Wystarczył krok, udawane zachwianie, by Kazuo dał się nadziać swoimi klejnotami na jej pięść, zwijając się przy tym z bólu. Drugi cios na nerki nie był aż tak skuteczny, ale to nie miało już znaczenia. Szybko odskoczyła, sięgając po notkę, którą zaraz aktywowała. Jasny błysk oślepił przeciwnika, dając jej możliwość kolejnego ruchu. Dwie pieczęci wystarczyły, by aktywować technikę iluzji doskonałej - wszędzie wokół zaroiło się od jej kopii, które nie były zwykłymi bunshinami, a prawdziwymi cieniami jej własnej osoby.
Tropiciel powoli dochodził do siebie, otwierając z wolna oczy i orientując się w sytuacji. Nie wydawał się zatrwożony zastałym widokiem, wręcz przeciwnie - zdawał się być rozbawiony. Wszystko zaraz się wyjaśniło, gdyż mężczyzna w następnej sekundzie stał tuż przy wejściu do tawerny, odcinając jej jedyną (zdawałoby się) drogę ucieczki. Kazuo nadal odczuwał skutki starcia z jej pięścią, ale nie wyglądał na takiego, któremu ta niedogodność miałaby przeszkodzić.
Widziała wyraźnie wyładowania, które pojawiły się na jego dłoni, by zaraz objąć całe ciało. Na samo wspomnienie ostatniego kontaktu z jego raitonem miała ochotę uciec gdzieś daleko, schować się w mysiej dziurze i nigdy nie wychodzić. Byleby więcej tego nie przeżywać. Drzwi były zastawione, więc tamtędy z pewnością nie przejdzie, nawet nie zamierzała próbować. Ale przecież to nie jedyne wyjście na świat, prawda? Nieraz już słyszała powiedzenie "jak nie drzwiami - to oknem", więc dlaczego miałaby się nie zastosować? Skoro już zaczęła słuchać cudzych rad (nawet tych pochodzących od zdrajców!), to równie dobrze może spróbować i tego.
Każda z jej kopii była gotowa do akcji, a brunet najwyraźniej dawał jej pole do popisu, tylko czekając na jej ruch. Ciągłe stanie i czekanie do niczego by nie doprowadziło, choć w tej chwili trwała w tym impasie. Cienie poruszyły się niespokojnie, jakby w każdej chwili miały skoczyć do ataku, oryginalna Saga starała się trzymać w tyle. Za plecami miała oparte o ścianę wakizashi, bez którego nie zamierzała opuszczać tego miejsca. Musiała się zdać na synchronizację, inaczej wszystko trafi szlag, a ona znów wyląduje na brudnej podłodze, wijąc się w konwulsjach.
Wszystkie płomiennowłose sięgnęły do kabury w tym samym czasie, wyjmując po kunaiu i rzucając nim w stronę drzwi, zaraz ruszając z szarżą. Tylko oryginalna dziewczyna do ostrza dorzuciła dwie igły, a w momencie ataku szybko przechwyciła miecz i skręciła w stronę najbliższego okna w asyście dwóch kopii. Odbiła się od podłogi i wpadła na szybę bokiem, kuląc się przy tym i osłaniając twarz przed odłamkami. Tego Kazuo nie mógł przewidzieć. Wylądowała głucho na zwiniętym ramieniu, zduszając jęknięcie, i zaraz przeturlała się, stając na nogach i biegnąc na tyły tawerny. Klony pobiegły każdy w innym kierunku, by zmylić bruneta, ona zaś skryła się za zakrętem, starając unormować oddech. W wolnej chwili będzie musiała powyjmować ze skóry drobinki szkła i założyć bandaż, teraz jednak powinna się oddalić, póki tropiciel nie dyszy jej na kark. A może już dyszy?