DANE PERSONALNE
IMIĘ: Akai
NAZWISKO: Kotei
KLAN: Shabondama
WIEK [DATA URODZENIA]: 35 lat (9/11/349r.)
PŁEĆ: Shinobi
WZROST | WAGA: 194 | 95
RANGA: Wyrzutek D
APARYCJA
WYGLĄD:
Akai Kotei ma wygląd tego faceta, który wczoraj delikatnie, acz stanowczo przysuwał do siebie kupkę Ryō, zawierającą pensję twoją i kilku innych nieszczęśników po burzliwej rozgrywce w Go. Jest zaskakująco podobny do mężczyzny, który w pośpiechu oddalał się od okolic twojego domostwa, w którym zastałeś woń perfum twojej żony, których nie używała od waszego miodowego miesiąca, oraz rumieńce na twarzy wyżej wymienionej, których nie widziałeś od dnia ślubu. Niezwykle przypomina też człowieka, którego widziałeś na progu domu prefekta waszego miasta, z którym ściskał się niczym powracający marnotrawny syn. Rdzawe włosy, przetykane pasmami siwizny, stanowcze brwi, kpiarskie, szelmowskie spojrzenie, niepozbawione iskierek humoru. Ciało młodzika, prężne, umięśnione i pełne energii jak samo życie. Orle rysy nadają mu drapieżny wygląd, przez co postronnym wydaje się pełnym agresji i okrucieństwa człowiekiem. Wynikiem takiego rozumowania jest kilka płytkich blizn na twarzy oraz kilka większych na piersiach, wspomnienie taniego wykpienia się z opresji, tak częstych w życiu tego powsinogi i sowizdrzała. Stalowoszare oczy przykuwają uwagę, a kiedy trzeba, zmuszają wzrok adwersarza do gwałtownej rejterady w jakąkolwiek inną stronę. Energicznie poruszający się, o melodyjnym, lekko zachrypniętym głosie i wiecznie niespokojnych dłoniach. Na jego twarzy często gości uśmiech, który wraz z ostrymi rysami nadają nieco demonicznego wyglądu, bywa również zamyślony, z łagodniejszym wyrazem twarzy, jakby dając odpocząć światu od niekończących się perypetii i awantur tego niespokojnego ducha.
UBIÓR:
Preferuje żywe kolory ubrań, wygodne i praktyczne bluzy gi i spodnie hakame, a także tradycyjne kimono. Nie posiada żadnych ozdób prócz sygnetu ze znakiem chryzantemy. Zazwyczaj ubrany jest w czarne, eleganckie kimono, wraz z kolorowym płaszczem narzuconym na ramiona. Można go spotkać wraz z nieodłącznym kijem bo, służącym mu również za kostur, a także kilkoma niewielkimi przyborami podróżnika typu bukłak, sakiewka. Jego podręczny bagaż to kilka książek, flet oraz tajemniczy przedmiot, przypominający onyksową piszczałkę, będący dmuchawką do baniek. Choć z pozoru skormny ekwipunek, w oku wprawnego obserwatora nabiera na wartości. Ubrania, choć proste, są niesłychanej jakości, kroju niepodobnego do spotykanego w tych okolicach. Jego przedmioty również wykonane są niezwykle misternie. To wszystko sprawia, że choć nienachalnego wyglądu, wędrowiec ten jest kimś więcej niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
ZNAKI SZCZEGÓLNE:
Stalowoszare oczy, drapieżne rysy, sygnet z chryzantemą, lekki zarost, włosy barwy rdzy przetykane pasemkami siwych włosów, przyjemny dla ucha głos.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER:
Akai Kotei cechuje mocno oportunistyczne podejście do życia. Szanuje cudze ideały, o ile ten ktoś jest w stanie sensownie je wytłumaczyć. Jednak niemalże z fanatycznym zapałem stara się wybierać tą nieuczęszczaną ścieżkę życia, której po poprzedniej zimie nikt nie odnowił, usianą przeszkodami, ale dającą często zaskakujące korzyści. Co należy zaznaczyć: Akai Kotei niełatwo wyprowadzić z równowagi. Ba, ciężko znaleźć osobę, która widziała go w gniewie bądź w rozpaczy. Troski otaczającego świata opływają go niczym głaz pośrodku wartkiego nurtu. Nie jest to świadectwem jego niefrasobliwości, oczywiście. Przy bliższym poznaniu silnie zauważalna jest żywa niczym rtęć inteligencja osobnika. Umysł szlifuje, za osełkę mając kilka książek podróżniczego formatu. Niekiedy w żartach oświadcza, że niczym fregata pośród archipelagu chwil zawija do portów miast, twierdz i osad jedynie w celu wymiany przeczytanych tomów na świeże wolumeny. Lubuje się w traktatach filozoficznych, naukach przyrodniczych i literaturze pięknej. Czasem pobłażliwie mówi o sobie jako o romantycznym poszukiwaczu celu. Jego naturalna energia i niewymuszona charyzma najpierw obraca ludzi przeciwko niemu, a następnie zjednuje, gdy ci nie wyczuwają fałszu w jego nieco roztrzepanym, acz uroczym sposobie bycia. Zdaje się, że posiada przyjaciół jak krainy długie i szerokie, co okazuje się niezwykle pomocne w jego stylu życia. Potrafi śmiać się i bawić, gdy istnieje ku temu okazja, ale potrafi być rówież stanowczy i zdecydowany, gdy sytuacja tego wymaga. Swawolny tryb życia przysporzył mu też jednak nieprzyjaciół - nierzadko są to dotknięci małżonkowie, wspaniałomyślnie wyzwoleni przez Akai Kotei z przykrego i uciążliwego małżeńskiego obowiązku (słowa mężatek) czy też ludzie zbyt przywiązujący się do określonego stanu rzeczy, w głębi duszy pragnący wolności i odrobiny swobody. Zapytany, w co wierzy, wzrusza ramionami i mówi "wierzę, iż Słońce wschodzi o poranku i zachodzi o zmierzchu, co do reszty, jest to słodka tajemnica, która czeka na odkrycie".
NAWYKI:
-ma w zwyczaju grywać na flecie, zabijając czas
-słabość do panien pozostających w twardych objęciach surowych rodziców i małżonków
-nałogowy hazardzista
-w skupieniu, konwersacji i zamyśleniu nie usiedzi w miejscu, ponadto zawsze bawi się w rękach przedmiotami
NINDO:
Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.
HISTORIA:
Tak się składało, że centrum towarzyskiego życia miasteczka znajdowało się koło studni, przy której koncentrycznymi kręgami falowała ciżba dokazujących dzieciaków, które to harmidrem i czynionym zamieszaniem zawstydzały zapomniane bóstwa Chaosu. Nie mniejszy tłok czynili zebrani za dzieciarnią ludzie, którzy zatrzymali się na chwilę w pogoni za jeszcze jednym srebrnym garnkiem i workiem owsa do sprzedania. Kamieniem, który niczym wrzucony do morza goniących za swoimi sprawami mieszkańców powodował niepokój w trakcie targowego dnia, okazał się człowiek w płaszczu barwy świeżo skoszonej trawy. Niczym mityczni zaklinacze, oczarowywał wszystkich skomplikowanymi melodiami wygrywanymi na flecie, niekiedy również wyciągając dziwny, onyksowej barwy podłużny przedmiot, wyzwalający falę tęczowo lśniących w połudnowym słońcu baniek, ku uciesze zebranej gawiedzi. Przez cały ten rozgardiasz przebił się nagle pojedyńczy głos
-Akai Kotei! Na demony, co ty tu robisz? Przepuście mnie, psie chwosty, ale już. Pani zabierze gówniarza, pókim dobry.
Człowiek przy studni uniósł wzrok, kończąc melodię efektownym gwizdem. Wyszczerzył zęby do brnącego ku niemu rajcy, pokaźnym brzuszyskiem dzieląc tłum na drodze niczym dziób statku wzburzoną wodę.
-Kai! Widzę, że znów starasz się zepsuć zabawę każdemu napotkanemu biedakowi, który postanowił odetchnąć i -o zgrozo- ma czelność przez tę chwilę nie odprowadzać pięniędzy do kasy miasta.
Kilku zebranych zachichotało, ale zaraz przestało. Sumienność i ciułactwo rajcy były w tych stronach legendarne. Akai Kotei wstając, zmierzył go wzrokiem. Dwaj mężczyźni nagłym ruchem złapali się za przedramiona i mocno ścisnęli.
-Kopę lat, stary druhu. Chodź, zapraszam cię w skromne progi, opowiesz co słychać w wielkim świecie.
Imbryk z herbatą zdążył już nieco gniewnie pogwizdać, jednak rajca zestawił go bez pośpiechu. Akai Kotei przyjął czarkę mrucząc podziękowanie, po czym zaczął:
-Jak plony, Kai? Mam nadzieję, że wojenna zawirucha nie wpłynęła zanadto na zbiory?
-Szczęściem, nie wpłynęła. Zasługa dobrych wojowników i wojowniczek, broniących miasteczka. Jednakowoż nie tak dawno zajęły ich insze sprawy, nie uwidzisz ich, wybrali się na misje klanowe, ot taka dola. Lecz dość o tym, opowiadajże, jak ci się wiedzie? Dalej lekce sobie ważysz stateczne życie, przekładając je nad los lekkoducha?
-Jak powiedziałeś. -Akai Kotei upił łyk czaju - Droga pod niebem i gwiazdami.
-Takem myślał. - Kai umilkł na chwilę - Tak mi przyszło do głowy... nigdy nie pytałem, czemu podróżujesz. Silny jesteś, łeb masz jak sklep, obrotnyś. Gdzie jest twój cel, Akai Kotei, twój cel u końcu drogi?
Zabawne, pomyślał Akai. Gdzieś to już słyszałem. Przez umysł przeleciał mu kalejdoskop chwil, wyrwane momenty, niczym sny majaczącego w malignie. Unoszące się alabastrowe wieże. Komnata wypełniona zielonkawym światłem i kolosalnym posągiem smoka. Opadający nóż, w którego doskonałej, lustrzanej powierzchni odbijała się pożoga i czarne dymy. Świdrujący, niekończący się wrzask jakby tysięcy umęczonych osób. Pojedyńcza łza na policzku dostojnie wyglądającej przedziwnej urody kobiety w diademie, w otoczeniu milczących sług. "Pamiętaj", mówi "pamiętaj, gdyż nikt już więcej o tym nie będzie więcej pamiętał".
-Akai?
Otrząsnowszy się, Akai zauważył, że czarka nie grzeje mu już rąk. Musiała minąć pełna zamyślenia chwila. Upiwszy łyk, zwrócił się do zatroskanego rajcy:
-Taaak, może warto pomyśleć o ustatkowaniu się. Ale - wyszczerzył się diabolicznie - na pewno nie dziś.
-Ech - westchnął Kai - Ile razy to przerabialiśmy? Niech ci będzie. Aczkolwiek powiem ci, że jest taka jedna wesoła wdówka...
Ten interesujący wstęp musiał jednak poczekać, gdyż przez drzwi wpadł człowiek, blady i roztrzęsiony.
-Rajco! - powiedział szybko - Są tutaj!
-Gwałtu, rety! Któż znowu, Yafu? Poborcy podatkowi? Psia mać, wytłumaczę takim synom, że kolejny podatek mogą wziąć na czubek kija i wsadzić w...
-Zwiadowcy z Hakku, rajco. HAKKONI! Zgubieniśmy!
Rajca zerwał się z zydla i ruszył ku drzwiom. Nagle zatrzymał się i spojrzał na Akai Kotei.
-Proszę cię, nie mieszaj się do tego - powiedział martwo - Widziałem takich, którzy próbowali grać zucha przy Hakkonach. Może rozejdzie się po kościach. Porwą kilka kobiet, pokiereszują kilku chłopów. Może nawet tym razem nikogo nie zabiją. Anri, miej nas w opiece.
Rajca wyszedł na podwórze. Widział już kilku gnających ku niemu jeźdzców o twarzach o złym grymasie. Podjechali bardzo blisko rajcy. Za blisko.
-Kmiocie - zaczął jeździec z przodu - mam nadzieję, że w tym zasranym kurwidołku jest jakaś porządna męska rozrywka. Pędzić mi tu na rynek kobiety, ale już. I niech któryś piśnie, sukinsyny. Uprzyjemnicie mi dzień.
-Ależ my nie mamy rynku - powiedział średnio rozgarnięty Yafu. Rajca wykrzywił twarz i przymknął oczy. Usłyszał świst pletni i skowyt. Po tym jeszcze raz i drugi. Pozostali jeźdzcy rechotali. Rajca otworzył oczy i ujrzał podnieconego prowodyra bandy z zakrwawionym batem w ręce. Wszyscy trzej zsiedli z koni. Co za okropny dzień, pomyślał Kai. Po czym usłyszał za sobą słowa:
Hej, wypierdku. Wypieprzaj stąd, w te pędy.
Głos, który nie prosił. Ba, który nawet nie kazał. On oznajmiał. Rajca obróciwwszy się ujrzał Akai Kotei siedzącego na ławeczce, niefrasobliwie wydmuchującego lśniące mydlane bańki w dużej ilości.
Hakkon z batem, rżącym z chęci mordu głosem powiedział do Akai.
-Ty wyskrobku. Ty robaku. Ty pieprzone nic. Co ty do mnie powiedziałeś? Zaraz umrzesz, kupo łajna, rozumiesz?!
Głos załamał się wrzeszczącemu Hakkonowi, który prawopodobnie po raz pierwszy w życiu usłyszał tak śmiałe słowa od wieśniaka. Wrzask przywiódł ludzi w okolice domu rajcy, na którego podwórzu trzej zwiadowcy samozwańczej armii bandytów-szabrowników mieli dokonać kaźni zamyślonego człowieka w zielonym płaszczu, otoczonego gwałtownie powiększającą się chmurą mydlanych baniek.
Rozległo się głuche pyknięcie i głowa prowodyra bandy poleciała do przodu. Złapał się za ciemię i zaryczał:
-Ten rzucony kamień oznacza zagładę tego zafajdanego miasteczka. Hakkoni...
-Hakkoni nie wyrządzą tu nikomu więcej krzywdy. - powiedział Akai Kotei, wstając - Ani teraz, ani nigdy.
Trzy wypełnione cieczą bańki wielkości beczułek otoczyły głowy bandytów. Chcąc zaczęrpnąć powietrza, zakrztusili się wlewającą się do płuc wodą. W tym samym momencie bańki oblepiły ich niczym pszczoły pszczelarza, po chwili pękając i miażdżąc kończyny i wgniatając ciało do środka. Akai Kotei przyskoczył do prowodyra, trzymając kij. Zamachnąwszy się, szybkimi ciosami zmiażdżył golenie. Oczy bandyty wyskoczyły z orbit, w momencie gdy on sam wściekle zabulgotał i zemdlał. Pozostali dwaj chwilę jeszcze próbowali zmusić sparaliżowane bólem ciała do uwolnienia się z wodnego więzienia, ale w końcu odpłynęli w niebyt. Bańki z wodą pękły, uwalniając nieszczęśników, którzy osunęli się na bruk niczym szmaciane lalki. Zrobiło się bardzo, bardzo cicho. Ludzie, będący wcześniej na rynku, łapiący ze śmiechem tęczowe bańki, teraz twożnie patrząc na unoszące się mydlane kule oraz na dziwny, onyksowy przedmiot, przywołujący do istnienia te napawające zgrozą instrumenty bólu.
Przedłużającą się ciszę przerwał Akai Kotei, zwracający się do osłupiałego i wmurowanego w ziemię rajcę:
-Teraz jest chyba ten moment, gdy mówię coś zabawnego, acz błyskotliwego. Nigdy nie byłem w tym dobry. Cholera, Kai, pomóż mi, mam to na końcu języka...
-Zamknij się, Akai - powiedział rajca przez zaciśnięte zęby - Zobacz, co narobiłeś. Yafu, podnieś się, ty idioto....
Umilkł, gdyż uwagę rajcy przykuł wielki tłum, wylewający się z każdej uliczki na drodze do domostwa rajcy. Najwidoczniej ta banda miała rozeznać się w terenie, zaś trzon armii Hakkon trzymał się niedaleko miasta, na drodze ku dalszym rozbojom. Jednakże zniecierpliwieni żołnieże-bandyci, po braku odzewu ze strony zwiadowców i z nudy, wtargnęli do miasteczka w celu odebrania tych trzech. Milczący żołnierze popatrzyli na trzy nieruchome ciała, leżące w szyko parujących kałużach wody. Z szeregu wyszedł pokryty bliznami i jakby śladami przypiekania na wolnym rożnie wojownik o pustych oczach.
Pozbawionym emocji i akcentu głosem powiedział do rajcy:
-Za tych trzech, zginą tu trzy setki. Reszta idzie w niewolę. Zaś ten, który to zrobił, będzie rozczepiony końmi i...
-...mam! - rzekł wyrwany z zamyślenia Akai - Czekaj chwilę, tylko przybiorę odpowiednią postawę. - To rzekłszy, skrzyżował ręce na piersiach i kpiarskim tonem powiedział do trzech ciał leżących bez przytomności na bruku. - Nie mówił wam nikt, że nie da się w gniewny sposób powiedzieć "bąbelki"? HAA! Dobre, rajco? Dobre?
Możnaby przysiąc, że rajca i bliznowaty wojownik spojrzeli z tak samo morderczym wzrokiem na zadowolonego z siebie Akai, jakkolwiek z różnych powodów. Kai jednocześnie poczuł ulgę, wiedząc że zaraz spotka ich wszystkich śmierć, i przyniesie koniec tej farsie.
Bliznowaty odepchnął rajcę i miał już dokonać samosądu na Akai za tak słaby punchline, gdy zdarzyło się coś zgoła zaskakującego. Jego uwagę przykuł sygnet na dłoni Akai Kotei, sygnet ze znakiem chryzantemy.
Bliznowaty upadł na kolana.
Wydawszy z siebie zwierzęcy wizg.
Żołnierze poruszyli się niespokojnie, przepychając się aby zobaczyć co bliznowaty robi z tym człowiekiem, aby te wydał z siebie taki dźwięk. Ku zgrozie, ujrzeli bliznowatego wojownika na klęczkach, zwieszającego głowę, oraz mężczyznę w zielonym płaszczu, lekko głaszczącym go po policzku i mówiącym do niego cicho.
-Już, już... Uspokój się. Nie rycz. Zdejmij naramiennik, wstań i obróć się do reszty.
Posłuszny niczym owieczka, bliznowaty ukazał okropną oparzelinę poniżej obojczyka. Rana podobna była do rany wynikłej ze znakowania krów, lecz tutaj wyglądała, jakby została zadana przed chwilą, oraz jakby zadającemu ranę zależało na przebiciu się z prętem do znakowania na wylot. Oparzelina miała kształt wzoru z sygnetu.
Akai Kotei uniósł głowę i rzekł nienaturalnie donośnym głosem, który uderzył w zgromadzonych niby wiatr w łany zbórz.
-Ten znak oznacza, że życie tego człowieka należy do mnie. Co również oznacza, że jego rozkazy to moje rozkazy. Każdy jeden z was, Hakkonów, ma opuścić to miasto i nigdy tu nie wracać. Ponadto rozwiązuję ten regiment, znajdźcie sobie coś innego do roboty, uprawiajcie rolę, stawiajcie domy, wszystko jedno. Wynocha z tych okolic.
Po czym zwrócił się do rajcy:
-Kai, ci trzej są po prostu nieprzytomni, ocućcie ich i zróbcie z nimi co chcecie. Niech ten z połamanymi kulasami przezimuje u was, pracując za biednego Yafu, który doznał już dość krzywd. Ponadto ten oto - wskazując na chlipiącego bliznowatego - niech odpracuje wyrządzone przez siebie krzywdy tu, u was.
-Rozumiem. Akai, co tu się, na wszystkie demony...
Rajca urwał, gdy napotkał oczy Akai Kotei. Na chwilę zobaczył twarz mężczyzny, uciekającego przed samym sobą, który widział rzeczy, których nikt nie powinien był zobaczyć. Nigdy.
Gdzie jest jego cel? Być może ten człowiek nigdy go nie miał? Lub też miał, lecz sprzeciwił mu się i udał się w podróż, poszukując czegoś więcej?
Rajca potrząsnął głową.
-Bywaj, Akai Kotei. NIech duchy ci sprzyjają na szlaku.
-Bywaj, rajco Kai.
Bywaj.
WIEDZA
Wiedza o Hyūga – ich charakterystyczną cechą się niemal białe oczy bez źrenic, przeważnie posiadają ciemne, długie włosy, honorowi i oddani swojemu klanowi, specjalizują się w walce bezpośredniej, w której często wykorzystują moc swoich oczu, podczas ich aktywacji pojawiają się na skroniach wyraźne żyły, zamieszkują tereny Kyuzo
Wiedza o Inuzuka - często charakterystyczny tatuaż na policzkach, jakby na kształt kłów, towarzyszą im, jak i walczą z nimi psy, preferują walkę bezpośrednią, wyszkoleni w taijutsu, zamieszkują tereny Yusetsu
Wiedza o Kaguya - w większości przypadków mają dwie charakterystyczne kropki na środku czoła, walczą własnymi kośćmi, specjalizują się w walce bezpośredniej – taijutsu, zamieszkują tereny Sabishi
Wiedza o Maji - grawitacja dla nich nie istnieje, jakby mieli władzę nad bronią, którą posiadają, dodatkowo ich umiejętności przypominają umiejętności Sabaku, jednakże tylko silniejsi Szczepowcy mogą kontrolować czarny piach, szczep nastawiony pokojowo, nie miesza się niepotrzebnie w konflikty, ich siedziba znajduje się w Atsui
Wiedza o Yamanaka – członkowie klanu często posiadają długie, blond włosy i oczy pozbawione źrenic, słyną z bycia świetnymi mediatorami i politykami, potrafią wniknąć w myśli przeciwnika, mieszkają w Soso
Wiedza o Shabondama – nie mają charakterystycznych cech wyglądu, ale potrafią tworzyć bańki, które potrafią być niebezpieczne, zamieszkują tereny wysp.
INFORMACJE:
- Podstawowe informacje wyrzutka z Shigashi no Kibu
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI: Wiedza wyrzutka z Shigashi no Kibu
POSTACIE:
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Suihō Kanri (KLANÓWKA D)
NATURA CHAKRY: Suiton
STYLE WALKI: Mokuzai
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 21
WYTRZYMAŁOŚĆ 20
SZYBKOŚĆ 41
PERCEPCJA 16
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 98
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY : 102%
MNOŻNIKI:
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E
Suihō Kanri C
STYLE WALKI
ELEMENTARNE
JUTSU:
NINJUTSU:
- Bunshin no Jutsu (E)
- Henge no Jutsu (E)
- Kai (E)
- Kawarimi no Jutsu (E)
- Kinobori no Waza (E)
- Suimen Hoko no Waza (E)
- Nawanuke no Jutsu (E)
Suihō Kanri:
-Suihō Kanri: Reberu D
-Suihō Kanri: Reberu C
- Suishi Suihō no Jutsu (C)
- Fudō Suihō no Jutsu (C)
- Suihō Bunshin no Jutsu (C)
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Kij Bo
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
5x Kunai
5x Shuriken
- Flet
- Dmuchawka do baniek
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Link
PH: Link
MISJE:
[/list][/list]
PREZENT OD ADMINISTRACJI: