Siedziba władzy
- Kujaku Haruka
- Posty: 312
- Rejestracja: 10 cze 2025, o 16:12
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Haruka preferuje barwy krwi i zachodu słońca – jej odzież często zawiera intensywne czerwienie, burgundy i brązy. Ma długie, białawe włosy. Prawe oko – szarozielone – kontrastuje z pustym, niewidocznym pod maską oczodołem po stronie lewej.
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=3 ... 17#p224917
- Nagareboshi
- Posty: 23
- Rejestracja: 1 cze 2025, o 17:13
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=11827
Re: Siedziba władzy
Delikatny uśmiech nie schodził z ust chłopca, nie spodziewał się, że tak łatwo go sprowokować. Najwidoczniej nie tylko ze względów zdrowotnych średnio nadawał się na shinobiego, a też brak opanowania mógł by bardzo szybko zakończyć jego karierę. A tutaj za biurkiem najwidoczniej to nie przeszkadzało, a może i nawet pomagało? Patrząc na to iż udało mu się przekonać koleżankę aby wepchnęła misję takiemu amatorowi.
Jednak już z tej krótkiej wymiany zdań zdobył nawet cenne informacje zdradzające jaką to osobą był jego cel i w sumie całą ich wymianę zdań puścił mimo uchem. Odcinając się na tę chwilę i zastanawiając nad tym od czego by tutaj w ogóle zacząć. Wpierw faktycznie trzeba się przekonać o tym czy opinia jaką miał jego zaginiony była trafiona, czy tylko za takowego uważał go urzędnik.
- Nic się nie stało. - Zapewnił krótko rozmówczynię, że nie ma za złe tamtej dwójce wymiany zdań i swoich spostrzeżeń względem artysty i kariery jej kolegi.
Niestety nie mieli rysopisu poszukiwanego, co trochę go zmartwiło i bardzo skomplikowało poszukiwania, ale też w końcu padł jakiś szczegół, potwierdzony fakt już znany i przynajmniej wiedział skąd ma zacząć swoje śledztwo. Na co przytaknął potwierdzająco głową, że rozumie i tak właśnie zacznie. Od skonfrontowania się z samą Sanadą Orohime.
Ucieszył się bardzo na zapewnienie, że nie musi łapać ewentualnych porywaczy żywych. Nie był w tym raczej dobry, uczony raczej do tego, że każdego wroga należy podziurawić kościami albo pociąć w małe paseczki. Wtedy misja by się skomplikowała jeszcze bardziej, a tak to może zawsze powiedzieć, że nie miał innego wyjścia. Albo on albo porywacz, więc z oczywistego względu wybrał siebie, no i po sprawie.
- Też bym wolał aby to na tym kończyła się ta misja, ale nastawiam się na najgorsze, stąd wolę już teraz ustalić wszelkie szczegóły zadania. No i nie mam więcej pytań, a przynajmniej mam wrażenie, że więcej się dowiem od samej Sanady - sama. Więc jeszcze dokument i ruszam. - Powiedział i poczekał chwilę na to aż urzędniczka napisze takowy, wystawi wszelkie potrzebne pieczęci i po tym szybko przeczytał dokument i jeśli wszystko się zgadzało to złożył go na trzy części i schował do wewnętrznej kieszeni blisko pasa. Tak aby na wypadek jak będzie wyciągał kości samemu nie zniszczyć tak istotnego dokumentu.
- Ruszam - Oznajmił i wykonując lekki, wyuczony skłon głowy, oddalił się szybko, na ile pozwalała na to jego zręczność.
z/t Przenoszę się tutaj
Jednak już z tej krótkiej wymiany zdań zdobył nawet cenne informacje zdradzające jaką to osobą był jego cel i w sumie całą ich wymianę zdań puścił mimo uchem. Odcinając się na tę chwilę i zastanawiając nad tym od czego by tutaj w ogóle zacząć. Wpierw faktycznie trzeba się przekonać o tym czy opinia jaką miał jego zaginiony była trafiona, czy tylko za takowego uważał go urzędnik.
- Nic się nie stało. - Zapewnił krótko rozmówczynię, że nie ma za złe tamtej dwójce wymiany zdań i swoich spostrzeżeń względem artysty i kariery jej kolegi.
Niestety nie mieli rysopisu poszukiwanego, co trochę go zmartwiło i bardzo skomplikowało poszukiwania, ale też w końcu padł jakiś szczegół, potwierdzony fakt już znany i przynajmniej wiedział skąd ma zacząć swoje śledztwo. Na co przytaknął potwierdzająco głową, że rozumie i tak właśnie zacznie. Od skonfrontowania się z samą Sanadą Orohime.
Ucieszył się bardzo na zapewnienie, że nie musi łapać ewentualnych porywaczy żywych. Nie był w tym raczej dobry, uczony raczej do tego, że każdego wroga należy podziurawić kościami albo pociąć w małe paseczki. Wtedy misja by się skomplikowała jeszcze bardziej, a tak to może zawsze powiedzieć, że nie miał innego wyjścia. Albo on albo porywacz, więc z oczywistego względu wybrał siebie, no i po sprawie.
- Też bym wolał aby to na tym kończyła się ta misja, ale nastawiam się na najgorsze, stąd wolę już teraz ustalić wszelkie szczegóły zadania. No i nie mam więcej pytań, a przynajmniej mam wrażenie, że więcej się dowiem od samej Sanady - sama. Więc jeszcze dokument i ruszam. - Powiedział i poczekał chwilę na to aż urzędniczka napisze takowy, wystawi wszelkie potrzebne pieczęci i po tym szybko przeczytał dokument i jeśli wszystko się zgadzało to złożył go na trzy części i schował do wewnętrznej kieszeni blisko pasa. Tak aby na wypadek jak będzie wyciągał kości samemu nie zniszczyć tak istotnego dokumentu.
- Ruszam - Oznajmił i wykonując lekki, wyuczony skłon głowy, oddalił się szybko, na ile pozwalała na to jego zręczność.
z/t Przenoszę się tutaj
0 x
- Ario
- Posty: 2469
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Siedziba władzy
Everybody give me an attention
Ario wszedł po schodach i stanął przed siedzibą. O tej godzinie kręciło się tutaj dość sporo osób. Mimo tego, że miał zarzucony kaptur na głowę, dopiero po chwili uniósł głowę. Przyglądał się całej placówce. W jego głowie już dawno zapadła decyzja o tym, co zamierza zrobić.
Całe swoje dotychczasowe życie robił wszystko, by tylko...starać się pomóc, czy ocalić komuś życie. Ario może nie był idealnym człowiekiem, ale starał się w całej swojej historii żyć zgodnie z moralnym kodeksem. Nie krzywdził tych, którzy nie naprzykrzali się innym. Chronił cywili. Nie mógł być w każdym miejscu, ale gdyby nie jego ciężka praca, wiele osób by po drodze zginęło. Misae, Minoru, Azuma, Hana, Kuroi, Chino. A to tylko część z tego, co działo się w ciągu tych wszystkich lat.
Jak to się stało, że wylądował tutaj? Czemu po tym wszystkim co przeszedł, czuł się nie jak bohater...ale jak zdrajca? A może bardziej jako zdradzony? Wszystko na co pracował przez tyle czasu...dla kogo on to tak naprawdę robił?
Dla klanu? Dla klanu, który pozostawia swoich ninja w potrzebie, wymazując ich imię z kart historii gdy tylko trzeba było kogoś poświęcic?
Dla siebie? To czemu przez jego głowę przechodzą myśli, by wysadzić to wszystko i nawet nie odbywać rozmowy z Saori?
Dla matki? Dla rodziny? Gdzie byli wszyscy, gdy umierała Tamaki, Yosuke, Kisuke i ludzie, których Ario mógł uznać za przyjaciół? Czemu całe życie, był sam? Zawsze wszyscy polegali na nim, jednak na kim mógł polegać Ario? Gdzie był jego brat, Nizan, gdy zostawił Aratę, matkę Ario z młodziutkim chłopakiem sam. Gdzie był ojciec Ario, Konisaku? Czemu zabrał tylko jednego z synów?
Ario chociaż nie miał stawów, nie miał mięśni i nie czuł bólu, to jednak czuł jedno. Czuł się cholernie, ale to cholernie zmęczony.
Ayatsuri spojrzał w dół. Czy gdyby umarł...nie musiałby się już więcej męczyć?
Chłopak złapał się za głowę, a drugą ręką za rdzeń.
Nie. Jego oczy zmrużyły się, a on sam wyprostował. Złapał za kaptur i zrzucił go na plecy.
This is the story of my glory road Ario poruszył się i zrobił krok do przodu. Dalej, jego ciało już poruszyło się samo. Nie oglądał się na boki. Nie oglądał się na ludzi. Po prostu szedł przed siebie, w konkretnym kierunku. Szedł do podziemnego warsztatu, w którym Saori wcześniej techniki Ludzkich Lalek. Znał trasę, więc nie miał większych problemów, by dotrzeć do zamierzonego miejsca. W sumie, było to trochę ciekawe, że w podziemiach siedziby istniało takie miejsce.
Gdy chłopak dotarł, podszedł do stołu, na którym ćwiczył. Dotknął go dłonią i przejechał po nim, sprawdzając, czy był zakurzony. Zastanawiał się przez chwilę, czy Saori często tutaj przesiadywała. Gdyby miał spojrzeć na jej postać nie przez pryzmat własnego zdenerwowania, to jednak musiał jej oddać, że była bardzo silnym Ayatsuri. Zawsze, gdy do niej trafiał, opracowywała jakieś nowe wynalazki i była dość aktywna pod względem swojego panowania jako Shirei-kan.
Nie mniej, nie była prawdziwą Shirei-kan. Nie w uznaniu Ario. Ukradła tytuł swojej przyjaciółce. Nie chciał od nowa przechodzić tego w głowie, więc skupił chakrę i przyzwał dwie marionetki. Pierwszą z nich (Marionetka A) była kobieta przypominająca syrenę. Przyjaciółka Saori, która po śmierci chciała przysłużyć się dla klanu. Ario zamierzał zapytać o tę historię Saori, więc ta lalka mu się przyda. Drugą marionetką (Marionetka B), którą przyzwał była jego autorska marionetka - Togatta Atama. Lalka, która była niczym innym jak drewnianą pacynką ze szpiczastą głową. Trzecią marionetką, którą kontrolował, była Salamandra (Marionetka C), spoczywająca na jego barku. Jednocześnie, Salamandra była jedyną marionetką, którą Ario kontrolował obecnie za pomocą Nici Chakry. Ario zamierzał użyć techniki Henge na marionetkę, którą przyzwał - Togattę Atamę - i zmienić jej wygląd w gejszę z kataną i czerwoną suknią. Dokładnie taką samą, jaką posługiwała się jego matka.
Ułożył Sairen i Togattę Atamę na stole, tak by siedziały i patrzyły się przed siebie. Sam dotknął stołu i nałożył na nią pieczęć Hiraishina - od tyłu, za stołem. Przyjrzał się całości. Był gotowy.
There is no turning back Ario skupił chakrę i złożył pieczęć. Stworzył klona, który bez słowa, ruszył w kierunku pokoju Saori. Oryginalny Ario oparł się o stół warsztatowy i czekał.
Klon Ayatsuri ruszył po schodach i skierował się do celu. Po drodze nie odpowiadał na pozdrowienia, nie odpowiadał na zaczepki. Na nic nie odpowiadał. Po prostu szedł. Był jak w transie. Widział tylko tunel, ścieżkę, po którym się poruszał.
Gdy dotarł na miejsce, nie zamierzał stać w kolejce. Nie zamierzał się anonsować. Nie zamierzał prosić o pozwolenie na wejście. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wyważyć drzwi siłą, ale...był jak maszyna. Złapał za klamkę i wparował do środka.
Oby tylko nie rzucił się jej do gardła. Wiedział, że w momencie gdy ją ujrzy, ma pół na pół. Dlatego musiał zrobić to co zaplanował.
- Cześć ciociu, wróciłem do domu. - zamierzał powiedzieć, o ile kobieta była w środku. Do pustego pokoju nie zamierzał przemawiać. Jego wzrok był pusty, ale nie tak jak kiedyś. Zwykle, Ario był nieobecny, zamyślony, odpłynięty z głową gdzieś daleko, patrzący w jakiś punkt przeszywający ciało jego rozmówcy. Dziś, jego wzrok był martwy. - Arata się obudziła. Czekam na Ciebie tam, gdzie uczyłaś mnie ostatniej techniki. Mamy do porozmawiania. - po czym klon zamierzał zniknąć.
Ario zamierzał użyć w warsztacie techniki Henge na marionetkę, dopiero jak usłyszy kroki kobiety.
Całe swoje dotychczasowe życie robił wszystko, by tylko...starać się pomóc, czy ocalić komuś życie. Ario może nie był idealnym człowiekiem, ale starał się w całej swojej historii żyć zgodnie z moralnym kodeksem. Nie krzywdził tych, którzy nie naprzykrzali się innym. Chronił cywili. Nie mógł być w każdym miejscu, ale gdyby nie jego ciężka praca, wiele osób by po drodze zginęło. Misae, Minoru, Azuma, Hana, Kuroi, Chino. A to tylko część z tego, co działo się w ciągu tych wszystkich lat.
Jak to się stało, że wylądował tutaj? Czemu po tym wszystkim co przeszedł, czuł się nie jak bohater...ale jak zdrajca? A może bardziej jako zdradzony? Wszystko na co pracował przez tyle czasu...dla kogo on to tak naprawdę robił?
Dla klanu? Dla klanu, który pozostawia swoich ninja w potrzebie, wymazując ich imię z kart historii gdy tylko trzeba było kogoś poświęcic?
Dla siebie? To czemu przez jego głowę przechodzą myśli, by wysadzić to wszystko i nawet nie odbywać rozmowy z Saori?
Dla matki? Dla rodziny? Gdzie byli wszyscy, gdy umierała Tamaki, Yosuke, Kisuke i ludzie, których Ario mógł uznać za przyjaciół? Czemu całe życie, był sam? Zawsze wszyscy polegali na nim, jednak na kim mógł polegać Ario? Gdzie był jego brat, Nizan, gdy zostawił Aratę, matkę Ario z młodziutkim chłopakiem sam. Gdzie był ojciec Ario, Konisaku? Czemu zabrał tylko jednego z synów?
Ario chociaż nie miał stawów, nie miał mięśni i nie czuł bólu, to jednak czuł jedno. Czuł się cholernie, ale to cholernie zmęczony.
Ayatsuri spojrzał w dół. Czy gdyby umarł...nie musiałby się już więcej męczyć?
Chłopak złapał się za głowę, a drugą ręką za rdzeń.
Nie. Jego oczy zmrużyły się, a on sam wyprostował. Złapał za kaptur i zrzucił go na plecy.
This is the story of my glory road Ario poruszył się i zrobił krok do przodu. Dalej, jego ciało już poruszyło się samo. Nie oglądał się na boki. Nie oglądał się na ludzi. Po prostu szedł przed siebie, w konkretnym kierunku. Szedł do podziemnego warsztatu, w którym Saori wcześniej techniki Ludzkich Lalek. Znał trasę, więc nie miał większych problemów, by dotrzeć do zamierzonego miejsca. W sumie, było to trochę ciekawe, że w podziemiach siedziby istniało takie miejsce.
Gdy chłopak dotarł, podszedł do stołu, na którym ćwiczył. Dotknął go dłonią i przejechał po nim, sprawdzając, czy był zakurzony. Zastanawiał się przez chwilę, czy Saori często tutaj przesiadywała. Gdyby miał spojrzeć na jej postać nie przez pryzmat własnego zdenerwowania, to jednak musiał jej oddać, że była bardzo silnym Ayatsuri. Zawsze, gdy do niej trafiał, opracowywała jakieś nowe wynalazki i była dość aktywna pod względem swojego panowania jako Shirei-kan.
Nie mniej, nie była prawdziwą Shirei-kan. Nie w uznaniu Ario. Ukradła tytuł swojej przyjaciółce. Nie chciał od nowa przechodzić tego w głowie, więc skupił chakrę i przyzwał dwie marionetki. Pierwszą z nich (Marionetka A) była kobieta przypominająca syrenę. Przyjaciółka Saori, która po śmierci chciała przysłużyć się dla klanu. Ario zamierzał zapytać o tę historię Saori, więc ta lalka mu się przyda. Drugą marionetką (Marionetka B), którą przyzwał była jego autorska marionetka - Togatta Atama. Lalka, która była niczym innym jak drewnianą pacynką ze szpiczastą głową. Trzecią marionetką, którą kontrolował, była Salamandra (Marionetka C), spoczywająca na jego barku. Jednocześnie, Salamandra była jedyną marionetką, którą Ario kontrolował obecnie za pomocą Nici Chakry. Ario zamierzał użyć techniki Henge na marionetkę, którą przyzwał - Togattę Atamę - i zmienić jej wygląd w gejszę z kataną i czerwoną suknią. Dokładnie taką samą, jaką posługiwała się jego matka.
Ułożył Sairen i Togattę Atamę na stole, tak by siedziały i patrzyły się przed siebie. Sam dotknął stołu i nałożył na nią pieczęć Hiraishina - od tyłu, za stołem. Przyjrzał się całości. Był gotowy.
There is no turning back Ario skupił chakrę i złożył pieczęć. Stworzył klona, który bez słowa, ruszył w kierunku pokoju Saori. Oryginalny Ario oparł się o stół warsztatowy i czekał.
Klon Ayatsuri ruszył po schodach i skierował się do celu. Po drodze nie odpowiadał na pozdrowienia, nie odpowiadał na zaczepki. Na nic nie odpowiadał. Po prostu szedł. Był jak w transie. Widział tylko tunel, ścieżkę, po którym się poruszał.
Gdy dotarł na miejsce, nie zamierzał stać w kolejce. Nie zamierzał się anonsować. Nie zamierzał prosić o pozwolenie na wejście. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wyważyć drzwi siłą, ale...był jak maszyna. Złapał za klamkę i wparował do środka.
Oby tylko nie rzucił się jej do gardła. Wiedział, że w momencie gdy ją ujrzy, ma pół na pół. Dlatego musiał zrobić to co zaplanował.
- Cześć ciociu, wróciłem do domu. - zamierzał powiedzieć, o ile kobieta była w środku. Do pustego pokoju nie zamierzał przemawiać. Jego wzrok był pusty, ale nie tak jak kiedyś. Zwykle, Ario był nieobecny, zamyślony, odpłynięty z głową gdzieś daleko, patrzący w jakiś punkt przeszywający ciało jego rozmówcy. Dziś, jego wzrok był martwy. - Arata się obudziła. Czekam na Ciebie tam, gdzie uczyłaś mnie ostatniej techniki. Mamy do porozmawiania. - po czym klon zamierzał zniknąć.
Ario zamierzał użyć w warsztacie techniki Henge na marionetkę, dopiero jak usłyszy kroki kobiety.
Ukryty tekst
1 x
- Ario
- Posty: 2469
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Siedziba władzy
Gdy Ario zszedł do Warsztatu, zupełnie nie spodziewał się tego, że zastanie tam Saori. Przekraczając punkt zero, nie było już odwrotu. Czy sam Ayatsuri jednak myślał o jakimś odwrocie? Nigdy w życiu.
Shirei-kan pracowała nad jakimiś mechanizmami. Gdy stanął z nią twarzą w twarz zamarł. Kobieta odwróciła się do niego i zbeształa go za jego ostatnie działania, po czym podniosła się i zapytała, co on ze sobą zrobił.
Shinobi rzucił się na nią, używając skoku i jednym gładkim ruchem poderżnął jej gardło. Krew rozlała się dookoła i Ario patrzył jak wiotkie ciało kobiety upada na ziemię.
Jednak to się nie wydarzyło.
Ario ponownie stał i obserwował jak kobieta wstaje, ponownie go besztając. Tym razem użył skoku, by z całym impetem wpaść na kobietę i przewrócić ją na ziemię. Następnie miał raz po raz okładać ją pięścią po twarzy, aż jej ciało zwiotczeje, a głowa przestanie przypominać owal, a zacznie krwawą miazgę.
Jednak to się nie wydarzyło.
Ayatsuri znów znajdywał się w tym samym miejscu. Saori wstała, a do niego samego dotarło wkońcu pytanie. Mimo, że patrzył w jej kierunku, nie poczuł ponownie, gdy jego palce zacięśniete w pięść zaczęły zgniatać blachę w jego dłoni. W ostatnim dosłownie momencie, przed popełnieniem tego samego błędu co wcześniej u Meduki, rozluźnił dłoń. Przerwał kontakt wzrokowy z Saori i spojrzał na swoją dłoń.
Nie odpowiedział jej odrazu. Rozejrzał się najpierw dookoła, dostrzegając...wszystkie te mechanizmy, które były na półkach czy szafkach. W jakichś odmętach jego upadku emocjonalnego zaiskrzyła znowu iskierka duszy artysty rzemieślnika. Jego wzrok spoczął na jednym z mechanizmów, które ewidentnie były dużo wyższej generacji, niż jego własne twory. Wtedy dopiero przypomniał sobie, jak dawno nie tworzył nic nowego. Tak bardzo chciał w tym momencie się poddać i rzucić do nowych przedmiotów, które widział, by móc je przestudiować, zapytać, dostosować, wypracować nowe rozwiązania...tak bardzo pragnął przez ułamek sekundy wrócić do swojego starego życia...
...ta ścieżka była dla niego zamknięta. Ponownie spojrzał na Saori.
- Przez ostatnie kilka tygodni wizualizowałem sobie w głowie jak Cię zabiję. - wypowiedział te słowa wprost do kobiety. Nawet teraz, po całej tej...ciężkiej przeprawie z Aratą, ona nadal pierwsze co zrobiła z Ario, to go zbeształa. Jak zawsze. - Nawet teraz muszę ostatkiem sił powstrzymywać się, by się na Ciebie nie rzucić, ciociu, jednak wiem, że ona by tego nie chciała. - powiedział, po czym ruszył w kierunku szafki. Jednej z nich. Chciał przyjrzeć się mechanizmowi, które zrobiła Saori. Kusiło go, nęciło. Jednak nie zatrzymywał się na długo, chodził wzdłuż półek. Powoli.
- Cały czas zastanawiałem się, dlaczego zawsze dla mnie taka byłaś. Za każdym razem udowadniałaś mi, że jestem nic nie warty, że jesteś nade mną poziom wyżej. To jednak mnie nie bolało aż tak. Byłaś shirei-kan, miałaś do tego prawo. - nie wytrzymał. Sięgnął po jeden z mechanizmów. Zaintrygowały go najbardziej buty. Po co jej były takie buty? Z wkładkami? Przecież Shinobi mogą poruszać się bez tego. Odłożył buty na miejsce. - Jak pokazywałaś mi zabieg ludzkich lalek, powiedziałaś, że pokazujesz mi to dlatego, bym nie przyniósł więcej wstydu klanowi. Ja, żebym nie przyniósł wstydu klanowi. Tym bardziej, teraz wydaje mi się to bardzo przykre. - odwrócił się do kobiety. Sięgnął po coś do plecaka. To był list. List od niej. Zaczął czytać. - " Porzucić życie shinobi i najlepiej przeprowadzić się w miejsce, gdzie powietrze jest zimne i czyste – idealnie byłoby w Karmazynowych Szczytach, w małej wiosce ze źródłaną wodą. Tam masz szansę na najdłuższe życie." - przerwał na chwilę. - "Gorąco Cię zachęcam, abyś to zrobił. Porzuć życie shinobiego, zamieszkaj tam i spędź tam resztę swojego życia jako wynalazca. Może w ten sposób poprawisz życie innych ludzi, zamiast pracować jako shinobi."
Wyprostował rękę, pokazując jej list.
- Zastanawiałem się wtedy, dlaczego mimo tego wszystkiego jak mnie traktowałaś, chciałaś bym przestał walczyć. Jednak w tej chwili wszystko jest dla mnie jasne. - schował list do plecaka.
Ario złapał za koszulkę i zaczął rozpinać guzik po guziku, aż w pewnej chwili ujawnił sekret, którego nikomu wcześniej nie pokazywał. Pulsujący rdzeń w ciele marionetki.
- Na Twoje nieszczęście się nie poddałem. Walczyłem do końca. - uniósł głowę. - Twoje besztanie już na mnie nie działa. Nie boję się Ciebie. Dlatego przejdę do rzeczy.
Jego martwe oczy zwęziły się na chwilę.
- Arata się obudziła. - zrobił krótką przerwę. Nie interesowała go w sumie jej reakcja. Wiedział, jaka będzie. - Dlatego ze względu na to, jakim darzyła Cię uczuciem, nie zabiłem Cię na miejscu. Tylko ze względu na szacunek do niej, dam Ci tę jedną jedyną szansę.
Był przygotowany. Na wszystko.
- Co wydarzyło się w Głębokich Odnogach, Fałszywa Shirei-kan - Saori Ayatsuri?
Shirei-kan pracowała nad jakimiś mechanizmami. Gdy stanął z nią twarzą w twarz zamarł. Kobieta odwróciła się do niego i zbeształa go za jego ostatnie działania, po czym podniosła się i zapytała, co on ze sobą zrobił.
Shinobi rzucił się na nią, używając skoku i jednym gładkim ruchem poderżnął jej gardło. Krew rozlała się dookoła i Ario patrzył jak wiotkie ciało kobiety upada na ziemię.
Jednak to się nie wydarzyło.
Ario ponownie stał i obserwował jak kobieta wstaje, ponownie go besztając. Tym razem użył skoku, by z całym impetem wpaść na kobietę i przewrócić ją na ziemię. Następnie miał raz po raz okładać ją pięścią po twarzy, aż jej ciało zwiotczeje, a głowa przestanie przypominać owal, a zacznie krwawą miazgę.
Jednak to się nie wydarzyło.
Ayatsuri znów znajdywał się w tym samym miejscu. Saori wstała, a do niego samego dotarło wkońcu pytanie. Mimo, że patrzył w jej kierunku, nie poczuł ponownie, gdy jego palce zacięśniete w pięść zaczęły zgniatać blachę w jego dłoni. W ostatnim dosłownie momencie, przed popełnieniem tego samego błędu co wcześniej u Meduki, rozluźnił dłoń. Przerwał kontakt wzrokowy z Saori i spojrzał na swoją dłoń.
Nie odpowiedział jej odrazu. Rozejrzał się najpierw dookoła, dostrzegając...wszystkie te mechanizmy, które były na półkach czy szafkach. W jakichś odmętach jego upadku emocjonalnego zaiskrzyła znowu iskierka duszy artysty rzemieślnika. Jego wzrok spoczął na jednym z mechanizmów, które ewidentnie były dużo wyższej generacji, niż jego własne twory. Wtedy dopiero przypomniał sobie, jak dawno nie tworzył nic nowego. Tak bardzo chciał w tym momencie się poddać i rzucić do nowych przedmiotów, które widział, by móc je przestudiować, zapytać, dostosować, wypracować nowe rozwiązania...tak bardzo pragnął przez ułamek sekundy wrócić do swojego starego życia...
...ta ścieżka była dla niego zamknięta. Ponownie spojrzał na Saori.
- Przez ostatnie kilka tygodni wizualizowałem sobie w głowie jak Cię zabiję. - wypowiedział te słowa wprost do kobiety. Nawet teraz, po całej tej...ciężkiej przeprawie z Aratą, ona nadal pierwsze co zrobiła z Ario, to go zbeształa. Jak zawsze. - Nawet teraz muszę ostatkiem sił powstrzymywać się, by się na Ciebie nie rzucić, ciociu, jednak wiem, że ona by tego nie chciała. - powiedział, po czym ruszył w kierunku szafki. Jednej z nich. Chciał przyjrzeć się mechanizmowi, które zrobiła Saori. Kusiło go, nęciło. Jednak nie zatrzymywał się na długo, chodził wzdłuż półek. Powoli.
- Cały czas zastanawiałem się, dlaczego zawsze dla mnie taka byłaś. Za każdym razem udowadniałaś mi, że jestem nic nie warty, że jesteś nade mną poziom wyżej. To jednak mnie nie bolało aż tak. Byłaś shirei-kan, miałaś do tego prawo. - nie wytrzymał. Sięgnął po jeden z mechanizmów. Zaintrygowały go najbardziej buty. Po co jej były takie buty? Z wkładkami? Przecież Shinobi mogą poruszać się bez tego. Odłożył buty na miejsce. - Jak pokazywałaś mi zabieg ludzkich lalek, powiedziałaś, że pokazujesz mi to dlatego, bym nie przyniósł więcej wstydu klanowi. Ja, żebym nie przyniósł wstydu klanowi. Tym bardziej, teraz wydaje mi się to bardzo przykre. - odwrócił się do kobiety. Sięgnął po coś do plecaka. To był list. List od niej. Zaczął czytać. - " Porzucić życie shinobi i najlepiej przeprowadzić się w miejsce, gdzie powietrze jest zimne i czyste – idealnie byłoby w Karmazynowych Szczytach, w małej wiosce ze źródłaną wodą. Tam masz szansę na najdłuższe życie." - przerwał na chwilę. - "Gorąco Cię zachęcam, abyś to zrobił. Porzuć życie shinobiego, zamieszkaj tam i spędź tam resztę swojego życia jako wynalazca. Może w ten sposób poprawisz życie innych ludzi, zamiast pracować jako shinobi."
Wyprostował rękę, pokazując jej list.
- Zastanawiałem się wtedy, dlaczego mimo tego wszystkiego jak mnie traktowałaś, chciałaś bym przestał walczyć. Jednak w tej chwili wszystko jest dla mnie jasne. - schował list do plecaka.
Ario złapał za koszulkę i zaczął rozpinać guzik po guziku, aż w pewnej chwili ujawnił sekret, którego nikomu wcześniej nie pokazywał. Pulsujący rdzeń w ciele marionetki.
- Na Twoje nieszczęście się nie poddałem. Walczyłem do końca. - uniósł głowę. - Twoje besztanie już na mnie nie działa. Nie boję się Ciebie. Dlatego przejdę do rzeczy.
Jego martwe oczy zwęziły się na chwilę.
- Arata się obudziła. - zrobił krótką przerwę. Nie interesowała go w sumie jej reakcja. Wiedział, jaka będzie. - Dlatego ze względu na to, jakim darzyła Cię uczuciem, nie zabiłem Cię na miejscu. Tylko ze względu na szacunek do niej, dam Ci tę jedną jedyną szansę.
Był przygotowany. Na wszystko.
- Co wydarzyło się w Głębokich Odnogach, Fałszywa Shirei-kan - Saori Ayatsuri?
Ukryty tekst
1 x
- Ario
- Posty: 2469
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Siedziba władzy
Gdy Ario czytał list, Saori nagle znalazła się przy nim. Dwa szybkie kroki i kobieta znalazła się wystarczająco blisko, by wyrwać mu z rąk list. Ario był przygotowany na atak kobiety, więc nie zamierzał ryzykować kontaktu i pozwolił sobie wyszarpnąć papier. Chciał dokończyć rozmowę, a przynajmniej mimo tego, że wydał już osąd, dowiedzieć się czemu Shirei-kan postąpiła tak, a nie inaczej.
Gdy tylko Saori znalazła się przy nim, ten puścił go i odskoczył w kierunku najbliższego filaru. Ayatsuri złapał go ręką i obkręcił się wokół niego, lądując na środku warsztatu, używając go jako stabilnej struktury, by zmienić tor lotu.
Ayatsuri miał zamknięte oczy, a jego głowa była opuszczona w taki sposób, że Saori mogła zobaczyć jedynie jego włosy. Ario kucał w tej pozycji przez dłuższą chwilę. Pozwolił jej mówić. Jej ostatnie słowa do niego rozkazywały mu przestać grozić i zadawać pytania precyzyjnie.
- Suka. - powtórzył cicho jej słowa. - Istotnie, suka.
Ario powoli podniósł się z kucków, po czym spojrzał na Saori. Tym razem, jednak nie był to wzrok martwej lalki. Tym razem był to wzrok, który odziedziczył po swojej matce. Wzrok, który ostatni raz zagościł na jego twarzy, gdy z postawił swoje życie na szali, walcząc z młodym Azumą przeciwko Iwaru, Jeźdźczyni Wojny Sogen. Przez to co powiedziała do niego Saori, Ayatsuri wrócił do tego świata. Każde jej słowo trafiło do niego z potrojoną siłą.
Patrzył jej w twarz, wzrokiem, których obdarzał tylko tych, których nienawidził najbarzdziej.
Saori obrażała go przez większość rozmowy, nie to jednak trafiło do niego najbardziej. Gdzieś, w głębi serca, czuł...zakładał taki scenariusz. Scenariusz, w którym...
- W całej tej historii ciągle coś mi nie pasowało. - zaczął. - Saori we wspomnieniach Araty nie była złą osobą. We dwie poświęciły się, by odnaleźć klanowe kinjutsu, które nawet nie jest techniką. To zwykły zabieg, dlatego Arata nie była w stanie go rozpracować. - Ario jednym ruchem złapał i wyszarpnął swoją koszulkę, rozrywając ją i odrzucając na bok. Stał przed Shirei-kan w samych spodniach i butach, prezentując to czym się stał. - Mówisz, że widziałaś lepsze. - Ayatsuri poruszył ramionami, strzelając stawami. - Uważasz, że to czym się stałem, to była moja wola? Uważasz, że technika ludzkich lalek i rdzenia, to powód do dumy? - zapytał. - Kiedy Ty tutaj siedziałaś, ja widziałem prawdziwą moc. Moc ogoniastych bestii. Te mechanizmy, które tutaj leżą, to zwykłe śmiecie, w porównaniu do prawdziwej siły. Przekonałem się na własnej skórze w Sogen, że nie można polegać tylko na marionetkach. Zresztą, Arata też to wiedziała, dlatego jej Raiton jest bardzo silny.
Ario odkąd strzelił stawami, stał nieruchomo. Czemu on to wszystko mówił? Jaki miał cel?
- Wydaje Ci się, że jesteś dobrym inżynierem? Pytasz mnie, czy pamiętam jak się tworzy? W Soso w kilkanaście dni odbudowałem całą osadę. Nie próbuj mnie sprawdzać w inżynierstwie.
Ayatsuri lekko kucnął, jednak nie wykonał żadnego ataku. Jeszcze nie teraz.
- Cudze wojny. Zawsze interesowało cię tylko własne dobro. Chełpiłaś się tym, że miałaś przewagę nad innymi. Nie trudno jednak mieć przewagę, jeżeli żyje się tyle lat. Powiedz mi, ilu ludziom naprawdę pomogłaś? - znał odpowiedź, jednak zapytał. - W jednym masz rację. Arata jeszcze się nie odezwała. Widzę jednak w Tobie strach na dźwięk jej imienia. Nie dziwię Ci się. Moja matka jest wspaniałą Kunoichi, która już raz sobie z Tobą poradziła.
Aura wokół Ario zaczęła się zmieniać. Jego marionetkowe ciało zaczęło wyzwalać chakrę. Wielkie pokłady chakry. Chciał, by Saori poczuła, z kim się zmierzy.
- Zadam Ci więc bardzo precyzyjne pytanie. - jego wszystkie zmysły były wyostrzone. Jego ciało gotowe.
Nigdy nie był bardziej skupiony jak w tym momencie. To, co miał powiedzieć, nie brzmiało jak pytanie. To było stwierdzenie.
- Kim Ty jesteś.
W momencie, gdy Ario skakał w kierunku filaru, musiał być bardzo precyzyjny. W momencie zetknięcia jego dłoni z filarem, nałożył na niego pieczęć hiraishina. Oprócz tego, gdy tylko znalazł się w martwym punkcie Saori, stworzył cienistego klona, który miał odrazu użyć techniki czasoprzestrzennej...
...
Ayatsuri nigdy w takich warunkach nie korzystał z tej techniki. Był wściekły, był poirytowany, a jego emocje wzięły nad nim górę. Jednak był tutaj w konkretnym celu. Na słowo suka, potwierdził się jeden ze scenariuszy, które zakładał.
Cokolwiek przed nim stało, nie była to Saori. Przynajmniej nie ta ze wspomnień Araty. Meduki powiedziała, że wspomnienia jego matki były w jakiś sposób zapieczętowane. Co dokładnie się wydarzyło w Głębokich Odnogach? Tego jeszcze nie wiedział.
Wiedział zaś jedno. Cokolwiek przed nim stoi, rozpierdoli go w drobny mak, nawet jeżeli byłaby to ostatnia rzecz, którą zrobi.
...
Ario szarpnięty techniką Hiraishina nie zdążył zwizualizować sobie pudełka, w którym zamykał swoją świadomość, gdy używał tej zmiany lokalizacji. Miał dosłownie ułamek sekundy, by wykonać technikę, nim Saori się zorientuje, dlatego nie miał czasu na pół zbędnej akcji. Każda milisekunda była dla niego istotna.
Ludzie krążący w środku miasta przy głównej studni, mogli być świadkiem, jak Ario pojawił się znikąd. Wydawało się, że ktoś nagle nim rzucił, bo chłopak rozpędzony prędkością nie wyhamował i upadł na piach, turlając się po ziemi.
Nie miał jednak czasu.
Wstał i zaczął biec.
Klon Ario odpychał ludzi, biegnąc i skacząc w pełnej szybkości po schodach do siedziby władzy. Mimo tego, że wiedział, musiał się upewnić. Mijał ludzi, nie zwracając na nich uwagi. Nie mógł zwlekać. Nie wiedział, ile da radę zagadać postać, która podawała się za Saori.
Gdy minął wejście do siedziby, odrazu skierował się na wyższe piętro. Wskakiwał po kilka schodków naraz, potrącając nawet kobietę, która schodziła z dokumentami, rozsypując wszystko dookoła.
Ostatnia prosta. Ario kucnął i z całej siły odbił się od posadzki, lądując przed drzwiami. Poślizgnął się i przeleciał obok drzwi, ze względu na szybkość, z jaką przemieścił się przez cały korytarz.
Podniósł się i złapał za klamkę.
Wparował do pokoju Shirei-Kan Ayatsuri.
Gdy tylko Saori znalazła się przy nim, ten puścił go i odskoczył w kierunku najbliższego filaru. Ayatsuri złapał go ręką i obkręcił się wokół niego, lądując na środku warsztatu, używając go jako stabilnej struktury, by zmienić tor lotu.
Ayatsuri miał zamknięte oczy, a jego głowa była opuszczona w taki sposób, że Saori mogła zobaczyć jedynie jego włosy. Ario kucał w tej pozycji przez dłuższą chwilę. Pozwolił jej mówić. Jej ostatnie słowa do niego rozkazywały mu przestać grozić i zadawać pytania precyzyjnie.
- Suka. - powtórzył cicho jej słowa. - Istotnie, suka.
Ario powoli podniósł się z kucków, po czym spojrzał na Saori. Tym razem, jednak nie był to wzrok martwej lalki. Tym razem był to wzrok, który odziedziczył po swojej matce. Wzrok, który ostatni raz zagościł na jego twarzy, gdy z postawił swoje życie na szali, walcząc z młodym Azumą przeciwko Iwaru, Jeźdźczyni Wojny Sogen. Przez to co powiedziała do niego Saori, Ayatsuri wrócił do tego świata. Każde jej słowo trafiło do niego z potrojoną siłą.
Patrzył jej w twarz, wzrokiem, których obdarzał tylko tych, których nienawidził najbarzdziej.
Saori obrażała go przez większość rozmowy, nie to jednak trafiło do niego najbardziej. Gdzieś, w głębi serca, czuł...zakładał taki scenariusz. Scenariusz, w którym...
- W całej tej historii ciągle coś mi nie pasowało. - zaczął. - Saori we wspomnieniach Araty nie była złą osobą. We dwie poświęciły się, by odnaleźć klanowe kinjutsu, które nawet nie jest techniką. To zwykły zabieg, dlatego Arata nie była w stanie go rozpracować. - Ario jednym ruchem złapał i wyszarpnął swoją koszulkę, rozrywając ją i odrzucając na bok. Stał przed Shirei-kan w samych spodniach i butach, prezentując to czym się stał. - Mówisz, że widziałaś lepsze. - Ayatsuri poruszył ramionami, strzelając stawami. - Uważasz, że to czym się stałem, to była moja wola? Uważasz, że technika ludzkich lalek i rdzenia, to powód do dumy? - zapytał. - Kiedy Ty tutaj siedziałaś, ja widziałem prawdziwą moc. Moc ogoniastych bestii. Te mechanizmy, które tutaj leżą, to zwykłe śmiecie, w porównaniu do prawdziwej siły. Przekonałem się na własnej skórze w Sogen, że nie można polegać tylko na marionetkach. Zresztą, Arata też to wiedziała, dlatego jej Raiton jest bardzo silny.
Ario odkąd strzelił stawami, stał nieruchomo. Czemu on to wszystko mówił? Jaki miał cel?
- Wydaje Ci się, że jesteś dobrym inżynierem? Pytasz mnie, czy pamiętam jak się tworzy? W Soso w kilkanaście dni odbudowałem całą osadę. Nie próbuj mnie sprawdzać w inżynierstwie.
Ayatsuri lekko kucnął, jednak nie wykonał żadnego ataku. Jeszcze nie teraz.
- Cudze wojny. Zawsze interesowało cię tylko własne dobro. Chełpiłaś się tym, że miałaś przewagę nad innymi. Nie trudno jednak mieć przewagę, jeżeli żyje się tyle lat. Powiedz mi, ilu ludziom naprawdę pomogłaś? - znał odpowiedź, jednak zapytał. - W jednym masz rację. Arata jeszcze się nie odezwała. Widzę jednak w Tobie strach na dźwięk jej imienia. Nie dziwię Ci się. Moja matka jest wspaniałą Kunoichi, która już raz sobie z Tobą poradziła.
Aura wokół Ario zaczęła się zmieniać. Jego marionetkowe ciało zaczęło wyzwalać chakrę. Wielkie pokłady chakry. Chciał, by Saori poczuła, z kim się zmierzy.
- Zadam Ci więc bardzo precyzyjne pytanie. - jego wszystkie zmysły były wyostrzone. Jego ciało gotowe.
Nigdy nie był bardziej skupiony jak w tym momencie. To, co miał powiedzieć, nie brzmiało jak pytanie. To było stwierdzenie.
- Kim Ty jesteś.
W momencie, gdy Ario skakał w kierunku filaru, musiał być bardzo precyzyjny. W momencie zetknięcia jego dłoni z filarem, nałożył na niego pieczęć hiraishina. Oprócz tego, gdy tylko znalazł się w martwym punkcie Saori, stworzył cienistego klona, który miał odrazu użyć techniki czasoprzestrzennej...
...
Ayatsuri nigdy w takich warunkach nie korzystał z tej techniki. Był wściekły, był poirytowany, a jego emocje wzięły nad nim górę. Jednak był tutaj w konkretnym celu. Na słowo suka, potwierdził się jeden ze scenariuszy, które zakładał.
Cokolwiek przed nim stało, nie była to Saori. Przynajmniej nie ta ze wspomnień Araty. Meduki powiedziała, że wspomnienia jego matki były w jakiś sposób zapieczętowane. Co dokładnie się wydarzyło w Głębokich Odnogach? Tego jeszcze nie wiedział.
Wiedział zaś jedno. Cokolwiek przed nim stoi, rozpierdoli go w drobny mak, nawet jeżeli byłaby to ostatnia rzecz, którą zrobi.
...
Ario szarpnięty techniką Hiraishina nie zdążył zwizualizować sobie pudełka, w którym zamykał swoją świadomość, gdy używał tej zmiany lokalizacji. Miał dosłownie ułamek sekundy, by wykonać technikę, nim Saori się zorientuje, dlatego nie miał czasu na pół zbędnej akcji. Każda milisekunda była dla niego istotna.
Ludzie krążący w środku miasta przy głównej studni, mogli być świadkiem, jak Ario pojawił się znikąd. Wydawało się, że ktoś nagle nim rzucił, bo chłopak rozpędzony prędkością nie wyhamował i upadł na piach, turlając się po ziemi.
Nie miał jednak czasu.
Wstał i zaczął biec.
Klon Ario odpychał ludzi, biegnąc i skacząc w pełnej szybkości po schodach do siedziby władzy. Mimo tego, że wiedział, musiał się upewnić. Mijał ludzi, nie zwracając na nich uwagi. Nie mógł zwlekać. Nie wiedział, ile da radę zagadać postać, która podawała się za Saori.
Gdy minął wejście do siedziby, odrazu skierował się na wyższe piętro. Wskakiwał po kilka schodków naraz, potrącając nawet kobietę, która schodziła z dokumentami, rozsypując wszystko dookoła.
Ostatnia prosta. Ario kucnął i z całej siły odbił się od posadzki, lądując przed drzwiami. Poślizgnął się i przeleciał obok drzwi, ze względu na szybkość, z jaką przemieścił się przez cały korytarz.
Podniósł się i złapał za klamkę.
Wparował do pokoju Shirei-Kan Ayatsuri.
Ukryty tekst
1 x
- Ario
- Posty: 2469
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Siedziba władzy
Ario stał przed kimś kto obnażył koszulę i pokazał rdzeń. A więc Saori dotarła do tego miejsca przed nim. Kiedyś, zacisnąłby pięści, bo ponownie, pokazałaby mu jego miejsce w szeregu. Za każdym razem, gdy docierał do punktu, w którym uważał, że dosięgnął sufitu swoich możliwości, Saori tam na niego czekała. Za każdym pierdolonym razem. Nie dość, że czekała, to jeszcze chełpiła się tym, spoglądając na Ario z góry. W normalnych warunkach, pewnie musiałby uznać wyższość kobiety i z pokorą przeprosić, że miał czelność sprawdzić siłę swojej Shirei-kan.
Ale nie tym razem.
Jego wzrok był skupiony tylko na twarzy Saori. Gdy ujawniła rdzeń, nawet na niego nie spojrzał. Dał jej mówić. Aż wkońcu rozłożyła na boki ręce, ogłaszając się królową.
Wspomnienia z klona uderzyły w Ario. Nie drgnął.
Powoli ruszył z miejsca i podszedł do miejsca, gdzie kobieta wyrzuciła list.
- Mówisz o bohaterstwie. - zaczął cicho. - Gdzie byłaś z tą swoją całą potęgą, gdy Dzicy zalewali Sogen? Gdzie byłaś, gdy Han z Jeźdzcami przeprowadził zamach na turnieju? - zapytał, schylając się po papier. - Nie jesteśmy tacy sami. Jesteś dumna i głęboko wierzysz w swoje zdolności, jednak tak naprawdę jesteś tylko skrzywdzoną małą istotką... - odwrócił się do niej. - ...która w momencie zagrożenia życia, poświęciła tą, którą oddałaby za nią wszystko.
Ario trzymał w ręku zgięty papier.
- Ciebie interesuje tylko Pustynia i własne ja. Mnie interesują wszyscy ludzie i co najważniejsze, nigdy się nie odwróciłem od swoich towarzyszy. - jego wzrok opuścił się na ziemię. - Zazdroszczę Ci tego, że masz taką przyjaciółkę. Ja, nigdy nie miałem nikogo. Jestem potwornie zmęczony tym, że zostałem sam. Nie miałem matki, nie miałem rodzeństwa, a moi przyjaciele zginęli. Jednak nigdy nie poświęciłem nikogo.
Chłopak zaczął iść w jej kierunku. Ario przelał chakrę do pieczęci na jego nadgarstku. Pojawił się mały dym, a on sam trzymał Marionetkę (Marionetka A) - kobietę z niebieskimi włosami. Jego pierwsza marionetka wykonana techniką Ludzkich Lalek. Ciało otrzymał od Saori, gdy ta wyjaśniła, że kobieta była dla niej ważną osobą z przeszłości. Teraz, lalka przypominała syrenę. Ayatsuri nie używał nici chakry. Trzymał ją za włosy, jak jakąś szmacianą lalkę, szorując nią po ziemi. Chłopak wziął zamach, po czym rzucił lalką tak, by ta upadła pod nogami Saori. Kukła miała odbić się od ziemi i wylądować idealnie pod nogami Królowej.
- Mówiłaś, że to była bardzo droga Ci osoba. Co, też jej wbiłaś nóż w plecy, gdy chciała się poświęcić dla klanu? Może to u Ciebie rodzinne.
Ario może nie był wysoki, ale stał dumnie. Nie bał się Saori. Oj nie.
- Gdy walczyłem z Iwaru, nie byłem tak silny jak ona. Jednak za moimi plecami stał Azuma i cywile. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez myśl, żeby się wycofać. - przekręcił głowę na boki. - Gdy walczyłem na Wojnie z Orochim imieniem Bubaigarawa, nie byłem tak silny jak on. Jednak za moimi plecami stali moi towarzysze. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez myśl, żeby się wycofać.
Stanął w tym samym miejscu, gdzie był wcześniej.
- Może nie jestem tak uzdolniony jak Ty, ale za moimi plecami stoi dziedzictwo Araty, kobiety, która walczyła za wszystkich których kochała do końca...i przez myśl nie przejdzie mi, żeby się wycofać.
Jak on...jak on długo czekał, by jej to wszystko powiedzieć. Tak długo...
- Całe życie mnie rugałaś, więc teraz ja Ci to powiem.
Jego oczy się zwęziły. I chociaż Ario nigdy w życiu nie przeklnął, teraz emocje wzięły nad nim górę. Ten jeden, jedyny raz, znowu pękł.
- Nie próbuj się, kurwo, do mnie porównywać. Ty, która poświęciłaś przyjaciółkę, za cenę gównianej wiedzy. Ty, która przestarszyła się jakiegoś pierdolonego nukenina w starej świątyni.
Gdy padły te słowa, poczuł niesamowitą ulgę. Chociaż trwała krótko.
- Nie rozumiem, jak możesz z dumą prezentować to wszystko. Nie rozumiem, jak możesz używać tej...siły. Jednak nie będę Cię dalej oceniać. To co chciałem Ci powiedzieć, to powiedziałem. Dziwi mnie tylko, że wspominasz imię mojego brata. Tego, który przez 15 lat nie zainteresował się matką i zostawił mnie z tym wszystkim samym. - wyprostował się. - Jednak możesz być pewna, że jego też odnajdę i prędzej czy później, wyjaśnię z nim tę sprawę.
Ario spojrzał na bok. Rozwinął list.
- Nie przyszedłem tutaj po zemstę. To nie jest zemsta. Nie zabiję Cię. Osądzi Cię Arata, nie ja. Ja tylko zaczynam sprzątać po tym, co zdarzyło się 15 lat temu. - powiedział. - Więc zadam Ci kolejne trzy precyzyjne pytania, Władczyni Sabishi. Po pierwsze, kto napisał ten list. Myślałem, że ten Wasz cały Ningyo, Nukenin czy tam Bożek, jak go tam nazywałyście tutaj jest. - rozejrzał się dookoła. - Ale widocznie się pomyliłem. Więc skoro mówisz o kimś Suka, osobie, która próbowała mi pomóc, to kto to jest? Pieczęć, którą zerwałem była oficjalna...więc skoro to nie Ty, to kto jest drugą Saori Ayatsuri?
Punkt pierwszy odhaczony.
- Po drugie, co wydarzyło się po Twojej zdradzie? Mówiłaś, że to co wróciło to nie Arata. W takim razie kto? Wiem, że zostawiłaś ją z tym Nukeninem samą, ale jakoś dała radę wrócić. Wyjaśnij. - Ario opuścił głowę.
Punkt drugi odhaczony. Jednak...to nie to bolało go najbardziej. To co miało nadejść...to było to.
- Po trzecie...nawet jeżeli ją zdradziłaś...jest rzecz, której nie potrafię zrozumieć... - uniósł wzrok. Nie wytrzymał. Łzy znowu pociekły po jego polikach. - Dlaczego przez 15 lat mi o niczym nie powiedziałaś. Dlaczego...dlaczego jej nie pomogłaś. Dostałaś siłę, dostałaś wiedzę, dostałaś wszystko...dlaczego...DLACZEGO JEJ NIE POMOGŁAŚ!? - wydarł się.
Ale nie tym razem.
Jego wzrok był skupiony tylko na twarzy Saori. Gdy ujawniła rdzeń, nawet na niego nie spojrzał. Dał jej mówić. Aż wkońcu rozłożyła na boki ręce, ogłaszając się królową.
Wspomnienia z klona uderzyły w Ario. Nie drgnął.
Powoli ruszył z miejsca i podszedł do miejsca, gdzie kobieta wyrzuciła list.
- Mówisz o bohaterstwie. - zaczął cicho. - Gdzie byłaś z tą swoją całą potęgą, gdy Dzicy zalewali Sogen? Gdzie byłaś, gdy Han z Jeźdzcami przeprowadził zamach na turnieju? - zapytał, schylając się po papier. - Nie jesteśmy tacy sami. Jesteś dumna i głęboko wierzysz w swoje zdolności, jednak tak naprawdę jesteś tylko skrzywdzoną małą istotką... - odwrócił się do niej. - ...która w momencie zagrożenia życia, poświęciła tą, którą oddałaby za nią wszystko.
Ario trzymał w ręku zgięty papier.
- Ciebie interesuje tylko Pustynia i własne ja. Mnie interesują wszyscy ludzie i co najważniejsze, nigdy się nie odwróciłem od swoich towarzyszy. - jego wzrok opuścił się na ziemię. - Zazdroszczę Ci tego, że masz taką przyjaciółkę. Ja, nigdy nie miałem nikogo. Jestem potwornie zmęczony tym, że zostałem sam. Nie miałem matki, nie miałem rodzeństwa, a moi przyjaciele zginęli. Jednak nigdy nie poświęciłem nikogo.
Chłopak zaczął iść w jej kierunku. Ario przelał chakrę do pieczęci na jego nadgarstku. Pojawił się mały dym, a on sam trzymał Marionetkę (Marionetka A) - kobietę z niebieskimi włosami. Jego pierwsza marionetka wykonana techniką Ludzkich Lalek. Ciało otrzymał od Saori, gdy ta wyjaśniła, że kobieta była dla niej ważną osobą z przeszłości. Teraz, lalka przypominała syrenę. Ayatsuri nie używał nici chakry. Trzymał ją za włosy, jak jakąś szmacianą lalkę, szorując nią po ziemi. Chłopak wziął zamach, po czym rzucił lalką tak, by ta upadła pod nogami Saori. Kukła miała odbić się od ziemi i wylądować idealnie pod nogami Królowej.
- Mówiłaś, że to była bardzo droga Ci osoba. Co, też jej wbiłaś nóż w plecy, gdy chciała się poświęcić dla klanu? Może to u Ciebie rodzinne.
Ario może nie był wysoki, ale stał dumnie. Nie bał się Saori. Oj nie.
- Gdy walczyłem z Iwaru, nie byłem tak silny jak ona. Jednak za moimi plecami stał Azuma i cywile. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez myśl, żeby się wycofać. - przekręcił głowę na boki. - Gdy walczyłem na Wojnie z Orochim imieniem Bubaigarawa, nie byłem tak silny jak on. Jednak za moimi plecami stali moi towarzysze. Nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez myśl, żeby się wycofać.
Stanął w tym samym miejscu, gdzie był wcześniej.
- Może nie jestem tak uzdolniony jak Ty, ale za moimi plecami stoi dziedzictwo Araty, kobiety, która walczyła za wszystkich których kochała do końca...i przez myśl nie przejdzie mi, żeby się wycofać.
Jak on...jak on długo czekał, by jej to wszystko powiedzieć. Tak długo...
- Całe życie mnie rugałaś, więc teraz ja Ci to powiem.
Jego oczy się zwęziły. I chociaż Ario nigdy w życiu nie przeklnął, teraz emocje wzięły nad nim górę. Ten jeden, jedyny raz, znowu pękł.
- Nie próbuj się, kurwo, do mnie porównywać. Ty, która poświęciłaś przyjaciółkę, za cenę gównianej wiedzy. Ty, która przestarszyła się jakiegoś pierdolonego nukenina w starej świątyni.
Gdy padły te słowa, poczuł niesamowitą ulgę. Chociaż trwała krótko.
- Nie rozumiem, jak możesz z dumą prezentować to wszystko. Nie rozumiem, jak możesz używać tej...siły. Jednak nie będę Cię dalej oceniać. To co chciałem Ci powiedzieć, to powiedziałem. Dziwi mnie tylko, że wspominasz imię mojego brata. Tego, który przez 15 lat nie zainteresował się matką i zostawił mnie z tym wszystkim samym. - wyprostował się. - Jednak możesz być pewna, że jego też odnajdę i prędzej czy później, wyjaśnię z nim tę sprawę.
Ario spojrzał na bok. Rozwinął list.
- Nie przyszedłem tutaj po zemstę. To nie jest zemsta. Nie zabiję Cię. Osądzi Cię Arata, nie ja. Ja tylko zaczynam sprzątać po tym, co zdarzyło się 15 lat temu. - powiedział. - Więc zadam Ci kolejne trzy precyzyjne pytania, Władczyni Sabishi. Po pierwsze, kto napisał ten list. Myślałem, że ten Wasz cały Ningyo, Nukenin czy tam Bożek, jak go tam nazywałyście tutaj jest. - rozejrzał się dookoła. - Ale widocznie się pomyliłem. Więc skoro mówisz o kimś Suka, osobie, która próbowała mi pomóc, to kto to jest? Pieczęć, którą zerwałem była oficjalna...więc skoro to nie Ty, to kto jest drugą Saori Ayatsuri?
Punkt pierwszy odhaczony.
- Po drugie, co wydarzyło się po Twojej zdradzie? Mówiłaś, że to co wróciło to nie Arata. W takim razie kto? Wiem, że zostawiłaś ją z tym Nukeninem samą, ale jakoś dała radę wrócić. Wyjaśnij. - Ario opuścił głowę.
Punkt drugi odhaczony. Jednak...to nie to bolało go najbardziej. To co miało nadejść...to było to.
- Po trzecie...nawet jeżeli ją zdradziłaś...jest rzecz, której nie potrafię zrozumieć... - uniósł wzrok. Nie wytrzymał. Łzy znowu pociekły po jego polikach. - Dlaczego przez 15 lat mi o niczym nie powiedziałaś. Dlaczego...dlaczego jej nie pomogłaś. Dostałaś siłę, dostałaś wiedzę, dostałaś wszystko...dlaczego...DLACZEGO JEJ NIE POMOGŁAŚ!? - wydarł się.
Ukryty tekst
1 x
- Ario
- Posty: 2469
- Rejestracja: 18 maja 2020, o 10:21
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Pomarańczowo-włosy chłopak, noszący na plecach płaszcz z znakiem Kropli.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach ma duży, dziwny plecak, a na jego barku spoczywa czarna salamandra w zółte kropki.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8554
- GG/Discord: Boyos#3562
Re: Siedziba władzy
Wszystko co mówiła Saori trafiało do Ario z niewiarygodną siłą. To co słyszał, to było dla niego zdecydowanie za wiele. Kobieta która przed nim stała wyznała mu, że żałosne jest mówienie o tym, że nie miał przyjaciół. Widział, jak Saori podnosi lalkę, widział jak patrzyła na niego z obrzydzeniem. Czy Ario zachowywał się tak jak opisywała to kobieta? Nie było to dla niego w tym momencie istotne.
Przechodzili już drugi raz przez to, jak Saori mówiła, że to była jej wina. To była jej wina, że Arata stała się tym, kim była obecnie. Ario nie zamierzał ponownie wejść w tę grę. Wydawało mu się, że cały czas odpowiedzi uciekają mu przez palce, jednak im dłużej stał przed swoją shirei-kan, tym bardziej jego nienawiść do niej...przeradzała się w coś w stylu zimnego wyrachowania. Wracał stary, dobry Ario. Jednakże, dla niej to oznaczało...bardzo źle.
- "Przysięgłam wtedy przed sobą przynieść naszej prowincji dobrobyt i dbać o każdego ze swoich obywateli - nieważne, czy ma zdolność mieszania chakry, czy też nie. Chrabąszcz przypomina mi o tym, by w swoje zadania zawsze wkładać pełnię swojej uwagi i zdolności." - powiedział, patrząc w jej stronę. - Arata również jest Twoim obywatelem. - Ayatsuri gdyby miał brew, uniósłby ją teraz. - Masz tego chrabąszcza jeszcze? Może przyjrzyj się mu, bo chyba zapomniałaś o tym, co miał symbolizować.
Cały czas...cały czas mówiła mu, że nie wie co się dzieje. Niczego nie rozumie.
- "Ty jesteś moją Shirei-kan, ty jesteś przyszłością klanu. To ja ciebie ochronię, jeżeli przyjdzie co do czego. Ty wrócisz, poprowadzisz nasz klan do świetności i nowej ery, gdzie rozwiniemy nas i cały świat, aby żyło się lepiej. To ty jesteś naszą przyszłością i ja przysięgam ci, że ochronię cię jako przyjaciółka." - uniósł głowę. - Tu też zapomniałaś swoich słów? Swoich obietnic? Miałaś ją ochronić, a ją zdradziłaś przy pierwszej lepszej okazji. - Ario się nie uśmiechał. A powinien. - We wszystkim co robisz, jesteś hipokrytką. Im dłużej na Ciebie patrzę, tym mniej Cię nienawidzę. Im więcej na Ciebie patrzę tym...tym bardziej czuję dla Ciebie żal. Nie nie wiem czy chcę wiedzieć przez co przeszłaś, ale jesteś kwintesencją tego, czym nie chciałbym się stać.
Obserwował ja. Jak przytula JEGO marionetkę. Ario westchnął.
- Sayuri. Kim jest Sayuri? Muszę jej podziękować za to, że odzyskała moją matkę z tego piekła, w którym ją zostawiłaś. Ona, a nie jej najlepsza przyjaciółka.
Nie dane jednak było mu się dowiedzieć więcej, bo Saori powiedziała, że wręcz musi się zemścić. Co więcej, odpieczętowała marionetkę, do której przeskoczyła jako rdzeń. Ario się nie śpieszył, dał się jej przygotować. Niech się przygotowywuje.
Nie bał się jej. Nie dziś.
Wtedy jednak Arata zrobiła coś, co zdziwiło Ario. Zaatakowała go jego własną lalką, używając strumienia wody. Akurat kto jak kto, ale Ario wiedział, jakie ma możliwości ta marionetka i gdy tylko dostrzegł, co Saori zamierza, miał skoczyć do góry, unikając techniki suitonu. Kiedyś, miałby problem by tak tego uniknąć, jednak dziś w nowym ciele, był o to spokojny.
Ario miał skupić chakrę w stopach i przyczepić się do sufitu. Kucał. Po chwili jednak wyprostował się.
Teraz on patrzył z obrzydzeniem na Saori.
- Naruhodo... - powiedział. - "Ja jednak nie mogę się przekonać do użycia tej marionetki w walce." - kolejny raz ją zacytował. - Nie minęło 5 minut, a Ty już trzeci raz złamałaś swoje słowo. - Ayatsuri westchnął, po czym wyprostował się, stojąc na suficie. Jego włosy miały opadać w dół, a on sam patrzył na nią. Zeskoczył z sufitu na ziemię. Ponownie się wyprostował.
- W porządku. Nie chciałem Cię krzywdzić, bo jednak Arata by nie chciała, żebym się...taki stał. Obrażasz mnie przez całe życie. Mówisz, że miałem być narzędziem. Nie zamierzasz się tłumaczyć z decyzji lidera klanu. Tylko, nie jesteś prawdziwym liderem. Ukradłaś ten tytuł swojej przyjaciółce, a mojej matce. - rozłożył ręce na bok. - Popatrz na mnie ciociu. Popatrz jakim stałem się narzędziem. Jesteś dumna?
Opuścił ręce.
- Gdy z Tobą skończę, narysujesz mi mapę do tego Bożka. Przyniosę Ci go w siatce. A, jeszcze jedno. - uniósł brodę. - Arata by Ci wybaczyła. Wystarczyło, żebyś próbowała.
Ario ruszył w kierunku stolika, przy którym wcześniej pracowała.
- Pokonam Cię, a następnie wybiorę kolejnego shirei-kana. Zostanie nim Arata. Tak jak miało to być piętnaście lat temu. - stanął przy stoliku, po czym odwrócił się do Saori.
Po czym zrobił coś, czego nie zrobił nigdy w życiu.
Podniósł rękę do swojej klatki piersiowej, po czym...odpiął zaczep.
Jego plecak opadł na stolik. Salamandra też miała zejść po jego ramieniu i spocząć na plecaku.
- Zleję Cię bez używania marionetek, ciociu. Zobaczymy, czy wyszłaś z wprawy przez te wszystkie lata. - odłożył plecak na stole, po czym sięgnął do niego i wyjął 2 pigułki, 5 shureikenów i 5 kunaiów. - To ja powinienem iść po te kinjutsu, a nie Ty z Aratą. To powinienem być ja. Możesz być pewna, że go znajdę. Gdy zakończę ten temat i posprzątam demony przeszłości, posprzątam też Twoje problemy na pustyni.
Cofnął się na swoją początkową pozycję. Tam, gdzie wcześniej kobieta użyła suitonu w jego stronę.
- Naprawdę, nisko upadłaś podnosząc rękę na syna Araty. Tego, którego miałaś chronić. - Ario zamachnął się i rozrzucił wszystkie 10 narzędzi ninja po całym warsztacie. Żaden nie miał polecieć w kierunku Saori.
Pokiwał głową z rezygnacją.
- Przepraszam, mamo. Wiem, że nie chciałabyś, żebym taki się stał. - ostatni raz, zadarł głowę do góry. - Koi.
Ario przyjął pozycję. Kucnął. Skupił chakrę.
Nienawidził jej. Nie rozumiał jej. Teraz jednak nie było już czasu na jakiekolwiek wahania. Była shirei-kanem Ayatsuri. Była najpotężniejszą pacynkarą, jaka chodziła po tym forum. To nie była misja rangi S. To nie była wyprawa rangi S. To było sprawdzenie wszelkich limitów i przekroczenie ich. Czy był na to gotowy?
Nigdy.
Ale albo zostanie legendą, albo umrze próbując.
Zrobił specjalną pieczęć po czym miał przywołać dwa klony. Pojawienie się dymu z techniki, było dywersją, gdyż sam oryginalny Ario zamierzał odskoczyć do tyłu techniką Shunshin, a dwa klony wprost przeciwnie - miały skoczyć w kierunku Saori.
Potężni wrogowie mieli jedną wspólną cechę. Im są silniejsi, tym bardziej bolała ich trucizna. Najpierw, osłabienie przeciwnika. Potem atak.
Dwa klony miały skoczyć w kierunku kobiety, tak by złapać ją w zasięgu. Ario chciał, by poleciały one po skosie, tak, by nie mogła ich zaatakować jednocześnie. Miały nie był przy sobie.
Następnie, oba z nich miały napełnić swoje wnętrzne i wydmuchać w Saori dwie trucizny. Paraliżującą i Osłabiającą.
Przechodzili już drugi raz przez to, jak Saori mówiła, że to była jej wina. To była jej wina, że Arata stała się tym, kim była obecnie. Ario nie zamierzał ponownie wejść w tę grę. Wydawało mu się, że cały czas odpowiedzi uciekają mu przez palce, jednak im dłużej stał przed swoją shirei-kan, tym bardziej jego nienawiść do niej...przeradzała się w coś w stylu zimnego wyrachowania. Wracał stary, dobry Ario. Jednakże, dla niej to oznaczało...bardzo źle.
- "Przysięgłam wtedy przed sobą przynieść naszej prowincji dobrobyt i dbać o każdego ze swoich obywateli - nieważne, czy ma zdolność mieszania chakry, czy też nie. Chrabąszcz przypomina mi o tym, by w swoje zadania zawsze wkładać pełnię swojej uwagi i zdolności." - powiedział, patrząc w jej stronę. - Arata również jest Twoim obywatelem. - Ayatsuri gdyby miał brew, uniósłby ją teraz. - Masz tego chrabąszcza jeszcze? Może przyjrzyj się mu, bo chyba zapomniałaś o tym, co miał symbolizować.
Cały czas...cały czas mówiła mu, że nie wie co się dzieje. Niczego nie rozumie.
- "Ty jesteś moją Shirei-kan, ty jesteś przyszłością klanu. To ja ciebie ochronię, jeżeli przyjdzie co do czego. Ty wrócisz, poprowadzisz nasz klan do świetności i nowej ery, gdzie rozwiniemy nas i cały świat, aby żyło się lepiej. To ty jesteś naszą przyszłością i ja przysięgam ci, że ochronię cię jako przyjaciółka." - uniósł głowę. - Tu też zapomniałaś swoich słów? Swoich obietnic? Miałaś ją ochronić, a ją zdradziłaś przy pierwszej lepszej okazji. - Ario się nie uśmiechał. A powinien. - We wszystkim co robisz, jesteś hipokrytką. Im dłużej na Ciebie patrzę, tym mniej Cię nienawidzę. Im więcej na Ciebie patrzę tym...tym bardziej czuję dla Ciebie żal. Nie nie wiem czy chcę wiedzieć przez co przeszłaś, ale jesteś kwintesencją tego, czym nie chciałbym się stać.
Obserwował ja. Jak przytula JEGO marionetkę. Ario westchnął.
- Sayuri. Kim jest Sayuri? Muszę jej podziękować za to, że odzyskała moją matkę z tego piekła, w którym ją zostawiłaś. Ona, a nie jej najlepsza przyjaciółka.
Nie dane jednak było mu się dowiedzieć więcej, bo Saori powiedziała, że wręcz musi się zemścić. Co więcej, odpieczętowała marionetkę, do której przeskoczyła jako rdzeń. Ario się nie śpieszył, dał się jej przygotować. Niech się przygotowywuje.
Nie bał się jej. Nie dziś.
Wtedy jednak Arata zrobiła coś, co zdziwiło Ario. Zaatakowała go jego własną lalką, używając strumienia wody. Akurat kto jak kto, ale Ario wiedział, jakie ma możliwości ta marionetka i gdy tylko dostrzegł, co Saori zamierza, miał skoczyć do góry, unikając techniki suitonu. Kiedyś, miałby problem by tak tego uniknąć, jednak dziś w nowym ciele, był o to spokojny.
Ario miał skupić chakrę w stopach i przyczepić się do sufitu. Kucał. Po chwili jednak wyprostował się.
Teraz on patrzył z obrzydzeniem na Saori.
- Naruhodo... - powiedział. - "Ja jednak nie mogę się przekonać do użycia tej marionetki w walce." - kolejny raz ją zacytował. - Nie minęło 5 minut, a Ty już trzeci raz złamałaś swoje słowo. - Ayatsuri westchnął, po czym wyprostował się, stojąc na suficie. Jego włosy miały opadać w dół, a on sam patrzył na nią. Zeskoczył z sufitu na ziemię. Ponownie się wyprostował.
- W porządku. Nie chciałem Cię krzywdzić, bo jednak Arata by nie chciała, żebym się...taki stał. Obrażasz mnie przez całe życie. Mówisz, że miałem być narzędziem. Nie zamierzasz się tłumaczyć z decyzji lidera klanu. Tylko, nie jesteś prawdziwym liderem. Ukradłaś ten tytuł swojej przyjaciółce, a mojej matce. - rozłożył ręce na bok. - Popatrz na mnie ciociu. Popatrz jakim stałem się narzędziem. Jesteś dumna?
Opuścił ręce.
- Gdy z Tobą skończę, narysujesz mi mapę do tego Bożka. Przyniosę Ci go w siatce. A, jeszcze jedno. - uniósł brodę. - Arata by Ci wybaczyła. Wystarczyło, żebyś próbowała.
Ario ruszył w kierunku stolika, przy którym wcześniej pracowała.
- Pokonam Cię, a następnie wybiorę kolejnego shirei-kana. Zostanie nim Arata. Tak jak miało to być piętnaście lat temu. - stanął przy stoliku, po czym odwrócił się do Saori.
Po czym zrobił coś, czego nie zrobił nigdy w życiu.
Podniósł rękę do swojej klatki piersiowej, po czym...odpiął zaczep.
Jego plecak opadł na stolik. Salamandra też miała zejść po jego ramieniu i spocząć na plecaku.
- Zleję Cię bez używania marionetek, ciociu. Zobaczymy, czy wyszłaś z wprawy przez te wszystkie lata. - odłożył plecak na stole, po czym sięgnął do niego i wyjął 2 pigułki, 5 shureikenów i 5 kunaiów. - To ja powinienem iść po te kinjutsu, a nie Ty z Aratą. To powinienem być ja. Możesz być pewna, że go znajdę. Gdy zakończę ten temat i posprzątam demony przeszłości, posprzątam też Twoje problemy na pustyni.
Cofnął się na swoją początkową pozycję. Tam, gdzie wcześniej kobieta użyła suitonu w jego stronę.
- Naprawdę, nisko upadłaś podnosząc rękę na syna Araty. Tego, którego miałaś chronić. - Ario zamachnął się i rozrzucił wszystkie 10 narzędzi ninja po całym warsztacie. Żaden nie miał polecieć w kierunku Saori.
Pokiwał głową z rezygnacją.
- Przepraszam, mamo. Wiem, że nie chciałabyś, żebym taki się stał. - ostatni raz, zadarł głowę do góry. - Koi.
Ario przyjął pozycję. Kucnął. Skupił chakrę.
Nienawidził jej. Nie rozumiał jej. Teraz jednak nie było już czasu na jakiekolwiek wahania. Była shirei-kanem Ayatsuri. Była najpotężniejszą pacynkarą, jaka chodziła po tym forum. To nie była misja rangi S. To nie była wyprawa rangi S. To było sprawdzenie wszelkich limitów i przekroczenie ich. Czy był na to gotowy?
Nigdy.
Ale albo zostanie legendą, albo umrze próbując.
Zrobił specjalną pieczęć po czym miał przywołać dwa klony. Pojawienie się dymu z techniki, było dywersją, gdyż sam oryginalny Ario zamierzał odskoczyć do tyłu techniką Shunshin, a dwa klony wprost przeciwnie - miały skoczyć w kierunku Saori.
Potężni wrogowie mieli jedną wspólną cechę. Im są silniejsi, tym bardziej bolała ich trucizna. Najpierw, osłabienie przeciwnika. Potem atak.
Dwa klony miały skoczyć w kierunku kobiety, tak by złapać ją w zasięgu. Ario chciał, by poleciały one po skosie, tak, by nie mogła ich zaatakować jednocześnie. Miały nie był przy sobie.
Następnie, oba z nich miały napełnić swoje wnętrzne i wydmuchać w Saori dwie trucizny. Paraliżującą i Osłabiającą.
Podsumowanie deklaracji:
1. Talking no jutsu
2. Wyjęcie piguł, kunaiów i shurikenów
3. Rozrzucenie je po sali
4. Stworzenie dwóch klonów.
5A. - OG Ario - shunshin do tyłu, by złapać więcej odległości.
5B. - Klon 1 - Shunshin do przodu po skosie w kierunku Saori (chyba, że mam ją w zasięgu na 15 metrów, to nie)
5C .- Klon 2 - Shunshin do przodu po skosie w kierunku Saori (chyba, że mam ją w zasięgu na 15 metrów, to nie)
6A - OG Ario - Uniknięcie potencjalnego ataku
6B - Klon 1 - Dokugiri Paraliżujące w Saori
6C - Klon 2 - Dokugiri Osłabiające w Saori
1. Talking no jutsu
2. Wyjęcie piguł, kunaiów i shurikenów
3. Rozrzucenie je po sali
4. Stworzenie dwóch klonów.
5A. - OG Ario - shunshin do tyłu, by złapać więcej odległości.
5B. - Klon 1 - Shunshin do przodu po skosie w kierunku Saori (chyba, że mam ją w zasięgu na 15 metrów, to nie)
5C .- Klon 2 - Shunshin do przodu po skosie w kierunku Saori (chyba, że mam ją w zasięgu na 15 metrów, to nie)
6A - OG Ario - Uniknięcie potencjalnego ataku
6B - Klon 1 - Dokugiri Paraliżujące w Saori
6C - Klon 2 - Dokugiri Osłabiające w Saori
Ukryty tekst
1 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Hikaito Kaguya i 6 gości