Nie spadł na nią ten obowiązek – to była prawda. Kolejna strona medalu, szczęście, że
miała w rodzinie kogoś wpływowego. To, że ten wpływ oznaczał, że ona tych wpływów nie generuje, to już zupełnie inna para sandałów. Naprawdę odpowiadał jej taki układ. Chyba by oszalała, gdyby musiała siedzieć na tyłku w siedzibie władzy i czasami iść na spotkanie do z Koteiem, albo z tym drugim Shire-kanm (to, że Kotei u
ten drugi to była jedna i ta sama osoba to już można pominąć), a do tego ładnie wyglądać… Ale Kirino chyba to odpowiadało. Ładnie wyglądała i bez tego, a Jou… Jou to materiał na zupełnie inny temat, którego Airan niekoniecznie chciała poruszać.
Airan nie pomyślała, że Momoshiki może być jakimś szpiegiem, ale nie było to wykluczone. Nie pomyślała tak z prostego powodu: a po co ktoś miałby cokolwiek wyciągać z niej? Znaczy, jasne, była
jej siostrą i wiele ludzi mogło zakładać, że wie wiele brudnych sekrecików o Kirino, i może przy okazji język jej się rozwiąże, ale Airan była lojalną siostrą. I nie rozmawiała o takich sprawach z kimś, kogo ledwie znała. Zaś pójście z kimś do łóżka tak po prostu… to nie było znanie się. To było uleganie popędowi i chęć rozładowania napięcia – i niekoniecznie trzeba było przy tym nawijać o wszystkich rzeczach dookoła, a już zwłaszcza o własnej siostrze. Fakt, że obcy ludzie mogli nie wiedzieć, że czarnowłosa nie jest osobą, która łatwo się zwierza, albo że w ogóle będzie chciała to zrobić w takiej czy innej sytuacji, jednak to był już ich problem. Tak czy siak… nie podłapywała zbyt wiele tematów o siostrze, może prócz tych ogólnikowych.
Dla mieszkańców wioski była raczej grzeczna – grzeczna, czyli nie odzywała się, a jej pozdrowieniem było skinienie głową. Z tego co zrozumiała wcześniej, Tokugawa wiedział gdzie jadą, dlatego nieco się zdziwiła, ze pytał o drogę, ale nic na to nie powiedziała. Odezwała się dopiero, kiedy opuścili już wioskę.
- Jestem ciekawa, ale pewnie innych kwestii niż ty. Bardziej mnie interesuje dlaczego ci bandyci, którzy tam podobno są, nie chcieli dorwać twojego podwładnego… Niezbyt to się kupy trzyma – no chyba, ze zależało im właśnie na tym, by ktoś tutaj przyjechał. Potrzebowali ofiar do rytuału? Ale to też bez sensu, bo mogli wyłapać ludzi z wiochy obok, a tych zostawiali w spokoju.
No chyba, że to jedna wielka pułapka. Że to Tokugawa chciał ją wrobić, zemsta na Kirino, że nie chciała się z nim umówić czy coś tam… Ale wcześniej nie wiedział, że Airan to jej siostra, no chyba, ze wiedział. Tak czy siak, fiołkowooka nie była paranoiczką, więc co prawda przeszło jej to przez myśl, ale nie zagrzało tam miejsca na zbyt długo.
Spojrzała w kierunku, który wskazał jej mężczyzna – i gdyby jej tego nie pokazał, to pewnie w pierwszej chwili zupełnie by to wszystko zignorowała, spodziewając się raczej faktycznej budowli, a nie czegoś wtapiającego się w naturalne formacje.
- Podjedźmy tam, ale później wolałabym się zatrzymać i obejrzeć jak to wszystko wygląda, nim zbliżymy się na tyle, by któs mógł na nas wyskoczyć… - mogła mieć dobry wzrok, ale to nie znaczyło, że widziała na kilometry do przodu. No i pytanie też, czy musieli podjeżdżać tam od frontu, czy może mieli możliwość zboczyć nieco z drogi i zajechać od boku, nie wystawiając się tak łatwo na widok – a jeśli tak, to Airan wolała skorzystać z tej opcji, przy okazji chcąc skorzystać z okazji i przyjrzeć się wejściu i otoczeniu.
- Pff, dla zabawy. Ochrona czyjegoś życia to akurat nie jest zabawa, ale jak sobie chcesz – Airan bardzo poważnie podchodziła do swoich misji i zadań, a Tokugawa zdawał się być lekkoduchem, który w nosie miał niebezpieczeństwo (albo wcale go tutaj nie było?). jego jednak wola. Kobieta, gdy zbliżyli się nieco bardziej, czy to jeszcze będąc na wielbłądzie, czy już obok niego, uniosła dłoń nad jeden ze swoich nadgarstków, by w mig pojawił się w niej pęk drobnych, srebrnych przedmiotów, mieniących się w świetle dnia. To były senbony, przygotowane na ewentualność bronienia się przed bandytami, którzy mieli tutaj ponoć być.
Ukryty tekst