Strona 1 z 7
"Pustynne Dango"
: 19 mar 2018, o 01:55
autor: Rindou Arashi
"Pustynne Dango" znajduje się przy głównej drodze prowadzącej od największej bramy do centrum osady Ningyō-shi, dzięki czemu jest tu często dużo klientów przeróżnej maści. Można tu spotkać przyjezdnych jak i także lokalnych mieszkańców, którzy w zamian za niewygórowaną kwotę mogą uwolnić się od obowiązku gotowania. Budynek składa się z parteru oraz podpiwniczenia, które służy za magazyn produktów oraz chłodnię. Serwowane tutaj potrawy to specjały z regionalnej kuchni, jednak jest jedna rzecz, dzięki której to miejsce przyciąga ludzi z całego świata. Tym cudownym deserem są zielone Dango marynowane w znanym tylko właścicielom sosie z soku z kaktusa, aloesu, mięty, pieprzu i kilku innych przypraw dzięki czemu słodki smak kulek, owoce nadzienie, orzeźwiająca marynata oraz odrobina pikanterii spotykają się i tworzą idealną całość. Od dawna właścicielem lokalu jest rodzina Koguchi, która z pokolenia na pokolenie przekazuje sobie sekrety wszystkich dań. Aktualnie pieczę nad nim sprawuje jedyna córka - Eiko. Eiko Rindou, gdyż takie nazwisko nosił jej wybranek, spędza w swoim lokalu większość dnia, doglądając pracy na kuchni oraz pomagając swoim pracownikom, którzy chwalą jej dobre podejście do pracy oraz panującą w całym budynku rodzinną atmosferę.
Połowę poziomu 0 zajmuje sala licząca kilkanaście drewnianych, okrągłych stolików, są one w kilku rozmiarach, pozwalając na spokojne zjedzenie zarówno parze jak i sporej grupie przyjaciół. Ozdoby nie są jakoś szczególnie wyszukane, jednak zawsze blaty są lśniące a w powietrzu unosi się cudowny zapach dochodzący ze znajdującej się na lewo od wejścia kuchni. Zapewne każdy mógłby do niej zajrzeć, gdyby nie odcinający ją od świata, szeroki bar. Na jego przodzie wyrzeźbiono coś na kształt wydm wraz z idącą nią karawaną. Za szynkwasem zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie poda jeden z kilkunastu rodzajów alkoholu, bądź też zaparzy herbatę, zajmie rozmową. Po drugiej stronie sali znajduje się delikatne podwyższenie, na którym często występują chcący trochę dorobić muzycy, jednak nie służy ona tylko do tego. Przed nią jest trochę wolnej przestrzeni, w razie jakby ktoś planował się troszkę poruszać. Po lewej stronie sceny, dalej od wejścia, znajdują się schody prowadzące na ozdobione balustradą podwyższenie. Tam można odnaleźć kilka kolejnych stolików oraz dwie loże oddzielone od świata eleganckim kawałkiem Ciemnożółtego jedwabiu, który w lekkim stopniu zapewnia spokój oraz anonimowość.
Re: "Pustynne Dango"
: 19 mar 2018, o 02:05
autor: Rindou Arashi
Od ostatniej misji na której był nasz zielonowłosy heros minął ponad tydzień, podczas którego ten delikatnie powiększył swój asortyment technik poprzez trening. Chciał z każdym dniem być coraz silniejszym aby móc radzić sobie z coraz większymi zagrożeniami. Niestety, a może stety, nie mógł poświęcać całego swojego czasu na rozwijanie się, gdyż miał przed sobą rodzinne obowiązki związane z pomocą w restauracji. Chłopak nie marudził na to, gdyż lubił wspierać załogę jako jeden z kucharzy, bądź też chodzić na targ uzupełniać spiżarnie. Znał wszystkich pracowników od dawna i traktował ich jako członków rodziny. To także dla nich chciał się rozwijać, aby móc bronić rodzinnych stron, w końcu co by się stało ze światem, gdyby zabrakło cudownego Zielonego Dango, czyli najlepszego deseru na świecie a przynajmniej tak twierdzą odwiedzający ten lokal, którzy nie ważne co zamawiają, zawsze na liście znajduje się patyczek z tymi właśnie specjałami. Wracając jednak do sedna, Arashi, jak to często się zdarzało, przesiadywał na kuchni i wraz ze swoją mamą szykował kolejne potrawy dla gości. Była jeszcze wczesna pora, więc reszta załogi miała pojawić się dopiero za kilka godzin, dlatego też poza wpadającymi co jakiś czas kelnerami, byli sami i mogli czuć się jak w domu, dyskutując przy okazji gotowania.
Re: "Pustynne Dango"
: 19 mar 2018, o 02:58
autor: Shikarui
Misja C
If the sky that we look upon should tumble and fall
And the mountain should crumble to the sea I won't cry.
1
Pamiętasz jeszcze jak pięknie migotały gwiazdy..? Było ich tysiące, całe setki tysięcy gwiazd, które mieściłeś w swoich dłoniach, kiedy tylko udało ci się je zgarnąć w garści. Wziąłeś jeden zamach - i rozsypałeś je na niebie. Słuchając opowieści o wielkich bohaterach, wielkich bitwach i jeszcze większych czynach - bohater natchniony, który palcem przesuwał się tylko po plejadzie gwiazd, którą sam ułożył. Nigdy nie udało się pójść tak daleko, by wysunąć się kciukiem poza ich mapę. Dłoń nigdy nie była tak wielka, by oprzeć się na krańcu stolika, na której była rozłożona. I pamiętasz jeszcze, jak smakowało zielone dango, które mieli zrobić następnego dnia? Gwiazdy, które tak starannie zbierałeś, spadały wtedy jedna po drugiej, jak deszcz spadały w dół, ku złocistym piaskom i równie złotym równinom, pozazdroszcząc im piękna i chłodu, bo tylko ten chłód widziały. Parujące od gorąca powietrze pozostawało dla nich zakryte. I gdzie te wszystkie gwiazdki wędrowały, kiedy kończyła się długa noc? Gdzie były, kiedy Sol rozwierała swoje ramiona? Dni były za długie a noce zdecydowanie za krótkie, bo choćbyś nie wiem jak się starał nigdy nie udało ci się ułożyć tych jednych puzzli. Tego jednego obrazka, w którym świat byłby doskonały, ale to nic. To nic, bo przecież dzisiaj znowu, po długiej nocy, w której jedynym światłem była Luna, kuchnia znów miała zacząć pachnieć dango i znów w garści były wszystkie te migoczące punkciki, chłodno-srebrzyste, ostudzające, kiedy krew niespokojnie uderzała do głowy. Gwiazdki, z której naszyjnik mogłeś zrobić swojej matce, skoro serce nie biło jeszcze mocno dla żadnej wybranki. I dlatego to właśnie tutaj ono biło. Umoszczone w ciepłym piasku, dalekie od kwitnięcia i dalekie od zamarznięcia. To nie był jeszcze czas bohatyrów , Przyjacielu.
To nie był też już czas na sypanie z garści gwiazdek.
Garnki telepały się, para unosiła się nad nimi, ocieplając wnętrze, które niedługo stanie się wręcz nieznośnie ciepłe. Wystarczyło poczekać kilka godzin aż dzień rozgorzeje na dobre - tak jak rozgorzał ogień pod piecami w kuchni, karmiony ściętym drewnem i torfem. Para ulatywała ku górze, tworząc rozbijające się pod sufitem kłęby. Nie nadużywano niepotrzebnych słów - każdy wiedział co ma robić. Słowa przelewane były w rozmowę. Uśmiech uśmiechem, gesty ponad gestami - zamknięci w tak kuriozalnie ludzkiej chwili - ci, którzy nie mieli dożyć poranka. Jak to więc było? Kontrola chakry była przekleństwem czy jednak błogosławieństwem ? Nigdy nie powinno być matki, która płakałaby nad losem swego syna. Nigdy nie powinno być ojca, który wyklinałby jego narodziny. I nigdy nie powinno być syna, który żałował, że się narodził. Przecież w zasięgu dłoni dziecka zawsze było wystarczająco wiele gwiazdy, by wykuć własną drogę na nowo.
Godziny minęły płynnie - na dobrej zabawie, co, Przyjacielu? W dobrym towarzystwie, wśród powietrza, które smakowało dzieciństwem i dźwiękach, które kołysały w ramiona lepszego dnia. Główne dania zostały przygotowane i w stanie surowym, niektóre na wpół ugotowane, czekały na swoje zamówienia i pierwszych klientów, którzy zawitaliby w progi Pustynnego Dango, chcąc zakosztować legendarnego łakocia. Kto by pomyślał..? Kto by pomyślał, że shinobi mogą być tak sentymentalni. Pierwsi klienci, pierwsze zamówienia - ruch był minimalny, jak każdego poranka. Błyszczano tutaj dopiero późniejszym porankiem i popołudniami.
- Hej, młody! Jakaś panienka cię szuka. - Jeden z kelnerów pokazał kciukiem na jadalnię i zaraz zniknął, zajęty swoimi kelnerowymi rzeczami w kelnerowym życiu. Chociaż kto wie? Może to życie było o wiele bardziej barwne, niż bezbarwny był strój, który każdego dnia przywdziewał, zmuszony do noszenia niezmiennego uśmiechu na twarzy? Jak wszyscy tutaj. Tacy radośni . Nie przeklęci tym, że Śmierć przyglądała im się z bliska.
Dziewczyna siedziała w rogu sali. Trzymała w dłoniach gliniany kubeczek, siedziała prosto, równo, wyprostowana, skromna. Jasna . Jak gwiazdka z nieba, która zapomniała usnąć , kiedy nadszedł zły dzień. Delikatna twarz okolona lnianymi, prostymi włosami, skromna, błękitna sukienka i delikatne pantofelki. Nie pasowała tutaj. Ze swoimi różanymi ustami i delikatnym uśmiechem na twarzy, z równo spiłowanymi paznokciami, z których poodgarniano skórki, a którymi przejeżdżała po nierównej nawierzchni kubeczka. Pasowała tutaj. Ze swoim spokojem i brakiem wyuzdania. Z łagodnością i brakiem napięcia, choć przecież siedziała tak prosto ...
Re: "Pustynne Dango"
: 19 mar 2018, o 03:27
autor: Rindou Arashi
Para, stuk garnków, uderzenia noża oraz unoszące się w powietrzu przeróżne zapachy. Zielonowłosy uwielbiał przesiadywać w kuchni, zapewne miłość do gotowania odziedziczył po swojej matce, która pomagała stawiać mu pierwsze kroki w tym cudownym fachu. Rozumieli się bez słów, wystarczyło delikatne skinięcie, gest bądź też wymiana spojrzeń i wiedzieli co teraz trzeba zrobić. Kiedy rodzicielka zajmowała się przygotowaniem kolejnej porcji tajemnej marynaty, nasz heros oprawiał kolejną porcję mięsa, która została niedawno przyniesiona na kuchnię. Nie było jeszcze zbyt wielu klientów, gdyż to pora obiadowa i wieczory sprowadzały tutaj tłumy, jednak rzadko kiedy sala była pusta, dlatego też zawsze było coś do roboty. Arashi z uśmiechem układał wszystko w pojemnikach, przyprawiał i odstawiał gdzie indziej aby nie wadziły mu przy kolejnych zadaniach, czuł, że gdyby nie był shinobi to mógłby spędzić całe życie w kuchni. Niestety był pierworodnym, więc kiedyś będzie musiał zająć miejsce swojego ojca i przewodzić zielonowłosej gałęzi rodu Ayatsuri. Jednak nie przeszkadzało mu to szukać ukojenia w rytmicznym uderzaniu noża i odgłosach bulgoczącej wody.
W pewnej chwili na kuchnię przybył starszy od zielonowłosego kelner. Arashi znał ich wszystkich, w końcu nie raz zdarzyło mu się z nimi wszystkimi pracować. Hisashi, bo tak nazywał się pracownik, przekazał marionetkarzowi ciekawą wiadomość, otóż ktoś chciał się z nim, dodatkowo była to jakaś dziewczyna. Nie spodziewał się gości, dlatego też zaskoczyło go to. Wymienił spojrzenia z mamą, która tylko przytaknęła. Ten szybko obmył dłonie i wytarł je w czysty kawałek materiału, po czym wyszedł przez drzwi prowadzące na salę. Rozejrzał się po stolikach, szukając kogoś, kto mógł na niego czekać. Uśmiechnął się do dziewczyny, a może do samego siebie, a chwilę później rozpoczął spokojny, rytmiczny marsz w kierunku dziewczyny w sukience. Kiedy stanął już przy stoliku, skłonił się i wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Witam, nazywam się Rindou Arashi. - poczekał aż złapie kontakt wzrokowy z rozmówczynią, po czym dodał jeszcze.
- Podobno chciałaś ze mną rozmawiać. Więc słucham, w czym mogę pomóc. - wskazał na krzesło, pytając czy może zająć miejsce naprzeciw niej, po czym zamienił się w słuch.
Re: "Pustynne Dango"
: 20 mar 2018, o 21:06
autor: Shikarui
Misja C
If the sky that we look upon should tumble and fall
And the mountain should crumble to the sea I won't cry.
3
Niektóre dni stworzone zostały do tego, by tonęły w parze . Tej śnieżnobiałej, tej mlecznej, która rozpływała się w kuchni przy dźwiękach szczękających sztućców i talerzy, tej śnieżnobiałej, która chowała pod kopułką swoje tajemnice, niechętna do ich wyjawienia, dopóki nie zechcesz zanurzyć w niej swoich rąk i tej parze, do której potrzebna była blondwłosa dziewczyna. Och? Nie miała przecież śnieżno-mlecznej skóry . W parach zazwyczaj wszystko lepiej wychodziło. Tak na przykład o wiele lepsze było gotowanie, kiedy u swojego boku miałeś osobę, z którą ciągnąłeś rozmowę niż gdybyś miał tutaj przesiedzieć cały dzień w zupełnej ciszy, odosobniony. Praca szłaby o wiele wolniej i przypuszczalnie godziny tej pracy też ciągnęłyby się o wiele dłużej. Kto co lubi. Niektórzy poszukiwali samotności jak spragniony wody na pustyni. Jeszcze inni poszukiwali swojej pary .
Dziewczyna nie zauważyła cię od razu kiedy wyszedłeś z kuchni. Spoglądała w bok, zatrzymała spojrzenie na dwójce starszych ludzi, którzy uśmiechali się do siebie - kobieta i mężczyzna - częstując wzajem zamówionym posiłkiem. Uśmiech, którzy dzielili ze sobą był zaraźliwy - zaraźliwy na tyle, że dziewczę sama się uśmiechnęła i uśmiech ten pozostał już na jej ustach kiedy się zbliżyłeś i twoja sylwetka zamajaczyła w jej polu widzenia, skupiając na sobie jej uwagę. Szedłeś prosto w jej kierunku, spoglądałeś na nią - nic dziwnego, że się na ciebie obejrzała, skoro, jak twierdził kelner, który aktualnie przyjmował od innej osoby zamówienie, kobieta na ciebie czekała. Wasze oczy spotkały się na jednym torze. Niewiasta uniosła się z krzesła i pokłoniła z należytym szacunkiem zanim zatrzymałeś się tuż przed nią i wyciągnąłeś do niej dłoń.
- Oh... - Spojrzała na tą dłoń, zaraz jednak znów uniosła spojrzenie do twojej twarzy, wyciągając swoją drobną na powitanie, by uścisnąć twoją. Z bliska bardzo łatwo było zauważyć, jak niewielka jest, miała lekko ponad sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu - i jak jest drobna. Tak samo jak i można było zauważyć, jak jasno-błękitne oczy posiada, które pomimo swojej chłodnej barwy były naprawdę ciepłe . I wydawały się całkowicie szczere. Za jej plecami, o ścianę, opierał się zwykły, drewniany kij, którego kraniec zakończony był stalowym symbolem księżyca, pod którym na trzonie wyryto znaki tsukiyo i mi . Kij zwieńczony był paroma czarnymi piórami i jednym białym, zawiązano na nim kilka sznurków - takich samych jak te, które wiązano na drzewach przy świątyniach albo w głębokich lasach by odpędzać złe duchy.
- Kusuri Rūna. - Przedstawiła się i powtórzyła twój gest wskazania krzesła tylko bardziej delikatnie. Usiadła razem z tobą. - Mój... przyjaciel wyrusza do Shigashi no Kibu. Nie mogę teraz podróżować z nim a chciałabym mieć pewność, że bezpiecznie dotarł na miejsce. Zapłaciłabym oczywiście z góry.
Re: "Pustynne Dango"
: 21 mar 2018, o 00:51
autor: Rindou Arashi
Arashi wyszedł z kuchni w otoczeniu zapachów, które zdążyły już osiąść na jego ubraniu. Dopiero po przekroczeniu drzwi przypomniał sobie o fartuchu, który wisiał na jego szyi. Nie przeszkadzał mu, gdyż był wygodny, jednak nie wypadało rozmawiać z plamami na ubraniu. Zdjął go i rzucił gdzieś za szynkwasem, tak aby nie przeszkadzał nikomu. Idąc w stronę stolika zwrócił uwagę na siedzącą parę. Nie mógł się nie uśmiechnąć, widząc jak to co przed chwilą ugotował sprawia im tyle radości. W końcu jednak zatrzymał się przed dziewczyną. Uśmiech z jego twarzy nie znikał, tak to już jest z tymi radosnymi ludźmi, którym nie wiele trzeba aby wprowadzić ich w dobry humorek.
A więc chodziło o zadanie. Zielonowłosy zajął miejsce naprzeciw dziewczyny i spojrzał z trochę poważniejszą miną.
- Rozumiem, że mam mu towarzyszyć w trakcie?? - musiał dobrze wybadać teren, nim przyjmie zlecenie, w końcu nie chce się w ciemno w coś władować.
- Coś mu grozi, czy po prostu się martwisz?? Chciałbym wiedzieć na co muszę uważać w trakcie podróży. - starał się zachowywać profesjonalnie. Nie miał zbyt dużego stażu, jednak powoli się to zmieniało, dlatego też nie chciał od razu zrazić do siebie rozmówcy. Poprawił swoje włosy i oparł się rękami o blat, delikatnie się uśmiechając. Nie był jeszcze w Shibashi no Kibu, ciekawiło go co interesującego może tam zobaczyć.
- Myślę, że mogę przyjąć twoje zlecenie. Powiedz mi jeszcze tylko. Dlaczego ja?? Jak na mnie trafiłaś?? - to go intrygowało najbardziej. Czyżby Ojciec go polecił?? W końcu nie był zbyt znany w okolicy, a przynajmniej jeszcze nie był.
- Powiedz mi, gdzie spotkam twojego przyjaciela, jak się nazywa, po czym go poznam i kiedy chce ruszać?? - od tego zależało czy może wrócić do kuchni pracować, czy może musi zajrzeć na zaplecze, gdzie w swojej szafce schował zwój z marionetką i inne potrzebne przy ewentualnej misji duperele. W końcu co to za shinobi, który nie jest przygotowany na każdą ewentualność.
Re: "Pustynne Dango"
: 22 mar 2018, o 00:11
autor: Shikarui
Misja C
If the sky that we look upon should tumble and fall
And the mountain should crumble to the sea I won't cry.
5
Typowy klasyk nie wychylający się ponad normę życia shnobi. Jeśli ty nie goniłeś pracodawców - oni gonili ciebie. Prędzej czy później któraś ze stron dopinała swego. Smutne było tylko to, że było aż takie zapotrzebowanie na usługi ninja. Dobrze, że ty tego nie żałowałeś. Uśmiechnięty, zarabiający na zabijaniu człowiek - to posiadałeś prawo do tego uśmiechu? gdzie ono jest? Zgubiłeś glejt, może zostawiłeś pod poduszką na łóżku? W tym miejscu, w którym dzieci chowają zeszyty przed egzaminem wierząc, że dzięki temu przez sen wiedza im się utrwali, albo sama wbije do głowy. Dorośli liczyli na to, że do głowy wbiją im się słowa "będzie dobrze!". Gorzej już i tak być nie może. Całkiem głupie, bo przecież zawsze mogło być gorzej, więc lepiej się cieszyć z tego, co się ma, niż płakać za tym, czego mogłoby ci zabraknąć. Albo nad tym, czego ci już zabrakło.
Kobieta skinęła głową twierdząco, dość stanowczo, ale nadal delikatnie. Ona cała była na tyle delikatna, że ciężko było ją podejrzewać o jakiekolwiek bardziej gwałtowne ruchy, a jednak nie sprawiała wrażenia, jakby miała się rozpaść pod byle dotykiem. Ta delikatność nie wadziła temu, by posiadała stabilne podstawy - jak kłos trawy, który mimo, że łatwo go zerwać to nie złamie się pod naporem huraganu. Położy się tylko na ziemi, zupełnie jakby drzemał i kiedy wyjdzie znów słońce po długiej nocy pozbawionej gwiazd znów wstanie - taki sam, jaki był wcześniej lub jeszcze silniejszy.
- Nikt nie nastaje na jego życie, jeśli o to pytasz. Droga jest długa, a świat pełen niespodzianek. To wszystko. - Satysfakcjonująca odpowiedź? To prawda, do Shigashi był kawałek drogi - i to spory kawałek, a tereny wokół nie sprzyjały samotnym wędrowcom. Zresztą - które tereny niby sprzyjały? Nawet w miastach nie było nigdy wystarczająco bezpiecznie, żeby móc uwierzyć, że kompletnie nic ci nie grozi. Zawsze groziło - albo tobie, albo twoim sakiewkom, ale przecież... ludzie kochali wierzyć, że nieszczęścia dzieją się wszystkim, tylko nie im. Zawsze dotykały kogoś obok, kogoś dalszego, nie ocierając się o nas bezpośrednio. Jak to dobrze, że o ciebie otarło się ich już wystarczająco wiele, żebyś miał pewność - pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i nie da się ich ominąć. I te "pewne rzeczy" lubiły czasem uderzać z pełną siłą - i to bezpośrednio.
- Dopiero przybyliśmy do miasta. Spotkałam kobietę imieniem Komori i to ona mi cię poleciła. - Nie brzmiało to jak bardzo skomplikowana historia, która zaczynałaby się od "długo by opowiadać"... Ot - krótko i na temat. Może to i dobrze? Nie będziecie sobie wzajem przynajmniej skradać cennego czasu, skoro ty mogłeś wrócić do robienia dango, a ona... być może do dalszego obserwowania wszystkich wokół w tej dość pustej jeszcze karczmie. - Słyszałam, że podróżowanie za dnia po tych terenach nie jest najlepszym pomysłem, oboje słyszeliśmy. Dlatego ma wyruszyć rankiem. Wczesnym rankiem, nim jeszcze słońce ukarze swoją pełną tarczę. - Słońce wstawało nadal dość wcześnie, dopiero co jesień zawitała nad światem, pstrząc liście różnymi barwami - lecz nie tutaj. Tu panowało wieczne lato i tylko temperatury przestawały być aż tak upierdliwe. - Chūdoku Yoru. Tak na imię ma mój przyjaciel. Jest dość blady, ma czarne, krótkie włosy i oczy granatowe jak noc. Ubiera si na czarno. Wynajęliśmy pokoje w karczmie na plac centralnym, rano będzie tam przygotowywał na pewno konia. - Brzmi jak ktoś, kogo nie dałoby się pomylić z mieszkańcem Samotnych Wydm - obcy zazwyczaj dość mocno się wyróżniali, chociaż i tutaj zdarzały się perełki nie do pomylenia. - Och... podróżuje konno, więc jeśli nie posiada Pan swojego wierzchowca, jestem gotowa pokryć koszta wynajmu takowego.
Re: "Pustynne Dango"
: 22 mar 2018, o 01:21
autor: Rindou Arashi
No cóż, zwyczajna misja eskortowa. Nic czego nie mógł się spodziewać, w końcu póki co jest zbyt słaby do większej roboty. Jednak ta także była dobra, mógł pozwiedzać trochę świata i przy okazji nabrać cennego w branży doświadczenia, w końcu każdy przeżyty dzień w tym złym świecie świadczy o sile. Arashi uśmiechnął się pod nosem i spojrzał dziewczynie w oczy.
- Wezmę tę robotę. Przekaż swojemu przyjacielowi aby czekał na mnie przy karczmie. - ruszył głową, dzięki czemu jego włosy zafalowały, odsłaniając przeważnie zakryte oko. - Będę potrzebował konia. Dodatkowo będziemy potrzebowali zapasów na drogę, najlepiej z delikatnym naddatkiem w razie burzy piaskowej, bądź też innych problemów. Zajmiesz się tym, czy mam przygotować i wliczyć w koszty misji? - znał pustynię, więc wiedział co może go na niej spotkać, chciał być przygotowany na nieprzyjemne ewentualności. W końcu utknięcie w burzy bez jedzenia, a przede wszystkim bez wody, jest oznaką głupoty i śmiercią na miejscu. Nie przeszkadzało mu, jeśli będzie musiał przygotować zapasy sam, w końcu i tak wróci zaraz do kuchni, to może się tym zająć i dostarczyć je do objuczonych koni. Była jeszcze jedna kwestia, którą chciał poruszyć, nim będą mogli zakończyć wstępne negocjacje.
- Mam z nim wrócić tutaj, czy zostawić w mieście? No i, w jaki sposób cię poinformować o przebiegu? Gdzie cię znajdę po powrocie? - W końcu należało zdać raport po wykonanym zadaniu. Jeżeli uzyskał odpowiedź na swoje pytania, a dziewczyna nie miała żadnych więcej kwestii do poruszenia, to Arashi podziękował jej za spotkanie i wrócił do kuchni pochwalić się mamie, że dostał kolejne zlecenie. Dodatkowo, jeśli będzie taka potrzeba, to zajmie się przygotowaniem odpowiedniego prowiantu. Suszone owoce i mięsiwa, trochę słodyczy, orzeźwiające liście do żucia w trakcie podróży i wiele innych smakowitości. Wiedział ile mniej więcej zajmuje planowana droga, dlatego też wyliczył jedzenie na dwa dni dłużej, spodziewając się ewentualnych problemów.
Re: "Pustynne Dango"
: 22 mar 2018, o 02:01
autor: Shikarui
Misja C
If the sky that we look upon should tumble and fall
And the mountain should crumble to the sea I won't cry.
7
Mieliście ładne uśmiechy. Ładne uśmiechy goszczące na całkiem ładnych twarzach, które nie zostały skażone zepsuciem świata - tak mogę pociągnąć tą opowieść? Sam mi na to pozwalasz, brakuje przeciwwskazań, żeby wreszcie napisać coś ładnego . Przysiąść przy stoliku, dosiąść się do kogoś sympatycznego i nie wspominać wojny z Dzikimi, która pochłonęła w zeszłym roku zbyt wiele istnień, nie myśleć o tych, których pochłonęły piaski pustyni i burze, które hulały pomiędzy pustymi ścianami i tymi zamieszkałymi. Problemy doczesności były więc chyba gdzieś obok, tak? Na tyle blisko, żebyś upewniał się u tej dziewczyny, czy na pewno za tym zleceniem nie czai się coś jeszcze . Musiało się czaić. Świat nigdy nie był wystarczająco prosty, żeby bać go na wiarę i ludzie w nim nie byli wystarczająco szczerzy, żeby darzyć ich zaufaniem. Im piękniej się uśmiechali tym mniej powinieneś im ufać, nie uważasz? Pewnie nie. W końcu z twojej strony byłaby to niezła hipokryzja.
Niewiasta znów skinęła głową, taka chętna do współpracy, taka szczera..! Taką się wydawała, więc dlaczego miałaby taką nie być? Twoja randka jutrzejszego poranka została umówiona - i niestety nie była ona umówiona z tą konkretną blondynką. Albo stety. Zależy od preferencji.
- Przygotuję wszystko. - Obiecała? Potwierdziła? Na pewno stwierdziła i przytaknęła kolejnym skinięcie, żebyś miał tą pewność, że nie zawali sprawy. Koniec końców i tak mogłeś ufać tylko jej spojrzeniu przypominającemu błękit nieba o poranku - klarownemu i czystemu. - Doradzisz mi proszę, gdzie najlepiej zaopatrzyć się na podróż? I lepiej będzie, jeśli wynajmę wielbłąda, czy koń wystarczy? - Właśnie - dopiero przybyli do miasta, więc niewiasta błądziła po omacku. Księżniczka w opresji? Chyba nie. Nie przypominała księżniczki z żadnej strony, choć ja tam słyszałam, że każda kobieta nią jest. Właśnie - kobieta. Ta tutaj chyba nie była wiele starsza od ciebie. Miała może nieco ponad dwadzieścia lat - na pewno nie można było jej nazwać podlotkiem.
- Chciałam poruszyć tą kwestię. - Zapłata, gdzie się spotkać, bla bla bla. Dla was nie takie bla-bla. - Yoru musi zostać w Shigashi no Kibu. Ja tutaj. Obowiązki zmuszają nas do rozdzielenia się. Znajdziesz mnie w świątyni Amaterasu. - Przedstawiła się już, podała swoje miejsce pobytu - wszystko łatwe i przyjemne, podane jak na tacy. - Byłabym wdzięczna za zdanie relacji. - Uśmiechnęła się szerzej, łagodniej. Wdzięczniej. - Czy 300 ryo wystarczy? Zapłacę z góry. Nie chcę, żeby czuł się Pan oszukany. - Runa podniosła się kiedy i ty to zrobiłeś, kłaniając. - Dziękuję za pomoc. Niech Słońce Pustyni czuwa nad tobą.
Pozostało więc porządnie wypocząć i przygotować się do podróży.
-> Zapraszam
tutaj
Re: "Pustynne Dango"
: 20 kwie 2018, o 18:35
autor: Sou
Au. - Powiedział masując głowę Sou zbierając się z ziemi. Wyłapał drzwiami w twarz, mimo swojego teoretycznego przygotowania na ataki z zaskoczenia. Choć prawdziwie człowiek zaćmiony alkoholem bardzo przecenia swoje umiejętności.
Wlepił swoje krowie, zamglone spojrzenie w reprezentanta ludzkości, swoistego mestre de la porta próbując zgadnąć cokolwiek na temat płci, wzrostu, tuszy, czy wieku. Wzrok wcale mu się nie polepszył, ale dzięki temu że osobistość się odezwała przypiął na mapie guzik oznaczający przynależność do męskiej części społecznej.
Nie znam hiszpańskiego. - Skomentował te ów pierwsze lokalizujące słowa mężczyzny od drzwi. - Ale się wykąpać mogę. - Dodał uskakując lekko niczym wyćwiczony pies, którego to lubi się okładać znienacka, gdy tamten uchylił wrota do pierogowego świata.
Sou skierował swoje kroki w stronę, którą mu pokazało facecisko i bezproblemowo ruszył do obiecanej łaźni. Szczególnie, że wcześniej była mowa o jakichś pieniądzach.
Re: "Pustynne Dango"
: 21 kwie 2018, o 13:37
autor: Yamanaka Inoshi
Misja Rangi - D - 5/...
- Rok 384 - Jesień - Sou
- Pustynne Dango -
- Własny rachunek -
" Porządek i czystość "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=We60ZX5 ... D3E7F82D01 [/youtube]
Wchodząc do lokalu dostrzegłbyś, że znajdujesz się na parterze. W pomieszczeniu w którym się znajdujesz pełno jest stolików i krzeseł dla gości. Nic dziwnego, w końcu to lokal do którego schodzą się tutejsi smakosze. Wejście do kuchni odcięte jest od lokalu za pomocą dużego baru. Gdybyś się rozejrzał dotarło by do ciebie, że obecnie lokal jest zamknięty ponieważ nie ma w nim żywego ducha. Prócz ciebie i towarzyszącego ci mężczyzny. - Chodź tutaj, tutaj. - Powiedział wyprzedzając się i prowadząc za sobą gdzieś w stronę zaplecza. Gdy się tam znaleźliście wskazał ci łazienkę gdzie miałeś się przygotować i wypucować. Ostatecznie, nie było trudnym zgadnąć czego od ciebie oczekiwał. Miałeś lśnić niczym magiczny przedmiot.
Sama łazienka wyglądała zwyczajnie, jak to łazienka z której korzystają ludzie. Dla ciebie mogła być niezwykłym widokiem, w końcu taki pustynny łachmaniarz jak ty nie miał okazji do takich luksusów, a może i miał, to wiesz tylko ty, w końcu przed dniem dzisiejszym miałeś swoje własne życie i przygody pośród piachu jak i piaskowej osadzie. - Ja zaraz przyjdę i przyniosę ci strój - Powiedział Goto , tak się nazywał, mogłeś to dostrzec wcześniej na plakietce jego stroju, mimo, że ci się nie przedstawił była ona całkiem widoczna. Dlaczego tego nie zrobił? Kto wie, może po prostu był nieco roztargniony i zapomniał. Zostawił cię w łazience na chwilę samego. Nim wyszedł całkiem szybko znikając gdzieś w lokalu, powiedział - Bądź czyściuteńki jak wrócę a wszystko ci wyjaśnię, nie będziesz żałował - Nie mogłeś dojrzeć gdzie dokładnie poszedł będąc w łazience, no ale w sumie darmowe mycie to całkiem fajna sprawa, nie?
W łazience, mimo, że była zwyczajna mogłeś dostrzec coś na kształt prysznica oraz typowo łazienkowych przedmiotów użytkowych jak mydła czy też olejki. Na jednej z łazienkowych szafek mogłeś nawet dostrzec coś na kształt grzebienia oraz nożyc a nawet i pudełko z brzytwami. Wszystko to czego potrzebuje mężczyzna by wyglądać jak z okładki magazynu dla pań.
Re: "Pustynne Dango"
: 21 kwie 2018, o 15:23
autor: Sou
Sou poprowadzony przez mężczyznę, rozglądał się po pustym barze. Nie mógł powiedzieć czy tu był zeszłej nocy, ale to z pewnością odnotowałby właściciel... o ile to był właściciel. Chłopak wszedł na zaplecze, gdzie była wyposażona w przybory kąpielowe łazienka. Facet opuścił pomieszczenie, obiecując braki żalu w podjęciu decyzji wejścia do wnętrza lokalu no i jakieś ubrania. Jak każdy chyba, Sou również, przyzwyczajenie do własnego doboru ciuchów było nadzwyczajne. Jak już tak się coś ponosi czas niesprecyzowanie długi, to ma się wrażenie że w czymkolwiek innym jest się innym człekiem.
Z takimi przemyśleniami brudas się rozbierał, rzucając ciuchy na posadzkę. Podszedł pod stacjonarną baterię i rzucił tylko okiem na swoje happi, które to było poniekąd nawet swego rodzaju pamiątką. Właściwie zimny prysznic na pozostałości kaca też pomogą, nie mówiąc o jakimś posiłku.
A mogę coś dostać żreć?! - Wydarł się szorując akurat jajka wodą z kawałkiem mydła. Ułamał bowiem gdzieś w pół i schował w worku, po czym ten rzucił w stronę gmatwaniny kolorowych części swojego outfit'u i miał gdzieś czy też worek spadając z impetem zadzwoni shurikenami czy nie. Nie zaszkodzi, a nuż się kiedyś przyda.
Sou wymył się cały, w tym i włosy. Nigdy ich nie czesał, więc właściwie to prawie mu się porobiły dredy i zmieniać tego raczej nie chciał, ze względów estetycznych jak i oszczędzenia sobie bólu. Po wyjściu z prysznica, wziął jeszcze swoje łachy i je zaczął szorować pod bieżącą wodą, w razie co tłumacząc się że się goli. Czego natomiast nie miał zamiaru czynić, jakie takie kłaki na twarzy miał i pozbyć się ich to jak pozbyć się nazwiska... przystoi tylko na ślub.
Rozwiesił gdzieś łachy, czy to na sznurkach czy na czymkolwiek do tego zdatnym i podszedł pod drzwi. - Staruszku! To gdzie te ciuchy i co mam zrobić?
Re: "Pustynne Dango"
: 21 kwie 2018, o 17:32
autor: Yamanaka Inoshi
Misja Rangi - D - 7/...
- Rok 384 - Jesień - Sou
- Pustynne Dango -
- Własny rachunek -
" Otrzeźwienie "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=nVm1hiP ... udmtAFbYN- [/youtube]
W łazience było wystarczająco miejsca by rzucić gdzieś swoje ciuchy. Zimna woda powinna wystarczająco cię orzeźwić byś doszedł do pełni swoich zmysłów. Cała twoja kąpiel przebiegła całkiem spokojnie, nikt ci nie przeszkadzał, ale twoje krzyki też zostały zignorowane. A przynajmniej ty nie usłyszałeś odpowiedzi na swoje pytania, której mogłeś oczekiwać. Może to z powodu takiego, że Goto był zbyt daleko by usłyszeć co próbujesz mu powiedzieć bądź coś zagłuszało waszą komunikację pomiędzy pomieszczeniami. Nie było to nic dziwnego, w końcu lokal nie był mały, a twój gospodarz poszedł... Nie wiadomo właściwie gdzie.
Gdy skończyłeś rytuał odnowienia dzięki chłodnej wodzie jak i innym przyborom łazienkowym byłeś niczym nowy człowiek, wydawałoby się, że łazienkę opuści jakiś inny Sou , może wyżej urodzony, albo nawet i bogaty. Zdecydowałeś się jednak nie golić, może to i lepiej, a może i gorzej, w końcu kąpieli powinno towarzyszyć zgolenie nadmiaru owłosienia ze swojej brody. Udało ci się zawiesić swoje przeprane, mokre ciuchy na sznurkach, w końcu im też należała się kąpiel, służyły ci długo a i należał im się też odpoczynek. Minęła dobra chwila gdy zacząłeś się niecierpliwić ponownie wzywając swojego gospodarza. Nie musiałeś już długo czekać bo drzwi otwarły się nieznacznie i do łazienki wsunęła się ręka z przewieszonym czarnym strojem. Ot zwykłe spodnie i koszula, może nie jakoś strasznie eleganckie, lecz wyglądały wystarczająco przyzwoicie, na pewno lepiej niż twoje normalne ubrania. Gdybyś dotknął tkaniny zrozumiałbyś, że jest ona zadziwiająco lekka. - Przebieraj się chłopcze. Jak skończysz to wyjdź do głównego pomieszczenia i tam porozmawiamy. - Odezwał się głos zza drzwi. Jeśli chwyciłeś za ubranie to ręka szybko zniknęła zamykając drzwi. Prawdopodobnie jej właściciel udał się do głównego pomieszczenia tego lokalu.
Goto siedział na krześle przy ladzie i oczekiwał na twoje przyjście. Gdy się już pojawiłeś powiedział - Świetnie chłopcze, świetnie, nie wyglądasz wcale tak źle jak się spodziewałem! - Uśmiechał się szeroko gdy wypowiadał te słowa. - Dobrze, dobrze. Potrzebuję kelnera na dzisiejszy wieczór, nasza kelnerka zachorowała a ktoś musi ją na już zastąpić, rozumiesz jak bardzo poważna jest to sprawa? - Gestykulował nieznacznie gdy wypowiadał to zdanie, na końcu ścisnął pięści jednak nie w taki agresywny sposób jednak taki pełen nadziei, że spełnisz jego oczekiwania. - Oczywiście... Będziesz mógł sobie też coś zjeść, to nie problem. Ale wpierw będziesz musiał zrobić coś innego... - Zaświeciły mu się oczy z podekscytowania mówiąc ostatnie zdanie. Wyraźnie pokładał w tobie wielkie nadzieje, na coś więcej niż tylko noszenie zwyczajnych talerzy.
Re: "Pustynne Dango"
: 21 kwie 2018, o 19:28
autor: Sou
Drzwi nieznacznie się uchyliły i zza nich pojawiła się ręka z zawieszonym przez się ubrankiem. Sou już gdy je tylko chwycił, zaczął zastanawiać się na temat intencji człowieka który go tutaj wezwał. Ciuchy Sou były szorstkie, ciężkie i wpierw nieprzyjemne w dotyku, jednak były wytrzymałe a mimo to musiał je nie raz naprawiać zaszywając dziury. Otrzymane od mężczyzny rzeczy były bardzo lekkie... Chłopak się nie znał na tkaninach i możliwe, że był zupełnym w błędzie ale te mu zaśmierdziały podejrzanie.
Obyś mnie dziadek nie próbował wystrugać na pieniądze. Nie ze mną te numery! - Zakrzyknął jak wsuwał się delikatnie w czarne spodnie. Koszula w tym samym kolorze sprawiła w komplecie, że Sou wyglądał na... jakiego takiego elegancika. Przejrzał się w lustrze zanim wyszedł z łazienki i spodobało mu się to co zobaczył. Tedy gdy wychodził, gibał się jak p********* rezus, niczym Piotr Marker w Smajdim 3. - I jak? - Zapytał, a później dodał - To po kiego tak się miałem ubierać? - I zaraz po kolejnym pytaniu lekko ugasił mu się entuzjazm.
Kelnerowanie, to czynność zupełnie nie w stylu Sou. Próbował sobie wcisnąć, że to bar i może będzie jakaś bitka... ale to cholerna pierogarnia i czego tu oczekiwać. - No dobra... A jeszcze czekaj, będzie tu jakaś impreza, czy czego tak potrzebujesz kogoś na stoliki?
Re: "Pustynne Dango"
: 21 kwie 2018, o 21:54
autor: Yamanaka Inoshi
Misja Rangi - D - 9/...
- Rok 384 - Jesień - Sou
- Pustynne Dango -
- Własny rachunek -
" Oferta "
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=nVm1hiP ... udmtAFbYN- [/youtube]
Goto oczekiwał chwilę nim dołączyłeś do niego w głównym pomieszczeniu przeznaczonym dla gości lokalu. Z jakiegoś powodu uważałeś tkaniny za podejrzane, kto wie, może w twoim, być może pracodawcy, kryje się erotoman o którego istnieniu pojęcia nie masz i podglądał cię przez malutką dziurkę w ścianie, a może nie? W końcu dlaczego miałby to robić ryzykując niepowodzenie swoich umiejętności perswazji. Ostatecznie przecież zależy mu by dzisiejszy dzień nie zakończył się katastrofą.
Przysunął się lekko do ciebie podczas gdy rozmawialiście i odpowiadał - Niby dlaczego miałbym to zrobić? Posłuchaj mnie. Wieczorem, za jakieś pięć może do sześciu godzin będziemy tutaj mieli pełno klientów, teraz mamy zamknięte bo rezerwacja jest na cały dzień... O ile szefowa w kuchni sobie poradzi to ja tutaj sam jako menadżer sali nie dam rady! Potrzebuję pomocnika, właśnie ciebie chłopcze! - Wyraził z przejęciem poprawiając odrobinę swoje usadowienie na stołku na którym siedział.
Słysząc dalszą część twojej wypowiedzi westchnął nieco zażenowany przejeżdżając dwoma palcami po swoim czole. - Posłuchaj, nie możesz wyglądać jak obdartus. Druga sprawa, że musisz zrobić coś jeszcze nim zaczniemy całą tę imprezę. Szefowa Rindou przygotowała tutaj listę zakupów dla ciebie. - Wtedy wyciągnął z za swojej koszuli, nieco podobnej do twojej karteczkę zapisaną od góry do dołu najzwyklejszymi zakupami takimi jak:
Sok z kaktusa, aloes, mięta, pieprz, mirin kilka rodzajów alkoholu, kilka rodzajów herbaty.
Podał ci karteczkę dając ci chwilę na zapoznanie się z nią. Tym samym wyciągnął z kieszeni 300 ryo kładąc je na kontuarze baru przy którym siedział - Tutaj masz pieniądze na zakupy. Musisz wszystko dostać dzisiaj a im mniej wydasz tym premia będzie większa. Nie chcę jednak się za ciebie wstydzić ani tego byś ściągnął kłopoty na Pustynne Dango, dlatego grzecznie, rozumiemy się? - Skrzyżował ręce na piersi otwierając szeroko oczy w twoją stronę. - Nie oszukaj mnie tylko. - Powiedział podnosząc grożąco palec do góry, jakby chciał nim przywołać piorun który ma cię trzepnąć jeśli tylko przyjdzie ci taki głupi pomysł do głowy. Wstał przechodząc za wewnętrzną część baru, przy czym skinął na drzwi. - Wracaj jak najszybciej ze wszystkim z listy. Szefowa musi jeszcze poczynić przygotowania! - Powoli wkroczył do kuchni z której dobiegały odgłosy przygotowań, nie były one jakoś strasznie głośne i raczej nie mogła ich wydawać więcej niż jedna osoba, rzucił ci jeszcze drobne spojrzenie nim zniknął za zasłonami kuchni.