Strona 1 z 1
Āchin Kaguya (gotowe)
: 25 kwie 2015, o 15:10
autor: Āchin Kaguya
DANE PERSONALNE
IMIĘ: Āchin
NAZWISKO: Kaguya
KLAN: Kaguya
WIEK [DATA URODZENIA]: 21 lat
PŁEĆ: kobieta
WZROST | WAGA: 173 cm I 68 kg
RANGA: Genin
APARYCJA
WYGLĄD: Āchin twarz miała bladą, szczupłą, lekko trójkątną, wydawało się widzieć zmęczenie w atramentowych oczach. Długie, falowane włosy, które przed chwilą ułożyła, znów się zaczęły skręcać w czarne zwoje. Przymknęła lekko powieki, chcąc się odgrodzić od świata zewnętrznego, długimi rzęsami. Do izby wszedł jej ojciec. Wysoki, barczysty mężczyzna z brodą sięgającą do mostka. Dziewczyna nawet nie drgnęła, nasunęła tylko szczelniej kimono na śnieżnobiałe ramie i poprawiła muślinowe ramiączko od biustonosza. Zwróciła swoją głowę ku niemu. Była piękna. Miała lekko malinowe usta, wąskie, ale jednak pełne, mały, krótki, lekko zadarty nos. Posłała mu powłóczyste spojrzenie zmęczonych, teraz granatowych oczu. Mężczyzna milczał, nie wiedział jak ma jej to powiedzieć. Zamknął drzwi za sobą i usiadł na zydelku przy łóżku dziewczyny.
UBIÓR: Gdyby nie płonąca świeca na szafce nocnej w jej pokoju, nie dałoby się dostrzec szczegółów jej ubioru. Miała na sobie gustowne, błękitne kimono letnie, getta, których z pośpiechu nie zdążyła zdjąć. Tak bardzo się różniła od tego, do czego była przyzwyczajona. Nie było dziś białej, lnianej koszuli ani szarych ze starości bufiastych spodni, do których miała na ogół przytroczną katanę, która była przekazywana w rodzie z ojca na syna. Stary Myurin, nie miał syna. Tasaki było wykonane z wytrzymałej, impregnowanej skóry, która zapobiegała wyślizgnięciu się trzonka z ręki, przy mocniejszej zasłonie przeciwnika, czy próbie wytrącenia broni. Na Nagasie były kute tajemnicze znaki w starym dialekcie japońskim, jak twierdził jej ojciec były to słowa: „Nie myl gwiazd na niebie z tymi odbitymi na powierzchni stawu.” W tym stroju najczęściej trenowała. Dziś jednak było inaczej, dziś miała przejść próby jako kobieta z rodu. Dawne zapomniane rytuały, zabobony.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Zwróciła swoje blade oblicze ku ojcu, który nadal milczał, jakby czekał, aż ona podejmie temat, nie podjęła. Na jej czole nie było czerwonej plamy, cechy tak charakterystycznej dla rodu. Jednak jej plecy zdobiły gęsto usłane blizny od pręgierza, zawsze dostawała od ojca razy, kiedy nie wychodziły jej mordercze ćwiczenia, kroki, riposty. A on traktował trening poważnie. Powiadał, że tylko w ogniu można wykuć swoją duszę i tylko w ogniu zbudować swoje ideały. Ogień palił, ale też oczyszczał, oczyszczał ją ból, przez który musiała przechodzić.
OSOBOWOŚĆ
CHARAKTER: Milczenie powoli stawało się nieznośne, więc Āchin, żachnęła się nerwowo.
-Czemu nie jesteś jeszcze na ceremonii?-spytała ojca delikatnym tonem, wydawało się w nim wyczuwać wszelaką możliwą cześć i uwielbienie dla niego. Było to tylko kłamstwo, tylko brudne kłamstwo, które zawsze musiała mówić. Maska, która dawała jej schronienie przed jego gniewem. Maska karności, pokory, nic więcej.
-Niebawem się odbędzie, ale wiesz Āchin, reszta rodu wątpi czy to dobry pomysł…-zaczął i na chwilę zawiesił głos, bo kontynuować.
-Nie wierzą, że umiesz zabijać, a kiedy dostaniesz miecz, będziesz musiała to robić, staniesz się ostoją naszego klanu, obrońcą, a obrońca nie może się wahać, nie mieć chwili słabości. Litość może być zgubna nie tylko dla ciebie, ale nas wszystkich.-wyjaśnił jej ojciec oschłym, typowym dla niego, rzeczowym tonem. Dziewczyna ścięła dolną wargę zębem jakby to co powiedział nie było prawdą, ba największym dla niej bluźnierstwem. Jednak, jednak w tym się nie mylił. Była młoda, miała tylko szesnaście lat, nigdy nie zabiła człowieka. Nigdy nie widziała krwi na swoich dłoniach. A to potrafiło wprawić w żal, smutek i rozpacz nie jednego wojaka, mężczyzny. A ona przecież była kobietą, nikt nie wierzył, że potrafi zabić. Taka białogłowa jak ona mogła jeno strawę gotować, chrustu zbierać i rodzić dzieci, a nie zajmować się klanem. Nie daj bóg by kiedyś nim by miała przewodzić. Sprawa była oczywista i przegrana. Zacisnęła kurczowo dłonie na białej pościeli.
-To po co to było? Po co tyle lat treningów, wszystko na marne?-gdyby nie wyuczone zachowanie, krzyczałaby. Krzyczała głośno. Chciała by słowa ugodziły, żeby trafiły w dumę ojca, który od zawsze chciał mieć syna. I miał go, dopóki nie zmarł zasieczony przez kogoś z innego klanu.
-Uspokój się, to nie jest na miejscu, jak cię wychowałem? Chyba nie tak, jak teraz mi pokazujesz.-żachnął się ojciec i uderzył zaciśniętą pięścią w szafkę, aż świeca podskoczyła, na szczęście się nie przewróciła.
-To co ja mam w takim razie zrobić? Co mam im pokazać by mi uwierzyli? Jak mam to zrobić?-mówiła pełna gniewu i żalu. Nie było w jej nawyku płakać, ale gardło zaciskało się jej boleśnie odcinając dopływ tlenu.
-Uwierzą ci.-przerwał jakby się zamyślił chwilę, ale wiedział co chce powiedzieć, zrobił to tylko dlatego, że nie wiedział, jak ma to powiedzieć jej. On był gotowy, ona nie. On o tym myślał od dawna, wiedział, że klan się oburzy.
-Musisz mnie zabić na ich oczach, no nie patrz się tak na mnie, jestem stary, to ty masz poprowadzić rodzinę do zwycięstwa, nie ja. Po to cię uczyłem, byś mogła zabijać. Zabijać nawet bliskich, bo i bliska nam osoba może nas zdradzić.-zamilkł i spuścił wzrok. Nie zobaczył, jak jej granatowe oczy drżą z przerażenia i ekscytacji. Mimo, że ojciec był dla niej surowy i wymagający, kochała go, szczerze kochała i nie znosiła za te wszystkie lata upokorzeń, za pręgi, za ból, jaki jej sprawił. Nie wiedziała co zrobić, nie mogła się cofnąć, nie mogła uciec. To oznaczałoby hańbę dla niej, dla ojca i pole do triumfu reszty rodziny.
-Dobrze.-z trudem przeszły jej te słowa przez krtań. Nie wiedziała zupełnie co się z nią dziej. Czuła jak dygoce, z podniecenia, strachu. Albo ona albo on, szaleńczy morderczy taniec mieczy. Taniec w którym gra jedyna muzyka. Szczęk klingi o klingę, parada, prosty wypad, ukośna zasłona. Iskry sypały się gęsto, a zgromadzony tłum tylko ochał i achał jak zaczarowany, lecz ona go nie słyszała. Była w innym świecie, gdzie musiała walczyć. Ojciec ciął szeroko, użył całego impetu, sparowała, zachwiała się, wykrok do tyłu, luka. Karminowa jucha trysnęła z boku jej ojca, a ona jak sprężyna zawinęła się i cięła. Ostrze wbiło się jak w masło, rozżynając kręgosłup na wysokości bioder. Było już po wszystkim. Po wszystkim. Nawet nie czuła żalu, tylko buzującą krew w uszach, adrenalinę. Nie otarła nawet charakterystycznej kropli krwi z czoła.
NAWYKI:
Siedziała ostrząc miecz, na ganku, jak to zazwyczaj robiła, kiedy nadjechali od północy. Słyszała ich, lecz nie zamierzała wstawać, przerywać sobie ulubionej czynności. Dwoje konnych i troje pieszych, zawitało pod jej chatę.
-Powitać piękną panią, nie wiecie może przypadkiem, kimże jest Āchin? Szukamy jej.-mruknął niemrawo konny, który siedział na kasztanku. Był wysoki, szczupły, wąsy miał niczym mors. Miał kasztanowe, długie włosy, a oczy rybie, jakby bez wyrazu. Dziewczyna podniosła wzrok, westchnęła, włożyła miecz do pochwy i przemówiła.
-Jużci, wiem, a kto zacz?- spytała swoim melodyjnym tonem, którym raczyła gości, lecz goście mogli się okazać intruzami.
-Jesteśmy z wioski nieopodal Prastarego Lasu, pragniemy się zapytać jej, czy nie chciałaby nam pomóc. To jak? Widzieliście ją?-dziewczyna przytroczyła katanę do pasa, wyciągnęła szybko, jak kot. Nikt niemal nie zauważył tego. Milimetr od tętnicy szyjnej niskiego mężczyzny wylądowało ostrze.
-Ja jestem.-odpowiedziała dumnie mając się na baczności i chcąc zanalizować sytuację. Piątka zbrojnych, zdecydowanie zbyt mało. Zbyt mało, by mogli ja pokonać.
-Schowajcie panienko błyskotkę, my nie chcem walczyć, my jeno przybyli pytać, czy nie dołączyłaby do kompani. Słyszeli my, że nie lza się mierzyć z panienki mieczem, a my kogoś takiego potrzebujem.-oczy wysokiego zabłysły chytrze, lecz ona chyba tego nie zauważyła, cofnęła ostrze. Nie wiedzieć czemu zgodziła się, zgodziła się dołączyć, a w krótce dowiedziała się czemu ją o to prosili. Osłaniali karawanę z bronią. Odkryła nową pasję, zabijanie.
NINDO: „Pomyliłeś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu”
HISTORIA:
Noc była głucha, obozowali w lesie, pod gołym niebem. Ona jak zawsze z dala od ogniska, rumoru i wódki jaką mieli w zwyczaju pić inny członkowie bandy. Yuri, młoda dziewczyna, która mogłaby zostać jej siostrą młodszą o trzy lata. Merun, ten jeździec, który wtedy po nią przybył, miał straszne ciągoty do małej, niewinnej Yuri. Wolała sobie nie wyobrażać co robią razem w tym momencie, ale przeczucie ją nie myliło. Był też Avalatt o egzotycznej urodzi, był ciemnoskóry, zawsze najmniej mówił, ale jeśli się odzywał utrafiał w sedno. Sprawiał wrażenie wiecznego wyrzutka, nawet gdy byli w grupie, sam spędzał czas, nic nie mówił, nie to co Fuggi, której gęba się prawie nie zamykała. Fuggi była ciekawą kobietą o niezwykłych zdolnościach. Jej oczy widziały niemal wszystko, były białe, pozbawione tęczówek czy źrenic. Nazywano ją „czujną”, bo potrafiła szybko, z wyprzedzeniem informować o ludziach, którzy mogli podążać ich śladem. Fuggi miała około osiemnastu lat, więc była rok starsza od niej. Był też ten niski, pieszy, który był w kompani, Shun, nad wyraz odważny, pragnący bitki za każdym razem chłopak, którego wiek szacowała na podobny do Fuggi. Dziewczyna owinęła się szczelniej kocem i przekręciła na drugi bok. Nie usłyszała tym razem kroków, ale poczuła cień na sobie, zerwała się i chwyciła za nóż jak zawsze miała pod poduszką. Była to ta gadatliwa dziewczyna, o białych, dziś dziwnych oczach. Wzrok miała miękki, od razu dało się od niej wyczuć woń alkoholu.
-Czemu siedzisz tu sama?- zignorowała niebezpieczeństwo dziewczyna i usiadła przy posłaniu Kaguyi. Ubrana była w luźną, szarą koszulę z jedwabiu. Wcale na nią nie patrzyła.
-Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym nie mogłabym tam zasnąć.- wyjaśniła racjonalnie młodsza i schowała nóż pod poduszkę, usiadła w swojej białej koszulce nocnej na posłaniu i spojrzała na kobietę, lecz ta miała wlepiony wzrok w gwiazdy. Odruchowo i ona w nie spojrzała.
-Wiesz co Āchin? Nie odwdzięczyłam ci się za ostatni ratunek, więc tak sobie pomyślałam.-przerwała na chwilę i pochyliła się nad dziewczyną, centymetr od jej ucha.
-Dziękuję.- szepnęła a ciepło tych słów rozlało się po jej całym ciele. Później ciepło, wilgoć, dotyk, który zaatakował ją niespodziewanie.
-Co ty wyrabiasz.- prawie krzyknęła, ale zdusiła to w sobie, zdusiła też przerażenie jakie ją ogarnęło. Fuggi nic sobie z tego nie zrobiła, ułożyła dziewczynę na kocu, a dłonią przytrzymała ramię. To było coś nowego, coś czego nie znała, bała się. Nie wiedziała co i jak ma ze sobą zrobić, poczuła chłód na ciele, kiedy dziewczyna ściągnęła koszulę z ramion i ciepło, które zaraz po tym się rozlało w całym jej wnętrzu.
Rano, kiedy świtało, Āchin, ubrała się, spojrzała na dziewczynę, na tą dziewczynę, która przyniosła ukojenie jej złym, zwierzęcym emocjom. Znała tylko ból fizyczny i emocjonalny, lecz teraz, teraz wiedziała, że emocje są jak niczym niewyczerpana studnia. Uśmiechnęła się do niej i pocałowała w skroń, tak by jej nie zbudzić.
Dalsze losy postaci, miały się różnie, lecz Fuggi i Āchin trwały wbrew logice i założeniom. Było to coś co czasem bolało, paliło i napawało je obie lękiem, lecz trwało. Aż do wrześniowego dnia, kiedy kompanię napadnięto, a gdy uciekały postrzelono śmiertelnie Fuggi, zaś Āchin raniono w ramię.
WIEDZA
INFORMACJE:
KLANY, RODZINY SHINOBI, WIĘZY KRWI:
POSTACIE:
ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Shikotsumyaku
NATURA CHAKRY: Raiton
STYLE WALKI: Kenjutsu (Chanbara)
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 15 I 25
WYTRZYMAŁOŚĆ 15
SZYBKOŚĆ 15 I 25
PERCEPCJA 10
PSYCHIKA 10
KONSEKWENCJA 5
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY : 100%
MNOŻNIKI: Chanbara
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU
GENJUTSU
TAIJUTSU
BUKIJUTSU
KENJUTSU D
SHURIKENJUTSU
KUSARIJUTSU
KIJUTSU
IRYōJUTSU
FūINJUTSU
ELEMENTARNE
KATON
SUITON
FUUTON
DOTON
RAITON
KLANOWE D
JUTSU:
NinJutsu
E
-Bunshin no Jutsu
-Henge no Jutsu
-Kai
-Kawarimi no Jutsu
-Kinobori no Waza
-Suimen Hokō no Waza
-Nawanuke no Jutsu
Klanowe
D
-Hokkotsu no Yaiba
-Yanagi no Mai
Kenjutsu
D
-Chanbara[/ghide]
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE): 5 kunai i 5 shurikenów[/ghide]
ROZLICZENIA
PIENIĄDZE: Bank
PH: PH
MISJE:
Re: Āchin Kaguya (gotowe)
: 25 kwie 2015, o 16:47
autor: Sans
Re: Āchin Kaguya (gotowe)
: 25 kwie 2015, o 17:09
autor: Āchin Kaguya
A dziękować, dziękować panoczku, post edytowany, gotowa do akceptacji karta.
Re: Āchin Kaguya (gotowe)
: 25 kwie 2015, o 17:26
autor: Sans
Akcept~!