Posiadłość Yumichików

Shigashi no Kibu jest krajem kupieckim na północ od Samotnych Wydm. Południowa granica kraju styka się z Sabishi i Atsui, zaś północna - z Soso i Kyuzo. Na zachodzie graniczy z Głębokimi Odnogami, a na wschodzie z krainą Yusetsu. Choć krajem w teorii zarządza gildia kupiecka, tak naprawdę główną władzę w Shigashi no Kibu stanowią trzy rodziny Yakuzy. A co najciekawsze, pomimo sporów zarządzają państwem w bardzo sprawny i względnie sprawiedliwy sposób, dzięki czemu Shigashi mogło się bardzo sprawnie rozwinąć.
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Minęło sporo czasu od poprzedniej mej nauki ninjutsu. Chodzi mi głównie o praktykę, gdyż teoretycznie jesteśmy dość często męczeni przez postać imieniem Stary Pierdziel. Dziś wyciągnął nas na naukę techniki, Fuuton: Repusho czy jakoś tak. Udaliśmy się więc na polanę treningową, która znajdowała się na tyłach rezydencji. Nie muszę chyba mówić, że jakoś niespecjalnie mi się to podobało lecz nie miałem większego wyboru. Po ostatniej, nieudanej próbie ucieczki, w której próbowałem wykorzystać stworzoną przeze mnie technikę, dziadek narzucił mi solidny rygor. Tak więc szorowałem tyłkiem o ziemię, kiedy ten ciągnął mnie za sobą na plac. Rzucił mną na jej środek zaś brat dołączył do mnie już zwykłym krokiem.
- Technika Repusho jest częściowo wzmocnioną techniką Enshō No Kaze. Rozpocznijcie więc od skupienia w sobie tej energii.
Podniosłem się z ziemi, otrzepałem z kurzu i westchnąłem przeciągle. Złożyłem połowę pieczęci barana i rozpocząłem kumulowanie energii. Nie sprawiało mi to większych problemów. Chyba byłem urodzony geniuszem. HA! Dzięki temu mogłem trenować mniej niż inni aby zachować ten sam poziom. Życie jednak potrafi być sprawiedliwe.
- Pozwalasz na siebie czekać Yami. – oberwałem papierowym wachlarzem w łeb. Widocznie moje skupienie było niedostatecznie dobre po wewnętrznych przemyśleniach – teraz zacznijcie skupiać coraz więcej energii w swoim ciele. Czasem istniejące techniki są zwykle usprawnieniem już istniejących. Właśnie Repusho jest tego przykładem. Spróbujcie więc wyrzucić z siebie dodatkowo skumulowaną energię.
Jak pierdziel powiedział tak zrobiłem. Ostatnio na mojej głowie pojawia się zbyt dużo guzów aby teraz się przeciwstawiać. Ostatecznie rzeczywiście udało mi się wytworzyć wiatr nieznacznie silniejszy od tego z Ensho. Choć… Energia, jaką wypuścił z siebie Yuno była no cóż, dużo silniejsza. Na tyle, że dziadek musiał zrobić krok w tył aby zachować równowagę. Jak zwykle, młody błyszczy umiejętnościami.
- Świetnie – uśmiechnął się po czym jego wzrok padł na mnie – co niektórzy… Skoro znacie już choć tę podstawę musicie wiedzieć, że w Repusho kumulacja energii jest szybsza i uwalniana poprzez klaśnięcie dłońmi. Tak więc musicie skupić całą energię zanim złączycie swoje dłonie. Początkowo będzie to wam przychodziło wolniej lecz z czasem nabierzecie odpowiedniej szybkości. Rozpocznijcie więc trening.
Westchnąłem lecz widząc zbliżającego się do mnie dziadka szybko zacząłem zbierać w sobie wewnętrzną energię. Zajmowało to trochę czasu lecz z biegiem czasu sprawiało mi to coraz mniej problemów i czasu. Yuno uporał się z techniką w przeciągu godziny. Dokładniej ujmując 30min, reszta to zwykłe szlify. Sam w tym czasie mogłem już w miarę swobodnie operować techniką lecz wciąż brakowało mi odpowiedniej szybkości.
- Możesz odpocząć Yuno. Ty zaś Yami będziesz tu siedział ze mną do momentu opanowania techniki. Każdy moment, w którym zwolnisz – trzasną o własne dłonie papierowym wachlarzem. Echo rozniosło się po polanie. Wiedziałem doskonale co miał na myśli.
Tak więc ćwiczyłem ze łzami w oczach albowiem chciałem ułożyć się na łące i wpatrywać leniwie w chmury lecz nałożony mi ostatnio areszt domowy skutecznie mi to ograniczył. Za jakie grzechy… Za jakie…
W ciągu 3 godzin od rozpoczęcia techniki ostatecznie udało mi się dorównać poziomowi młodszego brata, który poprzez ciężką pracę znajdował się już na wyższym poziomie ode mnie. Nie przeszkadzało mi to jednak w wielkim stopniu. Jeśli chciał trenować, kształcić się to niech to robi, nie będę mu przeszkadzał.

Ale pozwólcie mi zaznać przyjemności, którą aktualnie mi odbieracie.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Czasem trzeba się namęczyć aby potem mieć odrobinę wolności. Nie zdziwiłbym się abym kiedyś o tym mówiłem ale nie zaszkodziło przypomnieć. Tak więc po ostatnim spotkaniu z pewnym chłopakiem w moim wieku, który nazywał się Shin postanowiłem pomęczyć się aby nauczyć się pewnej dość przydatnej zdolności jaką jest pieczętowanie przedmiotów. W tym celu udałem się do niewielkiej biblioteki forum gdzie mogłem odszukać pewnego zwoju. Nie był to zwój który kupiłem ale wypełniony informacjami dotyczącymi sztuką zaklinania ekwipunku. Trochę się musiałem namęczyć zanim go znalazłem „Techniki Podstawowe Tom 5, Pieczętowanie”. Wysunąłem go z półki i ująłem w dłonie. Rozwinąwszy i przeczytawszy wstęp byłem pewien, że znalazłem odpowiednią literaturę. Wróciłem ze zwojem do swego pokoju. Nie wiedzieć czemu miałem dziwne przeczucie jakbym już to kiedyś robił. Oparłem się o ścianę i zacząłem czytać. Biorąc pod uwagę jak nudne potrafią być takie opisy i zawiłe, gdyż większość ludzi nie potrafi opisywać rzeczy prostymi słowami tym razem daruję tobie czytelniku tych zawiłych zwrotów, których sam czasem nie rozumiem. Tak więc po zapoznaniu się podstaw wiedziałem, że będę potrzebował pędzla i atramentu aby na pustym zwoju przerysować odpowiednie pieczęci. Nie miałem pojęcia co oznaczały konkretne symbole ale jakoś nie mnie to nie interesowało. Udałem się do gabinetu ojca gdzie mogłem pożyczyć odpowiedni sprzęt. Tak więc miałem już wszystko co potrzebowałem do rozpoczęcia prac nad nauką techniki. Przerysowałem więc wzory i rozpocząłem trening. Do tego celu wykorzystałem Shuriken, który znalazłem gdzieś w kącie. Była tam moja mała kupka przedmiotów, które nie mieściły się w mojej torbie. Wracając do tematu, położyłem na środku wymalowanej atramentem pieczęci shuriken i czytając instrukcję przelałem swoją chakrę do zwoju. Efektem był niewielki efekt dźwiękowy, zaświecenie się narysowanych na zwoi symboli oraz dymek spod którego mogłem dostrzec shurikena, który ani myślał się poddać mojej woli i możliwości pieczętowania. Westchnąłem. Chyba będę potrzebował więc czasu niż się spodziewałem. Nigdy nic nie jest takie proste jakbym tego sobie zażyczył. Musiałem więc ponowić próbę po raz kolejny, kolejny, kolejny … Westchnąłem. Albo robię coś źle albo osoba, która pisała ów instrukcje nie miała pojęcia o czym pisze. Przejrzałem ponownie opis. Aj. Tego typu chakra polegała na odpieczętowywaniu przedmiotów. Nic więc dziwnego, że nic nie szło po mojej myśli.
Nie trwało wiele czasu abym mógł uzyskać zamierzone efekty po tej niewielkiej poprawce. Shuriken wraz z pozostałymi przedmiotami został zapieczętowany w zwoju a ten powędrował w miejsce gdzie wcześniej znajdowała się kupka sprzętu. W pokoju zrobiło się czyściej a ja nie musiałem się martwić jęczeniem starca o bałagan.
z/t
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Potrafię już pieczętować przedmioty. Potrafię pieczętować również ciecze i ciała sypkie. Kolejnym etapem nauk jest przekształcanie energii zapieczętowanej w notce do stworzenia techniki pseudo-żywiołowej. Wyzwolenie czegoś na wzór smoka z notki. Technika Bakuryūgeki. Była to trzecia technika opisana w zwoju, który wypożyczyłem z rodzinnej biblioteki. Wszystko pięknie ładnie tylko był jeden problem, w zasadzie to dwa bo nie bardzo mi się chciało tego uczyć. Wiedziałem jednak, że posiadanie wiedzy elementarnej za skutkuje łatwiejszą nauką następnej techniki. Jak wiadomo liczą się podstawy ponieważ bez nich… No właśnie, prędzej się zabijemy albo niczego nie nauczymy. To tak jakby początkujący stolarz, który nie wiem jak się hebluje nagle zachce stworzyć mebel pierwszej klasy.
Drugim problemem były same notki, dokładniej to ich cena. Nie posiadałem zbyt dużych funduszy, a w rodzinie nakazują nam samemu się o nie troszczyć chyba, że sami zaoferujemy coś w zamian. Polityka rodziny wynikała z przyszłego przejęcia spuścizny pozostawionej dla mnie bądź mego brata. Dzięki temu, pomimo nauk sami będziemy znali wartość pieniądza i wiedzieć jak się z nim należycie obchodzić. Biorąc pod uwagę iż w planach miałem zakup wachlarza, gdyż w niedalekiej przyszłości dziadek będzie uczył nas z nich korzystać, musiałem oszczędzać. Tak więc musiałem spróbować porozmawiać z mym najgorszym wrogiem… dziadkiem.
Westchnąłem. Wyszedłem z własnego pokoju i skierowałem się do siedliska lwa. Uderzyłem dwukrotnie. Co ja do cholery robię, życie mi nie miłe? Może nie usłyszał, lepiej się wycofać. Już chciałem się wycofać, gdy nagle usłyszałem ryk bestii.
- WEJŚĆ!
Wystarczyło tylko i wyłącznie jedno słowo pojedyncza kropla potu pojawiła się na moim czole. Było już za późno na odwrót. Wypuściłem powietrze z płuc. Rękę położyłem na klamce i uchyliłem niepewnie drzwi.
- Dziadku… mam sprawę… - głos mi się załamał wiedziałem, że za kolejne słowa dostanę po łbie. – Chciałbym prosić o drobną pożyczkę a najlepiej dotację.
- Chyba już ci się dupa z mózgiem pozamieniały. Zapomnij szczylu. Zmywaj się stąd.
- Ale… jest taka rzecz, której chciałbym się nauczyć i….
Dziadek parsknął śmiechem. Miałem wrażenie że opluł dokumenty nad którymi siedział. Chyba poprawiłem mu humor. Może dzięki temu uda mi się coś wyciągnąć. Grubo się myliłem.
- Yami, miałeś tyle możliwości, a wybrałeś najbardziej oczywiste kłamstwo. O czym niby mówiłem podczas naszych lekcji retoryki? Nic a nic się nie nauczyłeś. Smykaj stąd.
- Ale... – wyciągnąłem zwój, w którym zawarta była wiedza dotycząca techniki. Rozwinąłem go i wskazałem na fragment poświęcony notkom. – Bez notek się niczego nie nauczę, a sam mówiłeś, że powinniśmy się uczyć czegoś nowego.
Tym razem nie zaszczycił mnie śmiech a zaskoczona mina, która spoglądała na mnie z szeroko rozwartymi powiekami. Pierdziel chyba nie przewidywał takiego obrotu sprawy. Po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech,
- Ach tak. Zrobimy inaczej. Udostępnię Tobie 4 notki. Jeśli uda się Tobie przejść próbę z piątą przy mnie, nie zapłacisz ani jednego Ryo. Jeśli się nie uda, uznam, że nie ćwiczyłeś i obciążę ciebie kosztami. Biorąc pod uwagę, że nie masz pieniędzy wykorzystam ciebie do brudnej roboty. Zgodzisz się, rzeczywiście chcesz się nauczyć. Jeśli nie uznam to za próbę wyłudzenia i każę Tobie iść do nowopowstałego Cesarstwa, które zostało założone na Morskich Klifach.
Tooo było coś czego w życiu bym się nie spodziewał. Nawet jeśli początkowo bym o tym pomyślał to teraz nie miałbym wyjścia i tak musiałbym się nauczyć techniki. Lepsze jest to, niż bieganie przez pół kontynentu. Wspomnienie o twardym siedzisku wozu kupieckiego przyprawia mnie o dreszcze.
- Zgoda.
Tak to się zaczęło. Dziadek udał się ze mną do magazynu, gdzie następnie przekazał mi 4 wybuchowe notki. Poinformował mnie, że lepiej byłoby, gdybym oddalił się od domu aby nie spowodować ew. szkód. Nawet jeśli rezydencja miała na swych tyłach niewielką polanę treningową było wielce prawdopodobne, że zakończy się to pewnymi podpaleniami. W pełni to rozumiałem dlatego udałem się nad rzekę. Nawet jeśli zrobię coś głupiego zawsze mogłem wykorzystać mój wietrzny asortyment technik aby z jego i rzeki pomocą ugasić ew. podpalenia.
Udałem się więc tam skąd wróciłem niecałe dwa dni temu. Nad rzekę.
  Ukryty tekst
z/t
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Yami wrócił z wyczerpującej nauki do domu. Nie miał sił. Przez ostatnich kilka dni trenował jak szalony aby tylko nie męczyć się z całym tym wyposażeniem, które musiał ze sobą nosić. Był już niemal u kresu drogi. Musiał jedynie nauczyć się tej jednej ostatniej techniki. Mógł wrócić wówczas do swojego spokojnego życia. Jednak zanim się za to zajmie. W tym oto momencie padłem na futon i zapadłem w głęboki sen.
Rozwarłem powieki. Leżałem w ogrodzie. Był środek nocy a okoliczną przestrzeń oświetlały włącznie gwiazdy i blask księżyca. Pomimo jesieni wyczuwałem słodki zapach porastających krzewy kwiatów. Wszystko wydawało się takie realne. Czułem zapach trawy oraz kropelki rosy, które się na niej osadziły. Chciało się wręcz rozłożyć i spoglądać na to piękne, dziwnie znajome mi niebo. „Yami-san”. Moją piękną chwilę wytchnienia przerwał dziecięcy głos. Rozejrzałem się po ogrodzie lecz nikogo nie spostrzegłem. Myśląc, że to tylko figiel spłatany mi przez własny mózg ponownie położyłem się na trawie i cicho westchnąłem. „Yami-san, kochanie”. Nie, to nie był, żadna psota moich zmysłów. Dźwięk był wyraźny i dobywał się ze wschodniej części ogrodu. Spojrzałem w tamtą stronę i oniemiałem.
W weselnym kimonie stała mała dziewczynka, którą skądś kojarzyłem. Usta miała pomalowane intensywną czerwienią. Pomimo wieku weselny ubiór nie odbierał jej uroczej aury, którą roznosiła. Można wręcz powiedzieć, że w plecione we włosy kwiaty jeszcze bardziej go wyzwalały. „Yami-san, to już czas”. Kiedy to powiedziała z uśmiechem spojrzała się w moją stronę. Wówczas wszystko zaczęło się zmieniać. Gwałtownie nastał dzień, ogród zniknął a sam stojąc na jakimś piedestale spoglądałem jak moja rodzina i znajome twarze biją brawa i płaczą ze wzruszenia. Co się do jasnej ciasnej wyprawia. Zaczęła grać muzyka. Zaraz. Przecież to marsz weselny! A ta dziewczynka, która właśnie szła w moją stronę z bukietem kwiatów, ja ją przecież znam. To córka tego mężczyzny z którym mój dziadek robił interesy. Uratowałem ją wtedy przed pożarem… ale… ale… dlaczego? Jak? Za jakie grzechy.
Stanęła naprzeciw mnie. Nie mogłem się ruszyć. Bardzo chciałem uciekać ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Spojrzałem na lewo. Stał tam ubrany w ceremonialne szaty kapłan, który zaczął nam błogosławić. Obrządek trwał. Ja wciąż zalany potem, oczekiwałem mego końca. Końca mej wolności, aż ten nastał.
- Czy ty Azumi, bierzesz sobie za męża Yamiego i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak – kłujące serce słowa wbiły się w moją pierś.
- Czy ty Yami, bierzesz sobie za żonę Azumi i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?
- NIEEEEEEEEEEEEEEE TAK.
E? Co? Przecież, nie to powiedziałem. Ktoś mnie kontroluje! Ja nie chcę! Proszę.
- Możecie się pocałować.
Ciało samo się poruszyło. Położyło dłoń na poliku Azumi. Zbliżyłem twarz do jej lica. Ta zamknęła powieki nastawiając czerwone usteczka. Czułem, że pojedyncza łza popłynęła z mojego polika. Zbliżyłem swoje usta.
-Brawo Yami, Brawo! – ludzie krzyczeli. Skandowali nasz związek z radością. Zamknąłem oczy.
- Yami. YAMI.
Rozwarłem powieki. Znowu byłem w swoim pokoju. Czułem jak pot spływa mi po twarzy. Rozejrzałem się. Obok mnie stał mój młodszy brat Yuno.
- Jak się nie podniesiesz znowu dostaniesz burę od dziadka. Tak w ogóle dobrze się czujesz? – słysząc troskę brata i jego czyn odetchnąłem z ulgą. Przyjechał mój rycerz na koniu. Nie, że teraz z nim się miałem hajtać.
- Miałem dość nieprzyjemny sen. Dzięki…
- Ooo. Co ci się niby śniło? Praca na budowie? – Yuno zaśmiał się wesoło.
- Coś o niebo gorszego. – odparłem spoglądając na podłogę.
Ranek i popołudnie minęło raczej szybko. Uznałem, że całe skumulowane zmęczenie uderzyło we mnie właśnie we śnie, gdzie byłem bezbronny. Nie mniej jednak nie chciałem zastanawiać się nad tamtym snem. Nie chciałem nawet o niej sobie przypominać, co nie do końca mi wychodziło…
Wolne popołudnie postanowiłem spędzić na nauce techniki RaikoKenka. Wczytałem się w zwój, który wypożyczyłem parę dni temu z rodzimej biblioteki. Prosto ujmując technika pozwalała w znacznym stopniu skompresować pojemność pieczęci do małych rozmiarów zapewniając odpowiednią mobilność na polu walki. Dla mnie znaczyło to łatwy dostęp przedmiotów, których nie musiałem taszczyć ze sobą. Wziąłem się za trening.
Z torby wyjąłem notes i ołówek. Narysowałem odpowiadającą pieczęć na kartce notesu, która miała mi posłużyć na powierzchnię pieczętującą. Znaki nie były narysowane staranie lecz powinny starczyć. Odłożyłem ołówek i przyłożyłem dłoń do kartki próbując przelać chakrę do pieczęci, co powinno spowodować utrwalenie pieczęci na powierzchnię. Narysowane znaki pozwalały lepiej skupić energię co powinno pozwolić mi dużo łatwiej odpowiednio chakrę uformować. Dzięki tej wizualnej pomocy nauka szła znacznie szybciej. Jak to mówią ważny jest sposób nauki a nie ilość w nią przeznaczona. Wiadomo nic nie przychodzi łatwo. Byłem mocno zmęczony całym tym przedsięwzięciem. Musiałem ostatecznie określić czy rzeczywiście mi się udało albowiem sam wygląd i przeczucie nie dawało 100% pewności. Wyjąłem shurikena z torby i umiejscowiłem go na karteczce. Przyłożyłem dłonie przelewając chakrę pieczętującą. Efektem tego był niewielki dym oraz przedmiot, którego umiejscowiłem zniknął. Pieczętowanie się udało. Teraz wystarczyło sprawdził czy można w łatwy sposób odpieczętować ów przedmiot. Zbliżyłem dłoń do pieczęci i przelałem odrobinę mojej chakry. Efektem było pojawienie się przedmiotu. Wszystko było zgodne z zamierzonym planem.
Wyciąłem przy pomocy kunaia 2 kartki z notesu. Nie używając już tym razem nieco oszukańczej metody z ołówkiem zamieściłem na nich trzy pieczęci Raikokenka. Wszystkie udały się bez większych problemów. Nauka nie przychodzi na marne. Dobyłem mojej kuszy, na wieku pojemnika na bełty stworzyłem pieczęć RaikoKenki, w której zamieściłem wszystkie posiadane bełty. Samą zaś kuszę zapieczętowałem w jednej z kartek. Drugą użyłem do zapieczętowania mojego Bokena. Pozostałe przedmioty postanowiłem zostawić w spokoju. Nigdy nic nie wiadomo. Był to wyłącznie przejściowe zagranie. Takie kawałki papieru były zbyt… jakby to ująć delikatne i łatwe do zniszczenia. Dwie kartki z pieczęciami zamieściłem w Torbie. Musiałem się co prawda zająć jeszcze częścią ekwipunku, która leży w rogu. Zerknąłem w tamtą stronę. Spod kunaiów i shurikenów dostrzegłem niewielki czerwony zarys.
Cholera. Całkowicie zapomniałem o tym zwoju. Lepiej mieć to od razu z głowy. Minął już przecież tydzień od tamtych wydarzeń z magazynem. Coś czuję, że może zrobić się gorąco w pewnych kręgach. Zbliżyłem się i ująłem go w dłoń. Lepiej iść do dziadka. W końcu miał styczność z tamtym człowiekiem więc pewnie będzie wiedział co począć. Kiedy miałem rozsunąć drzwi do swego pokoju przypomniałem sobie o ważnym fakcie. Dziadka nie było aktualnie w domu.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Od wieków ludzie ciężko pracowali by mieć potem więcej wytchnienia. Taka ot natura ludzka. Jednego razu wolą się pomęczyć 2x mocniej aby kolejnego dnia mieć wypoczynek. Co ciekawe dzięki temu usprawnia się życie innych ludzi. Przykładem takiego ułatwienia poprzez pracę były rowy melioracyjne, które przeciągane z rzek nawadniały obsuszone pola. Zamysł ten powstał w krajach pustynnych aby ułatwić nawadnianie dość suchych gleb. Pomysł się przyjął. Ludzie kopali ale potem mogli wypocząć, gdyż woda z rzek sama płynęła i nawadniała pole. Ktoś wymyślił wozy aby nie musieć taszczyć niczego na plechach. Zawsze tak było i tak już zostanie. Człowiek zawsze i wszędzie będzie próbował choć trochę ułatwić sobie życie.
Zapytacie mnie zapewne dlaczego rozpocząłem ów wątek tym dziwnym skrótem myślowym. Prawda jest taka, jak zapewne już doskonale wiecie, że jestem cholernie leniwy, a człowiek leniwy jest w stanie pomęczyć się chwilę aby mieć potem więcej swobody. Tak też było w moim przypadku. Kiedy dziadek poinformował mnie, że niedługo będę musiał sprawić sobie wachlarz jako jeden z kolejnych opcjonalnych przedmiotów zaczęła w głowie krążyć wizja bycia chodzącą zbrojownią. Jeszcze zanim do tego doszło miałem sporo sprzętu a część musiałem zostawić w domu. Taki sprzęt do lekkich nie należy oj to to nie. Postanowiłem więc jak prawdziwy leń pomęczyć się aby zaznać trochę ulgi. Dowiedziałem się co nieco o technikach pieczętujących, które okazały się być idealną drogą ku mojej wygody. Po dość solidnym treningu (moje biedne obolałe mięśnie ;-;) udało mi się dojść do techniki, która przyniosła ulgę zbolałym od noszenia ciężaru plecom.
Teraz jednak pozostało mi jedynie doszlifować co nie co aby być całkowicie wolnym.
Cały problem z technikami pieczętującymi jest taki, że wymagają jakby nie patrzeć składania pieczęci co znacząco spowalnia cały proces, dodatkowo jeśli chcę przywołać tę moją kuszę, to ona pojawia się lecz nie jest w żaden sposób zapięta, więc i tak tracę czas. Jeśli udałoby mi się zapieczętować kuszę tylko wykorzystując jedną dłoń tj. przykładając ją blisko pieczęci powinno udać mi się osiągnąć swój cel. Zapieczętowany przedmiot powinien pojawić się w tym samym miejscu czyli już nałożony. Dodatkowo jeśli udałoby mi się to zrobić błyskawicznie mógłbym przenieść się między kuszą a bokenem. Dwa w jednym jak to mówią.
Wróciłem więc do domu aby rozpocząć trening w swoim pokoju. Nie powinienem raczej potrzebować więcej miejsca. Musiałem jednak określić jak w jaki sposób chcę to zrobić. I jak wiadomo przyszła mi do głowy najprostsza myśl. Skoro pieczęci pozwalają tobie łatwiej kumulować chakrę zużywając tym samym jej mniej. To jeśli nie będę z nich korzystał w cale to prawdopodobnie będę musiał jej więcej użyć. HA GENIUSZ. Choć z drugiej strony łatwiej przy pomocy pieczęci chakrę kumulować i kształcić, tak więc jedyne czego potrzebowałem to tak naprawdę umiejętnie szybko tę chakrę tworzyć nie składając pieczęci.
Usiadłem więc na dupie i rozwinąłem na ziemi zwój z przygotowanym już znakiem pod pieczętowanie. Położyłem na nim shuriken, który znajdował się w mojej torbie. Nie chciało mi się go z powrotem pieczętować do karwaszy po ostatnim incydencie w mieście. Choć lepiej nie wspominać tamtego incydentu. Uniosłem lewą dłoń i zacząłem skupiać chakrę nie używając jakichkolwiek pieczęci. Było to jednak cholernie trudne. Mimo, że chodzenie po wodzie czy ścianach nie było jakieś wyjątkowo trudne skupienie tej jednej konkretnej chakry jednak sprawiało znaczące problemy. Po usilnej minucie manipulacji chakry pojawiła się na moim czole pierwsza kropla potu. Westchnąłem. Zaniechałem pierwszej próby. Musiał być jakiś sposób, który by mi na to pozwolił. Przecież miałem w swoim "arsenale" techniki, które pieczęci nie wymagały. Tak więc jeśli wykorzystam ich naturę i przerobię na formę pieczętowania...
Rozpocząłem drugą próbę. Tym razem zamiast wykorzystywać formę dodania chakry do tej kumulowanej zwyczajowo w rękach/stopach dokonałem modyfikacji techniki wietrznej. Choć może modyfikacja to mało powiedziane. Wykorzystam jedynie ideologię tworzenia technik bezpieczętowych. Ponownie wyciągnąłem dłoń i rozpocząłem przelewanie chakry w moim organizmie do dłoni. Następnie gdy zebrała się w niej odpowiednia ilość zacząłem przekształcać ją w formę techniki pieczętującej. Minęła pierwsza minuta. Druga. Piąta i... shurieken leżący na zwoju zniknął w obłokach dymu. westchnąłem. Udało się. UDAŁO SIĘ. JESTEM GENIUSZEM HAHAHA. Dobra koniec z samozachwytem. Teraz potrzebowałem jedynie powtarzania tej chorej czynności, raz za razem aż uda mi się przyspieszyć ten system do minimum.

Kolejne 2 godziny próbowałem zmniejszyć czas miedzy kolejnymi zapieczętowaniami. Udało się ostatecznie zmniejszyć czas do 30s. Wciąż za dużo aby myśleć o możliwości wykorzystania podczas obrony. W końcu taki ostatecznie jest cel mego szkolenia, obrona przed ew. napaściami. W końcu jako syn kupca pewnie nie raz będę musiał gdzieś łazić i pewnie nie raz zostanę zaatakowany a tak uda mi się uciec w miarę bezpiecznie. Przynajmniej taką miałem nadzieję. W ciągu tych 2h treningu całkowicie wyzbyłem się chakry i jednocześnie nie udało mi się dojść do zadowalającego czasu, który pozwoliłby mi sprawnie manipulować ekwipunkiem. Na dzisiaj zakończę trening, pora się trochę polenić.

Następnego dnia wykonałem 5x ćwiczeń po 30min, mniej więcej z 3h przerwą. dzięki temu mogłem regenerować siły, odpoczywać i zastanawiać się co do cholery jest nie tak. Ostatecznie skończyłem z wynikiem 10s. Miałem wrażenie, że w pewnym momencie ktoś mnie obserwował ale stwierdziłem, że coś takiego jak przeczucie nie istnieje ponieważ jak je racjonalnie wyjaśnić? (PS. Potem dowiedziałem się, że to brat się przyglądał jak ćwiczę. Podobnież nie mógł uwierzyć temu co mu się obiło o uszy i sam przyszedł sprawdzić co robię. Szok był tak wielki, że nie odzywał się tego dnia przez kilka godzin).

Zawsze wszystko jakoś mało mi przychodziło. Czemu więc teraz idzie wszystko trudniej. Czy ja pragnę wiele, ot szybkie pieczętowanie. Westchnąłem. Rozpoczął się trzeci dzień treningu. Ten sam układ 30min 5x w ciągu dnia. Ostatecznie zszedłem do czasu 0s. Znaczy niedosłownie. Miałem po prostu wrażenie, że wręcz wkładałem przedmiot do pieczęci. Nauczyłem się też innej sztuczki. Skoro mogę szybkie odpieczętowywać i pieczętować... puf kusza zamienia się w boken!!!
Cuda nie widy.

Dobra chyba już dość napisałem. Coś czuję, że 10 linijek na pewno zostało zapisanych a Venus nie będę męczyć czytaniem tego chłamu.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Trochę się ostatnio wydarzyło. Próbuje więc pokrótce opisać co się działo na przestrzeni ostatnich tygodni. Nie wiem czy ma to jakiś większy sens ale cóż może warto o tym wszystko napomknąć. Kiedy parę tygodni temu poprosił mnie o pomoc dziwny mężczyzna w kradzieży pakunku postanowiłem, że częściowo wypełnię jego wolę. Ostatecznie pakunek zabrałem lecz ów "Pies" jak się bodajże nazywał nigdy go nie otrzymał. Biorąc pod uwagę, że chciał okraść współpracownika mego dziadka zrozumiałem, że zostawienie pakunku w magazynie mogłoby prędzej czy później zaowocować owocną kradzieżą. Aby uniknąć ew. komplikacji w stosunkach mojej rodziny z partnerem dziadka uznałem, że przechowanie paczki powinno być najwłaściwszą decyzją.
Jednak ta decyzja również nie była do końca właściwa. Bowiem dziadek wyjechał w interesach a tajemniczy pakunek zaczął okupować mój własny pokój czekając na jego powrót.
W tym czasie postanowiłem nauczyć się kilku technik Fuinjutsu aby zmniejszyć obciążenie własnego ekwipunku. Jakby nie patrzeć dość sporo mi do niego doszło. Własna kusza, spora ilość bełtów i mniejszy sprzęt to wszystko złożyło się na dość sporą masę, którą nie chciałem ze sobą nosić.
Poznałem również dość ciekawą osobistość, młodego Shinobiego, który potrafił zmieniać swoje własne ciało w kartki. Był to dla mnie dość spory szok. Myślałem, że to jakiś wyzuty z emocji potwór lecz wyszło ostatecznie że to zwykły chłopak jak ja, no nie licząc tych kartek. Zafascynował się moją kuszą, która potrafi strzelać pociskami z dość dużą prędkością za sprawą odpowiedniego mechanizmu. Zabraliśmy się wówczas razem na jedną z polan aby ją przetestować. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nasze drobne spotkanie zostanie przerwane głośnym krzykiem i wołaniem o pomoc. Jak tak teraz pomyślę, to cieszę się, że miałem przy sobie parę metrów bandaża. Nie potrafię leczyć ludzi chakrą więc chociaż mogłem opatrzyć konwencjonalnymi metodami mocno poranią kobietę. W tym czasie Shin tj. ów kartkowy młodzieniec, pogonił za zbirem, który niemal zabił kobietę. Tak się poznaliśmy i chyba nawet się zakumplowaliśmy. Nie miałbym nic przeciwko ponownemu spotkaniu.
Nie wspomnę już o rozwydrzonym bachorze, który w ramach żartu podwędził wóz i rozbił się nim na ulicy. Oczywiście byłem na tej ulicy i o mało nie została ze mnie mokra plama no ale co się poradzi. Tak to się już dzieje gdy się ma farta na moim poziomie. Gówniarza ostatecznie odstawiłem na miejsce za co dostałem przyzwoitą nagrodę.
No i tak to mniej więcej wyglądało. Trochę czasu minęło od momentu kiedy pierdziel opuścił rodzinną rezydencję w ramach szukania kolejnych kontrahentów. Obiło mi się jednak o uszy, że wraca dziś bądź jutro do domu. Będę mógł w końcu pozbyć się tej paczki z mojego pokoju. Poza tym im dłużej leżała pod ściną tym czułem coraz większą niepewność czy aby na pewno dobrze robię. Jakby nie patrzeć minęło parę tygodni...
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

Muszę przelać swoją złość. Tu czy gdziekolwiek indziej. No niestety tak to już czasem jest, że los lubi robić z nas sobie bolesne żarty, które bawią wyłącznie tych, którzy się nami zajmują. Wyobraźcie sobie że piszecie książkę. Wybitną powieść na długie godziny, a potem przychodzi wiatr, który nie wiedzieć czemu wrzuca twoją spisaną ręczenie powieść do ognia. Nie ma nic. Idea została ale trzeba zacząć od zera. Coś takiego mi się ostatnio zdarzyło. Napisałem dość długą powiastkę o tym jak to nic nie robię i oczekuję na dziadka. Jakby nie patrzeć powinienem uzupełnić wpis do księgi historii rodu (tej, którą uzupełnia każdy członek co roku aby spisać wydarzenia z ostatniego roku dla potomnych, czy cholerę wie po co). Jednak to nie o to chodzi. Wracając do sprawy. Czasem warto robić kopię zapasową. Nie wiadomo nigdy co się stanie tobie czy otoczeniu, w którym się znajdujesz. Kopia zapasowa zawsze pozwala na pewne zabezpieczenie tego co się robi. Here's Yami Writing tip of the Day. Czasem kiedy piszesz dłuższego posta zawsze pamiętaj zrobić ctrl+c, nigdy nie wiadomo co się może stać.

Tak więc wracając do sedna sprawy. Leżałem na swoim futonie wpatrując się w drewniany sufit swego pokoju. Nie miałem nic lepszego do roboty, a czytanie tej książki to ostatnia rzecz jaką chce mi się robić. Nigdy nie wiadomo co tam się znajdowało a czasem gdy wie się za dużo ludzie potrafią stracić głowy, dosłownie. Wolałbym aby mnie to nie spotkało. Sam w sumie nie wiem dlaczego otworzyłem paczkę skoro od początku miałem takie przeczucie. Widać czasem pod wpływem impulsu bądź siłą nam nieznaną, niby ręką boga prowadzoną robi coś wbrew swoich osobistych przeświadczeń. Dlatego teraz książka znajdowała się na stoliku pod oknem, które było rozsunięte.
W nieznanym mi momencie przez okno wpadł dość silny podmuch zimnego wiatru, który otworzył książkę otwierając ją na przypadkowej stronie. Było duszno w pokoju więc mimo zimy miałem okno otwarte ale nie sądziłem, że na zewnątrz może wiać z taką siłą. Dreszcz przeszedł po moim ciele, na którym szybko pojawiła gęsia skórka. Miałem wrażenie że kiedyś słyszałem jakieś straszne historie, w których grupa przyjaciół znajdowała w lesie tajemniczą księgę za pomocą, której nieświadomie przyzwali demona, który zaczął zjadać ich duszę uprzednio przejmując kontrolę nad jedną dziewczyną. Taaa, opowiastki srastki ale to było nienaturalne zjawisko, które właśnie mnie nawiedziło. Wolałbym nie wywieszać czarnej flagi zwiastującej mojej śmierci. Nie dam się omamić i nie przeczytam ani słowa z stronic, które widocznie bardzo chcą zostać przeczytane.
Podniosłem się z futonu i spoglądając w stronę ściany podszedłem do stolika. Nie spoglądając na księgę po omacku ją znalazłem a następnie zamknąłem. Okno natychmiast potem zostało zamknięte. Wolałbym aby więcej coś takiego się nie powtórzyło. Musiałbym znowu zwlec się z miękkiego materacu. O co to nie, o mam lepszy pomysł. Myśląc to ująłem książkę w lewą dłoń i przepuściłem przez ciało odpowiednią chakę, która pozwoliła mi bez większych wysiłków czy pieczęci umieścić księgę w pieczęci RaikoKenki, która znajdowała się na prawym karwaszu. Teraz nie powinna ani korcić ani robić nic głupiego.
Wróciłem do futonu i padłem na niego plecami. Wróciłem więc do mojej klasycznej pozycji, w której spoglądam na sufit. W domu dało się słychać dość mocne poruszenie. Służki oczekiwały przybycia dziadka, który widocznie się spóźniał. Nie mam pojęcia o co tyle szumu. Większym zaskoczeniem byłoby gdyby ktoś przyjechał na czas. Wystarczy, że natrafią na błotnistą drogę a koła zaczną grzęznąć w błocie i już mamy pierwszy sposób na opóźnienie drogi. Równie dobrze pierdziel mógł po drodze spotkać swojego znajomego i zacząć dyskutować w sprawach cen futer czy innego srebra w różnych prowincjach.Niektórzy wykorzystują różnicę cen aby za sprawą handlu obwoźnego dostarczać tańszy materiał w jednym miejscu i sprzedawać z zyskiem w innym. Jeden z klasycznych metod zarobkowych i w miarę bezpiecznych. Wszystko zależy jednak o aktualnych sytuacji politycznych prowincji. Biorąc pod uwagę, że aktualnie kontynent jest w miarę zjednoczony handel zaczął się błyskawicznie rozwijać. Gdyby jednak doszło do odpowiednich kłótni zaczęto by wprowadzać cła na produkty importowane, które zniechęciłyby mniejszych kupców do podjęcia tego typu pracy. Większe gildie z pewnością mogłoby się utrzymać za sprawą odpowiednich koneksji.
Pomijając sprawy czysto polityczno-gospodarcze, które nawet nie wiedzieć kiedy wkradły się do mojej głowy za sprawą licznych przymusowych lekcji. Postanowiłem nie ruszać się z mojego lokum do momentu przybycia dziadka lub otrzymaniu jakiejś informacji o opóźnieniu jego przybycia. Pierwsze będzie łatwiejsze do wychwycenia. Wystarczy, że któraś ze służek zacznie krzyczeć by poinformować pozostałe "Już jedzie, Już jedzie". W drugim przypadku albo ktoś by się pofatygował do mnie aby przekazać stosowną informację bądź zwyczajnie sam będę musiał to zrobić. Szkopuł w tym, że nie mając wiedzy o posłannictwie nigdy nie będę miał powodu opuszczać pokoju zataczając się w świecie iluzji i mrzonek.
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 3057
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 27

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Posiadłość Yumichików

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Shigashi no Kibu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości