Hotel "Marmur"
Re: Hotel "Marmur"
Spacer z powrotem do hotelu minął Chise błyskawicznie. Zaskoczeniem było dla niej, że nikt jej jeszcze nie szukał, najwidoczniej jej nieobecność umknęła uwagi jej matki i nie poderwała połowy hotelu na nogi..
Weszli po schodach na piętro, panowała zaskakująca cisza, Uchiha jedynie w oddali łapała jakieś rozmowy i szczek sztućców prawdopodobnie z jakieś jadalni. Jeśli miała szczęście, matka nadal raczyła się herbatą i ploteczkami, dla niej jednak wycieczka minęła i pora było wrócić do rzeczywistości. Uścisnęła mocniej rękę samuraja, zapamiętując ich dotyk jego dłoni, przyzwyczajonych do dźwigania broni, a mimo tego delikatnych i uprzejmych w każdym dotknięciu. Tak jak cały samuraj. Przez całe ich spotkanie ani razu nie potraktował jej inaczej niż damę, a ofiarował swoją serdeczność, dobroć i radę.
- Dziękuję Ci - powiedziała, kłaniając się lekko - Ta rozmowa.. Naprawdę wiele mi dała. Podejmę próbę, zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęła się szeroko - Mam nadzieje, że gdziekolwiek zapytam, będę słyszeć pod nazwiskiem Akodo same dobre rzeczy. Zasługujesz na to - skinęła głową, by zaraz rozchichotać się na wspomnienie przezwiska.
Hime-san.
- Tak jest, Bushi-san! - zasalutowała mu luźno, rozbawiona - Jeszcze o mnie na pewno usłyszysz - skłoniła się lekko, z rozbawionym uśmiechem. To było pożegnanie dla nich, ale żadne z nich nie było smutne. Oboje rozchodzili się w wesołych humorach, zadowoleni i z uczuciem spełnienia.
- Będę czekać na twój powrót w chwale zwycięstwa, mój rycerzu - odpowiedziała w podobnym tonie. Uśmiechnęła się lekko ironicznie.
- Raczej do usłyszenia, Hayami-san - nie mogła się powstrzymać przed tym drobnym żarcikiem, nawiązaniem do jej ślepoty. Weszła do ciemnego pokoju.. Cóż, dla niej był ciemny na pewno.. Po czym zaczęła ściągać z siebie ubrania, chcąc się przebrać w swoją yukatę, ale przypomniała sobie, że oddała ją Anaki-chan. Pokręciła głową z uśmiechem, zostając w samej spodniej koszuli i rzuciła się na łóżko z westchnięciem.
To był długi dzień.
Sam przyjazd tu był dla niej raczej wydarzeniem niezbyt przyjemnym, ale wynikło z tego wiele dobrego. Poznała nowych ludzi. Pomogła komuś. Pomogła też sobie. Powzięła nowe postanowienie, którego postanowiła się trzymać, to było ważne. Leżąc na wznak na miękkiej pościeli uśmiechnęła się sama do siebie.
- To był dobry dzień - szarpnęła sama do siebie.
I humoru nie popsuło jej nawet spotkanie ciotki następnego dnia ani powrót z obiema kobietami do domu. Była zwyczajnie szczęśliwa.
/ZT
Weszli po schodach na piętro, panowała zaskakująca cisza, Uchiha jedynie w oddali łapała jakieś rozmowy i szczek sztućców prawdopodobnie z jakieś jadalni. Jeśli miała szczęście, matka nadal raczyła się herbatą i ploteczkami, dla niej jednak wycieczka minęła i pora było wrócić do rzeczywistości. Uścisnęła mocniej rękę samuraja, zapamiętując ich dotyk jego dłoni, przyzwyczajonych do dźwigania broni, a mimo tego delikatnych i uprzejmych w każdym dotknięciu. Tak jak cały samuraj. Przez całe ich spotkanie ani razu nie potraktował jej inaczej niż damę, a ofiarował swoją serdeczność, dobroć i radę.
- Dziękuję Ci - powiedziała, kłaniając się lekko - Ta rozmowa.. Naprawdę wiele mi dała. Podejmę próbę, zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęła się szeroko - Mam nadzieje, że gdziekolwiek zapytam, będę słyszeć pod nazwiskiem Akodo same dobre rzeczy. Zasługujesz na to - skinęła głową, by zaraz rozchichotać się na wspomnienie przezwiska.
Hime-san.
- Tak jest, Bushi-san! - zasalutowała mu luźno, rozbawiona - Jeszcze o mnie na pewno usłyszysz - skłoniła się lekko, z rozbawionym uśmiechem. To było pożegnanie dla nich, ale żadne z nich nie było smutne. Oboje rozchodzili się w wesołych humorach, zadowoleni i z uczuciem spełnienia.
- Będę czekać na twój powrót w chwale zwycięstwa, mój rycerzu - odpowiedziała w podobnym tonie. Uśmiechnęła się lekko ironicznie.
- Raczej do usłyszenia, Hayami-san - nie mogła się powstrzymać przed tym drobnym żarcikiem, nawiązaniem do jej ślepoty. Weszła do ciemnego pokoju.. Cóż, dla niej był ciemny na pewno.. Po czym zaczęła ściągać z siebie ubrania, chcąc się przebrać w swoją yukatę, ale przypomniała sobie, że oddała ją Anaki-chan. Pokręciła głową z uśmiechem, zostając w samej spodniej koszuli i rzuciła się na łóżko z westchnięciem.
To był długi dzień.
Sam przyjazd tu był dla niej raczej wydarzeniem niezbyt przyjemnym, ale wynikło z tego wiele dobrego. Poznała nowych ludzi. Pomogła komuś. Pomogła też sobie. Powzięła nowe postanowienie, którego postanowiła się trzymać, to było ważne. Leżąc na wznak na miękkiej pościeli uśmiechnęła się sama do siebie.
- To był dobry dzień - szarpnęła sama do siebie.
I humoru nie popsuło jej nawet spotkanie ciotki następnego dnia ani powrót z obiema kobietami do domu. Była zwyczajnie szczęśliwa.
/ZT
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Tak... Zdecydowanie mocną stroną Shinji'ego ostatnim czasem była szeroko pojęta kurtuazja. Wpierw spotkanie z liderką, na którym to musiał zachować wszelkie pozory życzliwości. Następnie został wysłany prosto w samo centrum zawieruchy wojennej po której to przyszło mu złożyć raport dowództwu, po raz kolejny emanując niezwykłą uprzejmością. Wtedy to wszystko było jednak grą, nawet spotkanie z Shijimą po tym wszystkim było szczere tylko w pewnym stopniu. Teraz jednak miał do czynienia z piękną kobietą obok, czuł jak serce wali mu w piersi podchodząc przy tym nieprzyjemnie do gardła. Nie pozwalał jednak w jakimkolwiek stopniu wyjść temu na zewnątrz. Była to jedynie wewnętrzna walka, która mogła go spalić w oczach kobiety cieszącej się jego zainteresowaniem na ten moment. Wręcz przeciwnie! Mięśnie ciała w żadnym stopniu nie były napięte co stanowi normę w tego typu sytuacjach - czyżby się nie stresował? To nie do końca tak, jak każdy człowiek odczuwał pewne "rzeczy", które chciały krzyknąć STOP on jednak był nieco inny. Kochał wręcz płynąć niczym łódką po rzece, nie ważne czy z prądem czy pod niego - ważne że miał odrobinę rozrywki dostarczającej błogiego uczucia rozchodzącego sie po każdym zakamarku ciała. Uczucie to stanowiło jego uzależnienie. Był niczym narkoman który właśnie odstawił heroinę - wszystkie znaki na niebie i ziemii po prostu nakazywały zażyć chociaż tą jedną kolejną dawkę. Nie znaczy to, że był bawidamkiem. Oczywiście, że ta jedna wybrana mogłaby mu wystarczyć. Chodzi po prostu o to, że każdy owoc drzewa zwanego życiem posiadał nieco inną barwę, smak a nawet zapach i to było w tym wszystkim takie piękne. Ta różnorodność w której chciało się całkowicie zanurzyć i czerpać radość. Skoro nie spróbowałeś innych owoców to skąd możesz wiedzieć, że ten jest właśnie tym idealnym dla ciebie? No nie możesz! A on był jeszcze młody i chciał poznawać "uroki" życia.
Bo życie było piękne...
Mimo, że młody i dotkliwie potraktowany przez los potrafił dostrzec te piękne chwile jak ta z lekkim muśnięciem ustami dłoni panienki Riri, którego następstwem było wyraźne zadowolenie wyrażone zarówno w sposób werbalny jak i niewerbalny przez niewiastę. Tak... Stanowiła ona swoisty zakazany owoc, który chciało się wręcz chwycić w dłoń i zerwać z drzewa w raju. Tylko gdzie był ten wąż, który kusił kobietę? Czyżby sam był tym wężem? Jego pociąg seksualny, a może styl bycia. Ciężko powiedzieć... po prostu się dobrze bawił. Gdy tylko usłyszał słowa kobiety jego twarz także przyozdobił ten sam naturalny uśmieszek. Stanowił on swoiste zaproszenie do "zabawy" w wilka i owcę. Tak... Zdecydowanie czuł się tutaj łowcą goniącym swoją zwierzynę, ale czy na pewno tak było? Oczy wreszcie przybrały swoją naturalną barwę, zniknął sharingan jako że zagrożenie przestało odgrywać jakąkolwiek rolę. Zamiast krwistoczerwonych oczu kobieta miała teraz do czynienia z dwojem czarnych węgli, jednakże wypolerowanych na błysk. Nie! Nie były to węgle, to czarne perły. Biżuteria w której chciała zatopić się każda dama. Panienka Riri szczęśliwie zyskała tą sposobność... Pytanie brzmi czy tylko sięgnie po coś co znajdowało się na wyciągnięcie jej ręki? - Bardzo chętnie skorzystam z okazji do napicia się w tak doborowym towarzystwie - wielkość uśmiechu zwiększyła się jeszcze bardziej. Wyszczerzył te swoje białe kły chwytając jedną ręką tył głowy - dosłownie zniknęła w tej gęstwinie włosów. Nie gnał jednak przed siebie niczym dziki zwierze, który tylko poczuł kawałek świeżego mięsa i pędzi na złamanie karku. Zachował względny spokój nie wykazują cech "needy", bo to by go mogło spalić zwłaszcza, że miał do czynienia z osobą doświadczoną. W końcu kobieta była po prostu "ładna", zalotników było na pęczki a skoro nazywało się ją panienką to nie kończyło się to happy endem, więc jeśli chciał by potoczyło się to znacznie "ciekawszym" torem to musiał grać bardzo rozważnie. Miał czas na przemyślenie wszystkiego bardzo dokładnie bo minęli po drodze jeszcze kilkoro gości, którzy musieli zostać uspokojeni przez kobietę. Ostatecznie jednak dotarli do gabinetu, który no... robił wrażenie. Nie był to styl Shinji'ego co prawda - preferował coś pokazującego siłę - ale potrafił odnaleźć w tym wszystkim urok. Zresztą nie było też tak, że mu się nie podobał. Wręcz przeciwnie! Obleciał wszystko wzrokiem próbując wysnuć jakiekolwiek wnioski na temat kobiety z którą miał miło spędzić chociaż tą odrobinkę czasu. Największą uwagę przyciągał jednak lis, który leniwie zeskoczył na biurko wpatrując się w niego ślepiami. Było coś niezwykle inspirującego w tych zwierzętach. On w tym czasie także znalazł sobie wygodne miejsce szukając w miarę komfortowej pozycji tak by jak najbardziej ograniczyć jakiekolwiek spięcia ciała - jeśli takowe mimo małego prawdopodobieństwa, miałyby wystąpić - Nie spodziewałem się pani że interesują cię tak inteligentne zwierzęta. Zabawne bo sam utożsamiam się z lisami - odwzajemnił kuszący uśmiech. Starał się nawiązywać kontakt wzrokowy emanując energią, którą posiadał wewnątrz siebie. Nie było to nic sztucznego ciągnęło go jak cholernego psa do kości z tym że ta z którą miał tu do czynienia była jakąś wersją przeznaczoną dla vipów. Po prostu odczuwał pożądanie, które wręcz wylewało się przez oczy przechodząc na jego piękną rozmówczynię - Czyżbyś także się z nimi utożsamiała? - chwila pauzy, której zaistnienie było jak najbardziej celowe. Zabieg ten miał pozwolić na uzyskanie odpowiedzi od panienki Riri jak i wytworzyć choć odrobinę przyjemnego napięcia - Mam bardzo nietypowe hobby to jest ten powód. Kocham poznawać ludzi - zniżył głos nadając charakterystycznego tonu wypowiadanego nieco wolniej - dogłębnie jeśli wiesz co mam na myśli. - powrócił do standardowego sposobu wypowiedzi nadal jednak emanującego tą nutką kuszenia niczym ten wąż z raju uzyskiwanego głównie w sposób niewerbalny - Z tej gromady interesuje mnie Shijima. Miałem okazję zamienić z nim słówko czy dwa i nieco mnie zainteresował. Choć muszę przyznać, wybacz mą śmiałość, że panienka także wzbudziła moją niezdrową fascynację. Imponuje mi siła którą się wykazałaś podczas załatwiania całej tej sprawy bo walory urody to tylko powierzchowność, ładna otoczka dla prawdziwego skarbu. - stąpał na skraju przepaści, ale do odważnych świat należy! Czyż nie tak mawiali?
Bo życie było piękne...
Mimo, że młody i dotkliwie potraktowany przez los potrafił dostrzec te piękne chwile jak ta z lekkim muśnięciem ustami dłoni panienki Riri, którego następstwem było wyraźne zadowolenie wyrażone zarówno w sposób werbalny jak i niewerbalny przez niewiastę. Tak... Stanowiła ona swoisty zakazany owoc, który chciało się wręcz chwycić w dłoń i zerwać z drzewa w raju. Tylko gdzie był ten wąż, który kusił kobietę? Czyżby sam był tym wężem? Jego pociąg seksualny, a może styl bycia. Ciężko powiedzieć... po prostu się dobrze bawił. Gdy tylko usłyszał słowa kobiety jego twarz także przyozdobił ten sam naturalny uśmieszek. Stanowił on swoiste zaproszenie do "zabawy" w wilka i owcę. Tak... Zdecydowanie czuł się tutaj łowcą goniącym swoją zwierzynę, ale czy na pewno tak było? Oczy wreszcie przybrały swoją naturalną barwę, zniknął sharingan jako że zagrożenie przestało odgrywać jakąkolwiek rolę. Zamiast krwistoczerwonych oczu kobieta miała teraz do czynienia z dwojem czarnych węgli, jednakże wypolerowanych na błysk. Nie! Nie były to węgle, to czarne perły. Biżuteria w której chciała zatopić się każda dama. Panienka Riri szczęśliwie zyskała tą sposobność... Pytanie brzmi czy tylko sięgnie po coś co znajdowało się na wyciągnięcie jej ręki? - Bardzo chętnie skorzystam z okazji do napicia się w tak doborowym towarzystwie - wielkość uśmiechu zwiększyła się jeszcze bardziej. Wyszczerzył te swoje białe kły chwytając jedną ręką tył głowy - dosłownie zniknęła w tej gęstwinie włosów. Nie gnał jednak przed siebie niczym dziki zwierze, który tylko poczuł kawałek świeżego mięsa i pędzi na złamanie karku. Zachował względny spokój nie wykazują cech "needy", bo to by go mogło spalić zwłaszcza, że miał do czynienia z osobą doświadczoną. W końcu kobieta była po prostu "ładna", zalotników było na pęczki a skoro nazywało się ją panienką to nie kończyło się to happy endem, więc jeśli chciał by potoczyło się to znacznie "ciekawszym" torem to musiał grać bardzo rozważnie. Miał czas na przemyślenie wszystkiego bardzo dokładnie bo minęli po drodze jeszcze kilkoro gości, którzy musieli zostać uspokojeni przez kobietę. Ostatecznie jednak dotarli do gabinetu, który no... robił wrażenie. Nie był to styl Shinji'ego co prawda - preferował coś pokazującego siłę - ale potrafił odnaleźć w tym wszystkim urok. Zresztą nie było też tak, że mu się nie podobał. Wręcz przeciwnie! Obleciał wszystko wzrokiem próbując wysnuć jakiekolwiek wnioski na temat kobiety z którą miał miło spędzić chociaż tą odrobinkę czasu. Największą uwagę przyciągał jednak lis, który leniwie zeskoczył na biurko wpatrując się w niego ślepiami. Było coś niezwykle inspirującego w tych zwierzętach. On w tym czasie także znalazł sobie wygodne miejsce szukając w miarę komfortowej pozycji tak by jak najbardziej ograniczyć jakiekolwiek spięcia ciała - jeśli takowe mimo małego prawdopodobieństwa, miałyby wystąpić - Nie spodziewałem się pani że interesują cię tak inteligentne zwierzęta. Zabawne bo sam utożsamiam się z lisami - odwzajemnił kuszący uśmiech. Starał się nawiązywać kontakt wzrokowy emanując energią, którą posiadał wewnątrz siebie. Nie było to nic sztucznego ciągnęło go jak cholernego psa do kości z tym że ta z którą miał tu do czynienia była jakąś wersją przeznaczoną dla vipów. Po prostu odczuwał pożądanie, które wręcz wylewało się przez oczy przechodząc na jego piękną rozmówczynię - Czyżbyś także się z nimi utożsamiała? - chwila pauzy, której zaistnienie było jak najbardziej celowe. Zabieg ten miał pozwolić na uzyskanie odpowiedzi od panienki Riri jak i wytworzyć choć odrobinę przyjemnego napięcia - Mam bardzo nietypowe hobby to jest ten powód. Kocham poznawać ludzi - zniżył głos nadając charakterystycznego tonu wypowiadanego nieco wolniej - dogłębnie jeśli wiesz co mam na myśli. - powrócił do standardowego sposobu wypowiedzi nadal jednak emanującego tą nutką kuszenia niczym ten wąż z raju uzyskiwanego głównie w sposób niewerbalny - Z tej gromady interesuje mnie Shijima. Miałem okazję zamienić z nim słówko czy dwa i nieco mnie zainteresował. Choć muszę przyznać, wybacz mą śmiałość, że panienka także wzbudziła moją niezdrową fascynację. Imponuje mi siła którą się wykazałaś podczas załatwiania całej tej sprawy bo walory urody to tylko powierzchowność, ładna otoczka dla prawdziwego skarbu. - stąpał na skraju przepaści, ale do odważnych świat należy! Czyż nie tak mawiali?
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Całe pomieszczenie pachniało cudownym zapachem, który ciężko byłoby ująć w słowa - jednak spróbuję. Była to słodkawa, intensywna woń którą chciało się czuć przez całe swoje życie. Nie drażniła nozdrzy, a mimo to rozpalała całe ciało rozgrzewając niczym rozżarzone węgle. Uzależniała niczym narkotyk. Zupełnie jak... panienka Riri siedząca sobie wygodnie za biurkiem w fotelu, wpatrując się tym swoim zalotnym wzrokiem w Shinji'ego. Zapachu tego nie wydzielały żadne perfumy, kwiaty czy nawet odpalona fajka - po prostu był. Może to i mylne założenie, ale czy czasem nie opisuję teraz uczuć, które targały całym ciałem już mężczyzny, a nie chłopaka z klanu Uchiha? Właścicielka przybytku świdrowała go tym swoim wzrokiem wychwytując rzeczy, których nie chciał wypuszczać poza własne odmęty umysłu. Zatracił się w tym wszystkim... tak to zdecydowanie dobre określenie. Zapędził w kozi róg w tej swojej grze, nieświadomie przekazując pałeczkę w ręce pięknej pani zdolnej do przejrzenia na wylot targających nim emocji. Nie tylko to czuł, ale i widział. To nie on był tutaj łowcą jak się z początku zdawało, a ona nie było zwierzyną. Role nie zostały jeszcze do końca zdefiniowane, ale zdecydowanie to wszystko nie było aż takie proste jak mogłoby się zdawać. Byli sobie równi! Shinji po raz pierwszy od jakiegoś czasu spotkał godnego przeciwnika, którego nie był w stanie w pełni objąć swoim umysłem. Było to niczym dodanie oliwy do ognia, który rozpalił się wraz ze spotkaniem piękności w holu wejściowym do "Marmuru". Nie dość, że imponowała mu ta brutalna siła, której nie był w stanie okiełznać to w tym wszystkim była większa głębia. Istniało na świecie coś czego nie był w stanie objąć swoim umysłem. Niesamowite!
Fascynacja...
Jedno słowo, a reprezentuje tak dużo. To właśnie to uczucie pchało go niczym niewidzialna dłoń bogini Amaterasu do przodu. Czuł ten dotyk na swoim ciele, oczami wyobraźni już daleko wykroczył poza to co się działo w pomieszczeniu. Wpatrywał się w kobietę niczym w największe dzieło sztuki jakie kiedykolwiek widział. Była uosobieniem perfekcji, przynajmniej na ten krótki moment. Chciał jej dotknąć, poczuć z czym się je dogłębne uniesienie podczas obcowania z żywym dowodem na to że artyści nie byli ludźmi głupimi. To oni tak naprawdę potrafili opisać wszystkie kolory życia, a... panienka Riri była niczym cała paleta barw umieszczona przez wielkiego mistrza na tym płótnie zwanym życiem. Z poczucia ekstazy nie były go w stanie wyrwać w tym momencie żadne słowa, płynął razem z nimi. Pierwsze zdanie spijał z ust niewiasty niczym koliber siadający na kwiatku bo czyż nie była właśnie takim kwiatuszkiem? Zdążyła już zakwitnąć emanując tym swoim wdziękiem przez ten krótki ulotny okres - takie rzeczy się doceniało. Na przyjemny dźwięk jej głosu kąciki ust Shinji'ego delikatnie się poruszyły. "A więc tak sobie pogrywasz, co?" - była to pierwsza myśl jaka przyszła mu przez głowę. Czy mu to przeszkadzało? W żadnym wypadku. To, że zainteresowanie występowało także z drugiej strony jedynie go nakręcało - Treserską, powiadasz? - szepnął cicho tym samym kuszącym tonem, którego zdążyła już doświadczyć. Przeszli jednak do nieco bardziej przyziemnych tematów rozwodząc się o prawdziwym powodzie jego wizyty w hotelu... Ale czy plany się nie zmieniły? Prawdę powiedziawszy Shijima przez ten krótki moment był niczym jakaś mgła. Pełne skupienie skierowane było w kierunku kwiatka, którego nektaru chętnie by skosztował. Byli niczym dwójka tancerzy, która zatraciła się w tym wszystkim. Para kochanków rozbierająca się samym wzrokiem. Wszystko to... Zostało przerwane jedynie na chwilę przez pojawienie się gościa w postaci służącej przynoszącej wcześniej obiecane sake. Tak szybko jak się zjawiła, tak szybko też i zniknęła pozwalając im powrócić do poprzedniego stanu rzeczy - Bardzo miło z pani strony. Jestem wdzięczny za wszelką pomoc. - czcze gadanie. Co prawda wdzięczność występowała, jednak sprawa Shijimy na ten moment zupełnie była mu obojętna. Stanowiła jedynie pretekst do przebywania tutaj. Sposób na cieszenie się tą chwilą bez tej jednoznaczności... choć ona wiedziała... doskonale zdawała sobie sprawę po co tutaj przybył. Inaczej nie występowałyby zalotne uśmieszki, wzrok przeszywający go niczym strzała amora. Zresztą to co stało się potem dawało jednoznaczny obraz sytuacji w której się znalazł. Cóż to było za miejsce? Cudowne! Wcześniej napomknąłem o drzewie w raju i zakazanym owocu, którego tak bardzo chciało się skosztować. Obecnie całe to pomieszczenie było taką odskocznią od rzeczywistości, krainą Edenu, ogrodem rozkoszy. Wraz z podniesieniem się kobiety z fotela atmosfera jeszcze bardziej nabrała "rumieńców". Nigdy z czymś takim się jeszcze nie spotkał, jeśli już to on był osobą pchającą akcję do przodu - niewiasta świetnie jednak zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji jako bardziej doświadczona jednostka. Wykorzystywała ten fakt jak się tylko dało mącąc Shinji'emu w głowie dotykiem - uczucie to ciężko przyrównać do czegokolwiek. Faktem niepodważalnym było to, że niesamowicie nakręcało to mężczyznę, który i tak już ledwo utrzymywał się w fotelu zamiast rzucić się na kobietę niczym dzikie zwierze. Zebrał w sobie ostatkami sił energię, która pozwoliła mu pozostać w miejscu pozwalając panience Riri robić swoje - czyli pociągnąć go za kołnierz przyciągając do samej siebie usadowionej na biurku. Obraz niczym z jakiejś powieści o dwójce kochanków, a jednak miał okazję doświadczyć czegoś takiego na własnej skórze. Delikatnie się przybliżał robiąc użytek z rąk, które pozostawały do teraz bezczynne. Usadowił je na talii kobiety w bezpośrednim sąsiedztwie pośladków. Oczy skupione były jedynie w jednym punkcie, na jej twarzy. Nie śpieszył się, zamiast tego cieszył chwilą igrając z kobietą. W jakiż sposób się to odbywało? Chwilę tak jeszcze wpatrywał się jej głęboko w oczy emanując nieskończonym wulkanem pożądania. Musiało upłynąć kilka sekund po których ostatecznie przybliżył się do niej złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Zaczął łagodnie badając teren. Jeśli nie spotkał się z żadnym oporem nieco mocniej zacisnął dłonie na talii przechodząc do "głębszej" formy pocałunku wprowadzając w grę język. W tym momencie przypominali już prawdziwą parę kochanków. Nie miał jednak zamiaru zaspakajać kobiety za szybko. Mimo, że chciał ją schrupać od razu tak musiała przebiegać ta gra. Zakończył pocałunek delikatnym ukąszeniem zębami jej dolnej wargi i przeszedł od razu do szyi. Nie atakował jej agresywnie. Były to niezwykle drobne pocałunki nie pozostawiające po sobie malinki. Dłonie w tym czasie ruszyły się z talii ku górze przejeżdżając po jej ciele niczym ręce urodzonego masażysty by po chwili powrócić na swoje pierwotne miejsce. Pocałunki jednak powolutku zjeżdżały niżej, zapraszając do rozwoju sytuacji...
I tak trwali w tej chwili namiętności...
Fascynacja...
Jedno słowo, a reprezentuje tak dużo. To właśnie to uczucie pchało go niczym niewidzialna dłoń bogini Amaterasu do przodu. Czuł ten dotyk na swoim ciele, oczami wyobraźni już daleko wykroczył poza to co się działo w pomieszczeniu. Wpatrywał się w kobietę niczym w największe dzieło sztuki jakie kiedykolwiek widział. Była uosobieniem perfekcji, przynajmniej na ten krótki moment. Chciał jej dotknąć, poczuć z czym się je dogłębne uniesienie podczas obcowania z żywym dowodem na to że artyści nie byli ludźmi głupimi. To oni tak naprawdę potrafili opisać wszystkie kolory życia, a... panienka Riri była niczym cała paleta barw umieszczona przez wielkiego mistrza na tym płótnie zwanym życiem. Z poczucia ekstazy nie były go w stanie wyrwać w tym momencie żadne słowa, płynął razem z nimi. Pierwsze zdanie spijał z ust niewiasty niczym koliber siadający na kwiatku bo czyż nie była właśnie takim kwiatuszkiem? Zdążyła już zakwitnąć emanując tym swoim wdziękiem przez ten krótki ulotny okres - takie rzeczy się doceniało. Na przyjemny dźwięk jej głosu kąciki ust Shinji'ego delikatnie się poruszyły. "A więc tak sobie pogrywasz, co?" - była to pierwsza myśl jaka przyszła mu przez głowę. Czy mu to przeszkadzało? W żadnym wypadku. To, że zainteresowanie występowało także z drugiej strony jedynie go nakręcało - Treserską, powiadasz? - szepnął cicho tym samym kuszącym tonem, którego zdążyła już doświadczyć. Przeszli jednak do nieco bardziej przyziemnych tematów rozwodząc się o prawdziwym powodzie jego wizyty w hotelu... Ale czy plany się nie zmieniły? Prawdę powiedziawszy Shijima przez ten krótki moment był niczym jakaś mgła. Pełne skupienie skierowane było w kierunku kwiatka, którego nektaru chętnie by skosztował. Byli niczym dwójka tancerzy, która zatraciła się w tym wszystkim. Para kochanków rozbierająca się samym wzrokiem. Wszystko to... Zostało przerwane jedynie na chwilę przez pojawienie się gościa w postaci służącej przynoszącej wcześniej obiecane sake. Tak szybko jak się zjawiła, tak szybko też i zniknęła pozwalając im powrócić do poprzedniego stanu rzeczy - Bardzo miło z pani strony. Jestem wdzięczny za wszelką pomoc. - czcze gadanie. Co prawda wdzięczność występowała, jednak sprawa Shijimy na ten moment zupełnie była mu obojętna. Stanowiła jedynie pretekst do przebywania tutaj. Sposób na cieszenie się tą chwilą bez tej jednoznaczności... choć ona wiedziała... doskonale zdawała sobie sprawę po co tutaj przybył. Inaczej nie występowałyby zalotne uśmieszki, wzrok przeszywający go niczym strzała amora. Zresztą to co stało się potem dawało jednoznaczny obraz sytuacji w której się znalazł. Cóż to było za miejsce? Cudowne! Wcześniej napomknąłem o drzewie w raju i zakazanym owocu, którego tak bardzo chciało się skosztować. Obecnie całe to pomieszczenie było taką odskocznią od rzeczywistości, krainą Edenu, ogrodem rozkoszy. Wraz z podniesieniem się kobiety z fotela atmosfera jeszcze bardziej nabrała "rumieńców". Nigdy z czymś takim się jeszcze nie spotkał, jeśli już to on był osobą pchającą akcję do przodu - niewiasta świetnie jednak zdawała sobie sprawę ze swojej pozycji jako bardziej doświadczona jednostka. Wykorzystywała ten fakt jak się tylko dało mącąc Shinji'emu w głowie dotykiem - uczucie to ciężko przyrównać do czegokolwiek. Faktem niepodważalnym było to, że niesamowicie nakręcało to mężczyznę, który i tak już ledwo utrzymywał się w fotelu zamiast rzucić się na kobietę niczym dzikie zwierze. Zebrał w sobie ostatkami sił energię, która pozwoliła mu pozostać w miejscu pozwalając panience Riri robić swoje - czyli pociągnąć go za kołnierz przyciągając do samej siebie usadowionej na biurku. Obraz niczym z jakiejś powieści o dwójce kochanków, a jednak miał okazję doświadczyć czegoś takiego na własnej skórze. Delikatnie się przybliżał robiąc użytek z rąk, które pozostawały do teraz bezczynne. Usadowił je na talii kobiety w bezpośrednim sąsiedztwie pośladków. Oczy skupione były jedynie w jednym punkcie, na jej twarzy. Nie śpieszył się, zamiast tego cieszył chwilą igrając z kobietą. W jakiż sposób się to odbywało? Chwilę tak jeszcze wpatrywał się jej głęboko w oczy emanując nieskończonym wulkanem pożądania. Musiało upłynąć kilka sekund po których ostatecznie przybliżył się do niej złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Zaczął łagodnie badając teren. Jeśli nie spotkał się z żadnym oporem nieco mocniej zacisnął dłonie na talii przechodząc do "głębszej" formy pocałunku wprowadzając w grę język. W tym momencie przypominali już prawdziwą parę kochanków. Nie miał jednak zamiaru zaspakajać kobiety za szybko. Mimo, że chciał ją schrupać od razu tak musiała przebiegać ta gra. Zakończył pocałunek delikatnym ukąszeniem zębami jej dolnej wargi i przeszedł od razu do szyi. Nie atakował jej agresywnie. Były to niezwykle drobne pocałunki nie pozostawiające po sobie malinki. Dłonie w tym czasie ruszyły się z talii ku górze przejeżdżając po jej ciele niczym ręce urodzonego masażysty by po chwili powrócić na swoje pierwotne miejsce. Pocałunki jednak powolutku zjeżdżały niżej, zapraszając do rozwoju sytuacji...
I tak trwali w tej chwili namiętności...
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Chwila ta była jedną z tych dla których warto było żyć, przetrwać te wszystkie niedogodności świata w którym przyszło mu bytować. Cierpieć na polach bitew, przelewać krew bogu winnych ludzi, którzy zostali pchnięci w wir kończąc jako ofiary pod jego ostrzem. W ten oto sposób tworzyła się stopniowa legenda wojownika, któremu nie były się w stanie oprzeć nawet tak urodziwe niewiasty i... wzajemnie! Z chwilą w której Shinji zobaczył całkowity brak oporu, a wręcz zachętę do posunięcia się jeszcze dalej - nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Zacisnął uścisk na talii kobiety odkrywając ustami ciało, które stanowiło dla niego inspirację. Był niczym malarz, który mógł teraz spijać piankę ze swojego sukcesu i trzeba było przyznać, że posiadała ona swój własny, cudowny unikalny smak, którego nie potrafił przyrównać do niczego czego zaznał. Miał już do czynienia z kobiecym ciałem - dlatego czuł się w miarę pewnie w tym co robił. Nowością w tej sytuacji były okoliczności i stopień do którego się posunął. Był jeszcze niedoświadczonym szczylem. Ha! On wspaniały bohater czegoś nie potrafił? To nie tak! Po prostu nie miał okazji dogłębnie odkryć właśnie tych uroków życia. I to było piękne! Wszystkie te niezbadane zakamarki tylko czekające na dobranie się do nich i poczucie ich smaku całym sobą.
+18
A co to za świntuszki tu patrzą co? <opieop>
- Jesteś naprawdę wyjątkową kobietą. - zaczął po wypowiedzeniu kwestii przez kobietę. Nie śpieszył się jakoś specjalnie z zakładaniem ubrań, zresztą co to zmieni? Miała w końcu okazję go oglądać w całej okazałości przez ten czas to niech nacieszy jeszcze wzrok - Mimo, że miałem okazję nieco uchylić rąbka tajemnicy to nadal mnie intrygujesz. Pewnie jeszcze kiedyś mnie uświadczysz bo wraz z odkryciem pewnych kart pojawiło się jeszcze więcej pytań. - założył ubrania - To co napijemy się? Można by też zawołać tą dziewczynę o której wspominałaś by dowiedzieć się co nieco o Shijimie, tym którego szukam a nie naszym małym rozrabiaku w holu - roześmiał się, faktycznie był w cholernie dobrym humorze. Dawno tak się nie czuł, a przy panience Riri czuł jak na wierzch wydobywają się te pozytywne cechy jego charakteru, których było ostatnimi czasy aż nazbyt mało. Miałby ochotę pewnie tutaj jeszcze trochę posiedzieć, ale komu w drogę temu w czas a on i tak już nadużył tutejszej gościnności w każdym tego słowa rozumieniu "aspekcie".Dłonie znajdujące się na talii ruszyły leniwie nieco niżej chwytając tym razem kobietę za tyłek, jeszcze bardziej przybliżając do siebie parę kochanków. Uchiha pozwolił sobie na jeszcze jeden pocałunek bezpośrednio w usta podczas którego mógł nacieszyć się dotykiem jednego z bardziej "erogennych" obszarów. Tym razem całe "przedstawienie" było znacznie bardziej pikantne - nie hamował się zamiast tego brał to co jego trącając niczym dzikie zwierze język partnerki. Oczywiście we wszystkim zachowywał umiar, jej także dawał pole do popisu w końcu byli sobie równi. Podczas trwania tej namiętności dłonie zjechały z tyłka zakradając się pod odzienie początkowo podróżując po plecach - szybko jednak zmieniły swoje usadowienie na piersi (jeszcze pod ubraniem). Zaczął je delikatnie pieścić nie wprowadzając żadnego nacisku - bardziej przypominało to masaż. Nie wędrował także w okolice sutków, znacznie bardziej wrażliwych na bodźce. Zadowolił się chwilowo czymś takim. Wtedy to nastąpiło zaciśnięcie się nóg kobiety łapiących go w "kleszcze". Nie był tutaj łowcom to też nie miała zamiaru pozostawać bierna. Zamiast tego przycisnęła go do siebie dociskając do siebie ciała. Odpowiedź nadeszła zaskakująco szybko, a było nią zdjęcie odzienia kobiety przy pomocy tych samych rąk, które ukradkiem wkradły się pod odzienie badając niczym nieustraszony odkrywca "nowe krainy" wraz ze wszystkimi walorami, które miały do zaoferowania. Kobieta nie pozostawała bierna - to samo zrobiła z koszulą Shinji'ego. Pozostały jedynie spodnie, które zrzucił wraz z bielizną jednym szybkim ruchem odsłaniając delikatne młodzieńcze ciało już z lekkimi zarysami mięśni. Na pierwszy rzut oka osoba taka nie mogła być bohaterem wojennym. Gdzie te wszystkie rany i blizny?! Była jedynie jedna w okolicach miednicy, pamiątka z czasów wojny Kaguya i Sabaku. Ciało kobiety z kolei stanowiło czystą esencję piękna tej słabszej płci. Widać już było wyrobienie - nie była ona w końcu aż tak młoda jak członek klanu Uchiha. Zasłonięta pozostawała jedynie ta kluczowa część ciała - i bez tego była piękna. Chłonął ten widok podniecając się niemiłosiernie. Zdecydował się nawet na niesamowicie seksowny, ale i głupi krok - majteczki ściągnął przy pomocy zębów co dla obserwatora z zewnątrz byłoby niesamowicie zabawne, gdyż wykonane nieporadnie. Czy miało to znaczenie? Nie! Ot zabawny element gry wstępnej i tak ona już była jego, a on jej - przynajmniej na ten krótki moment gdy przyjdzie się im zatopić w fali przyjemności. Nie będę się zagłębiał w pikanterie, ale wszystko zaczęło się od usadowienia kobiety na blacie biurka i zjechaniem głową niżej liżąc całą jej długość ciała aż do miejsca zwanego przez niektórych "muszelką" - skarbem o którego walczyło wielu i wielu też poległo próbując. Zanim zatopił w niej swojego bardziej zwinnego przyjaciela chwycił uda rozszerzając je i zjechał dłońmi w pobliże miejsca stanowiącego "ostatnią bazę". Dopiero wtedy przystąpił do działania - to właśnie te szczegóły w które nie będę się zagłębiał. Wystarczy, że do "wesołej symfonii" dołączyły potem palce przygotowują kobietę na "punkt programu", którym był stosunek właściwy. Leżała na stole? Dlaczego tego nie wykorzystać? Delikatnie popchnął ją podczas wstawania by się położyło i "dopasował" swojego już bardziej sztywnego "przyjaciela" łącząc ich w jedno jak pięknie opisuje terminologia Biblijna. W słowach tych było wiele prawdy gdyż połączyła ich nie tylko fizyczność. Zrównali oddechy, dostosowali rytm, ale co najważniejsze czerpali z tego oboje niesamowitą przyjemność. Czy zachował się aż nazbyt "dobrodusznie"? To on tu był gościem - nie chciał by kobieta żałowała tego do czego dopuściła to też przykładał się jak tylko mógł wrzucając także nutkę luzu tak by nie uczynić z tego jakichś zawodów. W pewnym momencie przewrócił ją do siebie tyłem zmieniając pozycję. Nie zgiął jednak wpół a zamiast tego wyprostował dając sobie sposobność do nacieszenia rąk dotykiem mięciutkich piersi, które tak uwielbiał. Usta powędrowały na szyję -> a reszta wiadomo. Po chwili takiej namiętności w końcu popchnął ją na blat stołu doprowadzając do klasycznej pozycji. Tutaj mógł nacieszyć wzrok niesamowicie kształtnymi pośladkami co jakiś czas dorzucając klapsa. Bo czemu nie?! Mógł dominować to korzystał! Ha! Tak to było zdecydowanie w jego stylu. Tutaj także pojawiła się pierwsza chwila słabości, która mogłaby skończyć się w sposób niepożądany gdyż nie chciał kończyć tak szybko. Przerwał i zbliżył się do kobiety namiętnie całując w usta. Specjalnie wydłużał dokładając do tego skanowanie do tykiem całej tylnej części ciała. Skończyło się podróżom na dywan. Tam to ona była dominująca z racji, że znajdowała się na górze. Teraz to on miał tą wygodę, że nie musiał robić absolutnie nic. Co by o kobiecie nie mówić, świetnie sprawdzała się w nowej roli. Słusznie ocenił ją jako silną jednostkę i niejednych przygód mógłby w tym miejscu uświadczyć gdyby zapragnął spełnić swoje najskrytsze marzenia. Na tej pozie także się skończyło. Pamiętając, że to on tu jest gościem grzecznie zapytał jak panienka chciałaby to skończyć i zastosował się do instrukcji. W ten oto sposób znaleźli się w punkcie opisanym pod koniec posta pani narrator. Ona udała się na fotel, a on zaczął się ubierać.
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Pomimo zaspokojenia swoich żądzy pewien niedosyt pozostawał. Cóż mogło być tego przyczyną. Myśl ta krążyła po głowie Shinji'ego niczym ptak chcący wyrwać się desperacko ze swojego więzienia, było ono piękne - złota klatka o której wielu by marzyło, ale jednak klatka. Czy kobieta tak na niego działała, że zatracał się w tym cały? Gubił w swoich starannie planowanych działaniach stawiając na improwizację? Coś w tym mogło być... A może to po prostu działanie seksowanie założonego kimono aż proszącego o ponowne zdjęcie i nasycenie oczu pięknem, które ciężko było wyrazić jakimikolwiek słowami? Czy to miłość? Nie bądźmy głupi! Zwykłe pasjonowanie się drugą osobą, która jawiła się niczym niekończące się źródło z wodą o doskonałych walorach smakowych, a jednak niezaspakajającej pragnienia. Wręcz przeciwnie! Z każdym łykiem pragnienie się wzmagało, a organizm prosił o więcej tej niebiańskiej substancji - nektaru bogów, którym nie pogardziłby nawet sam Zeus. Dosłownie zjadał ją wzrokiem patrząc jak operuje swoimi delikatnymi dłońmi przy sake. Już on dobrze wiedział do czego są zdolne jak i cała ona. Była niczym słońce na horyzoncie - oświetlała wszystko dookoła przy czym wszystko bledło w obliczu tego blasku. Mimo wszystko światło to nie piekło w oczy. Wręcz przeciwnie! Była niczym światełko używane przez niektóre ryby do wabienia ofiary w paszczę bestii. Chciało się w nie wpatrywać bez opamiętania nie przejmując tym co będzie dalej. Liczyła się tylko ta krótka chwila w której można było poczuć to przyjemne mrowienie na całym ciele, zaspokoić swoje poczucie estetyki krągłościami rozciągającymi się przed jego oczami. Bez znaczenia było tutaj ubranie - wręcz zachęcało do operowania wyobraźnią, która już wiedziała doskonale co robić zwłaszcza, że jeszcze chwilę temu był w stanie zobaczyć ją w całej swojej okazałości. Był niczym zahipnotyzowany operując swoimi dłońmi na oślep, próbując tak założyć ubranie nie dbając o takie szczegóły jak pogniecenie czy dokładne ubranie. Liczyła się tylko ona siedząca tam niczym malowidło, którym nie pogardziłoby żadne muzeum - wręcz by się o nie bili. Tak! Zdecydowanie uległ jej urokowi. Czy tutaj jeszcze kiedyś zawita? Głupie pytanie! Musiałby postradać rozum by oprzeć się takiemu zakazanemu owocowi. Powiadają, że jeśli poznasz smak tworom niebiańskiej jabłoni nie będziesz potrafił jeść już niczego innego. Przez ten krótki okres znajdował się właśnie w takowym stanie. Gdyby jeszcze znał całą historię wojny trojańskiej mógłby się nawet utożsamiać z jej bohaterami. Jeśli Helena wyglądała i prezentowała się w całej swojej okazałości - także postawą - tak samo jak ona nie okazałby zdziwienia jak banda mężczyzn mogła się bić o kobietę. Pewnie przyłączyłby się do nich i stał częścią tej jednej wielkiej legendy próbując dorwać chociaż kęs dla siebie - Przepraszam, że tak się wtrącę, ale mnie z równowagi wytrąca twoje niedbale założone kimono. Jeszcze trochę i rzucę się na ciebie znowu. Jesteś piękną kobietą i musisz zdawać sobie sprawę jak działasz na męskie zmysły, a jeśli mamy przejść do bardziej przyziemnych tematów lepiej by było bym nie krążył głową w chmurach rozbierając cię wzrokiem. - słowa śmiałe, nawet jak na niego jednak całkiem szczere. Przez oczami cały czas stały mu te jędrne piersi, tyłeczek za który chciało się złapać. Uczucie bardzo przyjemne, ale w końcu mieli przejść do rzeczy. Chwycił trunek przybijając czarki wraz z panienką Riri, by wznieść toast - Żeby twoje piękno nigdy nie przygasło - puścił zalotnie oczko w kierunku kobiety i opróżnił zawartość jednym haustem. Dawno już nie pił to też skrzywił nieco twarz od palącej zawartości. Była to jednak jedynie chwila słabości - po chwili powrócił do swojego pogodnego wyrazu twarzy. Bo jak tu nie być pogodnym! Spędzał czas z pięknością, miał okazję "dogłębnie" ją poznać choć tak naprawdę nic o sobie nie widzieli. Teraz miał jeszcze uzyskać informacje, które go interesowały. Czysta symfonia szczęśliwych zbiegów okoliczności. Czyżby spirala nieszczęść w jego życiu miała się odwrócić? Czyżby bogini Amaterasu stwierdziła, że tyle nauki życiowej mu wystarczy i pora by poznał także te przyjemniejsze aspekty bytowania w tym świecie? Oj, jak bardzo by tego chciał. Tylko więcej takich przygód!
Panienka Riri opuściła pomieszczenie uprzednio informując go, żeby się ubrał i zachował chociaż odrobinę pozorów. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Wraz ze zniknięciem tej intrygującej postaci za drzwiami czar tego miejsca choć odrobinkę poluzował swój ucisk pozwalając myślom w głowie Shinji'ego na ulotnienie się i rozpoczęcie racjonalnego myślenia, które gdzieś zniknęło przy kobiecie. Poprawił niedbale założone ubrania tak by wyglądały, a przynajmniej starały się tak wyglądać jakby nigdy nic tu nie zaszło. Wtedy to usadowił się już kolejny raz na krześle na przeciwko biurka właścicielki tego przybytku. W oczekiwaniu nalał sobie kolejną czarkę sake i oto drzwi się otworzyły. Został przyłapany na niecnym procederze "podkradania" alkoholu reagując głupkawym uśmieszkiem na widok drugiej piękności nieco przyćmiewanej przez prawdziwy skarb tego miejsca, ale jednak piękności - Bardzo mi miło, Shinji Uchiha. - wstał z krzesła i podszedł w kierunku niewiasty całując dłoń dziewczyny na oczach panienki Riri - Za chwilę się rozpłynę od ilości piękności w tym miejscu. Proszę usiądź pewnie chwilkę nam to zajmie. - odsunął krzesło wyraźnie zapraszając gestem nowo przybyłą niewiastę. Wręcz się rozpływał. Co prawda przy panience Riri nie śmiałby się za nią zabierać ani nawet nie przeszła mu taka myśl przez głowę. Choć kto wie czy jeśli by nie spotkał wcześniej największej piękności w "Marmurze" jak to wszystko by się potoczyło - Nie wiem czy szanowna Riri wprowadzała cię w jakieś szczegóły, ale szukam Shijimy. Jesteśmy jakby to ująć... emm... znajomymi z wojny? To chyba dobre określenie. Walczyliśmy po tej samej stronie i mieliśmy nawet potem chwilę na zamienianie paru słów, a potem rozeszliśmy się w swoich kierunkach. Dostałem jednak od niego wiadomość zapraszającą do... nie wiem jak to ująć by odpowiednio zabrzmiało... gry. Tak myślę, że to dobre określenie.
Panienka Riri opuściła pomieszczenie uprzednio informując go, żeby się ubrał i zachował chociaż odrobinę pozorów. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Wraz ze zniknięciem tej intrygującej postaci za drzwiami czar tego miejsca choć odrobinkę poluzował swój ucisk pozwalając myślom w głowie Shinji'ego na ulotnienie się i rozpoczęcie racjonalnego myślenia, które gdzieś zniknęło przy kobiecie. Poprawił niedbale założone ubrania tak by wyglądały, a przynajmniej starały się tak wyglądać jakby nigdy nic tu nie zaszło. Wtedy to usadowił się już kolejny raz na krześle na przeciwko biurka właścicielki tego przybytku. W oczekiwaniu nalał sobie kolejną czarkę sake i oto drzwi się otworzyły. Został przyłapany na niecnym procederze "podkradania" alkoholu reagując głupkawym uśmieszkiem na widok drugiej piękności nieco przyćmiewanej przez prawdziwy skarb tego miejsca, ale jednak piękności - Bardzo mi miło, Shinji Uchiha. - wstał z krzesła i podszedł w kierunku niewiasty całując dłoń dziewczyny na oczach panienki Riri - Za chwilę się rozpłynę od ilości piękności w tym miejscu. Proszę usiądź pewnie chwilkę nam to zajmie. - odsunął krzesło wyraźnie zapraszając gestem nowo przybyłą niewiastę. Wręcz się rozpływał. Co prawda przy panience Riri nie śmiałby się za nią zabierać ani nawet nie przeszła mu taka myśl przez głowę. Choć kto wie czy jeśli by nie spotkał wcześniej największej piękności w "Marmurze" jak to wszystko by się potoczyło - Nie wiem czy szanowna Riri wprowadzała cię w jakieś szczegóły, ale szukam Shijimy. Jesteśmy jakby to ująć... emm... znajomymi z wojny? To chyba dobre określenie. Walczyliśmy po tej samej stronie i mieliśmy nawet potem chwilę na zamienianie paru słów, a potem rozeszliśmy się w swoich kierunkach. Dostałem jednak od niego wiadomość zapraszającą do... nie wiem jak to ująć by odpowiednio zabrzmiało... gry. Tak myślę, że to dobre określenie.
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Tak to prawda... Shinji nie zwykł zastanawiać się nad tym co będzie. Żył chwilą ciesząc się każdą chwilą którą miał, czy to podczas relacji z kobietą, czy podczas walki z wrogiem na polach bitew. Potrafił czerpać radość z każdej chwili jaka była mu dana. Dziwne co? Zwłaszcza, że była to rzadka cecha w połączeniu z siedzeniem głową w chmurach, a jednak! Nie należy tego postrzegać jako lekkomyślność, zazwyczaj dokładnie planował swoje akcje, ale bądźmy szczerzy... są takie rzeczy, które się po prostu robi zamiast zbytnio o nich myśleć tak jak było gdy ta dwójka w pomieszczeniu poddała się chwilom namiętności. Warto mieć gdzieś z tyłu plan B choć na co on komu gdy wszystko się układa? Shinji zwykł podejmować decyzje, które zazwyczaj kończyły się szczęśliwie dla niego, a jeśli tak nie było to potrafił z sytuacji wyciągnąć pozytywy odwracając kota ogonem - taki właśnie był. Nie zastanawiał się także zbytnio nad wcześniej wspomnianą przyszłością - owszem miał plany choć nie miał szczegółowo zaplanowanej drogi działania. Działał spontanicznie uważając, że lepiej coś robić w danym kierunku zamiast rozmyślać jak do czegoś dotrzeć. Wielcy ludzie po prostu działali tak jak on i albo przepadali albo osiągali sukces. Nie ma innej drogi, chyba że naprawdę wykażemy się niesamowitą dozą szczęścia w tym wszystkim, ale warto sobie zadać pytanie czy tak naprawdę na to szczęście należy liczyć? Szansa jest naprawdę nikła, nawet jeśli nic szczególnego nie osiągniemy to przynajmniej umrzemy szczęśliwy ze świadomością, że próbowaliśmy zamiast jak przeważająca ilość populacji spocząć na laurach. Prosty przykład - czy gdyby nie spróbował doszłoby do czegokolwiek między nim a panienką Riri? Najprawdopodobniej nie mimo, że tak naprawdę kobieta odpowiadała bardziej za to co się stało. Mimo wszystko przyjęło się kulturowo, że to mężczyzna powinien wykonać ten pierwszy krok i on takowy uczynił doceniając jej urodę w niewulgarny sposób. Podobnie jest ze wszystkim na tym świecie, jeśli nie spróbujesz to po prostu nie dowiesz się czy ci się uda. Niemal wszystko jest na wyciągnięcie ręki tylko tą pieprzoną rękę należy wyciągnąć zamiast się mazgaić i przeklinać los, który cię spotkał. Jakimś cudem są starcy, którzy wyrywają modelki. Ktoś wierzy, że chodzi o ich wygląd? Mogą być niesamowicie zadbani, ale to aura którą się otaczają, przez całe życie doskonalona osobowość którą potrafią urzec sprawia że osiągają takie rezultaty. Nie są puści i stąd ich sukcesy. Shinji'ego można lubić albo nie, ale złożonej osobowości odmówić mu nie można być może dla niektórych nawet pociągającej. Rzecz jasna jest to duże uproszczenie bo nie wspominam o tym w odniesieniu do modelek choć takowymi pewnie by nie wzgardził. Chodzi tutaj o filozofię doskonalenie siebie w którą głęboko wierzył traktując ją niczym religię i wcielając w życie. To ona dawała mu siłę, która trwała pomimo miliona nieszczęść, które go spotykały. Powróćmy jednak na ziemię. Znajdował się w pokoju z dwoma pięknymi i na swój sposób urokliwymi niewiastami. Jedna bardziej śmiała druga chyba mniej, a przynajmniej takowe pozory starała się sprawiać, a wszystko przez poszukiwanie Shijimy, który niejako zaprosił go do kontynuowania rozgrywki, którą rozpoczął Shinji. Nie mam zielonego pojęcia co posiadacz oczu Ranmaru sobie wyobrażał zapisując ten skrawek papieru, ale skutecznie udało się mu kupić zainteresowanie "niewłaściwej" osoby, która męczyła go psychicznie wymuszając zeznania niczym jakaś siatka wywiadowcza. A wszystko to w imię przyjaźni nieco pokrętnie interpretowanej przez członka klanu Uchiha. To co usłyszał od Kiri - dziewczyny z którą Shijima spędził noc nie było tym czego by oczekiwał. Co prawda zdołał się dowiedzieć chociaż o kierunku w którym osoba, której poszukiwał się udała, ale to tak naprawdę wszystko. Żadnych głębszych szczegółów, jedynie puste informacje - Tak to by pasowało do niego. Nie zaliczyłbym go do osób zbyt wylewnych chyba, że się go odpowiednio przyciśnie - zdaje się, że zagalopował się lekko w tym co powiedział - choć prawdę powiedziawszy dziwi mnie nieco fakt, że tak urokliwa dama jak ty - tu spojrzał wymownie w kierunku Riri - nie zdołała czegokolwiek z niego wyciągnąć. Nie żebym czegoś oczekiwał, ale na pewno niczego ciekawego nie wiesz. Może chociaż wspomniał jaki jest cel jego wędrówki? - jeśli nie zdołał niczego interesującego wyciągnąć uznał, że po prostu faktycznie dziewczyna niczego nie wie. Pozostawało ładnie podziękować za gościnę ucałować obie kobiety jeszcze raz w dłonie i udać się w drogę jeszcze raz na odejściu rzucając zalotnym spojrzeniem w kierunku pięknej właścicielki przybytku by zaraz po tym rozpocząć kolejną wędrówkę w nieznane... a to wszytko przez osobę, której tak naprawdę nie znał... a po prostu przykuła jego zainteresowanie z bliżej nieokreślonej przyczyny. Może widział w Shijimie odbicie samego siebie? To by było całkiem ciekawe wytłumaczenie tego co robić bo innej racjonalnej odpowiedzi nie ma. Tak to musiało być to... Chciał zobaczyć jak potoczą się losy kogoś z kim się utożsamia... A może nie? Kto to wie...
0 x
Re: Hotel "Marmur"
Rodzinne strony co? A jednak pomimo szczerego nienawidzenia swojej rodziny Shijima odczuwał jakiś sentyment do miejsca w którym przyszło mu się wychowywać. Tak to wszystko miało sens i układało się w logiczną całość niczym rozsypane na ziemi puzzle aż proszące o złożenie ich w obrazek, który przyozdobiłby jego ścianę po odpowiednim oprawieniu w ramkę. Już wiedział co będzie celem jego wędrówki - Ryuzaku no Taki - miasto w którym miał już okazję zabawić, a nawet posiadał jego mapę portową przez to że załatwiał parę interesów - Dziękuję za wasz czas drogie Panie. Wiem już chyba wszystko czego mi trzeba. - zwrócił się bezpośrednio w kierunku panienki Riri - Jak znajdę odrobinę czasu postaram się jeszcze wpaść. Ucięliśmy sobie na tyle miłą pogawędkę, że grzechem byłoby rezygnować z tak cudownej znajomości - pogawędka była tutaj doskonałą przykrywką do tego co rzeczywiście miało miejsce. Nie chciał jednak rozpowiadać całemu światu o tym, że miał okazję zasmakować chwili rozkoszy z kobietą, która przecież mieniła się nawet tytułem panny - dobre sobie. Trzeba było dbać o jej reputację zwłaszcza, że okazała się dla niego niezwykle miła jak i udzieliła pomocy - Kłaniam się nisko aż po same kule - tutaj wykonał ukłon - I żegnam się ciepło dziękując jeszcze raz za gościnę i poświęcony mi czas. - chwycił płaszcz zarzucając go na siebie, przypasał katanę stanowiącą jedną z podstawowych rzeczy którymi się posługiwał, a następnie otworzył drzwi. Czynność tą wykonał niezwykle delikatnie tak jak i samo zamykanie. Drzwi nie trzasnęły, a leniwie powróciły na swoją pierwotną pozycję odgradzając go od dwójki uroczonych niewiast. Dopiero teraz powrócił do nieco bardziej posępnej postaci opierającej się nie na słodzeniu, mimo że szczerym a realiach. Na czym stał? Przed nim daleka podróż do Ryuzaku no Taki by zaczerpnąć informacji o Shijimie, a może nawet go odszukać i uciąć sobie krótką "pogawędkę" choć patrząc po ostatniej raczej nie zaliczałaby się ona do miłych. No właśnie jakie były tak naprawdę relacje pomiędzy tą dwójką? Ciężko tak naprawdę zdefiniować na czym stali. Shinji traktował to chyba jako pewnego rodzaju zabawę, może eksperyment. W pewnym sensie rzeczywiście się utożsamiał z nieszczęśnikiem, który popełnił błąd stając mu na drodze podczas bitwy przez kwestionowanie decyzji podjętych przez Uchihe. Objawił się tym samym jako imitacja silnej jednostki, którą w rzeczywistości nie był, a przynajmniej na takową się nie kreował w obliczu możliwości zabicia całej trójki przez Shinji'ego który był do tego zdolny jeśli tylko nie uzyska interesujących go informacji. Takie były realia z którymi się po prostu nie walczyło. Je się akceptowało i podjął bardzo dobrą decyzję zdradzając swój sekret. Tylko czemu wysłał ten cholerny list? Myśl ta męczyła mężczyznę przez całą drogę przez hol podczas której rzucił krótkie - Do widzenia - w kierunku recepcjonistki. Nie było w tym żadnej gracji, którą zazwyczaj prezentował. Był zbyt pochłonięty wewnętrznym starciem rozmaitych myśli próbujących za wszelka cenę wykreować teorie na temat tego jak w rzeczywistości było. Nic jednak z tego - po prostu nic racjonalnego nie przychodziło mu do głowy. Była tylko ta ciekawość, która pchała go do przodu w kierunku Ryuzaku no Taki. Ta sama ciekawość, która popchnęła go do starcia na tych wszystkich polach bitew kreując go na weterana... ba! Wielkiego bohatera wojennego - coś co wewnętrznie mu odpowiadało. Wreszcie ludzie widzieli w nim tego kim naprawdę był. Geniusza, który powinno bić się pokłony bo raczył na ciebie spojrzeć łaskawym okiem. Aroganckie co? A takie prawdziwe. W istocie był jednostką wybitną, którą należało traktować z należytym szacunkiem albo znikniesz z powierzchni ziemi. Ironia losu, szydził z kodeksu samurajskiego, a zachowywał się tak jak oni nie dając obrazić tego co sobie cenił - stawiając wtedy swoje życie na ostrzu katany i rzucając się w bój. Czasami nawet lekkomyślnie, ale przecież był zbyt dobry na to by mógł polec co?
I tak wyruszył w znane, a jednak nieznane...
[z/t]
I tak wyruszył w znane, a jednak nieznane...
[z/t]
0 x
- Ryou
- Gracz nieobecny
- Posty: 86
- Rejestracja: 4 sty 2019, o 19:34
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 04#p108004
Re: Hotel "Marmur"
Faktycznie grób z odpowiednim nazwiskiem i datą znajdował się na miejscu, czy tam w dole leżało tez ciało dziewczyny? Zapewne tak choć Ryou wiedzieć na 100 procent tego nie mógł. Czy musiało go to interesować? Nie za bardzo, więc nie zamierzał sobie tym zawracać głowy, jego zadanie zostało praktycznie wykonane, zostały formalności.
To w Hotelu "Marmur" miał znaleźć marynarza i tam właśnie udał się prosto z cmentarza przekazać złe wieści. Wszedł i od razu zakrzątnął się do odnajdywania jego zleceniodawcy. Miał nadzieję że uda mu się go w miarę szybko znaleźć i nie będzie musiał się szlajać, w każdym razie rosły mężczyzna musiał gdzieś tu być, bo chyba zależało mu na tej dziewczynie. A może był to tylko pijacki sentyment? Czy raczej wyrzut do samego siebie, że nie był wtedy dość odważny by o nią zawalczyć? Kto wie.
Kiedy już marynarza udało się odnaleźć Ryou od razu podszedł do niego z lekko smutną miną.
- Przyjmij moje kondolencje, niestety Kaori już odeszła z tego świata. - Z tego miejsca postanowił obserwować reakcję, będzie to złość, smutek, niedowierzanie? Może mieszanka wszystkich. W razie pytań oczywiście udzielił wszelkich informacji o ile miał odpowiednią wiedze. Miał tylko nadzieję że mężczyzna i tak zamierza mu zapłacić, a nawet zaoferował się osobiście pokazać mężczyźnie grób.
To w Hotelu "Marmur" miał znaleźć marynarza i tam właśnie udał się prosto z cmentarza przekazać złe wieści. Wszedł i od razu zakrzątnął się do odnajdywania jego zleceniodawcy. Miał nadzieję że uda mu się go w miarę szybko znaleźć i nie będzie musiał się szlajać, w każdym razie rosły mężczyzna musiał gdzieś tu być, bo chyba zależało mu na tej dziewczynie. A może był to tylko pijacki sentyment? Czy raczej wyrzut do samego siebie, że nie był wtedy dość odważny by o nią zawalczyć? Kto wie.
Kiedy już marynarza udało się odnaleźć Ryou od razu podszedł do niego z lekko smutną miną.
- Przyjmij moje kondolencje, niestety Kaori już odeszła z tego świata. - Z tego miejsca postanowił obserwować reakcję, będzie to złość, smutek, niedowierzanie? Może mieszanka wszystkich. W razie pytań oczywiście udzielił wszelkich informacji o ile miał odpowiednią wiedze. Miał tylko nadzieję że mężczyzna i tak zamierza mu zapłacić, a nawet zaoferował się osobiście pokazać mężczyźnie grób.
0 x
- Ryou
- Gracz nieobecny
- Posty: 86
- Rejestracja: 4 sty 2019, o 19:34
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 04#p108004
Re: Hotel "Marmur"
Deszcz był pogodą którą Ryou bardzo lubił, zawsze wydawał się taki oczyszczający i spokojny, a jednocześnie niósł ze sobą pewną groźbę. Nie przeszkadzały mu przemoczone ciuchy, przywykł do tego uczucia.
Wszystkie obelgi rzucane przez mężczyznę w stronę Ryou były jak najbardziej przez niego zrozumialne i nie zamierzał zrozpaczonemu marynarzowi przerywać o ile ten oczywiście dalej zamierzał mu zapłacić. Na szczęście ich obu już po chwili pojawila się sakiewka która po chwili wylądowała za drzwiami. No cóż, nie był to najbardziej kulturalny sposób wręczenia wynagrodzenia ale chłopak obojętnie i bez słowa wyszedł za swoimi pieniędzmi. Pogoda deszczowa, kiesa trochę napełniona, teraz wypadałoby trochę poćwiczyć.
z/t
Wszystkie obelgi rzucane przez mężczyznę w stronę Ryou były jak najbardziej przez niego zrozumialne i nie zamierzał zrozpaczonemu marynarzowi przerywać o ile ten oczywiście dalej zamierzał mu zapłacić. Na szczęście ich obu już po chwili pojawila się sakiewka która po chwili wylądowała za drzwiami. No cóż, nie był to najbardziej kulturalny sposób wręczenia wynagrodzenia ale chłopak obojętnie i bez słowa wyszedł za swoimi pieniędzmi. Pogoda deszczowa, kiesa trochę napełniona, teraz wypadałoby trochę poćwiczyć.
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości