
Siedziba straży
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Siedziba straży

0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Siedziba straży
Odetchnęła z ulgą, gdy przystał na jej propozycję. Teraz zyskają na czasie, a ona zaoszczędzi trochę sił. Chwycił ją od przodu, tak jak trzyma się dzieci. W normalnych okolicznościach pewnie żałowałaby, że nie może wskoczyć mu na barana. To by dopiero było! Teraz zależało jej jednak tylko na tym, aby jak najwygodniej usadowić się w jego ramionach. Była leciutka jak piórko. Horiuchi, jeśli ma trochę więcej sił od przeciętnego człowieka, udźwignąłby dwie Riki Matsubari.
Prócz zaoszczędzonych sił, dziewczynka zyskała coś jeszcze. Kto wie, czy nie było to zamierzone? Otóż jej pokiereszowany ubiór i fakt, że została dosłownie przyniesiona na komendę, stawiał ją bezwzględnie w roli ofiary. Może i faktycznie nią była, powiedzmy: ofiarą drugiego stopnia, ale i tak trzeba było to udowodnić. Czy jak opowie o wszystkim, począwszy od dzisiejszego poranka, nie znajdą się tacy, którzy oskarżą i ją? Pewnie znajdą! Dlatego warto mieć wszystko na uwadze.
A propos uwagi. Dziewczynce katar Horiuchiego wydał się podejrzany. Nie to, że nie może chorować, ale… no właśnie, ale. To Rika była w o wiele gorszym stanie. Była ranna. Nie miała ciepłego ubrania i strasznie wymarzła. Jej też ciekło z nosa, ale nie aż tak. A pamiętajmy, że wcześniej płakała! Wszystko wskazuje na to, że to ona powinna bardziej pociągać nosem. Zatem czego wskazówką jest jego pełny nos? Oczywiście mógł być najzwyczajniej chory, ale czy znalazłby się naiwniak, który by w to uwierzył? On Cierpi. Cierpi przez to, co się stało. Rozważała przez chwilę swoje myśli. A co się właściwie stało!? Nie wiedziała. Słyszała wybuch, wbiegła do środka i wspięła się na drugie piętro. Tam sypała się konstrukcja, widziała ogień. Ludzie jęczeli z bólu, ale mieli odpowiednią opiekę. Nie widziała żadnego trupa. Nie widziała nikogo, komu stałaby się większa krzywda. Oczyma wyobraźni zobaczyła coś, co kiedyś było wejściem do pokoju Nany. Uzmysłowiła sobie, że przecież nie widziała wszystkiego. Jeśli u góry znajdował się ktoś z rodziny Horiuchiego, to czyż mogło być coś gorszego, niż niemoc spowodowana tym, że został oddelegowany do innego zajęcia? Owszem, był pewnie lepszym śledczym, niżeli ratownikiem, ale co to tak naprawdę zmienia?
Postawił ją na ziemię przed samym wejściem. Szkoda. Ale i tak ktoś musiał zauważyć ją w jego rękach. Weszli do środka. Tam panował niesamowity rozgardiasz. Wszyscy gdzieś pędzili, wszystkim się śpieszyło. Tym razem zmusiła się do trzymania się tuż za plecami Horiuchiego. Nie było to takie trudne, jak wcześniej, gdyż co rusz zatrzymywał się, wymieniając z kimś momentalnie uwagi, bądź czekając w zatorowanym korytarzu. Rika była się jak pierwszoklasista, który zabłąkał się pod klasę nie zwracających na niego uwagi starszaków. Jak mała dziewczynka wśród wyrośniętych king-kongów. Cóż… tak w zasadzie było. Dotarli gdzieś na koniec korytarza i stróż otworzył przed nią drzwi.
Pomieszczenie było bardzo praktyczne. Nie za duże, nie za małe. Zawierało wszystko, co potrzebne do pracy. Na ten widok z uznaniem pokiwaliby głowami wszyscy ci, którzy uważają, że funkcjonariusze prawa mają za dobrze. Horiuchi wskazał jej miejsce. Ta usiadła i rozejrzała się wokół. Spodobało jej się jego zainteresowanie. O tak. Jeśli chcesz wkupić się w jej łaski, daj jej swoją uwagę! Ochoczo wyciągnęła rękę po płaszcz. Zdecydowanie musi się trochę wygrzać. Marne są na to szanse, ale jeśli rano obudzi się zdrowa, będzie przeszczęśliwa. Owinęła się płaszczem, jak gdyby to był koc. Nie poczuła różnicy, ale zaraz na pewno zrobi jej się cieplej. Szczerze podziękowała. Ten gest był dla niej naprawdę istotny. Funkcjonariusz poprosił ją o chwilę cierpliwości, a ta kiwnęła mu głową w geście zrozumienia. Myślała, że potrwa to minutę lub dwie, ale się wydłużało. Jej myśli krążyły wokół tego, co wcześniej. Z korytarza dobiegało ją bogactwo głosów, których jednak nie dało się zrozumieć. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. To nie możliwe – pomyślała i odchyliła głowę do tyłu. Chcąc nie chcąc, zmrużyła oczy.
Prócz zaoszczędzonych sił, dziewczynka zyskała coś jeszcze. Kto wie, czy nie było to zamierzone? Otóż jej pokiereszowany ubiór i fakt, że została dosłownie przyniesiona na komendę, stawiał ją bezwzględnie w roli ofiary. Może i faktycznie nią była, powiedzmy: ofiarą drugiego stopnia, ale i tak trzeba było to udowodnić. Czy jak opowie o wszystkim, począwszy od dzisiejszego poranka, nie znajdą się tacy, którzy oskarżą i ją? Pewnie znajdą! Dlatego warto mieć wszystko na uwadze.
A propos uwagi. Dziewczynce katar Horiuchiego wydał się podejrzany. Nie to, że nie może chorować, ale… no właśnie, ale. To Rika była w o wiele gorszym stanie. Była ranna. Nie miała ciepłego ubrania i strasznie wymarzła. Jej też ciekło z nosa, ale nie aż tak. A pamiętajmy, że wcześniej płakała! Wszystko wskazuje na to, że to ona powinna bardziej pociągać nosem. Zatem czego wskazówką jest jego pełny nos? Oczywiście mógł być najzwyczajniej chory, ale czy znalazłby się naiwniak, który by w to uwierzył? On Cierpi. Cierpi przez to, co się stało. Rozważała przez chwilę swoje myśli. A co się właściwie stało!? Nie wiedziała. Słyszała wybuch, wbiegła do środka i wspięła się na drugie piętro. Tam sypała się konstrukcja, widziała ogień. Ludzie jęczeli z bólu, ale mieli odpowiednią opiekę. Nie widziała żadnego trupa. Nie widziała nikogo, komu stałaby się większa krzywda. Oczyma wyobraźni zobaczyła coś, co kiedyś było wejściem do pokoju Nany. Uzmysłowiła sobie, że przecież nie widziała wszystkiego. Jeśli u góry znajdował się ktoś z rodziny Horiuchiego, to czyż mogło być coś gorszego, niż niemoc spowodowana tym, że został oddelegowany do innego zajęcia? Owszem, był pewnie lepszym śledczym, niżeli ratownikiem, ale co to tak naprawdę zmienia?
Postawił ją na ziemię przed samym wejściem. Szkoda. Ale i tak ktoś musiał zauważyć ją w jego rękach. Weszli do środka. Tam panował niesamowity rozgardiasz. Wszyscy gdzieś pędzili, wszystkim się śpieszyło. Tym razem zmusiła się do trzymania się tuż za plecami Horiuchiego. Nie było to takie trudne, jak wcześniej, gdyż co rusz zatrzymywał się, wymieniając z kimś momentalnie uwagi, bądź czekając w zatorowanym korytarzu. Rika była się jak pierwszoklasista, który zabłąkał się pod klasę nie zwracających na niego uwagi starszaków. Jak mała dziewczynka wśród wyrośniętych king-kongów. Cóż… tak w zasadzie było. Dotarli gdzieś na koniec korytarza i stróż otworzył przed nią drzwi.
Pomieszczenie było bardzo praktyczne. Nie za duże, nie za małe. Zawierało wszystko, co potrzebne do pracy. Na ten widok z uznaniem pokiwaliby głowami wszyscy ci, którzy uważają, że funkcjonariusze prawa mają za dobrze. Horiuchi wskazał jej miejsce. Ta usiadła i rozejrzała się wokół. Spodobało jej się jego zainteresowanie. O tak. Jeśli chcesz wkupić się w jej łaski, daj jej swoją uwagę! Ochoczo wyciągnęła rękę po płaszcz. Zdecydowanie musi się trochę wygrzać. Marne są na to szanse, ale jeśli rano obudzi się zdrowa, będzie przeszczęśliwa. Owinęła się płaszczem, jak gdyby to był koc. Nie poczuła różnicy, ale zaraz na pewno zrobi jej się cieplej. Szczerze podziękowała. Ten gest był dla niej naprawdę istotny. Funkcjonariusz poprosił ją o chwilę cierpliwości, a ta kiwnęła mu głową w geście zrozumienia. Myślała, że potrwa to minutę lub dwie, ale się wydłużało. Jej myśli krążyły wokół tego, co wcześniej. Z korytarza dobiegało ją bogactwo głosów, których jednak nie dało się zrozumieć. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. To nie możliwe – pomyślała i odchyliła głowę do tyłu. Chcąc nie chcąc, zmrużyła oczy.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Siedziba straży
Otworzyła powieki. Jej oczom ukazał się… sufit. Niczym niewyróżniający się sufit miejsca, w którym nigdy nie powinna się znaleźć. Nareszcie wrócił – pomyślała, odprowadzając go wzrokiem w kilkukrokowej wędrówce do krzesła po drugiej stronie stołu. Obserwowała jak usiadł i rozłożył kilka kartek na blacie. Wciąż nie wygląda najlepiej. Ja pewnie też. Cisza stawała się niezręczna. Okryła się mocniej kocem od Horiuchiego. Głównie po to, by wywołać jakikolwiek dźwięk.
Odezwał się wreszcie, prosząc o opowiedzenie tej samej historii, co wcześniej. Fakt, ostatnim razem mogła być mało dokładna. Ciekawe czy ktoś prócz niej zrozumiałby w pełni, co miała wtedy na myśli? Muszę przypomnieć sobie wszystko, co wiem. Oh, ale czy nieszczęsne słowa o "wyjaśnieniu, kto za to odpowiada" ułatwiały sprawę?
-Mój tata pracuje na morzu. Wyrusza w rejs i wraca co kilka dni. Dzisiaj był dzień pożegnania, bardzo tego nie lubimy… - jej wzrok wodził po stole. Stróż z pewnością nie mógł spodziewać się takiego początku – zazwyczaj wychodzi z domu sam. Mówi, że tak jest łatwiej. Dzisiaj jednak poprosił, bym poszła z nim. Chciał mi coś powiedzieć, chyba tak, by mama nie usłyszała. Spotkał się wcześniej z nieznajomym i on miał dla mnie zadanie. Według tego, co mówił tata, obcy nie był szczególnym przyjemniaczkiem, ale przekonała go inskrypcja z Ryuzaku. Nie zdradził zbyt wielu szczegółów dotyczących zadania, ale podarował ojcu zwój, po którego odpieczętowaniu miałam dowiedzieć się więcej.
-Wtedy się rozstaliśmy. On poszedł w kierunku statku, a ja szukałam odpowiedniego miejsca na zajęcie się zwojem. Patrzyłam, czy nikt za mną nie idzie. Cały czas dobiegały mnie jakieś głosy, złowrogi chichot, ale zaczęłam to ignorować. Ze zwoju wysypało się mnóstwo części, a na nim samym ukazała się instrukcja. To było moje zadanie. Zrobić coś z tych części. Zajęło to trochę czasu. Miałam wrażenie, że cały czas ktoś tam jest. Udało mi się prostą sztuczką sprowokować go do wyjścia. Był straszny, ale… pomógł mi dokończyć totem. Właśnie! Bo to miał być ptasi totem. Z piórami nawet. Zrobiliśmy go po to, aby zanieść do szpitala. – podniosła nieco wzrok, aby dodatkowo uwypuklić ten moment – Leżała w nim jego siostra. Aha, on przedstawił się jako Menma, a ona to była Nana. Menma był cały w bandażach, nie wiem czy już o tym mówiłam. W każdym razie wstydził się, mówiąc mi o tym. Nie potrafił odwiedzić jej sam, bo nie było go wiele miesięcy. Powiedział tylko, że podróżował. No więc ja wzięłam totem i weszłam z nim do szpitala, pielęgniarka, którą poznałam dzień wcześniej, pomogła mi go wnieść na górę i wskazała salę. Postawiłam go przy łóżku Nany. Może z metr od niej. Miałam powiedzieć, czy się ucieszyła, ale ona… - zrobiła dłuższą przerwę – była w śpiączce, cała poparzona.
-Mówiłam do niej, trzymałam za rękę. Może to głupie, ale liczyłam, że coś się stanie. Byłam tam naprawdę długo, ale to nie miało sensu. Zbiegłam na dół i chciałam przemówić mu do rozumu. Dać odwagi, by sam ją odwiedził. Przed chwilą powiedziałam, że to bez sensu, ale… nadal wierzyłam, że to może pomóc w cudownym uzdrowieniu Nany. Chciałam, by opowiedział mi, co tu się dzieje, co się jej stało i czemu wcześniej nie wspomniał nic o jej stanie. Horiuchi-san, nigdy nie zapomnę tej historii.
-Ojciec Menmy ukradł towar jakimś ludziom, a bandyci przypomnieli się o swoje po jego śmierci. Menma… momencik. Pielęgniarka ze szpitala mówiła na niego Ran. Przepraszam, ale trudno jest się skupić… W każdym razie Menmę zaciągnęli do ciężkiej pracy, a Nanę, no wie pan… sprzedawali. Podobno było ich dziewięćdziesięciu ośmiu. – Rika walczyła z sobą, ale nie zdecydowała się powiedzieć, jaki szykuje się dla nich los. Nie chciała też powtarzać szczegółów okrucieństwa. Nie przeszłoby to przez jej gardło. – być może, przyjdzie i czas by ich złapać… Nie miałam jeszcze okazji się nad tym zastanowić, ale nic nie wspomniał o tym, skąd wzięły się poparzenia na ich ciałach.
-Kiedy opowiadał, czułam, że dzieje się coś złego. To był ułamek sekundy, kiedy zaczął się żegnać z Naną, a za moimi plecami nastąpił wybuch. Nie wiedziałam, co zrobić, ale zostawiłam go w spokoju i rzuciłam się w kierunku szpitala. Ludzie wychodzili na zewnątrz, a ja wbiegłam schodami na samą górę. Tam… wszystko było zniszczone. Ludzie leżeli i zwijali się z bólu. Kilka osób próbowało ich ratować, ale brakowało im rąk do pracy. Pamiętam, że z pokoju Nany wydobywał się ogień. On… na pewno ukrył coś w ptasim totemie. Chwileczkę… aha. Dostrzegłam starszą panią, która leżała pod ścianą. Była przygnieciona czymś ciężkim i nikt jej nie ratował. Chciałam jej pomóc, ale to coś było strasznie ciężkie. Wtedy właśnie się zraniłam. Ale udało się. Pomogłam jej wstać i podeszłyśmy do schodów. Tam ktoś był i zniósł ją na rękach na dół. - jedna z wielu przerw - To właśnie chciałam naprawić. Bardzo chciałam pomóc. Zebrało się więcej ludzi i jeden z nich na mnie nakrzyczał. Przyszedł do mnie po chwili znowu i myślałam, że zaraz mnie uderzy. Myślałam... po prostu, że chciałam... - nastała pauza. Rika próbowała odtworzyć dalsze wspomnienia, ale ze zdziwieniem musiała przyznać, że dalej była już tylko czerń. – i nie pamiętam, co działo się potem.- dotarło do niej, że koniecznie musi się tego dowiedzieć.
W tym momencie doszło do pierwszego od powrotu stróża przecięcia się spojrzeń szklistych oczu.
Odezwał się wreszcie, prosząc o opowiedzenie tej samej historii, co wcześniej. Fakt, ostatnim razem mogła być mało dokładna. Ciekawe czy ktoś prócz niej zrozumiałby w pełni, co miała wtedy na myśli? Muszę przypomnieć sobie wszystko, co wiem. Oh, ale czy nieszczęsne słowa o "wyjaśnieniu, kto za to odpowiada" ułatwiały sprawę?
-Mój tata pracuje na morzu. Wyrusza w rejs i wraca co kilka dni. Dzisiaj był dzień pożegnania, bardzo tego nie lubimy… - jej wzrok wodził po stole. Stróż z pewnością nie mógł spodziewać się takiego początku – zazwyczaj wychodzi z domu sam. Mówi, że tak jest łatwiej. Dzisiaj jednak poprosił, bym poszła z nim. Chciał mi coś powiedzieć, chyba tak, by mama nie usłyszała. Spotkał się wcześniej z nieznajomym i on miał dla mnie zadanie. Według tego, co mówił tata, obcy nie był szczególnym przyjemniaczkiem, ale przekonała go inskrypcja z Ryuzaku. Nie zdradził zbyt wielu szczegółów dotyczących zadania, ale podarował ojcu zwój, po którego odpieczętowaniu miałam dowiedzieć się więcej.
-Wtedy się rozstaliśmy. On poszedł w kierunku statku, a ja szukałam odpowiedniego miejsca na zajęcie się zwojem. Patrzyłam, czy nikt za mną nie idzie. Cały czas dobiegały mnie jakieś głosy, złowrogi chichot, ale zaczęłam to ignorować. Ze zwoju wysypało się mnóstwo części, a na nim samym ukazała się instrukcja. To było moje zadanie. Zrobić coś z tych części. Zajęło to trochę czasu. Miałam wrażenie, że cały czas ktoś tam jest. Udało mi się prostą sztuczką sprowokować go do wyjścia. Był straszny, ale… pomógł mi dokończyć totem. Właśnie! Bo to miał być ptasi totem. Z piórami nawet. Zrobiliśmy go po to, aby zanieść do szpitala. – podniosła nieco wzrok, aby dodatkowo uwypuklić ten moment – Leżała w nim jego siostra. Aha, on przedstawił się jako Menma, a ona to była Nana. Menma był cały w bandażach, nie wiem czy już o tym mówiłam. W każdym razie wstydził się, mówiąc mi o tym. Nie potrafił odwiedzić jej sam, bo nie było go wiele miesięcy. Powiedział tylko, że podróżował. No więc ja wzięłam totem i weszłam z nim do szpitala, pielęgniarka, którą poznałam dzień wcześniej, pomogła mi go wnieść na górę i wskazała salę. Postawiłam go przy łóżku Nany. Może z metr od niej. Miałam powiedzieć, czy się ucieszyła, ale ona… - zrobiła dłuższą przerwę – była w śpiączce, cała poparzona.
-Mówiłam do niej, trzymałam za rękę. Może to głupie, ale liczyłam, że coś się stanie. Byłam tam naprawdę długo, ale to nie miało sensu. Zbiegłam na dół i chciałam przemówić mu do rozumu. Dać odwagi, by sam ją odwiedził. Przed chwilą powiedziałam, że to bez sensu, ale… nadal wierzyłam, że to może pomóc w cudownym uzdrowieniu Nany. Chciałam, by opowiedział mi, co tu się dzieje, co się jej stało i czemu wcześniej nie wspomniał nic o jej stanie. Horiuchi-san, nigdy nie zapomnę tej historii.
-Ojciec Menmy ukradł towar jakimś ludziom, a bandyci przypomnieli się o swoje po jego śmierci. Menma… momencik. Pielęgniarka ze szpitala mówiła na niego Ran. Przepraszam, ale trudno jest się skupić… W każdym razie Menmę zaciągnęli do ciężkiej pracy, a Nanę, no wie pan… sprzedawali. Podobno było ich dziewięćdziesięciu ośmiu. – Rika walczyła z sobą, ale nie zdecydowała się powiedzieć, jaki szykuje się dla nich los. Nie chciała też powtarzać szczegółów okrucieństwa. Nie przeszłoby to przez jej gardło. – być może, przyjdzie i czas by ich złapać… Nie miałam jeszcze okazji się nad tym zastanowić, ale nic nie wspomniał o tym, skąd wzięły się poparzenia na ich ciałach.
-Kiedy opowiadał, czułam, że dzieje się coś złego. To był ułamek sekundy, kiedy zaczął się żegnać z Naną, a za moimi plecami nastąpił wybuch. Nie wiedziałam, co zrobić, ale zostawiłam go w spokoju i rzuciłam się w kierunku szpitala. Ludzie wychodzili na zewnątrz, a ja wbiegłam schodami na samą górę. Tam… wszystko było zniszczone. Ludzie leżeli i zwijali się z bólu. Kilka osób próbowało ich ratować, ale brakowało im rąk do pracy. Pamiętam, że z pokoju Nany wydobywał się ogień. On… na pewno ukrył coś w ptasim totemie. Chwileczkę… aha. Dostrzegłam starszą panią, która leżała pod ścianą. Była przygnieciona czymś ciężkim i nikt jej nie ratował. Chciałam jej pomóc, ale to coś było strasznie ciężkie. Wtedy właśnie się zraniłam. Ale udało się. Pomogłam jej wstać i podeszłyśmy do schodów. Tam ktoś był i zniósł ją na rękach na dół. - jedna z wielu przerw - To właśnie chciałam naprawić. Bardzo chciałam pomóc. Zebrało się więcej ludzi i jeden z nich na mnie nakrzyczał. Przyszedł do mnie po chwili znowu i myślałam, że zaraz mnie uderzy. Myślałam... po prostu, że chciałam... - nastała pauza. Rika próbowała odtworzyć dalsze wspomnienia, ale ze zdziwieniem musiała przyznać, że dalej była już tylko czerń. – i nie pamiętam, co działo się potem.- dotarło do niej, że koniecznie musi się tego dowiedzieć.
W tym momencie doszło do pierwszego od powrotu stróża przecięcia się spojrzeń szklistych oczu.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Siedziba straży
Jestem shinobi? – dziewczyna nigdy się nad tym nie zastanawiała. Brzmiało to dumnie. Zwłaszcza, gdyby zaczęła się tak nazywać wśród koleżanek i kolegów. „Jestem shinobi”...
-Nie wiem… chyba tak. – patrzyła w okno. Szukała czegoś, ale sama nie wiedziała czego dokładnie - Znam kilka sztuczek. Moim kolegom rodzice nie pozwalają rozpocząć treningów. Twierdzą, że są za mali. Mi tata pozwala, ale teraz… wszystko może się zmienić. Chciałabym, żeby tutaj był.
Zamyśliła się. Wiedziała, że to niemożliwe. Przez najbliższe kilka dni musi radzić sobie sama. To będą najtrudniejsze, może najgorsze dni w jej życiu. Pomyślała o tym, co widziała za oknem. Ciemność. Odkąd wyszła popołudniu, nie wróciła do domu. Matka musi denerwować się nie mniej od ludzi czekających pod szpitalem na wieści o swoich bliskich. Pewnie wyrywa sobie włosy z głowy. Może nawet nie wie, że dostałam zadanie. To będzie katastrofa.
Pytanie o imię po dwóch godzinach – a może minęło dopiero pół? – wydawało się dziwne im obu lecz woleli tego nie komentować.
-Mój ojciec to Hayato Matsubari, a ja jestem Rika – nieznaczny uśmiech przebijał się przez wyraz smutku na jej twarzy. Lubiła swoje imię. Pozwalało jej być w pełni sobą. Było krótkie, tak jak ona była mała. I wyrażało radość i spontaniczność. Donośne „Rrikaa!” miało wydźwięk okrzyku radości. Szkoda, że teraz nie ma zdolności aby powodów, aby potwierdzić tę komplementarność.
Drzwi się otworzyły. Do pokoju wszedł, a właściwie pokazał się w szczelinie kolejny funkcjonariusz. Po głosie domyśliła się, że musi być znacznie starszy. Odwróciła się i jej domysły okazały się słuszne. Krótka wymiana zdań między nimi prowadziła do dwóch wniosków. Po pierwsze, Horiuchi skończył już godziny pracy i wcale nie musi tutaj być. Druga sprawa, że przesłuchania chyba nie były jego codziennym obowiązkiem. Mogła się mylić, ale: „tu się najbardziej przydam”? Teraz, gdy powtórzyła to w myślach nie była już tego tak pewna. Jakkolwiek by nie było, kolejne informacje składały się w jedną całość, wskazującą na to, że dla Horiuchiego było to coś więcej, niż kolejna sprawa wymagająca wyjaśnienia.
Panowie zakończyli rozmowę, drzwi znów były zamknięte, a długowłosy stróż wrócił do Riki. Nie spodobało jej się, że w ogóle bierze pod uwagę, iż mogłaby mówić nieprawdę. Skupiła się z całych sił, by udzielić jak najlepszej odpowiedzi na nurtujące go pytania.
-Nana była w śpiączce. Leżała w bezruchu, uwięziona w swym zwęglonym ciele. Naprawdę przykro było przebywać w jej pomieszczeniu. Jej tragedia wisiała w powietrzu. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak koszmarnie musiałoby być w jej ciele, choćby wróciła do siebie. Już nigdy nie otrzymać zazdrosnego spojrzenia… pan nie może wiedzieć, ile to znaczy. Ale ona była zniszczona już wcześniej. Menma powiedział mi, że umarła kilka miesięcy przed tym wszystkim. Dziewięćdziesiąt osiem, pamięta pan? On chyba tylko chciał wyrządzić jej przysługę. Zarzucał sobie, że nie potrafił jej chronić…
-I chyba właśnie dlatego byłam mu potrzebna. Żeby on nie musiał się z nią spotykać. Na pewno w wielu sprawach nie mówił prawdy, ale kiedy opowiadał o siostrze… nie miałam wątpliwości, że jest mu ciężko. Poza tym, ja dosłownie wczoraj byłam w tym szpitalu. W zupełnie innej sprawie, ale byłam. Mam tam chyba koleżankę. Pomagała mi wnieść ten totem. Gdybyś zobaczył obandażowanego Menmę, Horiuchi-san, zastanowiłbyś się, czy przepuścić go z paczką chusteczek. A gdzie tu totem… Swoją drogą, nie wiem gdzie ukrył te notki. Budowałam ten totem od podstaw i przysięgam, że niczego nie widziałam. A może to wcale nie tam ukryty był ładunek? Nim poszłam z prezentem, poprosił mnie, bym zrelacjonowała po powrocie zrelacjonowała jej reakcję. Może usłyszawszy, że siostry nie było stać na najmniejszą choćby gest, podjął ostateczną decyzję?
-Naprawdę nie wiem… mnie również nurtuje, dlaczego pozwolił skrzywdzić niewinnych. To co teraz powiem, może Ci się wydać dziwne, ale pomimo jego wyglądu, nawet przez chwilę nie byłam pewna, że jest on złym człowiekiem. Nawet teraz… sama nie wiem. W tym wszystkim jest coś jeszcze. –oparła się o kolana i przyłożyła ręce do ust – dlaczego nie złożył pieczęci, gdy byłam na górze?
-Nie wiem… chyba tak. – patrzyła w okno. Szukała czegoś, ale sama nie wiedziała czego dokładnie - Znam kilka sztuczek. Moim kolegom rodzice nie pozwalają rozpocząć treningów. Twierdzą, że są za mali. Mi tata pozwala, ale teraz… wszystko może się zmienić. Chciałabym, żeby tutaj był.
Zamyśliła się. Wiedziała, że to niemożliwe. Przez najbliższe kilka dni musi radzić sobie sama. To będą najtrudniejsze, może najgorsze dni w jej życiu. Pomyślała o tym, co widziała za oknem. Ciemność. Odkąd wyszła popołudniu, nie wróciła do domu. Matka musi denerwować się nie mniej od ludzi czekających pod szpitalem na wieści o swoich bliskich. Pewnie wyrywa sobie włosy z głowy. Może nawet nie wie, że dostałam zadanie. To będzie katastrofa.
Pytanie o imię po dwóch godzinach – a może minęło dopiero pół? – wydawało się dziwne im obu lecz woleli tego nie komentować.
-Mój ojciec to Hayato Matsubari, a ja jestem Rika – nieznaczny uśmiech przebijał się przez wyraz smutku na jej twarzy. Lubiła swoje imię. Pozwalało jej być w pełni sobą. Było krótkie, tak jak ona była mała. I wyrażało radość i spontaniczność. Donośne „Rrikaa!” miało wydźwięk okrzyku radości. Szkoda, że teraz nie ma zdolności aby powodów, aby potwierdzić tę komplementarność.
Drzwi się otworzyły. Do pokoju wszedł, a właściwie pokazał się w szczelinie kolejny funkcjonariusz. Po głosie domyśliła się, że musi być znacznie starszy. Odwróciła się i jej domysły okazały się słuszne. Krótka wymiana zdań między nimi prowadziła do dwóch wniosków. Po pierwsze, Horiuchi skończył już godziny pracy i wcale nie musi tutaj być. Druga sprawa, że przesłuchania chyba nie były jego codziennym obowiązkiem. Mogła się mylić, ale: „tu się najbardziej przydam”? Teraz, gdy powtórzyła to w myślach nie była już tego tak pewna. Jakkolwiek by nie było, kolejne informacje składały się w jedną całość, wskazującą na to, że dla Horiuchiego było to coś więcej, niż kolejna sprawa wymagająca wyjaśnienia.
Panowie zakończyli rozmowę, drzwi znów były zamknięte, a długowłosy stróż wrócił do Riki. Nie spodobało jej się, że w ogóle bierze pod uwagę, iż mogłaby mówić nieprawdę. Skupiła się z całych sił, by udzielić jak najlepszej odpowiedzi na nurtujące go pytania.
-Nana była w śpiączce. Leżała w bezruchu, uwięziona w swym zwęglonym ciele. Naprawdę przykro było przebywać w jej pomieszczeniu. Jej tragedia wisiała w powietrzu. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak koszmarnie musiałoby być w jej ciele, choćby wróciła do siebie. Już nigdy nie otrzymać zazdrosnego spojrzenia… pan nie może wiedzieć, ile to znaczy. Ale ona była zniszczona już wcześniej. Menma powiedział mi, że umarła kilka miesięcy przed tym wszystkim. Dziewięćdziesiąt osiem, pamięta pan? On chyba tylko chciał wyrządzić jej przysługę. Zarzucał sobie, że nie potrafił jej chronić…
-I chyba właśnie dlatego byłam mu potrzebna. Żeby on nie musiał się z nią spotykać. Na pewno w wielu sprawach nie mówił prawdy, ale kiedy opowiadał o siostrze… nie miałam wątpliwości, że jest mu ciężko. Poza tym, ja dosłownie wczoraj byłam w tym szpitalu. W zupełnie innej sprawie, ale byłam. Mam tam chyba koleżankę. Pomagała mi wnieść ten totem. Gdybyś zobaczył obandażowanego Menmę, Horiuchi-san, zastanowiłbyś się, czy przepuścić go z paczką chusteczek. A gdzie tu totem… Swoją drogą, nie wiem gdzie ukrył te notki. Budowałam ten totem od podstaw i przysięgam, że niczego nie widziałam. A może to wcale nie tam ukryty był ładunek? Nim poszłam z prezentem, poprosił mnie, bym zrelacjonowała po powrocie zrelacjonowała jej reakcję. Może usłyszawszy, że siostry nie było stać na najmniejszą choćby gest, podjął ostateczną decyzję?
-Naprawdę nie wiem… mnie również nurtuje, dlaczego pozwolił skrzywdzić niewinnych. To co teraz powiem, może Ci się wydać dziwne, ale pomimo jego wyglądu, nawet przez chwilę nie byłam pewna, że jest on złym człowiekiem. Nawet teraz… sama nie wiem. W tym wszystkim jest coś jeszcze. –oparła się o kolana i przyłożyła ręce do ust – dlaczego nie złożył pieczęci, gdy byłam na górze?
0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Siedziba straży
Zrobiło jej się potwornie wstyd. Dobrze, pewne rzeczy można zrzucić na karb zmęczenia, ale na polu komunikacji błędy zdarzały jej się bardzo rzadko! Miała aż nadto znaków, wskazujących na osobiste zaangażowanie w śledztwo Horiuchiego. Mogła z wielką dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że tak właśnie jest. A mimo to dała do zrozumienia, że Menma nie jest taki zły. Menma. Dla niej cały czas pozostawał Menmą. Widziała nie tylko to, do czego doprowadził, ale też co nim kierowało. Jednak w tej konkretnej chwili nie potrafiła obronić go przed samym sobą. Co do jednego ma rację. Dobrzy ludzie nie robią takich rzeczy. A problem był jeszcze bardziej złożony. Dotychczas widziała rannych. Jednej z nich udało jej się nawet pomóc. Nie wiedziała jednak, wszystkiego. Ileż osób ucierpiało w wyniku wybuchu? Ile istnień waży się teraz na szpitalnych łożach? Być może są i tacy, którzy podzielili los Nany?
Jak widać, to co zrobił nie sięgało tylko samego Menmy i jego siostry. Rika na nowo uświadamiała sobie ten fakt. Ukrócić cierpienia siostry można było na wiele innych sposobów. Takich, które nie doprowadziłyby do dalszego rozlewu krwi i przez które ona nie siedziałaby teraz tu, gdzie siedzi. Nie zabrzmi to może dość ostro, ale było to najzwyczajniej egoistyczne. W imię czego naraził niewinnych ludzi na cierpienie, którego sam doświadczył?
Jej myśli prześlizgnęły się po Kuroshim i recepcjonistce, których znała ze szpitala. Ponownie głowiła się nad tym, czy mogła dosięgnąć ich eksplozja. Wierzyła, że nie, ale gdyby tak się stało, byłby to dla niej potężny cios. Świat od lat uczy nas przyjmować śmierć jako coś naturalnego. Wszystko się zmienia, gdy nadamy poszkodowanym odpowiednie cechy ludzkie. Gdy tylko to się skończy, muszę ich koniecznie zobaczyć.
Słuchała wszystkiego, co miał jej do powiedzenia strażnik, nie odpowiadając ani słowem. Oj niełatwo byłoby wejść w słowo w tym momencie. Może nie doprowadziła go do furii, ale na pewno wytrąciła z równowagi. Każdym kolejnym słowem mogła dolać oliwy do ognia, poza tym czuła, że Horiuchi musi to z siebie wydusić. Kiedy skończył, nawiedziły ją straszne wizje. Jego siostra pracuje w szpitalu. Nie jest pielęgniarką. Pracuje w szpitalu. Czy to możliwe, że..? – z trudem przełknęła ślinę. Było to coś niewiarygodnego, co z każdą chwilą wydawało jej się bardziej realne. Szukała w głowie dodatkowych potwierdzeń do swojej teorii, ale nie udało jej się niczego znaleźć. Skarciła się w duchu. Czy zrobiło mi się przykro tylko dlatego, że ją znam? Spojrzała na Horiuchiego. Koniec końców, stróż był wobec niej bardzo w porządku. Lubiła go, a przydługi podbródek zarabiał dodatkowe punkty sympatii. Oh, my wszyscy kochamy ludzi niedoskonałych.
Chciała zapytać. Wystarczyłby kolor włosów, a ona zyskałaby pewność, czy chodzi o tę samą osobę. Jednak widząc twarz strażnika i słysząc jego słabnący z każdym słowem głos wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie może zmuszać do choćby jednego zdania więcej o siostrze. Mężczyznom można zrobić wszystko, ale gdy narazisz ich na publiczne łzy nie ze swojego powodu… taka konstrukcja. Prosta, a tak mało kto ma jej świadomość.
Ponownie została w pokoju sama. Nie przestała myśleć o tym, co wydarzyło się w szpitalu. Była ciekawa, jak jest tam teraz. Jej głowę na przemian zajmowała blondwłosa recepcjonistka i siostra Horiuchiego. A może mowa o jednej i tej samej osobie? Wrócił stróż i podzielił się z nią informacjami na temat Menmy. Okazało się, że naprawdę nazywał się Ran. Jednak… Cała reszta pokrywała się z tym, co już wiedziała i ani trochę jej to nie zaskoczyło. Teraz przyjęła to bezrefleksyjnie. Zapytana o charakterystyczne cechy Rana nie potrafiła powiedzieć zbyt wiele.
-Był dosłownie cały pokryty bandażami. Pod nimi skrywał oparzoną skórę… miał też soczewki – wzruszyła ramionami, nie wiedząc na ile to ważne. Pod za dużym płaszczem jej gest był ledwie zauważalny.
Naturalnie kwestia o niecodzienności zdarzenia i jego konsekwencjach mogła wzbudzić emocje, ale były to właściwie same oczywiste rzeczy. Rika na tym etapie nie miała już najsprawniejszego przesiewu informacji. Część z nich odrzucała lub przyjmowała bez głębszego zastanowienia. Ta została odrzucona.
-Zwój? Nie wiem… - wiedziała, że musi myśleć o sobie i rannych – ale mogę spróbować go odnaleźć.
Jak widać, to co zrobił nie sięgało tylko samego Menmy i jego siostry. Rika na nowo uświadamiała sobie ten fakt. Ukrócić cierpienia siostry można było na wiele innych sposobów. Takich, które nie doprowadziłyby do dalszego rozlewu krwi i przez które ona nie siedziałaby teraz tu, gdzie siedzi. Nie zabrzmi to może dość ostro, ale było to najzwyczajniej egoistyczne. W imię czego naraził niewinnych ludzi na cierpienie, którego sam doświadczył?
Jej myśli prześlizgnęły się po Kuroshim i recepcjonistce, których znała ze szpitala. Ponownie głowiła się nad tym, czy mogła dosięgnąć ich eksplozja. Wierzyła, że nie, ale gdyby tak się stało, byłby to dla niej potężny cios. Świat od lat uczy nas przyjmować śmierć jako coś naturalnego. Wszystko się zmienia, gdy nadamy poszkodowanym odpowiednie cechy ludzkie. Gdy tylko to się skończy, muszę ich koniecznie zobaczyć.
Słuchała wszystkiego, co miał jej do powiedzenia strażnik, nie odpowiadając ani słowem. Oj niełatwo byłoby wejść w słowo w tym momencie. Może nie doprowadziła go do furii, ale na pewno wytrąciła z równowagi. Każdym kolejnym słowem mogła dolać oliwy do ognia, poza tym czuła, że Horiuchi musi to z siebie wydusić. Kiedy skończył, nawiedziły ją straszne wizje. Jego siostra pracuje w szpitalu. Nie jest pielęgniarką. Pracuje w szpitalu. Czy to możliwe, że..? – z trudem przełknęła ślinę. Było to coś niewiarygodnego, co z każdą chwilą wydawało jej się bardziej realne. Szukała w głowie dodatkowych potwierdzeń do swojej teorii, ale nie udało jej się niczego znaleźć. Skarciła się w duchu. Czy zrobiło mi się przykro tylko dlatego, że ją znam? Spojrzała na Horiuchiego. Koniec końców, stróż był wobec niej bardzo w porządku. Lubiła go, a przydługi podbródek zarabiał dodatkowe punkty sympatii. Oh, my wszyscy kochamy ludzi niedoskonałych.
Chciała zapytać. Wystarczyłby kolor włosów, a ona zyskałaby pewność, czy chodzi o tę samą osobę. Jednak widząc twarz strażnika i słysząc jego słabnący z każdym słowem głos wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie może zmuszać do choćby jednego zdania więcej o siostrze. Mężczyznom można zrobić wszystko, ale gdy narazisz ich na publiczne łzy nie ze swojego powodu… taka konstrukcja. Prosta, a tak mało kto ma jej świadomość.
Ponownie została w pokoju sama. Nie przestała myśleć o tym, co wydarzyło się w szpitalu. Była ciekawa, jak jest tam teraz. Jej głowę na przemian zajmowała blondwłosa recepcjonistka i siostra Horiuchiego. A może mowa o jednej i tej samej osobie? Wrócił stróż i podzielił się z nią informacjami na temat Menmy. Okazało się, że naprawdę nazywał się Ran. Jednak… Cała reszta pokrywała się z tym, co już wiedziała i ani trochę jej to nie zaskoczyło. Teraz przyjęła to bezrefleksyjnie. Zapytana o charakterystyczne cechy Rana nie potrafiła powiedzieć zbyt wiele.
-Był dosłownie cały pokryty bandażami. Pod nimi skrywał oparzoną skórę… miał też soczewki – wzruszyła ramionami, nie wiedząc na ile to ważne. Pod za dużym płaszczem jej gest był ledwie zauważalny.
Naturalnie kwestia o niecodzienności zdarzenia i jego konsekwencjach mogła wzbudzić emocje, ale były to właściwie same oczywiste rzeczy. Rika na tym etapie nie miała już najsprawniejszego przesiewu informacji. Część z nich odrzucała lub przyjmowała bez głębszego zastanowienia. Ta została odrzucona.
-Zwój? Nie wiem… - wiedziała, że musi myśleć o sobie i rannych – ale mogę spróbować go odnaleźć.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Siedziba straży
To było sprawne, szybkie zakończenie przesłuchania. A może jednak tylko rozmowy? Mnogość zrobionych przez Horiuchiego notatek wskazywała na to pierwsze, ale w sumie byłby nierozsądny, gdyby zawierzył swojej pamięci. Rika powiedziała mu bardzo dużo. Właściwie nikt nie powie mu więcej, niż ona. No, może Menma, ale czy ktokolwiek wyobraża sobie, że przychodzi teraz do siedziby straży, żeby powiedzieć co wie na temat wybuchu?
Zatrzymała się na chwilę przy ostatnich słowach stróża. Gdyby Menma się z nią skontaktował… czy to w ogóle możliwe? Po dzisiejszym dniu chyba wszystko jest możliwe. Jak by się zachowała, gdyby do tego doszło? Porozmawiałaby z nim, ostrzegła go, a może od razu poleciała do straży? Pewnie wiele zależałoby od tego, jak by to zrobił. Co innego spotkać się twarzą w twarz, a co innego komunikować się poprzez nieznanego pochodzenia głosy, czy zmieniające się treści zwoju. Dobrze, ale co by zrobiła? Nie wiedziała i na samo kiełkujące w jej głowie pytanie poczuła silny dyskomfort. Czym prędzej odrzuciła tę myśl.
Na korytarzu czekał już na nią młody blondyn, również przyodziany w oficjalny uniform. Jak się miała dowiedzieć, nazywał się Tsukasa i był odpowiedzialny za odprowadzenie jej do domu. To dziwne, ale gdyby nie jej nowy bodyguard, poczułaby się… bezpieczniej! Tak, to nie pomyłka. Przejętej dziewczynie, błądzącej wokół tego, co się dziś wydarzyło nawet przez myśl nie przeszło, że może ją jeszcze czekać jakieś zagrożenie. Teraz nie tylko była tego świadoma, ale i w Tsukasie nie dostrzegała swojego zbawiciela.
Wyszli na zewnątrz i powiedziała młodemu stróżowi, gdzie mieszka. W Tsukasie było coś, czego brakowało jej we wszystkich ludziach, których spotkała od feralnego wybuchu. Pogoda ducha. Młodzian jakby nic sobie nie robił z tragedii, jaka miała miejsce raptem kilka godzin temu i choć sama była na przeciwnym biegunie, była mu za tę postawę wdzięczna.
Oh, jak dobrze jej się z nim szło! Ze starszym o zaledwie kilka, może kilkanaście lat adeptem było o wiele łatwiej o wspólną więź. No i nie szła teraz w nieznane. Szła do domu. Do cudownego domu, w którym wreszcie zazna chwili wytchnienia. Nie myślała już o tym, co stanie się po jej powrocie. Chciała po prostu wylądować w swoim łóżku. Dzięki bogu, że Tsukasie nie śpieszyło się tak, jak Horiuchiemu. Oczywiście rozumiała, że obecna sytuacja jest zgoła inna. Doceniała też pomoc starszego stróża. Mimo to cieszyła się, że może teraz powłóczyć nogami w wygodnym dla siebie tempie.
Kto by pomyślał, że Tsukasa postanowi uatrakcyjnić wspólny spacer! Skakanie przez kałuże? W to mi graj! – pomyślałaby zapewne Rika, każdego z kilkutysięcy dni, które przeżyła. Ale nie tego. Młody stróż nie tracił jednak zapału i sam rozpoczął zabawę. Jakże niedorzeczny był to obraz! Mała dziewczynka, krocząca niczym weteran wojenny wracający z pola bitwy i towarzyszący jej funkcjonariusz w uniformie, skaczący z radością przez kałuże! Rika ani trochę nie miała ochoty na grę. Jednak ten widok znacznie ją pokrzepił. Nie chciała sprawić mu przykrości, przecież tak bardzo się starał. Podjęła próbę przeskoczenia pierwszej z kałuż i – z trudem, bo z trudem – ale udało się! Kolejna próba zakończyła się jednak kompletną klapą i dziewczynka wpadła do wody. W tej paskudnej ulewie nie robiło to większej różnicy, ale trzeciego skoku już nie było. Jej smutne oczy nadal zdradzały wszystko, ale jeden z kącików ust nieśmiało poszybował w górę. To pozytywny omen.
-Jak mam skakać, jak ledwo chodzę!? – wykrzyczała rozbawiona, z udawaną pretensjonalnością.
Mimo swojej niedyspozycji zachęciła chłopaka do kontynuowania zabawy. Sama szła nie patrząc szczególnie pod nogi. Nie spuszczała oczu z Tsukasy. Może nie była to najlepsza rozrywka na świecie, ale pozwalała nie myśleć. Zbliżali się do domu Matsubarich.
-Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. Doceniam to. – powiedziała, siląc się na wdzięczność. Wiedziała, że mu się to należy, ale czasem trudno z siebie cokolwiek wykrzesać.
z/t -> Domek Matsubari
Zatrzymała się na chwilę przy ostatnich słowach stróża. Gdyby Menma się z nią skontaktował… czy to w ogóle możliwe? Po dzisiejszym dniu chyba wszystko jest możliwe. Jak by się zachowała, gdyby do tego doszło? Porozmawiałaby z nim, ostrzegła go, a może od razu poleciała do straży? Pewnie wiele zależałoby od tego, jak by to zrobił. Co innego spotkać się twarzą w twarz, a co innego komunikować się poprzez nieznanego pochodzenia głosy, czy zmieniające się treści zwoju. Dobrze, ale co by zrobiła? Nie wiedziała i na samo kiełkujące w jej głowie pytanie poczuła silny dyskomfort. Czym prędzej odrzuciła tę myśl.
Na korytarzu czekał już na nią młody blondyn, również przyodziany w oficjalny uniform. Jak się miała dowiedzieć, nazywał się Tsukasa i był odpowiedzialny za odprowadzenie jej do domu. To dziwne, ale gdyby nie jej nowy bodyguard, poczułaby się… bezpieczniej! Tak, to nie pomyłka. Przejętej dziewczynie, błądzącej wokół tego, co się dziś wydarzyło nawet przez myśl nie przeszło, że może ją jeszcze czekać jakieś zagrożenie. Teraz nie tylko była tego świadoma, ale i w Tsukasie nie dostrzegała swojego zbawiciela.
Wyszli na zewnątrz i powiedziała młodemu stróżowi, gdzie mieszka. W Tsukasie było coś, czego brakowało jej we wszystkich ludziach, których spotkała od feralnego wybuchu. Pogoda ducha. Młodzian jakby nic sobie nie robił z tragedii, jaka miała miejsce raptem kilka godzin temu i choć sama była na przeciwnym biegunie, była mu za tę postawę wdzięczna.
Oh, jak dobrze jej się z nim szło! Ze starszym o zaledwie kilka, może kilkanaście lat adeptem było o wiele łatwiej o wspólną więź. No i nie szła teraz w nieznane. Szła do domu. Do cudownego domu, w którym wreszcie zazna chwili wytchnienia. Nie myślała już o tym, co stanie się po jej powrocie. Chciała po prostu wylądować w swoim łóżku. Dzięki bogu, że Tsukasie nie śpieszyło się tak, jak Horiuchiemu. Oczywiście rozumiała, że obecna sytuacja jest zgoła inna. Doceniała też pomoc starszego stróża. Mimo to cieszyła się, że może teraz powłóczyć nogami w wygodnym dla siebie tempie.
Kto by pomyślał, że Tsukasa postanowi uatrakcyjnić wspólny spacer! Skakanie przez kałuże? W to mi graj! – pomyślałaby zapewne Rika, każdego z kilkutysięcy dni, które przeżyła. Ale nie tego. Młody stróż nie tracił jednak zapału i sam rozpoczął zabawę. Jakże niedorzeczny był to obraz! Mała dziewczynka, krocząca niczym weteran wojenny wracający z pola bitwy i towarzyszący jej funkcjonariusz w uniformie, skaczący z radością przez kałuże! Rika ani trochę nie miała ochoty na grę. Jednak ten widok znacznie ją pokrzepił. Nie chciała sprawić mu przykrości, przecież tak bardzo się starał. Podjęła próbę przeskoczenia pierwszej z kałuż i – z trudem, bo z trudem – ale udało się! Kolejna próba zakończyła się jednak kompletną klapą i dziewczynka wpadła do wody. W tej paskudnej ulewie nie robiło to większej różnicy, ale trzeciego skoku już nie było. Jej smutne oczy nadal zdradzały wszystko, ale jeden z kącików ust nieśmiało poszybował w górę. To pozytywny omen.
-Jak mam skakać, jak ledwo chodzę!? – wykrzyczała rozbawiona, z udawaną pretensjonalnością.
Mimo swojej niedyspozycji zachęciła chłopaka do kontynuowania zabawy. Sama szła nie patrząc szczególnie pod nogi. Nie spuszczała oczu z Tsukasy. Może nie była to najlepsza rozrywka na świecie, ale pozwalała nie myśleć. Zbliżali się do domu Matsubarich.
-Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. Doceniam to. – powiedziała, siląc się na wdzięczność. Wiedziała, że mu się to należy, ale czasem trudno z siebie cokolwiek wykrzesać.
z/t -> Domek Matsubari
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Siedziba straży
Padło na siedzibę straży. Tutejsza władza może także by mu pomogła, ale skoro poznał już dwójkę tutejszych strażników, to może uda mu się spotkać ich jeszcze raz. Oszczędzi mu to kolejnych tłumaczeń i opowieści. Poza tym, skoro mu nie ufali, przynajmniej nie całkowicie, to teraz będą mieli sposobność o wszystkim się przekonać.
- Przepraszam - zagaił niemal na wejściu, rozglądając się czy ktoś, aby nie zwrócił na niego uwagi. Miał nadzieję, że prędzej czy później natrafi na dwójkę strażników, którzy przepytywali go w szpitalu, ale aktualnie nadawał się byle kto. W końcu chciał jedynie poinformować, że na terenie miasta kupieckiego znajduje się uciekinier z Sogen albo nawet i dwóch. - Mam ważne informacje dotyczące ostatnich wydarzeń z opuszczonej części osady, w które wmieszanych jest dwóch uciekinierów z Shinrin. Oskarżeni są o morderstwo członka klanu Senju, porwanie i napaść. - Po tych słowach na pewno ktoś się nim zainteresuje.
- Przepraszam - zagaił niemal na wejściu, rozglądając się czy ktoś, aby nie zwrócił na niego uwagi. Miał nadzieję, że prędzej czy później natrafi na dwójkę strażników, którzy przepytywali go w szpitalu, ale aktualnie nadawał się byle kto. W końcu chciał jedynie poinformować, że na terenie miasta kupieckiego znajduje się uciekinier z Sogen albo nawet i dwóch. - Mam ważne informacje dotyczące ostatnich wydarzeń z opuszczonej części osady, w które wmieszanych jest dwóch uciekinierów z Shinrin. Oskarżeni są o morderstwo członka klanu Senju, porwanie i napaść. - Po tych słowach na pewno ktoś się nim zainteresuje.
0 x

- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Siedziba straży
Określenie Kisho jako dobrego to jak najbardziej trafne spostrzeżenie, bo jak wiadomo, chętnie garnie się do pomocy i ogólnie zachowuje się tak, jak to na dobrą postać przystało. Przyporządkowanie go jednak do praworządnego, neutralnego i chaotycznego niestety może stanowić pewne wyzwanie, bo jakby nie było, jego charakter odzwierciedla poniekąd każdy z tych trzech wariantów. O tym, że jest praworządny dobry, widzimy właśnie teraz, w momencie gdy, choć pomagał uciekinierowi, robił to tylko ze względu na jego stan fizyczny, ale koniec końców miał zamiar oddać go władzy, bo winni powinni ponieść karę za swe złe uczynki. Neutralny, jak i chaotyczny dobry także ma swoje odbicia w charakterze Kisho. Przykładem może być, chociażby fakt, że działa swobodnie, według własnego kodeksu moralnego, który często wcale nie pokrywa się z obowiązującymi prawami społecznymi. Tak więc, mimo że praworządny dobry pasuje do Kisho chyba najbardziej, nie powinno się go zamykać jedynie w tym wąskim kółeczku. Nawet jeśli reszta cech nie wybija się jakoś znacząco na tle czysto „praworządnego" nie należy bynajmniej o nich zapominać.
Chłopak zwrócił się do władz nie ze względu na zaufanie. Po ostatnich wydarzeniach „straż" w jego osobistej mierze straciła na zaufaniu. Co prawda oceniał jedynie po występku jednej przekupowanej osoby, ale że była wplątana poważną sprawę, gdzie pokrzywdzona została spora część mieszkańców Ryuzaku no Taki z dzielnic mieszkalnych, niestety dość mocno odcisnęło się to w pamięci chłopaka. Poza tym, wydarzenia te nie były specjalnie oddalone w czasie, bo wszystko miało miejsce przed zawitaniem do karczmy i poznaniem małego nicponia spod stołu. Zamiast „zaufania", należałoby więc użyć „własne interesy". W końcu poszedł do straży, by jedynie odzyskać ich zaufanie i oczyścić swoje imie po ostatnich wydarzeniach.
- Dziękuję - odpowiedział krótko pani z recepcji, gdy ta wskazała mu odpowiedni pokój. Chciał być miły i uprzejmy, ale widząc, jak na niego spojrzała, aż zacisnął ząbki. Odszedł jednak w ciszy, starając się pohamować. Oj nie lubił wywyższających się osób. To, że przewyższała go wiedzą, wcale nie oznaczało, że jest lepsza i może się tym obnosić czy dobitnie sugerować, że przy niej jest się nikim. Przecież była człowiekiem takim jak on czy kapitan Noriaki, który swoją drogą zjawił się dojść szybko i pomimo wyższego stanowiska bynajmniej niczym się nie szczycił.
- Tak - potwierdził pytanie i wszedł do środka za kapitanem. Niewielki pokoik zaopatrzony w to, co konieczne. Pomieszczenie służbowe pełną gębą. Chłopak szybko zajął swoje miejsce i zapytany, odpowiedział, równie treściwie co kapitan: - Opuszczając szpital, dostałem taki list - Przekazał zawiniątko z krótką informacją w środku. - Najprawdopodobniej to wasz drugi świadek w sprawie, który dość szybko ulotnił się ze szpitala. Szuka swojego towarzysza i w tym celu próbuje się ze mną skontaktować, myśląc, że coś wiem. - Wyjaśnił pokrótce, po czym spytał, dla pewności: - Ktoś z Senju został poinformowany o całym zajściu?
Chłopak zwrócił się do władz nie ze względu na zaufanie. Po ostatnich wydarzeniach „straż" w jego osobistej mierze straciła na zaufaniu. Co prawda oceniał jedynie po występku jednej przekupowanej osoby, ale że była wplątana poważną sprawę, gdzie pokrzywdzona została spora część mieszkańców Ryuzaku no Taki z dzielnic mieszkalnych, niestety dość mocno odcisnęło się to w pamięci chłopaka. Poza tym, wydarzenia te nie były specjalnie oddalone w czasie, bo wszystko miało miejsce przed zawitaniem do karczmy i poznaniem małego nicponia spod stołu. Zamiast „zaufania", należałoby więc użyć „własne interesy". W końcu poszedł do straży, by jedynie odzyskać ich zaufanie i oczyścić swoje imie po ostatnich wydarzeniach.
- Dziękuję - odpowiedział krótko pani z recepcji, gdy ta wskazała mu odpowiedni pokój. Chciał być miły i uprzejmy, ale widząc, jak na niego spojrzała, aż zacisnął ząbki. Odszedł jednak w ciszy, starając się pohamować. Oj nie lubił wywyższających się osób. To, że przewyższała go wiedzą, wcale nie oznaczało, że jest lepsza i może się tym obnosić czy dobitnie sugerować, że przy niej jest się nikim. Przecież była człowiekiem takim jak on czy kapitan Noriaki, który swoją drogą zjawił się dojść szybko i pomimo wyższego stanowiska bynajmniej niczym się nie szczycił.
- Tak - potwierdził pytanie i wszedł do środka za kapitanem. Niewielki pokoik zaopatrzony w to, co konieczne. Pomieszczenie służbowe pełną gębą. Chłopak szybko zajął swoje miejsce i zapytany, odpowiedział, równie treściwie co kapitan: - Opuszczając szpital, dostałem taki list - Przekazał zawiniątko z krótką informacją w środku. - Najprawdopodobniej to wasz drugi świadek w sprawie, który dość szybko ulotnił się ze szpitala. Szuka swojego towarzysza i w tym celu próbuje się ze mną skontaktować, myśląc, że coś wiem. - Wyjaśnił pokrótce, po czym spytał, dla pewności: - Ktoś z Senju został poinformowany o całym zajściu?
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości