Strona 1 z 2
Dom hazardowy "Midori no hone"
: 3 cze 2018, o 22:55
autor: Uchiha Izanami
"Midori no hone" jest małym domem harardowym, gdzie głównym zajęciem jest gra w Cho-Han. Otwarty od samego rana, obsługiwany jest przez małego mężczyznę o dużych przednich zębach, który stara się, aby jego goście czuli się w środku jak najlepiej. Pomaga mu czterdziestoletnia Miku - przystojna, miła kobieta, która pilnuje, aby każdy z graczy miał co jeść i pić.
Głównym miejscem gry jest duży pokój z podłogą pokrytą matą tatami oraz poduszkami wokół niskiego, dużego stołu. Poztawiono na prostotę, jeżeli chodzi o wystrój. Nie stawia się tutaj dużych sum i nie wygrywa takich, ale z całą pewnością można spędzić tutaj miło czas w oczekiwaniu na większe wyzwania. Ceny jedenia oraz sake, które towarzyszą grze są bardzo rozsądne.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 4 cze 2018, o 10:57
autor: Hayami Akodo
It's just a game of truth or dare.
Dotarł na miejsce tak, jak się po nim tego spodziewano. Uśmiechnął się delikatnie, słysząc pełen przejęcia głos mężczyzny, jego wołania do tajemniczej Miku-chan, ekspresję, z jaką chciał mu usłużyć. Rozejrzał się powoli po pomieszczeniu, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów, i odebrał ręcznik z rąk mężczyzny. Zrobił z niego dobry użytek, osuszając się, po czym pozwolił mu wrócić na swoje miejsce.
- Poproszę na razie matchę na rozgrzanie. Może później coś zjem - rzucił do mężczyzny. - I gdyby był pan tak miły pospieszyć się z tym. Cholernie dzisiaj zimno.
Wszedłszy do sali, skonstatował, że jest tu już kilku ludzi. Sprawdził, czy jest tu jakieś miejsce, gdzie mógłby usiąść, po czym zajął jedną z poduszek przy jakimś wolnym stoliku - o ile takowy się znalazł. Słuchał głosów graczy, przyglądał się tatami, profilom gości, ścianom, wyrazom twarzy graczy. Nie grali o zbyt wielkie sumy - a przynajmniej tak mu się wydawało. Dyskretnie szukał spojrzeniem owych typków lub kogoś do nich podobnego, chociaż...raczej średnio by mu to coś dało. Szukał szczegółów, czegoś, co mogłoby zwrócić uwagę, jednocześnie starając się sprawiać wrażenie spokojnego i obojętnego, całkowicie nie zainteresowanego tym światem, jakby rozmyślał o czymś ważnym. Wreszcie machnął ręką. Cierpliwie czekał na to, aż ktoś przyjdzie i poda mu napitek. Gdyby to uczyniono, Hayami najpierw wypiłby matchę do końca, a następnie. podszedłby do jednego z graczy, który - jak na jego naiwność - wyglądałby na najbardziej doświadczonego i zagadnąłby niewinnie:
- Przepraszam, czy mógłby mi pan udzielić kilku informacji? Wygląda pan na mistrza, a ja jestem totalnym świeżakiem. Może mi pan mniej więcej wytłumaczyć zasady?
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 8 cze 2018, o 12:13
autor: Uchiha Izanami
Cena Wolności
Misja rangi B[22]
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru oraz Hayami Akodo
Hayami Akodo
Godzina 10:45, Dzielnica Rozrywkowa
- Matcha, Miku-chan! Matcha dla szanownego pana! - zawołał mężczyzna o dużych zębach, a odpowiedziało mu prychnięcie zza kotary, która odgradzała salę dla gości oraz zaplecze. Widocznie Miku-chan nie była zbyt chętna do pracy tak wcześnie rano.
Hayami wszedł do środka i znalazł sobie miłe miejsce przy jednym ze stolików. Po przeciwnej stronie siedział mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie ciepłe kimono, jego włosy były szpakowate i pił ciepłą sakę. Był suchy i zrelaksowany. Chociaż nie był szczególnie urodziwy, promieniował pewnością siebie. Musiał tutaj być od dłuższego czasu. Według niewielkiej wiedzy Hayamiego mógł istotnie wyglądać na człowieka doświadczonego, nie tylko w grach.
- Oj słodzisz mi więcej, niż kobiety, które chciałby ode mnie wyciągnąć pieniądze - roześmiał się i pociągnął łyka z małego porcelanowego naczynka. Po chwili je odstawił i uśmiechnął się. - Najpierw się zakładamy i obstawiamy, czy wypadnie parzysto - cho czy nieparzysto - han. Kto zgadnie dobrze, wygrywa pieniądze - wyjaśnił po prostu mężczyzna. - Chcesz stracić swoje pieniążki, młodzieńcze? Katoaka Rai, kupiec korzenny. Ty, chłopcze?
Matcha, niestety, dotarła dopiero po tym, jak Hayami zajął sobie miejsce na przeciwko pana Katoaki. Przyniósł ją mężczyzna w kimonie i z dużymi zębami. Widocznie Miku-chan faktycznie była niezainteresowana pracą.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 8 cze 2018, o 15:08
autor: Hayami Akodo
Uśmiechnął się ciepło. Katoaka Rai, kupiec korzenny - o ile rzeczywiście był kupcem - wyglądał na miłego i całkiem rozmownego. Coś mu się wydawało, że będzie miał dzisiaj szczęście (chyba, że bogowie go oszukiwali). W myślach przeprowadzał szybko analizę otoczenia i zachowań mężczyzny, kombinując, co zrobić. Jeśli nawet przegrałby do niego pewną sumę, nic to; wtedy mógłby obiecać mu spłatę i udać się tam w celach kreatywnego rozwiązania sprawy. Dlatego przełknął ślinę, posłał długie i uważne spojrzenie najpierw mężczyźnie, potem napojowi, a na końcu grającym. Skłonił lekko głowę z uśmiechem przed tym, który przyniósł mu ciepły napój, po czym ujął w dłonie dymiącą lekko czarkę. Wypił powoli kilka łyków i westchnął.
Taak...Tego mu właśnie było potrzeba. Rozgrzania i rozjaśnienia umysłu.
Wygląda na lekko pijanego i rozluźnionego. Może być dobrym kontaktem. Jeśli tylko to dobrze rozegram...
Złote oczy młodzieńca były ciepłe i pełne łagodnego rozbawienia. Zaśmiał się głośno, słysząc uwagę o słodzeniu lepszym od kobiet. W przeciwieństwie do swojego rozmówcy nie odstawił jeszcze swojej czarki. Zachowaj ostrożność, Hayami. Niejeden lew dał się oszukać myśliwym.
Nieznajomy pytał go o imię, chciał wiedzieć, jak się nazywa. Biznes to biznes - trzeba było wiedzieć, z kim się gra, prawda? Uśmiechnął się delikatnie. Odgarnął włosy z twarzy, nie przestając zachowywać rozluźnionej, spokojnej postawy, pełnej jednakże ukrytej ostrożności. Nauczono go rozwagi. A rozwaga to też ostrożność, zwracanie uwagi na szczegóły, na rzeczywistość, która nas otacza, nie popełnianie takich błędów jak owe nieszczęsne złudzenia.
Symbolizm i dekadencja nie mogą iść ze sobą w parze, kiedy chodzi o interes, Przyjacielu.
- Akodo Hayami, samuraj - przedstawił się krótko. - Miło mi pana poznać. Nigdy jeszcze nie grałem w takie gry, więc może to być...ciekawe. Mam nadzieję, że będę miał trochę szczęścia. Powinienem korzystać z życia, pókim młody, ładny i dziewczyny mnie chcą!
Roześmiał się dźwięcznie, wesoło, ale niezbyt głośno - nie chciał na siebie zwracać zbyt dużej uwagi. Wypił matchę do końca, zastanawiając się, czy uda mu się zamówić jeszcze jedną bez nadszarpnięcia sobie zbytnio sakiewki. Wydawało mu się, że chyba tak. Z drugiej strony...Do głowy przyszedł mu znacznie ciekawszy pomysł.
- Gra jest znacznie ciekawsza, kiedy można ją czymś sobie uprzyjemnić - zauważył luźno. - Czy pozwoli pan, Katoaka-san, bym wychylił z nim czarkę sake, kiedy skończymy grać? Jeśli chodzi o to, to wolałbym na razie zacząć od jakichś niewielkich sum.
Obserwował uważnie reakcję mężczyzny i otoczenia, zwracał uwagę na wszelkie możliwe drobiazgi, jakieś subtelne zmiany, odczucia, cokolwiek, co w jego skromnym mniemaniu powinno być nie tak. Z jego bladej, spokojnej twarzy nie znikał uśmiech, oczy nadal lśniły tym spokojnym, cichym blaskiem , a matcha przyjemnie rozgrzewała smukłe, nauczone już zabijania palce i ciało młodego samuraja. Głos miał spokojny, łagodny, chwilami pobrzmiewający rozbawieniem albo grzeczną ciekawością. Ogólnie starał się nadal stwarzać wrażenie młodego - w oczach tego mężczyzny zapewne bardzo młodego - mężczyzny, wręcz jeszcze dzieciaka, który chciałby pobierać nauki u doświadczeńszego, silniejszego od siebie człowieka.
Podziemie, nawet jeśli wciągało dusze i umysły, dla Hayamiego wyglądało - jak na razie - ciekawie. I miało przyjazne, obojętne twarze, jasne kolory. Może dlatego, że była to jedna z tych masek hazardu...Ukrytych twarzy zła, przyciągającej naiwniaków. Westchnął cicho. Zacisnął dłoń na pełnym do połowy naczyniu, po czym rozprostowawszy szybko palce, odstawił je.
Kiedyś, gdyby to miało większe znaczenie, jakiś wpływ moralny na niego, mogło go powstrzymać, zapewne zastanowiłby się, jak na to wszystko zareagowałby jego ojciec, jak zareagowałaby Tensa. Ale teraz...Oni już dawno nie żyli. Stali się zimowym wiatrem, niesionym gdzieś daleko w bezdenny eter. Słodkie amatsu kaze wybrzmiało i nie miało już wrócić więcej. Najtrudniejsze w drodze samuraja nie było wcale zabijanie - choć i ono wpasowywało się w schemat. Ważniejszym odeń było przecież coś innego: odpowiedzialność. Ta sama, której smak chciał poczuć w historii z Sagisą, której ciężar spoczął na jego barkach, kiedy umarł Shijima.
Lecz hej - czy to nie tak, że lwy nie mają łap, by zamknąć Otchłań?
Nie mógł go wtedy powstrzymać. I po wielu dniach, przemyśleniach, pogodził się z tym.
Twarze ludzi, których kiedykolwiek spotkał, te bliższe i dalsze, te znane i mniej znane, błądziły w mroku.
Czekał, aż mężczyzna wezwie krupiera, zrobi cokolwiek, by zacząć grę, by jakoś zareagował. Może właśnie popełniał największy błąd w swoim życiu - ale jeśli tak, to Hayami Akodo absolutnie go nie żałował. Miał też cichą nadzieję, by Seinaru jakoś się tam udało z misją. By pojawił się na miejscu spotkania, cały i zdrowy, oraz ze swoimi informacjami.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 10 cze 2018, o 00:07
autor: Uchiha Izanami
Cena Wolności
Misja rangi B[26]
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru
Godzina 10:50, Dzielnica Rozrywkowa
Hayami znalazł sobie towarzysza, przynajmniej na chwilę. Pan Katoaka roześmiał się, kiedy młody Akodo rzucił drobnym żartem i skinął na młodzieńca, który wyglądał na krupiera i pilnował zakładów. Młodzieniec w ciemnym kimonie i o bladej twarzy podszedł do Hayamiego i Katoaki, usiadł grzecznie po jednej stronie stolika i zachowywał się tak, jakby go nie było. W końcu miał być tylko dodatkiem.
- Wychylenie sake z młodym samurajem to będzie przyjemność. Wszędzie tylko te Shinobi i Kunoichi, za grosz szacunku czy honoru. Nie to, co samurajowie. Chociaż nie wydajesz się takim typowym, chłodnym człowiekiem z Teiz. Zawsze, kiedy tam docieram, jest zimno jak w psiarni. Mężczyźni też ponurzy. Pewnie dlatego, że kobiety tam są zimne jak zimy! - Katoaka roześmiał się jeszcze raz i przywołał do siebie mężczyznę o dużych zębach. - Więcej sake tutaj, będziemy grać i pić.
Właściciel przybytku skinął głową i popędził dalej obsłużyć swoich gości, a Katoaka machnął na krupiera, żeby ten zaczął.
- Ile panowie postawią?
- Ja postawię dwieście ryou. Na Han. Nieprarzyście. A ty, młody przyjacielu? Cho czy Han?
Hayami postawił swoje pieniądze na cho - parzyście. Krupier skinął głową, pobrał od obu mężczyzn pieniądze, kładąc je przed sobą i wziął do ręki kubek, wkładając do niego dwie sześciościenne kostki. Potrząsnął nim, a Katoaka się cały czas uśmiechał.
- To co, powiesz, jakich to przygód samuraj poszukuje w Ryuzaku? - zapytał, chcąc trochę porozmawiać, najwyraźniej.
Krupier postawił kubek na stole do góry dnem. Kości zostały rzucone. Pozostało wyłacznie sprawidzić wynik. Blady młodzian odsłonił jedną z kości, drugą pozostawiając zakrytą.
Na pierwszej kości była dwójka.
- To co, zmieniasz swój typ? Jak myślisz, co może być na drugiej kości? - podpuszczał Hayamiego mężczyzna. - Dokładam sto ryou na han. Wchodzisz, czy się poddajesz?
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 10 cze 2018, o 01:58
autor: Hayami Akodo
Uśmiechnął się do kupca korzennego, po czym zmarszczył brwi, namyślając się nad tym, co mu proponowano, co do niego mówiono. Gra była warta świeczki, a przy jego obecnych zasobach nie wyglądało na to, by miał jakoś nie wiadomo jak przegrać, do tego...Cóż, wciągnęło go to i spodobało mu się. Ten nietypowy dreszczyk adrenaliny zaczynał go porywać, sprawiać, że było ciekawie.
Postawił na cho, na parzyste. Za pierwszym razem trafił, ale jaką miał pewność, że trafił i za drugim? Zmrużył oczy. Prawdopodobieństwo jest całkiem duże. Ale nie powinienem ryzykować. Mimo to...
Zaśmiał się głośno.
- Słowo samuraja ma być niewzruszone jak skała, Katoaka-san! - uśmiechnął się wesoło. - Wchodzę w to dalej, cały czas stawiam na swoje cho.
W gardle chłopaka znalazła się nie tylko matcha, dłonie mu lekko zadrżały. Denerwował się, jak każdy świeżak. Bał się, że mimo wszystko przegra, ale z drugiej strony sam tego przecież chciał. Pozwoliłoby mu to w razie czego udać się tam, gdzie można było rozwiązać sprawę z finezją. Mężczyzna pytał go o przygody. Seinaru polecił mu ostrożność i rozwagę, nie zdradzać się za specjalnie z celem, mimo wszystko jednak musiał o to zapytać. To też był element gry, ta niepewność: powie coś czy nie powie? Wie coś czy nie? Zna tych ludzi czy będzie udawać, że o niczym nie słyszał? A może naprawdę nikt ich tu nie zna, może kłamali, może Seinaru się omylił...? Nah, nie. Ufał mimo wszystko dobremu słuchowi i trzeźwości umysłu Keia. Przełknął ślinę i wychylił do końca swoją czarkę, żeby przygotować się w ten sposób na przyjście sake. Żeby tylko nie upił się beznadziejnie tym alkoholem, jak wtedy w izakayi, bo wyjdzie naprawdę denerwująca sytuacja, a sensei go po wszystkim zamorduje.
- Pewnie dlatego panu nie wyglądam na takiego, że nie jestem z Teiz - wyjaśnił, uważnie przypatrując się ruchom krupiera, a potem przenosząc spojrzenie na otoczenie. - Ja wychowałem się na Yinzin. Tam ludzie są bardziej...różnorodni, choć generalnie samurajowie są po prostu bardzo poważni. Pan wie, Bishamonten, filozofia wojny, wieczna gotowość na śmierć, te sprawy.
Rzucił kilka spojrzeń wokół. W tej sytuacji najbezpieczniejsza wydawała mu się półprawda - nie cały jej obraz, lecz część, do tego zmieszana z innymi historiami, twarzami, słowami wypowiedzianymi o północy na chłodnej drodze, pod płaszczem gwiazd. Jeśli Katoaka w to nie uwierzy, cóż...można powiedzieć, że spieprzył zadanie najgorzej, jak się da. Dlatego postarał się wyglądać jak najbardziej na szczerego, rozluźnionego, radosnego młodzieńca, który tak silnie odstawał od swoich współziomków.
- Co mnie do Ryuzaku ściąga... - zawahał się. Patrzył teraz z uśmiechem prosto w oczy mężczyzny, spokojny, wyluzowany, dziecięco radosny. Typowy gówniarz i idiota z dobrej, wojowniczej rodziny. - Sporo rzeczy, proszę pana. Podróżuję, odbywam moje musha shugyo. Znaczy, szukam sensu w mojej drodze wojownika, a także...szukam odpowiedzi na pewne ważne pytania. Są one związane z...
Wahanie. Blask złotych oczu. Nieme pytanie spojrzeniem czy jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć? . Drżący uśmiech zamarły na jasnych wargach, blizna widoczna spod ubrań i rozsuniętych pół płaszcza, którego nie kazali mu nigdzie zdjąć ani zostawić. Drgnienie katany, na której zacisnęły się palce, jakby w poszukiwaniu sił do wspomnień...
- ...ze sprawami mojego stryja. Ale to nie czas, by o tym mówić. Lepiej się napijmy. A przy okazji, nie wie pan może, czy tacy dwaj kolesie nie kręcą się gdzieś w okolicy? Bo mi mówili w porcie, że podobno atakują ludzi tu w prowincji gdzieś. Wie pan, to nie tak, że się ich boję, czy coś, trenowałem dużo, ale jak się wiadomość opóźni, to mnie stryj udusi za opóźnienia.
Prychnął na samo wspomnienie matki i rodziny, w tym stryja , ale wciąż starał się - i to usilnie - sprawiać jak najlepsze wrażenie.
Podał mężczyźnie dokładny rysopis tych, o których wspominał mu Seinaru, wszystko zatroskanym i niespokojnym tonem, tak jakby naprawdę obawiał się walki i chciał uzyskać zapewnienie przed drogą, że jest bezpiecznie. Mimo wszystko jednak, nawet jeśli nie uzyskał odpowiedzi, trochę wyluzował. Typowy chillout, tylko gra się liczy, nic innego nie ma znaczenia.
Chciał być wyluzowanym, wesołym, głośnym dzieciakiem, który dopiero zaczyna zabawę w dorosłość, podróż przez hazard, mierzy się z wyzwaniami musha shugyo - drogi, która składa się jedynie z pytań bez odpowiedzi. I z bolesnych wyborów, w których nie ma ani czerni, ani bieli.
Jest tylko szarość i czerwień.
Moralizm i krew.
No i, oczywiście, ważne zadanie, które rzekomo na nim ciążyło.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 10 cze 2018, o 12:27
autor: Uchiha Izanami
Cena Wolności
Misja rangi B[29]
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru
Godzina 11:15, Dzielnica Rozrywkowa
Katoaka uważnie słuchał Hayamiego, za to krupier kompletnie ich ignorował. Jego zadaniem było tylko pilnować pieniędzy i rzucać kościami, a nie przeszkadzać gościom w rozmowach. Dlatego siedział grzecznie, czekając aż goście skończą zakłady i pieniądze wylądują na stole.
- Ach, na Yinzin - skinął głową Katoaka. - Jesteście po tych samych pieniądzach, według mnie. Ale ty stamtąd jesteś, pewnie bardziej się znasz - dodał, a następnie przerwał, bo właściciel przybytku, ten z dużymi zębami, podszedł i przyniósł sakę. Katoaka spokojnie poczekał, aż mężczyzna zostawi malutką buteleczkę oraz małe porcelanowe naczynko, z którego miał pić Hayami. Zabrał też kubeczek po matchy i nalał obu gościom sakę. Potem się ulotnił dyskretnie. Katoaka podjął. - No, napijmy się - przytaknął po kolejnych słowach młodego Akodo. - Skoro na robocie, to ja nie dopytuję. Chciałem wiedzieć, bo jak dla przyjemności. Taki samuraj to do ochrony by mi się przydał. Odkryjmy kości.
Krupier skinął głową i odkrył drugą kość. Na tej również była dwójka.
- Młodszy pan wygrał - powiedział krupier i przesunął postawione ryou w stronę Hayamiego. Postawione trzysta oraz trzysta, które postawił kupiec korzenny.
- Cholera - mruknął i westchnął, pijąc kolejny łyk sake. - Niech go szlag. No cóż, ale niech ci będzie. Druga runda. Teraz się odkuję. Stawiaj pierwszy, chłopcze.
Krupier pozbierał kości i znów wrzucił je do kubeczka. Potrząsnął nim.
- Strasznie ogólnie rzuciłeś o dwóch, co atakują. Pełno takich w Ryuzaku. Lepiej ciemnymi uliczkami nie chodzić po nocach. Chociaż tutaj, w dzielnicy rozrywkowej, zawsze jest w miarę bezpiecznie. Oskubią cię, ale w inny sposób. Miasto jest pełne różnego rodzaju przestępców. Niektórzy prowadzą burdele, inni kasyna. Tutaj jest uczciwie. Ździerają tylko na sake - uśmiechnął się do krupiera, który siedział niewzruszony, oczekując, aż Hayami zdecyduje na co stawia. - No w końcu zapytaj o to, co chcesz tak naprawdę zapytać - dodał Katoaka, patrząc bystrym wzrokiem na Hayamiego. Zupełnie, jakby patrzył przez niego.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 10 cze 2018, o 14:54
autor: Hayami Akodo
Przeczesał powoli palcami swe kasztanowe kosmyki, nie spuszczając oka z krupiera. Czy oszukiwał? Chyba nie. Niegrzecznie by było się teraz wycofać z gry, dlatego postanowił zaryzykować jeszcze raz. O szczęście trzeba grać va banque, z tą panią nie da się inaczej...
Westchnął, a na jego twarzy pojawił się wyjątkowo szeroki uśmiech, kiedy okazało się, że nie tylko nie przegrał, ale i wygrał dodatkowe pieniądze. Trzysta ryou plus trzysta ryou dawało sześćset, co w połączeniu z tym, co do tej pory posiadał, pozwalało mu mieć jakieś skromne zabezpieczenie. Taki samuraj to do ochrony by mi się przydał.
- Hahaha, chyba mam szczęście świeżaka! - roześmiał się, unosząc pięść w triumfalnym geście. - To rzeczywiście dobra gra. Zaczyna mi się to podobać! Co zaś do pana propozycji z tą ochroną...
Zmarszczył brwi. Zastanowił się. Z jednej strony niby w porządku robota, zwłaszcza jeśli tamten płacił dobrze, ale z drugiej miał teraz misję. I lepiej, by jej nie spieprzył. Pokręcił głową i przybrał wyraz żalu nad przechodzącą mu koło nosa okazją, który po chwili przerodził się w radosny, wyrafinowany spokój. Chyba powinien zostać aktorem, o ile się nigdzie nie pomyli, nie dobierze nieodpowiednio słów, nie zniszczy tej kolorowej otoczki złudzeń, która wokół niego powstała. Iluzje i wrażenia musiały ze sobą korespondować, jeśli to wszystko miało mieć jakikolwiek sens. Jeżeli historia Hayamiego Akodo miała składać się z bardziej lub mniej udanych misji, z wrażeń, wspomnień, historii i twarzy.
- Przepraszam, Katoaka-san, teraz się tym nie mogę zająć. Pan rozumie, normalnie bez problemu bym to wziął, ale wiadomość od stryja musi pójść dalej, jej odbiorca pewnie też mi robotę da, także niestety zajęty teraz jestem. Ale nie aż tak, by nie postawić tym razem dwustu ryou na cho!
Zaśmiał się. Podniósł do ust przyniesioną mu czarkę. Sake była...cóż, słaba, raczej się nią nie upił, choć czuł przyjemne ciepło rozlewające się po kościach i leciutkie mrowienie. Ale nie było to nieprzyjemne uczucie, nie na tyle, by Hayami nie dokończył przyniesionego napoju. Modlił się gorąco do Bishamontena i Pani Kannon, żeby tylko nie skończył pijany, bo...Mniejsza o rzekomego stryja, mniejsza o tą sytuację, ale naprawdę nie chciał spóźnić się na umówione spotkanie ani zaniedbać czegoś ważnego. Znowu rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego twarz stężała, spoważniała. Przybrał teraz twarz prawdziwego wojownika, bushi, który nie odstąpi od swoich zamierzeń i skupiony jest wyłącznie na postawionym przed nim zadaniu. Zadaniu, w którego realizacji Hayami Akodo potrzebował pomocy. Złociste, bursztynowe oczy chłopaka wciąż lśniły, ale tym razem bardziej...profesjonalnie. Nie, żeby nie był nadal przyjazny w wyglądzie i nastawieniu, po prostu pan Katoaka mógł zobaczyć w Lwie z Yinzin istotę samurajskiego ducha: wierność, posłuszeństwo i pozostałe cnoty potrzebne, jeśli chodziło o jakieś istotne misje.
- Niezły pan jest - uśmiechnął się lekko. Rozejrzał się uważnie, czy nikt ich nie podsłuchuje, po czym zniżył głos. Chciał, jak to się mówi, wywołać odpowiednie wrażenie. - Szukam dziewczyny sprzedanej za długi, Katoaka-san. Ma na imię Cana. Dziewczynę sprzedano właśnie tym dwóm dziwakom tu, do Ryuzaku, lub w okolice. Kazali mi, bym się tym zajął, a przy okazji przekazał wiadomość ustnie do osoby nazwiskiem Zenpachi przebywającej w Kaigan, no to wziąłem tą robotę, bo i tak bym musiał opuścić dom. Jej treść, niestety, muszę zachować dla siebie. Może mi pan powiedzieć cokolwiek na temat ludzi odpowiadających mojemu rysopisowi, z klanu, powiedzmy, Douhito, Haretsu...wszelkich możliwych handlarzy ludźmi, spłacaczy długów, kogokolwiek, kto mógłby tą dziewczynę kupić albo coś? Uprzedzając pytanie, nie mam pojęcia, czemu stryjowi tak zależało na tej całej Canie i jaki ona ma związek z tą cholerną wiadomością. Jest pan w stanie mi pomóc, Katoaka-san?
To rzekłszy, naszkicował na szybko na kartce z notesu twarz Cany zgodnie z tym, jak mu ją opisywano i jak wyglądała na rysunku, który przedstawił mu Kei, po czym przesunął pospiesznym ruchem kawałek papieru w kierunku mężczyzny. Przyglądał mu się uważny, skupiony, gotowy do działania niczym lew czyhający na swoją ofiarę. Musiał się czegoś dowiedzieć.
Jeśli Katoaka nic nie wiedział lub nie chciał mu pomóc, jeśli wygra, Hayami zamierzał pożegnać się z miłym kupcem, polecić się łaskawej pamięci i po prostu zwiać stąd z wygraną, zanim cokolwiek jeszcze się wydarzy. Jeśli z kolei Katoaka będzie coś wiedział i podzieli się z nim wiedzą, jeśli przegra, to brunet podziękuje mu uprzejmie głębokim ukłonem, spasuje w dalszej grze i oświadczy, że na dziś chciałby skończyć, by nie narażać szczęścia. Następnie zamierzałby udać się do tego domu, w którym grają shinobi, by tam jeszcze coś sprawdzić, i do lichwiarza z ogłoszenia. Finalnie Akodo - o ile nic by mu nie przeszkodziło w realizacji zamierzeń - udałby się na miejsce spotkania, by złożyć Seinaru dokładny raport.
Mówił spokojnie, stanowczo, tonem godnym profesjonalnego wojownika, który dobrze wie, czego chce i jaki cel mu postawiono. Jego oczy lśniły lekko, aczkolwiek nie dobył broni, grał dalej swoją rolę, próbował zrobić swoje najlepiej, jak tylko potrafił, wręcz wczuwał się w rolę, którą sam sobie wybrał.
- To ona.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 11 cze 2018, o 15:18
autor: Uchiha Izanami
Cena Wolności
Misja rangi B[32]
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru oraz Hayami Akodo
Hayami Akodo
Godzina 11:15, Dzielnica Rozrywkowa
Dla mnie han w takim razie. Nie damy dzisiaj wygrać krupierowi - roześmiał się mężczyzna i podsunął pieniądze do krupiera. Ten potrząsnął kubeczkiem jeszcze raz i postawił go na stoliku. Ponownie, jak ostatnio, zaczął od odsłonięcia jednej kości.
Dwójka.
- Czy panowie podnoszą?
- Nie, zostanie tak, jak jest, chyba, że nasz młody samuraj podbije.
Niezależenie od tego, czy młody samuraj podbił (jeżeli tak, Katoaka dodał tyle, ile młodzieniec podbił) i krupier pokazał następną kość.
Wypadło pięć.
- No, teraz się odkułem. Widać, jesteśmy całkowicie kwita. Na razie na chwilę przestańmy. - Katoaka odesłał krupiera i nalał Hayamiemu sake. - Dużo mówisz chłopcze, bardzo dużo. Cecha ludzi, którzy coś ukrywają. Ale nic mnie do tego. Nie widziałem tej twojej dziewuszki, ani tych twoich shinobi. Chociaż szczerze wątpię, żeby jakimś shinobim ją sprzedano. To ci, co tych shinobi wynajmują, byliby twoimi podejrzanymi. Jednak takie rzeczy to bardzo powszechny proceder. Bardzo często, kiedy rodzina nie ma pieniędzy, sprzedaje dziewczęta lub chłopców do okiya czy do domów rozkoszy. Podpisuje się kontrakty i taka osoba tam pracuje, aż długi nie zostaną spłacone. Dziewczyna prawdopodobnie przeszła przez kilka rąk, zanim trafiła do swojego miejsca pracy. Zwykle zakupem zajmuje się specjalne osoby, zwykle też one pożyczają pieniądze na wysoki procent. Potem nasyła zbirów, aby dług ściągnąć. Często ludzie sami proponują swoje żony czy córki. Potem taka dziewczyna jest sprzedawana właścicielom różnych przybytków. Byłbyś zaskoczony, ile kobiet jest w Ryuzaku właśnie z tego podowodu.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 11 cze 2018, o 23:29
autor: Hayami Akodo
Skoro kupiec nic nie wiedział, to przyszła pora na to, by opuścić "Midori no hone". Nie chciał zbytnio kusić już losu - przegrał do tego człowieka pieniądze, uprzednio je wygrywając, więc wszystko mniej więcej się zgadzało. Informacje od tamtego nie były zbyt odkrywcze, ale potwierdzały ich teorię dotyczącą tego, że winni byli szukać zleceniodawcy. Wstawkę o mówieniu za dużo i o tym, że to nie jest sprawa tamtego mężczyzny, skwitował westchnieniem oraz lekkim uśmiechem, jednak nie odniósł się do tego w żaden sposób. Wysłuchał do końca słów mężczyzny, po czym postanowił zadać jeszcze jedno, ostatnie na razie pytanie.
- Gdyby był pan mną, gdzie by pan szukał tych zleceniodawców? Albo zna pan kogoś, kto może mi pomóc?
Niezależnie od odpowiedzi pana Katoaki Hayami posłał długie spojrzenie krupierowi, po czym - gdy tylko doradzono mu jakiś sposób postępowania, o ile to nastąpiło - wstał powoli i spokojnie skłonił się kupcowi.
- Dziękuję za wspólną grę, Katoaka-san. To była przyjemność. Powodzenia w interesach, czy coś.
To mówiąc, skłoniłby się raz jeszcze, uśmiechnąłby się do krupiera i ruszyłby do owego mężczyzny, właściciela budynku, celem uregulowania wszelkich należności. Dopełniwszy tego, Hayami spytałby go jeszcze:
- Może mi pan podać nazwę jakiejś okiyi albo jakiegoś burdelu w okolicy?
Midori no hone było ładną pułapką. Idealną na naiwne istoty takie jak on, młode i głupie, dopiero uczące się życia. Czy Katoaka coś już podejrzewał? Czy zastanawia się nad nim? Prawdopodobnie go zapamiętał, ale nawet jeśli, to byli ze sobą na zero. Raczej nie mógłby wykorzystać tych lichwiarzy jako wymówki za długi, których nie było. Nie powiedział mu też nic, co mogłoby być prawdą albo wzbudzić w nim podejrzenia - kupcy raczej nie odwiedzali samurajskich szkół, ród Akodo żył w dobrowolnie wybranym ubóstwie w ukryciu, nie mieszając się w jakiekolwiek sprawy, stryj Seiji też raczej nie spotkał na swojej drodze życia tego człowieka...
...więc dlaczego się martwisz?
Martwił się o Seinaru, ciągle, z jakiegoś powodu - może po prostu był głupi, a może nie chciał widzieć, jak otchłań pożera kolejnego z trzech muszkieterów. Tutaj nie potrzeba stu luidorów i konnego posłańca do kardynała Richelieu.
W purpurę kardynała z powieści strojne było przecież samo życie.
Z drugiej strony Kei był od niego wyższy, starszy i silniejszy, miał większe doświadczenie i na pewno o wiele lepiej władał żywiołami niż on, który przez całe życie nigdy ich w sobie nie przebudził - to znaczy, nie używał ich tak, jak czynili to shinobi: z pełną premedytacją i wyrachowaniem, od najmłodszych lat po grób, jako podstawę codziennego życia. Jego podstawą istnienia była filozofia wojownika, kodeksy i sztuki wpajane mu od pieluszek miały większe znaczenie niż cokolwiek innego.
Nawet, jeśli to nic nowego, musi o tym wiedzieć.
Czasami lepiej jest wyjść na zero niż ciągnąć za sobą niewyjaśnione sprawy. A jeśli Hayami ani Seinaru nie będą mieli szczęścia, to w tym przypadku nic im już nie pomoże.
Mimo wszystko nadal starał się wierzyć w znalezienie rozwiązania zagadki - inaczej po prostu nie byłby Akodo.
Lwem patrzącym w jutro.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 12 cze 2018, o 17:25
autor: Uchiha Izanami
Cena Wolności
Misja rangi B[35]
Seinaru oraz Hayami Akodo
Seinaru oraz Hayami Akodo
Hayami Akodo
Godzina 11:30, Dzielnica Rozrywkowa
- Gdybym był tobą? Nie jestem pewien, sprawdziłbym szczególnie największy dom publiczny, Rōzugōrudo. Z tego, co widzę, masz obrazek dziewczyny dość starej. Prędzej ją na prostytutkę by wzięli, a nie na gejszę. Tam przyjmują tylko młodsze dziewczynki. Jeżeli nie znajdziesz jej tam, pójdź do Burūmūn. A potem to chyba po kolei - objaśnił Katoaka przed tym, jak Hayami zaczął się zbierać.
Po pożegnaniu z nowym znajomym, Hayami poszedł do mężczyzny o dużych zębach i uregulował należności. I tutaj biedaczek się mocno zdziwił, bo cena, jaką przyszło mu zapłacić była pięciokrotną przebitką tego, co zwykle można było zapłacić w sklepie. Niemniej mężczyzna był bardzo zadowolony, kłaniał się i dziękował za wizytę.
- Do okiya to nie, nie treraz. Gejsze poznać by szanowy gość zechciał, odwiedzić powinien przybytki wieczorem. O tak, tutaj przychodzą i do herbaciarni. Ale paniom nie wolno przeszkadzać w czasie dnia. Nie, nie, nie wypada. Mężczyzn też nie przyjmują. A jeżeli chodzi o męskie sprawy, do Rōzugōrudo czy do Burūmūn można pójść. Ale tam bardziej klasycznie. Aoi Hana jest dla koneserów. To jeżeli chodzi o duże miejsca. Mniejsze - o takich to jest dużo, ja bym polecił przybytek Pani Tetsuo - ma bardzo egzotyczne kobiety. Chyba nawet zza Muru!
Uzbrojony w taką wiedzę i nowy trop, Hayami wyszedł ponownie na poszukiwania na deszcz.
Hayami zt
klik
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 31 lip 2018, o 22:57
autor: Aka
Zaskakujące, że obyło się bez zbędnych ofiar, albo wyrzucania swojego pracodawcy przez okno. Shikarui miał w tym doświadczenie, z tego co pamiętał młody Uchiha. Na szczęście wszystko przebiegło w miarę gładko, jednak ich zleceniodawcy nie wiedzieli zbyt wiele o tej całej aferze. Albo nie chcieli się pochwalić - też możliwe. W końcu kto by rozpowwiadał, że narobił sobie długów w kasynach?
- Dobrze. Ruszamy zatem. - rzekł Aka i skinął głową na do widzenia. Teraz posotało tylko znaleźć dom hazardowy i tą całą kobietę, która mogła wiedzieć coś o sprawie. Nie mieli zamiaru marnować czasu, lecz raczej od razu udać się na miejsce i załatwić wszystko jak najszybciej. W końcu nie zostało im zbyt wiele czas, aż karawana ruszy w podróż. A oni mieli ją chronić, prawda? Chociaż rzeczywiście, zduszenie ognia w zarodku wydawało się kuszące, problem tylko w tym, że nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Musieli sami go sobie znaleźć.
Nie obijali się. Biegli górą miasta, starając się nie zwracać na siebie zbędnej uwagi. Nie podziwiali widoków, nie rozmawiali ze sobą, skupili się na misji. Może to i lepiej - bo po co rozpraszać się zbędnymi emocjami? Teraz musieli znaleźć... no właśnie. Kogo? Świadka? Podejrzanego? Nawet tego nie wiedzieli. Nie wydawali wyroku przed poznaniem całej sprawy. Na początek wypadałoby pogadać, a dopiero potem wyciągać noże. Kto wie, może dowiedzieliby się czegoś ciekawego.
W końcu dotarli na miejsce przeznaczenia i zaczęli rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu kobiety, która czymś się wyróżniała. Wiadomo, można było pominąć chyba wszystkie kobiety które akurat oddawały się jakże pociągającemu nałogowi hazardowemu i skupić się na pracowniach, co by przypadkiem żadna z nich nie umknęła ich uwadze. W ostateczności mogli też otworzyć wreszcie mordki i zapytać się, która z nich to Miku.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 4 sie 2018, o 13:14
autor: Sora
13/45
Misja C
Rozmowa nie trwała długo, skończyła się w przewidywalny sposób, bez morderstw, fajerwerków czy wybuchów, w końcu gdyby było inaczej, zapewne wszystko skończyło, by się o wiele szybciej, niż się zaczęło. Dwójka Shinobich służących wachlarzowi zebrała nieco informacji, dowiedzieli się gdzie może znajdować się ich więcej, czas był ograniczony na tyle, by musieć wybierać nad tym czy ruszyć na herbatę czy do domu hazardowego, gdzie może uda im się porozmawiać z kobietą, która może mieć związek z całą tą sprawą... Chociaż czy na pewno ona i jej bracia ma mieć owy związek? No cóż, odpowiedź na to pytanie jest dość prosta, jednak wszystko wyjdzie z czasem. Nasza dwójka po raz kolejny postanowiła ruszyć po dachach, aby uniknąć tłumu. Po około dwudziestu minutach dotarli na miejsce i... Właściwie tyle, rozglądali się w poszukiwaniu Miku, tylko, że nie dopytując się o żaden jej opis... No cóż, było to trudne. W środku znajdowało się sporo osób, jednak waszą uwagę zwróciły trzy stoliki, przy jednym siedziała grupa stereotypowych typków spod ciemnej gwiazdy, przy drugim jakiś samuraj właśnie chyba przegrywał całe swoje oszczędności wspomagając się przy tym sake, trzeci natomiast zdominowany był przez kobiety, których ubiór kojarzył wam się z jakimś bliżej nieokreślonym zakonem... A może świątynią? Jedna z kobiet na oko czterdziestoletna podeszła do waszej dwójki. -Pomóc w czymś? - Zapytała z miłym uśmiechem. Chyba widziała zagubienie na waszych twarzach.
Stwierdziłem, że fajnie byłoby wykorzystać jakoś to ograniczenie czasu, dlatego też uznałem że w tym miejscu będzie nieco mniej fabularnego korytarza, a więcej możliwości, czy sobie pomożecie czy też wręcz przeciwnie wasza wola.
Dotarcie do karawany zajmie wam 20 minut.
Czas 2h 00m - 15m [dotarcie]= 1h 45 minut
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 4 sie 2018, o 13:24
autor: Shikarui
Na twarzy Shikaruiego zagubienia na pewno nie było. Na jego twarzy ciężko było się dopatrywać jakichkolwiek emocji, wyłączając drobne, rzadkie przebłyski. W końcu wyjątki były po to, żeby potwierdzić regułę. Na pewno nie trudno było jednak zgadnąć, że kogoś szukają. Albo czegoś. No, ewentualnie po prostu rozglądają się za wolnym miejscem i orientują w wyglądzie przybytku. Na pewno nie byli pierwszymi i nie ostatnimi, którzy obczajają docelowe miejsce podróży, by osądzić, czy chcą tutaj zostać, czy jednak ruszają dalej, szukać innego domu hazardowego, w którym byłyby lepsze panienki, lepsze towarzystwo i co najważniejsze - lepsze drinki, przy których łatwo będzie wydać wszystkie pieniądze.
Shikarui zatrzymał na dłuższą chwilę spojrzenie na kobiety - zakonnice? Kapłanki? W domu hazardowym? Miku... miko... może to miało rzezczywiście ze sobą jakiś związek. Chyba i tak Shikarui wolał zacząć od zapytania o stałą klientkę barmana - bo kto inny jak nie on będzie się orientował w stałych klientach tego przybytku? Zanim jednak zrobił choćby krok, jedna z kobiet wstała i skierowała się w ich stronę. Good.
- Szukamy Miku i jej braci. Mamy dla niej interes i informacje do sprzedania. Chodzi o karawany. - Nawet przez sekundę się nie wahał. Jego głos był całkowicie spokojny. Lepiej załatwić to szybko i szybko wrócić. I równie szybko przekonać się, czy rzeczywiście ta kobieta ma coś związanego z rozbojami.
Re: Dom hazardowy "Midori no hone"
: 4 sie 2018, o 14:39
autor: Aka
Czas, czas, gonił ich. Czy jakoś tak. Nie mieli go zbyt dużo, musieli więc go rozsądnie spożytkować. Znaczy... nie żeby mieli jakiś wybór. I tak musieli czekać, aż karawana wyruszy z miasta. Ile im zostało? Jakieś dwie godziny. To całkiem sporo na zamienienie słowa, czy dwóch z personelem.
W końcu dotarli na miejsce. Nie żeby to była długa droga, ale w tą pogodę wychodzenie na słońce działało Akiemu na nerwy. Pocisz się, chce ci się pić i jeszcze jak na złość nigdzie cienia. Cóż, taka praca Shinobi, no nie? W każdym razie w końcu dotarli do domu hazardowego, gdzie napotkali całą śmietankę różnej mieści klientów. Jakieś zakonnice na kiju, podejrzane typu no i oczywiście kelnerka, która niby przypadkiem podeszła do nich służyć pomocą. Cóż za zbieg okoliczności - no ale, ale! Przeciez to dobrze, że ktoś chce się przysłużyć misji.
Cóż. Aka zdążył jedynie otworzyć usta, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Shikarui go wyprzedził i tym samym to on rozpoczął pogawędkę z kobietą. Uchiha był w lekkim zdziwieniu, że tak otwarcie powiedział o wszystkich szczegółach misji. Czy to było rozsądne? Raczej nie, ale Aka nie miał zamiaru opoinować. Skinął jedynie głową na przywitanie i uśmiechnął się ciepło i serdecznie w stronę kobiety. Trochę uprzejmości w tym smutnym jak pizda świecie nie zaszkodzi.