Szlak transportowy
Re: Szlak transportowy
Pokiwała głową na słowa Jashinisty. Zdawała sobie sprawę z tego co mówił, nawet jeśli sama wolałaby oddać przestępcę w ręce liderki, by mógł się jeszcze przydać klanowi. No, ale nie było takiej możliwości, to sobie musiała z tym pogodzić.
Szybko ruszyli w stronę szlaku i opuścili Kotei. Jak o tym pomyślała, liderka musiała to jednak dobrze przemyśleć skoro dała im zadanie od razu tego dnia co pozwoliła jej poruszać się poza stolicę Sogen. Była zadowolona, że znów byli w ruchu i mieli zajęcie bardziej wymagające niż treningi, które do tej pory zajmowały jej czas. Po opuszczenia miasta dziewczyna z Uchiha założyła na twarz swoją charakterystyczną maskę z rogami, ukrywając oblicze i białe, niewidome oczy. Ma misji było to dodatkowo ważne. Zastanawiała się nad misją i wkrótce podzieliła się swoimi przemyśleniami z Shigą.
- Myślę, że powinniśmy się rozdzielić przy tej wiosce. Ja wejdę pierwsza do karczmy, a ty rozejrzyj się po samej wiosce i wejdź później, oddzielnie. Wtedy będziemy mieć większe szanse - oczywistym było, że ona nie mogła się rozejrzeć, w końcu była ślepa. W karczmie mogła nasłuchiwać, była mała powierzchnia, niewiele by jej umknęło, ale nie nadawała się do otwartych przestrzeni. Cokolwiek podejrzanego mogło ich naprowadzić na ślad, który umknął tropicielom z muru. W końcu oni byli dość łatwo rozpoznawalni, wątpiła czy bawili się z podchody. Oni mieli jeszcze przewagę nierozpoznawalności, anonimowości. Mogli to wykorzystać. W razie czego Shiga mógł po prostu do niej wrócić lub ona sama wyjdzie jeśli go nie znajdzie.
Z/T ---> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=9 ... =30#p95527
Szybko ruszyli w stronę szlaku i opuścili Kotei. Jak o tym pomyślała, liderka musiała to jednak dobrze przemyśleć skoro dała im zadanie od razu tego dnia co pozwoliła jej poruszać się poza stolicę Sogen. Była zadowolona, że znów byli w ruchu i mieli zajęcie bardziej wymagające niż treningi, które do tej pory zajmowały jej czas. Po opuszczenia miasta dziewczyna z Uchiha założyła na twarz swoją charakterystyczną maskę z rogami, ukrywając oblicze i białe, niewidome oczy. Ma misji było to dodatkowo ważne. Zastanawiała się nad misją i wkrótce podzieliła się swoimi przemyśleniami z Shigą.
- Myślę, że powinniśmy się rozdzielić przy tej wiosce. Ja wejdę pierwsza do karczmy, a ty rozejrzyj się po samej wiosce i wejdź później, oddzielnie. Wtedy będziemy mieć większe szanse - oczywistym było, że ona nie mogła się rozejrzeć, w końcu była ślepa. W karczmie mogła nasłuchiwać, była mała powierzchnia, niewiele by jej umknęło, ale nie nadawała się do otwartych przestrzeni. Cokolwiek podejrzanego mogło ich naprowadzić na ślad, który umknął tropicielom z muru. W końcu oni byli dość łatwo rozpoznawalni, wątpiła czy bawili się z podchody. Oni mieli jeszcze przewagę nierozpoznawalności, anonimowości. Mogli to wykorzystać. W razie czego Shiga mógł po prostu do niej wrócić lub ona sama wyjdzie jeśli go nie znajdzie.
Z/T ---> http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=9 ... =30#p95527
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Szlak transportowy
To zdecydowanie była wielka podróż. Z Sogen do Karmazynowych Szczytów był kawałek, należy przecież pamiętać, że Soso i Kyuzo były aktualnie w stanie wojny. Gdziekolwiek by się nie udawali (zostawmy to w takim razie w tajemnicy) – przeprawa nie była spacerkiem, jaki odbywa się wieczorem, po całym dniu pracy, gdy słońce powoli zaczyna chylić się ku horyzontowi, by zacząć się za nim chować, a wiatr zamarł, jakby sam układał się już do snu.
Asaka wiedziała, że czeka ich długa droga, włożyła więc na siebie długie spodnie, których nogawki schowała w porządne buty, pozwalające bez przeszkód poruszać się po drodze, jak i po bardziej grząskim gruncie; nie były to więc sandały, które dopuściłyby do wędrówek kamieni pod stopami. Przylegająca koszulka bez rękawów wydawała się właściwym wyborem, skoro słońce przyświecało i pozwalała na choć odrobinę chłodu, choć dzień nie był tak gorący – nic tylko się cieszyć, że nie zostanie z niej skwarka w skórze. Obowiązkowo do lewego uda przypiętą miała kaburę na broń, zaś do pasa, przytroczoną miała torbę. Płaszcz był schowany, nie majtał jej więc nigdzie niepotrzebnie, zaś włosy zebrała w kucyk, by nie leciały jej niepotrzebnie na twarz. O prowiant nie było się co martwić, ani Asaka, ani Shikarui nie byli idiotami, którzy wybrali się w podróż bez jedzenia – a jak wiadomo, przezorny zawsze ubezpieczony.
Wyruszyli zaraz po śniadaniu i przynajmniej Asaka nie zamierzała utrzymywać wykańczającego, mocnego tempa podróży, jednak nie planowała się też wlec jak ślimak na wyścigach. To nie był spacer. Kluczowym było jednak zachować siły w razie jakiegoś wypadku, jakich wiele trafiało się na drodze. Ponownie, ostrożność nigdy nikomu nie zaszkodziła, a wręcz pozwalała przeżyć, zwłaszcza w tak brutalnym świecie, w którym przyszło im żyć. Odpowiednie tempo pozwalało założyć, że nie spędzą miesiąca w podróży oraz, że się o ten wystający korzeń drzewa nie potkną. Białowłosa – jak to białowłosa, gdy coś przyszło jej do głowy, to niezobowiązująco zagadywała Sanadę, ale nie zmuszała go do rozmowy na siłę. Sama zresztą potrzebowała sobie pomilczeć, a jakoś między nimi nie było tej niezręcznej ciszy, którą tylko chciało się zapełnić jakimś pustym słowem.
Wóz był widoczny nieco wcześniej niż ludzie, przynajmniej dla Asaki. Z odległości, w której ich wypatrzyła, nie była w stanie powiedzieć ilu ich tam jest i czy coś się stało, jednak w miarę pokonywania kolejnych metrów sytuacja zaczynała się klarować. Wóz, kilka koni i ponad pół tuzina ludzi najwyraźniej zatrzymali się, by odpocząć. U dwójki wypatrzyła broń, jednak samo to o niczym złym nie świadczyło. Kunoichi założyła, że ochraniają oni wóz, być może przewozili tam coś cennego? A może był to zwykły wóz kupiecki, tylko w takim razie skąd tam dziecko? Za wcześnie było, by wydawać jakikolwiek osąd. Zresztą po co? Niewiele ją to obchodziło, tak długo, jak nie będą im wchodzić w drogę. Jednak fakt, że tamci tak beztrosko sobie siedzieli i odpoczywali tknął dziewczynę – oni sami byli już jakiś czas na nogach, może warto byłoby zacząć myśleć o jakimś krótkim odpoczynku?
– Jak będziesz chciał odpocząć, to powiedz – jeśli nie chciał, to też w porządku, sama miała jeszcze siłę. Ale wiedziała, że za jakiś czas sama zaproponowałaby postój.
Asaka wiedziała, że czeka ich długa droga, włożyła więc na siebie długie spodnie, których nogawki schowała w porządne buty, pozwalające bez przeszkód poruszać się po drodze, jak i po bardziej grząskim gruncie; nie były to więc sandały, które dopuściłyby do wędrówek kamieni pod stopami. Przylegająca koszulka bez rękawów wydawała się właściwym wyborem, skoro słońce przyświecało i pozwalała na choć odrobinę chłodu, choć dzień nie był tak gorący – nic tylko się cieszyć, że nie zostanie z niej skwarka w skórze. Obowiązkowo do lewego uda przypiętą miała kaburę na broń, zaś do pasa, przytroczoną miała torbę. Płaszcz był schowany, nie majtał jej więc nigdzie niepotrzebnie, zaś włosy zebrała w kucyk, by nie leciały jej niepotrzebnie na twarz. O prowiant nie było się co martwić, ani Asaka, ani Shikarui nie byli idiotami, którzy wybrali się w podróż bez jedzenia – a jak wiadomo, przezorny zawsze ubezpieczony.
Wyruszyli zaraz po śniadaniu i przynajmniej Asaka nie zamierzała utrzymywać wykańczającego, mocnego tempa podróży, jednak nie planowała się też wlec jak ślimak na wyścigach. To nie był spacer. Kluczowym było jednak zachować siły w razie jakiegoś wypadku, jakich wiele trafiało się na drodze. Ponownie, ostrożność nigdy nikomu nie zaszkodziła, a wręcz pozwalała przeżyć, zwłaszcza w tak brutalnym świecie, w którym przyszło im żyć. Odpowiednie tempo pozwalało założyć, że nie spędzą miesiąca w podróży oraz, że się o ten wystający korzeń drzewa nie potkną. Białowłosa – jak to białowłosa, gdy coś przyszło jej do głowy, to niezobowiązująco zagadywała Sanadę, ale nie zmuszała go do rozmowy na siłę. Sama zresztą potrzebowała sobie pomilczeć, a jakoś między nimi nie było tej niezręcznej ciszy, którą tylko chciało się zapełnić jakimś pustym słowem.
Wóz był widoczny nieco wcześniej niż ludzie, przynajmniej dla Asaki. Z odległości, w której ich wypatrzyła, nie była w stanie powiedzieć ilu ich tam jest i czy coś się stało, jednak w miarę pokonywania kolejnych metrów sytuacja zaczynała się klarować. Wóz, kilka koni i ponad pół tuzina ludzi najwyraźniej zatrzymali się, by odpocząć. U dwójki wypatrzyła broń, jednak samo to o niczym złym nie świadczyło. Kunoichi założyła, że ochraniają oni wóz, być może przewozili tam coś cennego? A może był to zwykły wóz kupiecki, tylko w takim razie skąd tam dziecko? Za wcześnie było, by wydawać jakikolwiek osąd. Zresztą po co? Niewiele ją to obchodziło, tak długo, jak nie będą im wchodzić w drogę. Jednak fakt, że tamci tak beztrosko sobie siedzieli i odpoczywali tknął dziewczynę – oni sami byli już jakiś czas na nogach, może warto byłoby zacząć myśleć o jakimś krótkim odpoczynku?
– Jak będziesz chciał odpocząć, to powiedz – jeśli nie chciał, to też w porządku, sama miała jeszcze siłę. Ale wiedziała, że za jakiś czas sama zaproponowałaby postój.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Szlak transportowy
Shikarui przewędrował już cały kontynent wzdłuż - przynajmniej ten poznany, bo nie zapuszczał się w tereny, które pozostawały plackami na mapie, niepoznanymi i tajemniczymi. Z jakichś powodów cała rzesza uzdolnionych shinobi się tam nie pchała, więc czemu on miałby? Nie ciekawiło go to, co zakryte przed wzrokiem człowieka. To, co dostrzegali tam ludzie i co sprawiało, że pomimo ciekawości nie chcieli przekroczyć granic, które sami wyrysowali na mapie. Świat był i tak wystarczająco duży, wciąż mający w sobie niepoznane zakamarki w tym, co nieznane, żeby sięgać po to, czego dotykać się nie powinno. Oni w to nie celowali. Ich jakże tajemniczy punkt podróży był jasny i klarowny - wyjść na spotkanie tej prowincji, w której toczyła się właśnie wojna o... właściwie to Shikarui nie miał pojęcia, o co tam walczyli, ale guess what - to też go ni w cholerę nie obchodziło. Kolejna sprawa, która mogła się toczyć jak chciała, byle z daleka od niego.
Nie śpieszyli się, ponieważ nie było dokąd. Przynajmniej Shikarui nie miał dokąd, a sądząc po tym, że Asace było obojętne nawet to, kiedy wyruszą, to i raczej jej śpieszno nie było. Nie byli czasem ograniczeni, nikt nie czekał po drugiej stronie, nikt nie płakał z utęsknieniem i serce nie łkało za zielenią pól i górami, które otaczały Karmazynowe Szczyty. Ot - dom. Cztery ściany, w których zostało serce, pomimo tego, jak daleko się wywędrowało. Czarnowłosy chyba od początku wiedział, że kiedyś tam wróci, nawet jeśli w momencie opuszczania tamtych terenów nie wierzył, żeby taka opcja miała szansę zaistnieć. Nie wierzył, że dostanie taką możliwość, a tu proszę bardzo - wystarczyło wybrać. Zdecydować się na to, żeby jeszcze raz rzucić okiem na znajome pola i domy, żeby spojrzeć na tamto miejsce z nowej, innej perspektywy. Bo teraz, w przeciwieństwie do tego, co było trzy lata temu, zupełnie inaczej widział świat.
Nie milczał uparcie. Dawał się wciągać w rozmowy i sam czasami zagadywał, pytał o różne rzeczy. Nawet wymyślił własną wersję gry, w którą już grali, a która polegała na zgadywaniu, jaki przedmiot akurat chodzi danej osobie po głowie. Żeby było łatwiej zaczęli ograniczać to na konkretne miejsca albo rodzaje przedmiotów, bo jak się okazało - wybieranie z ogółu było zbyt wielką skrzynką, w której ciężko było znaleźć tą konkretną rzecz. Zabawa jak zabawa - Shiki bawił się bardzo dobrze. Jakoś trzeba było sobie odbić życie bez internetu.
Kiedy tylko na horyzoncie pojawił się wóz, przyjrzał mu się już z daleka, zanim się zbliżyli. Wolał się upewnić, czy czasem nie mają do czynienia z bandytami i czy powinien sięgać po łuk zawieszony na plecach. Jugo ubrany był w przylegającą do ciała czarną kamizelkę z krótszym materiałem puszczonym wzdłuż pasa z jednej i drugiej strony - przytrzymanymi oczywiście materiałowym pasem na biodrach. Do tego dłuższe spodnie, których nogawki niknęły w wysoko wiązanych butach. Rzecz jasna był też płaszcz, który aktualnie nie osłaniał jego ramion, a luźno zwisał z pasa wokół niego. Powoli robiło się chłodniej, ale jeszcze nie było zimno na tyle, żeby szukał schronienia pod materiałem.
- Robi się ciemno, możemy się zatrzymać. - Jeszcze do zmierzchu była z godzinka, ale nie zaszkodzi zamiast nadrabiać kilometrów to poszukać odpowiedniego miejsca na odpoczynek. Wzrok Shikaruiego prześlizgnął się po broniach nieznanej grupy.
Nie śpieszyli się, ponieważ nie było dokąd. Przynajmniej Shikarui nie miał dokąd, a sądząc po tym, że Asace było obojętne nawet to, kiedy wyruszą, to i raczej jej śpieszno nie było. Nie byli czasem ograniczeni, nikt nie czekał po drugiej stronie, nikt nie płakał z utęsknieniem i serce nie łkało za zielenią pól i górami, które otaczały Karmazynowe Szczyty. Ot - dom. Cztery ściany, w których zostało serce, pomimo tego, jak daleko się wywędrowało. Czarnowłosy chyba od początku wiedział, że kiedyś tam wróci, nawet jeśli w momencie opuszczania tamtych terenów nie wierzył, żeby taka opcja miała szansę zaistnieć. Nie wierzył, że dostanie taką możliwość, a tu proszę bardzo - wystarczyło wybrać. Zdecydować się na to, żeby jeszcze raz rzucić okiem na znajome pola i domy, żeby spojrzeć na tamto miejsce z nowej, innej perspektywy. Bo teraz, w przeciwieństwie do tego, co było trzy lata temu, zupełnie inaczej widział świat.
Nie milczał uparcie. Dawał się wciągać w rozmowy i sam czasami zagadywał, pytał o różne rzeczy. Nawet wymyślił własną wersję gry, w którą już grali, a która polegała na zgadywaniu, jaki przedmiot akurat chodzi danej osobie po głowie. Żeby było łatwiej zaczęli ograniczać to na konkretne miejsca albo rodzaje przedmiotów, bo jak się okazało - wybieranie z ogółu było zbyt wielką skrzynką, w której ciężko było znaleźć tą konkretną rzecz. Zabawa jak zabawa - Shiki bawił się bardzo dobrze. Jakoś trzeba było sobie odbić życie bez internetu.
Kiedy tylko na horyzoncie pojawił się wóz, przyjrzał mu się już z daleka, zanim się zbliżyli. Wolał się upewnić, czy czasem nie mają do czynienia z bandytami i czy powinien sięgać po łuk zawieszony na plecach. Jugo ubrany był w przylegającą do ciała czarną kamizelkę z krótszym materiałem puszczonym wzdłuż pasa z jednej i drugiej strony - przytrzymanymi oczywiście materiałowym pasem na biodrach. Do tego dłuższe spodnie, których nogawki niknęły w wysoko wiązanych butach. Rzecz jasna był też płaszcz, który aktualnie nie osłaniał jego ramion, a luźno zwisał z pasa wokół niego. Powoli robiło się chłodniej, ale jeszcze nie było zimno na tyle, żeby szukał schronienia pod materiałem.
- Robi się ciemno, możemy się zatrzymać. - Jeszcze do zmierzchu była z godzinka, ale nie zaszkodzi zamiast nadrabiać kilometrów to poszukać odpowiedniego miejsca na odpoczynek. Wzrok Shikaruiego prześlizgnął się po broniach nieznanej grupy.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Szlak transportowy
Tak, rozpoczęcie poszukiwań odpowiedniego miejsca, żeby przeczekać noc, to był dobry pomysł. Jednak gadatliwa Asaka w gruncie rzeczy była samotnym wilkiem i naprawdę nie lubiła tłumów. Jasne, jedna czy dwie osoby w żaden sposób jej nie przeszkadzały, ale kolejne osiem, które kręciło się wokół wozu już tak. Chciała po prostu przejść dalej drogą, którą szli, wyminąć koczujących podróżnych, oddalić się od nich na zadowalającą odległość i zejść z traktu w wiadomym już celu.
Asaka przytaknęła Shikiemu i spojrzała na niego krótko. Było jej teraz tak przyjemnie chłodno, nie zimno, by szczękać zębami, w końcu słońce nie schowało się jeszcze za horyzontem – a jej już brakowało chłodu, do którego była tak przyzwyczajona. Nic dziwnego, że nadal nie narzuciła na siebie płaszcza.
– Wyminiemy ich i szukamy jakiegoś miejsca?
Naprawdę niewiele obchodziło Asakę to, co mieli na wozie i czy coś w ogóle, czy przewozili najcenniejszy na świecie towar, czy może wieźli ziemniaki w skrzyniach, czy właśnie przenosili cały swój dobytek z jednej osady do drugiej – serio, miała to w głębokim poważaniu. Nie jej cyrk, nie jej małpy. I byłaby zlała to całkiem, sikiem falistym, gdyby nie to, że jeden z gości i to tych, którzy mieli przy sobie broń, wstał, odbił się od wozu, czy po prostu przerwał to, co dotychczas robił i ruszył się, by zagrozić im drogę. Z obnażonym mieczem.
Asaka zatrzymała się i zmierzyła gościa złym spojrzeniem złotych oczu, które przymrużyły się niebezpiecznie. Nie dość, że wyskoczył jak Filip z konopi jakby był u siebie i jakby był królem szos, to jeszcze tak niegrzecznie. Białowłosa nie miała cierpliwości dla takich buców, automatycznie wtedy przełączał się w jej mózgu jakiś przycisk, który wręcz kazał jej sprać takiego chojraka na kwaśne jabłko. To było silniejsze od niej, chociaż dzielnie walczyła ze sobą i ze swoją dumą. Miejmy więc nadzieję, że ktoś powstrzyma ją od zrobienia czegoś głupiego…
– Zależy kto pyta. Macie wykupioną tę część drogi i każdego podróżnego tak zatrzymujecie z wyciągniętym mieczem?
Asaka przytaknęła Shikiemu i spojrzała na niego krótko. Było jej teraz tak przyjemnie chłodno, nie zimno, by szczękać zębami, w końcu słońce nie schowało się jeszcze za horyzontem – a jej już brakowało chłodu, do którego była tak przyzwyczajona. Nic dziwnego, że nadal nie narzuciła na siebie płaszcza.
– Wyminiemy ich i szukamy jakiegoś miejsca?
Naprawdę niewiele obchodziło Asakę to, co mieli na wozie i czy coś w ogóle, czy przewozili najcenniejszy na świecie towar, czy może wieźli ziemniaki w skrzyniach, czy właśnie przenosili cały swój dobytek z jednej osady do drugiej – serio, miała to w głębokim poważaniu. Nie jej cyrk, nie jej małpy. I byłaby zlała to całkiem, sikiem falistym, gdyby nie to, że jeden z gości i to tych, którzy mieli przy sobie broń, wstał, odbił się od wozu, czy po prostu przerwał to, co dotychczas robił i ruszył się, by zagrozić im drogę. Z obnażonym mieczem.
Asaka zatrzymała się i zmierzyła gościa złym spojrzeniem złotych oczu, które przymrużyły się niebezpiecznie. Nie dość, że wyskoczył jak Filip z konopi jakby był u siebie i jakby był królem szos, to jeszcze tak niegrzecznie. Białowłosa nie miała cierpliwości dla takich buców, automatycznie wtedy przełączał się w jej mózgu jakiś przycisk, który wręcz kazał jej sprać takiego chojraka na kwaśne jabłko. To było silniejsze od niej, chociaż dzielnie walczyła ze sobą i ze swoją dumą. Miejmy więc nadzieję, że ktoś powstrzyma ją od zrobienia czegoś głupiego…
– Zależy kto pyta. Macie wykupioną tę część drogi i każdego podróżnego tak zatrzymujecie z wyciągniętym mieczem?
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Szlak transportowy
Nie można było mówić o jakimkolwiek rozumieniu się bez słów, bo to nie było to. Nie można było też mówić o jakimkolwiek zgrywaniu się. Byli sobie obcy, po prostu dobrze im się spędzało razem czas. Ponoć to niesamowity dar - spotkać kogoś, z kim można pomilczeć i nie będzie żadnej presji, żeby coś powiedzieć, cokolwiek, chociażby miało to być klepanie trzy po trzy. Ktoś, przy kim te introwertyczne bateryjki można ładować nawet kiedy nie było się samemu, tak całkowicie. Ktoś, przy kim w ogóle się nie wyczerpywały - istne błogosławieństwo. Shikarui nie czuł, żeby te jego jakkolwiek mocno ucierpiały tego dnia. Wczorajszego tak, ale to dlatego, że sam się za mocno zaangażował, pochłonięty fascynacją. Więc nie, to nie było rozumienie się bez słów, to był po prostu podobny sposób myślenia pomimo sporych różnic, które ich dzieliły. Podróżni, nie podróżni, handlarze czy nie-handlarze, Shikemu nie robiło to żadnej różnicy, tak jak nic go nie obchodziło to, co tutaj robili. Nie to, że się nimi nie interesował. Dla niego niemal każdy napotkany człowiek był potencjalnym wilkiem, więc i wrogiem. Potworem najgorszym z możliwych, bo tym ubranym w ludzką skórę. Dlatego skinął w odpowiedzi głową, nie musząc nawet się nad odpowiedzią zastanawiać. To było oczywiste - przejść dalej i to na tyle daleko, żeby czasem "całkiem przypadkowo" ci ich nie znaleźli w nocy. Aach, nie lubił takich zbędnych komplikacji, które niczego nie wnosiły do świata, życia, jego egzystencji. Zwykłe robaczki, które kręcąc się pod nogami nagle zaczynały się uważać za nadmiernie ważnych.
Jak pomyślał tak się stało - najwyraźniej poczuwali się za władców i panów tej ulicy, że jednemu z nich strzeliło do głowy stanąć im przed nogami.
Tygrys machnął ogonem i uniósł głowę.
-Z drogi. - Zabrzmiał jego chłodny, znudzony niemalże w swoim stoicyzmie głos. Mrukliwy. W tej intonacji ci, którzy go znali, mogli również powiedzieć, że wysilił się na uprzejmość. Niczego więcej nie było do dodania, Asaka w zasadzie wyczerpała temat i to bardzo dyplomatycznie. Przynajmniej w mniemaniu Shikaruiego, że w ogóle miała chęci do rozmawiania z kimś takim. Czarnowłosy by się nawet nie zatrzymał gdyby nie ona, po prostu ruszyłby dalej. Nauczony jednak tym, że kiedy jesteś z kimś to lepiej, żeby ten ktoś działał pierwszy, żeby nie zepsuł planów wszelakich, po prostu czekał na rozwój sytuacji. Czy to możliwe, że trafili akurat na bandę rabusiów, którzy tylko udawali podróżników, żeby zwabić niczego nieświadome ofiary do siebie? Pająki potrafiły pleść niesamowite mocne sieci kiedy tylko chciały. Czarnowłosy nie pozwalał, żeby ktokolwiek z tej ferajny zszedł mu z pola widzenia, przemieścił się na przykład na ich plecy czy cokolwiek z tym podobnych. Jego zmysły stanęły niemal dęba, starając się nadążyć za wszystkimi bodźcami.
Jak pomyślał tak się stało - najwyraźniej poczuwali się za władców i panów tej ulicy, że jednemu z nich strzeliło do głowy stanąć im przed nogami.
Tygrys machnął ogonem i uniósł głowę.
-Z drogi. - Zabrzmiał jego chłodny, znudzony niemalże w swoim stoicyzmie głos. Mrukliwy. W tej intonacji ci, którzy go znali, mogli również powiedzieć, że wysilił się na uprzejmość. Niczego więcej nie było do dodania, Asaka w zasadzie wyczerpała temat i to bardzo dyplomatycznie. Przynajmniej w mniemaniu Shikaruiego, że w ogóle miała chęci do rozmawiania z kimś takim. Czarnowłosy by się nawet nie zatrzymał gdyby nie ona, po prostu ruszyłby dalej. Nauczony jednak tym, że kiedy jesteś z kimś to lepiej, żeby ten ktoś działał pierwszy, żeby nie zepsuł planów wszelakich, po prostu czekał na rozwój sytuacji. Czy to możliwe, że trafili akurat na bandę rabusiów, którzy tylko udawali podróżników, żeby zwabić niczego nieświadome ofiary do siebie? Pająki potrafiły pleść niesamowite mocne sieci kiedy tylko chciały. Czarnowłosy nie pozwalał, żeby ktokolwiek z tej ferajny zszedł mu z pola widzenia, przemieścił się na przykład na ich plecy czy cokolwiek z tym podobnych. Jego zmysły stanęły niemal dęba, starając się nadążyć za wszystkimi bodźcami.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Szlak transportowy
Trudno mówić o rozumieniu się bez słów, gdy znało się… dzień. Więc to zdecydowanie nie było to. O takim porozumieniu można było w ogóle myśleć, gdy znało się drugą osobę i wiedziało się co myśli, jak myśli oraz co zrobi, a tutaj ani jedno, ani drugie nie mogło tego powiedzieć. Gdy wymieniło się ze sobą tyle słów i myśli, by faktycznie się poznać, a nie wiedzieć o sobie podstawowe fakty jak imię, nazwisko, wiek, skąd się pochodzi i z jakiego klanu się jest. Było to absolutnie niemożliwe w tym momencie, choć sam fakt, że nie warczeli na siebie już dobrze wróżył. Asaka ani razu nie poczuła złości, ani zirytowania, ani zmęczenia przy Sanadzie, co też było wyczynem samym w sobie, bo wystarczyły trzy słowa z ust imć Tatsumiego, i wszystko się w niej zagotowało, jak w garncu zupy złej wiedźmy, który za długo stał na ogniu. Można więc było mówić o szczęściu, o prawdziwym zrządzeniu losu, że osoba, która losowo zagadała cię w karczmie działała na ciebie tak, a nie inaczej.
Nie miała żadnej chęci do rozmawiania z… tymi, ale skoro już zastawiono im jednoosobowo drogę i to z wyciągniętym mieczem, to wprost nie mogła się powstrzymać, ani nie potrafiła się ugryźć w język. To zwykle jakoś samo się działo, irytacja przesłaniała jej na chwilę zdolność zdrowego myślenia – ale tylko na chwilę – tyle, że to zwykle ciągnęło za sobą całą lawinę skutków i zdarzeń, których można by uniknąć, gdyby nie jej pyskata i niewyparzona gęba.
Kątem oka obserwowała, jak kobieta w kimonie wstaje z wozu i idzie w ich stronę, jednak jej większa uwaga skierowana była na faceta, który nadal stał tutaj z wyciągniętym mieczem i nie odsunął się nawet, gdy odezwał się dodatkowo Shikarui. Albo się dostosował do tego, co powiedziała, albo myślał podobnie – jedno z dwóch, jednak nie był to teraz odpowiedni moment na analizowanie tego, skoro po kilku słowach kobiety, Tatsumi „przeprosił”.
Stało się to na tyle szybko, że Asaka jeszcze nie zdążyła się wściec tak bardzo, by nie była w stanie odpuścić. Wzrok absolutnie nie wyłagodniał, ale przynajmniej nie doszło do tego, by zgrzytała zębami ze złości, albo żeby rzucała się na kogoś z pięściami, choć kto wie, jakby się to skończyło, gdyby tamta kobieta jednak nie podeszła i nie zainterweniowała. Białowłosa kiwnęła krótko głową, jednak rozluźniła się nieco dopiero, gdy gość schował miecz i odszedł, a przy nich została tylko tamta.
Nie obchodziło ją to o co chodziło i dlaczego tamten się usłuchał, to się nie zmieniło. Zainteresowała się dopiero, gdy kobieta stwierdziła, że mają tylko jednego ochroniarza. Serio? Naprawę? Widziała przecież dokładnie, że były dwie uzbrojone osoby, a po co nosić miecz, skoro nie potrafi się go używać? Żeby co – odstraszyć potencjalnych rabusiów? Zaczepianie więc w ten sposób innych podróżnych automatycznie generowało większą szansę, że ktoś zwróci na nich większą uwagę niż swoją liczebnością już przykuwali, a zdradzanie tego, że mają tylko jednego ochroniarza również mądre nie było. Chyba, że kobieta na coś liczyła. Jednak wciąż nie było to mądre.
Nie przeszkodziła brunetce, gdy ta się do nich zbliżyła, miałaby jednak coś przeciwko, gdyby kobieta naruszyła jej przestrzeń osobistą. Jak na razie nie przerywała jej, po prostu słuchała, co ona o nich mówi – w duchu jednak zastanawiała się po co, bo Asaka miała przemożną ochotę ją wyminąć i ruszyć dalej. Nie zrobiła tego jednak. A przynajmniej na razie nie.
– Jest jakiś cel w tym, że to wszystko mówisz, pani? – może i była poirytowana tą całą sytuacją, która była kompletnie niepotrzebna i tylko zabierała im czas, ale rodzina wychowała ją tak, by nie była kompletnym chamem.
W tej chwili nie było ważne to, czy kobieta blefowała, czy mówiła prawdę. Asaka dopuszczała do siebie opcję, że to wszystko to jedna wielka szopka. Tak długo, jak nie wadziło to w jej własnych sprawach i celach, czyli w podróży w stronę Karmazynowych Szczytów, tak długo nie miało to znaczenia. Chyba, że coś się zmieni. Sama starała się mieć oko na pozostałą siódemkę, czy nie robią niczego podejrzanego i miała wrażenie, że Shiki robił to samo.
Nie miała żadnej chęci do rozmawiania z… tymi, ale skoro już zastawiono im jednoosobowo drogę i to z wyciągniętym mieczem, to wprost nie mogła się powstrzymać, ani nie potrafiła się ugryźć w język. To zwykle jakoś samo się działo, irytacja przesłaniała jej na chwilę zdolność zdrowego myślenia – ale tylko na chwilę – tyle, że to zwykle ciągnęło za sobą całą lawinę skutków i zdarzeń, których można by uniknąć, gdyby nie jej pyskata i niewyparzona gęba.
Kątem oka obserwowała, jak kobieta w kimonie wstaje z wozu i idzie w ich stronę, jednak jej większa uwaga skierowana była na faceta, który nadal stał tutaj z wyciągniętym mieczem i nie odsunął się nawet, gdy odezwał się dodatkowo Shikarui. Albo się dostosował do tego, co powiedziała, albo myślał podobnie – jedno z dwóch, jednak nie był to teraz odpowiedni moment na analizowanie tego, skoro po kilku słowach kobiety, Tatsumi „przeprosił”.
Stało się to na tyle szybko, że Asaka jeszcze nie zdążyła się wściec tak bardzo, by nie była w stanie odpuścić. Wzrok absolutnie nie wyłagodniał, ale przynajmniej nie doszło do tego, by zgrzytała zębami ze złości, albo żeby rzucała się na kogoś z pięściami, choć kto wie, jakby się to skończyło, gdyby tamta kobieta jednak nie podeszła i nie zainterweniowała. Białowłosa kiwnęła krótko głową, jednak rozluźniła się nieco dopiero, gdy gość schował miecz i odszedł, a przy nich została tylko tamta.
Nie obchodziło ją to o co chodziło i dlaczego tamten się usłuchał, to się nie zmieniło. Zainteresowała się dopiero, gdy kobieta stwierdziła, że mają tylko jednego ochroniarza. Serio? Naprawę? Widziała przecież dokładnie, że były dwie uzbrojone osoby, a po co nosić miecz, skoro nie potrafi się go używać? Żeby co – odstraszyć potencjalnych rabusiów? Zaczepianie więc w ten sposób innych podróżnych automatycznie generowało większą szansę, że ktoś zwróci na nich większą uwagę niż swoją liczebnością już przykuwali, a zdradzanie tego, że mają tylko jednego ochroniarza również mądre nie było. Chyba, że kobieta na coś liczyła. Jednak wciąż nie było to mądre.
Nie przeszkodziła brunetce, gdy ta się do nich zbliżyła, miałaby jednak coś przeciwko, gdyby kobieta naruszyła jej przestrzeń osobistą. Jak na razie nie przerywała jej, po prostu słuchała, co ona o nich mówi – w duchu jednak zastanawiała się po co, bo Asaka miała przemożną ochotę ją wyminąć i ruszyć dalej. Nie zrobiła tego jednak. A przynajmniej na razie nie.
– Jest jakiś cel w tym, że to wszystko mówisz, pani? – może i była poirytowana tą całą sytuacją, która była kompletnie niepotrzebna i tylko zabierała im czas, ale rodzina wychowała ją tak, by nie była kompletnym chamem.
W tej chwili nie było ważne to, czy kobieta blefowała, czy mówiła prawdę. Asaka dopuszczała do siebie opcję, że to wszystko to jedna wielka szopka. Tak długo, jak nie wadziło to w jej własnych sprawach i celach, czyli w podróży w stronę Karmazynowych Szczytów, tak długo nie miało to znaczenia. Chyba, że coś się zmieni. Sama starała się mieć oko na pozostałą siódemkę, czy nie robią niczego podejrzanego i miała wrażenie, że Shiki robił to samo.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Szlak transportowy
Karawana, tajemniczy wóz, jeszcze bardziej tajemniczy mężczyzna, który niby nie był ochroniarzem, ale nosił miecz. Niektórzy już tka mieli - nosili broń tylko i wyłącznie dla ozdoby. Ewentualnie po to, żeby pokazać, że ją na nią stać, bo nie każdy mógł sobie pozwolić na piękną katanę, która tak dumnie prezentowała się przy boku. Ludzie mieli fantazję, chcieli poczuć się jak ktoś więcej, nawet kiedy mówiło się o byciu zupełnie nikim. To, jak ci ludzie wyglądali, jaką mieli historię, po co tutaj stali - wszystko to nie miało żadnego znaczenia ani dla niego, ani dla jego towarzyszki. Fakt, że ci ludzie sami ściągali na siebie kłopoty, obracali się w płonącą latarnię nocą nad rozległym oceanem tylko po to, by pokazać światu o swoim istnieniu. Rozkładanie się przy ulicy, która nie była bezpiecznym miejscem, jeśli chciało się odpocząć nocą, agresywne (niemalże) zachowanie jednego z nich - prowokacyjne, to na pewno. Wszystko to składało się na bardzo krzywy obrazek, do którego Shikarui po swojej ostatniej przygodzie złapał minimum uprzedzenia. Uczył się na własnych błędach i nie lubił popełniać dwa razy tego samego. W tym wypadku - jakoś widząc karawanę, która tak pewnie rozpanoszyła się na drodze, jakoś nie było mu śpieszno do rozłożenia ramion i powiedzenia: hej, no jasne, my jesteśmy shinobi, więc was ochronimy! Pomijając drobny szczegół, że takie słowa nigdy by z jego ust nie padły. Nie, ta zgraja tutaj, pomimo tego, że wyglądali zupełnie normalnie, nie robili niczego, co zakrawałoby na to, żeby rodzić w swojej głowie wobec nich jakiekolwiek podejrzenia, normalna jednak nie była. Drobniutkie elementy składały się na brak zaufania, ale to akurat norma. Sanada nie ufał właściwie nikomu. Planował wydłużyć sobie życie możliwie jak najbardziej, a nie skracać je naiwnością. Asaka zresztą tak samo. Przez nią przemówiła złość, że ktoś tak bezczelnie się zachował i chociaż ta emocja była taka żywa, minęła tym razem Shikaruiego bokiem. Nie dostrzegał tego zdenerwowania, choć widział je wyraźnie - nie skupiał się po prostu na nim, tak jak i nie uraczył dłuższym spojrzeniem kobiety w kimonie. Jego zimne, zmęczone oczy przesuwały się po obecnych - jak ślepia wilka, który spoziera z cieni na stado saren stojące w oddali. Nie uciekały, bo nie miały przed czym. Przecież jeden wilk nie mógł być zagrożeniem dla całego stada. Zwłaszcza taki, który nie obwieścił jeszcze polowania.
- Jeśli chcesz ochrony to mów wprost. - Nadal na nią nie spojrzał. Wciąż oceniał. I wycenił to jako pułapkę. - Zmierzamy w stronę Karmazynowych Szczytów. Pięćset ryo na głowę za eskortę. - Krótko i na temat, Shikarui naprawdę nie cierpiał tak gadatliwych szmat. Pierdolenia trzy po trzy o rzeczach, które nie były nawet interesujące. Skierował w końcu wzrok, nieprzyjemny, na rozmówczynię, skrzywiając się lekko.
- Jeśli chcesz ochrony to mów wprost. - Nadal na nią nie spojrzał. Wciąż oceniał. I wycenił to jako pułapkę. - Zmierzamy w stronę Karmazynowych Szczytów. Pięćset ryo na głowę za eskortę. - Krótko i na temat, Shikarui naprawdę nie cierpiał tak gadatliwych szmat. Pierdolenia trzy po trzy o rzeczach, które nie były nawet interesujące. Skierował w końcu wzrok, nieprzyjemny, na rozmówczynię, skrzywiając się lekko.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Szlak transportowy
Mogła uchodzić i uchodziła za osobę, która skora jest do robienia głupot, zwłaszcza pod wpływem emocji, które potrafiły dość mocno dać o sobie znać – zwłaszcza te złe, które nie sprzyjały zawiązywaniu przyjaźni. Asaka miała jednak pewną alergię i była to alergia na głupotę innych. Wiedziała, czym jest odpowiedzialność, potrafiła odsunąć swoje własne odczucia i sympatie czy antypatie, gdy miała do wykonania jakieś zadanie, ale przypadkowo spotkani podróżni, którzy zachowywali się tak absurdalnie głupio nie mogli liczyć na tę taryfę ulgową.
A ktoś, kto zaczepiał uzbrojonych obcych nie zaliczał się do mądrych. Zaś cała reszta, widząc, że tamten mężczyzna idzie im na spotkanie, mogła go zwyczajnie zatrzymać, a nie czekać na to, co się stanie. A mogło stać się wiele rzeczy. Asaka mogła „grzecznie” nie odpowiedzieć, Shikarui mógł „grzecznie” nie stać i nie czekać.
Uśmiechnęła się krzywo, gdy Shiki nie owijając w bawełnę powiedział wprost to co myślał. Proste myśli, proste słowa, a nie kręcenie się wokół tematu jak cygan na jarmarku. Nie trzeba było lać tyle wody rzucając słowa, które nie miały większego znaczenia – ani sensownego, ani dla Asaki, ani, najwyraźniej, dla Sanady.
„Bo widzi Panienka,” blablablabla. „Gdybym od razu nie wyjaśniła całego tego nieszczęśliwego wypadku, to” bleblebleble. Wytłumaczenie kobiety w różowym kimonie było tak abstrakcyjne, że Asaka tylko gapiła się na nią – i jednym uchem wlatywało, hulało sobie po głowie obijając się o czaszkę, a następnie drugim uchem wylatywało. A w końcu powiedziała, że musi się skonsultować i poszła. Białowłosa odprowadziła ją wzrokiem i gapiła się na grupę, która zebrała się w kółeczku by przedyskutować, hm, propozycję Shikiego.
– Co za banda idiotów – Mori nie zamierzała nigdzie podchodzić, a jedyny ruch, jaki chciała zrobić, to po prostu się stąd zawinąć, żeby nie zarazić się głupotą. Czy ochranianie takiej bandy debili nawet za pieniądze było tego warte? Po prostym rachunku korzyści i strat Asaka doszła do wniosku, że nie. Nie było. – Wyłączyłam się gdzieś w połowie tego, co tamta mówiła.
Pięć minut. Pięć. Minut. PIĘĆ. Czy to nieco nie za długo? Z tak narwaną kunoichi trzeba było uważać, gotowa byłaby sobie pójść bez słowa nawet po minucie bezsensownego oczekiwania. Na pewną chwilę spuściła wzrok z grupki, by zerknąć na swojego towarzysza, a następnie rozejrzeć się po otoczeniu, czy to jednak przypadkiem nie jest jakaś pułapka, i czy z krzaków po drugiej stronie drogi nie rzuci się zaraz na nich kolejna grupa oprychów z pałkami w łapach. Ale nie rzucili się. Asaka podzieliła się jeszcze kilkoma komentarzami na temat tego, że to strata czasu, wysłuchała ewentualnych odpowiedzi i…
I w końcu się doczekali.
Przechwałki ojca jednego z kompanów tej dwójki niewiele ją obchodziły. Jak dla niej, to mogli być sobie nawet jakimiś panami świata, albo bóstwami siedzącymi na szczycie góry – miało to mniej więcej takie samo pokrycie. Jakby wierzyć w każdą plotkę, albo w każdą opowiastkę, jaką się zasłyszało, to miałoby się łeb jak sklep. Kunoichi nie była naiwna. Odwalanie roboty za pieniądze, których można było nawet nie zobaczyć jakoś jej się nie widziało. Nie potrzebowała żadnej zapłaty z góry, ale jak dla niej, to ta laseczka powinna jeszcze popracować nad dyplomacją i próbami przekonania innych do swojej racji.
– Mówiłam, że to strata czasu – zwróciła się do Shikiego, kompletnie olewając strasznie długi wywód Tatsumiego, w trakcie którego – wait for it – również się wyłączyła gdzieś w połowie. A może nawet przy drugim zdaniu, trudno powiedzieć. Nie miała cierpliwości do gości, którzy tak strasznie dużo chlapią ozorem.
A ktoś, kto zaczepiał uzbrojonych obcych nie zaliczał się do mądrych. Zaś cała reszta, widząc, że tamten mężczyzna idzie im na spotkanie, mogła go zwyczajnie zatrzymać, a nie czekać na to, co się stanie. A mogło stać się wiele rzeczy. Asaka mogła „grzecznie” nie odpowiedzieć, Shikarui mógł „grzecznie” nie stać i nie czekać.
Uśmiechnęła się krzywo, gdy Shiki nie owijając w bawełnę powiedział wprost to co myślał. Proste myśli, proste słowa, a nie kręcenie się wokół tematu jak cygan na jarmarku. Nie trzeba było lać tyle wody rzucając słowa, które nie miały większego znaczenia – ani sensownego, ani dla Asaki, ani, najwyraźniej, dla Sanady.
„Bo widzi Panienka,” blablablabla. „Gdybym od razu nie wyjaśniła całego tego nieszczęśliwego wypadku, to” bleblebleble. Wytłumaczenie kobiety w różowym kimonie było tak abstrakcyjne, że Asaka tylko gapiła się na nią – i jednym uchem wlatywało, hulało sobie po głowie obijając się o czaszkę, a następnie drugim uchem wylatywało. A w końcu powiedziała, że musi się skonsultować i poszła. Białowłosa odprowadziła ją wzrokiem i gapiła się na grupę, która zebrała się w kółeczku by przedyskutować, hm, propozycję Shikiego.
– Co za banda idiotów – Mori nie zamierzała nigdzie podchodzić, a jedyny ruch, jaki chciała zrobić, to po prostu się stąd zawinąć, żeby nie zarazić się głupotą. Czy ochranianie takiej bandy debili nawet za pieniądze było tego warte? Po prostym rachunku korzyści i strat Asaka doszła do wniosku, że nie. Nie było. – Wyłączyłam się gdzieś w połowie tego, co tamta mówiła.
Pięć minut. Pięć. Minut. PIĘĆ. Czy to nieco nie za długo? Z tak narwaną kunoichi trzeba było uważać, gotowa byłaby sobie pójść bez słowa nawet po minucie bezsensownego oczekiwania. Na pewną chwilę spuściła wzrok z grupki, by zerknąć na swojego towarzysza, a następnie rozejrzeć się po otoczeniu, czy to jednak przypadkiem nie jest jakaś pułapka, i czy z krzaków po drugiej stronie drogi nie rzuci się zaraz na nich kolejna grupa oprychów z pałkami w łapach. Ale nie rzucili się. Asaka podzieliła się jeszcze kilkoma komentarzami na temat tego, że to strata czasu, wysłuchała ewentualnych odpowiedzi i…
I w końcu się doczekali.
Przechwałki ojca jednego z kompanów tej dwójki niewiele ją obchodziły. Jak dla niej, to mogli być sobie nawet jakimiś panami świata, albo bóstwami siedzącymi na szczycie góry – miało to mniej więcej takie samo pokrycie. Jakby wierzyć w każdą plotkę, albo w każdą opowiastkę, jaką się zasłyszało, to miałoby się łeb jak sklep. Kunoichi nie była naiwna. Odwalanie roboty za pieniądze, których można było nawet nie zobaczyć jakoś jej się nie widziało. Nie potrzebowała żadnej zapłaty z góry, ale jak dla niej, to ta laseczka powinna jeszcze popracować nad dyplomacją i próbami przekonania innych do swojej racji.
– Mówiłam, że to strata czasu – zwróciła się do Shikiego, kompletnie olewając strasznie długi wywód Tatsumiego, w trakcie którego – wait for it – również się wyłączyła gdzieś w połowie. A może nawet przy drugim zdaniu, trudno powiedzieć. Nie miała cierpliwości do gości, którzy tak strasznie dużo chlapią ozorem.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Szlak transportowy
Spory, które kiszą się przez lata? Nienawiść, która rośnie? Och tak, jak najbardziej. Gdyby nie chodziło o zwykłe zajście drogi to nawet można by było powiedzieć, że niewiasta mądrze prawiła. Lepiej łagodzić konflikty, niż dawać im kwitnąć w sercach, zwłaszcza w sercach shinobich, a co do tego, że Asaka i Shikarui nimi byli nie było żadnych wątpliwości. Kabura na broń, łuk na plecach mężczyzny. Z drugiej strony Asaka wyglądała tak, jakby miała zaraz ich tutaj wszystkich pozabijać. Żadna z opcji nie robiła różnicy dla Sanady - mogli ich zarżnąć jak świnie, zostawić w spokoju, dobić z nimi targu. Z czego to ostatnie było najkorzystniejsze. Skoro i tak kierowali się w tą samą stronę to co to za problem, żeby idąc jeszcze przy okazji zarobić? Nawet jeśli miałby być to zarobek szemrany. Zakładał, że jednak potencjalnie wszyscy mogą się tutaj znać na sztuce kinjutsu, wtedy mógł się jedynie pozytywnie zaskoczyć, jeśli okazałoby się, że się mylił, co sprawiało, że gdyby rzeczywiście byli bandą wyłapującą pojedynczych podróżnych, żeby się wzbogacić, byłoby problematyczne. I choć przedstawiciel Uchiha lubił mieć wszystko pod kontrolą to nigdy nie stawiał twardych planów. Akurat improwizacja była jego mocną stroną, wszystko za sprawą tej cholernej intuicji. Tego instynktu, którym się kierował. I tym, że to, czy ktoś kogoś zdradził, zrobił w bambuko czy cokolwiek takiego nie robiło na nim żadnego, najmniejszego wrażenia i nie wytrącała z działania. Ludzie byli stworzeni do zdrady i knowania, nie warto było się nad tym rozwodzić i zastanawiać, należało to przyjąć jako fakt - i każdy z aktów zdrady również. Więc czy te wyjaśnienia wydały mu się głupie? Były mu one zgoła obojętne. Tak po prawdzie słuchał ją jednym uchem. Były głupie dlatego, że za dużo gadała, czego czarnowłosy naprawdę nie lubił, a ich sensu nie oceniał. Może faktycznie chciała dobić targu, może chciała się wytłumaczyć, może miała jakiś syndrom niższości i szukała uwagi i zrozumienia u wszystkich wokół. Shikarui postawił na interesy, ale jak widać - wcale nie to miała na myśli. Cóż, w przeciwieństwie do Asaki on miał niemal nieskończone pokłady cierpliwości. I Shiki tutaj niczego nie ratował, jak już to uratowała to właścicielka tego narwanego pieska, która skróciła jego smycz i zabroniła szczekać na wilka i tygrysa. Zawsze kiepsko się to kończyło dla takich pchlarzy, a spojrzenie Shikaruiego wcale nie sugerowało, że ma te pokłady cierpliwości, wręcz przeciwnie. Zarówno złoto oczu Asaki jak i lód lawendy nie były w tym momencie przyjemne. Aż dziw, że kobiecina potrafiła tak spokojnie z nimi rozmawiać. Chyba była po prostu odporna.
- Nie wiem, jak to skomentować. - Zaplótł ręce na klatce piersiowej, stojąc i czekając, spoglądając na drużynę. Nie bardzo starał się podsłuchiwać, nie zastanawiał się o czym dyskutowali. Czy to nie było oczywiste? Jeśli nie o tym, czy chcą i czy mogą sobie pozwolić na ochronę to o tym, czy wbić im nóż w plecy. Nad czym tu się zastanawiać? Co najwyżej nad tajnym planem działania, jak wbić ten nóż tak, żeby na pewno zabolało. I to zabolało ostatni raz. - Też za bardzo nie słuchałem. - Pojął, o czym tamta kobieta mówiła, ale jakby miał powtórzyć... to na pewno by nie potrafił.
Shikarui czekał. I czekała Asaka. Czekali. Minutę. Dwie. Dla Shikaruiego było to jak mrugnięcie oka, czas mu się nie wydłużał szczególnie, ale to był on - i jego czarne pudełko zupełnej pustki.
Brak zapłaty odgórnej mu nie przeszkadzało, to logiczne, że najpierw robisz, potem ci płacą. Tym nie mniej bajki o bogactwie, cały kolejny wywód... Nie czekał nawet do ostatniego słowa. Rozplótł ręce i opuścił je wzdłuż tułowia, skinąwszy głową w potwierdzeniu na słowa Asaki. Po prostu ruszył do przodu, mijając całą brygadę. Nie uraczył ich ani "me", ani "be" ani nawet "spierdalajcie". Nie walczył "dla sprawdzenia się". Jeśli zaś Asaka nie miała ochoty na sparing, a wyraźnie nie miała, to sprawa była jasna. Bo akurat co do tego, że ten mężczyzna nie zauważyłby nawet, co go zabiło, nie miał wątpliwości. A kiedy zginąłby on - musieliby zginąć inni. Niepotrzebne komplikacje, a co najważniejsze - kompletna strata energii. Gra o nieistniejące pieniądze nie była tego warta.
- Nie wiem, jak to skomentować. - Zaplótł ręce na klatce piersiowej, stojąc i czekając, spoglądając na drużynę. Nie bardzo starał się podsłuchiwać, nie zastanawiał się o czym dyskutowali. Czy to nie było oczywiste? Jeśli nie o tym, czy chcą i czy mogą sobie pozwolić na ochronę to o tym, czy wbić im nóż w plecy. Nad czym tu się zastanawiać? Co najwyżej nad tajnym planem działania, jak wbić ten nóż tak, żeby na pewno zabolało. I to zabolało ostatni raz. - Też za bardzo nie słuchałem. - Pojął, o czym tamta kobieta mówiła, ale jakby miał powtórzyć... to na pewno by nie potrafił.
Shikarui czekał. I czekała Asaka. Czekali. Minutę. Dwie. Dla Shikaruiego było to jak mrugnięcie oka, czas mu się nie wydłużał szczególnie, ale to był on - i jego czarne pudełko zupełnej pustki.
Brak zapłaty odgórnej mu nie przeszkadzało, to logiczne, że najpierw robisz, potem ci płacą. Tym nie mniej bajki o bogactwie, cały kolejny wywód... Nie czekał nawet do ostatniego słowa. Rozplótł ręce i opuścił je wzdłuż tułowia, skinąwszy głową w potwierdzeniu na słowa Asaki. Po prostu ruszył do przodu, mijając całą brygadę. Nie uraczył ich ani "me", ani "be" ani nawet "spierdalajcie". Nie walczył "dla sprawdzenia się". Jeśli zaś Asaka nie miała ochoty na sparing, a wyraźnie nie miała, to sprawa była jasna. Bo akurat co do tego, że ten mężczyzna nie zauważyłby nawet, co go zabiło, nie miał wątpliwości. A kiedy zginąłby on - musieliby zginąć inni. Niepotrzebne komplikacje, a co najważniejsze - kompletna strata energii. Gra o nieistniejące pieniądze nie była tego warta.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Szlak transportowy
Też nie czekała na nie wiadomo co, ani na żaden znak z niebios, ani na to, aż się ściemni. Shikarui kiwną głową i się ruszył – ruszyła się też i ona, na odchodne tylko pokłoniła lekko głowę do kobiety i mężczyzny, którzy tak cudownie peplali o niczym, i zaraz zrównała się z czarnowłosym. Jak na razie wszystko wskazywało na to, że ta dwójka nadzwyczajnie dobrze się dogadywała, a to wróżyło dobrze na dalszą podróż. A przynajmniej Asaka sądziła, że to naprawdę niebywałe szczęście, że nie rozmijają się w interesach; że jedno ma coś w poważaniu, a drugie nie pali się do altruistycznej i bezinteresownej pomocy innym. Wtedy mieliby zgrzyt i to dość spory, a tak? A tak ani jedno, ani drugie, wszystko szło gładko – przynajmniej na tym polu.
Czy był w ogóle sens to wszystko komentować? Chyba nie. Chyba brak komentarza był najlepszym komentarzem, chociaż trybiki w głowie białowłosej obracały się z szybkością rozpędzonej pantery i dopiero teraz dokładniej analizowała tamto zajście. Nic tam nie trzymało się kupy, ani ta cała zbieranina do siebie nie pasowała (i to jeszcze z tym dzieciakiem), ani dwóch gości z mieczem, z czego tylko jeden niby był ich ochroniarzem. Pokazówka, jak nic. Ani to gadanie bez końca, a wszystko można było zawrzeć w trzech krótkich zdaniach, zamiast bez sensu strzępić język i odkrywać wszystkie karty. Chyba, że to było dla zmyłki. Chyba, że jeszcze się na nich natkną… Asaka wolała by nie. Kilka razy odwracała się za siebie by sprawdzić, czy nikt za nimi nie lezie.
Gdy już całkiem zniknęli jej z widoku, słońce zdążyło pokolorować błękit nieba czerwoną farbą, a ich cienie wydłużyły się dość znacznie. To naprawdę zaczynał być ostatni dzwonek, by zejść z traktu i poszukać sobie odpowiedniego miejsca na nocleg. Jeżeli wokół były jakieś gęściej rosnące drzewa, to naprawdę ułatwiłoby to sprawę, ale czy były?
– To co, idziemy jeszcze dalej i schodzimy z drogi? – wiadomo było po co, czy był więc sens to dopowiadać?
Wolała by oddalić się od tamtych naprawdę jak najdalej. Niby wszystko wskazywało, że to są najzwyczajniejsi w świecie (no prawie) podróżnicy, ale ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza, że tak wiele puzzli tam do siebie nie pasowało. Tak czy siak trzeba było w końcu się na coś zdecydować, żeby nie iść w ciemnościach, które rozświetlać będzie tylko księżyc.
Czy był w ogóle sens to wszystko komentować? Chyba nie. Chyba brak komentarza był najlepszym komentarzem, chociaż trybiki w głowie białowłosej obracały się z szybkością rozpędzonej pantery i dopiero teraz dokładniej analizowała tamto zajście. Nic tam nie trzymało się kupy, ani ta cała zbieranina do siebie nie pasowała (i to jeszcze z tym dzieciakiem), ani dwóch gości z mieczem, z czego tylko jeden niby był ich ochroniarzem. Pokazówka, jak nic. Ani to gadanie bez końca, a wszystko można było zawrzeć w trzech krótkich zdaniach, zamiast bez sensu strzępić język i odkrywać wszystkie karty. Chyba, że to było dla zmyłki. Chyba, że jeszcze się na nich natkną… Asaka wolała by nie. Kilka razy odwracała się za siebie by sprawdzić, czy nikt za nimi nie lezie.
Gdy już całkiem zniknęli jej z widoku, słońce zdążyło pokolorować błękit nieba czerwoną farbą, a ich cienie wydłużyły się dość znacznie. To naprawdę zaczynał być ostatni dzwonek, by zejść z traktu i poszukać sobie odpowiedniego miejsca na nocleg. Jeżeli wokół były jakieś gęściej rosnące drzewa, to naprawdę ułatwiłoby to sprawę, ale czy były?
– To co, idziemy jeszcze dalej i schodzimy z drogi? – wiadomo było po co, czy był więc sens to dopowiadać?
Wolała by oddalić się od tamtych naprawdę jak najdalej. Niby wszystko wskazywało, że to są najzwyczajniejsi w świecie (no prawie) podróżnicy, ale ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza, że tak wiele puzzli tam do siebie nie pasowało. Tak czy siak trzeba było w końcu się na coś zdecydować, żeby nie iść w ciemnościach, które rozświetlać będzie tylko księżyc.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości