centrum miasta zahaczył o innego człowieka? Ile to razy się potknął? Pewnie wiele. Można być jednak pewnym, że wtedy nie spotkał niesamowitego, niezwykle sprytnego, niesamowicie groźnego, nieopisanie mądrego - Chomosuke Chunchunmaru! Samo jego nazwisko musiało wzbudzać strach wśród wszystkich bogaczy, a jeśli dodać do tego jeszcze jego imię, to już na pewno przytulali do siebie swoje sakiewki. Na nic to się jednak nie zdawało, bo młodociany złodziejaszek i tak dopnie swego. Tak też było teraz, bowiem młody dzieciaczek szedł przed siebie, radośnie podrzucając w rączce niewielki mieszek z pieniędzmi.
- Nie chciałeś dać mi jabłka, to wziąłem sobie równowartość całej skrzynki. - rzucił sam do siebie, dumny z powodu kolejnej udanej kradzieży. Nie rozumiał dlaczego sprzedawca nie chciał pomóc samotnemu, zagubionemu i przede wszystkim głodnemu dziecku, ale miał nadzieję, że stracenie paru monet nauczy go by następnym razem być bardziej szczodrym. Jeśli jednak nie, to przynajmniej Chunchunmaru będzie miał dzisiaj pełny brzuch, a to też jakiś plus. Sakiewka z pieniędzmi została schowana za pazuchę, a młodzieniaszek stanął przy ścianie, uważnie rozglądając się dookoła. Być może znajdzie kolejny cel albo zawiesi oko na czymś ciekawym. Życie w wielkim mieście zawsze przyciągało do niego jakieś przygody. W końcu nie bez powodu mówi się, że Shigashi no Kibu to miasto marzeń.
- Nie chciałeś dać mi jabłka, to wziąłem sobie równowartość całej skrzynki. - rzucił sam do siebie, dumny z powodu kolejnej udanej kradzieży. Nie rozumiał dlaczego sprzedawca nie chciał pomóc samotnemu, zagubionemu i przede wszystkim głodnemu dziecku, ale miał nadzieję, że stracenie paru monet nauczy go by następnym razem być bardziej szczodrym. Jeśli jednak nie, to przynajmniej Chunchunmaru będzie miał dzisiaj pełny brzuch, a to też jakiś plus. Sakiewka z pieniędzmi została schowana za pazuchę, a młodzieniaszek stanął przy ścianie, uważnie rozglądając się dookoła. Być może znajdzie kolejny cel albo zawiesi oko na czymś ciekawym. Życie w wielkim mieście zawsze przyciągało do niego jakieś przygody. W końcu nie bez powodu mówi się, że Shigashi no Kibu to miasto marzeń.
0 x
- Chunchunmaru
- Postać porzucona
- Posty: 34
- Rejestracja: 14 lut 2019, o 21:09
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6988
- Multikonta: nie
Re: Rynek
Chunchunmaru nikogo by za to nie winił. Świat jest zbyt wielki i zaludniony, żeby przejmować się każdym napotkanym człowiekiem. Niektórych ludzi z resztą nie da się uratować choćby bardzo się chciało. Mają wyuczony sposób zachowania i nawet gdy wyciągnie się do nich pomocną dłoń, to i tak będzie to rozwiązanie jedynie tymczasowe, które tak naprawdę nie zmieni nic. Zresztą on sam nie był zbytnio przekonany do pomocy innym. Może dzieciom, bo je da się jeszcze w jakimś stopniu naprawić, ale pomagać dorosłemu facetowi, który mógłby wziąć sprawy w swoje ręce? Synowi rozbójników jakoś niezbyt się to podobało i przede wszystkim widziało. Skoro jego ojciec i matka mogli wyżyć z rozbójnictwa, to taki żebrak pewnie też! A jeśli nie chciał, to w mieście zapewne jest sporo tej "dobrej" roboty, która jednak jest o wiele mniej płatna.
Chomosuke widział kobietę z zakupami, ale po krótkim rzuceniu na nią okiem po prostu o niej zapomniał. Skoro niosła pełne siatki zakupów, to zapewne wydała już większość pieniędzy, które ze sobą wzięła. To nie był dobry cel do okradnięcia, choć trzymanie czegoś w dłoniach sprawiało, że cała sprawa stawała się o wiele łatwiejsza dla złodzieja. Trudniej zareagować, a jeśli już, to reakcja przebiega wolniej. Jeśli dodać do tego, że w zderzeniu ze złodziejaszkiem towary na pewno wyleciałyby na ziemię i kobieta zajmowałaby się ich zbieraniem, to cała operacja przebiegałaby jeszcze sprawniej. Jakież było zdziwienie Chunchunmaru, kiedy czarnowłosa wróciła się do niego i na dodatek chciała mu pomóc. Początkowe zdziwienie wymalowane na jego twarzy szybko ustąpiło jednak miejsca oburzeniu, a niewielkie rączki chłopca skrzyżowały się na jego chudej klatce piersiowej. Jakby tego było mało, Chomosuke nadął jeszcze swoje policzki i zmrużył oczy, cały czas mierząc kobietę swoimi piwnymi oczętami.
- Chomosuke Chunchunmaru nigdy się nie gubi, ojousan! Lepiej to zapamiętaj! - rzekł oburzony, przykładając palec wprost do jej nosa. No jak ona mogła pomyśleć, że ktoś taki jak on po prostu się zgubił? On był łowcą! Wypatrywał swojej ofiary, zwierzyny, nieszczęśliwca, który straci dzisiaj w tłumie pieniądze, a ona go tak lekceważyła - I może nie wyglądam, ale jestem naaaaajleeepszyyym złodziejem po tej stronie świata. Nie ma mowy, żeby ktoś taki jak ja chodził głodny - i jak na ironię przy wyrazie "głodny" zaburczało mu w brzuchu. Fakt, okradł sprzedawcę jabłek, ale zapomniał za te pieniądze kupić coś do jedzenia i teraz jego brzuch się zbuntował. Jakby tego było mało, to na dodatek na jego policzki wpłynęły rumieńce, a wzrok wbił się w ziemię. Naburmuszenie z jego policzków jednak nadal nie zniknęło. Wszystko przeciwko niemu!
Chomosuke widział kobietę z zakupami, ale po krótkim rzuceniu na nią okiem po prostu o niej zapomniał. Skoro niosła pełne siatki zakupów, to zapewne wydała już większość pieniędzy, które ze sobą wzięła. To nie był dobry cel do okradnięcia, choć trzymanie czegoś w dłoniach sprawiało, że cała sprawa stawała się o wiele łatwiejsza dla złodzieja. Trudniej zareagować, a jeśli już, to reakcja przebiega wolniej. Jeśli dodać do tego, że w zderzeniu ze złodziejaszkiem towary na pewno wyleciałyby na ziemię i kobieta zajmowałaby się ich zbieraniem, to cała operacja przebiegałaby jeszcze sprawniej. Jakież było zdziwienie Chunchunmaru, kiedy czarnowłosa wróciła się do niego i na dodatek chciała mu pomóc. Początkowe zdziwienie wymalowane na jego twarzy szybko ustąpiło jednak miejsca oburzeniu, a niewielkie rączki chłopca skrzyżowały się na jego chudej klatce piersiowej. Jakby tego było mało, Chomosuke nadął jeszcze swoje policzki i zmrużył oczy, cały czas mierząc kobietę swoimi piwnymi oczętami.
- Chomosuke Chunchunmaru nigdy się nie gubi, ojousan! Lepiej to zapamiętaj! - rzekł oburzony, przykładając palec wprost do jej nosa. No jak ona mogła pomyśleć, że ktoś taki jak on po prostu się zgubił? On był łowcą! Wypatrywał swojej ofiary, zwierzyny, nieszczęśliwca, który straci dzisiaj w tłumie pieniądze, a ona go tak lekceważyła - I może nie wyglądam, ale jestem naaaaajleeepszyyym złodziejem po tej stronie świata. Nie ma mowy, żeby ktoś taki jak ja chodził głodny - i jak na ironię przy wyrazie "głodny" zaburczało mu w brzuchu. Fakt, okradł sprzedawcę jabłek, ale zapomniał za te pieniądze kupić coś do jedzenia i teraz jego brzuch się zbuntował. Jakby tego było mało, to na dodatek na jego policzki wpłynęły rumieńce, a wzrok wbił się w ziemię. Naburmuszenie z jego policzków jednak nadal nie zniknęło. Wszystko przeciwko niemu!
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Rynek
Uwiodła go! Oboje jeszcze o tym nie wiedzieli, ale fakt, że Seinaru zmajaczył cały dzień na spacerach, rozmowie o niczym i jedzeniu był czymś, co w ogóle nie zdarzało mu się do tej pory. Każdy samotnik potrzebuje chyba czasem wejścia w taką nie swoją skórę, aby jakoś zaspokoić tą potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem. Po jednym takim dniu znowu można zamknąć się w swojej skorupie, i być na powrót zwykłym pasterzem, który "jest tu tylko przejazdem". Na razie jednak dzień mijał najlepiej jak tylko mógł, cała ta otoczka miłego towarzystwa, pięknej pogody i pysznego jedzenia działała na niego kojąco, a kolejne godziny mijały mu jak minuty.
Po napełnieniu żołądków do syta nie pozostało im już nic innego, jak leniwy, bierny odpoczynek gdzieś na skrawku zieleni, z którego nie tylko dobrze było widać niebo, ale również nikt im nie przeszkadzał, miejski zgiełk nie zagłuszał, a kurz z ulic nie drażnił nieprzyjemnie nosków. Koniec końców spoufalili się ze sobą na tyle, że leżeli teraz na ziemi jak dwójka dzieci i pokazywali sobie nawzajem co ciekawsze chmury, jakby na całym świecie naprawdę nie było nic lepszego do roboty.
- Słonik? - Powtórzył za nią.
- To bardziej przypomina świnkę. - To co ona wzięła za trąbę, jemu wydało się ogonkiem, ale w jednym byli zgodni - pogoda była idealna na drzemkę i gdy ona ziewnęła, u niego momentalnie wywołało to reakcję lustrzaną i też przeciągnął się na trawce.
- No piórka... to od tych ptaków, co ciągle tu fruwają... - Oczka mu się kleiły, brzuszek był pełen, a pogoda zachęcała do relaksu pod chmurką.
- Nie obrazisz się, jak trochę przymknę oko? Taka drzemka po obiadku to marzenie. - Zapytał jeszcze na koniec, ale oboje mieli chyba taki sam pomysł. Czy jednak było to roztropne, tak zasypiać na gołej ziemi w obcym mieście?
- A może jednak poszukam już sobie jakiegoś łóżka na noc? - Podniósł się do pozycji siedzącej, starając się jednak nie dać zmęczeniu. Tak, o wiele lepiej będzie mu w mięciutkim łóżeczku.
- Znasz tu jakieś zajazdy albo hotele? - Odezwał się jeszcze do niej i ziewnął znów.
Po napełnieniu żołądków do syta nie pozostało im już nic innego, jak leniwy, bierny odpoczynek gdzieś na skrawku zieleni, z którego nie tylko dobrze było widać niebo, ale również nikt im nie przeszkadzał, miejski zgiełk nie zagłuszał, a kurz z ulic nie drażnił nieprzyjemnie nosków. Koniec końców spoufalili się ze sobą na tyle, że leżeli teraz na ziemi jak dwójka dzieci i pokazywali sobie nawzajem co ciekawsze chmury, jakby na całym świecie naprawdę nie było nic lepszego do roboty.
- Słonik? - Powtórzył za nią.
- To bardziej przypomina świnkę. - To co ona wzięła za trąbę, jemu wydało się ogonkiem, ale w jednym byli zgodni - pogoda była idealna na drzemkę i gdy ona ziewnęła, u niego momentalnie wywołało to reakcję lustrzaną i też przeciągnął się na trawce.
- No piórka... to od tych ptaków, co ciągle tu fruwają... - Oczka mu się kleiły, brzuszek był pełen, a pogoda zachęcała do relaksu pod chmurką.
- Nie obrazisz się, jak trochę przymknę oko? Taka drzemka po obiadku to marzenie. - Zapytał jeszcze na koniec, ale oboje mieli chyba taki sam pomysł. Czy jednak było to roztropne, tak zasypiać na gołej ziemi w obcym mieście?
- A może jednak poszukam już sobie jakiegoś łóżka na noc? - Podniósł się do pozycji siedzącej, starając się jednak nie dać zmęczeniu. Tak, o wiele lepiej będzie mu w mięciutkim łóżeczku.
- Znasz tu jakieś zajazdy albo hotele? - Odezwał się jeszcze do niej i ziewnął znów.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Chunchunmaru
- Postać porzucona
- Posty: 34
- Rejestracja: 14 lut 2019, o 21:09
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6988
- Multikonta: nie
Re: Rynek
Skoro mowa o tygrysie, to na miejscu tej panienki nie drażniłbym potężnego Chunchunmaru. Może i wygląda jak słodka bułeczka z lukrem, ale jego rodzice wiedli życie z dala od prawa, więc coś musiało także przeniknąć i do jego krwi. Gdyby dodać jeszcze do tego fakt, że maluch był shinobim, który w tak młodym wieku potrafił się samotnie utrzymać, to wychodzi już całkiem niezła mieszanka. W końcu był tylko ośmiolatkiem, a stał tutaj na ulicy zupełnie sam i nie wyglądał na takiego, który miałby się czegokolwiek bać.
- W zasadzie to... nie. Jestem tutaj pierwszy raz. - odpowiedział zgodnie z prawdą, ale już o wiele łagodniejszym tonem. W końcu przyznano mu racje, a kto nie lubił kiedy się z nim zgadzano? No właśnie. Dla takiego małego dzieciaczka uznanie innych było jeszcze ważniejsze, bo przez większość czasu spoglądano na niego z góry. Ayari była jednak inna, co samo w sobie wzbudziło podejrzenia u Chunchunmaru. Czemu była taka miła? Czyżby czegoś od niego chciała? Miał coś dla niej ukraść? A może przypomina jej własne dziecko? Co by to nie było, sprawiło, że młodzieniec miał się trochę na baczności. Jego żołądek jednak z nim nie współpracował i to było pierwszym krokiem w stronę trumny. Jego przykrywka została spalona, a na wierzch wyszła dziecięca bezradność. Z kolei z Ayari wydobyła się odpowiedzialność osoby dorosłej, która przekabaciła na swoją stronę młodego Chomosuke.
- Skoro mnie tak ładnie prosisz, to raczej nie mogę odmówić. Gdybym to zrobił, to matka pewnie wytargałaby mnie za uszy. - rzucił uśmiechnięty i już po chwili dreptał obok dziewczyny. Swoje dwie małe rączki trzymał za głową, a po ziemi poruszał się za pomocą dużych kroków tak, żeby jego sandały wydawały charakterystyczne klapnięcia za każdym razem, kiedy stopy spotykały się z ziemią. Coś go jednak trapiło, więc po chwili przyspieszył kroku, wyprzedził Ayari i odwrócił się w jej stronę, idąc w tym samym kierunku co poprzednio, ale tym razem tyłem. Chciał widzieć twarz swojej rozmówczyni.
- Ne, ne, ojousan! - zagaił na sam początek - Czy jesteś jakąś księżniczką albo bogaczką? Jesteś za ładna, żeby być kimś takim jak ja. No i co to za dzyndzałki przy uszach? Co oznaczają te napisy? - dziecko było stworzeniem ciekawym, a Chunchunmaru był już ciekawską bestią. Interesowało go wszystko, a w szczególności litery, bo nikt go do tej pory nie nauczył czytać i nie wiedział jak ludzie potrafią z jakichś kraczków układać całe słowa.
- W zasadzie to... nie. Jestem tutaj pierwszy raz. - odpowiedział zgodnie z prawdą, ale już o wiele łagodniejszym tonem. W końcu przyznano mu racje, a kto nie lubił kiedy się z nim zgadzano? No właśnie. Dla takiego małego dzieciaczka uznanie innych było jeszcze ważniejsze, bo przez większość czasu spoglądano na niego z góry. Ayari była jednak inna, co samo w sobie wzbudziło podejrzenia u Chunchunmaru. Czemu była taka miła? Czyżby czegoś od niego chciała? Miał coś dla niej ukraść? A może przypomina jej własne dziecko? Co by to nie było, sprawiło, że młodzieniec miał się trochę na baczności. Jego żołądek jednak z nim nie współpracował i to było pierwszym krokiem w stronę trumny. Jego przykrywka została spalona, a na wierzch wyszła dziecięca bezradność. Z kolei z Ayari wydobyła się odpowiedzialność osoby dorosłej, która przekabaciła na swoją stronę młodego Chomosuke.
- Skoro mnie tak ładnie prosisz, to raczej nie mogę odmówić. Gdybym to zrobił, to matka pewnie wytargałaby mnie za uszy. - rzucił uśmiechnięty i już po chwili dreptał obok dziewczyny. Swoje dwie małe rączki trzymał za głową, a po ziemi poruszał się za pomocą dużych kroków tak, żeby jego sandały wydawały charakterystyczne klapnięcia za każdym razem, kiedy stopy spotykały się z ziemią. Coś go jednak trapiło, więc po chwili przyspieszył kroku, wyprzedził Ayari i odwrócił się w jej stronę, idąc w tym samym kierunku co poprzednio, ale tym razem tyłem. Chciał widzieć twarz swojej rozmówczyni.
- Ne, ne, ojousan! - zagaił na sam początek - Czy jesteś jakąś księżniczką albo bogaczką? Jesteś za ładna, żeby być kimś takim jak ja. No i co to za dzyndzałki przy uszach? Co oznaczają te napisy? - dziecko było stworzeniem ciekawym, a Chunchunmaru był już ciekawską bestią. Interesowało go wszystko, a w szczególności litery, bo nikt go do tej pory nie nauczył czytać i nie wiedział jak ludzie potrafią z jakichś kraczków układać całe słowa.
0 x
Re: Rynek
Chłód... Czy to otoczenie, czy może dziewczę poczuło mróz swego serca, które niczym najtrwalszy posąg pozostaje obojętne na wszelkie. Stojąc tak chwilę, oczy Kyo posuwały się wzdłuż horyzontu, czegoś szukając... Albo robiły to tak po prostu? Po tych kilku chwilach, zdających się być minutami, Matsuda postawiła pierwszy krok, a potem kolejny i kolejny... Kierując się do wskazanego miejsca. Idąc w jej głowie krążyła tylko jedna, jedyna myśl... Co Ona właściwie zrobi z winowajcą? Nie wiedziała. Na razie zbyła te myśli, dochodząc do wniosku, że prędzej czy później będzie pewna... Pytanie czy to będzie prędzej, czy może i później...?
- Dlaczego to właściwie robię? - wymsknęło jej się, po raz kolejny spoglądając na swą egzystencję, tak pustą i tak chłodną... A pomimo to kontynuowaną, bo tego chciała, bo tego pragnęła, bo tego potrzebowała! Była pewna, że znajdzie się ta jedna, jedyna rzecz, która wrzuci do jej życia poruszenie, radość lub jakąkolwiek inną emocję, choćby i był to strach! Ale jednak... Co jeśli tego nie było? Czy wtedy jeszcze będzie mogła zwać się człowiekiem?
- To nie jest ważne! - agresywna myśl przeszyła dotychczasowy ciąg, przerywając bez wahania egzystencjalne pytania, a zamiast tego skupiając otchłań na celu... Tylko jedno miejsce.
- Dlaczego to właściwie robię? - wymsknęło jej się, po raz kolejny spoglądając na swą egzystencję, tak pustą i tak chłodną... A pomimo to kontynuowaną, bo tego chciała, bo tego pragnęła, bo tego potrzebowała! Była pewna, że znajdzie się ta jedna, jedyna rzecz, która wrzuci do jej życia poruszenie, radość lub jakąkolwiek inną emocję, choćby i był to strach! Ale jednak... Co jeśli tego nie było? Czy wtedy jeszcze będzie mogła zwać się człowiekiem?
- To nie jest ważne! - agresywna myśl przeszyła dotychczasowy ciąg, przerywając bez wahania egzystencjalne pytania, a zamiast tego skupiając otchłań na celu... Tylko jedno miejsce.
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Rynek
Tygrysia głowa... Schody skąpane w szkarłacie? Pytanie czy w sztucznym czy naturalnym? Jednak to było, interesujące... Z pewnością nieznane, jednak czy chciała odpowiedzi na to pytanie? Sama nie wiedziała, ale na razie może, nie? Przynajmniej na razie. Ale czy coś poczuje jak pozna odpowiedź? Może poczuje strach jak każda inna osoba, strach który wyprze pustkę i pozwoli jej cokolwiek poczuć...! Jakże to romantyczne.
Jej wzrok powędrował na drzwi, na których zatrzymały się na kilka sekund, jakby chcąc je przebić samym spojrzeniem i wolą, jednak po chwile skierowała swe oczy na cały budynek, dochodząc momentalnie do wniosku, że jakakolwiek estetyka nie dotyczy tego miejsca. Drzwi szczelnie zamknięte, okna zasłonięte... Różowowłosą, aż ciągnęło do tego budynku, wydawał się wyrwany z innej, ciekawszej rzeczywistości, takiej która jest stworzona wręcz dla niej... A także miauczenie... Chyba miauczenie? Pytanie, czy naprawdę są tam koty, może jej umysł szuka powodów, aby pchnąć najwyraźniej oporne ciało?
Po minucie lub dwóch obserwowania, ruszyła do przodu w kierunku drzwi, chcąc się upewnić co do ich zamknięcia. Nie wiedziała czemu, ale czuła, jakby ją wzywały... A ona po prostu odpowiadała na to wezwanie, przy tym wypełniając jedno, proste zlecenie. Nic więcej, prawda? A gdy tylko podejdzie, spróbuje je pchnąć... Lekko, a jak się nie uda to mocniej, a potem się zobaczy.
Jej wzrok powędrował na drzwi, na których zatrzymały się na kilka sekund, jakby chcąc je przebić samym spojrzeniem i wolą, jednak po chwile skierowała swe oczy na cały budynek, dochodząc momentalnie do wniosku, że jakakolwiek estetyka nie dotyczy tego miejsca. Drzwi szczelnie zamknięte, okna zasłonięte... Różowowłosą, aż ciągnęło do tego budynku, wydawał się wyrwany z innej, ciekawszej rzeczywistości, takiej która jest stworzona wręcz dla niej... A także miauczenie... Chyba miauczenie? Pytanie, czy naprawdę są tam koty, może jej umysł szuka powodów, aby pchnąć najwyraźniej oporne ciało?
Po minucie lub dwóch obserwowania, ruszyła do przodu w kierunku drzwi, chcąc się upewnić co do ich zamknięcia. Nie wiedziała czemu, ale czuła, jakby ją wzywały... A ona po prostu odpowiadała na to wezwanie, przy tym wypełniając jedno, proste zlecenie. Nic więcej, prawda? A gdy tylko podejdzie, spróbuje je pchnąć... Lekko, a jak się nie uda to mocniej, a potem się zobaczy.
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Rynek
- Nie drgniecie? - mruknęła pod nosem, patrząc na to, że drzwi nie zamierzają ustąpić pod naporem jej dłoni. Po kilku sekundach powoli zwróciła wewnętrzną stronę dłoni w swoim kierunku, przyglądając się jej w sobie znanym celu... Nagle odwróciła się i ruszyła w stronę dwóch okien, które zwróciły jej uwagę... Nie były zabarykadowane. Dlatego podeszła w ich kierunku, dyskretnie starając się przez nie zajrzeć, poszukując czegokolwiek... Ciemno i martwo. Niczym w jej sercu? Choć, w jej przypadku najlepszym określeniem jest samo "martwo"...
Różowowłosa podskoczyła delikatnie, chcąc przejść oknem do środka... Choć starała się przy tym nie zranić lub nie ubrudzić zanadto, a przynajmniej za bardzo niż to koniecznie. A co dalej? Rozejrzy się w poszukiwaniu jednak realnego miauczenia, ale czy jest tam bezpiecznie? Nie ma pojęcia, jednak była w stanie zaryzykować. Dla zwykłych odpowiedzi. Choć takie poszukiwanie ich, chyba już podchodziło pod obsesję, prawda?
Różowowłosa podskoczyła delikatnie, chcąc przejść oknem do środka... Choć starała się przy tym nie zranić lub nie ubrudzić zanadto, a przynajmniej za bardzo niż to koniecznie. A co dalej? Rozejrzy się w poszukiwaniu jednak realnego miauczenia, ale czy jest tam bezpiecznie? Nie ma pojęcia, jednak była w stanie zaryzykować. Dla zwykłych odpowiedzi. Choć takie poszukiwanie ich, chyba już podchodziło pod obsesję, prawda?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości