Targowisko
Re: Targowisko
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
3/15 Hajime nie musiał długo czekać na odpowiedź chłopaka, który nawet odwdzięczył się uśmiechem. Jaka ta młodzież teraz wychowana... Cóż, taka myśl jawiła się w głowie mężczyzny dopóty Kaito nie nazwał go staruszkiem. Na szczęście Okinawa nie należał do grona osób, które obrażałyby się z powodu takich określeń. Szczególnie, że ten chłopaczek miał jednak rację. To już nie te lata!
- Żebyś wiedział jaką to formę miał kiedyś ten "staruszek". - Odpowiedział jednak, jako że nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił nieznajomemu uwagi, ot, choćby właśnie w żarcie. W rzeczywistości pewnie chciał sobie poprawić humor, wspominając dawne czasy, kiedy to hasał po drzewach, niczym małpa, a dziennie przebiegał więcej kilometrów niż pies myśliwski. Trochę tęsknił za młodością, ale wiedział, że każdy wiek rządzi się swoimi prawymi, jak i każdy ma swoje wady i zalety. Teraz na pewno mógł poszczycić się o wiele większym doświadczeniem w uprawie roli, co zresztą pozwoliło mu na dorobienie się całkiem niezłej fortuny. Oj tak, jeżeli ktoś myślał, że można oczekiwać kokosów po zwykłej sprzedaży boża, naprawdę grubo się mylił.
- No to widzisz. Dobrze się składa. - Mruknął, kiedy Kokatsu wspomniał o niezbyt korzystnej sytuacji pieniężnej. Czyli było tak jak Hajime przypuszczał, niemal każdy młody ninja miał ten sam problem. Od czegoś jednak trzeba było zacząć swoją karierę, czyż nie?
- No tak, gdzie moje maniery. Przepraszam Cię. Hajime Okinawa, miło mi Cię poznać. - Tym razem to pięćdziesięciolatek zdał sobie sprawę z tego, że nie popisał się znajomością etykiety. Po takim nietakcie określenie Kaito już kompletnie poszło w niepamięć. Właściwie... Hajime zdążył już nawet o nim zapomnieć.
- Mój wnuk czeka na mnie w alejce za rogiem. Miałem mu kupić jakieś wygodne ubrania do treningu, tylko problem polega na tym, że widzisz... ja nie do końca się na tym wszystkim znam. Pracuję na polu. Nawet nigdy nie miałem takiego sztyletu w ręku. Mogę mu kupić wszystko to, co potrzebne, ale Kenshin i tak nie da mi spokoju, dopóki nie nauczy się technik, które podpatrzył u swojego przyjaciela, Raiona. - Mężczyzna pokrótce wytłumaczył Kokatsu sytuację, wzdychając przy tym ciężko. Żałował, że nie może sam pomóc wnukowi, jako że raczył się każdą spędzoną z nim chwilą. Niestety jednak, niektórych przeszkód nie był w stanie przeskoczyć.
- Raion to jego najlepszy przyjaciel, ale też i największy rywal, więc sam rozumiesz, że Kenshin nie da sobie z tym spokoju. - Dodał wreszcie, śmiejąc się z tego młodzieńczego zapału. Niepohamowanego zapału. Rozumiał jednak podejście swojego wnuka doskonale. On sam, kiedy był w jego wieku, także porównywał się do rówieśników i chciał we wszystkim być tym najzdolniejszym.
- Jeśli pomożesz mu opanować chociażby podstawy, obiecuję Ci, że zapłacę za Twój wysiłek. - Po tych słowach uśmiechnął się szczerze do szesnastolatka, wskazując mu gestem dłoni, że jeśli tylko ma ochotę, może ruszyć za nim. Kierował się w stronę wspomnianej wcześniej alejki, w której miał oczekiwać na niego Kenshin.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
3/15 Hajime nie musiał długo czekać na odpowiedź chłopaka, który nawet odwdzięczył się uśmiechem. Jaka ta młodzież teraz wychowana... Cóż, taka myśl jawiła się w głowie mężczyzny dopóty Kaito nie nazwał go staruszkiem. Na szczęście Okinawa nie należał do grona osób, które obrażałyby się z powodu takich określeń. Szczególnie, że ten chłopaczek miał jednak rację. To już nie te lata!
- Żebyś wiedział jaką to formę miał kiedyś ten "staruszek". - Odpowiedział jednak, jako że nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił nieznajomemu uwagi, ot, choćby właśnie w żarcie. W rzeczywistości pewnie chciał sobie poprawić humor, wspominając dawne czasy, kiedy to hasał po drzewach, niczym małpa, a dziennie przebiegał więcej kilometrów niż pies myśliwski. Trochę tęsknił za młodością, ale wiedział, że każdy wiek rządzi się swoimi prawymi, jak i każdy ma swoje wady i zalety. Teraz na pewno mógł poszczycić się o wiele większym doświadczeniem w uprawie roli, co zresztą pozwoliło mu na dorobienie się całkiem niezłej fortuny. Oj tak, jeżeli ktoś myślał, że można oczekiwać kokosów po zwykłej sprzedaży boża, naprawdę grubo się mylił.
- No to widzisz. Dobrze się składa. - Mruknął, kiedy Kokatsu wspomniał o niezbyt korzystnej sytuacji pieniężnej. Czyli było tak jak Hajime przypuszczał, niemal każdy młody ninja miał ten sam problem. Od czegoś jednak trzeba było zacząć swoją karierę, czyż nie?
- No tak, gdzie moje maniery. Przepraszam Cię. Hajime Okinawa, miło mi Cię poznać. - Tym razem to pięćdziesięciolatek zdał sobie sprawę z tego, że nie popisał się znajomością etykiety. Po takim nietakcie określenie Kaito już kompletnie poszło w niepamięć. Właściwie... Hajime zdążył już nawet o nim zapomnieć.
- Mój wnuk czeka na mnie w alejce za rogiem. Miałem mu kupić jakieś wygodne ubrania do treningu, tylko problem polega na tym, że widzisz... ja nie do końca się na tym wszystkim znam. Pracuję na polu. Nawet nigdy nie miałem takiego sztyletu w ręku. Mogę mu kupić wszystko to, co potrzebne, ale Kenshin i tak nie da mi spokoju, dopóki nie nauczy się technik, które podpatrzył u swojego przyjaciela, Raiona. - Mężczyzna pokrótce wytłumaczył Kokatsu sytuację, wzdychając przy tym ciężko. Żałował, że nie może sam pomóc wnukowi, jako że raczył się każdą spędzoną z nim chwilą. Niestety jednak, niektórych przeszkód nie był w stanie przeskoczyć.
- Raion to jego najlepszy przyjaciel, ale też i największy rywal, więc sam rozumiesz, że Kenshin nie da sobie z tym spokoju. - Dodał wreszcie, śmiejąc się z tego młodzieńczego zapału. Niepohamowanego zapału. Rozumiał jednak podejście swojego wnuka doskonale. On sam, kiedy był w jego wieku, także porównywał się do rówieśników i chciał we wszystkim być tym najzdolniejszym.
- Jeśli pomożesz mu opanować chociażby podstawy, obiecuję Ci, że zapłacę za Twój wysiłek. - Po tych słowach uśmiechnął się szczerze do szesnastolatka, wskazując mu gestem dłoni, że jeśli tylko ma ochotę, może ruszyć za nim. Kierował się w stronę wspomnianej wcześniej alejki, w której miał oczekiwać na niego Kenshin.
0 x
Re: Targowisko
Po momencie na przedstawienie się, Okinawa-san wytłumaczył chłopcu na czym miałoby polegać jego zadanie. Na wspomnienie o sztylecie, szesnastolatek spojrzał kątem oka na swoje tanto i uśmiechnął się trochę szerzej. Wiedział on coś o rywalizacji przez co zaśmiał się lekko na wspomnienie jej. Sam w dzieciństwie zawsze rywalizował z innymi osobami z klanu Nara. Pewnie jakby miał okazję nawet teraz by to robił. Kaito tak naprawdę nigdy nikogo nie uczył, więc nie wiedział czy temu podoła. Mimo pozorów chłopak nie był głupi. Zdawał sobie sprawę, że uczenie nie jest dla wszystkich. W końcu po minucie zastanawiania się o zadaniu, wzruszył ramionami w myślach. Zawsze można spróbować. Widząc gest staruszka chłopiec podążył za nim.
- Nie będę pana okłamywał, Okinawa-san. Tak naprawdę nigdy nikogo nie uczyłem. Mimo to postaram się zrobić co w mojej mocy, by nauczyć Kenshina paru sztuczek. - dodał z lekkim uśmiechem
Po chwili zamyślił się nad technikami, które mógłby nauczyć wnuka Hajime. Zdał sobię sprawę, że jeśli chciałby on nauczyć się jakichś technik żywiołowych, prawdopodobnie byłby skazany na porażkę. Nie było w tym momencie szansy na sprawdzenie jego natury, a Kaito nie znał innych technik oprócz Fuuton'u. Mogę mieć tylko nadzieję, że podstawowe faktycznie wystarczą.
- Naprawdę nie rozumiem czemu zniżasz się do poziomu nauczania kogoś, nie wspominając o twoim braku odpowiednich umiejętności. - wtrąciła się jego druga 'twarz', która została zignorowana.
- Okinawa-san ile właściwie ma pański wnuczek lat? - zapytał się szesnastolatek nad nurtującym go pytaniem
Ucznie kogoś młodszego prawdopodobnie było by łatwiejsze. W końcu osoby starsze od innych często potrafią sobie w głowie ubzdurać, że nie wypada słuchać młodszych. Takie zachowanie szczególnie było widoczne u chłopców, przez co Kaito miał nadzieję na uniknięcie takiej sytuacji. Ucznie kogoś kto nie słuchał zawsze było trudne, nawet jeśli kruczowłosy nikogo nigdy nie miał okazji napotkać się z taką sytuacją.
- Nie będę pana okłamywał, Okinawa-san. Tak naprawdę nigdy nikogo nie uczyłem. Mimo to postaram się zrobić co w mojej mocy, by nauczyć Kenshina paru sztuczek. - dodał z lekkim uśmiechem
Po chwili zamyślił się nad technikami, które mógłby nauczyć wnuka Hajime. Zdał sobię sprawę, że jeśli chciałby on nauczyć się jakichś technik żywiołowych, prawdopodobnie byłby skazany na porażkę. Nie było w tym momencie szansy na sprawdzenie jego natury, a Kaito nie znał innych technik oprócz Fuuton'u. Mogę mieć tylko nadzieję, że podstawowe faktycznie wystarczą.
- Naprawdę nie rozumiem czemu zniżasz się do poziomu nauczania kogoś, nie wspominając o twoim braku odpowiednich umiejętności. - wtrąciła się jego druga 'twarz', która została zignorowana.
- Okinawa-san ile właściwie ma pański wnuczek lat? - zapytał się szesnastolatek nad nurtującym go pytaniem
Ucznie kogoś młodszego prawdopodobnie było by łatwiejsze. W końcu osoby starsze od innych często potrafią sobie w głowie ubzdurać, że nie wypada słuchać młodszych. Takie zachowanie szczególnie było widoczne u chłopców, przez co Kaito miał nadzieję na uniknięcie takiej sytuacji. Ucznie kogoś kto nie słuchał zawsze było trudne, nawet jeśli kruczowłosy nikogo nigdy nie miał okazji napotkać się z taką sytuacją.
0 x
Re: Targowisko
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
5/15 To prawda, że nauczenie kogoś innego nawet podstawowej techniki nie było wcale łatwym zadaniem, a osoby, które nie miały żadnego doświadczenia w roli senseia mogły mieć z tym nie lada problemy. Jak to jednak mówią, zawsze warto było chociaż spróbować. Kto wie, może Kaito odkryje jeszcze w sobie zdolności, o których nie miał do tej pory pojęcia? Niektórzy mieli przecież predyspozycje, jeśli chodziło o tłumaczenie innym tajników sztuki ninja.
- Rozumiem, Kaito. Nie przejmuj się tym tak bardzo. Na pewno będziesz lepszym nauczycielem ode mnie, a Kenshin dopiero niedawno podjął decyzję o zostaniu shinobim, więc myślę, że nawet, jeśli nauczy się jakichś podstaw, to i tak będzie zadowolony. - Odparł mężczyzna, który po słowach Kokatsu, polubił go chyba jeszcze bardziej. Zawsze cenił bowiem u ludzi skromność, a tej chłopakowi nie brakowało. To dlatego właśnie Okinawa starał się go jakoś pocieszyć i dodać mu otuchy.
- No to chodźmy. - Zarządził, kiedy na chwilę się zatrzymał. Wiedział po prostu, że Kaito tak łatwo nie zrezygnuje ze zlecenia, dlatego postanowił na niego zaczekać. Wreszcie jednak razem ruszyli do alejki za rogiem w poszukiwaniu wnuka mężczyzny.
- Czternaście, ale uważaj, bo temperament odziedziczył chyba po swoim ojcu, a moim synu. To niezwykle energiczny i głośny dzieciak. - Odpowiedział wreszcie na pytanie młodego ninja, uśmiechając się przy tym delikatnie. Po tych krótkich wyjaśnieniach obaj przyśpieszyli kroku i już po chwili znaleźli się we wspomnianej przez Hajime uliczce. Nigdzie nie było jednak widać czternastoletniego chłopaka.
- Kenshin! - Zaczął nawoływać jego dziadek, ale zdawało się, że jego krzyki nie przynoszą żadnego efektu.
- Ten przeklęty Kenshin... Wiecznie stroi sobie jakieś żarty. Pomożesz mi go znaleźć? Na pewno nie odszedł daleko. Nie zdziwiłbym się, gdyby nas obserwował i śmiał się pod nosem. - Dodał wyraźnie zrezygnowany. W jego głosie słyszalna jednak była pewna błagalna nuta. Okinawa chyba zaczął się po prostu martwić, że znaleziony przez niego nauczyciel nagle zrezygnuje z misji, kiedy zobaczy, że Kenshin to małe wcielenie diabła.
Najwyraźniej jednak niezbyt uważne wcielenie diabła, bo po chwili można było ujrzeć wystające zza drewnianego płotu w końcu alejki palce, a do uszu Okinawy i Kaito dobiegł cichutki rechot.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
5/15 To prawda, że nauczenie kogoś innego nawet podstawowej techniki nie było wcale łatwym zadaniem, a osoby, które nie miały żadnego doświadczenia w roli senseia mogły mieć z tym nie lada problemy. Jak to jednak mówią, zawsze warto było chociaż spróbować. Kto wie, może Kaito odkryje jeszcze w sobie zdolności, o których nie miał do tej pory pojęcia? Niektórzy mieli przecież predyspozycje, jeśli chodziło o tłumaczenie innym tajników sztuki ninja.
- Rozumiem, Kaito. Nie przejmuj się tym tak bardzo. Na pewno będziesz lepszym nauczycielem ode mnie, a Kenshin dopiero niedawno podjął decyzję o zostaniu shinobim, więc myślę, że nawet, jeśli nauczy się jakichś podstaw, to i tak będzie zadowolony. - Odparł mężczyzna, który po słowach Kokatsu, polubił go chyba jeszcze bardziej. Zawsze cenił bowiem u ludzi skromność, a tej chłopakowi nie brakowało. To dlatego właśnie Okinawa starał się go jakoś pocieszyć i dodać mu otuchy.
- No to chodźmy. - Zarządził, kiedy na chwilę się zatrzymał. Wiedział po prostu, że Kaito tak łatwo nie zrezygnuje ze zlecenia, dlatego postanowił na niego zaczekać. Wreszcie jednak razem ruszyli do alejki za rogiem w poszukiwaniu wnuka mężczyzny.
- Czternaście, ale uważaj, bo temperament odziedziczył chyba po swoim ojcu, a moim synu. To niezwykle energiczny i głośny dzieciak. - Odpowiedział wreszcie na pytanie młodego ninja, uśmiechając się przy tym delikatnie. Po tych krótkich wyjaśnieniach obaj przyśpieszyli kroku i już po chwili znaleźli się we wspomnianej przez Hajime uliczce. Nigdzie nie było jednak widać czternastoletniego chłopaka.
- Kenshin! - Zaczął nawoływać jego dziadek, ale zdawało się, że jego krzyki nie przynoszą żadnego efektu.
- Ten przeklęty Kenshin... Wiecznie stroi sobie jakieś żarty. Pomożesz mi go znaleźć? Na pewno nie odszedł daleko. Nie zdziwiłbym się, gdyby nas obserwował i śmiał się pod nosem. - Dodał wyraźnie zrezygnowany. W jego głosie słyszalna jednak była pewna błagalna nuta. Okinawa chyba zaczął się po prostu martwić, że znaleziony przez niego nauczyciel nagle zrezygnuje z misji, kiedy zobaczy, że Kenshin to małe wcielenie diabła.
Najwyraźniej jednak niezbyt uważne wcielenie diabła, bo po chwili można było ujrzeć wystające zza drewnianego płotu w końcu alejki palce, a do uszu Okinawy i Kaito dobiegł cichutki rechot.
0 x
Re: Targowisko
Informacja o wieku Kenshina trochę uspokoiła szesnastolatka. Fakt, że jest on energiczny może być równie dobrze zaletą i wadą. Kaito miał tylko nadzieję, żeby była to opcja numer 1. Ironicznie szansa na to drastycznie zmalała kiedy chłopiec zauważył pustą alejkę. Dosyć szybko dostrzegł on końcówki palców wystające zza płotu, ale nie poinformował o tym Okinawy. Kaito nie miał nic przeciwko pomocy przy 'szukaniu' czternastolatka.
- Pewnie, że pomogę. W dwójkę będzie łatwiej. - odpowiedział udając, że nie zauważył Kenshina
Teraz jakby się za to zabrać... zaczął rozmyślać nowy nauczyciel rozrabiaki
Po chwili młodzieniec stwierdził, że równie dobrze może pokazać wnukowi Okinawy jedną sztuczkę, żeby nie lekceważyć shinobi. Złapał on w swoją lewą rękę rękojeść tanto, które cały czas było schowane w dostosowanej do niego pochwie, i skoncentrował się na dodaniu chakry wiatru do jego broni. Zamykając na chwilę oczy, chłopak dodał jeszcze trochę więcej energi i postarał się posiadać ją pod kontrolą. Po chwili otworzył oczy i szybko wyciągnął swoje ostrze wysyłając silny podmuch powietrza wycelowany obok płotu za pomocą Fūton: Gōkūhō, by jak w planie spowodować upadek czternastolatka bez większych ran. Pytanie tylko czy wszystko poszło zgodnie z planem? Nie zależnie od tego czy początkowa faza jego planu przyniosła zamierzanych efekt, potruchtał on w stronę miejsca pobytu chłopca mając się na uwadze na jakiekolwiek wybryki Kenshina.
- Pewnie, że pomogę. W dwójkę będzie łatwiej. - odpowiedział udając, że nie zauważył Kenshina
Teraz jakby się za to zabrać... zaczął rozmyślać nowy nauczyciel rozrabiaki
Po chwili młodzieniec stwierdził, że równie dobrze może pokazać wnukowi Okinawy jedną sztuczkę, żeby nie lekceważyć shinobi. Złapał on w swoją lewą rękę rękojeść tanto, które cały czas było schowane w dostosowanej do niego pochwie, i skoncentrował się na dodaniu chakry wiatru do jego broni. Zamykając na chwilę oczy, chłopak dodał jeszcze trochę więcej energi i postarał się posiadać ją pod kontrolą. Po chwili otworzył oczy i szybko wyciągnął swoje ostrze wysyłając silny podmuch powietrza wycelowany obok płotu za pomocą Fūton: Gōkūhō, by jak w planie spowodować upadek czternastolatka bez większych ran. Pytanie tylko czy wszystko poszło zgodnie z planem? Nie zależnie od tego czy początkowa faza jego planu przyniosła zamierzanych efekt, potruchtał on w stronę miejsca pobytu chłopca mając się na uwadze na jakiekolwiek wybryki Kenshina.
Dziedzina Fuuton jest na D.
- Nazwa
- Fūton: Gōkūhō
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg Max.
- 15
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Do wykonania potrzebna jest długa broń, np. miecz, kij, długi kunai
- Opis Specyficzna technika, wymagająca użycia broni o długim ostrzu (najlepiej miecz, ale w ostateczności wielki kunai też się nada). Użytkownik przesyła do ostrza chakrę wiatru, a następnie wykonuje silny zamach mieczem. Chakra zostaje wtedy wyzwolona pod postacią ostrego podmuchu wiatru, który jest w stanie odrzucić przeciwnika do tyłu, lub zadać mu niewielkie, bardzo płytkie rany cięte. Technika przydatna dla szermierzy, jako że mogą oni dzięki temu obalić przeciwnika na odległość.
0 x
Re: Targowisko
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
7/15 Póki co nie było nawet wiadomo dlaczego Kaito postanowił się ukryć przed dziadkiem. Może po prostu by zgrywusem, tak jak wspomniał wcześniej Okinawa? W każdym razie dla wykwalifikowanego shinobi, jakim był Kokatsu, odnalezienie młodziaka nie stanowiło żadnego problemu. Chłopak wykorzystał technikę żywiołu wiatru, żeby powalić swojego nowego ucznia i najwyraźniej pokazać, że nie należy go lekceważyć.
Problem pojawił się, kiedy w całej alejce dało się słyszeć głośne przekleństwo Kenshina. Dzieciak wybiegł ze swojej kryjówki, a w jego oczach można było spostrzec wyraźną nutę wściekłości.
- Kenshin, jak Ty się wyrażasz... To Twój nowy nauczyciel, Kaito. Zgodził się pomóc w Twoim treningu. - Hajime spojrzał karcącym wzorkiem w kierunku swojego wnuka, a następnie wyjaśnił mu dlaczego przyszedł tutaj z jakimś nieznajomym, nieco starszym od Kenshina chłopakiem. Jeżeli ktokolwiek jednak pomyślał, że wnuczek Okinawy przyjmie tę wiadomość ze spokojem i entuzjazmem, grubo się pomylił.
- Ten gnojek ma mnie uczyć?! Nawet nie ma honoru, żeby walczyć ze mną twarzą w twarz. - Burknął malec, zakładając ręce na piersi, pokazując swojemu dziadkowi, że wcale nie podoba mu się ten pomysł. Najpewniej poczuł się po prostu urażony tym, że Kokatsu zdecydował się użyć na nim jakiejś swojej techniki. Kenshin przemyślał jednak swoje zachowanie i stwierdził, że zachował się w tym momencie jak beksa, dlatego zmienił swoją początkową strategię.
- W porządku. Zgodzę się, żeby mnie uczył... ale tylko wtedy, gdy mnie pokona! Tym razem na uczciwych zasadach. - Dodał w końcu, uśmiechając się przy tym szeroko. Następnie złożył ręce w odpowiednie pieczęci i stworzył aż cztery swoje klony, a następnie zaczął dość szybko biec dookoła swojego potencjalnego nauczyciela, żeby zdezorientować go i sprawić, by ten nie wiedział, który przeciwnik jest tym prawdziwym. Każda z postaci Kenshina zrobiła wtem ten sam ruch - rzuciła w Kaito po dwa kunaie. Cóż... jak widać wnuk Okinawy, choć był dopiero początkującym wojownikiem, zdążył już czegoś się nauczyć, a teraz chciał sprawdzić swoje umiejętności w praktyce.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
7/15 Póki co nie było nawet wiadomo dlaczego Kaito postanowił się ukryć przed dziadkiem. Może po prostu by zgrywusem, tak jak wspomniał wcześniej Okinawa? W każdym razie dla wykwalifikowanego shinobi, jakim był Kokatsu, odnalezienie młodziaka nie stanowiło żadnego problemu. Chłopak wykorzystał technikę żywiołu wiatru, żeby powalić swojego nowego ucznia i najwyraźniej pokazać, że nie należy go lekceważyć.
Problem pojawił się, kiedy w całej alejce dało się słyszeć głośne przekleństwo Kenshina. Dzieciak wybiegł ze swojej kryjówki, a w jego oczach można było spostrzec wyraźną nutę wściekłości.
- Kenshin, jak Ty się wyrażasz... To Twój nowy nauczyciel, Kaito. Zgodził się pomóc w Twoim treningu. - Hajime spojrzał karcącym wzorkiem w kierunku swojego wnuka, a następnie wyjaśnił mu dlaczego przyszedł tutaj z jakimś nieznajomym, nieco starszym od Kenshina chłopakiem. Jeżeli ktokolwiek jednak pomyślał, że wnuczek Okinawy przyjmie tę wiadomość ze spokojem i entuzjazmem, grubo się pomylił.
- Ten gnojek ma mnie uczyć?! Nawet nie ma honoru, żeby walczyć ze mną twarzą w twarz. - Burknął malec, zakładając ręce na piersi, pokazując swojemu dziadkowi, że wcale nie podoba mu się ten pomysł. Najpewniej poczuł się po prostu urażony tym, że Kokatsu zdecydował się użyć na nim jakiejś swojej techniki. Kenshin przemyślał jednak swoje zachowanie i stwierdził, że zachował się w tym momencie jak beksa, dlatego zmienił swoją początkową strategię.
- W porządku. Zgodzę się, żeby mnie uczył... ale tylko wtedy, gdy mnie pokona! Tym razem na uczciwych zasadach. - Dodał w końcu, uśmiechając się przy tym szeroko. Następnie złożył ręce w odpowiednie pieczęci i stworzył aż cztery swoje klony, a następnie zaczął dość szybko biec dookoła swojego potencjalnego nauczyciela, żeby zdezorientować go i sprawić, by ten nie wiedział, który przeciwnik jest tym prawdziwym. Każda z postaci Kenshina zrobiła wtem ten sam ruch - rzuciła w Kaito po dwa kunaie. Cóż... jak widać wnuk Okinawy, choć był dopiero początkującym wojownikiem, zdążył już czegoś się nauczyć, a teraz chciał sprawdzić swoje umiejętności w praktyce.
0 x
Re: Targowisko
Kaito był trochę zmieszany reakcją Kenshina. Domyślał się, że chłopak nie będzie bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw, ale nie domyślał się jak bardzo. Rzucenie shinobi, który ukończył podstawowy trening wyzwania, kiedy było się młodszym i niedoświadczonym ninja było... głupotą. Mimo to postanowił zachować czujność. Nieprzewidywalność malca mogła się okazać dla szesnastolatka problem. Czyli ma jakieś podstawy za sobą... pomyślał Kaito kiedy zauważył cztery klony okrążające go. Kiedy Kenshin próbował go zdezorientować, kruczowłosy shinobi spojrzał na obecne klony. W końcu duża różnica była między zwykłym bunshin no jutsu, a jego innymi odmianami. A różnicę dość łatwo zauważyć. Zwykły klon iluzji nie miałby cienie. Dodatkowo w przypadku klonów żywiołowych struktura z których powstawały się nie zgadzała, a Kage Bunshin no Jutsu wymaga innej i jednej pieczęci, co upewniło szesnastolatka o tym, że technika której Kenshin użył to było faktycznie zwykłe bunshin no jutsu. Nie mówiąc, że szansa na posiadanie takich technik u niego była krytycznie niska.
W głowie chłopca nastał dylemat. Kenshin jak wcześniej wspomniał chciał walczyć na 'uczciwych' zasadach. Używanie technik Fuuton'u byłoby nieuczciwe? Nawet jeśli to Kaito postanowił zabawić się w 'surowego' nauczyciela. Moment w którym czternastolatek rzucił w jego stronę łącznie 8 kunai, z których 6 również było iluzją, przesądził o całej sytuacji, gdyż kruczowłosy dojrzał jedyny cień pośród czterech sobowtórów. Kiedy ostrza zbliżały się do niego Kaito wziął w prawą rękę swoje tanto i złożył połowę pieczęci barana za pomocą lewej dłoni, by użyć Fūton: Enshō No Kaze w celu odbicia zbliżającej się broni i utworzenia lekkiej warstwy kurzu przez brud w alejce. Niezależnie od powodzenia tego manewru ruszył szybko w stronę prawdziwego chłopca, któremu planował przyłożyć swój 'sztylecik' do gardła.
Jeśli wszystko wyszło po jego myśli, Kaito pozwolił sobie na słowa "Pierwsza lekcja. Shinobi nie walczą 'uczciwie'." dodając sarkazm na końcu zdania. Chyba nikt nie widział jego lewej ręki trzymającej w razie czego kunai, kiedy prawą władał tanto.
Jeśli jednak coś poszło nie tak, szesnastolatek zachował czujność na następną sztuczkę czternastolatka.
W głowie chłopca nastał dylemat. Kenshin jak wcześniej wspomniał chciał walczyć na 'uczciwych' zasadach. Używanie technik Fuuton'u byłoby nieuczciwe? Nawet jeśli to Kaito postanowił zabawić się w 'surowego' nauczyciela. Moment w którym czternastolatek rzucił w jego stronę łącznie 8 kunai, z których 6 również było iluzją, przesądził o całej sytuacji, gdyż kruczowłosy dojrzał jedyny cień pośród czterech sobowtórów. Kiedy ostrza zbliżały się do niego Kaito wziął w prawą rękę swoje tanto i złożył połowę pieczęci barana za pomocą lewej dłoni, by użyć Fūton: Enshō No Kaze w celu odbicia zbliżającej się broni i utworzenia lekkiej warstwy kurzu przez brud w alejce. Niezależnie od powodzenia tego manewru ruszył szybko w stronę prawdziwego chłopca, któremu planował przyłożyć swój 'sztylecik' do gardła.
Jeśli wszystko wyszło po jego myśli, Kaito pozwolił sobie na słowa "Pierwsza lekcja. Shinobi nie walczą 'uczciwie'." dodając sarkazm na końcu zdania. Chyba nikt nie widział jego lewej ręki trzymającej w razie czego kunai, kiedy prawą władał tanto.
Jeśli jednak coś poszło nie tak, szesnastolatek zachował czujność na następną sztuczkę czternastolatka.
- Nazwa
- Fūton: Enshō No Kaze
- Pieczęci
- Połowa pieczęci Barana
- Zasięg Max.
- 25 metrów
- Koszt
- E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jutsu defensywno-ofensywne, najbardziej podstawowa technika Uwolnienia Wiatru. Shinobi składa połowę pieczęci Barana, a następnie wyzwala z swojego ciała silny podmuch wiatru, rozchodzący się na wszystkie jego strony. Uderzenie wiatru jest na tyle silne, że jest w stanie zdmuchnąć lżejszych oponentów, a tych którzy stracili równowagę - po prostu obalić. Dodatkowo w pełni chroni przed wszystkimi pociskami (strzały, bełty) i bronią miotaną.
0 x
Re: Targowisko
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
9/15 Co znaczyła dla Kenshina walka na uczciwych zasadach? Może czternastolatek uważał po prostu atak Kaito z zaskoczenia za zagranie nie fair? I chociaż shinobi musiał być wiecznie czujny, należało chyba usprawiedliwić myślenie wnuka Okinawy. W końcu był on dopiero początkującym wojownikiem, a jego pragnienie stania się silniejszym chyba przesłaniało mu jeszcze trzeźwe spojrzenie na sytuację. Wystarczyło sobie przecież przypomnieć jak każdy z nas zachowywał się, kiedy był na początku swej drogi. Niecierpliwość, zazdrość, wściekłość na samego siebie, gdy okazywało się słabszym od kogoś innego... te uczucia towarzyszyły niezmiernie Kenshinowi niezmiernie często.
Dobrze, że chłopak przemyślał chociaż częściowo swoje zachowanie i postanowił dać Kaito szansę. Mógł przecież w ogóle powiedzieć, że nie widzi go w roli swojego nauczyciela, a wtedy nikt by go nie zmusił, żeby słuchał się trochę starszego shinobi. To zaś najpewniej znaczyłoby dla Kokatsu tyle, co brak wynagrodzenia za zlecenie.
W każdym razie, wracając do pojedynku, Kenshin stworzył całkiem niezłe iluzje, które do złudzenia przypominały oryginał, jednakże Kaito doskonale poradził sobie z wyzwaniem. Wiedział, że ma do czynienia ze zwykłymi Bunshinami i postanowił przechytrzyć swojego przeciwnika, odbijając rzuconą przez niego broń za pomocą fuutonowej techniki. Jeżeli chodzi o kontratak, Kokatsu nie wysilił się zbytnio i nie opracował żadnej skomplikowanej strategii. Nie było jednak takiej potrzeby, bo szybkość Kenshina nie mogła się równać z tą wyćwiczoną przez Kaito. Wnuk Hajime starał się odskoczył, ale nie zdążył i musiał uznać wyższość swojego nauczyciela.
- Jesteś naprawdę niezły. - Westchnął ciężko niepocieszony porażką. Po chwili jednak, o dziwo, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To znaczy, że nauczysz mnie jakichś super technik, co nie?! - Wybuchnął nagle z przeogromnym entuzjazmem. Cóż, nastrój zmieniał się u niego tak szybko jak u stereotypowej kobiety, ale w tym przypadku to chyba dobrze dla naszego zleceniobiorcy.
- Chciałbym się nauczyć chodzić po wodzie. Ze wspinaczką po drzewach nie mam problemów, ale chodzenie po wodzie zupełnie mi nie wychodzi... Pomożesz mi? - Zapytał wreszcie, ułatwiając trochę swojemu senseiowi zadanie. Przynajmniej Kaito wiedział jaką lekcję przeprowadzić. Czyżby to była zresztą ta umiejętność, którą popisał się przed Kenshinem Raion, a której ten nie potrafił po nim powtórzyć?
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
9/15 Co znaczyła dla Kenshina walka na uczciwych zasadach? Może czternastolatek uważał po prostu atak Kaito z zaskoczenia za zagranie nie fair? I chociaż shinobi musiał być wiecznie czujny, należało chyba usprawiedliwić myślenie wnuka Okinawy. W końcu był on dopiero początkującym wojownikiem, a jego pragnienie stania się silniejszym chyba przesłaniało mu jeszcze trzeźwe spojrzenie na sytuację. Wystarczyło sobie przecież przypomnieć jak każdy z nas zachowywał się, kiedy był na początku swej drogi. Niecierpliwość, zazdrość, wściekłość na samego siebie, gdy okazywało się słabszym od kogoś innego... te uczucia towarzyszyły niezmiernie Kenshinowi niezmiernie często.
Dobrze, że chłopak przemyślał chociaż częściowo swoje zachowanie i postanowił dać Kaito szansę. Mógł przecież w ogóle powiedzieć, że nie widzi go w roli swojego nauczyciela, a wtedy nikt by go nie zmusił, żeby słuchał się trochę starszego shinobi. To zaś najpewniej znaczyłoby dla Kokatsu tyle, co brak wynagrodzenia za zlecenie.
W każdym razie, wracając do pojedynku, Kenshin stworzył całkiem niezłe iluzje, które do złudzenia przypominały oryginał, jednakże Kaito doskonale poradził sobie z wyzwaniem. Wiedział, że ma do czynienia ze zwykłymi Bunshinami i postanowił przechytrzyć swojego przeciwnika, odbijając rzuconą przez niego broń za pomocą fuutonowej techniki. Jeżeli chodzi o kontratak, Kokatsu nie wysilił się zbytnio i nie opracował żadnej skomplikowanej strategii. Nie było jednak takiej potrzeby, bo szybkość Kenshina nie mogła się równać z tą wyćwiczoną przez Kaito. Wnuk Hajime starał się odskoczył, ale nie zdążył i musiał uznać wyższość swojego nauczyciela.
- Jesteś naprawdę niezły. - Westchnął ciężko niepocieszony porażką. Po chwili jednak, o dziwo, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To znaczy, że nauczysz mnie jakichś super technik, co nie?! - Wybuchnął nagle z przeogromnym entuzjazmem. Cóż, nastrój zmieniał się u niego tak szybko jak u stereotypowej kobiety, ale w tym przypadku to chyba dobrze dla naszego zleceniobiorcy.
- Chciałbym się nauczyć chodzić po wodzie. Ze wspinaczką po drzewach nie mam problemów, ale chodzenie po wodzie zupełnie mi nie wychodzi... Pomożesz mi? - Zapytał wreszcie, ułatwiając trochę swojemu senseiowi zadanie. Przynajmniej Kaito wiedział jaką lekcję przeprowadzić. Czyżby to była zresztą ta umiejętność, którą popisał się przed Kenshinem Raion, a której ten nie potrafił po nim powtórzyć?
0 x
Re: Targowisko
Szybkość w jakiej nastrój Kenshina zmienił się zaskoczyła Kaita. Nie było to coś z kimś spotykał się na co dzień, ale nie miał czasu na próbę rozgryzienia temperamentu chłopca i schował z powrotem swoje ostrze i kunaia. Na wspomnienie o super technice, szesnastolatek wybuchł niepohamowanym śmiechem. W tym momencie zauważył on, że czternastolatka czeka jeszcze długa i kręta droga jeśli chce zostać shinobim, ale z taką determinacją powinien sobie poradzić. Byle jego temperament go nie zabił... Suimen Hokō no Waza jest tak naprawdę jedną z prostszych technik, więc nawet jeśli Kenshinowi nie powiodłoby się za pierwszym razem po czasie powinien sobie z nią poradzić. A Kaito nie mógł zarzucić wnukowi Hajime lenistwa. Do tego momentu wszystkiego co się o nim nauczył dać się wyrażać prostym zdaniem. 'Stawać naprzeciw trudnościom'. Po chwili zdał sobie sprawę w czym mógłby być problem i zamierzał jak najszybciej sprawdzić czy jego teoria jest słuszna. Patrząc młodzieńcowi w oczy, kruczowłosy postanowił podjąć się tego ryzyka jakim jest nauczanie kogoś, a szczególnie Kenshina.
- Pamiętaj. Ja jestem tutaj żeby ci pomóc. - odpowiedział z szczerym uśmiechem - Znasz jakieś jeziorko, strumyk albo coś w tym stylu znajdujące się niedaleko ?
-Zawsze też możemy pójść na mój mały placyk treningowy, jeśli nie masz pomysłu gdzie znajdziemy odpowiednie miejsce. - dodał po chwili zawahania - Ale i tak wiem, że gdzieś musiałeś trenować swoje super techniki. - dokończył stojąc naprzeciwko entuzjastycznego młodzieńca
Czekając na decyzję Kenshina dodał, że będzie musiał spróbować wyjaśnić co robił podczas prób chodzenia po wodzie.
- Pamiętaj. Ja jestem tutaj żeby ci pomóc. - odpowiedział z szczerym uśmiechem - Znasz jakieś jeziorko, strumyk albo coś w tym stylu znajdujące się niedaleko ?
-Zawsze też możemy pójść na mój mały placyk treningowy, jeśli nie masz pomysłu gdzie znajdziemy odpowiednie miejsce. - dodał po chwili zawahania - Ale i tak wiem, że gdzieś musiałeś trenować swoje super techniki. - dokończył stojąc naprzeciwko entuzjastycznego młodzieńca
Czekając na decyzję Kenshina dodał, że będzie musiał spróbować wyjaśnić co robił podczas prób chodzenia po wodzie.
0 x
Re: Targowisko
Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
11/15 Kaito dzięki swojej sile i szybkości udowodnił, że może być bardzo dobrym nauczycielem, a tym samym zdołał przekonać Kenshina do swojej osoby. Dlatego można było już zapomnieć o ich dość kłopotliwym zaczątku znajomości, a zamiast tego skoncentrować się na stojącym przed oboma chłopcami wyzwaniem. W końcu każda rola rządziła się swoimi prawami, a trudności zawsze pojawiały się zarówno przed uczniem, jak i nauczycielem.
- Możemy pójść do portu. W sumie to właśnie tam próbowałem ostatnio trenować, ale jak mówiłem... to o wiele trudniejsze od łażenia po drzewach. - Odpowiedział wnuk Okinawy, choć w jego głosie słyszalna była smutna i zrezygnowana nuta. Chyba po raz pierwszy jego zapał i temperament ustąpił miejscu właśnie tak negatywnym emocjom. Widać jednak było, że Kenshinowi strasznie zależy na tym, by nadrobić zaległości i pokazać swojemu przyjacielowi, Raionowi, że wcale nie jest gorszy.
- Pewnie ten Twój placyk to też fajne miejsce, ale chyba lepiej będzie, jeśli spróbujemy tam, gdzie już trenowałem, prawda? A kto wie, może jeszcze kiedyś będzie okazja, żebyś pokazał mi swoje ulubione miejsce do ćwiczeń. - Dodał po chwili, tym razem siląc się już na delikatny uśmiech. Aż trudno było uwierzyć, że tak diametralnie zmienił podejście do Kaito. Przecież jeszcze przed chwilą zdolny był nazwać go gnojkiem! Cóż, najwyraźniej ta niezwykle krótka walka uświadomiła go w tym, że chłopak jest znacznie silniejszy i że warto być jednak dla niego miłym.
- Wcale nie są takie super... Bunshiny to moja specjalność, ale sam widziałeś, że te iluzje są kompletnie bezużyteczne. Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie przegonię Raiona. - Znów zmarkotniał, ale pokazał swojemu nauczycielowi i dziadkowi gestem dłoni, żeby ruszyli za nim w kierunku portu.
- To mój przyjaciel, który ostatnio pokonał mnie właśnie dzięki temu, że ja nie potrafiłem poruszać się po wodnej tafli. Pewnie dziadek Ci o nim wspominał. Nie mogę z nim przegrać. - Po tych słowach przyśpieszył kroku, ponownie puszczając wodzy swojemu zapałowi do pracy.
- Możesz mi zacząć tłumaczyć po drodze. Jak tylko dojdziemy spróbuję wykorzystać Twoje rady w praktyce. - Zaproponował jeszcze Kenshin, jako że nie należał do ludzi, którzy lubili podróże w milczeniu. Zwykle to jemu buzia się nie zamykała, ale teraz wolał posłuchać Kokatsu, bo widział w nim nadzieję na rozwiązanie swoich problemów.
/zt.
Możesz pisać już w porcie - tutaj.
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
11/15 Kaito dzięki swojej sile i szybkości udowodnił, że może być bardzo dobrym nauczycielem, a tym samym zdołał przekonać Kenshina do swojej osoby. Dlatego można było już zapomnieć o ich dość kłopotliwym zaczątku znajomości, a zamiast tego skoncentrować się na stojącym przed oboma chłopcami wyzwaniem. W końcu każda rola rządziła się swoimi prawami, a trudności zawsze pojawiały się zarówno przed uczniem, jak i nauczycielem.
- Możemy pójść do portu. W sumie to właśnie tam próbowałem ostatnio trenować, ale jak mówiłem... to o wiele trudniejsze od łażenia po drzewach. - Odpowiedział wnuk Okinawy, choć w jego głosie słyszalna była smutna i zrezygnowana nuta. Chyba po raz pierwszy jego zapał i temperament ustąpił miejscu właśnie tak negatywnym emocjom. Widać jednak było, że Kenshinowi strasznie zależy na tym, by nadrobić zaległości i pokazać swojemu przyjacielowi, Raionowi, że wcale nie jest gorszy.
- Pewnie ten Twój placyk to też fajne miejsce, ale chyba lepiej będzie, jeśli spróbujemy tam, gdzie już trenowałem, prawda? A kto wie, może jeszcze kiedyś będzie okazja, żebyś pokazał mi swoje ulubione miejsce do ćwiczeń. - Dodał po chwili, tym razem siląc się już na delikatny uśmiech. Aż trudno było uwierzyć, że tak diametralnie zmienił podejście do Kaito. Przecież jeszcze przed chwilą zdolny był nazwać go gnojkiem! Cóż, najwyraźniej ta niezwykle krótka walka uświadomiła go w tym, że chłopak jest znacznie silniejszy i że warto być jednak dla niego miłym.
- Wcale nie są takie super... Bunshiny to moja specjalność, ale sam widziałeś, że te iluzje są kompletnie bezużyteczne. Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie przegonię Raiona. - Znów zmarkotniał, ale pokazał swojemu nauczycielowi i dziadkowi gestem dłoni, żeby ruszyli za nim w kierunku portu.
- To mój przyjaciel, który ostatnio pokonał mnie właśnie dzięki temu, że ja nie potrafiłem poruszać się po wodnej tafli. Pewnie dziadek Ci o nim wspominał. Nie mogę z nim przegrać. - Po tych słowach przyśpieszył kroku, ponownie puszczając wodzy swojemu zapałowi do pracy.
- Możesz mi zacząć tłumaczyć po drodze. Jak tylko dojdziemy spróbuję wykorzystać Twoje rady w praktyce. - Zaproponował jeszcze Kenshin, jako że nie należał do ludzi, którzy lubili podróże w milczeniu. Zwykle to jemu buzia się nie zamykała, ale teraz wolał posłuchać Kokatsu, bo widział w nim nadzieję na rozwiązanie swoich problemów.
/zt.
Możesz pisać już w porcie - tutaj.
0 x
Re: Targowisko
-Dobra, uwolniliśmy się od tego natręta. - Powiedział z ulgą Marusa, po czym dodał z uznaniem do Satoshiego - Szybko złapałeś, o co mi chodzi ze zgiełkiem tego miasta.
Na chwilę chłopak zamilknął i szedł razem z młodszym od niego chłopakiem i psem przez tłoczne targowisko. Ludzie pchają się na ludzi, pchających się na ludzi. Po prostu zero spokoju tutaj. Skwitował brązowowłosy swoje myśli. Jak tak dłuższa chwila minęła to Marusa odpowiedział na wcześniejsze pytanie psiarza:
-Jeśli nie planujesz znikać z Ryuzaku no Taki to jeszcze się spotkamy, bo ja planuję w okolicy pozostać jeszcze kilka dni.
Brązowowłosemu nie przeszkadzała obecność członka klanu Inuzuka. Szczególnie, że to szansa dowiedzieć się czegoś więcej o tym klanie, a po za tym chłopak tego klanu wydawał mu się interesujący. Na pewno wizja wspólnego treningu była zachęcająca. Marusa postanowił również odnieść się do idei walki, ale zamiast walki to trening:
-To może następnym razem jak się spotkamy, to razem potrenujemy?
Również cały czas uważał, kiedy chłopak pójdzie w swoją stronę. W końcu i on miał coś do załatwienia, a brązowowłosy jedyne co zrobił, kiedy i jeśli chłopak się odłączy, to rzucił krótkie "do zobaczenia".
Na chwilę chłopak zamilknął i szedł razem z młodszym od niego chłopakiem i psem przez tłoczne targowisko. Ludzie pchają się na ludzi, pchających się na ludzi. Po prostu zero spokoju tutaj. Skwitował brązowowłosy swoje myśli. Jak tak dłuższa chwila minęła to Marusa odpowiedział na wcześniejsze pytanie psiarza:
-Jeśli nie planujesz znikać z Ryuzaku no Taki to jeszcze się spotkamy, bo ja planuję w okolicy pozostać jeszcze kilka dni.
Brązowowłosemu nie przeszkadzała obecność członka klanu Inuzuka. Szczególnie, że to szansa dowiedzieć się czegoś więcej o tym klanie, a po za tym chłopak tego klanu wydawał mu się interesujący. Na pewno wizja wspólnego treningu była zachęcająca. Marusa postanowił również odnieść się do idei walki, ale zamiast walki to trening:
-To może następnym razem jak się spotkamy, to razem potrenujemy?
Również cały czas uważał, kiedy chłopak pójdzie w swoją stronę. W końcu i on miał coś do załatwienia, a brązowowłosy jedyne co zrobił, kiedy i jeśli chłopak się odłączy, to rzucił krótkie "do zobaczenia".
0 x
Re: Targowisko
Mimo że jedzenie było wyśmienite, członek klanu Inuzuka był rad z tego, że razem z Marusą opuścili karczmę "Pod uwędzonym dzikiem" z wiadomego względu. Piętnastolatek po prostu nie lubił żadnych zamieszek, a obawiał się, że jeśli spędziliby więcej czasu w towarzystwie tego dziwnego gościa o atramentowych włosach, ich spotkanie skończyłoby sie jakąś burdą. Dlatego właśnie wolał skorzystać z okazji i uniknąć kłopotów, chociaż musiał przyznać, że czuł się przy tym winny wobec Gyo. Cóż, miał nadzieję, że wyjaśni chłopakowi sytuację, kiedy tylko następnym razem się zobaczą. Ranmaru i Itazura wyglądali mu z kolei na dobrych przyjaciół, więc skoro wstępnie umówił się z pierwszym z nich, była szansa na to, że pojawi się również i drugi.
- Dzięki. Po prostu sam go jakoś nie mogłem strawić. Za bardzo się szarogęsił. - Odpowiedział z uśmiechem swojemu towarzyszowi. To prawda, że jego aluzje, chociaż neutralne, były dla Satoshiego wystarczająco wymowne. Chłopak nadal jednak zastanawiał się, co też zrobił Gyo. Czy białooki nadal siedział z tym całym Haretsu, czy może poszedł w ich ślady i czmychnął z knajpy po dokończeniu swojego posiłku?
- Myślę, że też zostanę tu jeszcze na kilka dni. Skoro już odwiedziłem Ryuuzaki... zresztą nie zobaczyłem tutaj jeszcze wszystkiego. Nie znam tej osady, więc w sumie możesz mnie jutro trochę oprowadzić. Po treningu albo przed... obojętne. - Dodał po chwili, na co Akihiro zawtórował mu donośnym szczęknięciem. Trudno było jednak powiedzieć czy jego entuzjazm bardziej wynikał z planów treningu czy też zwiedzenia. Zapewne wszystko po trochu miało wpływ na jego dobry nastrój, łącznie ze smaczną wołowinką, którą nie tak dawno temu mógł przekąsić.
- W takim razie do zobaczenia! Spotkajmy się jutro koło południa na targowisku! - Rzucił jeszcze na pożegnanie, po czym ruszył z ninkenem w swoją stronę. I chociaż niektórzy mogliby powiedzieć, że targowisko to niekoniecznie dobre miejsce do spotkań i że można mieć problemy znalezieniem swojego towarzysza, Satoshi jakoś się o to nie obawiał. Ninja mieli przecież swoje sposoby, a on wiedział, że zawsze sobie poradzi. Szczególnie z tego względu, że Akihiro znał już zapach Marusy, więc pewnie nie będzie miał żadnych kłopotów z odnalezieniem mężczyzny, nawet w ogromnym tłumie.
/zt.
- Dzięki. Po prostu sam go jakoś nie mogłem strawić. Za bardzo się szarogęsił. - Odpowiedział z uśmiechem swojemu towarzyszowi. To prawda, że jego aluzje, chociaż neutralne, były dla Satoshiego wystarczająco wymowne. Chłopak nadal jednak zastanawiał się, co też zrobił Gyo. Czy białooki nadal siedział z tym całym Haretsu, czy może poszedł w ich ślady i czmychnął z knajpy po dokończeniu swojego posiłku?
- Myślę, że też zostanę tu jeszcze na kilka dni. Skoro już odwiedziłem Ryuuzaki... zresztą nie zobaczyłem tutaj jeszcze wszystkiego. Nie znam tej osady, więc w sumie możesz mnie jutro trochę oprowadzić. Po treningu albo przed... obojętne. - Dodał po chwili, na co Akihiro zawtórował mu donośnym szczęknięciem. Trudno było jednak powiedzieć czy jego entuzjazm bardziej wynikał z planów treningu czy też zwiedzenia. Zapewne wszystko po trochu miało wpływ na jego dobry nastrój, łącznie ze smaczną wołowinką, którą nie tak dawno temu mógł przekąsić.
- W takim razie do zobaczenia! Spotkajmy się jutro koło południa na targowisku! - Rzucił jeszcze na pożegnanie, po czym ruszył z ninkenem w swoją stronę. I chociaż niektórzy mogliby powiedzieć, że targowisko to niekoniecznie dobre miejsce do spotkań i że można mieć problemy znalezieniem swojego towarzysza, Satoshi jakoś się o to nie obawiał. Ninja mieli przecież swoje sposoby, a on wiedział, że zawsze sobie poradzi. Szczególnie z tego względu, że Akihiro znał już zapach Marusy, więc pewnie nie będzie miał żadnych kłopotów z odnalezieniem mężczyzny, nawet w ogromnym tłumie.
/zt.
0 x
Re: Targowisko
- No słuchajcie, człowiek nie był taki zły. Mogliśmy się z nim trochę dłużej pobawić, a potem okraść, sprać na kwaśne jabłko czy coś. Koleś nie przypadł mi rzeczywiście do gustu, ale mogliśmy na serio go jakoś wykorzystać. - powiedział, gdy już upewnił się, że na sto procent Hakai ich opuścił.
- Co do ponownego spotkania, to jestem za, w sumie to czemu nie mógłbym się zobaczyć z wami po raz kolejny. Ja mieszkam w Ryuzaku, więc bez problemu mogę się z wami spotkać, o ile tutaj będziecie. - uśmiechnął się do towarzyszy.
Satoshi wydawał się całkiem interesującą osobą, przypominał Gyo zza młodu, co poruszyło jego serce i wzbudziło pozytywne emocje w nim.
- Trening? Eh... Nienawidzę tego, a nie mam też ochoty. Chodźmy porobić coś innego Marusaaa... - jęknął do swojego towarzysza - Kiedyś tam potrenujemy walcząc, obiecuję. - mruknął zmarnowany, a po zachowaniu można było stwierdzić, że naprawdę nie jest zbyt optymistycznie nastawiony do tego treningu.
- Do kiedyś Satoshi! - mężczyzna zawołał do swojego nowego przyjaciela machając mu ręką na pożegnanie.
[z/t]
- Co do ponownego spotkania, to jestem za, w sumie to czemu nie mógłbym się zobaczyć z wami po raz kolejny. Ja mieszkam w Ryuzaku, więc bez problemu mogę się z wami spotkać, o ile tutaj będziecie. - uśmiechnął się do towarzyszy.
Satoshi wydawał się całkiem interesującą osobą, przypominał Gyo zza młodu, co poruszyło jego serce i wzbudziło pozytywne emocje w nim.
- Trening? Eh... Nienawidzę tego, a nie mam też ochoty. Chodźmy porobić coś innego Marusaaa... - jęknął do swojego towarzysza - Kiedyś tam potrenujemy walcząc, obiecuję. - mruknął zmarnowany, a po zachowaniu można było stwierdzić, że naprawdę nie jest zbyt optymistycznie nastawiony do tego treningu.
- Do kiedyś Satoshi! - mężczyzna zawołał do swojego nowego przyjaciela machając mu ręką na pożegnanie.
[z/t]
0 x
Re: Targowisko
Wielu filozofów uważa, że świat dąży do równowagi. Równie liczna grupa myślicieli głosi przekonanie, że wszystko nieuchronnie zmierza ku samozagładzie. Tymczasem Kazumi z każdą chwilą swojego życia przekonywała się coraz mocniej o tym, że świat postanowił uderzyć jej kryształową duszę młotem, rozbijając ją na kawałki. A potem uderzył jeszcze kilka razy, tak dla pewności. Jaskinia, Akuryo, kot, spalona osada, teraz członkowie jakiejś sekty - los skrupulatnie pozbierał kawałki kunoichi i przekuwał je w spaczoną formę dziewczyny. Kucie, łamanie, kucie. Ogień topił, ale jednocześnie hartował. Srebrnooka mogła jedynie podziwiać w przerażeniu jak powstaje jej nowa wersja - taka, która na zło tego świata nie odpowie strachem i podkuleniem ogona. Ta Kazumi nie będzie bała się płomieni, pozwoli im pieścić swe ciało, jednocześnie obracając wrogów w popiół. Dostanie odpowiedzi choć nie zada pytania, zemści się na wszystkich z nawiązką, a potem... Co za różnica? Z pewnością znajdzie sobie zajęcie - zostać przywódcą grupki bandytów i w krótkim czasie zostać szefem wszystkich złych? Równie dobrze może wędrować od osady do osady, rozwiązując problemy jej mieszkańców. Albo palić wszystkich i zostawiać za sobą zgliszcza. Oczywiście śmiejąc się maniakalnie, bez tego nikt nie może być prawdziwym świrem. Milczenie i udawanie to w końcu działka socjopatów, he?
Wizja rozwiała się, a powróciła okrutna rzeczywistość. Paraliż może i powoli mijał, a małżeństwo fanatycznych krawców nie miało już w planach zabicia bogu ducha winnej jinchuriki. O ile chodziło im o ofiarę do zabicia, a nie do zgwałcenia i zabicia. Ewentualnie obu tych rzeczy jednocześnie. Zamiast tego z radością postanowili wtajemniczyć ją w tajniki wiary w Jashina. Gdyby Kazumi usłyszała to wszystko kilka tygodni wcześniej, nie uwierzyłaby w żadne ich słowo. Nawet widok tak szybkiej regeneracji u mężczyzny nie zrobiłby na niej wrażenia - w końcu istnieją techniki lecznicze, czyż nie? Jednak po spotkaniu Akuryo, olbrzymiego kota, boga śmierci i mężczyzny władającego lodem na sto i jeden sposobów... Nie mogła niczego odrzucić na starcie. Nawet faktu, że jakieś na wpół mistyczne bóstwo postanowiło uczynić ją swoim wyznawcą. Wyznawczynią znaczy się. Regeneracja jako nagroda za wiarę... Dlaczego trafiło akurat na srebrnooką? Ktoś na górze rozbił bank niezwykłych zdolności i wszystko trafiło na młodą Sarutobi? Jednak długowieczność w młodym ciele i regeneracja nawet poważnych ran - czy nie jest to idealna kombinacja by wcielić plany w życie? Przywódca szkieletów z pewnością jest na swój sposób nieśmiertelny, a dorównanie mu na tym polu byłoby naprawdę czymś.
- Eto... Czy Jashin ma swoją świątynię? Miejsce w którym spotkam innych obdarowanych jego, hm, błogosławieństwem? - zapytała swoich niedoszłych oprawców, a w tej chwili przewodników po nowej religii którą ponoć miała kroczyć. A poza tym całkiem możliwe, że pokierują ją od razu do tego miejsca - o ile istnieje - wypuszczając ją tym samym z tej klatki. A potem kto wie, może pójdzie do świątyni, albo ucieknie jak najdalej. Z drugiej strony jednak... Nie trafiła w to miejsce przypadkiem, a głos w głowie nie był efektem traumatycznych przeżyć. Czuła się zdrowa. A do jej celi dołączył kolejny - uwierzyć w bóstwo mordu. Jeśli nagrodą jest nieśmiertelność to warto zabijać innych, ne? Bandytów, chorych, starców... Celi nie zabraknie. I gdzie się podział strach młodej kunoichi?
Wizja rozwiała się, a powróciła okrutna rzeczywistość. Paraliż może i powoli mijał, a małżeństwo fanatycznych krawców nie miało już w planach zabicia bogu ducha winnej jinchuriki. O ile chodziło im o ofiarę do zabicia, a nie do zgwałcenia i zabicia. Ewentualnie obu tych rzeczy jednocześnie. Zamiast tego z radością postanowili wtajemniczyć ją w tajniki wiary w Jashina. Gdyby Kazumi usłyszała to wszystko kilka tygodni wcześniej, nie uwierzyłaby w żadne ich słowo. Nawet widok tak szybkiej regeneracji u mężczyzny nie zrobiłby na niej wrażenia - w końcu istnieją techniki lecznicze, czyż nie? Jednak po spotkaniu Akuryo, olbrzymiego kota, boga śmierci i mężczyzny władającego lodem na sto i jeden sposobów... Nie mogła niczego odrzucić na starcie. Nawet faktu, że jakieś na wpół mistyczne bóstwo postanowiło uczynić ją swoim wyznawcą. Wyznawczynią znaczy się. Regeneracja jako nagroda za wiarę... Dlaczego trafiło akurat na srebrnooką? Ktoś na górze rozbił bank niezwykłych zdolności i wszystko trafiło na młodą Sarutobi? Jednak długowieczność w młodym ciele i regeneracja nawet poważnych ran - czy nie jest to idealna kombinacja by wcielić plany w życie? Przywódca szkieletów z pewnością jest na swój sposób nieśmiertelny, a dorównanie mu na tym polu byłoby naprawdę czymś.
- Eto... Czy Jashin ma swoją świątynię? Miejsce w którym spotkam innych obdarowanych jego, hm, błogosławieństwem? - zapytała swoich niedoszłych oprawców, a w tej chwili przewodników po nowej religii którą ponoć miała kroczyć. A poza tym całkiem możliwe, że pokierują ją od razu do tego miejsca - o ile istnieje - wypuszczając ją tym samym z tej klatki. A potem kto wie, może pójdzie do świątyni, albo ucieknie jak najdalej. Z drugiej strony jednak... Nie trafiła w to miejsce przypadkiem, a głos w głowie nie był efektem traumatycznych przeżyć. Czuła się zdrowa. A do jej celi dołączył kolejny - uwierzyć w bóstwo mordu. Jeśli nagrodą jest nieśmiertelność to warto zabijać innych, ne? Bandytów, chorych, starców... Celi nie zabraknie. I gdzie się podział strach młodej kunoichi?
0 x
Re: Targowisko
// Skoro poprzednia misja została zakończona, to pozwolę sobie tutaj napisać posta. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w trakcie mojej pisaniny, Kazumi napisał/a posta kończącego ze swojej strony //
Na dworze było już jasno, a miasto zaczynało budzić się do życia. Takechi odetchnął pełną piersią, czując typową dla większych miast mieszaninę rozlanego, starego sake, rzygowin, rynsztoku oraz ludzkiego potu, który przenikał to miejsce od tak dawna, że musiał chyba wsiąknąć w każdą nitkę materiału z płacht straganów, w każdy atom w kamieniach budynków. Takechi nie lubił tego odoru, ale przyzwyczaił się do niego. Nie miał wszakże innego wyjścia. W końcu miał tutaj spędzić nie wiadomo ile czasu, zatem dostosowanie się do nowego miejsca było obowiązkowym punktem w planie chłopaka. Chciał znaleźć Rikę, a ciężko byłoby o lepsze miejsce do szukania informacji niż kupieckie państwo i jego stolica. Chłopak skierował swoje kroki do miejsca, w którym zazwyczaj przesiadywał, a które stało się "jego". Nikt inny nigdy go nie zajmował odkąd tylko samuraj je sobie upodobał. Takechi usiadł na gołej ziemi, wyjął swój flet, a następnie zaczerpnąwszy powietrza, zaczął grać. Melodia była powolna, ale charakteryzowała się bogactwem dźwięków, ciekawą linią melodyczną oraz pewną nieprzewidywalnością. Nie była przy tym smutna, a raczej dosyć melancholijna, refleksyjna. Takechi wydawał się być całkowicie pochłonięty graniem, ale uchem starał się łowić wszystko. Głównie zależało mu na tym, że ktoś wspomni o jego siostrze. Wtedy mógłby wreszcie posunąć się naprzód w swoich poszukiwaniach. Ale tego na razie nie było słychać. Wszakże miasto się dopiero budziło, więc i na placu było pusto.
Na dworze było już jasno, a miasto zaczynało budzić się do życia. Takechi odetchnął pełną piersią, czując typową dla większych miast mieszaninę rozlanego, starego sake, rzygowin, rynsztoku oraz ludzkiego potu, który przenikał to miejsce od tak dawna, że musiał chyba wsiąknąć w każdą nitkę materiału z płacht straganów, w każdy atom w kamieniach budynków. Takechi nie lubił tego odoru, ale przyzwyczaił się do niego. Nie miał wszakże innego wyjścia. W końcu miał tutaj spędzić nie wiadomo ile czasu, zatem dostosowanie się do nowego miejsca było obowiązkowym punktem w planie chłopaka. Chciał znaleźć Rikę, a ciężko byłoby o lepsze miejsce do szukania informacji niż kupieckie państwo i jego stolica. Chłopak skierował swoje kroki do miejsca, w którym zazwyczaj przesiadywał, a które stało się "jego". Nikt inny nigdy go nie zajmował odkąd tylko samuraj je sobie upodobał. Takechi usiadł na gołej ziemi, wyjął swój flet, a następnie zaczerpnąwszy powietrza, zaczął grać. Melodia była powolna, ale charakteryzowała się bogactwem dźwięków, ciekawą linią melodyczną oraz pewną nieprzewidywalnością. Nie była przy tym smutna, a raczej dosyć melancholijna, refleksyjna. Takechi wydawał się być całkowicie pochłonięty graniem, ale uchem starał się łowić wszystko. Głównie zależało mu na tym, że ktoś wspomni o jego siostrze. Wtedy mógłby wreszcie posunąć się naprzód w swoich poszukiwaniach. Ale tego na razie nie było słychać. Wszakże miasto się dopiero budziło, więc i na placu było pusto.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości