Nie odpowiedziała nic na jego słowa. Widziała jak bardzo był poruszony, jak bardzo cierpiał wspominając o dawnych wydarzeniach. Zrobiło jej się bardzo szkoda mężczyzny. Nie zamierzała sobie nawet wyobrażać jak musiało boleć gdy oglądał jak wioska… nie! Nie zamierzała się w tym momencie nad tym zastanawiać. Podjęła pewne decyzje. Bardzo poważne. W swoim sercu i swojej głowie.
Oboje byli równie uparci. Ani ona ani on nie zamierzali ustąpić. Musiało to doprowadzić do tego, że w końcu zdecyduje się przyjąć rękawicę do walki. Zdjęcie zwoju było dla niej jednoznaczną informacją, że przechodzą do spraw na poważnie. Doskonale pamiętała, że swoje kukły Ario również wyciągnął ze zwoju, a poza tym… gdzieś je musiał trzymać. Skoro nie były na wierzchu, a mężczyzna jeszcze kilka chwil wstecz udowodnił, że wybitnie radzi sobie z pieczętowaniem przedmiotów, to odpowiedź nasuwała się sama.
Gdy zapytał o konia, ta skinęła głową.
-Oczywiście, proszę go spokojnie zabezpieczyć. Możemy również przemieścić się nieco dalej by przypadkowo nie uszkodzić tartaku, bądź kogoś kto będzie go odwiedzał. - Misae nie była siejącym destrukcję potworem. Przede wszystkim była medykiem dbającym o zdrowie innych. Osobą, która była gotowa rzucić się naprzeciw Anktykreatorowi aby nieść pomoc. Dalekie od jej natury było wyzywanie kogoś na pojedynek, nie mniej teraz… teraz czuła, że to jedyne rozwiązanie. I ważne aby i on zrozumiał co nią w tym momencie kierowało.
-Gonketsu-san, musi pan zrozumieć jedno. W momencie, w którym stałam tuż obok pana byłam w stanie już zabrać ten zwój, nie używając do tego nawet siły fizycznej. - patrzyła na niego śmiertelnie poważnie, by zdawał sobie sprawę, że jej decyzja by rzucić rękawicę wcale nie wynikała z bestialskiej potrzeby walki -Zgodnie z pana obawami zwój powinien być w rękach osoby, która będzie w stanie go obronić przed trafieniem w niepowołane ręce. W takim razie, Gonketsu-san, sprawdźmy kto będzie w stanie go obronić lepiej. - ustawiła się w lekko pochylonej pozycji, kiedy ten odprowadził dalej konia i obserwował ją z dystansu. Sama nie traciła czasu. Kątem oka analizowała otoczenie, dzielącą ich odległość, dystans do najbliższego budynku. Ewentualne głosy innych ludzi. Jeżeli się zgodzi chętnie przejdzie dalej wgłąb lasu lub nawet na sam trakt gdzie po prostu nikomu krzywdy nie zrobią, ale ta decyzja należała już do niego.
-Chce się dowiedzieć osobiście, w który miejscu leży prawda. Zawsze wysłuchuję tylko racji, starając się dopasować swoją. Gonketsu-san, odkryję swoją prawdę i jeżeli będzie ona tak straszna jak ją pan przedstawia, zwój wyląduje u osób, od których nikt go nie dostanie. Trafi pod opiekę prawdziwych legend ze świata shinobi -Kyoushi, Ichirou, Kuroi, Masahiro… zwój będąc pod jej opieką stawał się zwojem pod opieką największych sław i potęg. Może nie zdawał sobie z tego sprawy, mógł jej nie kojarzyć. Jeszcze. To co powinien wiedzieć to to, że mówiła szczerze i bez odrobiny zawahania.
Gdy będzie wiedziała jak ostatecznie wygląda miejsce ich pojedynku przejdzie do akcji, jeżeli on zacznie pierwszy? No cóż. Będzie na bieżąco szyła.
edit - dodaję dane z karty postaci, tak na zaś
Ukryty tekst
Ukryty tekst