Prowincja znajduje się na południu Prastarego Lasu i tak jak sąsiadujące z nią obszary regionu, porośnięta jest gęstym lasem. Kaigan zamieszkiwany jest przez Ród Aburame , który to odnalazł tutaj wspaniałe warunki do rozwoju. Prowincja graniczy z morzem jak i też z krajem kupieckim co pozwala rozwijać handel oraz żeglugę. Znacznym problem w prowincji jest sąsiedztwo na zachodniej granicy z Tajemniczym Lasem co zaowocować może tworzeniem się szajek przemytniczych. Zwłaszcza, że porośnięte tereny nadają się na idealną kryjówkę.
Shachi
Posty: 18 Rejestracja: 4 sie 2025, o 13:37
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Ostre zęby, czarna opaska na oku, siwe włosy związane w kucyk, mocna sylwetka.
Widoczny ekwipunek: Zanbatō, tachi, duża torba nad tyłkiem, manierka z wodą u boku.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?t=12022
GG/Discord: rahsim
Post
autor: Shachi » 8 lis 2025, o 14:45
Ta wąska plaża jest chłodna i spokojna, z jasnoszarym piaskiem i niskimi wydmami porośniętymi trawą. Dość mętna woda ma chłodny, szarozielony odcień. Morze bywa tu wzburzone, a wiatr niesie zapach soli i żywicy z pobliskiego lasu. Tuż za linią wydm zaczyna się gęsty sosnowy zagajnik, w którym roi się od różnorodnych owadów i innych drobnych stworzeń.
Najbliższa wioska leży kilka godzin drogi stąd, rzadko można tu spotkać ludzi. To ciche, odludne miejsce, gdzie nikt się raczej nie zapuszcza.
0 x
Shachi
Posty: 18 Rejestracja: 4 sie 2025, o 13:37
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Ostre zęby, czarna opaska na oku, siwe włosy związane w kucyk, mocna sylwetka.
Widoczny ekwipunek: Zanbatō, tachi, duża torba nad tyłkiem, manierka z wodą u boku.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?t=12022
GG/Discord: rahsim
Post
autor: Shachi » 8 lis 2025, o 15:35
Nie do końca była pewna, jak to się stało, że nadal żyła - ale żyła, i to było najważniejsze. Nie żeby spodziewała się, że właśnie tutaj skończy się jej historia; w końcu jak dotąd wychodziła z każdego gówna. Trzeba jednak przyznać, że rozbicie statku, na którym akurat przebywała, nie należało jednak do scenariuszy, na które była przygotowana.
Teraz leżała plecami na zimnym piaseczku, niebo było szare, wiatr gwizdał złowrogo, a ona właśnie przywracała do normalnej, cielistej formy swoje - chwilę temu przemienione w kałużę - lewe ramię. Była cała i zdrowa, nic jej nawet szczególnie nie bolało, ale czuła, że praktycznie całkowicie wypłukała się energii. I do tego, cholera, strasznie chciało jej się pić.
Nadal nie podnosząc się z piasku z roztargnieniem poklepała swoje kieszenie, myślami wracając do wydarzeń dzisiejszego dnia. Kolejność była prosta: burda na statku (z jej winy), śmierć kapitana (z jej winy) i późniejsze rozbicie się tej pieprzonej łajby gdzieś o skały (to akurat już nie z jej winy!). Z momentem, gdy tylko pomyślała o tych gnojach z jej tak zwanej załogi, którzy po jednej, małej, nic nie znaczącej wpadce typu mord na przywódcy, chcieli oddać ją władzom w najbliższym porcie w Kaigan, Shachi najpierw zarechotała pod nosem, a następnie zaniosła się głośnym, dość zachrypniętym śmiechem. I bardzo dobrze, psia ich mać! Teraz ich ciała zeżrą rybki, kości będą zalegać gdzieś na zawsze na morskim dnie, a ona, ukochana córa wody, będzie dalej sobie żyć jakby nigdy nic. Wyciągnęła z kieszeni spodni tytoniowego skręta i wsunęła go między blade wargi, uśmiechając się do siebie z satysfakcją. Lepiej być nie mogło.
A jednak mogłoby być lepiej, bo papieros był całkowicie rozmoczony, przekrzywił się smutno i złamał, a ona właśnie odkryła, że gdzieś w tym całym rozgardiaszu musiała zgubić krzesiwo i hubkę. Zaklęła głośno, a następnie podźwignęła się lekko o łokciach, łypiąc jednym okiem na miejsce, na które zniosły ją morskie fale.
Nie była pewna, czy nałykała się zbyt dużo morskiej wody, czy może uderzyła się w głowę, ale mogłaby przysiąc, że widzi syrenę.
1 x
Himeji
Posty: 19 Rejestracja: 11 wrz 2025, o 19:03
Wiek postaci: 22
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Czarne włosy z białymi kosmykami, mętne, białe oczy i szara cera. Wysoka, smukła. Z całym zestawem rybich cech: skrzela, łuski, ostre uzębienie, płetwy po bokach głowy w barwie złota i turkusu. Ubrana w czerń i biel; zwykle chodzi boso.
Widoczny ekwipunek: Torba przy biodrze; dwie kabury.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=230982#p230982
GG/Discord: vaynei
Post
autor: Himeji » 17 lis 2025, o 14:07
To była szybka, rutynowa akcja - wyśledzić załogę odpowiednio zdezorganizowaną i anonimową, by nikt nie odczuł ich nagłego zniknięcia, a następnie odrobinę wspomóc morskie fale, by pożarły cały statek wraz ze wszystkim, co się na nim znajdowało. To nie była dla niej pierwszyzna. Nie znała innego sposobu, który pozwoliłby jej wraz z rodziną przetrwać tak długo poza wyspami.
Niebotyczne masy wody, za jej wolą, zderzyły się z kruchością drewnianej konstrukcji łajby i wdarły się do środka, ciągnąc ją na dno. Nie mieli żadnych szans; pozbawieni nie tylko planu i umiejętności, ale i dobrej jakości pojazdu, mogli jedynie próbować łapać ostatnie wdechy powietrza, podciągać się desperacko na wpół pustych kufrach i liczyć na to, że zagrożenie minęło. Zagrożenie, niestety, nie było tak przypadkowe, jak myśleli; co więcej, obserwowało ich tragedię z bezpiecznej odległości, kalkulując, ile kosztowności mogli pomieścić w tych wszystkich skrzyniach. Aż wreszcie krzyki ucichły, łajba zniknęła z powierzchni wody, a wszystkie dobra zostały przechwycone przez jej liczne rodzeństwo. Zapewne i tak nie mieli przy sobie nic wartego uwagi.
Znała tutejsze prądy tak perfekcyjnie jak obieżyświat mógł orientować się, którymi drogami najszybciej osiągnąć swój cel. Wiedziała, gdzie rozbiją się resztki statku; gdzie zatrzymają się rozpulchnione wodą zwłoki - te, które akurat nie zostały pożarte przez drapieżne ryby. Zostanie ich pokarmem prawdopodobnie było najbardziej wartościową rzeczą, jaką mogli zrobić w swoim bezwartościowym życiu.
Zwykle przechodziła do porządku dziennego z, być może dość niepokojącą, łatwością, wpisując sobie śmierć tych przypadkowych ludzi jako nieodzowną część jej sprawunków. Nie można było tego załatwić w inny sposób, więc nawet się nad tym nie zastanawiała. Pod wodą zasady były dyktowane przez ich mieszkańców - i były to zasady tak okrutne, jak i banalne. Zjedz albo zostań zjedzonym.
Zauważyła jednak coś, co przykuło jej uwagę - i co mogło być tym jednym, bardzo rzadkim wyjątkiem, który sprytnie wysmyknął się tej zasadzie. Gdy reszta ciał bezwładnie opadała, poddając się sile żywiołu, jedno z nich momentalnie zniknęło z jej pola widzenia. W jednej sekundzie straciło kształt i rozprysnęło się w morskiej pianie. Miała pewne podejrzenia - pochodziła wszak z Kirisame - nie powstrzymało jej to jednak przed ruszeniem w ślad za tym jednym, stale zmieniającym stałość swojego kształtu, ciałem. Płynęła w rozsądnej odległości, starając się nie stracić jej z pola widzenia.
Wynurzyła się ostrożnie spod tafli, lustrując wzrokiem przybrzeżne skały, a potem opustoszałą plażę w poszukiwaniu jedynego potencjalnie żywego świadka jej zbrodni. Pomętniałe ślepia zatrzymały się na nieprzytomnym ciele. Czy powinna ją dobić? Ale czy to nie byłoby już nadgorliwością? I tak zapewne nikt jej nie zauważył. W końcu znała się na swoim... fachu.
Podciągnęła się z wody jednym, sprawnym ruchem na jedną ze skał. Obserwowała w skupieniu swoją niedoszłą ofiarę, która okazała się być całkiem postawną kobietą o zdecydowanie zbyt głośnym usposobieniu.
Patrzyła na nią tymi swoimi wielkimi oczami spojrzeniem o zdecydowanie nieodgadnionych intencjach, cierpliwie czekając, aż ta odnajdzie się w sytuacji i wykona każdą z tych okraszonych irytującymi dźwiękami czynności, które najwyraźniej musiała wykonać.
Czyli jednak żyła i miała się nadzwyczaj dobrze.
Twarz Himeji nie zmieniła swojego wyrazu, gdy kobieta po dłuższej chwili w końcu zauważyła, że jest obserwowana. Mdłe światło zakrytego cieniuteńką warstwą chmur słońca odbiło się od jej barwnych płetw i wilgotnych włosów, gdy podnosiła się niezdarnie do pionu. Ostatnimi czasy jej stopy rzadko stawały na twardym podłożu.
Zaprezentowawszy jej bez skrępowania całą swoją, dość wysoką jak na kruchość jej ciała, postać, rozejrzała się po okolicy, by już zaraz ponownie przygnieść ją ciężarem swojego spojrzenia. Pochyliła się nieznacznie, a jej dłonie poruszyły się - i to bynajmniej nie po to, by odrzucić jej zagubioną manierkę.
Łatwiej po prostu pozbyć się problemu.
0 x
Shachi
Posty: 18 Rejestracja: 4 sie 2025, o 13:37
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Ostre zęby, czarna opaska na oku, siwe włosy związane w kucyk, mocna sylwetka.
Widoczny ekwipunek: Zanbatō, tachi, duża torba nad tyłkiem, manierka z wodą u boku.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?t=12022
GG/Discord: rahsim
Post
autor: Shachi » 19 lis 2025, o 20:16
Matka zawsze opowiadała jej bajki o syrenkach, trytonach i innych podmorskich stworach. Najpierw z dziecięcą naiwnością chłonęła każde matczyne słowo. Uwielbiała te opowieści. Gdy podrosła i miała lat naście, straciła nie tylko matkę, ale też wiarę w bajki, zbyt zajęta dwiema rzeczami: dorobić się i przetrwać. Pierwsze nie do końca jej się udało, ale przynajmniej w przypadku drugiego jak na razie nie poniosła porażki. Nic więc dziwnego, że, choć już dorosła, ostatnio coraz częściej wracała myślami do matczynych bajeczek - zwłaszcza odkąd życie znów splotło jej los z morzem.
I ktoś by pomyślał, że byłaby przeszczęśliwa, widząc przed sobą posągowej urody istotę, która obserwowała ją z poziomu morza, wsparta ciałem o jedną ze skałek. Nieznajoma wyglądała, jakby nie pochodziła z tego świata. Jej skóra była szarawa, cienka, wręcz błękitna. Oczy mętne, wielkie, jak u ryby. Ciemne włosy, przeplatane nitkami jasnych kosmyków, były mokre i przyklejone do wydłużonego i smukłego ciała. Jedynym jaskrawym punktem były jasne płetwy, które okalały jej twarz. Shachi wstrzymała oddech na moment. Przypominała jej ryciny, które kiedyś oglądała na targu w Nami-shin, przedstawiające wyobrażenia artysty na temat przeróżnych morskich stworzeń, które żyją w najgłębszych częściach oceanu. Potwornie piękna, ale - no właśnie - potworna.
- Jesteś prawdziwa? - rzuciła niezbyt mądrze, nie do końca będąc w stanie jeszcze ocenić, czy przypadkiem nie oszukuje jej jej własne - jedyne pozostałe - oko. Smutny, mokry papieros wypadł z jej kącika ust i opadł na piasek.
Nieludzka istota natomiast nie zamierzała w dalszym ciągu bezczynnie się jej przyglądać. Shachi widziała, jak podnosi się do pionu i z gracją staje na piaskowym brzegu. Nie dostrzegła tego lekkiego zachwiania, zbyt zaskoczona rewelacją, że kobieta z wody zamiast ogona zwieńczonego płetwą posiada parę bardzo długich nóg. Lekko wzburzona fala muskała jej stopy.
Nieznajoma z morskich odmętów wydawała jej się zupełnie nieprzenikniona. Czuła się przez nią, przede wszystkim, studiowana jak zwierzę przez naukowca. Nie, nie studiowana. I nie przez naukowca. Obserwowana jak zwierzę. Obserwowana przez drapieżnika?
Dla Shachi to nie była nowość. Dostrzegła te lekkie zgięcie się, przypominające przygotowanie się do wyskoku, zauważyła ruch dłoni. Natychmiast opanowało ją znajome odczucie - adrenalina. Jej prawa ręka dyskretnie zawędrowała w bok, gdzie po omacku zaczęła szukać swojego miecza. Nie wyczuła go. Aj, niedobrze.
- W ludowych podaniach syrena zawsze ratuje księcia - rzuciła dość swobodnie, nadal zalegając na piasku i spojrzenie zawieszając na obcej. Na jej wargach plątał się zaczepny, trochę prowokujący uśmiech. - Ale żaden ze mnie książę.
Czczym gadaniem zdecydowała kupić sobie trochę czasu.
0 x
Himeji
Posty: 19 Rejestracja: 11 wrz 2025, o 19:03
Wiek postaci: 22
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Czarne włosy z białymi kosmykami, mętne, białe oczy i szara cera. Wysoka, smukła. Z całym zestawem rybich cech: skrzela, łuski, ostre uzębienie, płetwy po bokach głowy w barwie złota i turkusu. Ubrana w czerń i biel; zwykle chodzi boso.
Widoczny ekwipunek: Torba przy biodrze; dwie kabury.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=230982#p230982
GG/Discord: vaynei
Post
autor: Himeji » 23 lis 2025, o 19:24
Nie myślała zbyt często o swojej inności; na co dzień jej kontakt ograniczał się zwykle do rodziny i innych stworzeń, które zamieszkiwały morskie głębiny. W Kantai byłaby zaledwie jedną z Hoshigaki, do których wyglądu mieszkańcy wysp, chociaż wciąż traktując ich z lekką rezerwą, zdążyli już przywyknąć. Tak intensywna reakcja nieznajomej mogła wskazywać na to, że, pomimo swoich umiejętności, nie miała już wiele wspólnego z Cesarstwem.
Albo prezencja Samemiyi naprawdę była aż tak oszałamiająca.
Cienkie brwi syreny uniosły się delikatnie ku górze, gdy kobieta zakwestionowała jej istnienie, a zaraz potem określiła ją mianem mitologicznej istoty. Nie czuła potrzeby informowania jej o tym, że owszem, mniej więcej do tej formy fuzji z wodą dąży jej rodzina – osoba z zewnątrz mogłaby nie zrozumieć, jak bardzo wizjonerski był to pomysł.
– Więc już znasz swój los – odparła zaskakująco poważnie, przewrotnie nie zaprzeczając jej przypuszczeniom. Powoli opuściła dłonie, gotowe przed momentem do zainicjowania ofensywy. Mimo spowolnionych, wręcz flegmatycznych ruchów, mięśnie Himeji jednak wciąż były napięte, a wzrok – niezmiennie zatrzymany na jej twarzy.
Zaczęła okrążać ją długimi, być może trochę nienaturalnie stawianymi krokami, przypominając drapieżną rybę zapędzajacą swoją przyszłą przekąskę w dogodne miejsce. Zbliżywszy się, raz jeszcze zmierzyła ją spojrzeniem, oceniając, czy stanowi zagrożenie i czy mogłaby komuś coś pisnąć o niefortunnym zatonięciu łajby. Twarz nieznajomej, choć harmonijna, odznaczała się dość ostrymi rysami, a jej oko było schowane za opaską ukrywającą ślepotę. Zdawała się być muskularna, ale lichość jej odzienia sugerowała, że niekoniecznie potrafi to wykorzystać. Tego typu siłę z pewnością można było spieniężyć lepiej niż obijając się wśród niezbyt udanych piracików, którym wydaje się, że są wielkimi panami mórz. Ale, cóż – ta jednooka kobieta ostatecznie nie była nikim lepszym niż oni.
Zauważywszy odruch jej rąk, niemal natychmiast odnalazła wzrokiem rozrzucony po kamienistej plaży oręż, by w razie czego pozbawić ją dostępu do broni. Może i była ślepa na jedno oko, ale nie takich szermierzy już świat widział, a ta wykałaczka faktycznie mogła mieć jakiś użytek w jej dłoniach.
Zareagowała złożeniem dłoni w pieczęć, a następnie płynnym stąpnięciem w określone miejsce na piasku, w którym początek miała niewielka szczelina zmierzająca akurat w jej stronę. Nie był to atak tak agresywny, jak ten zamierzony pierwotnie; tym samym darowała jej życie. Czy to dlatego, że była pod wrażeniem, że udało jej się w ogóle przeżyć? A może przez ten dziwny grymas?
Tak czy inaczej, ostry strumień wody wybił ku górze, domyślnie mając przeciąć wciąż otumanioną piratkę. Jej ciało jednak, zamiast trysnąć krwią, ponownie straciło swój kształt, unikając obrażeń.
– Czyli Hōzuki. – Ton Himeji był całkowicie neutralny, jakby po prostu stwierdzała fakt. Jakby przed chwilą wcale nie ryzykowała jej życiem, gdyby jej przypuszczenia okazały się nietrafne. To, czy ta niespodziewana, ale i raczej niegroźna ofensywa była jedynie zaspokojeniem ciekawosci, czy jednak ostrzeżeniem, pozostawiła to w sferze domysłów.
Wyprostowała się, pozornie tracąc nią zainteresowanie. Kobieta jednak wciąż mogła wyczuć, że to nadal nie był koniec. Że nie mogła w końcu odetchnąć z ulgą, czyniąc to spotkanie jedną z ciekawostek, którą mogłaby rozpowiadać w jakiejś śmierdzącej karczmie.
Bez uprzedzenia cisnęła w stronę kobiety manierkę z wodą, nawiązując do jej poprzedniej wypowiedzi i ratując swojego księcia . Rzuciła zaskakująco delikatnie, upewniając się, że na pewno złapie.
0 x
Shachi
Posty: 18 Rejestracja: 4 sie 2025, o 13:37
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Ostre zęby, czarna opaska na oku, siwe włosy związane w kucyk, mocna sylwetka.
Widoczny ekwipunek: Zanbatō, tachi, duża torba nad tyłkiem, manierka z wodą u boku.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?t=12022
GG/Discord: rahsim
Post
autor: Shachi » 24 lis 2025, o 15:58
Syrenopodobna nieznajoma nie zareagowała na jej zaczepkę tak, jak Shachi akurat by sobie życzyła. Zamiast pociągnąć dalej rozmowę w lekkim tonie i wspólnie rozważyć, kto tu jest księciem, kto piratem, kto syreną, a kto morskim potworem, piękność rzuciła sucho mrożące krew w żyłach zdanie o przypieczętowaniu marnego losu, a następnie stąpnęła swoją rybią stópką o wilgotny piasek. Shachi miała tylko chwilę na to, by spróbować odczołgać się poza pole rażenia czegokolwiek, czym zdecydowała się zaatakować ją jej rozmówczyni. Szło jej to dość mozolnie, bo nadal nie była w pełni sił po tym, gdy wzburzone morskie prądy poturbowały ją po katastrofie statku. Nie zdążyła. Ostry niczym nóż strumień wodny przeciął jej ciało na dwie równe połowy z taką łatwością, jakby była zrobiona z masła.
Zamiast krwi i bebechów po piasku rozchlapało się kilkadziesiąt litrów wody, a następnie strumienie cieczy jakby zatrzymały się, a następnie cofnęły, ponownie formując ciało. Shachi, znowu w formie stałej, mrugnęła dwa razy, jakby sama była zaskoczona tym, że tak w ogóle potrafi, a następnie podciągnęła się do pozycji siedzącej, nie chcąc być już dłużej w tak bezradnej pozie jak wcześniej.
- Kurwa - burknęła, zupełnie nienaruszona. Spojrzała spod byka na morską pannę i dłonią rozmasowała nasadę swojej szyi. - Chcesz mnie zabić?
Było to pytanie nieszczególnie błyskotliwe, bo nie trzeba było być wnikliwym obserwatorem, by dojść do dość oczywistego wniosku, że syrena, testując jej reakcję na atak, niezbyt przejmowała się faktem, że - jeśli jej podejrzenia okazałyby się błędne - to prawdopodobnie byłaby już nieżywa. Na szczęście Shachi, zgodnie z przewidywaniami nieznajomej, faktycznie pochodziła z klanu Hōzuki, i nie była szczególnie urażona tym zamachem na jej życie.
- Mów mi Shachi. Po nazwisku to po pysku i tak dalej. - Gdy tylko rozpoznała, że aktualnie w jej stronę nie leci żadna kolejna fala wody, wodny bicz czy inne ostrze, odrobinę się rozluźniła. Wzruszyła ramionami, a następnie pozornie swobodnie zaczęła wyrzymać wodę z materiału swojego ubrania, kątem oka jednak czujnie obserwując towarzyszkę. Syrenka sprawiała wrażenie, jakby na ten moment znudziła się próbami pozbawienia jej życia. Nie wyglądała na szaloną, ale z takimi nigdy nie wiadomo.
I faktycznie nie mogła przewidzieć jej kolejnych ruchów, bo tym razem morska mara podrzuciła jej zagubioną manierkę z wodą, która dotychczas walała się gdzieś nieopodal zagrzebana w piasku. Shachi przyjęła ten gest z wdzięcznością, zbyt spragniona, by doszukiwać się w nim drugiego dna. Chwyciła w dłonie bukłak, uniosła go w stronę dziewczyny w geście, który przypominał toast, a następnie zachłannie wypiła jego zawartość praktycznie duszkiem. Straciła dzisiaj dużo wody.
- Dzięki - mruknęła wreszcie, ocierając suche wargi wierzchem dłoni. Pusty bukłak odrzuciła na ziemię. - Mogę poznać imię mojej szlachetnej wybawicielki? - spytała zaczepnie, podnosząc wzrok na syrenkę. Chwilę potem zmarszczyła lekko brwi, jakby zastanawiając się, czy nie chlapnęła głupoty, bo nadal nie była pewna, czy ta istota w ogóle jest człowiekiem. - Chyba, że nie używacie czegoś takiego... To wtedy nieważne.
Ukryty tekst
1 x
Himeji
Posty: 19 Rejestracja: 11 wrz 2025, o 19:03
Wiek postaci: 22
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Czarne włosy z białymi kosmykami, mętne, białe oczy i szara cera. Wysoka, smukła. Z całym zestawem rybich cech: skrzela, łuski, ostre uzębienie, płetwy po bokach głowy w barwie złota i turkusu. Ubrana w czerń i biel; zwykle chodzi boso.
Widoczny ekwipunek: Torba przy biodrze; dwie kabury.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=230982#p230982
GG/Discord: vaynei
Post
autor: Himeji » 25 lis 2025, o 20:09
Zbity, mokry piasek rozchylił się pod odpełzającą nieznajomą, tworząc wąską szczelinę, z której trysnęła woda. Strumień wybijał z ziemi pod tak wysokim ciśnieniem, że, zanim zdążyła w ogóle to odnotować, atak momentalnie ją przepołowił. To, w jaki sposób jej ciało się upłynniło, a potem złączyło z głośnym chluśnięciem... było piękne. Chociaż, mieszkając za dzieciaka na wyspach, miała styczność z przedstawicielami tego klanu, to jednak nigdy nie widziała tego z bliska. Mogłaby ją poprzecinać jeszcze kilka razy, by dokładnie obejrzeć cały ten proces.
Jeśli chodzi o rybi klan, to z Hōzuki łączyło ich najwięcej – zwłaszcza ta bliskość z wodą, która zakrawała wręcz o nierozerwalne zespolenie. Podświadomie zawsze traktowała ich bardziej pobłażliwie; zresztą i tak ciężko było ich dobić.
– Przeżyłaś. – Wzruszyła nieśpiesznie ramionami, jakby reakcja kobiety była przesadzona. Bo była. Przecież ostatecznie nic się nie stało. – Gratulacje. – I było to uznanie absolutnie szczere. Nie za to lekkie smagnięcie sprzed chwili, ale za wyjście cało z katastrofy, na jaką skazała załogę jej łajby. Shachi jednak, o ile nie domyśliła się, że stoi przed nią jej niedoszły oprawca, nie mogła tego wiedzieć. Himeji nie była też zbyt skora do zwierzeń.
Samemiya nie była znana ze swojego miłosierdzia – i jest to sformułowanie nadzwyczaj subtelne, jeśli nawiązywało do jej podejścia do ludzkiego życia. Nie pamiętała, kiedy zabijanie stało się rutyną; wiedziała tylko, że zbiegło się to w czasie z zejściem jej rodziny pod wodę i koniecznością zapewnienia im bytu. Jednocześnie próby uśmiercenia kogoś o tak fascynujących, owszem, ale również irytujących umiejętnościach wydawały się stratą czasu, skoro mogła po prostu pozwolić jej odejść. Mieczniczka była tak oszołomiona tym spotkaniem, że zapewne nie zdradziłaby nic, co mogłoby jej zaszkodzić – bo w sumie co? Przez cały czas była nieprzytomna.
Piratka wciąż nie dźwignęła się na nogi, pozwalając Himeji w pełni przejąć kontrolę nad sytuacją, a jednocześnie nie przestawała paplać. Albo czuła się tak pewnie, albo... próbowała wysmyknąć się z tej sytuacji, wiedząc, że nadal była słaba i potrzebowała czasu.
– Jaka to różnica? – odpowiedziała pytaniem na przedstawienie się, a zarazem skrócenie dystansu przez nieznajomą. Pomimo że jej twarz pozostawała niewzruszona, to jednak lekko zniżony ton zdradzał irytację. Nie chciała wiedzieć, jak nazywała się jej niedoszła ofiara. Przypływając w te okolice miała tylko sprawdzić, czy gdzieś na skałach osadziły się jej zwłoki, a nie wymieniać z nią uprzejmości. To wydawało jej się wręcz niestosowne.
– Nie – rzuciła lakonicznie, nie pozwalając swojej rozmówczyni na dokończenie pytania. Nie było potrzeby, by poznała jej imię. W końcu miały się już nie spotkać.
W dość przedłużającym się międzyczasie, gdy przedstawicielka Hōzukich uzupełniała swoje krytycznie wybrakowane zapasy wody, Samemiya przechadzała się leniwie po plaży, z zaciekawieniem wyszukując wzrokiem wszystkie fanty, które miały należeć do tej całej Shachi . Schyliła swoje wydłużone ciało, sięgając po należący do niej miecz. Nie zawahała się nawet przez moment, biorąc do rąk nieswoją rzecz – zabieranie czyichś rzeczy nigdy nie było dla niej problemem. Powoli, jakby ważąc w rękach ciężar broni, wyprostowała przedramię, mierząc ostrzem w nieistniejącego przeciwnika. Chociaż jej kończyny były dość długie, to jednak jej cienkie nadgarstki z trudem utrzymywały wagę tachi – i w chwili, gdy zorientowała się, że piratka mogłaby zauważyć tę słabość, odrzuciła miecz w jej stronę, uznając, że nie był już warty uwagi.
– Nie siedź tutaj zbyt długo – odezwała się wreszcie, rzucając krótkie, czujne spojrzenie w stronę rozciągających się tuż za nią, gęstych lasów. Znała tę okolicę. – Jesteś w Kaigan. Powodzenia.
Mogła w każdej chwili zniknąć w morskiej toni, ale jednak nie poruszyła się nawet o krok, jakby czekała, aż Shachi przejmie inicjatywę w zakończeniu tej niezbyt komfortowej interakcji. Wystarczyło, że po prostu wstanie i sobie pójdzie. To było tak proste. Himeji czuła, że robi im obu przysługę.
Nie dało się jednak ukryć, że, pomimo świadomości swoich obowiązków, była już nieco znużona swoją odizolowaną, podwodną codziennością.
0 x
Shachi
Posty: 18 Rejestracja: 4 sie 2025, o 13:37
Wiek postaci: 26
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: Ostre zęby, czarna opaska na oku, siwe włosy związane w kucyk, mocna sylwetka.
Widoczny ekwipunek: Zanbatō, tachi, duża torba nad tyłkiem, manierka z wodą u boku.
Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?t=12022
GG/Discord: rahsim
Post
autor: Shachi » wczoraj, o 19:04
Gdy podwodna panna pogratulowała jej przetrwania nie tylko katastrofy statku, ale także kolejnej próby zamachu na jej życie, Shachi pokiwała tylko łbem, wyraźnie mieląc w głowie te słowa. Faktycznie, jak na razie miała przeżywalność godną karalucha i mogła się tym wręcz chełpić - a że lubiła się chełpić aż za bardzo, to nie omieszkała do tego natychmiast nawiązać.
- Oczywiście, że przeżyłam - uśmiechnęła się butnie, prezentując ostro zakończone zęby, zupełnie tak, jakby przed chwilą nie czołgała się jak robak po piasku. Miała krótką pamięć, szczególnie jeśli chodziło o jej własne niepowodzenia, a to w sumie zabrzmiało wręcz jak komplement. Podniosła jedno ramię, prezentując syrence swój napięty biceps i w ten sposób dając dowód swojej krzepy. - Na kogoś takiego jak ja potrzeba czegoś więcej niż paru kropelek wody czy gorszej pogody. - Nadal nie do końca brała pod uwagę to, że rozbicie się stateczku było wynikiem czegoś innego niż zmienna aura.
Całkowicie nie była świadoma, że sprawczyni morskiej katastrofy znajduje się tuż przed nią. Oczywiście, pod płaszczykiem buty zachowywała zdrową ostrożność, ale było to bardziej związane z tym, że nadal czuła się nie do końca pełnych sił, a rybna niewiasta przed chwilą jednym atakiem sprawiła, że jednooka straciła jeszcze więcej błękitnej energii. Nie podejrzewała jej jednak o to, że te spotkanie nie było spowodowane przypadkiem, lecz tym, że nieznajoma przyszła dokończyć rozpoczętą robotę.
Podniosła się wreszcie z ziemi ze zmęczonym stęknięciem, a następnie niezgrabnie otrzepała plecy i pośladki z piasku. Była przemoczona i zmarznięta, a do tego najadła się piachu. Syrenka natomiast po królewsku przechadzała się między rozrzuconym ekwipunkiem Shachi. Sama także chwilę temu wyszła z wody, jednak ona nawet przemoczona do ostatniej nitki nadal wydawała się bardzo elegancka. Shachi wodziła za nią uważnym spojrzeniem spod lekko zmrużonej powieki, ściągając z włosów pojedynczego wodorosta.
- Wolę nie używać mojego nazwiska - odparła z manierą lekkoducha w odpowiedzi na pytanie o jej preferencje odnośnie jej godności, strzepując glona gdzieś przed siebie. - Jestem czymś w rodzaju... niezależnego podwykonawcy. Sama sobie szefem i tak dalej. - Wykonała nieokreślony gest dłonią. Nie miała ochoty tłumaczyć się ze swojej decyzji, a chłodna w obyciu dziewczyna chyba nie chciała słuchać historii jej życia.
Mina jej trochę zrzedła, gdy syrenia panna zdecydowała się nie odwzajemnić uprzejmości i odmówiła podzielenia się swoim imieniem.
- Nie mogę poznać czy nie używacie imion? - Spróbowała na nią nacisnąć, ale już teraz wiedziała, że jej tak samo piękna, jak i dziwna towarzyszka raczej łatwo nie ulegnie jej gadce. - Nie to nie. Będę ci mówić syreno. - Zadecydowała.
Gdy obca podniosła jej mieczyk, wargi Shachi zwężyły się nieznacznie, zdradzając to, że mimo luzackiej maniery wcale nie czuje się tutaj tak pewnie. Wodne dziewczę jednak nie zdecydowało się po raz trzeci spróbować pozbawić ją życia, a jedynie uniosła broń z gracją, celując w niewidzialnego wroga. Wyglądała całkiem ładnie.
- Pasuje ci taka zabawka. - Shachi mruknęła już mniej zaczepnie, gdy dziewczyna zdecydowała się odrzucić miecz na ziemię, a następnie sama podniosła go bez wysiłku. Z roztargnieniem rozejrzała się po plaży, szukając wzrokiem drugiej, trochę większej broni. Podrapała się po siwej czuprynie. Miała nadzieję, że nie zgubiła swojego Zanbatō, bo drugi raz jej nie będzie raczej stać na taki zakup.
- Dzięki, przyda się… - mechanicznie odpowiedziała na życzenie powodzenia, zbyt zaaferowana losem swojego zagubionego oręża. Dopiero po chwili do jej umysłu dotarło w ogóle znaczenie tego, co powiedziała dziewczyna. - Kaigan?! Nie mogę być w cholernym Kaigan. Ej, syreno! - Zaczepiła ją, widząc, że jest gotowa znów wrócić w morskie głębiny. Choć nie czuła się w jej uroczym towarzystwie zbyt bezpiecznie, to hej, w końcu była syreną. Syreny to był chyba dobry omen? - Znasz te strony lepiej niż ja. Co będziesz teraz robić? Nie szukasz towarzystwa?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości