W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Taro w kooperacji z samurajem postanowili zaatakować z obu stron użytkownika suitonu. Ten widocznie coś kombinował , gdyż po chwili wokół jego ciała zaczynała formować się coraz gęściejsza mgła. Jednak szybko porzucił wykonywanie tej techniki, ponieważ nie miał zbyt wiele czasu widząc mknących ku niemu przeciwników. Rzucił się biegiem w stronę drzwi, przewracając umeblowanie i prawie udałoby mu się uciec, przynajmniej z lokalu, ale najemnicy okazali się szybsi od niego. Ten się jednak nie poddawał, pierwszego ciosu uniknął, a drugi sparował. Można by było myśleć, że pomimo jego głównego stylu walki wodą umiał też walczyć w zwarciu, jednak te podejrzenia szybko zostały poddane wątpliwości gdy kolejne ataki zaczęły sięgać celu. Nie minęła chwila a było po wszystkim, a nasi bohaterowie stali nad stygnącym truchłem. Uchiha odetchnął głęboko chcąc się uspokoić po zażartej walce. Następnie niespodziewanie do knajpy weszło trzech mężczyzn, których charakterystyczny ubiór wskazywał na strażników miejskich, a za nimi do lokalu wstąpiła jedna z obsługujących pań. W oczach strażników można było uchwycić zdziwienie i zmieszanie zaistniałymi widokami jakimi były dwa martwe ciała zalegające na podłodze w kałużach krwi. Jednak zdołali się opamiętać i przejść do swojej pracy przepytując wszystkich obecnych co tu się wydarzyło, w tym oczywiście naszych dwóch wojowników. Taro podczas przesłuchania nie musiał kłamać czy naginać prawdy, akurat to zlecenie było w pełni legalne, a okoliczności sprzyjające pod względem prawnym, tak więc opowiedział wszystko co i jak. Jedynie fakt o znalezieniu zwoju w sprawie poszukiwanej postanowił przemilczeć. Jak wcześniej się dowiedzieli władze porządkowe w tym mieście są skorumpowane i nie należy im ufać, zwłaszcza w sprawie dziewczyny. Gdy przesłuchiwanie Taro się skończyło postanowił rozejrzeć się po lokalu w poszukiwaniu swoich klamotów, którymi wcześniej ciskał w przeciwników. Rzecz jasna o wielkim kunai wbitym w filar nie zapomniał, podszedł do niego i sprawną ręką starał się go najpierw obruszać, a następnie wyjąć i mocując na plecach gdzie jego miejsce. Gdy skończył i stanął obok reszty świadków zwróciła się do młodego duetu kelnerka, przyjaciółka zaginionej.-Przykro mi ale nie zdążyliśmy niczego odkryć przed pojawieniem się tych bandytów.- Skłamał bez mrugnięcia oka. Oczywiście miał zamiar podzielić się informacjami ze zwoju z Takeru, ale dopiero jak opuszczą tawernę. Wybite ramię cały czas dawało o sobie znać w nieprzyjemny sposób. Spojrzał na medyka, który wcześniej opatrywał samuraja.- Hej, mógłbyś zerknąć na moje obrażenia?- Nie chciał, żeby to zabrzmiało jak żądanie ale przez ciągły ból wzbierały powoli w nim nerwy, a na twarzy, gdzie przez większość czasu utrzymywał kamienny wyraz, maska zaczynała pękać ukazując coraz więcej zdenerwowania.
Nowi partnerzy bez większego zastanowienia ruszyli na ostatniego z przeciwników, mieli prosty cel, więc nie trzeba było skomplikowanego planu. Takeru zaszarżował nieco po łuku jak i jego kompan, jednak zanim zdążyli dotrzeć do wroga, ten zdołał ukończyć swoją technikę, która jak się okazało była czym na kształt zasłony dymnej, lecz bardziej przypominała parę wodną czy też mgłę, która stopniowo wydobywała się z jego ciała, ograniczając widoczność. Samuraj nie był pewny czy technika ma służyć maskowaniu ucieczki, czy też w kontakcie z nią nie stanie się coś strasznego z jego ciałem, ale nie było czasu na głębsze analizy, trzeba było podjąć ryzyko albo wypuścić wroga, a na to nie miał najmniejszej ochoty. Użytkownik suitonu, rzucił się do ucieczki, próbując utrudniać pogoń wszystkim co znalazło się pod ręką, krzesła, stoliki czy wieszaki, niestety dla niego, zarówno Takeru jak i Taro należeli do tych bardziej "wysportowanych". Przeskok nad krzesłem, ślizg po stole, czy szybki zwrot nie było to coś z czym wyszkoleni najemnicy by sobie nie poradzili. Zasłona przysłoniła widoczność w pomieszczeniu, lecz szybka reakcja pozwoliła na zniwelowanie jej działania, dzięki czemu udało się dopaść użytkownika suitonu tuż przy wejściu do karczmy. Ku zdziwieniu samuraja, oponentowi udało się uniknąć, aż dwóch ciosów, lecz następne dosięgły swego celu i kolejne truchło wylądowało bezwładnie na podłodze. Takeru wyprostował się i spojrzał na krwawiącego trupa, jednym sprawnym ruchem ręki, strzepną z katany juchę i schował ją do saya, krzywiąc się z bólu, który powodował wbity w ramię shuriken. Siwowłosy cyknął ustami wydając dość charakterystyczny dźwięk, który oznaczał niezadowolenie z samego siebie. Znów został ranny i kto wie jak tym razem skończyłaby się ta potyczka gdyby nie pomoc nowego towarzysza, chłopak spojrzał na Taro, który sam nie wyglądał lepiej, przynajmniej jego obrażenia da się nastawić, a samuraj znów trzeba pewnie zszywać. Wszystko to jednak sprowadzało się do tego, iż ostatnie wydarzenia z zamachem na jego życie i chęć zarobienia kilku groszy, zepchnęło trening na dalszy tor, co trzeba będzie zmienić, doszło do Takeru, iż bez wzmocnienia siebie, w przyszłości może nie poradzić sobie z silniejszymi shinobimi, którzy w tym świecie to normalka, a już nie mówiąc o zostaniu najlepszym szermierzem i pokonaniu swojego mistrza...
Siwowłosy po raz kolejny miał szczęście, gdyż na sali był już lekarz ze sprzętem potrzebnym do szycia, ale kto by się spodziewał, że będzie musiał dwa razy prosić go o pomoc w ciągu zaledwie kilku godzin, zdecydowanie ten dzień nie należał do najlepszych. Chłopak podszedł do doktorka z nieco zakłopotaną miną - Wiem, że dopiero co skończyłeś i jeszcze ta cała sytuacja w której mogłeś zginąć, ale mógłbym Cię prosić o wyciągnięcie tego dziadostwa? Powiedział dość nieśmiało, jakby sprawiało go to w zakłopotanie, jego złość która wypełniała go po niefortunnej sytuacji na zapleczu uleciała całkowicie, swoją frustracje wyładował na dwóch osobnikach, którzy teraz leżeli w swojej własnej krwi. Lekarz uratował mu jego "mieczyk" za co był mu dozgonnie wdzięczny i zyskał w jego oczach duży szacunek. Niemal w tym samym momencie do przybytku wbiegło trzech kolejnych mężczyzn, Takeru chwycił za rękojeść katany lecz jak się okazało byli to strażnicy, Ci których nigdy nie ma kiedy są potrzebni. Samuraj nie ufał żadnemu ze strażników, wiedział że są oni opłacani przez gang węży z którym miał na pieńku, więc każdy kto może z nim potencjalnie współpracować jest dla niego zagrożeniem. Stróże prawa przystąpili do dochodzenia, zaczynając od przepytywania świadków, kiedy przyszła kolej na samuraja ten zwięźle powiedział jedynie, że prowadzili misje i zostali zaatakowani przez tych tu przez co byli zmuszeni się bronić, nic więcej nic mniej, tak aby dali mu spokój.
Strażnicy w końcu odpuścili i można było postanowić co dalej z tym wszystkim, Takeru wciąż nie wiedział co wydarzyło się podczas gdy był nieprzytomny, więc przede wszystkim należało się naradzić z towarzyszem, lecz zanim do tego doszło odezwała się kelnerka, która przysporzyła bohaterowi nie małych problemów. Chłopak na razie jednak postanowił zostawić to za sobą, popatrzył na nią jedynie robiąc straszną minę i nie odezwał się ani słowem, sama odniosła obrażenia dostając wodnym atakiem, powinno to ją póki co czegoś nauczyć. Samuraj czekał cierpliwie, aż w końcu będzie mógł na osobności pogadać z Taro, który odparł kelnerce, że nic nie udało mu się znaleźć.
Misja zakończona, przepraszam za obsuwę, ale było mnie ostatnio na forum.
Jeżeli przejmiecie pieniądze poległych, to otrzymujecie normalną zapłatę za misję. Jeżeli nie, to zero.
Możecie zrobić z wiadomością co tylko chcecie. Jeżeli zdecydujecie się na drążenie wątku, to za jakiś czas zrobię kolejną misję.
Zostaliście opatrzeni, ale wciąż potrzebujecie trochę czasu na dojście do siebie i pełny powrót do zdrowia i sił.
Rokkasho to wioska na granicy Ryuzaku i Kaigan.
Taro przechadzał się po karczmie zbierając swój ekwipunek w postaci wyrzuconych shurikenów i kunai, wliczając rzecz oczywista ogromny odpowiednik tej drugiej broni wbity w filar. Gdy go oswobodził umieścił na swoim miejscu na plecach. Następnie skierował się z prośbą do medyka, a ten akceptując ją nastawił kończynę. Odkrył z płaszcza kontuzjowaną część ciała, a medyk szybko zabrał się do pracy. Najpierw bacznie przyjrzał się stawowi i otaczającym go mięśniom, by po chwili złapać rękę nad nadgarstkiem oraz drugą dłonią na ramieniu, tak że kończyna była usztywniona w łokciu. Błyskawicznie szarpnął ręką w górę uprzedzając wcześniej wojownika by się rozluźnił na ile mu pozwalał jego stan. Mimo zastrzyku bólu towarzyszącego tej czynności zdawał sobie sprawę, że na pewno teraz będzie tylko lepiej. Gdy pierwszą pomoc miał już za sobą naciągnął z powrotem na siebie ubranie, ale nie przeciągał kończyn przez rękaw. Oparł ją jak najwygodniej pod odzieniem. Zaczął się rozglądać i mimo wszystko stwierdził, że przeszuka nieboszczyków. Podszedł i przyklękając przy tym, który padł pod wejściem zaczął przeszukiwać zdrową ręką jego ekwipunek. Kto wie może udałoby się znaleźć coś co pozwoliło by określić kto ich nasłał. Jednak nic z tego. Nie miał przy sobie nic godnego uwagi po za jednym, czym była dobrze wypchana pieniędzmi sakiewka. Zainkasował ją do swojej torby i mając nadzieję, że przy drugim chociaż tyle szczęścia będzie miał co przy pierwszym, już nie licząc na jakąkolwiek informacje odnośnie zleceniodawcy, poszedł i powtórzył czynność zdrową ręką. Bingo! Przynajmniej miał jakiś hajs. Dosłownie przed momentem skończyło się opatrywanie jego partnera, a z racji, że wykazał się bardziej pomocny niż on sam w unieszkodliwieniu intruzów to stwierdził, że trzeba się podzielić. Gwizdnął na siwowłosego starając się przykuć jego uwagę. -Łap! Należy ci się.- I rzucił w jego stronę mieszek z hajsem. -Skoro już nic nas tu nie trzyma, to proponuje się ulotnić, zwłaszcza, że nasze zlecenie nadal trwa. Musimy znaleźć nowy trop.- Powiedział tak by utwierdzić pozostałe osoby w lokalu, że nic nie udało im się tu znaleźć poza walką.
Gdy znajdą się na ulicy Taro wyjmie zwój znaleziony pod barem, a po przeczytaniu przekaże go samurajowi. -Co myślisz? Wypadałoby dokończyć co się zaczęło, nie sądzisz?- Powiedział do Takeru po czym kontynuował. -Jednak myślę, że to grubsza sprawa i przydałoby się mieć obie ręce sprawne przed podróżą.- Złapał się za ramię.- Co powiesz by spotkać się za dwa dni pod tablicą ogłoszeń przed południem? Chciałbym dotrzymać danego babce słowa i dokończyć zlecenie, jednak sam widzisz, że Akane nie chce jej w to bardziej mieszać. Tak czy inaczej jakąś zaliczkę na teraz udało się nam zdobyć więc z głodu nie umrzemy.- Na zazwyczaj spokojnej twarzy można było dostrzec delikatny uśmiech po ostatnich słowach. Widać musiał już zgłodnieć, a walka tylko wzmogła jego apetyt. -Ap ropo, może znasz tutaj jakiś dobry lokal gdzie serwują dobre jedzenie? Chętnie bym coś przegryzł.- Czekał na reakcję Takeru. Dzień w sumie się kończył, więc miał nadzieję znaleźć coś dobrego do jedzenia, a później jakiś pokój do odpoczynku.
Takeru miał ostatnimi czasu naprawdę wiele na głowie, można powiedzieć, iż przechodził naprawdę burzliwy okres w swoim życiu, lecz nie mógł w żaden sposób narzekać, w końcu to było coś na co sam sobie zapracował i sam tego chciał. Życie na krawędzi, które w każdym momencie mogło się zakończyć nagłą śmiercią, było tym co sprawiało, iż czuje że faktycznie żyje. Chłopak wiedział od zawsze, że bycie kupcem, karczmarzem czy marynarzem nigdy by nie przeszło, bo nic nie daje takiego zastrzyku adrenaliny jak walka na śmierć i życie. Samuraj poczuł ukłucie na plecach, doktor dość delikatnie wbił igłę w skórę młodzieńca, zaszywając powoli ranę od shurikena. Siedząc na krześle, siwowłosy obserwował krzątających się strażników oraz partnera, który korzystając z okazji zaczął badać zwłoki napastników. Takeru musiał przyznać, że gdyby był sam, mogłoby być krucho, goście skutecznie mogliby go trzymać na dystans w walce dwóch na jednego, więc dobrze się złożyło, iż tym razem miał kogoś do pomocy. Ostatnie podrygi i hulanie po mieście, uświadomiło chłopakowi jak jeszcze długa drogę ma do przejścia, koniecznie musi wznowić regularne treningi, fakt doświadczenie było najlepsze ale co z tego, jeśli podstawy zaczną odstawać? Jak zawsze mawiał mistrz samuraja, bez podstaw daleko nie zajdziesz, trzeba je pielęgnować, aż do końca świata i widocznie miał rację. Gdyby był szybszy, silniejszy, bardziej spostrzegawczy, to z pewnością mógłby sobie poradzić z tą dwójką sam bez najmniejszego zadrapania, ale niestety jest zbyt słaby. Po załataniu rany, Takeru jeszcze raz podziękował doktorowi, w tym samym momencie, podszedł do niego Taro i wręczył mu dość pokaźną sakiewkę, w której zabrzęczały monety. Prawo zwycięzców, pomyślał samuraj i jedynie kiwną głową w kierunku towarzysza. Po dokładnym ogarnieniu się, najemnicy pożegnali się i opuścili jakże feralną karczmę Onigiri. Po odejściu paru kroków, Uchiha wyciągną zwój, który jak powiedział znalazł za barem, chłopak ewidentnie okłamał kelnerkę, jednak Takeru podzielał jego zdanie i uważał to za dobre posunięcie. Taro nie tracąc czasu od razu zaproponował dociągnięcie zadania mimo ryzyka - Zgadzam się, w naszym fachu nie możemy sobie pozwolić na niedokończenie zadania, od tego zależy nasza reputacja jako najemników, a poza tym przestępczy półświatek tego miasta zaczyna ostro mnie irytować. Niech będzie za dwa dni pod tablicą. Samuraj, wciąż nie znał dobrze nowego partnera ale na pewno wiedział, że pracowali po jednej stronie, razem się podjęli zadania i razem je zakończą. Pytanie odnośnie jedzenia, nieco zaskoczyło siwowłosego, nie dlatego że padło, a dlatego że nie znał odpowiedzi. - Musze przyznać, że nie wiem, nigdy nie stołuje się na mieście, zazwyczaj przygotowuje posiłki w domu, ot stary nawyk z czasów podróżowania z mistrzem... Ale możesz spróbować wzdłuż głównej ulicy, na bank coś znajdziesz. Odpowiedział, drapiąc się po tyle głowy i wskazał głową kierunek w którym powinien się udać. - W każdym razie, ja się zmywam, muszę nad czymś popracować, do zobaczenia.. Machną zbywalnie ręką i udał się w swoją stronę.
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
Opryszkowie byli martwi, a nie zdrowi, i tak powinno pozostać. Odbierając komuś życie sami skazywali się na śmierć. Oczywiście zasada ta dotyczyła także Kohaku, jednak on był na to gotowy. Jeśli ma zginąć za to, że morduje morderców i ktoś uważa to za niesprawiedliwe, to niech wystąpi z szeregu i postara się go położyć do grobu. Droga wolna. W każdym razie, nie wydawało się, żeby tymi ludźmi mieli być zakapturzeni jegomościowie. Swoją drogą, Kohaku nie miał pojęcia kim jest ta grupka, ale mógł jedynie strzelać, że jest to jakiś wioskowy oddział, który dba o bezpieczeństwo osady wtedy, gdy zwykłe jednostki zawiodą. Ich wyszkolenie było niesamowite i sprawiało, że młodzieniec czuł jeszcze większą potrzebę treningu, niż do tej pory. Jeśli na tym świecie chodzą ludzie tak potężni, to będzie musiał przykładać się dwa razy, a nawet osiem razy bardziej, żeby ich dogonić. Kohaku zadziwiło to z jaką łatwością mu zaufano. Rozumiał, że pomógł załatwić morderców, ale przecież był tutaj całkowicie nowy i nie było pewności, że dostarczy list, ani tym bardziej nie było pewne, że odda go bez czytania jego zawartości. Kapitan miał być może oko do ludzi, a być może liczył zwyczajnie na szczęście, bo Kohaku nie był z tych, którzy cokolwiek z powyższego by zrobili. Zmoknięty młodzieniec udał się więc do karczmy z listem pod pazuchą, żeby nie zmókł, i właśnie wchodził już do środka. Shinobi nie czekał jednak na to, aż podejdzie do niego właściciel. - Halo, poszukuję właściciela. Potrzebuję strawy i mam też drobną przesyłkę. - powiedział od samego wejścia, siadając przy stoliku znajdującym się przy jakimś ognisku albo po prostu w najcieplejszym kącie karczmy. Musiał się rozgrzać, musiał załatwić sprawę kapitana i przede wszystkim musiał spróbować tutejszej kuchni. Pewnie będą mieli inne smakołyki, niż w górach. Nami się nie przejmujcie. Nasze misje dzieją się w innym przedziale czasowym, więc nawet na siebie nie wpadniemy.
13/15
Deszcz nie ustawał, wszyscy zniknęli i Kohaku szybko ruszył w stronę swojego celu. Był cały przemoczony i piekielnie głodny. Nagle przed jego oczami ukazała się ciepła karczma. Biła z daleka światłem i zapachami potraw i trunków. Młody shinobi nie wahając się szybko wkroczył do środka i zawołał, że chce widzieć się z właścicielem. - To ja- odezwał się mężczyzna, który miał co najmniej dwa i pół metra wysokości i półtora szerokości. Podszedł szybkim krokiem i zapytał:-O co chodzi, co tam masz za przesyłkę. Może zostaniesz też na pyszne jedzenie?- Patrzył na Ciebie dość przyjaznym, ale mimo to poważnym wzrokiem czekając na wyjaśnienia. Goście zdawali się w ogóle Was nie zauważać wspólnie zajadając i śmiejąc się. Nie wszystkim oczywiście dopisywały humory, niektórzy raczyli się samotnie, a jeszcze inni zajmowali już pozycje embrionalne pod stołem, a ich znajomi robili na nich przeróżne żarty.