Targowisko

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Senshizu

Re: Targowisko

Post autor: Senshizu »

Post 21

Blondyn uśmiechnął się do Gyo z lekkim litościwym akcentem. Jednak po chwili chwycił ów kartkę i powiedział stonowanym głosem.
- Duchy pod miastem. Tak mówi przestraszony kamiru strażnik kanałów burzowych. Płaci sporo. Powinno wystarczyć byście dostali jeszcze parę ryo. Heh... On naprawdę w to wierzy? Znając życie zalęgły się tam jakieś szczury więc nie powinna być to trudna robota. Przy karczmie "syrop malinowy" będzie ich budynek a w nim zejście. Powiedzcie, że przyzwał was Fushimi. Znają te kanały jak własny dom więc może wam jakoś pomogą. Możecie wyjść.
Fushimi przegonił swoich pracowników gestem dłoni po czym chwycił swoje pozłacanie piuro i zaznaczył na kartce z wielkim napisem "duchy pod miastem" przysłowiowym ptaszkiem w geście, że zotało już wykonane po czym odłożył na stos papierów pod ścianą. Po chwili jeszcze spojrzał na Gyo i powiedział energicznie.
-A i odniesiesz butelkę po cydrze do baru? Było by miło.
0 x
Marusa

Re: Targowisko

Post autor: Marusa »

-Duchy, huh - Marusa mruknął sobie pod nosem. Oczywiście wierzył, że dusza przechodzi po śmierci, ale nie wierzył, że po prostu jakieś duchy mogą straszyć. Po chwili potrząsnął głową, kończąc swoją rozkminę. Kiedy tylko zobaczył gest owego Fushimi, to jedynie westchnął. Nie lubił takiego zachowania, bo to po prostu pokazywało, że uważa się za niewiadomo kogo i niczego się nie boi ze strony innych. A takie właśnie myślenie lubi być błędem tragicznym w skutkach. Jakby w sumie tego nie było mało, to najwidoczniej blondas postanowił jeszcze bardziej połechtać swoje ego, chcąc, by białooki zabrał butelkę. Brązowowłosy na spokojnie wyszedł zarówno z biura jak i pubu. Następnie cicho powiedział do towarzysza:
-Nieźle się wpakowałeś. Coś mi będziesz winny.
Marusa nie zamierzał zostawić biednego, napieczętowanego chłopaka, ale w sumie nie był z nim jakoś zżyty, więc i bezinteresowna pomoc niespecjalnie jest zachwycająca. Następnie zadał pytanie:
-Wiesz gdzie się znajduje ta karczma? Ja nie pamiętam.
0 x
Gyo

Re: Targowisko

Post autor: Gyo »

Litościwy uśmieszek szefa wcale nie poprawił Gyo humoru, a wręcz go pogorszył. Miał zaledwie dwa dni, żeby wyjaśnić tą sprawę i nie stracić łapy. Mimo tego wszystkiego co się stało, nie tracił on ani na chwilę zdrowego rozsądku i postanowił wykonać ów zadanie mimo wszystko, żeby tylko nie stracić łapy. Shinobi bez ręki byłby czymś równie bezwartościowym jak ptak bez piór. W przydzielonym zadaniu dwójka śmiałków miała wcielić się w rolę każdemu dobrze znanych "Ghost Busters." Mężczyzna nie wierzył w żadne zjawiska paranormalne, więc nie było to zadanie okropnie straszne, a w sumie zabawne. Taka działka mu pasowała, ponieważ chciał się dowiedzieć, co mogło spowodować, że ktoś zaczął wierzyć w to, że duchy nawiedziły kanały. Zaraz po daniu wytycznych, panicz Fushimi przegonił dwójkę z swojego gabinetu. Itazura wstał, odwrócił się i nagle został poproszony o odniesienie butelki po cydrze, na co przytaknął i to też postanowił zrobić, odwracając się na pięcie, zabierając butelkę do ręki i kierując się w stronę wyjścia z gabinetu.
- Jasne. - zawołał, powoli wychodząc z pokoju - No chyba wiem, chodź za mną. - oznajmił, uchylając drzwi i wychodząc z pokoju. Pierwszym co wykonał po wyjściu z pokoju było odłożenie butelki po cydrze na ladę. Po wykonanej woli szefa skierował się w stronę wyjścia, a następnie do "Karczmy Malinowej" - miejsca, w którym miała rozpocząć się całkiem ciekawa misja.

[z/t]
0 x
Sarutobi Kazumi

Re: Targowisko

Post autor: Sarutobi Kazumi »

Tak, jak Allicja wpadła do króliczej nory tropem, tak przygoda Kazumi zaczęła się od jaskini. Błękitny kot zamiast białego króliczka był jej niemym towarzyszem i to przez niego wylądowała w ciemnej klatce piwnicy. Oczywiście, Akuryo i jego żywe trupy miały w tym wszystkim swój udział, ale to przez ognistą bestię życie szarookiej odmieniło się diametralnie. Dotarła do Ryuzaku w poszukiwaniu miejsca, które stanie się jej tymczasowym azylem. Odpocznie, zrozumie co się z nią stało i rozpocznie swoją zemstę. Zamiast tego świat postanowił udowodnić jej, że zło nie musi przyjmować postaci pełnej kłów i pazurów - zewnętrzne piękno może ukrywać spaczoną duszę. Kto o zdrowych zmysłach posądziłby małżeństwo szanowanych i uzdolnionych krawców o... To, co robili teraz z Kazumi, ne? Najpewniej nikt, skoro panna Sarutobi także dała się nabrać, hm?
Jednak na zaciągnięciu do piwnicy, obcięciu włosów i przemianie w sklepowego manekina się nie skończyło. Zadziwiające, że jej nie zgwałcili skoro ich zdaniem kunoichi była taka piękna. Szczęście w nieszczęściu, heh. Shou dostał ataku szału - rozbicie lusterka zabrzmiało jak wystrzał w małej przestrzeni. Albo to naiwna bohaterka traciła zmysły i duszę. Tymczasem Koharu starała się jakoś pocieszyć dziewczynę tyle że bezskutecznie. Przestała płakać, ale wewnątrz siebie nadal drżała jak jesienne liście na wietrze. Wyglądało na to, że chory psychicznie duet skończył się nad nią pastwić - zbliżał się czas pokazu a głupio by było wystawić omdlały towar. Tylko o co tak naprawdę chodzi? Sprzedają naiwne piękności do haremów? Albo do ekskluzywnych burdeli? Myśl o takim losie napawałaby ją przerażeniem gdyby nie fakt, że już osiągnęła swoje maksimum.
I wtedy zranili ją w palec. Krew na pamiątkę? Członkowie jakiejś sekty? Jakby ścięte włosy nie były wystarczającą pamiątką, ne? Choć zdawałoby się, że dziwniej być już nie może... Zrobiło się jeszcze dziwniej. Krew nie płynęła z palca, Shou postanowił coś sprawdzić a potem zaczął wypytywać ją o wiarę w Jashina. Nie pamiętała takiego bóstwa z nauk matki - nie żeby w nich wtedy wierzyła - jednak zobaczenie w jaskini boga śmierci... Wszystko jest możliwe w świecie pełnym potęgi i tajemnic.
- O co wam do cholery chodzi? Jakiego Jashina?! Macie mnie wypuścić, szaleńcy! - zamilkła by zaczerpnąć powietrza, gotowa ciągnąć tyradę do skutku, gdy znów go usłyszała. - To ja, ty głupie dziecko. - głos pojawił się gdzieś wewnątrz niej i zniknął zanim zdołała go uchwycić. - E-eto, od... Od niedawna słyszę kogoś. - tyle, że uznałam go za kota zamkniętego wewnątrz mnie, dokończyła w myślach. Może w końcu ktoś jej coś wyjaśnić, zamiast wykorzystywać i zadawać pytania?
0 x
Isei

Re: Targowisko

Post autor: Isei »

0 x
Senshizu

Re: Targowisko

Post autor: Senshizu »

Post 51 - KONIEC Gyo jak i Marusa wędrując po ulicach ponownie dotarli do baru w którym podjęli się zadania. Idąc w znaną stronę gabinetu przekroczyli próg i zobaczyli ponownie szefa. Nie pozostało im nic innego niż wręczyć papier Fushimiemu który po przeczytaniu go zdjął pieczęć z ręki gyo i wręczył małe mieszki mówiąc, że zadanie było lepiej płatne niż to ile byli mu winni a on nie ma zamiaru oszukiwać na tak małych kwotach. Po chwili kazał wyjść mężczyzną a ci po przekroczeniu progu jego gabinetu powoli znaleźli się w barze. CO mają zamair teraz robić to już tylko i wyłącznie ich broszka. W każdym razie zadanie warte rękę gyo zostało wykonane.

100 ryo na głowę PH ustali odpowiedni od tego człowiek.
0 x
Gyo

Re: Targowisko

Post autor: Gyo »

Gyo rozpoczął po raz kolejny tułaczkę w kierunku karczmy, w której to podjął się swojego zlecenia. Zaraz po przekroczeniu progu jego oczom ukazał się blondynek, który zlecił mu zadanie wypędzenia duchów. Awanturnicy mieli do zrobienia nic innego, jak oddać świstek Fushimiemu, a sam mężczyzna liczył tylko na zdjęcie pieczęci z jego ręki. Zaraz po tym jak Marusa wręczył kawałek papieru misjodawcy, ten momentalnie go odebrał i w końcu zdjął zestresowanemu białookiemu pieczęć z ręki. Zaraz po usunięciu z niego tej "klątwy", ten odsapnął, przetarł dłoń dwa razy i odebrał mieszek z wynagrodzeniem. Po zakończeniu misji ninja postanowił rozprostować kości i wyruszyć do innej karczmy, w której ceny alkoholu nie są wygórowane.
- Idę do innego baru. Chcesz to chodź ze mną. - mruknął wychodząc z lokalu. Po chwili znalazł się ponownie na targowisku.
0 x
Marusa

Re: Targowisko

Post autor: Marusa »

Dwójka shinobi zaczęli wracać do zleceniodawcy, kierując się do zdziereckiego pubu. Jak weszli, to bez słowa skierowali się wprost do właściciela. Marusa wręczył temu tyranicznemu, bo jak inaczej nazwać kogoś, kto za 300 ryo nakłada destruktywną pieczęć, blondasowi kawałek papieru z potwierdzeniem wykonania roboty. Pieczęć zdjęta z ręki białookiego i widać było po nim wyraźnie, że wreszcie spokojnie odetchnął. Dostali swoją zapłatę, z czego brązowowłosy się ucieszył, bo pieniądze mu się kończyły już. Szybko wyszli z pubu, a Gyo zaproponował inny bar. Marusa uznał, że należy mu się odpoczynek, a jeśli do tego, jego towarzysz mu postawi, to nie wyjdzie źle. Po za tym więcej do tego pubu nie wróci i należy o dniu dzisiejszym zapomnieć.
-Ale ty stawiasz. - Odpowiedział brązowowłosy spokojnie, po czym ruszył za pechowym awanturnikiem.
0 x
Satoshi

Re: Targowisko

Post autor: Satoshi »

Mimo że misja odnalezienia psa była dość prosta, chłopak i tak zużył dość znaczną ilość chakry. Czuł, że jest zmęczony i przeklęcie głodny, dlatego wskazał Akihiro na jedną z najbardziej obleganych ulic, licząc na to, że znajdą wreszcie jakąś karczmę albo bar. W tym momencie było mu to kompletnie obojętne.
- Marzę o ramen. Albo o wołowinie. Okej, wieprzyk też byłby spoko. - Mruknął do swojego ninkena, któremu także na myśl o tego rodzaju smakołykach, ślina samoistnie zaczęła kapać z pyska. Akihiro także się napracował, biegając po całym gaju, więc i jemu należał się porządny posiłek.
Okazało się jednak, że nasi bohaterowie ponownie zgubili się w krętych uliczkach Ryuuzaku no Taki i tym razem trafili na jakieś targowisko. Co gorsza, w pobliżu nie było akurat żadnych straganów z jedzeniem, a tylko jakimiś ciuchami. Satoshi westchnął ciężko, wyraźnie zniecierpliwiony oczekiwaniem na upragnioną strawę. Ponadto denerwował go ten tłum ludzi, przez który praktycznie nie dało się przejść. Ba, w którymś momencie chłopak wpadł nawet na jakiegoś starszego chłopaka.
-Gomenasai. - Przeprosił cicho, przyglądając się twarzy jegomościa. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to to, że ten gość w ogóle nie miał źrenic, co było na swój sposób przerażające. Z drugiej strony... skoro już kogoś i tak przypadkiem zaczepił, może warto by było poprosić o pomoc?
- W sumie... nie wiecie może gdzie jest jakiś bar? Restauracja? Razem z Akihiro chcielibyśmy coś zjeść, już jakiś czas błądzimy tymi uliczkami. - Zapytał po chwili namysłu, gestem dłoni wskazując swojego psa, żeby nie nieznajomi nie pomyśleli, że Akihiro to jakiś jego wymyślony przyjaciel. Aż tak to mu jeszcze przecież szajba nie odbiła.
0 x
Gyo

Re: Targowisko

Post autor: Gyo »

Para ninja właśnie wracała z misji zakończonej powodzeniem, a za cel obrali sobie tym razem inny bar, w którym to ceny alkoholu nie byłyby aż tak wygórowane. Dobrze, że Marusa postanowił też sobie trochę odpocząć i nie wybrzydzać po raz kolejny wysokoprocentowymi napojami.
- No spoko, coś tam w końcu wpadło mi do kieszeni, więc mogę zaszaleć i postawić ci kilka kolejek. - odparł brązowowłosemu, podrzucając mieszek z wynagrodzeniem do góry - Nawet mam jeszcze tą wódkę stamtąd, więc możemy ją wypić u ciebie. - zaśmiał się - U mnie za bardzo nie mamy jak... Muszę jeszcze załatwić sprawę z starymi rachunkami, a potem można bez problemu do mnie wpaść, o ile będziesz miał ochotę. - dodał uśmiechając się zawadiacko. Co prawda, dług nie był sam w sobie jakiś wielki, ale i tak właściciel zamieszkiwanej przez Gyo kamienicy, nie puściłby mu tego płazem.
Zadanie odnalezienia duchów i rozprawienia się z nimi było absurdalne, lecz głównie na nim zleciała obojgu połowa dnia. Mężczyzna był już zmęczony i głodny tułaczką, więc postanowił wejść do pierwszej lepszej karczmy, którą mógłby napotkać po drodze. W tamtym momencie jego marzeniem była gorąca kąpiel i czyste łóżko, w którym mógłby w końcu zregenerować swoje siły. Do lokalu, w którym miał zamiar stołować się białooki, nie mieli wcale tak daleko... W końcu byli w centrum miasta, więc bary są tutaj co dwa rogi.
- W sumie... To olejmy to i zjemy coś od razu... Konam z głodu. Znam fajną miejscówkę nieopodal, nie powinno w niej być tłoczno o tej porze, a serwują tam też całkiem tanie jedzenie. - zawołał do towarzysza, który podążał maksymalnie dwa kroki za nim, dzielnie i przedzierając się przez tłum - Co ja bym dał za jednego półtusza z świniaka... - jęknął do swojego kompana, oznajmiając mu na co ma ochotę.
W sumie to apetyt miał spory, a z ilością jedzenia wcale nie przesadzał. Faktycznie potrafiłby tyle zjeść, a z racji że przez kilka dni podróżował żywiąc się resztkami obiadów, to nie można się dziwić, że jest głodny aż do takiego stopnia. Po całej tej podróży, no i pomyślnie wykonanej misji, należało się nażreć w końcu do syta, a teraz jedynym marzeniem mężczyzny byłoby właśnie to, żeby zapchać sobie czymś żołądek. Przedzierając się przez cały ten tłum i wymieniając się co jakiś czas między sobą zdaniami, nagle protagonista poczuł, że ktoś na niego wpadł, a w sumie to odbił się od jego klatki piersiowej. Zaraz po tym, jak stworzenie odbiło się od niego, ten zatrzymał się, spuścił głowę w dół i spojrzał na niego. Niewysoki, z jakimiś znamionami na twarzy, a na dodatek przeprosił. Niczym mi nie zawinił... - pomyślał.
- Lajcik... - w tym momencie miał zamiar odejść i już postawił krok, ale chłopaczek postanowił pociągnąć rozmowę dalej, a Gyo słysząc to zatrzymał się i odsłuchał co ma mu do powiedzenia malec - Właśnie wybieramy się do karczmy, jak chcesz to chodź za nami, z tym swoim futrzakiem. - dopowiedział stawiając kolejny krok, kolejny i kolejny... powtarzając tą czynność, do momentu aż nie dotrze do wyznaczonego przez siebie miejsca.

[z/t]
0 x
Marusa

Re: Targowisko

Post autor: Marusa »

Białooki musiał polubić Marusę, skoro po byciu takim oschłym na początku ich znajomości zaczął się tak przyjaźnie zachowywać. Propozycja Gyo, że postawi brązowowłosemu kilka kolejek normalnie by nie przeszła. Ale w tym momencie nic nie miał przeciwko. Czasami podchmielić się nie jest źle, by odpocząć po stresującym dniu. Brązowowłosy odpowiedział krótko:
-Skorzystam z tych kolejek.
Słysząc propozycję, żeby się napić u niego, Marusa uśmiechnął się lekko, ale raczej jego towarzysz tego nie zobaczył w tym tłumie. Po chwili chłopak dowiedział się, że białooki ma jeszcze jeden dług. Brązowowłosy tylko westchnął, ale specjalnie głośniej niż normalnie, żeby zawadiacki człowiek to usłyszał i odpowiedział mu:
-Kolejny dług? Mam nadzieję, że nie u kolejnego szemranego typa. - Mówił to głosem znudzonym, jakby chciał powiedzieć "Po kiego znowu to samo?". Następnie dodał już beznamiętnym głosem. - Nie mieszkam już od lat w tym mieście, ale chętnie do ciebie wpadnę... jak już przestaniesz wpadać w długi. - Marusa nie mógł powstrzymać się, by z kamienną twarzą i bezuczuciowym głosem nie zrobić docinku. Kiedy szli, brązowowłosemu zaczęło burczeć w brzuchu. Zresztą dość długo nie jadł i najwyższa pora coś zjeść. Chłopak szybko zgodził się z towarzyszem ledwie krótką wypowiedzią:
-Najwyższa pora coś zjeść. - Po czym odparł na tekst o tuszy prosiaka. - Zamówmy całą.
Marusa miał nadzieję, że białooki zrozumie, że również ma apetyt. Minął mnie co najmniej jeden posiłek przez niego. Nic więc dziwnego, że jestem, aż głodny. I jak tak szli, rozmawiali i rozmyślali, na dwójkę shinobi wpadł nastoletni chłopiec. W sumie nic nadzwyczajnego w tym tłumie. Za wyjątkiem tego, że Marusa zobaczył jego tatuaże i psa. Szybko dodał dwa do dwóch i wyszedł mu jeden logiczny wniosek.Tatuaże w kształcie kłów, pies jest przy nim... nie ma mowy o pomyłce. To Inuzuka. W karczmie z nim porozmawiam. Marusa nie zamierzał po sobie nic pokazać, więc szybko powiedział do towarzysza, nawet łapiąc w ich grupę nową przybyłą osobistość.
-Pośpieszmy się lepiej, wolałbym dotrzeć przed tłumami.
Ruszył dalej za swoim towarzyszem do karczmy.

<z/t>
0 x
Satoshi

Re: Targowisko

Post autor: Satoshi »

Nie słyszał o czym rozmawiali wcześniej starsi od niego mężczyźni, ale może to i lepiej, skoro i tak w żadnej popijawie nie mógł uczestniczyć. W końcu nie był jeszcze pełnoletni! I chociaż wiele słyszał o właściwościach sake czy innych alkoholi, a nawet miał ochotę kiedyś spróbować, nie miał zamiaru tego robić dzisiaj. Ba, mógłby przecież "przypadkiem" pomylić szklanki, ale nie miał pojęcia jak jego młody organizm zareagowałby na nawet niewielką dawkę procentowego trunku, zaś upijanie się w towarzystwie nieznajomych mu osób zdawało mu się idiotycznym pomysłem. Cóż, na szczęście w tym przypadku nie brakowało mu chociaż rozsądku.
Korzystając z okazji, Satoshi przyjrzał się jednak uważnie napotkanym kompanom. Ten drugi wyglądał całkiem normalnie. Faliste, brązowe włosy i niebieskie oczy. Na pewno nie przykuwał uwagi tak mocno jak jego kolega, na którego młody Inuzuka wpadł. W tych oczach bez źrenic było coś dziwnego, coś strasznego, ale przy tym niezwykle intrygującego. Piętnastolatek nawet nie potrafił przez te łypiące na niego białka stwierdzić, że Gyo zrobił na niego dobre pierwsze wrażenie, czy wręcz przeciwnie. Czy może natrafił na sympatycznego gościa, czy gbura. Jak to się mówi, okaże się w praniu, skoro ci dwaj zaprosili Satoshiego na obiad do karczmy. Chłopak przez chwilę zastanawiał się czy iść z nimi, ale w gruncie rzeczy i tak nie miał nic lepszego do roboty, a w dodatku nie znał osady i miał już dosyć bezowocnego błądzenia po kolejnych alejkach.
- W takim razie chodźmy. Akihiro! - Przytaknął im krótko, po czym wezwał swojego ninkena, uśmiechając się do niego szeroko. Nie musiał nic mówić, bo z Akihiro rozumieli się bez słów, a pies z pewnością wiedział, że ta radość wymalowana na twarzy chłopaka spowodowana jest myślą o smacznym jedzeniu.
- Ah, tak w ogóle... jestem Satoshi. - Dodał jeszcze, przedstawiając się krótko. Pewnie powinien to zrobić na początku, ale jakoś to potrącenie Gyo wybiło go z pantałyku. Szczerze wątpił jednak, żeby któregokolwiek ze starszych towarzyszy w ogóle interesowało jego imię, a już na pewno żaden z nich nie miał mu za złe tego chwilowego braku manier.
No i to by było na tyle, jeśli chodzi o gadkę młodego Inuzuki. Zwykle rozmowny teraz ucichł, bo czuł jak burczy mu w brzuchu, a nie było chyba nic gorszego niż to uczucie jak jego żołądek powoli zaczyna trawić sam siebie. Przynajmniej zgiełk na ulicy sprawił, że tego przeklętego bulgotania na szczęście nie było słychać, a Satoshi nie musiał się martwić o to, że narobi sobie przez nieznajomymi wstydu. Razem z Akihiro ruszył więc za nimi, mając nadzieję, że wspomniana przez nich karczma znajduje się gdzieś niedaleko.

zt.
0 x
Kaito Kokatsu

Re: Targowisko

Post autor: Kaito Kokatsu »

Kruczowłosy shinobi po 15 minutowym spacerze znalazł się na targowisku. Jak zawsze było one wypełnione ludźmi przybywających tu z różnych powodów. W przypadku Kaita była to chęć rozejrzenia się za jakimiś ciekawymi drobiazgami. Chłopiec jeśli zaistniałaby taka okazja chciałby trochę zarobić. Szesnastolatek idąc spacerkiem rozglądał się za czymś co zwróciłoby jego uwagę, równocześnie unikając nie patrzących pod nogi mieszkańców. Widział na straganach wiele rzeczy od owoców po własnego wyrobu biżuterię. Po drodze często zaczepiali go jacyś sprzedawcy, chcący wcisnąć mu najróżniejsze przedmioty. Nie dziwiło go to, przecież biznes musi się jakoś kręcić. Mimo tego grzecznie odmówił otrzymanym ofertom i momencie otrzymał niemiłe spojrzenia. To teraz będą mnie nienawidzić bo czegoś nie kupiłem? stwierdził kruczowłosy z zachowania kupców. Wzruszając ramionami ominął sprzedawców udając się w głąb tłumu, by przedostać się na drugą stronę uliczki. W trakcie swojego chodu spojrzał na niebo i spróbował ustalić ile czasu może tu jeszcze przesiedzieć. Za jakieś 5 godzin targowisko będzie puste. Lepiej wykorzystam pozostały czas na rozejrzenie się.
0 x
Satoshi

Re: Targowisko

Post autor: Satoshi »

Shinobi potrzebny od zaraz!
Misja rangi D dla Kaito Kokatsu
1/15
Hajime Okinawa, pięćdziesięcioletni mężczyzna o kruczoczarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu błękitnych tęczówek, szedł właśnie główną ulicą targowiska, rozglądając się po przeróżnych, barwnych straganach w poszukiwaniu wygodnych ubrań dla swojego jedynego wnuka. Po śmierci rodziców Kenshina poprzysiągł sobie, że zajmie się chłopakiem jak najlepiej potrafi, choć czasami nie do końca zdolny był zrozumieć jego wielkie marzenia o zostaniu shinobim. On, prosty człowiek, nie znał się zupełnie na walce, jako że całe życie spędził przy pracy na roli, ale jego syn, a teraz także i kolejny potomek rodu Okinawa, zdecydowanie nie byli stworzeni do spokojnego życia na obrzeżach osady.
Kenshin, w mniemaniu Hajime, był naprawdę zdolnym chłopcem, chociaż brakowało mu wzorców, kogoś bardziej doświadczonego. Kogoś, kto mógłby przekazać mu swoją wiedzę i pomóc w treningu. W końcu kogoś, kto byłby w stanie zastąpić Okinawę w roli, która nie do końca odpowiadała jego kwalifikacjom, jak i możliwościom organizmu, które, zważywszy na jego sędziwy wiek, z pewnością nie pozwalały mu już na tak wiele jak w czasach młodości. Większy wysiłek zwykle kończył się w przypadku pięćdziesięciolatka przeklętym bólem kręgosłupa, który nie ustępował nawet przez kilka dni.
Wtem, przy jednym ze straganów, Hajime dostrzegł chłopca trochę starszego od Kenhina. Młodzieniec przykuł jego uwagę przez wzgląd na widoczne przy jego lewym biodrze Tanto (choć Okinawa najpewniej nazwałby tę broń sztyletem). Mężczyzna zbliżył się do nieznajomego, by lepiej mu się przyjrzeć, choć w gruncie rzeczy chyba zdążył już podjąć decyzję. Czy ten dzieciak nie był doskonały do tego zadania?
- Witaj, chłopcze. - Zwrócił się do niego z bardzo charakterystyczną chrypą w głosie, uśmiechając się delikatnie, jakby chciał wzbudzić w nim zaufanie.
- Jesteś shinobim, prawda? - Dodał po chwili, chcąc upewnić się czy jego przypuszczenia były trafne. Z drugiej strony... kto inny nosiłby broń przy pasie? Raczej nie było wątpliwości co do tego, że ten mały nie jest żadnym przebierańcem.
- Chciałbyś może trochę zarobić? - Zapytał więc wreszcie, starając się wybadać wpierw sytuację. Nie mógł przecież być pewien, czy chłopak w ogóle zechce mu pomóc albo czy nie jest zajęty. Z doświadczenia jednak wiedział, że ci młodsi wojownicy byli znacznie bardziej skorzy do przyjmowania zleceń. Kto wie, być może wcale nie zarabiali tak wiele, jak mogłoby się wydawać?
0 x
Kaito Kokatsu

Re: Targowisko

Post autor: Kaito Kokatsu »

Kaito przeglądał stragan wypełniony najróżniejszymi rzeczami. Najpewniej ktoś zdecydował sprzedać swoje stare śmiecie za niską cenę i chłopiec miał szansę skorzystać z oferty. Nim jednak dojrzał coś ciekawego, usłyszał za sobą przywitanie i wydawało mu się, że to on jest celem wypowiedzi osoby z wyraźną chrypą w głosie. Szesnastolatek odwrócił się w celu zobaczenia osoby, która najwyraźniej miała do niego jakąś sprawę. Przed jego oczami znalazł się staruszek z kruczoczarnymi włosami podobnymi do niego, u którego na twarzy widniał lekki uśmiech.
- Dzień dobry. - odpowiedział zmieszany z lekkim kiwnięciem głowy. Czego ten staruszek może chcieć...
Pytanie o to czy jest shinobi, wyjaśniło mu trochę o co może chodzić. Po zniknięciu niewiedzy na ustach chłopca zawitał szczery uśmiech. Pewien rodzaj rekompensaty za to, że podejrzewał jego prawdopodobnego pracodawcę.
- Zgadza się, staruszku. - odpowiedział jak zawsze ignorując co mogą pomyśleć o jego 'ksywce'
Na wspomnienie o zarobku ucieszył się. Był już praktycznie pewien o co mogło chodzić, tylko nie wiedział jeszcze co będzie miał zrobić, ale jak to on, mało go to obchodziło. Lubił pomagać innym, jeśli był w stanie. Poza tym, nadal kiepsko było u szesnastolatka z kasą, więc każda oferta się przyda.
- Z chęcią. Kiepsko u mnie z ryō. - przyznał się chłopiec - Czego potrzebujesz, staruszku? - zapytał mając nadzieję na detale tego co ma zrobić. W końcu na ślepo nigdzie nie pójdzie.
- A i tak w ogóle to zwę się, Kaito. Miło poznać. - dodał po chwili, zapominając o podstawowej kulturze po czym wyciągnął dłoń w celu uściśnięcia nadal mając na twarzy uśmiech.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości