Świątynia Bishamona
Re: Świątynia Bishamona
Obraz nędzy i rozpaczy, jaki rozpościerał się przed kunoichi, był trudny do zniesienia. Mnich ledwo cokolwiek widział, słyszał, a nawet jeśli, to z pewnością środki któe zażywał musiały totalnie odchylić jego postrzeganie rzeczywistości. Nie mogłą z tym nic zrobić, jednak od mnicha oczekiwało się nieco więcej godności. Ale cóż, interes interesem, a nieważne jaki klient się trafi, jeśli płaci, to jest w porządku... tylko że, tutaj właśnie był problem. Mnich zachwycony perspektywą nasycenia swoojego brzucha zdawał się zapomnieć o należnościach za tą smaczną usługę. Yuuhi zmarszczyłą brwi, a na jej skroni pojawiła się mała żyłka.
- N-nie jestem słonikiem - burknęła.
Cały czas miałą koszyk na podorędziu, oczekując na pieniądze, jakoś nie miała zamiaru przekazywać go w ręce tego dziwoląga, zanim ten sobie ubzdura, że będą go żywić za darmo.
- Najpierw pan zapłąci, wtedy dostanie pan swoje zamówienie - odpowiedziała stanowczym tonem.
- N-nie jestem słonikiem - burknęła.
Cały czas miałą koszyk na podorędziu, oczekując na pieniądze, jakoś nie miała zamiaru przekazywać go w ręce tego dziwoląga, zanim ten sobie ubzdura, że będą go żywić za darmo.
- Najpierw pan zapłąci, wtedy dostanie pan swoje zamówienie - odpowiedziała stanowczym tonem.
0 x
Re: Świątynia Bishamona
[Misja rangi D] Dostawa - Yuuhi Terumi - 14/15
- Tak, tak, tak ... - koleś pokiwał przecząco głową - Każdy słonik mówi, że nie jest słonikiem. Co to za radocha być grubym? Popatrz na mnie! Ja jestem chudy i przystojny!
Koleś chyba się naćpał i to chyba była prawda. Albo jest na tyle głupi, by nazywać dziewczynę grubą. Następnie znowu pokiwał głową. Co znowu? Co znowu?
- Pieniądze, pieniądze, pieniądze ... czemu wszystkim wam chodzi o pieniądze? - był lekko zbulwersowany, jednak wiedział, że słonik nie da za wygraną - Tam są!
Krzyknął i pokazał palcem na jakąś półkę czy komodę. Tam Yuuhi mogła znaleźć woreczek z odliczoną sumą pieniędzy. Dziewczyna udała się więc tam, jednak mnich właśnie wtedy się odezwał i mówił jakieś wyjątkowo głupie i zboczone rzeczy:
- Stój! Nie masturbuj się tutaj! To świątynia Pana! Nie można!
Żeeeeeeee cooooooooooooo?
- Nie dość, że słonik, to jeszcze zboczony i niewyżyty! - krzyknął mnich - Proszę! Niech następnym razem przyślą z tej knajpy kogoś normalnego!
Jakby ten mnich był kimś normalnym.
- Zabieraj pieniądze i opuść Dom Pana, zostawiając żarełko! - powiedział i wziął jakiś skrawek papieru i wypisał potwierdzenie odbioru, które po chwili wręczył dziewczynie - Wózek odwiozę później. Tutaj masz wszystko wypisane.
Facet by pójść po kartkę i ołówek i by wręczyć to młodej Terumi musiał przejść dość spory, jak na jego stan, kawałek drogi. Nie wywalił się jednak. Widać dobrze znosił swoją fazę. Yuuhi mogła wziąć więc pieniądze, pokwitowanie i to chyba była jedyna rzecz, którą dziewczyna mogła zrobić i którą powinna zrobić. Każda próba dyskusji z tym mnichem skończyłaby się ... no właśnie nie wiadomo jak. Dziewczyna wzięła więc pieniądze i udała się do karczmy, by zanieść tam pieniądze, pokazać pokwitowanie i odebrać wynagrodzenie.
Nie musisz zmieniać tematu. Po prostu opisz drogę powrotną i to jak oddajesz pieniądze i dostajesz wynagrodzenie. Potem możesz zrobić z/t, a misja będzie wykonana pomyślnie.
Koleś chyba się naćpał i to chyba była prawda. Albo jest na tyle głupi, by nazywać dziewczynę grubą. Następnie znowu pokiwał głową. Co znowu? Co znowu?
- Pieniądze, pieniądze, pieniądze ... czemu wszystkim wam chodzi o pieniądze? - był lekko zbulwersowany, jednak wiedział, że słonik nie da za wygraną - Tam są!
Krzyknął i pokazał palcem na jakąś półkę czy komodę. Tam Yuuhi mogła znaleźć woreczek z odliczoną sumą pieniędzy. Dziewczyna udała się więc tam, jednak mnich właśnie wtedy się odezwał i mówił jakieś wyjątkowo głupie i zboczone rzeczy:
- Stój! Nie masturbuj się tutaj! To świątynia Pana! Nie można!
Żeeeeeeee cooooooooooooo?
- Nie dość, że słonik, to jeszcze zboczony i niewyżyty! - krzyknął mnich - Proszę! Niech następnym razem przyślą z tej knajpy kogoś normalnego!
Jakby ten mnich był kimś normalnym.
- Zabieraj pieniądze i opuść Dom Pana, zostawiając żarełko! - powiedział i wziął jakiś skrawek papieru i wypisał potwierdzenie odbioru, które po chwili wręczył dziewczynie - Wózek odwiozę później. Tutaj masz wszystko wypisane.
Facet by pójść po kartkę i ołówek i by wręczyć to młodej Terumi musiał przejść dość spory, jak na jego stan, kawałek drogi. Nie wywalił się jednak. Widać dobrze znosił swoją fazę. Yuuhi mogła wziąć więc pieniądze, pokwitowanie i to chyba była jedyna rzecz, którą dziewczyna mogła zrobić i którą powinna zrobić. Każda próba dyskusji z tym mnichem skończyłaby się ... no właśnie nie wiadomo jak. Dziewczyna wzięła więc pieniądze i udała się do karczmy, by zanieść tam pieniądze, pokazać pokwitowanie i odebrać wynagrodzenie.
Nie musisz zmieniać tematu. Po prostu opisz drogę powrotną i to jak oddajesz pieniądze i dostajesz wynagrodzenie. Potem możesz zrobić z/t, a misja będzie wykonana pomyślnie.
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Wtedy Yuuhi zrozumiała, jak bardzo mnich zboczył ze ścieżki przyzwoitości i wygadywał losowe bzdury. Jego bełkot był trudny do zniesienia ale cóż, już prawie wszystko miała za sobą. Odebrała pieniążki które się należały za dostawę wraz z całą resztą. Wiedziała, że nie ma co się odzywać - w końcu mężczyzna ten trzeźwo nie myślał. Na odchodne rzuciła jeno krótkie "do widzenia", po czym obróciła się na pięcie i wyszła.
- phew, ale dziwak - powiedziała do siebie na głos, odchodząc już na większy dystans od świątyni. Zastanawiała się, czy może to był powód, dla którego facet nie chciał tutaj zachodzić, ale wydawało się to być zbyt błahe, aby się o to awanturować z nerwowym szefem. Udała się w umówioną stronę, gdzie odebrała swoją wypłatę po załatwieniu wszystkich formalności. Teraz była wolna i mogła udać się w swoją stronę, nieco bogatsza niż wcześniej. Jeszcze chciała załatwić kilka rzeczy w osadzie i odwiedzić kilka przybytków, ale na pewno żadnych świątyń. Ale coś do jedzenia... przydałoby się! Jakaś przytulna knajpka. Zobaczymy!
- phew, ale dziwak - powiedziała do siebie na głos, odchodząc już na większy dystans od świątyni. Zastanawiała się, czy może to był powód, dla którego facet nie chciał tutaj zachodzić, ale wydawało się to być zbyt błahe, aby się o to awanturować z nerwowym szefem. Udała się w umówioną stronę, gdzie odebrała swoją wypłatę po załatwieniu wszystkich formalności. Teraz była wolna i mogła udać się w swoją stronę, nieco bogatsza niż wcześniej. Jeszcze chciała załatwić kilka rzeczy w osadzie i odwiedzić kilka przybytków, ale na pewno żadnych świątyń. Ale coś do jedzenia... przydałoby się! Jakaś przytulna knajpka. Zobaczymy!
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Świątynia, bogowie, wiara, modlitwy, nuuudy. Tak to wszystko postrzegał Chuichi, który właśnie paradował drogą w stronę jednego z najpokaźniejszych miejsc obrządków religijnych. Podobno temu wielkiemu budynkowi na wzgórzu patronował jakiś Bishamon mający być bogiem bogactwa. Wszystko fajnie i pięknie, ale czym tak naprawdę było bogactwo? Akimichi nie dostrzegał go w wielkich świątyniach, budynkach, ogromnych datkach i przepychu, więc Bishamon zdecydowanie nie był bogiem, którego mógłby wyznawać. Zamiast tego, gdyby przedstawiono mu jakieś bóstwo, które daje swoim wiernym darmowe jedzenie o smaku tak wspaniałym, że nawet najlepsza karczma w Ryuzaku no Taki mogłaby się schować, to mieliby grubaska w kieszeni. A łącznie z grubaskiem mieliby pieniądze, które nosi przy sobie. Czy to nie było o wiele lepszym rozwiązaniem? Gdyby jeszcze przynieść taką wiarę do osady rodu Akimichi, to Ci mnisi spaliby na pieniądzach, kąpali by się w pieniądzach, a nawet mogliby się nimi podcierać. W zamian musieliby się troszczyć jedynie o zapasy pozwalające wyżywić ogromnych przedstawicieli klanu z Sakai, ale nie ma przecież róży bez kolców.
Chuichi przechodził obok świątyni przypadkiem, ale zdawało się, że sprzedawcy tam zgromadzeni nie pozostawiają swojego położenia przypadkowi. Do budynku przychodziło wielu wiernych, łudząc się, że Bishamon obleje ich swoją łaską i dostąpią bogactwa. Jest jednak jedna rzecz, której człowiek na pewno nie zaspokoi pieniędzmi - jedzenie! I to właśnie sprzedawcy, którzy posiadali w swoim asortymencie ten rodzaj dóbr gromadzili się przed wielkimi, kamiennymi schodami. Głodny jest każdy, niezależnie od swojego statusu w społeczeństwie czy sytuacji materialnej. Głodny jest też Akimichi i to w zasadzie głodny jest zawsze. Tak samo było tym razem. Kiedy zapachy dotarły do nozdrzy Chuichiego, z kącika jego ust wyszła delikatna stróżka śliny, która szybko została starta przez rękaw. Czy on to naprawdę czuł? Ale tak naprawdę, naprawdę? Jego oczy zamieniły się w dwa spodki, a chód stał się niesamowicie lekki. Wyglądało to tak, jakby jakaś niewidzialna stróżka aromatu prowadziła go na palcach do siebie, nęciła go swym zapachem, kusiła go obietnicą przyjemności i koniec końców wygrała. Chuichi stanął bowiem przed stoiskiem z pieczonymi kałamarnicami i złożył zamówienie. Trzydzieści kałamarnic na patyku jak najbardziej wystarczy na rozgrzewkę. Trafią do pierwszego żołądka. Akimichi ma ich w końcu dziesięć, a jak zechce to nawet i dwadzieścia. Na wszystko znajdzie się miejsce!
Chuichi przechodził obok świątyni przypadkiem, ale zdawało się, że sprzedawcy tam zgromadzeni nie pozostawiają swojego położenia przypadkowi. Do budynku przychodziło wielu wiernych, łudząc się, że Bishamon obleje ich swoją łaską i dostąpią bogactwa. Jest jednak jedna rzecz, której człowiek na pewno nie zaspokoi pieniędzmi - jedzenie! I to właśnie sprzedawcy, którzy posiadali w swoim asortymencie ten rodzaj dóbr gromadzili się przed wielkimi, kamiennymi schodami. Głodny jest każdy, niezależnie od swojego statusu w społeczeństwie czy sytuacji materialnej. Głodny jest też Akimichi i to w zasadzie głodny jest zawsze. Tak samo było tym razem. Kiedy zapachy dotarły do nozdrzy Chuichiego, z kącika jego ust wyszła delikatna stróżka śliny, która szybko została starta przez rękaw. Czy on to naprawdę czuł? Ale tak naprawdę, naprawdę? Jego oczy zamieniły się w dwa spodki, a chód stał się niesamowicie lekki. Wyglądało to tak, jakby jakaś niewidzialna stróżka aromatu prowadziła go na palcach do siebie, nęciła go swym zapachem, kusiła go obietnicą przyjemności i koniec końców wygrała. Chuichi stanął bowiem przed stoiskiem z pieczonymi kałamarnicami i złożył zamówienie. Trzydzieści kałamarnic na patyku jak najbardziej wystarczy na rozgrzewkę. Trafią do pierwszego żołądka. Akimichi ma ich w końcu dziesięć, a jak zechce to nawet i dwadzieścia. Na wszystko znajdzie się miejsce!
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Kung Fu Panda!

1/15

1/15
Tenka na swojej misji też miał art z kotem, a właściwie kotką. Nibui, przygotuj się 

0 x
Re: Świątynia Bishamona
To nie jest otyłość, a styl życia! Gdyby Chuichi chciał, to zapewne mógłby być chudy jak patyk, ale to nie tłuszcz wybrał jego, a on wybrał miłość do jedzenia, z którą tłuszcz był w pakiecie. Była to więc prosta droga bez żadnych skrzyżowań. Grubasek nie mógł skręcić ani w jedną, ani w druga stronę, a jedynie poruszać się do przodu niczym wielki głaz zsuwający się po urwisku i przyciskający wszystkich, którzy napatoczą mu się na drodze. Akimichi był jednak z takiego obrotu spraw zadowolony. Dzięki temu, że jego żołądek był duży, on sam też był duży. No i mógł jeść co tylko zechciał, a to ma niewątpliwie plusy. Tak też było teraz z kałamarniczkami, które można uznać za niebo w gębie. Chuichi nie ograniczał się i jadł od razu po kilka. W końcu gdyby ociągał się z posiłkiem, to sprzedawca mógłby pomyśleć, że jeszcze mu nie smakuje! Też coś. Jedzenie i niesmak w jednym zdaniu, phi. Wcinał je tak szybko, że w ręku zostało mu już tylko pięć kałamarnic i wtedy coś się wydarzyło.
Z daleka Chuichi dostrzegł jegomościa, który najwyraźniej miał mu coś za złe. Krzyczał na niego tak, jakby zjadł mu ostatnie kałamarnice... KAŁAMARNICE! Grubasek, jak to prawdziwy Akimichi, najpierw pomyślał o nich. Cała piątka wylądowała niemal natychmiastowo w ustach Chuichiego (zmieścił wszystkie!) i dopiero po tym ruchu mógł zacząć się bronić. Pech jednak chciał, że czas nie był po jego stronie, więc nie mógł również wymyślać skomplikowanych ruchów. Sięgnął więc ręką do swojej kabury, która była niewielkich rozmiarów jeśli porównać ja do reszty ciała, i wyciągnął z niej jeden, samotny kunai. Ujął go w prawą dłoń z ostrzem skierowanym na zewnątrz po to, aby zbić cios mieczem. Nie próbował go zablokować całkowicie, a zmienić jego trajektorię. Na dodatek sposób w jaki ułożony był kunai gwarantował to, że nawet po zbiciu miecza, ten poleci na zewnątrz, a nie uderzy w ciało grubaska.
- Mifty Fi if ni offam! - wykrzyczał, bardzo dużą uwagę przywiązując do tego, żeby przy okazji żaden kęs kałamarnicy nie wyleciał z jego ust. To był w końcu skarb! A co takiego krzyknął? "Nigdy Ci ich nie oddam". Chuichi był bowiem teraz w bojowym nastroju. Zobaczył konkurenta, który chciał mu zabrać JEGO jedzenie, więc nie mógł mu pobłażać. Oczywiście istniała jeszcze szansa, że ten facet z kataną przyszedł po coś innego, ale w tym momencie jedzenie zawróciło Akimichiemu w głowie i to właśnie ono determinowało jego akcje. Nie ma takiego podjadania!
Z daleka Chuichi dostrzegł jegomościa, który najwyraźniej miał mu coś za złe. Krzyczał na niego tak, jakby zjadł mu ostatnie kałamarnice... KAŁAMARNICE! Grubasek, jak to prawdziwy Akimichi, najpierw pomyślał o nich. Cała piątka wylądowała niemal natychmiastowo w ustach Chuichiego (zmieścił wszystkie!) i dopiero po tym ruchu mógł zacząć się bronić. Pech jednak chciał, że czas nie był po jego stronie, więc nie mógł również wymyślać skomplikowanych ruchów. Sięgnął więc ręką do swojej kabury, która była niewielkich rozmiarów jeśli porównać ja do reszty ciała, i wyciągnął z niej jeden, samotny kunai. Ujął go w prawą dłoń z ostrzem skierowanym na zewnątrz po to, aby zbić cios mieczem. Nie próbował go zablokować całkowicie, a zmienić jego trajektorię. Na dodatek sposób w jaki ułożony był kunai gwarantował to, że nawet po zbiciu miecza, ten poleci na zewnątrz, a nie uderzy w ciało grubaska.
- Mifty Fi if ni offam! - wykrzyczał, bardzo dużą uwagę przywiązując do tego, żeby przy okazji żaden kęs kałamarnicy nie wyleciał z jego ust. To był w końcu skarb! A co takiego krzyknął? "Nigdy Ci ich nie oddam". Chuichi był bowiem teraz w bojowym nastroju. Zobaczył konkurenta, który chciał mu zabrać JEGO jedzenie, więc nie mógł mu pobłażać. Oczywiście istniała jeszcze szansa, że ten facet z kataną przyszedł po coś innego, ale w tym momencie jedzenie zawróciło Akimichiemu w głowie i to właśnie ono determinowało jego akcje. Nie ma takiego podjadania!
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Chuichi rozumiał motywacje grubaska, który właśnie go zaatakował, ale nie oznaczało to, że mógł je zaakceptować. To on pierwszy zobaczył kałamarniczki, to on je wykupił i to on zaczął je przeżuwać. Jeśli nieznajomy też chciał ich spróbować, to mógł się pospieszyć, a nie teraz wyładowywać swoją złość na niewinnym grubasku, który zaspokajał tylko swoje podstawowe potrzeby żywieniowe. Oczywiście, sam Akimichi mógł kupić mniej jedzenia, ale to byłaby obraza dla jego postanowień i pośrednio dla drogi ninja. Pokazałby, że jednak jest pewna ilość jedzenia, której nie da się strawić, a to kompletna bzdura. Wystarczy siła woli, samozaparcie i umiejętności, a takie przeszkody tak naprawdę nie będą w ogóle nikomu zawadzały. Tak samo nikomu nie powinien zawadzać grubasek, który skupiał się na swoim interesie i swoim głodzie. Znalazł się jednak jeden jegomość, który nie akceptował jego szczęścia, a to było niedopuszczalne!
Kałamarnice zostały przegryzione, a następnie połknięte. W tym samym momencie kunai zderzył się z kataną, a w powietrzu rozległ się dźwięk ocierającego o siebie metalu. Chuichi zmarszczył brwi, ale ani przez chwilę nie zawahał się co do następnego ruchu. Został zaatakowany, więc musiał jakoś jegomościa unieszkodliwić, bo katana drugi raz może już nie zostać sparowana. Właśnie dlatego kunai, który znajdował się w prawej ręce Czujcza został rzucony w dół tak, żeby delikatnie zarysować łydkę drugiego grubaska. Akimichi nie zamierzał wyrządzać mu wielkiej krzywdy, a jedynie dać do zrozumienia, że zadarł nie z tym tłuścioszkiem, co potrzeba. Zaraz po tym lewa ręka, korzystając z rozkojarzenia, skierowała się w stronę twarzy bruneta, na której to zacisnęła się dość mocno. Po raz kolejny Chuichi nie zamierzał wyrządzać mu krzywdy, a jedynie trochę bólu, aby zrozumiał w jakiej pozycji się znajduje. Jakby tego było mało, to prawa ręka, która przed chwilą rzuciła kunaiem, teraz starała się zakleszczyć na palcach trzymanych na rękojeści katany. W ten sposób shinobi z klanu Akimichi miałby przewagę. Nie dość, że zablokował broń przeciwnika, to na dodatek sam stwarza dla niego zagrożenie, trzymając swoją masywną, tłustą łapę na jego głowie. Jeśli wszystko wyjdzie, to będzie w całkiem niezłej pozycji.
- Uspokój się. Trochę Ci pofolgowałem, ale jestem shinobim. Kolejną głupotę uznam za atak. - rzucił w stronę grubaska, spoglądając na niego z góry. Wzrok skupiał jednak na jego drugiej, wolnej ręce, a także na nogach. To stamtąd mogły przyjść następne ciosy, przed którymi trzeba będzie się bronić, a w przypadku wariata, który atakuje za jedzenie trzeba spodziewać się wszystkiego. Znaczy... Chuichi pewnie też by zaatakował, gdyby ktoś podpierdzielił mu obiad, ale w tej sytuacji oczywistym było, ze Akimichi miał większe prawa do posiłku i nie był to żaden zabór. Klanowy tłuścioszek był wobec tego niewinny, ale nie zamierzał zostać raniony tylko dlatego, że zlekceważył przeciwnika.
Kałamarnice zostały przegryzione, a następnie połknięte. W tym samym momencie kunai zderzył się z kataną, a w powietrzu rozległ się dźwięk ocierającego o siebie metalu. Chuichi zmarszczył brwi, ale ani przez chwilę nie zawahał się co do następnego ruchu. Został zaatakowany, więc musiał jakoś jegomościa unieszkodliwić, bo katana drugi raz może już nie zostać sparowana. Właśnie dlatego kunai, który znajdował się w prawej ręce Czujcza został rzucony w dół tak, żeby delikatnie zarysować łydkę drugiego grubaska. Akimichi nie zamierzał wyrządzać mu wielkiej krzywdy, a jedynie dać do zrozumienia, że zadarł nie z tym tłuścioszkiem, co potrzeba. Zaraz po tym lewa ręka, korzystając z rozkojarzenia, skierowała się w stronę twarzy bruneta, na której to zacisnęła się dość mocno. Po raz kolejny Chuichi nie zamierzał wyrządzać mu krzywdy, a jedynie trochę bólu, aby zrozumiał w jakiej pozycji się znajduje. Jakby tego było mało, to prawa ręka, która przed chwilą rzuciła kunaiem, teraz starała się zakleszczyć na palcach trzymanych na rękojeści katany. W ten sposób shinobi z klanu Akimichi miałby przewagę. Nie dość, że zablokował broń przeciwnika, to na dodatek sam stwarza dla niego zagrożenie, trzymając swoją masywną, tłustą łapę na jego głowie. Jeśli wszystko wyjdzie, to będzie w całkiem niezłej pozycji.
- Uspokój się. Trochę Ci pofolgowałem, ale jestem shinobim. Kolejną głupotę uznam za atak. - rzucił w stronę grubaska, spoglądając na niego z góry. Wzrok skupiał jednak na jego drugiej, wolnej ręce, a także na nogach. To stamtąd mogły przyjść następne ciosy, przed którymi trzeba będzie się bronić, a w przypadku wariata, który atakuje za jedzenie trzeba spodziewać się wszystkiego. Znaczy... Chuichi pewnie też by zaatakował, gdyby ktoś podpierdzielił mu obiad, ale w tej sytuacji oczywistym było, ze Akimichi miał większe prawa do posiłku i nie był to żaden zabór. Klanowy tłuścioszek był wobec tego niewinny, ale nie zamierzał zostać raniony tylko dlatego, że zlekceważył przeciwnika.
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Nie, nie, nie! Chuichi nigdy nie pozwoliłby na to, żeby jego przeciwnik miał okazję do posmakowania resztek panierki zgromadzonych na jego palcach. Grubasek nie przepuści żadnego okruszka, który mógłby uciec z jego buzi, więc szermierz tym bardziej nie ma na co liczyć. Jeśli dodać do tego jeszcze fakt, że agresor był niezbyt miły, to można być pewnym nawet tego, że na palcach nie pozostała ślina, która stykała się z kałamarnicą. Tak dobrze, to nie ma. W każdym razie wszystko się powiodło, a niedoszły atakujący był teraz na łasce Akimichiego, który, wbrew pozorom, był naprawdę miłym olbrzymem. Właśnie dlatego nie zamierzał go zbytnio dręczyć i popchnął grubaska do tyłu tak, żeby ten upadł na swoją wielką (aczkolwiek nie tak duża jak Chuichiego) dupę.
- Ja rozumiem, że kałamarniczki są smaczne, ale były moje! Oszalałeś?! - warknął w kierunku drugiego grubaska, samemu schylając się po kunai, który wylądował na ziemi. Przy okazji trochę sapnął, bo przecież jak się człowiek z takim brzuchem schyla, to ciężko się na ciele robi. Tego trudu nie zrozumie nigdy nikt, kto nie miał troszkę większego brzucha. Dopiero po złapaniu oddechu Chuichi wyprostował się i zmierzył wzrokiem napastnika po raz kolejny. Jaką wymówkę mu zaserwuje? Za jakimi motywami będzie się krył? Tego Akimichi nie wiedział, ale dla pewności wolał nadepnąć nogą na katanę, żeby ta nie została podniesiona z ziemi.
- Ja rozumiem, że kałamarniczki są smaczne, ale były moje! Oszalałeś?! - warknął w kierunku drugiego grubaska, samemu schylając się po kunai, który wylądował na ziemi. Przy okazji trochę sapnął, bo przecież jak się człowiek z takim brzuchem schyla, to ciężko się na ciele robi. Tego trudu nie zrozumie nigdy nikt, kto nie miał troszkę większego brzucha. Dopiero po złapaniu oddechu Chuichi wyprostował się i zmierzył wzrokiem napastnika po raz kolejny. Jaką wymówkę mu zaserwuje? Za jakimi motywami będzie się krył? Tego Akimichi nie wiedział, ale dla pewności wolał nadepnąć nogą na katanę, żeby ta nie została podniesiona z ziemi.
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Napastnik zapomniał o jednej rzeczy - w walce dwóch grubasków wygrywa ten, który jest grubszy, a akurat o bycie grubszym od Chuichiego było naprawdę ciężko. Nawet lider klanu Akimichi nie posiadał takich rozmiarów, jak ten początkujący shinobi, więc to już o czymś świadczyło. A czy przedstawicielowi wspaniałego klanu tłuszczu było żal przeciwnika patrzącego ze smutkiem na patyki? Oczywiście, że nie! To były jego kałamarnice i każdy, kto podniesienie na nie rękę zostanie doszczętnie zniszczony dopóki sam się nie uspokoi. Szczęście było po stronie szermierza, albowiem ten od razu zaprzestał kolejnych ataków, ale gdyby tak się nie stało, to musiałby zostać przejechany przez kulę złości i nienawiści. Można więc powiedzieć, że miał wiele szczęścia, a cała sytuacja skończyła się dla niego bardzo dobrze. No... Może poza niezwalczonym głodem, ale to akurat nie zmartwienie Chuichiego.
Przeprosiny wydawały się w ogóle nie obchodzić grubaska, bo jakoś szczególnie całą sytuacją się nie przejął. Gdyby szermierz zjadł jego jedzonko, to sprawa wyglądałaby całkowicie inaczej. Dlatego też Akimichi, widząc, że sytuacja się uspokoiła, zaczął rozglądać się dookoła za jakąś przekąską. Cała "walka" na pewno spaliła troszkę kalorii, które trzeba było szybko je uzupełnić. Niestety poszukiwania jedzenia zostały przerwane przez kolejną osóbkę, która okazała się być siostrą rozrabiaki. Chuichi spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem i pokręcił głową.
- Nie, nie. Chciał zabrać moje kałamarniczki, ale nigdy nie oddam jedzenia bez walki. Gdyby dalej się stawiał, to musiałbym bronić go bardziej zdecydowanie, ale nic wielkiego się nie stało. - odpowiedział spokojnie i bez żadnej złości w głosie. W końcu dziewczyna nic nie zawiniła, a jeszcze starała się go przeprosić, więc była raczej dobrą osobą - Aaaaleeee może masz też jakiś smakołyk dla mnie? - spojrzał na nią z nadzieją, ręce składając jak do modlitwy i chowając je pod swój podbródek. No, jeden z wielu podbródków, ale wiadomo o co chodzi. Być może wcale nie będzie musiał kupować jedzenia, a dostanie jakieś za darmo. To byłby jeden z lepszych dni jego życia! Jak każdy, w którym dostaje jedzenie za darmo.
Przeprosiny wydawały się w ogóle nie obchodzić grubaska, bo jakoś szczególnie całą sytuacją się nie przejął. Gdyby szermierz zjadł jego jedzonko, to sprawa wyglądałaby całkowicie inaczej. Dlatego też Akimichi, widząc, że sytuacja się uspokoiła, zaczął rozglądać się dookoła za jakąś przekąską. Cała "walka" na pewno spaliła troszkę kalorii, które trzeba było szybko je uzupełnić. Niestety poszukiwania jedzenia zostały przerwane przez kolejną osóbkę, która okazała się być siostrą rozrabiaki. Chuichi spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem i pokręcił głową.
- Nie, nie. Chciał zabrać moje kałamarniczki, ale nigdy nie oddam jedzenia bez walki. Gdyby dalej się stawiał, to musiałbym bronić go bardziej zdecydowanie, ale nic wielkiego się nie stało. - odpowiedział spokojnie i bez żadnej złości w głosie. W końcu dziewczyna nic nie zawiniła, a jeszcze starała się go przeprosić, więc była raczej dobrą osobą - Aaaaleeee może masz też jakiś smakołyk dla mnie? - spojrzał na nią z nadzieją, ręce składając jak do modlitwy i chowając je pod swój podbródek. No, jeden z wielu podbródków, ale wiadomo o co chodzi. Być może wcale nie będzie musiał kupować jedzenia, a dostanie jakieś za darmo. To byłby jeden z lepszych dni jego życia! Jak każdy, w którym dostaje jedzenie za darmo.
0 x
Re: Świątynia Bishamona
Bishamon się nie zjawił, bo nie istnieje. Tak samo, jak nie istnieje Jashin, ale to temat do rozmowy z Kazumi. Trzeba go kiedyś dokończyć. Zjawiła się za to dziewczyna, która wydawała się całkiem miła. W końcu dała swojemu bratu jedzenie, a ktoś, kto dzieli się żywnością musi być chociaż odrobinę dobry! Tylko źli ludzie zabierają dla siebie całe jedzenie i nie dzielą się z nikim, ale Chuichi się tym nie przejmował. W kwestii smakołyków był samolubny i nawet jeśli miałby być uznany za zwyrodnialca, to i tak prawie nigdy się z nikim niczym nie podzieli. To jego, jego i jeszcze raz jego! Jednak najwyraźniej nie tylko Chuichi był tutaj koneserem jedzenia, odpoczynku i spania. Brat dziewczyny, który nie tak dawno temu jeszcze biegł na niego z kataną, zamienił się teraz w wielkiego niedźwiedzia i przykleił się do ziemi niczym ta niesforna jagódka, która dwa dni temu utknęła na brodzie Chuichiego i za nic nie chciała z niej zejść. W obu przypadkach była potrzebna interwencja Akimichiego, ale w tym pierwszym nawet nie kiwnąłby palcem, gdyby nie prośba dziewczyny. Skoro nieznajoma była dobrą osobą, która dzieliła się jedzenie, a co więcej obiecała, że z Chuichim też się podzieli, to teraz grubasek nie miał większego wyboru. Nie zamierzał się przy tym jednak nadwyrężać i spalać zbyt wielu kalorii. Niesienie jej brata na plecach nie było żadnym wyjściem.
- Mogę, ale nie niosę go. Co najwyżej mogę go zaciągnąć na miejsce. Rana nie jest duża, więc jeśli woli szorować tyłkiem po ziemi, niż iść, to jego sprawa. Ale, tak z rzeczy ważniejszych, co panienka umie przyrządzić? Sushi? Onigir? Dango? Kałamarnice? Ramen? Zjem wszystko, ale na razie proszę prowadzić. - rzekł do dziewczyny, marząc przy tym o kolejnych, wspaniałych potrawach, które na niego gdzieś tam czekają. Jeśli siostrunia grubaska nie będzie miała nic przeciwko, to Akimichi chwyci go za jego grube łapsko i zacznie ciągnąć po ziemi w stronę domu. Być może niedoszły szermierz bardziej lubi pobrudzone ubrania i otarty tyłek, niż trochę kropel krwi spadających po nodze, ale to będzie już jego sprawa. Chuichi był myślami przy kolejnym obiedzie i to się teraz dla niego liczyło!
- Mogę, ale nie niosę go. Co najwyżej mogę go zaciągnąć na miejsce. Rana nie jest duża, więc jeśli woli szorować tyłkiem po ziemi, niż iść, to jego sprawa. Ale, tak z rzeczy ważniejszych, co panienka umie przyrządzić? Sushi? Onigir? Dango? Kałamarnice? Ramen? Zjem wszystko, ale na razie proszę prowadzić. - rzekł do dziewczyny, marząc przy tym o kolejnych, wspaniałych potrawach, które na niego gdzieś tam czekają. Jeśli siostrunia grubaska nie będzie miała nic przeciwko, to Akimichi chwyci go za jego grube łapsko i zacznie ciągnąć po ziemi w stronę domu. Być może niedoszły szermierz bardziej lubi pobrudzone ubrania i otarty tyłek, niż trochę kropel krwi spadających po nodze, ale to będzie już jego sprawa. Chuichi był myślami przy kolejnym obiedzie i to się teraz dla niego liczyło!
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości