Rozglądał się po otoczeniu przybranym w barwy lata. Daishi było piękne i jeśli tylko troszeczkę zapragnąłeś to potrafiłeś je docenić i bez wrażliwości na wdzięki natury. Shikarui się wysilił - tak właśnie
troszeczkę. To wystarczyło, żeby dał się temu miejscu porwać. Znów pomyśleć o nim jak o domu.
Toshiro zobaczył już z większej odległości. Odcinał się na tle zielonej trawy ze swoją czernią, wyłożony jak sardynka na statku. Z tym, że jego nikt nie zamierzał ukracać o łeb i nie musiał walczyć o każdy oddech, co dla niego samego było dość fortunne. Pomijając, że tak jak przez wiele ostatnich dni - Shikarui zamierzał być jego katem. Nie to, że posiadacz ametystowych oczu był aż tak ostrym nauczycielem. Nie, nie, skądże. To przecież też nie tak, że potrafił bez zmrużenia okiem sponiewierać biednego Toshiro. Nauka boli, a jeśli jest nauką pozbawioną bólu, nie mogła być tak szybka. Tak skuteczna. To było istotne, bo czarnowłosy
musiał przekazać mu wystarczająco wiele wiedzy, zanim razem z Asaką wyruszą w podróż. Ten dzień zbliżał się przecież wielkimi krokami. Ta wielka podróż, którą sobie zaplanowali. Podróż do Cesarstwa. Zahaczając po drodze o wszelakie krainy i zakątki, o jakie tylko zahaczyć sobie zamarzą.
-
Korzystasz z dobrodziejstw dnia? - Czarnowłosy uniósł głowę, by spojrzeć na niebo. Cichy śpiew natury kołysał do snu, leniwa rzeczywistość kładła się na leniwym ramieniu. Dlatego zatrzymał się na dłużej, pozwalając jej ukołysać samego siebie. Odczuwając każdy, najdelikatniejszy dotyk wiatru, jaki tylko przesunął się po jego ciele, zbierając dłuższe pasma włosów związanych
czerwoną wstążką. Dwa patyki wyleciały z jego rąk, kiedy rzucił je lekko na klatkę piersiową dobrego
somsiada. Spojrzał na niego. Naprawdę nie lubił ludzi wyższych od siebie.
-
Ile można się lenić? - Przechylił głowę na ramię, uśmiechając się arogancko. Dzisiejszego dnia nie miał na plecach łuku, żadnych zwojów, tylko miecze, kabury na broń. I jakieś sztuczki za pasem. Zawsze musiały być sztuczki.
Ukryty tekst