Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
Zróbmy lekki step-back, bo zagalopowałem się troszkę. Bo to właśnie teraz nastąpiło przyjrzenie się zwojowi. Wyglądał na oficjalne pismo od władz. Jakość papieru, to jak było zwinięta i ucięta. Nie było mowy o czymś, co mogłoby być zrobione na szybko. To tak wzywa się na misję jakiegoś zwykłego nowicjusza? Czy może to dzięki temu z jakiej rodziny pochodził chłopak i z racji tego, że nie chcieli urazić jego ojca byli świstkiem papieru wysłanym do jego syna? Sam Tsu nie mógł znać odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nie znał nikogo spoza jego rodziny, kto służyłby rodowi w taki sposób. Większość jego znajomych to kupcy, dzieci kupców, czy zwykli parobkowie. Znał niektórych młodszych wojaków, ale nigdy nie pytał o to, jak wygląda wezwanie na misję, więc z góry założył, że wszystkie wyglądają właśnie w taki sposób. Nie chciał być traktowany inaczej tylko dlatego, że był bardzo blisko spokrewniony z wielkimi dowódcami Senju.
Chłopak przejechał palcami po fiszce z wielkim “D”. To był ważny moment w jego życiu, był to w końcu jego pierwszy zwój z wezwaniem na misję, który z całą pewnością zachowa dla potomnych, aby pokazać, że on także zaczynał od najprostszych misji, żeby poznać wszystko od podstaw. W końcu wpierw trzeba nauczyć się chodzić, żeby nauczyć się biegać, prawda? A w tym przypadku, młody Senju, uczy się raczkować. Miał tylko nadzieję, że na tak łatwej misji, a także przed nią nie popełni żadnej gafy, ani błędu, który mógłby popaść pod jakikolwiek sabotaż. Różne rzeczy mogły się wydarzyć, z różnymi osobami mógł zostać sparowany, różne osoby mógł napotkać. W końcu niczego na tym świecie nie da się przewidzieć, co nie oznacza, że nie można mieć planu zapasowego do planu zapasowego. Trzeba być przygotowanym na wszelkie ewentualności.
Cały ten rytuał był tak mozolny, długi i niepotrzebny w oczach matki, że ta wydała z siebie głośne westchnienie, wyrywając przy tym z zamyślenia młodego Tsu. Ten tylko spojrzał przez ramię na matkę i rozwinął bardzo, ale to bardzo powoli zwój z wiadomością, robiąc przy tym na złość swojej rodzicielce. Bał się jej, to fakt, ale czasami potrafił zapomnieć o tym, jak straszną była kobietą, gdy ta zachowywała się, jak jego rówieśniczki, wzdychając, marudząc, czy przejmując się, jak wygląda w jakiejś yukacie. Las potrzebuje oddania i wytrwałości swoich mieszkańców. Na sam widok tych słów, rozpalił się mały ogień tejże wspomnianej wytrwałości. Nawet już nie pamiętał, jak długo czekał na ten właśnie moment. Na moment pierwszej misji. Matka wyczuła wielką ekscytację syna nowym zadaniem, wiedząc że było to jego marzenie od bardzo dawna. Chciał w końcu przysłużyć się rodowi w którym się wychował, chciał w końcu, aby jego domownicy mogli być z niego dumni. To właśnie był jego cel, chciał zapracować na wszystko sam, nieważne, ile by go to kosztowało.
- To chyba mój szczęśliwy dzień, co? - zapytał retorycznie matkę, a to z uśmiechem skinęła głową w odpowiedzi. Znała tego Kogane, z resztą tak samo, jak i jej małżonek. Miała tylko nadzieję, że nie odbije się to na jej synu, czy miałby być traktowany lepiej, czy gorzej. Nie chciała żadnego wyjątkowego traktowania dla Tsu tylko ze względu na pochodzenie, sam chłopak tego nie chciał właśnie ze względu na podejście rodziców do tego typu rzeczy. To czyny, a nie pochodzenie mówią najwięcej o człowieku i to one powinny przynieść mu szacunek.
- Uciekaj się przygotować do pokoju, ja spakuję Ci jakieś jedzenie na drogę - klepnęła go w ramię, po czym szybko odeszła w stronę kuchni, zostawiając go samego na holu domostwa. Tsu właśnie w tej chwili stracił panowanie nad sobą, chcąc się rozdwoić, czy nawet roztroić. A to wziąć ubrania, a to doprowadzić się do porządku, a to przećwiczyć przywitanie, a tu jeszcze się spakować. Stał w miejscu, co rusz kierując głowę to w lewo, a to w prawo, a tu nogą ruszył, żeby iść do pokoju. Był to widok bardzo, ale to bardzo niecodzienny, bo z chłopaka, który w dosłownie każdej sytuacji kalkulował dosłownie wszystko co robił, zrobiło się nieroztargnione dziecko, które nie wie co ze sobą począć.
Wtedy odetchnął głęboko, zaciągając nosem ogromną ilość powietrza, odliczył do trzech i ruszył w kierunku pokoju, gdzie natychmiastowo przebrał się w świeży strój shinobi z herbem Senju na plecach, włożył swoje ulubione rękawiczki, założył niezbędną torbę i kaburę, na końcu już przypinając odznakę ninja do koszuli.
- Dzień dobry, Panie Kogane! - wypowiedział radośnie - Nie… Nie… Brzmię, jak dziecko - skomentował swoją próbę. - Dzień dobry, Panie Kogane - wybrzmiał teraz poważnie, w swoim mniemaniu, jak dojrzały mężczyzna gotowy do boju - Nie, nie. Teraz to jakbym miał mu powiedzieć, że wymordowali mu pół rodziny, bo ktoś ćwiczył uwolnienie ognia i posłał technikę w złą stronę - Tsu miał to do siebie, że musiał zrobić na kimś dobre pierwsze wrażenie, inaczej stres potrafił zjeść go natychmiastowo. Tym bardziej, że miał do czynienia z kimś tak ważnym. Bardzo nie chciał narobić wstydu ojcu i matce.
- Dzień do~ - wtedy drzwi od pokoju gwałtownie rozsunęły się gwałtownie, a w nich stała ona! Matka z jedzeniem! Tsu zaczerwienił się natychmiastowo. Bardzo nie chciał, aby ktoś go na tym przyłapał. Przecież zachowywał się tak, jak nie on! To było niedopuszczalne, żeby nawet własna matka zobaczyła go w takim stanie.
-Tsu, co Ty robisz? - spytała unosząc jedną brew z tym swoim standardowym uśmieszkiem, jakby gardziła Tobą, jak jakimś pijaczyskiem-darmozjadem. W odpowiedzi otrzymała szybkie “nic” od przechodzącego obok niej młodego Senju, który sprawnym ruchem zabrał od niej pięknie zapakowane jedzenie. I tyle go widziała, bo ten założył swoje trzewiki, i wyszedł tak szybko, jak tylko się dało. Chciał uniknąć jej przerażającego wzroku.
Hayashimurę znał jak własną kieszeń. W końcu wychował się tu praktycznie nigdy nie wychodząc poza nią. Wyjątkami były podróże z ojcem, matką i rodzeństwem. Wtedy obejrzał wielki kawał świata, nauczył się wiele, słuchając historii taty, czy mamy, opowiadających o ich przygodach w służbie, czy po prostu, młodzieńczych wygłupach, kończących się trudnymi do przewidzenia skutkami. Tsu czerpał wiedzę ze wszystkiego z czego się dało. Chciał być mądrym chłopcem i można by powiedzieć, że udało mu się to. Dotarcie do siedziby władz zajęło mu troszkę czasu, przedarcie się przez poranne tłumy ludzi, idących sam Bóg wie gdzie, do czego. Chłopak w końcu dotarł do celu. Z całą pewnością było już lekko przed dziesiątą, więc wydawało mu się za stosowne przyjście na miejsce o takiej właśnie porze. Raczej nikt nie będzie miał problemu, że stawił się o dziesięć minut za szybko. Dla pewności zaczekał jeszcze przed drzwiami, wsłuchując się, czy przypadkiem Pan Kogane nie ma jakiegoś gościa. Gdy upewnił się, że pokój jest pusty, zapukał do drzwi, czekając aż ktoś zaprosi go do środka. Jeśli otrzymał takie polecenie to posłuchał się go, wchodząc pewnym krokiem.
- Dzień dobry, Panie Kogane, Jestem Senju Tsuyoshi, wzywał mnie Pan tą oto wiadomością - wybrzmiał głos pełen werwy. Tsu odczepił zwój od górnej części torby i zaprezentował go, aby potwierdzić swoją tożsamość. W końcu Pan Kogane mógł go nigdy nie widzieć, skąd mógł mieć pewność, że nie przyszedł do niego ktoś inny niż adresat?
Yari wszedł do miejsca trochę speszony i rozglądając się niepewnie. Miał nadzieję, że udowodni swoją przydatność i pokaże, że jest użytecznym członkiem rodu Senju ale tak na dobrą sprawę to nie wiedział nawet od czego zacząć. Na szczęście w budynku znajdowała się recepcja i to właśnie tutaj Yari skierował swoje pierwsze kroki. Dopytał się kobiety gdzie może udać się po przydział misji a następnie postanowił udać się tam gdzie mu wskazała. Zapukał kulturalnie do drzwi a następnie wszedł do środka. Chrząknął niepewnie i spuścił wzrok na podłogę. -Chciałem prosić o przydział jakiejś misji rangi D. Chciałbym udowodnić, że może być ze mnie pożytek - powiedział w końcu nieco zawstydzony
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
Wiecie jak zniszczyć komuś idealny plan, wyliczony co do sekundy? Wystarczy wprowadzić dwie niezależne zmienne w postaci kolejnego członka misji i tego, że nikt na nich nie czekał w gabinecie. Oczywiście cała część z przedstawieniem nie wydarzyła się, bo nikomu nie mogli się przedstawić. Rzucenie miłego dzień dobry do Pana, który otworzył im drzwi, raczej wystarczyło. Nie było to przecież jakieś niemiłe, czy tym bardziej nie potraktował go z góry. W końcu każdy miał jakieś zadanie w tym świecie. Ten Pan służył Panu Kogane i nic w tym złego nie było. Gdyby nie on to żaden z chłopców wcale nie znalazłby się teraz w tej sytuacji.
A tak właściwie to kim jest ten chłopak? Nie znał go, nawet z widzenia, a to już jakiś wyczyn, bo Tsu znał naprawdę wiele osób z osady, a taka właśnie sytuacja była tak wyjątkowa, że nie wiedział, jak mógłby się przedstawić. Jak miał to zrobić? Wyciągnąć rękę? Ukłonić się? Czy rzucić ciche “cześć” i czekać na odpowiedź, aż jego przyszły rozmówca mu odpowie i wtedy kontynuować? Z tym zawsze miał problem. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a jego towarzysz zrobił na nim ogromne. Postawny, przystojny mężczyzna o długich, ciemnych włosach. Wyglądał, jak prawdziwy przedstawiciel Senju. Można by powiedzieć, że jest bardziej, jak idealny Senju od Tsu, który nie oszukujmy się - wcale nie przypominał członków swojego rodu. Choć czy jest to ważne? W końcu posiadał odznakę ninja właśnie stąd, herb nosił tak dumnie, jak nikt inny, a i pochodził z potężnego odłamu generałów, odnoszących wiele sukcesów.
Gdy weszli do gabinetu za biurkiem spodziewał się wielkiego mężczyzny w zbroi z herbem rodu Senju z głosem tak strasznym, że odejmie im mowę. Tymczasem za biurkiem nie było nikogo, ani niczego. Kompletna pustka, poza paroma zwojami, przyrządami do pisania i całą resztą przedmiotów znajdujących się na biurku nie było nic. Meble z całą pewnością nie zajmowały się rozdawaniem misji, więc cała sytuacja wydawała się dla Tsu bardzo dziwna. Ktoś umówił się z nimi na konkretną godzinę, a tejże osoby w gabinecie nie było. Być może był to jakiegoś rodzaju test? Może stoi gdzieś w mroku, a oni nawet się tego nie spodziewają? A być może przytłoczyła go ilość obowiązków? Chyba wystarczyło im tylko czekać. Po ówczesnym obadaniu wzrokiem całego pomieszczenia, Tsu w końcu zdecydował przedstawić się swojemu towarzyszowi.
- Cześć, jestem Tsuyoshi - ukłonił się w jego kierunku tak, jak wymagała to jego tradycja - Ty też zostałeś wezwany tutaj na misję? - zapytał, choć odpowiedź była raczej oczywista.W końcu byli tu o tej samej godzinie, na tym samym “spotkaniu” z tą samą osobą. Chłopak celowo nie przedstawił z jakiego odłamu pochodzi, czy tym bardziej kim był jego ojciec. Mogłoby być to nie na miejscu, a czyny jego ojca nie będą przemawiać o tym, jaką osobą może być Tsu. Choć w tym przypadku jabłko od jabłoni daleko nie padło.
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
Chłopak wyprostował się, jak struna, gdy mężczyzna wchodził do pokoju, słyszał go już z daleka. Władczy głos wybrzmiewał w całym pokoju, idąc w ich stronę. Stres rósł z każdym krokiem, wystukującym przyjemny dla ucha rytm. Czuć było w nim energię, pewność siebie i pewne poczucie rządzenia tym miejscem, ale czemu się tu dziwić? Kogane był rangi Kogo, nie był byle wypierdkiem, jak Tsu, a sam młodzik o tym wiedział, dlatego nie chciał wypaść źle przed kimś takim, jak jego nowy dowódca. Chłopak nie wierzył w coś takiego, jak idol, czy role model. Trzeba czerpać z całego otoczenia garściami, nie skupiając się na jednej jednostce w celu upodobnienia się do niej. Jedyną jednostką na jakiej powinniśmy skupić naszą pełną uwagę jest osoba, którą chcemy przerosnąć, a kimś takim był ojciec Tsu. Senju wiedział, że kiedyś go przerośnie, był tego pewny i dążył do tego wytrwale.
Sytuacja była dość dziwna i każdy zgodziłby się z tym stwierdzeniem. Jego nowy towarzysz nie zdążył mu się przedstawić, a już został wyproszony. Tsu miał nadzieję, że jego pierwsza misja zostanie zorganizowana z kimś doświadczonym, kimś, kto ewentualnie mógłby podpowiedzieć mu, co robić, a czego unikać, na co zwracać uwagę, czy całkowicie ignorować. W końcu najlepszym sposobem na naukę, tym zaraz po nauce na swoich błędach, jest nauka na błędach innych i morałach z tego wynikających. Niestety. Pan Kogane postanowił wybrać blondyna na wykonawcę powierzonej mu nowej misji. I misja miała być solo z tego, co wywnioskował. Poziom stresu wzrósł jeszcze bardziej, gdy chłopak usłyszał, że ma opowiedzieć coś o sobie. Nie spodziewał się tego typu polecenia, ale nie dał po sobie znać, że coś jest nie tak. Nadal stał pewnie, spoglądając na mężczyznę.
-Coś do picia? Zostanę jego służącym, czy jak? - rzucił w myśli, ruszając w stronę stolika z przyborami i pudełkiem na herbatę. Co, jak co, ale herbatę potrafił przygotować, jak mało kto w Hayashimurze. Co prawda nie był to poziom a’la five o’clock, ale wiedział, co z czym, jak i po co dodawać do siebie, aby napój miał idealny smak. Problemem był jednak stres, który nigdy nie towarzyszył mu przy czymkolwiek, co związane jest z codziennością. Tego jednak codziennością nazwać nie można, tym razem obserwował go ktoś ważny, a to potrafi mocno namieszać w szykach. Począł zatem od zagotowania wody. Na naczyniu z wodą postawił zaparzacz, który trzeba podgrzać, aby napar wyszedł perfekcyjny. Złapał liście herbaty, aby ocenić ich jakość, oczywistym było, że jakościowo były idealne, w końcu nie był w domu byle wieśniaka, a w gabinecie dowódcy. W międzyczasie, gdy woda nabierała temperatury, chłopak zaczął opowiadać o sobie.
- Senju Tsuyoshi, Panie, będzie to moja pierwsza misja. Na koncie nie mam żadnych sukcesów. W przyszłości chciałbym być potężniejszy od ojca. Jestem dumny, że mogę służyć swojemu rodowi, jakikolwiek sposób by to nie był - wyrecytował wręcz swoje przedstawienie. Nigdy nie myślał, jak mogłaby wyglądać odpowiedź na takie pytanie, bo i nigdy nikt nie pytał o coś takiego. W zasadzie, jest to jedno z najcięższych pytań, jakie można usłyszeć. Do tego postawa mężczyzny wcale nie zachęciła go do odpowiedzi, bo wcale nie wyglądał na kogoś zainteresowanego odpowiedzią. Cóż, jego pozycja chyba pozwalała na takie zachowanie, prawda?
Gdy usłyszał, że woda bulgocze, zdjął zaparzacz, do którego ówcześnie wrzucił liście herbaty używając proporcji 1 gram herbaty do 100 g wody, z góry czajniczka i zalał listki wodą. Ustawił dwa kubki obok siebie. Czekał cierpliwie, aż uzna, że herbata jest gotowa. Wtedy wlał napój do kubków, odfiltrowując liście tak, aby nie pływały w środku. Po chwili postawił kubek na biurku dowódcy, zostawiając swój kubek w tym samym miejscu, co na początku. Nie uważał, że zaparzenie sobie herbaty byłoby niegrzeczne. W końcu w taki sposób pokazał, że sam mógłby spożyć to, co przygotował.
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
Nerwy chłopaka opadły, gdy mężczyzna nie zareagował jakoś specjalnie na herbatę. Najważniejsze, że jego reakcja nie była negatywna. Nie miał wychwalać napoju, nie miał się nim zachwycać, czy komplementować w niebogłosy to, jak Tsu poradził sobie z tym “zadaniem”, bo jak już wspominałem, najważniejszym było to, że nie zareagował. Młody Senju nie potrafił znieść krytyki ze strony innych, potrafił ją do siebie przyjąć, ale ta potrafiła natychmiastowo podciąć mu skrzydła, zniszczyć motywację do działania. Starał się z tym walczyć, ale jako perfekcjonista, jedyne uwagi które znosił bezproblemowo, były jego własne uwagi, własne spostrzeżenia i narzekanie, gdy coś się nie uda, momentalnie studzone przez ojca. Ojciec ogólnie był kimś wielkim dla Tsu. Walczył na wielu wojnach, choć nadal najważniejszą była wojna z klanem Uchiha. Ogrom ludzi zawdzięcza mu życie, bo gdyby nie to, że to on nimi dowodził, prawdopodobnie nie wróciliby do domu. Ogólnie rodzina Tsu była dla niego czymś, co można by nazwać szczytem osiągnięć. Wielcy generałowie, dowódcy, shinobi. Byli znani wśród ludzi, znaczyli coś, ale chłopak postanowił się od tego odciąć, bo tak według niego było najlepiej.
Zasiadł więc przed biurkiem, widocznie rozluźniony, gotowy do rozmowy i do przekonania do siebie. Wiedział też, że jeśli zadanie go przerośnie, zawsze może się z niego wycofać, jeśli byłoby to dla niego zbyt wiele. Każdy błąd mógłby kosztować go życie. Najlepiej zacząć od czegoś, co było w jego zasięgu, zdobyć doświadczenie, móc spojrzeć na świat oczami innymi niż teraz. W końcu był jak pusta kartka. Nie wiedział nic, a nic, jeśli chodzi o walkę, jednakże czuł w głębi duszy, że instynkt przekazany przez jego przodków jest czymś, czego nie można nie doceniać.
- W zasadzie to… Bardzo szybko odkryłem w sobie talent do żywiołów, tak samo, jak i do dumy naszego rodu, potrafię manipulować drewnem. Wydaje mi się, że przy odpowiednim treningu i walce o stanie się lepszym, mogę osiągnąć wiele w tych dziedzinach - mówił spokojnie, już nie tak, jakby recytował wyuczoną regułkę. - Jeśli chodzi o mój największy talent to wydaje mi się, że podejście taktyczne. Staram się analizować, obserwować i rozumieć to, co dzieje się podczas sytuacji stresowych. Potrafię myśleć, nawet, jeśli jestem zestresowany - choć był pewny tego, co mówi, z tyłu głowy wiedział, że jeszcze nie przeszedł najważniejszego testu - testu walki. Nigdy nie walczył na śmierć i życie, a ostre sparingi z braćmi nie mogły się równać czemuś takiemu, w końcu sparingi działy się w kontrolowanych warunkach, wszyscy wiedzieli, że nikomu nie stanie się większa krzywda.
Gdy padły pytania o to, czy jest w stanie zachować czujność i pracować w terenie, tętno chłopaka wyraźnie wzrosło, a ten poczuł, jak adrenalina powoli pojawia się we krwi. Na ten moment czekał. Czekał, aż wyruszy na swój pierwszy patrol, skakanie po gałęziach, obserwowanie terenu i notowanie wszystkiego w specjalnym notesie do tworzenia raportów. Tak właśnie wyobrażał sobie ten moment. Czuł wielką ekscytację.
- Jestem pewny, że poradziłbym sobie z takim zadaniem - skinął głową, okazując pewność siebie. Był ambitny, może czasami nawet za bardzo, ale nie przeszkadzało mu to. Chciał się rozwijać, chciał pokazać innym, że stać go na wiele, że potrafi przysłużyć się rodowi tak, jak robią to jego rodzice, bracia i dziadkowie. Jego pewność siebie stłamsiło pytanie na temat jego ojca. Tsu wyraźnie przygasł, aby zastanowić się, jak odpowiedzieć na to pytanie tak, aby nie zdradzić, kim jest jego tata.
- Chcę przysłużyć się rodowi, aby pokazać mu, że jestem samodzielny, że jestem zdolny do wielu rzeczy bez niczyjej pomocy - powiedział to wszystko z łatwością, co było totalną przeciwnością tego, co czuł w środku. W rzeczywistości jego ojciec wiedział o tym już od dawna. Wiedział o tym, że młody Senju jest zdolny, samodzielny i ma wielki potencjał. Jedyną osobą, której musiał udowodnić te rzeczy był on sam. To Tsu miał jakieś dziwne przeświadczenie, że w oczach wszystkich jest nikim, choć pracuje tak ciężko od dziecka na wszystko, co ma.
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
W oczach Tsu, Kogane wydawał się kimś władczym, kimś, kogo trzeba się bać, kimś, kto zaszedł na tyle wysoko, że wolno mu wszystko, nawet traktować ludzi, jak śmieci. Teraz, gdy siedział z nim w jednym pokoju przekonywał się powoli, że bardzo, ale bardzo się mylił. Choć z tyłu głowy nadal miał świadomość, że mogła być to tylko jego naiwność, wiara w ludzi i w to, że w gruncie rzeczy nie mają złych intencji, patrząc na to obiektywnie, bo subiektywnie, gdy ktoś grozi Ci kunaiem, nie wydaje się, że miałby mieć dobre intencje, prawda? Zaś z jego perspektywy chce coś osiągnąć, ma w tym jakiś cel i czuje, że takie właśnie postępowanie pozwoli dojść mu do wymarzonych rezultatów. Celem Kogane mogło być przekonanie Tsuyoshiego do tego, że służba wcale nie jest taka straszna, jak mogłaby się wydawać, a dowódcy to nie zawsze ludzie, którzy nie doceniają “mięcha armatniego”, za które chłopak mógł być uważany przez innych. Jego ojciec nie był wyjątkiem w traktowaniu swoich ludzi, jak ludzkie istoty właśnie. Każdy miał marzenia, każdy miał do kogo wrócić, nieważne, jaki miał stopień, rangę, czy sławę.
- Dziękuję - odpowiedział na zamanifestowaną radość dowódcy. Choć nie rozumiał, dlaczego Kogane liczył na to, że chłopak chciałby zostać dowódcą. Szukał kogoś cwańszego do zadania, które miał zlecić? Tsu nie wierzył, że mężczyzna chciałby dać byle żółtodziobowi oddział, którym miałby dowodzić. Bez doświadczenia nie skończyłoby się to dobrze, ba, skończyłoby się najprawdopodobniej sromotną porażką i śmiercią całego oddziału, gdyby doszło do jakiegoś starcia. Z drugiej strony, takim sposobem mógłby uczyć się od swoich “podwładnych”, jeśli to oni byliby tymi doświadczonymi jednostkami. Chłopak zdecydowanie wolał wyjście, gdzie to on słuchał rozkazów, aby poznać choć trochę tok myślenia i to, jak należy wydawać rozkazy, żeby inni mogli je zrozumieć. Kogane z całą pewnością był tego świadomy, był świadomy tego, że chłopak jest głodny wiedzy i ma gigantyczny zapał do nauki.
To, że dowódca musiał trochę poznać poznać nowego podwładnego było rzeczą oczywistą. W końcu, jeśli ma dobrze użyć jego talentu, musi wiedzieć, co tak naprawdę potrafi chłopak, w czym się specjalizuje, w czym czuje się najlepiej. Najlepsi dowódcy znają swoim towarzyszy, jak własną kieszeń, żeby idealnie połączyć ich w jeden, świetnie funkcjonujący oddział, którego zaskoczenie graniczy z cudem. W głowie Tsu wszystko rysował się perfekcyjnie dobrany zespół, chroniący się za wszelką cenę, dążąc do sukcesu.
Gdy Kogane wspomniał o konkretach, na twarzy chłopaka wymalował się lekki uśmiech pełen podekscytowania. Na każdą wypowiedź dowódcy, przytakiwał kiwnięciem głowy, pokazując, że słucha go w pełnym skupieniu, zapamiętując najmniejsze szczegóły. Herbata ewidentnie smakowała dowódcy, co jeszcze bardziej uszczęśliwiło Tsu. Kolejny sukces wpadł na jego konto, co prawda był bardzo malutki, nic nie znaczący, ale nawet tak mała rzecz potrafiła uskrzydlić chłopaka, wybijając motywację w przestworza. Uważnie przyglądał się mapie i drogom, które były na niej zaznaczone. Była bardzo szczegółowa, można by pomyśleć, że aż nadto, ale wprawny żołnierz wiedział, że takie szczegóły niekiedy potrafią uratować życie, bo stworzenie planu na tak uszczegółowionej strukturze jest o wiele łatwiejsze. Przewidywanie wszystkiego jest najważniejsze, pozwala stworzyć plan C do planu D i plan D do planu A. Wyjść jest wiele, wystarczy tylko je zauważyć.
- Wydaje mi się, że taki przydział byłby w sam raz na początek, nadal musiałbym zachować czujność, ale istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że napotkałbym kogoś, kto mógłby mnie pokonać - czuł, że Kogane da mu się wykazać. Swoisty test, który udowodni, że można na nim polegać, że będzie idealnie nadawać się do zespołu dowódcy, jako straż tylna, czy zwiadowca. Jednakże wtedy jego cały zapał został lekko przyhamowany. Coś stało na drodze do wymarzonego zadania, coś, co musiało zostać zrobione zanim chłopak wyruszy. Jakiś test? Coś, co pokaże, że da sobie radę samemu? Co to mogło być?
- Tak, dowódco? - zapytał niepewnie, zaniepokojony tym tajemniczym “czymś” wspomnianym przez Kogane. Nie mogłoby być to cięższe od wcześniej wspomnianego zadania pilnowania drogi, w końcu nie miałoby to sensu, prawda?
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.
Wcześniej nie zwrócił uwagi na pogodę panującą na zewnątrz, atmosfera w środku pomieszczenia była tak gęsta, że nie dało się skupić uwagi na czym innym, niż to, co działo się w środku. Wiedział, że test będzie ciężki, w końcu zostanie wysłany na misję solo, ale nie spodziewał się tak… Ciężkiego testu. Nie miał doświadczenia, jeśli chodzi o przygotowanie się do misji. Nigdy nawet nie myślał o tym, co mógłby kupić. Miał nadzieję, że będzie mógł się kogoś poradzić, może napotka jakiegoś przyjaciela ojca, który z chęcią doradzi mu, co mógłby ze sobą zabrać? A może to sprzedawca będzie wiedział, co mogłoby mu się przydać? W końcu oni też musieli mieć jakieś doświadczenie w sprzedawaniu takich rzeczy innym shinobi wyruszającym na jakiegoś rodzaju misje, mogą orientować się w takich sprawach, a nawet jeśli nie, to ich wiedza mogłaby być bardzo pomocna. Lekkie zaniepokojenie ogarnęło umysł chłopaka. A co jeśli zawiedzie? Co jeśli weźmie nie to, co trzeba? Co jeśli zapomni albo nie pomyśli o czymś, co mogłoby mu się potem przydać? Stres powoli narastał, plącząc myśli, niczym nitki, których nie da się potem rozplątać. Nie mógł zawieść, po prostu nie mógł.
Do tego będzie musiał wrócić tu przed powrotem do domu. Nie będzie miał, jak poradzić się ojca, czy matki, jeśli chodzi o przedmioty, które wybrał. Nie pozostało mu nic, jak tylko modlić się do Bogów, aby trafił na kogoś, kto mu w tym pomoże, nakieruje w jakiś sposób. Miał trochę pomysłów, co mógłby wybrać, wydawało mu się nawet, że jest to dobry pomysł, choć skąd on mógł to wiedzieć? Przecież nigdy nie był w takiej sytuacji.
- Tak jest, Panie Kogane. I dziękuję. - skinął głową, wstając z krzesła. Wziął banknoty, którymi obdarował go dowódca. Cholera, ten to potrafi dbać o swoich, skoro oddał mu swoje pieniądze, z drugiej strony może właśnie takim sposobem chciał pokazać Tsu, że nie ma się o co bać i może na niego liczyć?
Chłopak z początku nie zwracał uwagi na gałązkę. Przecież takich gałązek było wiele, nie byłoby w niej nic specjalnego, gdyby nie została podpalona, a utrzymanie tegoż stanu nie byłoby kolejnym celem tego testu. Kolejny czynnik stresowy w postaci nie dość, że goniącego czasu to jeszcze utrzymania ognia w deszczu? Sklep nie był tak daleko, więc może dałby radę tam dobiec w jakiś sposób, zasłaniając przy tym płomień? Nie… Nie wydawało się to dobrym rozwiązaniem, pęd mógłby ugasić ogień, co nie było pożądanym rozwiązaniem. Wtedy właśnie w głowie Tsu narodził się pomysł, który wydawałby się idealnym według każdego, komu zaproponowałby taki plan. Uśmiechnął się do siebie, czując dziwny stan eureki, towarzyszący geniuszom wymyślającym niestworzone wynalazki.
- Tak jest! Wyruszam natychmiastowo! - ukłonił się na pożegnanie i wyszedł zadowolony, trzymając gałązkę w ręce. Gdy tylko przeszedł korytarzem, stanął w progu wejścia tak, aby w zasięgu ręki mieć ziemię. Gałązkę włożył w zgięcie łokcia tak, aby możliwe było złożenie dłoni w pieczęć. Wypowiedział po cichu nazwę techniki, a obok pojawiła się idealna kopia jego samego. Plan był perfekcyjny, gałązka nie zgaśnie, a on sam dojdzie do sklepu w bardzo szybkim tempie. Klon przejął gałązkę, stając za chłopakiem. Tsu natomiast rozwiązał pas, po czym zdjął koszulinę, która miała stanowić swoisty parasol. Złapał ją w ręce na głową, klon zaś złapał ją wolną ręką, rozciągnął ją nad ogniem w bezpiecznej odległości, dzięki czemu stworzył zasłonę przed deszczem.
I ruszyli oboje, jeden półnagi, drugi zimny jak skała, chroniąc ogień powierzony im przez dowódcę. Dla kogoś, kto był tylko gapiem sytuacja wyglądała idiotycznie, dla kogoś, kto był wtajemniczony wyglądała, jak występ komediowy, dla Tsu zaś sytuacja ta była całkowicie poważna, a rozwiązanie genialne, bo najmniej oczywiste.
Krótki wygląd: Blond włosy, złote oczy; czarne bufiaste spodnie, czarna koszulina, wszystko związane czarnym pasem na wysokości bioder, czarne trzewiki z miękką podeszwą.
Widoczny ekwipunek: •Kabura na prawym udzie, •Duża torba nad lędźwiami, •Miecz obosieczny pod dużą torbą, •Rękawiczki z blaszkami na dłoniach, •Manierka obok torby, •Odznaka ninja przyczepiona do koszuli.