Karczma Onigiri
- Mishima
- Gracz nieobecny
- Posty: 440
- Rejestracja: 14 cze 2017, o 14:07
- Wiek postaci: 31
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3723
Re: Karczma Onigiri
Śniadanie zostało wręcz pożarte, przez naszych bohaterów. Żartobliwy stosunek między nimi, tworzył świetne nastroje. Tym razem wykorzystał w tym cely jej palca, kiedy postanowiła go nakarmić. Oblizał go a słysząc reakcje Reiki i widząc jak wyciera palca o jego klatke, zaczął się śmiać w głos. W końcu gdy pojedli, kobieta postanowiła pierwsza wstać. Doskonale wiedziała jaka będzie jego reakcja. Gdy wyszła mógł zobaczyć całe jej ciało w bieliznie. Doskonałe, wręcz idealne. Patrzył na nogi, pośladki. Przejeżdżając od przodu przez brzuszek, przez cudne piersi aż twarzy. Dojrzał wtedy jej wystawiony język i sam zaczął się śmiać. Brunet uniósł ręce jedynie w sposób bezradności. No co, przecież był facetem. Zaczęła się ubierać i po chwili gotowa oznajmiła, że idzie po prowiant so baeu. Jemu zostało spakowanie ich na plażę.
- Ok, zaraz też będę na dole.
Gdy Reika wyszła, brunet samemu wygrzebał się z łóżka i zaczął się ubierać. Założył spodnir, górę stroju i dopiął ekwipunek. Nie miał dużo do wzięcia, więc sięgnął jedynie po duży koc zwijajac go kilka razy w kostkę. Wyszedł biorąc klucze i dokładnie zamknął drzwi. Zszedł po schodach na dół nie dostrzegając jeszcze blondynki. Oparł się o futrynę drzwi i właśnie wtedy dojrzał jak idzie w jego stronę.
- Widzę prowiant na cały dzień. No i coś lepszego na rozluźnienie.
Mówi śmiejąc się dostrzegając butelke z winem. Widać, że chyba przerzuci się z picia sake na wino. Mogą w końcu pić to wspólnie, więc dużo lepiej. Wziął od kobiety prowiant pozwalając jej nieść tylko butelkę. Skierowali się do wyjścia w stronę plaży. Słoneczko, o tak!
z/t z Reiką
- Ok, zaraz też będę na dole.
Gdy Reika wyszła, brunet samemu wygrzebał się z łóżka i zaczął się ubierać. Założył spodnir, górę stroju i dopiął ekwipunek. Nie miał dużo do wzięcia, więc sięgnął jedynie po duży koc zwijajac go kilka razy w kostkę. Wyszedł biorąc klucze i dokładnie zamknął drzwi. Zszedł po schodach na dół nie dostrzegając jeszcze blondynki. Oparł się o futrynę drzwi i właśnie wtedy dojrzał jak idzie w jego stronę.
- Widzę prowiant na cały dzień. No i coś lepszego na rozluźnienie.
Mówi śmiejąc się dostrzegając butelke z winem. Widać, że chyba przerzuci się z picia sake na wino. Mogą w końcu pić to wspólnie, więc dużo lepiej. Wziął od kobiety prowiant pozwalając jej nieść tylko butelkę. Skierowali się do wyjścia w stronę plaży. Słoneczko, o tak!
z/t z Reiką
0 x
Re: Karczma Onigiri
Po dokonaniu całkiem sporych zakupów w okolicznym sklepie, uznałem że nadeszła pora na posiłek typowo ludzki. Aby znaleźć coś godnego mego podniebienia, podążałem za zapachem aż wreszcie dotarłem do karczmy gdzie podawane było chyba głównie onigiri. Nie chcąc zbytnio wyróżniać się spośród klienteli, podszedłem od razu do lady i zamówiłem największy zestaw "cobym się najadł jak należy, bom kawał chłopa". Tymi słowami chciałem uciąć wszelkie próby zagadywania do mnie (jako że aktualnie byłem pod postacią:
Całe to miejsce - Ryuuzaku no Taki - zdawało mi się zbytnio przeludnione. Wielu tu było ludzi prostych, wiele dzieci ale też mnóstwo szumowin które najchętniej po prostu bym zabił. Nie mogłem pozostać w tym miejscu zbyt długo bo zwrócę na siebie uwagę, a bez ustanku w aktualnej postaci również nie mogłem przebywać. Uznałem więc, że po posiłku ruszę znowu w stronę portu aby powrócić do Kantai i tam szukać dalszego rozwoju i dalszego rozgłosu.
Saika... nie zostaniemy już najlepszym duetem Kantai. Teraz muszę nadrabiać jeszcze za ciebie wredna, wodna wiedźmo... dam radę, zobaczysz. - pomyślałem, wspominając tragicznie zmarłą przyjaciółkę.
Saika... nie zostaniemy już najlepszym duetem Kantai. Teraz muszę nadrabiać jeszcze za ciebie wredna, wodna wiedźmo... dam radę, zobaczysz. - pomyślałem, wspominając tragicznie zmarłą przyjaciółkę.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Miejsce do którego trafiłem z całą pewnością nie należało do tych, które lubiłem najbardziej. Dużo ludzi, wszyscy nieco hałaśliwi i jakoś zbytnio zadowoleni z życia. Nie pasowało mi to do tego, do czego przyzwyczaiło mnie Kantai czyli szaruga, wszechobecne przygnębienie i cisza. Tam nikt nikomu nie wadził swoją zbytnio uśmiechniętą gębą, a tutaj nie można było się na czymkolwiek skupić.
Po zamówieniu swojego obiadu, postanowiłem znaleźć najbardziej odosobnione miejsce, by tam spocząć i w spokoju się posilić. Niestety moje oczy dość szybko wypatrzyły dwójkę bachorów, które najwyraźniej nie przyszły tutaj po to, by siedzieć grzecznie na tyłkach. Byłem przekonany, że jak to bachory mają w zwyczaju, zaczną dokazywać i wku... rzać niepotrzebnie wszystkich wokół. Najbardziej zmartwiło mnie jednak, kiedy oboje spojrzeli na mnie zza lady, sugerując tym samym że stałem się ich celem. Odwróciłem od nich wzrok, aby nie kusić losu i jednocześnie przysunąłem do siebie drugie krzesło, na którym położyłem plecak i oparłem swój wielki miecz-tasak. Liczyłem na to, że gówniaki odejdą i dadzą mi w spokoju zjeść bo jeśli nie, to będę musiał po prostu zająć się nimi w inny sposób, który z całą pewnością nie spodobałby im się nawet odrobinkę.
Dawaj już to żarcie kobieto... Ile można czekać? - powtarzałem w myślach, chcąc już stąd wyjść. Tak źle reagowałem na tą małą, podejrzaną dwójkę smarkaczy.
Miecz oparty o krzesło podsunąłem jeszcze nieco bliżej siebie, aby mieć do niego łatwy dostęp. To samo zrobiłem z plecakiem, który wydawało mi się, że może stać się celem ataku potencjalnych gagatków-złodziejaszków.
Kiedy wreszcie danie zostało przede mną postawione, zerknąłem w stronę dzieciaków i obdarzyłem je pogardliwym spojrzeniem po czym chwyciłem pierwsze onigiri i wrzuciłem sobie do ust od razu chwytając za następne.
Po zamówieniu swojego obiadu, postanowiłem znaleźć najbardziej odosobnione miejsce, by tam spocząć i w spokoju się posilić. Niestety moje oczy dość szybko wypatrzyły dwójkę bachorów, które najwyraźniej nie przyszły tutaj po to, by siedzieć grzecznie na tyłkach. Byłem przekonany, że jak to bachory mają w zwyczaju, zaczną dokazywać i wku... rzać niepotrzebnie wszystkich wokół. Najbardziej zmartwiło mnie jednak, kiedy oboje spojrzeli na mnie zza lady, sugerując tym samym że stałem się ich celem. Odwróciłem od nich wzrok, aby nie kusić losu i jednocześnie przysunąłem do siebie drugie krzesło, na którym położyłem plecak i oparłem swój wielki miecz-tasak. Liczyłem na to, że gówniaki odejdą i dadzą mi w spokoju zjeść bo jeśli nie, to będę musiał po prostu zająć się nimi w inny sposób, który z całą pewnością nie spodobałby im się nawet odrobinkę.
Dawaj już to żarcie kobieto... Ile można czekać? - powtarzałem w myślach, chcąc już stąd wyjść. Tak źle reagowałem na tą małą, podejrzaną dwójkę smarkaczy.
Miecz oparty o krzesło podsunąłem jeszcze nieco bliżej siebie, aby mieć do niego łatwy dostęp. To samo zrobiłem z plecakiem, który wydawało mi się, że może stać się celem ataku potencjalnych gagatków-złodziejaszków.
Kiedy wreszcie danie zostało przede mną postawione, zerknąłem w stronę dzieciaków i obdarzyłem je pogardliwym spojrzeniem po czym chwyciłem pierwsze onigiri i wrzuciłem sobie do ust od razu chwytając za następne.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Obecność bachorów coraz bardziej mnie denerwowała i dopiero kiedy zdawało się że zniknęły, mogłem w spokoju delektować się swoją wielką porcją onigiri. Pochłaniałem ryżowe trójkąciki jeden za drugim po prostu wrzucając je sobie do ust. Te które posiadałem aktualnie były kilkukrotnie mniejsze od moich prawdziwych więc chwilami musiałem nieco uważać by nie rozwalić ich sobie na twarzy.
Co chwilę zerkałem na stojący obok plecak oraz miecz. Obawiałem się kradzieży co było nieco śmieszne zważając na to, że to mnie powinni się tu bać, gdybym tylko wrócił do swojej normalnej formy. Mimo tak zawiłych myśli, starałem się jak najszybciej dokończyć posiłek, by przed wyjściem z tej knajpy sprawdzić jeszcze raz swój dobytek (sprawdzam czy mi nie nie podjebali gówniaki!) i ruszyć w stronę wyjścia. Miecz chciałem umiejscowić na plecach tuż obok plecaka, aby mieć do niego łatwy dostęp, ale by jednocześnie nie utrudniał chodzenia i ewentualnie biegania.
Po wyjściu z knajpy chciałem udać się w stronę portu, by tam złapać jakiś transport do Kantai. Czułem że to miejsce do mnie nie pasuje, a raczej ja do niego. Kantai było moim domem i tam chciałem zostać rozpoznawanym, chociaż niekoniecznie w pozytywny sposób. Poza tym tam czułem się znacznie bardziej pewny swoich umiejętności bo dosłownie wszędzie znajdowała się woda, której potrzebowałem do walki.
Rozejrzałem się wokół siebie by zobaczyć jakiego pokroju ludzie mnie otaczają - mięczaki, dzieci, starcy. Wszyscy oni zasłużyli tylko na to by zostać moim pokarmem. Nie był to jednak na to odpowiedni czas, byłem jeszcze zbyt słaby by robić co tylko mi się spodobało w takim miejscu. Kantai nie tylko było moim domem ale również miejscem gdzie mogłem rosnąć w siłę, a tego właśnie potrzebowałem. To właśnie dlatego musiałem ruszyć do portu i wracać... do domu.
Co chwilę zerkałem na stojący obok plecak oraz miecz. Obawiałem się kradzieży co było nieco śmieszne zważając na to, że to mnie powinni się tu bać, gdybym tylko wrócił do swojej normalnej formy. Mimo tak zawiłych myśli, starałem się jak najszybciej dokończyć posiłek, by przed wyjściem z tej knajpy sprawdzić jeszcze raz swój dobytek (sprawdzam czy mi nie nie podjebali gówniaki!) i ruszyć w stronę wyjścia. Miecz chciałem umiejscowić na plecach tuż obok plecaka, aby mieć do niego łatwy dostęp, ale by jednocześnie nie utrudniał chodzenia i ewentualnie biegania.
Po wyjściu z knajpy chciałem udać się w stronę portu, by tam złapać jakiś transport do Kantai. Czułem że to miejsce do mnie nie pasuje, a raczej ja do niego. Kantai było moim domem i tam chciałem zostać rozpoznawanym, chociaż niekoniecznie w pozytywny sposób. Poza tym tam czułem się znacznie bardziej pewny swoich umiejętności bo dosłownie wszędzie znajdowała się woda, której potrzebowałem do walki.
Rozejrzałem się wokół siebie by zobaczyć jakiego pokroju ludzie mnie otaczają - mięczaki, dzieci, starcy. Wszyscy oni zasłużyli tylko na to by zostać moim pokarmem. Nie był to jednak na to odpowiedni czas, byłem jeszcze zbyt słaby by robić co tylko mi się spodobało w takim miejscu. Kantai nie tylko było moim domem ale również miejscem gdzie mogłem rosnąć w siłę, a tego właśnie potrzebowałem. To właśnie dlatego musiałem ruszyć do portu i wracać... do domu.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Mimo spokoju jaki miałem po zniknięciu dzieciaków, świadomość tego że mogły się jeszcze gdzieś kręcić była nie do zniesienia. Co chwilę przyłapywałem się na zerkaniu w stronę plecaka i miecza, który był teraz moim oczkiem w głowie. Skarciłem sam siebie w myślach pochłaniając dwie ostatnie onigiri.
(...) te wścibskie dzieciaki...
Kiedy wyszedłem na zewnątrz, w ustach czułem całkiem dobre onigiri, a w myślach czułem narastającą niechęć i chęć mordu na tych szpetnie uśmiechniętych mordach. Cholerni bogacze, handlarze, oszuści i wyłudzacze - wszystkimi gardziłem już niemal identycznie. Aby nie zrobić zaraz użytku ze swojego nowego nabytku - tasaczek ofc - musiałem szybko opuścić to miejsce i skierować się do portu. Tutaj jednak złośliwy los rzucił mi dosłownie pod nogi jakieś dwa szczeniaki. Już na sam ich widok poczułem niesmak za to w jakiej atmosferze musiałem jeść onigiri.
Lepiej dla was, żebyście w podskokach stąd s... - pomyślałem i czekałem aż gówniaki uciekną gdzie pieprz rośnie.
Wtem dziwna przepychanka między nimi wybiła mnie nieco z nienawistnego rytmu, bo zacząłem się zastanawiać co oni do cholery robią. Jedno jakby chciało coś zrobić, drugie odradzało ale ostatecznie...
Kiedy ujrzałem tą smarkulę wymachującą przede mną sakiewką z pieniędzmi, poczułem się jakby właśnie dała mi w twarz. Jak ktoś taki mógł uważać że ja stanę się sługą, który przyjmie od łaskawcy jakieś pieniądze?!
Póki sakiewka wisiała w wątłej dłoni tuż przede mną, zamachnąłem się by trafić Aka-cosia w łapę. Srogo patrząc na nędzne dzieciaki, dosłownie warknąłem na nich spod swojego wielkiego wąsa po czym ruszyłem przed siebie niemalże je trącając.
Chęć mordu narastała we mnie, ale wiedziałem że o ile pożarcie Yukiego na oczach straży w Hyuo mogło przejść bez echa, to zamordowanie dwójki dzieciaków w środku osady raczej skończyłoby się dla mnie źle.
Oby jak najszybciej do portu!
(...) te wścibskie dzieciaki...
Kiedy wyszedłem na zewnątrz, w ustach czułem całkiem dobre onigiri, a w myślach czułem narastającą niechęć i chęć mordu na tych szpetnie uśmiechniętych mordach. Cholerni bogacze, handlarze, oszuści i wyłudzacze - wszystkimi gardziłem już niemal identycznie. Aby nie zrobić zaraz użytku ze swojego nowego nabytku - tasaczek ofc - musiałem szybko opuścić to miejsce i skierować się do portu. Tutaj jednak złośliwy los rzucił mi dosłownie pod nogi jakieś dwa szczeniaki. Już na sam ich widok poczułem niesmak za to w jakiej atmosferze musiałem jeść onigiri.
Lepiej dla was, żebyście w podskokach stąd s... - pomyślałem i czekałem aż gówniaki uciekną gdzie pieprz rośnie.
Wtem dziwna przepychanka między nimi wybiła mnie nieco z nienawistnego rytmu, bo zacząłem się zastanawiać co oni do cholery robią. Jedno jakby chciało coś zrobić, drugie odradzało ale ostatecznie...

Póki sakiewka wisiała w wątłej dłoni tuż przede mną, zamachnąłem się by trafić Aka-cosia w łapę. Srogo patrząc na nędzne dzieciaki, dosłownie warknąłem na nich spod swojego wielkiego wąsa po czym ruszyłem przed siebie niemalże je trącając.
Chęć mordu narastała we mnie, ale wiedziałem że o ile pożarcie Yukiego na oczach straży w Hyuo mogło przejść bez echa, to zamordowanie dwójki dzieciaków w środku osady raczej skończyłoby się dla mnie źle.
Oby jak najszybciej do portu!
0 x
Re: Karczma Onigiri
Rozwiązanie jakie wybrałem zdawało się być najbardziej rozsądne w obecnej sytuacji. Nie miałem obowiązku rozmawiać z tymi bachorami, ani nawet zatrzymywać się kiedy stanęły przede mną. Miały szczęście, że powstrzymałem się od bardziej brutalnych metod odstraszania.
Kiedy tylko minąłem dzieciaki, zacząłem myśleć o podróży do Kantai. Zupełnie już wymazałem z pamięci te bękarty kiedy nagle odgłos uderzenia o metal wyrwał mnie z zamyślenia o czekającej mnie "wycieczce".
Zatrzymałem się i wziąłem głęboki oddech. Po nim wziąłem jeszcze jeden, nawet głębszy aby zastanowić się nad tym czy po zabiciu tej dwójki zdążę jeszcze dobiec do portu i ulotnić się zanim ktokolwiek się zorientuje.
Wreszcie odwróciłem się powoli w stronę dzieciaków.
Prawą ręką powoli sięgnąłem do rękojeści miecza, która znajdowała się nad moim lewym barkiem. Ciągle obserwowałem dzieciaki - zwłaszcza gówniarę z shurikenami - z chęcią mordą w oczach.
Gdy chwyciłem wreszcie rękojeść Tasaka, uszu wszystkich zebranych dobiegł charakterystyczny dźwięk poruszonego metalu.
Jeśli znowu mnie zaatakujesz, nie zawaham się odpowiedzieć tym samym. - warknąłem zza prawej ręki, którą trzymałem miecz (który ciągle jednak jeszcze jest na plecach).
Spojrzeniem świdrowałem dziewczynkę, wyczekując tego aż odpuści i ucieknie w popłochu. Nie miałem ochoty na zabawy z dziećmi, ani tym bardziej wysłuchiwanie ich pierdzielenia. Wiedziałem, że cokolwiek by te gówniaki ode mnie chciały, skończy się to ich niańczeniem a na to z całą pewnością nie mogłem się zgodzić.
Kiedy tylko minąłem dzieciaki, zacząłem myśleć o podróży do Kantai. Zupełnie już wymazałem z pamięci te bękarty kiedy nagle odgłos uderzenia o metal wyrwał mnie z zamyślenia o czekającej mnie "wycieczce".
Zatrzymałem się i wziąłem głęboki oddech. Po nim wziąłem jeszcze jeden, nawet głębszy aby zastanowić się nad tym czy po zabiciu tej dwójki zdążę jeszcze dobiec do portu i ulotnić się zanim ktokolwiek się zorientuje.
Wreszcie odwróciłem się powoli w stronę dzieciaków.

Gdy chwyciłem wreszcie rękojeść Tasaka, uszu wszystkich zebranych dobiegł charakterystyczny dźwięk poruszonego metalu.
Jeśli znowu mnie zaatakujesz, nie zawaham się odpowiedzieć tym samym. - warknąłem zza prawej ręki, którą trzymałem miecz (który ciągle jednak jeszcze jest na plecach).
Spojrzeniem świdrowałem dziewczynkę, wyczekując tego aż odpuści i ucieknie w popłochu. Nie miałem ochoty na zabawy z dziećmi, ani tym bardziej wysłuchiwanie ich pierdzielenia. Wiedziałem, że cokolwiek by te gówniaki ode mnie chciały, skończy się to ich niańczeniem a na to z całą pewnością nie mogłem się zgodzić.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Najwyraźniej daleka była jeszcze przede mną droga do zostania najgorszym z najgorszych, tym przed którego imieniem drżą wszyscy. A wszystko to dlatego, że coś dziwnego, prawdopodobnie resztki sumienia w kooperacji z rozsądkiem powstrzymywały mnie przed tym by skrócić tą gówniarę o głowę. Jej odpowiedź była dla mnie niczym kolejny policzek, ale "przeciwniczka" najpewniej zdawała sobie sprawę że z racji swojej płci oraz wieku jest na nieco lepszej pozycji w starciu właściwie z każdym.
Teraz jednak ciężko było mi odmówić sobie użycia Tasaka. Tak długo się na niego czaiłem, a jeszcze nie miałem okazji skorzystać z jego wspaniałej siły. Jednam ruchem zamachnąłem się zza pleców, ponad głową aby skierować cały miecz w stronę dziewczynki.
Skąd masz te shurikeny? - spytałem dostrzegając w tym pewną nieścisłość. Smarkula nie wyglądała na shinobi, a nawet gdyby takim była to raczej nie prosiłaby kogoś takiego jak ja o pomoc.
Teraz, kiedy mogłem przynajmniej być zadowolony z reakcji chłopca, który rozsądnie wziął nogi za pas i pozostawił dziewczynkę samą.
Jeśli myślisz, że za trochę pieniędzy podejmę się niańczenia was, to jesteś w cholernie głębokim błędzie. Ten miecz przelewa krew, nie mleko do butelek. Uciekaj jak tamten siusiumajtek do matki i nie wychodź spod spódnicy bo wreszcie doprosisz się guza. - po tych słowach wzniosłem miecz z powrotem za plecy i pozwoliłem mu znowu spocząć. W myślach przeprosiłem go za to, że nie zasmakował krwi... zwłaszcza tak świeżej.
Teraz jednak ciężko było mi odmówić sobie użycia Tasaka. Tak długo się na niego czaiłem, a jeszcze nie miałem okazji skorzystać z jego wspaniałej siły. Jednam ruchem zamachnąłem się zza pleców, ponad głową aby skierować cały miecz w stronę dziewczynki.
Skąd masz te shurikeny? - spytałem dostrzegając w tym pewną nieścisłość. Smarkula nie wyglądała na shinobi, a nawet gdyby takim była to raczej nie prosiłaby kogoś takiego jak ja o pomoc.
Teraz, kiedy mogłem przynajmniej być zadowolony z reakcji chłopca, który rozsądnie wziął nogi za pas i pozostawił dziewczynkę samą.
Jeśli myślisz, że za trochę pieniędzy podejmę się niańczenia was, to jesteś w cholernie głębokim błędzie. Ten miecz przelewa krew, nie mleko do butelek. Uciekaj jak tamten siusiumajtek do matki i nie wychodź spod spódnicy bo wreszcie doprosisz się guza. - po tych słowach wzniosłem miecz z powrotem za plecy i pozwoliłem mu znowu spocząć. W myślach przeprosiłem go za to, że nie zasmakował krwi... zwłaszcza tak świeżej.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Dziewczę stojące przede mną było jedną z bardziej irytujących istot z jakimi przyszło mi się spotkać w swoim życiu. Jej postawa, sposób mówienia i ta niczym niepoparta pewność siebie przypominały mi nieco... Saikę. Może dlatego postanowiłem dać jej szansę?
Kiedy usłyszałem pierwsze kłamstwo o pożyczeniu shurikenów, skrzywiłem się z niezadowolenia. Spojrzałem jeszcze bardziej pogardliwie na dziewczynkę zastanawiając się czy może jednak zdążę dobiec do tego cholernego portu. Skrzywiłem się jeszcze bardziej, kiedy padły z jej ust słowa o przelewaniu krwi. Bez chwili wahania podszedłem pewnym krokiem do swojej rozmówczyni i bez zbędnych ogródek chwyciłem ją swoją dość sporą dłonią za małe, delikatne gardło tym samym unosząc jakieś pół metra ponad ziemię.
Zaczynasz przyprawiać mnie o mdłości! Taki szczyl jak ty nie ma nic wspólnego z zabijaniem i nie powinien się do takich spraw pchać. Szukasz kłopotów mała i zapewniam cię, że jeśli dalej będziesz mnie prowokować to zaryzykuję kolejną wizytę w więzieniu. - wysyczałem przez niemal zaciśnięte zęby, patrząc dziewczynce prosto w oczy z dość małej odległości. Wiedziałem, że nie mogę trzymać jej za gardło zbyt długo, dlatego po tych słowach puściłem ją i pozwoliłem bezwładnie opaść na ziemię. Samemu stojąc tuż nad nią, patrzyłem srogo w dół licząc na to że teraz przyszła najwyższa pora na jej ucieczkę z podkulonym ogonem.
Nie mogłem zaprzeczyć, że przez chwilę w mojej głowie wizja przelewania krwi wywołała małe zamieszanie i prawie stan zadowolenia, ale to wszystko inne co temu towarzyszyło, te dzieci, ich zachowanie, to nie pozwalało mi myśleć o tym jako o faktycznej możliwości podjęcia się tego zadania.
Kiedy usłyszałem pierwsze kłamstwo o pożyczeniu shurikenów, skrzywiłem się z niezadowolenia. Spojrzałem jeszcze bardziej pogardliwie na dziewczynkę zastanawiając się czy może jednak zdążę dobiec do tego cholernego portu. Skrzywiłem się jeszcze bardziej, kiedy padły z jej ust słowa o przelewaniu krwi. Bez chwili wahania podszedłem pewnym krokiem do swojej rozmówczyni i bez zbędnych ogródek chwyciłem ją swoją dość sporą dłonią za małe, delikatne gardło tym samym unosząc jakieś pół metra ponad ziemię.
Zaczynasz przyprawiać mnie o mdłości! Taki szczyl jak ty nie ma nic wspólnego z zabijaniem i nie powinien się do takich spraw pchać. Szukasz kłopotów mała i zapewniam cię, że jeśli dalej będziesz mnie prowokować to zaryzykuję kolejną wizytę w więzieniu. - wysyczałem przez niemal zaciśnięte zęby, patrząc dziewczynce prosto w oczy z dość małej odległości. Wiedziałem, że nie mogę trzymać jej za gardło zbyt długo, dlatego po tych słowach puściłem ją i pozwoliłem bezwładnie opaść na ziemię. Samemu stojąc tuż nad nią, patrzyłem srogo w dół licząc na to że teraz przyszła najwyższa pora na jej ucieczkę z podkulonym ogonem.
Nie mogłem zaprzeczyć, że przez chwilę w mojej głowie wizja przelewania krwi wywołała małe zamieszanie i prawie stan zadowolenia, ale to wszystko inne co temu towarzyszyło, te dzieci, ich zachowanie, to nie pozwalało mi myśleć o tym jako o faktycznej możliwości podjęcia się tego zadania.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości