Strona 1 z 1
Yaminoyori
: 11 maja 2020, o 19:01
autor: Yaminoyori
DANE PERSONALNE
IMIĘ: 闇野寄り Yaminoyori
NAZWISKO: 刃ド革 Hadokawa
KLAN: Maji
PRZYNALEŻNOŚĆ: Brak
WIEK [DATA URODZENIA]: 16 | 13 VII 372
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 192 | 97
RANGA: Dōkō
APARYCJA
WYGLĄD:
Jeżeli chcieć by go dokładniej opisać, albo raczej - gdyby ktoś chciałby mu się dokładniej przyjrzeć, zauważyłby zapewne kilka detali, które wyróżniałyby go poza nawias ogółu. Poza oczywistościami, takimi jak kolor włosów czy wzrost, wyróżnia się on bowiem kilkoma rzeczami, które ktoś mógłby dostrzec. Mimo wszystko jego dość pospolity i wyświechtany ubiór sprawia, iż zlewa się z otoczeniem, ot taki - społeczny kameleon. Każdy mógłby przysiąc, że jest zwykłym kupcem, podróżującym po krainach, czy rzemieślnikiem poszukującym pracy, acz niezrzeszonym w żadnej organizacji.
Zaczynając od oczywistości - jego włosów. Wbrew płynącej w jego żyłach krwi ojca, jego włosy pozostają proste, długie i białe niczym śnieg. Można powiedzieć, iż była to spuścizna jego matki. Długa grzywa białych włosów opada swobodnie na jego plecy, sięgając przy tym pasa. Nie przywiązuje on przy tym większej wagi do swojego uczesania, czy stanu samego włosia. Zazwyczaj przemycie w strumieniu, czy przetarcie popiołem z paleniska wystarcza. Dzięki temu włosy zawsze pozostawały matowe i suche, tak aby zaoszczędzić na pielęgnacji przy kolejnych podróżach. W końcu - kto wie, kiedy nadarzy się następna okazja? Woda w bukłakach bywa bardzo cenna, zwłaszcza gdy podróżuje się po nieznanych krainach, niezbadanych szlakach, czy mniej gościnnych ostępach. Wracając do fryzur jednak, czasami zdarza mu się zawiązywać włosy w kitę albo pospieszny kok z tyłu głowy, gdy wie, że rozpuszczona fryzura może mu przeszkadzać. Jest to nader częsty widok, zwłaszcza gdy pracuje w kuźni, a pot rzęsiście leje się po czole. Opadające na twarz włosy, lub niesforne kosmyki, które kuszą języki płomieni paleniska są czymś wielce... Niepożądanym.
Co zaś się tyczy jego lica. Jak na wysoką osobę, cechuje go dość pociągła twarz, której rysy można by opisać jako dosyć ostre. Wysokie kości policzkowe, drobne uszy i nos oraz bardzo wąskie usta. Przypominają one bardziej kreskę naciętą na twarzy, aniżeli wargi przeciętnej osoby, będąc wiecznie ściągnięte w neutralnym wyrazie pełnym powściągliwości. Tym jednak co skupia na sobie uwagę tej z pozoru zwykłej, można by rzec - nieprzyjemnej wręcz twarzy, są jego oczy. Wiecznie zmrużone, jak gdyby nigdy nie przyzwyczajone do światła, spoglądają na świat z zainteresowaniem i pewną przenikliwością. Ich barwę można by opisać jako szarość nieba, na którym kotłują się burzowe chmury, gotowe lada chwila zrosić świat gęstym deszczem, rozrywając nieboskłon pręgą błyskawicy. Mimika tego człowieka często ogranicza się też właśnie do nich, gdyż on sam nie zwykł wyrażać swoich zmartwień, radości czy smutku poprzez swą twarz. Kiedyś mogło być jednak inaczej, o czym mogą świadczyć bruzdy biegnące wokół ust. Zupełnie tak, jak gdyby kiedyś na jego twarzy dość często gościł szeroki, uprzejmy uśmiech.
Ponadto - jest człowiekiem wysokim, odrobinę tyczkowatym. Wzrost ponoć odziedziczył po dziadku, który jak mówiła matka - był jeszcze wyższy od niego, barczysty chłop na schwał. Sylwetkę oraz ogólną aparycję dostało mu się po ojcu, zaś kolor skóry, jak i włosów - po matce. Będąc wnukiem kowala dorastał pod jego pilnym okiem, rozwijając się na barczystego młodzieńca, jednakże z jakiegoś powodu nigdy nie osiągnął imponującej masy mięśniowej. Jako dziecko także bywał dość chuderlawy, często będąc wytykany przez innych chłopców w wiosce. Lata długiej pracy wykształciły w nim jednak wiele przymiotów, jakim powinien cechować się porządny kowal. Świadczą o tym mocne, spracowane ręce oraz nie jedna blizna, która pokrywa jego dłonie, ramiona czy palce. Jego ciało również pokrywają liczne skazy, które nadają mu swoistego, umęczonego wizerunku, w połączeniu z bardzo bladą karnacją, czy podbitymi, niewyspanymi oczyma. Gdy chodzi - trzyma się prosto, z pewną dozą dumy i wytrwałości. Ciężki plecak z narzędziami i resztą dobytku zahartował jego plecy, dając mu tym samym dobrą postawę i zdrową sylwetkę. Ma przy tym dość umięśnione nogi oraz ramiona, które świadczą o jego dorobku rzemieślniczym.
Warto przy tym zauważyć, że porusza się on dość osobliwie. Gdy chodzi, podróżuje czy nawet gdy stoi, wydaje się zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę. Nie patrzy ludziom w oczy, stara się patrzeć pod nogi, nie wchodzić nikomu w paradę. Ot stara zlać się z tłumem, otoczeniem czy zwyczajnie nie zwracać na siebie większej uwagi. Zmienia się to jednak, gdy rozkłada swoje stanowisko. Gdzieś precz ucieka niepozorny człowiek, który zamienia się w kogoś pełnego skupienia, dumy, ale i pokory przed żywiołem z jakim staje twarzą w twarz. Każde uderzenie, czynność czy gest są dokładnie wymierzone, pełne siły i koncentracji. Mimo iż nie robi tego na pokaz, widok ten mógłby zainspirować, czy nawet zadziwić tych, przekonanych o niepozorności wędrownego kowala.
UBIÓR:
Kiedy podróżuje, ubiera się dość prosto, nijako można by powiedzieć. Czarne, luźne spodnie spina prostym pasem, na wierzchu którego zapina jeszcze jeden - ten zaś służy mu jako nosidło dla wszystkich podróżnych szpargałów. Ma przy nim kilka kaletek i dwie małe sakiewki, przytroczone tak, by dało się z nich łatwo korzystać, a jednocześnie nie obijały się podczas przemieszczania. Na prawej nodze nosi nóż w pochwie, umieszczony praktycznie na wysokości dłoni, zapewniając tym samym możliwość błyskawicznego dobycia. Od łydki w dół, nogi ma obwiązane owijkami chowającymi się w luźnych, także obwiązanych butach. Przywdziewa wyświechtaną koszulę, którą podczas wędrówek ukrywa pod wypłowiałym płaszczem podróżnym, w bliżej nieokreślonym szaro-burym kolorze. Nosi także czarny szal, który często nosi powyżej nosa, zasłaniając tym samym częściowo twarz. Całości dopełnia wykonany z drewna i skóry plecak, w którym nosi swoje narzędzia oraz środki konserwacyjne.
Ten ubiór wydaje się być dużo bardziej zadbany. Chciałoby się wręcz powiedzieć - odświętny. Być może nigdy nie był on religijną osobą, ale elementy ubioru czy narzędzia, jakie stanowią o jego profesji, są zawsze czyste i zadbane. Podczas kucia zakłada koszulę o długim rękawie, na którą narzuca skórzany kubrak, mający chronić ciało przed żarem. Na wszystko zakłada ciężki, fartuch z wyprawionej, grubej skóry bydlęcej, zapinany żelaznymi klamerkami na górze i za plecami. Odzienie robocze wieńczy lekko zdeformowany, nieznacznie przyduży czepek, pod którym skrzętnie upycha włosy. Ponadto przy pracy nosi rękawice robocze, które doskonale izolują temperaturę rozżarzonego metalu, zapobiegając oparzeniom i wyślizgiwaniu się narzędzi. Czasami zdarza mu się dodatkowo pracować w chuście na twarzy, zwłaszcza gdy warunki atmosferyczne bywają niekorzystne, czy też dla własnej wygody by pot nie spływał na wyrabiany materiał.
Nie jest to wymyślny, ani specjalnie wyróżniający się od podróżnego strój. Można wręcz powiedzieć, że stanowi jego zubożałą wersję. Kiedy bowiem porzuci swoją derkę, którą okrywa się podczas wędrówek, stanie nam przed oczami w koszuli wiązanej na rzemienie, posiadającej także krótkie rękawy, które może kiedyś były dłuższe. Można przy tym dostrzec, że ubranie było wiele razy łatane i cerowane. Jeżeli zaś czuje się dostatecznie swobodnie, albo zwyczajnie mu nie zależy - pozbywa się koszuli, eksponując tym samym nagi, poorany bliznami tors.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
białe włosy,
szare oczy,
spracowane dłonie.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Cierpliwość i dyscyplina... Te słowa wyryły się w jego świadomości już lata temu. Któż mógłby przypuszczać, że staną się dla niego aż tak ważne? Chyba tylko bogowie, których postanowił porzucić już dawno temu.
Przede wszystkim jest on osobą wyjątkowo neutralną, pochmurną i powściągliwą. Potrafi rozmawiać na wiele tematów, jeżeli uzna że rozmówca ma w głowie coś więcej niż garść siana. Warto jednak zauważyć, że każda z tych cech, nie jest bez znaczenia, a ten z pozoru zwykły człowiek, jest kimś więcej niż się z pozoru wydaje. Obcował on z wieloma ludzkimi przymiotami, widział wiele emocji w swoim życiu. Odczuł strach, złość czy żal, ale także radość, szczęście i zachwyt. Wiele jego przemyśleń sprowadzało go zawsze na tę samą drogę. Zawsze tedy przypominał sobie opowieść pewnego mnicha, który opowiedział mu historię o nim samym. Historię o czerni i bieli, jak wszystko przeradza się w nic, a z nicości powstają rzeczy. Odnajdując równowagę między stronami siebie, odnalazł tym samym spokój od demonów trapiących jego duszę. Wiedział iż to on wybiera, między jednym, a drugim. Dobrem, a złem - czynem i biernością, zauważył że świat i "ja" są jednością. Jedno wypełnia drugie na wskroś. Kiedy wypełniał świat pięknem, stawał się wspaniały, kiedy zaś wypełniał je zniszczeniem, stawał się żałosnym. Oto cały sens jego neutralnej, harmonicznej filozofii bytowania, którą postanowił zapamiętać raz na zawsze. Jednakże, jak długo jesteśmy w stanie odpędzać to, co nas goni? Ciężko jest bowiem w nieskończoność mierzyć się z duchami przeszłości. Pomimo spokoju jaki próbuje odnaleźć, jego jaźń wciąż targana jest rozterkami, wspomnieniami z przeszłości, które przekładają się często na jego zachowanie, czy humor.
W codziennej konwersacji, wydaje się być wyjątkowo pochmurny i gorzki. Zazwyczaj odpowiada zdawkowo, cedząc słowa, czy zwyczajnie odpowiadając milczeniem. Nie zwykł prowadzić jałowych konwersacji, wiedząc iż może spożytkować ten czas znacznie lepiej. Jednakże jeżeli osoba, z którą rozmawia okaże się być ciekawa, czy elokwentna ukazuje nieco bardziej gościnną część swojej osoby. Mimo swojej nieprzychylnej postawy, stara się zachowywać otwarty umysł, cierpliwie analizując słowa osób, z którymi rozmawia. Choć posiada silnie ugruntowane poglądy, jeżeli uzna iż ktoś z kim obcuje mówi z sensem, jest gotów nawet zmienić swoje własne zdanie. Jest wrogiem ignorancji oraz głosicielem żelaznej logiki, co przekłada się na jego niechęć do kultów, bogów oraz ich nader gorliwych wyznawców. Nie przeszkadza mu fakt ich istnienia, zwyczajnie nie ma ochoty przejmować się zabobonami, czy archaicznymi, odrealnionymi poglądami tych, których umysły zaległy gdzieś, gdzie nie dotarł nawet promień postępowej myśli. Wierzy w istnienie bogów, czy istot nadprzyrodzonych, lecz nie ma najmniejszej potrzeby oddawania im czci, czy szacunku większego, niż ten na które zasłużyły.
Jego powściągliwość jest zaś efektem przebywania ze swoim mentorem, ponoć kuzynem ojca. Ten twierdził wprost, iż lepiej czasami powstrzymać się i milczeć wychodząc na głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. Czasami coś, brak reakcji i bierna obserwacja bywają znacznie lepsze, od pochopnego działania i zbędnego komentarza, który może postawić rozmówcę w gorszej sytuacji. Tak samo w życiu, czasami lepiej powstrzymać się przed zrobieniem czegoś, niż żałować swojej decyzji do końca swoich dni. Słowa mentora przełożył także na swoje emocje. Ten bowiem, kto pokazuje innym, jak wygląda w środku, sam obnaża się przed przeciwnikiem, pozwala mu czytać w swej duszy niczym otwartej księdze. Przepadają wszystkie sekrety i tajemnice, pozostawiając człowieka nagim i wrażliwym na wolę innych, którzy mogą wziąć los drugiej osoby w swoje ręce. Jak bardzo żałował, iż zrozumiał sens tych słów tak późno...
Czy jednak kiedyś był takim, jakim jest teraz? O nie, absolutnie. Można by rzec, że gdzieś w środku nadal pali się ten drobny płomień, żar przepełniającego go gniewu. Gotów rozgorzeć na nowo, gdyby ktoś nieopatrznie postanowił nakarmić go i podsycić. Tenże gniew właśnie stał się prapoczątkiem jego starań poszukiwania równowagi oraz zmuszenia samego siebie, by zacząć iść właściwą ścieżką. To właśnie bowiem on stał za jedną z tragedii, jaka spotkała go w życiu, a której historia na zawsze wyryła mu się w sercu, jako testament dawnej słabości. Być może z czasem, ta niepowstrzymana chęć kontroli nad samym sobą i swoim otoczeniem przerodzi się w coś więcej, niż poczucie minionego wstydu i goryczy, z którym musi borykać się sam. Ktoś z boku mógłby powiedzieć, iż wybrał tę drogę jako formę pokuty, ale czy tego typu słowa nie przynależą właśnie do sfery bóstw? Czymże jest bowiem pokuta względem samego siebie, jeżeli nie pewnym przejawem egoizmu? Na to pytanie będzie musiał odnaleźć odpowiedź, której szuka dzień po dniu.
Mimo wszystko, to jednak wciąż młody, acz dość doświadczony człowiek. Życie nauczyło go szacunku do rzemiosła, ciężkiej pracy, rodziny czy więzów jakie można z kimś stworzyć. Tym bardziej ostrożnie podchodzi do nowych znajomości, wiedząc jak cenna potrafi być przyjaźń. To słowo bowiem - móc nazwać kogoś przyjacielem - jest zarezerwowane tylko dla wybitnych, wyjątkowych osób. Ten bowiem, kto zyska sobie jego lojalność, będzie się nią mógł cieszyć po kres swoich dni. Prawdziwych przyjaciół poznaje się bowiem nie tam, gdzie zbytek i przepych, lecz tam gdzie każdy zdziera swe kolorowe maski, pokazując prawdziwą twarz. Nie oznacza to jednak, iż sam ich nie przywdziewa - życie dość szybko zweryfikowało jego nastawienie do szczerości, czy hardości względem osób dzierżących pewien autorytet, czy władzę. Prawowitą, czy też uzurpowaną siłą lub podstępem. W pamięci pozostały mu słowa pewnej starej, mądrej baby. Pomarszczona staruszka rozwodziła się, czym jest natura władzy - czy jest to wiedza, pieniądze, a może siła? Śmiech kobiety przypominał rechot ropuchy, gdy zbity z tropu białowłosy nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Uzyskał jedynie enigmatyczną odpowiedź, iż "władza to władza". Sens jej słów pozostaje dla niego zagadką aż po dziś, starając się odszyfrować znaczenie jej przesłania.
Tak oto kreuje się ten młody, targany wiatrami losu i fortun człowiek. Nie ważne jednak dokąd prowadzi jego droga, jest pewien, iż kiedyś znajdzie jej kres. Zaś po drodze - odpowiedzi na wszystkie trapiące go pytania.
INFORMACJE DODATKOWE:
Kiedy się porusza i podróżuje, często patrzy pod nogi, albo unika wzroku osób, z którymi rozmawia.
Rzadko daje się sprowokować, ale kiedy jednak kropla przepełni czarę goryczy, popada w gniew, często tracąc nad sobą panowanie, tak w czynie, jak i słowie.
Do obcych osób nie odzywa się prawie wcale, do klientów umiarkowanie, zaś z bliskimi jest w stanie rozmawiać godzinami, jeżeli oczywiście jest ku temu stosowny temat.
Potrafi grać w shōgi.
Lubi spędzać czas na łonie natury, przepada wręcz za ciepłymi, letnimi dniami kiedy może odpocząć na zboczu skarpy, lub w cieniu drzewa.
NINDO: Bądź jak stal - silny i elastyczny.
HISTORIA
Wszystko zaczęło się dwadzieścia lat temu, w roku 368. Był to dzień, w którym Maji Yori opuścił swoją wioskę, a hańba jaką okrył siebie oraz swój klan zmusiła go do porzucenia nazwiska. O ile jednak ucieczka doprowadziła go do odcięcia się od swych korzeni, jego krew nadal była tą samą, którą odziedziczył po swych przodkach. Pozostawiając za sobą wspomnienia młodych lat, z żalem w sercu pomknął najdalej, jak tylko potrafił. Przez trzy lata podróżował po świecie, nie zagrzawszy nigdzie dłużej miejsca. Oprawcy żądni ceny wyznaczonej za jego głowę deptali mu po piętach, gdzie tylko się pojawił. Dopiero ostatnia potyczka dała odpór jego prześladowcom. Łowcy nagród przekonani o jego śmierci zrzucili jego ciało z urwiska, wprost do małej rzeki Hato. W obliczu śmierci, Yori odnalazł jednak nowe życie. Uratowany przez Heihachiego Hadokawę - lokalnego myśliwego o złotym sercu, trafił pod dach ich rodziny, którzy zaopiekowali się nim najlepiej jak tylko potrafili. Nie trzeba było długo czekać, gdyż shinobi bez pamięci zakochał się w siostrze Heihachiego - Reiko. Wszyscy byli przychylni ich związkowi, gdyż Yori był człowiekiem uczciwym, pracowitym i skrupulatnym. Tak też, ten obcy człowiek stał się częścią ich rodziny, przyjmując nazwisko swojej żony, mogąc zapomnieć o troskach przeszłości.
Wkrótce potem, piękna Reiko była już w ciąży, a dziecko które nosiła pod sercem, miało przyjść na świat latem. Jednakże dzień, w którym miało do tego dojść, był osobliwy, jeżeli nie pełen osobliwych znaków, które co bardziej przesądni mogli zinterpretować jako pechowe, czy zakrawające na omen. Czas rozwiązania przyszedł na noc - czarną i bezgwiezdną. Ciemne chmury zebrały się tej nocy, przysłaniając nieboskłon, a księżyc schował się w mrokach nowiu. Poród był wyjątkowo trudny, lecz pomimo wielu trudów i komplikacji, matka powiła swego pierworodnego syna. Ojciec nadał mu imię, na cześć tej mrocznej nocy, która zdając się każdemu tak straszną, jemu dała największe szczęście jego życia. Od pierwszej chwili jednak, dziecko to było osobliwe. Blada cera oraz biała szczecina na głowie wskazywała iż krew jego matki wzięła najwyraźniej górę nad krwią ojca. Z jednej strony Yori trapił się, wiedząc iż być może nigdy nie przekaże swojemu synowi spuścizny jego przodków, z drugiej strony… Radując się, gdyż brzemię jego przeszłości mogło ominąć młodzieńca szerokim łukiem. Jego odmienny wygląd, nie został ciepło przyjęty przez starszych wioski. Jedna ze starszych kobiet otwarcie stwierdziła, iż dziecko to nie pochodzi z ich wioski, a Heihachi to głupiec, przyjmując obcego pod swój dach. Jakież było zdumienie wszystkich, gdy kobieta dokonała swego żywota trzy dni później. Yori trzymając zawiniątko z niemowlęciem w dłoni wiedział, iż od teraz jego życie będzie pełne wyzwań i przeszkód.
Lata mijały jednak, a młody chłopiec o białych włosach powoli stawał się mężczyzną. Jego dziadek Takeshi ujrzał w nim potencjał, gdy ten już od najmłodszych lat wykazywał zainteresowanie kuźnią i metalem. Noszenie węgla, rozpalanie ognia czy podsycanie płomieni, z biegiem lat przeistoczyło się w czeladnictwo. Dziad wykazywał dużą dozę cierpliwości oraz chęci nauczania młodzieńca, który rósł w oczach. Do czasu trzynastych urodzin, wiódł on dość proste życie, rzadko zapuszczając się poza znane okolice. Jednak młodzieńcze lata, jak to wszyscy wiedzą - rodziców przyprawiają o ból głowy, a młodzieńców o ból serca. Traf chciał iż wydarzenia jego dość burzliwego dojrzewania zbiegły się ze świętem wiosny, w który uczestniczyły także sąsiednie wioski. Wzdychał też wtedy do jednej z dziewcząt, czując iż może mieć szanse. Była wyjątkową osobą, która dostrzegała w nim coś więcej niż dziwaka i odludka, pod adresem którego można było rzucać wszelkiego rodzaju oszczerstwa. To była jedyna taka okazja, coś co mogło odmienić jego życie. Jednakże wtedy na scenie pojawił się on. Pochodził z sąsiedniej wioski, był synem starszego, mógł sobie pozwolić na wszystko. Początkowo myślał iż zostaną przyjaciółmi, jednakże jego ufność została bardzo szybko wykorzystana. Chłopak z sąsiedniej uważał, że może robić wszystko, w tym odebrać mu jego wymarzone szczęście. Yaminoyori widział jak na jego oczach jego szanse topnieją, a braterska miłość jaką żywił do niego, przerodziła się w gorzką nienawiść. Pamiętał dzień, w którym wykuwał ostrze, które następnego wieczora zatopiło się w jego piersi, by znów zostać przetopionym - tym razem na gwoździe. Liczył iż pozbywając się swego rywala, dopnie swego, a dziewczyna jego marzeń będzie jego już na zawsze. Słodki smak zwycięstwa szybko zamienił się w gorycz porażki. Następnego dnia odkrył bowiem, iż dziewczyna w której się zadurzył, rzuciła się z żalu do rzeki. Zamordowany przez niego młodzieniec został odkryty kilka dni później, a winę zrzucono na grasujących w tym okresie zbójców. Mimo iż nigdy nie uzyskał tego czego chciał - była to cenna lekcja, którą miał zapamiętać na bardzo długo.
Niecały rok później, wydarzyły się zaś rzeczy, których nikt nie mógł przewidzieć. Kiedy ojciec powrócił z dłuższej wyprawy, przywiódł ze sobą kogoś jeszcze. Jak się okazało, był to jego kuzyn. Maji Kakita, który przybył razem z nim do wioski, okazał się być tym, kto miał odmienić ich los na dobre. Do końca życia pamiętać będzie ten wieczór, gdy przechadzając się po lesie, stał się świadkiem sceny obrazującej mu czym jest lojalność. Jego ojciec Yori stał pośród polany, kończąc zbierać drewno na węgiel. Wtem z brzegu lasu wyszedł wujek Kakita, któremu towarzyszyli dwaj mężczyźni w ciemnych kimonach. Ich twarze były wulgarne i pełne wstrętu, a spojrzenie jakim obdarzali Yoriego, było pełne pogardy. Jego ojciec z łatwością rozpoznał swych dawnych oprawców, którym nie udało się go doprowadzić przed tyloma laty. Młodzieniec oglądał całą tę scenę ukryty w krzakach, czując jak serce rwało się w jego piersi. Chciał krzyknąć, podbiec do ojca czy zrobić coś… Cokolwiek. Ciało i umysł jednak odmówiły mu posłuszeństwa. Słyszał urywki rozmowy, choć buzująca w głowie krew szumiała tak głośno, iż z trudem rozumiał słowa. Ojciec jednak zachowywał się bardzo dziwnie. Mimo iż tamci obnażyli swą broń, ten nie stanął im do walki, tylko powoli podszedł i przyklęknął przed nimi. Ciemne, sterczące włosy upiął w kuc, zaś dłonie złożył na kolanach. Ostrze miecza przecięło powietrze z głuchym świstem, a głowa Yoriego zsunęła się po chwili wprost w objęcia Kakity. Ukryty w krzakach młodzian bił się z myślami, patrząc jak odchodzą, a ciało ojca zastygło w przyklęku. Nie opadł, niczym dumny szlachcic który pozostał tam, nie upadając przed swym przeznaczeniem, a kiedy to dogoniło go - przyjął je z wyczekiwaną godnością, wiedząc iż nie może uciec. Białowłosy czuł jak serce podchodzi mu do gardła, a strumienie łez płyną po jego policzkach, by koniec końców uciec jak najdalej. Do domu powrócił po trzech dniach, kiedy mieszkańcy wioski zdążyli odnaleźć bezgłowe ciało Yoriego i wyprawić je na tamten świat. Pamiętał gorycz tamtego dnia, wszystkie fałszywe obrządki i to, jak żegnali go, jak gdyby był jednym z nich. Żegnali człowieka, którego całe życie uważali za znajdę, a którego uszanowali tylko nieliczni. Tak wyglądała maska jego wioski.
* * *
Siedział wpatrując się w mnicha, kiedy ten kończył prasować kadzidło w mosiężnym puzderku. Spoglądał na niego swymi szarymi oczyma, mrużąc je lekko. Na jego twarzy nadal odmalowywał się ten dziwny niepokój, podczas gdy mężczyzna o wygolonej głowie wydawał się spokojny, radosny wręcz. Białowłosy skrzywił się i pokręcił głową.
- Jak możesz twierdzić, że znasz rozwiązanie na moje problemy mnichu? Cóż wiesz o życiu, o miłości czy bólu, wydajesz się taki spokojny.
Mnich jednak otworzył jedynie oczy i posłał mu spokojny uśmiech.
- Zasiądź w spokoju młodzieńcze, a uraczę Cię opowieścią. - Rzekłszy, stuknął raz jeszcze w puzderko, zapalił kadzidło, po czym mruknął coś składając ręce i począł snuć opowieść…
* * *
Był sobie pewnego razu człowiek. Ciągle mu wszystko przeszkadzało - raz było mu za zimno, a raz za gorąco. Miał za mało, miewał za dużo. Raz chciał skakać z radości, a innym razem zaszyć się w ciemnym kącie. Cały ten stres zmęczył jego serce, osłabił ciało, a jego myśli drętwiały w jego głowie. Potem całkiem przestał się zmieniać. Tedy przyszła śmierć i go zabrała...
- No i co... Podobało się życie? - spytała śmierć.
- I tak, i nie - odpowiedział - w życiu jest słońce, radość i miłość, ale i chłód, rozczarowanie i ból... Jednak najważniejsze było to, że nie mogłem odnaleźć znaczenia tego wszystkiego.
Śmierć zaśmiała się i odpowiedziała.
- Kiedy opuściłeś świat żywych, było tam znaczenie, ale gdy zmarłeś - zatraciłeś je… Powiem Ci jak to naprawić. Porozmawiaj z trzema nauczycielami, pomogą Ci przypomnieć sobie jak to jest.
Po tych słowach śmierć zamieniła się w ćmę i nastąpiła... Ciemność. Ciemność była gęsta i sztywna jak skała. Taka straszna i chłodna. “Nigdy nie znajdę drogi w tej ciemności” - pomyślał.
- Czekałem na Ciebie! - wzniósł się potężny okrzyk. Był to pierwszy nauczyciel - Czarny Bóg.
Gnieździł się on głęboko wewnątrz, tam na dole. Był inkarnacją ciemności. Rzekł on, iż dusza ludzka całe życie promienieje, tak szczęściem, jak i cierpieniem. Znaczy to, iż człowiek jest pierwotną przyczyną wszystkiego. Ale tylko jeżeli zachowuje on równowagę, wolność rządzi w jego imperium.
Wolność...
- ... Czekałem na Ciebie... - usłyszał szept niosący się niczym jesienny wicher, a był to drugi nauczyciel... Biały Bóg. Żył on wysoko w niebiosach, będąc światłem samym w sobie. Nauczył go iż wieczność, dzieje się teraz, że przeszłość i przyszłość to różne formy ludzkiej pamięci. Ale tylko wtedy gdy człowiek nie żyje przeszłością, ani nie ucieka w stronę przyszłości... Wolność rządzi jego imperium.
Wolność...
- Czemuż nie szukasz trzeciego nauczyciela - zapytała śmierć.
- Czekałem na Ciebie - odpowiedział śmierci.
- Chcę Ci opowiedzieć o białym i czarnym bogu. Mówili oni o tym samym, a jednak o dwóch zupełnie innych rzeczach.
- Więc o czym mówili? - spytała śmierć.
- Mówili o mnie - odpowiedział człowiek.
- To ja wybieram między czarnym, a białym, ja wybieram między dobrem, a złem... Czynem i biernością... Świat i ja - jesteśmy jednością.
Jedno wypełnia drugie na wskroś.
Kiedy napełniam świat pięknem, staje się on wspaniały.
Kiedy napełniam świat zniszczeniem, staje się on żałosny.
Oto cały sens - teraz już pamiętam.
- Dobrze, znalazłeś trzeciego nauczyciela - odrzekła mu śmierć.
- Samego siebie, a teraz idź i opowiedz to innym.
Re: Yaminoyori
: 11 maja 2020, o 19:01
autor: Yaminoyori
WIEDZA
INFORMACJE:
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
Szczep Maji - W Atsui zamieszkują również osoby, pochodzące ze Szczepu Maji - członkowie tego klanu, oprócz wiedzy o charakterystycznych cechach przypisanych każdemu Maji, posiadają również informacje o umiejętnościach klanowych.
KG - Jiton - to Kekkei Genkai jest połączeniem dwóch podstawowych żywiołów - Dotonu i Raitonu - i u jego podstaw leży magnesowanie przedmiotów, a bardziej zaawansowani użytkownicy mogą tworzyć wokół siebie pole magnetyczne. Jiton pozwala na manipulację metalową bronią na konkretnych zasięgach, a przy odpowiednich środkach możliwe jest nawet zmuszenie broni do pogoni za przeciwnikiem. Na wyższym szczeblu rozwoju użytkownik uzyskuje możliwość tworzenia żelaznego piachu - potężnej broni wzorowanej na umiejętnościach klanu Sabaku, jednak lepszą od nich pod pewnymi względami.
Ród Akimichi - Osoby niezwiązane z klanem wiedzą, iż Akimichi charakteryzują się nieco większą masą tłuszczową. Mimo pozornego obżarstwa, potrafią być zaskakująco dobrymi wojownikami, którzy wykorzystują swą "niepozorną" sylwetkę jako atut. Wyspecjalizowani w taijutsu, potrafią manipulować swoim ciałem do pewnego stopnia, zależnego od ich wtajemniczenia.
Ród Kaminari - Członkowie tego klanu w większości przypadków charakteryzują się ciemniejszą pigmentacją skóry. Są dość spokojni z natury, przydając im tym samym dobrej reputacji. Specjalizują się w manipulacji raitonem, wytwarzając go w innej, znanej sobie wersji. Stawiają oni na ninjutsu, preferując te techniki ponad inne, czy to z powodów osobistych, czy też kulturowych. Zamieszkują tereny Antai.
POSTACIE: Brak
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Jiton
NATURA CHAKRY: RAITON
STYLE WALKI: Brak
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona - Brak
Nabyta - Brak
PAKT: Brak
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 16
WYTRZYMAŁOŚĆ 20
SZYBKOŚĆ 10
PERCEPCJA 50
PSYCHIKA 10
KONSEKWENCJA 10
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 96
KONTROLA CHAKRY: E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY : 102%
MNOŻNIKI: Brak
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E
GENJUTSU E
STYLE WALKI 0 (dziedzina E)
IRYōJUTSU E
FūINJUTSU E
ELEMENTARNE
KATON E
SUITON E
FUUTON E
DOTON D
RAITON D
KLANOWE D
JUTSU:
Ninjutsu
(E) Bunshin no Jutsu
(E) Henge no Jutsu
(E) Kai
(E) Kawarimi no Jutsu
(E) Kinobori no Waza
(E) Suimen Hoko no Waza
(E) Nawanuke no Jutsu
Fuuinjutsu
DOTON
(D) Doton: Doro Kawarimi no Jutsu
(D) Doton: Moguragakure no Jutsu
(D) Doton: Shinjū Zanshu no Jutsu
(D) Doton: Doryūsō
RAITON
(D) Raiton: Dendō Hando
(D) Raiton: Hiraishin
Klanowe
[/i]
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Torby/kabury/pojemniki
kabura na lewym udzie;
kabura na prawym udzie;
plecak
torba - z tyłu pod opończą;
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Podgląd
PH: Podgląd
MISJE (dla klanu / inne):
D - 0/0
C - 0/0
B - 0/0
A - 0/0
S - 0/0
WYPRAWY:
C - 0/0
B - 0/0
A - 0/0
S - 0/0
EVENTY:
PREZENT OD ADMINISTRACJI:
Re: Yaminoyori - Do Sprawdzenia
: 11 maja 2020, o 22:44
autor: Moderator Techniczny
Re: Yaminoyori - Poprawiona
: 12 maja 2020, o 14:29
autor: Yaminoyori
Poprawiono według ww. instrukcji.
Re: Yaminoyori - Poprawiona
: 12 maja 2020, o 14:41
autor: Moderator Techniczny
Re: Yaminoyori - Poprawiona
: 12 maja 2020, o 15:01
autor: Yaminoyori
Re: Yaminoyori - Poprawiona
: 12 maja 2020, o 15:15
autor: Moderator Techniczny
No, wymęczone!
Akcept i życzę miłej gry. ^^
Ukryty tekst