"Ī tabemono" Ryokan
- Etsuya
- Gracz nieobecny
- Posty: 347
- Rejestracja: 3 lis 2018, o 14:33
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Tora
- Krótki wygląd: jasne włosy | bursztynowe oczy | średniego wzrostu | zamyślony
- Widoczny ekwipunek: plecak | namiot | kabura na broń [prawe udo] | kabura na broń [lewe udo] | torba na biodro
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6604
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Etsuya otworzył jedno oko będąc przebudzonym przez właściciela i leniwie podniósł się z łóżka, kiedy ten już sobie poszedł. Przetarł ślipia, wpatrując się martwym wzrokiem przez kilka minut gdzieś w przestrzeń, a następnie zabrał się do ogarniania własnych rzeczy oraz siebie samego. Pojawił się w sali głównej jakiś czas po reszcie, aby zjeść wspólnie z nimi śniadanie. Bez słowa mielił posiłek w ustach, wlepiając w niego swój wzrok - Sam się tym zajmę - oświadczył obojętnie w pewnym momencie. Nie wymagał od nikogo, aby wyręczano go w jego własnych porachunkach. Nie chciał również, by ktokolwiek robił sobie problemy w mieście za sprawą Etsuyi.
0 x
- Yami
- Posty: 2980
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
- Etsuya
- Gracz nieobecny
- Posty: 347
- Rejestracja: 3 lis 2018, o 14:33
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Tora
- Krótki wygląd: jasne włosy | bursztynowe oczy | średniego wzrostu | zamyślony
- Widoczny ekwipunek: plecak | namiot | kabura na broń [prawe udo] | kabura na broń [lewe udo] | torba na biodro
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6604
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Dziamgał sobie w spokoju posiłek przysłuchując się innym, w nadziei, że nikt nie będzie mu zawracał gitary. Towarzystwo nic sobie nie zrobiło z tego, że Etsuya chciał wziąć wszystko na siebie, ale jakoś go to nie dziwiło. Każdy miał swoje pobudki i z różnych przyczyn chciał pomóc karczmarzowi... bądź też nie. Zadzieranie z mafią było głupsze niż się Nakiriemu wydawało, ale młodość nie zawsze szła w parze z rozwagą. Szczególnie gdy towarzyszyła jej duma i chęć odegrania się za zniewagę.
Pomiędzy Kumą, a nieznajomym chłopakiem nastąpiła utarczka słowna, która całkiem zainteresowała niemrawego jak dotąd Etsuyę. Spode łba spojrzał na jednego i drugiego, podnosząc wzrok znad swojego posiłku, a słysząc odpowiedź nieznajomego uśmiechnął się mimowolnie kącikiem ust w lekkim rozbawieniu. Nie dało się ukryć, że poza potyczkami słownymi lepsza od nich była tylko i wyłącznie ich obserwacja. A może na tym się skończy? Jak dotąd Kuma dał się poznać jako osoba spokojna i ugodowa. Nie sprawiał też wrażenia jakby zadowolony był z wyniku zajścia z mafią. Na ten moment wyglądało na to, że dzień mógł zakończyć się na milion różnych sposobów, albo i zakończyć się dla niego przedwcześnie. Ostatniej z możliwości Nakiri nawet nie brał pod uwagę, toteż wyrzucając jakiekolwiek wątpliwości z głowy nadal w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie.
Tylko Harumi wydawała się jak dotąd zaangażowana w rzeczywiste przemyślenia odnośnie planu rozwiązania sytuacji. Etsuya nie wiedział czy to za sprawą poczucia winy, czy chęci pomocy karczmarzowi, ale niemo zgadzał się z tym, że wybranie się do miejsca rozgrywki w kości nie jest najlepszym pomysłem. Opuszczanie restauracji mogło wiązać się z tym, że pod ich nieobecność stanie się coś złego. W końcu nie mieli pojęcia, w którym dokładnie momencie pojawi się wesoła ekipa czterookiego kurdupla.
Pomiędzy Kumą, a nieznajomym chłopakiem nastąpiła utarczka słowna, która całkiem zainteresowała niemrawego jak dotąd Etsuyę. Spode łba spojrzał na jednego i drugiego, podnosząc wzrok znad swojego posiłku, a słysząc odpowiedź nieznajomego uśmiechnął się mimowolnie kącikiem ust w lekkim rozbawieniu. Nie dało się ukryć, że poza potyczkami słownymi lepsza od nich była tylko i wyłącznie ich obserwacja. A może na tym się skończy? Jak dotąd Kuma dał się poznać jako osoba spokojna i ugodowa. Nie sprawiał też wrażenia jakby zadowolony był z wyniku zajścia z mafią. Na ten moment wyglądało na to, że dzień mógł zakończyć się na milion różnych sposobów, albo i zakończyć się dla niego przedwcześnie. Ostatniej z możliwości Nakiri nawet nie brał pod uwagę, toteż wyrzucając jakiekolwiek wątpliwości z głowy nadal w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie.
Tylko Harumi wydawała się jak dotąd zaangażowana w rzeczywiste przemyślenia odnośnie planu rozwiązania sytuacji. Etsuya nie wiedział czy to za sprawą poczucia winy, czy chęci pomocy karczmarzowi, ale niemo zgadzał się z tym, że wybranie się do miejsca rozgrywki w kości nie jest najlepszym pomysłem. Opuszczanie restauracji mogło wiązać się z tym, że pod ich nieobecność stanie się coś złego. W końcu nie mieli pojęcia, w którym dokładnie momencie pojawi się wesoła ekipa czterookiego kurdupla.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Na chwilę myślami gdzieś odpłynął, wzrok skierował na sufit i zaczął się zastanawiać czy może Yami nie ma racji i może po prostu sobie odpuścić. Rzucić to wszystko w cholerę i ruszyć dalej w swoją drogę, skoro nic go tutaj nie trzyma. Kiwnął leniwie głową, by zaraz znowu wrócić wzrokiem do młodziaka.
-Smacznego, przemyślę propozycję, a mówić możesz sobie co chcesz, póki gospodarzowi to nie przeszkadza, ja tutaj porządku nie utrzymuje - puścił mu krótki, acz złośliwy uśmieszek. Potem gestem ręki uspokoił karczmarza, że wszystko będzie w porządku. To nie jego przybytek, więc to nie on tutaj był od ustawiania ludzi. Nie chciał, by stracił przez niego klientów - przynajmniej do czasu, póki jeszcze ta knajpka była w jego rękach. Kuma wolał nie wgryzać się w takie zatargi słowne i do tego jeszcze z jakimś gówniarzem, który swoją drogą był tutaj... z niewiadomego dla nikogo powodu. Może i był gościem, ale przecież knajpka miała być zamknięta, prawda?
-Gdybyś nas zaprowadził w tamto miejsce, może udałoby się nam jakoś ruszyć do przodu - dodał po chwili, jednak już do brata wspomnianego wcześniej karczmarza. Nie widział dużej nadziei w tym, jednak zawsze to było coś. Przecież nie mogli siedzieć cały czas w jednym miejscu lub błąkać się bez celu. Zwiesił głowę zastanawiając się jak w ogóle ugryźć ten problem. Obstawiał, że po prostu trzeba było przemówić tej trójce do rozumu, tylko że w taki sposób, by mafia nie wzięła tego za bardzo do siebie. Z zamyślenia wyrwała go białogłowa, która przybliżyła się niebezpiecznie blisko. Odsunął się odruchowo, dosłownie niczym poparzony i popatrzył na nią zmieszany.
-Nie wiem czy przyda się wam ślepiec, ale skoro prosisz młodziutka, to nie mogę odmówić - kiwnął głową w niemym ukłonie i cóż... czas ruszyć śladem pieniędzy, bo nikt z nich nie będzie czekać, aż oni ułożą w głowie jakiś plan.
-Smacznego, przemyślę propozycję, a mówić możesz sobie co chcesz, póki gospodarzowi to nie przeszkadza, ja tutaj porządku nie utrzymuje - puścił mu krótki, acz złośliwy uśmieszek. Potem gestem ręki uspokoił karczmarza, że wszystko będzie w porządku. To nie jego przybytek, więc to nie on tutaj był od ustawiania ludzi. Nie chciał, by stracił przez niego klientów - przynajmniej do czasu, póki jeszcze ta knajpka była w jego rękach. Kuma wolał nie wgryzać się w takie zatargi słowne i do tego jeszcze z jakimś gówniarzem, który swoją drogą był tutaj... z niewiadomego dla nikogo powodu. Może i był gościem, ale przecież knajpka miała być zamknięta, prawda?
-Gdybyś nas zaprowadził w tamto miejsce, może udałoby się nam jakoś ruszyć do przodu - dodał po chwili, jednak już do brata wspomnianego wcześniej karczmarza. Nie widział dużej nadziei w tym, jednak zawsze to było coś. Przecież nie mogli siedzieć cały czas w jednym miejscu lub błąkać się bez celu. Zwiesił głowę zastanawiając się jak w ogóle ugryźć ten problem. Obstawiał, że po prostu trzeba było przemówić tej trójce do rozumu, tylko że w taki sposób, by mafia nie wzięła tego za bardzo do siebie. Z zamyślenia wyrwała go białogłowa, która przybliżyła się niebezpiecznie blisko. Odsunął się odruchowo, dosłownie niczym poparzony i popatrzył na nią zmieszany.
-Nie wiem czy przyda się wam ślepiec, ale skoro prosisz młodziutka, to nie mogę odmówić - kiwnął głową w niemym ukłonie i cóż... czas ruszyć śladem pieniędzy, bo nikt z nich nie będzie czekać, aż oni ułożą w głowie jakiś plan.
0 x
- Yami
- Posty: 2980
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
- Etsuya
- Gracz nieobecny
- Posty: 347
- Rejestracja: 3 lis 2018, o 14:33
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Tora
- Krótki wygląd: jasne włosy | bursztynowe oczy | średniego wzrostu | zamyślony
- Widoczny ekwipunek: plecak | namiot | kabura na broń [prawe udo] | kabura na broń [lewe udo] | torba na biodro
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6604
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Utarczka słowna dwójki sąsiadów zakończyła się równie szybko co wyeskalowała, toteż zawiedziony Etsuya powrócił znudzonym wzrokiem na własny posiłek. Wyjątkowo mocno nie chciało mu się ani dyskutować o mafii, ani nawet o niej słuchać. Mimo iż rozsądnym wydawało się wziąć pod uwagę wszystkie pomysły i dobrze rozplanować całą akcję, tak dla Nakiriego sprawa nie była jakoś super skomplikowana. O ile rzeczywiście rozpoczęcie jatki ze zbirami nie skończy się dobrze dla restauracji oraz nich samych, tak początkowa próba podjęcia gry da szanse zażegnać problem raz na zawsze. O ile rzecz jasna uda mu się rozgryźć oszustwo i nie przegrać. Tak czy inaczej, obie te możliwości pozostawiały wiele niewiadomych i ani jeden plan ani drugi nie był w pełni satysfakcjonujący w swojej skuteczności.
Siłą rzeczy słuchał w milczeniu chłopaczka, który z zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni i zaczął prawić swoje kazanie odnośnie sytuacji niczym kapłan w Hyuuońskiej świątyni - Tylko tego brakowało - załamał się w myślach, przekonany, że będzie musiał wysłuchiwać całego stosu debilnych pomysłów jakiegoś pseudo-inteligenta. Nie raz zdarzyło się, że do Etsuyi przyczepiał się w karczmie jakiś łachmyta opowiadający historie życia, przedstawiając genialne pomysły na biznes. Przerost formy nad treścią - tak zwykł nazywać tego typu oferty Nakiri. Przez chwilę rozważał zostawienie w sali klona i powrót do łóżka, jednakże mimo nienaturalnie dużej liczby słów wypowiadanych przez nieznajomego oraz sposóbu konstruowania zdań nie dającego chwili wytchnienia, to co mówił miało sens. Etsuya podniósł głowę raz jeszcze i spojrzał na właściciela, badając jego reakcje na tę propozycję. Tego typu rozwiązanie było znacznie mniej upierdliwe niż gimnastyka słowna z jakimiś troglodytami.
Nakiri dał karczmarzowi wypłakać się do końca ze swoich rozterek i kiedy ten poszedł szukać schowanego papierka, podążył za nim wzrokiem. Jak wrócił już do grupki i przeczytał jego treść, Etsuya wziął łyk z podanego mu wcześniej kubka z wodą i podjął tym samym decyzję o głębszym rozważeniu tego planu. Przy odrobinie szczęścia może uda im się nawet z czystym sumieniem nakopać tym wesołkom do dupy - To jakaś karczma? - podpytał miejscowych, odnosząc się rzecz jasna do wspomnianej nazwy przybytku. Wyglądało bowiem na to, że będą musieli się tam udać z właścicielem i albo robić za jego obstawę, albo objąć rolę pełnomocników tego wystraszonego mężczyzny.
Siłą rzeczy słuchał w milczeniu chłopaczka, który z zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni i zaczął prawić swoje kazanie odnośnie sytuacji niczym kapłan w Hyuuońskiej świątyni - Tylko tego brakowało - załamał się w myślach, przekonany, że będzie musiał wysłuchiwać całego stosu debilnych pomysłów jakiegoś pseudo-inteligenta. Nie raz zdarzyło się, że do Etsuyi przyczepiał się w karczmie jakiś łachmyta opowiadający historie życia, przedstawiając genialne pomysły na biznes. Przerost formy nad treścią - tak zwykł nazywać tego typu oferty Nakiri. Przez chwilę rozważał zostawienie w sali klona i powrót do łóżka, jednakże mimo nienaturalnie dużej liczby słów wypowiadanych przez nieznajomego oraz sposóbu konstruowania zdań nie dającego chwili wytchnienia, to co mówił miało sens. Etsuya podniósł głowę raz jeszcze i spojrzał na właściciela, badając jego reakcje na tę propozycję. Tego typu rozwiązanie było znacznie mniej upierdliwe niż gimnastyka słowna z jakimiś troglodytami.
Nakiri dał karczmarzowi wypłakać się do końca ze swoich rozterek i kiedy ten poszedł szukać schowanego papierka, podążył za nim wzrokiem. Jak wrócił już do grupki i przeczytał jego treść, Etsuya wziął łyk z podanego mu wcześniej kubka z wodą i podjął tym samym decyzję o głębszym rozważeniu tego planu. Przy odrobinie szczęścia może uda im się nawet z czystym sumieniem nakopać tym wesołkom do dupy - To jakaś karczma? - podpytał miejscowych, odnosząc się rzecz jasna do wspomnianej nazwy przybytku. Wyglądało bowiem na to, że będą musieli się tam udać z właścicielem i albo robić za jego obstawę, albo objąć rolę pełnomocników tego wystraszonego mężczyzny.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Gdyby jeszcze Kuroi kogoś oskarżał, ot po prostu nie widział jakiegoś głębszego sensu w tym, że Yami po prostu tutaj był. Zachowywał się jak niechciany gość, który ani się nie przyłoży do sprawy, ani nic więcej nie zrobi, ale po prostu siedział i gawędził sobie jak gdyby nigdy nic. Słowa Kumy nie były oskarżeniem, a raczej po prostu napoczęciem tematu, by dowiedzieć się co ten chłopak tutaj robi, czego chce i czego oczekuje od reszty.
-Ja? Czy ja kogoś tutaj prowokuję? - zapytał Kuma patrząc na młodzika. Był tutaj chyba jedyną osobą, która chciała to załatwić w sposób polubowny. Może i nie uda im się dogadać ze "zbirami", ale przynajmniej liczył na to, że nie będą musieli przyczyniać się do dalszego rozlewu krwi. Ten jednak... zawsze się odbywał, jak bardzo Kuma się nie wzbraniał od tego, tak zawsze ktoś musiał ponieść ofiarę. Nigdy nie potrafił się do tego przyzwyczaić, jednak z upływem lat stawał się po prostu... normalny. Mimo tego że usilnie starał się mu przeciwdziałać, tak zawsze ktoś był ofiarą jego decyzji, ktoś zawsze był tym jednym, który oberwał. Kuroi nie był sędzią, nie jemu było decydować kto powinien przeżyć, a kto powinien odpowiadać za swe kary. Zwykle określał siebie jako pośrednika pomiędzy sędzią, a śmiercią i działał po prostu jako kat.
-Nikt tego nie wie młodzieniaszku i w tym cała zabawa. Może nawet pochodzą z innej rodziny, a po prostu tak powiedzieli, by pozbyć się konkurencji. Nigdy niczego nie wiesz, nigdy niczego nie jesteś pewien, nigdy nie wiesz, czy postępujesz dobrze, póki nie zobaczysz efektów swoich działań. Czy oddadzą budynek po dobroci? A skądże, na to nawet bym nie liczył. Nawet jeżeli wygrali przez oszustwo, to wygrali. Inni to widzieli, a nasz... towarzysz po prostu przerżnął i tyle. Naszym zadaniem jest rozwiązać to tak, by rodzina do której należą nie posądzała nas o przekręty, a ich potępiła jako swoich członków. Inaczej sobie z tym nie poradzimy, bo w przeciwnym razie rodzina zawsze będzie nas ścigać. Mięso armatnie czy nie, ale myślę, że trzymają stronę swoich. Według mnie nie ma sensu mieszać w to inne rodziny, wtedy cóż... albo to zadziała, albo będziemy mieli pogrom i mało kto w tej okolicy przeżyje... - na chwilę przerwał i zwiesił głowę i wpatrywał się w posadzkę próbując zebrać myśli do kupy. Yami chyba nie sądził, że ustawienie się z inną rodziną po prostu rozwiąże konflikt. To był niby tylko lokal, jednak generował zyski, o które przecież nie jeden się zabijał. Okazywanie haraczu komuś innemu było w sumie niczym innym, jak po prostu oddaniem lokalu. Chcesz go prowadzić, fajnie, tylko oddaj nam procent i próbuj z tego wyżyć. A jeżeli doliczyć do tego walki pomiędzy rodzinami, a
-Według mnie to ostateczność, do której nie warto się ładować. Ochrona rodzin jest... okej, ale jednak może się odbić czkawką. Jeżeli raz z nimi zadrzesz, to później się z tym męczysz aż do usranej śmierci. Nigdy nie wiesz ile pieniędzy z Ciebie zedrą, ile będą chcieli zabrać. To już decyzja tylko i wyłącznie Twoja - odpowiedział zaraz do karczmarza, jednak nie był do końca zadowolony. Wolał uniknąć takiego obrotu spraw, bowiem ten karczmarz na to po prostu nie zasługiwał. Prowadził spokojny dobytek, w którym każdy mógł zjeść niezależnie od przynależności do rodziny. Każdy wędrowiec mógł tutaj zajrzeć i po prostu dobrze zjeść. Harumi także nie odpowiadał ten stan rzeczy i prawdę powiedziawszy imponowało to w pewnym stopniu Kumie. Mimo że była tak młodziutka, to już mniej więcej rozumiała jak naprawdę ten świat działa. Jeżeli raz postawisz nogę w złym miejscu, to zawsze będziesz w to miejsce wracać. Godziła się jednak na ugodę - fakt, to było dosyć mądre rozwiązanie, które oszczędzało problemów na przyszłość ALE... nigdy nie było wiadome, co przyniesie następny dzień i na co tak naprawdę się zgadzamy.
-Przejdźmy się do tego miejsca gdzie przerżnąłeś tą karczmę, prowadź, bo nie ma czasu do stracenia. - stwierdził Kuma do brata karczmarza i postanowił, że tam zacznie i tam rozwiąże ten problem o ile los mu na to pozwoli. Jeżeli ktoś pójdzie z nim to super, jeżeli nie, to cóż... każdy mógł to rozwiązać na swój sposób.
-Ja? Czy ja kogoś tutaj prowokuję? - zapytał Kuma patrząc na młodzika. Był tutaj chyba jedyną osobą, która chciała to załatwić w sposób polubowny. Może i nie uda im się dogadać ze "zbirami", ale przynajmniej liczył na to, że nie będą musieli przyczyniać się do dalszego rozlewu krwi. Ten jednak... zawsze się odbywał, jak bardzo Kuma się nie wzbraniał od tego, tak zawsze ktoś musiał ponieść ofiarę. Nigdy nie potrafił się do tego przyzwyczaić, jednak z upływem lat stawał się po prostu... normalny. Mimo tego że usilnie starał się mu przeciwdziałać, tak zawsze ktoś był ofiarą jego decyzji, ktoś zawsze był tym jednym, który oberwał. Kuroi nie był sędzią, nie jemu było decydować kto powinien przeżyć, a kto powinien odpowiadać za swe kary. Zwykle określał siebie jako pośrednika pomiędzy sędzią, a śmiercią i działał po prostu jako kat.
-Nikt tego nie wie młodzieniaszku i w tym cała zabawa. Może nawet pochodzą z innej rodziny, a po prostu tak powiedzieli, by pozbyć się konkurencji. Nigdy niczego nie wiesz, nigdy niczego nie jesteś pewien, nigdy nie wiesz, czy postępujesz dobrze, póki nie zobaczysz efektów swoich działań. Czy oddadzą budynek po dobroci? A skądże, na to nawet bym nie liczył. Nawet jeżeli wygrali przez oszustwo, to wygrali. Inni to widzieli, a nasz... towarzysz po prostu przerżnął i tyle. Naszym zadaniem jest rozwiązać to tak, by rodzina do której należą nie posądzała nas o przekręty, a ich potępiła jako swoich członków. Inaczej sobie z tym nie poradzimy, bo w przeciwnym razie rodzina zawsze będzie nas ścigać. Mięso armatnie czy nie, ale myślę, że trzymają stronę swoich. Według mnie nie ma sensu mieszać w to inne rodziny, wtedy cóż... albo to zadziała, albo będziemy mieli pogrom i mało kto w tej okolicy przeżyje... - na chwilę przerwał i zwiesił głowę i wpatrywał się w posadzkę próbując zebrać myśli do kupy. Yami chyba nie sądził, że ustawienie się z inną rodziną po prostu rozwiąże konflikt. To był niby tylko lokal, jednak generował zyski, o które przecież nie jeden się zabijał. Okazywanie haraczu komuś innemu było w sumie niczym innym, jak po prostu oddaniem lokalu. Chcesz go prowadzić, fajnie, tylko oddaj nam procent i próbuj z tego wyżyć. A jeżeli doliczyć do tego walki pomiędzy rodzinami, a
-Według mnie to ostateczność, do której nie warto się ładować. Ochrona rodzin jest... okej, ale jednak może się odbić czkawką. Jeżeli raz z nimi zadrzesz, to później się z tym męczysz aż do usranej śmierci. Nigdy nie wiesz ile pieniędzy z Ciebie zedrą, ile będą chcieli zabrać. To już decyzja tylko i wyłącznie Twoja - odpowiedział zaraz do karczmarza, jednak nie był do końca zadowolony. Wolał uniknąć takiego obrotu spraw, bowiem ten karczmarz na to po prostu nie zasługiwał. Prowadził spokojny dobytek, w którym każdy mógł zjeść niezależnie od przynależności do rodziny. Każdy wędrowiec mógł tutaj zajrzeć i po prostu dobrze zjeść. Harumi także nie odpowiadał ten stan rzeczy i prawdę powiedziawszy imponowało to w pewnym stopniu Kumie. Mimo że była tak młodziutka, to już mniej więcej rozumiała jak naprawdę ten świat działa. Jeżeli raz postawisz nogę w złym miejscu, to zawsze będziesz w to miejsce wracać. Godziła się jednak na ugodę - fakt, to było dosyć mądre rozwiązanie, które oszczędzało problemów na przyszłość ALE... nigdy nie było wiadome, co przyniesie następny dzień i na co tak naprawdę się zgadzamy.
-Przejdźmy się do tego miejsca gdzie przerżnąłeś tą karczmę, prowadź, bo nie ma czasu do stracenia. - stwierdził Kuma do brata karczmarza i postanowił, że tam zacznie i tam rozwiąże ten problem o ile los mu na to pozwoli. Jeżeli ktoś pójdzie z nim to super, jeżeli nie, to cóż... każdy mógł to rozwiązać na swój sposób.
0 x
- Yami
- Posty: 2980
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4268
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: https://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Szermierz nie był już taki skory do walki, piasek faktycznie przygwoździł go do ściany jak robaka. Potem stanęło się coś zaskakującego, czyli brat karczmarza... po prostu chciał ograbić ich z pieniędzy. Jeszcze chwilę temu był prawie martwy i prawie przegrał życie swoje, swojego brata, a do tego jeszcze swojego dziecka, a teraz coś takiego. Ciekawe, że był na tyle odważny, że chciał jeszcze sobie tak nagrabić u mafii. Nie miał dość problemów? Poczekał aż wyjdą z baru, po czym zabrał jeden z woreczków facetowi i rzucił go kobietom pracującym na barze.
-Nie było nas tu okej? Nic się nie wydarzyło, nic się nie zniszczyło, to był bardzo spokojny poranek, prawda? - rzucił do nich, po czym przeniósł wzrok na brata karczmarza, którego imienia całkowicie zapomniał.
-Jak chcesz - rzucił do brata karczmarza, gdy było już po wszystkim. Jednocześnie był zadowolony, że ta historia dobrze się skończyła. Ciekawiło go to jak idzie pozostałej trójce. Zadawanie się z mafią nie było najrozsądniejszym podejściem, ale faktycznie ta ochrona mogłaby się im przydać. Niby było to wchodzenie z deszczu pod rynnę, bo teraz już zawsze będzie musiał płacić haracz. Jednak jeżeli ma im się wieść lepiej, jeżeli ich życie będzie przez to choć trochę spokojniejsze to chyba tak ogromna cena była tego warta. Na sam koniec, gdy mieli wychodzić z karczmy założył gurdę z powrotem na plecy i wykorzystał reberu, by zebrać cały zużyty piasek. Nie trzeba było dokładać tym kobietom jeszcze problemów, a może i Kuma przyjdzie się do nich kiedyś zaopatrzyć po raz kolejny?
Ruszył razem z karczmarzem (teraz pełnoprawnym, bo znowu był jej właścicielem) do przybytku. Tuż po wyjściu wyjął trochę ziela z pudełeczka, nabił do fajki i podpalił to wszystko. Dawno tego nie było, co staruszku? Nie było to może najwyższej klasy, ale faktycznie dobra rzecz.
-Nie mieszaj się już do takich spraw. To nie jest tego warte. Prowadź to tak, by ludzie byli zadowoleni, by wychodzili z pełnym żołądkiem, a nigdy nie będziesz mieć problemów z pieniędzmi. - dodał mu nim weszli z powrotem do karczmy. Tam zamierzał coś zjeść i no... ruszyć dalej.
-Nie było nas tu okej? Nic się nie wydarzyło, nic się nie zniszczyło, to był bardzo spokojny poranek, prawda? - rzucił do nich, po czym przeniósł wzrok na brata karczmarza, którego imienia całkowicie zapomniał.
-Jak chcesz - rzucił do brata karczmarza, gdy było już po wszystkim. Jednocześnie był zadowolony, że ta historia dobrze się skończyła. Ciekawiło go to jak idzie pozostałej trójce. Zadawanie się z mafią nie było najrozsądniejszym podejściem, ale faktycznie ta ochrona mogłaby się im przydać. Niby było to wchodzenie z deszczu pod rynnę, bo teraz już zawsze będzie musiał płacić haracz. Jednak jeżeli ma im się wieść lepiej, jeżeli ich życie będzie przez to choć trochę spokojniejsze to chyba tak ogromna cena była tego warta. Na sam koniec, gdy mieli wychodzić z karczmy założył gurdę z powrotem na plecy i wykorzystał reberu, by zebrać cały zużyty piasek. Nie trzeba było dokładać tym kobietom jeszcze problemów, a może i Kuma przyjdzie się do nich kiedyś zaopatrzyć po raz kolejny?
Ruszył razem z karczmarzem (teraz pełnoprawnym, bo znowu był jej właścicielem) do przybytku. Tuż po wyjściu wyjął trochę ziela z pudełeczka, nabił do fajki i podpalił to wszystko. Dawno tego nie było, co staruszku? Nie było to może najwyższej klasy, ale faktycznie dobra rzecz.
-Nie mieszaj się już do takich spraw. To nie jest tego warte. Prowadź to tak, by ludzie byli zadowoleni, by wychodzili z pełnym żołądkiem, a nigdy nie będziesz mieć problemów z pieniędzmi. - dodał mu nim weszli z powrotem do karczmy. Tam zamierzał coś zjeść i no... ruszyć dalej.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości