Wiosna, 385 Rok
Przez moment młodzieniec zastanawiał się czy nie powinien przybrać jakiegoś innego imienia. W końcu podawał się za kogoś innego. Nie był tym samym piętnastolatkiem co zawsze. Stworzenie własnego alter ego mogłoby mieć wiele korzyści w przyszłych misjach. Taka wizja bardzo mocno kusiła Daiszczyka. Lekka ekscytacja ogarniała chłopaka. Czuł się trochę jak młody szpieg. Bez wątpienia było to bardzo ciekawe doświadczenie, z którego chciał wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Delikatnie poluzował kołnierzyk od swojego ubrania i wzruszył beztrosko ramionami. Nie miał nic przeciwko, by Koichi wziął wszystko na swoje barki, ale sam też dałby sobie radę. Jak na swój wiek, był całkiem uzdolnionym shinobi. Nie do końca rozumiał tylko po co mieli współpracować. Koichi miał być sponsorem Ekko czy może miał ściągnać Sakurę do domu? Chłopak zastanawiał się nad tym bardzo intensywnie. Shimatsu mówiąc - za wszelką cenę - raczej nie miał na myśli - porwij ją. To by było bardzo głupie i trochę samobójcze. Młodzieniec nie chciał nikogo narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Znudzony wyraz twarzy nie znikał z buźki młodzieńca, kiedy wchodzili do budynku. Jedynie westchnął bardzo przeciągle, jakby go męczyło to, że ochroniarz tak mu się przyglądał. Mimika twarzy młodzieńca mówiła dosłownie - czego Ty chcesz, człowieku? Rusz się w końcu i przepuść nas. Mijając mężczyznę, Jugo zmierzył go jeszcze wzrokiem pełnym pogardy. Odruchowo przyjrzał mu się bardzo dokładnie. Taka już chyba była natura shinobi, że w głębi duszy szykował się na najgorsze.
Bawiło piętnastolatka to jak palarnia była ukryta przed światem. Zdawał sobie sprawę, że to jedno z tych miejsc, gdzie nikt nie chce Cię zobaczyć, ale czy trochę nie przesadzali. Drzwi, kolejne drzwi, a za nimi schody i jeszcze jedne drzwi. Przecież i tak każdy kto miał wiedzieć, to wiedział co się za nimi znajduje.
Ostatnie przejście było pewnego rodzaju niespodzianką. Jakby przeszli przez magiczny portal do zupełnie innej prowincji. Intensywny zapach zawirował wokół nozdrzy chłopaka, delikatnie przyćmiewając na moment jego zmysły. Z dłońmi w kieszeni kroczył tuż za nowym kolegą. Wyraźnie skupiony na celu swojej misji nie ekscytował się pierdołami. Dla bogaczy to przecież chleb powszedni i nie powinien się zachowywać, jakby był w takim miejscu pierwszy raz. Chciał zachować pełny profesjonalizm. Jedynie momentami kątem oczu uciekał gdzieś za gwałtowniejszymi ruchami.
Delikatny uśmiech zagościł na twarzy Ekko, kiedy spojrzenie Kokichiego uciekło za jedną z dziewczyn. Niemalże od razu na język przyszedł mu glupi komentarz, którym chciał się podzielić z chłopakiem, ale w ostatnim momencie ugryzł się w język. Byli w pracy i nie znali się jeszcze zbyt dobrze. Nie chciał by sługa kupca pomyślał sobie o nim coś nieprzyjemnego, a później jeszcze to rozpowiedział. Pomimo młodego wieku, to był bardzo ambitnym shinobi i zależało mu na tym, by nie kojarzono go z idiotyzmami.
-Tylko wody jeśli jest. - odparł ze spokojem, przyglądając się jak chłopak grzebie w barku. Jugo wygodnie rozsiadł się na miękkiej kanapie i założył kostkę na kolano. Trzeba przyznać, że bogacze nie szczędzili sobie luksusów. Miło było chociaż odrobinę z nich skorzystać.
-Znasz ją dobrze? - zagadnął chłopak, chcąc złapać jakiś wspólny temat do rozmowy. Niestety nic innego nie przyszło do głowy Ekko jak wypytać Kokichiego o Sakurę. -Pewnie jesteście w podobnym wieku? Od jak dawna pracujesz dla Shimatsu? - ciekawe, czy rudowłosy był jednym z tych, którzy od dziecka pracują na usługach u innych.
Chakra: 97,5% albo 97% - nie wiem czy się zaokrągla, a nie chce mi się szukać.