DANE PERSONALNE
IMIĘ: Michio
NAZWISKO: Jūgo
KLAN: Jūgo
WIEK [DATA URODZENIA]: 17
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 180 cm / 75 kg
RANGA: Genin
APARYCJA
WYGLĄD: Nigdy, ale to prze nigdy nie lubiłem opisywać swego wyglądu. Nie przez to, że jestem brzydki, albo że sprawia mi to jakąś trudność. Mianowicie nie widzę sensu w czymś co każdy zainteresowany może sobie zobaczyć, zapamiętać i ocenić w dowolnych kryteriach. Jednakże zdaje sobie sprawę z tego, że ten podpunkt mnie nie ominie zatem postaram się jakoś w miarę rzetelnie przedstawić swój wygląd. Na samym początku warto zaznaczyć, że wzrostem nie wybijam się aż nadto nad średnią krajową, bowiem mierzę 180 cm wzrostu. Wagowo również mieszczę się w tak zwanej dopuszczalnej normie, gdyż ważę 75 kg. Przez moje szaty nie jesteście wstanie tego dostrzec, ale musicie mi uwierzyć na słowo, iż jestem dobrze zbudowanym nastolatkiem. Starałem się przez całe dotychczasowe życie odpowiednio odżywiać. Również sporo ćwiczyłem, dzięki czemu moje ciało wygląda tak a nie inaczej. Tkanka tłuszczowa w sporym zakresie została zastąpiona fajnie uformowanymi mięśniami, lecz jeszcze sporo mi brakuje do tych facetów, którzy przemieniają swe ciała w jakieś posągi nasmarowane oliwką. Oj daleko mi do tego i chyba nigdy nie przekroczę tak zwanego progu poczytalności. Moja twarz jest normalna. Ani paskudna ani jakoś zbytnio przystojna. Oczywiście, w porównaniu z innymi nastolatkami moje rysy twarzy są wyraziste, przez co wygląda na nieco starszą niż w rzeczywistości. Nie posiadam w chwili obecnej zarostu, ale kto wie może kiedyś zapuszczę sobie jakąś bródkę z wąsami. Ponoć kobiety lecą na to. Dodatkowo przez nowatorski tatuaż moja twarzyczka zapada w pamięć przechodniów. Są to różnego typu wzory. Złośliwi zwą je pokrzywionymi kreskami. Pokolorowane zostały czerwonym pigmentem. Oj tak, to jednej z kilku moich ulubionych kolorów. Nos… nie za długi, nie za chudy taki po prostu w sam raz. Nie posiadam skrzywionej przegrody nosowej, dzięki czemu nos jest idealnie prostu i swobodnie mi się przez niego oddycha. Oczy mają kolor czystego nieba. Podobno świadczy to o tym, że moje sumienie jest bez jakiejkolwiek skazy. No i na samym końcu włosy. Moje włosy są średniej długości o kolorze ciemnego niebieskiego. Na całej długości proste. Układają mi się naturalnie bez żadnych wspomagaczy. Są lekko strzeliste, w skutek czego skierowane są w różne strony, ale utrzymane w pewnym stylu który lubią dziewczyny.
UBIÓR: Kolejny punkt za którym nie przepadam. Nigdy nie byłem Eksertem modowym. Nie wybierałem przemyślanych wcześniej stylizacji. Nie kierowałem się popularnymi trendami. Zawsze postępowałem w tej kwestii tak samo, czyli wybrany ciuch miał być wygodny, funkcjonalny oraz tak jakby miał symbolizować moją duszę. Teraz zapewne domyślacie się, dlaczego dumnie noszę na swej twarzy ciemnozieloną maskę. Tak, nadaje mi ona takiej jakby tajemniczej aury. Często do tego zarzucam na głowę kaptur w identycznym odcieniu przez co widać mi jedynie oczy. Na samym spodzie, jeżeli chodzi o tułów posiadam zielony podkoszulek z krótkim rękawem. Na nim widnieje długi dosyć elastyczny płaszcz, który co najważniejsze nie krępuje moich ruchów. Jest on koloru granatowego. Następnie warto wspomnieć, że moje ręce i nogi są owinięte białymi bandażami. Jakoś wcześniej mi to wypadło z głowy. Spodnie sięgają do wysokości kolan. Są takiego samego koloru co płaszcz. Na stopach można dostrzec tradycyjne, współczesne obuwie.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Czerwony tatuaż pod i nad prawym okiem.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: O matko. Dlaczego mi to robicie?! Czym wam podpałem, że muszę odpowiadać na takie bardzo osobiste kwestie? Tamte wcześniejsze kwestie jeszcze jako tako były do zaakceptowania. No ale charakter oraz jak już zerknąłem historia są moimi największymi bolączkami. Nawet nie wyobrażacie sobie tego, ile to będzie mnie kosztować. Mam nadzieję, że przynajmniej ten wysiłek okaże się słuszny. Możecie mi uwierzyć lub też nie ale w gruncie rzeczy jestem dobrym nastolatkiem. Niestety klątwa ciążąca nad mym losem wypatrzyła całe moje życie. Przez ten dar postanowiłem popaść w objęcia samotności, gdyż nie zamierzałem zranić bezbronnych ludzi. Tak jestem samotnikiem z wyboru. Odkąd okiem sięgnąć to natura była i będzie jedyną bliską memu sercu towarzyszką. To w jej dobrodziejstwach mogę uśmierzyć wewnętrzny ból. Staram się kontrolować, lecz nie zawsze mi to się udaje. Przed przemianą jestem troskliwym, dobrodusznym, pomocnych i miłym chłopakiem. Pomimo pogodnej aparycji trudno nawiązuje nowe znajomości. Trudno przywiązuje się do nowych twarzy. W wolnych chwilach staram się nad sobą pracować, poprzez różnego typu medytacje. Staram się odnaleźć równowagę pomiędzy duchem, a swym ciałem. Śmiało można stwierdzić, iż jestem konsekwentnym i ambitnym nastolatkiem. Nigdy nie spoczywam na laurach, gdyż zdaje sobie sprawę z tego, iż to my sami wyznaczamy sobie poprzeczki do przeskoczenia. W tym miejscu przejdę do opisu mego usposobienia względem świata podczas transformacji. Nie jestem pewien czy to co wam powiem jest stu procentową prawdą, bowiem podczas aktywacji klątwy nie za bardzo jestem świadom tego co robię. Zachowuję się wówczas jak jakaś maszynka do walki. Jestem odważny, a nawet czasem bezmyślny, gdyż wierzę mocno w swoją siłę i umiejętności. Bywam agresywny, bezkompromisowy i bezduszny.
NAWYKI: Nie jestem jakimś pedantem, ani uzależnionym od jakiś używek. Nie wiem dokładnie, czy posiadam jakieś nawyki. Zapewne teraz oznajmicie mi, że każdy z nas robi coś co inny nawet by o tym nie pomyślał. W sumie tak jakby się dobrze zastanowić mam jeden idealnie nadający się do tego kryterium odruch. Mianowicie skrupulatnie potrafię sprawdzać, czy moja maska znajduje się tak gdzie powinna i czy czasem się gdzieś nie osunęła.
NINDO: „Natura ludzka nie jest maszyną postawioną do wykonywania wyznaczonej pracy, lecz drzewem, które rośnie i rozwija się zgodnie z dążeniem sił wewnętrznych, które czynią ją żywą istotą."
HISTORIA: W końcu przede mną ostatni trudny to wyjawienia podpunkt w tym długim personalnym sprawozdaniu. Powiem wam na samym początku, że nie za dużo pamiętam z okresu narodzin i wczesnego dzieciństwa. Jedyne co jestem wstanie sobie przypomnieć to moje zakrwawione ręce, a w tle ciała zamordowanych osób. Nie jestem wstanie przypomnieć sobie ich twarzy, ale obawiam się iż ta dwójka była moją jedyną rodziną. Wydarzenia, w których dane mi było uczestniczyć spowite są taką jakby mgłą. Kiedy chcę sobie na siłę coś przypomnieć, moja głowa zaczyna mnie solidnie boleć. W tej chwili jestem wam wstanie ukazać moje losy odkąd ukończyłem 10 lat.
Musiałem zapewne po tamtym wydarzeniu trafić do pobliskiego sierocińca. Wychowywałem się z dziesiątkami innych sierot, które pomimo nieciekawych doświadczeń nie traciły nadziei na to, że dane im będzie jeszcze żyć w jakieś rodzinie. W sumie z każdym kolejnym tygodniem bytowania w sierocińcu sam pragnąłem w to wierzyć. Modliłem się do wszechobecnych sił wyższych o jakiś cud, lecz me wołania pozostawiane zostały bez rozpoznania. Zazdrościłem tym tak zwanym szczęśliwcom. Za adopcyjne niepowodzenie począłem obwiniać swoją osobę, gdyż zapewne wewnątrz mnie siedział jakiś potwór, który poprzez mord na rodzicach postawił mur na drodze ku nawiązaniom relacji z innymi. Nie dziwiłem się im. Kto o zdrowych myślach sprowadziłby do rodzinnego azylu takie coś jak ja? Wtedy myślałem, że nie ma na tym świecie takiej jednostki, no ale życie potrafi nas zaskakiwać.
W wieku 12 lat zostałem przygarnięty przez mężczyznę, który tak na oko liczył sobie gdzieś w granicach 40 wiosen. Panowała wtedy na zewnątrz piękna pogoda. Słońce przyjemnie ogrzewało ziemię, niebo było pozbawione chmur, a idealnym zwieńczeniem tej aury był lekko chłodny wiatr, który idealnie ochładzał ludzkie ciała. Shun, bo tak miał ten facet na imię był bardzo małomównym typem. Przez całą drogę z bidula do jego domu odezwał się tylko kilka razy, ale myślę iż uczynił to z grzeczności a nie z ochoty. Jego dom był ulokowany na pobliski wzgórzu, nieopodal lasu, dzięki czemu na niezręczna podróż nie trwała wietrznie. Gdy dotarliśmy na miejsce nie mogłem ze zdumienia zamknąć swej otwartej na oścież buzi. Jego dom był wielgachny, utrzymany w ciekawym stylu, ponieważ oprócz kamiennego tworzywa w konstrukcji tej wykorzystane były drewno. Środek mojego, nowego azylu był równie imponujący co z zewnątrz. W najbardziej oddalonym skrzydle był mój pokój. Oj bardzo się z tego cieszyłem, ponieważ okna skierowane były na las, a jak już wiecie natura była i jest bardzo ważna. Często pozwalałem sobie otwierać oka na oścież i siadałem sobie na parapet by móc posłuchać sobie śpiewających ptaszków. Uwielbiałem i bardo sobie ceniłem ich ćwierkanie. Początkowo nowy etap w moim życiu był spokojny. Uczęszczałem do szkoły, po naukach trenowałem z ojcem sztuki walki, w skutek czego stopniowo nasze rozmowy stawały się dłuższe i bardziej naturalne. Po pewnym nawet czasie dowiedziałem się, Dlaczego ten wybrał mnie spośród innych samotnych dzieci. Wybrał mnie, ponieważ wywodziliśmy się z jednego klanu. To właśnie on wyjaśnił mi wszystko o naszych więzach krwi, ukrytej i zarazem destrukcyjnej mocy oraz wydarzeń w świecie shinobi. Nie byłem nawet świadom, ile wojen trapiło te ziemie. Podobno nasz klan nie mieszał się w otwarte konflikty, gdyż głowa rodu nie chciała aby ktoś posiadł nasze zdolności. Dodatkowo nasza klątwa wypaczała ewentualną długodystansową pracę w grupie. W końcu tacy jak ja poczęliby mordować innych. Dzięki skrupulatnym objaśnieniom Shuna dotarło do mnie, że to ja zamordowałem swych bliskich. Wszystko wskazywało na to, że nie byłem wstanie opanować się podczas pierwszej inicjacji ukrytej mocy. Mój nowy opiekun dużo swego wolnego czasu poświęcił na to, bym był wstanie panować nad sobą w czasie wyzwolenia tak zwanej klątwy. Początki były trudne, wręcz igrały z jakimś wypadkiem. Dobrze, że Shun nie był jakimś nowicjuszem bo teraz byście ze mną nie pogadali. W odpowiednich momentach reagował, poskramiał i na nowo tłumaczył. Podobno w dosyć szybkim tempie rozwijałem się, ale ja tego nie byłem pewien, bo nie czułem się jakoś inaczej. W takiej oto atmosferze mijały dni, miesiące i lata.
Niestety ponownie po 5 latach zostałem wystawiony na próbę, od której zależało czy dane mi będzie żyć na wolności. Brzmi tajemniczo? Już wyjaśniam tą kwestię. Podczas jednej wiosennej nocy przebudziłem się w nocy. Nie mogłem jakoś wtedy spokojnie spać. Non stop śniły mi się wtedy zakrwawione ręce. Kiedy wyszedłem na korytarz ujrzałem palące się światło w pokoju gościnnym. Jak najciszej potrafiłem podkradłem się pod wspomniane przed chwilą miejsce. Kątem oka dostrzegłem siedzącego na kanapie ojca i jakiegoś starszego typa, którego notabene po raz pierwsze widziałem. Nie wiem kim on był. Zaintrygowała mnie ta nocna wizyta, przez co postanowiłem podsłuchać ich rozmowę. To, co dane i było przetworzyć o mało nie ścięło mnie z nóg! Miałem zostać tajną bronią! Rozumiecie to? Przez tyle lat byłem wykorzystywany. Manipulowano mną! Oj wtedy poczułem się tak, jakby ktoś ośmieszył mnie na oczach całej wioski. Kipiałem od wewnątrz. Chciałem zemsty, ale jakoś udało mi się opanować. Równie cicho co wcześniej wycofałem się do swego pokoju. W mej głowie postanowiłem sobie, że będę musiał uciec i schronić się tam, gdzie serce mnie pokieruje. Pospiesznie przywdziałem swój ulubiony uniform, zabrałem do plecaka niezbędne rzeczy i ruszyłem przed siebie. Tak wydostałem się z domu Przez okno swego pokoju, dzięki czemu już pod dosłownie paru minutach znalazłem się w ukochanym lesie. Spieszyłem się tak, jakby goniło mnie stado wygłodniałych zwierząt. Chciałem jak najszybciej oddalić się od tamtego człowieka. Nie pozwoliłem sobie choćby na parę minutowy przystanek, nowiem obawiałem się iż ten mnie dopadnie. Zmuszałem wówczas swój organizm do granic możliwości. Nie wiem jak długo biegłem Przez chaszcze, ponieważ kiedy odzyskałem przytomność byłem w jakieś grocie, a teren który ujrzałem po wyjściu z azylu był mi nieznany. Postanowiłem, że to miejsce będzie moim nowym domem. Z jakiegoś powodu to właśnie tam padłem nieprzytomny, a nie na środku niewydeptanej ścieżki. Po dokładniejszych oględzinach to miejsce było wyśmienite. Grota w doskonałym stanie, dookoła gęste drzewa, a nieopodal płynęła rzeczka, w której można było złapać ryby. Postanowiłem przygotować sobie odpowiednio lokum. Nazbierałem powalone Przez wiatr gałęzie, z których to uformowałem prowizoryczne drzwi. Do związania tych elementów wykorzystałem roślinne pnącza, które idealnie zastąpiły liny. W środku z zebranych liści wyścieliłem sobie coś na wzór leżanki. Obok groty paliłem słabe ogniska. Nie chciałem by ktoś nieproszony ujrzał wydobywający się czarny dym. Bardzo pasowało mi takie życie. Nie czułem się samotny gdyż byłem wśród zwierząt.
WIEDZA
INFORMACJE: No niestety ale nie jestem jakimś szpiegiem, co bym posiadał jakieś ważne i warte wpisania informacje.
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI: Znam jedynie podstawowe informacje na temat swego Klanu.
POSTACIE: Nie znam nikogo fajnego lub na tyle ważnego, bym musiał się nim tutaj chwalić.
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Senninka
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Taijutsu: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 15 I
WYTRZYMAŁOŚĆ 20
SZYBKOŚĆ 25 I 35
PERCEPCJA 20 I 30
PSYCHIKA 10
KONSEKWENCJA 10
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY : 100%
MNOŻNIKI: (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
GENJUTSU
TAIJUTSU D
BUKIJUTSU
KENJUTSU
SHURIKENJUTSU
KUSARIJUTSU
KIJUTSU
IRYōJUTSU
FūINJUTSU
ELEMENTARNE
KATON
SUITON
FUUTON
DOTON
RAITON
KLANOWE C
JUTSU:
Ninjutsu:
E = Bunshin no Jutsu / Henge no Jutsu / Kai / Kawarimi no Jutsu / Kinobori no Waza / Suimen Hokō no Waza / Nawanuke no Jutsu
Taijutsu:
D = Dainamikku Akushyon
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 5 kunai i 5 shurikenów
Dostałem za transfer 30 punktów, darmowa dziedzinę C i technikę D.
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=101&t=485
PH: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=34&t=486
MISJE: