W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Murai
Post
autor: Murai » 1 sie 2018, o 01:27
Palarnia to jedno z miejsc, gdzie nie będziesz mile widziany bez pokaźnych funduszy i wizerunku który by to odzwierciedlał. Dyskretnie ulokowana na obrzeżach miasta, w kilku połączonych ze sobą piwnicach. Bez szyldów i bez zbędnych, rzucających się w oczy obwieszczeń. Wszak taki rodzaj rozrywki, mimo że tolerowany, nie jest zbyt przychylnie rozpatrywany w oczach opinii publicznej. Wejście jest zamknięte przez cały czas, otwierane wyłącznie dla klientów którzy prezentują sobą odpowiednio pojemną sakwę. Po zejściu na dół, oczom wchodzących ukazuje się prawdziwa rozkosz dla oczu. Cała palarnia jest obwieszona różnorakimi materiałami i delikatnymi tkaninami. Ściany są nimi pokryte w całości, zasłaniają sufit i niekiedy podłogi. Podłogi jednak są albo z drewnianych paneli albo też z grubych dywanów "na bogatości". Te bardziej przeźroczyste tkaniny funkcjonują w formie ozdobników, zwisające ze ścian i obecne jako element garderoby pracowników. Wszystko utrzymane jest w klimacie typowo orientalnym, upodabniając się nieco do estetyki właściwej Samotnym Wydmom. Ośrodek podzielony jest na kilka pomieszczeń, a te z kolei na osobne części rozdzielone zwisającymi z sufitu, długimi aż do ziemi kurtynami. W każdej z owych części znajdują się ławy i sofy wymoszczone miękkimi poduszkami, a także szisze i niewielkie piecyki podgrzewające wonne olejki, których aromat gęsto zapełnia cały lokal. Znajdą się też minibarki i niskie stoliki. Pracownikami są tutaj kobiety i mężczyźni do towarzystwa, odziani skąpo i w półprzeźroczyste, delikatne odzienia, potęgujące poczucie orientu. Ich zadaniem jest towarzyszenie gościom i spełnianie ich zachcianek. Obiekt jest, mimo pozorom, dobrze chroniony i pilnowany przez potężnie zbudowanych karków.
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 1 sie 2018, o 02:19
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 19/?
Młody Ekko, niestety, nadal był obiektem chamstwa ze strony kupca. Chociaż czy stwierdzenie że nie wpuszczają do lokalu byle obdartusa, było naprawdę aż takie bolesne? To był przede wszystkim fakt, obiektywna ocena rzeczywistości. Nie żeby Ekko od razu wyglądał jak plebejskie dziecko bezdomnego małżeństwa żyjącego w drewnianej skrzynce po warzywach, ale na pewno nie prezentował sobą przepychu i burżujstwa. Czyli dokładnie tego, czego wymagano od potencjalnego klienta. Nie było raczej sensu żeby być zdenerwowanym. Z kolei szacunek odczuwany do mężczyzny był jak najbardziej na miejscu. Nawet jeśli jego władza wynikała wyłącznie z pieniędzy. Nie wiadomo też było czy dorobił się od zera czy może jego ojciec dał mu mały pakiet startowy kilku tysięcy Ryo dla przykładu. Młodzieniec ostatecznie postanowił wyjść z rezydencji.
- Powodzenia, chłopcze. Z niecierpliwością będę cię oczekiwał. - powiedział na odchodnym, chwilę po tym jak Ekko przekroczył próg wejściowy rezydencji. Wyszedł i zaczął się kierować prosto ku palarni. Mapka i adres na pewno pomogły nieobeznanemu w mieście młodzieńcowi.
Palarnia była na drugim końcu miasta, na obrzeżach osady. Ale jeszcze wewnątrz murów. Była to mniej zatłoczona dzielnica, ale nie ta która jakkolwiek stwarzała zagrożenie dla uczciwych obywateli. Nie były to slumsy ani dzielnica grzechu, młodzieniec nie zauważył żadnej grupki rzezimieszków czy chuliganów. Zwykła dzielnica jak każde inne, ale ludzi było trochę mniej niż w innych częściach miasta. Było to bardzo dobra okoliczność dla młodzieńca, im mniej świadków tym lepiej dla niego. Ekko szukał adresu i znalazł. Proste, drewniane drzwi. I tyle. Nigdzie jednak nie było mężczyzny o którym była mowa. Kokichi? Chyba tak się nazywał. Pusto, nic a nic. Na horyzoncie, po kilku chwilach, pojawił się jednak pewien młodzieniec ubrany niczym dwójka kupieckich synów którzy potwierdzili teorię Ekko odnośnie ucieczki kobiety. Nie tak krzykliwie wszak, ale było to proste i eleganckie. Biała koszula z jakiegoś delikatnego i zapewne drogiego materiału, a także kamizelka ze skóry. Na nadgarstkach po jednej złotej bransolecie, a na szyi wisior w kształcie głowy wilka z rubinami zamiast oczu. Mężczyzna przystanął obok jakiś drzwi kiedy tylko zobaczył Ekko. Wyciągnął z kieszeni jakiegoś skręta i podpalił. Oparł się o pobliski drogowskaz, zerkając co chwila na Ekko zza okularów. Następnie wyciągnął z kieszeni medalion na łańcuszku który otworzył. Podobny posiadał kupiec na swojej szyi.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 2 sie 2018, o 19:10
Wiosna, 385 Rok
3
Przejście na drugi koniec miasta, miało wiele zalet. Ekko mógł zwiedzić zakamarki Shigashi, w których w życiu by się nie znalazł. Sama podróż minęła mu całkiem przyjemnie. Nikt nie zaczepiał blondyna niepotrzebnie. Miasto sprawiało wrażenie spokojnego. To trochę dziwne, bo przecież chodziło o nim tak wiele strasznych plotek. Nawet bieda gdzieś umykała przed zielonymi oczyma Jugo, chociaż to może dlatego, że nie zapuszczał się w takie rejony. Pracował dla bogatego człowieka i po takich dzielnicach też uczęszczał.
Z kieszeni wyciągnął otrzymaną od Shimatsu karteczkę i raz jeszcze na nią spojrzał. Jak się tak teraz nad tym zastanawiał, to kompletnie nie potrafił zrozumieć sensu tego hasła. Kupiec chyba nasłuchał się zbyt wielu szpiegowskich historii i chciał się poczuć jak bohater jednej z nich. Ekko nie uważał, żeby takie podchody były konieczne i pewnie bez tego byłby w stanie odnaleźć rudowłosego Kokichiego. Musiał się jednak lepiej przygotować na spotkanie. Wszedł w najbliższy ciasny i nieuczęszczany zaułek, a tam złożył trzy pieczęci - pies, świnia oraz baran - na koniec zmrużył na moment oczy i zwizualizował sobie ubrania jednego z bogatych mężczyzn, którego mijał w drodze tutaj. Od razu zyskał dodatkowe piętnaście centymetrów wzrostu, a jego włosy zmieniły kolor na brąz, w ciemności lekko podchodzący pod czerwień. Były nieco krótsze, od tych które miał naturalnie.Odziany w jaskrawą czerwień, chcąc nie chcąc musiał przyciągać spojrzenia innych. W końcu kilka dodatkowych lat sprawiły, że stał się bardzo przystojny. Wszystkie zdobienia przyszyte były złotą nicią i podkreślały bogaty stan chłopaka. Skórzane buty na niewielkim obcasie również dodawały młodzieńcowi kilku centymetrów. Wysokie aż po same kolana posiadały czerwone zrobienia, by ukryć niepożądane szwy. Gotowy na dalsze działanie, wziął jeszcze jeden głęboki oddech. No cóż Ekko, teraz przyszła pora grać. Był to jego pierwszy raz, kiedy wcielał się w inna postać, ale wiedział, że nie może być tym samym, naiwnym dzieckiem. Przybrał lekko znudzony wyraz twarzy i wyszedł zza rogu.
-Najlepsze Kantańskie Kasztany - rzucił, kiedy stanął obok wcześniej dostrzeżonego chłopaka. Z bliska przyjrzał się mu spojrzeniem pełnym pogardy i znudzony oparł się o ścianę. Arogancki uśmieszek zagościł na twarzy piętnastolatka. Całkiem fajnie było udawać kogoś kim się nie jest. Spoglądał na świat z zupełnie innej perspektywy.
-To Ty masz być tym Koichim? - zagadnął przecierając delikatnie swój obojczyk.
Chakra: 100%
Wygląd: Lekka pomoc
Nazwa Henge no Jutsu
Pieczęci Pies › Świnia › Baran
Zasięg Na ciało
Koszt E: 7% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: Niezauważalny (+1/2 na turę)
Dodatkowe Brak dodatkowych wymagań
Opis Pomocna technika przy pomocy której użytkownik może przybrać wygląd innej osoby bądź obiektu. W przypadku zmiany w inną osobę to zmieniona zostaje aparycja wraz z ubraniem, a dodatkowo głos pozostanie zmutowany do tego, jaki miała udawana przez nas osoba. Zmiana w przedmiot jest możliwa jeśli przedmiot jest wielkości porównywalnej z rozmiarem użytkownika, a dodatkowo nie zyskuje on żadnych właściwości przedmiotu w który się zmieni, np. zmieniając się w betonowy mur nie zyskamy jego trwałości. Technikę łatwo rozpoznać, ponieważ chakra użytkownika pozostaje niezmieniona, przez co shinobi o zdolnościach sensorycznych i Ci posiadający Doujutsu z łatwością przejrzą przygotowany fortel. Henge no jutsu zostaje przerwane po zranieniu użytkownika, a także w chwili zebrania przez niego chakry do jakiejkolwiek techniki.
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 4 sie 2018, o 03:33
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 21/?
Całe zadanie przekonania kobiety do powrotu do domu dawało ogromne możliwości dla młodzieńca. Poznanie miasta, jego mrocznych zakamarków, a także wdzięczność kupca. Pewnie nawet o tym nie myślał w tym momencie, chęć niesienia pomocy definitywnie była ważniejsza od rozważania korzyści które wyniesie z tej wielkiej wyprawy. Szczególnie była mowa o korzyściach prywatnych. Jakby nie patrzeć jego pracodawca był człowiekiem majętnym i wśród takich też się obracał. Więc może szepnie słówko komu trzeba? Ostatecznie Ekko może być bardziej rozchwytywany niż dzbanek lodowatej wody na pustyni. Albo jakakolwiek woda na pustyni. Albo cokolwiek zjadliwego na pustyni.
Ekko postanowił w końcu się przebrać. Wchodząc w jeden z zaułków i używając Henge, zmienił się nie do poznania. Nie był już młodym biedackim cieciem z prowincji, o niskim wzroście i niskim poziomie pieniądza w sakiewce. Był wyprostowanym i dumnym przedstawicielem cechu kupiecko-szlacheckiego. Pełnym wigoru młodzieńcem. Wysokim i odpowiednio odzianym. Idealnym do miejsca, do którego mieli iść, gdzie wpuszczali tylko odpowiednio majętnych. Ale czy zdoła się zachować jak rasowy burżuj? Pierw przybrał znudzony wyraz twarzy. Dobry start, powinien być chyba znudzony plebsem jaki się wokoło niego panoszy. Mężczyzna czekający na niego dostrzegł go kątem oka. Nie zareagował, czekając na ruch nowo przybyłego szlachcica. Na pewno nie umknął mu fakt, że wcześniej obecny chłopczyna zniknął równie nagle, jak owy mężczyzna się pojawił. I kiedy obydwoje byli naprawdę blisko siebie, Ekko powiedział hasło. Jego zleceniodawca musiał być ogromnym miłośnikiem literatury opartej na zagadkach i tajemnicy. Mężczyzna który na tym etapie był już zidentyfikowany przez shinobi jako Kokichi, uśmiechnął się z równie dużą wprawą w udawaniu wyższości i pogardy.
- Nie inaczej. A ty to Ekko. W takim razie wejdźmy, powiedzieli mi już co i jak. Jesteś pewnie niewprawiony, więc lepiej żebym ja mówił. - dźwięczny i melodyjny ton jego głosu, przesiąknięty pewnością siebie i wyższością w stosunku do drugiej strony rozmowy, idealnie pasował do tego co próbował wykreować swoim wyglądem. Raczej nikt nie byłby w stanie rozpoznać w nim oszusta. Dwójka podeszła do drzwi. Kokichi zapukał kilkukrotnie, utrzymując swoją idealną, pełną pychy pozę. Drzwi otworzyły się praktycznie natychmiastowo, jak gdyby ktoś cały czas stał po drugiej stronie. I faktycznie w środku było małe pomieszczenie. Pojedyncze, urządzone niczym standardowy wręcz łącznik z kilkoma drzwiami. Mężczyzna który otworzył drzwi był solidnej, barczystej postury. Mocno nieprzyjemny z twarzy, mimo tego prezentował się elegancko i był zadbany. Bez wątpienia był to jakiś drab w roli ochroniarza. Popatrzył się na dwójkę potencjalnych klientów dłuższą chwilę, szczególnie mocno przyglądając się Ekko.
- No? Długo jeszcze? - zapytał Kokichi. Niczym autentyk, niczym najprawdziwszy zmęczony tym kilkusekundowym oczekiwaniem. Aż drab nacieszy oko posturami i wizerunkiem obydwu mężczyzn. I chyba się nacieszył, bowiem odsunął się na bok i tym samym pozwolił dwójce wejść.
- Pierwsze drzwi po prawej, mości Panowie. - powiedział z wyraźnym szacunkiem. Kokichi jedynie cicho prychnął, po czym wszedł do środka. Najpewniej Ekko wraz z nim, chyba że w ostatniej chwili by się rozmyślił. Ściany wykonane były z papierowych ścianek, a drzwi były przesuwane. Źródłem światła było kilka świec umieszczonych na drewnianych elementach ścianek. Drzwi wejściowe do domostwa zamknięte zostały przez draba. Nie pozostawało im nic innego jak wejść do pokoju. W pokoju tym znajdowały się z kolei schody w dół. To znaczy nie było tam żadnego pomieszczenia, a schody. Kokichi kiwnął delikatnie głową, patrząc się na swojego towarzysza, po czym obydwoje zeszli. Kilkanaście stopni niżej zaczął się prosty, równy grunt. Z kamiennych płytek. W powietrzu unosił się już zapach, a właściwie ich mieszanka. Brzoskwinia, mięta, goździki. Jakby ktoś gotował ogromną kadź kompotu. Wszystko to wydobywało się zza ostatnich, tym razem drewnianych drzwi na zawiasach. Ozdobione były warstwą jakiejś półprzeźroczystej tkaniny. Kokichi ponownie przejął inicjatywę i otworzył. On i Ekko weszli do środka.
Zupełnie jak gdyby pojawili się w innym miejscu. Innej prowincji, innej części świata. A może nie był to już ten sam, nudny świat? Wszystko było lekkie i powabne, delikatne. Pomieszczenie z wieloma otwartymi przejściami, wypełnione atłasem i innymi eleganckimi miękkościami. Zapach był mocny, bardzo silny. Jednocześnie nie mdlił, był przyjemny. Kokichi zaciągnął się nim i delikatnie uśmiechnął, wyrażając swoje zadowolenie. Powietrze wibrowało od muzyki, delikatnej i orientalnej. Flety i brzękanie lutni było przyjemne, grajkowie wiedzieli co robią. Nigdzie jednak nie było ich widać.
- Witam klientów szanownych. - odpowiedział do tej pory niewidoczny mężczyzna stojący w z boku. Idealnie wpasował się w otoczenie, odziany w ten sam atłas który pokrywał ściany i zwisał z sufitu. Ten jednak był niebieski. Wyprostowany i godnie się prezentujący, sam mógłby uchodzić za jakiegoś kupca czy innego wysoko postawionego. Złoto zwisało z niego niczym z wystawy u jubilera. Miał też znacznie bardziej delikatne rysy niż ostatnio spotkany ochroniarz, zakapior przy wejściu.
- Jestem Ichi. W czym mogę wam służyć? - głos mężczyzny, podobnie jak wszystko inne w tym lokalu, był przyjemny i łatwo wpadał w ucho. Pracownik, to oczywiste. Kierownik? Zarządca miejsca? A może zwykły przydupas który ma usługiwać klientom?
- Prywatna komnata dla dwóch osób. Koniecznie chcemy Lisiczkę to towarzystwa. Olejek... kaktus i szałwia. - odparł Kokichi, rzucając mężczyźnie pękatą sakiewkę. Ekko nie miał pojęcia, jak wiele monet mogło się w niej zmieścić. Ichi złapał ją w locie, zręcznie oceniając jej wartość na podstawie wagi. Jego skupienie było widoczne na twarzy, ale nie zmyło usłużnego uśmiechu. Ten powrócił z pełną mocą, kiedy tylko woreczek okazał się wystarczająco pękaty. Schował go za pazuchą swojego stroju.
- Zrozumiano. Proszę zatem za mną. - odpowiedział, lekko się ukłonił i zaczął iść w kierunku jednego z przejść. Nie było powodu żeby nie iść za nim. Trójka trafiła do ogromnej wręcz sali, z dużą ilością osobnych ustronnych kącików. Odgrodzone zwisającymi z sufitu pasmami materiału o różnej przepuszczalności światła na pewno dawały nieco prywatności i ochrony przed oczyma. Gdzieniegdzie dało się usłyszeć rozmowy, chichoty kobiet i śmiechy mężczyzn. Zapach był już widoczny gołym okiem, powietrze było lekko zamglone. Z jednego z kącików wyszła kobieta, bez wątpienia pracownica. Odziana jedynie w bieliznę, ledwo okryta półprzeźroczystą czerwoną szatą. Kokichi jedynie zerknął na nią odchodzącą gdzieś w dal, szczególną uwagę poświęcając jej dolnej połowie stroju. Jednego z mężczyzn, także pracowników, ominął natomiast wzrokiem. Najwidoczniej widok jego wyrzeźbionego ciała i równie skąpego stroju nie były tak interesujące. Kilka chwil i mężczyźni znaleźli się przy drewnianych drzwiach. Ichi i dwójka klientów weszła do środka. Ogromna kanapa przy ścianie naprzeciwko, niewielki piecyk z miejscem na podgrzewanie olejku, a także barek wypełniony alkoholem. Oj dało się tutaj bawić, oj dało. Mężczyzna wyciągnął z ukrytej w ścianie skrytki dwa małe flakoniki i wylał ich zawartość do nagrzanego już pieca. Faktycznie było tutaj bardzo gorąco.
- Panowie raczą zaczekać na Lisiczkę, powinna być dostępna za kilka minut. - powiedział, zostawiając dwójkę samych ze sobą. Temperatura nadal dawała się we znaki. Logicznym byłoby pozbycie się swojego odzienia. Chyba że właśnie o to w takich miejscach chodziło? To by wyjaśniało jego złą sławę. Kokichi sięgnął do barku.
- Oż cholera, co oni tutaj mają... Ekko-san, chcesz czegoś? Sok? Wino? Sake? Wszystko zimne. - zapytał, stawiając na stoliku przy kanapie dwie szklanki.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 4 sie 2018, o 16:36
Wiosna, 385 Rok
Przez moment młodzieniec zastanawiał się czy nie powinien przybrać jakiegoś innego imienia. W końcu podawał się za kogoś innego. Nie był tym samym piętnastolatkiem co zawsze. Stworzenie własnego alter ego mogłoby mieć wiele korzyści w przyszłych misjach. Taka wizja bardzo mocno kusiła Daiszczyka. Lekka ekscytacja ogarniała chłopaka. Czuł się trochę jak młody szpieg. Bez wątpienia było to bardzo ciekawe doświadczenie, z którego chciał wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Delikatnie poluzował kołnierzyk od swojego ubrania i wzruszył beztrosko ramionami. Nie miał nic przeciwko, by Koichi wziął wszystko na swoje barki, ale sam też dałby sobie radę. Jak na swój wiek, był całkiem uzdolnionym shinobi. Nie do końca rozumiał tylko po co mieli współpracować. Koichi miał być sponsorem Ekko czy może miał ściągnać Sakurę do domu? Chłopak zastanawiał się nad tym bardzo intensywnie. Shimatsu mówiąc - za wszelką cenę - raczej nie miał na myśli - porwij ją. To by było bardzo głupie i trochę samobójcze. Młodzieniec nie chciał nikogo narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Znudzony wyraz twarzy nie znikał z buźki młodzieńca, kiedy wchodzili do budynku. Jedynie westchnął bardzo przeciągle, jakby go męczyło to, że ochroniarz tak mu się przyglądał. Mimika twarzy młodzieńca mówiła dosłownie - czego Ty chcesz, człowieku? Rusz się w końcu i przepuść nas. Mijając mężczyznę, Jugo zmierzył go jeszcze wzrokiem pełnym pogardy. Odruchowo przyjrzał mu się bardzo dokładnie. Taka już chyba była natura shinobi, że w głębi duszy szykował się na najgorsze.
Bawiło piętnastolatka to jak palarnia była ukryta przed światem. Zdawał sobie sprawę, że to jedno z tych miejsc, gdzie nikt nie chce Cię zobaczyć, ale czy trochę nie przesadzali. Drzwi, kolejne drzwi, a za nimi schody i jeszcze jedne drzwi. Przecież i tak każdy kto miał wiedzieć, to wiedział co się za nimi znajduje.
Ostatnie przejście było pewnego rodzaju niespodzianką. Jakby przeszli przez magiczny portal do zupełnie innej prowincji. Intensywny zapach zawirował wokół nozdrzy chłopaka, delikatnie przyćmiewając na moment jego zmysły. Z dłońmi w kieszeni kroczył tuż za nowym kolegą. Wyraźnie skupiony na celu swojej misji nie ekscytował się pierdołami. Dla bogaczy to przecież chleb powszedni i nie powinien się zachowywać, jakby był w takim miejscu pierwszy raz. Chciał zachować pełny profesjonalizm. Jedynie momentami kątem oczu uciekał gdzieś za gwałtowniejszymi ruchami.
Delikatny uśmiech zagościł na twarzy Ekko, kiedy spojrzenie Kokichiego uciekło za jedną z dziewczyn. Niemalże od razu na język przyszedł mu glupi komentarz, którym chciał się podzielić z chłopakiem, ale w ostatnim momencie ugryzł się w język. Byli w pracy i nie znali się jeszcze zbyt dobrze. Nie chciał by sługa kupca pomyślał sobie o nim coś nieprzyjemnego, a później jeszcze to rozpowiedział. Pomimo młodego wieku, to był bardzo ambitnym shinobi i zależało mu na tym, by nie kojarzono go z idiotyzmami.
-Tylko wody jeśli jest. - odparł ze spokojem, przyglądając się jak chłopak grzebie w barku. Jugo wygodnie rozsiadł się na miękkiej kanapie i założył kostkę na kolano. Trzeba przyznać, że bogacze nie szczędzili sobie luksusów. Miło było chociaż odrobinę z nich skorzystać.
-Znasz ją dobrze? - zagadnął chłopak, chcąc złapać jakiś wspólny temat do rozmowy. Niestety nic innego nie przyszło do głowy Ekko jak wypytać Kokichiego o Sakurę. -Pewnie jesteście w podobnym wieku? Od jak dawna pracujesz dla Shimatsu? - ciekawe, czy rudowłosy był jednym z tych, którzy od dziecka pracują na usługach u innych.
Chakra: 97,5% albo 97% - nie wiem czy się zaokrągla, a nie chce mi się szukać.
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 5 sie 2018, o 02:45
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 23/?
Ciężko nie było przyznać racji Ekko. Byli, jakby nie patrzeć, podczas roboty. Wykonywali swoje obowiązki. Mogli rzecz jasna podziwiać, delektować się nowymi widokami, doświadczeniami. Dopóki nie wchodzą w paradę ich obowiązkom, to czemu nie? Mogli sobie pooglądać nietypowy wystrój, powdychać powietrze przesączone najróżniejszymi zapachami i ich mieszankami. Podziwiać urodziwe pracownice w przerwach od pełnienia przez nie swoich powinności. Chociaż to Kokichi był tym, którego wzrok został przyciągnięty najbardziej. EKko podjął się prostej decyzji żeby zostawić gadaninę bardziej doświadczonemu i obytemu towarzyszowi. On mógłby się zająknąć albo pomylić. W takim razie czemu akurat to on został wysłany? Może przez to, że kupiec dostrzegł jego niezwykły talent do rozwiązywania problemów? Akurat to było bardzo dobrym pytaniem. Albo po prostu się śpieszył, bo dwóch młodzieńców mogło powiedzieć jego córce o tym, że jest poszukiwana i że musi uciekać z miasta.
- Jest jakaś. Prosz. - odpowiedział, wyciągając z barku glinianą butelkę z przeźroczystym płynem oznaczony atramentem jako "woda". Nalał szczodrze do szklanki Ekko, dla siebie sięgając po coś innego. Było oznaczone jako "Lekka ziołówka" i faktycznie płyn miał nieco zielonkawą barwę. Pełnej zieleni, takiej jaką ma zdrowa i wyrośnięta trawa. Obydwa płyny były rzecz jasna zimne. Łyk chłodnej wody był wyjątkowo przyjemny w takim wszechobecnym gorącu.
- Sakurę? Trochę. Rzadko się widujemy, zazwyczaj pomagam staruszkowi w fizycznych pracach. Albo kiedy trzeba zrobić za posła. A ona też zabiegana ze swoimi koleżkami i prywatnymi lekcjami. Ale mówię ci... sztuka pierwsza klasa. Nic dziwnego że martwi się o swoją córcię, taką perłę należy chronić za wszelką cenę, inaczej weźmie ją jakiś pierwszy lepszy. To nie dla nas, to klejnot w koronie. - odpowiedział, nieco wymijająco w zasadzie. Czy sam fakt uprzedmiotawiania dziewczęcia do rangi perły albo klejnotu nie działał bezpośrednio na jego szkodę jako sługa owej perły? Upił łyk ze swojej szklanki, zamykają na chwilę oczy i delektując się smakiem najwidoczniej. Nie na co dzień miał takie luksusy, a to wszak jedynie jedna szklaneczka. Nie straci przez nią czujności, nie wygada się od razu. Prawda nie wyda się od razu przez nieco napoju z procentami. Pod warunkiem że ta Lekka Ziołówka jest faktycznie alkoholem.
- Cztery lata. Wcześniej byłem edukowany na sługę. Mam rozległe i wszechstronne wykształcenie. Nigdy nie wiadomo czego zażyczy sobie twój szefuńcio, trzeba być gotowym na wszystko. - odrzekł, usadawiając się wygodnie na kanapie i nonszalancko trzymając szklaneczkę z napojem. Chyba jego szlachcowanie nadal było na wysokim poziomie, nie wychodził z roli. Był wyluzowany, w przeciwieństwie do nieco spiętego Ekko. W postawie przynajmniej. Taka sytuacja wymagała przecież nieco luzu, czyż nie?
Po kilku dłuższych chwilach drzwi otworzyły się powoli. Kokichi wlepił wzrok w drzwi. Do pomieszczenia wsunęła się pewna urodziwa dziewczyna. Burza krótkich, ognistych włosów dawała podejrzenia, ale po dłuższym przyglądnięciu się jej twarzy nie było złudzeń. Sakura, córka kupca. Poszukiwana. Odziana w... no w bieliznę, co tutaj dużo mówić. Stosunkowo skąpą, ale też nie odsłaniającą aż tak dużo. Do resztek konwencjonalnego ubioru podoczepiane były zwiewne, praktycznie przeźroczyste szale. Doczepione do niewielkich bransoletek na nadgarstkach i kostkach, poruszały się przy każdym ruchu. Pasmo materiału było także lekko owinięte wokół jej twarzy, ale nie przeszkadzało jej to w jakikolwiek sposób.
- Witam, będę dotrzymywać wam towarzystwa podczas waszego pobytu tutaj. Mówcie mi Lisiczka. - głos równie delikatny jak jedwab, prowokujący ubiór i do tego odpowiednio krągłe kształty. Ciężko było mówić o niej jakkolwiek, nie wspominając o tych trzech elementach. Kokichi wyglądał, jak gdyby sama Amaterasu pojawiła się przed nim i strzeliła go w twarz "z liścia". Nie mógł oderwać od niej wzroku i nie mógł też niczego powiedzieć. Jedynie kiwnął głową, jak gdyby chciał poruszyć zardzewiałymi zawiasami w swojej szyi. Kobieta posłała w jego stronę delikatny, piękny uśmiech. Po czym zajęła miejsce pomiędzy nimi. Nawet kiedy go tak nie było, po prostu się wepchnęła. Nonszalancko oparła sie o kanapę, rękoma zachodząc za dwójkę swoich klientów, opierając je o górną część oparcia. Zerknęła na swoich towarzyszy.
- Skąd przybywacie? Podobno to wasz pierwszy raz w tym miejscu, czyż nie? - mruknęła cicho do ucha Kokichiego, a ten najprawdopodobniej wyglądał, jak gdyby miał odpłynąć ze szczęścia. Albo czegoś innego.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 7 sie 2018, o 21:30
Wiosna, 385 Rok
Czyli nic specjalnego. Ekko miał lekką nadzieję, że Kokichi opowie coś więcej o Sakurze. Mieszkając pod jednym dachem bardzo łatwo nawiązują się przyjaźnie. Najwyraźniej chłopak zbyt krótko pracował dla Shimatsu. Cztery lata to faktycznie niewiele, a przynajmniej dużo mniej, niż pierwotnie założył piętnastolatek. Z drugiej strony czy rudowłosy tak chętnie by współpracował z Daiszczykiem, gdyby byli sobie bliscy z córką kupca. Nie chciałby jej chronić i kryć tak jak mieli to robić jej znajomi. Co prawda niezbyt im się to udało.
Jugo z delikatnym uśmiechem zerknął na towarzysza. Chłopak bardzo dobrze się bawił mogąc sobie skosztować kilku luksusowych trunków. Piętnastolatek nie miał najmniejszego zamiaru niczego mu zabraniać, ani przypominać o celu ich tutejszej wizyty. Skoro już tutaj trafili i zapłacili sporą sumkę za wejście, to dlaczego rudowłosy nie miał skorzystać. Ekko niespecjalnie na tym zależało. Nie ciągnęło go w kierunku żadnych używek. Nawet miał lekkie wątpliwości co do kosztowania swojej wody. Nie ufał właścicielom tutejszego przybytku. Jaśmin był miejscem dla bogatych ludzi, więc dlaczego nie wyciągnąć z nich więcej pieniędzy z pomocą nieuczciwych środków.
-Od… - zaczął lecz od razu przerwał, kiedy drzwi do ich pokoju się otworzyły. Chciał jeszcze porozmawiać z rudowłosym, poznać go nieco lepiej, ale kiedy pojawiła się Sakura od razu o nim zapomniał. To nie tak, że jej uroda zawróciła w głowie piętnastolatka. Będąc szczerym to nawet ubrana w samą bieliznę, piękna kobieta niespecjalnie ruszała blondyna. Po prostu misja, z którą trafili do lokalu znowu weszła na pierwszy plan. Nieco gorzej było z Kokichim, którego dosłownie zamurowało na widok córki szefa. Jego reakcja bawiła młodzieńca, jednak nie na tyle by nawet parsknąć śmiechem. Ekko z początku bał się, że dziewczyna od razu rozpozna sługę ojca i nie zechce tak chętnie wejść do środka. Na szczęście tak się nie stało.
-Wolałbym jednak zostać przy Twoim imieniu Lisiczko. - Jugo powoli odwrócił się w kierunku dziewczyny, a jego twarzy wyglądała śmiertelnie poważnie. Chłopak nie miał ochoty na żadne żarty czy pieszczoty. Do Jasmina przyszedł tylko i wyłącznie w interesach. Podciągnął jedną nogę pod swoje pośladki i usiadł na niej, by było mu nieco wygodniej. Łokciem oparł się oparcie i wbił na moment spojrzenie w dziewczynę. -Twój ojciec chce byś wróciła, Sakuro. - dodał jednocześnie będąc w głębi duszy bardzo mocno rozbawionym, Głupio mu było niszczyć marzenia Kokichiego. To musiała być jego jedyna okazja, by zobaczyć Ten klejnot z takiego bliska, w takiej sytuacji. Chociaż może już i tak wystarczająco się rozpływał. Nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Opowiedz mi swoją historię. Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego zdecydowałaś się uciec? - spytał opierając głowę na nadgarstku. Od samego początku nie zamierzał jej porywać, a jedynie spróbować przemówić do rozsądku. Z jakim skutkiem? To się okaże. Najważniejszym dla młodzieńca było poznać całą prawdę. To jak doszło do ucieczki, z perspektywy rudowłosej. Do tej pory miał tylko własną hipotezę, teraz w końcu była okazja by dowiedzieć się wszystkiego. Leniwie sięgnął w kierunku szklanki i zimną wodą tylko lekko zwilżył usta. Przez gardło chłopaka dosłownie spłynął tylko jeden łyk cieczy, której resztę odstawił na swoje miejsce.
Chakra: 94%
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 8 sie 2018, o 04:08
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 25/?
W końcu pojawiła się ona. Główna gwiazda całego przedstawienia. Poszukiwane kupieckie dziewczę, urodziwe i generujące kłopoty które trzeba naprawiać przez osoby trzecie pokroju Ekko właśnie. Ucieczka i ukrywanie się w przybytku nie do końca dobrze postrzeganym przez opinię społeczną to jak dotąd jedyne jej grzechy, ale może okaże się bardziej problematyczna niż to? Jej niewątpliwy urok na pewno podziałał na Kokichiego, który jako zdrowy mężczyzna w odpowiednim wieku był w stanie go docenić. Zapach rozlał się po pomieszczeniu wystarczająco mocno, żeby był wyraźnie wyczuwalny przez każdego obecnego w pomieszczeniu. Dziewczę, słysząc o jej imieniu, uśmiechnęła się czarująco i skupiła swoją uwagę na Ekko. Co sprytnie wykorzystał Kokichi, łapiąc nieco oddechu. I bezwstydnie wręcz przejeżdżając swoim spojrzeniem po całej jej sylwetce.
- Skoro tak bardzo prosisz... Jestem Katsumi, miło mi. - odrzekła. Na pewno sztuka perswazji nie była jej obca, jako dziecko bogatego człowieka na pewno pobrała konkretne wykształcenie w tym zakresie. Była też niesamowicie pewna siebie, jak gdyby nie bała się rozpoznania przez kogoś. Ale w momencie kiedy Ekko wspomniał o jej ojcu i wypowiedział jej prawdziwe imię, jej ciepły do tej pory uśmiech zmienił się w dziwną mieszankę strachu, złości i zrozumienia. Błyskawicznie odbiła się od oparcia i z dużą prędkością wyskoczyła do drzwi. Kokichi jednak był równie szybki i zastąpił jej drogę. Jeden ruch z jego strony wystarczył, żeby ten stanął przed jej twarzą.
- Współpracuj. Nie chcemy ci nic zrobić, po prostu pogadać. Potraktuj to jako osobiste życzenie klienta. - powiedział, lekko się uśmiechając i łapiąc ją za ręce żeby ta nie była w stanie wymierzyć mu plaskacza, co zresztą próbowała zrobić. Poradziła sobie w inny sposób, uderzając go w twarz z dyńki. Kokichi, trzymając się za nos, wycofał się do drzwi i stanął przed nimi.
- Kokichi, ty skurwysynie. Miałeś siedzieć cicho! Obiecałeś! A ty to kto? - powiedziała głosem przepełnionym jadem, odwracając się w kierunku Ekko. Jej postawa zmieniła się nie do poznania. Z ciepłej i delikatnej kobiety stała się niczym wściekły wąż, taki z gatunku tych bardziej niebezpiecznych. Szykowała się do skoku żeby tylko zatopić kły w swojej ofierze, cierpliwie czekając. Zaczęła rozglądać się szybko po pomieszczeniu, jak gdyby czegoś w nim szukając.
- Będę krzyczeć. Jeden krzyk i wasze dupska będą poszukiwane w całym Shigashi. Nie obchodzi mnie co on chce i po co was wynajął. Nie wracam nigdzie. - w gniewie całkowicie ignorując pytanie Ekko w przebraniu młodego bogacza. Mogła mieć sporo racji, zakładając że osoby prowadzące palarnię są aż tak wpływowe. A co jak co, ale wpływowych ludzi i grup w tej prowincji akurat nie brakuje. Kokichi, już pokonawszy ból związany z rozkwaszeniem nosa przez dziewczę, trzymał się z tyłu pomieszczenia i zasłaniał swoim ciałem drzwi. W tym momencie nie wydawał się najbardziej kompetentną osobą do mówienia czegokolwiek. Także częściowo przez krew płynącą mu z nosa.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 11 sie 2018, o 13:19
Wiosna, 385 Rok
Siedząc w takim miejscu, dziewczyna naprawdę marnowała swój niesamowity talent. Potrafiła być doskonałą aktorką, która w poprzednim wcielenie mogłaby osiągnąć ogromny sukces. Z pomocą kilku kłamstw mogła się otoczyć kilkoma ważnymi osobistościami. To bardzo okrutna, ale i potężna zdolność, którą Ekko po części również praktykował. Nawet w pobliżu - jak się okazało znajomego jej - Kokichiego, niewzruszenie trzymała się swojej roli. Piętnastolatek częściowo podziwiał rudowłosą. Właściwie to do czasu, gdy nie zaczęło się jej palić pod dupą. Wyraźnie zaczęła panikować. Myślała, że jest tutaj bezpieczne i nie spodziewała się, że ktokolwiek ją odnajdzie. Myliła się i kompletnie nie była na to przygotowana. Chciała uciec, nawet podjęła się takiej próby, ale wystarczył Kokichi by ją zatrzymać. Zabawne jak po jednej wymianie zdań od razu wyszły nowe fakty. Młodzieniec nie potrafił się powstrzymać i parsknął śmiechem. Miałeś siedzieć cicho? Czy ona wszystkim powiedziała o swojej ucieczce? Idiotka bardzo szybko obróciła poglądy Daiszczyka o sto osiemdziesiąt stopni. Naprawdę mogła być tak głupia, żeby wszystkim opowiedzieć o swoim planie? Obsługa chyba niespecjalnie szanowała staruszka zatajając przed nim wszystkie informacje.
-Uspokój się albo… Kokichi otwórz te drzwi i opowiedz odpowiednim osobom jak… - zwrócił się najpierw do dziewczyny, a później przeniósł wzrok na chłopaka. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że ma na twarzy delikatny, arogancki uśmieszek. Kłamanie i wymyślanie fałszywych historii było ekscytujące. Na szczęście Ekko w miarę sprawnie się opamiętał i ugryzł w język. Nie mógł tak robić. Przecież to było niezgodne z tym co postanowił. -Opowiedz jak źle zostaliśmy potraktowani przez tutejszy personel. - wyraźnie zmienił się ton głosu piętnastolatka. Nieco przycichł i było w nim słychać odrobinę zawodu. Powoli podniósł się z miejsca i stanął tuż obok Sakury. Z żalem w oczach spojrzał prosto w jej oczy i westchnął przeciągle.
-Przykro mi, że tak stawiasz całą sytuację. - zawiedziony, opuścił na moment wzrok w dół i zza pasa wyciągnął mieszek ze wszystkimi swoimi pieniędzmi. Nominały na monetach nie były zbyt wysokie, ale w dłoniach Ekko zyskiwały na wartości. Prezentowały się jak kolejna pokaźna sumką, która młody dzieciak chciał wydać na głupoty. -Chcieliśmy tylko porozmawiać, ale niestety postaram się byś straciła tę pracę. - dodał ze śmiertelną powagą w głosie. Nie czuł się najlepiej z tym, że miał zamiar negatywnie wpłynąć na los Sakury, ale to ona zaczęła z groźbami. Wesoło podrzucając sobie mieszek z pieniędzmi wyszedł przez rozsuwane drzwi. zależało mu na tym, by zwrócić na siebie uwagę. Brzęczące monety tylko miały przyciągnąć łapczywe spojrzenia właścicieli.
-Szkoda, że mają tutaj tak fatalną obsługę, może powinniśmy kupić to miejsce i sami się nim zająć. Co o tym sądzisz? - wyraźnie uniósł głos, niemalże krzycząc do Kokichiego. Chciał by wszyscy go usłyszeli. -Myślę, że powinniśmy powiedzieć Kukuriemu i Kaito, że nie warto tutaj na razie przychodzić. - dosłownie w tym momencie schował swój mieszek, stawiając krzyżyk na “Jaśminie”. Miał nadzieję, że chociaż jedna osoba rozpozna kupieckich przyjaciół Sakury i weźmie groźby piętnastolatka na poważnie. Stresował się bardzo mocno. Nie wiedział jakie skutki przyniesie jego blef. Uważnie pilnował swoich pieniędzy, by jakaś zbłąkana duszyczka nie podejrzała do środka i nie zobaczyła nieco ponad dwustu ryo. Duża rola równie spoczęła na barkach rudowłosego. Nie miał pewności, że Kokichi również znacznie grę w cholernie bogatego dzieciaka. Bądź co bądź na barkach stawiali własne życie. Jeden błąd i faktycznie mogli zostać poszukiwani. Zachowując powagę, klepnął przyjaciela po plecach i dyskretnie zaczął go prowadzić w stronę drzwi.
-Pogadamy na zewnątrz. - szepnął do chłopaka tak, by przypadkiem nikt inny tego nie usłyszał i przyspieszył nieco kroku. Z zawodem pokręcił głowa na boki, jeśli gdzieś dostrzegł Ichiego.
Chakra: 91%
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 15 sie 2018, o 13:47
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 27/?
Powiedziała o tym zaledwie trzem osobom ze swojego otoczenia. Dwóm rówieśnikom i jednemu słudze. Może on pomagał w ucieczce? Może jego zadaniem było zajęcie starszego kamerdynera żeby ten nic nie zobaczył? Jaka była w tym jego rola ciężko było powiedzieć. Ale faktem było że słowa dotrzymał w ostateczności i zrządzenie losu sprawiło, że został dołączony do Ekko jako część misji mającej na celu odbicie kobiety. Ale mimo tego wywiązał się ze swojego zadania wręcz wzorowo. Wprowadził? Wprowadził. Udawał kupca bez żadnych podejrzeń ze strony obsługi? Udawał. Zrobił co mu zlecono, nawet jeśli milczał. A mógł jakoś się wywinąć. Kokichi z mocno uszkodzoną twarzą kiwnął głową na to, co powiedział Ekko.
- Najwidoczniej w tych czasach ciężko o kulturalne towarzystwo, nawet jeśli wyda się na nie swoje ciężko zarobione pieniądze. - mruknął, prostując się i unosząc wysoko głowę. Krew z twarzy starł chustką wyjętą z kieszeni.
- Wy skurwysyny... - powiedziała, kiedy tylko pojawiła się opcja związana z powiedzeniem obsłudze tego, co miało tutaj miejsce. Ale o dziwo nie zareagowała. Stała jedynie z zaciśniętymi pięściami w miejscu, wpatrując się swoim jadowitym spojrzeniem w wychodzący duet.
Po wyjściu z pomieszczenia Ekko zaczął odgrywać swoją rolę znacznie głośniej. Oburzony kupiec wywołał widoczne zaskoczenie i zainteresowanie tych, którzy nie byli zajęci swoimi sprawami za kotarkami. A nawet oni na chwilkę ucichli, jak gdyby wsłuchując się w ową rozmowę. Takie coś nie musiało być tutaj na porządku dziennym. Zainteresowanie otoczenia wzrosło kilkukrotnie wręcz, kiedy do Ekko i Kokichiego podszedł Ichi, zaniepokojony rzecz jasna widocznym niezadowoleniem.
- Szanowni klienci, cóż się stało? Towarzystwo Lisiczki wam nie odpowiada? - widocznie chciał jakoś zahamować ten pociąg wstydu przed innymi klientami. Renoma jego lokalu właśnie upadała, po prostu MUSIAŁ coś zrobić. Kokichi, na którego barkach spoczywała odpowiedzialność za odpowiednie zachowanie, ze stoickim spokojem odpowiedział.
- Zaatakowała nas, to chyba oczywiste. Mam nadzieję że na przyszłość lepiej zajmiecie się swoimi pracownikami. - odpowiedział. Mimo spokoju w jego głosie, jego twarz wyrażała jedynie pogardę. Mimo czegoś tak bolesnego jak dostanie z bańki w twarz, Kokichi nadal grał. I robił to bardzo dobrze. Następnie duet opuścił przybytek, zostawiając kierownika skonfundowanego i natychmiast kierującego się wraz z jednym z jego silnych byczków w stronę prywatnej komnaty z Sakurą w środku właśnie. Wyjście nie stanowiło żadnego problemu. Drzwi zamknęły się za dwójką, która ponownie była na świeżym powietrzu. Krwawienie nie ustawało, Kokichi przyłożył więc chustkę do nosa i ją przytrzymał jedną z dłoni.
- Przyznam że sprytnie to rozegrałeś. Sam myślałem nad szantażem. Albo żeby faktycznie spróbować z nią porozmawiać pomimo mojego nosa. - odmruknął nieco niewyraźnie, opierając się o ścianę. Nie było już sensu udawać, czyż nie? Chyba że zechcą tam wrócić. Po minucie zaledwie drzwi, o dziwo, ponownie się otworzyły. Drab który wpuścił Ekko i Kokichiego do środka, teraz wypchnął z wewnątrz Sakurę. Ubraną już całkowicie normalnie, w prostą białą suknię wykonaną z najpodlejszych materiałów wręcz i o prostym kroju. Upadła na twarz na ziemię. Bez słowa. Drzwi zamknęły się za nią, a ona po prostu leżała i patrzyła się w bok. Na Ekko i Kokichiego, pełnym nienawiści wzrokiem.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 16 sie 2018, o 21:42
Wiosna, 385 Rok
Czuł się bardzo źle, wręcz okropnie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że postąpił nieodpowiednio i nie był z tego dumny. Miał koszmarne wyrzuty sumienia, które go dręczył kiedy wchodził po schodach. Nawet nie próbował się usprawiedliwiać. Szedł ze wzrokiem ślepo wbitym przed siebie. Nie odwracał się, bo nie mógł spojrzeć na Sakurę. Chciał ją przeprosić - mocno i z całego serca. Co z tego, że im groziła. Mógł spróbować wymyślić coś innego, przecież mógł próbować dialogu. Co z tego, że robił to tylko po to, by ratować Kokichiego. Owszem, nie mógł pozwolić, by chłopak pod jego skrzydłami został ściganym w całym mieście, ale czy musiał robić to kosztem biednej dziewczyny?
-Nie chciałem ryzykować… - mruknął bardzo cichym głosem - drżącym i wyraźnie smutnym. Z przybitym wzrokiem zerknął na rudowłosego. Sprytnie? Jak on mógł tak w ogóle powiedzieć. Oberwał, to fakt, ale przecież Ekko właśnie mógł zniszczyć życie jego przyjaciółki. Mógł ją skazać na okropną śmierć. Przecież powinien być zły, wściekły aż do czerwoności. Mieli spróbować ściągnąć rudowłosą do domu, a nie ją dobić. Dziwił się, że Kokichi jeszcze go nie uderzył. -Groziła nam, ale to ja się okazałem tym gorszym. Przecież mogliśmy tylko wyjść. - dłonie mu drżały i z trudem przełykał ślinę. Bał się? Może trochę, ale tylko i wyłącznie o Sakurę. Nie potrafiłby sobie wybaczyć, gdyby zrobili jej krzywdę. W pewnym sensie ucieszył się, kiedy dryblas wyrzucił ją za drzwi. Żyła, a to najważniejsze. Niemalże od razu podszedł do dziewczyny. Musiał grać jeszcze przez chwilę. Bał się, że ktoś mógł ich jeszcze obserwować, więc musiał okazać jeszcze odrobinę złości za “stracone pieniądze”. Brutalnie złapał dziewczynę pod ramię i siłą podniósł ją do góry.
-Bądź cicho, proszę - wyszeptał, nie chcąc by ktokolwiek inny go usłyszał. Nawet stojący tuż obok Kokichi mógł mieć z tym problem. Miał nadzieję, że Sakura go posłucha, ale na wszelki wypadek zacisnął palce na jej ramieniu, tak by nie mogła się wyrwać. Dziewczynę zaprowadził w najbliższą uliczkę, z której nie będzie widoku na “Jaśmina”. Może i przesadzał, ale nie chciał nikogo wpakować w większe problemy. Gdyby wyszło, że to wszystko było ściemą, to mogliby ściągnąć na siebie gniew niewłaściwych ludzi.
-Przepraszam, że tak postąpiłem - mruknął puszczając dziewczynę wolno. Wierzył, że nie zacznie uciekać, tylko tym razem z nimi pogada. W końcu już nie miała po swojej stronie właścicieli palarni. Właściwie to nikogo nie miała. Jeśli zależało jej na tym, by pozostać z dala od domu, to Ekko był jej jedyną nadzieją.
-Porozmawiajmy - dłonią przeczesał włosy. Wciąż lekko się stresował całą tą sytuacją, ale nie na tyle by stracić zdrowy rozsądek. -Wyjaśnicie mi wszystko? - spytał z dosyć błagalnym tonem. Kątem oka zerknął na Sakurę, później na Kokiechiego. Już wiedział, że rudowłosy również siedział w ucieczce dziewczyny, więc zależało mu na tym, by poznać całą prawdę. Plecami oparł się o ścianę budynku i skrzyżował ręce na brzuchu.
-To, że Twój ojciec pragnie Twojego powrotu, nie znaczy, że Cię do niego zaprowadzę. Chociaż w obecnej sytuacji wydaje się to najrozsądniejsze rozwiązanie.
Chakra: 88%
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 19 sie 2018, o 01:18
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 29/?
Sprytne? Może. Ale na pewno nieprzemyślane i brutalne. Ta decyzja mogła być najgorszą w jego życiu. Gdyby ośrodek był pod bardziej restrykcyjnym kierownictwem, to najprawdopodobniej dziewczyna mogła być już martwa. Albo mogli sprzedać ją na organy. Albo zrobić ogromną ilość rzeczy które sprawiłyby, że pożałowałaby swoich narodzin. Konsekwencje mogły być potężne i opłakane. Może wiedzieli, że dziewczyna była już poszukiwana? Ciężko było mówić o sytuacji, kiedy nie znało się pełnego obrazu. Kokichi milczał, kiedy Ekko mówił o swoich trzęsących się dłoniach. O tym, że cała ta drama nie musiała faktycznie skończyć się dobrze. Że mogło jej nie być. On jedynie patrzył na swojego kompana ze wzrokiem spuszczonym w ziemię.
- Wiesz, chyba faktycznie. Kiedy mnie uderzyła, kiedy dotarło do mnie co zrobiła... Poczułem chęć do zemsty. Do odwdzięczenia się jej za to. Żeby tylko bolało, żeby tylko jej dopieprzyć. I zagrałem w tą gierkę. Była akurat tutaj, taka prosta w wykonaniu i dająca satysfakcję. - odmruknął po chwili zawstydzony. Nie pomyślał o tym, zrobił to samo co Ekko. Poddał się chwili. Krzywda drugiej osoby, byle tylko to jej się stało. Za rozkwaszenie jego twarzy. Może lepiej było trzymać go z dala od Sakury, która właśnie została wyrzucona? Chociaż nie wydawał się na tyle zmotywowany do tego, żeby do niej podejść. Stał z tyłu, nadal patrząc ze wstydem. Młot świadomości swoich słów, czynów i ich konsekwencji, wywarł na nim widoczny wpływ. Ale na widok Sakury lekko się uśmiechnął. Z radości że nic się jej nie stało czy widząc jej krzywdę? Kobieta milczała kiedy zaprowadzali ją w ciemny zaułek. Ktoś stojący z boku mógłby to naprawdę niemiło zinterpretować i nawet donieść do straży, ale chyba nikogo w tej okolicy nie było. Albo też mieli wywalone na los owej kobiety.
- Chuj mnie twoje "przepraszam". Nie musieliście robić afery i wywalać mnie na zbity pysk. - odpowiedziała, rzucając swoje mordercze spojrzenie to na Ekko, to na Kokichiego. Ale ostatecznie nie wyszła z zaułka. Ekko chciał wiedzieć wszystko. Autentycznie wszystko.
- Tak właściwie to jestem jej prywatnym sługą. Moim zadaniem było spełnianie każdej jej zachcianki i w pewnym momencie coś jej naprawdę odwaliło. Zaczęła wykorzystywać swoją władzę i zmuszać mnie do mocno... no kompromitujących aktów. - jego wzrok odjechał gdzieś w bok, niechętny do utrzymania kontaktu z Sakurą i Ekko. Wstyd był wypisany wręcz na jego twarzy grubymi, czarnymi liniami.
- Musiałem nawet pomóc jej z ucieczką i trzymać gębę na kłódkę. Ale miarka się przebrała, planowałem zemstę. Gdyby nie ty, Ekko-san, to nie musiałbym nic mówić i poszedłbym tam samodzielnie po godzinach. Kupiłbym ją i... no, zemściłbym się. Kiedy zobaczyłem ją ledwo odzianą w palarni... i kiedy rozwaliła mi nos, to pomyślałem sobie, że to zemsta to nadal opcja. Za te lata upokorzeń. Że zrobienie tak dużej afery nie będzie takim złym pomysłem... - mówił, ale Sakura przerwała mu zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.
- Czekaj, więc nic nie powiedziałeś? To jakim cudem tutaj trafiliście? - kobieta widocznie była zmieszana i skupiała się kolejno na Ekko i Kokichim, na zmianę przeszywając swoimi nienawistnymi, ale także pięknymi, oczyma.
- Nie, milczałem. On sam to rozwiązał. Domyślił się wszystkiego, a kiedy przyszła ta dwójka twoich kretyńskich przyjaciół to się wygadali ze wszystkiego i potwierdzili jego przypuszczenia. - odpowiedział. Kobieta przez chwilę nie wiedziała nawet co powiedzieć i czy cokolwiek powiedzieć. Po kilku niezręcznych chwilach pełnych smutku i wszechobecnej atmosfery i nieprzyjemnego zapachu odpadków pozostawionych w zaułku, Sakura zwróciła się do obydwu. Ze łzami w oczach.
- W takim razie gratuluję, masz swoją zemstę. Mam nadzieję że jesteście zadowoleni. Możecie mnie zaprowadzić do domu, nic więcej mnie już nie obchodzi. - odpowiedziała kobieta, dając tym samym odpowiedź na pytanie Ekko. Dlaczego praca w Jaśminie była dla niej taka ważna? O tym nie powiedziała. Dlaczego akurat tam? O tym też milczała niczym kamień. Lekko się trzęsła, ale z głową dumnie patrzącą przed siebie.
0 x
Han Gug
Post
autor: Han Gug » 19 wrz 2018, o 16:19
Wiosna, 385 Rok
Słowa Kokichiego budziły w Ekko spore obawy. Blondyn odczuwał wyrzuty sumienia i skruchę, a rudowłosy nie do końca. Jego ton wyrażał nieco żalu, ale opowiadał przy tym o okrutnych pobudkach, którymi się kierował. Mówił o chęci zemsty na dziewczynie, tylko dlatego, że uderzyła go w strachu o własną przyszłość. Nawet jeśli rozkwasiła mu nos, to przecież nie było nic wielkiego. Był mężczyzną i z łatwością mógł sobie poradzić z odrobiną bólu. Sprawiał wrażenie okrutnego i bezlitosnego. Cierpienie Sakury przynosiło mu przyjemność, a to nie było oznaką niczego dobrego. Przejawiał sadystyczne zapędy, których piętnastolatek kompletnie nie pochwała. Niestety nie miał pojęcia jak mógłby je wybić z głowy starszego kolegi, nie raniąc go przy tym. Zwykłe słowa wydawały się nie mieć wystarczającej siły przebicia.
Dziewczyna zdecydowanie do najmilszych nie należała. Ostry język na chwilę zamurował młodego Jugo. W środku, Daiszczyk mógł sobie tłumaczyć jej zachowanie strachem przed ujawnieniem, ale teraz nie miała już nic do stracenia, więc dlaczego darzyła Ekko takim jadem. Piętnastolatkowi bardzo ciężko było przyjąć do wiadomości, że rudowłosa mogła po prostu być wredna. Nie chciał w to wierzyć. W oczach Strauszka była to bardzo dobra dziewczyna i taką chciał też ją poznać. Niestety jakby się na tym zastanowić, to wszystko na to, że był w błędzie. Brutalne zachowanie i praca dosyć poniżająca. Wysługiwała się ciałem, by wyciągnąć od bogatych mężczyzn kilka monet.
-Właściwie to nas do tego zmusiłaś. Postawiłaś na szali ludzkie życia, ale nie pomyślałaś o tym, że od momentu kiedy uderzyłaś Kokiechiego, byłaś na straconej pozycji. - młodzieniec z ogromnym spokojem w głosie wyjaśnił całą sytuację. Nawet przez moment nie zależało mu na tym, by wyrzucić rudowłosą z pracy. Zdawał sobie z tego sprawę, że ich czyny mogły doprowadzić do takiego obrotu spraw, ale nie miał na to żadnego wpływu. Musiała się z tym wszystkim pogodzić, w końcu nie było możliwości cofnięcia czasu. Gdyby teraz wszedł tam z powrotem i chociażby spróbował odkręcić całą sytuację, od razu zostałby nazwany słabym oszustem.
-Oszukałeś mnie i okłamywałeś Shimatsu? - oskarżycielski wzrok chłopaka padł prosto na rudowłosego kolegę. Z każdą chwilą Ekko czuł coraz większy zawód do Shigashi. Liczył, że chociaż część ludzi, których tutaj spotka, będzie uczciwa i dobra. Jak widać mylił się. Każdy, ale to dosłownie każdy z kim do tej pory rozmawiał, ukrywał jakiś swój mroczny sekret. Westchnął bardzo przeciągle i pokręcił głową na boki. Było mu po prostu smutno. Żal ogarniał jego drobne serce.
-Zemsta i nienawiść to najokropniejsze z ludzkich uczuć. Jeśli od samego początku miałeś niecne intencje, nie powinieneś był tutaj w ogóle przychodzić. Dałbym sobie radę samemu. Lepiej idź opowiedz Shimatsu prawdę i jeśli masz jeszcze jakaś godność, to przeproś go. - był oschły, a każde jego słowo było przepełnione pogarda. Młodzieniec doskonale znał uczucie. z którym żył rudowłosy, ale w życiu nie pozwoliłby mu wyjść na światło dzienne. Uciekanie do siłowego rozwiązania, było najprostszym z możliwych. Dużo trudniej było odpuścić, a co dopiero wybaczyć. Nawet on jeszcze tego nie potrafił.
-Od samego początku mówiłem, że chcę z Tobą tylko porozmawiać. Gdybyś słuchała to nigdy by do tego nie doszło. Ojciec się o Ciebie martwi i chciałby dla Ciebie lepszego życia. Jeśli jednak taka jest Twoja wola, to zarówno on, jak i ja, chcielibyśmy usłyszeć dlaczego? - nigdy nie planował zaciągnąć rudowłosej siłą do domu. Nie bał się powiedzieć Shimatsu, że jego córka nie zamierza wracać. Znalazł ją, więc swoje zadanie wypełnił. To co robił teraz, to przejaw tylko i wyłącznie jego dobrej woli. Poszukiwał argumentów, które usatysfakcjonują obie ze stron konfliktu.
Chakra: 85%
0 x
Murai
Post
autor: Murai » 27 wrz 2018, o 15:45
Inspektor Ekko, turudurudu~
Misja D 31/?
Chłodne wręcz podejście do całej sprawy i mocny wydźwięk moralizatorski kipiały z postawy Ekko. Mimo iż na pewno był młodszy od tej dwójki, na pewno nie był taki nieodpowiedzialny. Próby rozwiązania sytuacji głównie za pomocą dialogu i z porozumieniem dwóch stron były, co by nie powiedzieć, najlepszą możliwą opcją. Teoretycznie, dogadanie się pomiędzy zwaśnionymi stronami rzadko kiedy było możliwe w stu procentach, nawet z mediatorem. Czyli w tym przypadku, Ekko właśnie.
- To nie tak że miałem jakiś wybór, dobra? Za bardzo kocha i rozpieszcza swoje jedyne dziecko, żeby uwierzyć w to co bym powiedział. A jakbym to zrobił to Sakura nagadałaby mu coś i wyleciałbym na krzywy ryj. Musiałem milczeć, to była jedyna opcja. Do czasu. - odpowiedział na swoją obronę Kokichi. Z jego perspektywy wszystko wyglądało zwyczajnie, był w pełni usprawiedliwiony. Ona była osobą winną, a on był jedynie zwykłą ofiarą. Która planowała, sprawiedliwą w jego odczuciu, zemstę. Ale ziarno zwątpienia kiełkowało. Czy w tym mieście faktycznie nie było nikogo całkowicie szczerego i pozbawionego jakiś tajemnic, demonów przeszłości, ciemnych zakamarków swojego jestestwa? Z każdą kolejną minutą rozmowy z tą dwójką ta nadzieja powoli umierała.
- Powiem, oczywiście że mu powiem. Teraz, kiedy potwierdziłeś że Sakura nie jest taka święta, będzie skłonny uwierzyć mi bardziej niż wcześniej. - twarz Kokichiego wyrażała całą gamę uczuć, z których większość było bardzo łatwo wyczytać. Wstyd, ale też determinacja. Pewność i poczucie winy. Skomplikowana mieszanka wynikająca ze skomplikowanej sytuacji. Kobieta milczała, może ciesząc się iż grad ciosów spada tym razem na jej przyszłego oprawcę. Ciężko było to stwierdzić po jej kamiennej wręcz twarzy i spojrzeniu skupionym to na Kokichim, to na Ekko.
- Porozmawiać? Lepszego? Znam go zbyt dobrze żeby w to uwierzyć. Ale dobrze, chodźmy zatem. Chętnie go posłucham. - po tych słowach kobieta skierowała się ku domostwu. Doskonale znała drogę, wszak urodziła się w tym mieście. Za nią poszedł Kokichi, nie odzywają się więcej ani słowem.
Następny twój post tutaj: Uliczki w dzielnicy mieszkalnej
0 x
Yoshimitsu
Martwa postać
Posty: 482 Rejestracja: 26 sie 2018, o 16:16
Wiek postaci: 21
Ranga: Pazur
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6242
Multikonta: Arata
Post
autor: Yoshimitsu » 14 cze 2019, o 18:42
Kamień z serca, że się zgodził. Yoshi już się martwił, że będzie musiał go zabić. Pieniądze jakich zażądał strażnik były co prawda duże ale chłopakowi zależało na uwolnieniu się z tej pokręconej umowy zawartej w tym dziwnym lokalu. Kościanego shinobi bardzo bolał fakt, że wpadł w tego typu środowisko. Przekupstwa, powoływanie się na kogoś... Cholerne zagrywki oślizgłych ludzi nie znających pojęcia dumy czy honoru. Gdyby tylko starszyzna klanu widziała co tutaj się dzieje. Pieprzony Kaguya przekupujący strażnika czy powołujący się na kogokolwiek. Dreszcz przeszedł po ciele Yoshiego, w końcu nie tak był uczony, nie to zostało mu wpojone podczas szkolenia.
-Dobrze, nie ma problemu. Spokojny ton wypowiedzi cały czas towarzyszył chłopakowi. -Masz co swoje. Wysunął dłoń z pełnym mieszkiem. -Nie widzieliśmy się. To przekazał już delikatnym głosem, prawie szeptem. Rozejrzał się jeszcze raz dla pewności i ruszył przed siebie nie zwracając już uwagi na nikogo.
Yoshi delikatnie krążył po Shigashi mając mały problem z dotarciem do palarni ale w końcu udało mu się dostać przed drzwi. Spróbował wejść ale okazało się, że drzwi są zamknięte. Kaguya zaczął błądzić myślami... Nie wiedział co ma teraz uczynić w końcu to babsko wysłało go tutaj dając mapkę i powoływanie się na Nią. Kurwa... I co teraz? Chwile toczył bój sam ze sobą ale w końcu sobie przypomniał o tym całym śmiesznym haśle. Nieźle trafił... "Rodzina" co to musi się posługiwać przekupstwem i hasłami zamiast bazować tylko na sile bojowej.
Chłopak delikatnie wyprostował swoją postawę i tak jakby odpowiadał przed starszyzną rodu wypowiedział całe to hasło. -Jigoku. Proszę bardzo, powiedział i rozejrzał się. Co się niby teraz miało stać? Może wybiegną kolejne panny do towarzystwa? Nie spodziewał się niczego dobrego. Jego spojrzenie było wbite w drzwi mające być właśnie tymi od palarni. Cóż tylko Hachiman mógł go teraz uratować w razie problemów.
0 x
-Mowa
Myśli
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość