Karczma Onigiri
Re: Karczma Onigiri
Podróż z Sogen przebiegła całkiem sprawnie i bez problemowo. Po krótkim spacerze i zwiedzeniu paru miejsc, które Saiki pamiętał z dzieciństwa, kiedy to razem z rodziną odwiedzał Ryuzaku no Taki.
Po raz kolejny udowodnił, że nie potrzebuje konkretnego celu by spacerować i tym oto sposobem trafił do karczmy Onigiri.
Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, a brak tłumów i hałasu jedynie zachęcał go, aby zajrzeć tam choć na chwilę i napić się czegoś dla ochłody.
W środku nie było zbyt wielu osób. Jedna para rozmawiała o czymś przy stoliku, kilku mężczyzn wyglądających na stałych bywalców siedziało przy 'barze', jak najbliżej obsługujących kelnerek i w zasadzie to by było na tyle.
Saiki znalazł nieduży stolik w rogu karczmy i tam właśnie przysiadł. Dopiero po chwili, gdy jedna z urodziwych kelnerek przywitała się i zaczęła pytać o zamówienie, Saiki zdjął swój czarny płaszcz i bez zbędnego zastanawiania się odezwał się do dziewczyny.
-Zimną wodę na początek... No i jakiś orzeźwiający sok, poproszę. - z uśmiechem oznajmił kelnerce, która ze zdziwieniem skinęła głową i po chwili również odwzajemniła uśmiech.
-Rozumiem. Proszę dać mi chwilę. - odpowiedziała i obróciła się w stronę baru, a Saiki zaczął rozglądać się po lokalu.
Kelnerka oczekiwała jakiegoś alkoholowego zamówienia, ale najwyraźniej nie wchodziło to w grę jeżeli chodzi o Saikiego, przynajmniej na obecną chwilę. Jedyne czego mu było trzeba to coś zimnego co zmrozi jego nagrzaną głowę po podróży.
-Tak jak powiedziała, tak zrobiła. - pomyślał chłopak, kiedy kelnerka pojawiła się po chwili z dwoma szklanymi naczyniami wypełnionymi zmrożonymi napojami.
-Bardzo Ci dziękuję. - z uśmiechem wyszeptał do kelnerki.
-W razie czego proszę mnie wołać, lub szukać mnie przy barze. - odpowiedziała i odeszła od stolika, aby obsłużyć kolejnego klienta, który wszedł do karczmy chwilę po Saikim.
Chłopak chwycił za szklankę z wodą i przechylił ją na raz, gdy tylko zbliżyła się do jego wysuszonych ust.
Gdy wypił całą wodę, wziął głęboki wdech i odetchnął z ulgą.
Saiki rozkoszował się chłodnym sokiem, który upijał co jakiś czas, w przerwach od myśli i obserwowania karczmy i jej klientów.
Po raz kolejny udowodnił, że nie potrzebuje konkretnego celu by spacerować i tym oto sposobem trafił do karczmy Onigiri.
Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, a brak tłumów i hałasu jedynie zachęcał go, aby zajrzeć tam choć na chwilę i napić się czegoś dla ochłody.
W środku nie było zbyt wielu osób. Jedna para rozmawiała o czymś przy stoliku, kilku mężczyzn wyglądających na stałych bywalców siedziało przy 'barze', jak najbliżej obsługujących kelnerek i w zasadzie to by było na tyle.
Saiki znalazł nieduży stolik w rogu karczmy i tam właśnie przysiadł. Dopiero po chwili, gdy jedna z urodziwych kelnerek przywitała się i zaczęła pytać o zamówienie, Saiki zdjął swój czarny płaszcz i bez zbędnego zastanawiania się odezwał się do dziewczyny.
-Zimną wodę na początek... No i jakiś orzeźwiający sok, poproszę. - z uśmiechem oznajmił kelnerce, która ze zdziwieniem skinęła głową i po chwili również odwzajemniła uśmiech.
-Rozumiem. Proszę dać mi chwilę. - odpowiedziała i obróciła się w stronę baru, a Saiki zaczął rozglądać się po lokalu.
Kelnerka oczekiwała jakiegoś alkoholowego zamówienia, ale najwyraźniej nie wchodziło to w grę jeżeli chodzi o Saikiego, przynajmniej na obecną chwilę. Jedyne czego mu było trzeba to coś zimnego co zmrozi jego nagrzaną głowę po podróży.
-Tak jak powiedziała, tak zrobiła. - pomyślał chłopak, kiedy kelnerka pojawiła się po chwili z dwoma szklanymi naczyniami wypełnionymi zmrożonymi napojami.
-Bardzo Ci dziękuję. - z uśmiechem wyszeptał do kelnerki.
-W razie czego proszę mnie wołać, lub szukać mnie przy barze. - odpowiedziała i odeszła od stolika, aby obsłużyć kolejnego klienta, który wszedł do karczmy chwilę po Saikim.
Chłopak chwycił za szklankę z wodą i przechylił ją na raz, gdy tylko zbliżyła się do jego wysuszonych ust.
Gdy wypił całą wodę, wziął głęboki wdech i odetchnął z ulgą.
Saiki rozkoszował się chłodnym sokiem, który upijał co jakiś czas, w przerwach od myśli i obserwowania karczmy i jej klientów.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Karczma Onigiri
Krążąc po ulicach Ryuzaku Rika nigdy nie okazywała szczególnej tutejszości. Tego specyficznego stanu, w którym znasz każdy zakamarek każdej uliczki i każdą pozycję w menu dowolnej z knajp. Spacerowała wraz z opiekunem bądź też cała rodziną z wymalowanym na twarzy uśmiechem, który przyciągał więcej uwagi przechodniów, niż najsłodsze z psów, rozglądając się na lewo i prawo, odkrywając niejako na nowo osadę, którą zna tak długo, jak siebie samą.
Teraz efekt ten potęguje się, ale Rika jest sama. Schodzi ze ścieżki na ścieżkę, jakby nie wiedziała dokąd idzie. Istotnie, nie wiedziała, lecz to co pojawi się za rogiem kolejnego budynku ani razu nie było dla niej niespodzianką. Dostrzegała pewne zmiany w krajobrazie portowego miasta. Były one niewielkie, bowiem zima, jaką spędziła w Krainie Lodu nie jest okresem sprzyjającym budowlańcom. Na próżno było więc szukać nowych budynków, tak łatwych do zauważenia. Mimo to Ryuzaku było inne. Rika dostrzegła miniony czas po kolejnym płacie odchodzącej farby na wysłużonych drzwiach ulubionej cukierni babki Akane. O bezustannych zmianach krzyczała też niewielka ryska znajdująca się na szybie witryny jednego z wielu sklepów odzieżowych. Nawet sklep z zabawkami uległ zmianie. Rika wyrosła już z tego, ale doskonale pamiętała wystawę sprzed wyjazdu do Hyuo. Ta obecna niczym nie przypominała poprzedniej i była nastawiona na sezon wiosenny. Rika przyjrzała się wystawionym zabawkom. Może nie do końca wyrosła... Jaki piękny… - pomyślała, widząc brązowego, pluszowego misia, który wielkością zajmował większą część jej tułowia. Niemal czuła jego dotyk. Położyła ręce na szybie witryny i głowę przysunęła tak blisko, jak tylko się dało, niemal dotykając ją nosem. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Oprzytomniała minutę później, a gdy przestała tworzyć jedność z szybą dzielącą ją od wystawionych zabawek, zauważyła pozostawione ślady palców. Wiedziała, że to nic takiego. Jutrzejszym porankiem stać będzie tu poczciwy pan z zakręcanym wąsem, który starym zwyczajem przemyje szybkę, eksponując tym samym najlepsze, co ma do zaoferowania. Wiedziała to. Tutaj wiedziała niemal wszystko.
Spacer okazał się wyjątkowo przyjemną podróżą do krainy wspomnień i rozmyślań nad tym, co dalej. Dlatego nie może dziwić, że nogi poniosły ją aż na obrzeża osady, do jednej z pobliskich knajp, Karczmy Onigri. Niesiona wspomnieniami pobytu w znajdującej się w Hyuo „U Gospodarzy”, zapragnęła czegoś do picia. Ciekawa była, czy sprostają jej oczekiwaniom, bowiem nigdy nie piła niczego podobnego w swym rodzimym mieście.
Otworzyła drzwi i weszła jak do siebie do lokalu, w którym nie była nigdy wcześniej. Skierowała się prosto do baru i nieco pokracznie usiadła na wysokim krześle. Przywitała się z barmanem, powiedziała coś pół-szeptem, co najwyraźniej musiało go rozbawić. Ona też się cieszyła. Ale do rzeczy.
-Czy macie tutaj może…
Barman przytaknął, choć jej życzenia nie były najdziwniejszymi, z jakimi spotkał się w pracy.
-Tylko proszę w takim wielkim i grubym kuflu!
Odwrócił się plecami i wyszedł na zaplecze. Poczekała kilka chwil, w których rozejrzała się po wnętrzu Onigri. Większość stolików była wolna, ale to chyba nie może dziwić o takiej porze. Ciekawe, jak jest tu wieczorem. Wystrój nie był szczególny, ale przecież nie zamierzała zabawić tu na długo. Odwróciła się dopiero na dźwięk ciężkiego szkła stawianego na ladzie. Wypiła łyczek, schylając się do naczynia, a nie podnosząc go i pochwaliła smak. Wymienili jeszcze kilka zdań. Dziwny musiał być to widok małej dziewczynki, która siedzi przy barze i rozmawia z barmanem, a ten wcale nie traktuje jej pretensjonalnie. Odeszła chwilę później, gdy zauważyła, że wchodzi kolejny gość. Sama położyła sobie ciężki jak smok kufel na siedzeniu obok, aby móc spokojnie zejść z siedzenia i sięgnąć go sobie z lady, nie prosząc o pomoc. Fartownie udało jej się niczego nie rozlać. Niosła go oburącz do jednego ze stolików znajdujących się w samym centrum.
I oto siedziała w centrum – trzeba przyznać – ubogich karczmianych wydarzeń. Mała dwunastolatka w niewinnej białej sukience, z torbą przewieszoną na krześle, niemal w całości przykrytej nad podziw długimi włosami. Na stole zaś rządził wielki kufel z grubego szkła, wypełniony lekko schłodzonym, złotym płynem.
Teraz efekt ten potęguje się, ale Rika jest sama. Schodzi ze ścieżki na ścieżkę, jakby nie wiedziała dokąd idzie. Istotnie, nie wiedziała, lecz to co pojawi się za rogiem kolejnego budynku ani razu nie było dla niej niespodzianką. Dostrzegała pewne zmiany w krajobrazie portowego miasta. Były one niewielkie, bowiem zima, jaką spędziła w Krainie Lodu nie jest okresem sprzyjającym budowlańcom. Na próżno było więc szukać nowych budynków, tak łatwych do zauważenia. Mimo to Ryuzaku było inne. Rika dostrzegła miniony czas po kolejnym płacie odchodzącej farby na wysłużonych drzwiach ulubionej cukierni babki Akane. O bezustannych zmianach krzyczała też niewielka ryska znajdująca się na szybie witryny jednego z wielu sklepów odzieżowych. Nawet sklep z zabawkami uległ zmianie. Rika wyrosła już z tego, ale doskonale pamiętała wystawę sprzed wyjazdu do Hyuo. Ta obecna niczym nie przypominała poprzedniej i była nastawiona na sezon wiosenny. Rika przyjrzała się wystawionym zabawkom. Może nie do końca wyrosła... Jaki piękny… - pomyślała, widząc brązowego, pluszowego misia, który wielkością zajmował większą część jej tułowia. Niemal czuła jego dotyk. Położyła ręce na szybie witryny i głowę przysunęła tak blisko, jak tylko się dało, niemal dotykając ją nosem. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Oprzytomniała minutę później, a gdy przestała tworzyć jedność z szybą dzielącą ją od wystawionych zabawek, zauważyła pozostawione ślady palców. Wiedziała, że to nic takiego. Jutrzejszym porankiem stać będzie tu poczciwy pan z zakręcanym wąsem, który starym zwyczajem przemyje szybkę, eksponując tym samym najlepsze, co ma do zaoferowania. Wiedziała to. Tutaj wiedziała niemal wszystko.
Spacer okazał się wyjątkowo przyjemną podróżą do krainy wspomnień i rozmyślań nad tym, co dalej. Dlatego nie może dziwić, że nogi poniosły ją aż na obrzeża osady, do jednej z pobliskich knajp, Karczmy Onigri. Niesiona wspomnieniami pobytu w znajdującej się w Hyuo „U Gospodarzy”, zapragnęła czegoś do picia. Ciekawa była, czy sprostają jej oczekiwaniom, bowiem nigdy nie piła niczego podobnego w swym rodzimym mieście.
Otworzyła drzwi i weszła jak do siebie do lokalu, w którym nie była nigdy wcześniej. Skierowała się prosto do baru i nieco pokracznie usiadła na wysokim krześle. Przywitała się z barmanem, powiedziała coś pół-szeptem, co najwyraźniej musiało go rozbawić. Ona też się cieszyła. Ale do rzeczy.
-Czy macie tutaj może…
Barman przytaknął, choć jej życzenia nie były najdziwniejszymi, z jakimi spotkał się w pracy.
-Tylko proszę w takim wielkim i grubym kuflu!
Odwrócił się plecami i wyszedł na zaplecze. Poczekała kilka chwil, w których rozejrzała się po wnętrzu Onigri. Większość stolików była wolna, ale to chyba nie może dziwić o takiej porze. Ciekawe, jak jest tu wieczorem. Wystrój nie był szczególny, ale przecież nie zamierzała zabawić tu na długo. Odwróciła się dopiero na dźwięk ciężkiego szkła stawianego na ladzie. Wypiła łyczek, schylając się do naczynia, a nie podnosząc go i pochwaliła smak. Wymienili jeszcze kilka zdań. Dziwny musiał być to widok małej dziewczynki, która siedzi przy barze i rozmawia z barmanem, a ten wcale nie traktuje jej pretensjonalnie. Odeszła chwilę później, gdy zauważyła, że wchodzi kolejny gość. Sama położyła sobie ciężki jak smok kufel na siedzeniu obok, aby móc spokojnie zejść z siedzenia i sięgnąć go sobie z lady, nie prosząc o pomoc. Fartownie udało jej się niczego nie rozlać. Niosła go oburącz do jednego ze stolików znajdujących się w samym centrum.
I oto siedziała w centrum – trzeba przyznać – ubogich karczmianych wydarzeń. Mała dwunastolatka w niewinnej białej sukience, z torbą przewieszoną na krześle, niemal w całości przykrytej nad podziw długimi włosami. Na stole zaś rządził wielki kufel z grubego szkła, wypełniony lekko schłodzonym, złotym płynem.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Choć nie przysnął, a przynajmniej tak mu się wydawało... Saiki poczuł się wyrwany z transu kiedy ujrzał ubraną na biało dziewczynkę, która wparowała do karczmy jakby była jej właścicielką, lub liderką jakiegoś gangu rozbójników z Ryuzaku no Taki.
Saiki zazwyczaj obserwował z ukrycia i potrafił to robić dyskretnie, ale teraz było inaczej. Jego oczy były wbite w młodą nieznajomą, która dosiadła się do baru i jak gdyby nigdy nic, została obsłużona przez barmana, który zaserwował jej najprawdopodobniej alkohol.
-Może to tylko taki wygląd... a tak naprawdę jest pełnoletnia? - pomyślał ironicznie, choć nie mógł wykluczać takiego scenariusza. Chłopak choć przeżył niecałe dwadzieścia lat swojego życia, to naoglądał się wielu niespotykanych przypadków.
Ręką sięgnął po swój kubek z sokiem i przystawił go do ust, cały czas wpatrzony w biel jaką wniosła do tego miejsca nieznajoma, małoletnia i intrygująca osóbka. Nie chodziło tylko o biel jej sukienki, ale też o pewnego rodzaju atmosferę i aurę jaką miała i którą dotykała otoczenie. Saiki oderwał wzrok od dziewczyny i rozejrzał się po karczmie. Był zdziwiony, że tylko on był skupiony na tym niecodziennym widoku i na tej intrygującej postaci. Wszyscy byli zajęci sobą, lub po prostu piciem.
Wiadomo, że karczmy od tego są, ale - cała ta sytuacja była nieco dziwna.
Gdy Saiki zorientował się, że przystawiony kubek jest pusty, szybko go odstawił na stolik i poczuł się lekko zażenowany.
Chwycił dwie szklanki po swoich napojach i ruszył do baru. Przeszedł okrężną drogą, chociaż szybciej byłoby gdyby zahaczył o środkowy stolik przy którym siedziała nieznajoma dziewczynka, ale po tym obserwowaniu i podziwianiu jej osoby, czuł się onieśmielony i ponownie zażenowany. Przy barze stała kelnerka, która wcześniej obsługiwała Saikiego. Z uśmiechem kiwnęła głową, gdy zauważyła, że ten wyręczył ją i zaniósł naczynia sam.
-Poproszę jeszcze raz ten sok z owoców leśnych... dwa razy. - obrócił się twarzą w stronę dziewczynki, która dalej siedziała z wielkim kuflem. Jej głowa delikatnie się poruszyła, a Saiki energicznie obrócił się z powrotem w stronę kelnerki tak jakby bał się, że nieznajoma nakryje go na gapieniu się i nastąpi koniec świata, lub wyjdzie na jakiegoś perwersyjnego dziwaka, którym nie jest.
-Proszę Cię bardzo. - kelnerka powiedziała ciepłym głosem stawiając dwa zmrożone napoje na barze.
Saiki pochylił się delikatnie w ramach podziękowania, chwycił dwie szklanki i obrócił się na pięcie.
Wziął głęboki oddech i zaczął iść w stronę stolika nieznajomej. Szedł powoli i czuł się zaniepokojony, ale im był bliżej tym aura dziewczyny bardziej go uspokajała i sprawiała, że na jego twarzy pojawiał się jego naturalny i w żadnym stopniu udawany uśmiech.
-Przepraszam. Pozwolisz, że podaruję Ci ten sok? - zapytał uśmiechając się szczerze do nieznajomej.
-Brawo geniuszu, sok od nieznajomego starszego gościa? Pewnie, to wcale nie jest podejrzane! Gratulacje! - po sekundzie odpowiedział sobie na swoje pytanie w myślach.
Przełknąwszy ślinę przez prawie całkowicie zablokowane gardło, postawił szklany kubek z sokiem tuż przy kuflu ze złotym płynem.
Przez chwile stał w milczeniu i gdy już miał zamiar uciekać przez swoje zażenowanie, westchnął i ponownie się uśmiechnął.
-Nazywam się Saiki i chciałbym Cię poznać! - zakończył swój zakręcony monolog tak, że chyba szczerzej się nie dało. Powiedział dokładnie tak jak było. Zauważył w tej drobnej osobie coś czego tak łatwo nie dało się opisać.
W każdej chwili był gotowy na ucieczkę przed jej gangiem rozbójników lub rozwścieczonym wielkim ojcem, który mógł siedzieć w ukryciu i pilnować swojej córeczki przed takimi elementami jak Saiki.
Saiki zazwyczaj obserwował z ukrycia i potrafił to robić dyskretnie, ale teraz było inaczej. Jego oczy były wbite w młodą nieznajomą, która dosiadła się do baru i jak gdyby nigdy nic, została obsłużona przez barmana, który zaserwował jej najprawdopodobniej alkohol.
-Może to tylko taki wygląd... a tak naprawdę jest pełnoletnia? - pomyślał ironicznie, choć nie mógł wykluczać takiego scenariusza. Chłopak choć przeżył niecałe dwadzieścia lat swojego życia, to naoglądał się wielu niespotykanych przypadków.
Ręką sięgnął po swój kubek z sokiem i przystawił go do ust, cały czas wpatrzony w biel jaką wniosła do tego miejsca nieznajoma, małoletnia i intrygująca osóbka. Nie chodziło tylko o biel jej sukienki, ale też o pewnego rodzaju atmosferę i aurę jaką miała i którą dotykała otoczenie. Saiki oderwał wzrok od dziewczyny i rozejrzał się po karczmie. Był zdziwiony, że tylko on był skupiony na tym niecodziennym widoku i na tej intrygującej postaci. Wszyscy byli zajęci sobą, lub po prostu piciem.
Wiadomo, że karczmy od tego są, ale - cała ta sytuacja była nieco dziwna.
Gdy Saiki zorientował się, że przystawiony kubek jest pusty, szybko go odstawił na stolik i poczuł się lekko zażenowany.
Chwycił dwie szklanki po swoich napojach i ruszył do baru. Przeszedł okrężną drogą, chociaż szybciej byłoby gdyby zahaczył o środkowy stolik przy którym siedziała nieznajoma dziewczynka, ale po tym obserwowaniu i podziwianiu jej osoby, czuł się onieśmielony i ponownie zażenowany. Przy barze stała kelnerka, która wcześniej obsługiwała Saikiego. Z uśmiechem kiwnęła głową, gdy zauważyła, że ten wyręczył ją i zaniósł naczynia sam.
-Poproszę jeszcze raz ten sok z owoców leśnych... dwa razy. - obrócił się twarzą w stronę dziewczynki, która dalej siedziała z wielkim kuflem. Jej głowa delikatnie się poruszyła, a Saiki energicznie obrócił się z powrotem w stronę kelnerki tak jakby bał się, że nieznajoma nakryje go na gapieniu się i nastąpi koniec świata, lub wyjdzie na jakiegoś perwersyjnego dziwaka, którym nie jest.
-Proszę Cię bardzo. - kelnerka powiedziała ciepłym głosem stawiając dwa zmrożone napoje na barze.
Saiki pochylił się delikatnie w ramach podziękowania, chwycił dwie szklanki i obrócił się na pięcie.
Wziął głęboki oddech i zaczął iść w stronę stolika nieznajomej. Szedł powoli i czuł się zaniepokojony, ale im był bliżej tym aura dziewczyny bardziej go uspokajała i sprawiała, że na jego twarzy pojawiał się jego naturalny i w żadnym stopniu udawany uśmiech.
-Przepraszam. Pozwolisz, że podaruję Ci ten sok? - zapytał uśmiechając się szczerze do nieznajomej.
-Brawo geniuszu, sok od nieznajomego starszego gościa? Pewnie, to wcale nie jest podejrzane! Gratulacje! - po sekundzie odpowiedział sobie na swoje pytanie w myślach.
Przełknąwszy ślinę przez prawie całkowicie zablokowane gardło, postawił szklany kubek z sokiem tuż przy kuflu ze złotym płynem.
Przez chwile stał w milczeniu i gdy już miał zamiar uciekać przez swoje zażenowanie, westchnął i ponownie się uśmiechnął.
-Nazywam się Saiki i chciałbym Cię poznać! - zakończył swój zakręcony monolog tak, że chyba szczerzej się nie dało. Powiedział dokładnie tak jak było. Zauważył w tej drobnej osobie coś czego tak łatwo nie dało się opisać.
W każdej chwili był gotowy na ucieczkę przed jej gangiem rozbójników lub rozwścieczonym wielkim ojcem, który mógł siedzieć w ukryciu i pilnować swojej córeczki przed takimi elementami jak Saiki.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Karczma Onigiri
Czy tego chciał, czy nie, nie wyróżniał się zanadto. A raczej nie chciał, bo jakiż byłby inny powód zajęcia miejsca w ciemnym kącie karczemnej sali? Zaraz, ale czy to oznacza, że Rika chciała być na widoku? A może po prostu przychodziło jej to naturalnie, tak jak naturalne dla ryb jest pływanie, a dla jej ukochanych ptaków – latanie? Robią to bez namysłu, bez krzty wysiłku, a inni mogą się tylko dziwić.
Tak czy inaczej pierwszy raz poświęciła mu więcej uwagi, gdy przeszedł obok niej kilkanaście minut po tym, gdy zajęła miejsce. Zajęta swoim piciem i powracającymi wspomnieniami wymachiwała naprzemiennie nóżkami, gdy nieznajomy minął ją z dwiema pustymi szklankami. To te szklanki zrobiły różnicę. Mała odwróciła się za siebie i spostrzegła, że w domniemanym miejscu, w którym mógł siedzieć (jeśli dobrze pamiętała) nie było osoby towarzyszącej. Nie miało to zresztą większego znaczenia, bo w tamtym kącie sali w ogóle nikogo nie było. Zresztą w ogóle, co ją to interesuje? Niech sobie pije i trzy na raz… Wróciła do swoich myśli, nie zapominając o tym gościu. Miała ten komfort, że była ustawiona na wprost do lady, jej spojrzenia nie mogły zatem dziwić. Albo nie dosłyszałam, albo on znowu zamówił dwa… soki. Musiała przyznać sama przed sobą, że brzmi to nieco absurdalnie. Trudno.
Minęło raptem kilka chwil i okazało się, że miała rację. Kelnerka przyniosła dwie szklanki z wodnistą cieczą o intensywnym, grantowym kolorze. Wziął szklanki i wracał z nimi na miejsce. Za pierwszym razem przechodził blisko Riki, ale teraz zdawało się, że idzie jeszcze bliżej. Każdy zna to uczucie, gdy orientuje się, że obcy chce nawiązać z nim kontakt. Zazwyczaj niekomfortowe dla nieśmiałych ludzi, zwłaszcza gdy drugi człowiek nadciąga od boku. Obecna sytuacja nie spełniała żadnego z tych kryteriów. Rika czekała, aż podejdzie bliżej.
Sok, sok… Rika nie musiała przypominać sobie innych znajomości, by wiedzieć, że żadna nie zaczęła się w ten sposób. Nie chodzi nawet o sam sok, a o to, że zaproponował go przed choćby przywitaniem się, czy przedstawieniem. Głuptasek… - pomyślała. Nie była to bynajmniej ujma, bowiem Rika nazywała tak wiele osób i wszystkie z nich właściwie lubiła. Trzeba było przyznać, że młodemu mężczyźnie dobrze patrzyło z oczu, a ona sama widziała, skąd wziął szklanki i co z nimi robił.
-Jasne, chętnie spróbuję – trudno powiedzieć czy się uśmiechnęła, bo rozpromieniona była właściwie odkąd tylko mógł ją zobaczyć.
Świadkami zabawnej sceny byli ci, którzy przypatrywali się wówczas tej dwójce. Młodzian położył dwie szklaneczki na niewielkich rozmiarów stole, którym rządził wielki kufel. Jego szkło dumnie mieniło się złotą barwą swego wnętrza. Obie szklanki pojemnościowo równały się pewnie jednemu kuflowi, ale jego grube szkło i wielkość robiły efekt. Nie od dziś wiadomo przecież, że wieża daje więcej możliwości, niż choćby najlepiej ustawione dwa pionki. Mała Rika z wielgachnym kuflem i dwie szklaneczki wysokiego mężczyzny. Dwa rzeczywistości, które mówią wiele. Ale za którym kryje się prawda?
-Saiki. – powtórzyła, jakby chcąc upewnić się, jak właściwie brzmi to imię. Było pozbawione miękkości, niemal na pewno męskie i dosyć dziecinne.
-Usiądź – wskazała mu przyjaźnie miejsce. – Ja jestem Rika. – powiedziała, jakby była to bardzo ważna wiadomość.
-Często tu przychodzisz? Dużo tego zamówiłeś. – dodała, nie chcąc by pytanie wydało się dziwne. Miała jeszcze w głowie poprzednie dwie szklanki – Co to takiego?
Tak czy inaczej pierwszy raz poświęciła mu więcej uwagi, gdy przeszedł obok niej kilkanaście minut po tym, gdy zajęła miejsce. Zajęta swoim piciem i powracającymi wspomnieniami wymachiwała naprzemiennie nóżkami, gdy nieznajomy minął ją z dwiema pustymi szklankami. To te szklanki zrobiły różnicę. Mała odwróciła się za siebie i spostrzegła, że w domniemanym miejscu, w którym mógł siedzieć (jeśli dobrze pamiętała) nie było osoby towarzyszącej. Nie miało to zresztą większego znaczenia, bo w tamtym kącie sali w ogóle nikogo nie było. Zresztą w ogóle, co ją to interesuje? Niech sobie pije i trzy na raz… Wróciła do swoich myśli, nie zapominając o tym gościu. Miała ten komfort, że była ustawiona na wprost do lady, jej spojrzenia nie mogły zatem dziwić. Albo nie dosłyszałam, albo on znowu zamówił dwa… soki. Musiała przyznać sama przed sobą, że brzmi to nieco absurdalnie. Trudno.
Minęło raptem kilka chwil i okazało się, że miała rację. Kelnerka przyniosła dwie szklanki z wodnistą cieczą o intensywnym, grantowym kolorze. Wziął szklanki i wracał z nimi na miejsce. Za pierwszym razem przechodził blisko Riki, ale teraz zdawało się, że idzie jeszcze bliżej. Każdy zna to uczucie, gdy orientuje się, że obcy chce nawiązać z nim kontakt. Zazwyczaj niekomfortowe dla nieśmiałych ludzi, zwłaszcza gdy drugi człowiek nadciąga od boku. Obecna sytuacja nie spełniała żadnego z tych kryteriów. Rika czekała, aż podejdzie bliżej.
Sok, sok… Rika nie musiała przypominać sobie innych znajomości, by wiedzieć, że żadna nie zaczęła się w ten sposób. Nie chodzi nawet o sam sok, a o to, że zaproponował go przed choćby przywitaniem się, czy przedstawieniem. Głuptasek… - pomyślała. Nie była to bynajmniej ujma, bowiem Rika nazywała tak wiele osób i wszystkie z nich właściwie lubiła. Trzeba było przyznać, że młodemu mężczyźnie dobrze patrzyło z oczu, a ona sama widziała, skąd wziął szklanki i co z nimi robił.
-Jasne, chętnie spróbuję – trudno powiedzieć czy się uśmiechnęła, bo rozpromieniona była właściwie odkąd tylko mógł ją zobaczyć.
Świadkami zabawnej sceny byli ci, którzy przypatrywali się wówczas tej dwójce. Młodzian położył dwie szklaneczki na niewielkich rozmiarów stole, którym rządził wielki kufel. Jego szkło dumnie mieniło się złotą barwą swego wnętrza. Obie szklanki pojemnościowo równały się pewnie jednemu kuflowi, ale jego grube szkło i wielkość robiły efekt. Nie od dziś wiadomo przecież, że wieża daje więcej możliwości, niż choćby najlepiej ustawione dwa pionki. Mała Rika z wielgachnym kuflem i dwie szklaneczki wysokiego mężczyzny. Dwa rzeczywistości, które mówią wiele. Ale za którym kryje się prawda?
-Saiki. – powtórzyła, jakby chcąc upewnić się, jak właściwie brzmi to imię. Było pozbawione miękkości, niemal na pewno męskie i dosyć dziecinne.
-Usiądź – wskazała mu przyjaźnie miejsce. – Ja jestem Rika. – powiedziała, jakby była to bardzo ważna wiadomość.
-Często tu przychodzisz? Dużo tego zamówiłeś. – dodała, nie chcąc by pytanie wydało się dziwne. Miała jeszcze w głowie poprzednie dwie szklanki – Co to takiego?
0 x
Re: Karczma Onigiri
Saiki odetchnął z ulgą, gdy Rika nie zaczęła krzyczeć, ani wzywać swoich znajomych z gangu, w celu przegonienia chłopaka - chociaż to wszystko mogło jeszcze przecież nastąpić. Ręką odgarnął delikatnie swój czarny płaszcz i usiadł na przeciwko nowo poznanej dziewczyny.
-Rika. - powtórzył imię dziewczyny, tak samo jak ona przed chwilą powtórzyła jego własne. Nie chciał jej przedrzeźniać. Zrobił to naturalnie i dopiero po chwili zorientował się, że mogło to zostać odebrane zupełnie inaczej.
Spodobał mu się wydźwięk jej imienia i chyba jego naturalnym odruchem było powtórzenie go, aby tak szybko nie opuściło jego uszu i myśli.
-Szczerze mówiąc, jestem tu pierwszy raz. Niedawno przybyłem do Ryuzaku no Taki z moich rodzinnych stron w Sogen. Trafiłem to przez przypadek...lub tak miało być. - delikatnie się zaśmiał i spojrzał w ciepłe, zielone oczy Riki. W dalszym ciągu starał się rozgryźć dlaczego w ogóle zaczepił nieznajomą i czy w ogóle powinien, ale póki co - Rika nie wyrażała żadnego sprzeciwu, a jej aura, którą zwróciła uwagę Saikiego z każdą chwilą ciekawiła jeszcze bardziej.
-Za to Ty chyba jesteś stąd, co? Po Twoim wejściu i tej pewności siebie, raczej nie może być inaczej. - uśmiechnął się i sięgnął po swoją szklankę i pewnym ruchem uniósł ją do góry, przybliżając się do kufla dziewczyny.
-Tak, czy siak... Toast za spotkanie! - pogodnym głosem zaproponował w gotowości by upić nieco swojego soku. Dopiero co się poznali, a chłopak czuł się jakby mieli ze sobą dużo wspólnego i jakby się znali od wielu, wielu lat... lub jakby mieli się znać przez następnych wiele, wiele lat.
Nie miał pewności o co dokładnie chodziło, ale z każdą chwilą przestawało mu na tym zależeć. Wolał skupić się na obecnej chwili, a nie na tym po co, dlaczego i czy w ogóle warto nawiązywać jakieś relacje. Tego typu myśli jedynie przyprawiały go o stany od których chciał uciec i właśnie po to się tu znalazł - aby naprawić nieco swoje nastawienie, uwolnić się od negatywnych działań melancholii i aby wziąć się w garść.
-Przybyłem tu dziś i planuję zostać przez najbliższych kilka dni. Jak na razie, zaczyna mi się tu podobać! - na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech, bez żadnej skazy teatralnego udawania, wymuszania, czy podstępu. Naturalny uśmiech, jak u dziecka.
-Rika. - powtórzył imię dziewczyny, tak samo jak ona przed chwilą powtórzyła jego własne. Nie chciał jej przedrzeźniać. Zrobił to naturalnie i dopiero po chwili zorientował się, że mogło to zostać odebrane zupełnie inaczej.
Spodobał mu się wydźwięk jej imienia i chyba jego naturalnym odruchem było powtórzenie go, aby tak szybko nie opuściło jego uszu i myśli.
-Szczerze mówiąc, jestem tu pierwszy raz. Niedawno przybyłem do Ryuzaku no Taki z moich rodzinnych stron w Sogen. Trafiłem to przez przypadek...lub tak miało być. - delikatnie się zaśmiał i spojrzał w ciepłe, zielone oczy Riki. W dalszym ciągu starał się rozgryźć dlaczego w ogóle zaczepił nieznajomą i czy w ogóle powinien, ale póki co - Rika nie wyrażała żadnego sprzeciwu, a jej aura, którą zwróciła uwagę Saikiego z każdą chwilą ciekawiła jeszcze bardziej.
-Za to Ty chyba jesteś stąd, co? Po Twoim wejściu i tej pewności siebie, raczej nie może być inaczej. - uśmiechnął się i sięgnął po swoją szklankę i pewnym ruchem uniósł ją do góry, przybliżając się do kufla dziewczyny.
-Tak, czy siak... Toast za spotkanie! - pogodnym głosem zaproponował w gotowości by upić nieco swojego soku. Dopiero co się poznali, a chłopak czuł się jakby mieli ze sobą dużo wspólnego i jakby się znali od wielu, wielu lat... lub jakby mieli się znać przez następnych wiele, wiele lat.
Nie miał pewności o co dokładnie chodziło, ale z każdą chwilą przestawało mu na tym zależeć. Wolał skupić się na obecnej chwili, a nie na tym po co, dlaczego i czy w ogóle warto nawiązywać jakieś relacje. Tego typu myśli jedynie przyprawiały go o stany od których chciał uciec i właśnie po to się tu znalazł - aby naprawić nieco swoje nastawienie, uwolnić się od negatywnych działań melancholii i aby wziąć się w garść.
-Przybyłem tu dziś i planuję zostać przez najbliższych kilka dni. Jak na razie, zaczyna mi się tu podobać! - na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech, bez żadnej skazy teatralnego udawania, wymuszania, czy podstępu. Naturalny uśmiech, jak u dziecka.
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Karczma Onigiri
Dziwaczne i nikomu niepotrzebne powtórzenie imienia wcale nie zirytowało Riki. Cofnęła się w czasie do swojej pierwszej misji, do czasów, gdy poszła ze starszą koleżanką Ayami do pewnego przebywającego w szpitalu staruszka. Nadal dobrze pamiętała jego imię, nazywał się Kuroshi Hanzo. Udawała jego ukochaną wnuczkę, tragicznie zmarłą w nieszczęśliwym wypadku na morzu. Biedak kochał grę w shogi, w które często grywał z wnuczką. Rika jednak kompletnie nie znała zasad, była bezradna. Powtarzała więc ruchy w lustrzanym odbiciu z zachowaniem odwróconej symetrii, aż nie okazało się, że takie zagrania prowadzą do szybkiego remisu. Powtarzała ruchy, bo była słabsza. Jeśli Saiki gorzej radziłby sobie społecznie, to chyba nie byłoby to nic dziwnego?
-Jeśli trafiłeś do Ryuzaku przez przypadek, to masz szczęście! Ale tu chyba nie trafia się przez przypadek – Rika była dumna z tego, skąd pochodzi. Bardzo jej się to spodobało.
-Tak. – odpowiedziała rozbawiona. – choć szczerze mówiąc tutaj jestem pierwszy raz. Miałam ochotę na sok jabłkowy, jaki poznałam w Hyuo. – Saiki mógł wydawać się tym zaskoczony. – byłam tam niedawno. – wyjaśniła.
Wznieśli toast za to szczęśliwe zrządzenie losu, który spotkał ich w tym miejscu. Rika sama pewnie by się sama za żadne toastowanie nie wzięła, ale w sumie co tam. Rika bardzo lubi ludzi, a od dawna wie, że nie może oczekiwać, by wszyscy zachowywali się odpowiednio.
Każde kolejne dobre słowo w odniesieniu do jej rodzimego miasta było jak miód na jej słodkie serduszko. Nikt jej jeszcze nigdy tego nie powiedział, ale wierzyła, że może zrobić wiele dobrego, by Ryuzaku no Taki stawało się jeszcze lepsze. Rika postanowiła dowiedzieć się o chłopaku czegoś więcej, a uznała, że nie ma potrzeby na grę w podchody.
-Czy pomylę się, jak powiem że jesteś ninja?
-Zagrajmy w grę. Powiedz mi coś, co Ci na język wpadnie. Cokolwiek o sobie.
-Hej! Może coś porobi… - przerwała, przypominając sobie coś. – nie jesteś stąd. Masz w ogóle gdzie spać?
-Jeśli trafiłeś do Ryuzaku przez przypadek, to masz szczęście! Ale tu chyba nie trafia się przez przypadek – Rika była dumna z tego, skąd pochodzi. Bardzo jej się to spodobało.
-Tak. – odpowiedziała rozbawiona. – choć szczerze mówiąc tutaj jestem pierwszy raz. Miałam ochotę na sok jabłkowy, jaki poznałam w Hyuo. – Saiki mógł wydawać się tym zaskoczony. – byłam tam niedawno. – wyjaśniła.
Wznieśli toast za to szczęśliwe zrządzenie losu, który spotkał ich w tym miejscu. Rika sama pewnie by się sama za żadne toastowanie nie wzięła, ale w sumie co tam. Rika bardzo lubi ludzi, a od dawna wie, że nie może oczekiwać, by wszyscy zachowywali się odpowiednio.
Każde kolejne dobre słowo w odniesieniu do jej rodzimego miasta było jak miód na jej słodkie serduszko. Nikt jej jeszcze nigdy tego nie powiedział, ale wierzyła, że może zrobić wiele dobrego, by Ryuzaku no Taki stawało się jeszcze lepsze. Rika postanowiła dowiedzieć się o chłopaku czegoś więcej, a uznała, że nie ma potrzeby na grę w podchody.
-Czy pomylę się, jak powiem że jesteś ninja?
-Zagrajmy w grę. Powiedz mi coś, co Ci na język wpadnie. Cokolwiek o sobie.
-Hej! Może coś porobi… - przerwała, przypominając sobie coś. – nie jesteś stąd. Masz w ogóle gdzie spać?
0 x
Re: Karczma Onigiri
Każda kolejna chwila spędzona z Riką dawała Saikiemu wymarzony spokój i naturalną ekscytację, której mu brakowało przez ostatnich kilka dni, tygodni - czy nawet miesięcy. Wiek dziewczyny sprawiał, że widział w niej uosobienie młodszej siostry, której nigdy nie miał. Jedyną siostro podobną istotą mogła być dla niego Aiko, z którą miał się tu wybrać, ale plany zostały pokrzyżowane i w ostateczności, chłopak przybył do Ryuzaku no Taki bez niej.
-Nie pomylisz się. - odpowiedział dziewczynie z uśmiechem i wzrokiem, który cały czas skupiony był na nowo poznanej dziewczynie. Dziewczynie, która ze swoją niewinnością i otwartością przypominała Saikiemu jego samego. Jego ręce spoczywały na stoliku. W prawej dłoni obracał szklankę po swoim napoju, a palcami u lewej ręki wystukiwał różne rytmy.
-Jestem marzycielem. - odpowiedział bez zastanowienia, gdy Rika zaproponowała grę. Dopiero po chwili zawahał się, czy powinien kontynuować swoją myśl, czy może na tym krótkim zdaniu zakończyć. Wzrok skierował na pustą szklankę.
-Szukam swojej drogi. Wiem, że jestem stworzony do wielkich rzeczy... dobrych rzeczy. Chcę dawać z siebie jak najwięcej i chciałbym nieść pomoc tym, którzy pomocy potrzebują. Chcę być dobry! - na chwilę przerwał i z głupkowatym uśmiechem przeczesał dłonią swoje włosy.
Przez ten moment czuł się jak małoletni chłopiec, który walczy o swoje piękne ideały i zaraz zostanie wyśmiany i potępiony przez realizm i niechęć jakichś starszych osób, z innym podejściem do życia.
Tak, czy inaczej - obecność Riki sprawiała, że jego wewnętrzne dziecko nie było czymś krępującym ani żadnego rodzaju ujmą na honorze dwudziestoletniego chłopaka.
-Właściwie to nie mam pojęcia gdzie się zatrzymam na noc. Nie mam zbyt wysokich wymagań, więc poradzę sobie wszędzie! Czy to będzie pałac, czy plaża, czy może domek na drzewie? Bez znaczenia - choć nie da się ukryć, że lepiej mieć jakiś ciepły kąt w mroźną noc. Dziękuję, że mi przypomniałaś o tej kwestii!
-Nie pomylisz się. - odpowiedział dziewczynie z uśmiechem i wzrokiem, który cały czas skupiony był na nowo poznanej dziewczynie. Dziewczynie, która ze swoją niewinnością i otwartością przypominała Saikiemu jego samego. Jego ręce spoczywały na stoliku. W prawej dłoni obracał szklankę po swoim napoju, a palcami u lewej ręki wystukiwał różne rytmy.
-Jestem marzycielem. - odpowiedział bez zastanowienia, gdy Rika zaproponowała grę. Dopiero po chwili zawahał się, czy powinien kontynuować swoją myśl, czy może na tym krótkim zdaniu zakończyć. Wzrok skierował na pustą szklankę.
-Szukam swojej drogi. Wiem, że jestem stworzony do wielkich rzeczy... dobrych rzeczy. Chcę dawać z siebie jak najwięcej i chciałbym nieść pomoc tym, którzy pomocy potrzebują. Chcę być dobry! - na chwilę przerwał i z głupkowatym uśmiechem przeczesał dłonią swoje włosy.
Przez ten moment czuł się jak małoletni chłopiec, który walczy o swoje piękne ideały i zaraz zostanie wyśmiany i potępiony przez realizm i niechęć jakichś starszych osób, z innym podejściem do życia.
Tak, czy inaczej - obecność Riki sprawiała, że jego wewnętrzne dziecko nie było czymś krępującym ani żadnego rodzaju ujmą na honorze dwudziestoletniego chłopaka.
-Właściwie to nie mam pojęcia gdzie się zatrzymam na noc. Nie mam zbyt wysokich wymagań, więc poradzę sobie wszędzie! Czy to będzie pałac, czy plaża, czy może domek na drzewie? Bez znaczenia - choć nie da się ukryć, że lepiej mieć jakiś ciepły kąt w mroźną noc. Dziękuję, że mi przypomniałaś o tej kwestii!
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Karczma Onigiri
Nie pomyliła się. Albo – co dawało więcej dumy – miała rację. Nie ma wiele lepszych rzeczy od posiadania racji. Saiki zdecydowanie nie wyglądał na typowego shinobi. Zresztą wyglądał jak wyglądał, ale nie zachowywał się. Shinobi to ninja skaczący po dachach i rzucający shurikenami na lewo i prawo, nieustraszony, najlepiej jeszcze skrywający swą twarz za jakąś chustą. Tak się myślało, taki mógł panować stereotyp. Nie było w nim miejsca na prywatność i życie osobiste. Dlatego gdyby Rika sama nie poszła tą drogą i nie okazałoby się, że w świecie jaki zna jest miejsce i dla małej wojowniczki (choć słowo to nie bardzo oddaje jej sposób walki), zapewne nie pomyślałaby tak o nowopoznanych chłopaku.
Uśmiechnęła się serdecznie, gdy Saiki przyznał jej rację. Na twarzy będącej w wyśmienitym humorze dziewczynki niełatwo było dostrzec zmiany. Uśmiech zmieniający się w uśmiech? Do tego trzeba już pewnych kompetencji. W istocie, Rika z innego powodu rozpoznała fach Saikiego, a ten był bardzo prozaiczny. Ubiór. Mała ugryzła się w wargę, bo początkowo chciała się pochwalić, ale czy to nie przesada? No bo jak to będzie wyglądać… Mała dziewczynka o niewinnej, białej sukience wchodzi samotnie do karczmy na obrzeżach, panoszy się i zamawia mocarny kufel ze złotym płynem (bez pianki). Siada, a gdy podchodzi do niej jakiś koleś, ona mówi mu, że ostatnio spuściła wycisk takiemu jak on?
Dlatego przeszli dalej, zostawiając tę kwestię. Rika pytała, a Saiki mówił różne rzeczy. Raz ciekawiej, a raz mniej. Był dokładnie taki, jakie zrobił pierwsze wrażenie. Małej wydało się dziwne, że gdy zaproponowała małą grę, chłopak nie chciał, by też coś powiedziała. No trudno. Przecież nie będzie się narzucać. Jak by to wyglądało…
Jego postawa podobała się dziewczynce, ale właściwie miała do tego dystans. Może pół roku temu wyglądałoby to inaczej, ale teraz wiedziała, że nie wszystko jest takie różowe. Że niektóre rzeczy tylko tak wyglądają i trzeba sporo czasu, by uzyskać pewność
Coś ją ukłuło. Domek na drzewie… - rozmarzyła się i w tym momencie właściwie przestała go słuchać. Wzięła kilka haustów soku, tak że w kuflu nie zostało już wiele. Szklaneczki też zostały naruszone, choć mała nie wypiła swojej w całości. Gdyby tak…
-Zawsze marzyłam o domku na drzewie! Chodź! Coś ci pokażę. – wstała, i szarpnęła go za końcówkę rękawa. Skierowała się w podskokach ku drzwiom wyjściowym. Gdy była przy drzwiach odwróciła się jeszcze do obsługi z głośnym:
-Do zobaczenia!
z/t -> Las Pamięci
Jeśli decydujesz się wyjść, idziemy krętymi ścieżkami, których nie znasz. Raz w lewo, raz w prawo, czasem trochę prosto. Mijają cię ludzie, którzy zajęci swoim życiem nie zwracają na ciebie szczególnej uwagi. Są uśmiechnięci, bo pogoda dopisuje. Możesz się tylko domyślać, dokąd prowadzi Cię to małe coś, bo rozmowa urwała się na domku na drzewie.
Uśmiechnęła się serdecznie, gdy Saiki przyznał jej rację. Na twarzy będącej w wyśmienitym humorze dziewczynki niełatwo było dostrzec zmiany. Uśmiech zmieniający się w uśmiech? Do tego trzeba już pewnych kompetencji. W istocie, Rika z innego powodu rozpoznała fach Saikiego, a ten był bardzo prozaiczny. Ubiór. Mała ugryzła się w wargę, bo początkowo chciała się pochwalić, ale czy to nie przesada? No bo jak to będzie wyglądać… Mała dziewczynka o niewinnej, białej sukience wchodzi samotnie do karczmy na obrzeżach, panoszy się i zamawia mocarny kufel ze złotym płynem (bez pianki). Siada, a gdy podchodzi do niej jakiś koleś, ona mówi mu, że ostatnio spuściła wycisk takiemu jak on?
Dlatego przeszli dalej, zostawiając tę kwestię. Rika pytała, a Saiki mówił różne rzeczy. Raz ciekawiej, a raz mniej. Był dokładnie taki, jakie zrobił pierwsze wrażenie. Małej wydało się dziwne, że gdy zaproponowała małą grę, chłopak nie chciał, by też coś powiedziała. No trudno. Przecież nie będzie się narzucać. Jak by to wyglądało…
Jego postawa podobała się dziewczynce, ale właściwie miała do tego dystans. Może pół roku temu wyglądałoby to inaczej, ale teraz wiedziała, że nie wszystko jest takie różowe. Że niektóre rzeczy tylko tak wyglądają i trzeba sporo czasu, by uzyskać pewność
Coś ją ukłuło. Domek na drzewie… - rozmarzyła się i w tym momencie właściwie przestała go słuchać. Wzięła kilka haustów soku, tak że w kuflu nie zostało już wiele. Szklaneczki też zostały naruszone, choć mała nie wypiła swojej w całości. Gdyby tak…
-Zawsze marzyłam o domku na drzewie! Chodź! Coś ci pokażę. – wstała, i szarpnęła go za końcówkę rękawa. Skierowała się w podskokach ku drzwiom wyjściowym. Gdy była przy drzwiach odwróciła się jeszcze do obsługi z głośnym:
-Do zobaczenia!
z/t -> Las Pamięci
Jeśli decydujesz się wyjść, idziemy krętymi ścieżkami, których nie znasz. Raz w lewo, raz w prawo, czasem trochę prosto. Mijają cię ludzie, którzy zajęci swoim życiem nie zwracają na ciebie szczególnej uwagi. Są uśmiechnięci, bo pogoda dopisuje. Możesz się tylko domyślać, dokąd prowadzi Cię to małe coś, bo rozmowa urwała się na domku na drzewie.
0 x
Re: Karczma Onigiri
-Domek? - zszokowany zapytał, choć już tylko siebie, gdyż Rika praktycznie wyszła z karczmy.
Ręką sięgnął do torby na ekwipunek, w której trzymał drobne i ułożył kilka monet na stoliku przy, którym jeszcze kilka sekund temu siedział i gawędził z dziewczynką.
-Do następnego. - również odwrócił się do baru i stojącej tam kelnerki, która wcześniej go obsługiwała.
Saiki pewnym krokiem ruszył do wyjścia, aby dołączyć do swojej przewodniczki. Nie miał żadnych planów na ten wyjazd do Ryuzaku no Taki. No może jedynym planem było odnalezienie w sobie własnej drogi i charakteru.
-Ruszajmy, Rika! - zawołał z entuzjazmem i zaczął kierować się w kierunku sobie kompletnie nieznanym, ale czuł że może powierzyć swój los nowo poznanej dziewczynce. Już nie myślał o tym, że w każdej chwili dostanie po głowie od jakiegoś gangu rozbójników, dla których Rika jest jedynie przynętą na takich łatwowiernych ludzi jak Saiki, lub jest ich przywódcą.
Może powinien cały czas mieć tę myśl z tyłu głowy?
-Piękny dziś dzień... - wyszeptał krocząc za swoją przewodniczką, która hasała pełna energii z planem, którego jeszcze nie zdradziła, ale nie musiała. Saiki lubił niespodzianki i póki co obserwował mijających go przechodniów i wystrój budynków oraz alejek, które chcąc nie chcąc różniły się od tych w Sogen, czy też w rodzinnej osadzie Uchiha w Kotei.
Podobało mu się, choć wiedział, a raczej czuł - że jeszcze wiele może się wydarzyć.
-Też zawsze marzyłem o domku na drzewie... - odezwał się do siebie w swoich myślach, gdy przypomniał sobie słowa dziewczynki. Odezwała się w nim jego dziecięca natura i wspomnienia, które niestety nie zawsze były w stanie wywołać uśmiech na twarzy. Na szczęście teraz miał obok siebie (a właściwie przed sobą) Rikę, która swoją aurą i obecnością dawała mu jakiś promyk nadziei i radości.
[z/t]
Ręką sięgnął do torby na ekwipunek, w której trzymał drobne i ułożył kilka monet na stoliku przy, którym jeszcze kilka sekund temu siedział i gawędził z dziewczynką.
-Do następnego. - również odwrócił się do baru i stojącej tam kelnerki, która wcześniej go obsługiwała.
Saiki pewnym krokiem ruszył do wyjścia, aby dołączyć do swojej przewodniczki. Nie miał żadnych planów na ten wyjazd do Ryuzaku no Taki. No może jedynym planem było odnalezienie w sobie własnej drogi i charakteru.
-Ruszajmy, Rika! - zawołał z entuzjazmem i zaczął kierować się w kierunku sobie kompletnie nieznanym, ale czuł że może powierzyć swój los nowo poznanej dziewczynce. Już nie myślał o tym, że w każdej chwili dostanie po głowie od jakiegoś gangu rozbójników, dla których Rika jest jedynie przynętą na takich łatwowiernych ludzi jak Saiki, lub jest ich przywódcą.
Może powinien cały czas mieć tę myśl z tyłu głowy?
-Piękny dziś dzień... - wyszeptał krocząc za swoją przewodniczką, która hasała pełna energii z planem, którego jeszcze nie zdradziła, ale nie musiała. Saiki lubił niespodzianki i póki co obserwował mijających go przechodniów i wystrój budynków oraz alejek, które chcąc nie chcąc różniły się od tych w Sogen, czy też w rodzinnej osadzie Uchiha w Kotei.
Podobało mu się, choć wiedział, a raczej czuł - że jeszcze wiele może się wydarzyć.
-Też zawsze marzyłem o domku na drzewie... - odezwał się do siebie w swoich myślach, gdy przypomniał sobie słowa dziewczynki. Odezwała się w nim jego dziecięca natura i wspomnienia, które niestety nie zawsze były w stanie wywołać uśmiech na twarzy. Na szczęście teraz miał obok siebie (a właściwie przed sobą) Rikę, która swoją aurą i obecnością dawała mu jakiś promyk nadziei i radości.
[z/t]
0 x
Re: Karczma Onigiri
Rozmowa z kimś podczas podróży do tej pory była dla Muraia abstrakcją. Wolał samotne podróże, podczas których mógł podziwiać krajobrazy i obserwować otoczenie. Jego myśli nie były zakłócane przez drugą osobę ani przez tłumy ludzi i dźwięki powstające z ich egzystencji. Samotnie nie miało się powodu, żeby martwić się o zdradę drugiej osoby, o wbicie kunai w szyję przy chwili nieuwagi. W tym momencie nie mógł być całkowicie sam przez sytuację, ogromna ilość ludzi podróżujących z nim na statku nie była jednak aż tak natarczywa. Owszem, niektórzy prowadzili między sobą mało interesujące konwersacje, ale nie mogło to zakłócić aktualnej rozmowy pomiędzy Niku i Muraiem. Rozmowa z kimś podczas podróży mogła być angażującym zajęciem. Nie każdy myśli tak samo jak Kakuzu, a konfrontowanie się z punktami widzenia innych jednostek było doświadczeniem rozwijającym jego możliwości interpersonalne. Już dawno postanowił, iż będzie dokształcał się w tej dziedzinie życia. Lepsze umiejętności prowadzenia rozmowy bezpośrednio przekładają się na ilość użytecznych informacji które mógł wydobyć z pojedynczej jednostki. Dodatkowo niektóre uwagi Nikusui były bardzo trafne w stosunku do otaczającej ich rzeczywistości. Osoba ta wydawała się bardzo dobrym obiektem ćwiczeń jego imitowania emocji, ludzkich zachowań, a także rozwijania się w kategorii rozmowy. Podróż mijała bardzo szybko w towarzystwie przy którym trzeba było skupić się na rozmowie.
- Niewykluczone, powiedziałbym nawet że uraz do Cesarstwa jedynie się pogłębi. Tylko że w handlu, gdzie liczy się pieniądz, nie ma miejsca na takie pierdoły. Cesarstwo nadal będzie na uprzywilejowanej pozycji względem innych prowincji, głównie dzięki swojemu potencjałowi bojowemu i zasobom, nawet jeśli inni będą go nienawidzić. Ale jak sama powiedziałaś, wykalkulowane ryzyko, przemyślane i rozważone, może faktycznie przynosić efekty. - odpowiedział na zadane pytanie. Ryzyko, podjęcie działania pomimo małego prawdopodobieństwa na odniesienie sukcesu. Kakuzu starał się podejmować działania także w oparciu o prawdopodobieństwo, ale ryzyko podejmował bardzo rzadko. Nie lubił niepewności ani akcji które mogły nieść za sobą potężne negatywne konsekwencje.
- Z drugiej strony te zwaśnione Rody mogą mieć chęć do wyrównania porachunków. Zwłaszcza teraz, kiedy zniknęła Rada trzymająca ich w ryzach. Teoretycznie. Nie żebym narzekał, najemnik nie pogardzi żadną odpowiednio opłaconą robotą. - odpowiedział, przywdziewając lekki uśmiech. Zszedł ze statku w sposób cywilizowany, jak każdy inny. Mógłby zeskoczyć i przy okazji zrobić poczwórne salto, ale nie było takiej potrzeby. Z portu szybko przenieśli się gdzieś indziej. Kakuzu podążał u boku Niku, w zasadzie korzystając z okazji do rozmowy. Jego plan mógł jeszcze zakładać zebranie nieco informacji od niej, dlatego jej towarzystwo było wskazane.
- Mogę zaproponować ci wspólne świętowanie z okazji nieutracenia życia. W bardzo dobrym lokalu. Jak się na to zapatrujesz? - zapytał ją, po czym kiedy wyraziła zgodę zabrał ją właśnie tam. Nigdy tam nie był osobiście, ale słyszał o nim co nieco. Przyjemna atmosfera, wnętrze, alkohol. Dobre jedzenie i obsługa. I jest tam całkiem spokojnie. Po kilku minutach marszu po uliczkach, weszli do środka. Przejście kotarki przy wejściu wprowadziło ich do specyficznego, ale przyjemnego dla oka pomieszczenia. Obsługa natychmiast się nimi zajęła, wskazując jeden ze stolików w kącie pomieszczenia. Wewnątrz było trochę ludzi, kilka stolików było zajętych całkowicie. Ale duża ich część była pusta, jak ten przy którym usiedli obok siebie Nikusui i Murai.
- Masz już coś konkretnego? - zapytał ją, samemu zastanawiając się nad zieloną herbatą albo alkoholem. Zielona herbata wyłącznie ze względów osobistych, bardzo lubił jej smak. Natomiast sake mogłoby służyć jak dobry rozluźniacz języka dla Nikusui. Mógłby też udawać objawy upojenia alkoholowego. Ten trunek działał na jego korzyść i to go Kakuzu, po chwili wahania, zamówił.
- Niewykluczone, powiedziałbym nawet że uraz do Cesarstwa jedynie się pogłębi. Tylko że w handlu, gdzie liczy się pieniądz, nie ma miejsca na takie pierdoły. Cesarstwo nadal będzie na uprzywilejowanej pozycji względem innych prowincji, głównie dzięki swojemu potencjałowi bojowemu i zasobom, nawet jeśli inni będą go nienawidzić. Ale jak sama powiedziałaś, wykalkulowane ryzyko, przemyślane i rozważone, może faktycznie przynosić efekty. - odpowiedział na zadane pytanie. Ryzyko, podjęcie działania pomimo małego prawdopodobieństwa na odniesienie sukcesu. Kakuzu starał się podejmować działania także w oparciu o prawdopodobieństwo, ale ryzyko podejmował bardzo rzadko. Nie lubił niepewności ani akcji które mogły nieść za sobą potężne negatywne konsekwencje.
- Z drugiej strony te zwaśnione Rody mogą mieć chęć do wyrównania porachunków. Zwłaszcza teraz, kiedy zniknęła Rada trzymająca ich w ryzach. Teoretycznie. Nie żebym narzekał, najemnik nie pogardzi żadną odpowiednio opłaconą robotą. - odpowiedział, przywdziewając lekki uśmiech. Zszedł ze statku w sposób cywilizowany, jak każdy inny. Mógłby zeskoczyć i przy okazji zrobić poczwórne salto, ale nie było takiej potrzeby. Z portu szybko przenieśli się gdzieś indziej. Kakuzu podążał u boku Niku, w zasadzie korzystając z okazji do rozmowy. Jego plan mógł jeszcze zakładać zebranie nieco informacji od niej, dlatego jej towarzystwo było wskazane.
- Mogę zaproponować ci wspólne świętowanie z okazji nieutracenia życia. W bardzo dobrym lokalu. Jak się na to zapatrujesz? - zapytał ją, po czym kiedy wyraziła zgodę zabrał ją właśnie tam. Nigdy tam nie był osobiście, ale słyszał o nim co nieco. Przyjemna atmosfera, wnętrze, alkohol. Dobre jedzenie i obsługa. I jest tam całkiem spokojnie. Po kilku minutach marszu po uliczkach, weszli do środka. Przejście kotarki przy wejściu wprowadziło ich do specyficznego, ale przyjemnego dla oka pomieszczenia. Obsługa natychmiast się nimi zajęła, wskazując jeden ze stolików w kącie pomieszczenia. Wewnątrz było trochę ludzi, kilka stolików było zajętych całkowicie. Ale duża ich część była pusta, jak ten przy którym usiedli obok siebie Nikusui i Murai.
- Masz już coś konkretnego? - zapytał ją, samemu zastanawiając się nad zieloną herbatą albo alkoholem. Zielona herbata wyłącznie ze względów osobistych, bardzo lubił jej smak. Natomiast sake mogłoby służyć jak dobry rozluźniacz języka dla Nikusui. Mógłby też udawać objawy upojenia alkoholowego. Ten trunek działał na jego korzyść i to go Kakuzu, po chwili wahania, zamówił.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Karczma Onigiri
W tym temacie Nikusui i Murai byli do siebie bardzo podobni. Oboje swego czasu preferowali samotne podróże. Ogólnie byli samotnikami, którzy z czasem zaczęli się zmienić. No, może Kakuzu nie tak, jak białowłosa, ale jakieś zmiany w nim zachodziły. Przebywanie wśród innych i integracja prędzej czy później dawały o sobie znać. Ryukata doskonale o tym wiedziała. Murai mógł nie być tego świadomy i może to, jaki się teraz prezentował, było jedynie powłoką do tego, by być jeszcze lepszym obserwatorem. Nadejdzie jednak czas, gdzie ta powłoka zjednoczy się z nim samym. A przynajmniej tak patrzyłaby na to Nikusui, bo przecież nie wiedziała, jak się prezentuje sytuacja i podejście tego mężczyzny.
- Światem rządzi pieniądz, hę? - wymruczała, uśmiechając się pod nosem. Nie oczekiwała jakiegoś większego potwierdzenia, czy wyjaśnień. Te słowa mówiły same za siebie. Było w tym naprawdę sporo prawdy. W końcu ninja dostawali wynagrodzenie za swoją pracę, nie robili tego charytatywnie. A nic na tym świecie nie było za darmo. Nawet wojna, która zbierała krwawe żniwa. I nie tylko. Jak sam Murai wspomniał, była to doskonała okazja dla najemników. Tak i dla niego samego również.
- Okazja czyni złodzieja. Nie tylko brak Rady i Shiro Ryu może pchnąć do międzyklanowych bitew. Obecna sytuacja mogła niektóre rody znacząco osłabić, co pewnie dla niektórych grzechem byłoby, by tego nie wykorzystać. - powiedziała, co jakiś czas patrząc na przechodniów, których mijali. Mimo wszystko, nie było tu jakiegoś wielkiego chaosu. Ludzie raczej byli zmęczeni i każdy myślał o tym, żeby znaleźć się z ciepłym łóżku, tuż po zażyciu kąpieli. Zapewne jutro zrobi się większy hałas, kiedy wieści znacząco się rozniosą. Teraz jednak była okazja, żeby rzeczywiście wykorzystać chwilę spokoju. Dlatego bez wahania zgodziła się na odwiedziny w lokalu. Co jak co, ale byli jedynie ludźmi, posilić i napoić też się trzeba było.
Weszli do lokalu, który na pewno nie należał do nowych przybytków, ale prezentował się naprawdę nieźle. Zajęli wolny stolik i mogli złożyć zamówienie.
- Skorzystam z okazji i poproszę o sake. - tym samym białowłosa potwierdziła raczej przypuszczenia Muraia. Co prawda alkohol nie sprawiał, że rozwiązywał jej się język i była skora powiedzieć więcej, niż na trzeźwo. W jej przypadku objawiało się to raczej większą tolerancją na obecność płci męskiej. Tutaj jednak sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Kakuzu znała i nie miała nic przeciwko jego obecności oraz rozmowie z nim. - I jakieś przekąski. - dorzuciła, nie zawracając sobie głowy w tym, cóż też takiego dokładnie wybrać. Nie była wybredna, jeśli chodziło o jedzenie.
- Zamierzam znaleźć jakiś nocleg na jedną noc i dopiero ruszę do Raigeki. A ty? Co zamierzasz? W obecnej sytuacji zapewne będziesz musiał odbyć rozmowę z waszym liderem. Niewiele jednak wiem o Kakuzu, oprócz tego, że są naszymi sąsiadami z Sakai. Z tego, co kojarzę, obie prowincje raczej nie utrzymują większych relacji, ale przynajmniej nie skaczą sobie do gardeł. W sumie w całych Wietrznych Równinach nie ma żadnych konfliktów, więc ta prowincja mogłaby się ustrzec od wewnętrznych konfliktów. - wysunęła swoją teorię, tuż po tym, jak wygodnie się usadowiła i jak kelner opuścił ich towarzystwo. Nie zależało jej przecież na tym, by przysłuchiwał się ich rozmowie. Nagle jednak skrzywiła się nieco zabawnie. - No, chociaż u Uchiha to różnie bywa. - skwitowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, ile zawirowań miał ten klan. Niezaprzeczalnie wielki Ród, jeden z silniejszych i najsławniejszych, ale miał w sobie wiele mroku i niedomówień. Nikusui nie wiedziała czy można było ich traktować jak sojuszników, czy też w dogodnej okazji wbiją katanę w plecy.
- Światem rządzi pieniądz, hę? - wymruczała, uśmiechając się pod nosem. Nie oczekiwała jakiegoś większego potwierdzenia, czy wyjaśnień. Te słowa mówiły same za siebie. Było w tym naprawdę sporo prawdy. W końcu ninja dostawali wynagrodzenie za swoją pracę, nie robili tego charytatywnie. A nic na tym świecie nie było za darmo. Nawet wojna, która zbierała krwawe żniwa. I nie tylko. Jak sam Murai wspomniał, była to doskonała okazja dla najemników. Tak i dla niego samego również.
- Okazja czyni złodzieja. Nie tylko brak Rady i Shiro Ryu może pchnąć do międzyklanowych bitew. Obecna sytuacja mogła niektóre rody znacząco osłabić, co pewnie dla niektórych grzechem byłoby, by tego nie wykorzystać. - powiedziała, co jakiś czas patrząc na przechodniów, których mijali. Mimo wszystko, nie było tu jakiegoś wielkiego chaosu. Ludzie raczej byli zmęczeni i każdy myślał o tym, żeby znaleźć się z ciepłym łóżku, tuż po zażyciu kąpieli. Zapewne jutro zrobi się większy hałas, kiedy wieści znacząco się rozniosą. Teraz jednak była okazja, żeby rzeczywiście wykorzystać chwilę spokoju. Dlatego bez wahania zgodziła się na odwiedziny w lokalu. Co jak co, ale byli jedynie ludźmi, posilić i napoić też się trzeba było.
Weszli do lokalu, który na pewno nie należał do nowych przybytków, ale prezentował się naprawdę nieźle. Zajęli wolny stolik i mogli złożyć zamówienie.
- Skorzystam z okazji i poproszę o sake. - tym samym białowłosa potwierdziła raczej przypuszczenia Muraia. Co prawda alkohol nie sprawiał, że rozwiązywał jej się język i była skora powiedzieć więcej, niż na trzeźwo. W jej przypadku objawiało się to raczej większą tolerancją na obecność płci męskiej. Tutaj jednak sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Kakuzu znała i nie miała nic przeciwko jego obecności oraz rozmowie z nim. - I jakieś przekąski. - dorzuciła, nie zawracając sobie głowy w tym, cóż też takiego dokładnie wybrać. Nie była wybredna, jeśli chodziło o jedzenie.
- Zamierzam znaleźć jakiś nocleg na jedną noc i dopiero ruszę do Raigeki. A ty? Co zamierzasz? W obecnej sytuacji zapewne będziesz musiał odbyć rozmowę z waszym liderem. Niewiele jednak wiem o Kakuzu, oprócz tego, że są naszymi sąsiadami z Sakai. Z tego, co kojarzę, obie prowincje raczej nie utrzymują większych relacji, ale przynajmniej nie skaczą sobie do gardeł. W sumie w całych Wietrznych Równinach nie ma żadnych konfliktów, więc ta prowincja mogłaby się ustrzec od wewnętrznych konfliktów. - wysunęła swoją teorię, tuż po tym, jak wygodnie się usadowiła i jak kelner opuścił ich towarzystwo. Nie zależało jej przecież na tym, by przysłuchiwał się ich rozmowie. Nagle jednak skrzywiła się nieco zabawnie. - No, chociaż u Uchiha to różnie bywa. - skwitowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, ile zawirowań miał ten klan. Niezaprzeczalnie wielki Ród, jeden z silniejszych i najsławniejszych, ale miał w sobie wiele mroku i niedomówień. Nikusui nie wiedziała czy można było ich traktować jak sojuszników, czy też w dogodnej okazji wbiją katanę w plecy.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: Karczma Onigiri
W zasadzie nie spodziewał się, że jego propozycja będzie przyjęta od razu. Może lekkie zaskoczenie ze strony Nikusui, że to akurat Murai to zaproponował. Może nieco wahania, niepewność. Ale nic takiego nie było, po prostu zaakceptowała to. Najwidoczniej osoba Kakuzu i cała specyfika jego osoby nie ruszała jej jakkolwiek. Musiał też idealnie wstrzelić się w jej pragnienie odpoczynku po sytuacji zagrożenia życia. Murai wolał co prawda samotność, książki, treningi. Ale do rozmowy, na której mu zależało, trzeba było dwójki ludzi. Miała to być faktycznie rozmowa, taka która pozwoliłaby Kakuzu na dopieszczenie i maksymalne wykorzystanie swoich umiejętności krasomówczych. Niciowiec zajął miejsce przy wskazanym stoliku, przy okazji zerkając dyskretnie na innych gości. Nie widział nikogo o wyglądzie bandziora czy innego elementu przestępczego, mógł więc założyć że jego pobyt tutaj będzie spokojny i pozbawiony incydentów. A nawet jeśli, to sam fakt przebywania Muraia w jednym pomieszczeniu z nimi byłby wystarczający żeby powstrzymać ich przed zakłócaniem spokoju. Nawet jeśli dopiero niedawno dostrzegł pozytyw w byciu rozpoznawalnym i znanym w kręgach Ninja, to dopiero teraz zaczął eksploatować to w stopniu który przynosiłby mu wymierne korzyści.
- W takim razie wezmę to samo. - powiedział do kelnera, który z uśmiechem właściwym jego obowiązkom odszedł ku spiżarni bądź jakiegokolwiek innego miejsca w którym mogliby przygotować zamówienie. Nie znał rozkładu pomieszczeń praktycznie wcale.
- Ja pewnie podobnie. Nie wyglądam, ale walka z Kabuto mocno się na mnie odbiła. Chociaż pewnie bardziej spotkanie z nim - powiedział, mocno akcentując ostatnie słowo. O kogo mogło mu chodzić? Oczywiście że o Antykreatora, ale wypowiadanie jego imienia publicznie nie było dobrym pomysłem. Chcieli się odprężyć, a nie wywoływać paniki i sprawiać że goście, i co gorsza obsługa, uciekaliby drzwiami i oknami.
- Kakuzu rzadko angażują się w cokolwiek. Siedzą u siebie i nikomu nie przeszkadzają. Akimichi nie mają z nami problemów, nikt nie z nami problemów. Czasami nasz charakterystyczny wygląd zraża ludzi, ale ja osobiście nie widzę w tym problemu. - odparł. Nie musiał nawet specjalnie kłamać, wszystko to jego prywatne przemyślenia i obserwacje, z którymi nawet nie było potrzeby się kryć. A jego umiejętności? Wydawało mu się, że nie powinien o tym mówić w tym właściwie momencie, o ile powinien wogóle. Jego możliwości nici, budowa ciała, serca - nie afiszował się z tym. W szczególności serca, to wszystko ukrywał jak tylko mógł. Używał kiedy zaszła taka potrzeba, ale nigdy nikomu nie wyjaśnił dokładnie jak to działa. Że nie ma krwi, żołądka, czegokolwiek. Że nie jest człowiekiem.
- Uchiha są chyba najbardziej problematycznym Rodem z jakim miałem styczność. To jakaś wojna, to zamach... Na Turnieju Piaskowych Filarów jeden z nich, po przegranej jego ukochanej, zaczął się wygrażać i planować zemstę. A ich umiejętności są równie irytujące jak oni sami. Nie ma co ufać Uchihom, nawet jeśli to lekka generalizacja. - odpowiedział. Jego doświadczenia z tym Rodem w pełni pokrywały się z tym co powiedział. Uchihom nie można, nie powinno się ufać. Generalizowanie w tym przypadku nie miało znaczenia, jeśli dzięki temu i ostrożności do przedstawicieli tego Rodu, byłby w stanie przeżyć. Dodatkowo ich umiejętności obejmują nawet techniki czasoprzestrzenne albo, jak założył Murai po bitwie z Uchiha, ogromne twory z czystej chakry. Równie nieprzewidywalni na polu bitwy co nieprzewidywalni w ich umiejętnościach. A chaotyczność i brak logiki był największym wrogiem skrajnie analitycznego Muraia.
- W takim razie wezmę to samo. - powiedział do kelnera, który z uśmiechem właściwym jego obowiązkom odszedł ku spiżarni bądź jakiegokolwiek innego miejsca w którym mogliby przygotować zamówienie. Nie znał rozkładu pomieszczeń praktycznie wcale.
- Ja pewnie podobnie. Nie wyglądam, ale walka z Kabuto mocno się na mnie odbiła. Chociaż pewnie bardziej spotkanie z nim - powiedział, mocno akcentując ostatnie słowo. O kogo mogło mu chodzić? Oczywiście że o Antykreatora, ale wypowiadanie jego imienia publicznie nie było dobrym pomysłem. Chcieli się odprężyć, a nie wywoływać paniki i sprawiać że goście, i co gorsza obsługa, uciekaliby drzwiami i oknami.
- Kakuzu rzadko angażują się w cokolwiek. Siedzą u siebie i nikomu nie przeszkadzają. Akimichi nie mają z nami problemów, nikt nie z nami problemów. Czasami nasz charakterystyczny wygląd zraża ludzi, ale ja osobiście nie widzę w tym problemu. - odparł. Nie musiał nawet specjalnie kłamać, wszystko to jego prywatne przemyślenia i obserwacje, z którymi nawet nie było potrzeby się kryć. A jego umiejętności? Wydawało mu się, że nie powinien o tym mówić w tym właściwie momencie, o ile powinien wogóle. Jego możliwości nici, budowa ciała, serca - nie afiszował się z tym. W szczególności serca, to wszystko ukrywał jak tylko mógł. Używał kiedy zaszła taka potrzeba, ale nigdy nikomu nie wyjaśnił dokładnie jak to działa. Że nie ma krwi, żołądka, czegokolwiek. Że nie jest człowiekiem.
- Uchiha są chyba najbardziej problematycznym Rodem z jakim miałem styczność. To jakaś wojna, to zamach... Na Turnieju Piaskowych Filarów jeden z nich, po przegranej jego ukochanej, zaczął się wygrażać i planować zemstę. A ich umiejętności są równie irytujące jak oni sami. Nie ma co ufać Uchihom, nawet jeśli to lekka generalizacja. - odpowiedział. Jego doświadczenia z tym Rodem w pełni pokrywały się z tym co powiedział. Uchihom nie można, nie powinno się ufać. Generalizowanie w tym przypadku nie miało znaczenia, jeśli dzięki temu i ostrożności do przedstawicieli tego Rodu, byłby w stanie przeżyć. Dodatkowo ich umiejętności obejmują nawet techniki czasoprzestrzenne albo, jak założył Murai po bitwie z Uchiha, ogromne twory z czystej chakry. Równie nieprzewidywalni na polu bitwy co nieprzewidywalni w ich umiejętnościach. A chaotyczność i brak logiki był największym wrogiem skrajnie analitycznego Muraia.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Karczma Onigiri
Zamówienie złożone, więc na chwilę pozostali sami. Ten moment został wykorzystany na rozmowę, która szła ich chyba w miarę swobodnie. Przynajmniej tak wydawało się białowłosej. Oboje z tej znajomości mogli zaznać jakieś profity. Może były one różne, ale co to miało za znaczenie. Taki układ im pasował.
- Chyba miał ci coś ważnego do przekazania, skoro moja obecność aż tak mu się nie spodobała. - zasugerowała, marszcząc nieco brwi i wpatrując się w Muraia. Między nimi nie wywiązała się żadna walka, więc musiało się wszystko ograniczyć do rozmowy. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej to nie ciekawiło. Wiadomo, że nie zamierzała wymuszać odpowiedzi na Kakuzu, ale dała mu do zrozumienia, że jeśli nie ma nic przeciwko, to może jej powiedzieć.
- No cóż, nie zaprzeczę, iż Kakuzu wyróżniają się z tłumu. Jednak tak, jak i dla ciebie, tak i dla mnie to nieistotna rzecz. - powiedziała, opierając łokieć o stolik. Może dla niektórych dość niekulturalnie, ale jak widać, Nikusui się tym w ogóle nie przejmowała. Podparła za to policzek o dłoń i patrzyła na mężczyznę z lekko pochylaną na bok głową. - Huh, w sumie Kaminari też zaczynają wydawać mi się tacy zastani. Widziałam, że paru Liderów się pojawiło w Kami no Hikage. A Ukyo ciężko byłoby przegapić, więc śmiało mogę stwierdzić, że nie pofatygował się z przybyciem. - dodała, krzywiąc się na końcu nieco. Czy jej się to podobało? Ciężko było odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony brak aż tak głębokiej relacji z Rodem nie pozwalał na to, by nad tym faktem ubolewać. Z drugiej jednak, Kaminari zawsze kojarzyli jej się z walecznością, a nie zastojem.
- Na ten moment, Uchiha zapewne mają więcej wrogów, niżeli sojuszników. O ile jakichkolwiek sprzymierzeńców mają. Od wydarzenia, kiedy zginęła córka Ukyo, Kaminari zaczęli utrzymywać z Uchiha neutralne stosunki. Aż dziwię się, że nie ewaluowały w negatywne. No, chociaż tak czy siak, nikt nie potrafił udowodnić, że to oni stoją za śmiercią dziewczyny. - mruknęła nieco zdziwiona, próbując zrozumieć sytuację. Akurat to, o czym mówiła, było pospolicie wiadome, więc nie wspominała o niczym, co mogłoby nader zadziwić Muraia.
W tym momencie doszedł do nich kelner, który przyniósł ich zamówienie. Postawił dwie buteleczki sake i dwie, bambusowe deski, na których poukładane były jakieś mięsno-warzywne przekąski, kulki ryżowe i parę dango. Dość sporo, ale swoją cenę też miało. Idąc za ciosem, Nikusui przesunęła jedną czarkę w stronę Kakuzu, a jedną bliżej siebie i nalała alkoholu. Następnie uniosła małe naczynie wyżej w geście toastu. Dość niemego, ale już była dziś o tym mowa. W końcu udało im się przeżyć. Za to można było się napić. Nawet, jeśli białowłosa nie miała pojęcia, że alkohol na mężczyznę w ogóle nie działa z racji jego fizjologii.
- Chyba miał ci coś ważnego do przekazania, skoro moja obecność aż tak mu się nie spodobała. - zasugerowała, marszcząc nieco brwi i wpatrując się w Muraia. Między nimi nie wywiązała się żadna walka, więc musiało się wszystko ograniczyć do rozmowy. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej to nie ciekawiło. Wiadomo, że nie zamierzała wymuszać odpowiedzi na Kakuzu, ale dała mu do zrozumienia, że jeśli nie ma nic przeciwko, to może jej powiedzieć.
- No cóż, nie zaprzeczę, iż Kakuzu wyróżniają się z tłumu. Jednak tak, jak i dla ciebie, tak i dla mnie to nieistotna rzecz. - powiedziała, opierając łokieć o stolik. Może dla niektórych dość niekulturalnie, ale jak widać, Nikusui się tym w ogóle nie przejmowała. Podparła za to policzek o dłoń i patrzyła na mężczyznę z lekko pochylaną na bok głową. - Huh, w sumie Kaminari też zaczynają wydawać mi się tacy zastani. Widziałam, że paru Liderów się pojawiło w Kami no Hikage. A Ukyo ciężko byłoby przegapić, więc śmiało mogę stwierdzić, że nie pofatygował się z przybyciem. - dodała, krzywiąc się na końcu nieco. Czy jej się to podobało? Ciężko było odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony brak aż tak głębokiej relacji z Rodem nie pozwalał na to, by nad tym faktem ubolewać. Z drugiej jednak, Kaminari zawsze kojarzyli jej się z walecznością, a nie zastojem.
- Na ten moment, Uchiha zapewne mają więcej wrogów, niżeli sojuszników. O ile jakichkolwiek sprzymierzeńców mają. Od wydarzenia, kiedy zginęła córka Ukyo, Kaminari zaczęli utrzymywać z Uchiha neutralne stosunki. Aż dziwię się, że nie ewaluowały w negatywne. No, chociaż tak czy siak, nikt nie potrafił udowodnić, że to oni stoją za śmiercią dziewczyny. - mruknęła nieco zdziwiona, próbując zrozumieć sytuację. Akurat to, o czym mówiła, było pospolicie wiadome, więc nie wspominała o niczym, co mogłoby nader zadziwić Muraia.
W tym momencie doszedł do nich kelner, który przyniósł ich zamówienie. Postawił dwie buteleczki sake i dwie, bambusowe deski, na których poukładane były jakieś mięsno-warzywne przekąski, kulki ryżowe i parę dango. Dość sporo, ale swoją cenę też miało. Idąc za ciosem, Nikusui przesunęła jedną czarkę w stronę Kakuzu, a jedną bliżej siebie i nalała alkoholu. Następnie uniosła małe naczynie wyżej w geście toastu. Dość niemego, ale już była dziś o tym mowa. W końcu udało im się przeżyć. Za to można było się napić. Nawet, jeśli białowłosa nie miała pojęcia, że alkohol na mężczyznę w ogóle nie działa z racji jego fizjologii.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: Karczma Onigiri
Dla niego wszystko co robił musiało mieć znacznie, wszystko było po coś. Nie kupował niczego jeśli tego nie potrzebował, nie rozmawiał jeśli nie było takiej potrzeby. Bezsensowne akcje i słowa nie miały sensu. Nie mówił dla samego faktu mówienia, każda decyzja i czynność podjęta przez Kakuzu miała cal. Tak samo było z tą rozmową. Teoretycznie mógłby w tym momencie być w drodze do Shirei-kana żeby składać raport. I ponownie spotkać swoją fretkę, którą zostawił w domu z odpowiednimi zapasami jedzenia. I po tym mógłby zacząć swoje treningi, na które nie starczyło mu czasu przed wypłynięciem do Kami no Hikage. Ale fakt że rozmawiał teraz z Niku zamiast robić to wszystko, był czymś podyktowany. Jego czas był cenny, przeznaczenie go na nią było inwestycją która miała się zwrócić. Już teraz częściowo się zwróciła.
- Tak, chciał mi tylko coś powiedzieć. Zepchnął mnie z dachu i zaczął wytykać luki w moim sposobie życia. I stwierdził, że moja egzystencja jest nijaka. I że mój pseudonim idealnie do mnie pasuje. Po co to zrobił nie mam pojęcia. - odpowiedział, obserwując reakcję rozmówczyni. Czy było to jakkolwiek ważne dla niego, żeby zachować to w tajemnicy? Nie, a przynajmniej nie to co powiedział. Samo sedno, czyli wyższość nad innymi i brak uczuć zataił rzecz jasna. Powinien jej wystarczyć sam fakt, o czym była rozmowa w ogólnikach. Patrząc na nią dało się zobaczyć, że była nieco ciekawa tym tematem. Udzielił więc jej odpowiedzi. W celu podtrzymania rozmowy? Uczynienia z siebie bardziej rozmownego? Podzielił się z nią śmieciową wręcz informacją, kto mógłby zrobić z tego użytek? Fakt spotkania Antykreatora i Muraia i tak był już faktem. Znanym w niewielkiej grupce osób, ale był.
- Po co samemu ryzykować, skoro możesz wysłać swoich ludzi żeby później zdali ci relację? Nic nie tracisz, poza życiem podwładnych. Ale ich zdrowie to kwota wejściowa zakładu. Niewielka jakby nie patrzeć, ale potencjalnie duża wygrana jest warta ryzyka. A Shirei-kan w tym czasie zajmuje się innymi sprawami. Wygodne. - gracz posuwa pionki które nie za bardzo go obchodzą. Może je stracić, ale dzięki temu zyska lukę w innym miejscu, pozyska informacje o sposobie gry przeciwnika. Poświęcenie. Tak samo jego Lider zrobił z nim. Wysłał pionka na Kami no Hikage. Mógł zostać zbity, ale wróci i zda raport. Zero strat, czysty zysk. Dziwnym mogło być że pionki się na to godzą. Zazwyczaj nie mają nawet wyboru. Albo rozkaz albo dezercja. Ale Murai miał przecież wybór. Cele jego i Mitsuchiego się pokrywały i tyle.
- Chodzi ci o jej samobójstwo na weselu w Raigeki, stolicy Antai? Tak się składa że tam byłem, korzystając z prawa wolnego wstępu. Jako jeden z niewielu faktycznie próbowałem zbadać sprawę. Ja i grupka kilku osób. Ledwo przeżyliśmy. W sumie to było całkiem zabawnie, mniej więcej do momentu kiedy musieliśmy się wygrzebywać ze stojących w ogniu szczątków budynku który eksplodował kilka chwil wcześniej. - uśmiechnął się pod nosem. Wydawał się bardziej ożywiony odkąd ten temat został poruszony. Wesele. Pamiętał to jak przez mgłę, ale najważniejsze elementy miał w głowie. Smok Dohito zrzucający gigantyczną salwę wybuchowej gliny. Grupa uciekająca do budynku i próbująca się w nim schronić. Walka o przeżycie w płonących ruinach. A jeszcze wcześniej wizyta u Pana Młodego i spotkanie z koneserem win. Nie było to do końca zabawne, ale czas tam spędzony był wyjątkowo interesującym przeżyciem.
Zamówienie przybyło. Alkohol i przekąski. Murai nalał sake do swojej czarki, wcześniej sprawdzając subtelnie czy czarka nie została czymś wysmarowana. Od środka dla przykładu, na przykład jakimś rodzajem trucizny. Nie żeby trucizny były w stanie mu zaszkodzić. Gdyby Nikusui chciała go otruć to musiałaby wydać polecenia obsłudze wcześniej. A to Murai wybrał lokal, ona sama wydawała się nie używać żadnych technik komunikacyjnych. Dobrze ją obserwował więc było to niemalże pewne. Wszystko mówiło, że sake jest bezpieczne. Dlatego też podniósł czarkę pewnie w górę, lekko uderzając w czarkę Nikusui. Następnie wypił jej zawartość. Smak? Wolał herbatę. Miała też na niego jakikolwiek wpływ, w przeciwieństwie do alkoholu. Nigdy nie udawał stanu upojenia alkoholowego, może tym razem będzie dobra okazja?
- Tak, chciał mi tylko coś powiedzieć. Zepchnął mnie z dachu i zaczął wytykać luki w moim sposobie życia. I stwierdził, że moja egzystencja jest nijaka. I że mój pseudonim idealnie do mnie pasuje. Po co to zrobił nie mam pojęcia. - odpowiedział, obserwując reakcję rozmówczyni. Czy było to jakkolwiek ważne dla niego, żeby zachować to w tajemnicy? Nie, a przynajmniej nie to co powiedział. Samo sedno, czyli wyższość nad innymi i brak uczuć zataił rzecz jasna. Powinien jej wystarczyć sam fakt, o czym była rozmowa w ogólnikach. Patrząc na nią dało się zobaczyć, że była nieco ciekawa tym tematem. Udzielił więc jej odpowiedzi. W celu podtrzymania rozmowy? Uczynienia z siebie bardziej rozmownego? Podzielił się z nią śmieciową wręcz informacją, kto mógłby zrobić z tego użytek? Fakt spotkania Antykreatora i Muraia i tak był już faktem. Znanym w niewielkiej grupce osób, ale był.
- Po co samemu ryzykować, skoro możesz wysłać swoich ludzi żeby później zdali ci relację? Nic nie tracisz, poza życiem podwładnych. Ale ich zdrowie to kwota wejściowa zakładu. Niewielka jakby nie patrzeć, ale potencjalnie duża wygrana jest warta ryzyka. A Shirei-kan w tym czasie zajmuje się innymi sprawami. Wygodne. - gracz posuwa pionki które nie za bardzo go obchodzą. Może je stracić, ale dzięki temu zyska lukę w innym miejscu, pozyska informacje o sposobie gry przeciwnika. Poświęcenie. Tak samo jego Lider zrobił z nim. Wysłał pionka na Kami no Hikage. Mógł zostać zbity, ale wróci i zda raport. Zero strat, czysty zysk. Dziwnym mogło być że pionki się na to godzą. Zazwyczaj nie mają nawet wyboru. Albo rozkaz albo dezercja. Ale Murai miał przecież wybór. Cele jego i Mitsuchiego się pokrywały i tyle.
- Chodzi ci o jej samobójstwo na weselu w Raigeki, stolicy Antai? Tak się składa że tam byłem, korzystając z prawa wolnego wstępu. Jako jeden z niewielu faktycznie próbowałem zbadać sprawę. Ja i grupka kilku osób. Ledwo przeżyliśmy. W sumie to było całkiem zabawnie, mniej więcej do momentu kiedy musieliśmy się wygrzebywać ze stojących w ogniu szczątków budynku który eksplodował kilka chwil wcześniej. - uśmiechnął się pod nosem. Wydawał się bardziej ożywiony odkąd ten temat został poruszony. Wesele. Pamiętał to jak przez mgłę, ale najważniejsze elementy miał w głowie. Smok Dohito zrzucający gigantyczną salwę wybuchowej gliny. Grupa uciekająca do budynku i próbująca się w nim schronić. Walka o przeżycie w płonących ruinach. A jeszcze wcześniej wizyta u Pana Młodego i spotkanie z koneserem win. Nie było to do końca zabawne, ale czas tam spędzony był wyjątkowo interesującym przeżyciem.
Zamówienie przybyło. Alkohol i przekąski. Murai nalał sake do swojej czarki, wcześniej sprawdzając subtelnie czy czarka nie została czymś wysmarowana. Od środka dla przykładu, na przykład jakimś rodzajem trucizny. Nie żeby trucizny były w stanie mu zaszkodzić. Gdyby Nikusui chciała go otruć to musiałaby wydać polecenia obsłudze wcześniej. A to Murai wybrał lokal, ona sama wydawała się nie używać żadnych technik komunikacyjnych. Dobrze ją obserwował więc było to niemalże pewne. Wszystko mówiło, że sake jest bezpieczne. Dlatego też podniósł czarkę pewnie w górę, lekko uderzając w czarkę Nikusui. Następnie wypił jej zawartość. Smak? Wolał herbatę. Miała też na niego jakikolwiek wpływ, w przeciwieństwie do alkoholu. Nigdy nie udawał stanu upojenia alkoholowego, może tym razem będzie dobra okazja?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość